Przedwieczna: Deneve
Miejscówka przyzywającego: Lickanthronicon
Prolog:
— Przestaniesz wreszcie marudzić? — wypowiedział te słowa, chuchając jej prosto w twarz.
Dopiero teraz poczuła ostry smród przebijający się przez dym papierosowy.
— Piłeś?! Oszalałeś?!
Skoro smród był ostry, to jakim cudem nie wyczuła go wcześniej? W sensie mocny zapach alkoholu można wyczuć od kogoś, po prostu obok niego siedząc. Czuć nawet, jesli ktoś jest po piwie, dwóch, co dopiero po maratonie wódki.
Gdyby tylko miała prawo jazdy, natychmiast kazałaby mu się zatrzymać, mogliby się zamienić, a tak? Nie wiedziała nawet, jak odróżnić hamulec ręczny od skrzyni biegów.
Wydaje mi się, że to odrobinę za duże przerysowanie. Nie umieć odróżnić hamulca ręcznego od skrzyni biegów? Widzi przecież jak mąż zmienia biegi (musiała kiedyś słyszeć ten termin). W trakcie jazdy nie używa raczej ręcznego.
— Stój! — krzyknęła, ponieważ zauważyła wyłaniające się zza mgły stworzenie.
Z mgły.
Kacper zaczął hamować, lecz stanowczo za późno.
Myślę, że zdecydowanie lepiej brzmiałoby bez tego przecinka i bez „lecz”. Nadałoby to zdaniu lekkiej dramaturgii (bo teraz brzmi odrobinę koślawo) i płynności: „Kacper zaczął hamować zdecydowanie za późno”. Czytelnik przygotowywałby się już na nadchodzący wypadek.
Wcisnął pedał, obiekt znalazł się na masce.
Hm, brakuje mi tu czegoś, co zespoiłoby to jako związek przyczynowo-skutkowy. Może „a”? W sensie: Wcisnął pedał, a obiekt znalazł się na masce. Chociaż z drugiej strony zdanie straci trochę na dynamice. Twój wybór.
Natychmiast podążyła w stronę ciała, które przed chwilą uśmiercił mężczyzna.
Uśmiercone ciało raczej źle brzmi. Poza tym nie widzieli jeszcze tego, z czym się zderzyli, prawda? Nie mogą być stuprocentowo pewni, że to zabili. Osobiście poszłabym, hm, w lekką sugestię co do tego, że coś zabili. Może coś w stylu „natychmiast podążyła w stronę postaci, którą przed chwilą potrącił mężczyzna”. Poza tym użycie słowa „ciało” niejako nakierowuje już na to, że mowa o kimś martwym, bo przestaje być osobą, staje się tylko ciałem. Dlatego „martwe ciało” to trochę tak, jakby powiedzieć, że masło było maślane. Ciało nie może więc zostać uśmiercone, bo z definicji już raczej jest martwe.
Natychmiast podążyła w stronę ciała, które przed chwilą uśmiercił mężczyzna. Obawiała się najgorszego.
Widzisz? W jednym zdaniu piszesz, że mężczyzna kategorycznie uśmiercił to stworzenie, w drugim podajesz informację, że Renata obawiała się najgorszego. Czyli była czy nie była pewna co do tego, że Kacper potrącił kogoś ze skutkiem śmiertelnym?
Nie wiedziała, gdzie się podział mężczyzna, którego pokochała, poślubiła?
To nie pytanie, więc nie powinno kończyć się znakiem zapytania. To po prostu stwierdzenie faktu, że nie wiedziała, co się stało z mężczyzną (...).
Nigdy jej nie uderzył, nie upijał się i zachowywał w porządku w stosunku do dzieci.
Nie zrozum mnie źle, ale sformułowanie „zachowywał się w porządku w stosunku do dzieci” trochę kojarzy mi się z tymi opkoizmowymi stwierdzeniami, że np. „było mu trochę przykro, że jego matka właśnie umarła”. Chodzi o złe stopniowanie emocji odnośnie sytuacji. Analogicznie w tym przypadku: w porządku można zachowywać się wobec kolegi lub teścia, wobec dzieci mógł być raczej dobrym, złym lub chociaż takim ojcem, który nie wprowadzał patologii, jeśli przesadnie się nie starał. Ale to tylko taka kosmetyczna uwaga.
