środa, 2 kwietnia 2014

0061. dziennikducha.blogspot.com

Przedwieczna: Nefariel
Miejscówka przyzywającej: dziennikducha.blogspot.com


Witaj, Haosko!

Nie zaczynaj teraz czytania oceny. Najpierw wróć na swojego bloga i WYŁĄCZ AUTOMATYCZNĄ PLAYLISTĘ. Na pewno da się zmienić ustawienia tak, by czytelnik sam mógł ją sobie włączyć.

Z uwag technicznych: proponuję zastąpienie archiwum spisem treści, ciężko jest się przez nie przekopywać.

Zakładka „wprowadzenie”
„Teraz będzie musiała stoczyć walkę z nadchodzącym złem, aczkolwiek ważniejsze okaże się to by pozostać przy zdrowym rozsądku.”
Pozostaje się przy zdrowych zmysłach. Rozsądek się zachowuje.
„Czy Anioły to naprawdę miłosierne stworzenia, które miłują ludzi tak jak ich stworzyciel?”
Hehe, nie. Oczywiście, że nie. Gdyby było inaczej, to pytanie w ogóle by nie padło, prawda?

Zakładka „Haoska”
„Nazywam się dla was Haoska”
Coś tu jest nie tak z frazeologią.

„Mogłam oczywiście pisać o wampirach, ale szczerze mówiąc blogspot pęka w szwach i sama jestem znudzona żywymi zombie.”
Albo zombie, albo żywymi trupami. W tym wypadku to drugie – wampiry i zombie to zupełnie różne stworzenia. I od czego blogspot pęka w szwach?

Zakładka „opinie” na początku wzbudziła moje wątpliwości, ale w końcu uznałam, że to dobry pomysł – w końcu na blogach ciężko o konstruktywną krytykę, a utworzenie  specjalnej zakładki to dość jasny znak, że jesteś na nią gotowa.

„paint'a”
Painta. Nie stawia się apostrofów po głoskach, które nie zanikają.
„Wiem, że nie potrafię rysować, ale każdy może wrzucać na swoje blogi co chce, prawda? Prawda xD”
No jasne, że może. Tylko musi liczyć się z krytyką. Na rysowaniu się nie znam, ale nie muszę, żeby widzieć, jak paskudny jest Twój obrazek.  A zdanie kończy się kropką, nie emotką.

Skoro zakładki mamy już za sobą, przejdźmy do treści opowiadania.
O, we wstępnej notce rzuciło mi się w oczy…
„Piszę dla przyjemności, nie ukończyłam żadnych wyższych studiów itp związanych z pisaniem.”
No i? Powtarzasz to już drugi raz, tylko co w związku z tym? Większość ludzi publikujących opowiadania w Internecie to amatorzy.

"24.04.2013 - Narodziny"
„Marzeniem każdego wierzącego człowieka jest odnalezienie pozagrobowego szczęścia. W przypadku Pati było inaczej, ona wręcz nie wierzyła w to, że życie kiedyś się skończy.”
To w końcu każdego czy jednak nie? A może Pati była niewierząca? Tylko w takim razie skąd zestawienie jej z wierzącymi?

„Była młoda, zakręcona i wiecznie zajęta imprezowaniem. Jak to studentka z dobrego domu, która nigdy nie narzekała na jakiekolwiek braki. Życie było jak z bajki, a zrezygnować z niego nie zamierzała nigdy.”
„Dobry dom” nie oznacza bogactwa.  Poza tym zaraz, nigdy nie zamierzała z tego rezygnować? Chciała do końca życia doić biednych staruszków z kasy?

„Szkoda tylko, że nie zdawała sobie sprawy z tego, że psychopaci, ani śmierć nie potrzebują powodów by zabrać czyjeś życie.”
Noo, śmierć raczej potrzebuje powodów. Na przykład noża wbitego przez psychopatę.

„Pewnej nocy po imprezie na której trochę się spiła wracała do domu, samiusieńka. Naiwna nie zdawała sobie sprawy z tego, że ktoś może to wykorzystać. Droga do domu prowadziła przez ciemne uliczki, wąskie, głuche, zimne i przerażające.”
Nie wierzę. Musiałaby być naprawdę bardzo pijana, żeby zapomnieć o tych wszystkich „safety tips for ladies”. Nie mogła poprosić koleżanki o podwiezienie albo odprowadzenie? Poczekać na nocny? Wezwać taksówki? Iść naokoło?  Zabrać ze sobą pałki teleskopowej?  Nie pić, skoro mózg jej się po tym wyłącza? Znaczy… oczywiście, nie jej wina, że w tej uliczce akurat czyhał psychopata, ale wydaje mi się to dosyć mało prawdopodobne psychologicznie.

„Amok alkoholowy jednak nie pozwalał jej zauważać czyhającego niebezpieczeństwa,”
Uwierz mi – gdyby wpadła w amok, to jeden przeciwnik nie miałby do niej startu. Zwłaszcza że miała szpilki, prawdopodobnie najskuteczniejsze przy samoobronie obuwie (poza wojskowym i wojskowopodobnym).

„które czaiło się tuż za wielkim zielonym śmietnikiem, który odbijał od swojej metalowej pokrywy jedynie mały blask lampy, która niby wisząc na ścianie bloku miała oświetlać wąską uliczkę.”
Które, który, która.

„Mężczyzna ubrany w czarny płaszcz jak i zarówno buty, a także spodnie”
To miłe, że informujesz nas, że mężczyzna miał na sobie spodnie. Tip:  „w czarnym płaszczu” albo „ubrany na czarno”.

„Doskonale musiał wiedzieć, którędy ciemnowłosa dziewczyna wraca każdego dnia do domu.”
Już wcześniej pisałaś, że miała ciemne włosy, po co to powtarzasz?

„Czekał chwilę, aż Pati podejdzie wystarczająco blisko, aby wyciągnąć srebrny sztylet i jednym szybkim ciosem dźgnąć w pierś.”
Z tego zdania wynika, że to Pati była osobą dźgającą.

„Czuła jak jego silne ręce owijają jej ciało niczym splecione, grube sznury.”
O, czyli tym napastnikiem był Luffy albo jakiś inny człowiek-guma. Ciężko owinąć coś ręką, serio.

„następnie wzniosła wzrok wyżej by dostrzec ten wredny blady uśmiech.”
Konstrukcje ze zbędnym „ten” dostają +1000 do pretensjonalności. I nie, morderca nie ma „wrednego uśmiechu”.  „Wredny” nie jest antonimem „fajnego”, czyli uniwersalnym określeniem na wszystkie negatywne zjawiska.

