Miejscówka przyzywającego: Kurtis life
Przedwieczna: Leleth,
Gayaruthiel, z pomocą Vaherem
Fanfik do Tomb Raidera, autorka stwierdziła, że dam radę go ocenić bez
znajomości kanonu. Zobaczymy, zapraszam. W ocenie pomogła mi Gayaruthiel,
znajdują się w niej jej komentarze, o konsultację jako eksperta od Tomb Raidera
poprosiłam też Vaherema, więc jeśli gdzieś w komciach pojawiają się męskie
formy, to żadna z nas nie zmieniła płci.
O blogu
Teraz najchętniej zmieniłabym go [tytuł] na zupełnie inny, jednak nie
mogę tego zrobić starym czytelnikom, którzy wciąż wracają. Nie będę im
utrudniać, przywiązali się oni do tego bloga i tego nieszczęsnego adresu – Można przenieść blog na nowy adres, a na starym
zostawić przekierowanie/notkę z informacją.
Fabuła gry
bogu ducha winnych – Ten związek
frazeologiczny odnosi się do konkretnego Boga, rzeczownik jest traktowany jak
nazwa własna i niezależnie od poglądów pisze się go wielką literą.
Kurtis Trent – były legionista, ostatni członek starożytnego zakonu Lux Veritatis. Eckhardt zamordował mu ojca. Dzięki odkrywanym przez lata sztukom magicznym potrafił posługiwać się mocami telekinezy. – Ale że Eckhardt potrafił? Bo to on był ostatnim podmiotem.
Po początkowych starciach nadszedł czas, kiedy bohaterowie zaczęli ze sobą współpracować, choć niechęć do siebie była niebosiężna. – Do siebie nawzajem.
która nigdy nie oddała nikomu zwycięstwa – Po co to zbędne przekombinowanie, wystarczyłoby poddać się.
Sekcie, która dzięki swoim wpływom, niczym kontrowersyjne Opus Dei przeobraziła się w syndykat zbrodni – Przecinek po Opus Dei.
Kurtis Trent – były legionista, ostatni członek starożytnego zakonu Lux Veritatis. Eckhardt zamordował mu ojca. Dzięki odkrywanym przez lata sztukom magicznym potrafił posługiwać się mocami telekinezy. – Ale że Eckhardt potrafił? Bo to on był ostatnim podmiotem.
Po początkowych starciach nadszedł czas, kiedy bohaterowie zaczęli ze sobą współpracować, choć niechęć do siebie była niebosiężna. – Do siebie nawzajem.
która nigdy nie oddała nikomu zwycięstwa – Po co to zbędne przekombinowanie, wystarczyłoby poddać się.
Sekcie, która dzięki swoim wpływom, niczym kontrowersyjne Opus Dei przeobraziła się w syndykat zbrodni – Przecinek po Opus Dei.
Bohaterowie
w opowiadaniu odmłodzono postacie (Lara urodziła się w 1968r, więc gdyby
nie ten zabieg — byłaby już po czterdziestce). W opowiadaniu Croft ma lat
trzydzieści cztery, a Kurtis trzydzieści. – AoD wyszło w 2003, Lara urodziła się w 1968. Wedle wszystkich znaków
na niebie i ziemi powinna mieć 35 lat.
W ogóle co jest nie tak z ludźmi po 40?
W ogóle co jest nie tak z ludźmi po 40?
Lara Croft
brutalna metodologia – Jeżu, jak
metodologia, nauka o metodach badań naukowych stosowanych w danej dziedzinie
wiedzy, może być brutalna? Wykresy biją czytającego po głowie, a definicje
kopią w mięTkie?
Hrabina z jedenastego pokolenia – W sensie… że jej rodzina dostała szlachectwo jedenaście pokoleń przed
Larą? To nie po polsku.
Archeologiczne ziarno zasiał w niej przyjaciel jej ojca – To też nie bardzo. Archeologicznym bakcylem zaraził ją?
Metody jej pracy często poddawane są wątpliwościom – Podawane są w wątpliwość.
Archeologiczne ziarno zasiał w niej przyjaciel jej ojca – To też nie bardzo. Archeologicznym bakcylem zaraził ją?
Metody jej pracy często poddawane są wątpliwościom – Podawane są w wątpliwość.
W ogóle w notkach o bohaterach jest sporo błędów językowych (wypisuję je
pod koniec oceny). Widzę, że je po części skądś kopiujesz (no właśnie,
źródło?), ale takie rzeczy przydałoby się zmienić.
Kurtis Trent
z dala od prowadzonych przeciwko Kabale działaniom – Działań.
przeżywa zaledwie sześć osób Lux Veritatis – Z Lux Veritatis, należących do Lux Veritatis albo co.
sowitym treningu – Wiesz, te słowa nie bardzo się ze sobą łączą stylistycznie.
z dala od prowadzonych przeciwko Kabale działaniom – Działań.
przeżywa zaledwie sześć osób Lux Veritatis – Z Lux Veritatis, należących do Lux Veritatis albo co.
sowitym treningu – Wiesz, te słowa nie bardzo się ze sobą łączą stylistycznie.
Alister Fletcher
Z charakteru jest nieco przemądrzałym molem książkowym – A z wyglądu analfabetą? Wiadomo, że z
charakteru.
W zakładce o Winstonie powtarzasz to samo sformułowanie.
Winston Smith
Gdy się nudzi, rekreacyjnie podąża za Larą jak cień, gdy ta jest akurat
w domu, zmuszając ją do wypicia herbaty. – To zdanie jest tak tragicznie kulawe…
Nie wiadomo kiedy chodzi spać – Przecinek przed kiedy.
Zip
Ex haker – Eks. Ten
błąd powtarzasz konsekwentnie w całym opku.
Ultratechnologiczny maniak komputerowy – Technologiczny nie znaczy interesujący się technologią. O ile Zip nie
jest robotem, sugerowałabym to zmienić.
Prolog
Jak dotąd nie dokonano znaczących aresztowań w związku z falą zabójstw w
stolicy. – Co to są znaczące
aresztowania? Znaczących osób? Wiele aresztowań?
Do dziś wykryto siedemnaście morderstw. Wygląda na to, że sprawca to
jedna osoba wykazująca cechy silnej dewiacji psychicznej. – No shit, normalnie z ludźmi mordującymi
siedemnaście osób jest wszystko w porządku.
Oraz dewiacji psychicznych jest tyle, że pisanie czegoś takiego to jak
charakteryzowanie człowieka, mówiąc, że miał oczy.
włosy spięte w warkocz – Raczej splecione.
Po przeczytaniu dwóch akapitów (właściwego prologu, nie tej notki przed
nim) mam wrażenie, że cierpisz na nadepitetozę. Zwłaszcza ten fragment o krwi,
gorącej cieczy koloru czerwonego (chyba wszyscy wiedzą, jak wygląda krew),
kojarzy się opkowo, ale ogólnie jest po prostu za dużo przymiotników obok
siebie. Sformułowania same w sobie są generalnie w porządku, ale w zestawieniu
dają wrażenie przesady.
Nagle drzwi otworzyły się z kakofonicznym zgrzytem – Do kakofonii potrzeba kilku dźwięków.
przydupas głównego antagonisty – To są myśli bohaterki. O ile kolokwialny przydupas jest w takim
przypadku ok, to w zestawieniu z dość wyszukanym głównym antagonistą… Zresztą,
kto tak myśli o swoim przeciwniku? To charakterystyczne raczej dla tekstu
literackiego.
Wystarczył jeden rzut okiem na ten tajemniczy, ale i surowy wyraz
twarzy, by przestraszyć się jej i wycofać. // Karel – przydupas głównego
antagonisty – uciekł. Dziwiła się samej sobie, nie potrafiąc przełknąć tej
zniewagi. – Jak to jest źle
napisane. Wynika z tego, że wszyscy uciekali na jej widok, ale gdy zrobił to
Karel, Lara z jakiegoś powodu źle to przyjęła.
kiedy zmieniał przy niej swoją tożsamość w przypadkowych ludzi – Świadomość i cechy zmieniał w ludzi, ta. http://sjp.pwn.pl/sjp/to%C5%BCsamo%C5%9B%C4%87;2530211
Gdyby nie była aż tak wyczerpana oraz pozwoliłaby ostrzu wznieść się
dalej, podążywszy za tym śmiercionośnym dyskiem, natrafiłaby na ciekawy widok w
pomieszczeniu obok. – A ten
imiesłów to do której części zdania się odnosi?
musiał zrobić kilka kroków i doczołgał się aż tu – Skoro szedł, to się nie czołgał.
Drżał, co chwilę otwierając oczy i zamykając je – Co chwilę otwierając i zamykając oczy brzmiałoby
lepiej, bez tego zaimka na końcu zdania.
Machinalnie do boku przyłożył dłoń – Masz okropną tendencję do składni mistrza Yody.
Nie miał pojęcia, jak długo tak leżał, ale trochę musiało to trwać,
skoro krew powoli zaczynała krzepnąć, co i tak na niewiele się zdało, bo z
każdym ruchem Kurtisa wszystko, co zdążyło zastygnąć, rozwierało się od nowa,
podwajając ból. – Rozbiłabym
to zdanie na dwa.
tylko na próbie się skończyło – Znów Yoda. Ok, to jest akurat jeden z mniej rażących przykładów, ale
problem w tym, że takich mniejszych i większych jest mnóstwo, co w efekcie daje
silne wrażenie często nawet przy drobnostkach.
Nagle znów usłyszał w pokoju obok jakieś słowa – a) dochodzące z pokoju obok (on w tym pokoju nie
był i tam nie słuchał), b) znów, ta składnia byłaby lepsza, gdyby słowa
przesunąć przed pokój.
powyrywał by – Razem.
Nie rozumiem tego fragmentu, w którym Kurtis zastanawia się, czy iść
schodami, czy jechać windą – konkretnie to tego:
Musiałby mieć wielkiego pecha, by liny zerwały się dopiero po
podjechaniu na piętro. Winda nie wydawała się ryzykowna, na tym poziomie spadku
groziło mu najwyżej wbicie w jądro Ziemi, a i ta myśl i tak była dla niego
ciekawsza niż śmierć w Sanitarium.
Znaczy, normalny człowiek przy wsiadaniu do windy raczej nie wyobraża
sobie wszystkich potencjalnych katastrof z jej udziałem. Czy on ma jakaś fobię?
Czy z tą windą jest coś nie tak?
Sekcja pierwsza
Tutaj z kolei widzę nadzaimkozę. Bez części tych siebie, sobie itd.
można by się spokojnie obyć.
Nie mógł się schylić ani usilnie ruszyć nogą – Usilnie się zazwyczaj próbuje coś zrobić. http://sjp.pwn.pl/sjp/usilny;2533489.html
Szczypał w oczy ten Legion, w którym Kurtis miał służyć. Poczytałem o
Kurtisie na polskiej wiki TR i faktycznie, Kurtis służył w „legionie
cudzoziemskim”. Ale ten artykuł był tak kiepsko napisany, że coś mi nie
pasowało i zajrzałem do anglojęzycznej wiki, gdzie legion cudzoziemski zamienił
się w starą dobrą Francuską Legię Cudzoziemską.
Wokół żarzył się ogień, który rozjaśnił dookoła mroczną okolicę Strahov – Wokół dookoła, tak.
Do tej pory miał przed oczami uśmieszki kumpli, którzy przechrzcili go
świętą Tereską. Nikt o zdrowych zmysłach nie ratowałby własnego zakładnika – Eee, no chyba że taki zakładnik jest kartą
przetargową? Wiesz, daj mi pińcet milionów albo ona zginie? Zakładników bierze
się po to, by mieć czym kogoś szantażować, więc owszem, dba się o to, by nie
poumierali zbyt prędko.
Pojazd odpalił.
Kurtis ruszył powoli, z trudem utrzymując kontrolę nad pojazdem. – Powtórzenie.
Gdy wyjechał już z okolicy palącego się budynku, minął spokojnie wóz
straży pożarnej – Nie wiem, jak
to wygląda w życiu, ale naprawdę straż może pozwolić tak po prostu odjechać
osobie, która najprawdopodobniej doprowadziła do pożaru…?
Sylwetkę miała zgarbioną i mogłaby podobać się wszystkim mężczyznom
przebywającym akurat w barze, gdyby nie jej ponury wyraz twarzy odstraszający
już na wstępie. – Rozumiem, że
to bar dla wielbicieli garbusek?
Siedziała, obracając w dłoniach świecznik i co chwilę mrużąc oczy. Była
senna, lekko obita i posiniaczona. Bohdan zauważył za ladą jej nastrój i
postanowił zaproponować kolejną kawę. – Stirlitz karmił dzieci ukradkiem. Od ukradka dzieci puchły i
umierały. Nastrój Lary zaś przesiaduje samodzielnie za ladą, a barmani oferują
mu napoje.
— Że też ten mężczyzna musiał spaść z motoru akurat przy moim barze. Mam
nadzieję, że nie będzie mnie nikt targał po sądach. // Ku jego zaskoczeniu
Croft zareagowała zbyt zaborczo. Spojrzała zdziwiona na pulchnego barmana nagle
ożywiona, jak gdyby dopiero dotarło do niej, co mogło się wydarzyć. – Co jest zaborczego w ożywionym spojrzeniu? I
zaborcza względem kogo, barmana czy tej anonimowej ofiary?
— No weź się odpierdol! // Usłyszała i uśmiechnęła się pod nosem. Trent
krzyczał doniośle – I to mimo
tego, że przed wypadkiem nie miał siły na nic innego, jak tylko słaby szept.
Plus donośnie, nie doniośle.
Typowe męskie ego typowego chłopaczka typowo mającego się za nic. – Jeśli ego jest duże, osoba ma o sobie wysokie
mniemanie. Jeśli ma się za nic, ma o sobie niskie mniemanie. Co Kurtis o sobie
sądzi, nie jestem w stanie ustalić na podstawie tego fragmentu.
Nie rozczarował jej ani przez moment; jak zwykle w jej mniemaniu sprawiał
tylko kłopoty – No, w moim
przekonaniu to raczej rozczarowujące, a przynajmniej irytujące. Chyba nie
zdziwił.
Lekkim krokiem podeszła do sanitariuszy i przeprosiła ich na moment. – A ci grzecznie zaprzestali akcji ratujacych
życie i postanowili poczekać kilka kroków dalej, tak? Co za bzdura.
Następująca tu akcja po prostu mnie zamordowała. Facet jest dość
poważnie ranny, ma dziurę w boku, jechał tak na motorze i jeszcze spadł,
zgarnęła go karetka. Podczas ładowania go do niej spotyka go Lara, on się do
niej drze po nazwisku, sanitariusze rozpoznają w niej poszukiwaną morderczynię.
I wtedy następuje ta scena (nie następny cytat, całokształt):
Mężczyźni spojrzeli po sobie. Lady Lara Croft? Ta znana na całym świecie
archeolog?! Ta podejrzewana o śmierć przynajmniej tuzina osób? TU, W PRADZE?!
Obaj otaksowali ją przez chwilę. Z ciekawością i… strachem. – A powinni właśnie wybierać numer na policję.
Nie rozpoznała w tym ani krzty sarkazmu, ani jego braku – Ani krzta sarkazmu = jego brak. Czyli powtarzasz
dwa razy to samo. Ani sarkazmu, ani jego braku, po prostu.
Widziała, jak sanitariusze rzucili po sobie pełne sceptycyzmu
spojrzenie, jednak przyłapała się na tym, że wcale nie chce dopuścić do siebie
myśli, iż jego stan Kurtisa na tyle kiepski, by nie mogła mu pomóc bez
ingerencji służb medycznych. – Co za okropny styl. Szczególnie iż jego stan Kurtisa. Wtf.
Kobieta uśmiechnęła się pod nosem i, stojąc tak blisko noszy, zaledwie
na ułamek sekundy oparła się o jego ranny bok. – Wiesz, że z samego szoku bólowego można umrzeć?
Nie wspominając o drażnieniu wielkiej, zakażonej rany.
Kurtis krzyknął, zwracając na siebie uwagę medyków, którzy natychmiast
rozdziabali usta w osłupieniu, zerkając na wyczyn Lary. – Rozdziabali. Jeżu. Przecież to nawet
przeglądarka podkreśla. Rozdziawili.
— Temu panu nic nie jest. Wpakuję go do samochodu i odwiozę na
najbliższe pogotowie. Zapłacę za szycie i jakieś przeciwbólowce. Zmywajcie się,
chłopcy, nie macie tu już nic do roboty.
...nie, wiesz, to naprawdę tak nie działa w życiu.
Może to Lara miała dar przekonywania, a może wcześniejsze zachowanie
Kurtisa sprawiło, że dwóch pielęgniarzy wcale nie miało ochoty pakować do
karetki jednego wielkiego, hałasującego problemu. Na dodatek wspólnika
podejrzanej. – A może
Imperatyw Narracyjny wyskoczył i ugryzł ich w rzyć, bo innego wyjaśnienia tak
skrajnego debilizmu nie widzę.
Croft wygrzebała z tylnej kieszeni spodni portfel i wyciągnęła kilka
grubszych banknotów. Wepchnęła jednemu z panów w czerwonych kubraczkach do ręki
cały plik pięćdziesięciofuntówek, chociaż wcale nie miała pewności, że za
pierwszym zakrętem mężczyzna nie wyciągnie telefonu i nie wyda jej psom. – Patrzcie państwo, a jeszcze kilka dni wcześniej
w Paryżu spała w zrujnowanym wagonie metra, ukrywając się przez tymi „psami”.
— To za fatygę. Nie wspominajcie o tym ordynatorowi. A już na pewno nie
jego kolegom z policji. // Parzyli na nią w osłupieniu jeszcze przez chwilę. – Patrzyli. No nie dziwię się, mnie też ta scena
wprawia w skrajny stupor.
Każdy wiedział, że była poszukiwana, a jednak miała wystarczającą odwagę
czy nawet bezczelność, by pić sobie kawę w czeskim bistro i nie zważać na
ludzi, którzy dookoła się na nią gapili lub sięgali po telefon, by zrobić jej
zdjęcie. – Podziwiam optymistyczne
założenie, że chodziło o zdjęcia, a nie zawiadomienie glin. I to nie jest
odwaga, tylko skrajna głupota.
Odradzała wtedy ten czyn sceptycznym spojrzeniem lub kręciła przecząco
głową. Ludzie się jej bali, czuli przed nią respekt i omijali szerokim łukiem,
co było dla niej dość komfortowe. – Tak. Srali ze strachu, bo lasia na nich popatrzyła. Co tam policja. Co
tam złapanie wielokrotnej morderczyni.
Lara wskazała ręką swój samochód i poprosiła, by pacjenta z noszy
przenieść na tylne siedzenie. Karetka w końcu odjechała, a każdy wrócił do
swoich zajęć. – Naprawdę nie
mogę uwierzyć, że to wszystko się stało.
Bohdan, do tej pory przyglądając się nowej znajomej z daleka, odważnie
podszedł do niej, gdy zamykała za sobą drzwi samochodu i przekręcała kluczyk w
stacyjce. // — Wiesz, gdyby ktoś tędy przejeżdżał, ktoś bardzo ciekawski… //
Zrozumiała aluzję. Jeśli sytuacja miałaby miejsce kilka dni temu, zanim i ona,
i Trent zostali nieźle poturbowani w podziemiach laboratorium, wyciągnęłaby
jakąś pukawkę niewielkiego kalibru i odstraszyła cwanego żebraka. Teraz nie
miała już siły ani czasu na zgrywanie chojraka. Wydobyła ze schowka portfel i
znów wygrzebała kilka funtów, których nie zdążyła wymienić w kantorze. – Wiesz, mogła go po prostu olać i odjechać.
— Mogłeś przynajmniej dać znać, że żyjesz – mruknęła półszeptem, znów z
rozczarowaniem w głosie. // Była nim zawiedziona. – Eee, jak jej miał jej dać znać? Kiedy?
Miała co do tego mężczyzny mieszane uczucia, mimo że znała go dość
kiepsko. – A co, mieszane uczucia
można mieć tylko do bliskich przyjaciół?
Skoro tak dobrze poradził sobie z Boaz, uciekł mimo dziury w boku,
dlaczego się nie odezwał? Nie dorwał jej w laboratorium? Przecież specjalnie
tam po niego wróciła. Croft nie brała pod uwagę tego, że mężczyzna nie był w
stanie tego zrobić. – *unosi wzrok
ku niebiosom* A może powinna.
Był sprytny, a skoro uciekł bez słowa, musiał być też typem
indywidualisty. // To lubię… // Została ulepiona z podobnej gliny, więc na myśl
o tym, że zmusiła tego człowieka do poddania się jej opiece, uśmiechnęła się do
siebie nad wyraz szeroko – Uch, urocza
lasia.
Świetnie, że zręcznie wymusiła również na nim dług wdzięczności, który w
przyszłości będzie mogła wykorzystać dla swoich celów. To zawsze działało na
męskie ego – Obawiam się,
że być może nie w ten sposób, w jaki się jej wydaje.
Sekcja druga
Mercedes CLC sunął po asfaltowej nawierzchni z prędkością, która dawno
przekraczała wszelkie wyznaczniki w postaci znaków drogowych. Jego właścicielka
wcale nie lubiła szarżować nocą po niezbyt dobrze znanych zakamarkach miasta,
jednak czuła, że powinna się śpieszyć. Co jakiś czas zerkała w lusterko, by
obadać z daleka wciąż nieprzytomnego towarzysza. Zasychająca na ranie brunatna
krew przestała w końcu brudzić jej czarny, stylowy pokrowiec fotela. W czasie
tych ułamkowych spojrzeń Lara skupiała się tylko na widoku męskiej klatki
piersiowej. – Ten fragment
świetnie obrazuje część z ogromu problemów językowych, jakie ma to opko.
- Pokraczne sformułowania, wynikające z braku wyczucia językowego, często połączonego z sileniem się na literackość. Prędkość przekraczająca wyznaczniki w postaci znaków drogowych? To nie brzmi literacko, wyrafinowanie czy cokolwiek, tylko po prostu głupio.
- Nieznajomość znaczenia wyrazów albo związków, jakie ze sobą tworzą. Sprawdź sobie w słowniku znaczenia szarżować albo ułamkowe.
- Kompletnie mieszanie rejestrów językowych. Dość często w narracji, nie dialogach, pojawiają się kolokwializmy – i ok, to bym jeszcze kupiła, bo narracja jest spersonalizowana pod poszczególnych bohaterów, problem w tym, że jednocześnie te kolokwializmy pojawiają się a) nieopodal znacznie bardziej wyrafinowanych zwrotów, b) jednak na tyle rzadko, że nie tworzą raczej żadnego specyficznego idiolektu. Na początku zastanawiałam się, czy to nie mój problem w nieznajomości języka osobniczego bohaterów, ale już w pierwszym rozdziale pozbyłam się tych złudzeń, to jest po prostu okropnie niezręcznie napisane. W jednym-dwóch zdaniach potrafisz napisać obok siebie – w narracji trzecioosobowej – przydupas i antagonista, merol i malowidło, majestatyczny i skiepować, pisać, że Lara coś obadała, jednocześnie w zamyśle (bo jak wychodzi, to inna sprawa) literacko rozwodząc się nad innymi sprawami.
- Wspomniana już nadepitetoza.
Miała go do tej pory za typowego ciamajdę, który we wszystko się
wpieprzał i robił dużo zamieszania. – Koleś wytropił ją w czasie jej włamania w Luwrze, zaskoczył i
podszedł do niej w kompletnej ciszy, pozbawił spluw i artefaktu, którego
szukała (opis akcji z gry), ale jest ciamajdą. Tak.
Jednak musiała przyznać w duchu, że był to tylko obraz, jaki chciała
widzieć, bo nie przepadała za ludźmi i niełatwo przychodziło jej wierzyć w to,
że ktoś mógł być taki sam jak ona. Nie potrafiła, ku zdziwieniu, niczego złego
na jego temat sobie wmówić, gdyż zachowanie, wygląd i postawa Kurtisa
świadczyły o zupełnie czymś innym. Jakby mało było, że z aparycji mogłaby
zakochać się w nim z miejsca, gdyż wyprostowany jak trzcina, nieprzesadnie, ale
solidnie umięśniony, niezbyt zadbany, lecz wystarczająco męski i pociągający,
miał te swoje czarujące niebieskie oczy i seksowny zarost, to jeszcze dał radę
ją doścignąć, obezwładnić i okraść w Paryżu. – To zdanie jest tak bełkotliwe, że mam wrażenie, że Larze chuć
kompletnie przyblokowała funkcje umysłowe.
Wyciągnęła go z rąk lekarzy tylko po to, by u tego tajemniczego
przystojniaka zarobić sobie kredyt zaufania – Ach, nic tak nie wzmaga zaufania, jak porwanie wykrwawiającego się
faceta, żeby broń borze wykwalifikowany personel mu nie udzielił pomocy.
Bo przecież mężczyźni zwykle nie potrafili jej odmówić, szczególnie
mając u niej dług wdzięczności.
Podejrzewała, że Trent i tak nie chciałby znaleźć się w szpitalu, na
pewno brzydził się wszelkich służb państwowych – Aha. *przetrawia, przetrawia*. Jest sens pytać,
na jakiej podstawie wyciąga ona te wnioski z dupy?
tym bardziej opodatkowanych i często skorumpowanych jak czeska policja
czy placówki oparte na funduszu zdrowia – OPODATKOWANYCH!!! *le gasp* Tylko wolny rynek, dlaczego ci degeneraci
zabierają obywatelom ich ciężko zarobione pieniądze!
Jaki związek mają podatki z korupcją i dlaczego Lara wysnuwa światły
wniosek o tej drugiej, nawet nie pytam.
Nie wyglądał też na takiego, kto miałby czym przekupywać, prócz tego
uroku osobistego i grzywki niesfornie opadającej na czoło, na którą poleciałaby
niejedna małolata. – Myślę, że
Larze w tej chwili przydałoby się opanowanie wścieku macicy.
poleciałaby niejedna małolata. // Małolat spartaczył robotę i teraz
ciocia Lara ratuje mu skórę. – Po pierwsze, okropne powtórzenie, po drugie, Lara dopiero co
przyznała, że Kurtis jest całkiem zdolny i samodzielny, więc skąd nagle to
lekceważenie? No i chłop niczego nie spartaczył, skoro robal nie żyje.
Seria obrazów wspomnień z tamtego okresu przewijała się w jej głowie – Albo obrazów, albo wspomnień.
Lara jest (w retrospekcji) w centrum Pragi i ledwie przyjechała, już jej
się nic podoba, pogoda nie ta, ludzie nie ci, architektura nie ta, wie już to
wszystko, chociaż nawet jeszcze nie wysiadła z taksówki. Z każdą chwilą nie
trawię jej coraz bardziej. Rozumiem, że ludzie mają gorsze dni i fochy bez
powodu, ale ona jest co i rusz odpychająca.
W ogóle to ona jest archeologiem, na litość! Praga jest cudownie ciekawa
nawet dla zwykłego człowieka, a co dopiero dla archeologa! No ale to trzeba by
było wykazać jakieś zainteresowanie i chęci, nieprawdaż.
– Dlaczego akurat Muzeum Narodowe? Trochę kości, trochę starych monet…
kilka przecznic obok są ciekawsze obiekty dla znudzonych turystów. (...) // –
Na przykład? // – Muzeum seksu. Fajne zabawki tam mają. // Zaśmiała się pod
nosem i pomyślała, że może pogoda niezbyt urokliwa, ale ludzie nastawieni
pokojowo. – Ja bym pomyślała, że
facet jest żenującym podrywaczem albo wręcz obleśnym seksistą, ale to ja.
Cieszyła się, że jej nie poznał. Nie miała ochoty na rozdawanie
autografów – Skąd to przekonanie, że
chciałby autografu, nawet jeśliby poznał?
zbyt dużo energii zmarnowała na ucieczkę z buta – Ojej, to duży musiał być ten but. Wiem, mówiłam,
że nawet mi się nie chce czepiać kolokwializmów, ale czasami nie wytrzymuję :P.
jdrzwi – Literówka.
zafajdanych od juchy – Juchą, a w
ogóle to bardzo kiepski synonim krwi.
Czuła całkiem przyjemny zapach, ciepłe kluchy kulinarne a’la dziadzia
Winston – Nie umiem skomentować
tego inaczej niż wtf.
– W końcu przytomna – usłyszała gdzieś obok ciepły głos, być może
niespecjalnie poprawny gramatycznie, ale całkiem przyjemnie brzmiący po
angielsku. – Niby czemu czeska
staruszka na wstępie mówi do Lary po angielsku? Przecież nie wie, jakiej Lara
jest narodowości.
Poza tym głos nie może być poprawny gramatycznie.
Poza tym w tym opku mało co jest poprawne gramatycznie, więc staruszka
się na tym tle nie wyróżnia...
Jej oczom ukazała się już dużo wyraźniejsza, odrobinę pulchna twarz
nieznajomej, prawie siwej kobieciny. Zapewne dawniej platynowej blondynki
ściętej na Kleopatrę. Nie była stara, ale dało się zauważyć, że życie nigdy jej
nie oszczędzało. Lara zerkała na dłonie kobiety, gdy delikatnie na jej głowie
położyły chłodną szmatkę. Pomarszczone od precyzyjnej pracy, którą musiała
wykonywać w przeszłości. Pewnie prosta szwaczka. – Dobra, ponownie, dowiemy się, na podstawie czego
ona wyciąga te wnioski z dupy nt osobowości, przeszłości i poglądów każdej
napotkanej osoby? Bo jak dla mnie są na poziomie Sherlocka z BBC, który
twierdził, że posiadanie wodoodpornego pokrowca na telefon dowodzi
długotrwałych zdrad, tylko on przynajmniej raczył wyjaśnić swój tok myślenia.
Zwłaszcza że pomarszczone dłonie nie łączą mi się z precyzją, a precyzja z
prostym szwaczkowaniem.
Wiedziała, gdzie była. Niewielkie mieszkanie, dość ubogie i o
prowizorycznych meblach zjadanych przez korniki od kilku pokoleń. – Dupa tam wiedziała, wiedziała, jak wyglądało
mieszkanie, gdzie była, nie miała pojęcia. A prowizoryczny to tymczasowy, więc zaiste świetnie się to łączy z kilkoma pokoleniami.
A prycz – Prycza.
Croft chciała wstać, podziękować za gościnę i odejść, lecz kobieta
delikatnie przytrzymała jej ramię, gdy aparatka zaczęła się podnosić – Wiem, miałam zlewać kolokwializmy. Ale aparatka
jako synonim bohaterki w narracji trzecioosobowej mnie przerosła.
Dopiero teraz Lara zwróciła uwagę na to, że dotykane ramię nie bolało
już w żaden sposób – Nawet
opatrzona rana nie powinna być bezbolesna. A jeśli Lara została w jakiś sposób
znieczulona, powinna w inny sposób czuć pewien dyskomfort.
Zwykle przychodziło jej to bez zastanowienia, naturalnie, na poczekaniu
przedstawiając się imieniem aktorki teatralnej i nazwiskiem znanego rockmana – To coś, to przychodziło, się przedstawiało.
Staruszka od razu dała do zrozumienia, że Croft nie wywinie się bez
wcześniejszego złożenia zeznań, mimo że angielskim posługiwała się dość
lakonicznie – Lakonicznie
to znaczy zwięźle, skąpo, krótko a węzłowato, a nie miernie.
Na jakimś odległym, europejskim zadupiu. – Rzekomo inteligentna pani archeolog nazywa
Pragę, stolicę kraju, zadupiem. Pewnie, ma tylko ponad milion mieszkańców i 500
km kwadratowych. Wiem, że niektórzy Brytyjczycy wciąż żyją imperialistycznymi
mrzonkami, ale może nie przesadzajmy. Serio wątpię, żeby osoba podróżująca po
Andach, Himalajach, wyspach Polinezji i Antarktydzie nazywała Pragę zadupiem.
Nie próbowała wymyśleć intrygującej historii – Wymyślić.
Podała jej dłoń, a ona, miast podać jej swoją – Jeszcze tylko archaizmów tu brakowało.
Po przełknięciu uśmiechnęła się uśmiechem najzwyczajniej w świecie wymuszonym. – No i po co to najzwyczajniej w świecie? Tak
jakby trzeba było to podkreślać. Wymuszonym znakomicie wystarcza. Znów te
skłonności do przesady.
Podaj mi je i zabierz znalezisko. – Kto tak mówi, serio. Jeszcze z rozmowie z kimś, kto posługuje się
łamanym angielskim.
Sekcja trzecia
uwielbiała utwory lat siedemdziesiątych i ich amerykański klimat – Wszystkie miały amerykański klimat, na całym
świecie?
Nawet jeżeli to prawda, a nie – założyła – spisane wymysły czterech
pijanych członków jakiegoś kółka rybackiego, nie powinnam dopuścić, by zbyt
wcześnie braciszek Kurtis z jakiegoś tam zakonu zbratał z Synem Bożym. – Gimboateizm bohaterki jest kolejną rzeczą, która
mnie od niej odpycha (sama jestem ateistką, ale to jest żenujące).
Wśród ciemnych alej – Alei.
Niedawno jeszcze, bo aż trzy dni temu – Skoro niedawno, to nie aż.
Być może większość mieszkańców europejskich stolic karmiących się
prasową sieczką i dziennikarskimi pogłoskami, które w tym wypadku okazały się
prawdziwe, ukamienowałaby ją. Jednak czy w potwory i gościa z magiczną rękawicą
uwierzą lokalne władze? – Ale jakie
jednak, przecież ten spójnik oznacza sprzeczność, gdzie ona tutaj jest?
W ogóle pierwsze zdanie znów jest tak kulawe stylistycznie...
A może gdzieś wyłapała ją kamera, zapewne znów pokazywali w telewizji,
jak wciska nos w nieswoje sprawy, jak gdyby sama chciała być podejrzana i
jeszcze złapana? Usłyszała ciche brzęczenie, więc pociągnęła za drzwi i
zablokowała ich zamknięcie plastikową nóżką. – Drugie zdanie w nowym akapicie.
Ważył sporo, więc miałaby spore problemy z wyciągnięciem go z wozu. Na
szczęście była łebska. Włożyła ręce pod ramiona mężczyzny i zaparła się mocno,
pilnując, by jego głowa oparła się na jej piersiach. – Łebska to jest a) potocyzm, b) mam wrażenie, że
mocno przestarzały i nienaturalny, c) a co niby takiego specjalnie mądrego
zrobiła…
Właściwie przyłapywała się coraz częściej na tym, że myślała o nim i
lubiła na niego spoglądać. – Kiedy się
poznali, kilka godzin wcześniej? Trudno, żeby o nim nie myślała, skoro od tego
czasu niemal przebywa w jego towarzystwie albo się nim zajmuje.
Generalnie te wtręty Lary o aparycji Kurtisa i jej chuci są imo strasznie
toporne. Ja tam widzę tylko jakiś wściek waginy, a nie usprawiedliwienie
rodzącej się poważniejszej relacji, co, jak mniemam, chciałaś pokazać.
Narodziny romansu można przedstawić o wiele subtelniej, nie jestem przekonana,
czy jest po co się tak śpieszyć… albo nawet nie śpieszyć, tylko wykładać to tak
łopatologicznie.
No i wiem, że ludzie różnie reagują na sytuacje kryzysowe, nie potępiam tego, ale nie jestem przekonana, czy w chwilach takiego napięcia powinna się skupiać na podziwianiu jego ślicznej buzi.
No i wiem, że ludzie różnie reagują na sytuacje kryzysowe, nie potępiam tego, ale nie jestem przekonana, czy w chwilach takiego napięcia powinna się skupiać na podziwianiu jego ślicznej buzi.
– Naprawdę sądzisz, że da się to jeszcze naprawić? – Ljudmila wskazała
dłonią na twarz Kurtisa. // Miał zapadnięte policzki. Wcześniej Lara wcale nie
zwróciła uwagi na to, że jego skóra zatraciła gdzieś swój naturalny, zdrowy
kolor. Być może nie chciała dopuścić do siebie takiego stanu rzeczy. // – To
zrób coś – mruknęła spokojnie, jak gdyby w ogóle nie biorąc pod uwagę słów
przyjaciółki. – Zastanawiam
się, czy Lara jest bardziej głupia, czy bezczelna.
stojąca nieopodal ogromnego telewizora o płaskim ekranie. Nie umknął
uwadze Lary
– Na Boga, co mu się stało? – Ljudmila delikatnie uniosła jego
zakrwawioną koszulę. // Spojrzała na rozszarpany bok. Broczył krwią już
zdecydowanie mniej, ale skóra w tym miejscu była przeraźliwie blada i zimna. //
– Coś go ugryzło. – Lara nie miała czasu na wyjaśnienie; zdjęła dżinsową katanę
i rzuciła ją niedbale na fotel, przyglądając się nadal nieprzytomnemu
mężczyźnie. // Właściwie przyłapywała się coraz częściej na tym, że myślała o
nim i lubiła na niego spoglądać. // Byłoby więcej frajdy, gdybyś nie był
ubabrany krwią. // – Nie mamy tu niedźwiedzi – usłyszała, przerywając myśl. //
– Robal był jadowity. // – Naprawdę sądzisz, że da się to jeszcze naprawić? –
Ljudmila wskazała dłonią na twarz Kurtisa. // Miał zapadnięte policzki.
Wcześniej Lara wcale nie zwróciła uwagi na to, że jego skóra zatraciła gdzieś
swój naturalny, zdrowy kolor. Być może nie chciała dopuścić do siebie takiego
stanu rzeczy. // – To zrób coś – mruknęła spokojnie, jak gdyby w ogóle nie
biorąc pod uwagę słów przyjaciółki. // Staruszka przytaknęła i ruszyła w stronę
apteczki. Nie było to zwykłe pudełko z bandażami, natomiast ogromna skrzynia z
różnego rodzaju medykamentami, stojąca nieopodal ogromnego telewizora o płaskim
ekranie. Nie umknął uwadze Lary, która od razu stwierdziła na głos, że był
jedyną zmienną, odkąd opuściła to mieszkanie dwa lata temu. Ljudmila puściła
jej uwagę mimo uszu. Bez zastanowienia wyciągnęła ze skrzyni strzykawkę i kilka
ampułek. Nabiła pojemniczek, a dwoma palcami ścisnęła delikatnie skórę Kurtisa.
W wybrane miejsce, tuż obok rany wbiła igłę i przycisnęła tłok. // – Podam raz
podskórnie, raz dożylnie. Surowica zadziała szybko, jednak nie daję żadnej
gwarancji. Nie przyjmuję też reklamacji. // Lara wiedziała, co znajoma miała na
myśli. Najlepszą surowicę na jad danego zwierzęcia od niepamiętnych czasów
otrzymywało się z jego krwi lub krwi osoby zarażonej wcześniej. Taka krew
zawierała uodpornione przeciwciała. Surowica nie jest przecież niczym innym niż
produktem krzepnięcia krwi. – Na wszelki
wypadek skonsultowałam się jeszcze z ekspertami i mogę ci powiedzieć, co
następuje:
– surowica jest specyficzna dla danej trucizny. Nawet jeśli Ljudmiła
ostatecznie podała Kurtisowi poliwalentną, nie powinna być bardziej
zainteresowana tym, co go ugryzło?
– takie leki przechowuje się w lodówce, w określonej temperaturze…
– i mają ograniczony termin ważności,
– i te bardziej wyspecjalizowane są trudno dostępne, trochę powątpiewam
w weterynarza na emeryturze trzymającego taki zestaw środków,
– surowica jest produktem krzepnięcia krwi mniej więcej tak, jak płatki
stokrotek produktem złuszczania mydła.
