Miejscówka przyzywającej: dziennikducha.blogspot.com
Witaj, Haosko!
Nie zaczynaj teraz czytania
oceny. Najpierw wróć na swojego bloga i WYŁĄCZ AUTOMATYCZNĄ PLAYLISTĘ. Na pewno
da się zmienić ustawienia tak, by czytelnik sam mógł ją sobie włączyć.
Z uwag technicznych:
proponuję zastąpienie archiwum spisem treści, ciężko jest się przez nie
przekopywać.
Zakładka „wprowadzenie”
„Teraz będzie musiała stoczyć
walkę z nadchodzącym złem, aczkolwiek ważniejsze okaże się to by pozostać przy
zdrowym rozsądku.”
Pozostaje się przy zdrowych
zmysłach. Rozsądek się zachowuje.
„Czy Anioły to naprawdę
miłosierne stworzenia, które miłują ludzi tak jak ich stworzyciel?”
Hehe, nie. Oczywiście, że nie. Gdyby było inaczej,
to pytanie w ogóle by nie padło, prawda?
Zakładka „Haoska”
„Nazywam się dla was Haoska”
Coś tu jest nie tak z
frazeologią.
„Mogłam oczywiście pisać o
wampirach, ale szczerze mówiąc blogspot pęka w szwach i sama jestem znudzona
żywymi zombie.”
Albo zombie, albo żywymi
trupami. W tym wypadku to drugie – wampiry i zombie to zupełnie różne
stworzenia. I od czego blogspot pęka w szwach?
Zakładka „opinie” na początku
wzbudziła moje wątpliwości, ale w końcu uznałam, że to dobry pomysł – w końcu
na blogach ciężko o konstruktywną krytykę, a utworzenie specjalnej
zakładki to dość jasny znak, że jesteś na nią gotowa.
„paint'a”
Painta. Nie stawia się
apostrofów po głoskach, które nie zanikają.
„Wiem, że nie potrafię
rysować, ale każdy może wrzucać na swoje blogi co chce, prawda? Prawda xD”
No jasne, że może. Tylko musi
liczyć się z krytyką. Na rysowaniu się nie znam, ale nie muszę, żeby widzieć, jak
paskudny jest Twój obrazek. A zdanie kończy się
kropką, nie emotką.
Skoro zakładki mamy już za
sobą, przejdźmy do treści opowiadania.
O, we wstępnej notce rzuciło
mi się w oczy…
„Piszę dla przyjemności, nie
ukończyłam żadnych wyższych studiów itp związanych z pisaniem.”
No i? Powtarzasz to już drugi
raz, tylko co w związku z tym? Większość ludzi publikujących opowiadania w
Internecie to amatorzy.
"24.04.2013 - Narodziny"
„Marzeniem każdego wierzącego
człowieka jest odnalezienie pozagrobowego szczęścia. W przypadku Pati było
inaczej, ona wręcz nie wierzyła w to, że życie kiedyś się skończy.”
To w końcu każdego czy jednak
nie? A może Pati była niewierząca? Tylko w takim razie skąd zestawienie jej z
wierzącymi?
„Była młoda, zakręcona i
wiecznie zajęta imprezowaniem. Jak to studentka z dobrego domu, która nigdy nie
narzekała na jakiekolwiek braki. Życie było jak z bajki, a zrezygnować z niego
nie zamierzała nigdy.”
„Dobry dom” nie oznacza
bogactwa. Poza tym zaraz, nigdy nie zamierzała z tego rezygnować? Chciała
do końca życia doić biednych staruszków z kasy?
„Szkoda tylko, że nie zdawała
sobie sprawy z tego, że psychopaci, ani śmierć nie potrzebują powodów by zabrać
czyjeś życie.”
Noo, śmierć raczej potrzebuje
powodów. Na przykład noża wbitego przez psychopatę.
„Pewnej nocy po imprezie na
której trochę się spiła wracała do domu, samiusieńka. Naiwna nie zdawała sobie
sprawy z tego, że ktoś może to wykorzystać. Droga do domu prowadziła przez
ciemne uliczki, wąskie, głuche, zimne i przerażające.”
Nie wierzę. Musiałaby być
naprawdę bardzo pijana, żeby zapomnieć o tych wszystkich „safety tips for
ladies”. Nie mogła poprosić koleżanki o podwiezienie albo odprowadzenie?
Poczekać na nocny? Wezwać taksówki? Iść naokoło? Zabrać ze sobą pałki teleskopowej? Nie pić, skoro
mózg jej się po tym wyłącza? Znaczy… oczywiście, nie jej wina, że w tej uliczce
akurat czyhał psychopata, ale wydaje mi się to dosyć mało prawdopodobne
psychologicznie.
„Amok alkoholowy jednak nie
pozwalał jej zauważać czyhającego niebezpieczeństwa,”
Uwierz mi – gdyby wpadła w
amok, to jeden przeciwnik nie miałby do niej startu. Zwłaszcza że miała
szpilki, prawdopodobnie najskuteczniejsze przy samoobronie obuwie (poza
wojskowym i wojskowopodobnym).
„które czaiło się tuż za
wielkim zielonym śmietnikiem, który odbijał od swojej metalowej pokrywy jedynie
mały blask lampy, która niby wisząc na ścianie bloku miała oświetlać wąską
uliczkę.”
Które, który, która.
„Mężczyzna ubrany w czarny
płaszcz jak i zarówno buty, a także spodnie”
To miłe, że informujesz nas,
że mężczyzna miał na sobie spodnie. Tip: „w czarnym płaszczu” albo
„ubrany na czarno”.
„Doskonale musiał wiedzieć,
którędy ciemnowłosa dziewczyna wraca każdego dnia do domu.”
Już wcześniej pisałaś, że
miała ciemne włosy, po co to powtarzasz?
„Czekał chwilę, aż Pati
podejdzie wystarczająco blisko, aby wyciągnąć srebrny sztylet i jednym szybkim
ciosem dźgnąć w pierś.”
Z tego zdania wynika, że to
Pati była osobą dźgającą.
„Czuła jak jego silne ręce
owijają jej ciało niczym splecione, grube sznury.”
O, czyli tym napastnikiem był
Luffy albo jakiś inny człowiek-guma. Ciężko owinąć coś ręką, serio.
„następnie wzniosła wzrok
wyżej by dostrzec ten wredny blady uśmiech.”
Konstrukcje ze zbędnym „ten”
dostają +1000 do pretensjonalności. I nie, morderca nie ma „wrednego uśmiechu”.
„Wredny” nie jest antonimem „fajnego”, czyli uniwersalnym określeniem na
wszystkie negatywne zjawiska.
„zaczęła szybko wstawać
otrzepując swoje obcisłe spodnie z brudu. Gdy tylko skończyła”
Ta konstrukcja zdania
wskazuje na to, że wstawanie zajęło jej jednak pewien czas. A nie mogło, bo
wstawała „szybko”. Plus: to chyba jasne, że otrzepywała swoje spodnie, a nie
cudze…
„- To jakiś nonsens.-
mruknęła pod nosem, a jej wymalowana twarz ukazywała zmieszanie.- To był sen,
prawda? To dalej trwa... Ej koleś! Krzyknęła próbując zwrócić na siebie uwagę
jednakże została zignorowana. Nie lubiła kiedy nie zwracano na nią uwagi, a
więc podeszła do mężczyzny i gdy chciała go chwycić za ramie, nagle przeniknęła
jego ciało. Wystraszona odskoczyła w tył piszcząc jak mała dziewczynka.”