Przepełniał ją gorzki, irracjonalny żal o to, że człowiek, którego poślubiła, nie uprzedził jej wcześniej o tym, że byłby w stanie uciec przed odpowiedzialnością za zabójstwo, w dodatku z tak zimnym wyrachowaniem.
Orzeczenia oddzielamy przecinkiem.
— O mój boziu... — pisnęła Renata przez zaciśnięte gardło. Kilka metrów przed nimi pojawił się wilk.
Kobieta widziała je tylko na filmach przyrodniczych. Kacper interesował się myślistwem i znał się na nich nieco lepiej, ale i tak był zszokowany. Nie słyszał o żadnej watasze na terenach Trójmiasta.
Chwila, moment. Bo z tego wynika, że tereny Trójmiasta to gdzieś w mieście, ale jednak jest las w pobliżu. Może bardziej przedmieścia? Albo okolice? (późniejsze nakierowanie na rejony Oliwy jest już okej)
wilki raczej unikają ludzi, również nie atakują ich.
To „również” jakoś mi tam nie pasuje. Poza tym cała konstrukcja drugiego członu trochę kuleje. Co powiesz na: „wilki raczej unikają ludzi, a już tym bardziej ich nie atakują”? (ot, luźna sugestia, co z tym zrobisz – twój wybór)
ROZDZIAŁ 1. ALFA USTALA REGUŁY
A to wszystko przez głupi pasek ze srebrną sprzączką. Dziewczyna, którą przyprowadził, miała go na sobie. Gdy rzucił się na nią, łapa musnęła klamrę. Zamiast dobrać się do gardła ofiary, odskoczył od niej z głośnym piskiem, a ta mogła swobodnie uciec.
Nie wydaje ci się, że srebrna klamra paska jest trochę mało wiarygodna? Prędzej może jakaś bransoletka, pierścionek, zawieszka na piersi, coś w tym stylu. Bo cóż to musiałby być za pasek, żeby mieć srebrną klamrę?
Włożył zegarek leżący na nocnej szafce i powolnymi ruchami udał się do szafy.
Mógł po prostu powoli podejść do szafy.
Maks wykrzywił ustaw w grymasie.
Usta w grymasie.
— Musicie się kłócić? Przecież Maks niedługo się wyprowadza — Anita posłała synowi łagodny uśmiech.__Adrian przewrócił oczami. Nienawidził, gdy ktoś podważał jego autorytet. W pracy pełnił stanowisko poważanego komendanta. W domu natomiast jego własny syn ignorował niemalże każdą uwagę, którą do niego kierował, a to wszystko wina Anity! To ona go tak rozpuściła! Wprawdzie oboje dużo czasu spędzali w pracy, jednak to głównie ona poświęciła się wychowaniu syna, doprowadzając go tym samym — jak to Adrian zgrabnie ujął — do skrajnej nieodpowiedzialności i braku poszanowania do osób starszych. Kobieta twierdziła, że mąż grubo przesadzał.
Po dialogach strasznie daleko ciągniesz akapit, mimo że z dialogiem właściwie nie ma on już nic wspólnego. Tam, gdzie zaznaczyłam, proponuję nowy akapit. Poza tym zły zapis dialogu – „Anita posłała synowi łagodny uśmiech” to nie czynność „mówiona” w stylu „powiedział, mruknął, wyszeptał, krzyknął” itp., więc powinna być kropka, a dalsza część zaczęta dużą literą. Więcej na temat dialogów znajdziesz tutaj w punkcie pierwszym.
Był dobrze zbudowanym dwudziestopięciolatkiem o burgundowych włosach i bujnym zaroście oraz alabastrowej karnacji, co sprawiało, że wszyscy zwracali na niego większą uwagę.
Brzmi trochę jak special snowflake. Trochę martwią mnie te burgundowe włosy, bo to raczej kolor, którego bez farbowania nie da się uzyskać.
Patrzyli nań z ciekawością, ale też lekkim przerażeniem.
Przerażenie to dość intensywne, mocne uczucie. Myślę, że zestawianie go z przymiotnikiem „lekkie” trochę źle brzmi. Wydaje mi się, że lepiej brzmiałoby, gdyby czuli lekki strach, może niepewność, niepokój.
Maks wyciągnął z kieszeni dżinsów Lucky Strike i poczęstował go papierosem.
Lucky Strike’i.
ROZDZIAŁ 2. KOJOT
tylko Maksowi mógł się z tego zwierzyć.