„zaczęła szybko wstawać otrzepując swoje obcisłe spodnie z brudu. Gdy tylko skończyła”
Ta konstrukcja zdania wskazuje na to, że wstawanie zajęło jej jednak pewien czas. A nie mogło, bo wstawała „szybko”. Plus: to chyba jasne, że otrzepywała swoje spodnie, a nie cudze…

„- To jakiś nonsens.- mruknęła pod nosem, a jej wymalowana twarz ukazywała zmieszanie.- To był sen, prawda? To dalej trwa... Ej koleś! Krzyknęła próbując zwrócić na siebie uwagę jednakże została zignorowana. Nie lubiła kiedy nie zwracano na nią uwagi, a więc podeszła do mężczyzny i gdy chciała go chwycić za ramie, nagle przeniknęła jego ciało. Wystraszona odskoczyła w tył piszcząc jak mała dziewczynka.”
Ona. Jest. Pierwotniakiem. Nie, serio, dawno nie czytałam opowiadania o tak tępej bohaterce. Czy naprawdę jakakolwiek istota obdarzona chociażby szczątkowym instynktem samozachowawczym zaczęłaby szturchać podejrzanego typka w ciemnej uliczce, zamiast uciec albo wyjąć gaz pieprzowy i zacząć się wycofywać? Zrozumiałabym nawet, gdyby stała jak kołek, sparaliżowana ze strachu. Ale szturchać go? Zaczepiać? I do tego STUDENTKA „piszczy jak mała dziewczynka”? Albo laska jest upośledzona w stopniu przynajmniej umiarkowanym, albo prawdopodobieństwo psychologiczne umarło po raz kolejny, stając się czymś w rodzaju skondensowanego (khem, khem) ducha.

„Zakryła ręką usta chcąc się opanować, a jednocześnie dłoń zaczęła drżeć. Uświadomiła sobie, że coś jest nie tak.”
Ta dłoń sobie uświadomiła? Poza tym pierwsze zdanie jest strasznie nieporadne, niepotrzebnie przedłużone. Wystarczyłoby „zakryła usta drżącą ręką/dłonią”.

„usłyszała głos tajemniczego zabójcy, który zostawił leżące ciało i zrobił coś tak obrzydliwego, że Pati zasłoniła oczy. Blondyn widocznie lubił smakować czyjejś krwi skoro oblizał swój sztylet, który przecież tkwił nie tak dawno w ciele ofiary.”
„Szokującego” prędzej. Może to kwestia mojego uodpornienia, ale picie ludzkiej krwi nie wydaje mi się jakoś szczególnie obrzydliwe (mówię tu o obrzydzeniu organicznym, oczywiście, nie moralnym).  A Twoim odbiorcą docelowym są raczej czytelnicy obeznani z makabrą, prawda?
Styl: „nie tak dawno” brzmi raczej jak „parę dni temu” niż „przed kilkoma minutami”. I nie określa się ludzi od koloru włosów. Serio myślisz o typku jako o „blondynie”, a nie „mordercy” czy „psychopacie”?

„Dostrzegając zakrwawioną samą siebie znów pisnęła tym razem odsuwając się pod mur gdzie stał zielony kosz.
- Ty psychopato! Zabiłeś mnie!- wrzasnęła, a jej oczy tym razem okazywały ogromny gniew.- Zabiłeś, a teraz zostawisz moje ciało na pastwę dzikich psów i kotów?! Dokąd to się wybierasz?! Wracaj tu i natychmiast mnie wskrześ!!!”
Ona to wykrzyczała do zielonego kosza, jak rozumiem? A w mieście nie ma dzikich psów. Bezpański burek raczej nie nadgryzie ludzkiego ciała, a hordy zdziczałych kundli są tak niebezpieczne, że zapobiega się ich powstawaniu i występują raczej na obrzeżach wsi i półdzikich terenach podmiejskich, takich jak np. warszawskie Siekierki.  Kot też raczej by człowieka nie ruszył, zwłaszcza jeśli może upolować sobie gołębia albo dostać karmę od sympatycznej staruszki. Jeśli jakieś zwierzęta miałyby napocząć jej ciało, to najprędzej szczury, ale to też mało prawdopodobne – jeśli morderca nie ukrył zwłok, zostałyby szybko znalezione.

„Nie trudno było ją zrozumieć, w końcu każdy chyba chciałby zabić swojego oprawce, prawda?”
Nie, nieprawda. Istnieje udokumentowany zapis przypadku, kiedy rosyjski generał zaproponował niemieckim kobietom natychmiastowe rozstrzelanie żołnierzy, którzy je zgwałcili. Niemki odmówiły, nie chcąc przyczyniać się do jeszcze większego rozlewu krwi. Więc jakkolwiek rzeczywiście nietrudno (tak, to się pisze łącznie) zrozumieć chęć zemsty, tak zdecydowanie nie każdy na jej miejscu postąpiłby tak samo. Zwłaszcza że ciężko nazwać tu zabójcę „oprawcą” – nie torturował jej i nie gnębił, zabił ją bez zadawania zbędnego cierpienia.

„Ale obleśnie...- stwierdziła rozglądając się dookoła.”
„Obleśnie” to nie do końca to samo, co „obskurnie”.

„W dachu była dziura po lampce więc panował tutaj teraz mrok, a po ścianach paradowały robale, głównie prusaki.”
Jeśli w windzie nie było oświetlenia, to nie zobaczyłaby tych prusaków. Poza tym sorry, jeśli gdzieś zalęgnie się robactwo, to nie wędruje sobie radośnie po całym budynku i nie wozi się windą, tylko gnieździ się tam, gdzie ma żarcie. A dach widziany od spodu ma swoją specjalną nazwę. Jest nią „sufit”.

„Nie była przyzwyczajona do takich miejsc, a robaków się brzydziła i bała.”
Tylko brzydziła, proszę. Lęk przed niejadowitym zwierzątkiem wielkości paznokcia świadczy albo o fobii, albo o głupocie.
(Żeby nie było: wszelkiego rodzaju gwałtowne reakcje w rodzaju podniesienia wrzasku na widok karalucha w misce z żarciem podciągam pod obrzydzenie).

„Facet wyszedł, a więc ona za nim, zastanawiała się po drodze nad tym ile ofiar ma już na koncie ten blondasek.”
Morderczy „blondasek”. Litości. Kto to był, powiedz? Bo moimi typami są Deidara z „Naruto” oraz męska wersja Loretty, która woli imię Lottie.

„Pomyślała, że chyba trafiła do jakiejś sekty, która zajmuje się okultyzmem i co jakiś czas składa ofiary z młodych dziewic bo mimo, że Pati miała już 22 lata i często imprezowała to uważała, że pierwszy raz powinien być po ślubie. Nie chwaliła się tym jednak i pozwalała, aby zazdrosne dziewczyny mówiły na nią "dupodajka".”
Po pierwsze – złożenie w ofierze dziewicy polega na czymś innym niż na wbiciu jej w klatę sztyletu w ciemnej uliczce. Po drugie – skąd mieliby wiedzieć, że jest dziewicą, skoro wszystkie czynniki zewnętrzne (częste alkoholowe imprezy, plotki) wskazywały na to, że zdarza jej się uprawiać przygodni seks?
Poza tym sorry – studia to nie gimbaza, na studiach ludzie są zazwyczaj na tyle dojrzali, żeby nie uważać kobiet lubiących seks za „dupodajki”. Chyba że przypadkiem trafiła na gromadę zacietrzewionych prawicowców.