Ona. Jest. Pierwotniakiem.
Nie, serio, dawno nie czytałam opowiadania o tak tępej bohaterce. Czy naprawdę
jakakolwiek istota obdarzona chociażby szczątkowym instynktem samozachowawczym
zaczęłaby szturchać podejrzanego typka w ciemnej uliczce, zamiast uciec albo
wyjąć gaz pieprzowy i zacząć się wycofywać? Zrozumiałabym nawet, gdyby stała
jak kołek, sparaliżowana ze strachu. Ale szturchać go? Zaczepiać? I do tego
STUDENTKA „piszczy jak mała dziewczynka”? Albo laska jest upośledzona w stopniu
przynajmniej umiarkowanym, albo prawdopodobieństwo psychologiczne umarło po raz
kolejny, stając się czymś w rodzaju skondensowanego (khem, khem) ducha.
„Zakryła ręką usta chcąc się opanować,
a jednocześnie dłoń zaczęła drżeć. Uświadomiła sobie, że coś jest nie tak.”
Ta dłoń sobie uświadomiła?
Poza tym pierwsze zdanie jest strasznie nieporadne, niepotrzebnie przedłużone.
Wystarczyłoby „zakryła usta drżącą ręką/dłonią”.
„usłyszała głos tajemniczego
zabójcy, który zostawił leżące ciało i zrobił coś tak obrzydliwego, że Pati
zasłoniła oczy. Blondyn widocznie lubił smakować czyjejś krwi skoro oblizał
swój sztylet, który przecież tkwił nie tak dawno w ciele ofiary.”
„Szokującego” prędzej. Może
to kwestia mojego uodpornienia, ale picie ludzkiej krwi nie wydaje mi się jakoś
szczególnie obrzydliwe (mówię tu o obrzydzeniu organicznym, oczywiście, nie
moralnym). A Twoim odbiorcą
docelowym są raczej czytelnicy obeznani z makabrą, prawda?
Styl: „nie tak dawno” brzmi
raczej jak „parę dni temu” niż „przed kilkoma minutami”. I nie określa się
ludzi od koloru włosów. Serio myślisz o typku jako o „blondynie”, a nie
„mordercy” czy „psychopacie”?
„Dostrzegając zakrwawioną
samą siebie znów pisnęła tym razem odsuwając się pod mur gdzie stał zielony
kosz.
- Ty psychopato! Zabiłeś
mnie!- wrzasnęła, a jej oczy tym razem okazywały ogromny gniew.- Zabiłeś, a
teraz zostawisz moje ciało na pastwę dzikich psów i kotów?! Dokąd to się
wybierasz?! Wracaj tu i natychmiast mnie wskrześ!!!”
Ona to wykrzyczała do
zielonego kosza, jak rozumiem? A w mieście nie ma dzikich psów. Bezpański burek
raczej nie nadgryzie ludzkiego ciała, a hordy zdziczałych kundli są tak
niebezpieczne, że zapobiega się ich powstawaniu i występują raczej na obrzeżach
wsi i półdzikich terenach podmiejskich, takich jak np. warszawskie Siekierki. Kot też raczej by człowieka nie ruszył, zwłaszcza jeśli
może upolować sobie gołębia albo dostać karmę od sympatycznej staruszki. Jeśli
jakieś zwierzęta miałyby napocząć jej ciało, to najprędzej szczury, ale to też
mało prawdopodobne – jeśli morderca nie ukrył zwłok, zostałyby szybko
znalezione.
„Nie trudno było ją
zrozumieć, w końcu każdy chyba chciałby zabić swojego oprawce, prawda?”
Nie, nieprawda. Istnieje udokumentowany
zapis przypadku, kiedy rosyjski generał zaproponował niemieckim kobietom
natychmiastowe rozstrzelanie żołnierzy, którzy je zgwałcili. Niemki odmówiły,
nie chcąc przyczyniać się do jeszcze większego rozlewu krwi. Więc jakkolwiek
rzeczywiście nietrudno (tak, to się pisze łącznie) zrozumieć chęć zemsty, tak
zdecydowanie nie każdy na jej miejscu postąpiłby tak samo. Zwłaszcza że ciężko
nazwać tu zabójcę „oprawcą” – nie torturował jej i nie gnębił, zabił ją bez
zadawania zbędnego cierpienia.
„Ale obleśnie...- stwierdziła
rozglądając się dookoła.”
„Obleśnie” to nie do końca to
samo, co „obskurnie”.
„W dachu była dziura po
lampce więc panował tutaj teraz mrok, a po ścianach paradowały robale, głównie
prusaki.”
Jeśli w windzie nie było
oświetlenia, to nie zobaczyłaby tych prusaków. Poza tym sorry, jeśli gdzieś
zalęgnie się robactwo, to nie wędruje sobie radośnie po całym budynku i nie
wozi się windą, tylko gnieździ się tam, gdzie ma żarcie. A dach widziany od
spodu ma swoją specjalną nazwę. Jest nią „sufit”.
„Nie była przyzwyczajona do
takich miejsc, a robaków się brzydziła i bała.”
Tylko brzydziła, proszę. Lęk
przed niejadowitym zwierzątkiem wielkości paznokcia świadczy albo o fobii, albo
o głupocie.
(Żeby nie było: wszelkiego
rodzaju gwałtowne reakcje w rodzaju podniesienia wrzasku na widok karalucha w
misce z żarciem podciągam pod obrzydzenie).
„Facet wyszedł, a więc ona za
nim, zastanawiała się po drodze nad tym ile ofiar ma już na koncie ten
blondasek.”
Morderczy „blondasek”.
Litości. Kto to był, powiedz? Bo moimi typami są Deidara z „Naruto” oraz męska
wersja Loretty, która woli imię Lottie.
„Pomyślała, że chyba trafiła
do jakiejś sekty, która zajmuje się okultyzmem i co jakiś czas składa ofiary z
młodych dziewic bo mimo, że Pati miała już 22 lata i często imprezowała to
uważała, że pierwszy raz powinien być po ślubie. Nie chwaliła się tym jednak i
pozwalała, aby zazdrosne dziewczyny mówiły na nią "dupodajka".”
Po pierwsze – złożenie w
ofierze dziewicy polega na czymś innym niż na wbiciu jej w klatę sztyletu w
ciemnej uliczce. Po drugie – skąd mieliby wiedzieć, że jest dziewicą, skoro
wszystkie czynniki zewnętrzne (częste alkoholowe imprezy, plotki) wskazywały na
to, że zdarza jej się uprawiać przygodni seks?
Poza tym sorry – studia to
nie gimbaza, na studiach ludzie są zazwyczaj na tyle dojrzali, żeby nie uważać
kobiet lubiących seks za „dupodajki”. Chyba że przypadkiem trafiła na gromadę
zacietrzewionych prawicowców.
„- Co to ma znaczyć?! Ja
przecież jestem duchem!- słyszała jak walenie w drzwi wywołuje odgłos, aż jedna
z sąsiadek wyszła ze swojego mieszkania wielce oburzona by sprawdzić kto śmie
jej spokój zakłócać.- No co jest?!”
