Miejscówka przyzywającego: Dziedzic mroku
Przedwieczne: Gayaruthiel&Leleth
Okej, ostatnio w dość ostrych słowach wypisałam, co myślę na temat kradzieży obrazków z internetu. Jill, autorka szablonu, obiecała się poprawić, a ja nie jestem potworem i rozumiem, że wyszukiwanie obrazków i dopisywanie autorów może zająć trochę czasu.
Tak więc, kiedy autorem tego szablonu również okazała się Jill, pomyślałam, aaa, luz, tak tylko rzucę okiem, nie spodziewając się linków do źródeł i nie mając zamiaru się tego czepiać. To, co znalazłam, dobiło mnie jednak jeszcze bardziej niż poprzednio.
http://szablonyjill.deviantart.com/#/art/Szablon77-329646490?hf=1 – Szablon zrobiony przez Jill
http://valentinakallias.deviantart.com/art/Dark-Gothic-Tale-184446405 – Wykorzystana w szablonie grafika. Co jest napisane w komentarzu odautorskim? Może wytłuszczę...
Every 3d image or photo in my gallery are under my copyright and they cannot be used in any way unless you have my written permission.
Do jasnej cholery. Nawet jeśli ktoś był nieświadomy przepisów i uważa, że gógiel to źródło wszelkich obrazków, po przeczytaniu takiej adnotacji powinien się dwa razy zastanowić, nie? Ech. I znów poleciał raport.
Do autorki bloga (ponieważ ostatnio zwrócono mi uwagę, że grożenie ogólnikowymi „problemami" brzmi dość śmiesznie, teraz rozwinę myśl): Radzę ci zmienić szablon na taki, który nie łamie praw autorskich. Artyści mają prawo pozwać do sądu za złamanie praw autorskich i z tego prawa aktywnie korzystają. Nie sądzę, żeby ciebie, a mnie zresztą też, było stać na zapłacenie takiego odszkodowania. (Oczywiście, jeśli już, to pozwana powinna zostać szabloniarnia, noale. Nie ma powodu, by promować niefajne zachowania w sieci).
BAM! Zaczęłam ocenę w poniedziałek rano, w poniedziałek po południu był już nowy szablon (znów z Zaczarowanych Szablonów:
http://szablonyjill.deviantart.com/art/Szablon166-342013521?q=gallery%3Aszablonyjill%2F38980860&qo=9). Czyżby autorka miała moc czytania ocenek przed publikacją? Miłośnicy screenów dowód znajdą tu: http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:k3q7JJg_PvMJ:dziedzicmroku.blogspot.com/+&cd=1&hl=pl&ct=clnk&gl=pl
Na początek
Na początek
Pisałam je na innej stronie, ale na blog-spocie – Dlaczego rozdzielać tę nazwę myślnikiem?
Prolog
Dlaczego tekst jest wyśrodkowany? Naprawdę źle się to czyta.
Na miejsce dotarłam w ostatniej chwili. Miałam szczerą nadzieję, że nikt oprócz strażnika nie słyszał mojego dzikiego wrzasku, gdy w ostatniej chwili udało mi się wślizgnąć do sali przez zamykane już drzwi. Do sali zbiórek wparowałam w ostatniej chwili. – Czytałaś to przed publikacją?
Na miejsce dotarłam w ostatniej chwili. Miałam szczerą nadzieję, że nikt oprócz strażnika nie słyszał mojego dzikiego wrzasku, gdy w ostatniej chwili udało mi się wślizgnąć do sali przez zamykane już drzwi. Do sali zbiórek wparowałam w ostatniej chwili. – Czytałaś to przed publikacją?
wpatrując się przed siebie, wprost na Matkę. – W, nie na.
Rozdział 2
Dublują ci się tytuły rozdziałów.
Gdy tylko dźwięk oznaczający rozpoczęcie gier usprawniających ucichł, ludzie rozbiegli się na wszystkie strony niczym dzikie zwierzęta wypuszczone z klatki. Część była myśliwymi, natomiast reszta – ich zwierzyną. – Skąd wiedzieli, kto jest kim?
W odpowiedzi spiorunowałam go tylko spojrzeniem. Podniósł ręce w geście pojednania i zaszedł dziesięciolatka od tyłu. Chwycił go pod pachami i podniósł do góry jak pluszowego misia. Tyle że pluszowe misie chyba nie wierzgają nogami na wszystkie możliwe strony z zamiarem spłaszczenia czyjejś twarzy. // - No, uciekaj – powiedział do mnie. - Ja go tu chwilkę przetrzymam. – Z poprzedniego rozdziału wynika, że Kayle nie ma pojęcia, na czym polega ten sport, nigdy nie widzał stroju, nie umie nawet włączyć nadajnika. A mimo to szarżujący dziesięciolatek z nożem kuchennym i realnym postanowieniem zarżnięcia kogoś nie szokuje go ani odrobinkę, ba, nie martwi nawet. Dlaczego? Czyżby się wychowywał w jeszcze gorszych warunkach niż te?
Póki co, nie było widać martwych ciał. – Albo martwych, albo ciał.
Za to rannych żadnym sposobem nie dało się zliczyć. Zadrapania, rozcięcia i siniaki widoczne były nawet z wysokości, na której się znajdowałam – Kurczę, ale to naprawdę nie ma sensu... Nazajutrz wydajność fabryki spadnie drastycznie, na co to komu? Zwłaszcza, że: Będą się odbywać w każdą sobotę na trzy godziny przed zachodem i trwać aż do czasu kiedy słońce nie zniknie za horyzontem. – Jeśli co tydzień będzie urządzać taką rzeź, to wykończy sobie całą załogę w przeciągu miesiąca – i kto tam będzie później pracować? Takie rozwiązanie ma sens tylko, jeśli Fabryka to obóz pracy, na który skazani są najgorsi przestępcy, których jest na tyle dużo, że po zarżnięciu czterystu osób, natychmiast przyjmie się na ich miejsce czterystu następnych. Tyle że z punktu zarządzania fabryką to też jest bez sensu, bo nową kadrę trzeba od podstaw przeszkalać, więc wydajność znów spada. I jeszcze jedno – dlaczego lwia większość biorących udział w rozgrywkach osób jest tak agresywna? Niektórzy, oczywiście, ale wszyscy? Czy za inne zachowanie grożą im jakieś represje? Jakie? Czy może przeprano im mózgi? Czy to jakaś niezbyt udana inspiracja Igrzyskami Śmierci? Dlaczego niczego nie wyjaśniasz?