„- Co to ma znaczyć?! Ja przecież jestem duchem!- słyszała jak walenie w drzwi wywołuje odgłos, aż jedna z sąsiadek wyszła ze swojego mieszkania wielce oburzona by sprawdzić kto śmie jej spokój zakłócać.- No co jest?!”
A w tym momencie nasza bohaterka zachowuje się jak rozwydrzony gówniarz, lat najwyżej osiem. Nie, dobra, przesadziłam. Pięć. Ośmiolatek zachowujący się w ten sposób musiałby albo być totalnie niewychowany, albo mieć zaniedbane, nieleczone ADHD. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że zupełnie nie przeszkadzało jej zakłócanie spokoju innym mieszkańcom bloku! Jedyne, czym można by to od biedy tłumaczyć, to szok pourazowy - ale wypadałoby zaznaczyć, że takie zachowanie nie jest naturalne.

„- To jakaś kpina.- skrzyżowała dłonie w niezadowoleniu”
Dłonie, jesteś pewna?

„Doskonale wiedziała, że chłopak wie, że za nim chodzi”
Skąd?

„Tomek zapalił reflektory, które oświetliły całe pomieszczenie na zielono.”
Tomek? A kto zacz?

„Na środku stał stół gdzie mieściło się pełno świeczników, a na podłodze dostrzegła farbę. Kiedy rozejrzała się dokładniej ujrzała wielki znak jakby pentagram. Koło, a w niego wpisana Gwiazda Dawida.”
Gwiazda Dawida to nie „jakby pentagram”, te symbole różnią się od siebie zasadniczo (ilością ramion gwiazdy). Nie wiem, czy Gwiazda Dawida jest używana w tego typu rytuałach, ale jeśli uznasz, że w Twoim opowiadaniu tak będzie, proponuję używanie bardziej neutralnego określenia „heksagram”. Żydzi nie składają ofiar z dziewic i rzadko bywają typowo ładnymi blondynami.

Jedziemy dalej!

„Towarzysz”
Ostrzegam, że ta część ocenki będzie wyjątkowo obfita w gifki i obrazki.

„Niby przerażająca istota, a zachowuje się czasami jak dziecko chociaż wygląda jak facet przed trzydziestką.”
Drobna podpowiedź: jeśli facet przed trzydziestką jest ładny, to… raczej nie wygląda jak facet przed trzydziestką.

„w końcu to on dał mi jakiś cel pośmiertny”
A to mi się podoba! Za życia można mieć cele życiowe, a po śmierci…

„Przedmiot miał grubą, skórzaną i widocznie zniszczoną okresem czasu okładkę w kolorze wina, a także był niesamowicie gruby.”
Nie „przedmiot”, takie ogólne zamienniki są strasznie niezgrabne. Wolumin, tomiszcze, księga… albo cokolwiek ze słownika synonimów. No i jaki to jest kolor wina? Rozumiem, że mogło Ci chodzić o czerwone, ale naturalna skóra jest w kolorze tego słomkowego, więc opis wypada dosyć niejasno.

„- Chwila... to ty przez cały ten czas mnie ignorowałeś? Tak bezczelnie?!- wrzasnęła wściekła, aż policzki zaszły czerwienią.- Dlaczego? Psychopata, a do tego stuknięty.”
O nie, moja droga. „Bezczelnie” to ty łupałaś pięściami w jego drzwi. I nie przypuszczam, żeby po tym, jak wbił jej sztylet w klatę, ignorowanie kogokolwiek dodawało mu jakieś punkty do bycia stukniętym.

„- Po co ci ten demon?- spytała”
I to jest twój problem? Facet chce cię wykorzystać do przyzwania demona, a ciebie nie obchodzą ewentualne konsekwencje dla ciebie? Metody? Zagrożenia? Tylko cel? Naprawdę?

„Mogłaby strzelać, że to łacina, ale chodziła na ten język w liceum i żadnego słowa nie potrafiła przetłumaczyć.”
Myślę, że gdyby uczyłaby się jakiegoś języka, to umiałaby go rozpoznać. Nawet nie rozumiejąc.

„W końcu Demon pojawił się w całej swojej krasie, dumny, wyprostowany o silnej budowie i dominującym charakterze.
Czuło się od niego władczość i ogromną siłę. Był mężczyzną o kruczoczarnych włosach, które były tak długie, że sięgały mu do krzyża rozpuszczone i zadbane,
chociaż nieco roztrzepane. Cerę miał lekko szarawą, a oczy intensywnie zielone chociaż ludzie wyobrażali sobie demony o krwistych tęczówkach, albo tak czarnych, że aż nie widać było źrenic. Ten także i nie miał żadnego ogona, ani rogów, a jedynie lekko zaostrzone paznokcie, które na pewno były ostre jak brzytwa i lekko wydłużone kły. Mógłby przypominać wampira jednakże był istotą o wiele potężną i nie wyssaną z palca.
Stał tu realny, namacalny, niebezpieczny i niesamowicie przystojny.”
A teraz zaczynamy rozbierać opis pana Demona na czynniki pierwsze. Ziu!
Po pierwsze – „dominujący charakter” nie jest czymś, co widać na pierwszy rzut oka. Następne zdanie jest okej, chociaż słowo „władczość” też trochę zgrzyta.
Po drugie – kto normalny przygląda się paznokciom przeraźliwie niebezpiecznej istoty? To byłoby okej, gdybyś np. zaznaczyła, że Pati spojrzała na jego ręce, żeby sprawdzić, czy nie ma szponów. I średnio wyobrażam sobie „lekko zaostrzone” (ale jednak ostre jak brzytwa, coś tu się wyklucza) paznokcie. Tyle bólu przy drapaniu się po gębie. Tyle bólu przy myciu sobie klejnotów. Ała.
Po trzecie – skąd ona wie, jak wygląda wampir i dlaczego zakłada, że takowe nie istnieją? Wykluczam wizerunki poznane za życia, bo ani ludowy, ani popkulturowy wampir nie jest szarym typiarzem z żarówiaście zielonymi oczami i żyletkami zamiast paznokci.
Po czwarte – przystojne demony są takie, jak by Ci to wyjaśnić…

No właśnie. Oczywiście jestem w stanie kupić sytuację, w której demon upodabnia się do przystojnego człowieka, żeby ułatwić sobie wodzenie na pokuszenie albo realizowanie innych demonicznych celów. Ale wtedy powinnaś była napisać to nieco inaczej – to uroda powinna się rzucać w oczy jako pierwsza. Albo pozorna zwyczajność, spod której przebija piekielny, nieludzki urok. Nie długość włosów czy kolor skóry.

„- Dziewczyno.- długowłosy zwrócił się do Pati”
Naprawdę długość włosów jest tu najważniejsza? Poza tym zbędna kropka.

„W tym momencie demon rzucił w jej kierunku sztylecik zapakowany w czarny mały pokrowiec. Ciemnowłosa nie zdążyła zareagować i przedmiot odbił się od jej obojczyków upadając na dół.”
Tyle zła w dwóch linijkach.
„Zapakowany w pokrowiec”? Wtedy chyba nie byłoby widać, że to sztylet? Sztylecik w czarnej pochwie, jeśli już. „Ciemnowłosa”? NIE. Oducz się tych wszystkich „ciemnowłosych” raz na zawsze!

