Miejscówka przyzywającego: Magia Czterech
Przedwieczna: Deneve
Dziś więcej betowania niż karcenia, a to dlatego, że w
opowiadaniu dużo do wytykania nie ma. I chwała mu za to (a właściwie autorce).
Ale to dobrze, prawda?
Po pierwsze – wypadałoby poprawić ten nieszczęsny dywiz już w
prologu. To tak na dzień dobry. Jakkolwiek prolog uroczy by nie był, trochę
męczy mnie fakt, że teraz za prolog uważa się tekst ledwie na pół strony. Ale
spokojnie, to jedynie moje odczucie, nie będę bić ani obniżać za to oceny.
Po drugie – w dialogach, bo widzę to już w pierwszym rozdziale,
powinnaś używać pauzy (—) lub półpauzy (–) do zapisywania słów Twoich
bohaterów.
chłopak, który miał odebrać z naszego domu ciężkie pudło z zapakowanym przez babcię przysmakiem, nie zjawił się o umówionej porze. Ani dwie godziny później,
Nie bardzo rozumiem, dlaczego nagle urwałaś to zdanie.
Wydaje mi się, że poprawniej byłoby, gdybyś po prostu pociągnęła je dalej.
stawiałyśmy karton i regenerowałyśmy
przed "regenerowałyśmy" masz dwie spacje, wiem,
czepiam się. (czasem Ci się takie coś zdarza, ot, wspominam, bo jestem
przewrażliwiona)
Strzeliłam białkami.
Siostra popatrzyła po nas ze zdziwieniem, najpewniej nie wiedząc, o co nam chodzi.
W zaznaczonym miejscu przecinek, bo masz tam imiesłów
zakończony na "-ąc". Więcej przeczytasz o tym w Necronomiconie (punkt drugi).
Starsza Strażniczka Powietrza, smoktająca cukierka smoktająca cukierka za pewne o swoim ulubionym, eukaliptusowym smaku,
Takie to brzydkie powtórzenie.
Niebo rozświetlał blask nie tylko zachodzącego słońca, ale również ludzi, o połowę niższą od pierwowzorów, utworzonych z ognia. Ich pierwowzory poruszały nimi siłą woli.
Chyba "niższych". I powtórzenie.
Po pierwszym rozdziale nachodzi mnie taka dziwna refleksja,
że nie podoba mi się sposób narracji. To znaczy… hm, nie potrafię ubrać swoich
myśli w słowa. Nie razi mnie sam fakt narracji pierwszoosobowej, lecz sposób, w
jaki ją prowadzisz. Twój narrator, czyli, jak mniemam, główna postać, zdaje się
na siłę wciskać mi do głowy pewne fakty. Wiem, że miało to na celu wytworzenie
lepszego kontaktu z czytelnikiem i przyznaję, że pomysł jest naprawdę ciekawy i
oryginalny, tylko na przykład w moim wypadku zwyczajnie się nie sprawdza.
Szczególnie odtrąca mnie już początek drugiego rozdziału:
Łatwiej zobaczyć, niż
opisać,
co się z nią działo. Na szczęście stoisz obok, więc nie musiałam się wysilać.
Kurczę, bo brzmi to troszkę tak: "nie wiedziałam, jak to
opisać – czytelniku, radź sobie sam". A w zaznaczonym miejscu przecinek.
Kilka kropel jej krwi pociekło na drewnianą Kość. Tą rozświetlił blask czterech kolorów.
Tę.
Czyta mi się całkiem przyjemnie, ale mam nieodparte wrażenie,
że momentami pomijasz opis pewnych wydarzeń, bo strasznie chcesz przeskoczyć do
następnych. Oczywiście możesz powiedzieć, że to Twój cyrk i Twoje małpy, ale
jakoś tak nieporadnie to wygląda. Mówię na przykład o sytuacji z Kością, na
którą upuszczono kilka kropel krwi Izzy, gdzie całość podsumowujesz: "Sam
wiesz czemu". Owszem, czytelnik wie, dlaczego. Czytelnik, jeśli nie jest
głupi (a zakładamy, że nie jest), domyśla się wielu faktów. Ale to nie znaczy,
że wiele rzeczy z tych wielu należy pomijać.
- Ja, państwu?
W zaznaczonym miejscu powinien znaleźć się przecinek.
Tuż przed zemdleniem, poczułam się słabo
Bez przecinka.