A w tym momencie nasza
bohaterka zachowuje się jak rozwydrzony gówniarz, lat najwyżej osiem. Nie,
dobra, przesadziłam. Pięć. Ośmiolatek zachowujący się w ten sposób musiałby
albo być totalnie niewychowany, albo mieć zaniedbane, nieleczone ADHD.
Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że zupełnie nie przeszkadzało jej zakłócanie
spokoju innym mieszkańcom bloku! Jedyne, czym można by to od biedy tłumaczyć,
to szok pourazowy - ale wypadałoby zaznaczyć, że takie zachowanie nie jest
naturalne.
„- To jakaś kpina.-
skrzyżowała dłonie w niezadowoleniu”
Dłonie, jesteś pewna?
„Doskonale wiedziała, że
chłopak wie, że za nim chodzi”
Skąd?
„Tomek zapalił reflektory,
które oświetliły całe pomieszczenie na zielono.”
Tomek? A kto zacz?
„Na środku stał stół gdzie
mieściło się pełno świeczników, a na podłodze dostrzegła farbę. Kiedy
rozejrzała się dokładniej ujrzała wielki znak jakby pentagram. Koło, a w niego
wpisana Gwiazda Dawida.”
Gwiazda Dawida to nie „jakby
pentagram”, te symbole różnią się od siebie zasadniczo (ilością ramion
gwiazdy). Nie wiem, czy Gwiazda Dawida jest używana w tego typu rytuałach, ale
jeśli uznasz, że w Twoim opowiadaniu tak będzie, proponuję używanie bardziej
neutralnego określenia „heksagram”. Żydzi nie składają ofiar z dziewic i rzadko
bywają typowo ładnymi blondynami.
Jedziemy dalej!
„Towarzysz”
Ostrzegam, że ta część ocenki
będzie wyjątkowo obfita w gifki i obrazki.
„Niby przerażająca istota, a
zachowuje się czasami jak dziecko chociaż wygląda jak facet przed
trzydziestką.”
Drobna podpowiedź: jeśli
facet przed trzydziestką jest ładny, to… raczej nie wygląda jak facet przed
trzydziestką.
„w końcu to on dał mi jakiś
cel pośmiertny”
A to mi się podoba! Za życia
można mieć cele życiowe, a po śmierci…
„Przedmiot miał grubą,
skórzaną i widocznie zniszczoną okresem czasu okładkę w kolorze wina, a także
był niesamowicie gruby.”
Nie „przedmiot”, takie ogólne
zamienniki są strasznie niezgrabne. Wolumin, tomiszcze, księga… albo cokolwiek
ze słownika synonimów. No i jaki to jest kolor wina? Rozumiem, że mogło Ci
chodzić o czerwone, ale naturalna skóra jest w kolorze tego słomkowego, więc
opis wypada dosyć niejasno.
„- Chwila... to ty przez cały
ten czas mnie ignorowałeś? Tak bezczelnie?!- wrzasnęła wściekła, aż policzki
zaszły czerwienią.- Dlaczego? Psychopata, a do tego stuknięty.”
O nie, moja droga.
„Bezczelnie” to ty łupałaś pięściami w jego drzwi. I nie przypuszczam, żeby po
tym, jak wbił jej sztylet w klatę,
ignorowanie kogokolwiek dodawało mu jakieś punkty do
bycia stukniętym.
„- Po co ci ten demon?-
spytała”
I to jest twój problem? Facet
chce cię wykorzystać do przyzwania demona, a ciebie nie obchodzą ewentualne
konsekwencje dla ciebie? Metody? Zagrożenia? Tylko cel? Naprawdę?
„Mogłaby strzelać, że to
łacina, ale chodziła na ten język w liceum i żadnego słowa nie potrafiła
przetłumaczyć.”
Myślę, że gdyby uczyłaby się
jakiegoś języka, to umiałaby go rozpoznać. Nawet nie rozumiejąc.
„W końcu Demon pojawił się w
całej swojej krasie, dumny, wyprostowany o silnej budowie i dominującym
charakterze.
Czuło się od niego władczość
i ogromną siłę. Był mężczyzną o kruczoczarnych włosach, które były tak długie,
że sięgały mu do krzyża rozpuszczone i zadbane,
chociaż nieco roztrzepane.
Cerę miał lekko szarawą, a oczy intensywnie zielone chociaż ludzie wyobrażali
sobie demony o krwistych tęczówkach, albo tak czarnych, że aż nie widać było
źrenic. Ten także i nie miał żadnego ogona, ani rogów, a jedynie lekko
zaostrzone paznokcie, które na pewno były ostre jak brzytwa i lekko wydłużone
kły. Mógłby przypominać wampira jednakże był istotą o wiele potężną i nie
wyssaną z palca.
Stał tu realny, namacalny,
niebezpieczny i niesamowicie przystojny.”
A teraz zaczynamy rozbierać
opis pana Demona na czynniki pierwsze. Ziu!
Po pierwsze – „dominujący
charakter” nie jest czymś, co widać na pierwszy rzut oka. Następne zdanie jest
okej, chociaż słowo „władczość” też trochę zgrzyta.
Po drugie – kto normalny przygląda
się paznokciom przeraźliwie niebezpiecznej istoty? To byłoby okej, gdybyś np.
zaznaczyła, że Pati spojrzała na jego ręce, żeby sprawdzić, czy nie ma szponów.
I średnio wyobrażam sobie „lekko zaostrzone” (ale jednak ostre jak brzytwa, coś
tu się wyklucza) paznokcie. Tyle bólu przy drapaniu się po gębie. Tyle bólu
przy myciu sobie klejnotów. Ała.
Po trzecie – skąd ona wie,
jak wygląda wampir i dlaczego zakłada, że takowe nie istnieją? Wykluczam
wizerunki poznane za życia, bo ani ludowy, ani popkulturowy wampir nie jest
szarym typiarzem z żarówiaście zielonymi oczami i żyletkami zamiast paznokci.
Po czwarte – przystojne
demony są takie, jak by Ci to wyjaśnić…
No właśnie. Oczywiście jestem
w stanie kupić sytuację, w której demon upodabnia się do przystojnego
człowieka, żeby ułatwić sobie wodzenie na pokuszenie albo realizowanie innych
demonicznych celów. Ale wtedy powinnaś była napisać to nieco inaczej – to uroda
powinna się rzucać w oczy jako pierwsza. Albo pozorna zwyczajność, spod której
przebija piekielny, nieludzki urok. Nie długość włosów czy kolor skóry.
„- Dziewczyno.- długowłosy
zwrócił się do Pati”
Naprawdę długość włosów jest
tu najważniejsza? Poza tym zbędna kropka.
„W tym momencie demon rzucił
w jej kierunku sztylecik zapakowany w czarny mały pokrowiec. Ciemnowłosa nie
zdążyła zareagować i przedmiot odbił się od jej obojczyków upadając na dół.”
Tyle zła w dwóch linijkach.
„Zapakowany w pokrowiec”?
Wtedy chyba nie byłoby widać, że to sztylet? Sztylecik w czarnej pochwie, jeśli
już. „Ciemnowłosa”? NIE. Oducz się tych wszystkich „ciemnowłosych” raz na
zawsze!