No i od obu obojczyków na raz się odbił?

„- Ja...- nie wiedziała czy powinna to zrobić, ale ukucnęła i drżącą ręką pochwyciła przedmiot.- Skąd mam pewność, że mnie nie zabierzesz?
- Zaufaj mi.- odwrócił się do niej przodem gdyż ciągle był zwrócony profilem i uśmiechnął się w taki sposób iż odjęło jej ponownie mowę.- Będzie dobrze.
Może to było naiwne z jej strony, aby ufać demonowi, który przecież był bytem złym i w naturze miał oszukiwanie innych, ale lepiej zrobić to niżeli tkwić dłużej w tym miejscu.”
Eee, nie. Czy ona myśli łechtaczką, że wystarczy się do niej ślicznie uśmiechnąć, żeby zrobiła każdą głupotę? Nawiasem mówiąc – nie jestem pewna, czy istnieje zwrot budzący równie wielką nieufność, co „zaufaj mi”.

„Zmarszczyła lekko brwi i poczęła trzeć tak mocno, że farba zaczęła odchodzić, a z nią moc kręgu. Nie minęła chwila, a płomień zgasł, w pomieszczeniu nagle rozległ się okropny wrzask i odgłos rozrywania mięsa, łamania kości, a także rozpryskiwanej krwi. Wszystko stało się tak szybko, że nie zauważyła kiedy drzwi impetem otworzyły się jakby silny wiatr od środka na nie brnął. Tomka kawałki ciała były porozrzucane w tym momencie wszędzie, tak małe że nie wiadomo co było od czego.”

Wybacz mało treściwą reakcje, ale trochę mnie to osłabiło. No, nawet bardziej niż trochę. I ona tak tarła te brwi, aż farba zaczęła z nich odchodzić, i moc kręgu też, i tarła tak mocno, że aż Tomka rozerwało. Poza tym jak brzmi rozpryskiwana krew i jak brnie wiatr?

„Prawdziwa rzeź prawdziwego rzeźnika.”
Ahhh, fresh meat! „Rzeź kogoś” oznacza, że rzezi dopuszczono się na kimś, i raczej na kimś w liczbie mnogiej. Porównaj: rzeź niewiniątek, rzeź jakiegoś miasta.

„Korzystając z okazji wybiegła czym prędzej z kontenera na zewnątrz”
Z kontenera? Skąd winda w kontenerze?

„Czując jego rękę na swojej głowie Pati ścisnęło coś w klatce piersiowej.”
To zdanie jest niegramatyczne. Coś poczuło jego rękę na głowie (wiadomo, że nie poczuło na cudzej) i ścisnęło Pati?

„Policja jeśli go kiedykolwiek znajdzie będzie musiała przynieść mnóstwo mopów.”
Ten Element Komiczny nie jest zabawny.

„- Rajmund?- zamrugała parę razy i nagle parsknęła śmiechem.- Wybacz, ale to strasznie śmieszne imię. Spodziewałabym się Baltazara, Abaddona czy może samego Lucusia.”
Bo „Lucuś” jest imieniem mądrym, poważnym i dostojnym, prawie jak „Archibald”.  Pati nazwała Tomka „psychopatą”, a tymczasem sama zachowuje się czasem jak jeden z nich: nie czuje strachu. Nie, nie jest przy tym odważna. Jest głupia i pozbawiona instynktu samozachowawczego.

„Ta odczuła, że chyba uraziła jego uczucia co wydało jej się dziwne. W ogóle co ostatnio było normalne? Pobiegła więc za nim czym prędzej i zaczepiła go ręką o łokieć.”
Ale pamiętasz, że to cały czas jest typiarz, który wyłonił się bór wie skąd podczas mistycznego rytuału, a zaraz potem rozerwał człowieka na strzępy? Jeśli ktoś taki scenę później zmienia się w uroczo nieśmiałego licealistę to znak, że powinnaś zastanowić się nad konsekwencją w prowadzeniu postaci.

„- Magia...- szepnęła z zachwyceniem.- Czadowo.”
Pati w trybie natychmiastowym zapomina o rozsmarowaniu Tomka po
ścianie, a przed oczami stają jej bajery dostępne ludziom, którzy opanowali magię. Uznałabym, że ten głupi brak strachu to zabieg celowy, gdybyś na początku kolejnego rodziału nie przedstawiała jej jako tchórza.
I „z zachwytem”, nie „z zachwyceniem”.

„Niebezpieczeństwo”
W tym rozdziale i w następnych daruję sobie wypisywanie większości błędów. Jest ich po prostu za dużo, a ja nie jestem Twoją betą.

„Z chwili na chwilę widząc, że chodzi po łazience czułam narastające niebezpieczeństwo i że moje życie jest zagrożone.”
Rozumiem, że bohaterka może mieć arachnofobię i się bać, ale niebezpieczeństwa akurat nie było żadnego. Jad ptasznika jest raczej nieszkodliwy dla ludzi, ma podobną moc do jadu pszczoły.  Chyba że dziewczyna jest uczulona i zdaje sobie z tego sprawę, ale w takim razie brat chyba powinien oddać komuś to zwierzątko?

„Rajmund spojrzał na nią w taki sposób jak patrzy się na ludzi, którzy po prostu wyglądają jak pożal się ofiary losu, albo brakuje im piątek klepki.”
„Albo którym”. I nie „pożal się”, tylko „pożal się Boże”… Chociaż to chyba nie najszczęśliwsze sformułowanie w tym kontekście. „Pożal się Szatanie”?

„Chyba nie przejmował się tym, że ludzie będą dziwnie spoglądać na jego zęby i paznokcie, ale znał te czasy i sposób myślenia małolatów.”
Albowiem zamierzał chodzić z otwartą japą, a zaostrzone paznokcie znacząco różnią się od niezaostrzonych. A szarą skórę i żarówiaste oczy ludzie zignorowali, biorąc go za jedną z postaci z Homestucka i zdziwił ich tylko brak rogów.

„Rajmund w ostatniej chwili osłonił swoją duszyczkę przed atakiem śmiercionośnego przejścia dla pieszych, a Pati jak to wystraszona dziewica pisnęła na całe gardło.”
Chłopcy przechodzą mutację w okresie dojrzewania, dziewczyny – po odbyciu pierwszego stosunku płciowego.
Jakiego przejścia dla pieszych? Ktoś rzucił w nich zwiniętym asfaltem pomalowanym w białe pasy czy od razu kładką? W poprzednim zdaniu była mowa o znaku drogowym…

„odpowiedział zaczesując swoją grzywkę w tył przez co breja sprawiała, że każdy włosek pozostawał na miejscu służąc w tym momencie jako żel do włosów.”
Rajmund, jak na starego punkowca przystało, do modelowania włosów nie używał żelu, tylko glutów istot nadprzyrodzonych. A w zdaniu masz błąd, wynika z niego, że to włosek służył jako żel.

