piątek, 4 października 2013

0035. kiedys-cie-odnajde.blogspot.com

Miejscówka przyzywającego: Kiedyś cię odnajdę
Przedwieczne: Gayaruthiel& Leleth 


Ze wstępu wynika, że czeka nas pełna improwizacja. Odważne posunięcie. Nie zrozum mnie źle, na pewno istnieją dobre utwory, które powstały całkowicie spontanicznie, na tej samej zasadzie, co improwizacje jazzowe, ale jest to o wiele trudniejsza sztuka niż pisanie opowiadania z planem. Trzymam kciuki, byś wyszła z tego z twarzą.

Archiwum jest mało przejrzyste, mogłabyś dodać numery rozdziałów zamiast dat publikacji.



Autorka:

pusch-upah – To po indiańsku? Push-upach.


Rozdział 1


Źle się czyta niesformatowany tekst. Mogłabyś go wyjustować i ustawić wcięcia akapitowe.

-Nie masz mi nic do powiedzenia?- przeszedł na środek pokoju i oparł się o wysoką szafę, stojącą w  jej pokoju. Przeszedł powinno być wielką literą, to słowo nie określa mówienia.

Spojrzał na nią z pod przymrużonych powiek.Spod. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=58186

Myślę, że jednak masz, Deanno.- Skrzywiła się usłyszawszy swoje pełne imię – Jej pełne imię to po prostu o jedno n więcej, czy też wkradła się literówka? A jeśli zdrobnienia używają wszyscy oprócz ojca, dlaczego narrator również się nim nie posłuży?

Odwróciła swoją szanowną twarz w jego stronę.Szanowny w takim znaczeniu używany jest z reguły ironicznie. Dlaczego, skoro narracja prowadzona jest niejako z perspektywy bohaterki, Deanna myśli tak o sobie? A jeśli to nie ironia, to co miałaś na myśli?

że uczęszczały tam magiczni nieudacznicy, (którym faktycznie była) to można – Uczęszczali. Znaki interpunkcyjne w takich wypadkach stawiamy dopiero po nawiasie, powinnaś więc przesunąć przecinek.

Denerwowało ją ciągłe opanowanie jej ojca, na jego twarzy – Nadzaimkoza. Choćby przy ojca jej nie jest potrzebne, wiadomo, że chodzi o ojca bohaterki.

przekuła pępek – Przekłuła.

O boru, znów mamy buca w roli głównej bohaterki. Tym razem jednak jej zachowanie zostało okraszone kilkoma komentarzami odautorskimi, które dają nadzieję na to, że jej bucera nie będzie stawiana za przykład właściwego zachowania. Oby. Całkiem miło czytałoby się takie poskromienie złośnicy.

Rozdział 2


Deana przekręcił się na drugi bok. – Zmieniając tymczasem płeć.

upodobniało jej do żywego trupa – Ją.

postrzępiona bluzka od jej zwariowanej ciotki z logo Nirvany – a) ciotka z logiem Nirvany? b) czyżby akcja działa się na poczciwej Ziemi?

Odkręciła kurek z czerwoną kropką, bo mimo tego, że była amatorką prysznicy, to nie przepadała za tymi zdrowymi, jednak brutalnymi kuracjami płynnym lodem. Zamknęła oczy i chwilę stała pod strumieniem przyjemnie ciepłej, rozluźniającej wody. – Hmm, jeśli ma dwa kurki, jeden czerwony a drugi niebieski, a odkręciła TYLKO czerwony, to właśnie kąpie się we wrzątku. Chyba że ma problemy z bojlerem.

Podeszła szybko do okna i zatrzasnęła je z hukiem. Miała cichą nadzieję, że od razu zrobi się cieplej, ale wiedziała, że będzie duszno, co da jej tylko dławiącą ułudę ciepła. – Taki z taty bogacz, a nie zadbał o właściwą wentylację własnego domu?

postrzępione szorty z jasnego, spranego dżinsu – Nie wiemy, jaka jest pora roku ani w jakim kraju dzieje się akcja, ale jednak wiemy, że jest na tyle zimno, by zamknąć okno, wiemy też, że pada. Na pewno szorty są tu najlepszym pomysłem?