Masz podwójną spację przed „tego”.
(w dodatku jeszcze zanim zdążył ów przysięgę oficjalnie złożyć).
No chyba, że zależy ci, aby doprowadzić stado do ruiny.
Przecinek przed całym wyrażeniem „chyba że” (analogicznie do „mimo że”).
ROZDZIAŁ 3. AMELIA
Nie ważne czym — ważne, że w końcu dotarła.
„Nieważne” piszemy łącznie.
ROZDZIAŁ 4. UCZTA
Czy tam wszyscy przeczesują sobie włosy ręką co rozdział? Teraz Kastor, wcześniej Michał przeczesywał grzywkę, Maksowi chyba też się zdarzyło (a może Wiktorowi?). ;)
Kastor starał się mówić coraz ciszej, mijające ich osoby mogły się zorientować, że coś się nie zgadzało. Claude wbił w niego spojrzenie swoich przenikliwych, czerwonych oczu. Mężczyzna wiedział, że on zaczął coś podejrzewać.
W ostatnim zdaniu nie wiadomo, o kogo chodzi. Najpierw mamy Kastora, później jest Claude, ale obaj są mężczyznami, więc „mężczyzna” może się odnosić równie dobrze do jednego, jak i drugiego. Tak samo „on”.
Najpierw przysunął nos do szyi i przejechał nim wzdłuż tętnicy. 0Rh+ — jego ulubiona. Zaraz po tym powędrował palcem, szukając odpowiedniego miejsca, zupełnie jak pielęgniarka próbująca znaleźć idealny punkt na wkłucie się. Odchylił jej głowę do tyłu tak, by naczynie krwionośne lepiej wystawało, następnie wpił się w nie.
Poprawka (dzięki za zwrócenie uwagi w komentarzu :) ) – „przysunął nos do szyi – odchylił jej głowę” – wynika, że tej szyi mógł odchylić głowę. Lub grupie 0Rh+, bo „0Rh+ — jego ulubiona. Odchylił jej głowę”.
Każda grupa krwi posiadała swój odrębny zapach i smak, który wampiry odczuwały zupełnie inaczej niż ludzie — 0 słodki, AB gorzki, A kwaśny, B słony.
Jak AB może być gorzkie, skoro A jest kwaśne, a B słodkie? Już lepiej by wyglądało, gdyby AB było słodko-kwaśne, przy czym B musiałoby być słodkie, a 0 słone.
Gdy skończył, przez chwilę leżał, czekając, aż szalejące myśli uspokoją się.
Przecinek przed „aż”, bo dalej masz „uspokoją się”, przysłówki zakończone na „-ąc” oddzielamy. Więcej tutaj, punkt drugi.
— Jestem — Michał nie był w ogóle zdziwiony bezpośredniością Kastora.
Zły zapis dialogu, powinna być kropka po „jestem”.
ROZDZIAŁ 5. KRYJÓWKA
Mając w głowie chaotyczną sieczkę, panicznie bał się, że w jednej chwili Kastorowi może przyjść do głowy jakiś durny pomysł i nagle pociągnie za spust.
Jeszcze przed chwilą bez zastanowienia wsiadł z Kastorem do samochodu, zwierzył mu się z tego, że jest likanem i dopiero teraz, kiedy Kastor celuje do niego z broni, Michał zdał sobie sprawę, jak bardzo schrzanił…
Sam przecież zwracał niejednokrotnie uwagę, że Kastor miał prawo być zły przez zaistniałą sytuację. Dlatego Michał powinien być czujny, ale tak po prostu zrobił wszystko nie tak, jak powinien. Sam jest przecież nadnaturalną istotą i w stadzie mają swoje zasady odnośnie polowań, mógł bez problemu założyć, że podobnie ma się sprawa w przypadku wampirów.
Dziwne, bo Kastor nie wyglądał na bałaganiarz.
Bałaganiarza.
Kastor z wysiłkiem wypuścił powietrze, spuszczając głowę w dół.
Nie można spuszczać głowy w górę.
ROZDZIAŁ 6. STARBUCKS
Kastor siedział w obitym bordową skórą krześle ustawionym przy małym, hebanowym stoliku o metalowej nodze przytwierdzonej do podłoża.
Na krześle.
Nie powinien rozpowiadać o rzeczach stricte dotyczących stada pierwszemu lepszemu napotkanemu na swojej drodze, wampirowi.