Wyczułam jak robi zamach i... uciekł. (...) Straciłam dużo krwi. – Ale skąd? Skręciła kostkę, wlazła na drzewo, zeszła z drzewa kopiąc jednego i podcinając drugiego, trzeci się zamachnął nożem, ale zanim uderzył, uciekł. To skąd ta rana i krew?
Obudziłam się w białym, sterylnie czystym miejscu. Wszystko mnie bolało. Leżałam w nieskazitelnej pościeli na szpitalnym łóżku. – I znów, czy jest sens wyrzucać mnóstwo kasy tydzień w tydzień na leczenie czterystu osób?
A teraz leż spokojnie. Musisz jechać do miasta, do specjalisty. Przepisze ci coś na tę kostkę. – Rozumiem, że cały świat jest pogrążony w jakimś postapo i lekarz nie będzie się dziwił metodom stosowanym w Fabryce?
- Słyszałaś już? - spytał podekscytowany, nie wypuszczając mnie z objęć. - Matka dała nam dwa dni wolnego! Chyba zbyt wiele osób ucierpiało we wczorajszych grach i nie ma kto pracować. – Aniemówiłam.
targając się na życie jego wydelikaconej buźki. – Skoro targając się, to nie na czyjeś życie. A życie czyjejś buźki to już w ogóle wyższy poziom abstrakcji.
Rozdział 3
- Może dlatego, że właśnie zobaczyłam ekshibicjonistę w akcji! – Po raz kolejny zastanawia mnie, jakie właściwie są realia tego świata, skoro dziewczynę tak szokuje chłopak bez koszuli, zdawałoby się, dość normalny widok.
- To znaczy, że nie można nawet brać prysznica we WŁASNYM pokoju? – Zazwyczaj bierze się go w łazience.
- To znaczy, że nie można nawet brać prysznica we WŁASNYM pokoju? – Zazwyczaj bierze się go w łazience.
Potargane, czarne włosy opadały mu niedbale na czoło. Jednak najbardziej uwagę przyciągały jego lśniące oczy. Przypominały morską otchłań, w której można było utonąć. Spoglądały na mnie z zainteresowaniem co najmniej równym mojemu. // - Wyglądasz trochę... - zastanowił się chwilę. - Jakbyś przed chwilą zwiała z psychiatryka. // Wtedy cała magiczna wizja, którą zbudowały oczy, rozsypała się w drobny mak. – Śliczna scena, ładnie opisałaś tu dysonans między oczekiwaniami Aline a wypowiedzią Kayla, fajne poczucie humoru.
Gdy tylko wyszłam, chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę biura Matki – A ona tak daje się ciągać bez słowa skargi na poturbowaną kostkę?
Nie musiałeś przychodzić! To był twój wybór, a przecież znasz mnie nie od dziś - odparłam wojowniczo. – Proszę, tylko nie kolejny buc, litości.
Matki nie obchodzą stosy trupów, ale pokornie spełnia zachcianki przeciętnego, nowego pracownika?
Rozdział 4
Wielu z was odniosło poważne rany podczas gier usprawniających i nie są w stanie pracować. – Skoro odniosło, to nie jest.
Drewniane ściany zdobiły głównie zdjęcia psów w wymyślnych fryzurach. Podłoga okryta została mięciutkim jak puch dywanem koloru kawy. – Fantastycznie musi się sprzątać kłaki z puszystego dywanu.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że w ogóle nie oszczędzałam kostki i zaczęłam odczuwać konsekwencje – Nie ma szans, nie da się biegać po mieście cały dzień i nie czuć skręconej kostki.
Dwight'a, James'a – Po wymawianych spółgłoskach nie stawiamy apostrofu.
Chciałabym, żebyś go wzięła. Tylko na jedną noc – spojrzała błagalnie w moją stronę. – To się kupy nie trzyma. Panika, kiedy fryzjer zabiera psa na godzine, ale zero problemu, kiedy trzeba go oddać na dobę? Nie ma szans.
gęsty gąszcz – I masło maślane.
Zaczęła robić minę kota ze „Shreka”. – Huh, czy to znaczy, że akcja jednak dzieje się w naszej rzeczywistości, a nie w jakiejś tajemniczej dystopii?
Rozdział 5
Zacząłem wykrzywiać twarz, ale okazało się, że falujący, odwrócony banan najwyraźniej nie jest dla mnie. – Czy… czy to jest opowiadanie o androidach...?
Prawdopodobnie przed chwilą kogoś tu zabili, a ty mnie wypytujesz o swoje ambicje zawodowe?! // Sprawiała wrażenie lekko zdenerwowanej. Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że jak się złościła, to wyglądała niesamowicie uroczo – Co, do ciężkiej cholery, się tu dzieje? Policja, trupy, a ten koleś ma wywalone na wszystko poza wyglądem dziewczyny? On nie jest normalny, prawda?
Hola, stop, bo znów coś zgrzyta. Policja przyjechała zbadać sprawę bezgłowych ciał, czyli jednak te masowe mordy to nie jest coś akceptowalnego społecznie ani legalnego? To jakim cudem te „zawody” jeszcze się tam odbywają? Nikt się nigdy nikomu nie poskarżył? Nie wierzę.
