poniedziałek, 28 października 2013

0046. ofiara-wrozek.blogspot.com

Miejscówka przyzywającego: Ofiara wróżek
Przedwieczne: Gayaruthiel&Leleth

Pierwszym, co zwróciło moją uwagę po wejściu na twój blog, był odtwarzacz muzyczny. Mnie się osobiście ta muzyka podoba, ale nawet jeśli gust czytelnika jest kompatybilny z twoim, co się nie zawsze zdarza, oszczędź mu automatycznego włączania. Ja na przykład zawsze podczas pracy/rozrywki przy komputerze mam włączoną swoją playlistę i nakładanie się na to innej ścieżki mnie zwyczajnie irytuje, tak samo jak irytowałoby mnie, gdyby nagle zaczęło mi coś grać w ciszy, zwłaszcza w nocy – szczególnie, jeśli w przeglądarce otwarte są właśnie dziesiątki zakładek i trzeba w popłochu szukać tej właściwej. Muzyka – tak. Automatycznie odtwarzana – nie.

Szablon jest prosty, ale zdecydowanie przeładowany zakładkami i bajerami, część z nich jest po prostu zbędna, jak choćby tłumacz google – szczerze wątpię, aby ktoś chciał poznawać blog za pośrednictwem bardzo łamanego języka translatora.

Wymyślne nazwy zakładek nie sprawdzają się, jeśli musisz potem wyjaśniać, co się pod którą znajduje. Zresztą, nie uważam, żeby wyjaśnienie, co oznaczają portale do innych krain było potrzebne, można się domyślić.

Przy komentarzach piszesz: Uczyń krok w kierunku blasku. Tylko nie przestrasz się, jeśli Cię oślepi, ponieważ po bólu może nie przyjść ukojenie. – Jeśli ukojenie może nie przyjść, to jak najbardziej jest się czego bać.

Jakkolwiek dlaczego zakładkę Bohaterowie uważam za zbędną, wyjaśniłam w Necronomiconie, muszę policzyć ci na plus, że nie przedstawiasz postaci za pomocą wstawienia obrazka i wypisania kilku cech charakteru, a cytując fragmenty swojego utworu. Na plus również ostrzeżenie o spoilerze, aczkolwiek powinnaś użyć liczby mnogiej, bo nie sądzę, aby chodziło ci o ujawnienie tylko jednej jedynej cechy/wydarzenia/etc.

Ponadto chciałabym cię uprzedzić, że nie możesz zabraniać całkowitego kopiowania treści – każdy, kto poda odnośnik do ciebie jako autora, może to zrobić, na mocy tzw. prawa cytatu. Przytoczę tu fragmenty ustawy o prawach autorskich z 4 lutego 1994 r.

Art. 29.
1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.


Art. 34.
Można korzystać z utworów w granicach dozwolonego użytku pod warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twórcy oraz źródła. Podanie twórcy i źródła powinno uwzględniać istniejące możliwości. Twórcy nie przysługuje prawo do wynagrodzenia, chyba że ustawa stanowi inaczej.

No chyba że miałaś na myśli właśnie plagiat – mogę się łudzić, że jego naganność powinna być na tyle oczywista, aby nie było konieczności jej wyjaśniać i zabraniać.

Dziękuję za informację, gdzie zostawiać powiadomienia od ocenialni, zawsze mam dylemat, czy poinformować o ocenie w spamie czy pod nowym rozdziałem. :)

No cóż, przejdźmy do treści. Wróżki? Generalnie niezbyt może oryginalny temat, ale przyznam, że akurat w blogosferze to chyba pierwszy poważniejszy (nie liczę tych – z reguły dość sparklących – tworzonych przez zafascynowane ośmiolatki) blog, z jakim się spotykam, gdzie byłyby motywem przewodnim. No, ale od oryginalności ważniejszy jest sposób przedstawienia historii.

O czym szumi wiatr

Może to i przykre, ale wszystko to było łgarstwem. – Powtórzenie

Nadchodzi znienacka – Kto, co?

Możesz cierpieć w męczarnia do czasu – Literówka

Kilka słów ode mnie:

hejtowania odradzam – Kogo, co? Hejtowanie.

W wolnej chwili spróbuj ujednolicić odstępy między podpunktami.

Wstęp

Gdy w życiu wszystko zaczęło się układać… // Następnego razu zaczęło się łamać… – Czy to jest kalka z angielskiego? W polskim raczej nie używa się łamać w takim znaczeniu.

I nic nie sprawi ofiara dana Wróżce... // By czas odwrócić... – To nie jest dobry dobór słów, sprawianie tu nie pasuje.

By władzę zyskać...// Strzeż żywot wielu... – Strzeż żywotów wielu, chyba że wiele osób ma jeden wspólny żywot.

Czerwona czcionka strasznie się gryzie z tłem. W ogóle to kolorystyczne zróżnicowanie nie jest potrzebne, a wręcz utrudnia zapoznawanie się z tekstem. I wyrzuć te wielokropki, bo zdanie wygląda tak, jakby czytał je astmatyk. Nie, w żaden sposób nie dodają klimatu.

Rozdział I

,,Gdy czujesz, że masz dość... zapadasz w sen... A może sen... to spisek? Może sen nie jest pomocą... tylko pułapką?'' – No serio.
Ludzie, którzy używają więcej niż trzech wykrzykników lub trzech pytajników, to osoby z zaburzeniami osobowości ~Terry Pratchett.
A teraz odnieś to do wielokropków.

Mam na imię Alice. Gdy miałam dwa lata, moi rodzice zginęli. Mieszkam od tamtej pory w sierocińcu. – Hmm, piszesz, że to twój pierwszy blog i że jesteś nowa w blogosferze, więc nie będę ci wytykać kalki. Wiedz jednak, że wiele autorek stosuje zabieg uśmiercania rodziców swojej bohaterki, po to, by pisało się łatwiej, bo nikt nie będzie się wtrącać do ich poczynań. Świadczy to o lenistwie i braku wyobraźni – ale póki co przyjmuję, że twoje motywacje mogły być inne.

Wstałam w moim mniemaniu cichutko i założyłam szlafrok, który dostałam na jedenaste urodziny od koleżanki. W sumie sięgał mi do kolan, jednak pamiętam, że jeszcze kilka lat temu ciągnęłam go po ziemi, niczym królowa tren. – Dowiadujemy się później, że koleżanką jest Jess, która również mieszka w sierocińcu. Skąd miała pieniądze na taki prezent?

Nigdy nie chciałam poznać szczegółów ich śmierci, więc o nic nie pytałam opiekunów. Tak, to jedna z wielu rzeczy, których prawdopodobnie nigdy nie zrozumie szczęśliwe dziecko, ale jak wytłumaczyć, że jeśli się kogoś nie pamięta, to nie można za nim tęsknić? – Ale poznanie szczegółów śmierci w żaden sposób nie równa się pamiętaniu/wzbudzaniu przywiązania. Tak, opowieści o pewnych zdarzeniach mogłyby być wyzwalaczem, ale szczerze wątpię, aby zdarzyło się to w przypadku dziecka, które w momencie owej śmierci miało dwa lata – w tym wieku nie powinno jeszcze nic pamiętać. Jeśli natomiast o wzbudzanie przywiązania, wywołującego tęsknotę za rodzicami, chodzi, to powinna raczej zapoznać się z ich życiem, tym, jakimi byli ludźmi, a nie szczegółami śmierci.

Nie ważne. – Razem.

Czternaście lat czekam na adopcję... Trochę długo. – Nawet bardzo, zważywszy na to, że obecnie przypadki adopcji nastolatków są ekstremalnie rzadkie.

Wyszłam z pokoju i udałam się do biblioteki. Był to ciemny pokój wypełniony regałami. Książek było akurat w sam raz na taką instytucję. – Ile to jest w sam raz na taką instytucję? Tyle, co w Bibliotece Kongresu Stanów Zjednoczonych czy tyle, co w bibliotece przy szkółce wiejskiej w Pipidówie Dolnej?

I szczerze mówiąc podkochiwałam się w nim od czasu skończenia lat dziesięciu, gdy spotkałam go na placu zabaw koło ośrodka. Zamieniliśmy wtedy zaledwie kilka zdań i pocałowałam go w policzek w zamian za to, że pomógł mi wydobyć łopatkę z piaskownicy. – Dlaczego dziesięcioletnia dziewczynka nie umiała sama podnieść łopatki z piasku?

- Alice? - szepnęła miękko pani Brown. Chyba była jedyną kobietą pracującą w sierocińcu, która mnie lubiła. Mój charakter można było zaliczyć do tych buntujących się przeciw... W sumie przeciw wszystkiemu. // - Przepraszam panią. Oczywiście wiem, że nie powinnam wychodzić z pokoju przed szóstą. // - Nie szkodzi skarbie, wiem, że nie chciałaś zrobić nic złego - opiekunka uśmiechnęła się do mnie łagodnie, wchodząc do pokoju. Chyba nie wyczuła sarkazmu. – Ale dlaczego być sarkastycznym w odniesieniu do jedynej osoby, która cię lubi, z samego rana, kiedy jeszcze nie wydarzyło się nic, co mogłoby poirytować bohaterkę? (Nawiasem mówiąc, ja również nie wiem, gdzie ten sarkazm. W tonie głosu? To powinnaś to zaznaczyć).

- Zastanawiam się... To znaczy... Ile lat kończy w tym roku Travis? // Tak. Ten Travis. Moja skryta i nigdy nie spełniona miłość. // - Osiemnaście - odpowiedziała kobieta próbując ukryć swoje zdziwienie. No tak, przecież to nie było normalne. – Zadawanie pytań było nienormalne? Nie jestem przekonana. Chyba że nienormalny był wiek Travisa.

Aha. Rozumiem. W tym wieku mogłabyś już się wyprowadzić, jednak najlepiej będzie, gdy najpierw dostaniesz się na studia. – Ciekawa jestem, gdzie i kiedy toczy się akcja, bo we współczesnym Zjednoczonym Królestwie, na które wskazuje dobór imion, nie ma sierocińców. W USA też nie.

Gdy już zjadłam przygotowaną przez opiekunkę kanapkę, zaczęłam uważnie przyglądać się jej twarzy i emocjom się na niej malującym. // Była ona kobietą w wieku około czterdziestu lat – Ta twarz była kobietą, aha.

Zeszłyśmy obie do jadalni i zasiadłyśmy do stolika nakrytego obrusem w kratkę. Standardowe. – Standardowe co? We wcześniejszym zdaniu nie ma obiektu o rodzaju nijakim.

- Widzisz Alice, wczoraj przyszła do nas pewna pani - zaczęła - szukająca idealnej dla siebie córeczki i jej wybór padł na ciebie! – WHUT. To się nie dzieje współcześnie, prawda? Bo współcześnie, żeby zaadoptować dziecko, trzeba przejść przez masę testów, procedura wlecze się miesiącami, a rodzice i dziecko widują się co jakiś czas, żeby sprawdzić, czy do siebie pasują.

Tą właśnie nowiną, wypowiedzianą podekscytowanym tonem, zmieniła moje oczy w dwa talerze. – Owszem, mówi się oczy jak spodeczki, ale konstrukcja, której użyłaś, nie wygląda najlepiej.