No i od obu obojczyków na raz
się odbił?
„- Ja...- nie wiedziała czy
powinna to zrobić, ale ukucnęła i drżącą ręką pochwyciła przedmiot.- Skąd mam
pewność, że mnie nie zabierzesz?
- Zaufaj mi.- odwrócił się do
niej przodem gdyż ciągle był zwrócony profilem i uśmiechnął się w taki sposób
iż odjęło jej ponownie mowę.- Będzie dobrze.
Może to było naiwne z jej
strony, aby ufać demonowi, który przecież był bytem złym i w naturze miał
oszukiwanie innych, ale lepiej zrobić to niżeli tkwić dłużej w tym miejscu.”
Eee, nie. Czy ona myśli
łechtaczką, że wystarczy się do niej ślicznie uśmiechnąć, żeby zrobiła
każdą głupotę? Nawiasem mówiąc – nie jestem pewna, czy istnieje zwrot budzący
równie wielką nieufność, co „zaufaj mi”.
„Zmarszczyła lekko brwi i
poczęła trzeć tak mocno, że farba zaczęła odchodzić, a z nią moc kręgu. Nie
minęła chwila, a płomień zgasł, w pomieszczeniu nagle rozległ się okropny
wrzask i odgłos rozrywania mięsa, łamania kości, a także rozpryskiwanej krwi.
Wszystko stało się tak szybko, że nie zauważyła kiedy drzwi impetem otworzyły
się jakby silny wiatr od środka na nie brnął. Tomka kawałki ciała były
porozrzucane w tym momencie wszędzie, tak małe że nie wiadomo co było od
czego.”
Wybacz mało treściwą reakcje,
ale trochę mnie to osłabiło. No, nawet bardziej niż trochę. I ona tak tarła te
brwi, aż farba zaczęła z nich odchodzić, i moc kręgu też, i tarła tak mocno, że
aż Tomka rozerwało. Poza tym jak brzmi rozpryskiwana krew i jak brnie wiatr?
„Prawdziwa rzeź prawdziwego
rzeźnika.”
Ahhh, fresh meat! „Rzeź
kogoś” oznacza, że rzezi dopuszczono się na kimś, i raczej na kimś w liczbie
mnogiej. Porównaj: rzeź niewiniątek, rzeź jakiegoś miasta.
„Korzystając z okazji
wybiegła czym prędzej z kontenera na zewnątrz”
Z kontenera? Skąd winda w
kontenerze?
„Czując jego rękę na swojej
głowie Pati ścisnęło coś w klatce piersiowej.”
To zdanie jest
niegramatyczne. Coś poczuło jego rękę na głowie (wiadomo, że nie poczuło na
cudzej) i ścisnęło Pati?
„Policja jeśli go kiedykolwiek
znajdzie będzie musiała przynieść mnóstwo mopów.”
Ten Element Komiczny nie jest
zabawny.
„- Rajmund?- zamrugała parę
razy i nagle parsknęła śmiechem.- Wybacz, ale to strasznie śmieszne imię.
Spodziewałabym się Baltazara, Abaddona czy może samego Lucusia.”
Bo „Lucuś” jest imieniem
mądrym, poważnym i dostojnym, prawie jak „Archibald”. Pati nazwała Tomka
„psychopatą”, a tymczasem sama zachowuje się czasem jak jeden z nich: nie czuje
strachu. Nie, nie jest przy tym odważna. Jest głupia i pozbawiona instynktu
samozachowawczego.
„Ta odczuła, że chyba uraziła
jego uczucia co wydało jej się dziwne. W ogóle co ostatnio było normalne?
Pobiegła więc za nim czym prędzej i zaczepiła go ręką o łokieć.”
Ale pamiętasz, że to cały
czas jest typiarz, który wyłonił się bór wie skąd podczas mistycznego rytuału,
a zaraz potem rozerwał człowieka na strzępy? Jeśli ktoś taki scenę później
zmienia się w uroczo nieśmiałego licealistę to znak, że powinnaś zastanowić się
nad konsekwencją w prowadzeniu postaci.
„- Magia...- szepnęła z
zachwyceniem.- Czadowo.”
Pati w trybie natychmiastowym
zapomina o rozsmarowaniu Tomka po
ścianie, a przed oczami stają
jej bajery dostępne ludziom, którzy opanowali magię. Uznałabym, że ten głupi
brak strachu to zabieg celowy, gdybyś na początku kolejnego rodziału nie
przedstawiała jej jako tchórza.
I „z zachwytem”, nie „z
zachwyceniem”.
„Niebezpieczeństwo”
W tym rozdziale i w
następnych daruję sobie wypisywanie większości błędów. Jest ich po prostu za
dużo, a ja nie jestem Twoją betą.
„Z chwili na chwilę widząc, że chodzi po łazience czułam narastające
niebezpieczeństwo i że moje życie jest zagrożone.”
Rozumiem, że bohaterka może
mieć arachnofobię i się bać, ale niebezpieczeństwa akurat nie było żadnego. Jad
ptasznika jest raczej nieszkodliwy dla ludzi, ma podobną moc do jadu pszczoły. Chyba że dziewczyna jest uczulona i zdaje sobie z tego
sprawę, ale w takim razie brat chyba powinien oddać komuś to zwierzątko?
„Rajmund spojrzał na nią w
taki sposób jak patrzy się na ludzi, którzy po prostu wyglądają jak pożal się
ofiary losu, albo brakuje im piątek klepki.”
„Albo którym”. I nie „pożal
się”, tylko „pożal się Boże”… Chociaż to chyba nie najszczęśliwsze
sformułowanie w tym kontekście. „Pożal się Szatanie”?
„Chyba nie przejmował się
tym, że ludzie będą dziwnie spoglądać na jego zęby i paznokcie, ale znał te
czasy i sposób myślenia małolatów.”
Albowiem zamierzał chodzić z
otwartą japą, a zaostrzone paznokcie znacząco różnią się od niezaostrzonych. A
szarą skórę i żarówiaste oczy ludzie zignorowali, biorąc go za jedną z postaci
z Homestucka i zdziwił ich tylko brak rogów.
„Rajmund w ostatniej chwili
osłonił swoją duszyczkę przed atakiem śmiercionośnego przejścia dla pieszych, a
Pati jak to wystraszona dziewica pisnęła na całe gardło.”
Chłopcy przechodzą mutację w
okresie dojrzewania, dziewczyny – po odbyciu pierwszego stosunku płciowego.
Jakiego przejścia dla
pieszych? Ktoś rzucił w nich zwiniętym asfaltem pomalowanym w białe pasy czy od
razu kładką? W poprzednim zdaniu była mowa o znaku drogowym…
„odpowiedział zaczesując
swoją grzywkę w tył przez co breja sprawiała, że każdy włosek pozostawał na
miejscu służąc w tym momencie jako żel do włosów.”
Rajmund, jak na starego
punkowca przystało, do modelowania włosów nie używał żelu, tylko glutów istot
nadprzyrodzonych. A w zdaniu masz błąd, wynika z niego, że to włosek służył
jako żel.
„Cięcie było tak mocne i
ostre, że zniszczone zostały zarówno oczy jak i część przedniego płata mózgu.