„Cięcie było tak mocne i ostre, że zniszczone zostały zarówno oczy jak i część przedniego płata mózgu. Pancerz wyglądał na naprawdę mocny, ale Rajmund potrafił tak wykorzystywać siłę wiatru iż ciął lepiej od niejednej katany.
- Nie wierzę...- Romulus nie mógł pogodzić się ze swoją porażką więc próbował się podnieść, jednak pozbawienie go oczu nie było w tym momencie pomocne.”
Ja tam myślę, że jeśli coś przeszkadzało mu w podniesieniu się, to nie ślepota, tylko rozwalony mózg. Ale gadać dalej może. Jesteś pewna, że to był Romulus, a nie Roland?

I jeszcze co do samego wątku z potworem – no ej, jakim cudem on rozwalał drzewa i wyżerał dziury w ziemi, a nikt ze śmiertelników nie zwrócił na to uwagi? Dlaczego bohaterka wcześniej nie domyślała się istnienia takich istot?

„Podobny”
„do tego wszędzie czuć było klimaty londyńskiego luksusu”
Jaki to jest londyński luksus?

„mimo, że”
Mimo że. Przecinek powinien być przed „mimo”.

„Pati nie rób ze mnie dziwaka, który gada sam do siebie, albo widzi duchy.”
Albo właśnie rozmawia przez zestaw słuchawkowy…

„I tak wyglądasz wystarczająco dziwacznie, aby wzięli cię za świra czy psychopatę.”
Albo ekscentryczną gwiazdę rocka. Zdaje mi się, że nadużywasz słowa „psychopata” nie do końca wiedząc, co ono znaczy…

„na podłodze wyłożony był ciemny parkiet”
Podłoga wyłożona była ciemnym parkietem.

„To nie było nic dziwnego, że pracownica była bardzo ładna, zadbana i zapewne bez żadnego większego doświadczenia hotelarskiego.”
Nie mam pojęcia, skąd to przeświadczenie, że w luksusowym hotelu można dostać pracę, nie mając doświadczenia, jeśli tylko ma się śliczną buzię…

„Dziewczyna ścisnęła mocno usta nie wiedząc co powiedzieć gdyż zwykle pewnie mężczyźni byli oczarowani jej głębokim dekoltem alabastrowej koszuli.”
Sorry, to jest obrzydliwe. Dlaczego Pati zakłada, że piękna dziewczyna musi być głupia i skupiona na robieniu użytku ze swojej seksualności? A alabaster to minerał, nie materiał…

Co do całej sytuacji – byłaś kiedyś w hotelu? Wypadałoby podać chociaż nazwisko, że o dokumentach nie wspomnę…

„Na ścianach można było podziwiać wspaniałe obrazy, oczywiście podróbki.”
Reprodukcje, nie podróbki.

„Na środku jednak wisiał wspaniały, ogromny żyrandol, który kusił, aby go ukraść.”
Wynieść za pazuchą. Albo wepchnąć do buta, na pewno nikt się nie zorientuje.

„- Rób swoje.- rzekła z radością i chciała usiąść na skórzanym, białym fotelu kiedy przeleciała przez materię i przyrżnęła tyłkiem o podłogę, którą okrywał puchaty, czerwony dywan. Syknęła z bólu i migiem poderwała się na nogi masując obolałe półkule.- Zapominam ciągle, że nie mogę niczego dotknąć.”
Bez sensu. Gdyby faktycznie tak było, nie mogłaby chodzić po schodach. I przeleciałaby przez Ziemię na wylot.

„Dziewczyny wzrok porażał swą władczością i wściekłością”
Wzrok dziewczyny. Proszę, oducz się tej mowy mistrza Yody.

„Ile właściwie ty masz lat?
- Siedemnaście.- odpowiedział poprawiając swoją czarną koszulę.”
E, nope. Jestem w wieku głównej bohaterki i gdyby rzucił się na mnie facet lat siedemnaście, na pewno nie myślałabym o nim jako o „dziecku”.  Jeśli chcesz, żeby z jednej strony miał jakikolwiek start do bohaterki, a z drugiej – żeby mogła go bez większego problemu odepchnąć, daj mu dwanaście albo trzynaście lat.

„Facet miał potężny brzuszny balon zapewne od piwa”
Brzuszny balon? Owszem, brzmi zabawnie, ale jest mało zrozumiałe. Na początku myślałam, że chodzi o jakieś niezgrabnie opisane albo wymyślone przez Ciebie urządzenie medyczne.

„- To niedobrze. Zawsze zastanawiałam się dlaczego do ochrony dają tylko ludzi z grupą wyglądających w ten sposób.- zerknęła na śpiącego i wzdrygnęła się z obrzydzeniem.- No i co zrobisz jeżeli tej nocy także przyjdą?”
W drogim hotelu na ochronie pracuje jeden otyły inwalida (bo to miałaś na myśli pisząc o „grupie”, prawda? Tym bardziej niesmaczne i żenujące jest to „obrzydzenie” bohaterki!). Co za bzdura, przecież nawet w osiedlowym supermarkecie jest przynajmniej dwóch większych lub mniejszych karczków…

„Eryk spojrzał na dziewczynę i walnął ją w tył głowy.”
I to zrobił typek, który przed chwilą mówił:
„Całe moje życie byłem uczony kultury, manier, a więc nie rozumiem takiego zachowania.”
To zachowanie wygląda na skopiowane z anime albo innego gatunku, w którym wszystkie zachowania są wyolbrzymione dla zwiększenia siły przekazu. W świecie rzeczywistym takie potraktowanie drugiego człowieka uchodziłoby za chamskie naruszenie jego strefy osobistej, a nawet za przejaw bezpodstawnej agresji. Lepiej by było, gdyby np. klepnął ją mocno w ramię.
A jeśli chłopak był wychowany wśród ludzi staroświeckich (co wynika z jego sposobu wysławiania się), potraktowanie w ten sposób kobiety (zwłaszcza starszej od siebie!) byłoby już w ogóle nie do pomyślenia.

„Eryk uspokoił się, a w jego oczach widać było łzy, które zbierały się w kącikach. Spuścił głowę i zakrył swoje oczy rękoma. Widocznie słowa dziewczyny uświadomiły mu bardzo wiele. Pati było żal dzieciaka i nie mogła go zostawić samemu sobie.”
Pati, zaczekaj tu chwilę, mam w przedpokoju trochę orzechów włoskich. Zaraz dam ci połówkę, powinna jako-tako zastępować mózg, dopóki nie znajdziesz sobie lepszego.
Jak tępą idiotką trzeba być, żeby rozczulić się na widok płaczącego faceta, który przed chwilą próbował zamordować jakiegoś gówniarza?  Powinna była się uodpornić na takie zagrywki już w momencie, kiedy ją uderzył! Poza tym… nie, kurna. Płaczący z byle powodu siedemnastolatek nie jest uroczy. Jest albo upośledzony, albo ciężko rozchwiany emocjonalnie.
Z kwestii technicznych: łzy nie zbierają się tylko w kącikach oczu,  a pokrywają całą gałkę („oczy pełne łez”). I to chyba jasne, że zakrył swoje oczy, a nie cudze…

„Siedemnastolatek prawdopodobnie albo pierwszy raz widział demona, albo miał z nimi same przykrości.”
Miał przykrości z demonem, no, no, no. A Mahdiego pamiętasz? Mahdi był brzydki i niegrzeczny…

„- To demon, one są złe. Jeśli już się upierasz aby z nim zostać to proszę, abyś na siebie uważała. To wilk w owczej skórze, który zdradzi cię przy pierwszej lepszej okazji.
- Ale my nie jesteśmy parą!- wrzasnęła gdyż siedemnastolatek widocznie zrozumiał to wszystko w ten sposób.”
WTF? Nie powiedział nic, co zasugerowałoby taką interpretację. „Zdrada” nie musi się odnosić od razu do seksu, mogło chodzić o zdradę zaufania – zwłaszcza w takim kontekście.