Już takich nie robią- pomyślała rzewnie. Miała rację. Już od kilkunastu lat nie robili prawdziwych, flanelowych koszul. – Ale... dlaczego? Co się stało z przemysłem włókienniczym, polami bawełny, stadami owiec i poliestrami?

Wybiegła z niej szybko, ponieważ nadal unosiła się tam dusząca para, która została po jej porannej kąpieli. – A ja oczyma wyobraźni widzę te zagrzybione fugi i stęchłe ręczniki.

Jedną nogą wykopała spod łóżka pojemny plecak i podniosła go z ziemi. Spakowała do niego ładowarkę do telefonu, laptop, MP3 i bumbox. – Albo boombox, albo... radiomagnetofon, bo tak to się tłumaczy na polski. A plecak musiał być naprawdę szalenie pojemny, skoro zmieściło się w nim coś takiego:


Cóż, Deana jak na dziewiętnastoletnią dziewczynę była bardzo inteligentna, jednak mało kto o tym wiedział. – Biorąc pod uwagę jej zachowanie, wcale się nie dziwię. Nie wygląda na taką.

Była doskonałą powierniczką największych sekretów i idealną słuchaczką-nigdy nie oceniała, nie przerywała. Słuchała. Nie żeby Deana częsta jej się spowiadała ze swoich tajemnic czy smutków, ale jeżeli już miałaby to robić, to tylko Bhi. – Zastanawiam się, czy specjalnie odmalowałaś to w taki sposób, by pokazać jeszcze jedną wadę Dean(n)y. Jedyna osoba, z którą dobrze żyje, to ta, która nigdy jej się nie sprzeciwia i nigdy nie kwestionuje jej czynów. Twoja bohaterka nie potrzebuje ludzkich przyjaciół, tylko psa. Pies też nie przerywa, nie kwestionuje zwierzeń i kocha niezależnie od wyjawianych mu tajemnic.

-Dostanę coś przed odjazdem?- zapytała sarkastycznie, siadając na drewnianym, nie wygodnym krześle. – Dlaczego już pierwsza odzywka jest sarkastyczna, skoro podobno zwraca się do osoby, którą darzy sympatią?

Dziewczyna rzuciła jej pseudo miłe spojrzenie – I po raz kolejny. Najpierw piszesz Była to chyba jedyna osoba w całym tym wielkim domu, która nie uważała Deany za kompletną idiotkę, wręcz przeciwnie. Lubiła z nią rozmawiać o różnych rzeczach, mimo bardzo dużej różnicy wieku. Cóż, Deana jak na dziewiętnastoletnią dziewczynę była bardzo inteligentna, jednak mało kto o tym wiedział. Chyba tylko Bhilla i matka Deany uważały, że nie jest do niczego. – A potem robisz wszystko, by tej otwartym tekstem opisanej sympatii zaprzeczyć.

O której odjeżdżasz, cioto?- zapytał wydzierając z jej ręki jabłko. – WTF? Jaki sens ma stosowanie takiej obelgi wobec dziewczyny?

Rzucił w nią jabłkiem, które wcześniej bezczelnie jej zabrał. Schyliła się odrobinę tak, że owoc przeleciał nad jej głową. – Służący muszą kochać tę parkę. No, bo kto inny posprząta rozplaskany owoc ze ściany/podłogi?

Teraz też wyglądał jak anioł. Anioł śmierci, zemsty i bólu. – Rany, jaka ta dziewczyna jest… kiczowata i rozegzaltowana. Nie przesadza aby troszkę? Co takiego zrobił jej przybrany brat?

odparła gryząc marchewkę z otwartą buzią. – A wyglądała przy tym tak: 


Dziewczyna przeżuła marchewkę i wypluła ją idealnie przed jego twarzą. – Bhilla będzie przeszczęśliwa.