Pancerz wyglądał na naprawdę mocny, ale Rajmund potrafił tak wykorzystywać siłę
wiatru iż ciął lepiej od niejednej katany.
- Nie wierzę...- Romulus nie
mógł pogodzić się ze swoją porażką więc próbował się podnieść, jednak
pozbawienie go oczu nie było w tym momencie pomocne.”
Ja tam myślę, że jeśli coś
przeszkadzało mu w podniesieniu się, to nie ślepota, tylko rozwalony mózg. Ale
gadać dalej może. Jesteś pewna, że to był Romulus, a nie Roland?
I jeszcze co do samego wątku
z potworem – no ej, jakim cudem on rozwalał drzewa i wyżerał dziury w ziemi, a
nikt ze śmiertelników nie zwrócił na to uwagi? Dlaczego bohaterka wcześniej nie
domyślała się istnienia takich istot?
„Podobny”
„do tego wszędzie czuć było
klimaty londyńskiego luksusu”
Jaki to jest londyński
luksus?
„mimo, że”
Mimo że. Przecinek powinien
być przed „mimo”.
„Pati nie rób ze mnie
dziwaka, który gada sam do siebie, albo widzi duchy.”
Albo właśnie rozmawia przez
zestaw słuchawkowy…
„I tak wyglądasz
wystarczająco dziwacznie, aby wzięli cię za świra czy psychopatę.”
Albo ekscentryczną gwiazdę
rocka. Zdaje mi się, że nadużywasz słowa „psychopata” nie do końca wiedząc, co
ono znaczy…
„na podłodze wyłożony był
ciemny parkiet”
Podłoga wyłożona była ciemnym
parkietem.
„To nie było nic dziwnego, że
pracownica była bardzo ładna, zadbana i zapewne bez żadnego większego
doświadczenia hotelarskiego.”
Nie mam pojęcia, skąd to
przeświadczenie, że w luksusowym hotelu można dostać pracę, nie mając
doświadczenia, jeśli tylko ma się śliczną buzię…
„Dziewczyna ścisnęła mocno
usta nie wiedząc co powiedzieć gdyż zwykle pewnie mężczyźni byli oczarowani jej
głębokim dekoltem alabastrowej koszuli.”
Sorry, to jest obrzydliwe.
Dlaczego Pati zakłada, że piękna dziewczyna musi być głupia i skupiona na
robieniu użytku ze swojej seksualności? A alabaster to minerał, nie materiał…
Co do całej sytuacji – byłaś
kiedyś w hotelu? Wypadałoby podać chociaż nazwisko, że o dokumentach nie
wspomnę…
„Na ścianach można było
podziwiać wspaniałe obrazy, oczywiście podróbki.”
Reprodukcje, nie podróbki.
„Na środku jednak wisiał
wspaniały, ogromny żyrandol, który kusił, aby go ukraść.”
Wynieść za pazuchą. Albo
wepchnąć do buta, na pewno nikt się nie zorientuje.
„- Rób swoje.- rzekła z
radością i chciała usiąść na skórzanym, białym fotelu kiedy przeleciała przez
materię i przyrżnęła tyłkiem o podłogę, którą okrywał puchaty, czerwony dywan.
Syknęła z bólu i migiem poderwała się na nogi masując obolałe półkule.-
Zapominam ciągle, że nie mogę niczego dotknąć.”
Bez sensu. Gdyby faktycznie
tak było, nie mogłaby chodzić po schodach. I przeleciałaby przez Ziemię na
wylot.
„Dziewczyny wzrok porażał swą
władczością i wściekłością”
Wzrok dziewczyny. Proszę,
oducz się tej mowy mistrza Yody.
„Ile właściwie ty masz lat?
- Siedemnaście.- odpowiedział
poprawiając swoją czarną koszulę.”
E, nope. Jestem w wieku
głównej bohaterki i gdyby rzucił się na mnie facet lat siedemnaście, na pewno
nie myślałabym o nim jako o „dziecku”. Jeśli chcesz, żeby z jednej strony
miał jakikolwiek start do bohaterki, a z drugiej – żeby mogła go bez większego
problemu odepchnąć, daj mu dwanaście albo trzynaście lat.
„Facet miał potężny brzuszny
balon zapewne od piwa”
Brzuszny balon? Owszem, brzmi
zabawnie, ale jest mało zrozumiałe. Na początku myślałam, że chodzi o jakieś
niezgrabnie opisane albo wymyślone przez Ciebie urządzenie medyczne.
„- To niedobrze. Zawsze
zastanawiałam się dlaczego do ochrony dają tylko ludzi z grupą wyglądających w
ten sposób.- zerknęła na śpiącego i wzdrygnęła się z obrzydzeniem.- No i co
zrobisz jeżeli tej nocy także przyjdą?”
W drogim hotelu na ochronie
pracuje jeden otyły inwalida (bo to miałaś na myśli pisząc o „grupie”, prawda?
Tym bardziej niesmaczne i żenujące jest to „obrzydzenie” bohaterki!). Co za
bzdura, przecież nawet w osiedlowym supermarkecie jest przynajmniej dwóch
większych lub mniejszych karczków…
„Eryk spojrzał na dziewczynę
i walnął ją w tył głowy.”
I to zrobił typek, który
przed chwilą mówił:
„Całe moje życie byłem uczony
kultury, manier, a więc nie rozumiem takiego zachowania.”
To zachowanie wygląda na
skopiowane z anime albo innego gatunku, w którym wszystkie zachowania są
wyolbrzymione dla zwiększenia siły przekazu. W świecie rzeczywistym takie
potraktowanie drugiego człowieka uchodziłoby za chamskie naruszenie jego strefy
osobistej, a nawet za przejaw bezpodstawnej agresji. Lepiej by było, gdyby np.
klepnął ją mocno w ramię.
A jeśli chłopak był wychowany
wśród ludzi staroświeckich (co wynika z jego sposobu wysławiania się),
potraktowanie w ten sposób kobiety (zwłaszcza starszej od siebie!) byłoby już w
ogóle nie do pomyślenia.
„Eryk uspokoił się, a w jego
oczach widać było łzy, które zbierały się w kącikach. Spuścił głowę i zakrył
swoje oczy rękoma. Widocznie słowa dziewczyny uświadomiły mu bardzo wiele. Pati
było żal dzieciaka i nie mogła go zostawić samemu sobie.”
Pati, zaczekaj tu chwilę, mam
w przedpokoju trochę orzechów włoskich. Zaraz dam ci połówkę, powinna jako-tako
zastępować mózg, dopóki nie znajdziesz sobie lepszego.
Jak tępą idiotką trzeba być,
żeby rozczulić się na widok płaczącego faceta, który przed chwilą próbował
zamordować jakiegoś gówniarza? Powinna była się uodpornić na takie
zagrywki już w momencie, kiedy ją uderzył! Poza tym… nie, kurna. Płaczący z
byle powodu siedemnastolatek nie jest uroczy. Jest albo upośledzony, albo
ciężko rozchwiany emocjonalnie.
Z kwestii technicznych: łzy
nie zbierają się tylko w kącikach oczu, a pokrywają całą gałkę („oczy pełne
łez”). I to chyba jasne, że zakrył swoje oczy, a nie cudze…
„Siedemnastolatek
prawdopodobnie albo pierwszy raz widział demona, albo miał z nimi same
przykrości.”