Bez przecinka.
Podsumowanie:
To całkiem poprawnie napisane czytadło. Ale akcja wolno się toczy. Może nawet za wolno. Najwięcej mamy jej właściwie w prologu. W trzecim rozdziale, kiedy rozwijasz skrzydła, równie szybko je chowasz, bo moment, w którym Amelia ma zostać odurzona, to ledwie chwilka, ot, wypiła jeden kieliszek, drugi, trzeci i już. Wszystko rozgrywa się w trzech-czterech zdaniach, czytelnik nawet nie zdąży przyswoić tego, że coś zaczęło się dziać. Dopiero później wydarzenia stały się faktycznie interesujące.
Z kolei w prologu podobało mi się to, że Kacper niespecjalnie przejął się tym, że właśnie kogoś zamordował. Że ściąga z jezdni ciało, by nikt nie posądził jego i żony o tę śmierć. Oczywiście nie wiemy, czy to za sprawą szoku, czy może jeszcze do niego nie dotarło to, co zrobił, ale dobre jest to, że bohaterowie nie reagują jednakowo. Bardzo ładnie kontrastuje to z reakcją jego żony, która krzyczy, niedowierza, nie może się z tym pogodzić.
W prologu fajnie zbudowałeś dwie różne postaci i żywiłam sporo nadziei względem tego, jak to pójdzie dalej. Trochę się zawiodłam, bo ledwie Michał trochę wyróżnia się idiolektem na tle reszty bohaterów. Poza tym wiemy o nim również to, że jest gejem. Jednak kiedy pojawia się Wiktor, Maks i reszta, właściwie trudno ich od siebie odróżnić. Byłoby dobrze, gdybyś spróbował pogłębić portrety psychologiczne tych postaci, nawet jeśli w zamierzeniu mają być drugoplanowymi lub po prostu tłem dla nadchodzących wydarzeń.
Nie bardzo rozumiem to, co działo się w czwartym rozdziale. Bo Claude dał Kastorowi klucz do pokoju, w którym miała znajdować się ofiara czekająca na wampira. Jak długo dziewczyna leżała tam nieprzytomna? Środki otumaniające mają ograniczony czas działania.
Martwi mnie też sprawa tych wszystkich środków odurzających, na które to wampiry są odporne, oraz to, w jaki sposób mikstura mogła wykryć oszusta w pijalni wampirów. Nie wspominasz o tym, jak to jest zrobione, ot, po prostu jest taki sobie środek, wykrywa oszusta, wsio. Nie informujesz czytelnika, w jaki sposób to wszystko się dzieje, jakim cudem Amelia mogła zmienić się w kogoś innego (a raczej ktoś w Amelię). A co prawda to opowiadanie z działu fantastyki, ale nie ma w nim zbyt wiele „fantastycznych” elementów – chodzi mi o to, że pomijasz tak istotne kwestie jak działanie magicznych eliksirów lub okoliczności przemian w wilka, a już zupełnie po macoszemu traktujesz sprawę wampirów oraz ich głodu.
Chyba najważniejsze pytanie: czy nikt nie interesował się losem tych wszystkich zamordowanych ofiar wampirów i wilkołakow? Rozumiem, że w przypadku wampirów istniały te specjalne kluby, w których wszystko się odbywało, ale przecież taka sprawa musiała w końcu wypłynąć, prawda? Rodzina, przyjaciele, ktoś ich musiał szukać.
Jak wyglądają posiłki likanów? To znaczy w ludzkiej postaci żywią się jajecznicą, jedzą kanapki z twarożkiem, ale w wilczej postaci koniecznością jest pożywienie się człowiekiem? Nie mają żadnych wyrzutów sumienia przez to, że zabijają? W końcu to studenci, uczęszczają na zajęcia, żyją między ludźmi i tak w ogóle nic? Żadnej wątpliwości odnośnie tego, czy to, że zabijają, jest słuszne?
I jak się ma sprawa przemian? W literaturze oraz mitologii zakorzeniło się, że wilkołaki zmieniają postać w czasie pełni księżyca – ale u ciebie albo czas jakoś dziwnie płynie, albo polowania w wilczej postaci są urządzane zdecydowanie częściej. Przydałoby się wyjaśnienie.