Z tego rozdziału można by wyrzucić trzy czwarte tekstu i wcale by na tym nie ucierpiał. Po co te wszystkie opisy ubrań i kompletnie nieznaczących czynności, w stylu otwierania drzwi czy pakowania?  
Zamknęła oczy i chwilę stała pod strumieniem przyjemnie ciepłej, rozluźniającej wody. Zamrugała powiekami i zacisnęła je z powrotem, gdy napłynęła jej do oczu woda, podrażniająca jej spojówki. Umyła włosy szamponem o cudownie rozbudzającym zapachu mięty i spłukała je szybko, jednak bardzo dokładnie. Zakręciła kran i na ślepo wymacała puszysty ręcznik zawieszony na haczyku. Wytarła twarz tak, że teraz mogła chociaż otworzyć oczy. Zarzuciła sobie na głowę czarny ręcznik w małe, fioletowe rybki i zaczęła szybko osuszać swoje ciemne od wilgoci włosy. Nigdy ich nie suszyła, bo była na to zbyt leniwa i uważała, że jest to strata czasu. Czesała je tylko, aby nie były zbyt skołtunione i zostawiała w spokoju. Ściągnęła z innego haczyka gruby, zielony szlafrok i wyszła z zaparowanej łazienki. Dopiero gdy weszła do pokoju zadrżała z zimna i otuliła się szczelniej okryciem, które miała na siebie zarzucone.
Co to wnosi? O ile przy ciuchach jestem w stanie przyjąć, że chciałaś poprzez styl ubierania opisać osobowość Deanny, to tutaj nie mam pojęcia. Od pewnego momentu czekałam, aż uraczysz nas instrukcją obsługi klamki.

Rozdział 3


Przed drzwiami wyjściowymi, na walizkach siedziała Deana z słuchawkami w uszach (...) Już  siedziała w przedpokoju słuchając "Human", the Killers. – Siedziała przed drzwiami, ale w przedpokoju?

która przypadkowo okazała się najbardziej znienawidzoną przez Deanę lalunią, bo tak na nią mówiła. – Jak lalunia mówiła na Dean(n)ę?

Z Gerllow wyrzucili ją po tygodniu od rozpoczęcia roku szkolnego w tejże akademii. Wywalili ją stamtąd za to (...) Od razu wzięli to za przejaw wrodzonej agresji głęboko zakorzenionej w Deanie i wyrzucili ją z Gerllow. – Tak, dzięki, już załapałam.

skończyła dzięki długim macką wpływów ojca – Mackom. Om. Om. Ommm.

w ostatnich chwilach pogrążonych w rozmyślaniach nie zwracała uwagi – Chwile były pogrążone, czy jednak Dean(n)a?

Być może zabawnie brzmi wyrażenie : “nienawidząca ich wielka woda“, ale w magii chodzi przede wszystkim o odnalezienie swojego źródła, którymi w większości są żywioły. Kiedyś woda także była potężnym źródłem, z którego magowie czerpali moc. Jednak bardzo dawno temu stało się coś, o czym nie pamięta nikt, a co spowodowało, że woda stała się śmiertelnym wrogiem magii. – No i chyba już wiem, jakim konkretnie źródłem będzie dysponować nasza bohaterka i czemu tak długo nie mogła go znaleźć. I nie stawiamy spacji przed dwukropkiem.

Lobos czy Menidy nie studiują tajnik mocy – Tajników.