Miałam stąd odejść! Miałam zostawić to miejsce! Zostawić tych nienawidzących mnie ludzi! Zostawić przeszłość. Byłam na to gotowa. – Byłoby to o wiele bardziej wiarygodne, gdybyś opisała wcześniej jakieś sceny nienawiści. Na razie pokazałaś nam tylko sympatyczną opiekunkę i koleżankę dającą szlafrok w prezencie, czyli, z tego co czytelnik wie, Alice spotykały raczej miłe rzeczy.

Rozdział II

Widzisz, ta pani przyjdzie jutro, a właściwie to już dzisiaj do ciebie, żeby cię poznać, złotko - kobieta uśmiechnęła się do mnie czule. – Na jakiej zasadzie ta kobieta wybrała dziecko? Podała chociaż płeć i wiek, czy po prostu zleciła służbie, żeby kogoś jej wylosowali?

Pani Almena nie znosi nieposłuszeństwa. Otrzymała już prawo do adopcji, więc nie ma odwrotu! – Haha, nope. Primo, ona i dziecko musiałaby się najpierw widywać, jak było wspomniane wyżej. Secundo, jest odwrót. Nawet, jeśli będzie już po adopcji, pani Almenie, jeśli będzie miała tak… specyficzne podejście do wychowania, jakie sugerujesz, można odebrać prawa rodzicielskie. Chyba że pani Brown straszy Alice? Dlaczego, skoro ją lubi? Generalnie mam w tej scenie wrażenie, jakby chciała się jej pozbyć z sierocińca.

Ale ja nie chciałam. Jestem dość samolubną osobą i chciałam być w przyszłości szczęśliwa. – Pragnienie własnego szczęścia jest zdrową emocją i nie ma nic wspólnego z egoizmem.

Poszłam więc szybko do pokoju, gdzie przebrałam się w prostą, schludną sukienkę. Gdy byłam już gotowa, pani Merc, dyrektorka, zaprowadziła mnie do pokoju socjalnego. Przez jakiś czas siedziałam na kanapie, a gdy w końcu otworzyły się drzwi, po raz pierwszy zobaczyłam moją nową matkę. – Zaraz. Alice wstała o czwartej. Udała się do biblioteki, gdzie spotkała panią Brown i ucięła sobie z nią krótką pogawędkę. Po tym wszystkim poszła do pokoju się przebrać. Może być maksymalnie piąta. Sugerujesz, że dyrektorka zaprowadziła ją do pokoju socjalnego o tej godzinie – przypominam, że w sierocińcu obowiązuje pobudka o siódmej – i o tej porze postanowiła (na co wyraziła zgodę dyrektorka) odwiedzić je pani Almena? (Względnie, co do wizyty, Alice siedziała na kanapie przez kilka godzin, co jest równie głupie).

Spojrzała na nas z lekką wyższością, jakby robiła nam łaskę tym, że tu przyszła. Przyznam, że spodziewałam się znacznie starszej kobiety. – Jaki jest związek między tymi zdaniami, bo nie rozumiem. Albo wprowadź ciąg przyczynowo-skutkowy, albo oddziel je za pomocą akapitu.

– Witam cię Alice – przywitała się ze mną świergotliwym sopranem. Jej głos był jednak mimo wszystko delikatny. – Mimo co wszystko? Mimo że sopran czy że świergotliwy? Bo żadna z tych cech nie koliduje z delikatnością.

Od razu polubiłam Almenę. Wydawała się prawdziwą damą, opanowaną do perfekcji. – A chwilę wcześniej Spojrzała na nas z lekką wyższością, jakby robiła nam łaskę tym, że tu przyszła. – Prawdziwa, opanowana do perfekcji dama się tak nie zachowuje. A to, że Alice od razu polubiła tak zachowującą się Almenę, nie najlepiej świadczy o głównej bohaterce.

No tak, prawa do mnie już miała. Pewnie sierociniec został przez nią w jakiś sposób dofinansowany, bo bez procesu wydawało mi się to dziwne. – Dziwne to wysokiej klasy eufemizm. To jest nielegalne. Sierociniec nie wydaje zgody na adopcję na własną rękę, więc Almena musiałaby przekupić również całą masę instytucji i urzędników państwowych.

W przyszłości znalazłam jednak zamiast tego krzyżówkę bez hasła, pytanie bez odpowiedzi i ból bez ukojenia – Po raz drugi w tym rozdziale dajesz nam do zrozumienia, że zaraz stanie się coś strasznego. Chcesz budować atmosferę niepokoju, ale robisz to źle. Zbierz te uwagi w jednym miejscu, zamiast przetykać nimi tekst co chwila, albo zrezygnuj z nich całkiem.

Rozdział III

,,Tajemnica, nie byłaby tajemnicą, gdyby ktoś nie powiedział nam, że to sekret...'' – A róża nie byłaby różą, gdyby ktoś nie powiedział nam, że to kwiat? Strzeż się zdań o fałszywej głębi.

Ciekawiło mnie to, że jest panią Forest, bo żadna z moich opiekunek nie słyszała o jej mężu. – Rany. Twoja wizja sierocińca i ten tekst sprawiły, że gdyby nie wzmianka o filmach, byłabym przekonana, że twój utwór rozgrywa się w XIX wieku. Dzisiaj nie mamy takiego rozróżnienia na panie i panny. Do mnie wszyscy wykładowcy, ekspedientki, urzędnicy etc. zwracają się per pani, a zapewniam cię, że ślubu z nikim brałam.

Chyba, że była wdową. http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629776

Och, ale była jeszcze taka młoda! Na pewno nie mogła stracić męża tak szybko. – Ale wiesz, że ludzie umierają nie tylko ze starości? (A nawet gdyby, mogła mieć sporo starszego męża).

Na pewno nie mogła stracić męża tak szybko. Ale w końcu była wyjątkowo piękna. – Jesteś piękny = tracisz szybko męża. Perfekcyjny ciąg logiczny.

Miała najpiękniejsze, fiołkowe oczy, jakie widziałam w życiu! Chociaż na mnie, to patrzyły zwykle ze zniecierpliwieniem.Zwykle, zazwyczaj sugeruje powtarzalność. Alice będzie dziś widzieć Almenę dopiero drugi raz w życiu, a za pierwszym razem widziały się przez jakiś kwadrans. Alice nie może wiedzieć, co Almena ma w zwyczaju, a czego nie.

I jeszcze jedna kwestia:
Chociaż na mnie, to patrzyły zwykle ze zniecierpliwieniem.
Trochę nie podobało mi się, że odnosiła się do mnie protekcjonalnym, przesłodzonym tonem
Spojrzała na nas z lekką wyższością, jakby robiła nam łaskę tym, że tu przyszła.
oraz:
Od razu polubiłam Almenę. Wydawała się prawdziwą damą, opanowaną do perfekcji.
Bardzo polubiłam panią Almenę, była rzeczywiście bardzo miła.
była cudowna
szczerze ją lubiłam
Czy ktoś tu ma rozdwojenie jaźni, czy też może Alice cierpi na skłonności masochistyczne? Ale nie, bo przecież jej się nie podobało. W takim razie rozdwojenie.

Moje życie miało być piękne. Nic bardziej mylnego. – I znów mamy zapowiedź tragedii, która morduje cały suspens opowieści.

Matylda Merc nie odznaczała się wzrostem, ale miała figurę klepsydry. – To nie jest w żaden sposób przeciwstawne, figurę klepsydry może mieć osoba o dowolnym wzroście, spójnik ale nie ma tu racji bytu. Chyba że chodzi ci o to, że według bohaterki niski wzrost jest wadą, a figura klepsydry zaletą?

niewiele dla sierocińca zrobiła, ani nie pomagała wychowawcom. – Po pierwsze przed pojedynczym ani nie daje się przecinka. Po drugie budowa zdania jest zła. Żeby wprowadzić ani, musisz mieć dwa przeczenia http://www.interpunkcja.com.pl/interpunkcyjny-slownik-wyrazow/przecinek-przed-ani/ – nie, nie liczy się to nie wrośnięte w niewiele. Zdanie powinno brzmieć nie zrobiła wiele dla sierocińca ani nie pomagała wychowawcom.

Jak miałam osiem lat, poplamiłam jej najlepszą sukienkę sokiem czereśniowym, a gdy miałam dwanaście, wpuściłam do jej gabinetu małego padalca. Nie zrozumiała chyba żartu. Sok miał udawać krew, czy ośmiolatka nie mogła bawić się w policjantkę? Ani zoologa? Oj, no błagam! Nie da się jednak zaprzeczyć, że była to jej wina – Co było jej winą? Wylanie soku?

Obraziła się na mnie, gdy usłyszała, że będę adoptowana. Pewnie uznała to za zdradę. A jakbyś ty się czuła, gdyby to ciebie Jessica zostawiła? – Jeśli również obraziłaby się, że przyjaciółka będzie szczęśliwa, to świadczy to o niej nad wyraz źle.

Nie przyszłabym, gdybym wiedziała, że się jeszcze kiedyś zobaczymy, w co wątpię – Aha, Alice uaktywniła się druga strona osobowości, mimo ciagłych wzmianek o lubieniu uważa, że Almena jest takim potworem, że nie pozwoli jej widywać się z przyjaciółką.

Koło sierocińca była szkoła, do której uczęszczałam razem z kilkoma innymi sierotami. – Dlaczego tylko kilkoma? Przecież w sierocińcu było ich więcej, prawda?

Ton matki tylko rozbudził moją ciekawość, a czułam, jak coś mnie do niego ciągnie. – Do tego tonu ciągnie?

Rozdział IV

Nie możesz używać słów Almena i mama jako synonimów, bo definiują one zgoła różny stosunek Alice do pani Forest. Albo traktuje ją jak bliską osobę i nazywa mamą, albo wciąż jest nieufna czy nie szanuje opiekunki i mówi Almena. Względnie mogłabyś napisać, że nie jest przyzwyczajona do nazywania Almeny – kogokolwiek – matką, dlatego wciąż czasem się myli i używa imienia.

Almena zachowywała się nieraz dziwnie, ale zbyt byłam zafascynowana luksusowym życiem, żeby zaprzątać sobie głowę jakąś tam tajemnicą. No proszę, nawet nie wiedziałam, że to jakiś wielki sekret – Co jest wielkim sekretem? Dziwne zachowanie Almeny? Ponadto, na sam koniec poprzedniego rozdziału, więc de facto w poprzednim akapicie, stoi:
Moja wrodzona krnąbrność i nieposłuszeństwo, nieznane jeszcze Almenie nakazały mi udać się do tego pokoju. Ton matki tylko rozbudził moją ciekawość, a czułam, jak coś mnie do niego ciągnie. Ważne rzeczy, tak? Już ja się przekonam, co to za ważne rzeczy. Zakładałam, że znajdę tam informację o niej. O jej statusie cywilnym, o tym, jak dorobiła się fortuny i tak dalej. A to bardzo chciałam wiedzieć. – Rozszczepienie osobowości i amnezja strikes back.