Miał przykrości z demonem,
no, no, no. A Mahdiego pamiętasz? Mahdi był brzydki i niegrzeczny…
„- To demon, one są złe.
Jeśli już się upierasz aby z nim zostać to proszę, abyś na siebie uważała. To
wilk w owczej skórze, który zdradzi cię przy pierwszej lepszej okazji.
- Ale my nie jesteśmy parą!-
wrzasnęła gdyż siedemnastolatek widocznie zrozumiał to wszystko w ten sposób.”
WTF? Nie powiedział nic, co
zasugerowałoby taką interpretację. „Zdrada” nie musi się odnosić od razu do
seksu, mogło chodzić o zdradę zaufania – zwłaszcza w takim kontekście.
„Za moment poczuła, że jest
mokra od krwi więc wytarła się w spodnie z lekkim zniesmaczeniem.”
Dlaczego krew przez nich nie
przeniknęła?
„- Nie poniżę się do stopnia
takiego frajera.”
Nie zniżę się do poziomu.
„Ten co mi to zrobił dawno
musi nie żyć. To zdarzyło się prawie sto lat temu.”
Nie trzyma się kupy. Jeśli
umarł tak dawno, to dlaczego wyraża się jak współczesny nastolatek? I ile lat
ma ten hotel? Jeszcze co do dresików – weź pod uwagę to, co się działo sto lat
temu. Chłopak zginął w czasie wojny albo tuż po niej, albo (jeśli akcja
opowiadania dzieje się w niedalekiej przeszłości) na terenie kraju, który nie
istniał. Nie przypuszczam, żeby wtedy istniała grupa społeczna porównywalna do
współczesnego dresiwa. Stawiałabym raczej na szabrowników.
„Obietnica”
„- Co się stało, że tak
promieniejesz?
- Dotknęłam łyżeczki!-
pochwaliła się prawie, że skacząc z radości.”
Znów niepotrzebnie rozbiłaś
sformułowanie. „Pochwaliła się, prawie że skacząc z radości”. Zresztą to „że”
możesz wyrzucić, jest zbędne.
Poza tym… Pati coraz bardziej
zaczyna mi wyglądać na osobę z jakimiś ciężkimi zaburzeniami, serio. W innej
sytuacji ta dziecinna radość byłaby urocza, ale przecież poza podniesieniem
łyżeczki wydarzyła się masa innych rzeczy…
„W tym momencie złożyła
dłonie jak do modlitwy i spróbowała wykonać trick oczami "kot ze
Shreka". Rajmund jedynie pokręcił głową i palnął ją lekko w czoło.
- Przestań bo zaczynasz mnie
przerażać.”
Mnie też. Porównanie o kocie
jest, moim zdaniem, nie na miejscu w opowiadaniu mającym z założenia mieć
ciężki, mroczny klimat. (Podobnie jak w każdym opowiadaniu niebędącym lekką,
śmieszną opowiastką).
„- Nie dam rady, zapomnij. Ja
nie jestem aniołem, abym odsyłał duszyczki do nieba. Pamiętasz gdzie jestem
zameldowany?
Mina dziewczyny zrzedła, a
cała energia opadła do zera. Mogła się właściwie tego spodziewać, ale wszystko
działo się zbyt szybko by o czymkolwiek trzeźwo pomyśleć. Możliwe, że to także
działało pod tym względem, iż była niezwykle naiwna.”
Nie, to nie jest naiwność. To
jest nieumiejętność dodania dwóch do dwóch. A ostatnie zdanie jest niepoprawne.
„Działało pod tym względem”? Chyba „miało związek z tym”?
„- Wiem, ale bowiem go
widzę.- odpowiedział rezolutnie i skierował się ponownie do windy.”
Albowiem.
„Zastanawiała się w jaką
sukienkę do pogrzebu ją ubrali i jak jej rodzina zareagowała. To śmieszne, że
dopiero teraz zamartwiała się o to.”
Siedzę i gapię się w te dwa
zdania wytrzeszczem tysiąca jardów. Zatkało mnie. Naprawdę ważniejsza od
reakcji rodziny jest sukienka na pogrzeb?
„Armagedon”
„W końcu to był mój brat. Pewnie cieszy się, że nie musi już dzielić z
nikim komputera. Zastanawiam się, czy chociaż trochę tęskni...”
Może ciężko mówić o
„realizmie” czy „prawdopodobieństwie” w takiej sytuacji, ale nie wierzę w takie
przemyślenia u dorosłej kobiety. To są rozmyślania emo trzynastki, która snuje
wizje spod znaku „a co by było, gdybym zniknęła?”.
(Aha, czyli ona jednak
mieszkała z rodzicami. Nie próbowali oni w żaden sposób wpłynąć na jej
zamiłowanie do chlańska? Tym bardziej że nie mieszkała w pokoju sama, więc jej
pijaństwo musiało być tym bardziej uciążliwe…)
„- Jak Celine Dion...-
przyszło jej to na myśl odruchowo, zamrugała szybko oczyma,
przekręcając lekko głowę w
zdumieniu.- Musi być ci ciężko z takim imieniem.”
Bo na pewno istoty
nadprzyrodzone orientują się w imionach i nazwiskach ziemskich celebrytów, aha.
A Pati jeszcze nie zauważyła, że wyśmiewanie imion bliźnich świadczy o braku
kultury? Zwłaszcza że biorąc pod uwagę osiągnięcia i dokonania (chociażby
działalność charytatywną) pani Dion, nie bardzo rozumiem, dlaczego bycie
porównanym do niej miałoby być zawstydzające czy nieprzyjemne…
„Sama nie masz lepszego,
Pati. To nawet nie jest skrót od Patrycji, to prawdziwe, krótkie, niezbyt
przyjemne dla ucha imię”
Nie przypuszczam, żeby
przeszło.
Nadawanie dzieciom imion w
formie zdrobniałej jest bardzo źle widziane.
Poza tym w urzędzie stanu
cywilnego krzywo patrzy się na nadawanie dziewczynkom imion kończących się
inaczej niż na „a”, z nielicznymi i bardzo konkretnymi wyjątkami (np. „Inez”
czy „Beatrycze”). Więcej tutaj:
Może przyda Ci się w
przyszłości.
„Mogła się wygadać pustym
kartkom, które wysłuchają jej zmartwień bez przerywania. To co kobiecie jest
najbardziej potrzebne.”
Albowiem kobieta nie jest
człowiekiem i do przetrwania nie potrzebuję wody i powietrza, tylko
pamiętniczka.
„Wiara”
„Nigdy tak naprawdę nie
wierzyłam w Boga, ale bowiem jak można wierzyć w kogoś, kogo się nie widziało
nigdy.”
A ja nigdy nie widziałam
wieloryba. Co za tym idzie – wieloryby nie istnieją. To nie są przemyślenia na
poziomie dziewczyny 20+. I skończ z tym „ale bowiem”, w tym kontekście nawet poprawne
„albowiem” by nie pasowało.
„Wszyscy znajomi wiecznie mi
wypominali tego, że nie chodzę do kościoła na msze.”