Nie wiedziała, czy Trent łaskawie to przeżyje, jak i nie wiedziała, po co w ogóle zabierała go z rąk sanitariuszy – Coś podobnego. Ja też.
Jeszcze chwilę temu była spokojna, dopiero Ljudmila dała jej do
zrozumienia, że poskładanie Trenta do kupy może być już nawet nie odrobinę
kłopotliwe, ale potwornie trudne. – Facetowi przebił dziurę w boku gigantyczny zmutowany jadowity robal,
wykrwawia się nieprzytomny w jej samochodzie, a ona jest spokojna i nie widzi
problemu. Tak.
Nie wiem, czy jesteś świadoma, że kreujesz bohaterkę na niedorozwiniętą
umysłowo.
Informacja była przydatna, aczkolwiek bezużyteczna. – A pranie było suche, aczkolwiek wilgotne.
Rozumiem, co chciałaś przekazać, ale brzmi to cokolwiek idiotycznie.
Co, do cholery, mogło znaczyć ŁOWCA DEMONÓW? – No nie wiem, to, że facet… łowi demony? Dziwi ją
to jakoś po spotkaniu ze zmutowanym robalem?
Zastanawiała się, dlaczego na nieśmiertelniku nie było obowiązkowej
pozycji dla wyznania. – Obejrzałam
sobie kilka nieśmiertelników Legii Cudzoziemskiej i nie wydaje mi się to
obowiązkiem, ale ekspertem nie jestem.
Natychmiast zmieniła podejście, gdy zobaczyła dwie czarnobiałe
fotografie. Przeciętny człowiek zadałby sobie pytanie – kto dopuściłby się
takiego czynu? I nie chodziło jej wcale o cyknięcie zwykłej fotki. Raczej o to,
co przedstawiała. – Dzięki za
wyjaśnienie, bohaterko, nie domyślilibyśmy się bez tego.
Ciemny zaułek jakiejś dzielnicy, która niczym nie różniła się od innych
czeskich ulic, szczególnie o jesiennej porze roku, przerażał. – Dzielnica nie różniła się od ulic? Poza tym,
jesteś pewna, że mówimy o Pradze? Pradze ze Złotą Uliczką czy ulicą Paryską?
Białą kredą narysowany wzór leżącego ciała. Zwłoki musiały zostać
zabrane, jednak nikt nie zdążył jeszcze zatuszować plam krwi na chodniku. Nikt
nie zmazał na zszarzałej ścianie bloku szkarłatnego napisu w języku angielskim. // To jeszcze nie koniec. – To takie opkowe, że ci źli zamiast uśpić czujność bohaterów i
zaatakować niespodziewanie, muszą się odgrażać takimi wyświechtanymi tekstami. Plus szkarłatny napis na biało-czarnych fotach? A obrysy ciała to popkulturowa bujda.
https://en.wikipedia.org/wiki/Chalk_outline
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/ChalkOutline
https://en.wikipedia.org/wiki/Chalk_outline
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/ChalkOutline
Okazuje się, że doszło do kolejnego zabójstwa, Lara zastanawia się, kto
mógł je popełnić.
Nie chciało jej się rozwiązywać zagadki do końca, ale wiedziała, że
jeśli się tym nie zajmie, zginie więcej niewinnych ludzi – Pewnie, jej się nigdy nie chce myśleć. Jaka
twoja bohaterka jest odpychająca. Nic jej nie interesuje, nad niczym się nie
zastanawia. Pragi zwiedzać jej się nie chce, już wie, że obrzydliwa,
zastanawiać jej się nie chce, bo kogo to obchodzi, kto jest mordercą, myśleć,
że zabieranie faceta w ciężkim stanie od wykwalifikowanej pomocy medycznej nie
jest dobrym pomysłem, jej się nie chce. No tak, przecież kieruje się intuicją,
która jej nie zawodzi. Tak. Totalnie.
Chciała wrócić do pracy. Wziąć od Alistera zlecenie z zupełnie innej beczki,
wyjechać do Egiptu i wykopać coś starego, co mogłaby sprzedać znajomej mecenas
sztuki w Muzeum Narodowym Wielkiej Brytanii. – Myślałam, że Lara jest archeologiem, a nie
złodziejem/paserem/przemytnikiem? Wiesz, jakie potworne kary grożą za wywożenie
egipskich zabytków? Egipcjanie wcale nie są szczęśliwi, ze Anglicy tyle im
nakradli w przeszłości, więc coś takiego wzbudziłoby spore napięcia
międzynarodowe.
Z przemyśleń wyrwało ją ciepło, które poczuła na ramieniu. – Raczej dotyk.
Podniosła głowę znad gazety i ujrzała zmęczoną twarz staruszki. Nie
ukazywała żadnych emocji, Lara ceniła ją za jej profesjonalizm – Tę twarz?
czując jak drętwieją jej nogi – Przecinek przed jak.
Po zakrwawionych, sinych dłoniach można było wiele wywnioskować. Całe
życie pracował. Ciężko. – Tak sobie
jednak myślę, że zakrwawione, sine dłonie to miał dlatego, że był nieżywy, a
nie od pracy, jeśli ktoś uważa to za wyznacznik takowej, to radziłabym ją
zmienić…
– Mogłam go oddać w ręce tych sanitariuszy. – Croft nie chciała
wypowiadać tych słów na głos, ale jednak zrobiła to mimowolnie. // – To samo
stałoby się tam, Laro. Dopiero zaglądając w głąb, widać rozszarpany mięsień,
zniszczone naczynia. Nie mogłam pomóc, ale pewnie nikt inny też by nie mógł. No
i jad zwierzęcia, cokolwiek to było. – O ile wolno działający jad jest ok, to facet był w stanie przeżyć, nie
wykrwawić się, nawet wykonywać pewną aktywność fizyczną, przez kilka godzin z
innymi obrażeniami. Więc jednak jakby uważam, że profesjonalne służby medyczne
mogły mu pomóc, a przynajmniej przedłużyć życie albo ulżyć w ostatnich
chwilach. Od rozszarpanych mięśni się na ogół nie umiera.
Lara zacisnęła pięści. To niesprawiedliwe! Targała go taki kawał pełna
nadziei, że zrobi coś dobrego
Naprawdę, brak mi cenzuralnych słów, jakich mogłabym w tym momencie
użyć. Lara jest tak cholerną odpychającą idiotką, że cycki opadają na poziom
jądra Ziemi. Po tej całej absolutnie kretyńskiej akcji z pozbawianiem
umierającego pomocy medycznej na rzecz targania go przez dłuższy czas do
weterynarz na emeryturze, możliwe, że używającej pokątnych specyfików, ona się
focha na świat, że przecież to miało być coś dobrego i to wielce dziwne i
niesprawiedliwe, że facet zszedł. Srsly.
Udawała silną, a tak naprawdę coraz bardziej rozstrajała się
wewnętrznie. Czuła, że może przyznać przed samą sobą, iż o to właśnie chodziło.
O głupie podziękowanie i zrobienie czegoś dla niego. O to, by móc jeszcze przez
moment patrzeć na tę nieogoloną, przystojną twarz. I o to, żeby jeszcze raz się
z nim pokłócić, zobaczyć jego cwany uśmieszek. By poczuć na sobie jego dotyk,
jak wtedy, kiedy okradał ją w Luwrze. – To jest obrzydliwe. Człowiek w kwiecie wieku właśnie umarł, pośrednio
przez nią, a ona patrzy na to głównie przez pryzmat już nawet nie siebie, a
swojej chuci.
Zakochała się? Nie, to niedorzeczne. To zbyt płytkie i nie w jej
stylu. Poza tym znała go zbyt krótko. Raczej mogłaby się zakochać kiedyś, w
przyszłości. Jakoś nie potrafiła tego wykluczyć, gdy rozmyślała nad tym coraz
intensywniej. Może poczuła do niego to, czego nie czuła już bardzo dawno? A
może chciała po prostu mieć kumpla, do którego czasem mogłaby się
bezinteresownie odezwać i wypić z nim piwo? – No i znowu, mam poczucie
strasznej toporności i łopatologii w wyjaśnianiu tej relacji. Show, don’t tell.
Co ty pierdolisz – zrugała siebie w myślach natychmiast – znałaś go trzy
dni. – Przed chwilą twierdziła,
że zna go od kilkunastu godzin.
To tylko kawał byłego, inteligentnego i przydatnego mięsa
Ljudmila usiadła na krześle obok i ciągle bacznie obserwowała kobietę.
Croft czuła na sobie jej wzrok. Miała go powoli dość. Irytował ją i teraz
odrobinę zrozumiała, co miał na myśli kiedyś Winston, mówiąc, że czasami to
właśnie Croft bywała nie do zniesienia. W taki sam sposób. Oziębłość i obojętność
strony, z którą przebywasz, gdy w tobie akurat kotłują się emocje, miały prawo
wyprowadzić z równowagi. – Uważne
obserwowanie kogoś to nie jest oziębłość i obojętność. Na litość borską,
Ljudmiła przed chwilą pocieszała Larę, mówiąc, żeby ta nie wyrzucała sobie tej
kretyńskiej decyzji odnośnie Kurtisa! Powiedziała, że jej przykro, dotknęła jej
w geście wsparcia! No świetnie, teraz jeszcze Lara zwyczajnie zakłamuje
rzeczywistość, żeby mieć więcej powodów do focha i użalania się nad sobą.
Pierwszy raz Lara znajdowała się po drugiej stronie odbiornika. To ona
teraz nafaszerowana była uczuciami. – Jak dla mnie to ona całkiem często jest przepełniona uczuciami, na
przykład tymi odpowiadającymi za fochanie się.
Nie potrafiła wytrzymać z Ljudmilą, która dawała jej jakieś miałkie
rady. – Wymień jedną radę, którą
rzekomo dała jej Ljudmiła. Naprawdę, wystarczy jedna.
– Kto to? Kolejny dziennikarz? – spróbowała zmienić temat. – Ale o czym ona mówi? O artykule w gazecie? Jeśli
tak, to owszem, zwykle piszą je dziennikarze.
Nie jesteś rządnym krwi rozpruwaczem – Żądnym.
Spławiasz mnie po tym co dla ciebie zrobiłam? – Przecinek przed co.
Nie była rozmowna, choć rozmowa wcale nie zapowiadała się krótka. – Znów, ten spójnik nijak ma się do treści zdania.
Później mamy akapit z perspektywy Ljudmiły, z jej przemyśleniami, który
kończy się słowami Nagle usłyszała suchy, zmęczony głos Ljudmily. Tja.
Croft zmieniła temat, po chwili zamykając się w dedykowanym jej
pomieszczeniu. – Jeżu, nie.
Nie. Punkt 30.
Nie spodobało jej się ostatnie zdanie Ljudmily, ale wiedziała, że była
to tylko stara kobieta, która niejedną bliską osobę w życiu chowała i z
niejedną rozłąką musiała się godzić. Croft nie miała prawa krytykować jej
oziębłości. – No kwa,
zgadzam się cholernie, bo po pierwsze Ljudmiła wcale nie jest oziębła, po
drugie tak jakby przed chwilą mieliśmy przydługawe przemyślenia, jak to LARZE z
reguły zwisają czyjeś zejścia.
W ogóle jeszcze to „tylko stara kobieta”. Boru, znowu ta jej
nieuzasadniona megalomania. Jak Ljudmiła jest tylko starą kobietą, to może
niech Lara przestanie żerować na jej pomocy, co?
Z całych sił starała się nie patrzeć na ciało Kurtisa, ale nie była w
stanie nawet tak łatwego, wydanego sobie polecenia wypełnić. Leżał zbyt
spokojnie. – 1. Składnia.
2. Naprawdę nie wiem, jaki związek ma drugie zdanie z pierwszym.
Nie była przecież nieśmiertelną heroską z niewzruszeniem na nieprzespane
noce czy głód. –
Niewzruszenie na noce i głód, mhm.
Nienawidzę amerykańskiego rocka – skłamała. Rzadko robiła to przed samą
sobą. Ale teraz dziwnie się czuła świadoma swoich słabości – Co, czuła się świadoma swoich słabości i dlatego kłamała
przed samą sobą?
Ale teraz dziwnie się czuła świadoma swoich słabości, gdy jedną z nich
była utrata kogoś, kto zabezpieczał jej tyły. – Koszmarne zdanie.
Czuła, że po prostu mogłaby mu przybić piątkę. Ach, właściwie, to nie
mogła. // A gdy sobie o tym przypomniała, drzwi mieszkania trzasnęły mocniej. – Eee, bo na chwilę wyleciało jej z głowy, że facet
nie żyje, tak?
Sekcja czwarta
Wciąż mdlił ją zapach śmierdzących ścian, przesiąkniętych odorem
papierosów i fekaliów. – Zapach,
śmierdzących, odorem, więcej się nie dało tautologii albo pleonazmów nawciskać.
Jegomość natychmiast odwrócił się do Lary i rzucił krótkie spojrzenie na
jej klatkę piersiową, gdy lekko odchyliła dżinsową katanę i pokazała wystającą
kaburę pistoletu – Ta klatka?
Oraz jegomość brzmi cokolwiek archaicznie.
Nie wyglądał na gadułę, toteż w milczeniu drżącą ręką rzucił w jej
stronę całą paczkę. – Znów,
spójnik nijak ma się do reszty zdania. Też chyba już daruję sobie wypisywanie
tego.
W ogóle to gadatliwi ludzie wyglądają jakoś szczególnie?
W ogóle to gadatliwi ludzie wyglądają jakoś szczególnie?
– Zapalniczka – dodała od razu, gdy odbierał opakowanie. // – Do palenia
tylko gęba, co? – żachnął się – Yyy, a czym jeszcze miałaby palić papierosy? o.O
Zawahał się, ale wyciągnął rękę, by odebrać jałmużnę. Była
przyzwyczajona, że ludzie właśnie tak reagowali na współpracę z nią. Nikt nigdy
jeszcze nie powiedział czegoś w rodzaju nie potrzebuję pieniędzy czy
wszystko opowiem za darmo. – Dała jałmużnę żulowi, którego o nic jeszcze nie pytała (poza tym,
czemu stał obok jej samochodu), co jej niby miał opowiedzieć?
(Vah: A ja potrafię przypomnieć sobie kilka postaci z tamtej linii
czasowej, które pomagały Larze za darmo z własnej, nieprzymuszonej woli :P).
W ogóle zupełnie nie rozumiem, dlaczego ona wypytuje jakiegoś
przypadkowego żula (bardzo elokwentnego jak na żula btw) o wydarzenia w Pradze
i mordercę i jeszcze mu się poniekąd zwierza. Na szczęście żul oczywiście ma
przydatne informacje (gdzie mieszkała ostatnia ofiara). Oczywiście.
Mieszkał na ostatnim piętrze wieżowca kolejowego w dzielnicy Petrovice. – Co to jest wieżowiec kolejowy?
Petrovice mają prawie dwa kilometry kwadratowe powierzchni i ponad 6
tys. mieszkańców, zaiste niesamowicie precyzyjna i przydatna informacja.
w paryskim getto – Getcie, to
się odmienia.
Zamierzała jeszcze przed snem zajrzeć do niego, a jutro zostawić Kurtisa
na głowie Ljudmily i po prostu wyjść – Urocza jest, doprawdy. Pewnie, niech staruszka pozbywa się zwłok,
które ma na głowie przez debilizm Lary. Świetna podzięka za pomoc.
Gdzieś w duchu cichy głosik sumienia podpowiadał, że tak nie można i
wcale nie dlatego, że to ona sprowadziła pod dach przyjaciółki Trenta. Lecz
dlatego, że powinna przynajmniej go pochować – No popatrz, a ja bym powiedziała, że też dlatego. Ljudmiłę zna od
lat, staruszka nie pierwszy raz ratuje jej dupę, to fajnie, że dla Kurtisa ma
ludzkie uczucia, ale czy mogłaby się skupić też na czymś innym niż chuć żywiona
do ledwie poznanego faceta?
Powoli szła za dyskiem, a on prowadził ją do pokoju obok. // Do Kurtisa.
// Lara obserwowała całą sytuację z daleka. – Skoro szła za dyskiem w niewielkim mieszkaniu, to chyba niespecjalnie
była daleko. I w ogóle, obserwowała, jak szła? Jakieś out of body experience?
Ostrze jak martwe dopiero teraz upadło z hukiem na podłogę. – Ono jest martwe. Jest przedmiotem, one nie żyją.
Chciała krzyknąć i zrobiła to, ale zamykające twarz dłonie stłumiły
odgłos szoku. – W klatce tę
twarz zamknęły?
– Wtajemniczenie mocy zakonu Lux Veritatis pozwalało mi poruszać
przedmiotami za pomocą telekinezy czy wzrokiem przenikać przez ściany. Mówiłem
ci już kiedyś, że jestem wyjątkowy. Ogolądałaś Gwiezdne Wojny? // Zaprzeczyła
ruchem głowy. Pozwoliła mu kontynuować. // – Wiesz… niech moc będzie z tobą i
takie tam. W wieku szesnastu lat złożyłem przysięgę milczenia Konstantinowi. I
tak już wiesz więcej, niż powinnaś, a poza tym… teraz to i tak wszystko
przepadło, prawdopodobnie stałem się zwykłym człowiekiem. Próbowałem dojrzeć
przez ścianę, czy faktycznie uda mi się jeszcze ta sztuczka, ale cena
zmartwychwstania była jednak zbyt wysoka, by ostały się chociaż resztki tej
starożytnej magii. – Eee, ale co
to wszystko ma wspólnego z Gwiezdnymi Wojnami? Bo jak słowo moc, to
równie dobrze mógł jej opowiedzieć o swoich lekcjach fizyki w hajskólu.
Ljudmila już wstała? – Musiała
zmienić temat. Miała dość rozmów o cudacznym wydarzeniu sprzed godziny. – No to se pogadali. Facet zmartwychwstał, to
zmartwychwstał, na wuj drążyć temat.
zdała sobie sprawę, że to już nie ważne – Nieważne.
Gdybyś nie odnalazła jakiejkolwiek wskazówki, która świadczyłaby o
niezakończonym rozrachunku – Kto tak mówi,
sztuczne to jak tona plastiku.
– Na pewno chcesz zostawić tę staruchę samą? Pewnie należą się jej
jakieś wyjaśnienia. // – Nie dbam o to teraz. – Jedno bardziej urocze od drugiego.
którego pracę silnika nie zagłuszała tym razem żadna muzyka – Pracy.
– Chyba, że bardzo chcesz. – Bez przecinka.
Oni wszyscy prowadzą tę wojnę ze mną. Jestem więc teoretycznie martwy,
więc wolę dopaść ich pierwszy – Pierwsze więc jest zbędne.
Pierwszy raz była w sytuacji, w której z kimś współpracowała. – Hm, to ciekawe, bo w zakładce Bohaterowie
jest parę osób opisanych jako współpracownicy Lary…
Nigdy przesadnie nie czuła się suką, ale w ostatnich dniach zginęło zbyt
dużo cennych osób, które powinny żyć. – Jeżu, znowu, czemu tam jest ale, przecież te części zdania nie są
sobie przeciwstawne. Między nimi KOMPLETNIE nie ma związku.
Ciche i ciemne podwórko czeskiego blokowiska tylko przez moment
rozświetliły światła odjeżdżającego samochodu. Noc jednak nie trwała wiecznie.
Droga o tej porze, choć powoli stawała się jasna, wciąż była pusta. – Nowy akapit przed ostatnim zdaniem.
Nie musiała mówić, że temat cudownego odrodzenia wciąż był dla niej
szokiem. Widział to, więc już nie podejmował niewygodnego wątku. Znał Pragę
dość dobrze i dostrzegł, że powoli dojeżdżali na miejsce. – Akapit.
Słońce pojawiało się na horyzoncie, całkowicie rozświetlając ulice i
pozwalając odejść mrocznej, niespokojnej nocy. – +100 do zbędności i coelhizmu. Wystarczyło to
załatwić choćby jednym słowem, dniało. Wszyscy wiedzą, że słońce świeci.
Chwilę zaledwie zajęło bohaterom wejście do klatki schodowej. – Bohaterowie to kolejne kiepskie określenie w tej
narracji.
Kiedy Lara na domofonie sprawdziła, że mieszkanie denata znajduje się na
ostatnim piętrze – Przecież już
jej o tym powiedział ten żul…
Staromodne, jednak tak często spotykane w czeskich mieszkaniach tapety
zastąpiono zwykłą farbą w ciepłych, delikatnych odcieniach. – Zastąpiono sugeruje, że te tapety były tam
wcześniej, a przecież nie o to chodzi.
Meblościanka z jasnego drewna posiadała klasę sama w sobie, nie była
kolosalna, nie sięgała sufitu, a na jej półkach gromadziły się liczne
fotografie i kolekcja kompaktów. – Klasy się nie posiada, tylko ma. To nie są równorzędne synonimy. Tak
same się te fotografie gromadziły?
Kurtis otworzył największą szafę i przejrzał zawartość rozwieszoną na
wieszakach. Lara spojrzała na jego wyczyn, gdy dumny z siebie wyciągnął ze
środka czarną, szeroką bluzę. – Faktycznie otworzenie szafy jest wybitnym osiągnięciem, ma być z czego dumnym. http://sjp.pwn.pl/sjp/wyczyn;2538896
Chyba lepsze to, niż siedzenie w cuchnącej starością izbie twojej babki.
– Ta wdzięczność, ten
szacunek...
Policja myśli, że ktoś rozszarpuje ludzi dla zabawy. Wiadomość o
morderstwie pojawia się w lokalnym brukowcu, aby uprzedzić obywateli o
nieustających napadach i wzbudzić większą ostrożność. – No bo brukowiec jest najbardziej miarodajnym,
obiektywnym i zrównoważonym źródłem do przekazywania takich wiadomości. Btw zabawa
nie jest określeniem, jakiego użyłabym odnośnie czynów psychopaty, ale
dobra, to dialog, kupuję to uproszczenie.
Policja nie będzie maczać w tym palców. Wygodniej im szukać ciebie,
przecież to banda idiotów idących na łatwiznę – Coś upoważnia Kurtisa do wydawania takich sądów?
Nie będą nas tu szukać. – Widzę, że Kurtis jest równie uroczy i inteligentny, co Lara. No
pewnie, policja jest tak tępa, że na pewno nie zajrzy do mieszkania ofiary,
luzik. Najlepiej się niech tam zamelinują. Poza tym to, że ktoś mieszkał sam,
nie znaczy, że za chwilę nie przyjdzie dziewczyna, znajomy, nie wiem, sąsiadka
kwiatki podlać.
Lara podziwiała jego szybkość dedukcji. Dlaczego sama na to wszystko nie
wpadła? – Bo pomijając wniosek o
tym, że ofiara mieszkała sama, wyciągnięty z wyglądu mieszkania, pozostałe są
totalnie z dupy? Oh wait, totalnie brzmi jak coś, na co mogłaby wpaść Lara.
Croft musiała znów przyznać mu rację. Miał świetny pomysł – Ten świetny pomysł to ten o wykorzystywaniu
mieszkania ofiary jak swojego, tak?
Powstrzymał się jednak, gdyż to, że egzystował w jednym kawałku, było
dla niego powodem do zaufania towarzyszce, aczkolwiek jego tendencja do
chowania urazy trudna była do zniwelowania.
Mniej więcej ten poziom naturalności wypowiedzi.
Sekcja piąta
Ogromna budowla w Londynie była posiadłością składającą się z dobrze
utrzymanych, murowanych budynków o kolorze piaskowca – Budowla była posiadłością z budynków, ta.
Budowla i budynek to są synonimy (znaczy nie zawsze, bo budowla to pojęcie
szersze, ale tu znaczą to samo), a posiadłość z reguły oznacza teren wraz z
zabudowaniami.
W ogóle po raz kolejny wychodzi twoja skłonność do nadmiernego komplikowania wszystkiego, nie wiem, chyba w celu nadania literackości, ale tylko tworzącego wrażenie sztuczności i coelhozy. Nie wystarczyłoby napisać coś w stylu „Londyński budynek (względnie budynki) był wielki i dobrze utrzymany, a jego mury miały kolor piaskowca”?
W ogóle po raz kolejny wychodzi twoja skłonność do nadmiernego komplikowania wszystkiego, nie wiem, chyba w celu nadania literackości, ale tylko tworzącego wrażenie sztuczności i coelhozy. Nie wystarczyłoby napisać coś w stylu „Londyński budynek (względnie budynki) był wielki i dobrze utrzymany, a jego mury miały kolor piaskowca”?
Na piętrze znajdował się kamienny taras wychodzący na ogród, z którego
można podziwiać sporych rozmiarów marmurową fontannę – Z tego ogrodu?
podobieństwo między nimi biło już na pierwszy rzut oka –
Uderzało.
W co ty pogrywasz, Croft? Dlaczego w tym uczestniczysz, skoro wszystko
możesz stracić? – To znaczy…
dlaczego uczestniczy w rozwiązaniu zagadki morderstw, o które jest oskarżona?
Tak sobie myślę, że dlatego, żeby przez całe życie nie uciekać ani nie iść do
więzienia, jakoś nie wydaje mi się, żeby w tym momencie miała przesadnie wiele
do stracenia.
Na pewno nie jest jedną z dobrodusznych idealistek, które biorą na
siebie cały ciężar, by w dekadenckim stylu wyzwolić Europę, no błagam. Jak to w
ogóle brzmi… – Też jestem w
szoku, jak to brzmi. Co ma dobroduszny idealizm do dekadencji?
Lara podeszła do niego i zabrała mu diariusz, drugą ręką wciąż
przytrzymując ręcznik. Dopiero teraz, wędrując wzrokiem za odebranym sobie
notatnikiem, zwrócił uwagę na fakt, że stał przed zupełnie nagą kobietą. – Skoro jest w ręczniku, to nie jest zupełnie
naga.
– Szukasz śladów przestępstwa w moim plecaku? – zapytała wprost. //
Pytanie to było nad wyraz sensowne, gdyż przecież umówili się, że od razu po
krótkim odpoczynku zabiorą się za przeszukiwanie mieszkania martwego
dziennikarza. – Całe drugie
zdanie to +100 do zbędności, a początek w ogóle jest idiotyczny. Nie, to
pytanie nie jest wyjątkowo sensowne.
Czyżby podejrzewała, że Trent robił coś szemranego z powodu tak
przeraźliwie panującej ciszy? – Albo przeraźliwej ciszy, albo panującej ciszy.
Był na siebie wściekły. Zupełnie, dogłębnie i obłędnie – Zbędność, zbędność, zbędność.
Zarzucanie braku zaufania nie było na miejscu, biorąc pod uwagę, że to
ona uratowała mu życie, a nie odwrotnie. – Ależ było na miejscu, facet grzebał w jej plecaku. Co najwyżej jego
brak zaufania był nie na miejscu.
Tak btw to nie, Lara nie uratowała mu życia. Wskrzesiło go magiczne
ostrze, które przez przypadek miała, jej działania za to prowadziły do zejścia
Kurtisa. On ma w stosunku do niej więcej zasług, walczył przy niej.
ton jego głosu wcale nie skąpił sobie mocy – Styl w tym opku jest koszmarny. Boli mnie
czytanie tego, a i tak mnóstwo rzeczy ignoruję. Ton nie może skąpić sobie mocy.
Nie ma świadomości. Dlaczego nie możesz pisać zwyczajnie prosto? Bo przy choć odrobinę
większym stopniu skomplikowania pojawia się multum błędów językowych.
Wyminęła Trenta, nawet nie patrząc na jego twarz. Zdenerwowało go to
jeszcze bardziej. Nienawidził, gdy ktoś go ignorował. Nigdy nikomu na to nie
pozwalał. Chwycił jej rękę w ostateczności, kiedy odchodziła. Mocno przyciągnął
do siebie. – Muszę
przyznać, że Lara i Kurtis świetnie się dobrali. Oboje są odpychający i
najwyraźniej zakompleksieni.
Btw za bora ojca nie wiem, w jakim celu pojawia się tam to w ostateczności i co ma niby oznaczać.
Btw za bora ojca nie wiem, w jakim celu pojawia się tam to w ostateczności i co ma niby oznaczać.
– Chcę z tobą pracować. Chcę móc ci zaufać. Dlatego powiesz mi,
dlaczego to dla ciebie takie ważne – postanowił twardo. – Na twoim miejscu po
prostu nie bawiłbym się w zabawę w kotka i myszkę – Tak, postanawiaj sobie
o decyzjach i emocjach innych ludzi. Rany borskie, co za buc, z zapędami na
przemocowca.
I bawić się w zabawę nie brzmi dobrze.
Co tu się przed chwilą stało? Właśnie doświadczała cudu. Cztery lata
młodszy od niej mężczyzna odważył się tupnąć nogą. – *opadają jej ręce* Może niech pójdzie na jakieś
pogotowie dla ofiar przemocy, zobaczy mnóstwo takich cudów, którymi będzie się
mogła zachwycać.
Nie chcę przesadzać, wiem, że Kurtis jej nie pobił czy nie popełnił
równie poważnego wykroczenia, zdaję też sobie sprawę, że są ludzie, którym
pozwalamy na pewne gesty, bo nie jest to dla nas ani dla nich nic złego, bo się
znamy, ale naprawdę, niemal nieznajomy facet naruszył jej nietykalność cielesną
(tak, niechciany, nieseksualny dotyk też jest tym naruszeniem), odezwał się
bucowato, niemal z groźbą, de facto podjął za nią decyzję, a jej reakcją na to
jest aprobata? Kompleksy i chuć całkiem jej już wyżarły mózg i instynkt
samozachowawczy?
I oczywiście nikt nie potrafił „okiełznać jej natury”, ale wystarczy, że
facet się odezwał do niej stanowczo a bucowato, a Lara już chodzi jak w
zegarku. Tak. Totalnie.
konsekwencje konsekwentnie omijasz – To celowe powtórzenie?
– Chciałem się tylko upewnić. // Ej, przecież przed chwilą wszystko ci opowiedziałam. Czego jeszcze nie
kumasz? – Przecież powiedział, że
CHCIAŁ, a nie chce.
może stań się chociaż trochę empatyczny. – Przyganiał kocioł garnkowi.
stąd te wcześniejsze pierdolamento o domu i bezpieczeństwie – Dziękujemy za dzielenie się z nami swoim
idiolektem, narratorze trzecioosobowy.
Ale na myśl o tym, że Trent zadawał pytania, na które odpowiedź była dla
niej logiczna, westchnęła rozczarowana. // Zapominam, że to przecież prosty
człowiek. Zakonnik. – Tak, obwiniaj
innych za to, że nie czytają ci w myślach i nie wiedzą wszystkiego. Ta, zakonnicy
są tacy nieskomplikowani, pamiętamy na przykładzie potęgi Kościoła w minionych
wiekach czy dostępu do edukacji. Zwłaszcza tacy zakonnicy mistycznych tajemnych
zakonów ze skomplikowaną inicjacją.
po jaką cholerę w ogóle zabierasz się za tę robotę. I mnie ze sobą. – Mnie ze sobą zabierasz się?
myślałem, że lubisz otwarte karty – Grać/grę w otwarte karty.
Zaciągnęła się dymem, po chwili wypuszczając go dość szybko. W powietrzu
już zaczynał unosić się znajomy swąd palonego tytoniu. – Po co to już, to chyba normalne, że razem z
paleniem wydziela się zapach.
Zauważyła, że nieświadomie delikatnie przytakiwał jej, kiwając głową – A skąd ona może wiedzieć, że nieświadomie?
Zaczęła wierzyć, że była w stanie się z nim dogadać. Doprowadzić go
reprymendą do porządku, gdy jak pies nieposłusznie buszował po zawartości jej
plecaka.
Mniej więcej tak się czuję, jak czytam te wyrafinowane porównania i inne
metafory.
A potem dać coś od siebie. Podobały jej się takie relacje. Były luźne,
swobodne i ludzkie. Normalne – O tak, ich relacje są supernormalne i ludzkie!
Dźwięk coraz bardziej narastał, kształtując pojedynczo dosłyszalne
odgłosy w ton głośno stukających obcasów, które stanowiły tło dla rozmowy
telefonicznej prowadzonej przez kobietę. – Z tego opka przebija wyraźna ambicja dorównania Mniszkównie.
Kurtis spojrzał na towarzyszkę pytającym wzrokiem, gdy Lara wzruszyła
ramionami – Czyli najpierw wzruszyła
ramionami, a później na nią spojrzał? Jak ty w ogóle nie umiesz używać
spójników.
zrzucając niedopałek papierosa na podłogę – Mam nadzieję, że dom się zapali. Uwielbiam tę
odpowiedzialność bohaterów. A nawet jeśli się nie zapali, to ilość śladów,
jakie bohaterowie zostawili dla CSI: Praga, jest porażająca.
Croft z całej siły otworzyła drzwi do siebie i wciągnęła kobietę do
środka. Kurtis podstawił bliżej krzesło i podprowadził aparatkę – Jeżu, NIE. Aparatka to nie jest równorzędny synonim kobiety,
bohaterki czy czego tam.
Na oko była starsza od Lary – Na oko to chłop w szpitalu umarł. Potocyzm.
choć może i w jej roczniku – Choć może i w jej roczniku co? Rany, nie udziwniaj bez przerwy, to nie
jest wysublimowane, literackie, czy co, tylko cholernie niezręczne i zwyczajnie
błędne językowo.
gdyż zdecydowanie postarzał ją wygląd zewnętrzny – Za to jej nerki i wątroba były bardzo
młodzieńcze.
Rozsiadła się posłusznie – http://sjp.pwn.pl/sjp/rozsiasc-sie;2517231.html Czyli usiadła sobie wygodnie, niedbale, na luzie? Świetna
postawa, zważywszy okoliczności.
W jej głosie rozbrzmiał francuski akcent – Agrrrrh, mówiła z francuskim akcentem, po
prostu!
Reprezentuję interes Prezydent Krajowego Biura Interpolu Francuskiego,
Mireille Balestrazzi – Mireille
Balestrazzi jest prezydentem Interpolu od roku 2013. Ja już zupełnie nie wiem,
jaka jest linia czasowa tego opka. Niby dzieje się po zakończeniu AoD, czyli
powinno w 2003, ale wspominasz, że bohaterowie powinni mieć po 40, kiedy w 2003
są po 30. Jeśli przeniosłaś je do czasów aktualnych, wypadałoby o tym
wspomnieć.
Interpol? Skąd? Jak? I dlaczego akurat teraz, psia mać? Za szybko. Nadal
powinna mnie ścigać tylko policja brytyjska. No dobra, francuska też. I czeska.
Ale skąd Interpol? – ...właśnie
sama sobie odpowiedziała, afera jest na kilka krajów, zaiste dziwne, że włączył
się Interpol.
I skąd wiedziałaś… // – Że tu jesteście? Vraiment, już każdy z wywiadu
wie, jakim samochodem jeździsz. – Hahahaha! Nie no, doceniam, że genialny plan Kurtisa tak naprawdę
okazał się idiotyczny.
Za to czego nie doceniam, to przekonania, że obcokrajowcy ni z tego ni z
owego wtrącają rodzime słowa w rozmowę.
Miała świadomość, że nie powinna fikać. – Nie, nie wytrzymuję nerwowo tych rejestrów
językowych, jakimi się posługujesz.
Czyżby twarz Croft już tak bardzo była rozpoznawalna? – Eee, to myśli ta kobieta, która była przekonana,
że wszyscy pragną jej autografów, tak?
Musiała pozostać w cieniu. Dość wysoka cena za podjęte decyzje. – Och, le gasp, przez brak inteligencji nie będzie
w świetle reflektorów, jak ona to zniesie!
A to i tak na niewiele się zdało, skoro wyśledziła mnie ta cnotka – a) Lara ma jakiś rentgen w oczach, pozwalający jej
ocenić cudze życie seksualne? b) Jaka ona jest obrzydliwa z tym poczuciem
wyższości i pogardą dla wszystkich. Ale jej nie wolno oceniać, bo się jej nie
zna.
Pewnie ku przyszłej rozpaczy Zipa zmuszona była wyrzucić swój telefon i sprzęt namierzający. – Pewnie była zmuszona?
– Przyszłam usłyszeć państwa wersję wydarzeń i skontrastować ją z
wynikami śledztwa. – Umieram. Do
dwójki potencjalnie bardzo niebezpiecznych ludzi, w tym jednej osoby uważanej
za wielokrotną morderczynię, wysłano jedną kobietę. Żeby wysłuchała ich
wersji wydarzeń. Tak.
– Jakiego śledztwa? – Kurtis wyszedł zza krzesła i stanął tak, by
spojrzeć jej w oczy. // Odpowiedziała poważnym wyrazem twarzy i wzrokiem
przenikającym Trenta na wskroś przez prostokątne, przezroczyste okulary. // –
Och, vraiment, głównie waszego. – Po wypowiedzi Kurtisa miałam ochotę napisać „Interpolu, kretynie”, ale
teraz… Co, kobieta będzie konfrontować ich wersję wydarzeń z wynikami ich
śledztwa? Wtf. Skąd je zna w ogóle.
– Chodzi również o dowody. Podobno istnieje dziennik… // – Mówiłaś,
że jak ty się właściwie nazywasz? – przerwał jej Trent. // – Mariette Carvier,
a to – wskazała diariusz leżący obok pistoletu – to należy do mnie. – Może
nie mam wielkiego doświadczenia w rozmowach z podejrzanymi, ale jestem
przekonana, że to jednak nie jest tak, że to służby im zeznają wszystkie
informacje.
Nie miał pojęcia, bo i skąd miał je mieć, że tej kobiety nikt nie musiał
przysyłać. Była córką Margot. Tej nieszczęsnej Margot, która przyjaźniła się z
Wernerem i przetrzymywała jego notatki, zanim ten poprosił Larę o pomoc. – To ja nie rozumiem, dlaczego sugerowała, że jest
tu w interesach Interpolu i dlaczego, skoro ona przyszła prywatnie, Interpol
nie wysłał do mieszkania oddziału, skoro podobno każdy wie, co się dzieje z
Larą. Przynajmniej tyle dobrego, że ten genialny plan wysłania jej samotnie nie
wyszedł jednak od szefostwa. Ale nawet jeśli Mariette wybrała się tam na własną
rękę jest to idiotyczne. Dwójka ludzi. Potencjalnie niebezpiecznych, sprawnych
w walce, pewnie niechętnych do dzielenia się informacjami, zwłaszcza ze
służbami specjalnymi. Ale pewnie, najlepiej wybrać się na spotkanie samemu i
liczyć, że wszystko powiedzą i oddadzą dziennik na historyjkę o mamusi,
bonusowe punkty za oskarżanie o jej morderstwo.
Margot robiła w Luwrze. – Chyba kupę.
Margot robiła w Luwrze. A Mariette Carvier pracuje dla Francuskiego
Oddziału Interpolu – myślała, ważąc każde ze słów. – To jakiś absurd. – A co, istnieje jakiś zakaz i córki kustoszów nie
mogą pracować w policji?
Była pewna, że nie zabiła ani Wernera, ani Margot. – Ona to po prostu wiedziała, a nie była pewna.
– Monstrum już nie ma. Twoje starania, by do nas trafić, były bezcelowe – Nie, one miały cel, a że się okazało, że Monstrum
nie żyje, to inna sprawa.
Mogę ci go pokazać, jeśli pozytywnie rozpatrzysz kwestię mojego
uniewinnienia. – A co każe jej
sądzić, że Mariette ma takie uprawnienia; że jej zdanie jest ponad całym
Interpolem czy policją rozmaitych krajów?
babeczka z Interpolu doskonale go usłyszała – Babeczka jest niemal równie beznadziejne jak
aparatka.