„Za moment poczuła, że jest mokra od krwi więc wytarła się w spodnie z lekkim zniesmaczeniem.”
Dlaczego krew przez nich nie przeniknęła?

„- Nie poniżę się do stopnia takiego frajera.”
Nie zniżę się do poziomu.

„Ten co mi to zrobił dawno musi nie żyć. To zdarzyło się prawie sto lat temu.”
Nie trzyma się kupy. Jeśli umarł tak dawno, to dlaczego wyraża się jak współczesny nastolatek? I ile lat ma ten hotel? Jeszcze co do dresików – weź pod uwagę to, co się działo sto lat temu. Chłopak zginął w czasie wojny albo tuż po niej, albo (jeśli akcja opowiadania dzieje się w niedalekiej przeszłości) na terenie kraju, który nie istniał. Nie przypuszczam, żeby wtedy istniała grupa społeczna porównywalna do współczesnego dresiwa. Stawiałabym raczej na szabrowników.

„Obietnica”
„- Co się stało, że tak promieniejesz?
- Dotknęłam łyżeczki!- pochwaliła się prawie, że skacząc z radości.”
Znów niepotrzebnie rozbiłaś sformułowanie. „Pochwaliła się, prawie że skacząc z radości”. Zresztą to „że” możesz wyrzucić, jest zbędne.
Poza tym… Pati coraz bardziej zaczyna mi wyglądać na osobę z jakimiś ciężkimi zaburzeniami, serio. W innej sytuacji ta dziecinna radość byłaby urocza, ale przecież poza podniesieniem łyżeczki wydarzyła się masa innych rzeczy…

„W tym momencie złożyła dłonie jak do modlitwy i spróbowała wykonać trick oczami "kot ze Shreka". Rajmund jedynie pokręcił głową i palnął ją lekko w czoło.
- Przestań bo zaczynasz mnie przerażać.”
Mnie też. Porównanie o kocie jest, moim zdaniem, nie na miejscu w opowiadaniu mającym z założenia mieć ciężki, mroczny klimat. (Podobnie jak w każdym opowiadaniu niebędącym lekką, śmieszną opowiastką).

„- Nie dam rady, zapomnij. Ja nie jestem aniołem, abym odsyłał duszyczki do nieba. Pamiętasz gdzie jestem zameldowany?
Mina dziewczyny zrzedła, a cała energia opadła do zera. Mogła się właściwie tego spodziewać, ale wszystko działo się zbyt szybko by o czymkolwiek trzeźwo pomyśleć. Możliwe, że to także działało pod tym względem, iż była niezwykle naiwna.”
Nie, to nie jest naiwność. To jest nieumiejętność dodania dwóch do dwóch. A ostatnie zdanie jest niepoprawne. „Działało pod tym względem”? Chyba „miało związek z tym”?

„- Wiem, ale bowiem go widzę.- odpowiedział rezolutnie i skierował się ponownie do windy.”
Albowiem.

„Zastanawiała się w jaką sukienkę do pogrzebu ją ubrali i jak jej rodzina zareagowała. To śmieszne, że dopiero teraz zamartwiała się o to.”
Siedzę i gapię się w te dwa zdania wytrzeszczem tysiąca jardów. Zatkało mnie. Naprawdę ważniejsza od reakcji rodziny jest sukienka na pogrzeb?

„Armagedon”
„W końcu to był mój brat. Pewnie cieszy się, że nie musi już dzielić z nikim komputera. Zastanawiam się, czy chociaż trochę tęskni...”
Może ciężko mówić o „realizmie” czy „prawdopodobieństwie” w takiej sytuacji, ale nie wierzę w takie przemyślenia u dorosłej kobiety. To są rozmyślania emo trzynastki, która snuje wizje spod znaku „a co by było, gdybym zniknęła?”.
(Aha, czyli ona jednak mieszkała z rodzicami. Nie próbowali oni w żaden sposób wpłynąć na jej zamiłowanie do chlańska? Tym bardziej że nie mieszkała w pokoju sama, więc jej pijaństwo musiało być tym bardziej uciążliwe…)

„- Jak Celine Dion...- przyszło jej to na myśl odruchowo, zamrugała szybko oczyma,
przekręcając lekko głowę w zdumieniu.- Musi być ci ciężko z takim imieniem.”
Bo na pewno istoty nadprzyrodzone orientują się w imionach i nazwiskach ziemskich celebrytów, aha. A Pati jeszcze nie zauważyła, że wyśmiewanie imion bliźnich świadczy o braku kultury? Zwłaszcza że biorąc pod uwagę osiągnięcia i dokonania (chociażby działalność charytatywną) pani Dion, nie bardzo rozumiem, dlaczego bycie porównanym do niej miałoby być zawstydzające czy nieprzyjemne…

„Sama nie masz lepszego, Pati. To nawet nie jest skrót od Patrycji, to prawdziwe, krótkie, niezbyt przyjemne dla ucha imię”
Nie przypuszczam, żeby przeszło.
Nadawanie dzieciom imion w formie zdrobniałej jest bardzo źle widziane.
Poza tym w urzędzie stanu cywilnego krzywo patrzy się na nadawanie dziewczynkom imion kończących się inaczej niż na „a”, z nielicznymi i bardzo konkretnymi wyjątkami (np. „Inez” czy „Beatrycze”). Więcej tutaj:
Może przyda Ci się w przyszłości.

„Mogła się wygadać pustym kartkom, które wysłuchają jej zmartwień bez przerywania. To co kobiecie jest najbardziej potrzebne.”
Albowiem kobieta nie jest człowiekiem i do przetrwania nie potrzebuję wody i powietrza, tylko pamiętniczka.

„Wiara”
„Nigdy tak naprawdę nie wierzyłam w Boga, ale bowiem jak można wierzyć w kogoś, kogo się nie widziało nigdy.”
A ja nigdy nie widziałam wieloryba. Co za tym idzie – wieloryby nie istnieją. To nie są przemyślenia na poziomie dziewczyny 20+. I skończ z tym „ale bowiem”, w tym kontekście nawet poprawne „albowiem” by nie pasowało.