Nie czujesz TEGO? Cuchnie jakby ten baranek wykąpał się w krowim placku! – Ale skąd krowy w Fabryce jabłek?
Do windy! - wrzasnąłem. Aline zarzuciła sobie jego torbę na ramię i pobiegła do budynku. – Zaraz, czyli można trzymać zwierzęta w Fabryce i nikt nie robi z tego powodu problemów?
Co chwilę się wylizywał i sprawdzał, czy ma jeszcze czym znaczyć teren. Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. – I to było na tyle głośne, że nie mogli zasnąć?
Rozdział 6
Uniosłam sceptycznie brwi. Vanessa znała rozkład Fabryki prawie że na pamięć i mogłaby dojść do wyjścia z zamkniętymi oczami. – W jakich okolicznościach go poznała? Przecież nie jest sierotą, ma bogatych rodziców, raczej nie musi pracować. Odwiedzała Aline w fabryce? I bez problemu mogły wszędzie wejść? I nikt się nie dziwił i nie zadawał pytań? Nikt nie kazał nie wtykać nosa w nieswoje sprawy? Cały teren fabryki był otwarty dla zwiedzających? Jeśli tak, to napisz o tym choć kilka słów.
Matka obchodziła urodziny, kiedy tylko chciała. Nikt nie znał ich dokładnej daty. Ostatnie były jakieś trzy lata wcześniej. A teraz postanowiła wznowić gry usprawniające, obóz letni dla pracowników i na dodatek ten bal... Byłam niemal pewna, że to wszystko miało ze sobą jakiś związek. Może chciała odwrócić od czegoś uwagę? Nie miałam bladego pojęcia. – My, czytelnicy, też nie mamy, a oczy robią nam się coraz okrąglejsze.
Chciałam się jednak upewnić, a jeśli gdzieś przechowywano kopię dokumentacji na temat śledztwa, to tylko w gabinecie Matki. – Nie wierzę w to, że zaszczuta dziewczyna, wychowywana całe życie w terrorze, zdobyłaby się na odwagę, żeby ot, tak od niechcenia grzebać w biurku kogoś tak potężnego. Aline bierze udział w grach od szóstego roku życia, ostatnio miała dwuletnią przerwę. Powinna z jednej strony być zaprawiona w boju jak spartański żołnierz, ale z drugiej strony czuć przed Matką strach i respekt. Tymaczasem wydaje się, że to, jak była wychowywana, nie odcisnęło na niej wielkiego piętna. Trupy dalej ją przerażają, zaś grzebanie w dokumentach wielkiego bossa spływa po niej jak po kaczce.
Na szczęście w końcu znalazłam teczkę z interesującą mnie etykietą. Była niewielkich rozmiarów, miała oliwkowy kolor i przybitą jaskrawoczerwoną pieczątkę "SPRAWA ZAMKNIĘTA". Tuż pod nią widniał napis "Emily Struck i Tom Howren - śledztwo" – Taka teczka powinna raczej leżeć na komisariacie policji, nie w gabinecie dyrektorki Fabryki.
Zaczęłam przetrząsać gabinet w poszukiwaniu ksero. W końcu udało mi się je znaleźć w jednej z niezliczonych skrytek mosiężnego biurka. – Ksero? W biurku? I znów nie wiem, czy to się kupy nie trzyma, czy też Matka dysponuje kosmiczną technologią.
Wparowałam do swojego pokoju. Trzy razy sprawdziłam, czy dobrze zamknęłam drzwi i osunęłam się na ziemię. – No dobrze, ale czy Matka albo Francis nie mogliby otworzyć tych drzwi, gdyby mieli taki kaprys?
Rozdział 7
Emily i Tom nie żyją?! - spytał wstrząśnięty Darren. No, tak. Przecież on nic nie wiedział, a przyjaźnił się z nimi zdecydowanie bardziej niż ja. – Jak mógł nie wiedzieć, skoro był wśród zebranych, kiedy powiedziano, że to ta dwójka spóźniła się na gry? Przedstawiłaś to w taki sposób, jakby każdy, kto się spóźni, musiał się liczyć z nieprzyjemnym wypadkiem. No bo, na logikę, o jakie inne nieprzyjemności może chodzić? Jeśli dzieci pójdą na boisko, grozi im śmierć, ale mają też nadzieję wygrać. Gdyby karą była połajanka, czy choćby tortury, nikt by na te gry nie chodził. Tylko śmierć mogłaby ich zmusić do takiej karności, bo jest to pewny zgon za nieprzyjście, versus szansa na przeżycie w razie pojawienia się na grach. Nie wiemy, kiedy dokładnie Darren przyszedł do Fabryki, ale wiemy, że siedzi tam minimum kilka lat, czyli wie, czym są gry i jakie są ich zasady. Czyli albo to jest bez sensu, bo powinien wiedzieć, że karą za nie stawienie się na zawodach jest śmierć, albo jest to bez sensu, bo mimo iż kara jest niższa od śmierci, dzieciaki i tak wolą zginąć.
Twój ojciec to policjant? Jak się nazywa? Może go znam... - zaczął – Mój boru, kolejny bystrzacha. Ojciec nie nazywa się czasem tak samo jak przewożona nastolatka?
On nie żyje - ucięłam krótko. Nie chciałam rozdrapywać starych ran, a zwłaszcza tak bolesnych. Nagle straciłam całą ochotę na wyciąganie z niego jakichkolwiek informacji. // - Och, to... Przykro mi - wydusił. – Jak mógł tego nie wiedzieć, skoro zabrali ją z sierocińca? No bez jaj.
To, co przed chwilą miało miejsce, zachowasz dla siebie – Taaaak, NA PEWNO. Fajną ma linię obrony przed zarzutem morderstwa, za pomocą grożenia policjantowi śmiercią. I NA PEWNO siedzący z przodu policjanci niczego nie widzieli w lusterkach.