Stanęła przed drzwiami i z wymowną miną czekała aż Josas albo ktokolwiek inny je otworzy. (...) Deroben, przystojny ogrodnik, (...) podbiegł i otworzył jej drzwi, mimo że nie należało to do jego obowiązków. Przyjżała mu się uważnie, a jego niby miły uśmiech skomentowała parsknięciem. Pewnie chciał się podlizać. (...) Deana wiedziała, że nie może mieć więcej niż szesnastu lat. Dzieciak. Wsiadła do auta i odsunęła się na bezpieczną odległość tak, żeby chłopak mógł zamknąć drzwi. Zrobił to bez wyczucia, trzaskając nimi niemiłosiernie, a i tak nie były prawidłowo zamknięte. Przewróciła oczami i nacisnęła guzik, który powodował opuszczenie się ciemnych szyb w dół. Znów zobaczyła śliczną, opaloną twarz Derobena, teraz czerwoną z powodu braku umiejętności jaką jest zamykanie drzwi. -Idź już sobie.- Dosadnie wymawiała każde słowo, jakby tworzyły razem jakąś magiczną formułę gotową uratować świat. – Nie dość, że obserwujemy tu popis bucery wysokiej klasy, to jeszcze trafił się ortograf.

Aczkolwiek “the Wall part 2“ też była świetna, głównie ze względu na tekst* – Jest gwiazdka, ale nie ma odnośnika. Mój wewnętrzny obsesjonat skręca się z bólu.

Rozdział 4


Opis snu tylko potwierdza to, co pisałam – kicz i egzaltacja. Szczególnie pogoda zmieniająca się pod nastrój bohaterki (Jakby widząc jej reakcję, księżyc także się rozpłakał w postaci rzęsistego deszczu, który skąpał ją całą, do suchej nitki.) to oklepany motyw w nienajlepszym guście.

Nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi kopiąc w nie z całej siły – Nie mam słów. Po pierwsze trzeba włożyć szczególny wysiłek, by otworzyć drzwi w samochodzie w taki sposób, a po drugie, czy ona otwiera w ten sposób WSZYSTKIE drzwi, nawet te od lodówki?

Trzasnęła drzwiami tak głośno, że wszyscy znajdujący się na ulicy i trawie przerwali  wcześniej wykonywane czynności i spojrzeli na nią. Nawet załatwiający swoją potrzebę chłopak wykręcił się odrobinę do tyłu, nieszczędząc przy tym widoków kierowcom – No ba, w końcu nadchodzi Mary Sue! A nie szczędząc piszemy osobno.

dopoingowany alkocholem – Matko szczurkom, co to jest?

Czemu nie pomógł jej ojcu wcześniej? A to tchórzliwa świnia. – Kiedy wcześniej? Przecież nikt nie spodziewał się agresji ze strony chłopaka.



Ocena będzie ekstremalnie krótka, bo i materiału było niewiele. Twój tekst wieje nudą. Większość drugiego rozdziału przeznaczyłaś na opis bohaterki biorącej prysznic i zakładającej ubranie – jasne, opisy są ważne i pomagają budować klimat i nastrój, ale nie w aż takiej ilości. W dodatku twoja bohaterka jest koszmarnym bucem. Wydaje się, że taka kreacja była zamierzona i że nie zamierzasz ukazywać jej bucery w pozytywnym świetle, ale na poziomie czwartego rozdziału nie da się jeszcze wiele na ten temat powiedzieć. Na razie twoje opowiadanie jest męczące i nudne. Akcję zawartą w czterech rozdziałach da się streścić w dwóch-trzech zdaniach. (Laskę wywalili z magicznej szkoły, a tata przeniósł ją do szkoły specjalnej ostatniej szansy. W drodze na prom wysiadła z samochodu i wbrew woli ojca przyłączyła się do grupki znajomych. Ma wrednego brata, martwą matkę, nie lubi macochy i nie szanuje służby). Na domiar złego roi się od literówek, które jeszcze bardziej zniechęcają do brnięcia przez tekst. Nie możesz się nawet zdecydować na jedną wersję imienia twojej głównej bohaterki, dodatkowe n pojawia się i znika. Oprócz tego masz ogromne problemy z najprostszymi nawet zasadami interpunkcji – kilka przykładów z rozdziału pierwszego, na czerwono zaznaczyłam przecinki, które pominęłaś:

wiedziała, do kogo należy ów głos
żeby, mimo trudności, szła przez życie z podniesioną głową
Stał wyprostowany, z rękami założonymi na umięśnionej piersi
przejechał z cichym skrzypnięciem cały jej pokój, aby zatrzymać się metr przed mężczyzną
odpowiedziała mu pytaniem, siadając na biurku w lekceważącym geście
Skrzywiła się, usłyszawszy swoje pełne imię
Dlaczego zadawał jej pytania, na które doskonale znał odpowiedź?