„Wszyscy znajomi wiecznie mi wypominali tego, że nie chodzę do kościoła na msze.”
Dobra, jej znajomym trzeba przyznać jedno – są bardzo konsekwentni w byciu prymitywnym, skrajnie konserwatywnym betonem. Większość ludzi w tym wieku nie wpieprza się w sprawy przekonań kolegów – i mówi Ci to zlewaczała feministka, która przez półtora roku siedziała na wykładach obok narodowca.
Gramatyka: „wypominali mi to”, nie „tego”. A i „to” jest zbędne.

„Jeśli ma zamiar mnie za to ukarać, proszę bardzo. Wtedy to będzie oznaczało, że naprawdę istnieje.”
Wiesz co? Dzięki temu zdaniu odkryłam, na czym polega problem z kreacją Pati. Ona nie zachowuje się jak młoda kobieta rzucona w niebezpieczną, kompletnie odjechaną sytuację. Postępuje po prostu jak zbuntowana małolata wkraczająca w najgorszy wiek (trzynaście, góra piętnaście lat) i przebywająca w swoim naturalnym środowisku. I na tym polega Twój najpoważniejszy błąd. Proszę, zrozum, że demony i psychopaci to nie Twoi koledzy z klasy.

„- To moja praca, wiedzieć wszystko o mężczyźnie, którego chcę wydymać”
Słowo „wydymać” kojarzy się bardziej z „oszukać” niż z „zaliczyć”.

„Brązowe ławki ustawione były w rządkach, których było osiem.”
A tu jeden z problemów Twojego stylu: przekombinowanie. Dlaczego nie „w ośmiu rządkach”?

„Nie była wstanie podziwiać obrazów przybitych do żółtych ścian, ale jak zawsze księży stać było na luksusy.”
Nie wiem, czy wiesz, ale wyposażenie kościołów nie jest prywatną własnością księży…

„Siła”
Tutaj miłe zaskoczenie – sceny walki w Twoim wykonaniu czyta się całkiem przyjemnie. Wciąż pojawiają się liczne błędy, takie same jak w reszcie opowiadania, ale widać jakieś zacięcie. Mam nadzieję, że pójdziesz w tę stronę.

„nie znał ów języka”
Argh, OWEGO języka. Słówko „ów” się odmienia.

„Przypadek”
„Znała się na sztuce jak nikt inny, malowała pejzaże, aczkolwiek bardziej wolała rysować postaci z anime. Odwieczna pasjonatka Japonii.”
Uhm, bycie pasjonatką Japonii a bycie fanką anime to dwie różne sprawy. Chociaż nie mówię, że zawsze rozłączne. A jak „wolała”, to oczywiste jest, że „bardziej”.

„Jej największym marzeniem było wydać własną mangę, w Polsce. Mimo iż zdawało się to nierealne, planowała swoją przyszłość.”
Nierealne jak jasna cholera. Bo Little Lady Punk i Vanitachi są postaciami fikcyjnymi. Albo swoje mangi po polsku wydały w Niemczech.

„zbyt bardzo”
Ja rozumiem, że to część dialogu, a bohaterowie nie muszą się poprawnie wysławiać, ale to „zbyt bardzo” po prostu boli.

„Jezdnia była mokra i ślizga”
Wiem, że miałam nie betować, ale ughh, śliska.

„Młody chłopak miał bladą, wychudzoną twarz z głęboko osadzonymi oczyma, które były podkrążone. Dostrzegła, iż są całkowicie czarne, a białko całe zalane krwią. Z policzków i czoła odłaziła skóra, a z ran wydobywał się okropny fetor. Robaki wyłaziły każdą dziurą. To musiało być zombie, a przynajmniej tak sobie to wytłumaczyła.”
Kobieta lat dwadzieścia dwa? Nie wierzę. Prędzej pomyślałaby, że typiarz ma zaawansowaną gangrenę i zadzwoniła po pogotowie.

„Wrzasnęła głośno, aż z determinacją kopnęła w drzwi,”
Tak wrzasnęła, że aż kopnęła?

„Medium bywają przydatne.”
Media.

„Cały czas leżała w bezruchu, a przytknięta ręka starała się tamować krwotok z czoła. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje, ale z drugiej strony cieszyła się. Zawsze marzyła o jakiejś przygodzie, takiej wyrwanej z mangi.”
Alarm! Alarm! Namierzono niebezpiecznego otaku! Mam nadzieję, że jako autorka dostrzegasz ogrom oderwania tej panny od rzeczywistości. Rozbiła samochód, została porwana przez tępego buca i jeszcze głupszą idiotkę, a cieszy się jak głupi do sera…

Ogólnie nie bardzo rozumiem, dlaczego Rajmund nosił Sylwię jak worek ziemniaków. A gdyby miała uszkodzony kręgosłup?

„Więzi”
„Ta jednak uderzyła we mnie tak mocno, jak piłka tenisowa w nos. Uwierzcie, że takiego bólu nie da się zlekceważyć.”
To porównanie jest tak bardzo chaotyczne złe i strasznie psuje klimat. Kolejny przejaw tego, że nie umiesz wyjść poza swoje doświadczenia.

„Słyszała jednak, że każdy demon jest zły, ale to tyczyło się bajek chrześcijan. W mangach i anime często to właśnie siły ciemności okazywały się te dobre, a anioły pokazywały pazurki chcąc wyeliminować grzeszników za wszelką cenę.”
Albowiem chińskie bajki dla dzieci znaczą nieporównywalnie więcej niż religia trwająca od tysięcy lat.
A „pokazywanie pazurków” to nie do końca to samo, co bycie morderczym skurwielem.

„Zgadza się. Lilith ukrywa się w tym mieście. Na szczęście nie była zbyt inteligentna, aby uciec dalej.”
I właśnie dlatego przez tyle czasu była jedną z największych szych?

„Zauroczenie”
„Nie wierzę w miłość, dla mnie to sprawka hormonów, dojrzewania, iż odbija nam na punkcie jednej osoby.”
Serio, miłość =/= miłość romantyczna. To odbijanie na punkcie siostry czy ojca brzmi upiornie.

„- Czy wam też przypomina to Silent Hill?- spytała drżącym głosem, aż odsunęła się pod ścianę. Czując jednak, iż jej bluzka robi się mokra, odskoczyła z piskiem, łapiąc Diona za rękę. To był odruch bezwarunkowy, kierowany strachem. Jej błękitny materiał teraz ubrudzony był ciemno czerwoną substancją, która przypominała krew. Całe ściany nią ociekały.”
Ta pierwsza wypowiedź jest zbędna. Ociekające krwią ściany nie są tak nietypowym motywem, żeby ktoś uznał to za plagiat, a po tym tekście zamiast Twojego uniwersum mam przed oczami silenthillowe ściany zmieniające się w pizzę.

„Druh”
„- Gdy pomyślę, że grzebali w moich wnętrznościach... Podpisałam zgodę na użycie organów po śmierci.”
To chyba do celów naukowych, bo do przeszczepu nie nadawałyby się podroby trupa znalezionego jakiś czas po zabójstwie.