W nocy nie budziły mnie żadne straszne odgłosy. Światła nie błyskały, a Almena nie zadawała dziwnych pytań. Nie miałam proroczych snów. – Ale dlaczego którakolwiek z tych rzeczy miałaby się dziać? Przytrafiały się Alice już wcześniej? Jeśli tak, to w tekście nie ma o tym mowy. A to, że Almena „dziwnie” się zachowuje – notabene bohaterka ani razu nie wyjaśnia, na czym właściwie ta dziwność polega – nie implikuje aż tak drastycznych zjawisk.

Chęć dostania się do pokoju praktycznie mi przeszła. – Ale… czemu? Przecież to zupełnie nie pasuje do charakteru bohaterki, który odmalowałaś wcześniej. Jeśli wprowadzasz nieprzystające do postaci zachowania, musisz je odpowiednio przekonująco uzasadnić. Tak, wspominasz, że Alice podobało się nowe życie – ale czy to wystarczy, aby odesłać w eter mocno podkreślone wcześniej cechy charakteru? Osobiście nie jestem przekonana.

Jeśli chodzi o dziwne zachowanie kobiety, to nawet je dało się jakoś wytłumaczyć. Kilka razy się przejęzyczyła, mówiąc na przykład coś po łacinie, zamiast po angielsku. Bywało też, że kiedy zamykała się w swojej pracowni tłumacząc się sprawami z pracy (jak się dowiedziałam zajmowała się inwestowaniem swojego majątku) nie odpowiadała czasami na moje wołanie. – To mianowicie jak dawało się je wytłumaczyć, bo nie piszesz?

Może mogłabym wreszcie dowiedzieć się o co chodzi z tym pokojem? – Ech. A chwilę wcześniej: Chęć dostania się do pokoju praktycznie mi przeszła. Naprawdę muszę ci przypominać, co napisałaś parę akapitów temu?

Indiany Jones'a (...) Sherlocka Holmesa – To apostrof czy nie? (Nie, nie powinno być).

chowa je w doniczce, w której zasadzony był uroczy, czerwony, doniczkowy hibiskus – Powtórzenie.

Niespiesznie pobiegłam do owego pomieszczenia. Salon był dużym, gustownie urządzonym pomieszczeniem na parterze. Łukowate wejście bez drzwi dzieliło go od jadalni [a ja myślałam, że ściany]. Dominowały w nim delikatne róże i biel, a całość zapełniona była przeróżnymi drobiazgami. Typowo kobiecy wystrój, w którym jednak dominowało coś innego, niż w zapełnionych pokojach starych panien. I nie, nie chodzi mi o brak kota. W tym wszystkim mimo wszystko kryła się dominacja i niezależność. – Całe mnóstwo powtórzeń.

W sumie to głupota dawać klucze do domu w domu – Dawać? Komu? Chyba raczej chować. Poza tym nie wszyscy mają luksus mieszkania w rezydencjach ze skrytkami na dworze, gdzie w takim razie mają trzymać zapasowe klucze? Nosić ze sobą, żeby w przypadku kradzieży stracić od razu dwa komplety? Bo na zostawianiu pod wycieraczką można się boleśnie przejechać.

Nie zastanawiając się nad tym znużona usiadłam na podłodze wyłożonej puszystym dywanem. Miałam zamiar wpatrywać się w roślinkę tak długo, aż klucz do pracowni nie pojawi się w jego doniczce. – Ale to tak serio czy Element Komiczny? Ponadto:
http://sjp.pwn.pl/slownik/2547073/znu%C5%BCy%C4%87_si%C4%99 Czym ona się tak zmęczyła i znudziła? Myśleniem, gdzie może być klucz? Pójściem do salonu?

Możliwe też, że klucz wypadł z doniczki podczas przenosin kwiatka i został w pośpiechu włożony w pierwsze lepsze miejsce, które przyszło jej do głowy. – A dlaczego nie z powrotem do doniczki?

Almena Forest nie była zapłakaną damulką z tendencją do oglądania romantycznych filmów. O, nie. – Filmy, czyli czasy są raczej współczesne? W takim razie bardzo mi przykro, ale wszystko, co napisałaś o sierocińcu, jest do poprawki.

Znów pobiegłam pod drzwi. Oczywiście wolno, choć zawsze byłam szybka. – Dlaczego oczywiste jest to, że biegnie wolno? Filmowy slow motion przekłada się na prawdziwe życie?

Oraz, choć to trochę przerażało opiekunki, w strzelaniu do celu. Nie nożem, nie z wiatrówki, nie z łuku. Ale jeśli chodziło o rzutki byłam mistrzynią. – W takim razie nie było to strzelanie, tylko rzucanie (w przypadku noża również). Opiekunki zaś muszą być przewrażliwione, skoro przeraża je bycie dobrym w rzutki.

W mroku niewielkiego pokoju jarzyła się lampa naftowa. Och, błagam, lampa naftowa w dwudziestym pierwszym wieku? – O wiele bardziej od obecności lampy dziwi mnie to, że jest zapalona, kiedy nikogo nie ma w pomieszczeniu, bo to proszenie się o wypadek.

Szpanerskie elektryczne w moim mniemaniu lustro – W twoim mniemaniu elektryczne czy w twoim mniemaniu lustro? (z cyklu: gdy interpunkcja i/lub składnia się chędoży).

Przestraszona szybko ją wyciągnęłam i obejrzałam. Mieniła się gwiezdnym pyłkiem. Zauroczona tym widokiem przez chwilę obracałam rękę, która błyszczała ładnie w świetle lampy. – I nie pomyślało nasze dziewczę, że nie wszystko, co sparkli, to Edward, a to coś na jej ręce może być toksyczną rtęcią?

Po chwili jednak oprzytomniałam i postanowiłam zająć się tajemnicą lustra. Na próbę wzięłam z jednego ze stołów jakąś dziwną monetę i rzuciłam nią w lustro. Moneta przeniknęła przez lustro i znikła. Zdziwiona spróbowałam obejrzeć je z drugiej strony. Wyglądało jak każde inne lustro. – Pięć zdań i cztery użycia słowa lustro.

Rośliny posiadały bardzo jaskrawe kolory i powyginane konary oraz łodyżkiPosiadać to nie jest, wbrew pozorom, taki bardziej wypasiony synonim mieć. Językoznawcy ostrzegają, aby nie używać słowa posiadać w połączeniu z nazwami rzeczy drobnych, z rzeczownikami abstrakcyjnymi oraz przy podmiocie nieżywotnym (np. posiadać brodę, bilet, wymiary, znaczenie, nadzieję, reumatyzm; autobus posiada 30 miejsc). W podanych powyżej konstrukcjach należy użyć czasownika mieć.

Znalazłam się w jakimś dziwnym lesie, jak z ,,Alicji w Krainie Czarów’’. No tak… Alice w Krainie Czarów. Ależ to przewidywalne. – Hm, pierwszy raz użyłeś z zaskoczenia magicznego portalu? Zacznij ziewać.

Miał elfią twarz, bladą, bez skazy i piękne zielone oczy. Miał nawet elfie uszy. Wiem, że zabrzmi to głupio, ale nie wydawał mi się człowiekiem. – A dlaczego ma być głupie, że ktoś, kto wygląda jak elf, nie wydaje się człowiekiem?

– Alice? Jesteś… Czy jesteś córką Królowej? – Powiedział to takim zszokowanym tonem, że zabrzmiało to niemal jak obraza. – Ale co jest obraźliwego w szoku na myśl, że Alice może być córką Królowej?

Nie, wtedy jeszcze nie zainteresowało mnie to w najmniejszym stopniu. – To nie świadczy najlepiej o bohaterce.

Nie zostawiaj nas na pastwę Jej! – Składnia. Nie zostawiaj nas na Jej pastwę.

Rozdział V

Nie chciałam już dalej iść. Byłam zmęczona. Cała, w jakimś dziwnym pyle. Upaćkana jakimś dziwnym sokiem. – Przychodzi mi do głowy, że nigdy nie przeszła przez lustro, zaś to, co miała na rękach to silny środek halucynogenny wchłaniany przez skórę. Dlaczego po cała jest przecinek?

Kolorowe drzewa, które od kilku godzin towarzyszyły mi w wędrówce tonęły w mroku, a ja szłam ledwo widoczną ścieżką. – Mam wrażenie, że Alice wędruje z grupą hipstah entów :D.

Byłam gotowa się bronić. Choćby moimi całkiem długimi paznokciami. – Im dłuższe paznokcie, tym łatwiej się łamią.

fioletowo-włosa – Bez dywizu, zapisujemy takie rzeczy łącznie.

Była to fioletowo-włosa, niebieskooka, szczupła dziewczyna. Która była elfem, bądź wróżką. – Po co rozbiłaś to zdanie na dwa?

Pewnie wiele osób nie znających się na rzeczy spytałoby, po czym poznaję elfa. Otóż po skrzydłach. – A co z tą wspomnianą wcześniej elfią twarzą i uszami?

Włosy, mimo fioletowego koloru były ciemne i pokryte jakimś połyskliwym świństwem. – Świństwem? A jeszcze parę minut temu się tym zachwycała. Poza tym co w tym dziwnego, że były ciemne? Fioletowy może być jasny albo ciemny równie dobrze.

Szłyśmy przez las jeszcze jakąś godzinkę, ale w końcu dotarłyśmy do niewielkiej polanki. – Za dużo tu zdrobnionek.

Początkowo panika pozwalała utrzymać mi się na nogach, kiedy jednak dowiadywałam się nowych rzeczy powoli zaczęłam tracić siły. Zaschło mi w ustach, więc przysiadłam koło niej, na ziemi. – Tej paniki?

A więc byli też mężczyźni-elfowie? Postanowiłam sobie, że nic już mnie nie zdziwi. – Przecież już wcześniej poznała Erica.

Pewnie dlatego, że mimo uroczego wyglądu Elfy otaczała aura tajemniczości i eteryczności. – Uroczy wygląd w żaden sposób nie wyklucza tych cech, więc czemu mimo?

Szkoda, że nic takiego strasznego do tej pory nie zrobiłam. Wtedy dopiero by się zdziwili! – Hm, nie spodziewałabym się po nikim akurat takiej refleksji, interesujący charakter ma nasza bohaterka.

No błagam! Przecież w odkrywaniu chorych tajemnic jestem mistrzynią, nie widać? // – Nie krzycz i posłuchaj. – To Kayla wzięła się w garść i postanowiła mnie wtajemniczyć. – Rozumiem z tego fragmentu, że elfy czytają ludziom w myślach? I wobec tego to wyżej cytowane pragnienie czynienia zniszczeń też usłyszały głośno i wyraźnie?