Niebo spochmurniało, momentalnie przyciemniając pokój, jak i widok za
oknem. // – Co się dzieje? – Croft usłyszała niepewny głos zdenerwowanej
Mariette. // Ciemność zapadła jeszcze głębsza. Wokół można było odczuć
nienaturalny, wcześniej niewykrywalny zapach siarki, a kilka błyskawic przeszyło
niebo, rozdzierając chmury. Światłość gromów odbijała się w oknach. Zaczęło
padać. Krople deszczu rozbryzgiwały się, stukając o blaszany parapet. – Bardziej tanio być chyba nie mogło.
(i jeszcze na pewno kilka tropów)
Lara podniosła głowę. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że znała to
uczucie. – To znaczy jakie?
Totalna ciemność nie pozwalała na niczym się skoncentrować – A co, w ciemności mózg się wyłącza?
luzuje ścisk dłoni – Uścisk.
ofiara łowna – Zwierzyna.
uczucie zawirowania – Wut, to
znaczy jakie?
Bez żadnego oporu przewróciła się na zimne kafelki, próbując zawołać
ostatni raz, jednak nie dała rady przełamać swojej bojaźni, która towarzyszyła
horrorowi. – Jakie to
zdanie jest złe.
W dłoni ściskała kurczowo dziennik. Miała wrażenie, że przez chwilę ktoś
usilnie stara się go wyszarpać, ale nie puściła. Pięć sekund później
szamotanina w jej rękach ustała. – Tak, w środku tych rąk, w żyłach chyba.
Ktoś odpuścił – Czemu?
Przecież ten dziennik jest ważny, napastnik tak po prostu stwierdził, że nie da
rady wyrwać go Larze, więc po pięciu sekundach odpuścił, chociaż dysponuje
magicznymi mocami i morduje na odległość?
zapadła grobowa cisza – nieprzerywana nawet odgłosami burzy szalejącej
za oknem – Borze, co. Nie, jak były
odgłosy, to nie było ciszy.
Próbowała się uspokoić, zanim zobaczy wszystko przed sobą. Zupełnie na
żywo. Lub i nie. – Zobaczy
wszystko zupełnie nie na żywo, cokolwiek to znaczy.
zastąpiony przez bladość, która przypominała bladość z dnia wczorajszego
– Powtórzenie.
horrendalnie milczące – Że jak? http://sjp.pwn.pl/sjp/;2560808
Żadnego pulsu w tętnicy szyjnej, żadnego pulsu przy nadgarstku. – No raczej Lara tego nie sprawdzała. Jeśli ktoś
ma rozwleczone po pokoju flaki, to wspominanie o braku pulsu jest dosyć zbędne.
– Musimy stąd spadać, za chwilę będzie tu policja. – Bo telepatycznie się dowiedzieli o morderstwie?
Przecież policja jest tępa, miała nie przyjeżdżać.
Brudną koszulę tuż przed wyjściem postanowił szybko zmienić w szafie
martwego gospodarza. – Zmienić w
co? Jeśli chciał się zwyczajnie przebrać, dlaczego właził w tym celu do szafy?
Teraz zwyczajnie wiem, dlaczego chcesz skończyć sprawę. Wiem, dlaczego
to dla ciebie takie ważne. Po prostu nie lubisz, gdy ktoś wpierdala się w twoje
życie, przy okazji zabijając wszystkich dookoła. I jeszcze bezczelnie zwalając
winę na ciebie. – Borze, bo
wcześniej to było takie trudne do zrozumienia.
Gdyby tak szybko nie opuścili sypialki, w której leżała wypatroszona
Mariette, zobaczyliby na ścianie, prócz znaków Kabały, namalowane krwią
niewinnej słowa układające się w niepokojące zdanie. // BÓG JEST PO MOJEJ
PRAWICY. BAW SIĘ DOBRZE, CROFT. – Och, jakie to… teatralne.
Trochę trudno się chyba pisze krwią niewinnych, co?
O jakże czuję się przejęta. Ciemność, empatyczna pogoda, błyskawice i
grzmoty, demoniczny śmiech, krzyki ofiary, jej flaki rozwleczone po mieszkaniu,
opętanie, napis krwią i psychoza religijna. Jeszcze jakieś tanie motywy
dramatycznej sceny zostały do odhaczenia?
Sekcja szósta
Sekcja szósta
Winston już od kilku godzin był w stanie permanentnego działania – jak
zwykle – na rzecz zachowania schludności w rezydencji. – Tłumacząc: Winston sprzątał.
Późną nocą, a wydawało się to zaledwie chwilę temu, usłyszał odgłosy
dochodzące z pokoju pani domu. Zastanawiał się, co rzeczywiście łączyło Larę z
tym mężczyzną. – Borze, jakim
mężczyzną, jaki związek w ogóle ma drugie zdanie z pierwszym.
Wtedy rozpoznał odgłosy rozmowy, a teraz – zupełnie inne. – Jakież to precyzyjne i potrzebne.
hrabiego Farrington'u – Bez apostrofu.
przeklinała pod nosem na jakiegoś Westa – Bez na.
Z resztą wychodził z założenia – Zresztą.
A jednak jedenaście lat było liczbą, która dopiero teraz, po dokładnej
kalkulacji, zrobiła na nim wrażenie, ale i zdegustowała go. – Liczby go obrzydzają?
Od niedawna, bo aż od dnia wczorajszego – Tylko/jedynie! Nie aż! Co ci te spójniki zrobiły?
Przez chwilę deliberował sam ze sobą o tym, gdzie się aktualnie
znajdował – Naradzał/rozważał ze
sobą, gdzie się znajdował? Pewnie, zastanawiał się/myślał jest zbyt proste.
Kiedy po kolejnym ataku Monstrum, którego nie przeżyła Mariette, trzeba
było wymyślić plan działania. – A teraz przeczytaj jeszcze raz to zdanie.
Croft od razu stwierdziła, iż odwiedzi też rezydencję – Jakie też? A co jeszcze?
Trent przyzwyczajony raczej do namiotów lub bardzo tanich moteli nie
mógł wyjść z podziwu, zachwycając się rezydencją. Była spełnieniem jego marzeń
o bogactwie, rozpuście i hedonistycznym stylu życia – Co ma niby budynek do rozpusty? o_O
które zapewne prowadziłby, gdyby miał takie warunki jak Lara. A że ich
nie miał, musiał często pocieszać się spaniem w kradzionym Porsche. – Wypłacz mi tako rzeke. W maluchu byś se pospał,
kradzionym.
Cudownie, że Croft prócz kasy i sławy dodatkowo mogła poszczycić się
wartościowymi znajomościami na całym świecie. Znajomi ci gotowi byli poświęcić
dla niej dosłownie wszystko, bo nawet własną karierę zawodową, bezpieczeństwo,
nie mówiąc już o życiu. – Zastanawiam
się, czemu, skoro niejednokrotnie jest mówione, jak to Lara ma wszystkich w
dupie i nie nawiązuje bliższych relacji.
Kurtis zastanowił się nad tym chwilę i niezwykle szybko dostrzegł, że
wszyscy byli mężczyznami – ...osłabia
mnie, kiedy twoi bohaterowie dochodzą do najprostszych, oczywistych wniosków, a
ty piszesz o tym, jakby byli geniuszami.
Z jej opowieści wynikało, że każdy z nich – niczym załoga Davy’ego
Jonesa – miał u niej dług wdzięczności. A on sam czuł, że mógłby sobie z nimi
uścisnąć dłoń. Był w takiej samej sytuacji. I przez tę myśl, w jego głowie
pojawiło się pytanie kolejne… Z iloma takimi piratami spała? – Mam u niej dług wdzięczności. Z iloma facetami
spała? Zaiste, perfekcyjny ciąg logiczny.
Btw nie, Kurtis nie ma u Lary długu wdzięczności! WSKRZESIŁO GO MAGICZNE
OSTRZE, PRZEZ PRZYPADEK, ONA ROBIŁA WSZYSTKO, ŻEBY DOPROWADZIĆ DO JEGO ZGONU!
AAA!
Z całego poranka pamiętał dość dobrze treść SMS-a, którego Lara wysłała
podobno do swojego przyjaciela. Z telefonu Mariette. // Dziś w południe w
kinie „Praga” lecą „Szybcy i Wściekli”. Będziesz? – Gdybym dostała taki tekst z obcego numeru,
to bym wzruszyła ramionami i olała sprawę. Na jakiej podstawie Dante odgadł, że
to Lara oczekuje od niego transportu z Czech do Anglii?
Mężczyzna zrobił na Kurtisie dobre wrażenie, bo Dante w żaden sposób nie
był w stosunku do Lary przylepą, o co Trent podejrzewał jej wszystkich
znajomych, jeszcze zanim ich poznał – Pomijając koszmarny styl tego zdania, to świetnie, do całego uroczego
charakteru Kurtisa dołącza jeszcze bycie zazdrosnym zaborczym bucem wobec
kobiety, którą ledwo zna.
Odrobinę pulchny na twarzy i niski pilot zasypywał Croft docinkami – Uff, nieatrakcyjny. Można podbudować sobie kruche
męskie ego. Btw to dość toporny sposób charakterystyki, wplecenie jej w zdanie
w ten sposób.
Nie minęło kilka godzin, by pięciokrotnie poprosił – O matko, nie mam już siły. Masz jakąś betę do
tego opka? Czytasz je drugi raz choćby? Bo ono jest koszmarne językowo ogólnie,
a jak na coś pisane od 10 lat to wręcz niewiarygodnie.
bohaterowie ścieżką udali się w stronę rezydencji – Jakie to… szkolne. Szkoda, że jeszcze nie „nasi
bohaterowie”.
– Jak to jest, że przy tobie każdy facet wychodzi na pantofla? – Trent
uśmiechnął się cwaniacko. – a) Nie ma to
jak zacząć konwersację pytaniem z dupy, b) hm, to nie Lara się ostatnio
podniecała, że Kurtis jest taki stanowczy wobec niej?
– My? Słabi? Nie wzięłaś pod uwagę, że udaje ci się ta sztuczka tylko
dlatego, że masz ładną buźkę – wypowiedział szybko, dopiero po chwili
zastanawiając się nad sensem rzuconych słów. // Było już za późno. Lara
uśmiechała się szeroko, patrząc na niego z wyższością. No nic, trudno. Chciał
cisnąć jakąś ciętą ripostą, a skończyło się na tym, że powiedział jej komplement.
– Komplement? Rany
borskie, ta uwaga była obrzydliwie seksistowska. Zdajesz sobie sprawę, że on
nie skomplementował bezinteresownie jej urody, tylko powiedział, że zawdzięcza
coś wyłącznie ładnej buzi, a nie osobowości czy zdolnościom?
Wsłuchiwał się w pojedyncze rżenie ogierków – Szkoda, że nie rżonko. Po co to zdrobnienie?
Szum strumyka płynącego nieopodal rozprzestrzeniał się echem wśród
wysokich dębów i lip drobnolistnych. – Ale te dęby szypułkowe czy bez? Muszę wiedzieć!
bacznie obserwując reakcję twarzy Kurtisa – Kurtisa, po prostu.
Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z jej szlacheckich korzeni i
błękitnej krwi, którą nie chwaliła się przesadnie w poprzednich rozmowach. Od
początku nie uważał, że Lara pochodzi z wyższych sfer – O słodki Jeżu. Jej uberwypasiona chałupa z
lokajem nie dała mu do myślenia?
Kobieta nie okazała się wyniosła, nie obnosiła się ze swoim bogactwem i
statusem – Lol. Z Lary aż emanuje
poczucie wyższości i pogardy dla innych ludzi, co z tego, że nie na tle
bogactwa.
Kurtis czuł, że to nie była wcale bajka dla niego i trudno było mu
odnaleźć się, gdy równiutko ułożoną kostką brukową w towarzystwie kobiety
dotarł do drzwi – Składnia,
fatalny styl, niewłaściwe użycie spójników. W sumie nie wiem, po co ja to
jeszcze wypisuję, choćby i tylko przykładowo.
maratonów filmowych wyświetlanych przez zabytkowy projektor – Tak, maratony były wyświetlane.
każde jej zaproszenie zwiastowało przysługę, której nigdy nie potrafił
odmówić, a jaką oczywiście był przelot skądś tam – gdzieś tam – Z trudem próbuję się zorientować, o co chodzi w
tym zdaniu, a przekaz, którym jest koszmarna bucera Lary – zaprasza „kumpla”
wyłącznie, jeśli chce na nim wymusić darmowe wożenie jej zadu – mi nie pomaga.
Słowa Lary o tym, że posiadłość wcale nie liczyła się aż tak, chociaż
dziwnie się z tym czuł, podbudowały Kurtisa. – Dziwnie czuł się z tym, że posiadłość nie liczyła się aż tak?
Zauważył, że kobieta nie była czystsza ani bardziej zadbana po męczarni
najpierw w Paryżu, potem w Pradze. – Nie mam siły do tego stylu, naprawdę.
Na pierwszy rzut oka bynajmniej nie wyglądał na starca, ale w jego
oczach dostrzec można było charakterystyczny błysk będący domeną młodych – Nie wyglądał na starca, ale w oczach miał
młodzieńczy błysk. Tak, kompletnie jest to ze sobą sprzeczne.
Całe to ględzenie o seksie i mentalne przepychanki są strasznie
szczeniackie.
Rzucił wzrokiem na eleganckie, wielkie łóżko okryte jedwabistą pościelą
o szkarłatnej barwie. Udekorowana połyskującymi okruchami złota nić delikatnie
opadającego baldachimu przykuła uwagę mężczyzny tylko na sekundę, może na pół,
gdyż od razu po tym wyobraźnia zatrzymała się na wykreowanym obrazie bezbronnej
i przywiązanej do stelażu z ciemnego drewna Lary. – Eee, no ja też mam swoje fetysze, nie mam nic
przeciw bdsm, ale jeśli to jest jego pierwsza absolutnie myśl, to trochę zapala
mi się czerwona lampka.
Kurt uśmiechnął się, patrząc na swoje odbicie. // Nie będziesz tak ze
mną pogrywać. Zobaczysz, doigrasz się za takie coś. – To też brzmi niepokojąco, jak myśli potencjalnego
gwałciciela.
Wyszedł z łazienki i dorwał ją przy drzwiach, zanim jeszcze zdążyła
wyjść z pokoju. Pewny był, że wcale nie chciała wychodzić. // Wystarczyło jedno
spojrzenie, a domyśliła się, o czym fantazjował. Mocno pchnęła go przed siebie
tak, że mężczyzna przewrócił się plecami na łóżko. – Albo przeleciał pół pokoju, albo pomieszczenie
było malutkie, bo kto stawia takie łóżko tuż przy drzwiach?
Przez myśl przeszło mu, że za chwilę przeleci najprawdziwszą hrabiankę z
któregoś tam pokolenia, jakiegoś tam rodu, jakiegoś tam króla. Nie interesowała
go historia. – To też jest
dość dziwna myśl, zwłaszcza jeśli go to nie obchodzi.
– Zerżnij mnie, Trent. – Usłyszał, gdy palcami dotykał śliskiego
materiału jej majteczek. – Czy tylko ja
uważam, że to zdrobnionko jest obleśne?
Rozkosznym było dla niej, kiedy dwudniowy zarost Kurtisa jak papier
ścierny ocierał o jej uda. – Ja rozumiem,
że można lubić zarost, ale serio, tarcie papierem ściernym po udach też jest
takie rozkoszne? Nie sądzę, żeby to było najszczęśliwsze porównanie.
Zabiły mnie zestawienia typu „zerżnij mnie coś tam coś tam majteczki”.
Okropnie mieszasz rejestry ogólnie, ale w scenie erotycznej wypada to
szczególnie fatalnie.
Ale tak szczerze, to czytałam znacznie gorsze.
Tyle że po przeczytaniu całości opka nie mam pojęcia, po co ta scena
była – w zasadzie w żaden sposób nie wpływa na relacje Lary i Kurta, do niczego
nie prowadzi, niczego nie zmienia. Rozumiem, że nie wszystkie sceny muszą mieć
jakiś nadrzędny cel, czasem wystarczy sama rozrywka czy chęć pofapania sobie ;P
ale jednak powinny sprawiać wrażenie, że są po cokolwiek, choćby po jakąś
głupotę. I powinny jakoś wpływać na dalszą akcję, relacje – nawet jeśli
bohaterowie traktują seks instrumentalnie, jako czystą rozrywkę, to… to właśnie
choć to powinno być widać. Tymczasem jak dla mnie tej sceny mogłoby w ogóle nie
być i nie zmieniałoby to absolutnie nic.
Ponieważ od scen erotycznych w opkach na ogół spada mi libido, muszę
sobie jakoś podnieść. W ogóle stwierdziłam, że tej ocenie potrzeba wsparcia
estetycznego, spodziewajcie się od teraz.
Dziwne, że nikt nie monitoruje obiektu. // – Mówiłem panience, że
rozmawiałem z policjantami bardzo długo. Po tygodniu najwyraźniej znudziło im
się czekanie na ciebie, skoro dobrze wiedzą, że jak chcesz się gdzieś zaszyć,
to panienki nikt nie znajdzie. – Ale mowa o MONITOROWANIU obiektu, to można robić zdalnie, i jest
skrajnie nieodpowiedzialne i durne, że tak nie postąpiono. W ogóle załamuje
mnie, jak wyobrażasz sobie pracę policji. Znudziło im się, to przestaną
wykonywać swoje obowiązki i prowadzić śledztwo. I nikt nie znajdzie, tak. W
sumie racja, też by mi nie przyszło do głowy, że ktoś może być tak
niewiarygodnie durny, żeby ukrywać się najpierw w domu ofiary, a później we
własnym.
Winston powracał do swoich przyzwyczajeń. Sukcesem pozostawało dla niej,
że zaczął mieszać i kombinować, i nie nazywał już jej damą czy panienką w
każdym zdaniu. // Jak gdyby wcale nie miała trzydziestki na karku… – Trzydziestolatka nie może być damą ani panienką?
Nie musieli tak pędzić – Lasia jest ścigana za wielokrotne morderstwa, śmiem twierdzić, że
jednak musieli.
Niepozorne milczenie – *sigh* http://sjp.pwn.pl/sjp/niepozorny;2489433.html
nagła zmiana nastroju towarzyszki zaskoczyły Trenta, bo do tej pory
twierdził, że nie trzeba oddzielać obowiązków od przyjemności grubym murem – Już nawet nie próbuję zgłębiać związku pomiędzy
poszczególnymi częściami zdań.
Odkąd opuścili dwór, w ogóle wydawała się jakaś dziwna, nieobecna.
Unikała rozmowy i kontaktu wzrokowego, kilka razy bełkocząc coś tylko pod nosem
o robocie. – Bo normalnie
Lara jest taka pogodna, otwarta i towarzyska.
Zza rogu wyjechał samochód dostawczy z logiem Mercedesa na grillu.
Maskownicę nazywa się grillem – tak, zgadliście – potocznie.
Z czarnego wozu wyskoczyło sześciu wysokich mężczyzn o potężnych
ciałach. // – Bezszyjne miśki... Zanim zdążą się ruszyć, będą leżeć i kwiczeć.
// Wyciągnęła pistolet z plecaka, jednak Kurt pociągnął ją za rękę i oboje
schowali się za zaparkowaną toyotą, w bezpiecznej odległości. Obserwowali z
daleka, jak nieznajomi otwierali drzwi wozu dostawczego, by wyładować z niego
kilka beczek. // – Powaliło cię? – szepnął Kurtis dyskretnie. – Nie możemy tak
po prostu ich zabić. // – Wyglądają na najemników Kabały. – Pewnie, najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania.
Albo najlepiej wcale.
Nawet nie wzięła pod uwagę jego propozycji. Nie miała czasu, lada moment
mogła wydarzyć się kolejna tragedia. – Niby jaka, ochroniarze wejdą do budynku? Drżę ze zgrozy.
Croft cudem spokojnie zasnęła w swoim łóżku po rozmowie z Kurtisem, w
czasie której ustalili, by jak najszybciej pozbyć się przeciwnika i zakończyć
niewygodne śledztwo, a potem oddać przestępcę w ręce policji i oczyścić
nazwisko Lary – Yyy…
myślałam, że to tak jakby oczywiste, nie wiem, co tu było do ustalania...
Na jej nieszczęście Trent dialogu kompletnie nie pamiętał. Od samego
początku wiedziała, że mu się podobała – Zaczynam podejrzewać, że bohaterowie cierpią na jakieś zaburzenia. Te
nagłe przeskoki do kompletnie niezwiązanych ze sobą myśli…
Rozmowa nie trwała krótko, toteż Lara w myślach pochwaliła Kurtisa za
to, że tak długo starał się skupić, próbując za wszelką cenę nie gapić się na
jej biust. – O matko,
szok, co za osiągnięcie, facet, a nie ślini się bezustannie do cycków! To jest
naprawdę smutne, jakie ona ma niskie standardy.
Zobaczył ją, jak podkradała się do najmity obserwującego teren przed
murem i zaczął dokręcać tłumik do Borana-X. Kurtis automatycznie wyciągnął
pistolet. – Najpierw dokręcił tłumik,
a dopiero potem wyjął broń? Magik. I po cholerę to Kurtis, jakby się podmiot
zmieniał.
nie zdążyła zakraść się i pokonać przeciwnika bezdźwięcznie. Szybko
chwycił za spluwę, ale nie wyrobił się z wystrzałem, bo Kurtis skasował go od
razu – Tutaj z kolei podmiot by
się przydał, bo w pierwszej chwili miałam wrażenie, że za spluwę chwycił Kurtis
(fragment jest z jego perspektywy).
Nagle obserwator dostrzegł Larę, więc nie zdążyła zakraść się i pokonać
przeciwnika bezdźwięcznie. Szybko chwycił za spluwę, ale nie wyrobił się z
wystrzałem, bo Kurtis skasował go od razu, kilkoma strzałami dziurawiąc jego
plecy jak sito. Lara złapała upadające zwłoki i delikatnie położyła je na
chodniku. Rozejrzała się. Teren fabryki był opustoszały, a dzielnica okazała
się smutnym odludziem. Na szczęście. // – Brawo – szepnęła do Kurtisa, gdy
podszedł do niej bezszelestnie. // Oboje przystąpili bliżej, a reszta
najemników nadal wypakowywała beczki z bagażnika. – Lol. Ok, strzelał z tłumikiem, ale ta jasne, już
wierzę, że to wszystko przebiegło w tak idealnej ciszy, że pozostali nic nie
zauważyli. Tym bardziej, że odnośnie tłumików: http://gry.onet.pl/artykuly/narzedzia-wojny-prawdy-i-mity-na-temat-tlumikow-dzwieku/1ywb7
innym zapewniała kule, które przeszywały na wylot – To brzmi tak, jakby im te kule podarowała.
– Jest ktoś, no poza Winstonem, Leydonem i tym całym Zipem, kogo nie
zabiłaś? – Eee, większość ziemskiej
populacji?
– Zwykli dostawcy. – Zaglądała jednemu z mężczyzn w dokumenty. – ...Pewnie. Może niewinni ludzie. Ale po co o tym
myśleć, po co się martwić wcześniej albo teraz.
Gdyby podniosła wzrok, dostrzegłaby w oknie starszego, postawnego
mężczyznę, który – uśmiechając się – chwalił się światu ogromnymi dołeczkami w
policzkach – Ta, bo cały
świat go obserwował. I bardzo mu zależało, żeby podziwiał te dołeczki.
Nie był urodziwy, za to niezwykle wysoki i szczupły. – Wiesz, to niekoniecznie jest wyrównująca zaleta.
Znów zły spójnik.
Jedną ręką delikatnie odsunął firankę w swoim gabinecie, drugą dłonią
wyciągnął z kieszeni telefon. – Po co to dłonią, jakby nie było w domyśle, czym.
Poproszę z głównym inspektorem, tak. Dziękuję. Dzień dobry, panie
inspektorze. Pod jedną z moich firm właśnie widziano poszukiwaną, o której
ostatnio rozmawialiśmy na kawie w Cornerstone Cafe. Owszem, wciąż znajduje się
na mojej posesji. Tak, tej na świętej Heleny. – Jak rozmawiasz z kimś przez telefon, to
powtarzasz każdą wypowiedź rozmówcy? Mocno nieudolny zabieg z przekazaniem
treści czytelnikowi.
Proszę również przysłać, jak można się spodziewać po pani Croft,
karawanę karawanów – Inspektor
policji nie zajmuje się organizowaniem pogrzebów. Owszem, zwłoki zostaną
niedługo zabrane, ale też się przysyła do nich odpowiednie służby, to jest
morderstwo, trzeba najpierw zbadać miejsce.
Gdy chciał naładować swoje baterie, wypijał drinka – A czyje niby inne, jak nie swoje.
Gdzieś w oddali zdało się usłyszeć sygnał radiowozu – Zdało się usłyszeć?
Kurtis nie miał zamiaru dyskutować z kobietą. – ...mam szczerą nadzieję, że kobieta to
tylko niefortunny synonim do Lara, bo naprawdę wystarczy mi seksizmu w
tym opku.
Podszedł do Mercedesa i otworzył drzwi. Kluczyki były w środku,
przekręcił je więc, wrzucając tuż potem wsteczny bieg. Zaczął cofać. // –
Wsiadaj. Zrobimy to po mojemu. // – Nie. // Sytuacja stawała się coraz gorętsza
tym bardziej, że syreny wyły jeszcze głośniej. – Wyjaśniam: jadą po nich trzy radiowozy, ale Lara
Wie Lepiej i postanawia jeszcze pozwiedzać miejsce, żeby załatwić porachunki z
hipotetycznym dla niej wrogiem. Borze, brak mi słów na jej patentowy debilizm.
Efekt Dopplera nie kłamał, gliniarze po prostu dojeżdżali do celu. – Efekt Dopplera, och och, jak elokwentnie. Rany
borskie, po co w ogóle piszesz takie rzeczy i to po kilka razy, czytelnicy nie
są debilami, załapałam, że policja jedzie, po pierwszej wzmiance o sygnale.
Trwało to nawet zbyt krótko, ktoś musiał dać policji cynk. Może ten
przechodzień? Mało ludzi mieszkało w pobliżu? – Znowu. Znowu milion do zbędności i bohaterowie z tytanicznym trudem
dochodzący do najprostszych wniosków.
Ale, skoro policja tu zmierza, gdyby Lara znalazła winnego, od razu
mogłaby się oczyścić! Otaczało ją przecież mnóstwo dowodów. – Borze. Rzeczywiście mnóstwo dowodów. Laska
zostawiła w tym miejscu po sobie sześć trupów, bo tak, na pewno policja z
radością wysłucha zapewnień o jej niewinności.
Już mi nawet się nie chce komentować reszty jej zachowania, głupoty i
focha.
– Nagle stałaś się pustą ignorantką, która chce wszystkich wymordować.
// – Zwyczajnie potrafię oddzielić seks od roboty. – – Co sądzisz o koncepcjach Hegla? – Pranie
jeszcze nie wyschło. Tyle samo związku i sensu ma ten dialog.
Btw ja bym nie powiedziała, że nagle.
Jak mogłem się nie domyślić, że w terenie zmieniasz się w skostniałą? – Rany borskie, o czym oni w ogóle rozmawiają? W
akcjach w terenie jakby nie o uczucia chodzi, skąd oni wytrzasnęli temat tego
seksu, wtf.
Wystarczyłoby mnie po prostu uprzedzić, że nasze stosunki są od czegoś
zależne. – Ja nie wiem, on się po
jednym numerku z prawie obcą kobietą spodziewał nagłego pożaru uczuć i miłości
po grób?
z bagażu Lary wyciągnął pistolet. Spojrzał na niego, po chwili wysuwając
magazynek i opróżniając go. Dlaczego to robił? Czyżby przeczuwał zagrożenie? A
może nie chciał, by kobieta stawiała się tak mocno? – Pewnie, nie będzie mu baba mu deptać po kruchym
ego.
Btw pozbawianie kogoś broni (wnioski, że Lara mogłaby się zwrócić
przeciw niemu, są kompletnie z dupy) w chwili zagrożenia jest kompletnie
idiotyczne.
GPS był włączony. // Proces namierzania rozpoczęty. – Dopiero teraz rozpoczęty, nie trwał już jakiś
czas?
Tymczasem z suk wysiadło paru uzbrojonych policjantów. Byli w
kominiarkach. – Czemu zwykli
policjanci mieliby chodzić w kominiarkach?
Lara oszalała ze zdenerwowania. Wyciągnęła pistolet i bez pomyślunku
oddała kilka strzałów przez szybę. Z pukawki wydobyło się ciche kliknięcie, ale
nic poza tym. Croft spojrzała na Kurtisa pełnym nienawiści wzrokiem. // –
Psiamać, Trent. Gratuluję. To twoja wina. – Mnie już naprawdę brak słów na ten bezmiar debilizmu. Strzelanie do
policjantów. Jak ją po tym wszystkim uniewinnią, to coś mnie trafi.
Sekcja siódma
Gdyby było to w nawyku Lary, nerwowo obgryzłaby wszystkie paznokcie.
Niepokoiła ją myśl, że przecież ułożyła z Kurtisem bardzo dobry plan. Który nie
wypalił. – Chyba zabraknie mi gifów
przed końcem tej oceny.
Poświęciłam się i wróciłam jeszcze raz do szóstego rozdziału (właściwie
dlaczego nazywasz je sekcjami, żeby było bardziej ql?), bo dopuszczam
możliwość, że mam zlasowany mózg i coś przegapiłam. Otóż wygląda to tak:
– Lara oznajmia niechętnemu Kurtisowi, że pojadą pod adres z telefonu
Mariette,
– Kurtis po dojechaniu na miejsce wciąż jest niechętny, proponuje, żeby
wrócić w nocy, opowie jej, jaki ma plan,
– Lara oczywiście Wie Lepiej,
– kłócą się,
– mordują sześć osób, bo Lara Wie Lepiej,
– znów się kłócą, Kurtis chce wracać, Lara oczywiście Wie Lepiej, więc
zamierza zostać na miejscu,
– ostatecznie z wielkim fochem wsiada do samochodu,
– wielkie zdziwko, bo ściga ich policja,
– próba STRZELANIA DO POLICJANTÓW.
Możesz mi wyjaśnić, gdzie w tym wszystkim był ten genialny plan?
Mieli zająć się agentem tych pieprzonych nieruchomości. – ...aha. Nie no, rewelacyjne. To już Izma i
Baldrick mieli lepsze plany. I jakim agentem nieruchomości? Nie określa tak
chyba właściciela laboratorium…?
Żałowała, że nie zrobiła tego wcześniej, tylko wsiadła do samochodu. Nie
było słów, które określiłyby jej wściekłość. – O borze, jaką mam ochotę zrobić Andreę Sasch przed Mirandą Priestley.
Pierdol się, Laro. Pierdol się.
Do tej pory z bohaterek literackich najbardziej nienawidziłam Ireny
Heron, Cathy Dollanganger i Cosette, ale Lara jest silną konkurencją. Moja
nienawiść do niej jest tak skondensowana, że niemal namacalna.
Laska właśnie zabiła sześć osób, głównie bo tak, nie sprawdzając, czy
naprawdę są winne. Próbowała zabić policjantów, którzy zawinili tym, że
wykonują swoją pracę i próbują złapać seryjnego mordercę. I jej jedyną reakcją
jej wściekłość i foch, bo coś poszło nie po jej myśli (oczywiście genialnej) i
nie zdążyła zabić jeszcze jednej.
Pierdol się, Laro.
Trent zachowywał pozory spokoju, właściwie nie czuł żadnego nabuzowania – Jeśli nie czuł nabuzowania, to spokój był
prawdziwy, a nie pozorny.
Nagle młodego policjanta zaszedł od tyłu starszy kolega po fachu – lekko
przyprószony, z dorodnym zarostem i spojrzeniem szczwanego lisa – Przyprószony śniegiem czy popiołem?
Inspektorowi wcale to nie przeszkadzało, a przynajmniej nie pozostawiał
po sobie żadnego takiego wrażenia. – Nie sprawiał takiego wrażenia.
Znany i ceniony agent nieruchomości, także właściciel siedziby
Brytyjskiej Agencji Botanicznej – Próbuję sobie wyobrazić, w jakich okolicznościach agent nieruchomości
mógłby posiadać siedzibę BAB-u, i niezbyt potrafię.
Akurat w odstępie dwóch dni wstecz w okolicy doszło do trzech
obrzydliwych morderstw. W mieszkaniu dwóch z trzech ofiar znaleziono również
wasze odciski. Ubrania, kubki, takie tam. No i przeraźliwe napisy na ścianach – Że niby Praga to okolice Londynu?
Inspektor był ciekawy reakcji podejrzanych na pokazane im zdjęcia. Już
za kilka dni miał przejść na emeryturę i stać się prywatnym detektywem. – Następny ze skupieniem myśli na poziomie
schizofrenika.
Potrafił działać na wielu płaszczyznach jednocześnie. W czasie monologu
przelatywało mu przez głowę wiele idei. – O jkjp, potrafił jednocześnie mówić i myśleć. Geniusz.
Ostatnia sprawa w starym i nowym fachu. Miała podobno sprawiać, by nie
odczuwał presji związanej z ostatnimi dniami w pracy. A przynajmniej tak
twierdzili inni inspektorzy. I jego żona. – Że co? Dają mu na pożegnanie sprawę okrutnego seryjniaka działającego
na terenie kilku krajów i to ma sprawiać, że ma nie odczuwać presji?
W ogóle tak jakby takie sprawy przydziela się ze względu na kompetencje,
a nie czyjeś samopoczucie.
Niedoczekanie, popaprańcy. – o_O Przeklęci koledzy i żona, jak śmią troszczyć się o jego nastrój.
Nie bez trudu ukrywał zdziwienie, które pojawiło się, gdy już prawie był
pewien, że ta dwójka nie miała pojęcia o tym, co wydarzyło się na Petrovicach. – Lol. Kurtis i Lara czytali artykuł o pierwszym
zabójstwie na Petrovicach, drugiego byli świadkami.
a w mieszkaniu jednego denata przyłapano panią Croft na ucieczce z
miejsca zbrodni – Albo na
próbie ucieczki, albo nie przyłapano, a co najwyżej zauważono.
Nie skończy się na odebraniu licencji. Nie tym razem, lady Croft. – Lara ma licencję na zabijanie, jak James Bond?
Jeśli nie, to o jakiej licencji mowa? Coś z archeologią?
Wzrok pewnego siebie, niesamowicie silnego psychicznie człowieka, który
nie mrugnął. – Ten wzrok nie
mrugnął. Powiedz mi, czym objawia się ta rzekoma niesamowita siła psychiczna
Kurtisa? Brakiem mrugania?
zbyt wiele – Za wiele.
Być może byłby skłonny po samym tym spotkaniu dać wiarę Larze, że nie
miała zbyt wiele wspólnego ze wszystkimi wydarzeniami, w końcu to do niej
skierowany też był napis na ścianie najświeższej denatki – A inspektor miał pięć lat i nie przyszło mu do
głowy, że mogła to być oczywista zmyła.
Na pewno nie uwierzyłby w najszczersze zeznania Lary, która zgodnie z
prawdą mogłaby przyznać, że Kurtis nigdy nie miał ochoty pozbawiać kogoś życia.
– Oczywiście, bo Lara
świetnie zna Kurtisa przez całe życie i jest z nim połączona telepatyczną
więzią.
Wiele razy Trent dawał jej na to dowody – Eee, kiedy? Walczył przy niej w Luwrze, do spółki
z nią zabił dostawców – owszem, zrobił to dopiero po jej debilnej akcji,
wcześniej próbował ją powstrzymać, ale bynajmniej nie opowiadał, jak to jego
czysta dusza wzdraga się przed zabijaniem, przecież blokowanie genialnego planu
Lary mogło – i tak to odebrałam – być czysto praktyczne. Chyba że chodzi o to,
że nie zabił Ljudmiły ani Winstona. A mógł.
Wiele razy Trent dawał jej na to dowody. Teraz leżała na pryczy pod
ścianą, a zrezygnowany Kurtis usiadł obok niej. – Związki przyczynowo-skutkowe w tym opku są już
nawet nie zwykłą ku… prostytutką, a nierządnicą babilońską.
Sąd Najwyższy? Ten inspektorzyna kpił, czy może naprawdę uważano ich za
tak skostniałych, pozbawionych uczuć psychopatów, że żadne leki nie byłyby w stanie
pomóc na taką silną dewiację? – Nie no, oczywiście, że inspektor żartował, w końcu seryjnym mordercom
się tylko grozi palcem i wypuszcza po łagodnym pouczeniu. Zupełnie normalni
ludzie, tylko społeczeństwo nadaje im te krzywdzące etykietki psychopatii. Tak.
#wsparcieestetyczne |
Lara udawała, że go nie słyszy. Nie tylko dlatego, że wciąż była na
niego zła, bo znów miał czelność dotykać jej rzeczy, na dodatek opróżnił cały
jej magazynek. – No jasne,
totalnie to jest najważniejsze w tej sytuacji, grunt to mieć powód do focha.
Potrafił się jej postawić, ale ujawniał troskę i słabości, których
okazywać nie powinien. – Powinien jak
prawdziwy mężczyzna żuć gwoździe i pluć zszywkami.
To naprawdę aż smutne, jak zakompleksieni i popaprani emocjonalnie są
twoi bohaterowie – wydaje im się, że normalne, ludzkie uczucia godzą w ich
wizerunek (zbudowany na wpojonych przez społeczeństwo głupawych i krzywdzących
stereotypach) i są dowodem słabości.
Czasami naprawdę o wiele więcej odwagi potrzeba, żeby okazać uczucia,
niż żeby tego nie zrobić.
Zastanawiała się, czy wcześniej poznała innego mężczyznę? A może aż tak
się zmienił pod wpływem spędzonego z nią czasu? – A ona zna go tak długo, że ma świetne podstawy do
wnioskowania o jego charakterze, tja.
Albo zawsze był taki przewrażliwiony na punkcie obrony ludzkiego życia? – Ten cytat pokazuje, że Lara to psychopatka na
miarę Jokera z Mrocznego rycerza – tyle że akurat ma fantazję rozwalać
antyki, zamiast rozwalać Gotham. Ona w ogóle nie czai wartości ludzkiego życia.
Do tego jest tak kompletnie oderwana od rzeczywistości, że zupełnie nie widzi
rozmiarów swojego odczłowieczenia i uważa, że „więzienie dla psycholi” nie jest
dla niej.
Z resztą, kogo to teraz obchodzi? – Zresztą.
Przez ciebie tkwimy tu – To mówi Lara do Kurtisa. Brak mi słów na taką bezczelność.
Co masz zamiar z tym zrobić? // – Cokolwiek, ale bez ciebie. To już nie
twój interes. – Trudno
będzie, zważywszy na to, że będą razem sądzeni i siedzą w jednej celi. A nie
powinni, raz, rozdzielność płciowa, dwa, przecież mogą w tej sposób ustalać
sobie wersje zeznań.
A jednak masz zastrzeżenia, skoro mi nie ufasz i zachowujesz się jak mój
ojciec. – A nie jesteś moim
prawdziwym ojcem!!!11 Nie mów mi, co mam robić!!111 Myślałam, że bardziej jak
zbuntowana gówniara już trudno się zachowywać, a jednak.
– Najwyraźniej potrzebujesz kogoś, kto nauczy cię rozwagi. Daj spokój,
rozstrzelałabyś ich i uciekła przez szybę w samochodzie? Jaki miałaś plan?