Powinnaś przypomnieć sobie, w jakich sytuacjach używamy tych znaków interpunkcyjnych. Zapis dialogów jest, tradycyjnie już, nieprawidłowy, po raz kolejny polecę więc lekturę Podstaw w Necronomiconie.

Z cech charakteru Deanny na pierwszy plan wybija się bucera, ale o tym już było. To, jak traktuje służących, jest poniżej wszelkiego poziomu. Wiemy też, że przykłada dużą wagę do wyglądu - pakowanie zaczęła od ciuchów i wypełniła nimi aż dwie wielkie walizy. Jest w wieku młodzieńczego buntu i nie potrafi komunikować się ze światem bez agresji/sarkazmu. Sarkazmu w ogóle nadużywają tam wszyscy.

Brat głównej bohaterki, Veron, jest karykaturalnie zły. Nie wiem, czy jeszcze pojawi się w  twoim opowiadaniu, ale jeśli tak, fajnie byłoby dać mu choć jedną uczłowieczającą cechę.

Ojciec Dean(n)y wywołuje moje głębokie współczucie. Nie dość, że cierpi z powodu śmierci żony, musi się jeszcze na każdym kroku użerać z przepełnioną angstem córką i znosić złego do szpiku kości syna. Mimo ciężaru i prawdopodobnie wielkiego stresu, który dźwiga na barkach, nie daje się sprowokować Dean(n)ie, za co można go podziwiać. Jasne, koniec końców odpuszcza i zostawia ją z podejrzanym towarzystwem, ale też by mi chyba wszystko opadło, gdyby członek mojej rodziny z własnej woli stawał po stronie kogoś, kto dał mi po mordzie.

Nie przemyślałaś chyba dokładnie koncepcji swojego świata – z jednej strony nie ma w nim normalnych, niemagicznych ludzi, ale z drugiej czarodzieje używają samochodów, a historia rocka zupełnie się nie zmieniła. Bohaterka słucha Nirvany? A jakiego rodzaju czarodziejem był Kurt i czy samobójstwo dalej popełnił niemagicznym rewolwerem? Słucha Pink Floyd i uwielbia The Wall, tak? A czy szkoły czarodziejów w twoim świecie wyglądają identycznie, jak powojenne szkoły z Wielkiej Brytanii? Zastanawia mnie też wzmianka o braku nowych koszul flanelowych, czy jest to w jakiś sposób powiązane z konstrukcją twojego świata, czy też jest to narzekanie w stylu za moich czasów było zupełnie inaczej? Albo rybki, albo akwarium, albo osadzasz akcję w znajomym świecie, albo wprowadzasz do niego odpowiednio uzasadnione elementy fantastyczne, albo tworzysz od podstaw całkowicie nowy świat.

Styl masz kiepski, widać, że niezbyt często używasz ojczystego języka, a sporo zdań, choć poprawnych, jest kanciastych. Nie martw się jednak, umiejętność pisania rozwinie się z czasem, jeśli tylko będziesz je często trenować.