Dawno temu, w naszej Krainie nie było złych Wróżek. Wszystkie Wróżki miały krystalicznie czyste dusze. Ale pewnego dnia jedna z Wróżek pomyślała, że jako Królowa, mogłaby zabić Pegaza i przedłużyć sobie życie jego krwią. Wtedy jeszcze nie były nieśmiertelne. – Nieśmiertelne, tak? A to ciekawe, pomyślałam upijając kilka łyków. // – Ta myśl tylko przemknęła przez jej umysł i natychmiast się ulotniła, ale w sercu Królowej pozostał cień. Zabicie Pegaza w naszej Krainie, to jedno z największych przestępstw, więc cień rozrastał się i objął władzę nad Królową. Jej dzieci urodziły się z sercem i duszą zdatną do złych czynów. Nic nie mogło powstrzymać szerzącego się zła. Do czasu, aż urodziła się jedyna w Krainie Dobra Wróżka. Królowa Almena. – Okej, czyli było dużo wróżek, w tym jedna zła, i potomstwo tej złej też było złe. A co z potomstwem tych dobrych? Przestały im się rodzić dzieci? Jeśli tak, to dlaczego? Powinno wciąż być dużo dobrych wróżek i tylko kilka złych.
Ponadto w tym fragmencie widzę wyraźną… hm… inspirację Potterem i Voldemortem pijącym krew jednorożca. Jedna z największych zbrodni, gwarantująca nieśmiertelność i nieodwracalnie kalająca duszę, magiczny koń i evil overlord, wszystko się zgadza.

Rozdział VI

na prawdę – Razem.

Szkoda, że nie miały tych niesamowitych tęczówek koloru wina. – Hm, a to, że miały fioletowe tęczówki, nie jest wystarczająco wypaśne?

Przerwałam swoje rozmyślania, ujrzawszy w lusterku swoje odbicie. Wyglądałam – delikatnie mówiąc - jak osoba w ciężkim szoku. Nie przypominałam sobie momentu zasypiania, ani tego, że przebrałam się w zwiewną koszulkę nocną z delikatnego materiału. W dodatku w kolorze dojrzałej śliwki. Najwidoczniej zasnęłam na stojąco. Ale w końcu byłam bardzo zmęczona, należało mi się to prawo. – Autorko, czy kiedykolwiek udało ci się tak naprawdę zasnąć na stojąco, albo nie czuć (nie będąc pod wpływem alkoholu) tego, że ktoś cię zaczyna rozbierać?

W komodzie znajdziesz czyste ubrania – Które na pewno będą na naszą bohaterkę pasować, aha.

O nic nie pytaj i nigdzie nie odchodź. – Yyy, kogo ma pytać, skoro jest sama w domu?

Przeczytawszy liścik, poczułam, że z głodu zbiera mi się na mdłości – Na szczęście nie miała czym wymiotować, mając pusty żołądek.

Szybko wyjęłam z szafy jakieś wygodne ubranie (jakieś zwiewne coś elfów) – Szarawary albo halkę nocną, wszystko jedno.

Pośrodku, że tak to nazwę, pokoju górował piec z paleniskiem. - Góruje się nad czymś.

Dookoła niego, na ścianach wisiały małe szafeczki z ozdobnymi kwiatami wyrzeźbionymi na drzwiczkach. Uznałam, że są urocze, po czym szybko otworzyłam pierwszą z brzegu i znalazłam w niej koszyk z ciasteczkami – Zdrobnionka.

Tym razem w środku było kilka słoików z konfiturami o dziwnym kolorze. Połyskliwym, jaskrawym i błyszczącym. – Skąd wie, że to konfitury, a nie kret?

Smakował jak lizak z domieszką mięty. Prawdziwa feeria doznań smakowych. – Feeria sugeruje mnogość doznań, a z twojego opisu znamy tylko dwa smaki. Szczury z Ratatuj pokazały to lepiej.


porwałam miednicę. Tak. Miednicą. – Zdecyduj się.

Najedzona wybiegłam przed dom i porwałam miednicę. Tak. Miednicą. O wannie, albo prysznicu na jakiś czas mogłam zapomnieć. – Rozumiem prysznic, ale czemu o wannie? W najróżniejszego rodzaju cebrach kąpano się od najstarszych czasów, a elfy przedstawiasz jako schludne, i, mimo tego, że nie znają technologii naszego XXI wieku, raczej rozwinięte cywilizacyjnie. Jedyna różnica byłaby taka, że do wanny trzeba by było nanieść wody, a nie nalać z kranu.

W środku znalazłam coś przypominającego toaletę, załatwiłam więc potrzeby fizjologiczne – W czymś, co tylko przypominało toaletę, ale mogło być na przykład miską na brudne pranie albo taboretem? Na miejscu gospodarzy nie byłabym zachwycona.

czekając, aż w porannym słońcu nagrzeje się woda. W końcu, z westchnieniem ulgi weszłam do naczynia – O losie, czyli najpierw umyła sobie stopy, a dopiero potem, w tej samej wodzie, zęby?

Po ukończeniu toalety i wypraniu choćby ziemskiej bielizny zerknęłam na niebo. – Co w tym zdaniu robi choćby?

czekając, aż w porannym słońcu nagrzeje się woda (...) Dopiero teraz zorientowałam się, że to – niestety – tylko jedno słońce już zachodzi. Prawdopodobnie spałam do późnego południa – To się kupy nie trzyma.

Nikt nie przychodził. Pospiesznie wysuszyłam zmarznięte ciało jakąś znalezioną szmatką – Na przykład ulubioną spódnicą gospodyni.

ubrałam na powrót ciuszek elfów – W co ubrałaś ten ciuszek?

Dosyć! Namieszałaś! Musiałaś wtykać nos w nie swoje sprawy, to teraz masz nauczkę!, krzyczał głos sumienia w mojej głowie. Gdyby nie wrócili, co miałabym ze sobą zrobić? // Zganiłam w myślach samą siebie, za takie samolubne rozumowanie. – Bohaterka, po raz pierwszy w tym opowiadaniu, łapie moje punkty sympatii.

Urwałam kawałek rozprutego materiału, z sukieneczki, którą nosiłam i związałam nim sobie swoje ciemne włosy. – Przypomnij mi, żeby nigdy nie pożyczać jej ciuchów. Chyba że to ze swoich wypranych odrywa.

Nagle tchnięta jakimś dziwnym przeczuciem zerknęłam na swoje dłonie. Były czyste. Ostatnim razem, gdy na nie patrzyłam, były upaćkane w soku i pyłku z tutejszych roślin. Zaniepokoiło mnie to, ponieważ nie przypominałam sobie, żebym je myła. – Czyli co, wlazła do miednicy i potuptała, czekając, aż brud sam odpadnie, i absolutnie nie myła się rękoma?

nie dało się od tak zetrzeć. – Ot tak.

Napis był jakby pod skórą, nie do zdarcia. Posłuchałam dłoni. W końcu co złego mogło się stać? – A to Voldemort używał jej dłoni niczym pamiętnika.

Usłyszałam zdecydowanie niezbyt przyjemny chrupot. – Albo zdecydowanie, albo niezbyt.

Jego kolor można by zaliczać do piaskowego, albo jakiegoś równie ładnego. – Piaskowy albo antracytowy, bo to przecież żadna różnica, dopóki jest ładny.

Rozdział VII

Ten rozdział jest źle zalinkowany w spisie treści, podałaś tam odnośnik do głównej.

Zmęczenie doskwierało mi coraz bardziej. Jak zawsze byłam zbyt przezorna. Nie wzięłam jedzenia – Albo uciekło przeczenie, albo sens.

Oczywiście nie wpadłam na - jakże genialny - pomysł wzięcia z Ziemi jodyny. – Bo i czemu miałaby, skoro tylko odwiedzała inne pomieszczenie we własnym domu?

Kilka jej kropel na pewno uspokoiłoby minimalnie moje myśli. – Co? Na pewno chodzi o jodynę, a nie o walerianę?

Jeśli chodzi zaś o jedzenie, to delikatnie mówiąc w moim biednym żołądku, nad którym pastwiłam się od trzech dni nie została już ani odrobinka z wczorajszej kolacji. – a) wczoraj tu przylazła przez portal, potem biegła, w nocy spotkała elfy, poszła spać, wstała i przyszła do miasta. Jakie trzy dni? b) Jaka kolacja, o śniadaniu spożytym w domu elfów już zapomniała?

Mimo, iż dookoła mnie rosło wiele roślin, nie odważyłam się zerwać żadnego owocu, a więc potrafiłam wybaczyć mu nasilające się mdłości i uciążliwe ssanie. – Temu owocowi wybaczyć?

Co jakiś czas – w ciągu ostatniej godziny zdecydowanie zbyt często - robiłam postoje, żeby zaspokoić potrzeby fizjologiczne – Sugerujesz nam, że dziewczę dopadła klątwa faraonów?

Stanika pozbyłam się jakiś czas temu, ze względu na to iż niemiłosiernie mnie obcierał. Powiesiłam go na jakiejś pierwszej lepszej gałęzi i przez jakiś czas szłam z delikatnym uśmiechem błąkającym się po mojej twarzy. – A ten uśmiech to na myśl o zdumieniu osoby, która tę część garderoby znajdzie? Czy też zmęczenie zaczyna powoli doprowadzać Alice do obłędu?

Gdy nabierałam wody z potoków oblewałam się nią także, nie zważając na mogący zaistnieć wstrząs hipotermiczny. – Yyy... laska musiałaby być NAPRAWDĘ rozgrzana, a woda wydobyta spod kry, żeby polewanie się nią wywołało szok.

Podłożywszy je do ust naplułam na niektóre i – usadowiwszy się wpierw ma twardym gruncie – przyłożyłam je do najbardziej czerwonych miejsc na moich stopach. Jedna ze starszych opiekunek w sierocińcu, która niedawno przeszła na emeryturę zwykła mawiać, że babka pomaga na drobne skaleczenia i obtarcia. Uznawszy, że mogę się o tym przekonać wstałam. Lekko zakręciło mi się w głowie, słońce dalej bezczelnie świeciło. – Babka pomaga, owszem, ale nie, jeśli natychmiast po aplikacji masz zamiar dalej podrażniać otarcia. Co się stało z butami/kapciami naszej bohaterki?

To chyba oczywiste. Jeśli dasz mi coś do jedzenia, to z pewnością będę mogła uznać cię za swojego sprzymierzeńca — odparłam poirytowanym głosem. Od jak dawna nic nie jadłam? – Od rana, nie dramatyzuj.

Nie odważyłam się prosić o wodę – Ale dlaczego? Z zażądaniem jedzenia nie miała problemów.

Może teraz właśnie jadłabym posiłek przy stole w jadalni razem z matką. Skrzywiłam się lekko. A może jednak nie była to moja wina? – No pewnie, przebrzydła kobieta siłą wrzuciła cię do lustra. Jak mogła nie zabronić ci wchodzić do swojego niebezpiecznego gabietu, oh wait.

miała świadomość o ich śmierci – Bez o.

Patrzyłam w milczeniu jak zabiera różne przedmioty i ruchem ręki zmienia je w pożywienie. – Mysie bobki, pajęczyny…

Patrzyłam w milczeniu jak zabiera różne przedmioty i ruchem ręki zmienia je w pożywienie. Kula została na przykład zmieniona w orzech. Tak po prostu. Jakby zawsze była orzechem. Zrozumiałam, że to dla celów ochronnych. Zapakowała wszystko do płóciennej torby. Spakowała także jakieś fiolki, jedzenie, materiały, pergaminy. – To będą musiały teraz uważać, żeby się nie pomylić i nie zjeść jakieś trucizny albo Jedynej w Krainie Różdżki.