Szarpią tobą emocje, adrenalina sprawia, że podejmujesz zbyt radykalne decyzje
bez przemyślenia ich. Cud, że jeszcze żyjesz. // Lara wyczuła w tym ogrom
pompatyczności. – Primo: wow,
jak raz zgadzam się z Kurtisem. Secondo: nie wiem, gdzie w tych słowach jest
przesadna podniosłość, uroczystość czy ceremonialność.
Przemyślała więc je w ułamek sekundy, ale nie miała zamiaru spędzać
więcej czasu z kimś, kto chciał stać się jej ojcem. – No mówiłam, zbuntowana gówniara, której się
wydaje, że zawsze Wie Lepiej, i nie będziesz mną rządził dla zasady, nieważne,
co mówisz.
Miała już ojca. Nie potrzebowała drugiego, tym bardziej, że po tonie
głosu rozpoznała, iż Trent próbował wmówić jej, jak bardzo jest jej potrzebny.
Sęk w tym, że nie był. // Nie będziesz mnie trzymał za rękę. Zapomnij. – Te przemyślenia brzmią naprawdę niepokojąco, biorąc
pod uwagę, że Kurtis i Lara uprawiali seks.
Trochę jak Werner… tylko Werner nie miał tego kija w dupie, wyhodowanego
pewnie przez braciszków z Lux Veritatis. Potrafił jednak czasem podnieść głos. – ..że co. Ona ma chyba już kompletną dysmózgię
połączoną z zanikiem pamięci. Kto się zachwycał, że Kurtis jest taki och ach
stanowczy względem niej?
I jak ktoś się nie wydziera na innych, to znaczy, że ma kij w dupie. Aha.
I jak ktoś się nie wydziera na innych, to znaczy, że ma kij w dupie. Aha.
Kurtis był jak Margot i Mariette, Bouchardt, Pierre oraz Ljudmila.
Jeszcze pewnie i Janice, i sto innych osób, których poznała i wykorzystała,
zostawiając ich wszystkich na śmierć. – Eee, no pomijając jej megażalowe metody ratunku, to nie miała zamiaru
zostawić go na śmierć. Teraz też nie, w Wielkiej Brytanii kary śmierci za
zbrodnie nie stosują.
Znajomość z Kurtisem była nierozważna. Croft pożałowała, że dotarła do
tego dopiero teraz. – Jakie
dotarła. Na przykład uświadomiła sobie.
To dlaczego przywróciłaś mnie do życia? – *przewraca oczami* Zrobiło to magiczne ostrze,
Lara nie wykonała w tym kierunku ani jednego kroku.
Dlaczego kochałaś się ze mną – Dla orgazmu. Ja nie mogę, co za kretyńskie pytania.
i byłaś zupełnie inną osobą? – Jak dla mnie była dokładnie taką samą bezmózgą fochatą histeryczką.
No dobra, owszem, Lara odpowiada podobnie, ale oczywiście kłamie, rani
go, a Kurtis spodziewał się czegoś innego! Srsly? Od kiedy oni uważają się za
takich czułych?
Gdybym cię nie powstrzymał, teraz siedziałabyś tu jeszcze za
zastrzelenie policjanta przy świadkach. Przecież to ty zawsze chcesz pokonać
wszystkich dookoła, jak gdyby to były jakieś pieprzone zawody, Croft.
Emancypantka i ignorantka, do jasnej cholery – Zgadzam się co do ignorancji, ale nie mam pojęcia, co to ma wspólnego
z emancypacją.
Wyszedłbyś z nimi pogadać, a oni podziurawiliby cię jak jakiś pierdolony
durszlak. – O ile pamiętam, to Kurtis
nie zamierzał znienacka wyskoczyć i zapytać, czy ktoś ma chwilę na rozmowę o
Jezusie, tylko jakoś dostawców podejść. Co było znacznie lepszym pomysłem niż
wymordowanie wszystkich na wstępie bez zadawania pytań.
– A z ciebie fiut, wszystko byś zwalił na kobietę. // Fiut?! Kobietę?!
To twoje argumenty, naprawdę? // Utrzymywał nerwy na wodzy, chociaż męskie ego
nie chciało trwać w spokoju zbyt długo. – To dobrze, że tym razem przynajmniej po części jesteś świadoma tego
seksizmu, ale i tak mi gorzej od tych uroczych bohaterów.
– Jesteś idiotką, która wierzy naiwnie, że jest najmądrzejsza – wyrwało
mu się, choć ostatecznie nie chciał, by tak to zabrzmiało. // – W porównaniu do
ciebie TAK! Gdyby nie ja, zeskrobywali by nas teraz z ulicy! // – Odchodzę.
Jednak nie da się z tobą wytrzymać, nie dziwię się, że taka typiara jak ty
wiecznie jest sama. // – Jestem sama z własnego wyboru i tobie nic do tego! –
rzuciła na końcu. – O kurde, ta
cała rozmowa jest taka dojrzała, że zabrakło mi tylko „chyba ty” i „powiem
pani”.
Zanim się odwrócił, zjawiła się tuż obok niego – Ona ciągle była tuż obok niego. Siedzą razem w
celi. Dlatego też w tym kontekście to powyższe „odchodzę” brzmi strasznie
głupio.
Jeżu, jak mam dość tego pierdololo o uczuciach i kłótni. W kółko
ględzenie o tym samym i fochy skrajnie antypatycznych bohaterów. Można to było
znacznie krócej napisać.
W ogóle masz tendencję do koszmarnego nadużywania słowa skostniała.
Chwyciła go za szmaty – Tak, do podłogi.
przycisnęła do krat. Huk, który oboje wywołali – Co spowodowało ten huk, przyciśnięcie do krat?
Nocny dyżur nie należał do najprzyjemniejszych tego wieczoru. – Tak, do dyżurów tego wieczoru. Składnia.
Areszt ten również nie zaliczał się do największych, więc strażnik
zdążył przyzwyczaić się już do błogiego spokoju. – Dlaczego superprzestępców zawieziono do
zadupiastego aresztu?
Wymierzył w Larę paralizatorem, a ta posłusznie wykonała rozkaz. // – Co
tu się stało? – zapytał, odwracając się do Kurtisa. // – Nic. Mogę to pożyczyć?
– zmieniła temat Croft, wskazując palcem broń w dłoni gliniarza. // Facet nie
zdążył odpowiedzieć, bo już leżał na ziemi otumaniony dość sporą dawką rażenia.
Przeszukała go, zabierając klucze i obok leżący pistolet. Po chwili razem z
Kurtisem szybko wydostali się z celi. – ...ręce opadają. Ten profesjonalizm policji, ta niebanalna akcja, ten
Imperatyw Narracyjny.
Jednym ruchem paralizatora Croft załatwiła swojego przeciwnika i
spojrzała na Trenta, który nie miał tak łatwo. Nie mógł użyć broni, bo strzał
rozszedłby się po całym areszcie. Walczył gołymi rękami. – I ten policjant też miał opory przed użyciem broni
czy innym sposobem narobienia hałasu?
Bohaterowie popatrzyli na siebie, sfrustrowani swoją obecnością w tym
miejscu, czasie i towarzystwie. – Tja, teraz im się zebrało.
Nie po to walczył tak delikatnie – Walczył delikatnie. Widzę coś takiego: http://satwcomic.com/epic-battle
żeby teraz huk wyrwanych z zawiasów drzwi przywołał więcej niebieskich. – Tak, bo już uwierzę, że do tej pory było
bezszelestnie, że na tym posterunku nie ma monitoringu, nikt się nie
zainteresował zniknięciem kolegów, nic.
Ustąpił dopiero trzeci. – Zazwyczaj ustępuje zamek, a nie klucz.
Lara spojrzała na niego z wyższością, stojąc przed nim, ledwo się
mieszcząc. Mężczyzna bez pardonu opuścił głowę i spojrzał na jej biust. – Świetna chwila na metaforyczne porównywanie
genitaliów.
– Dobrze ci tak? – zapytała szeptem, na co powinien jakoś zareagować,
ale czerpał zbyt dużą przyjemność z obserwowania unoszących się pod wpływem jej
oddechu piersi. – Wybaczcie mój
klatchiański, ale on jest chyba niedoruchany na kilometry.
Po chwili usłyszeli tupot nóg i jakieś krzyki. Gromada policjantów
przebiegła korytarzem. // – Ciesz się, że to tylko areszt – wyszeptała. //
Trent stał cicho, nasłuchując, w oddali słyszał jeszcze jakieś odgłosy. Chwilę
później wszystko ucichło. Ostrożnie otworzył drzwi, rozglądając się po
korytarzu. // – Czysto – stwierdził krótko i wyszedł z kanciapy. – Oczywiście. Wszyscy w owczym pędzie pobiegli w
jednym kierunku, w ogóle nie sprawdzając żadnych pomieszczeń.
Lara wciąż dotrzymywała mu kroku, więc szybko oboje znaleźli się na
parkingu policyjnym. – I co, on też
nie miał monitoringu?
Po drugiej stronie ulicy stało czarne BMW. Na nic już nie zważając,
jakby totalnie nigdy nic, Trent podszedł do wozu i, majstrując coś przy zamku,
otworzył drzwi. Odpalając gaz od iskry, dość szybko – jak na ten sposób –
wystartował po cichu. Cel jak zawsze miał klarowny: lokal pana agenta na
świętej Heleny szesnaście. – Pojechanie
tam kradzionym z parkingu policyjnego wozem to genialny pomysł, naprawdę.
Oczywiście Kurtis niczego się nie nauczył i nie sprawdzi, czy pojazd tym
razem nie ma urządzenia namierzającego, no bo po co.
Tymczasem Lara wybrała inne rozwiązanie. Rzuciła pewnym okiem na
podjeżdżający pod parking radiowóz. Nie miała czasu na ukrycie się, a skoro i
tak potrzebowała wozu, postanowiła więc znokautować stróża prawa. – Dkjp, to se wybrała furę, na którą nikt zupełnie
nie zwróci uwagi… Ucieczka z więzienia radiowozem, jeżu.
Gdy tylko policjant wyłonił się z pojazdu, Croft załatwiła go z
zaskoczenia kopniakiem. Kiedy oszołomiony gliniarz przewrócił się na ziemię,
zgarnęła jego kluczyki i samochód, dobijając go drzwiami z impetem, gdy ledwo
zaczął podnosić się z ziemi. Znów runął jak długi, tym razem tracąc
przytomność. Nie czekała, aż strażnik pozbiera się ponownie i wyjechała z
parkingu, przyspieszając na prostej drodze. – Bo ta policja to taka tępa, panie dzieju. Protip: bohaterów, którym
się kibicuje, tworzy się, obdarzając ich zaletami i sprytem, a nie powodując,
że wygrywają z przeciwnikami tylko dlatego, że tamci są jeszcze głupsi.
Tylko czarna beta jechała w szybkim tempie – Beta. Jako. Określenie. Samochodu. To. Jest.
Slang.
przez jedną z efekciarsko oświetlonych latarniami dzielnic – Wiesz, mam wrażenie, że latarnie są po to, żeby
było jasno, a nie żeby robić wrażenie (niby jakie).
Droga, którą wieziono ich na posterunek trwała dwadzieścia minut, a
teraz nie wynosiła nawet ćwierci tego czasu. – Może to dlatego, że drogę mierzy się za pomocą kilometrów, mili,
takich rzeczy. A poza tym… jeśli policja jechała z przepisami, nie wiem, 50 czy
60 km/h, to jak to zdublujesz, wychodzi ci 120 na godzinę, w które jeszcze mogę
uwierzyć, ale jeśli ma być trzy czwarte szybciej, to jechali 180 po mieście…?
Litościwie zakładam, że na ulicach nie ma zupełnie, ale to zupełnie nikogo, ale
i tak wchodzenie w zakręty miejskich uliczek z taką prędkością to jakiś dramat.
Wiem, że piszę to w nadmiarze, ale: naprawdę nie starcza mi słów na
określenie debilizmu bohaterów. Ścigając się skradzionymi z parkingu
policyjnego samochodami, wciąż metaforycznie porównując genitalia i strojąc
fochy, jadą tymi autami prosto na miejsce przestępstwa, z którego zostali
zgarnięci. Tak. Aha.
Na parterze nie było nic ciekawego prócz kilku drzwi, na których
widniały oznaczenia gabinetów biurowych menadżerów agencji botanicznej. – Którzy byli braćmi szwagra syna siostry pasierba
teściowej. Totalnie za mało określeń w jednym miejscu.
Lara od razu stwierdziła, że nie ma tam czego szukać; mało kto
pracowałby o tak późnej porze – Rotfl. Pewnie, jej się w głowie nie mieści, że ktoś mógłby mieć inne
zdanie niż ona i że warto sprawdzać pewne rzeczy, zamiast kierować się
Wiedzeniem Lepiej.
udała się więc po schodach na piętro, mając nadzieję, że wyżej – jak w
podobnych zabudowaniach – znajdowała się część mieszkalna – W jakich podobnych, do Brytyjskiej Agencji
Botanicznej? Że niby w takich państwowych instytucjach ktoś z reguły sobie
mieszkanko urządza? Zresztą ja tam się nie znam na pracy botaników, ale wydaje
mi się, że ani oni, ani agenci nieruchomości nie mieszkają w miejscu pracy.
I życie jej towarzyszy. Życie Kurtisa. – Kurtis ma osobowość mnogą?
– Ciszej. Nie możemy tam tak po prostu wpaść i wszystkich pozabijać. – Nie sądzę, żeby to był największy problem, biorąc
pod uwagę, że Lara w siedzibie potencjalnego niebezpiecznego mordercy idzie
sobie beztrosko schodami, jakby była u siebie, bez jakiejkolwiek ostrożności.
Raczej powinni się martwić, żeby to ktoś nie zabił ich. Tym bardziej, że jest
ich dwójka, a ochrony może być multum. No i tak, pozabijać wszystkich. Dalej
nawet nie wiedzą, jaki jest związek mieszkańców domu z Kabałą i morderstwami,
ale to nie szkodzi, najlepiej zabić.
Mamy po porostu zabić tego gościa i uniewinnić nas. – Tak, morderstwo jest genialną metodą
uniewinnienia!
w progu obok stanął napakowany facet z karabinem maszynowym w rękach.
Spojrzał na Kurtisa, i, mając twarz na muszce, bez gadania wprowadził go do
pomieszczenia, trzaskając za sobą drzwiami – Na muszce to jest ten, do kogo się celuje.
Trent posłusznie wszedł i rozejrzał się po pokoju, na którego środku
stało tylko jedno krzesło. Zamysł ten był na tyle podejrzany, że Kurtis nie
musiał wcale silić się na większe dedukcje. Trzeba byłoby być totalnie głuchym
lub głupim, aby nie przygotować się na powitanie dwóch osób. – Tak, trzeba być totalnym debilem. Kompletnie nie
wiem, czemu piszesz o tej błyskotliwej dedukcji, ale przyzwyczajam się, że twoi
bohaterowie wyciągają jedne wnioski wprost z dupy, a do innych, najprostszych,
dochodzą tytanicznym wysiłkiem i oznajmiają je tonem obwieszczającym odkrycie
Ameryki.
owe miejsce siedzące – Owo.
kilkumetrowy regał, od podłogi do sufitu wypełniony niesamowitą
mieszanką pożółkłych tomiszczy, biografii, skoroszytów oraz książek dziedziny
przemysłu, a także Pismo Święte i sakralne księgi innych wyznań – Odmiana przez przypadki szybko zaczyna męczyć,
co? Książki dziedziny przemysłu to też co najmniej niefortunne określenie.
Nie zostały ułożone według jakiegoś oczywistego klucza, ale wyglądały na
używane – Jaki. To. Ma. Ze. Sobą.
Związek.
Trent od razu wywnioskował, że mężczyzna, którego poszukiwał, był
człowiekiem czytającym – Wow, jakiż on
bystry.
Od razu też wykluczył, by był nim rosły opryszek stojący za jego
plecami. – Bo albo mięśnie, albo
mózg. Musisz wybrać jedno z dwojga.
To stąd botanik mógł zadzwonić do inspektora. – A ma jakieś znaczenie, z jakiego pomieszczenia
to zrobił?
– Głuchy jesteś? Siadaj! // Trent zignorował powtórzone zaproszenie. – To nie było zaproszenie.
Wywnioskował, że ma jeszcze chwilę czasu, zanim gangster zdenerwuje się
bardziej, by wyciągnąć konkretne konsekwencje. Udając, że go nie dosłyszał,
obszedł pokój, z zainteresowaniem oglądając najpierw półki regału, a później
ścianę z osobliwymi obrazkami. // Tylko biurko było starannie wysprzątane.
Leżało na nim zaledwie kilka zebranych w stosik karteluszków. // – Kim jesteś i
co tu robisz? // – Przechodziłem, a co? – odpowiedział naiwnym tonem,
uśmiechając się idiotycznie pod nosem. // Nie robiąc sobie absolutnie nic z
groźnej obecności jeszcze groźniejszej trzydrzwiowej, chodzącej na dwóch łapach
szafy pancernej, podszedł do biurka i rzucił okiem na dokumenty. Listy, faksy,
obrazy, mapy, plany. Telegram z nazwiskiem, które nic mu nie mówiło. Tym
bardziej zapamiętał treść, podejrzanie dziwną jak na telegram dla agenta
nieruchomości i botanika. // Co to za gówno? // Mam już kości. Czy
przypilnowałeś kubeczków? // Przylecisz się ze mną pobawić? – Tak, i on tak sobie beztrosko chodzi przy tym
gangsterze, i ogląda wszystkie tajne dokumenty, które przecież totalnie mogą
sobie leżeć w pomieszczeniu, gdzie trzyma się podejrzanego osobnika, i w ogóle
dlaczego mielibyśmy mieć coś przeciwko. Już nawet nie powiem, że głupota tego
pomysłu i Imperatyw Narracyjny ugryzły mnie w dupę, one wdarły mi się w serce i
wyruchały w przedsionki.
Jego gra przypadkowego przechodnia w przypadkowym budynku i stanie pod
zupełnie przypadkowymi drzwiami nie wypadły zbyt realistycznie na tle gry,
którą wymyślił twórca krótkiego telegramu. – One nie wypadają zbyt realistycznie nawet na tle tego:
A przynajmniej taki Trent wysunął wniosek. – Błyskotliwy jak wszystkie jego wnioski.
Napakowanemu osiłkowi z ilorazem inteligencji zbliżonym do ilorazu
tłuczka do ziemniaków skończyła się cierpliwość – Powiedz, co każe twoim bohaterom być tak
obrzydliwie pełnym pogardy i poczucia wyższości wobec innych ludzi i oceniać
ich po wyglądzie?
Po chwili w progu pokoju pojawił się nieznajomy mężczyzna. Kolejny – Ło borze, aż dwóch mężczyzn w jednym budynku,
szok.
o skromnej budowie ciała – Które znaczenie masz na myśli? http://sjp.pwn.pl/sjp/skromny;2521431.html Uprzedzam od razu, że budowa ciała nie może być niewielka.
na twarzy nieznajomego najbardziej przykuwającym uwagę punktem były
potworne dołeczki, niczym u narkomana w zaawansowanym stadium – Potworne dołeczki to bardziej coś takiego
czy takiego?
czy takiego?
Dołeczki w policzkach to jest cecha genetyczna, zależna od struktury
kości i mięśni jarzmowych. Nie wiem, co ma do tego narkomania w zaawansowanym
stadium. Wnioskuję, że jakimś cudem pomyliłaś dołeczki z zapadniętymi
policzkami.
Ten jednak wcale nie przypominał żadnego ćpuna. – No raczej, jak jedynym związkiem miałyby być
dołeczki. Borze, co to w ogóle za rozważania.
Kanalarze nie sypiają w garniturach Armaniego. – W garniturach to raczej nikt nie sypia.
– Kopnij pistolet i usiądź – usłyszał – TERAZ mu kazali oddać pistolet?!
rozpoznając w dialekcie wroga niemiecki akcent – Powiedz, w jaki
sposób te słowa są regionalną odmianą języka? http://sjp.pwn.pl/sjp/dialekt;2555052
Tak jakoś sobie wizualizuję tę postać:
Ponownie nie wykonał żadnego ruchu w stronę wskazywanego krzesla,
chętnie natomiast wyciągnął rękę po jedną z kartek walających się na biurku. – On ma jakiś cel w tym kretyńskim i bezcelowym
stawianiu się poza metaforycznym machaniem penisem?
goryl ściskający w dłoni znanego Kałasznikowa – Małą, w tym kontekście to rzeczownik pospolity.
Na jego niekorzyść karabin rozszarpałby go na strzępy. – Koniecznie trzeba dodać, że rozszarpanie na
strzępy jest niekorzystne, bo czytelnik się nie domyśli.
Sekcja ósma
Kroczyła bezszelestnie, długo przygotowując się przed każdym otwarciem i
zamknięciem kolejnych drzwi. – A te przygotowania polegały na?
Bicie, które nie sprawiało, że narząd wydawał się galopować odważnie,
podsycony smakiem adrenaliny narastającej w czasie kolejnych ucieczek,
pościgów, strzelanin czy widoku śmierci. – Narząd galopujący odważnie, bo bicie serca jest nie dość tró.
Tak, tak, Lara jest taka zblazowana, tak bardzo nic jej nie rusza, tak
bardzo ją to wszystko nudzi. Spłoń.
Zdawała sobie sprawę z tego, że powrót do normalności okaże się totalnym
niewypałem przez nagły telefon od von Croya, który zaprzepaścił terapię. – Rozumiem z tego, że Lara z góry wiedziała, że
ktoś będzie do niej dzwonić – choć zrobi to nagle – i co z tego wyniknie.
Prekognitka.
Dopiero teraz, po śmierci Croya i wielu innych osób, Lara zdawała się
być dużo bardziej zahartowana. To dawało jej poczucie potęgi. A im większa
ilość znajomych opuszczała ziemski padół, tym ta potęga stawała się silniejsza
i niebezpieczna już nie tylko dla przeciwników, których Croft zamierzała
boleśnie pozbawić życia. – Psychopatia
w zaawansowanym stadium.
Cieszył ją krótkotrwały spokój, dobry seks i towarzystwo Trenta, gdy
jeszcze nie odkryła jego tendencji do stawania w obronie ludzkiego życia. – ...okej. Dobra, nie ma konieczności pisania o
sympatycznych bohaterach, ale co Lara ma do zaoferowania czytelnikowi poza
swoją psychopatią i debilizmem?
Nie jestem przekonana, czy spowolnienie akcji i przydługie i dość
nieciekawe (i oczywiście przepakowane kompletnie niepotrzebnymi epitetami,
ozdobnikami, i kilkakrotnie powtarzające to samo) rozmyślania Lary akurat w tym
miejscu są dobrym pomysłem.
Ściany nienaturalnie białe, niczym te szpitalne. – Nienaturalnie białe? Biały to raczej
najpopularniejszy kolor ścian, mało kto maluje je na zgniłą zieleń czy inne
„naturalne” barwy… Znaczy, pomieszczenie było niedawno odświeżane, też mi powód
do robienia wielkiego halo przez narratora :P.
drzwi szafy ozdabiał czarno-biały plakat nagiej Kate Moss prowizorycznie
wycięty ze starego kalendarza – *wzdycha* http://sjp.pwn.pl/sjp/;2509127
Blondyn ścięty na kilka milimetrów. – Coś takiego?
Lara widziała zaledwie jej profil, lecz to wystarczyło, by zlokalizować
obrączkę na palcu i spory brzuszek świadczący o zaawansowanej ciąży. – Musiała wyglądać szalenie oryginalnie z tą
obrączką i brzuszkiem na twarzy. http://sjp.pwn.pl/sjp/profil;2508564.html
Lara niewzruszona przyglądała się fotografii. Po chwili odłożyła ją
stanowczo. Już dawno poznała jednego z sześciu zamordowanych dostawców. – Już nie wiem, jak to komentować, ale sprawdziłam
sobie kryteria diagnostyczne psychopatii wg ICD-10.
- nieliczenie się z uczuciami innych
- lekceważenie norm
- niemożność utrzymania związków
- niska tolerancja frustracji i próg wyzwalania agresji
- niezdolność przeżywania poczucia winy i uczenia się (kary)
- skłonność do obwiniania innych
Hm, pomyślmy, które spełnia Lara… A tak, wszystkie.
Upewniła się w swoich przekonaniach, że hol był spoiwem łączącym pokoje
najemników pana agenta. – Hol był
spoiwem pokoi. Borze, ten styl jest tragiczny. Btw rzeczywiście szokujące i
niezwykłe przekonania. Hol łączy pokoje. Kto by się spodziewał.
przerywając w ten sposób parszywą ciszę – http://sjp.pwn.pl/sjp/parszywy;2498475.html Mam wrażenie, że strasznie podbijam pwn-owi statystyki tą
ocenką.
Lara szła o zakład sama ze sobą, że prócz zalanych fundamentów, musiały
znajdować się tu jakieś piwnice. – Bo?
Nie myliła się. Na końcu korytarza dostrzegła niewielką windę towarową – Bo winda = obecność piwnic. Aha.
Puszka to jest naprawdę kiepski synonim windy.
Ku jej rozczarowaniu winda poruszała się głośniej, niż miarkowała Croft – http://sjp.pwn.pl/sjp/miarkowac;2482773.html Zresztą kojarzy się to głównie z archaizmem.
postanowił pograć jeszcze trochę na zwłokę. // Na zwłokę… dobre sobie.
Mam nadzieję, że nagrodą w tej ruletce nie będą właśnie moje… zwłoki. – Hohoho, przezabawne.
Egocentryczny chuderlak zatrzymał się tuż przed wyjściem z
pomieszczenia. // Nie odwrócił się w stronę pojmanego chłoptasia – Co jest nie tak w słowach takich jak Kurtis,
mężczyzna itd.? Dlaczego za każdym razem musisz używać tych kompletnie
idiotycznych, niedostosowanych synonimów (które często nawet nie są
synonimami)?
Btw załapałam, że facet był chudy, za pierwszym razem, nie musisz powtarzać tego w każdym akapicie.
Btw załapałam, że facet był chudy, za pierwszym razem, nie musisz powtarzać tego w każdym akapicie.
głowę trzymał prosto, nasłuchując z ciekawości. – Nasłuchiwać to mógł wołającego na puszczy,
Kurtisa po prostu słuchał.
Flegmatyczne działania alchemika doprowadziły go do upadku,
kompromitując całą Kabałę. Był zbyt bojaźliwy – Znów, poziom naturalności wypowiedzi over 9000.
— Dowodził? — agent zmarszczył brwi — Proszę… Raz zadziałał w lombardzie
francuskiego żigolaka i o mało nie został zidentyfikowany. Później dał się
wytropić i ukatrupić we własnej siedzibie. I to jeszcze przez swojego
człowieka! Zamiast działać pewnie, od razu do celu, eksperymentował na
więźniach. – No i? W jaki sposób
zmienia to fakt dowodzenia?
Agent uśmiechnął się pod nosem. Był w stanie przysiąc, że żadnego
wrażenia nie zrobił na nim monolog Kurtisa, mimo to poczuł do młodszego
sympatię. Chciał się z nim choć przez chwilę jeszcze podroczyć, była to dla
niego rozrywka nietypowa i nie ukrywał już, że umiliło mu to czas. – Składnia, składnia, multum błędów składniowych,
brak określenia przy młodszego, generalnie jak zwykle tragiczny styl, ech,
znajdź sobie jakąś bardzo porządną i bardzo cierpliwą betę.
Przynęta, którą zawiesił nad nim Trent, została połknięta w całości, na
dodatek wybitnie zuchwale i łapczywie. – Jak można zuchwale połknąć przynętę?
Elegancik o wklęsłych policzkach – 1) Jeżu, znowu te odjechane określenia, po raz fafnasty opisujące
dobrze znane czytelnikom cechy, 2) Wow, ty naprawdę uważasz dołeczki za synonim
zapadniętych/wklęsłych policzków.
który idealistycznie mierzył siły na zamiary – Co w tym idealistycznego? To zwykły zdrowy
rozsądek.
dopiero teraz odwrócił twarz w stronę Trenta. Patrzył na niego z góry,
widząc w nim zaledwie gościa przed trzydziestką, który idealistycznie mierzył
siły na zamiary i tylko czekać, aż wybije sobie zęby, potykając się o pierwszą
lepszą poprzeczkę. – Borze mój,
kolejny, który wyciąga połetyckie wnioski kompletnie z dupy.
Agent lekkim skinieniem głowy wyraził zgodę na to, by Kurtis jeszcze
trochę mógł sobie pohasać – Jak owieczka
na łące. Jakie to jest głupie i nieprawdopodobne.
Trent wyprostował się więc i z użyciem minimalnej siły zaczął strzelać
palcami w prawej dłoni, zaciskając je w pięść w lewej – ...co.
— Ciekawi mnie, jak znalazłeś się w szeregach Kabały. Nie kojarzę cię z
ich kręgów. – A niby zna jej
wszystkich członków?
zauważył mężczyzna, coraz żywiej już nie tylko przyglądając się
Kurtisowi z daleka. – Jezu,
składnia. Nie tylko, to co jeszcze?
oddalając się od wyjścia, do którego jeszcze niedawno tak bardzo mu się
spieszyło – Jakoś nie zauważyłam.
Twoje rozumowanie jest zaledwie połowiczne – *sigh* Rozumowanie nie może być połowiczne.
Rozumiem, że chodziło o w połowie sensowne czy w ogóle o domyślanie się czegoś
po części, ale związki zgody między słowami tak nie działają. Poświęćmy też
pięć minut na obserwowanie, jak to główny zły ma potrzebę wyłożenia przeciwnikowi
swojego planu w najmniejszych detalach. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/EvilPlan
on nawet nie potrafił poradzić sobie z rozwścieczoną, plującą jadem we
wszystko co się ruszało modliszką – Nie no, jasne, nawet, bo taka modliszka to pikuś.
http://sjp.pwn.pl/szukaj/partyku%C5%82y.html
http://sjp.pwn.pl/szukaj/sp%C3%B3jniki.html Nie dziękuj.
http://sjp.pwn.pl/szukaj/partyku%C5%82y.html
http://sjp.pwn.pl/szukaj/sp%C3%B3jniki.html Nie dziękuj.
Zresztą skąd te gorzkie żale, skoro ją zabił?
Do tej pory zimny, obojętny, ale pogodny biznesmen – To zimny, obojętny, czy pogodny, bo to są różne
rzeczy.
będący idealnym odzwierciedleniem zbyt ambitnego psychopaty – Jak dla mnie w tym opku to kto inny nim jest.
— To może każ koledze wyjść i zmierz się ze mną twarzą w twarz? Jeżeli
ci się uda, sprawa jest oczywista. Jeżeli cię pokonam, zabiorę recepturę i
zajmę się Nephilimami po swojemu. // (...) // — Niech i tak będzie,
synku. Dietrich, zostaw nas. – O jeżu, naprawdę gdzieś jeszcze występują i ktoś się zgadza na takie
chwyty, poza moralistycznymi przypowiastkami dla dzieci? Proponuję jeszcze tak:
niech Otto wyjawi Kurtisowi cały swój plan i zostawi go uwięzionego w komnacie
stopniowo napełniającej się wodą. Wtedy będzie już full wypasik, pełen
wizerunek totalnie durnowatych przeciwników, zwłaszcza zuola-idioty.
Tęsknię za tobą…
SPOILER DO WATCHMENÓW
SPOILER DO WATCHMENÓW
...Ozymandiaszu.
KONIEC SPOILERA
Chciał wyjść na twardego gościa, po którym nie można byłoby się niczego
spodziewać. – Skoro niczego
nie można się było spodziewać, to był nijaki i bezużyteczny.
Nie mrugnął. – Mruganie jako
wyznacznik siły psychicznej. W takim razie największymi twardzielami są ryby.
Już wyobrażał sobie pokonanego Trenta wijącego się w agonii na podłodze
i przysięgającego mu wierność. – Którą to przysięgę mógłby sobie w dupę wsadzić.
Cała ta scena jest niewiarygodnie głupia, nudna i przegadana. Blablabla,
Kurtis i pseudo Otto Flick sobie ględzą, bo tak, nie, nie kupuję tych
ultranaiwnych wyjaśnień o nudzie, facet pozwala Kurtisowi przeglądać swoje
tajne dokumenty, opowiada mu o sobie, bo tak, bo go to niby bawi, bo…
Jak mówiłam, że Imperatyw Narracyjny wyruchał mnie w przedsionki, to nie
spodziewałam się, że poczuję rozczarowanie, bo trzeba było oszczędzać tę metaforę
na jeszcze mocniejsze wrażenia.
Na dodatek facetowi OCZYWIŚCIE nie przyjdzie do głowy, żeby się
zainteresować, po co Kurtis w ogóle przyszedł do jego rezydencji, że może miał
towarzystwo, zwłaszcza że przecież wcześniej widział przed domem Larę, która
zamordowała jego podwładnych, że może jest teraz w niebezpieczeństwie i ktoś mu
jeszcze po domu szlaja. Jedyną osobą w tym opku przejawiającą jakąś śladową
choćby inteligencję jest Ljudmiła i uch, jak bardzo źle musi być, jeśli powiem,
że jeśli umarła, to się cieszę, bo nie zdąży zostać zepsuta.
O tym pojedynku jeden na jednego już nawet nie mówię, bo się osłabiłam.
Mężczyzna, jak na emeryta – Nie no, fajnie non stop ględzić o chudości i dołeczkach, a dopiero po
n akapitów poinformować o wieku bohatera.
właściciel dłoni – Tak, pewnie
miał na nią akt posiadania i trzymał ją w sejfie.
zaśmiał się tylko, a jego narwany i opętańczy chichot rozniósł się w
ciemnym pomieszczeniu – Nie mogę
uwierzyć, że można ładować do opka taką ilość tanich klisz zupełnie na serio. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/EvilLaugh
— Nie wiesz, z kim zadarłeś, synku. // — Nie jesteś moim ojcem. – Nie. Nie wierzę. Naprawdę nie wierzę, że
pada taki tekst. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/YoureNotMyFather Czuję się, jakbym grała w bingo na TvTropes.
Nie było możliwości, by nie słyszeć i nie widzieć, nie rozpoznawać
ruchów, mimo to przeciwnik poruszał się sprawnie – Jesteś pewna, że z tymi przeczeniami jest
wszystko ok?
Botanik jak cień przesuwał się w ciemności. Bez najmniejszego tropu czy
pamiątki po sobie. – Nie zostawił śniegowej kuli?
Smuteczek. http://sjp.pwn.pl/sjp/pamiatka;2497752.html
Echem od ścian znów odbijał się śmiech botanika. – Ech. Składnia.
Pusty, przeraźliwie starczy i skrzypiący. – Srsly.
Słowa wypowiadał powoli, toteż Kurtis zdążył zlokalizować ich punkt
wyjścia. – Tak. Otwór gębowy. Nie ma
to jak wszystko udziwniać.
Łacińska inkantacja okazała się trafem w dziesiątkę. Kurtis czuł się jak
w czasie pierwszej inicjacji Lux Veritatis. Było to dla niego wspaniałym
doznaniem porównywalnym do orgazmu. Gorąco przemknęło przez każdy skrawek jego
ciała. Nagle wystrzeliło z niego światło. Złocisty promień pojawił się,
rozświetlił mrok i zniknął.
Jakież to wygodne, że Ten Zuy wybrał akurat taką formę pojedynku, w której Kurtis mógł dobrze wypaść dzięki ukrytym supermocom.
Ten kolo jest w końcu botanikiem, agentem czy kim tam? Bo tego też
używasz jako zamienników, a ja nie mam pojęcia, skąd one się wzięły. Jeśli jest
agentem nieruchomości, do którego należy ten budynek – nie czyni to z niego
botanika, tak jak to, ze kupię siedzibę uniwerku, nie uczyni ze mnie profesora.
W ogóle nie wiem, dlaczego właściciel BAB-u miałby być agentem nieruchomości
albo jak agent mógłby wejść w posiadanie BAB-u.
Zbyt blisko, by zdążyć zareagować. – Chyba zbyt szybko.
Ciepło przechodziło przez niego chaotycznie. Czuł niekontrolowany
przepływ energii, która biła z niego, ukazując siłę w postaci jasnej poświaty
delikatnie przechodzącej przez całe ciało. – http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/HenshinHero
Był wściekły, że moc aktywowała się zbyt późno. I że zapewne przez
zaprzestanie praktykowania teraz emanowała tak tandetnie. – http://sjp.pwn.pl/sjp/tandeta;2577550.html
Zamrugał kilkukrotnie i postarał się nie skupiać na wydalaniu energii. – Szkoda, że nie robieniu kupy energią.
Wystarczył moment, by znów mógł widzieć w ciemności niczym niezłej klasy
noktowizor. – Noktowizor to
rzecz. Ona nie widzi. Co najwyżej wzmaga widoczność.
Dopiero teraz, gdy leżał z nadal bezimiennym oponentem twarzą w twarz,
przyjrzał mu się lepiej. – Tak,
wcześniej uparcie odwracał wzrok, to se moment znalazł.
Lara dostrzegła ogromnego szczura siedzącego we wnętrznościach
cuchnącego trupiska – Trupa jest
zbyt zwykłe i mainstreamowe.
mijając zawieszoną nad jej głową namolnie jarzącą się lampę – http://sjp.pwn.pl/sjp/namolny;2486534
Zrobiła jednak kilka kroków w stronę skrzyń i poczuła, jak pod ciężkimi
butami skrzypią raz po raz nadeptywane ziarna kawy. Intensywny zapach nasion
kawowca unosił się w powietrzu – +10 do zbędności.
Do każdej skrzyni przyklejono zafoliowaną kartę ze skryptem zbliżonym do
rejestracji samochodowej. (...) 26-04 DKT 2-00-6 – Wygląda ci to na podręcznik? Na pismo urzędowe?
Program komputerowy? Nie? http://sjp.pwn.pl/sjp/skrypt;2575632
Podejrzewała, że skrzynie przypłynęły do Anglii prywatnym promem. – Prom to typ statku pasażersko-towarowego, który
pływa na stałych liniach. Skąd Lara może wiedzieć, że skrzynki przybyły akurat
promem? Większość międzynarodowych połączeń tego typu jest w prywatnych rękach.
Nad zawartością podniósł się tuman kurzu. // Lara zeskoczyła z wózka i
energicznym ruchem dłoni zamachała w powietrzu, odganiając siarczysty dym. – Dym nie jest synonimem kurzu, a siarczysty może
być mróz.
Przyjrzała się pozostałości po skrzyni, butem odgarnęła większe kawałki
desek. // — Kupa prochu i trochę kości — mruknęła do siebie beznamiętnie,
poznając dziecięcy piszczel. W tonie głosu Lary nie było ani rozczarowania, ani
zainteresowania.
Choć mam wrażenie, że Lecter miał w sobie więcej empatii niż twoja Lara.
Smak popiołu w ustach nie był ani trochę przyjemny, toteż splunęła na
pozostałości po skrzyni i odwróciła się w stronę wyjścia. – A skąd tam, do nierządnicy biedaczki, wziął się
popiół. Morfował z kurzu?
Intensywny zapach nasion kawowca unosił się w powietrzu, co było dla
Lary dużo bardziej znośne niż wcześniejszy odór stęchlizny (...) irytujący
zapach kawy sprawił, że kobiecie zrobiło się duszno. – Zdecyduj się na coś, kobieto.
Gdzieś w oddali zaszczekał pies, było to jednak pojedyncze szczeknięcie
gdzieś znad powierzchni ziemi. Czyżby odpoczywał w piwnicy? Otworzył szerzej
oczy – Ten pies? Gdyby
szczekanie dochodziło spod powierzchni ziemi, miałabym kilka pytań.
Lampa świecąca przez kraty rzucała cienie, które przypominały pręty w
ścianie. – ...co?
chociaż ból można było zidentyfikować na wiele sposobów, zawsze oznaczał
to samo. – Uhm, jakich sposobów?