„Srałeś w pampersy gdy ja ratowałem naszego Ojca, jego dobre imię, które tak wychwalacie.”
Uhm, to wtedy były pampersy? Rozumiem, że teraz nikt o tym nie pamięta, ale kiedyś używało się tetry i ceraty…

„Depresja”
Depresja może być wywołana wieloma czynnikami, ale głównym z nich jest krzywda jaka nas spotkała. Mogę sobie tylko wyobrazić jak czują się osoby, które zostały kiedyś brutalnie napadnięte. Sama dość ciężko przeżywałam śmierć babci, ale to nie doprowadzało mnie do stanu, w którym chciałam się zabić. Po prostu zamknęłam się w sobie, siedziałam dwa dni w pokoju i nic nie jadłam. Byłam z nią bardzo zżyta, dlatego ciężko było mi się pogodzić z jej stratą.
Czy depresja dotyczy tylko ludzi? Nie, ponieważ zwierzęta także ją odczuwają. Kiedy psa spotka okrutny los, człowiek znęca się nad nim wiele lat, to potem trudno jest mu zaufać komuś innemu. Jest wiecznie wystraszony, skulony i przejawia skłonności do agresji.
Co więc z istotami nadnaturalnymi? Jestem duchem, a więc i ja odczuwać teraz powinnam depresję? Czy może już od dawna w niej tkwię skoro o tym piszę?”
Oj kultystko, kultystko. Jak Ty nic nie wiesz o depresji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_depresyjne
To na początek, jeśli chcesz robić takie wzmianki. Jeżeli chcesz zagłębić się w problem, radzę poczytać też źródła.
Tl;dr: depresji się nie „odczuwa”, na depresję się „choruje”. Różnica jest zasadnicza.

A teraz czas na ogólne porady.
Po pierwsze – styl. Nie kombinuj z szykiem przestawnym w stylu „dziewczyny oczy” zamiast „oczy dziewczyny”. Nie sil się na wyszukany język, dopóki nie opanujesz podstaw, bo wychodzą Ci jakieś dziwne hybrydy, gdzie początek jest od jednego związku frazeologicznego, a koniec od drugiego.
Jeśli szukasz synonimu dla imienia jakiejś postaci, zastanów się, jak myślą o niej osoby z jej otoczenia. Jak Ty myślisz o osobach ze swojego otoczenia. Naprawdę myśląc o koleżance skupiasz się na kolorze jej włosów albo oczu?
Po drugie – bohaterowie. Są tak nienaturalni, że to aż zgrzyta. Spod pozornych studentek, demonów i innych cudów na kiju nieubłaganie prześwitują gimnazjaliści. Spróbuj podpatrzeć, jak zachowują się ludzie starsi od Ciebie, i wyciągaj z tego wnioski.
Po trzecie – poprawność. Ortów jest mało, głównie w homofonach (śliska/ślizga), za to gramatyka w zasadzie nie istnieje. Często używasz słów niezgodnie z ich znaczeniem („osaczyła się swoimi poddanymi” zamiast „otoczyła”). Masz też problem z odmianą przez przypadki (zdania w stylu: „nie lubię dziewczynkę” zamiast „nie lubię dziewczynki”), chociaż to jest poziom podstawówki. Przykro mi to mówić, ale może powinnaś wziąć się za naukę polskiego przed pisaniem opowiadań? Jeśli masz ogarniętą, przyjazną polonistkę, możesz napisać coś bardziej neutralnego i jej to pokazać. Może fanfik do Sienkiewicza? Bo naprawdę widzę zalążek talentu do opisywania walk. I koniecznie, koniecznie! Znajdź sobie betę. Najlepiej kogoś starszego od Ciebie, kto będzie umiał poprawić nie tylko błędy językowe, ale też głupoty fabularne. I interpunkcję, dużo interpunkcji. Ona u Ciebie praktycznie nie istnieje.
Czwarta sprawa – przemyślenia przed każdym rozdziałem. Jak pomysł jest całkiem ciekawy, tak treść albo wtórna i banalna, albo brzmi jak wymądrzanie się na tematy, o których nie masz bladego pojęcia, przez co wychodzą Ci głupoty. Plus irytujący bełkot zbuntowanej, cynicznej smarkuli, która nie wierzy w Boga i nie wierzy w miłość, BO TAK.

Podsumowując – jest źle. Główne błędy już wypisałam. Wyszła Ci popkulturowa, miałka papka stworzona z przemielonych motywów biblijnych. Echo echa, czkawka czkawki po Supernaturalu, Devil May Cry i tysiącu innych historii wykorzystujących demoniczne motywy. I widzę to nawet pomimo tego, że zupełnie nie siedzę w temacie. Jeśli chcesz tworzyć w tych klimatach, zapoznaj się z bezpośrednimi źródłami, zamiast kopiować kopie.
Tylko jedno muszę pochwalić: JAKĄŚ fabułę starasz się poprowadzić, bohaterowie mają cel, jaki by on nie był. Nie miotają się bez sensu. To już jest podstawa, żeby spróbować od nowa. Ale najpierw zapoznaj się z Necronomiconem, bo jak patrzę na tych wszystkich „ciemnookich” i „długowłosych”, to mam wrażenie, że ktoś próbuje zrobić ze mnie idiotkę.

Na dzień dzisiejszy otrzymujesz jeden pomiocik.

15 komentarzy:

  1. Dlaczego nikt nie komentuje? Zwłaszcza autorka Dzienników Ducha? :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka chyba porzuciła blogaska D:

      Usuń
    2. Ostatnia notka z 31 sierpnia, wow :O

      Usuń
  2. A miałam nadzieję zobaczyć ból rzyci i gównoburzę... Będę płakać ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szykuje się dużo ocen w najbliższych dniach, może jeszcze jakaś będzie :P.

      Usuń
    2. Już się nie mogę doczekać *-*

      Usuń
  3. *Ociera anonimowe łezki*
    I tak pewnie by jej nie było, autorka nie wydawała się być szczególnie agresywna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nef, proszę! "Nie wydawała się", tam nie ma żadnego być. ;)

      Usuń
    2. Przepraszam. Zabierz mi pejczyk i mundur, nie jestem godna bycia grammar nazi.

      Usuń
  4. Kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj. Ale naprawdę nie widzę sensu takich pytań, kiedy ostatnia ocena była 4 dni temu.

      Usuń
    2. No tak, ale jeśli są one takie świetne, to się nie dziw, że ludzie proszą o więcej.

      Usuń
    3. I cóż powiedzieć na taką ripostę :P.

      Usuń
  5. Dobra ocena, bardzo gruntowna (kudos za rozpoczęcie od rzeczy najważniejszych, czyli od skrytykowania automatycznie odtwarzanych muzyczek). Lubię oceny, w których po doborze cytatów i komentarzach można się zorientować, co się dzieje w opowiadaniu. (bo czasem zdarza się, że czytelnik z narastającą dezorientacją przedziera się przez zestaw oderwanych zdań, dowiadując się, że w każdym z nich jest źle postawiony przecinek, autorowi to pewnie pomaga, ale dla postronnego czytelnika, jest ciężkie w odbiorze). Kolejny kudos za wypunktowanie głupoty i niedojrzałości bohaterki.

    OdpowiedzUsuń