Wysunęła bojowniczo podbródek, gotowa do ofensywy, gdyby spróbował jakoś się sprzeciwić. Westchnął tylko, podszedł do półki nad kominkiem i podniósł z niej Sztylet Wiążący oraz Zwierciadło Myśli.
Ale, że kto? Ten podbródek westchnął i podszedł do półki?
Zauważając, że nie może liczyć na pomoc w tym Izzy, oznajmił:
??? *próbuje odgadnąć sens zdania*
Czy chodziło może o coś w stylu: "Zauważając, że nie
może liczyć przy tym na pomoc Izzy, oznajmił:" ?
Poczułam, jak uścisk Izzy zacisnął się mocniej.
Uścisk nie może "zaciskać się" mocniej. Może być
silniejszy itp., mocniej może zaciskać się dłoń.
Powoli docieram do piątego rozdziału i martwi mnie odrobinę
fakt, że nie bardzo umiem wyobrazić sobie Twoich bohaterów. Jakkolwiek
opowiadanie czyta mi się przyjemnie, patrząc oczami Clary… no dobra, moimi, ale
będąc prowadzona przez Clary, nie bardzo wizualizuję sobie bohaterów. Głównie dlatego,
że w większej części skupiasz się na siostrach; oczywiście rozumiem, że to
główne postaci, przez co poświęcasz im więcej uwagi, ale przez to zapominasz o
reszcie. Jeśli już o pierwszoplanowych mowa: owszem, wspominasz, że Izzy była
strachliwa, jej siostra lekkomyślna, a także, iż długo uważała się za mniej
kochaną, ale na tym kończy się budowa charakteru postaci.
Mam też pewne zastrzeżenia co do opisów otoczenia. Jasne,
wspominałaś, że Panteon podobny jest do tych, które znamy, ale… kurczę, czuję
jakiś taki niedosyt przez to, że wspomniałaś ledwie o pomniku Matki Natury
wewnątrz. W związku z tym moja wyobraźnia zaszalała i wyobraziłam sobie strop
bez ścian. Mogłabyś wnętrzu poświęcić odrobinę więcej czasu i uwagi.
W rozdziale piątym na końcu pierwszego akapitu zjadłaś
kropkę.
Moja babcia wskazała głową babcię zmarłej, obejmując Izzy ramieniem.
Zdarza Ci się trochę powtórzeń tego typu, jak i również
powtarzania imion bohaterów.
Wszyscy dobrze wiemy, do czego zdolny jest Żywiołak
Przecinek w zaznaczonym miejscu.
Naprawdę intensywnie rozmyślałam o uderzeniu Izzy krzesłem (to znaczy o tej sytuacji! Sama nie chciałam jej bić).
Kurczę, jakaś dziewczyna spłonęła, ludzie sobie pokrzyczeli i nagle, *trzask*,
winowajczyni dostaje meblem w głowę. Trochę dziwnym wydaje mi się fakt, że nikt
nie postąpił tak wcześniej, gdy Izzy żywcem paliła niewinną dziewczynę.
Co do samego procesu palenia, bo troszkę go nie rozumiem:
wiesz, jaki zapach ma palone ciało? Ubrania, mięśnie, kości, włosy? Nie, nie
wiesz. Ja właściwie też nie, ale wiem, że odór jest na tyle intensywny, że co
wrażliwsi zareagowaliby mimowolnym odruchem wymiotnym. Tymczasem w Twoim
tekście reakcja zgromadzonych pod sceną może sugerować co najwyżej, że ktoś w
tłumie puścił bąka.
Zanim ruszyłam, zauważyłam, jak do Almy zwróciło się kilka osób, a ona im przytakiwała.
W zaznaczonym miejscu przecinek.
Później odpowiedz mi na kilka pytania
Kilka pytań.
Jeśli panują nad żywiołem, spędzają wśród Elemnian kolejne dwa lata, podczas których doskonalą umiejętności panowania nad swoją potęgę.
Nad swoją potęgą.
Trochę nie ogarniam, dlaczego Czas pytał Clary o zdanie w
sprawie cofnięcia czasu, skoro przeszłość wydaje się zmieniać jedynie Declan.
Pytanie dziewczyny o to, co o tym sądzi uważam za tyle nie na miejscu, że
wydawało się, iż to ona miała zmienić bieg wydarzeń, a tu taki klops. Już
całkowicie pominę to, że jak mogłaby nie chcieć cofnięcia czasu, skoro mogłaby
uratować czyjeś istnienie i swoją sprawność fizyczną? Całe dywagacje Czasu na ten
temat są w tym momencie, moim zdaniem, bezzasadne.