Wiedział, że na pewno nie przebywa tam, gdzie został pokonany, gdyż w
tym momencie znajdował się w pozycji leżącej, dodatkowo nie miał na sobie żadnych
ubrań. – No i? Bycie gołym na
leżąco jakoś wyklucza przebywanie w tym pokoju, co wcześniej?
Ogromny, a zwłaszcza długi — na okno mierzył piętnaście centymetrów – A na drzwi?
Odkopał w odmętach swojej świadomości wspomnienie, gdzie stary botanik
mówił coś o Lux Veritatis. – Wspomnienie
to nie miejsce. http://sjp.pwn.pl/sjp/gdzie-I;2461160.html
Sam instynkt, nim jeszcze przyszła odpowiedź z mózgu, podpowiedział mu,
że po łydce chrobotał mu krocionóg. Z brązowych boków haczykowato zakończonej
głowy sterczały zakrzywione kolce wydzielające jad. – Nie wiem, gdzie tu widzisz jakieś kolce i
haczyki. Nie chodziło ci raczej o skolopendrę?
Trent zastygł w bezruchu. Widział kiedyś stonogę w butelce drogiego
spirytusu w jakimś luksusowym czeskim lokalu. Tańczyły tam panienki i było
przyjemnie, gorąco. – Co ma piernik
do wiatraka, jak rany.
jeśli stworzonko kąsało jadem – Kąsa się na ogół zębami.
Czuł, jak stonoga mocniej wczepiała się nóżkami w jego podbrzusze – Krocionóg, stonoga, czemu nie dżdżownica i turkuć
podjadek, co se będziesz żałować.
Krocionóg w równomiernym tempie brnął wśród rzadkich włosków na prawej
piersi. – Kurtis morfował w
kobietę? Mężczyźni mają na ogół jedną pierś, klatkę piersiową. Chyba że się tak
zapasł.
bardziej mocniejszy – Bardziej
mocniejszy, tak.
Do głowy przyszło mu, że nie może inkantować – Czemu?
Przypominał sobie ten obrzydliwy film o ludzkich stonogach. – ...w którym, dla porządku dodajmy, nie było mowy o
żadnych owadach.
Jednocześnie na samą myśl wpadło mu do głowy, że podobno istnieje jakaś
karma. – Co, Ludzka stonoga skojarzyła
mu się z karmą? No, może, ale chyba nie w znaczeniu religijnym :P.
Gdyby tylko człowiek umiał panować nad krążeniem krwi! – I pomogłoby mu to w pozbyciu się robaka tak, że?
natychmiast przestał do niej klnąc – Kląć.
Z całego jego ciała lodowaty pot lał się strumieniem i spływał na stare
prześcieradło. – Aż dziwne, że
robaczek mu się nie utopił.
Jeszcze sekunda, a zaczną mu drzeć wszystkie kończyny, wtedy może zrobić
się niebezpiecznie. Czuł nadciągający dygot. Leżał wciąż nieruchomo, oczekując
ataku drgawek. – A ponadto
zaraz miało się zacząć dygotanie. Jak napisać w trzech zdaniach z rzędu
dokładnie to samo, praktyczny poradnik.
Prześcieradło było na tyle duże, by krocionóg nie mógł tak łatwo się z
niego wydostać – Tak,
prześcieradła na ogół mają więcej niż 15 cm długości… ale dzięki za informację,
narratorze.
Lara odwróciła się w stronę Kurtisa i od razu, widząc jego napad torsji,
nożem rozcięła więzy, którymi przywiązano go do łóżka. Trent uświadomił sobie,
że wstrząsają nim drgawki, których nie był w stanie opanować. Nie potrafił
również wstać, sytuacja okazała się dla niego zbyt impulsywna i stresująca,
zbyt długo leżał nieruchomo. Zbyt długo wstrzymywał oddech i napinał mięśnie.
Lara pochyliła się, podnosząc z ziemi jego ubrania. Odwróciła się do niego
tyłem. – Znaczy, zdjęła z niego
morderczego robala tylko po to, by patrzeć, jak Kurtis dławi się wymiocinami?
Bo wiesz, to się właśnie powinno przytrafić osobie, która leży i nie może się
ruszyć.
sytuacja okazała się dla niego zbyt impulsywna – Uhm, w jaki sposób?
— Ile razy jeszcze będę musiała ratować ci życie? – Ależ bym się śmiała, gdyby to był zwykły wielki
robak.
Zręcznie ominął odpowiedź na jej pytanie. Zbyt łapczywie łapał oddech. – Faktycznie bardzo zręczne, nie odzywać się.
Po chwili odpoczynku zmusił się do sięgnięcia po swoje rzeczy. // — Gdzie
jestem? — zapytał od razu, ocierając własną koszulką – A niby czyją. Co ty masz z tymi zbędnymi
zaimkami.
ale aktualnie nie oponował już nad pozbyciem się psychopaty – Oponuje się przeciw czemuś. Fajnie, czy to
znaczy, że Lara zniknie z opka? Jestem za.
W ciemnym pomieszczeniu zdało się widzieć tylko cień twarzy przybliżonej
do monitora komputera. Stukanie w klawisze roznosiło się po całym pokoju,
zakłócając odbiornik radiowy nastawiony na jazzową stację – To jest fizycznie niemożliwe. Fale radiowe i
fale dźwiękowe wydawane przez stukot klawiatury nie szkodzą sobie wzajemnie.
Wnioskuję, że chodziło o zagłuszając.
Lekko już przyprószony, ale nadal wyprostowany i dumny mężczyzna – Tak. Przyprószony posypką. http://sjp.pwn.pl/sjp/przyproszyc;2512460.html
Scrollem przesuwał kolejne strony – Informacja, czym je przesuwał, jest niezwykle istotna.
oskarżona o dewiacyjne morderstwa właśnie uciekła z aresztu. – Kto. Tak. Mówi.
Włosy ciemnobrązowe, oczy niebiesko-szare. Wzrost zbliżony. – Do czego, do oczu?
Prosimy o czujność szczególnie mieszkańców Brytanii. – Mieszkańcy Czech, z jakiegoś powodu oglądający
brytyjskie nocne wiadomości, odetchnęli z ulgą.
— Jak?! — krzyknął inspektor – Czy ty mi próbujesz wmówić, że inspektor policji dowiedział się o
ucieczce więźniów dopiero TERAZ, bo ktoś mu kazał włączyć WIADOMOŚCI?
usłyszał tylko spikera, który po chwili zapowiedział wstęp do wiadomości
ze świata sportu. – Najpierw
zapowiedź, potem wstęp, a na końcu dopiero wiadomości właściwe?
Mężczyzna opróżnił kwadratową szklankę do dna – Kwadratową szklankę. Tak. Dwuwymiarową.
bez zastanowienia opuścił swoją sypialkę. – Czy w twoim słowniku sypialnia to brzydkie słowo?
— Tak, szef. – Dietrychowi
nagle zabrakło umiejętności odmiany rzeczowników?
by następnego dnia miałby – By miałby, aha.
mieszkańców zajadających makowca – Makowiec.
Za wszystkie morderstwa na tych niewinnych ludziach znajdę kolejną
czarną owcę – Znajdę owcę
za morderstwa?
— To mój świat. Moi ludzie. Ich dusze i ciała również należą do mnie.
Croft, już wkrótce będziesz cierpiała. Miałaś gnić w pierdlu, byłem dla ciebie
tak bardzo litościwy. Ale zwiastuję ci dziś dużo mroczniejsze zakończenie. Za
wszystkie morderstwa na tych niewinnych ludziach znajdę kolejną czarną owcę, a
na końcu twój towarzysz sam oskubie cię ze skóry, gdy tylko przejdziesz przez
mój próg. To rzeczywiście piękna noc. W istocie zachwycająca. – Ta skłonność do taniego żenomelodramatu i
mchrocku przekracza wszelkie granice.
Sekcja dziewiąta
Trent starał się tym razem bez zająknięcia skupić na propozycji Lary. – Bór jeden wie, dlaczego podczas skupiania się
miałby się jąkać.
Zabić agenta nieruchomości, botanika czy alchemika – kimkolwiek parał
się Collins – Czymkolwiek.
I skąd niby Kurtis już zna jego nazwisko.
Miała rację. Mogliśmy wpaść tu od razu i załatwić wszystko raz a
porządnie. Policja przyjechałaby w trakcie i od razu zobaczyła, co tu się
wyczynia. – Zobaczyłaby Larę i
Kurtisa mordującego ochroniarzy. Co takiego nielegalnego robił niby Collins? Do
piwnicy z krwawymi symbolami schodzić nie mieli powodu. Zresztą boru, sam
przecież po tę policję zadzwonił. Wiem, że debilizm bohaterów w tym opku jest
gigantyczny, ale chyba nie robiłby tego, gdyby mógł wpaść (ale może jestem zbyt
naiwna i za bardzo wierzę w takie rzeczy jak logika).
Jej źrenice w migającym świetle jarzeniówki zmieniały swoją barwę przez
gamę odcieni, od jasnego bursztynu aż po gorzką czekoladę. – Na pewno nie chodziło ci o tęczówki? (przy czym
radziłabym napisać po prostu oczy)
biznesmena z zadziwiająco mocnym sierpowym, przyozdobionym lśniącym
kastetem – Jak ruch może być czymś
przyozdobiony…
Przyłożył dłoń do twarzy, zatrzymując się na moment. Była przyjemnie
chłodna, choć jeszcze chwilę temu miał wrażenie, że zamarznie od zimna potu,
gdy leżał na niewygodnej pryczy i napinał wszystkie mięśnie, by nie sprowokować
wija żadnym, nawet najmniejszym drżeniem. – Wiem, że mówi się o „zimnym pocie”, ale może bez przesady.
– Co jest? – zapytała półszeptem Croft, gdy kilka kroków przed nim
dostrzegła przystanek, który sobie urządził, opierając się o zimną, ceglastą
ścianę piwnicy. – Autobusowy. Z
budką i ławką.
symbole to deklaracja Kabały o nadchodzącym upadku ludzkości – Deklaracja może być czegoś, nie o czymś.
Sama jedna – czuła, jak wzbiera w niej kpina – szybciej przerzedziłam
ich w tydzień niż całe Lux Veritatis przez pół wieku. – A skąd ona niby może wiedzieć, ilu zwolenników
Kabały zabiło Lux Veritaris. I znowu mamy robienie bohaterki „silną”
poprzez zrobienie idiotów z całej reszty.
Doznawał, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po całym ciele. To samo, co
odczuwał zawsze, dopóki w Strahov nie powaliła go Boaz. – Zawsze czuł przyjemne ciepło rozchodzące się po
całym ciele, tak non stop? I doznaje się generalnie czegoś, nie jak coś.
Zaraz… to Chirugai oddało mi moc, którą przelałem w nie podczas
pierwszej inicjacji! // Poczuł się oświecony. – A potem opuścił pałac, wyrzekł się bogactwa i założył nową religię.
Geniusz.
Zdał sobie sprawę dopiero teraz, że moc – jak do tej pory sądził – nie
była jakimś tajemniczym prądem do okiełznania, który pozwalał przyciągać do
siebie różne przedmioty. Od pilota do telewizora po samoloty – w zależności od
tego, jak łebski był użytkownik. Jak bardzo próżnie myślał do tej pory! – Nie wiem, jak można próżnie myśleć. Okej, wiemy,
czym moc NIE była, a pojawią się teraz jakieś wyjaśnienia?
Mógł odbierać ją i silić się nią – http://sjp.pwn.pl/sjp/silic-sie;2520579.html
Nigdy nie miała styczności z czymś podobnym. No, chociaż, jakby się tak
zastanowić, to już po raz enty zaskakiwał ją tą złocistą poświatą. – Logika tak bardzo.
Miała jednak dziwne wrażenie, że tym razem to nie było to samo. To było
coś zupełnie innego. Budzącego prawdziwy respekt. – A wcześniej to co, było do zignorowania?
To ostatni dowód na moją niewinność. // – Dowody nas otaczają. Tu, w tym
budynku. – To, że ktoś sobie
bazgrze po ścianach krwią, nie znaczy jeszcze, że Lara jest niewinna. Swoją
drogą aż mi dech zatyka od tego jej bezczelnego przekonania o byciu
niewiniątkiem. Może i nie jest tym poszukiwanym seryjnym zabójcą, ale powinna
odpowiedzieć za wszystkie inne zbrodnie. Tymczasem jej w ogóle nie przyjdzie do
głowy, że zrobiła coś niewłaściwego. Psychopatka.
Acha. – Aha.
Gdy tylko skończymy, zmywam się z twojego życia. Z twoim dziennikiem. – Dopiero co twierdził, że to nie jest jej
dziennik.
Croft zdołała jedynie schować się w cieniu namaszczonej krwią ściany – Ta krew była tłusta czy poświęcona? http://sjp.pwn.pl/sjp/;2486471
Kątem oka dostrzegła, jak Trent na pół sekundy zamknął mocno oczy, aż
dookoła nich pojawiły się mocne zmarszczki. Nigdy nie miała okazji obserwować
tej sztuczki – Nigdy nie
widziała, jak ktoś zamyka oczy?
przeczuwała, co miał w zamiarze – Zamierzał jest zbyt proste.
Jak mnie to opko irytuje, tak to nieudolnie używane w narracji bohaterowie
bawi. Styl jak ze szkolnego wypracowania.
Nie przecież widział, gdy je chowałam. – Nie przecież widział. To interesujące, bo
czytelnik też nie widział. Dlaczego i kiedy Lara przejęła magiczne ostrze
Kurtisa? Wyrwało jej się do niego przy wskrzeszaniu, później zemdlała, a potem
poszli do mieszkania ofiary. Czyli on nie zwrócił na nie uwagi, a ona mu
je w międzyczasie zajumała, co narrator starannie przemilczał.
Lara przyglądała się Trentowi zupełnie już pewna powrotu jego
nadnaturalnych mocy. – Wcześniej nie
sygnalizowałaś, że ma jakiekolwiek wątpliwości.
Wsunęła się do windy i ostatni raz wymieniła spojrzenia z Kurtem. // –
Podciągnę się w górę, a potem spuszczę puszkę z powrotem w dół. Spotkamy się
na… // Nie pozwolił jej dokończyć. Zrobił dwa susy w stronę windy i zatrzasnął
blaszane zamknięcie z głośnym hukiem. – Czyli historia się powtarza i Lara znowu zostawia Kurtisa samego w
niebezpieczeństwie.
Dobijał ją fakt, że miała za mało broni. Musiała ją znaleźć. Był to
punkt programu zupełnie niemożliwy do pominięcia. – I owszem – W GRZE! (btw ja bym szukała raczej
amunicji, a nie nowej broni do tachania, ale to ja).
Przypomniała sobie tę pieprzoną platformę kilka dni temu w Strahov – Kilka dni temu sobie przypomniała?
po transformacji w wielką, ohydną modliszkę. Czy tam ważkę – Nie wydaje mi się, żeby było trudno je odróżnić.
I wtedy poczuła złowrogie dreszcze. // Dotarło do niej, że przez maraton
myśli zapomniała opuścić windę z powrotem. – I don’t even…
Ostatnia inicjacja Lux Veritatis, którą przypieczętował pakt z energią w
wieku lat szesnastu, dawała o sobie znać w postaci złocistej poświaty parującej
z mężczyzny – WIEMY! +50 do
zbędności.
Odgłosy kolejnych kroków stawianych przez osoby lubujące się w noszeniu
obuwia ciężkiego, jak i ciężkiej amunicji, dochodziły ze schodów. – Już nawet nie mam siły wypisywać tych wszystkich
błędów składniowych, semantycznych i stylistycznych.
Zapłonął żywym ogniem, który nie spalał go w żaden sposób. – Bardziej tak:
czy tak?
Kurtis wyobrażał sobie stan, jakiego doświadczali ci prości żołdacy. – Po raz kolejny, na jakiej podstawie wyrokuje o
osobowości i intelekcie tych, uhm, żołdaków?
Tych, którzy uciekali, nie gonił. Ale znalazło się też kilku pewniaków – Że kogo?
Postanowił zawierzyć im po raz ostatni w walce z botanikiem. – Natomiast po walce zacznie się do nich odnosić
podejrzliwie, z jakiegoś powodu.
Mijał zwłoki czy rozczłonkowane, jeszcze żywe narzędzia agenta. – Ta dehumanizacja kiepsko tu pasuje.
Znalezionym w szufladzie nożem delikatnie, najlżej jak tylko potrafiła,
machnęła z wyczuciem przed twarzą. Metal błysnął w powietrzu, skracając pejs
jej włosów przy czole o połowę. – Pejs? Naprawdę? Lara zmieniła fryzurę?
Zdawała sobie sprawę z tego, że nóż to zbyt mało, ale jakość wykonanego
ostrza w pełni ją satysfakcjonowała. – Ona nie wykonała tego ostrza, tylko je ukradła. A jeśli narrator
chciał się podzielić z nami odkrywczą myślą, że przedmioty są na ogół przez
kogoś wykonywane… dzięki.
Czyli jeszcze nie jest sama… myślałam, że to już wszyscy. – Lara myśli o sobie w trzeciej osobie?
– Nie ruszaj się – rozbrzmiała standardowa regułka statystycznego
chojraka, który zawsze marzył o wypowiedzeniu tych słów w odpowiednim miejscu i
czasie. – Po pierwsze, Lara nie zna
marzeń tego człowieka, po drugie, to jest jego praca, więc może być nią nawet
zblazowany, po trzecie na podstawie tych dwóch słów to rzeczywiście można snuć
sobie takie analizy, że ho ho. Jeśli ta scena miała pokazać, że Lara jest ponad
to, zdystansowana i ironiczna – to znowu nie wyszło.
Dała mu do tego okazję i na tym się skończyła jej dobroć.
Dlaczego oni nigdy nie uczą się na błędach? // Tylu podobnych już wybiła
w taki sam, parszywy sposób. – Pewnie dlatego, że zwłoki z reguły nie mówią, więc trudno uczyć się
na ich błędach.
Lara pochwyciła go i, wciąż ukryta za świeżymi zwłokami, oddała kilka
strzałów. Przedzierała się w przód – I żaden z pocisków nie przestrzelił na wylot podziurkowanego jak ser
szwajcarski ciała?
– Ej! – usłyszała za sobą i automatycznie, unikając kolejnej tego dnia
kuli, wyciągnęła nóż z opuszczonych zwłok. Rzuciła nim w stronę źródła dźwięku,
po czasie zastanawiając się nad swoim czynem. A gdyby to był Trent, a nie jakiś
kupiony chłoptaś? – Czy mogę
wiedzieć, czemu nie strzelił jej w plecy bez ostrzeżenia?
gdy oddychał coraz szybciej, coraz mocniej – Jak się mocno oddycha? Chyba chodziło o głębiej.
– Krzykniesz jeszcze raz, to zginiesz. – Ojej, brzmi zupełnie jak standardowa regułka
statystycznego chojraka, który zawsze marzył o wypowiedzeniu tych słów w
odpowiednim miejscu i czasie.
Wiem, że mało oryginalna odzywka, ale nie mam czasu. – Bo normalnie upajałabym się brzmieniem własnego
głosu i wygłaszała głupawe mowy, w końcu to jest najważniejsze w takiej
sytuacji.
Z elegancko wyrobionym bicepsem, ale nieprzesadnie rozbujany jak reszta,
o których mówiło się, że nosili pod pachami telewizory. – Nie wiem, kto opowiada takie brednie. Plus za
bora nie mam pojęcia, jaki to jest elegancki biceps, i co miało znaczyć rozbujany.
http://sjp.pwn.pl/sjp/;2515997
Całkiem przystojny, gdyby pominąć tę szopkę z pluciem krwią. – Tak. Szopkę. Bo pluł sobie krwią dla zabawy.
Wygłupu takiego.
Młodszy milczał. – Młodszy kto?
Gagatek, kozaczek, chłystek, masz jeszcze jakieś głupawe określenia
postaci w zanadrzu?
Puściła palec. // – Gabinet na ostatnim piętrze – wyrzucił pewnym tonem
między jednym oddechem a drugim, krzywiąc się niemiłosiernie i oglądając dłoń. – Ten palec?
Błądził, szukając gabinetu agenta lub Lary. – Gabinetu Lary?
Zerwał taśmę i wyciągnął knebel z ust, luzując po chwili również ręce
najemnika. – Chyba w stawach.
Umysł Trenta był niczym kleista maź, do której przywierały różne wyrazy,
powiedzonka, cytaty heavymetalowych przebojów. – Chciałam to jakoś skomentować, ale moja
elokwencja się trochę wyczerpuje przy tym opku. Wiesz no, umysł generalnie tak
działa. Ludzie to raczej wiedzą bez połezji o kleistej mazi.
Jego myśli kształtowały się z przekąsem. – WTF.
Sekcja dziesiąta
Miała być czarną owcą, od kiedy tylko Eckhardt dowiedział się o
dzienniku von Croya. – Właśnie mnie
olśniło, że miałaś na myśli kozła ofiarnego. Acz z twoim podejściem do
synonimów mogło równie dobrze chodzić o niebieskiego ptaka albo szarą myszkę.
Gdyby tylko Lux Veritatis wiedziałoby o dzienniku, zdusiłoby się całą tę
sytuację w zarodku. — Jego myśli
galopowały. — To było takie proste, Croft. – Idź na całość!
Galopowałyłoby, byłobyłyby.
Spojrzał na nią zniesmaczony i rozczarowany. – Byatch, nie zdradziła swoich sekretów randomowemu
typowi spod ciemnej gwiazdy, który do tego ją okradł!
Mocą telekinezy uniósł jej głowę, a opuszkami palców odgarnął oblepione
krwią włosy z twarzy. Była ubrudzona nią cała. Gęsta ciecz spływała po brodzie
i kapała na rozdartą koszulkę, zatrzymując się na piersiach, jak gdyby Croft
piła ją prosto z beczki. – To wbrew
grawitacji, a skupienie na biuście Lary w tym kontekście jest dość obrzydliwe.
Takie tanie szczucie cycem.
Starzec podniósł się z i stanął obok niej. – Niepotrzebne z.
— Croft… odsuń się. // Dostrzegł, jak botanik powoli odsuwa
się w stronę drzwi – Powtórzenie.
Kurtis przyjrzał jej się dokładniej, gdy zatrzymała na nim swój wzrok. – Szkoda, że nie czyjś.
— Uspokój się — dodał szeptem. // — Nie! (...) Lara obserwowała go
zaciekawiona, gdy jego złocista otoczka rozświetliła się jeszcze mocniej. – Uhm, tak. Lara jest odurzona i superagresywna, a
jednak, gdy Kurtis leży przed nią plackiem, ona, zamiast kopnąć go w nery,
przygląda mu się z zaciekawieniem. Jakie to wygodne. Jakie mało
wiarygodne. Tak samo jak ta wcześniejsza akcja z pistoletem – laska wyrywa mu
(naładowany, jak mniemam) pistolet, wali kolbą po twarzy (wiesz, jak ciężko
można tak kogoś uszkodzić?), a on jej nadstawia drugi policzek, bo nie chce,
żeby potem była połamana, i tak się jej agresja szybciej wypali. Naprawdę
żałowałam, że go nie postrzeliła ani nie zabiła w inny sposób, bo takie
zachowanie nie świadczy o szlachetnych uczuciach, a tylko predyspozycjach do
nagrody Darwina.
po chwili odczuł ból związany z bliskim spotkaniem jego pleców z podłogą – No jakby odczuł ból po spotkaniu czyichś pleców
z podłogą, to uznałabym go za magika jeszcze bardziej.
Dysk zatrzymał się tuż przed twarzą agenta, precyzyjnie wbijając się w
ścianę. Wysunęło się efektownie, automatycznie zagradzając mu drogę i ciągnąc
za sobą jasną, ciepłą poświatę. Wirowało tuż przed jego twarzą. – Skoro Kurtis prowadzi ostrze z taką chirurgiczną
precyzją, dlaczego po prostu nie podetnie wrogowi ścięgien? Wtedy Collins nie
będzie mógł uciec, ale wciąż będzie w stanie gadać.
Starzec zauważył, że teraz to Kurtis był w centrum, na dodatek groził mu
ścięciem. – O jeżu, kolejny geniusz.
Wycelowała w Kurtisa, kładąc palec na spuście. Trent nie oponował. // —
Zastrzel mnie, jeśli to cię uspokoi — wyszeptał i ostatni raz wyciągnął rękę w
jej stronę. // Spojrzała na niego, wolno analizując po kolei każde jego słowo.
// Był przekonujący. // Również wyciągnęła swoją dłoń i, jak zahipnotyzowana,
dotknęła delikatnie opuszków jego palców. Poczuła przyjemne ciepło. //
Zastrzelić? Kurtisa? Dlaczego? // Nie chciała tego robić. Chciała mu przywalić
i zrobiła to. Czuła się wyładowana, chociaż nie było jej przez to lepiej.
Wzruszyła ramionami i zamrugała kilka razy. // Otarła rękawem krew z twarzy. – Jezus Mario, co za kicz.
zobaczyła, jak swoim wzrokiem pokierował ją w stronę beczki – SZKODA, ŻE NIE CZYIMŚ.
Chirugai świsnęło w tamtym miejscu z niewiarygodną prędkością i znów
powróciło tuż przed twarz znieruchomiałego botanika, który przyglądał się całej
scenie. Dysk streścił jej bieg wydarzeń, które najwyraźniej przegapiła. Czuła,
że powinna wpasować się w aktualną sytuację natychmiast. – Dysk jest jak Osioł ze Shreka, tak? Lata, gada,
pełen serwis?
Zaciśniętą pięść szybko poluzowała, w drugiej dłoni obadała pistolet. – http://sjp.pwn.pl/sjp/obada%C4%87;2491263 Nawet pomijając potocyzm, to w drugiej dłoni sprawdziła
pistolet też nie ma sensu.
Collins przyglądał jej się zniesmaczony. // Trent jest dla niej
ważniejszy. Jego nacisk odczuwa mocniej. – No shit, Sherlock. Czemu miałaby przedkładać złola nad kochanka?
Chirugai zataczało koła nad jego głową, co obudziło w nim paraliżujący
strach i sprawiło, że nie potrafił dokończyć zdania. – A ten paniczny strach to kuźwa skąd? Dlaczego
Collins znienacka nie potrafi sprowadzić ciemności, odebrać Larze przytomności
i wtłuc Kurtisowi, jak tyle razy wcześniej? BO TAK?
zatrzymana na wirującym ostrzu, które odbiło ją – Ja naprawdę większość błędów składniowych
ignoruję, ale te zaimki na końcu zdania…
Zdaję sobie sprawę, że Lara jest patentową kretynką oraz psychopatką,
ale nie przychodzi jej do głowy, że może facet choćby przez chwilę przydałby im
się jeszcze żywy, może żeby potwierdzić jej niewinność, może żeby opowiedzieć
więcej o organizacji, o swoich planach, potencjalnych współpracownikach? Takie
tam drobnostki.
Kurtis wyprzedził ją i stanął między nią a botanikiem, który pojękiwał
żałobnie. Podniósł rękę, ale Chirugai niebezpiecznie drgnęło tuż przed jego
nosem. Zawahał się i opuścił ją. // Słyszał, że w walce Eckhardta z Larą, ta
bez pardonu odcięła mu dłoń. Nie chciał skończyć tak samo. Automatycznie
wycofał się w tył, dopóki nie poczuł za plecami ściany. Spojrzał w lewo.
Zaledwie kilka kroków dzieliło go od wyjścia. Zebrał się w sobie, by wstać,
jednak przestrzelona noga nie ułatwiała mu tego. – Wut? Przestrzeloną nogę miał Collins, w ogóle
nie zmieniłaś podmiotu z Kurtisa...
Słowa zakotwiczyły w umyśle Kurtisa, rodząc w nim wiele pytań. – Ugh.
Maszerowała z satysfakcjonującym uśmiechem. – Satysfakcjonującym kogo?
Opuściła broń, ale nie spuszczała gardy. – Nie bardzo wiem, jak mogła jednocześnie opuścić
broń, skoro gardę trzyma się dwiema uniesionymi rękami.
— Zastrzeliłaś go, gdy wspomniał o Lux Veritatis! // — Wypaplał to, bo
chciał przeżyć! // Trent musiał jej przyznać rację, ale nie bardzo chciał – Kto go zmuszał? Przecież w tym momencie
niemożliwym do ustalenia jest, co Collins miał na myśli. Dzięki, Laro.
Poszedł do starego pieca i z całej siły pociągnął za zawleczkę korka
spustowego. Instalacja rozszczelniła się, a powietrze miarowo zaczęło cuchnąć
gazem. // — Co ty wyprawiasz?! — zagrzmiała Croft, zatrzymując się w progu
pomieszczenia. – Tylko ja mam
prawo do odczapnego ludobójstwa! Tak na marginesie wspomnę, że Kurtis zamierza
wysadzić nie tylko materiały złowrogiego zakonu, ale też i całkiem niewinnych
botaników Jej Królewskiej Mości. Nie wiem, czemu zakłada, że Kabała nie trzyma
notatek też i w innych miejscach, skoro podobno jest ich jak mrówków. Czemu
mieliby wszyscy siedzieć w jednym?
Usłyszała warknięcie. Odwróciła się w stronę źródła dźwięku i zobaczyła
chude psisko. Doberman kulał i strzygł uszami, broniąc wejścia do jednego z
pomieszczeń. // Zastrzeliła go i odrzuciła Borana-X na podłogę. // — Oszalałaś?
// — Ciesz się, że nie zastrzeliłam ciebie. Jeszcze mnie nosi. I wszystko mnie
boli. – Eee… tak…
Mam nadzieję i wrażenie, że zdajesz sobie sprawę, że Lara nie jest
kryształowa, ale jesteś zupełnie pewna, że zamiast protagonistką, nie powinna
być villainem?
Już miał wyjść, gdy usłyszał ciche piśnięcie. Odwrócił twarz w stronę
psa i zobaczył szczeniaka. Bez zastanowienia podszedł do niego i wziął go na
ręce. Mały psiak zabrał się za gryzienie jego mankietu. – Kiczowatość tej sceny fizycznie mnie boli.
Wyszedł z lokalu i rozejrzał się po okolicy. Powoli nastawał ranek i
pierwsze promienie słońca rozświetlały ulice Londynu. Trent odetchnął głęboko
świeżym powietrzem. Zdał sobie sprawę, jak bardzo za nim tęsknił i poczekał, aż
Croft wyjdzie z budynku. Szczeniaka usadowił na fotelu przy kierowcy wcześniej
pożyczonego BMW. Po chwili usłyszał kroki Lary. Odpalił papierosa. – Nasyćmy się w tym momencie przypomnieniem, że
Lara przyjechała tu kradzionym radiowozem kilka godzin temu, a jednak wciąż ani
widu ani słychu ekipy antyterrorystycznej.
Wsiadł do środka i chwilę pomajsterkował przy kablach, zanim ogień zdążył rozprzestrzenić się na wyższych piętrach i rozbić kulami szyby w okiennicach. – Ogień
Nie wątpił, że kumpel przyjmie go bez ogródek. – Z bezą grudek będzie to mieć tyleż sensu
(podpowiedź: zajrzyj do słownika).
W końcu miał u Kurtisa dług wdzięczności. Poznał go jeszcze w legionie.
Dobrze pamiętał chwilę, gdy uratował mu życie. – Kto komu?
Dobrze pamiętał chwilę, gdy uratował mu życie. Było to dnia, w którym
okupowali teren wrogiej jednostki. Gdy Beynoldowi skończyła się amunicja,
Kurtis zaczął biegać z nienaładowanym karabinem, udając pewnego siebie
żołnierza. – Genius. I co,
we dwóch przejęli całą jednostkę? To co to było, kurnik?
W końcu trafił prosto przed charakterystyczny budynek na Bayswater Road.
Z zewnątrz wyglądał jak burdel — postawiony z czarnej cegły, otaczał się aurą
tajemniczości. – ...masz
bardzo dziwne wyobrażenie burdeli. Nie wiem też, jak budynki mogą otaczać się
aurą tajemniczości.
Długie, nieco rozmierzwione włosy i wielkie, zielone oczy były jego
atutem, gdy wyrywali kiedyś razem panny w klubach, dopóki Tom nie wyznał mu
potem, że jednak od rasowych panienek wolał rasowych mężczyzn. – I co, po wyznaniu bi czy tam homoseksualizmu
wygląd przestał być jego atutem?
— Szczenię na ziemię. // Odłożył Bostona, który poczłapał w stronę
dywanu pod stołem. Ułożył się w kulkę i zamerdał końcówką ogonka. – Bardzo głupi pomysł, biorąc pod uwagę to, jak
szczenięta panują nad pęcherzem.
— Trent, Trent, Trent… który to już raz? Znowu mam brzmieć, jak jedna z
twoich rozczarowanych dupeczek? — wyrzucił pretensjonalnie – Na pewno chodziło ci o pretensjonalnie, a nie z
pretensjami? http://sjp.pwn.pl/sjp/pretensjonalny;2508300
Co zrobił źle, że Croft tak wyskoczyła w celi? – Nie miałaś na myśli naskakiwania na kogoś?
Dlaczego go zabiła? Jego śmierć była nierozważna. – Śmierć nie może być nierozważna.
Kurtis spojrzał w dół i zobaczył tuż przy kanapie szczeniaka. Patrzył w
górę, łapką zahaczając co jakiś czas o spływającą w dół pierzynę. – Kurtis?
Sekcja jedenasta
Obracał w dłoni kubek herbaty z prądem – Stałym czy zmiennym? Kolokwializm.
wziętego przez płomienie budynku – Na zakładnika wziętego?
starając się, by Tom nie widział przewrócania oczami – Przewracania.
– Powiedzmy, że przysługa. Za milczenie. // – Nie rozumiem – skończył,
westchnąwszy. – Yyy, co
skończył?
Trent uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na cieniasa. – Przy twoim podejściu do synonimów musiałam się
chwilę zastanowić, żeby zrozumieć, że chodziło ci o papierosa.
Rany boskie, po tych wszystkich morderstwach, które rzekomo popełniła,
po tych nierzekomych, po tym, jak widziano ją na miejscu wybuchu budynku, Lara
dalej siedzi sobie spokojnie w domu, do którego wróciła taksówką, śpi, ogląda
telewizję i czyta czasopisma, a policja jej nie szuka. Ta, jasne.
– Nie będzie więcej reportaży. – Była pewna. – Bo? Nawet jeśli nie będzie więcej morderstw,
myślisz, że policja tak po prostu przestanie szukać sprawcy, a media porzucą
tak gorący temat?
Nikt nie pokazywał tym razem budynku zabezpieczonego taśmą policyjną i
białych, malowanych konturów zwłok. – Ponownie, kontury zwłok to popkulturowa bujda.
Nikt nie mówił o beczkach krwi, prochach i kościach czy robactwie, które
gnieździło się w podziemiach. Policja na pewno dawno tam dotarła – mimo wybuchu
niemożliwe było przecież zlikwidowanie wszystkich śladów. Szczególnie tych z
piwnic, w których nadal roiło się od eksperymentów dwóch świrów. – Innymi słowy, jest spora szansa, że teraz po
mieście rozpełzną się mordercze robale mutujące ludzi? Łał. Świetna robota.
„Ani żadnego: dziękuję, ani: chuj ci w dupę, Croft” – pomyślała z
przekąsem o mediach. – Świnie, jak
mogą nie wychwalać psychopatki.
zabrakło też tłumaczenia, dlaczego Croft w ogóle uciekła brawurowo z
aresztu. Miała powód i najprawdopodobniej wszyscy już to wiedzieli – Jej kretyńskie zapatrzenie w siebie i
przekonanie, że cały świat najbardziej interesuje się jej dupą, jest
gargantuiczne.
Croft nie dziwił brak informacji na swój temat. Dziwiła się jednak, że
nikt nie pofatygował się na teren jej posesji i nie poprosił o ostateczne
formalne wyjaśnienia. Zwykle po takich akcjach działa się konferencja prasowa i
oficjalne przeprosiny – Mam szczerą
nadzieję, że Lara nie wyobraża sobie, że to ją będą przepraszać, a jeśli nawet
odwrotnie, to wiesz, mam podejrzenia, że tym razem to nie wystarczy.
co teraz robi Trent? Pewnie denerwował się tak samo, bo z perspektywy
mediów nie wiadomo było właściwie, czy warto już wyściubiać nos na świat, czy
może lepiej schować się gdzieś i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń – Przecież media nie zaczęły się chować.
– Mi też nie – Mnie.
Zawsze taki był – kompletnie nie w jego stylu wszelkie konwenanse – Wszelkie konwenanse co?
Lewa brew na twarzy kobiety powędrowała w górę. – Miała jeszcze jakieś inne brwi, nie na twarzy?
nowojorskigo –
Nowojorskiego.
kontemplując nad definicją tego słowa. – Kontempluje się coś, nie nad czymś.
stary Anderson mógłby sam załatwić nakaz i przeszukać twoją rezydencję,
ale prosił, bym była stroną ugodową, w razie gdybyś wcale nie chciała
współpracować. – To jest tak
strasznie głupie, że skala skończyła mi się trzy galaktyki temu.
Na końcu zgodziła się ostatecznie, by stara znajoma wpadła ze swoim
kolegą na kawę, stawiając warunek, by spotkanie odbyło się na stopie cywilnej,
to znaczy bez umundurowania, ukrytej spluwy i dyktafonu. – Boru. Naprawdę, moje opadnięte cycki są w
okolicach jądra Ziemi. Lara jest ostatnią osobą, która ma tu prawo stawiać
warunki.
Gdy zmierzył się z nią po raz pierwszy, była kimś, kto zachwiał jego
nihilistycznym do tej pory poglądem. – Wtf, jakim poglądem, na co?
Silne kobiety nie istnieją. Udowodnię ci to, Croft.
Przyjrzał się odbiciu w lusterku samochodowym i zamrugał powoli
dwukrotnie. Zanim za trzecim razem jego powieki uniosły się i opadły, jego
twarz zrobiła się przeraźliwie blada. Kilka blizn ukazało się, by po chwili
sczernieć. I znów wtopić się w skórę, tym razem naciągniętą na zupełnie
przeinaczoną czaszkę. –
Przedrzeźniające kości, tego jeszcze nie grali.
Cicho nastawiła głośność – Tak, przekręcenie/nastawienie jakiegoś prztyczka w celu ustawienia
głośności zazwyczaj nie wiąże się z hałasem… (Wiem, co miałaś na myśli, ale
napisane to idiotycznie, tak samo jak cicha głośność).
Croft legła się na łóżku – Legła, pomijając już zasadność użycia tak nacechowanego słowa.
taki wielki dom musiał mieć pewne zabezpieczenia. – Nie, nie musiał, wielkość domu nie jest ściśle
powiązana z zabezpieczeniami.
– Będzie ciekawie – odparł rozentuzjazmowany – Komu odparł, głosom w swojej głowie?
Sekcja dwunasta
Światła rezydencji były pogaszone, gdy rozglądał się kolejny raz
dookoła. – A gdy się nie rozglądał,
wybuchały feerią barw.
Chciałabym skomentować tę szopkę z opisywaniem spaceru jako misterium,
ale nieprofesjonalnie powiem, że nie mam siły.
mijając niskie żywopłoty odgradzające kostkę brukową od równo skoszonego
trawnika. Tworzyły drogę do ciężkich, żeliwnych drzwi głównych – Żywopłoty jako droga, bardzo oryginalne, ale
chyba niewygodnie się po tym chodzi.