Wydaje mi się, że za dużo uwagi poświęcasz opisom w stylu „u kolegi w pokoiku leżał piernik na stoliku”. Czytelnik niekoniecznie chce czytać o tym, jak bohater zakładał majtasy, potem spodnie, potem koszulkę, potem lewą skarpetę, prawą, później spodnie, następnie bluzę, po czym jeszcze ją zapiął. Podobnie jest z sytuacją w, niech będzie, rozdziale szóstym, kiedy sporo uwagi poświęcasz temu, jak Michał odwieszał kolejne rzeczy na wieszak, zamiast skupić się na rozmowie między postaciami. Wydaje mi się, że mógłbyś więcej miejsca poświęcić opisom przeżyć wewnętrznych bohaterów, niż temu, jakie właśnie wciągają majtki.
Opowiadanie jest jak najbardziej poprawnie napisane. Pomysł na fabułę wydaje się interesujący, chociaż trudno powiedzieć cokolwiek konkretnego po tak niewielkiej ilości tekstu. Już samo to, że akcja dzieje się w Polsce i nie silisz się na wymyślanie fantastycznych imion, jest godne uznania oraz zwyczajnie ciekawe. Błędy, jeśli są, to raczej drobne. Czasem literówki, może lekkie przejęzyczenia, nic wielkiego i chyba głównie przez nieuwagę. Tak trzymać. Zarzucić mogę temu tylko tyle, że raczej nie jestem targetem dla tego typu opowiadania i, cóż, jak dla mnie akcja trochę za wolno się toczy. Trudno mi ocenić, w jakim kierunku chcesz poprowadzić to opowiadanie, ale, póki co, jako lekkie czytadło dla nastolatków sprawdza się całkiem dobrze.
„Natychmiast podążyła w stronę ciała, które przed chwilą uśmiercił mężczyzna. Obawiała się najgorszego.
OdpowiedzUsuńWidzisz? W jednym zdaniu piszesz, że mężczyzna kategorycznie uśmiercił to stworzenie, w drugim podajesz informację, że Renata obawiała się najgorszego. Czyli była czy nie była pewna co do tego, że Kacper potrącił kogoś ze skutkiem śmiertelnym?” Faktycznie, dopiero teraz zauważyłem ten bezsens. :D
Chyba, że, nieodmieniony ów i to nie ważne... Ładne kwiatki, nie ma co. :P
„Czy tam wszyscy przeczesują sobie włosy ręką co rozdział? Teraz Kastor, wcześniej Michał przeczesywał grzywkę, Maksowi chyba też się zdarzyło (a może Wiktorowi?). ;)” O, kolejny tik nerwowy autora. xD Wcześniej każdy wzdychał co chwilę.
„Jak wyglądają posiłki likanów? To znaczy w ludzkiej postaci żywią się jajecznicą, jedzą kanapki z twarożkiem, ale w wilczej postaci koniecznością jest pożywienie się człowiekiem? Nie mają żadnych wyrzutów sumienia przez to, że zabijają? W końcu to studenci, uczęszczają na zajęcia, żyją między ludźmi i tak w ogóle nic? Żadnej wątpliwości odnośnie tego, czy to, że zabijają, jest słuszne?
I jak się ma sprawa przemian? W literaturze oraz mitologii zakorzeniło się, że wilkołaki zmieniają postać w czasie pełni księżyca – ale u ciebie albo czas jakoś dziwnie płynie, albo polowania w wilczej postaci są urządzane zdecydowanie częściej. Przydałoby się wyjaśnienie.”
Mogą się żywić ludzkim jedzeniem, ale sprawa przemian, a raczej pożywienia się ludzkim mięsem jest koniecznością. Szczerze mówiąc, obmyślając ten wątek długo się zastanawiałem, jak go właściwie poprowadzić. Bo nie chciałem z nich zrobić zmierzchowych wilkołaków i meyepirów (Beige i Maryboo chyba się nie obrażą, jeśli użyję ich określenia? :D), ale kieruję ich na... w miarę ludzkie postaci, więc, co za tym idzie, jakieś humanitarne odruchy powinni mieć.
Jeśli chodzi „częstotliwość” przemian, to w tym tekście mieli przemieniać się przy każdej pełni księżyca (a z tekstu wynika, że przemieniają się jeszcze częściej? o.O). To też chciałem zmienić, nanosząc kolejne poprawki, bo uznałem, że nawet co miesiąc przy pełni to za często i ktoś ich w końcu złapie. A jak to się będzie działo zdecydowanie rzadziej, rządowi łatwiej będzie to jakoś zatuszować.