No, to ile masz lat? Dwanaście? // - Tak się składa, że nie trafiłeś. Siedemnaście - // wycedziłam. - A ty, staruszku? // Wprawdzie urodziny obchodziłam miesiąc później, ale to szczegół. Tresh przecież nie musiał wiedzieć wszystkiego. // - Dziewiętnaście - odpowiedział spokojnym głosem. // - Sam masz jeszcze mleko pod nosem, a mnie nazywasz dzieckiem? - spytałam z niedowierzaniem. // - Mentalnie jestem starszy niż niejeden dojrzały trzydziestolatek - odparł. // Parsknęłam śmiechem.. Tresh miał jednak wciąż tą samą śmiertelnie poważną minę. Już chciałam odpowiedzieć, że mentalnie to ja jestem matką trojga dzieci, kiedy na końcu korytarza rozległy się dźwięczne kroki. – Sympatyczny, zgrabny fragment.
Jakby jednym cięciem ktoś poderżnął im bezkrwawo gardła. Teraz już wiedziałam, jak to było możliwe, że zginęli w tej samej sekundzie... – a) jak podciąć gardło ze skutkiem śmiertelnym, lecz bez krwi? b) nawet przy dekapitacji mózg umiera jeszcze jakiś czas, nawet głowy ucinane we Francji podczas rewolucji dawały oznaki życia.
Rozdział 8
Nie potrafiłam zaufać człowiekowi, który pozwolił mi gnić w celi. – Gnić to trochę zbyt mocne słowo jak na dobę spędzoną w areszcie.
Za tą ścianą siedzą policjanci - wykonał delikatny ruch głową w stronę szkła weneckiego. - Widzą nas, ale nie mogą usłyszeć, co mówimy v Ale... przecież to nie ma sensu. Po co budować pokój przesłuchań, w którym nie możesz nic usłyszeć? Widziałaś to na pewno w filmach i serialach, za szybką siedzą ludzie i przysłuchują się przesłuchaniu. Powiedziałabym wręcz, że element akustyczny jest tam ważniejszy od wizji. Jesli masz wizję bez słuchu, możesz tylko patrzeć, czy policjant przesłuchujący więźnia nie katuje go – jasne, jest to coś, ale te pokoje naprawdę mają szersze przeznaczenie.
Słuchaj, jestem w mieście. Zgubiłam się. Dzwonię do ciebie z budki telefonicznej z ulicy... - zmrużyłam oczy żeby odczytać nazwę. Krople deszczu rozpryskane na szybie mocno ograniczały mi pole widzenia. - Verdine Street. // - Co?! Co ty tam w ogóle robisz?! Uciekaj stamtąd jak najprędzej! To najgorsza dzielnica w całym mie… // Nie słyszałam dalszego ciągu jej wypowiedzi, bo dłoń w czarnej rękawiczce złapała mnie od tyłu i zatkała usta. – Kwik. Ulica stała się niebezpieczna dokładnie w momencie uświadomienia bohaterki, tak samo jak kojot goniący strusia nie spadnie w przepaść, dopóki nie spojrzy w dół.
Przede mną w całej swojej okazałości stał Tresh. – Który wyszedł z więzienia w jaki sposób?
Rozdział 9
Miałaś się mną zajmować! Taka była umowa! - krzyknął z urazą. // - Siedziałam w więzieniu, idioto! - Zrobiłam kolejny krok w jego stronę, żeby móc z bliska spojrzeć mu w oczy. Staliśmy naprzeciw siebie. Oboje zdeterminowani i uparci. Żadne z nas nie zamierzało ustąpić. Powietrze było naelektryzowane wyzywającymi spojrzeniami, które rzucaliśmy sobie nawzajem. // - Mogłaś powiedzieć, że musisz się mną zajmować! Cokolwiek! - pieklił się. - Ale nie miałaś prawa zostawiać mnie samego na pastwę losu! W dodatku chorego! // - Wiesz co? W sumie to cieszę się, że trafiłam do tego więzienia. Przynajmniej nie było tam ciebie! // Zamarł. Moje słowa chyba go zraniły. Zobaczyłam ból w jego oczach i od razu pożałowałam, że nie ugryzłam się w język. Kayle ze złością wyminął mnie, obdarowując przy okazji jeszcze jednym wściekłym spojrzeniem. Skrzywiłam się, gdy całej siły trzasnął za sobą drzwiami. – Ta scena jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Ok, Kayle to ekscentryk, ale żeby do tego stopnia tracił kontakt z rzeczywistością? No nie wiem.
Na terenie Fabryki znajdował się gęsty, mroczny las. – Co? Ale dlaczego, po co? Taki teren możnaby zagospodarować pod więcej jabłoni albo więcej budynków w których można smażyć konfitury, po raz kolejny, z ekonomicznego punktu widzenia to kompletnie nie ma sensu.
Nagle moją głową przeszył ostry ból. Chwyciłam się za skronie i upadłam twardo na ziemię. Skuliłam się, oplatając ciasno ramionami, a po moich policzkach spłynęły łzy. Powoli odpłynęłam w przeszłość… – Scena bardzo filmowa i bardzo nieżyciowa.
Wyjęłam wszystkie naraz i zapaliłam je jednym płynnym ruchem. Z zainteresowaniem wpatrywałam się w ogień. Był tak kojąco jasny... Wtedy dwie pierwsze zapałki zaczęły się dopalać i płomień dotarł do moich palców. Pisnęłam cicho i wypuściłam wszystko z rąk. Suche drewno od razu zajęło się ogniem. – Czarno to widzę, ale niech będzie, że jest to jeden ze szczegółów narracji, na który można przymknąć oko.
Ponownie skinęłam głową, a Jared odwrócił się i ruszył w stronę drewnianego domku. Drzwi zatrzasnęły się, gdy tylko zniknął w czeluściach chatki. – Rozumiem, że jakieś siły nieczyste maczały w tym palce? Bo z jakiego innego powodu drzwi miałyby się samoistnie zamknąć podczas pożaru?