Wciągając nosem powietrze, Karel delektował się bukietem świeżego
zapachu, tak bardzo mu nowego i zaskakującego – …czy on spędził całe życie w piwnicy?
Ze świstem wciągnął powietrze przez nos i wypuścił je powoli. Coś
poczuł. Ochotę? – A jak
pachnie ochota, może jak pelargonie?
Dzięki za streszczenie poprzedniej akcji, przecież to nie tak, że
przeczytałam o niej jedenaście rozdziałów.
Następnie Collins jako nowe Monstrum po alchemiku wysłał po nią
przerażoną Carvier, która miała motyw, by dorwać Croft. Lara trzymała wtedy
dziennik przy sobie, ale botanik nie był w stanie jej go wyrwać. Jako Monstrum
pozbył się tylko świadka. I tak potrzebowali flaków – Dobrze rozumiem, że monstrum jest w stanie
wyflaczyć człowieka na drugą stronę, ale już nie ma dość siły, by wyrwać komuś
notes? Aha.
Collins? Mężczyzna, który nie dał rady zwykłej kobiecie odebrać
dziennika – Przecież przed chwilą
rozwodził się nad tym, jaka to Lara jest NIEzwykła. O kolejnym przejawie
seksizmu już nie wspomnę.
To całe smęcenie, jak to inni ludzie to nieudacznicy, głupcy i proch
marny, to też koszmarna klisza.
Poza tym, kogo chcę oszukać? Przecież przyjechałem tu również i dla
niej. Jest ciekawa. Silna. Ludzka. – Ludzka? Chyba nie mówimy o tej samej postaci.
Przypomniał sobie plany Luwru, które wręczył Gundersonowi i reszcie
najemników, gdy wysłał ich po Obraz Obscura. Pamiętał, gdy mówił, by absolutnie
nie przejmować się kamerami wewnątrz obiektu, gdyż były sztuczne, a
zabezpieczenia sięgały tylko krat, które wysuwały się z podłoża w progach i
zamykały potencjalnego włamywacza, oddzielając go od reszty budynku aż do
przyjazdu policji. Karel nie podejrzewał, by w rezydencji panowały takie same
warunki – O borze, to po cholerę
musieliśmy czytać te smęty o planach Luwru? Może opisz jeszcze zabezpieczenia w
chacie góralskiej, pałacu Windsor i wozowni w Łańcucie, to będziemy wiedzieć,
jakie jeszcze NIE panowały.
Strzał rozległ się szybko – Wiesz, strzały zwykle mają to do siebie.
Zaspana przetarła oczy kciukiem i palcem wskazującym, przesuwając nimi w
kąciki. Skończyła, drapiąc się po nosie. (..) // Podniosła się na równa nogi i
ściągnęła z oparcia krzesła szlafrok, zarzucając go na bawełniany, szary top i
spodenki do kompletu.
Lolciu, po tych wszystkich bredniach o sile, inteligencji, wierze w
siebie i byciu swoją ochroną odnośnie Lary, ta sobie spokojnie śpi, bo byle
jaki strzał jej nie obudzi, alarm jej w ogóle nie niepokoi, zbiera się leniwie
i jest pewna, że to wygłup (mimo sytuacji, w jakiej się ostatnio znajduje). Ja
nie wiem, jak ona dożyła do tej pory.
Zirytowana przeklinała w myślach to na głośny alarm – No trochę nie bardzo jest sens robić ciche
alarmy, tak jakby.
Yyy, Lara uparcie debilnie podejrzewa, że wycie
alarmu to sprawka Winstona, rozumiem, że mieszkaniec zamku też sobie nie może
pochodzić po nim, choćby i w nocy (ludzie czasem chodzą do toalety, zjeść coś,
napić się, pracują do późna, cierpią na bezsenność… nie wierzę, że tłumaczę
takie rzeczy) bez włączania zabezpieczeń? Wtf.
Drewniane, boczne drzwi z szybką przysłoniętą zazdrostką stały otwarte
na oścież – Ta zazdrostka TAK BARDZO
pasuje do lordowskiej posiadłości…
a przestrzelony na wylot zamek sprawił, że stara, zardzewiała już klamka
trzymała się na jednym umyciu – Zaraz, czy ja dobrze rozumiem, że Karel strzelił do drzwi kuchennych?
Kto zamyka drzwi kuchenne na klucz i po co? Czy też Karel miał na tyle ogromną
potrzebę rozwalenia jakichkolwiek drzwi, że nie był w stanie się opanować?
O rany, ten motyw z antagonistą żywiącym pokręconą fascynację/początki
MIŁOŹDZI do protagonistki, czującym zazdrość blablabla, to kolejna koszmarnie
zgrana klisza.
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/VillainousCrush
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/MindGameShip
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/VillainousCrush
http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/MindGameShip
Lara odrzuciła na łóżko broń – Bardzo mądre, bardzo.
Nie sądziła, że ktokolwiek mógłby włamać się do garażu, by zainteresować
się czerwoną Toyotą MR2, którą od osiemdziesiątego czwartego pielęgnował jej
staruszek. // Nikt nie był na tyle popaprany. – To jest aż śmieszne, jak ona mało wie o życiu.
Ruszyła, paląc gumę w kabriolecie i przepraszając w myśli ojca za
krzywdę, jaką właśnie wyrządzała oponom. – Eee, wiesz, opony można zmienić i raz na jakiś czas się powinno, chyba
od osiemdziesiątego czwartego samochód nie miał tych samych...
Nie dziwił się, że stracił ogon. Lara musiałaby mieć nie po kolei w
głowie, żeby dogonić pożyczonego Chryslera w wersji sportowej. – Albo, nie wiem, szybszy samochód?
Jako ostatni syn Pierwszego Nephilima czekał na niego obowiązek do
spełnienia. – Ten obowiązek
czekał jako syn? Bo w innym przypadku to jako na ostatniego syna.
Winston akurat zdejmował z uszkodzonych kuchennych drzwi zazdrostkę.
Spojrzał na nią rozżalony, wzdychając dość głośno. – Eee, jest jakiś powód do rozpaczania nad
zazdrostką?
Smith kiwnął głową i udał się w kierunku meblościanki kuchennej. Wrzucił
zazdrostkę do schowanej w szafie pralki – O boziu, wspaniała lordowska rezydencja, meblościanka, pralka w
kuchennej szafie.
Ach, kolejny popis nieposzanowania ludzkiego życia przez Lary i jej
bucery w stosunku do znajomych, tego mi było trzeba.
Czy ty myślisz, że mój numer dostępny jest całodobowo i że twoje
pieniądze są w stanie zachęcić mnie do przerwania fazy REN? – REM.
Z rozmyślań wyrwał ją rozentuzjazmowany głos o charakterystycznym,
stanowym akcencie – Stanowy
akcent? Twoim zdaniem ludzie z Luizjany i Nowego Jorku mówią toczka w toczkę
tak samo?
ciche brzmienie głośnej, elektronicznej muzyki – Wiesz, muzyka jest głośna lub cicha w
zależności od tego, jak – eureka – głośno lub cicho brzmi.
Winston podszedł i podał czarnoskóremu, wysokiemu i przeraźliwie
chuderlawemu na twarzy mężczyźnie kubek gorącej kawy na spodeczku. – A resztę korpusu miał już raczej otyłą?
podbrudkiem powoli zniżającym się do obojczyka. – Podbródkiem.
– Nie twój biznes – Kalka, po
polsku to interes.
Specjał 1
Paryska jesień dawała sobie może jeszcze kilka dni, by tworzące się
kałuże ustąpiły miejsca pierwszym zlodowaceniom. – To nie jest po polsku.
Paryska jesień dawała sobie może jeszcze kilka dni, by tworzące się
kałuże ustąpiły miejsca pierwszym zlodowaceniom. Nie wiedziała, czego nie
lubiła bardziej: czy tej upierdliwej mżawki, która podkręcała jej włosy, czy
może tego białego łajna oblepiającego wszystko dookoła i skrzypiącego pod
butami. – Jesień nie lubiła? Ach
nie, to Lara, poznaję po wkuropatwiającym podejściu do życia!
Znowu marudziła. Nie pierwszy raz w tym roku przyłapywała się na tym, że
zrzędzi nawet w myślach. Już nie tylko na pokaz, by wszem i wobec ukazać swoją
bezduszność, co podtrzymywało jej reputację i broniło ją przed ludzką
ciekawością. – Zrzędy nie są
bezduszne, a raczej nieskończenie irytujące. W ogóle jakie to szczeniackie,
pragnienie reputacji ivul ‘nd heartless ksienrzniczki ciemności. Większość
wyrasta po gimbazie.
Miała czas, by zamienić chwilę i upewnić w przekonaniach młodszych
pasjonatów, że warto walczyć o marzenia. – Dzika składnia, no i co to znaczy „zamienić chwilę”?
Przypomniała sobie, że grupie punków, która zaczepiła ją przy londyńskim
ratuszu z gitarą i zagrała dla niej jeden z kawałków U2, pokazała nawet kilka
blizn i opowiedziała jakąś anegdotę. – Ratusz z gitarą byłby dla mnie parą.
Teraz? Nawet nie odpwiedziała taksówkarzowi, który dobrodusznie uprzedził,
że na modernizowanym osiedlu nigdy nie bywało spokojnie. Nawet, jeśli robotnicy
wyrobią się z terminem i skończą poprawiać stan dziurawych nawierzchni, to i
tak postawione przy nich śmietniki będą regularnie płonąć. // Co kraj, to obyczaj – pomyślała z
przekąsem. – To brzmi tak, jakby płonące śmietniki były usterką techniczną.
Komentarz Lary jest nie na miejscu, jako że płonące śmietniki nie są stałym
elementem paryskiego krajobrazu. Zresztą jakby w WB nie było zamieszek,
przepaści klasowej, dzielnic mętów itd.
Co za zimny deszcz... W takim deszczu można przemoknąć na śmierć. Ściany
wyglądają tak, jak by się miały zaraz zawalić. Co cię skłoniło, staruchu, by w
ogóle tu pomieszkiwać? – Nie wiem, do
kogo Lara zmierza, ale ten ktoś chyba nie mieszka na ulicy, w deszczu?
Przeszkadzali jej wszyscy w ogóle. – Świetne podsumowanie charakteru Lary.
Wkroczyła w jedną z bocznych, paryskich uliczek. Nie przypominały swoją
aranżacją tych kojarzonych z widokówek dostępnych w centrum. // Paryż –
pomyślała z przekąsem. – Miasto piękna. O tym nie pisali w folderach dla
turystów. Zszedł na psy, odkąd ostatnio tu byłam. – To tak jak mieć pretensje do przewodników po
Warszawie, że Łomianki nie wyglądają jak Starówka.
co co sprawiło – Powtórzenie.
odstawiła tylko plecak na ziemi – Na ziemię.
Rozejrzała się po pomieszczeniu machinalnie, od razu wybierając sobie
miejsce siedzące, będące jej kawałkiem podłogi na ten wieczór. // – Całkiem
wygodny – skwitowała, zanurzając się w przesadnie miękkim, dawno zużytym już
fotelu o metalicznej barwie. – Rozumiem z tego, że fotel był podłogą.
Nigdy nie podejrzewała Wernera o specjalny zmysł artystyczny, który
sprawiłby, że stare mieszkanie zacznie wyglądać bardziej modernistycznie – Modernistycznie i nowocześnie to niekoniecznie są
synonimy. A w ogóle vintage jest w modzie, równie dobrze może realizować zmysł
artystyczny tak.
Schody prowadzące na piętro zakręcały się w typowo francuski sposób –
Przecież spiralne schody wykorzystywano już w starożytności, a teraz są znane w
całym kręgu cywilizowanej kultury, pierwsze słyszę, żeby były typowo
francuskie.
Gdy sześcidziesięciotrzyteni mężczyzna odchodził – O kurde, jak z jakiegoś Dlaczego ja czy
innych Trudnych spraw. Dwudziestosześcioipółlatka jest wściekła, że...
Otworzył jej drzwi, ale nie przywitał jej w progu. Gdy odwracał
się i udał się od razu w kierunku salonu, w jego oczach dostrzegła coś, co co
sprawiło jej delikatnie iskrzącą się w jej wnętrzu satysfakcję. – Jej, jej.
Bacznym okiem obserwowała, jak zmęczonym ruchem wyciągał z kieszeni
haftowaną chusteczkę wielorazowego użytku (o ile tylko taki wynalazek był
regularnie prany). – Jeśli nie
był prany, przestawał być chusteczką.
Przyprószony na części potylicznej mężczyzna przyniósł w dość powolnym
tempie szklankę i położył ją tuż obok kobiety. – To najgorszy opis siwizny, jaki zdarzyło mi się
czytać.
zauważyła, że lekko się zgarbił. Sięgnął ręką po wiszącą w przedpokoju
laskę, której wcześniej nie dostrzegła. Kiedy stanął w części kuchennej i
wlewał do szklanki wodę z kranu, Croft wiedziała już, że odmówi sobie
przyjemności ugaszenia pragnienia. // – Do rzeczy, Werner. // Usłyszała, jak
zakasłał, po chwili odkrztuszając mocniej coś, co niewątpliwie usiadło mu na
płucach. Bacznym okiem obserwowała, jak zmęczonym ruchem wyciągał z kieszeni
haftowaną chusteczkę wielorazowego użytku (o ile tylko taki wynalazek był
regularnie prany). // Przyprószony na części potylicznej mężczyzna przyniósł w
dość powolnym tempie szklankę i położył ją tuż obok kobiety. Croft odsunęła ją
automatycznie odrobinę dalej od siebie. Poczekała, aż były wspólnik usiądzie
ociężale na drugim, takim samym fotelu. – Jakież to wszystko fascynujące. I jak źle napisane.
Prychnęła, gdy tylko doszedł do niej sens zmęczonych, wyszeptanych słów.
– Słowa nie mogą być
zmęczone.
– Egip, Werner… – Egipt.
Egipska ciemność jak na zawołanie pochłonęła pokój – Przypadek?! Nie sądzę!
Nie uciekaj – usłyszała znajomy, ale nieznajomy głos w swojej głowie. – Aha.
Mężczyzna po czterdziestce zmęczony oparł twarz na dłoni zaciśniętej w
pięść i łokciem położonej na biurku. – Co za koszmarnie zbudowane zdanie.
Mężczyzna był zmęczony, chciałaby, żeby przesłuchiwał ją ktoś mniej
flegmatyczny, światło migało mu w twarz. Znów wybitny związek
przyczynowo-skutkowy.
Światło jarzeniówki migało mu w twarz, więc drugą ręką puścił długopis i
zgasił lampkę. Rzucił kobiecie pełne sceptycyzmu spojrzenie i wyciągnął rękę w
stronę żarówki. // – Nie radzę. – Usłyszał, po czym dotknął otwartą dłonią
rozgrzanego szkła. Syknął, szybko odrywając palce. // Croft uśmiechnęła się pod
nosem ledwo dostrzegalnie. – Najgorszą
metodą podkreślania wyjątkowości bohatera jest robienie debili z jego
otoczenia.
Po jaką cholerę była ta scena z migającą lampką, dokręcaniem żarówki za
pomocą szmatki itd.?
Tzn. poza robieniem kretyna z tego faceta. A z Lary och, jakiegoż
geniusza, bo wie, że rozgrzane rzeczy można dotykać co najwyżej przez coś.
Chylę czoła przed jej inteligencją.
– Więc chce mi pani powiedzieć, że mężczyzna zginął, kiedy tylko zgasło
światło, a gdy się pani obudziła, ktoś obsmarował ścianę jego wnętrznościami? – Jeśli ktoś smarował po ścianie po tym, jak Lara
się obudziła, to powinna była coś zauważyć.
Croft przyjrzała się jej zdjęciu. Przedstawiało wysoką blondynkę o
włosach krótko ściętych na Kleopatrę. Faktycznie, wyglądała przyjaźnie.
Zerknęła ukradkiem za siebie, przyglądając się policjantom. – Ta kobieta ze zdjęcia zerknęła, aha. Jakiś
crossover z HP.
Scena, w której Lara grzebie sobie w papierach, które policjanci tak
dogodnie położyli tuż przed nią, które są tak pięknie opisane, w której
policjanci nie zwracają uwagi na akcje Lary (do czasu, ale jednak), też bije rekordy
głupoty.
– No, no, no. Ciekawość zżera? – zagadał czyściutkim brytyjskim. – Jeśli mówisz o akcencie… Wiesz, w Wielkiej
Brytanii jest ich tyle, że naprawdę nie mam pojęcia, co masz na myśli. A jak o
języku, to to angielski, nie brytyjski.
Dodatkowo miał ciemne oczy. – To dodatkowo brzmi, jakby był jakiś silny związek między wcześniejszym
rozwodzeniem się nad sylwetką a kolorem oczu, a tak nie jest.
Od razu poczuła, że akurat one raczej nie skłaniają się ku najmniejszym
kłamstwom. Nie miał powodu, by ją oszukiwać. Miał za to powody, by wyciągnąć z
niej prawdę. – Ach, Lara i
jej wspaniała Intuicja i Wnioski z Dupy.
Zdała sobie sprawę, że jej słowa wcale nie były szczególnie sympatyczne.
Biorąc pod uwagę, że ktoś, komu jeszcze rok temu bezgranicznie ufała, zostawił
ją na pewną śmierć. – Biorąc pod
uwagę, że ktoś ją zostawił na śmierć, jej słowa nie były sympatyczne? Wtf.
Kopnęła większy kamerdolec na swojej drodze. – Co to jest kamerdolec, wujku Google? – spytałam
zdumiona. – Takiego słowa nie znajdziesz w słowniku – wyjaśnił. – To slangowe
określenie, stosowane w pewnych kręgach na Dolnym Śląsku. Najwyraźniej w tym
uniwersum Lara Croft ma bardzo, ale to bardzo dziwne korzenie.
Po cholerę podawała mu nazwisko Margot? Nie zależało jej na obronie
życia, ale na uniewinnieniu się. Przynajmniej tyle, że kobieta zginęła, kiedy
Croft urzędowała w gabinecie Roberta. Nie mogła się rozdwoić, więc ciężar
przestępstwa zmalał choć odrobinę. – Dla mnie to może znaczyć też to, że Lara ma wspólnika.
Przystanęła, gdy usłyszała ciche pogwizdywanie. Ktoś w przeciwległej
uliczce opierał się o ścianę prawą nogą zgiętą w kolanie. Biały mężczyzna
chował się za dymem papierosowym i pogwizdywał raz po raz znaną jej melodię. – To chyba musiał palić całą paczkę na raz, że dał
radę schować się w dymie.
Nie ważne – Nieważne.
I tak się mimowolnie wpakowała to gówno – W to.
Poczuła na piersiach przyjemny materiał chłodnej poszewki. Wzięła
głębszy wdech, ale wiedziała, że to na nic. Nie mogłaby teraz zasnąć. Za dobrze
znała swoje ciało. // Musiała coś z tym zrobić. – Słodki jeżu na bananie, to było chyba najgorsze
wprowadzenie w erotykę, jakie dotąd widziałam. Śnisz kryminalną opowieść o
morderstwach i przesłuchaniach? Na pewno po przebudzeniu będziesz myśleć tylko
o masturbacji!
Ciekawe, jakby całował tym swoim zarostem – Całuje się z reguły ustami.
Ja wiem, że różne są fetysze, ale jak czytam o zgniataniu łechtaczki, to
aż mnie coś boli i zastanawiam się, czy to nie coś podobnego do miażdżenia warg
pocałunkiem, czyli idiotyczna klisza bez sensownego pokrycia w rzeczywistości.
Noc była spokojna, chociaż wiedział, że w tym właśnie czasie, niedaleko
cmentarza działa się kolejna rzeź. – To faktycznie, noc spokojna, że ho ho.
W odpowiedzi spojrzał na nią pretensjonalnie i rzucił papier na biurko. – Nie można patrzeć pretensjonalnie. Teraz jestem
pewna, jak tego używasz, i wyjaśniam, że to nie synonim do „z pretensjami”.
Oczywiście Lara mówi inspektorowi, co ten ma robić, a on jej grzecznie
słucha. Tak.
Przyspieszyła kroku, ostatecznie wybijając się mocno i przeskakując nad
wolnymi i strasznie cuchnącymi konstruktami. – Że co? http://sjp.pwn.pl/sjp/konstrukt;2473393.html
Minęła tabliczkę z napisem, który uświadczył ją w przekonaniu, że jest w
odpowiednim miejscu i czasie. – Umocnił może.
WYDZIAŁ DS KOREKTY CHIRURGII // INSTYTUT PSYCHIATRII // STRAHOV – I co tu upewnia o właściwym czasie?
No i w czasie przesłuchania w gabinecie Eckhardta zginął Luddik – jak
się okazało – czeski dziennikarzyna. – Boże, co ona ma z tą lekceważącą formą, tu inspektorzyna, tam
dziennikarzyna, Laro, staph.
Być może nie można być przez całe życie wkurwioną gówniarą pragnącą
świętego spokoju? – Co ty nie
powiesz…
Btw, nie znam Tomb Raidera, ale wydaje mi się, że Lara Croft chciała raczej adrenaliny, nie świętego spokoju.
Btw, nie znam Tomb Raidera, ale wydaje mi się, że Lara Croft chciała raczej adrenaliny, nie świętego spokoju.
Być może autodestrukcja nie prowadziła do niczego dobrego. – Nie mów!
Mężczyzna jej snu – Z jej.
Nieba nie rozświetlały żadne gwiazdy, a przynajmniej nie były
widoczne, gdy światło latarni rozświetlało plac. – Powtórzenie.
Nie nazwałabym tego erotykiem, bo poza jedną sceną masturbacji, która
stanowi znikomy ułamek całości, nie ma tu w ogóle napięcia seksualnego.
Ło jeżu.
Zacznę od tego, co jest dobrze: na ogół interpunkcja i ortografia.
Zauważyłam kilka błędów, ale raczej drobnych, w normie, do wyeliminowania przy
dokładniejszym sprawdzeniu. Trafiło się też trochę literówek, ale nie
nadmiernie.
Ale na tym się kończy.
Styl to kompletna tragedia. Nie masz najbledszego pojęcia o znaczeniu słów i związkach oraz łączliwości pomiędzy poszczególnymi wyrazami. Niestety tego się nie da w większości wykuć na pamięć. Owszem, można czytać słownik, i zdecydowanie ci to polecam, biorąc pod uwagę, ile razy musiałam linkować definicje (a to i tak były tylko przykłady), ale niestety wyczucie słowa nie jest czymś czego się można po prostu nauczyć. Zwyczajnie oczytany, rozwijający się w danym kierunku człowiek będzie je miał, instynktownie wiedział, co brzmi ze sobą dobrze, a co źle. Oczywiście wszyscy się mylimy, musimy sprawdzać niektóre rzeczy, znajomość pewnych definicji i regułek jest ważna, ale ty masz tak ogromne braki, że nie jestem pewna, czy sucha znajomość definicji ci cokolwiek da, bo z tej pisaniny przebija kompletny brak zrozumienia, co jest z tym stylem nie tak, więc, jak mówię, kwestia rozwinięcia elementarnego wyczucia słowa właśnie.
Styl to kompletna tragedia. Nie masz najbledszego pojęcia o znaczeniu słów i związkach oraz łączliwości pomiędzy poszczególnymi wyrazami. Niestety tego się nie da w większości wykuć na pamięć. Owszem, można czytać słownik, i zdecydowanie ci to polecam, biorąc pod uwagę, ile razy musiałam linkować definicje (a to i tak były tylko przykłady), ale niestety wyczucie słowa nie jest czymś czego się można po prostu nauczyć. Zwyczajnie oczytany, rozwijający się w danym kierunku człowiek będzie je miał, instynktownie wiedział, co brzmi ze sobą dobrze, a co źle. Oczywiście wszyscy się mylimy, musimy sprawdzać niektóre rzeczy, znajomość pewnych definicji i regułek jest ważna, ale ty masz tak ogromne braki, że nie jestem pewna, czy sucha znajomość definicji ci cokolwiek da, bo z tej pisaniny przebija kompletny brak zrozumienia, co jest z tym stylem nie tak, więc, jak mówię, kwestia rozwinięcia elementarnego wyczucia słowa właśnie.
Potwornie mieszasz rejestry językowe, tak w dialogach, jak i w
trzecioosobowej narracji, pchając tam jednocześnie okropne potocyzmy i
kolokwializmy, jak też archaizmy czy określenia ze stylu (zamierzenie)
wysokiego.
Przepakowujesz zdania zupełnie niepotrzebnymi epitetami, zaimkami i
określnikami. Nawet w najbanalniejszych frazach nie możesz się powstrzymać od
dodania jakiegoś najzwyczajniej, wprost przeciwnie, po prostu, które
jest tam potrzebne jak dziura w moście i tylko robi idiotyczne wrażenie.
Związku przyczynowo-skutkowego w mnóstwie następujących po sobie zdań ze
świecą szukać. A w niektórych przypadkach sprawę załatwiłoby zwykłe nowe
wcięcie akapitowe.
Składnia jest okropna. Uparcie pakujesz zaimki, orzeczenia, czy epitety,
które powinny stać gdzie indziej, na koniec zdania, albo i w środku używasz
szyku biblijnego.
Podmioty pieprzą się jak króliki, często nie jestem pewna, o co/kogo
właściwie chodzi, bo nie zmieniłaś podmiotu domyślnego. Sytuacji nie pomaga
fakt, że w swojej miłości do odrealnionych synonimów często piszesz o jednym
przedmiocie/osobie, jakby to były dwie (typu, wymyślam: Ostrze podleciało, Lara
podążyła za dyskiem; Kurtis spojrzał na Toma, Beynold siedział obok – kiedy
akurat w takich przypadkach można by, a nawet się powinno, zostawić podmiot
domyślny).
Oczywiście jest to skrótowe podsumowanie problemów, które omawiałam na
bieżąco podczas czytania – zaznaczam na wszelki wypadek, że podałam tam
przykłady, bo jakbym chciała wypisywać wszystko, co jest nie tak z językiem,
zeszłoby mi do Bożego Narodzenia i to raczej nie tego roku.
W kwestii formalnej jeszcze, od któregoś rozdziału półpauzy zmieniają
się na pauzy.
No dobrze, styl to nie wszystko. Opowiadanie mogłoby się bronić, gdyby
coś go równoważyło. Bohaterowie, akcja, błyskotliwe opisy psychologiczne, świat
przedstawiony itd. Tymczasem tutaj…
Bohaterowie. Teatr dwóch aktorów. Lara i Kurtis. Obojga szczerze
nienawidzę. Oboje są kretynami do potęgi entej, odpychającymi bucami, czującymi
się lepszymi od reszty ludzi i okropnymi seksistami. Acz moja niechęć do
Kurtisa jest mniejsza niż do Lary, bo on przynajmniej nie przejawia
zaawansowanej psychopatii i jakoś uświadamia sobie wartość ludzkiego życia.
Z przemyśleń Lary i Kurtisa nt drugiej strony wnoszę, że zdajesz sobie
sprawę, że nie są oni idealni i jak bucowato się zachowują, ale obawiam się, że
z ogromu tego wszystkiego, co jest nie tak, już nie. Rozumiem pisanie o
nieidealnej protagonistce, idealne postaci są nudne, ale do tego stopnia
socjopatycznej, tak bardzo zapatrzonej w siebie, tak bardzo nie zdającej sobie
sprawy, co jest nie tak z jej zachowaniem… To zachowanie przydałoby się czymś
zrównoważyć, jakimś, hm, obiektywnym komentarzem – nie chodzi mi tu o
łopatologię, bo czytelnik nie jest idiotą i zrozumie, kiedy mu się pokaże, a
nie powie – ale często miałam wrażenie, że narrator też jest przefiltrowany
przez Larę. Przydałby się jego obiektywny komentarz, może jakaś postać
krytykująca Larę merytorycznie. Tymczasem jedyne, na co można liczyć, to
wzajemne wrzucanie sobie jej i Kurtisa, których relacja najwyraźniej miała być
dark and toxic and destructive romance. Niestety, zamiast iskrzenia od napięcia, przechodzenia
od miłości do nienawiści itede blablabla, ja widzę parę niedojrzałych,
urządzających awantury na poziomie stereotypowych Seby i Karyny, buców. Mam
wrażenie, że Lara miała być takim archetypem silnej, zamkniętej w sobie
kobiety, a Kurtis pociągającego bad boya – niestety, takie postacie szalenie
łatwo przerysować, nawet doświadczonym autorom.
W gruncie rzeczy oboje uważam za bardzo zakompleksionych – to wieczne
reagowanie agresją, idiotyczne pomysły, bezustanna potrzeba stawiania na swoim,
niemożność okazywania uczuć – to nie są dowody siły, a właśnie głębokich
kompleksów i niepewności.
Oczywiście, nie ma nakazu pisania o sympatycznych bohaterach. Tylko że
czytelnik powinien dostawać coś w zamian, coś innego, co mogłoby go
przyciągnąć. Pozwól, że zacytuję ci komentarz Gayi spod innej oceny:
Przede wszystkim trzeba się zastanowić co się pisze, po co się to robi i
dla kogo. Jeśli na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi „opowiadanie o paskudnych
typach”, przechodzimy do następnego. Robisz to, bo masz ciekawą historię do
opowiedzenia? Bo sam akt klepania w klawiaturę daje ci frajdę? Bo chcesz
popełnić głębokie studium psychologiczne? W zależności od odpowiedzi, trzeba
rozważyć pytanie trzecie. Jeśli opisujesz np. proces myślowy brutalnego
mordercy, robisz to dla siebie (żeby odreagować jakieś traumy, przepracować
trudny temat), czy dla czytelnika (bo uważasz, że ten tekst da mu do myślenia,
sprawi przyjemność, zaciekawi)? W zależności od twoich odpowiedzi, zmienia się
odpowiedź na pytanie „jak pisać”.
Generalnie czytelnik powinien chcieć brnąć przez tekst z własnej woli, a
zatem musisz podtrzymywać jego zainteresowanie tekstem. Zastanów się przez
chwilę nad swoimi ulubionymi książkami; czy jesteś w stanie określić, co
sprawia, że są ulubione? W książce przygodowej akcja powinna toczyć się wartko,
w psychologicznej w głowach bohaterów powinny zachodzić jakieś ciekawe procesy,
romans powinien buzować od emocji itd. Najgorsze, co możesz zrobić, to zanudzić
czytelnika. To nie muszą być pościgi i wybuchy (swoją drogą jeśli jest ich
nadmiar, też będą nużące). Czasem wystarczy wewnętrzna przemiana bohatera, opis
jego drogi życiowej, to jak osiąga swoje cele, jak do nich dąży, jak go to
kształtuje. Spójrz na przykład na Irvinga, który pisze wielkie objętościowo
obyczajówki, a mimo to potrafi utrzymać zainteresowanie odbiorcy.
Wracając do złoli, zauważ, że nieczęsto zostają głównymi bohaterami.
Loki na przykład nie nuży widza, bo jest postacią drugoplanową, jest
interesujący, nie istniejąc solo, a w tym, jakie interakcje odbywają się między
nim a prawym Thorem czy Odynem. Złol potrzebuje tła i kontekstu. Hannibal z
Milczenia Owiec pojawia się na ekranie tylko przez kilka(naście) minut, można
dyskutować, czy gdyby było go w filmie tyle, co Clarice, dalej przyciągałby
taką uwagę.
A gdy złole już dostają główną rolę, scenariusz zazwyczaj prowadzony
jest tak, by widz im kibicował, by uznał ich motywację za logiczną. Spójrz na
Wilka z Wall Street, główny bohater jest koszmarnym człowiekiem, który zdradza,
ćpa, oszukuje, wyłudza kasę, lekceważy ludzi... a jednak chce się na to
patrzeć, bo można się zastanawiać „czy tym razem też mu się uda” albo „co też
on jeszcze wymyśli”. Dr House i wszystkie jego klony (Sheldon z BBT, Sherlock i
cała reszta aspołecznych, zgryźliwych typów) równoważą swoje wady charakteru
poczuciem humoru i wyjątkowymi uzdolnieniami zawodowymi. Widz jest ciekaw, czy
tym razem też uda się uratować pacjenta, czy ktoś da bucowi wreszcie w mordę,
czy okaże się, że ten paskudny typ ma jednak gołębie serce i choć będzie
gderać, zrobi to, co należy.
Tymczasem co ja dostaję w zamian za paskudny charakter Lary i Kurtisa?
Ani nie są sympatyczni, ani mądrzy, ani jakoś ciekawi...
Całkiem lubię Ljudmiłę. To jest, raczej uważam, że miała potencjał jako
postać, bo było jej na tyle mało, że trudno ją naprawdę polubić. Jeszcze mniej
mogę powiedzieć o Winstonie, Tomie czy postaciach z jakiegoś dziesiątego tła.
W przypadku Toma podobało mi się, że jego bi/homoseksualizm został
wspomniany naturalnie, jako po prostu jedna z wielu cech postaci, a nie ta
definiująca ją. Niestety w dwunastym rozdziale już trzeba było dowalić kilka przerysowanych zachowań. W ogóle sam Tom jest dość stereotypowy – taki
typowy dobry kumpel, pomoc w kryzysowej sytuacji.
No i właśnie, stereotypy i klisze. Mam wrażenie, że postawiłaś sobie za
cel odhaczenie co najmniej 9/10 tv tropes (i tak nie linkowałam wszystkiego, co
mi przychodziło na myśl, a części pewnie po prostu nie znam). Nie zrozum mnie
źle – raczej nie mam nic przeciw kliszom. Ale są jakieś granice, tak w jakości,
jak ilości. Gdybyż one były napisane z wdziękiem, oryginalnie, z umiarem – ale
nie, to jest najbardziej tani rodzaj, upchnięty kolanem.
Akcja jest beznadziejnie głupia – nie wiem, czy na skutek tego
kierowania się kliszami, czy z twojej własnej inicjatywy, przypuszczam, że
jedno i drugie. Moje zawieszenie niewiary urwało się z hukiem w pierwszym
rozdziale, a potem… Cóż, zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie
rosło. Tylko niestety nie w tym dobrym sensie. Nie wymagam od literatury 100%
realizmu, ale elementarnej logiki owszem.
Wyraziłaś nadzieję, że opowiadanie da się czytać bez znajomości kanonu –
no, owszem. Co prawda nie wiem, czy jest wiele osób, które w taki sposób
chciałaby zaczynać przygodę z serią, ale wielkiego problemu nie miałam.
Oczywiście umknęło mi zapewne wiele szczegółów, pewnych rzeczy nie rozumiem, na
początku miałam też niejakie problemy z zapamiętaniem wszystkich elementów
zamieszczonego streszczenia akcji przed opowiadaniem, a co za tym idzie,
zrozumieniem wszystkich wydarzeń, ale, jak wspomniałam, nie był to jakiś
znaczący kłopot.
(Niemniej, nie lubię oceniać rzeczy, których kanonu nie znam – na temat zgodności charakterów, wydarzeń etc. się nie wypowiem).
(Niemniej, nie lubię oceniać rzeczy, których kanonu nie znam – na temat zgodności charakterów, wydarzeń etc. się nie wypowiem).
Zauważyłam, że rozdziały są pisane na przestrzeni kilku lat, więc miałam
nadzieję, że w końcowych jakość się poprawi. Niestety, nie widzę tego, co jest
dziwne i smutne.
Ufff, długie to było :D Był gif z czarodziejką z księżyca <3 Bajka mojego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńAle.
"Kurtis morfował w kobietę? Mężczyźni mają na ogół jedną pierś, klatkę piersiową. Chyba że się tak zapasł."
Niekoniecznie.
"Nagle zmienił się w mgnieniu oka, spuscił głowę, skrzyżował ręce na piersiach" - cytat z Krzyżaków.
Chyba teraz bardziej się przyjęło pisanie w liczbie pojecynczej, ale w liczbie mnogiej też jest akceptowalne.
Ostra ocenka. Ukwikałam się. Ale jesli opko było tak złe, poziom frustracji rzeczywiście mógł osiągnąć poziom krytyczny. Grunt teraz by przyjąć uwagi do siebie i już w następnym opku nie polełniać wspomnianych bezeceństw :D
Tak, przypomniało mi się, że sama ciebie (albo jakiegoś anonimka) poprawiałam w pytaniach, ale to raczej kwestia tego jednego charakterystycznego sformułowania (szczerze mówiąc, nie wiem, jakie stanowisko mają odnośnie jego językoznawcy), generalnie słownik pwn podaje takie znaczenia: http://sjp.pwn.pl/sjp/piers;2499948.html
UsuńJak ktoś ma pewniejsze/inne informacje, to poproszę :).
UsuńMożliwe, bo kiedyś ktoś mnie poprawiał, bo sama byłam przekonana o tej piersi. Ja się teraz trzymam tego, że to występuje w wielu książkach. W klasyce, np. Sienkiewicz, Brontë, jak i w literaturze współczesnej.
UsuńEj, ja znam kolesi, którzy mają dwie piersi. Serio D:
UsuńJeszcze na jedną rzecz zwróciłam uwagę.
Usuń"która nigdy nie oddała nikomu zwycięstwa – Zwycięstwa się nie oddaje."
Dlaczego?
"Ponieważ kryć się przed wrogiem to jakby oddać mu zwycięstwo" - Orson Scott Card "Siódmy syn". W tekstach informacyjnych też się takie wyrażenie pojawia. Spotykałam się, gdy pisano, iż ktoś oddał zwycięstwo bez walki albo że ktoś nie chce oddać zwycięstwa, co jest rozumiane jako poddać się :)
Nie czytałam Carda (i raczej nie zamierzam), ale ta fraza brzmi dość, hm, poetycko. Imo wciąż zbędne przekombinowanie w zwykłym tekście - czyli jeden z głównych problemów tutaj. Niemniej, zapewne zapędziłam się w wyjaśnieniu, poprawię, dzięki :).
UsuńJeżu, i oczywiście niego w pierwszym komciu, nie jego. Za szybko piszecie i za szybko odpowiadam, muszę sprawdzać dokładniej :D.
Usuń"Nie czytałam Carda (i raczej nie zamierzam)"
UsuńCzemu? :D Brak zamiłowania do science fiction? :> W ogóle Card bardzo fajnie pisze. Może nie wszystkie jego książki są porywające, ale taka "Grę Endera" została napisana bardzo porządnie, plus ma najlepsze zakończenie ever :>
Owszem, za sf nie przepadam swoją drogą (choć głównie hard, Doktora Who, Gwiezdne Wojny czy sporo rzeczy z elementami sci-fi lubię), ale głównie chodzi o to, że słyszałam, że Card należy do autorów mocno nasycających swoje książki swoimi poglądami, a ja tego bardzo nie lubię. Wiadomo, że pisarstwo zawsze jest w jakimś stopniu odbiciem światopoglądu autora, ale nie lubię nachalności i wyraźnego wartościowania. Na dodatek akurat te poglądy zdają się bardzo odległe od moich. No i oprócz tego słyszałam, że z czasem jakość cyklów Carda spada, pojawia się kopiowanie samego siebie, rozwleczenie, dużo Garych Stu itd. Wiadomo, na pewno się nie dowiem, póki sama nie przeczytam, ale nie zachęca mnie to.
UsuńZgadza się - ma tendencję do przedstawiania swojego światopoglądu, choć w mojej opinii nie robi tego nachalnie :) To znaczy w "Enderze" przykłdowo główną myślą było to, że przyczyną całego nieszczęścia była nieumiejętność komunikacji czy też niezdolność do niej. Akcja została temu podporządkowana i czytelnik może się jedynie z tym zgadzać lub nie - to właśnie specyfika tego autora.