A, co do tych wyrzutów sumienia, muszą się przemieniać, bo jeśli nie będą tego robić, to całkiem „zdziczeją”, stracą nad sobą kontrolę. Kierowałem się bardziej w stronę, że jeśli przestaną polować, to nie umrą od tego, ale ich zdrowie fizyczne, ale w większej mierze psychiczne poważnie na tym ucierpi. Chciałem też w późniejszych częściach pokazać różne postawy, zarówno ze strony wampirów, jak i wilkołaków. Od hedonistycznych (pogarda dla ludzi pt. my jesteśmy lepsi od ludzi, wypieranie się tego, że wbrew pozorom mają ze sobą wiele wspólnego), przez bardziej „ludzkie” (czyli zabijamy, bo musimy, ale możemy dać coś od siebie w zamian), po skrajne, cierpiętnicze (całkowite odmawianie sobie posiłku w efekcie z poważnym uszczerbkiem na zdrowiu).
No i kwestia tych nieszczęsnych środków odurzających. *odhaczono* Nad tym też muszę się jeszcze zastanowić, bo szczerze mówiąc nie mam za bardzo pomysłu, jak to rozwiązać. :( A przynajmniej nie w tej chwili.
Faktycznie, akcja trochę za wolno się dzieje. Chciałem przybliżyć postacie czytelnikom, ale jak widać nie wyszło. A mogłem faktycznie, bardziej pogłębić ich portrety psychologiczne. Trochę się bałem, że Michał wyszedł mi za bardzo... egm... przegięty. :D Miał być trochę naiwny (stąd to bezmyślne wsiadanie z Kastorem do samochodu; ale tu chyba przesadziłem z tą łatwowiernością).
Cóż, właściwie to ma być takie lekkie czytadło dla nastolatków, bardziej nastawione na rozrywkę niż jakieś głębsze przemyślenia. Z drugiej strony chciałem trochę rozwinąć wątek tego, jak polowało się w Polsce za komuny, jak wygląda sytuacja Pijalni na Zachodzie, a jak w Polsce, dlaczego Niemcy przesiadują w polskich Pijalniach, skoro mają swoje etc.
UsuńTeraz widzę naprawdę te wszystkie błędy, których nie byłem świadomy wcześniej. :D Chociażby te tereny Trójmiasta, albo uśmiercone ciało. Dzięki wielkie za poświęcony czas i merytoryczną ocenę (szybko się uwinęłaś, skoro zaczęłaś ją pisać po świętach. :o Z drugiej strony... te liche sześć rozdziałów). W ogóle uwielbiam wasze oceny, oby więcej takich Ocenialni, serio.
Myślałem, że więcej tam głupot nawaliłem i spodziewałem się bardziej trói, a tu takie miłe zaskoczenie. To nic, że bez gifów. :D You made my day.
PS Może to nie czas i miejsce, ale zajebiście mocno się cieszę, że wracasz na Kaktusa. <3
Wiesz, to nic takiego, to nie są jakieś wielkie dziury fabularne, czy coś. Każdemu się zdarzają jakieś wtopy, a u ciebie nie są jakieś duże. Poza tym u siebie nie widzi się zwykle błędów, dopiero ktoś z zewnątrz potrafi trzeźwo na to spojrzeć. ;)
Usuń(co do "nieważne" - ja kiedyś uparcie pisałam hodowla przez "ch" xD, a do dziś piszę, że ktoś ubrał na siebie sukienkę/spodnie/whatever, mimo że wiem, że ubrać można siebie, a coś na siebie nałożyć :P)
Jeśli później rowiniesz tę kwestię z przemianami i pożywieniem, to no problemo. Wiesz, ja podaję wątpliwości po przeczytaniu sześciu rozdziałów, bo więcej po prostu nie ma. Gdyby wszystko się później wytłumaczyło, to bym o tym nie wspominała. :P
Co do częstotliwości: chyba trochę niewyraźnie jest to w tekście zaznaczone, bo jest to polowanie w prologu i Uczta, później Maks spotyka się z Wiktorem po trzech dniach, następnie jest mowa o piątku i w tenże piątek chyba planują następną wyprawę (nie jest konkretnie wspomniane na kiedy).