Rozdział VIII

– Zostań, muszę coś sprawdzić – powtórzyła. Zrobiłam jak mi kazała. Jak zawsze. – Jak zawsze, choć znają się dopiero od dziś. A nawet jeśli znają się od dwóch dni, co okaże się w następnym akapicie, to wciąż za krótko, żeby mówić o zawsze.

Ja, jako rasowy tchórz i jednocześnie zawsze pierwszy śmiałek – To nie ma sensu.

Byłam tchórzem? Jeśli ktoś kazał mi zostać, zawsze biegłam, natomiast jeśli ktoś kazał mi skoczyć, to próbowałam się czołgać. – To nie ma sensu nawet jeszcze bardziej.

Niektórzy sprawiali wyglądali przerażająco z nieforemnymi twarzami – Coś ci się pokrzaczyło.

Usiadłam na kolanach, wpatrując się uważnie w dowódców. – Swoich kolanach?!

Elmane. Z tego, co wiedziałam były tu dwie królowe. Almena i jej siostra. – Anagram jest mało subtelnym rozwiązaniem, czy jest tu konieczny?

Rozdział IX

Wiesz, chyba Cillyr nie będzie nam potrzebny – rzekł – Do kogo skierował te słowa? Chyba nie do Cillyra? Wcześniej prowadzi dialog właśnie z nim.

– Co robisz? – syknęłam spoglądając w błękitne oczy mężczyzny, w których czaił się złowrogi blask. // – Myślisz, że Królowa nie ukarałaby mnie za zabicie członka jej gwardii? – spytał z lekkim uśmiechem. //– Jakby ktoś się ciebie zapytał, to ty to zrobiłaś. Rozumiesz? – Podczas wypowiadania ostatniego zdania, uśmiech spełzł mu z twarzy, a jego palce zacisnęły się w stalowym uścisku na mojej dłoni. // Pchnięta impulsem uderzyłam go w twarz. Mężczyzna popatrzył na mnie wściekle, ale zamiast posłużyć się sztyletem, tylko przygwoździł mnie do ściany. – What the actuall fuck. Koleś wyciąga ją z celi śmierci, ryzykując przy tym własne życie, a ona uznaje za stosowne nagrodzić go plaskaczem? Kogoś, kto przed chwilą zabił człowieka bez oporów na jej oczach? Zero instynktu samozachowawczego i ludzkiej przyzwoitości.

– Myślisz, że Królowa nie ukarałaby mnie za zabicie członka jej gwardii? – spytał z lekkim uśmiechem. – Jakby ktoś się ciebie zapytał, to ty to zrobiłaś. Rozumiesz? – Podczas wypowiadania ostatniego zdania, uśmiech spełzł mu z twarzy, a jego palce zacisnęły się w stalowym uścisku na mojej dłoni. – Zaraz zaraz, on jej nie ratował, tylko wrabiał? To ma, o dziwo, jeszcze mniej sensu. Kto uwierzy, że zabiła strażnika poprzez kraty, będąc przykutą do kamienia łańcuchem?

– W tamtym miejscu mury są grube, ale my wyjdziemy pod nimi. Plac znajduje się poza zamkiem. // – Dlaczego mamy ci ufać – fuknęła Ellena, patrząc w moją stronę. – No nie wiem, choćby dlatego, że je uwolnił? Jaki sens uwalniać i łapać od nowa?

w jakiś gospodach – Jakichś.

– Weźmy go jako jeńca – zaproponowałam uspokajająco. Derny popatrzył na nas z niedowierzaniem. Minęliśmy właśnie pomniejszą spiżarnię i zaczęliśmy wspinać się kamiennymi schodami. // – Pomogłem wam! – syknął. I to była twoja, jakże głupia decyzja. // – Nie lepiej go zabić? – zapytała Ellena. // – Nie – to po pierwsze, a po drugie – czym? – powiedziałam. // – No tak. Masz rację – zgodziła się ze mną. Derny chyba postanowił nas ignorować, choć wyraz lęku nie znikał z jego twarzy. (...) Wbiegliśmy w zarośla. Derny z ociąganiem wręczył Ellenie sztylet. On sam zachował miecz przytroczony do pasa. – Dzizaz. Chłopak ma nad nimi wyraźną przewagę, ma broń, i z własnej woli daje ją komuś, kto w jego obecności snuje plany zabicia go?
 



Tak naprawdę, to Ellena przez cały jeden dzień była nieprzytomna, a w drugim dostała osobną straż, toteż nie mogłyśmy ze sobą rozmawiać. Moje ubrania, jak i ubrania Wiedźmy były w opłakanym stanie, tak samo jak nasza higiena osobista, kto by jednak się tym przejmował? Nie mieliśmy jedzenia, ani picia. To było najważniejsze. – W pierwszych zdaniach opisujesz przeszłość, w ostatnich teraźniejszość, rozdziel to jakoś, bo idzie się pogubić.

Rozdział X

Stałam właśnie w kolejce do izby z miednicą. Po niesmacznym posiłku Ellena uznała, że przynajmniej my dwie musimy się odświeżyć – Hm, czyli weszły takie zakrwawione do karczmy i nie wzbudziły niczyjego zainteresowania? Ciekawe czasy musiały nastać w tej krainie.

Weszłam do małego pomieszczenia. Na środku stała również drewniana miednica – Również jak co?

związałam włosy w dwa warkocze, zaplatając prowizorycznymi gumkami. – Na odwrót, zapleść warkocz, związać gumkami.

Odwróciłam się i rzeczywiście zobaczyłam chłopaka, który lekko uśmiechnął się na nasz widok. // – Kupiłem konie – oznajmił. // – Bardzo dobrze – pochwaliła go Ellena nieco protekcjonalnym tonem. – Skąd młody strażnik ma tyle pieniędzy, by zapewnić im miejsce w gospodzie, jedzenie i trzy konie? Przykładowo, „Najdroższe konie husarskie kosztowały 1500 dukatów. Była to, wówczas, równowartość 1031 muszkietów, lub też 22 lekkich dział (falkonetów).” (http://vivathusaria.pl/article/ciekawostki-husarskie/ ) – oczywiście Deren raczej nie kupił im koni bojowych, ale nawet zwykłe wierzchowce musiały kosztować więcej niż nocleg w karczmie.

Czarownica wybrała czarnego ogiera, a Derny gniadego wałacha. – Skoro Alice nigdy nie jechała konno ani nie było wspomniane, by końmi interesowała się bliżej, w jaki sposób odróżniła, które to ogier, a które wałach?

Może nawet lepiej, że sprzedaliśmy go szybko szpakowatemu rycerzowi. – Co? Kupili konia, żeby go zaraz sprzedać? Co za marnotrawstwo.

Elf był piękny, ale oprócz niewielkiej mocy, nie posiadał zbyt wiele, był za to próżny. – Zbyt wiele czego?

wiara, w którą wierzy większość opiera się na wyznawaniu wiary – Masło maślane masłem maślone.

Generalnie urzeka mnie, że przecież można się domyślić, że za zbiegami zostanie rozesłany pościg, a oni spokojnie szlajają się po gospodach, pokazują ludziom, nie usiłując w jakikolwiek sposób się maskować, marnują całą noc na nocleg w karczmie, a później jadą stępem.

Rozdział XI

– To, co widzę, czyli wizje, nie ustają. Przewijają się przez mój umysł na okrągło, jakby uciążliwy głos co chwila szeptał mi coś do ucha, nie chcąc przestać. Kiedy chcę się dowiedzieć czegoś konkretnego muszę się bardziej skupić, ale tak poza tym nie wymaga to żadnego wysiłku. – To nie mogła przewidzieć pościgu? (Zresztą do tego nie trzeba wizji, tylko inteligencji nieznacznie większej od ameby).

– Nie jest nam potrzebny. Zabijmy go – powiedziałam wskazując na Meantisa, ale słowa te zabrzmiały nienaturalnie. // – Jest na potrzebny. // – Do czego? – zapytałam zirytowana, czując ucisk w gardle. – Przepraszam? Przed chwilą dostała ataku histerii, bo kogoś zabiła, a teraz jest obrażona, że nie zrobią tego z kimś innym?
Ponadto chciałabym poznać wyjaśnienie inne od „bo tak”, jak kobieta i niedoświadczony nastolatek (chciałabym przypomnieć, że jedno z nich miało jedynie sztylet, a przeciwnicy zapewne byli znacznie lepiej uzbrojeni) pokonali kilku dorosłych mężczyzn.

– To byli twoi towarzysze. Spal ich – warknęła na Meantisa Czarownica. Zmarszczyłam brwi, patrząc na kobietę pytająco. Zignorowała mnie i spojrzała wyczekująco na jeńca. Przez jakiś czas patrzył na nią spode łba, ale w końcu przeniósł wzrok na martwe ciała. Przez kilka uderzeń serca nic się nie działo i zastanawiałam się, czy zastanawia się po prostu jak ma to zrobić, ale wreszcie z kilku ciał zapłonął jasny ogień. Las wypełnił się dymem. Magia, pomyślałam. – Jeśli Meantis potrafi myślą podpalać obiekty, dlaczego nie może podpalić Elleny?

Ponieważ nie mieliśmy koni (wszystkie zginęły, o czym dobitnie świadczył zapach, biedne, dzielne zwierzaki) – To cud, że jest w stanie wyczuć zapach końskiego truchła pośród smrodu palonych ciał.

Meantis został na ścieżce. // – Wyda nas – szepnęłam w stronę Elleny. // – Trudno, już nie mogę po niego wrócić. // Na trakt wjechały cztery konie. // – Meantis – wykrzyknął jeden z jeźdźców. // – Rzeczywiście - przyznał. // – Wiesz, gdzie jest dziewczyna? – zapytał kolejny. Meantis odpowiedział, lecz nie usłyszałam co. Derny wyciągnął miecz, a ja z Elleną nasze sztylety. Zerknęłam na krew plamiącą moją broń i powstrzymałam odruch wymiotny. // – Są tam – wskazał w naszą stronę jeździec o rudych włosach. – Przecież Ellena wiedziała, że jedzie za nimi pościg, po cholerę brała okulawionego Meantisa jako jeńca? To się kupy nie trzyma. Od razu wiadomo było, że z nim nie uciekną, za to wyda ich przy pierwszej okazji. Pomijając już wszystko, Ellena powinna to zobaczyć w swoich wizjach.

Rozdział XII

,,Strach szerzy się tam, gdzie ludzie się boją.'' – „Gdy żelazko się nagrzeje, robi się gorące”. Też tak umiem. Tyle samo sensu.

Nie rozumiała, co to znaczy kogoś stracić, bo nigdy nikogo takiego nie miała. – Skąd ta pewność? Czarownica nie zwierzała jej się ze swojego życiorysu.

Teraz straciłam Derny'ego, któremu ufałam bardziej, niż Czarownicy, czy Dayrze. – Taaaak? Pierwsze słyszę.