W konstrukcji „chyba że”, „mimo że” itp., nie używamy
przecinków.
czego ktokolwiek normalny, by nie zobaczył.
Bez przecinka.
Wielokropek ma zawsze trzy, nigdy dwie, cztery lub więcej
kropek. Nawet jeśli ktoś się jąka.
Mam też pewne uwagi co do samej Izzy, kiedy piszesz o jej
niezdecydowaniu na „wycieczkę” z Czasem. „Może bym pojechała. Sama nie wiem.” —
mówi. Generalnie chodzi o bardzo ważne sprawy, a ona zastanawia się nad tym
tak, jakby chodziło o kolor cukierka. Żółte lubi, ale czerwone są ładniejsze.
Kurczę, może to tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że w tak ważnej
sprawie, niezdecydowanie, jasne, istnieć powinno, ale nie na zasadzie wyboru
słodyczy. Wydaje mi się, że teraz, kiedy ważą się losy jej dalszego życia, bo
to przecież być albo nie być Matką Naturą (kij z tym, że już dawno podjęto
decyzję za nią). Mogła się bać nieznanego i przez to być niezdecydowana. Mogła
nie być pewna, czy da sobie radę, mogła… no nie wiem, mieć na myśli milion
innych rzeczy związanych z obawami o swoją przyszłość.
Ponadto wspominasz, że Czas miałby dać Izzy/Matce Naturze
cztery klepsydry. Wiemy też, że na pewno Izzy zdecyduje się poświęcić kogoś dla
Nathaniela. Tylko jest jeden problem, bo nie wiem, czy dobrze zrozumiałam:
jedna klepsydra przeznaczona ma być dla Izzy, druga dla Nathaniela, załóżmy, że
Clary zostanie poświęcona, zostają dwie klepsydry, a, nie licząc Clary, w
kolejce są jeszcze trzy osoby. Rodzice i babcia. ICOTERAS? No, chyba że głupia
jestem (to możliwe) i Izzy dostanie nieśmiertelność bez konieczności obracania
klepsydry. Niby Czas zauważa, że jako Matka Natura Izzy powinna być
nieśmiertelna, ale czy wcześniej nie było powiedziane, że ta znalazła sposób na
to, by stać się śmiertelną…?
Idźmy dalej: Czas. Kiedy pojawia się w szpitalu przy niepełnosprawnej
Clary, wydaje się całkiem miłym gościem, a wręcz wielkodusznym, skoro decyduje
się na tak poważny krok jak cofnięcie czasu dla zupełnie obcej mu dziewczyny.
Później trochę pogubiłam się w kreacji tego bohatera, bo wyraźnie zaznaczyłaś,
że nie zależy mu nawet na własnych dzieciach, na których gotów był
eksperymentować i które gotów jest poświęcić ze względu na Izzy. Nagle z miłego
gościa zamienia się w wiecznie poirytowanego faceta i tak dalej.
Wbił we mnie tęczówki, w które zaklęto ocean.
Patrzy się oczami, ogólnie
za widzenie odpowiadają źrenice. Wbić
w kogoś można wzrok, albo można na
kogoś spojrzeć.
Clary jako narrator mówi, że zawsze zastanawiało ją, dlaczego
córka Czasu ciągle przeplatała elemski językiem francuskim. Zawsze? Przecież
dopiero co się poznali. I właśnie: wstawki z francuskiego. Są, tylko że… nie
znam francuskiego? Niby znaczenie można wyłowić z kontekstu, ale nie zawsze. Co
więcej: czasami robisz przypisy, dlaczego więc nie w tym przypadku…?
Co do przegryzania wargi – cóż. Musiało boleć, tak wargę
przegryźć… Wargę można przygryźć.
Podskoczył i upad
Upadł
Od nadmiaru wrażeń odniosłam wrażenie
Nie wiem, czy to celowe powtórzenie, ale brzmi bardzo
niezręcznie.
Dalej wypowiada się Czas:
Z drugiej, gdybyś tego nie zrobiła, Izzy jako jedyna by umarła – Aislinn i Czas nie utonęliby dzięki działaniu Klepsydr Życia, my dzięki nieśmiertelności, którą możemy obejść tylko w jeden sposób
Skoro są to słowa Czasu, to chyba mówił o swoich dzieciach,
czyli o Aislinn i Gavinie…?