Piszesz, że Aline miała sześć lat, kiedy uległa wypadkowi. A potem piszesz: Mimo obezwładniającego bólu w czaszce, spróbowałam skupić myśli i przenieść się w przeszłość. Niestety, natrafiłam tylko na wielką, czarną dziurę w umyśle. Brnęłam przez pustkowie wspomnień, których nie mogłam złapać. A im bardziej się do nich zbliżałam, tym szybciej one ode mnie uciekały. – Pustkowie wspomnień? Jaka sześciolatka myśli w ten sposób?
Rozdział 10
Po śmierci brata siedziałam przed chatką jeszcze dwa dni. Nic nie jadłam i nie piłam. Czekałam. – A Matka nie widziała w ogóle żadnego problemu w tym, że siła robocza jej się leni po krzakach.
Zamierzasz iść na tą imprezę – TĘ imprezę!!!
Teoretycznie Fabryka zajmowała się produkcją soków. Nikt jednak nie wiedział, że tak naprawdę pracują w niej sieroty. Zresztą nikogo nie obchodziło, że Matka prowadzi nielegalną działalność. Trzymała w szachu wiele instytucji i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby należała do nich policja. – To jest tak grubymi nićmi szyte, że aż nie wiem, co powiedzieć. Po pierwsze, nikt nie wiedział, czy też wiedzieli, ale ignorowali ten problem? Po drugie, co z tymi balami organizowanymi na urodziny, kiedy wszyscy mogą sobie pooglądać sieroty? Po trzecie, to był sierociniec z zamaskowaną fabryką czy fabryka z zamaskowanym sierocińcem? Po czwarte, jak nikt nic nie wiedział, skoro policja była na terenie Fabryki przy okazji tamtego morderstwa i nikt nie kazał się dzieciakom chować po kątach? Co z lekarzami, też wszyscy byli w zmowie? Całe miasto, cały kraj był w zmowie? Co z sierotami, które dorastały i wychodziły z Fabryki wieść samodzielne, dorosłe życie? Nikt nie miał ochoty pójść do gazet? Są w ogóle jakieś gazety w Twoim świecie? Czy też nikt nie wychodził z Fabryki, tylko był zamieniany na paszteciki, jak w Sweeney Toddzie? Po piąte, co niby ma Matka, jakiego asa w rękawie, by trzymać wszystkie te instytucje w szachu? Kupę kasy? Jeśli tak, to po co jej jeszcze fabryka, z którą się głównie użera, zamiast na niej zarabiać? Folguje wewnętrznemu sadyście? O co w tym wszystkim chodzi?
Nie mogłam uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel zostawił mnie samą na rzecz jakiegoś tymczasowego stanowiska. Tak po prostu. – Przecież siedziałaś w więzieniu, co miał zrobić, założyć jednoosobowy związek zawodowy i ogłosić strajk?
Może trochę niesprawiedliwie go oceniłam, bo przecież, kiedy ja siedziałam w więzieniu, on musiał ciężko pracować w pojedynkę. Jednak moja sytuacja zdecydowanie różniła się jego. Przede wszystkim on miał jakiś wybór, natomiast ja - żadnego. – Tak? A jaki on miał wybór?
Wtedy coś we mnie pękło. Obróciłam się i przyciągnęłam go do siebie za koszulkę. Gotowałam się z wściekłości. Jeśli to był jedyny sposób, żeby Kayle dał mi już święty spokój z całą tą sprawą, to miałam zamiar go wykorzystać. – Nope, nie kupuję tego, nie wierzę w to, że ktoś mógłby się tak dać podpuścić.
Nawet nie wiesz jak bardzo - uśmiechnął się do mnie. Za nic w świecie nie potrafiłam rozszyfrować jego tajemniczego spojrzenia. – Aha. Tak bardzo tajemnicze.
Rozdział 11
Prawdopodobnie nawet nie zauważyli, że weszłam do pokoju. - No bez przesady…
drżącymi palcami wystukałam numer pogotowia. Po dwóch sygnałach w słuchawce rozległ się męski głos. // - Słucham? W czym mogę pomóc? // Zamarłam. Wszędzie poznałabym ten arogancki ton. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Po drugiej stronie był nie kto inny jak oczywiście Francis – Co u diabła? Czy ten człowiek pracuje jako dyspozytorka, ortopeda, psychiatra, doradca i kto tam jeszcze? Po raz kolejny: bez przesady.
Przerażona rozłączyłam się i odrzuciłam telefon jak najdalej od siebie. – Nie wierzę, bo laska miała już za sobą o wiele bardziej traumatyczne przeżycia, na które reagowała ze stoickim spokojem. Rzucanie telefonem ma się nijak do jej charakteru.
Zobaczymy, co da się zrobić - powiedziała bez cienia emocji w głosie. - A tymczasem idź. Będziesz nam tylko przeszkadzać. – A co Choco ma wspólnego z medycyną?
To do zobaczenia jutro! - wykrzyknęła radośnie Vanessa, rozłączając się. – Vanessa to android, prawda…? Nie ma innego wytłumaczenia dla jej nieludzkiego braku zainteresowania.
...co ja u diabła właśnie przeczytałam??
Twoje opowiadanie zdecydowanie wybija się wśród innych pomysłem na fabułę. Ale co do realizacji tego pomysłu…
Niemal nie podajesz informacji dotyczących świata przedstawionego. Opublikowałaś jedenasty rozdział, a ja dalej nie wiem, czy akcja się w ogóle dzieje na Ziemi, czy też może na jakiejś innej planecie albo w równoległym wszechświecie. Obstawiam przyszłość postapokaliptyczną w równoleglym świecie, gdzieś w okolicach Korei Północnej. Korea ze względu na niezwykłą wręcz karność i posłuszeństwo pracowników Fabryki, no i samo jej istnienie w takiej formie. Równoległy świat, bo mimo wszystko pojawiają się znajome elementy, jak kot ze Shreka czy sala przesłuchań z lustrem weneckim. Postapo, bo mowa o pustkowiach, rdzewiejących samochodach i bezludziu, coś tam się musiało stać strasznego. Tylko co? Czy mam rację, prawdopodobnie nigdy się nie dowiem, co jest nieco irytujące.