Pociągnęłam smutno nosem i zamknęłam oczy… // ...a kiedy je otworzyłam leżałam w embrionalnej pozie na twardym łóżku, nakryta czymś co przypominało kołdrę, szorstkim kocem i cienkim płótnem. Przeciągnęłam się leniwie pod ciężkim okryciem. Znajdowałam się w małej izdebce, prawdopodobnie we wspomnianej przez Ellenę karczmie – I nie poczuła, jak ktoś ściąga ją z konia? Nie uwierzę.

Widać moje słownictwo zaczynało przystosowywać się już do tego w Krainie. – Tego w Krainie CO? (podpowiedź: używanego).

miejsce, w którym się zatrzymaliśmy jest raczej domem publicznym, niż karczmą. Ellena zapłaciła rosłej oberżystce – W takim razie raczej burdelmamie niż oberżystce.

– Meantis musi odpocząć jeden dzień. Mają tu uzdrowicieli, lepiej to wykorzystajmy. – Bo przecież to nie tak, że wysłano za nami pościg… oh, wait.

musiała wystarczyć mi na posiłek – Za posiłek.

– Nawet, jeśli ucieknie, to nic się nie stanie. Umrze po drodze, gdyż w ranę wda mu się zakażenie – No właśnie się stanie, bo podobno jest im przydatny żywy.

– Idziemy do tego lasu? – spytałam znudzonym tonem kobietę. – Znudzonym? Reakcje twojej bohaterki są cokolwiek dziwne. Co ją tak znudziło?

– Las się zmienił. // – Lasy się nie zmieniają. // – Ten się zmienia – ucięła mi. // – Kłamiesz – oskarżyłam ją. – Ellena ciągle nadstawia karku za naszą bohaterkę, mało nie ginie, daje się zamknąć w więzieniu, opłaca jej jedzenie i noclegi, a Alice dalej ma wątpliwości, czy może jej ufać? Nie wierzę.

Zgniła skóra pokryta liszajami z pustymi oczodołami skierowana była ku mnie. – Skóra była skierowana? Liszaje z pustymi oczodołami też tworzą ciekawy obrazek.

powiedziała odsłaniając paskudną ranę, układającą się w napis ,,pythonissam''. Przed moimi oczami znów mignęły czarne plamy. // – Co to znaczy? – spytałam. Mgła ogarnęła świat wokół mnie. // – Czarownica – odparła Ellena ze spokojem. – Nie. Pythonissam to biernik, więc znaczyłoby to „czarownicę”. Mianownik brzmi pythonissa. http://en.wiktionary.org/wiki/pythonissa#Latin

Font ci się zmienił pod koniec rozdziału. 


Co do interpunkcji – wypisałam ci trochę błędów z początkowych rozdziałów.


Syn jednej z opiekunek, pani Wildwood, właśnie wracał do domu.
– Osiemnaście – odpowiedziała kobieta, próbując ukryć swoje zdziwienie.
Pytam, bo...
To jak, Alice?
Miała brązowe, falowane, krótkie włosy
W końcu czternaście lat, zbędny przecinek to naprawdę dużo.
Musiałam się zastanowić, w co się ubrać na spotkanie z przyszłą mamą.
– Witam cię, Alice – przywitała się ze mną świergotliwym sopranem.
– Dobrze, mamo – odpowiedziałam jej uśmiechem na uśmiech.
Gdy naliczyłam ich trzydzieści, otworzyły się drzwi
Kłamała, zbędny przecinek co do naszych stosunków.
szarpnęła mnie mocno za ramię, pytając, co robimy
– A to, kochanie, jest moja pracownia.
Moja wrodzona krnąbrność i nieposłuszeństwo, nieznane jeszcze Almenie, nakazały mi udać się do tego pokoju.
Tylko, zbędny przecinek czy moja decyzja była słuszna? 

Z często powtarzających się błędów – imiesłowy nieodmienne i słowa w funkcji wołacza oddzielamy przecinkami. Więcej informacji na ten temat znajdziesz w Podstawach w Necronomiconie. Polecam również zapoznać się z punktem mówiącym, jak zapisywać dialogi, bo czasem mam wrażenie, że wielkich/małych liter i kropek używasz zupełnie losowo, oraz tym dotyczącym dywizów i pauz tudzież cudzysłowów.

Powinnaś też przyswoić inne zasady dotyczące interpunkcji – zalecam lekturę strony prosteprzecinki.pl. Z czasem powinnaś również wyćwiczyć umiejętność poprawnego pisania, jeśli będziesz czytać książki.

Ponadto, sprawdzaj uważniej tekst przed publikacją – mogłabyś z niego wyeliminować całą masę literówek i powtórzeń, gdybyś przeczytała go porządnie jeszcze raz. Dobrze by było, gdybyś znalazła też przyzwoitą betę.

W tekście jest mnóstwo podwójnych spacji, możesz łatwo usunąć je za pomocą polecenia znajdź i zamień.

Zdecyduj się, czy piszesz nazwę elf małą czy wielką literą i trzymaj się tego, bo na razie robisz to zupełnie losowo, nawet w tym samym zdaniu zdarzają się różne wersje. 


Czytając, ciągle miałam wrażenie, że jesteś tak podekscytowana tą historią, że chciałabyś najchętniej podać wszystkie informacje na raz, nie zważając na chronologię wydarzeń. Dlatego, zwłaszcza na początku, wciskasz wszędzie zapowiedzi przyszłych nieszczęść, nie zastanawiając się nad tym, czy jest to na to odpowiednie miejsce i czy taki zabieg w ogóle ma sens. Kilka razy narrator odnosił się do zdarzeń, które jeszcze nie miały miejsca, tak jakbyś miała całą historię opracowaną w szczegółach w głowie, ale nie umiała przekazać jej w odpowiedniej kolejności czytelnikowi.

Sama historia jest bardzo nierówna. Kiedy już zaczynałam wciągać się w opisywane przez ciebie wydarzenia, nagle wrzucałaś w tekst coś bardzo mało wiarygodnego, co wytrącało mnie z wczucia w opowieść. Dość często potykasz się na błędach logicznych, które wypisałyśmy ci wyżej. Na szczęście z rozdziału na rozdział było coraz lepiej. Widać ogromną różnicę pomiędzy pierwszymi odcinkami przedstawiającymi sztampowo rozwydrzoną nastkę z sierocińca, a ostatnimi, w których dziewczyna nabiera bardziej sympatycznego rysu. Podoba mi się to, że wspomniałaś o jej wyrzutach sumienia. Dobrze też, że opisałaś jej wstrząs po pierwszym zabójstwie – niestety zaraz to pozytywne wrażenie zatarłaś, gdyż w kilka minut później Alice bez żadnych wątpliwości czy wyrzutów sumienia domaga się śmierci ostatniego napastnika, a i o zabitym przez siebie człowieku więcej nawet nie wspomina. Musisz dbać o to, by twoje postacie były spójne psychologicznie, by ich akcje były powodowane czymś więcej niż tylko imperatywem narracyjnym.

Równie niespójny jest opis Almeny. To, co mówi o niej narrator (dziwna, straszna, wyniosła) ma się nijak do faktycznych działań postaci (adoptuje dziecko, pracuje na ich utrzymanie w gabinecie, zapewnia Alice wszelkie wygody i naukę w domu, nie ma żadnych wzmianek o wyrządzanych przez nią krzywdach, awanturach czy choćby pretensjach). Jeśli chcesz, by twój bohater był wiarygodny, nie wystarczy napisać, że był wredny, trzeba jeszcze tę wredotę ukazać poprzez jego czyny.

Ten sam dysonans pojawia się w opisie sierocińca. Pomijając już fakt, że nie mógłby w takiej formie istnieć w dwudziestym pierwszym wieku (a o czasie akcji sama nas informujesz w otwartej narracji), Alice uważa, że jest tam krzywdzona i nielubiana. Tymczasem niczego takiego nie ma w wydarzeniach opisywanych przez ciebie, przeciwnie, opiekunka odnosi się do Alice z życzliwością, koleżanka jest z nią na tyle związana, by płakać z powodu jej odejścia, a na horyzoncie, oprócz dyrektorki, nie pojawia się żaden czarny charakter.

Kiedy ci się chce, tworzysz ładne opisy, ale najczęściej ci się nie chce. Podobał mi się obraz lasu, przez który przedzierała się Alice, ten, w którym wspomniałaś o pajączku zawieszonym na srebnej nici. Sposób, w jaki przedstawiłaś banshee również był całkiem udany, pomijając niezgrabności gramatyczne, które przekręciły sens niektórych zdań. Im więcej porządnych, szczegółowych opisów stworzysz, tym twój świat będzie bardziej plastyczny, a czytelnik lepiej go sobie wyobrazi.

Kiedy wyposażasz swoich bohaterów w supermoce, pamiętaj, by nadać tym mocom jakieś ograniczenia. Skoro Meantis potrafi spopielić zwłoki, a Czarownica bezustannie ma wizje przyszłości, czytelnik będzie się zastanawiać, dlaczego nie użyli tych umiejętności do ratowania własnego zadka.

Dialogom nie mam wiele do zarzucenia, widać, że jesteś świadoma tego, że mieszkańcy Krainy będą się wypowiadać inaczej niż mieszkańcy Ziemi, mogłabyś jedynie te różnice wyraźniej zaznaczyć. Niech Alice rzuci czasem slangiem, którego mieszkańcy Krainy nie zrozumieją, i na odwrót, niech Czarownica użyje archaizmu, który będzie musiała wytłumaczyć Alice.

Pominęłaś jednak istotną kwestię – nawet nie wspomniałaś o tym, jakim językiem posługują się mieszkańcy Krainy. Domyślam się, że angielskim, skoro Alice ich rozumie i vice versa, widać też, że znana jest tam łacina, jak i w naszym świecie, jednak kiedy kreujesz nową krainę, powinnaś poświęcić choć wzmiankę prawom i obyczajom, które tam obowiązują. Oczywiście, skoro historia opowiadana jest z perspektywy Alice, nie można oczekiwać, że będzie je dokładnie znała, ale to akurat jest rzecz, którą musiała zauważyć.

Podoba mi się świat, który wykreowałaś, bo masz dość ciekawy, stosunkowo rzadko spotykany na blogach pomysł. Zgrzyta mi jedynie historia upadku wróżek, zabicie pegaza w celu uzyskania nieśmiertelności jest bliźniaczo podobne do motywu zabicia jednorożca przez Voldemorta z Harry’ego Pottera. Na razie wszystko jest jeszcze dość zagmatwane, zwłaszcza że właśnie okazało się, że wszystko, czego dotąd dowiedziała się bohaterka, było kłamstwem. Mam jednak nadzieję, że wiesz, co robisz, i że nie pogubisz się we własnym opowiadaniu.

Na plus należy policzyć ci również, że sprawdzasz informacje wykorzystane w opowiadaniu – jak choćby etymologię imienia Eric czy to, jak jest czarownica po łacinie (co prawda popełniłaś tu błąd, ale zadałaś sobie trud wyszukania – na przyszłość po prostu sprawdzaj źródła dokładniej).

Napisałaś, że jest to twój pierwszy blog, i to widać – sam szablon jest cokolwiek przeładowany efektami, a historia zaczyna się kalką. Widać jednak, że się rozwijasz i uczysz, dlatego mam nadzieję, że twoje następne opowiadanie będzie bardziej przemyślane i po prostu lepsze. Masz podstawy, masz wyobraźnię, a ja trzymam za ciebie kciuki.