Serum prawdy na szczęście również: jutro nie będziesz pamiętać niczego od momentu połknięcia do rozkładu czekolady.
Serum prawdy na szczęście również co? Działa tak, że Clary jutro nie będzie niczego pamiętać?
Rozdział czternasty
Nawet podczas śniadań się z im nie kryła
Nim.
Podeszłam bliżej akwarium, uważnie obserwują jak moja ręka
Obserwując
Trzepnij ode mnie swoją betę w głowę i to tak porządnie, żeby
następnym razem wyłapała literówki i żeby wreszcie skłoniła Cię do używania
pauz i półpauz w dialogach.
wypełniając jej wnętrze powietrzem, żebyśmy, schodząc tam, mieli, czym oddychać,
Przecinki. Czerwone to brakujące, a pomarańczowy jest
nadprogramowy.]
który nawiasem już się nie błyszczał
Bez „się”.
Gdy jej moc ograniczała się do kontrolowania jednego żywiołu, radziła sobie z nim znacznie sprawniej, chociaż wciąż nie potrafiła skupić się na tyle, aby wykorzystać całe pokłady swojej siły.
Zbędne, wiemy o czyją siłę chodzi.
ale mi nie było wcale do śmiech
Śmiechu.
zobaczeniu tamtego miejsce,
Miejsca.
Rozdział piętnasty:
otworzyłam oczu, już leżąc.
Oczy.
pomyliłam je z ogorzałą twarz.
Twarzą.
Nie licząc filmów, odkąd skończyłam siedem lat, nie słyszałam języka angielskiego poza szkołą.
Przecinek w zaznaczonym miejscu, bo zdanie oddzielone
przecinkami jest wtrąceniem.
Ja i moje przyjaciel
Mój.
Z tego, co zrozumiałam, wasz przewodnik ma mniejsze szanse
Przecinek w zaznaczonym miejscu.
którą byś zobaczyłaś
Byś zobaczyła.
Zaczęły gryźć mnie wyrzuty sumienie
Sumienia.
skarżył się, że na nie słyszy,
Skoro się skarżył, to chyba na to, że na nie nie słyszy.
Kolejnych zdania
Albo „kolejnych zdań”, albo „kolejne zdania”.
Poza tym, zbijając twojego pionka, odejmuję ci rok życia, gdy ty zbijesz mojego, przedłużasz je sobie o rok.
Przecinek w zaznaczonym miejscu.
Chroń wierze
Ekhm. Wieże.
przesunął moją królową, zastawiają drogę
Zastawiając.
Widzę, że beta gdzieś Ci uciekła, złap ją lub znajdź inną.
Lub, co lepsze: przejrzyj raz jeszcze dany rozdział przed publikacją, bo
literówek masz od groma. Gdzieś po drodze załapują się jakieś niepostawione
przecinki. Chociaż nadal uważam, że powinnaś porządnie trzasnąć swoją
poprzednią betę za przecinki w „chyba że” i brak zwrócenia uwagi na dywizy.
Wcześniej przyjrzałam się temu, w jaki sposób kreujesz Czas.
Na początku wydawał się całkiem miły i zapewne miał w tym jakiś cel. Ale
ostatecznie czuję, że akurat ta postać od początku z założenia miała być inna,
a później stwierdziłaś, że jednak ją zmienisz (to czyste spekulacje, odczucia
itp.). Wydaje mi się, że od samego początku powinnaś wykreować Czas w taki
sposób, by wyraźnie było widać, że, jak to ujęłaś, „wszystkimi gardzi”. Owszem,
często wypomina komuś niewiedzę, ale to można podpiąć pod fakt posiadania przez
niego takiej osobowości. W końcu Ojciec Ojców żyje już tak długo, że może
irytować go sam fakt czyichś braków, w końcu to, co dla innych nie zawsze jest
zrozumiałe, dla niego może być oczywiste, bo miał niemal całą wieczność na
zgłębianie tajemnic świata.
Dlatego tak bardzo dziwi mnie to, o czym wspomniałam wyżej.
Clary w rozmowie z Karłem mówi, jak to Czas każdym gardzi. Kurczę, skąd ona
wysnuła takie wnioski? Fakt, najwyraźniej irytowała go Izzy i jej sposób bycia,
ale jakoś nie zauważyłam, żeby specjalnie często negatywnie odnosił się do
innych. Pewnie – był poirytowany, gdy gościł u Elemnian i nie bardzo pasował mu
fakt opóźniania podróży przez niezdecydowanie jego być-może-siostry. Ale to
absolutnie nie jest wyznacznikiem pogardzania.