UsuńZ jakością cyklów też racja, niestety. O ile byłam zachwycona "Grą" (a przecież ja nie lubię SF i podchodziłam do tego jak do jeża :D), o tyle reszta jego cyklu zaczęła stopniowo odbiegać od poziomu - stało się zwyczajnie nudno. Gary Stu natomiast nie uświadczyłam :D
To akurat nie wydaje mi się specjalnie kontrowersyjne, chodziło mi o podejście do homoseksualizmu, religii, wielodzietności itd.
UsuńA teraz to już w sumie nie jestem pewna, czy chodziło o Garych Stu (zapewne byłby to Ender i Alvin), czy o to, że później z tych genialnych dzieciaków wyrastają mega nudni ludzie. Ale no, generalnie trudno mi o tym wszystkim dyskutować bez znajomości książek.
W sumie może bym przeczytała pierwszą część, ale później by mnie mogło kusić, żeby doczytać dla pełnej znajomości następne, a tego to już mi się nie chce :P.
Hehe, "Gra Endera" z powodzeniem może funkcjonować samodzielnie :D Tam jest trochę namieszane w kolejności akcji vs kolejność tomów, a po przeanalizowaniu "jak to powinno się czytać" i tak okazało się, że akcja dzieje się jakeś tysiąc lat później i mamy nie Endera-dzieciaka a Endera-dorosłego. W sumie drugi tom traktował już o czymś zupełnie innym, jedynie pośrednio łącząc się z wcześniejszą akcją na zasadzie: to była baza, z której coś tam dalej postało, ale nie jest kontynuacją per se.
UsuńO, a to jest kolejna rzecz, której nie lubię - jak autor pisze dziesiątki sequeli, prequeli, interqueli i nie wie, kiedy przestać.
UsuńNo ale, chyba rzeczywiście samą Grę spróbuję.
"Gra Endera" jest świetna, jak się ją przeczyta w wieku czternastu lat, potem z każdym rokiem coraz bardziej traci. Mając +20 lat człowiek czyta o rzekomym geniuszu Endera z coraz większym niedowierzaniem. "Serio, nikt z przeciwników Endera nie wpadł na to, że można strzelać do osłaniających się wrogów z różnych pozycji? Serio, nikt w tej szkole geniuszy nie wpadł wcześniej na to, że można zaminować bramę? Ender od razu zaatakował najważniejszy cel przeciwnika i to był ten genialny manewr, którym wygrał bitwę? Serio, itd."
UsuńNa razie umarłam przy poglądach na wielodzietność i religię. I stylu mówienia i myślenia dzieci, chociaż może to jeszcze będzie wyjaśnione. Na tę chwilę zupełnie nie rozumiem ogólnego zachwytu.
UsuńJa czytałam Endera, mając 24 lata, ale okej :D Ta książka nie dostała Hugo i Nebulę za nic, ale to nie znaczy, że wszystkim się spodoba ;) Znam mało SF, w sumie samą klasykę (wkoapałam się raz w realizację pracy na ten temat), ale Ender wydaje się dobrze prezentować się na tle innych pozycji z tego gatunku.
UsuńAkurat nadal uważam (odświeżyłam sobie ostatnio), że wbrew pozorom zachowania dzieci w "Grze" są naprawdę nieźle pokazane, zwłaszcza jeśli chodzi o Endera (jego rodzeństwo może jednak pominę... Chociaż bardzo lubię konstrukcję postaci Petera). Czytałam po raz pierwszy jako dziecko dziewięcioletnie może, i miałam wrażenie, że nikt jeszcze nie opisał tak dobrze rzeczy, które widzę dookoła siebie. Z perspektywy czasu trochę mnie to niepokoi, no ale ja ogólnie dziwnym dzieckiem byłam. :D Natomiast naprawdę ostrzegam - nie idzie opisać, jak bardzo Ender jest geniuszem przez idiokrację. Daje to w sumie podobny efekt jak bycie Garym Stu, tyle tylko, że można próbować sympatyzować z postacią.
UsuńPoleciłabym "Mówcę Umarłych", bo jest dużo lepszą książką w ogólności (troszeczkę mi się kojarzy z Simmonsem, przynajmniej jakąś jego trzecioligową wersją), ale tam znowu poziom zideologizowania jest ZNACZNIE wyższy, więc jak umierasz ideologicznie przy Enderze, to raczej nie wypali.
Inny-Anonim-Niż-Powyżej
Mnie osobiście "Mówca" znudził i ogólnie uważam, że jest słabszy :D Cóż, ile ludzi, tyle opinii :D
UsuńPhoe: "ta książka nie dostała Hugo i Nebulę za nic"
UsuńNo patrz, a "Among Others" jakoś się udało :-P
Czasami książka dostaje nagrodę nie dlatego, że jest wybitna, tylko po prostu nic lepszego w danym roku nie wyszło/nie dostało nominacji. A czasami taki sobie średni tekścik, za to napisany przez popularnego autora, wygrywa ze znacznie lepszymi utworami (*gryzie się w palce, żeby nie dodać czegoś o ostatnich nagrodach Zajdla*). Ale jasne, zgadzam się, że Ender został klasyką nie bez powodu.
I tak ogólnie, mimo jego różnych wad, też wolę "Mówcę umarłych".
Anonim-nie-ten-co-powyżej-tylko-na-górze
Jeszcze a propos rodzeństwa Endera: w dzisiejszych czasach bardzo zabawnie się czyta te naiwne wizje Carda, jak to społeczeństwo będzie skłonne masowo zagłosować na tego samego kandydata i oddać mu władzę absolutną, bo przekonał ich do tego (rozsądnymi argumentami!) jeden anonimowy koleś z internetu.
UsuńLeleth, a mogłabyś krótko streścić te poglądy autora? Miałem zamiar wziąć się za "Grę Endera", ale jeśli mam dostać raka przez nie, to dziękuję.
UsuńHej, czytałam Endera dawno, ale nie wydaje mi się, że to była "wizja" Carda. Czy wszystko, co znajduje się w książce, musi być przypisywane poglądom autora? No bez przesady.
UsuńNie znam "Among Others", więc nie mogę się powiedzieć, czy zasługiwała na nagrody czy nie. Hm, nie popadałabym w paranoję, że te nagrody można sobie za przeproszeniem o kant dupy. Akurat Hugo i Nebula to takie Oskary wśród książek. Nie ma co ich porównywać do Zajdla.
UsuńNieee, nie dostaniesz raka, tam nie ma tego dużo i jakoś rażąco (przynajmniej na razie, jestem w połowie). Po prostu, po przejrzeniu streszczeń i opinii nt innych książek mam wrażenie, że bohaterowie mają obsesję nt rozmnażania. Uparte płodzenie więcej i więcej dzieci (i olewanie ich), kiedy każde kolejne dotykają poważne sankcje, to nie jest bohaterstwo (mam niejasne wrażenie, że tak sądzi autor), tylko patola. Ale w Enderze to jest tylko bardzo przelotnie wspomniane, głównie przy okazji ojca Endera.
UsuńPrzy zdobywaniu władzy przez blogowanie też śmiechłam, owszem, ale z drugiej strony to inne czasy, trudno było przewidzieć, jaki będzie rozwój Internetu.
I wciąż podtrzymuję: dzieci tak nie myślą. Nawet mega genialne. Po prostu jest pewien poziom rozwoju nawet nie intelektualnego, a społecznego, którego się nie przeskoczy. Kurczę, a kupiłabym wyjaśnienie, że to przyszłość, więc coś tam, ale na razie autor mi nie dał nawet takiego.
Co do niekiedy strasznej naiwności w kwestii rzekomo genialnych zachowań Endera (najbardziej mnie to chyba poraziło przy Napoju Olbrzyma, naprawdę nikt na to wcześniej nie wpadł?) też się zgadzam.
Ale mimo wszystko to całkiem wciągająca książka.
Trochę mnie kusi, żeby przeczytać to o Hamlecie, podobno ojczym Hamleta jest tam gejem, wszystkich molestuje i wszyscy przez to są nieszczęśliwymi gejami. W sumie brzmi jak typowe opko yaoi na AO3.
Wśród obcych mnie rozczarowało. Nie żeby było złe, ale... tak jakoś miałam przy niej to samo uczucie, co przy też obsypanych nagrodami Amerykańskich bogach czy Jonathanie Strange i panie Norrelu - podeszłam optymistycznie, w trakcie lektury myślałam "no, przyzwoicie napisane, czekam na ten efekt WOW", które z każdą kolejną stroną zmieniało się w "no dobra, kiedy zacznie dziać się coś naprawdę oryginalnego/ciekawego?".
Phoe, jasne, że nie, ale czasami jest to aż nazbyt widoczne. Jeśli wszyscy pozytywni bohaterowie mają dany pogląd, a ci, którzy myślą inaczej, dodatkowo przedstawiani są jako okrutni, źli, głupi, szaleni i tak dalej - to nietrudno się domyślić, co o danej sprawie myśli sam autor. Nie przeszkadza to tak bardzo, gdy poglądy autora są zbieżne z poglądami czytelnika, ale w innym wypadku może męczyć bardzo, mimo że sama książka może być ciekawa.
UsuńLeleth - "I wciąż podtrzymuję: dzieci tak nie myślą. Nawet mega genialne. Po prostu jest pewien poziom rozwoju nawet nie intelektualnego, a społecznego, którego się nie przeskoczy." - TAK! To jest jeden z wielu powodów, dla których Zmierzch powinien zostać spalony. Ta dziewczynka o dziwnym imieniu, która w kilka lat wyrosła na fizycznie dorosłą kobietę - czy nie powinna emocjonalnie być siedmiolatką czy ile tam ona miała?
Wracając do tematu, chyba jednak się skuszę na Endera, uspokoiłaś mnie. :P
Ok, przeczytałam całość, po tym drobnym rechociku nad wielodzietnością (ale jak mówię, w samej Grze Endera to lajcik) w sumie nic takiego światopoglądowego tam nie ma. Generalnie mi się raczej podobało, bez szału i z wszystkimi powyższymi zarzutami, ale jednak.
UsuńZakończenie mną nie wstrząsnęło w żaden sposób. Jeśli mówisz, Phoe, o tym z symulacją, to domyśliłam się prawdy w momencie poinformowania Endera o końcowym egzaminie. I w ogóle głupie było to główne założenie, ja rozumiem, że geniusze, szkolenia i tak dalej, but still, powierzmy dzieciom kontrolę nad armią, nie mamy nikogo lepszego, legitymacyjny plan. O geniuszu taktyki Endera nie wspomnę, bo już wyżej było o tym mówione. A jak o tym z królową - no całkiem to ładne i smutne, ale też jakieś wstrząsające czy specjalnie oryginalne nie bardzo.
A Reneesme urodziła się już z w pełni rozwiniętą osobowością, tak że tego.
Nie no, jasne. Ale ja oprócz tego, co napisałam o problemie komunikacji, właśnie nie odczułam, że to czy tamto należy do światopoglądu autora. Książka jest zbyt stonowana, by coś takiego wynieść jedynie po samej lekturze, zwłaszcza że akcja grała pierwsze skrzypce, więc zwyczajnie nie było na takie rzeczy czasu.
UsuńTo, że wybierali dzieciaki, wynikało ze specyfiki wroga - ja tam to kupiłam ;P Jak widzę pięciolatka zapierdzielającego na fortepianie lepiej niż doświadczeni dorośli albo słyszę o dwunastolatku, którego przyjęli na uniwersytet, to wiele mnie już nie dziwi. Ewentualne naciągnięcia zrzucam na karb tego, że mamy do czynienia z powieścią a nie wiarygodnym dokumentem.
UsuńO lol, jestś pierwszą osobą, która mi mówi, że spodziewała się zakończenia :D Ja w życiu bym na to nie wpadła. Zwyczajnie byłam przekonana, że mamy doczynienia ze zwykłym szkoleniem i skończy się na tym, że go wybiorą :D
Fortepian to trochę co innego. Trzeba do tego pewnej wrażliwości i inteligencji, ale w dużej mierze to też mechaniczne. Na uniwersytetach też się tworzy dla dzieciaków specjalne warunki. A znajomość strategii wymaga właśnie też pewnego poziomu rozwoju społecznego. Nie wiem, może bym w to bardziej uwierzyła, jakby Ender był genialny nie poprzez zidiocenie innych. Bo trudno mi uwierzyć, że nikt z dorosłych nie mógł wpaść na coś takiego.
UsuńJak dla mnie to było mega przewidywalne. Za bardzo się tym przejmowali. No i może za dużo klisz w innych tekstach widziałam.
Ale przecież chodziło o to, że oni są pod tym względem jeszcze nierozwinięci. To było sedno tego, że oni nie mieli znać strategii.
UsuńW stacji też tworzyli dzieciakom odpowiednie warunki :)
W ogóle teraz skapnęłam się, że z tym 12-latkiem nawet strzeliłam za daleko :D Najmłodsze dziecko studiujące na uniwersytecie miało 3 lata (był to Koreańczyk - ukończył fizykę w wieku 6 lat).
A NASA zaprosiło go do współpracy w wieku 7 lat :D
UsuńJa przez odpowiednie miałam na myśli przystosowane do rozwoju dziecka - ponownie, nawet genialne dziecko nie ma takiej psychiki, jak zaprezentował Card - w Szkole Bojowej było zupełnie odwrotnie, to dzieci starano się ze wszystkich sił nagiąć do wymagań.
UsuńHm, a jak powinien to przedstawić?
UsuńOsobiście nie wiem, co siedzi w głowach geniuszom i jak postrzegają świat czy też jak się zachowują. Czy w ogóle ktokolwiek stworzył na ten temat badania, żeby stwierdzić, jaką mają psychikę?
Co do badań - nie wiem, szczerze mówiąc. Co do tego, jak powinien - daleka jestem od mówienia, że jest jeden właściwy sposób, ale tak generalnie... Ender mógłby być przecież genialny w jednej dziedzinie. W strategii. Już przymknijmy oko na te umiejętności społeczne potrzebne do tego. A nawet i w wielu, ale na poziomie inteligencji. Gdyby poza tym przejawiał dziecięcia zachowania i uczucia - tęsknotę, typowe słabości, pragnienie odprężenia przy czymś głupim, itede itepe. W Enderze nie ma absolutnie nic dziecięcego. Początkowo myślałam "no, jakby go tak zrobili dwa-trzy razy starszym, kupiłabym to" - ale potem stwierdziłam, że on nie myśli nawet jak nastolatek. Jego znajomość natury ludzkiej, logiczne dostrzeganie długofalowych konsekwencji działań, rozpracowywanie innych - to wszystko brzmi, jakby on miał w tym lata doświadczenia. Nawet nie raziłyby mnie te działania same w sobie, gdyby Ender robił to... instynktownie? Gdyby czuł coś intuicyjnie, gdyby widział pewien wzór i go powielał i modyfikował - ale on to wszystko kalkuluje z zimną logiką. Nie potrafię uwierzyć w takiego sześciolatka, jeśli autor nie daje mi innych powodów niż jego geniusz.
UsuńA nie było tak, że tęsknił do siostry? Oraz że w pewnym momencie miał dość akademii i chciał wrócić? Że jako dziecko nie był przygotowany na to, by odebrać komuś życie? Że lubił Groszka i innych swoich kolegów? Że również się bał? Gdzieś też wspominano, że na tym polegał właśnie geniusz Endera - na rozumieniu psychiki i umiejętności przewidywania. To był jego unikalny talent, którego nie posiadał nikt inny. A czy kalkulował z zimną logiką i było to naciągane? Hm, ciężko mi teraz stwierdzić, bo czytałam tę książkę jakieś 6 lat temu - zwyczajnie nie pamiętam, ale chyba nie rzuciło mi się to jakoś w oczy :)
UsuńOczywiście było. Ale dla mnie to są po prostu uczucia ludzkie, a nie typowo dziecięce.
UsuńChciałam tylko wtrącić, że uwielbiam, kiedy pod ocenkami rozwijają sie tego typu dyskusje, sama nabrałam na Endera ochoty - póki co widziałam tylko film, więc niestety książka już nie zaskoczy mnie zakończeniem.
UsuńKompletny offtop, ale tak skojarzyło mi się z zachowaniami "typowo dziecięcymi". ;)
UsuńOtóż swego czasu pracowałem jako animator zabaw dziecięcych. Raz z okazji majówki zorganizowaliśmy dla najmłodszych parę konkursów. Po jednej konkurencji zwycięska grupa zaczęła napawać się swoim sukcesem:
- Wygrałam, wygrałam!
- Jeej, zwycięstwo!
- Jesteśmy najlepsi, jesteśmy najlepsi!
Nagle jedna, dotąd milcząca dziewczynka, wystąpiła przed grupę, uniosła podbródek i głośno krzyknęła:
- OSIĄGNĘŁAM CEL!
A właśnie dla mnie to jest przewrotnie naprawdę typowo dziecięce! Ja też trochę pracuję z dziećmi i wtrącanie takich nieprzystających pozornie do wieku, gdzieś zasłyszanych uwag - ale przy byciu dzieckiem przez resztę czasu - jest właśnie imo bardzo charakterystyczne; bo dzieci nie rozumieją rejestrów językowych i pewnych zachowań za bardzo, ale podłapały, więc chcą się popisać. Jak zresztą widać po tych wszystkich anegdotkach krążących po rodzinach i w Internecie :D.
UsuńJasne, nie mówię, że nie. ;)
UsuńJeśli o konstrukcje genialnych postaci dziecięcych chodzi, problem pojawia się, gdy autor zakłada, że dzieci ogólnie są głupsze. Stąd genialny sposób myślenia u dziecka staje się po prostu dorosłym sposobem myślenia.
U książkowych dzieci często brakuje mi naturalnego dziecięcego egoizmu i zaniżonej empatii. Dla nawet najbardziej ultralogicznego dziecka w przypadku bezpośredniego konfliktu własne argumenty emocjonalne będą ważniejsze (nie chcę, nie lubię, boję się!), niż cudze merytoryczne. Dzieci domagają się uwagi, nawet jeśli rodzic jest zmęczony/chory.
Niesamowicie drażnią mnie często obecne w literaturze Nieskończenie Dobre Dzieci. Kiedy sześciolatka na widok mamy, która wraca z pracy, mówi coś w stylu:
- Dziękuję ci za twoją ciężką pracę, kochana mamusiu, usiądź proszę, a ja zrobię ci herbatę.
Obrażana przez rówieśników, stwierdza, że nie rusza jej to, a nawet współczuje swoim kolegom, bo takie zachowanie świadczy o tym, że sami mają problemy z samooceną. Jej rodziny nie stać na wymarzone zabawki, ale nie przeszkadza jej to ani trochę, bo rozumie, że rodziców wiele kosztuje zarobienie na podstawowy byt.
Już wolę małych-dorosłych-geniuszy. :D
Ale jeśli dziecko jest wybitnie zdolne, to dlaczego miałoby nie rozumieć? W wieku trzech lat umie czytać w kilku językach, ale rejestrów już nie zrozumie? To, co mówisz, byłoby okej, ale przy normalnych dzieciach.
Usuń...ale ja mówię o normalnych dzieciach :D.
UsuńPrzy tym polemizowałabym - czytanie w kilku językach to kwestia wiedzy, inteligencji, a rozumienie rejestrów oprócz tego wymaga często jeszcze właśnie wyczucia językowego czy społecznego. Zresztą - intuicyjne poprawne posługiwanie się odpowiednimi rejestrami to nie jest raczej wielki wyczyn, rozumienie to już co innego. Ale wszystko zależy od przypadku.
Phoe, ale dorosłe osoby porozumiewające się językami obcymi też często mieszają rejestry, nawet przy bardzo dobrej znajomości słownictwa. Wkuwanie słówek to coś innego niż wyczuwanie emocjonalnej wartości słowa. Tego nie da się nauczyć inaczej, niż po prostu żyjąc z językiem na co dzień, wsłuchiwać się, w jakich kontekstach używane są synonimy. Nawet najgenialniejszy trzylatek po prostu tego nie nadrobi w tak krótkim czasie.
UsuńOkej :D A propo takich anegdotek - do tej pory krąży w każde święta historia, gdy miałam jakieś 4-5 lat. Babcia do mnie: "chodź Sylwiu, nauczę cię liczyć". A ja na to: "Babciu, ty mnie lepiej naucz, jak się zarabia pieniążki". XD Ale ja mialam wtedy obsesję na punkcie pieniędzy, bo chciałam mieć wielki dom, psa i samochod, więc próbowałm się już jakoś przyszłosciowo przygotować XD
UsuńNarrator, ludzie często mówią "nawet najgenialniejszy nastolatek nie...", aż potem okazuje się, że guzik prawda, bo taki się pojawia lub taki już był. Dlatego ja mam pod tym względem duże zawieszenie niewiary.
Usuńtfu, trzylatek :D
UsuńA nie, to było o stawianiu literek i chyba dlatego tak mnie to ubodło XD
UsuńWiesz, najgenialniejszy trzylatek nie osiągnie też maestrii w grze na fortepianie, chociażby dlatego, że ma za małe, nie do końca rozwinięte jeszcze dłonie. ;) Tak jak Leleth wspominała, należy odróżnić wiedzę i inteligencję od spraw powiązanych stricte z rozwojem emocjonalnym, społecznym i fizycznym. Pewnych rzeczy nie da się nauczyć w ciągu kilku chwil, bez względu na to, jak szybko ogólnie się uczymy. W przypadku rejestrów językowych musimy się napotkać wielokrotnie z konkretnymi słowami i zwrotami w konkretnych kontekstach, by wyczuć ich ładunek emocjonalny, przynależność do danej gwary. Nie wystarczy, że poznasz słowo i jego znaczenie.
UsuńOkej, pominąwszy szybkości uczenia się takich dzieci, szybkości ich pojmowania i w końcu szybkości, z jaką są w stanie tę wiedzę wykorzystać w praktyce, to nie wierzę, że na przykład takie dziecko, które jest zdolne do samodzielnej pracy w NASA, będzie mówić jak typowe dziecko, które dopiero zaczęło się uczyć czytać. Takie dziecko nie siedzi w piaskownicy czy nie bawi się lalkami przez większość swojego czasu, ale czyta ogromne ilości książek, prowadzi częste dyskusje z dorosłymi, pisze już własne prace naukowe. To nie suche "poznawanie słowa i jego znaczenia" - to już życie na trochę innym etapie, gdzie doświadczenie przychodzi szybciej. A jeśli ktoś uczy się mówić, zanim jeszcze zacznie chodzić, to na pewno w mig łapie konteksty.
UsuńPewnie, że nie będzie mówić w typowy dla normatywnego dziecka sposób. Jeśli na co dzień posługuje się żargonem naukowym, to prawdopodobnie w interakcjach niewymagających sięgania po specjalistyczne słownictwo, będzie to jednak robić. Idiolekt dzieci jest, hm, dość nieelastyczny. Dorosły inaczej porozumiewa się w pracy, inaczej z rodziną, inaczej z nowopoznaną osoba. Dzieci zaczynają to rozróżniać dopiero z czasem. Moją tezą nie jest to, że hipotetyczny, genialny sześciolatek współpracujący z NASA powie: "a teraz wciśniemy guziczek, żeby rakieta zrobiła bum-bum i polecimy do kosmosiku". Utrzymuję raczej, że jeśli dziecko od małego dorasta w środowisku naukowym, to może na przykład powiedzieć "proszę przygotować obiekt" w kontekście kąpieli psa domowego, bo wielokrotnie było świadkiem, jak takie słowa poprzedzały jakieś zabiegi względem zwierząt.
Usuń"To nie suche "poznawanie słowa i jego znaczenia" - to już życie na trochę innym etapie, gdzie doświadczenie przychodzi szybciej." - ale jakiego rodzaju doświadczenie? Dlaczego pogłębianie wiedzy o, powiedzmy, fizyce kwantowej miałoby wspomagać rozwój emocjonalno-społeczny dziecka?
"A jeśli ktoś uczy się mówić, zanim jeszcze zacznie chodzić, to na pewno w mig łapie konteksty." - to też nie jest ze sobą powiązane.
Wetnę się do dyskusji, żeby zauważyć, że przypadki różnych wybitnych geniuszów niejednokrotnie pokazały, że taki szybki rozwój poznawczy (czyli powiedzmy że "wiedzowy") odbywa się często w pewnym stopniu kosztem rozwoju emocjonalno-społecznego, stąd ci wszyscy genialni profesorowie z obniżoną empatią (a więc umiejętnością emocjonalnego rozumienia innych i sympatyzowania z nimi). Co ciekawe, takich braków na pewnym etapie życia jest już bardzo ciężko (o ile w ogóle się da) nadrobić.
Usuńtakie braki*, zmieniła mi się koncepcja zdania w połowie.
UsuńPhoe: "Hej, czytałam Endera dawno, ale nie wydaje mi się, że to była "wizja" Carda."
UsuńTo on ją wymyślił i opisał, więc to JEST jego wizja. Nie twierdzę, że ją propagował, czy uważał za pozytywne zjawisko, po prostu założył, że świat w ogóle może tak zadziałać. Że ludzie na całym świecie zagłosują na tego samego kandydata i zrobią go swoim dyktatorem, bo tak mi poradził jeden Wpływowy Bloger w internecie ;-) Tymczasem, jak świetnie widać na przykładzie naszej rzeczywistości, Internet tak nie działa, społeczeństwo tak nie działa i nie tak się wygrywa wybory. Wiadomo, że Card pisał to w czasach internetu łupanego, dlatego podkreślam, że dopiero dzisiaj te jego rojenia czyta się jak zabawną ramotkę.
Z drugiej strony, mam wrażenie, że ta wizja była bardzo naiwna już w latach osiemdziesiątych, ale większość czytelników po prostu wrzucała ją do worka z napisem "daleka przyszłość" i była to ta sama przyszłość, gdzie wszyscy na Ziemi noszą obcisłe, srebrne kombinezony i jedzą na obiad pigułki.
Rozumiem, w pierwszym odruchu w tamtym kontekście zrozumiałam to pod innym kątem i dopiero potem wpadłam, że mogło ci chodzić o coś innego. Bo to można rozumieć jako wizję, jak może wyglądać świat i wizję, jak chciałbym, by wyglądał swiat. Ale komentarz został, bo nie chciałam usuwać :)
UsuńKurczaczki, ten ogranicznik znaków jest irytujący.
OdpowiedzUsuń„Można przenieść blog na nowy adres, a na starym zostawić przekierowanie/notkę z informacją”. – Myślałam o tym, ale po dziesięciu latach istnieje jeszcze coś takiego jak sentyment. Wiecie, ja jestem cholernie sentymentalna. Ale nie o tym, choć pewnie jeszcze do tego wrócę w komentarzu.
Na początku podziękuję za tę brutalną ocenkę. I betę.
No to dziękuję.
W dalszej części odniosę się jedynie do tego, z czym się nie zgadzam.
„Wykresy biją czytającego po głowie, a definicje kopią w mięTkie?” – Moim zdaniem wystarczyłoby napisać, że pewnie chodziło mi o metodykę, no ale bycie uszczypliwym jest bardzo fajne. Wiem po sobie.
„Archeologiczne ziarno zasiał w niej przyjaciel jej ojca – To też nie bardzo”. – Dlaczego?
„Ale ten artykuł był tak kiepsko napisany, że coś mi nie pasowało i zajrzałem do anglojęzycznej wiki, gdzie legion cudzoziemski zamienił się w starą dobrą Francuską Legię Cudzoziemską”. – O, to jest bardzo ważne. Fajno, że wygrzebałyście. Nie wiem też, co się stało ze mną, gdy liczyłam lata Larci.
Chciałabym zauważyć, że opowiadanie jest pisane na podstawie gry. Tak. Kurtis ma dziurę w boku wielkości grejpfruta. Tak. Lara go po prostu zabiera pielęgniarom. Miało być szybko i bez zbędnych pierdół, bo mamy na głowie jeszcze Monstrum. Rozumiem, że pewnie ludzie nastawiają się na to, by wszystko było jak najbardziej realistyczne, ale chyba podchodzę do tego bardziej z przymrużeniem oka. I przykro mi, że się tutaj rozminęłyśmy, bo do tej pory innym przesadnie to nie przeszkadzało, no może poza Nerką, która stwierdziła w którejś becie, że postacie są zbyt gamingowe jednak. Jako że rozdziały te przechodziły już przed większe poprawki, a nie mam zamiaru zmieniać też fabuły, raczej podszlifuję pomysły, które zrodziły się w mojej głowie, gdy miałam lat 13. I wiem, jak to absurdalnie brzmi, ale nie uważam, że KL wymaga większej roboty. Chciałam po prostu, by starym czytelnikom czytało się to trochę lepiej, ale nie nastawiam się na żadnych nowych, więc ta pała też jakoś mnie nie razi.
Swoją drogą dobrze było jednak dowiedzieć się, że ten blog jest jednak raczej dla starych czytelników, którzy znają AoD i prawa, jakimi rządzi się ta niedoceniona gra, która z ledwością przeszła betatesty i zniszczyła dobre imię całej marki.
Gify, gify, gify. Ach te gify :D tyle radości.
„...nie, wiesz, to naprawdę tak nie działa w życiu” – Larci świat w AoD właśnie tak działał. W grze przekupywała wszystkich jak leci, nawet za butelkę taniej pryty, którą znalazła w lombardzie. Teraz, gdy o tym myślę, to faktycznie sceny Parisian Ghetto czy Strahov są mocno przerysowane. Dobrze, niech bawią niewtajemniczonych. Po tej ocence po prostu nie zacznę mówić, że to opcio jest dla wszystkich.
„Pokraczne sformułowania, wynikające z braku wyczucia językowego, często połączonego z sileniem się na literackość” – wskaż mi problemy, o których mówisz. Wskaż mi je palcem. Podkreśl. Powiedz, co jest z nimi nie tak. Gdzie są konkretne błędy. Dlaczego przez tyle lat nikt inny nigdy nie zwrócił na nie (już nie mówię o KL i FF TR, ale o wszystkich materiałach, które gdzieś publikowałam, a pisałam je podobnie) uwagi. Bo ja nie czuję, że taki problem mam.
Z rejestrami językowymi się zgodzę. Są momenty, w których wyraźnie gryzą w oczy. Ale nie wszędzie, więc zarzut, że pojawiły się w pierwszym cytacie sekcji drugiej.
Usuń„Koleś wytropił ją w czasie jej włamania w Luwrze, zaskoczył i podszedł do niej w kompletnej ciszy, pozbawił spluw i artefaktu, którego szukała (opis akcji z gry), ale jest ciamajdą. Tak” – Tak. Ponieważ Larcia uważa, że wszyscy dookoła są be.
Przy opodatkowanych kwikłam.
„Lara jest (w retrospekcji) w centrum Pragi i ledwie przyjechała, już jej się nic podoba, pogoda nie ta, ludzie nie ci, architektura nie ta, wie już to wszystko, chociaż nawet jeszcze nie wysiadła z taksówki” – To było po wypadku w Egipcie. Lara się zmieniła. Wszystko jest dla niej be. Archeologia jest dla niej be. Dalej na nazywanie Pragi europejskim zadupiem mam taki sam argument.
„Niby czemu czeska staruszka na wstępie mówi do Lary po angielsku? Przecież nie wie, jakiej Lara jest narodowości” – plus! Trzeba gdzieś tam wcisnąć, że jej plecaczek przegrzebała, a potem tylko zgrywa głupią.
„Ja tam widzę tylko jakiś wściek waginy” – Winston byłby w siódmym niebie.
Nie wiem, czy jesteś świadoma, że kreujesz bohaterkę na niedorozwiniętą umysłowo – tak troszkę. Ale od 2006 do 2009 całkiem nieźle się to „sprzedawało”.
Wiesz, jakie potworne kary grożą za wywożenie egipskich zabytków? – No jakoś się musi dorobić do tych trzech rezydencji.
„ona się focha na świat, że przecież to miało być coś dobrego i to wielce dziwne i niesprawiedliwe, że facet zszedł. Srsly (…). No świetnie, teraz jeszcze Lara zwyczajnie zakłamuje rzeczywistość, żeby mieć więcej powodów do focha i użalania się nad sobą.” – Tak! :D właśnie tak miało być. Ona jest okropna po Egipcie, serio. Zdaję sobie z tego sprawę. Jest zajebistą merysujką, właśnie taką, jaką była w niedorobionym AoD. I, nie chcę, żeby zabrzmiało to, że szukam wymówki, ale naprawdę tak to wyglądało. I wydaje mi się, że w specjalu, gdzie jest ostatnia relacja Larcia-Werner, czuć to najwyraźniej.
A dzięki ocenie wiem, że miejscami jest to obrzydliwie przegięte. Kilka zdań się wytnie.
„– Ale o czym ona mówi? O artykule w gazecie? Jeśli tak, to owszem, zwykle piszą je dziennikarze” – Nie, o denacie.
„– Co to jest wieżowiec kolejowy?” – Wieżowiec wykupiony przez spółkę kolejową, w którym mieszkania przysługiwały pracownikom kolei, przeważnie blisko dworca. Mam takie u siebie, w takim też mieszkają moi staruszkowie, ale szczerze – nie zastanawiałam się, jak to wyglądałoby w Czechach. Do researchu.
Żałuję, że przeskoczyłyście fragment o cudownym zmartwychwstaniu.
„konsekwencje konsekwentnie omijasz – To celowe powtórzenie?” – yup.
„Jeżu, NIE. Aparatka to nie jest synonim kobiety, bohaterki czy czego tam”. – http://sjp.pwn.pl/so/aparatka;4410497.html
„– To ja nie rozumiem, dlaczego sugerowała, że jest tu w interesach Interpolu i dlaczego, skoro ona przyszła prywatnie, Interpol nie wysłał do mieszkania oddziału, skoro podobno każdy wie, co się dzieje z Larą” – Dlatego, że sprawa Mariette nie jest wyjaśniona w tym rozdziale. Karel maczał paluchy, ale ma się przyznać dopiero w notkach tureckich, których jeszcze nie wkleiłam.
Kurczę, długie wam to wyszło. Wrócę do tego dziś wieczorem albo jutro. Może nie odpowiadajcie teraz, tylko poczekajcie na całość, bo na pewno będę miała coś do dodania ;)
oj urwało pierwszy komentarz D:
Usuń(...) zarzut, że pojawiły się w pierwszym cytacie sekcji drugiej nie przemawia do mnie, bo najzwyczajniej w świecie nie widzę tam aż tak porozrzucanych na ślepo wyrazów, które zlepiły mi zdanko. Pod tym względem niektóre wasze komentarze odnośnie tego tematu wydają mi się dość wyolbrzymione.
„Pokraczne sformułowania, wynikające z braku wyczucia językowego, często połączonego z sileniem się na literackość” – wskaż mi problemy, o których mówisz. Wskaż mi je palcem. Podkreśl. Powiedz, co jest z nimi nie tak. Gdzie są konkretne błędy. Dlaczego przez tyle lat nikt inny nigdy nie zwrócił na nie (już nie mówię o KL i FF TR, ale o wszystkich materiałach, które gdzieś publikowałam, a pisałam je podobnie) uwagi. Bo ja nie czuję, że taki problem mam.
UsuńJa tu tylko wpadnę, żeby powiedzieć, że o tym właśnie rozmawiałyśmy, gdy próbowałaś pisać fantasy. I zupełnie tego nie rozumiałaś, jak mówiłam, że nie można tak pisać, bo to nie brzmi. Twoim argumentem było dla mnie to brzmi. I między innymi z powodu tego, że zupełnie nie widziałaś problemu w mieszaniu grochu z kapustą zerwałyśmy współpracę.
*flies away*.
Ale fantasy rządzi się innymi prawami. Dobrze wiesz, że pisałam pierwszy raz tamten gatunek, w ogóle pierwszy raz miałam z nim do czynienia. I tamten materiał nie był nigdzie publikowany. Tylko ty miałaś do niego dostęp. Tutaj chodziło mi raczej o pisaniny nowelek, miniatur, obyczajówek czy sensacji, których stylizacja nie wymagała archaizacji. I te prace gdzieś po necie śmigały.
UsuńUm, propo tego, co zacytowała Nearyh. Przecież w ocence jest wskazywane paluchem co rusz :D Konkretne błędy i konkretnie co z tym nie tak. Tu jest sto stron wskazywania paluchem przecież.
Usuń????????????????
UsuńSkoia, ty serio masz odwagę podpisać się pod taką bzdurą? Omg.
Ok, po pierwsze, dbanie o warstwę językową nie ma ŻADNEGO związku z tym, czy piszesz fantasy (pierwszy lub enty raz), czy obyczajówkę. Są takie... pisarskie maniery. Które się zwykle czuje. Że nie używa się takich a takich wyrażeń, pisząc to lub tamto. Że to pasuje bardziej. Że lepiej brzmi otworzył drzwi zamiast rozpoczął proces wywierania nacisku na metalowy kawałek wystający z drewnianej płyty w celu wprawienia konstrukcji w ruch.
Chyba nie muszę mówić, w jaki sposób piszesz ty, nieważne czy fantasy, czy fik do gry.
Chodziło mi o to, że innej stylizacji używasz, pisząc fantasy i wałkujesz inną, gdy masz ficzka o Koziołku Matołku. I jeżeli nigdy nie pisałam fantasy, to pierwszy twór będzie pewnie gónwem, natomiast zwykła miniaturka o losach zaćpanej małolaty pod trzepakiem może mi wyjść całkiem znośnie.
UsuńA poza tym pisanie na forum o tekście, do którego tylko ty miałaś dostęp, jest wysoce niestosowne. Ale co ja tam wiem.
A czy ja ci go gdziekolwiek cytuję? Wskazuję problem, który masz ze swoim pisaniem. Czy fantasy, czy fika. Co zresztą udowadnia bardzo dobitnie ocenka powyżej, nie sądzisz?
UsuńSkoia, da point is, masz ten sam problem wszędzie. Nie rozumiesz wyczucia językowego. Udowadniasz to w każdym swoim komentarzu. Naprawdę uważasz, że ktoś ogólnie rozpisany resetuje się do ameby, kiedy próbuje sił w innym gatunku? W takim razie nie wiesz, na czym polega pisanie.
Dobrze. Nie wiem, na czym polega pisanie.
UsuńDa point is, ok.
„Moim zdaniem wystarczyłoby napisać, że pewnie chodziło mi o metodykę, no ale bycie uszczypliwym jest bardzo fajne. Wiem po sobie” – Napisałam ponad 30 ocen, ludzie wiedzą, jak oceniam, zgłosiłaś się do mnie, więc deal with it. Jak chciałaś głaskania po główce, trzeba było iść do kogoś innego :P.
Usuń„„Archeologiczne ziarno zasiał w niej przyjaciel jej ojca – To też nie bardzo”. – Dlaczego?” – Rany, trudno mi tłumaczyć takie rzeczy, dlatego właśnie odpuściłam sobie rozbiór naprawdę multum zdań z tego opka. Po prostu jest dowodem braku wyczucia językowego, które się ma (czy też wyrobiło sobie) albo nie. W języku polskim są usankcjonowane związki frazeologiczne, często dość sztywne. I możesz użyć albo jakiegoś związku, który w tekście brzmi normalnie, bo jest zakorzeniony w języku - albo metafory, ale ona nadaje tekstowi zupełnie inne zabarwienie, bo jest środkiem dość poetyckim. To nie jest związek frazeologiczny, a jeśli miała być metafora, to bardzo koślawa i nie przystająca do reszty tekstu. Naprawdę cię przepraszam, w tej chwili jaśniej tego nie powiem, może potem się postaram.
„Chciałabym zauważyć, że opowiadanie jest pisane na podstawie gry” – Ale nie jest grą. Naprawdę, mam ci tłumaczyć różnice pomiędzy tymi środkami przekazu i dlaczego to, co przejdzie w jednym, w innym już nie? Posługujesz się zupełnie innym medium, z zupełnie innymi środkami wyrazu, inaczej odbieranym.