Ten brak informacji jest wysoce kłopotliwy, ponieważ nie mam pojęcia, w jakim kontekście kulturowym mam oceniać zachowanie bohaterów. Czy jest naturalne? Czy jest prawdopodobne? Diabli wiedzą, bo nie wiadomo, co się tam właściwie stało i co doprowadziło do takiej sytuacji.
Masz tendencję do przerysowywania złych charakterów tak, że zaczynają stanowić karykatury zamierzonych postaci. Matkę, szefową Fabryki, wyobrażam sobie tak:
Jak już wspominałam, z ekonomicznego punktu widzenia jej decyzje są idiotyczne. Co dają jej sobotnie zawody śmierci? Chyba tylko karmią wewnętrznego sadystę. To głupie.
To samo z doktorem Francisem, który wyrządził ogromną, acz niewyjaśnioną jeszcze, krzywdę naszej bohaterce. Idzie do szpitala – Francis, idzie do gabinetu – Francis, dzwoni na pogotowie – Francis, otwiera lodówkę… A przecież otwartym tekstem jest napisane, że lekarzy było więcej. No to o co chodzi?
W dodatku, skoro Matka jest taką zimną, sadystyczną bestią, co u licha ma znaczyć to, jak się odnosi do Kayle’a? N-no dobrze, skoro uważasz, że tak będzie dla ciebie lepiej - wyjąkała. – Skąd się jej tu nagle rodzi jakieś jąkanie i dlaczego w ogóle słucha poleceń jakiegoś chłystka, skoro cała reszta sierot może zostać zamordowana za niespełnienie jej poleceń?
W dodatku, skoro Matka jest taką zimną, sadystyczną bestią, co u licha ma znaczyć to, jak się odnosi do Kayle’a? N-no dobrze, skoro uważasz, że tak będzie dla ciebie lepiej - wyjąkała. – Skąd się jej tu nagle rodzi jakieś jąkanie i dlaczego w ogóle słucha poleceń jakiegoś chłystka, skoro cała reszta sierot może zostać zamordowana za niespełnienie jej poleceń?
Sam Kayle jest pokręconym psycholem, ok, to widać od początku. Jak długo nie będziesz próbować wykreować go na postać pozytywną, powinno to przejść bez zarzutu. Bo miał być psycholem, prawda? A może jest w jakiś sposób częścią tej mrocznej siły? To by wyjaśniało, dlaczego Matka się go boi, wyjaśniałoby też, dlaczego rzeź niewiniątek nie robi na nim absolutnie żadnego wrażenia. Bo jeśli nie to, to dlaczego wszystko spływa po nim jak po kaczce? Jak wyglądało jego dzieciństwo i młodość, jak i dlaczego trafił do Fabryki?
A skoro już jesteśmy przy pytaniach bez odpowiedzi… Vanessa. Jest androidem, prawda? Powiedz, że jest androidem albo jakąś postapokaliptyczną wersją zmutowanego człowieka. Dlaczego wyłącza się u psiego fryzjera? (Oscar... - wyszeptała tylko. Machnęłam jej ręką przed oczami. Nic. Zero reakcji) Czy wystąpił błąd oprogramowania? Dlaczego, kiedy okazuje się, że Aline żyje, tak beztrosko urywa rozmowę, przekładając spotkanie na następny dzień? Dlaczego nie wykazuje tam oznak żadnych emocji? Dlaczego, dla odmiany, jej emocje dotyczące psa są tak zmienne? No i skąd się znają, jeśli Vanessa ma rodziców, a Aline od urodzenia niemal pracuje w Fabryce? W jaki sposób zdołały się zaprzyjaźnić?
Darren jest postacią sympatyczną – i tyle można o nim powiedzieć. Natomiast sama Aline jest zaskakująco nijaka, mimo iż to ona jest główną bohaterką opowiadania. Znamy jej przeszłość, wiemy, że jest silna fizycznie i że widuje duchy, ale do przodu w opowiadaniu ciągną ją wydarzenia dziejące się dokoła niej, a nie jej własne działania.
Ach, jest jeszcze Thresh, który pojawia się, by natychmiast zniknąć. Sposób, w jaki ulatnia się z więzienia, jest wielce zagadkowy, ale jakoś nie sądzę, by miało się to w jakikolwiek sposób wyjaśnić, zaliczę go chyba zatem do licznej reprezentacji świata duchów i mroku.
Sama Fabryka jest zarządzana w dziwaczny sposób. Z jednej strony panuje tam jakiś okropny zamordyzm, automatycznie zamykane drzwi, ograniczanie wolności, gry usprawniające, ale z drugiej strony nasza bohaterka łazi gdzie chce, kiedy chce, nawet po nocy, a nawet może trzymać zwierzaka. Ki diabeł?
Na poziomie jedenastego odcinka pojęcia nie mam, do czego dąży to opko. Jasne, przewija się mrok, trupy, duchy i zagadkowe działania dorosłych, ale gdzieś po obrzeżach akcji. Głównym wątkiem są relacje między Kaylem a Aline, tak, jakbyś nie mogła się zdecydować, czy wolisz pisać horror, thriller, czy jednak romans.
Masz problemy z interpunkcją. Notorycznie gubisz przecinki przed słowami typu jak, gdy, imiesłowami, oddzielasz nimi za to np. podmiot i orzeczenie. Kilka pierwszych z brzegu przykładów z Prologu:
Większość czasu przeznaczonego na sen, zagospodarowałam malowaniem. – Po co ten przecinek?