Ponadto mam wrażenie, że za bardzo skupiasz się na Clary.
Oczywiście to ona jest tu narratorem i to jej oczami widzimy świat, ale wydaje
mi się, że przez to w pewien sposób resztę bohaterów traktujesz nieco po
macoszemu (to znaczy ja to tak odczuwam). Właściwie dopiero z komentarzy
dowiedziałam się, że Izzy jest starsza od Clary od rok. Nie wiem, może gdzieś
mi to umknęło. Jeśli tak, to możesz mnie wybatożyć rzepą. Ponadto o domniemanej
Matce Naturze wiemy jedynie tyle, że jest niezdecydowana i to wokół niej kręcił
się cały świat i uwaga wszystkich. Kurczę, w opowiadaniu odniosłam wrażenie, że
przez „cały świat” masz na myśli babcię sióstr. Dopiero później, jeden jedyny
raz, wszystko obraca się wokół Izzy ze względu na możebność bycia Matką Matek.
A i to wyłącznie dlatego, że to kluczowy element fabuły.
Siostra Clary nie ukradła mojej uwagi tak bardzo, jak
piszesz, że powinna. Czas momentami mnie irytował, ale ostatecznie doszłam do
wniosku, że tę postać da się lubić, bo wreszcie przestał mieć wahania nastrojów.
Masz ciekawy pomysł na
swoje opowiadanie, nie ma trulofów, łączenia jaźni, literówki zdarzają się
każdemu – mimo to fajnie byłoby, gdybyś poświęciła im chwilkę lub pomęczyła
nimi jakąś betę. Tak.
Co do świata ogólnie –
nie wiem, trudno mi zobrazować sobie wyspę Elemnian. Niby wszyscy znają ten
„nasz świat”, ale z drugiej strony przez wiele lat są, że tak się wyrażę,
uwięzieni, otoczeni przez wielką wodę i jedynym kontaktem ze światem
zewnętrznym jest „wymiana” dzieci raz na kwartał (jest tam na przykład
Internet, skoro tyle wiedzą o muzykach „z zewnątrz” itp.?).
Wspomniałaś, że
Elemnianie są samowystarczalni, a jednak żyją w zgodzie z naturą. Mówiłaś, że
mają elektrownie i tyle – pokaż coś więcej. A skoro mają te nieszczęsne
elektrownie – czy to takie do końca życie w harmonii z Matką Matek?
W jaki sposób Twoi
bohaterowie radzą sobie z pomocą żywiołów, z których „ludzkich wynalazków” nie
muszą dzięki temu korzystać (bo zakładam, że skoro mogą w jakiś sposób „ustawić
sobie” naturę, część prac ich omija), a bez jakich się nie obejdą?
Wspomnij coś o edukacji. Czy w czasie pobytu na wyspie uczą się jedynie władania nad żywiołami? A może nadal kontynuują naukę jak zwykli, „niemagiczni” ludzie?
Wspomnij coś o edukacji. Czy w czasie pobytu na wyspie uczą się jedynie władania nad żywiołami? A może nadal kontynuują naukę jak zwykli, „niemagiczni” ludzie?
Opowiedz o ich świecie
nieco więcej, akcja na moment może zwolnić lub rozdział może być dłuższy, kiedy
będziesz wprowadzać czytelników do „Twojego świata”, nie zbywaj ich
stwierdzeniami typu: „tu jest inaczej” – to nie wystarcza.
Cztery.
Hej, nie wiem gdzie odpowiedzieć Leleth i Gayaruthiel, więc mam nadzieję, że tutaj może być ._.
OdpowiedzUsuńKiciputek oceniający moje komiksy to marzenie/zaszczyt/błogosławieństwo ;___; *fangirl mode on* ale w porównaniu do jej komiksów to one są takim dnem, że aż mi wstyd, ale z drugiej strony przydałaby mi się fachowa opinia co zmienić, bo na razie jedyną jaką dostałam to ''ujdzie.'' :< Więc byłabym bardzo wdzięczna, ale jakieś większe mieszanie z błotem to może na privie XD'''
W ogóle to dziękuję, że podejmujecie się czytania tych głupot :3