Co ze środkami odurzającymi zrobić - szczerze sama nie wiem. Musiałbyś znaleźć jakiś konkretny powód, żeby ofiara się tam znalazła i nie chciała wyjść z tego pokoju. Odurzenie faktycznie jest okej, ale nie może trwać w nieskończoność (bo tu mają wpływ takie cechy jak waga, wiek ofiary i w ogóle organizm, każdy będzie reagował inaczej na różne dawki). Chyba że ktoś z "obsługi" co jakiś czas będzie tam wbijał, żeby uzupełnić dawkę. Jakaś taka usługa ekstra płatna może? *takie tam wolne przemyślenia*
No i jako takie dla nastolatków, póki co, świetnie spiełnia swoją rolę, chociaż cofnięcie się do komuny też byłoby ciekawe. :)
Dzięki w imieniu całej załogi za to, że doceniasz naszą pracę. :)
(i ja też się zajebiście mocno cieszę, że wracam na kaktusa ;p chociaż może tego nie widać xD)
"Poza tym u siebie nie widzi się zwykle błędów, dopiero ktoś z zewnątrz potrafi trzeźwo na to spojrzeć. ;)" To prawda, dlatego warto czasem poprosić kogoś o pomoc.
Usuń"Co do częstotliwości: chyba trochę niewyraźnie jest to w tekście zaznaczone, bo jest to polowanie w prologu i Uczta, później Maks spotyka się z Wiktorem po trzech dniach, następnie jest mowa o piątku i w tenże piątek chyba planują następną wyprawę (nie jest konkretnie wspomniane na kiedy)." W sumie to faktycznie nie zauważyłem, że nie napisałem o tym, że polowali pod koniec sierpnia, podczas pełni i zamierzają polować podczas kolejnej.
"Musiałbyś znaleźć jakiś konkretny powód, żeby ofiara się tam znalazła i nie chciała wyjść z tego pokoju." Jakby nie patrzeć pokoje zamykali na klucz, więc ofiara też nie bardzo miała jak uciec. :D Ale można wtedy zaznaczyć, że ofiara się już przebudziła. Może to by było nawet ciekawsze...?
Nie ma za co.:3
A materiałów do nowych Kaktusów nie powinno ci zabraknąć. :D
Mam nadzieję, że nie zabraknie. Ale takich perełek jak lo la już nie ma ;(
UsuńNie do końca się ze wszystkim zgadzam albo nie rozumiem. :/
OdpowiedzUsuń1. — Stój! — krzyknęła, ponieważ zauważyła wyłaniające się zza mgły stworzenie.
Z mgły.
Dlaczego „z mgły” a nie „zza mgły”?? Przecież „z mgły” sugeruje, że coś zmaterializowało się z tych oparów mgły, że powstało z mgły, a tu chodziło a to, że wilk był za nią ukryty i potem się ukazał, a więc wyłonił się ZZA niej, a nie Z niej. Dla mnie „z mgły” jest bezsensowne w tym przypadku, ale może się mylę…
2. „…„ciało” niejako nakierowuje już na to, że mowa o kimś martwym, bo przestaje być osobą, staje się tylko ciałem.”.
Czyli jak powiem „Nie akceptuję swojego ciała.” to znaczy, że nie żyję? Albo jak po wypadku lekarz powie: „Ciało pacjenta doznało poważnych obrażeń.” to ten pacjent nie żyje? No nie zgadzam się. Poza tym jak coś walnęło im w maskę, to na pewno usłyszeli jakiś dźwięk. Jak jest to ciało, to mamy coś w stylu… PLASK! Więc po samym dźwięku można poznać, czy mamy do czynienia z ciałem lub rzeczą. Bo chyba nikt mi nie powie, że jak się rzuci krzesło na maskę, to usłyszymy taki sam plask, jak w przypadku rzucenia psem.
3. „Natychmiast podążyła w stronę ciała, które przed chwilą uśmiercił mężczyzna. Obawiała się najgorszego. Widzisz? W jednym zdaniu piszesz, że mężczyzna kategorycznie uśmiercił to stworzenie, w drugim podajesz informację, że Renata obawiała się najgorszego. Czyli była czy nie była pewna co do tego, że Kacper potrącił kogoś ze skutkiem śmiertelnym?”.
Ona wiedziała, że to ciało, ale sądziła, że to może tylko zwierzę. Tym najgorszym byłby uśmiercony CZŁOWIEK. Była w tekście wzmianka o tym, że myślała, że to łania wpadła na maskę.