Dobra, jej znajomym trzeba
przyznać jedno – są bardzo konsekwentni w byciu prymitywnym, skrajnie
konserwatywnym betonem. Większość ludzi w tym wieku nie wpieprza się w sprawy
przekonań kolegów – i mówi Ci to zlewaczała feministka, która przez półtora
roku siedziała na wykładach obok narodowca.
Gramatyka: „wypominali mi
to”, nie „tego”. A i „to” jest zbędne.
„Jeśli ma zamiar mnie za to
ukarać, proszę bardzo. Wtedy to będzie oznaczało, że naprawdę istnieje.”
Wiesz co? Dzięki temu zdaniu
odkryłam, na czym polega problem z kreacją Pati. Ona nie zachowuje się jak
młoda kobieta rzucona w niebezpieczną, kompletnie odjechaną sytuację. Postępuje
po prostu jak zbuntowana małolata wkraczająca w najgorszy wiek (trzynaście,
góra piętnaście lat) i przebywająca w swoim naturalnym środowisku. I na tym
polega Twój najpoważniejszy błąd. Proszę, zrozum, że demony i psychopaci to nie Twoi koledzy z klasy.
„- To moja praca, wiedzieć
wszystko o mężczyźnie, którego chcę wydymać”
Słowo „wydymać” kojarzy się
bardziej z „oszukać” niż z „zaliczyć”.
„Brązowe ławki ustawione były
w rządkach, których było osiem.”
A tu jeden z problemów
Twojego stylu: przekombinowanie. Dlaczego nie „w ośmiu rządkach”?
„Nie była wstanie podziwiać
obrazów przybitych do żółtych ścian, ale jak zawsze księży stać było na
luksusy.”
Nie wiem, czy wiesz, ale
wyposażenie kościołów nie jest prywatną własnością księży…
„Siła”
Tutaj miłe zaskoczenie –
sceny walki w Twoim wykonaniu czyta się całkiem przyjemnie. Wciąż pojawiają się
liczne błędy, takie same jak w reszcie opowiadania, ale widać jakieś zacięcie.
Mam nadzieję, że pójdziesz w tę stronę.
„nie znał ów języka”
Argh, OWEGO języka. Słówko
„ów” się odmienia.
„Przypadek”
„Znała się na sztuce jak nikt
inny, malowała pejzaże, aczkolwiek bardziej wolała rysować postaci z anime.
Odwieczna pasjonatka Japonii.”
Uhm, bycie pasjonatką Japonii
a bycie fanką anime to dwie różne sprawy. Chociaż nie mówię, że zawsze
rozłączne. A jak „wolała”, to oczywiste jest, że „bardziej”.
„Jej największym marzeniem
było wydać własną mangę, w Polsce. Mimo iż zdawało się to nierealne, planowała
swoją przyszłość.”
Nierealne jak jasna cholera.
Bo Little Lady Punk i Vanitachi są postaciami fikcyjnymi. Albo swoje mangi po
polsku wydały w Niemczech.
„zbyt bardzo”
Ja rozumiem, że to część
dialogu, a bohaterowie nie muszą się poprawnie wysławiać, ale to „zbyt bardzo”
po prostu boli.
„Jezdnia była mokra i ślizga”
Wiem, że miałam nie betować,
ale ughh, śliska.
„Młody chłopak miał bladą,
wychudzoną twarz z głęboko osadzonymi oczyma, które były podkrążone.
Dostrzegła, iż są całkowicie czarne, a białko całe zalane krwią. Z policzków i
czoła odłaziła skóra, a z ran wydobywał się okropny fetor. Robaki wyłaziły
każdą dziurą. To musiało być zombie, a przynajmniej tak sobie to wytłumaczyła.”
Kobieta lat dwadzieścia dwa?
Nie wierzę. Prędzej pomyślałaby, że typiarz ma zaawansowaną gangrenę i
zadzwoniła po pogotowie.
„Wrzasnęła głośno, aż z
determinacją kopnęła w drzwi,”
Tak wrzasnęła, że aż kopnęła?
„Medium bywają przydatne.”
Media.
„Cały czas leżała w bezruchu,
a przytknięta ręka starała się tamować krwotok z czoła. Nie mogła uwierzyć w to
co się dzieje, ale z drugiej strony cieszyła się. Zawsze marzyła o jakiejś
przygodzie, takiej wyrwanej z mangi.”
Alarm! Alarm! Namierzono
niebezpiecznego otaku! Mam nadzieję, że jako autorka dostrzegasz ogrom
oderwania tej panny od rzeczywistości. Rozbiła samochód, została porwana przez
tępego buca i jeszcze głupszą idiotkę, a cieszy się jak głupi do sera…
Ogólnie nie bardzo rozumiem,
dlaczego Rajmund nosił Sylwię jak worek ziemniaków. A gdyby miała uszkodzony
kręgosłup?
„Więzi”
„Ta jednak uderzyła we mnie
tak mocno, jak piłka tenisowa w nos. Uwierzcie, że takiego bólu nie da się
zlekceważyć.”
To porównanie jest tak bardzo
chaotyczne złe i strasznie psuje klimat. Kolejny przejaw tego, że nie umiesz
wyjść poza swoje doświadczenia.
„Słyszała jednak, że każdy
demon jest zły, ale to tyczyło się bajek chrześcijan. W mangach i anime często
to właśnie siły ciemności okazywały się te dobre, a anioły pokazywały pazurki
chcąc wyeliminować grzeszników za wszelką cenę.”
Albowiem chińskie bajki dla
dzieci znaczą nieporównywalnie więcej niż religia trwająca od tysięcy lat.
A „pokazywanie pazurków” to
nie do końca to samo, co bycie morderczym skurwielem.
„Zgadza się. Lilith ukrywa
się w tym mieście. Na szczęście nie była zbyt inteligentna, aby uciec dalej.”
I właśnie dlatego przez tyle
czasu była jedną z największych szych?
„Zauroczenie”
„Nie wierzę w miłość, dla
mnie to sprawka hormonów, dojrzewania, iż odbija nam na punkcie jednej osoby.”
Serio, miłość =/= miłość
romantyczna. To odbijanie na punkcie siostry czy ojca brzmi upiornie.
„- Czy wam też przypomina to
Silent Hill?- spytała drżącym głosem, aż odsunęła się pod ścianę. Czując
jednak, iż jej bluzka robi się mokra, odskoczyła z piskiem, łapiąc Diona za
rękę. To był odruch bezwarunkowy, kierowany strachem. Jej błękitny materiał
teraz ubrudzony był ciemno czerwoną substancją, która przypominała krew. Całe
ściany nią ociekały.”
Ta pierwsza wypowiedź jest
zbędna. Ociekające krwią ściany nie są tak nietypowym motywem, żeby ktoś uznał
to za plagiat, a po tym tekście zamiast Twojego uniwersum mam przed oczami
silenthillowe ściany zmieniające się w pizzę.
„Druh”
„- Gdy pomyślę, że grzebali w
moich wnętrznościach... Podpisałam zgodę na użycie organów po śmierci.”
To chyba do celów naukowych,
bo do przeszczepu nie nadawałyby się podroby trupa znalezionego jakiś czas po
zabójstwie.
„Srałeś w pampersy gdy ja
ratowałem naszego Ojca, jego dobre imię, które tak wychwalacie.”
Uhm, to wtedy były pampersy?