Tymczasem jednak wystawiamy dwa.

 



14 komentarzy:

  1. Ooo... Gdy po przeczytaniu recenzji zobaczyłam tylko dwa pomiociki, to aż wydałam z siebie jęk zawodu. Osobiście myślę, że to mimo wszystko za mało, dziewczyna przyłożyła się do wykreowania własnego świata, zamiast wlepiać sparklące wampirki, wilkołaki i Mary Sue tudzież zbawicielki świata i łamaczki samczych serc. O wiele słabsze blogi od tego też dostały dwa pomiociki, jakoś mi to tak... no nie wiem, zgrzyta?
    To wasza recenzja i wasza opinia, macie prawo oceniać jak tylko chcecie. Po prostu po dotarciu na sam koniec mocno się zdziwiłam, myślałam, że może będzie trzy. Co wam aż tak nie pasowało? Pytam z czystej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mowiac, mocno sie wahalam miedzy dwa a trzy. Kiedy nie jestem pewna, ktora ocene wystawic, patrze na strone jezykowa. Jesli jest dobrze, idzie wyzsza ocena, a tu, niestety, najlepiej nie bylo. W duzej mierze ocene zanizyl poczatek opowiadania, ten obowiazkowy pakiet biednej sierotki z trudnym charakterem, odnoszacej sie ironicznie/sarkastycznie do calego swiata, wywarl bardzo zle wrazenie. A potem, jak tylko fabula zaczynala miec rece i nogi, natychmiast dostawala po lbie dziura logiczna. Pomysl na fabule jest, jak najbardziej, ale wprowadzenie tego pomyslu w zycie pozostawia wiele do zyczenia - ten sam problem mial Dziedzic Mroku, dlatego tez dostal taka sama ocene. Spojrz na blogi trojkowe: Maske Smierciozercy, Crane Mind, czy Pisane atramentem - Wszystkie mialy dobry, mocny pomysl, wykonanie bylo rowniez przyzwoite, z tylko pomniejszymi potknieciami - gdyby ktorys z wytknietych przez nas bledow wyciac z tekstu, nie mialoby to wplywu na fabule. Tutaj natomiast, gdyby wyciac sierociniec, opowiadanie w ogole nie zaczeloby sie w takiej formie, w jakiej widziala je autorka.

      Ale, jak mowie, widac znaczacy postep i przy kojelnym opowiadaniu, albo po poprawieniu tego, autorka na pewno bedzie miec spora szanse na wyzsza ocene - moze nawet duzo wyzsza.

      Usuń
    2. Dlatego jest dwa, a nie jeden ;).
      Polecę klasykiem - pomysł jak pomysł, z przeprowadzeniem dużo gorzej. Może niespecjalnie często spotykany na blogach, ale porywająco świeży też nie. Wypisałyśmy ponad 20 stron błędów logicznych, to wystarczyło, żeby pogrążyć tę historię. Osobiście nie miałam wątpliwości co do oceny - mam porównanie między trójkowymi i dwójkowymi blogami, które oceniałyśmy, i wystawie wyższej oceny byłoby dla mnie zwyczajnie niesprawiedliwe wobec tych pierwszych. Maska i Crane Mind chociażby, jeśli chodzi o potknięcia merytoryczne, miały naprawdę minimalne błędy, ocena poleciała im głównie za pisownię.
      Świat jest tak naprawdę nakreślony, przynajmniej póki co, ledwie paroma kreskami - nie chcę na wstępie podnosić oceny o parę stopni tylko dlatego, że ktoś nie pisze o Pannie Idealnej czy sparkleniu, bo chciałabym oceniać, czy coś jest dobre w ogóle, a nie w porównaniu do całego dzisiejszego chłamu. Mam nadzieję, że twórczość (pseudo)literacka mimo wszystko aż tak nie obniżyła standardów :).

      Usuń
    3. Hm, rzeczywiście, jak tak sobie teraz o tym pomyślałam, to lepiej to rozumiem :D
      Dzięki za wyjaśnienie. Z sierocińcem rzeczywiście nie wyszło, gdyby osadzić w dawnych realiach, byłoby lepiej.
      20 stron błędów logicznych? Oj, to sporo...

      Usuń
  2. Witam! Dziękuję bardzo za ocenę. :) Przepraszam, że tak późno komentuję, ale brakło mi czasu.
    ,,Hmm, piszesz, że to twój pierwszy blog i że jesteś nowa w blogosferze, więc nie będę ci wytykać kalki. Wiedz jednak, że wiele autorek stosuje zabieg uśmiercania rodziców swojej bohaterki, po to, by pisało się łatwiej, bo nikt nie będzie się wtrącać do ich poczynań. Świadczy to o lenistwie i braku wyobraźni – ale póki co przyjmuję, że twoje motywacje mogły być inne.''
    Nie to miałam na myśli. Uznałam po prostu, że skoro bohaterka ma być adoptowana, to pasowałoby, żeby mieszkała w domu dziecka. Pomysł ze zrobieniem z niej sieroty przyszedł dopiero potem, zupełnie nagle.
    ,,Dowiadujemy się później, że koleżanką jest Jess, która również mieszka w sierocińcu. Skąd miała pieniądze na taki ''
    Chodziło mi o inną koleżankę, może ze szkoły, a może taką, która już znalazła dom, ale kiedyś razem z Alice mieszkała w ośrodku.
    ,,Ciekawa jestem, gdzie i kiedy toczy się akcja, bo we współczesnym Zjednoczonym Królestwie, na które wskazuje dobór imion, nie ma sierocińców. W USA też nie.''
    Chodzi o to, że są domy dziecka, a nie sierocińce?
    ,,WHUT. To się nie dzieje współcześnie, prawda? Bo współcześnie, żeby zaadoptować dziecko, trzeba przejść przez masę testów, procedura wlecze się miesiącami, a rodzice i dziecko widują się co jakiś czas, żeby sprawdzić, czy do siebie pasują.''
    Almena jest Wróżką, toteż potrafi manipulować żywymi stworzeniami. Możliwe, że użyła tego do obejścia wielu procedur.
    ,,Na jakiej zasadzie ta kobieta wybrała dziecko? Podała chociaż płeć i wiek, czy po prostu zleciła służbie, żeby kogoś jej wylosowali?''
    Almena chciała zaadoptować Alice od początku, czekała tylko na odpowiedni moment.
    ,,Nie zastanawiając się nad tym znużona usiadłam na podłodze wyłożonej puszystym dywanem. Miałam zamiar wpatrywać się w roślinkę tak długo, aż klucz do pracowni nie pojawi się w jego doniczce. – Ale to tak serio czy Element Komiczny?''
    Element Komiczny. xD
    ,,Okej, czyli było dużo wróżek, w tym jedna zła, i potomstwo tej złej też było złe. A co z potomstwem tych dobrych? Przestały im się rodzić dzieci? Jeśli tak, to dlaczego? Powinno wciąż być dużo dobrych wróżek i tylko kilka złych.
    Ponadto w tym fragmencie widzę wyraźną… hm… inspirację Potterem i Voldemortem pijącym krew jednorożca. Jedna z największych zbrodni, gwarantująca nieśmiertelność i nieodwracalnie kalająca duszę, magiczny koń i evil overlord, wszystko się zgadza.''
    Wróżek nie było dużo, a potomsto tej złej mogło zabić te dobre.
    Do głowy y mi nie przyszło, że to jest tak podobne, do Harry'ego Pottera. :D
    ,,Czyli co, wlazła do miednicy i potuptała, czekając, aż brud sam odpadnie, i absolutnie nie myła się rękoma?''
    Można założyć, że ostatnio oglądała swoje ręce już w trakcie podróży, kiedy były całe w sokach tamtejszych roślin.
    ,,a) wczoraj tu przylazła przez portal, potem biegła, w nocy spotkała elfy, poszła spać, wstała i przyszła do miasta. Jakie trzy dni? b) Jaka kolacja, o śniadaniu spożytym w domu elfów już zapomniała?''
    Dni:
    1. Alice przechodi przez portal i trafia do chatki elfów, tam przesypia noc.
    2. Alice budzi się w domu elfów, około południa, następnie wyrusza w drogę, podróżuje także nocą.
    3. Tego dnia także podróżuje i zaczyna rozmyślać na temat pastwienia się nad swoim żołądkiem.
    ,,Babka pomaga, owszem, ale nie, jeśli natychmiast po aplikacji masz zamiar dalej podrażniać otarcia. Co się stało z butami/kapciami naszej bohaterki?''
    Chodzi o to, że nie napisałam, że zakłada je z powrotem?

    OdpowiedzUsuń
  3. ,,Byłam tchórzem? Jeśli ktoś kazał mi zostać, zawsze biegłam, natomiast jeśli ktoś kazał mi skoczyć, to próbowałam się czołgać. – To nie ma sensu nawet jeszcze bardziej.''
    Ale Alice właśnie taka jest. ;)
    ,,Wiesz, chyba Cillyr nie będzie nam potrzebny – rzekł – Do kogo skierował te słowa? Chyba nie do Cillyra? Wcześniej prowadzi dialog właśnie z nim.''
    Nie, nie, nie. xD Cillyr to główny oprawca w zamku, zajmuje się egzekucjami. Nie jest tą samą osobą co strażnik. Uznałam, że naturalniej będzie, jeśli Meantis wypowie to zdanie w taki sposób, gdyż on Cillyra zna, a Alice nie. Dziwnie by brzmiało: ,,Wiesz, oprawca/kat nie będzie nam potrzebny''.
    ,,What the actuall fuck. Koleś wyciąga ją z celi śmierci, ryzykując przy tym własne życie, a ona uznaje za stosowne nagrodzić go plaskaczem? Kogoś, kto przed chwilą zabił człowieka bez oporów na jej oczach? Zero instynktu samozachowawczego i ludzkiej przyzwoitości.''
    A chodzi o to, że powinna nic nie robić, czy zrobić więcej, niż tylko uderzenie?
    ,,Hm, czyli weszły takie zakrwawione do karczmy i nie wzbudziły niczyjego zainteresowania? Ciekawe czasy musiały nastać w tej krainie.''
    Ciężkie, trzeba przyznać. :D
    ,,Skąd młody strażnik ma tyle pieniędzy, by zapewnić im miejsce w gospodzie, jedzenie i trzy konie? ''
    Jak to 'skąd'? Od ojca. Derny pochodzi ze starego, bogatego rodu.
    ,,Skoro Alice nigdy nie jechała konno ani nie było wspomniane, by końmi interesowała się bliżej, w jaki sposób odróżniła, które to ogier, a które wałach?''
    Mogła dowiedzieć się tego od Derny'ego, lub Elleny.
    ,,Generalnie urzeka mnie, że przecież można się domyślić, że za zbiegami zostanie rozesłany pościg, a oni spokojnie szlajają się po gospodach, pokazują ludziom, nie usiłując w jakikolwiek sposób się maskować, marnują całą noc na nocleg w karczmie, a później jadą stępem.''
    Może Ellena chciała specjalnie doprowadzić do pościgu, by przechwycić Meantisa, którego miała zamiar oddać Królowej.
    ,,To nie mogła przewidzieć pościgu? (Zresztą do tego nie trzeba wizji, tylko inteligencji nieznacznie większej od ameby).''
    To, co wyżej. xD
    ,,Przepraszam? Przed chwilą dostała ataku histerii, bo kogoś zabiła, a teraz jest obrażona, że nie zrobią tego z kimś innym?''
    Psychika ludzka jest niezgłębiona, może próbowała jakoś wyprzeć prawdziwe emocje.
    ,,Ponadto chciałabym poznać wyjaśnienie inne od „bo tak”, jak kobieta i niedoświadczony nastolatek (chciałabym przypomnieć, że jedno z nich miało jedynie sztylet, a przeciwnicy zapewne byli znacznie lepiej uzbrojeni) pokonali kilku dorosłych mężczy''
    Ellena jest Czarownicą. Alice nie z wszystkiego zdaje sobie sprawę, ale Ellena posiada dużą moc.
    ,,Jeśli Meantis potrafi myślą podpalać obiekty, dlaczego nie może podpalić Elleny?''
    Całkiem prawdopodobne, że martwe obiekty łatwiej jest spalić, niż żywe.
    ,,Przecież Ellena wiedziała, że jedzie za nimi pościg, po cholerę brała okulawionego Meantisa jako jeńca? To się kupy nie trzyma. Od razu wiadomo było, że z nim nie uciekną, za to wyda ich przy pierwszej okazji. Pomijając już wszystko, Ellena powinna to zobaczyć w swoich wizjach.''
    Ellena próbuje coś osiągnąć, nie mogę jednak wytłumaczyć co, a Alice także tego nie wie. :D
    ,, Bo przecież to nie tak, że wysłano za nami pościg… oh, wait.''
    Myślę, że mając już Meantisa Czarownica uciekałaby przed pościgiem, co oznacza, że może następny ich nie gonił.