„Miało być szybko i bez zbędnych pierdół, bo mamy na głowie jeszcze Monstrum” – To wybierz, albo bezmyślnie walisz w klawiaturę, bo szybko szybko i fapanie do gry, albo starasz się napisać coś dobrego. W pierwszym przypadku nie wiem, po co się zgłaszasz do coeny.
„pewnie ludzie nastawiają się na to, by wszystko było jak najbardziej realistyczne” – Nie. Ja się nastawiam na to, żeby było minimalnie realistycznie. Fikcja rządzi się innymi prawami i zawieszam niewiarę dla pewnych rzeczy. Ale zwykle dla takich, które są jakoś uzasadnione, których twórcy starali się zachować minimum prawdopodobieństwa, które coś równoważy.
„bo do tej pory innym przesadnie to nie przeszkadzało” – Powiedz, co mnie to obchodzi? :P
Mimo wiedzieć, że zgłaszałaś się do oceny, ale nie masz zamiaru w sumie czegoś za bardzo zmieniać, nie ma to jak wykonać pracę i stracić czas, który mogłabym poświęcić na coś innego :P.
„ten blog jest jednak raczej dla starych czytelników, którzy znają AoD i prawa, jakimi rządzi się ta niedoceniona gra, która z ledwością przeszła betatesty i zniszczyła dobre imię całej marki” – Śmiechłam hardo. Jak ci mówiłam, pokazywałam ten blog i ocenę fanowi Tomb Raidera. Naprawdę, nie chcesz słyszeć uwag, jakie rzucał. Ale nie ma to jak się tłumaczyć, że omg, nie zrozumieliście, bo nie znacie gry, każuale. Po pierwsze, sama mówiłaś, że nie muszę jej znać. Po drugie, to nic nie zmienia. To opowiadanie wciąż jest tragiczne. Ja nie muszę znać tej gry. Wystarczy, że wiem, jak działają gry w ogólności. Powtarzam, opowiadanie to jest inny środek przekazu. A po trzecie to, co nazywasz gamingowością, to tylko jeden z ogromu problemów tego tekstu.
Usuń„Larci świat w AoD właśnie tak działał. W grze przekupywała wszystkich jak leci” – PISZESZ. OPOWIADANIE. Jak stworzysz grę i dasz mi ją do oceny, to nie sądzę, żebym się czepiała, póki quasi-literaturę, będę. I przypomnę, że mówiłaś, że opko będzie się bronić samo, bez znajomości gry.
„„Pokraczne sformułowania, wynikające z braku wyczucia językowego, często połączonego z sileniem się na literackość” – wskaż mi problemy, o których mówisz. Wskaż mi je palcem. Podkreśl. Powiedz, co jest z nimi nie tak. Gdzie są konkretne błędy. Dlaczego przez tyle lat nikt inny nigdy nie zwrócił na nie (już nie mówię o KL i FF TR, ale o wszystkich materiałach, które gdzieś publikowałam, a pisałam je podobnie) uwagi.” – Mam ochotę zrobić out. Naprawdę, w tym momencie poczułam się wręcz obrażona (albo poczułabym, jakbym traktowała ocenki jako sirius biznesy :P). Dyskusja z kimś, kto najwyraźniej nie przeczytał oceny, gdzie wskazałam setki błędów językowych, nie ma sensu. Dlaczego nikt nie zwrócił ci uwagi? Hmmm, może dlatego, że chyba wszyscy znają poziom twórczości i krytyki w blogosferze? Ale oczywiście, nikt nie wskazał ci problemów, więc jak ja robię konkretne uwagi, to nie mam racji. Bo miliony much nie mogą się mylić, jedzmy gówno.
„Żałuję, że przeskoczyłyście fragment o cudownym zmartwychwstaniu” – A co miałabym o nim napisać?
„„Jeżu, NIE. Aparatka to nie jest synonim kobiety, bohaterki czy czego tam”. – http://sjp.pwn.pl/so/aparatka;4410497.html” – Powinnam napisać równorzędny synonim, poprawię. To słowo ma zupełnie inne nacechowanie i rejestr językowy.
Ej, ale ja się nie dziwię, ze Skoia mówi, że tego nie widzi. Ja wierzę, że ona tego nie widzi, bo nie da się pisać opowiadania na tyle stron, przejść przez betę u ciebie, Nerko, i przez ocenę u nas, i wciąż twierdzić, że problemu nie ma, jeśli NAPRAWDĘ się tego nie widzi. Coś jak daltonizm, tylko na pewne aspekty językowe.
UsuńŁo jeżuś mario, dobrze wiedzieć, że teraz nie można nawet wspomnieć, że ktoś pisał jakiś tekst, bo to obraza, niesmak i naruszenie dóbr. Widzę, że paranoja w blogosferze wchodzi na zupełnie nowe poziomy, miło, że jeszcze czymś potrafi zaskoczyć.
UsuńErrata, w pierwszych komciach miało być nieprzystająca i miło zamiast mimo.
Usuń@Gaya - jak dla mnie dochodzi tu też ignorowanie rzeczywistości level hard. Najpierw pisanie, że nikt jej błędów nigdy nie wskazywał, więc musi być dobrze, potem się nagle po komciu Nearyh okazuje, że jednak ktoś to zrobił. Ja piszę ocenę na ponad 100 stron, spora część to problemy językowe, ale przecież nie ma tam żadnych konkretów i błędów nie wskazałam! Ot, tak sobie przez 100 stron waliłam w klawisze, pierdoląc o Szopenie. Pewnie przy następnej krytycznej opinii też będzie szok i niedowierzanie, bo wszystkim do tej pory się podobało.
UsuńNie ma szoku. Właśnie nie ma szoku i burzy, właściwie jest mi tylko trochę wesoło i przykro jednocześnie. Wyciągam wnioski i czytam też że zrozumieniem, po prostu nie widzę w niektórych przykładach podanych przez was... Błędu. No cóż. I nie jestem też osoba, która nie czyta. Nigdy nie sądziłam, że piszę jak ameba. Ale same stwierdziłyscie, że nie ma sensu nad tym pracować, więc w KL poporawiam drobnostki i chyba tyle.
UsuńCo do podkreślania błędów, wskazania ich palcem - chodziło mi o tamten fragment z Mercedesem bodajze. Bo nie czytałam jeszcze całej oceny, skończyłam na 4sekcji.
Jestem poza biurem, pisze na telefonie i muszę też wrócić do domu, wydoić flachę wina i ogarnąć całość. Bo też komentowanie w częściach też nie jest dobrym pomysłem.
A fragment o zmartwychwstaniu... Wydawał mi się zawsze znośny. I myślałam, że może przeczytam, że chociaż to mi wyszło. Trudno mi pojąć, że w tym tekście nie ma niczego okej. Ale całej oceny - jak napisałam już - jeszcze nie czytałam. Aczkolwiek po początku wiem raczej, do czego zmierza.
Co do bet i ocen - raz mi Nerka zmęczyła tekst do chyba 8rozdzialu, ale wtedy sama prosiłam, by skupiła się raczej na błędach stricte językowych, bo to opko naprawdę miało być for fun dla grupki fanów AOD ze starej ekipy, jeszcze z grupy na NaszejKlasie, heh... Natomiast na 10lecie chciałam coś z tym tekstem faktycznie zrobić i się właśnie dowiedziałam, że nie ma zbytnio sensu. A myślałam, że ktoś spoza kanonu, gdy opisze się grę, podoła, ale aż tak źle nie bedzie. I wy dałyscie radę. Naprawdę fajnie, ciesze sie. A co do fantazy, nie chce robić hurrdurr w internetach, ale dla przypadkowego gościa przy okazji wyszlo na to, że pewnie wszystko, co napisałam w życiu jest do kosza. Bo i ffTR nie, i fantasy jakieśtam - też nie. I mimo tego, że ocena generalnie mnie zabawila i zmusiła do refleksji, to jednak gdzieś tam przykro tez mi sie zrobiło.
UsuńTyle na tę chwilę, bo zaraz zacznę się jeszcze spowiadać i dorzuce lolkontentu do ognia ;)
Aha, czyli piszę ocenę na sto stron, a ty twierdzisz, że nie wskazałam ci konkretów i nie masz problemów, nikt nigdy nie zwracał na nie uwagi, bo twoim zdaniem nie wytłumaczyłam ci czegoś w jednym fragmencie. Brzmi legitymacyjnie.
UsuńI tak, będę brutalna, ale nie podobało mi się w tym tekście absolutnie nic. Jeśli czegoś nie opisałam, jak wspomnianego zmartwychwstania, to znaczy, że w najlepszym razie było mi obojętne. Albo, to głównie w przypadku języka, nie miałam siły ani pomysłu, jak to tłumaczyć.
"po prostu nie widzę w niektórych przykładach podanych przez was... Błędu" - No właśnie to jest to, o czym mówiłam. Człowiek wyrobiony językowo intuicyjnie wie, że pewne rzeczy brzmią źle. Ty niestety nie widzisz tego nawet po wskazaniu.
"dla przypadkowego gościa przy okazji wyszlo na to, że pewnie wszystko, co napisałam w życiu jest do kosza. Bo i ffTR nie, i fantasy jakieśtam - też nie" - To są ledwie dwie rzeczy :P. A tak w ogóle, po pierwsze: wbrew pozorom ludzi naprawdę mało obchodzą cudze opka, najwyżej chwilę się pośmieją/wzruszą ramionami i zapomną; po drugie: przecież ludzie się mogą rozwijać, nie? Jakby mnie miano oceniać po tym, co pisałam w nastoletnich latach... (no głównie było to strasznie nudne, przegadane i naiwne, nie jakieś toksyczne czy coś, ale wciąż). Tylko trzeba mieć w tym kierunku chęci, a nie mówić, że się nie widzi problemu. Zresztą przecież nie każdy musi być pisarzem, zawsze się można zająć ogrodnictwem czy coś :P.
("po prostu nie widzę w niektórych przykładach podanych przez was... Błędu" - No właśnie to jest to, o czym mówiłam. Człowiek wyrobiony językowo intuicyjnie wie, że pewne rzeczy brzmią źle. Ty niestety nie widzisz tego nawet po wskazaniu).
UsuńPo części kwestia indywidualna. Ja też nie widziałam błędu we wielu wskazanych przez Was niby-błędach.
W wielu, nie we ;).
UsuńTo podajcie przykłady, bo z czymś takim trudno dyskutować.
Wskaż palcem, gdzie konkretnie nie widziałaś błędu, bo inaczej krytyka będzie z dupy.
UsuńUbiegłaś mnie :D
Usuń„„Archeologiczne ziarno zasiał w niej przyjaciel jej ojca – To też nie bardzo”. – Dlaczego?” – Rany, trudno mi tłumaczyć takie rzeczy, dlatego właśnie odpuściłam sobie rozbiór naprawdę multum zdań z tego opka. Po prostu jest dowodem braku wyczucia językowego, które się ma (czy też wyrobiło sobie) albo nie. W języku polskim są usankcjonowane związki frazeologiczne, często dość sztywne. I możesz użyć albo jakiegoś związku, który w tekście brzmi normalnie, bo jest zakorzeniony w języku - albo metafory, ale ona nadaje tekstowi zupełnie inne zabarwienie, bo jest środkiem dość poetyckim. To nie jest związek frazeologiczny, a jeśli miała być metafora, to bardzo koślawa i nie przystająca do reszty tekstu. Naprawdę cię przepraszam, w tej chwili jaśniej tego nie powiem, może potem się postaram.
UsuńZasiać ziarno łączy się z pojęciami abstrakcyjnymi (np. zasiać w kimś ziarno dobra, zła, niezgody, wiary itd.), archeologia do nich nie należy, jak sądzę. :P Jeśli autorce bardzo by zależało na zostawieniu tej frazy, to może coś w stylu: „Przyjaciel ojca zasiał w niej ziarno pasji archeologicznej/do archeologii”? Chociaż też brzmi nieco koślawo, więc najlepszym wyjściem byłoby całkowite przeformułowanie zdania.
Tak, też celne spostrzeżenie, dziękuję :).
UsuńTo ja napiszę jak to wygląda z punktu widzenia fana Tomb Raiderów.
UsuńUwielbiam AODa, a jednak nie znoszę twojej Lary. Podkręciłaś ją do poziomu, gdzie tej postaci po prostu nie da się znieść. AOD mimo swoich licznych błędów miał ciekawą fabułę, klimat i muzykę. Fabuła u ciebie to praktycznie Lara&Kurtis, a do tego, by spróbować oddać klimat zwyczajnie brakuje ci umiejętności.
Dalej - wkurzało mnie mieszanie klasyków z pierwszym rebootem Crystalsów. Nie możesz się bronić, że Lara w latach 2006-2009 zachowywała się głupio, więc twoja też może. To po prostu inna Lara, inne uniwersum, inna historia i klimat. Niepotrzebnie wcisnęłaś też jeszcze Zipa i Alexa, którzy pojawili się przecież dopiero w trylogii Crystalsów.
Męczy też nachalne wciskanie easter eggów, jak choćby ten o Winstonie goniącym Larę z herbatą. Musiałem całkiem długo tłumaczyć Leleth o co chodzi. No i przede wszystkim - nie jest śmieszny. I tu wychodzi twój kolejny problem: za bardzo trzymasz się mechaniki gry. Wytknięto ci to już tutaj, więc pokaże ci na przykładzie:
Lara w Aodzie może stać się silniejsza np. po przesunięciu jednej z beczek. Rozwiązanie głupie i strasznie krytykowane przez graczy, ale było w grze. Czy więc gdybym napisał opko i umieścił tam taką akcje, to mógłbym tego bronić tym, że "tak działał świat Lary w Aod"? Nie, z prostej przyczyny - to jest po prostu głupie i to na kilku levelach.
Vaherem.
Nie przypominam sobie, żebyś mi tłumaczył Winstona z herbatą ;P.
UsuńBo tłumaczyłem to komuś innemu z ekipy. Mój błąd :D
UsuńTo teraz wytłumacz wszystkim :D
UsuńEj, ale już pomijając fakt, że w ocence jest tak z pińcet innych przykładów, to przy tym fragmencie z Mercedesem też jest napisane, co nie zagrało D:. Pełny cytat brzmi przecież:
Usuń"Pokraczne sformułowania, wynikające z braku wyczucia językowego, często połączonego z sileniem się na literackość. Prędkość przekraczająca wyznaczniki w postaci znaków drogowych? To nie brzmi literacko, wyrafinowanie czy cokolwiek, tylko po prostu głupio."
Dobra, dziewczyny. Ocenka łyknięta. Wnioski wyciągnięte. W tekście zmian zero. Może coś na przyszłość, więc te sto stron nie poszło na marne.
UsuńMiałam ochotę na początku odnosić się do całości, po kolei, ale moje zniechęcenie sprawiło, że to, co zdążyłam naskrobać – usunęłam, bo nieważne, czy cokolwiek wytłumaczyłabym, wyjaśniła zamierzenie. I tak nie wyszło, bo nie ma tego w tekście. W komciu mogłabym napisać, że chciałam coś osiągnąć, ale kogo to właściwie obchodzi.
Bardzo przepraszam, że prosiłam o czytanie tego gniota. Chciałam, by było lepiej, ale najwyraźniej nie umiem w pisanie. Kleję sobie z różnych słów zdania i nie da się tego czytać – dotarło. Nie piszę tego z ironią, bo udowodniłyście to, mieszcząc się aż w stu stronach.
Wrzucę kiedyś pozostałe cztery rozdziały. I kontynuację. Opcio dokądś jednak zmierza. Czasem raczkuje, innym razem czołga się, ale nie uważam, by każda scena była patologią językową i fabularną. No cóż. Skoro są jednostki, które kiedyś się świetnie bawiły, a teraz bawią się po poprawkach jeszcze lepiej, to znaczy, że jednak jest to dowód na to, że każda potwora znajduje swojego amatora. I to też jest powód do uciechy. Swoją drogą świetny prezent na dziesięciolecie – napisać, że nic się nie da zrobić. Pewnie wiecie, że też zdarza mi się naskrobać ocenkę. Ale nawet, gdy coś kosmicznie nie siada, to jednak staram się nie tylko wymieniać błędy i okraszać je śmiesznym komentarzem, by gawiedź mogła w podśmiechujki. Jakoś staram się coś sugerować, tłumaczyć, jakbym coś zmieniła. Poprowadziła inaczej. Najwyraźniej tego tekstu nie da się uratować, bo pewnie gdyby tak było – podsunęłybyście coś więcej.
Odniosę się teraz do komentarzy, bo one ciekawią mnie bardziej.
@Lel, pokaż mi moją wypowiedź, w której napisałam, że nie wskazałaś mi konkretów. Napisałam o tym w jednym przykładzie, bo to w nim nie widziałam błędu. Tym o Mercedesie. Nie mówiłam o całej ocenie, bo na tamten czas jej nie czytałam w całości.
„wbrew pozorom ludzi naprawdę mało obchodzą cudze opka” – chodziło o osoby zainteresowane, które przeczytają ocenę, a następnie komentarze. Tym bardziej że nie publikujecie często i KL sobie troszkę powisi.
@ Vaherem – „Dalej - wkurzało mnie mieszanie klasyków z pierwszym rebootem Crystalsów” – Zip pojawił się w TRV, w grze z 2002roku. W moim opciu nie ma Crystalsów, bo uważam podobnie – od Legendy wzwyż Larci ze świecą szukać.
Easter gagi – w opowiadaniu nie było ani jednej sceny, w której Winston proponuje Larze herbatę czy łazi za nią z tacką.
@Anonimowy – no właśnie tego nie czuję. Przykro mi, przepraszam. Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Nie wszystko wydaje mi się złe. Może faktycznie zajmę się ogrodnictwem?
UsuńOwszem, Zip pojawił się w Chronicles, ale taki Alister (bo o niego mi chodziło, gdy napisałem "Ales") już nie... zresztą w zakładce bohaterowie podajesz biografię Zipa z trylogii crystalsów.
UsuńCo do Winstona - w opowiadaniu nie ma takiej sceny, jest to wspomniane w zakładce bohaterowie. Cytuje: "Gdy się nudzi, rekreacyjnie podąża za Larą jak cień, gdy ta jest akurat w domu, zmuszając ją do wypicia herbaty". Chodzi o to, że Winston w Tomb Raiderze II, w levelu treningowym rozgrywającym się w posiadłości Lary, zawsze, ale to zawsze swym powolnym krokiem podąża za graczem. Skutkowało to zawałem serca, gdy nagle biegnąc przez labirynt z żywopłotu wpadał się na niego za rogiem. Bardzo popularne było więc zamykanie go w chłodni i dalsze spokojne zwiedzanie okolicy.
Prawda, zakładki z bohaterami nie są zaktualizowane, chociażby zdania o Winstonie najzwyczajniej zapomniałam usunąć. Larze w sekcji 12 przeszło przez myśl zamknięcie go w chłodni, bo nocą miał zwyczaj krzątać się po kuchni. I nie uważam, że ta myśl jest przesadą. Natomiast Zip jest troszkę pomieszany, bo on w drugiej części wprowadza się do Larci i wtedy zajmuje ten swój crystalski gabinet.
UsuńNo mniejsza.
„usunęłam, bo nieważne, czy cokolwiek wytłumaczyłabym, wyjaśniła zamierzenie. I tak nie wyszło, bo nie ma tego w tekście. W komciu mogłabym napisać, że chciałam coś osiągnąć, ale kogo to właściwie obchodzi” – Dlaczego, mnie obchodzi, to jest ciekawe, na tych rozbieżnościach też się człowiek uczy. Zresztą przecież nie mam licencji na nieomylność, może akurat byś mi coś wyjaśniła.
Usuń„Bardzo przepraszam, że prosiłam o czytanie tego gniota” – Przecież jakbym nie chciała oceniać, to bym tego nie robiła, nie? Mam świadomość, że trafią mi się teksty złe, takie, które mi się nie spodobają, takie, które mi podniosą ciśnienie, które są toksyczne, itede itepe. Za co niby przepraszasz :P. Ocenki są po to, żeby się uczyć, więc w samobiczowaniu się w kolejnych zdaniach też nie bardzo widzę sens.
„@Lel, pokaż mi moją wypowiedź, w której napisałam, że nie wskazałaś mi konkretów. Napisałam o tym w jednym przykładzie, bo to w nim nie widziałam błędu” – Pisałam wtedy o ogólnych problemach opka, więc założyłam, że też odniosłaś się do całości. Najwyraźniej błędnie, zdarza się, przepraszam (nie ukrywam, że podniosłam sobie tym ciśnienie, ale może to i lepiej, bo jestem niskociśnieniowcem).
„chodziło o osoby zainteresowane, które przeczytają ocenę, a następnie komentarze” – Ale mnie też. Ludzie o tym za moment zapomną, serio. Niewielu dziś pamięta dramy sprzed paru lat w blogosferze, a jak byli wtedy odbierani różni użytkownicy (zupełnie inaczej niż dzisiaj) jeszcze mniej. Zresztą nawet jeśli ludzie pamiętają, to nie znaczy, że ich to szczerze obchodzi. Ale tak już jest, że niemal wszyscy myślimy, że świat koncentruje się na nas dużo bardziej, niż w rzeczywistości – to ludzkie ;). Zresztą – zawsze będzie ktoś, komu się nie spodoba to, co robisz. Trzeba się z tym pogodzić.
Skoia, ale jak uważasz, co ja mam ci jeszcze poradzić? Pokazałam ci na (bardzo wielu) przykładach, co jest źle i dlaczego, no więc wiesz, co trzeba zmienić. Nie jestem autorem, żeby za ciebie wszystko wymyślać od nowa. Tak, uważam, że tego opowiadania w tej formie się nie da poprawić. Bo źle są wszystkie główne elementy: język, bohaterowie, fabuła. Możesz oczywiście zmienić to wszystko, przecież nie kazałam ci rezygnować z pisarstwa, tylko że, jak pisałam, to wtedy już nie będzie to samo opowiadanie.
Powtórzę, wszyscy wiedzą, że nasze oceny bywają ironiczne czy ostre. Nie wiem więc, po co ten pasywno-agresywny ton, mający najwyraźniej wzbudzić wyrzuty sumienia. Przykro mi, nie udało się. Jeśli uważasz, że jedyne, co można wynieść z tej oceny, to podśmiechujki, to ponownie, przykro mi, mam wrażenie, że jednak nie czytałaś jej dokładnie.
Skoia, pisanie to trochę więcej niż sam styl. Tak naprawdę sporo jest popularnych na rynku pisarzy, którzy piszą niezbyt zgrabnie, ba, nawet ich fani często przyznają, że stylem nie porywają. Są poczytni ze względu na inne atuty: poczucie humoru, ciekawą fabułę, inteligentne dialogi, sympatycznych bohaterów. Zasób słów można stale rozwijać, co niekoniecznie przełoży się na wyrobienie w sobie wyczucia językowego. Możliwe, że pisarskiego "tego czegoś" nigdy nie będziesz miała, co nie jest powodem, by rzucać pisarstwo. Po pierwsze, jeśli sprawia Ci to frajdę, rób to dla zabawy. Po drugie - możesz wyszlifować w sobie inne cechy, za które Twoje teksty będą lubiane i pogodzić się z tym, że mimo wszystko do kanonu literatury nie wejdą. Ucz się tego, czego możesz się nauczyć, analizuj ludzkie zachowania, poznawaj nowe historie, stale poszerzaj własne horyzonty, może spróbuj znaleźć sobie poboczne, kreatywne hobby - to nie zaszkodzi, a na pewno pomoże.
UsuńJa bym jeszcze dodała do tego, co napisał Narrator: znajdź dobrą, krytyczną bętę i jej słuchaj. Inaczej trudno cokolwiek zmienić na lepsze.
Usuń"Archeologiczne ziarno zasiał w niej przyjaciel jej ojca"
Usuń"To też nie bardzo
"Dlaczego?"
Odpowiem za siebie: bo brzmi perwersyjnie. Poza utartym zwrotem "zasiać ziarno wątpliwości" zasiewanie w kimś ziarna nieodparcie kojarzy się z różnymi eufemizmami oznaczającymi zapłodnienie. A jak jeszcze widzę, że "przyjaciel ojca zasiał w niej ziarno", to koniec, mózg leci prosto do rynsztoka. To właśnie jest to wyczucie językowe, o którym tyle się tutaj mówiło.
Poza tym ziarno niepokoju/wątpliwości to bardzo utarte zwroty, które niełatwo poddają się modyfikacjom i jak widzę w tekście "archeologiczne ziarno" to mam moment zawieszki i WTF, że co takiego?
Można to napisać na wiele innych sposobów: przyjaciel ojca zaraził ją archeologiczną pasją, rozniecił w niej miłość do archeologii, odkrył przed nią fascynujący świat archeologii, itd.
Pozwolę się wtrącić aby parę rzeczy wyjaśnić jak ja je rozumiem. Zacznę od fragmentu w którym autorka nie widzi nic złego: "Mercedes CLC sunął po asfaltowej nawierzchni z prędkością, która dawno przekraczała wszelkie wyznaczniki w postaci znaków drogowych."
UsuńTen kawałek traci logikę gdy weźmiemy pod uwagę znaczenie słów i ich relację. "Wyznacznik" to słownikowo "coś co wyznacza, wskazuje coś", a więc po prostu wskaźnik jakiegoś zjawiska lub znak. Czyli wyznaczniki w postaci znaków drogowych to "znaki w postaci znaków". Gdy rozpatrzymy relację słów jest jeszcze gorzej - znaki drogowe mogą pokazywać dozwoloną prędkość na danym odcinku, natomiast nie pokazują prędkości z jaką jedzie samochód. Samochód w opowiadaniu jechał z prędkością, której to prędkości wyznacznikami, czyli oznaczeniami prędkości tego samochodu, były znaki. Czyli na znakach była prędkość tego samochodu. Ale on ją przekroczył, czyli... przekroczył prędkość z jaką jechał.
Teraz widzisz co tu jest nie tak?
Zamiast tego powinno być "Mercedes CLC sunął po asfaltowej nawierzchni z prędkością, która dawno przekraczała wszelkie zakazy wyznaczane przez znaki drogowe."
Przekraczanie rejestrów to tak na prawdę mieszanie różnych stylizacji. Inne słownictwo będzie pasowało do przysłowiowego chłopa od pługa oderwanego, inne do korposzczura z dużego miasta a inne do inteligenta z uniwersytetu. Problemem jest natomiast mieszanie słownictw. Czyli mamy oprycha spod ciemnej gwiazdy, który klnie i sepleni ale od czasu do czasu wspomina o alokacji łupów i o holistycznym ukierunkowaniu działań gangu. Wtedy stylistyka jest łamana i powstaje zgrzyt, bo pewne słowa postaci nam do niej nie pasują.
Sądząc po uwagach Leleth w twoim przypadku jest to sięganie po wyszukane, rzadko używane synonimy zwyczajnych słów w dość przypadkowych miejscach na przemian z niepoważnie brzmiącymi kolokwializmami. Można się domyśleć jak to wyglądało. Pisałaś jakiś kawałek i zorientowałaś się że już pięć razy napisałaś "X myślał" więc uznałaś że trzeba to zmienić i napisałaś "X deliberował" potem jeszcze trzy razy napisałaś "x myślał" więc postanowiłaś to zmienić i napisałaś "X miał rozkminę". I w taki sposób powstaje rozchwianie języka narracji.
CTHULHU JEDZO GUWNO
OdpowiedzUsuńI kto mi teraz nagotuje bigosu na uspokojenie?
UsuńUżytkownik Skoiastel jest powasznym pisażem i nie morzna sie z niego śmiać.
UsuńPowiedziała mi to moja kamnizelka bąber
Chalo, tu nie Sznałcerek.
UsuńWetnę się, bo ocenę tudzież komentarze czytam wyrywkowo, ale z jakiego filmu/serialu jest ten gif z dwiema dziewczynami?
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia i czy w ogóle z jakiegoś, trafiłam na niego wśród *chwila niezręcznej ciszy* pornuchów do Frozen.
UsuńA dobre chociaż?
UsuńNie wiem, dużo dziwnych rzeczy czytam, ale tego akurat nie, po prostu mignęły mi obrazki :P.
UsuńŻe niby te dwie lasje to miały być Anna i Elsa? o.O
UsuńNajwyraźniej.
UsuńHehe sześdzisiontydziewionty komentarz hehe
OdpowiedzUsuńCześć... trochę zbulwersowała mnie ocena więc postanowiłam się wypowiedzieć, nie to że byłyście chamskie czy nie starałyście się ale jednak prawda że strasznie przesadzacie i chyba nie widzicie pewnych rzeczy, np. jak była scena z żarówką, moim zdaniem miało to na celu wprowadzenie wolniejszej akcji i napięcia, a wam się nie podoba, bo nic się więcej nie stało przez dwie linijki? Robi się tak w literaturze, trzeba czasem przerwy w szybkości... A niektóre wypisywane przez was błędy to, moim zdaniem robicie z autorki idiotkę, jak np. "pretensjonalny" jest przecież takie słowo, chodzi o to że powiedział to sztucznie... Każdy wie co to kwadratowa szklanka, mówi się "zmienić tożsamość", więc nie wiem czemu wszystko traktujecie za błąd. Opowiadanie jest dobre, ma gorsze strony, ale macie chyba problem z silnymi bohaterami w ogóle, chyba łatwo sobie wyobrazić że przy takich niebezpiecznych misjach to tak wychodzi, że giną niewinni ludzie, wszędzie to jest, w filmach w książkach, ale nie będę wam chyba tłumaczyć bo tylko próbujecie się czepić... Mówienie, że akcja jest beznadziejna to jakaś KPINA, może po prostu nie umiecie jej zrozumieć... Smutno.
OdpowiedzUsuńWprowadzanie wolniejszej akcji i napięcia poprzez robienie kretyna z policjanta, który nie wie, że rozgrzana żarówka parzy? Fascynujący zabieg, doprawdy. Oczywiście, że czasem potrzeba zwolnienia napięcia, ale wtedy też się to robi poprzez przemyślane sceny, a nie bezsensowne.
UsuńLol, oczywiście, że jest takie słowo, chodzi o to, że autorka używa go błędnie, co wyraźnie napisałam.
Wiesz, jak powiem "Kali chcieć jeść" tez każdy będzie wiedział, o co chodzi. Natomiast czy będzie miało to jakąś wyższą wartość literacką? Nie sądzę.
Nie, nie jest dobre. Jeśli uważasz inaczej, odeprzyj nie wszystkie, a większość moich zarzutów postawionych w ocenie, za pomocą silnych argumentów - nie zaliczam do nich "czepiacie się" i "ja tak uważam".
Och świetnie, psuedoargument "nie lubicie czegoś, bo nie rozumiecie geniuszu". Widzisz, ja dokładnie wymieniłam wszystkie powody, dla których uważam akcję za beznadziejną. Jeśli uważasz inaczej, to wszystkie po kolei odeprzyj.
"chyba łatwo sobie wyobrazić że przy takich niebezpiecznych misjach to tak wychodzi, że giną niewinni ludzie" - Wiesz, istnieje różnica pomiędzy śmiercią jako efektem ubocznym czy poświęceniem dla większego dobra a mordowaniem wszystkich jak leci nawet bez potrzeby, bo w dupie ma się wartość ludzkiego życia.
W wyciąganiu wniosków z dupy dorównujesz Larze. Ja mam problem z silnymi bohaterami? Zawsze doceniam dobrze napisanych, zwłaszcza kobiecych, tak walczących, jak nie. Wiesz, dlaczego przy tej żenoodzywce Kurtisa nt nieistnienia silnych kobiet wkleiłam mem z Gwiezdnych Wojen? Bo księżniczka Leia jest fantastyczną silną bohaterką, uwielbiam ją. Są dziesiątki postaci kobiecych, których doskonale portrety siły psychicznej - bo to cenię nad fizyczną - doceniam - ot, choćby niemal wszystkie kobiety w Przeminęło z wiatrem czy Pieśni lodu i ognia. Dokładnie napisałam, dlaczego nie lubię Lary - nie, nie dlatego, że jest "silna", bo wcale ją za taką nie uważam - najwyraźniej tego nie przeczytałaś, więc dyskusję z tobą uznaję za bezcelową.
Trzeba umieć oceniać złe i "złe" teksty, nie będąc złośliwym i nie wywyższając się. Tu coś nie wyszło.
UsuńProszę wskazać mi palcem miejsca, w których się wywyższam, bo na razie również operujesz krytyką z dupy.
UsuńI po raz kolejny powtarzam - oceniamy tu na własnych zasadach. Przez trzy lata wszyscy się mogli zdążyć zorientować, że słodkopierdzenia bez powodu tu nie będzie. Owszem, bywamy ironiczni, bywa, że teksty podnoszą nam ciśnienie. Nie obrażamy jednak personalnie autora. Jak chcecie głaskania po główce za nic, idźcie gdzie indziej, tu tego nie dostaniecie.
Przecież Skoia sama bywa złośliwa w ocenkach, wywyższa się itd xD
UsuńPiniatta
E no, to akurat żaden argument, co nas obchodzi, co robią inni. Nie roztrząsajmy tu życia autorki.
UsuńPiniatta chyba odpiera zarzut o waszym rzekomym chamstwie. Ja nie widzę chamstwa, tylko typową mackową krytykę podpartą argumentami.
UsuńMam wrażenie, że komentarz Isi to troll, nie wiem, czy jest sens się nad nim rozwlekać. Ktoś tu chyba próbuje nakręcić gównomżawkę.
UsuńTeż mam takie wrażenie (ten strumień świadomości i charakterystyczne sformułowania), no ale, na wszelki wypadek.
UsuńOgólnie jestem na bezinterneciu, ale: co to kwadratowa szklanka?
UsuńAny cpt here?
Chodzi o taką, której podstawą jest kwadrat. Z matematycznego punktu widzenia to wyrażenie jest niepoprawne, ale w języku potocznym przyjęło się tak mówić. A przynajmniej szybki googiel podpowiedział, że producenci tak oznaczają kształt tych naczyń - jako "kwadratowe".
UsuńScena z ŻARÓWKĄ w celu wprowadzenia NAPIĘCIA? Na stówę troll.
UsuńPrzykłady głupot, które nie powinny znaleźć się w profesjonalnej ocenie (tak, łatwo się zasłaniać: moje podwórko i robię, co chcę, głaskania nie będzie).
OdpowiedzUsuńMoże to Lara miała dar przekonywania, a może wcześniejsze zachowanie Kurtisa sprawiło, że dwóch pielęgniarzy wcale nie miało ochoty pakować do karetki jednego wielkiego, hałasującego problemu. Na dodatek wspólnika podejrzanej. – A może Imperatyw Narracyjny wyskoczył i ugryzł ich w rzyć, bo innego wyjaśnienia tak skrajnego debilizmu nie widzę.
Zaraz… to Chirugai oddało mi moc, którą przelałem w nie podczas pierwszej inicjacji! // Poczuł się oświecony. – A potem opuścił pałac, wyrzekł się bogactwa i założył nową religię. Geniusz.
Na końcu zgodziła się ostatecznie, by stara znajoma wpadła ze swoim kolegą na kawę, stawiając warunek, by spotkanie odbyło się na stopie cywilnej, to znaczy bez umundurowania, ukrytej spluwy i dyktafonu. – Boru. Naprawdę, moje opadnięte cycki są w okolicach jądra Ziemi. Lara jest ostatnią osobą, która ma tu prawo stawiać warunki.
Wypisywać dalej?
Och, jaka tu miła atmosfera: Proszę wskazać mi palcem miejsca, w których się wywyższam, bo na razie również operujesz krytyką z dupy.
UsuńW dalszym ciągu nie widzę chamstwa. Może kogoś razi ten skrajny debilizm, ale jest to chyba kwestia indywidualna.
UsuńZasłaniać się? WTF, przed czym niby? Piszę o tym, co mi się nie podoba i tak, będę to robić w sposób, w jaki chcę, bo dopóki nikogo nie obrażam, mam do tego prawo. Na litość borską, pogódź się z tym, że mogę pisać oceny, jak chcę, w stylu, jaki mi się podoba, mogę być ironiczna, jak mi się spodoba. Mnie, nie tobie. Jak chcesz mega suchej, naukowej, "profesjonalnej" opinii - powtarzam, idź gdzie indziej. Owszem, oceny są głównie dla autora, ale mają też aspekt rozrywkowy i naukowy dla innych, są nośnikiem stylu autora. To nie jest moja praca, to zabawa i będę wykonywać ją w stylu, jaki lubię. Jeśli komuś to nie odpowiada - zgłoszenie tutaj jest dobrowolne.
UsuńAle może byś uzasadnił, co jest w nich nie tak? Bo nic takiego nie widzę. Cały czas są to moje reakcję na głupotę opka. Wskaż mi, gdzie tam krytykuję lub wywyższam się nad AUTORKĄ. I wyjaśniam, co jest w nich nie tak, nawet jak, ojej, nie podoba ci się, bo nie jest to owinięte w watę słodkopierdzących słówek. Okej, drugi fragment może być trochę niejasny - wyjaśniam, że po raz kolejny chodziło mi o dochodzenie do najprostszych wniosków, jakby było to bór wie co.
Zaznaczam, że skrajny debilizm wciąż odnosi się do postaci z opka. Jak mówiłam, byłabym bardzo ostrożna wobec oceniania ludzi po tym, jakie opcia piszą, bo o sobie też niekoniecznie najlepsze zdanie musiałabym wtedy mieć. Nieumiejętność przeniesienia pewnych myśli nie znaczy, że ktoś jest nieinteligentny.
Dupa jest brzydkim słowem chyba głównie w podstawówce :P. Ale jak kogoś razi mój rynsztokowy język, to upraszam o wybaczenie.
UsuńW ogóle to najbardziej mnie zbulwersowało, że moje gify zostały niedocenione.
OdpowiedzUsuńPiękne gify wstawiłaś do ocenki. Ten z chłopcem siedzącym na gwieździe najśliczniejszy <3.
UsuńNo, dziękuję! Uwielbiam tę bajkę :D.
UsuńA co to za bajka?
UsuńLa Luna.
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=10OVn8UT2bQ
Jak tak na szybko, bo nie absurd kopnął:
OdpowiedzUsuń"Z jej opowieści wynikało, że każdy z nich – niczym załoga Davy’ego Jonesa – miał u niej dług wdzięczności."
W legendzie załoga obrywa klątwą razem z kapitanem i żegluje, bo musi. W Piratach z Karaibów natomiast złapani żeglarze dostają wybór "Płyniesz z nami albo kulka w łeb i za burtę". Gdzie tu dług wdzięczności?
Hasz
Hej, tu anonim od rysunku :)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zobaczyłam prośbę o ponowne podesłania rysunku (zazwyczaj przeglądam z telefonu, a wtedy to-to z boku nie wyświetla się), ale i tak przepraszam, jeżeli długo czekaliście na bazgroła. Nie udało ni się znaleźć tamtej wersji, więc nabazgrałem nowa:
http://i66.tinypic.com/2vvpbo1.jpg
Mam nadzieje, ze to tez wyglada okej :)
*nabazgrałam
UsuńLiterówka, nie zmieniłam w międzyczasie płci :P
Dziękuję, jest uroczy, ale tamten zajmował szczególne miejsce w moim sercu :( (mam drugą wersję tego rysunku, więc nie ma problemu, mogłam wstawić, ale ta w serduszku była najpiękniejsza). W każdym razie dzięki raz jeszcze :).
UsuńW takim razie spróbuje jeszcze się dogrzebać, kiedy mój tablet wróci z naprawy, tam to się mogło ostać :)
Usuń