Rozumiem, że teraz nikt o tym nie pamięta, ale kiedyś używało się tetry i
ceraty…
„Depresja”
Depresja może być wywołana
wieloma czynnikami, ale głównym z nich jest krzywda jaka nas spotkała. Mogę
sobie tylko wyobrazić jak czują się osoby, które zostały kiedyś brutalnie
napadnięte. Sama dość ciężko przeżywałam śmierć babci, ale to nie doprowadzało
mnie do stanu, w którym chciałam się zabić. Po prostu zamknęłam się w sobie,
siedziałam dwa dni w pokoju i nic nie jadłam. Byłam z nią bardzo zżyta, dlatego
ciężko było mi się pogodzić z jej stratą.
Czy depresja dotyczy tylko
ludzi? Nie, ponieważ zwierzęta także ją odczuwają. Kiedy psa spotka okrutny los,
człowiek znęca się nad nim wiele lat, to potem trudno jest mu zaufać komuś
innemu. Jest wiecznie wystraszony, skulony i przejawia skłonności do agresji.
Co więc z istotami
nadnaturalnymi? Jestem duchem, a więc i ja odczuwać teraz powinnam depresję?
Czy może już od dawna w niej tkwię skoro o tym piszę?”
Oj kultystko, kultystko. Jak
Ty nic nie wiesz o depresji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_depresyjne
To na początek, jeśli chcesz
robić takie wzmianki. Jeżeli chcesz zagłębić się w problem, radzę poczytać też
źródła.
Tl;dr: depresji się nie
„odczuwa”, na depresję się „choruje”. Różnica jest zasadnicza.
A teraz czas na ogólne porady.
Po pierwsze – styl. Nie kombinuj z szykiem przestawnym w stylu „dziewczyny
oczy” zamiast „oczy dziewczyny”. Nie sil się na wyszukany język, dopóki nie
opanujesz podstaw, bo wychodzą Ci jakieś dziwne hybrydy, gdzie początek jest od
jednego związku frazeologicznego, a koniec od drugiego.
Jeśli szukasz synonimu dla
imienia jakiejś postaci, zastanów się, jak myślą o niej osoby z jej otoczenia.
Jak Ty myślisz o osobach ze swojego otoczenia. Naprawdę myśląc o koleżance
skupiasz się na kolorze jej włosów albo oczu?
Po drugie – bohaterowie. Są tak nienaturalni, że to aż zgrzyta. Spod
pozornych studentek, demonów i innych cudów na kiju nieubłaganie prześwitują
gimnazjaliści. Spróbuj podpatrzeć, jak zachowują się ludzie starsi od Ciebie, i
wyciągaj z tego wnioski.
Po trzecie – poprawność. Ortów jest mało, głównie w homofonach
(śliska/ślizga), za to gramatyka w zasadzie nie istnieje. Często używasz słów
niezgodnie z ich znaczeniem („osaczyła się swoimi poddanymi” zamiast
„otoczyła”). Masz też problem z odmianą przez przypadki (zdania w stylu: „nie
lubię dziewczynkę” zamiast „nie lubię dziewczynki”), chociaż to jest poziom
podstawówki. Przykro mi to mówić, ale może powinnaś wziąć się za naukę
polskiego przed pisaniem opowiadań? Jeśli masz ogarniętą, przyjazną polonistkę,
możesz napisać coś bardziej neutralnego i jej to pokazać. Może fanfik do
Sienkiewicza? Bo naprawdę widzę zalążek talentu do opisywania walk. I
koniecznie, koniecznie! Znajdź sobie betę. Najlepiej kogoś starszego od Ciebie,
kto będzie umiał poprawić nie tylko błędy językowe, ale też głupoty fabularne.
I interpunkcję, dużo interpunkcji. Ona u Ciebie praktycznie nie istnieje.
Czwarta sprawa – przemyślenia przed każdym rozdziałem. Jak pomysł jest całkiem
ciekawy, tak treść albo wtórna i banalna, albo brzmi jak wymądrzanie się na
tematy, o których nie masz bladego pojęcia, przez co wychodzą Ci głupoty. Plus
irytujący bełkot zbuntowanej, cynicznej smarkuli, która nie wierzy w Boga i nie
wierzy w miłość, BO TAK.
Podsumowując – jest źle.
Główne błędy już wypisałam. Wyszła Ci popkulturowa, miałka papka stworzona z
przemielonych motywów biblijnych. Echo echa, czkawka czkawki po Supernaturalu,
Devil May Cry i tysiącu innych historii wykorzystujących demoniczne motywy. I
widzę to nawet pomimo tego, że zupełnie nie siedzę w temacie. Jeśli chcesz
tworzyć w tych klimatach, zapoznaj się z bezpośrednimi źródłami, zamiast
kopiować kopie.
Tylko jedno muszę pochwalić:
JAKĄŚ fabułę starasz się poprowadzić, bohaterowie mają cel, jaki by on nie był.
Nie miotają się bez sensu. To już jest podstawa, żeby spróbować od nowa. Ale
najpierw zapoznaj się z Necronomiconem, bo jak patrzę na tych wszystkich „ciemnookich”
i „długowłosych”, to mam wrażenie, że ktoś próbuje zrobić ze mnie idiotkę.
Na dzień dzisiejszy
otrzymujesz jeden pomiocik.
Dlaczego nikt nie komentuje? Zwłaszcza autorka Dzienników Ducha? :o
OdpowiedzUsuńAutorka chyba porzuciła blogaska D:
UsuńOstatnia notka z 31 sierpnia, wow :O
UsuńA miałam nadzieję zobaczyć ból rzyci i gównoburzę... Będę płakać ;(
OdpowiedzUsuńSzykuje się dużo ocen w najbliższych dniach, może jeszcze jakaś będzie :P.
UsuńJuż się nie mogę doczekać *-*
Usuń*Ociera anonimowe łezki*
OdpowiedzUsuńI tak pewnie by jej nie było, autorka nie wydawała się być szczególnie agresywna.
Nef, proszę! "Nie wydawała się", tam nie ma żadnego być. ;)
UsuńPrzepraszam. Zabierz mi pejczyk i mundur, nie jestem godna bycia grammar nazi.
UsuńLeleth czuwa :D.
UsuńKiedy coś nowego?
OdpowiedzUsuńDzisiaj. Ale naprawdę nie widzę sensu takich pytań, kiedy ostatnia ocena była 4 dni temu.
UsuńNo tak, ale jeśli są one takie świetne, to się nie dziw, że ludzie proszą o więcej.
UsuńI cóż powiedzieć na taką ripostę :P.
UsuńDobra ocena, bardzo gruntowna (kudos za rozpoczęcie od rzeczy najważniejszych, czyli od skrytykowania automatycznie odtwarzanych muzyczek). Lubię oceny, w których po doborze cytatów i komentarzach można się zorientować, co się dzieje w opowiadaniu. (bo czasem zdarza się, że czytelnik z narastającą dezorientacją przedziera się przez zestaw oderwanych zdań, dowiadując się, że w każdym z nich jest źle postawiony przecinek, autorowi to pewnie pomaga, ale dla postronnego czytelnika, jest ciężkie w odbiorze). Kolejny kudos za wypunktowanie głupoty i niedojrzałości bohaterki.
OdpowiedzUsuń