Segreguję owoce jakbyś zapomniała. - Tutaj za to powinnaś dodać po owoce.
więc pobiegłam ślizgając się niemiłosiernie po kamiennej, gładkiej posadzce. – Przecinek przed ślizgając, imiesłowy rozdzielamy przecinkiem.
gdy skończyliśmy zostało nam jeszcze dużo czasu – Przecinek po skończyliśmy, w zdaniu są dwa orzeczenia.
Czytałoby się zdecydowanie lepiej również, gdybyś sformatowała przejrzyście tekst; wyjustowała go i ustawiła wcięcia akapitowe. Jeśli nie wiesz, jak to zrobić, instrukcję znajdziesz tutaj.
Czytałoby się zdecydowanie lepiej również, gdybyś sformatowała przejrzyście tekst; wyjustowała go i ustawiła wcięcia akapitowe. Jeśli nie wiesz, jak to zrobić, instrukcję znajdziesz tutaj.
Podsumowując, ogromnym minusem tekstu jest brak logiki i zbyt mała ilość podanych informacji. Ratuje go jednak nietypowy pomysł na fabułę i konstrukcję świata. Z powodu pomysłowości i tak rzadkiego powiewu świeżości blog dostaje dwa pomioty zamiast jednego.
Taaak... zamiast iść grzecznie spać, czytam sobie pomackamy jak jakiś maniak.
OdpowiedzUsuńAle, no nie mogę, nie żałuję ani jednej linijki, no. W kilku miejscach parsknęłam śmiechem, uważając jednak, by rodziny nie pobudzić XD
" - Może dlatego, że właśnie zobaczyłam ekshibicjonistę w akcji! – Po raz kolejny zastanawia mnie, jakie właściwie są realia tego świata, skoro dziewczynę tak szokuje chłopak bez koszuli, zdawałoby się, dość normalny widok."
Może mało urodziwy był...?
"Drewniane ściany zdobiły głównie zdjęcia psów w wymyślnych fryzurach. Podłoga okryta została mięciutkim jak puch dywanem koloru kawy. – Fantastycznie musi się sprzątać kłaki z puszystego dywanu."
A może to tak naprawdę nie dywan, a stos ubitych, wieloletnich kłaków? :O
" Co chwilę się wylizywał i sprawdzał, czy ma jeszcze czym znaczyć teren. Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. – I to było na tyle głośne, że nie mogli zasnąć?"
Niektóre psy tak głośno się wylizują i wydają przy tym tak obrzydliwe mlaskania, chrumknięcia i cmoknięcia, że jest to możliwe XD
" Nie mogłam uwierzyć, że mój najlepszy przyjaciel zostawił mnie samą na rzecz jakiegoś tymczasowego stanowiska. Tak po prostu. – Przecież siedziałaś w więzieniu, co miał zrobić, założyć jednoosobowy związek zawodowy i ogłosić strajk?"
Tutaj właśnie nastąpiło jedno z głośniejszych parsknięć XD
A "...co ja u diabła właśnie przeczytałam?" skojarzyło mi się z tym:
http://www.troll.me/images/idiot-gaston/dafuq-did-i-just-read.jpg
Kolejne łamanie praw autorskich, wściec się można. Może dodacie jakąś oficjalną, nową zakładkę na ten temat? Albo cokolwiek, co uświadomiłoby ludzi i mentalnie dokopało ignorantom?
Planuję za parę dni dodać artykuł o szablonach, w którym jedną z kwestii będą prawa autorskie. :)
UsuńOoo, jaki fajny Gaston, może ukradnę do którejś oceny :D
UsuńMiłej kradzieży XD Lubię wynajdywać takie różne głupie rzeczy, mogę podesłać od czasu do czasu, jak wyszperam coś ciekawego XD
UsuńNp. przed chwilą znalazłam to:
http://www.kiep.pl/img40/2011/10/27/1319684502targaja-mna-straszne-emocje.jpg
Myślę, że może okazać się przydatne XD
Wrzucę do swojego folderu na picasie z gifami i obrazkami do ocenek, mam już ponad 200 :D Dzięki :D
UsuńNie ma za co :D Uwielbiam recenzje poparte gifami :D
UsuńGaston! Leleth narzekala, ze w tej ocenie nie ma gifow, a ten Gaston pasowalby idealnie :D
UsuńEwentualnie....
Usuńhttp://media.tumblr.com/tumblr_meguozO8C01qj7mtv.gif
Te trzy też uwielbiam XD
http://nd06.jxs.cz/394/788/ff92900a1c_93217948_u.gif
http://media.tumblr.com/f84f335bac6a19d0e4daa40116374f74/tumblr_inline_mjapuaDlqv1qz4rgp.gif
http://media.tumblr.com/tumblr_mc1q9rfWtH1qj7mtv.gif
A ja mam pytanie, dlaczego "martwe ciała" to błąd i "albo martwe, albo ciała"? Często się spotykam z martwymi ciałami, dlatego pytam.
OdpowiedzUsuńCzesc! Odrobine zalezy to od kontekstu. Tutaj autorka z cala pewnoscia miala na mysli zwloki. Synonimem zwlok, jest cialo ("policjalnci badaja znalezli cialo w kanalach"), mozna tez uzyc slowa "martwi" ("wszyscy byli martwi"). Uzycie obu slow to powtorzenie dwa razy tej samej informacji. Takie dookreslenie mogloby miec sens, gdyby ciala znajdowaly sie w roznych stadiach, a tylko czesc byla martwa, ale kto uzywa okreslen "widzialam dokola wiele zywych cial" ?
UsuńHej, hej ^^'.
UsuńDzięki za wyjaśnienie, w sumie to całkiem logiczne, bo faktycznie nikt nie używa określenia "żywe ciała". Dzięki wielkie, muszę się zacząć pilnować, bo przez to, że słyszę o martwych ciałach, to sama jak pewnie zapisuję :D.