    OdpowiedzUsuń
  4. ,,Z czasem powinnaś również wyćwiczyć umiejętność poprawnego pisania, jeśli będziesz czytać książki.''
    Ależ ja czytam książki, nawet dużo. ;D
    ,,W tekście jest mnóstwo podwójnych spacji, możesz łatwo usunąć je za pomocą polecenia znajdź i zamień''
    Co za wstyd, nie wiedziałam o takiej opcji. ;_;
    ,,Czytając, ciągle miałam wrażenie, że jesteś tak podekscytowana tą historią, że chciałabyś najchętniej podać wszystkie informacje na raz, nie zważając na chronologię wydarzeń.''
    Taki mam w ogóle styl bycia, toteż niektóre osoby denerwuję. (mowa o ekscytacji)
    ,,Dlatego, zwłaszcza na początku, wciskasz wszędzie zapowiedzi przyszłych nieszczęść, nie zastanawiając się nad tym, czy jest to na to odpowiednie miejsce i czy taki zabieg w ogóle ma sens. Kilka razy narrator odnosił się do zdarzeń, które jeszcze nie miały miejsca, tak jakbyś miała całą historię opracowaną w szczegółach w głowie, ale nie umiała przekazać jej w odpowiedniej kolejności czytelnikowi.''
    Mogłabym prosić o przykłady, bo chciałabym wiedzieć, co muszę dokładnie poprawić. ;)

    ,,Napisałaś, że jest to twój pierwszy blog, i to widać – sam szablon jest cokolwiek przeładowany efektami, a historia zaczyna się kalką. Widać jednak, że się rozwijasz i uczysz, dlatego mam nadzieję, że twoje następne opowiadanie będzie bardziej przemyślane i po prostu lepsze. Masz podstawy, masz wyobraźnię, a ja trzymam za ciebie kciuki.''
    Dziękuję. :) Początkowe rozdziały pisałam jakieś dwa lata temu i próby ich odratowania wyszły mi marnie, mam jednak nadzieję, że styl choć odrobinkę mi się poprawił.

    Dziękuję Marzycielce, za ''obronę''. :)

    ,,Szczerze mowiac, mocno sie wahalam miedzy dwa a trzy. Kiedy nie jestem pewna, ktora ocene wystawic, patrze na strone jezykowa. Jesli jest dobrze, idzie wyzsza ocena, a tu, niestety, najlepiej nie bylo.''
    Trzy byłoby bardziej motywujące, ale dwa jest sprawiedliwsze. xD

    ,,20 stron błędów logicznych? Oj, to sporo...''
    Co za wstyd... *zapada się pod ziemię*

    Jeszcze raz dziękuję za ocenę! :D
    Pozdrawiam,
    Carmen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :)
      Spokojnie, to tylko tak brzmi - weź pod uwagę, że te 20 stron to w dużej mierze cytaty z twojego tekstu i odstępy nabijane enterami. Poza tym żaden z błędów nie jest tak potwornie załamujący, żebyśmy straciły cierpliwość (dlatego w ocenie nie ma gifów ;)). Czeka cię sporo pracy, ale myślę, że ze wszystkie zdołasz poprawić przy odpowiedniej dozie chęci. Na pewno masz wtedy szansę na wyższą, nawet sporo, ocenę.
      A domy dziecka/sierocińce to jakaś różnica? Nie, w UK i USA funkcjonują tylko rodziny zastępcze/domy tymczasowe, nie ma zorganizowanych instytucji dla większej ilości sierot.
      "Almena jest Wróżką, toteż potrafi manipulować żywymi stworzeniami. Możliwe, że użyła tego do obejścia wielu procedur." - Ale to nie wynika z tekstu. A powinno.
      "Mogła dowiedzieć się tego od Derny'ego, lub Elleny." - O tym również nie ma ani słowa.
      Mnóstwo z twoich pozostałych tłumaczeń opiera się na takiej zasadzie. Co z tego, że ty coś wiesz i sobie tłumaczysz? Czytelnik tego nie wie, bo mu nie pokazałaś. A tekst i zachowania postaci stają się przez to głupie i nielogiczne.

      Usuń
  5. "Chodziło mi o inną koleżankę, może ze szkoły, a może taką, która już znalazła dom, ale kiedyś razem z Alice mieszkała w ośrodku." - Hm, ale jesli to normalne, ze kolezanki z osrodka utrzymuja kontakt po adopcji, dlaczego Jess wpadla w taka histerie, jakby sie mialy juz nigdy w zyciu nie zobaczyc?

    "Chodzi o to, że są domy dziecka, a nie sierocińce?" - W USA i UK sa rodzinne domy dziecka - malzenstwo adoptuje dziecko lub wiecej i opiekuje sie nimi, nie ma zbiorczych instytucji. W Irlandii sa sierocince, jesli bardzo ci zalezy ;)

    "Almena jest Wróżką, toteż potrafi manipulować żywymi stworzeniami. Możliwe, że użyła tego do obejścia wielu procedur." - Ty to wiesz, ale czytelnik tego nie wie, dobrze byloby podrzucic jakies wyjasnienie w tekscie.

    "Almena chciała zaadoptować Alice od początku, czekała tylko na odpowiedni moment." - I przez szesnascie lat ten moment nie nadszedl? Przeciez dziewczynke mogl w miedzyczasie adoptowac ktokolwiek.

    Hm, z tej rozpiski dni wynika, ze Alice wedrowala ciagiem przez prawie dwie doby. To troche duzo, jak na nastolatke o normalnej kondycji. Moze nawet o kiepskiej kondycji, bo nie bylo ani slowa o tym, by uprawiala jakies sporty, nawet wuefu niet, bo uczyla sie w domu.

    Z butami chodzi o to, ze te poranienia wygladaja tak, jakby szla na boso, ale mozliwe, ze czepiam sie odrobine, zalezy w czym szla.

    ,,Byłam tchórzem? Jeśli ktoś kazał mi zostać, zawsze biegłam, natomiast jeśli ktoś kazał mi skoczyć, to próbowałam się czołgać. – To nie ma sensu nawet jeszcze bardziej.''
    Ale Alice właśnie taka jest. ;) - Z tym brakiem sensu chodzilo mi o sens wypowiedzi :D Jak sie ma do tchorzostwa to, ze jak powiesz komus jedno, robi drugie? Krnabrnosc sie nie laczy z tchorzostwem raczej.

    "A chodzi o to, że powinna nic nie robić, czy zrobić więcej, niż tylko uderzenie?" - nic nie robic, a nawet moze, kurcze, podziekowac, bo ktos je UWALNIA Z CELI SMIERCI :D No i jak widzisz uzbrojonego, agresywnego buca, ktory nie stroni przed rekoczynami, to podnoszenie reki na takiego czlowieka to samobojstwo, jesli nie ma sie nad nim przewagi.

    "Jak to 'skąd'? Od ojca. Derny pochodzi ze starego, bogatego rodu." - Okej, ale on uciekl przeciez jak stal. Nie uwierze, ze chowal za pasem rodowe srebra i ze trzy wioski:)

    "Psychika ludzka jest niezgłębiona, może próbowała jakoś wyprzeć prawdziwe emocje." - No nie, nie, nie. Jesli ktos nie jest psychopata, to funkcjonuje z grubsza zgodnie z pewnymi schematami. Zgodnosc z tymi schematami buduje tzw spojnosc psychologiczna, dzieki ktorej mozemy sie wczuc w charakter bohatera i wspolczuc mu, czy cieszyc sie jego radosciami.

    "Całkiem prawdopodobne, że martwe obiekty łatwiej jest spalić, niż żywe." - Łatwiej nie znaczy niemozliwe :)

    "Mogłabym prosić o przykłady, bo chciałabym wiedzieć, co muszę dokładnie poprawić" - Nie ma sprawy, moze nie dzis, ale w wolnej chwili ci podrzuce cytat z numerem rozdzialu :)

    Mam nadzieje, ze ocena byla ci przydatna.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za odpowiedzi. :)
      Może naprawię ten mój błąd z sierocińcami zmieniając świat przedstawiony na nieokreślony?
      A tak poza tym, to macie oczywiście rację, po prostu jeszcze nie zdążyłam wszystkiego wytłumaczyć, gdyż Alice z Almeną nie miała okazji porozmawiać.
      Ocena była bardzo przydatna, jeszcze raz za nią dziękuję. W końcu bloga założyłam właśnie po to, aby się uczyć i rozwijać. :)
      No nic, w najbliższym czasie muszę wziąć się za poprawę błędów.
      Pozdrawiam,
      Carmen. :)

      Usuń
    2. Przepraszam, bo mnie tak ubodło, a to jedna z rzeczy, których narodu nauczyć próbuję:
      "jakby szla na boso"
      Szła albo boso, albo na bosaka ^^

      Usuń
    3. Masz racje, Nearyh, zagapilam sie :)

      Usuń
  6. Ja tylko tak dla ścisłości dodam, bo mi się w oczy rzuciło. Dzieciaki w domach dziecka otrzymują kieszonkowe, więc na upartego koleżanka z tego sierocińca mogła dać Alice prezent. Nie są to jakieś bajońskie kwoty, ale jeśli jej zależało, mogła odkładać powiedzmy na ten prezent choćby i rok.

    OdpowiedzUsuń