Pozytywy to głównie pomysły fabularne – to, że bohaterka nie umie znaleźć swojego źródła mocy, co w magicznym świecie czyni z niej kalekę, jest bardzo fajnym wątkiem, umiejętnie poprowadzone może dać postaci ciekawą głębię psychologiczną, a światowi przedstawionemu interesujący rys. To, że ojciec nie zgadza się na przeniesienie zwłok matki, co budzi zaciekawienie w czytelniku i zachęca go, do zapoznania się z resztą historii, by odkryć, co stoi za jego decyzją, no i co kierowało matką bohaterki, gdy wyszła z domu w noc swojej śmierci. To, że wszyscy zakładają, że wypadki magiczne są wywoływane przez bohaterkę celowo, a nie są wynikiem braku umiejętności Deanny, co jest kolejnym czynnikiem budującym jej frustrację i mówiącym co nieco o sposobie, w jaki na co dzień odnosi się do innych ludzi.

Niestety, negatywów jest o wiele więcej i całkowicie przytłaczają tekst, dlatego też zmuszone jesteśmy wystawić jedynkę.

15 komentarzy:

  1. Kolejka wam się trochę kończy. Podesłałabym coś od siebie, gdybym miała co :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano się kończy (jedyny pozostały blog też już jest prawie zrobiony), a ostatnio jakoś nikt się nie zgłasza, nie tylko do nas.

      Usuń
    2. Ja mam zamiar się zgłosić jak tylko opublikuje nowy rozdział:)

      Usuń
    3. Ja zamierzam się zgłosić, jak tylko przejdę od fazy "pisanie" do fazy "poprawianie i publikacja", o ile za te pół roku nadal będziecie miały pustki w kolejkach. Po prostu macie za duży przerób.

      Usuń
    4. Ja bym się do Was chętnie zgłosiła, ale już jestem w kolejce u Elwen. Chyba że nie miałaby ona nic przeciwko. Chociaż też mam stracha, iż wszystkie ukryte babole nagle wyjdą na wierzch ;D

      Usuń
    5. U Elwen jesteś dość daleko i jeszcze nie patrzyła na Twoje opowiadanie, więc chyba nie powinna mieć nic przeciwko - jeśli naprawdę chcesz, możesz zawsze zapytać :)

      Usuń
  2. Hej! W odpowiedzi na komentarz u mnie na blogu (her-infinity), chciałabym poinformować, że ukazał się rozdział 4 i nie musicie zwlekać z opublikowaniem oceny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No hej :)
    Wielkie dzięki za ocenę, widzę, że musiałyście się porządnie namęczyć, żeby przejść przez te moje... wymysły xD Teraz już wiem, że jak ktoś nie potrafi pisać, to nie powienien swoicg durnot umieszczać w sieci, ośmieszając (w moim przypadku) piękny gatunek fantasy, równie piękny język polski i, co tu dużo mówić, siebie xD. Wypowiem się (no, żeby nie było, że przylazłam się tylko pokłonić w podzięce xD) na pare poruszonych przez Was kwesti. Co do otwierania drzwi w samochodzie-nie jest to szczególnie trudne. Wiem, bo sama je tak otwieram. Flanelowe koszule? Mam takie dwie, obie po dziadku, który dostał je w zakładzie pracy, w starych, dobrych czasach zwanych PRLem. Teraz, gdziekolwiek wejdę: Stradivarius, New Yorker, Butik, Lee, Big star, Reserved, ZARA, H&M, nigdzie nie mogę ich znaleźć. Może to moja osobista (i widać niezbyt trafiona) obserwacja, no ale cóż. Dalej. Główna bohaterka ma na imię Deanna, a Deana to zdrobnienie. Jak Aleksandra i Ola. Tak, jest wredna, buc, chamska i może Mary Sue, ale jedno odgadłyście źle. Jeżeli Deana już od prawie 10 lat nie może ogarnąć magii, to absolutnie nie znaczy, że ona będzie wybranką, która okiełzna moc wody. Nawet w planach tego nie miałam xD. Co do świata przedstawionego... przyznaję, skopałam. Ale to dlatego, że miałam “fenomenalny“ pomysł na fabułę i nie zaprzątałam sobie głowy czymś tak przyziemnym jak miejsce czy czas xD. I to był błąd. Mówiąc szczerze, nie wiem, czy będę kontynuowała tego bloga (nie będzie to raczej stratą dla Oceanosfery xD). Może go usunę, przemyślę wszystko jeszcze raz, już nie tak na gorąco. Może ogarnę też interpunkcje (w co ja wierzę, naiwna) xD. Dzięki jeszcze raz za ocenę. Jest jak jest. Myślałam, że będzie lepiej, ale życie nas stale zaskakuje xD. To chyba tyle ode mnie. Jeśli czegoś nie wytłumaczyłam, a rzuciło Wam się to w oczy jako błąd, to piszcie xD.
    Pozdrawiam, i jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do otwierania drzwi w samochodzie-nie jest to szczególnie trudne. Wiem, bo sama je tak otwieram. - Ale.. dlaczego? Nie szkoda ci samochodu...?