Gayaruthiel, informujesz autorów obrazków o tym, że zostały one wykorzystane bez ich wiedzy i zgody?
OdpowiedzUsuńPewnie, wysylam tez raport do Deviantartu.
UsuńJa tak samo, też wysłałam raport do deva.
UsuńRównież wysłałam raport. Dodatkowo poinformowałam autorkę, że wykorzystano jej pracę.
UsuńWażna uwaga - wysyłanie raportu na deviancie w takich sytuacjach nic nie daje. Jakiś czas temu zmienili politykę (bowiem report desk pęka w szwach) i przypadki kradzieży/wykorzystania bez zgody rozpatrują JEDYNIE, kiedy sam autor zgłosi sprawę osobiście (owszem, absurdalne). Zatem jeśli już, to informujcie autora, a on sam zadecyduje, co uczynić.
UsuńByłam kiedyś moderatorem na devie i powiem jedno: report desk to istny śmietnik, którego nikt nigdy nie chce przeglądać...
Whoah. Wiedziałam, że mają kłopoty z raportami, ale nie miałam pojęcia, że aż takie. Ech, tracą w moich oczach. A autora, oczywiście, też za każdym razem informuję, może nie przeoczy tej wiadomości wśród stosów spamu...
UsuńDobrze wiedzieć. Szkoda, że sprawa z raportami tak wygląda.
UsuńPrzede wszystkim dziękuję za znalezienie czasu na ocenę tych wypocinek ^^ Muszę przyznać, że niektóre błędy i niedorzeczności po prostu przeoczyłam i sama się uśmiałam XD A o tym, że obrazki do szablonów są kradzione, to nie miałam bladego pojęcia... Mam nadzieję, że obecny szablon jest w porządku, bo, szczerze mówiąc, jest to mój pierwszy blog, który tyle przetrwał (wcześniej prowadziłam góra dwa dni i usuwałam) i nie znam się do końca na tym. W sumie to nie zastanawiałam się nad ekonomiczną logiką mojego opowiadania. No ale tak naprawdę wszystko ma tam drugie dno. Jest jeden nieujawniony powód, który nawiązuje do tytułu - "Dziedzic Mroku". Od teraz postaram się pisać trochę jaśniej. Muszę przyznać, że mam skłonności do przesady i czasem odkrywam za dużo elementów w swoich opowiadaniach, a czasem zdecydowanie za mało. W tym przypadku przegięłam w tą drugą stronę. Ale może to dlatego, że przywiązałam się do postaci i chcę z nimi być jak najdłużej, a kiedy skończę "Dziedzica Mroku", to pozostanie taka pustka w sercu... Jednak wezmę pod uwagę wszystkie spostrzeżenia i postaram się na przyszłość wszystko jasno i klarownie przedstawić. Mieszkańcy Fabryki mają za zadanie tylko jedno - zarobić dla Matki odpowiednią ilość pieniędzy. Co robią po pracy i gdzie się znajdują, to już wszystko jedno. A psy naprawdę potrafią dać w kość, jeśli się wylizują po nocach. Niestety, wiem coś o tym -_- Muszę przyznać, że wiele wyjaśni wytłumaczenie tytułu, który jednak naprawdę ma znaczenie... Co do postaci, to Aline jest trochę... walnięta? Oczywiście się z nią nie utożsamiam. Osoba z opowiadania, najbliższa mnie w rzeczywistości to zdecydowanie Choco. Może umieściłam tam tyle zwariowanych i dziwnych ludzi, bo tylko tacy mnie otaczają? Sama już nie wiem.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie dziękuję z całego serca za uwagi, bo naprawdę potrzebowałam takiej konstruktywnej opinii. Tylko teraz mam dylemat, czy poprawić te niektóre błędy, czy lepiej zostawić już tak jak jest?
Pozdrawiam
~Arcanam~
Czesc!
UsuńWstęp szablonowy jest skierowany głównie do Szabloniarki, a dla ciebie jest to informacja, zeby sprawdzac, czy na stronie z szablonami sa podane zrodla obrazkow. Na oko 99% szabloniarni nie wykorzystuje własnych prac do wykonania szablonów.
Co do drugiego dna, domyslam sie, ze albo Aline, albo Kayle okaza sie tytulowym dziedzicem, ale swoich domyslow nie moge wlaczac do oceny :)
Skoro pracownicy maja zarobic dla Matki okreslona ilosc pieniedzy, organizowanie gier w takiej formie jest kompletnie bez sensu, bo przez dwa dni fabryka stoi, przez cztery pracuje, a moglaby pracowac przez szesc, nie mowiac juz o stracie zamordowanych pracownikow i kasy wywalonej na leki.
Nie mam problemu z tym, ze Aline jest walnieta, ma wszelkie prawo byc, biorac pod uwage warunki w jakich dorastala. Ale Kayle i Vanessa są o wiele mocniej spaczeni, tyle, ze o powodach ich psycholstwa nie wiemy absolutnie nic.
Opowiadanie jest do uratowania, bo twoim najwiekszym bledem jest brak wystarczajacej ilosci informacji, zeby czytelnik mogl sie plynnie poruszac w opowiesci. Jasne, czasem jest to fajne, bo przykuwa uwage i wciaga, ale nie w az takiej ilosci. Przeczytaj jeszcze raz ocene, wypisz sobie nasze pytania i sprobuj na nie sobie odpowiedzieć. A jak już będziesz wiedziała więcej o swoim własnym świecie przedstawionym, podopisuj w odpowiednich miejscach dodatkowe informacjie.
Jak chocby przy info o tym, ze Vanessa swietnie zna fabryke, wystarczy dopisac obok zdanie lub dwa o tym, w jakich okolicznosciach miala okazje ja poznac.
Trzymam kciuki!