    Co do koszul, Allegro podaje 22 strony z wynikami: http://allegro.pl/listing/listing.php?string=koszula+flanelowa

    Cieszę się, że nie trafiłam z tym źródłem w wodzie, bo nie lubię odgadywać niespodzianek fabularnych już na samym wstępie :)

    Przemyśl sobie na spokojnie świat, który wykreowałaś i spróbuj napisać to opowiadanie od nowa. Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej jako zdrobnienie dałabym Deanny/Denny albo coś w ten deseń, no nie wiem. Dea, jak sugeruje osoba poniżej, też fajnie by wyglądała. Z flanelowymi koszulami też się nie zgodzę, może w galeriach ich nie znajdziesz, ale takie sklepy jak lidl albo biedronka rzucają od czasu do czasu tego typu towar. Że już o lumpeksach czy allegro nie wspomnę.
      Drzwi od samochodu też zdarzy mi się otworzyć nogą (oczywiście, nie naciskam w tym samym momencie klamki, co mi zasugerował opis), jednak robię to w wyjątkowych wypadkach - jak wiem, że NIC nie stoi obok mojego samochodu i w nic nie uderzę, albo jak jednocześnie mam zajęte ręce. Nigdy jednak nie kopię w nie z całej siły, ewentualnie delikatnie przesuwam stopą. Drzwi w moim aucie, po stronie kierowcy, mają uszkodzony zawias, przez co nie "stoją" w miejscu, tylko same się zamykają, dlatego interwencja ze strony nogi jest częstokroć wskazana XD
      Moim zdaniem nie ma co się załamywać, tylko spróbować poprawić co nieco i pisać dalej. Wiesz na czym stoisz, więc zadanie masz ułatwione :D

      Usuń
  5. Dla mnie to trochę dziwne uważać Deana jako zdrobnienie dla Deanna. Między Aleksandrą a Olą widać te różnice i wiadomo, że to zdrobnienie. Ja jako postronny czytelnik naprawdę traktowałabym to jak literówkę. Według mnie jeśli już zdrabniać, to może na Dea, bo jaki sens ma zjadanie jednej literki?
    A na flanelowe koszule jest straszny popyt, gdzie się nie obejrzę wszędzie ich pełno i każdy je nosi, może ja po prostu żyję w jakimś innym wymiarze?
    I przepraszam, że tak w osobnym komentarzu, a nie jako odpowiedź, ale coś mi blogspot szwankuje :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do imienia, śpieszę z odpowiedzią. W zamierzeniu imię Deanna miało się czytać ‘Dijanna“, a zdrobnienie Deana jako “Dina“. Nigdzie o tym nie wspominałam i to był mój błąd. Dla mnie było to po prostu oczywieste xD. Co do koszul. Nie cierpię sklepów internetowych, tak więc o Allegro nawet nie myślałam, a Lidl i Biedronka... kurde, czemu ja nigdy nic nie wiem xD. A popyt jest na koszule- w KRATĘ, które tylko przypominają flanelę, ale robione są z cieńkich i dodupysięnadających materiałów. Albo ja po prostu patrzeć nie umiem xD.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Idziecie jak burza. Nie nadążam z czytaniem. <3

    OdpowiedzUsuń