4. „Zaraz po tym powędrował palcem, szukając odpowiedniego miejsca, zupełnie jak pielęgniarka próbująca znaleźć idealny punkt na wkłucie się. Odchylił jej głowę do tyłu tak, by naczynie krwionośne lepiej wystawało, następnie wpił się w nie.
Ze zdania wynika, że głowę odchylił pielęgniarce.”
Dlaczego wynika, że odchylił głowę pielęgniarce, skoro w pierwszym zdaniu nie ona jest odbiorcem czynności, a pojawia się w tylko porównaniu? o.O
Proszę o jakieś wyjaśnienia.
1. Z mgły, bo znajdował się we mgle, więc w niej się poruszał (nie za nią, nie obok niej), dlatego też z niej wyszedł. No, chyba że zamierzeniem autora było powiedzenie, że mgła była w jednym miejscu a postać stała za mgłą i zza niej wyszedł. (jak pływasz w wodzie to wychodzisz z wody, nie zza wody, co nie? :P analogicznie mgła: jesteś we mgle, wychodzisz z mgły, nie zza mgły)
Usuń2. Dlatego napisałam "niejako". Bo można uderzyć w kogoś, w postać, w zwierzę. Uderzając w zwierzę, uderzasz w jakieś randomowe ciało, czy zwierzę? Imo bardziej w zwierzę lub, dookreślając, w ciało zwierzęcia. Podobnie z człowiekiem/postacią, uderzasz w postać lub ciało postaci. Bo uderzenie w samo "ciało" może sugerować, że uderza się już w coś z automatu martwego.
Pewnie usłyszeli jakiś dźwięk, w tekście nie jest doprecyzowane, jaki to dźwięk (ale mogę nie pamiętać, nie siedzę teraz z nosem w tekście). Uderzyłeś/aś kiedyś w coś, prowadząc samochód? Mnie się niestety zdarzyło wziąć kota na zderzak, gwarantuję ci, że dźwięk taki, jakbyś rąbnął w kamień (zresztą w takich sytuacjach naprawdę nie rozważa się tego, czy huk brzmiał metalicznie, czy może bardziej jak zderzenie z drzewem lub człowiekiem). Nie jestem fanką łopatologii, ale w niektórych miejscach dobrze jest użyć dookreślenia, żeby rozwiać wątpliwości.
3. Wait a minute, oskarżasz mnie o to, że jako randomowy czytelnik (bo nim właśnie jestem jestem, pisząc moją jakże sugestywną ocenkę) to, że odebrałam to w taki sposób, to błąd? :P (bo może i błąd, nie przeczę) Nie siedzimy w głowie Renaty, ty odbierasz to tak, że "najgorsze" znaczyło dla niej to, że uśmiercili człowieka, dla mnie w tym wypadku najgorszym było to, że mogły się potwierdzić przypuszczenia co do tego, ze w ogóle ktoś/coś zostało pozbawione życia. To mocno subiektywne odczucie. But still: nie siedzimy w głowie Renaty, a już tym bardziej w głowie autora. ;)
Aaaa! Pominęłam czwarty punkt. *życie retarda takie trudne*
Usuń4. "Najpierw przysunął nos do szyi i przejechał nim wzdłuż tętnicy. 0Rh+ — jego ulubiona. Zaraz po tym powędrował palcem, szukając odpowiedniego miejsca, zupełnie jak pielęgniarka próbująca znaleźć idealny punkt na wkłucie się. Odchylił jej głowę do tyłu tak, by naczynie krwionośne lepiej wystawało, następnie wpił się w nie."
Pełen akapit.
"Najpierw przysunął nos do szyi i przejechał nim wzdłuż tętnicy." -wyrzućmy zdanie z grupą 0RH+ i pielęgniarką- "Odchylił jej głowę do tyłu..." - fakt, mój błąd, moja nieuwaga. Z tego wynika, że tętnica może być odbiorcą.
"Najpierw przysunął nos do szyi i przejechał nim wzdłuż tętnicy. 0Rh+ - jego ulubiona" -bez pielęgniarki- "Odchylił jej głowę do tyłu tak..." - lub grupa 0RH+ jest odbiorcą. :P
Więc nie można byłoby napisać, że coś wyłoniło się zza mgły? W żadnym wypadku? Mgła miejscami się przerzedza, więc nawet mimo tego nie wolno by jej traktować jak takiej naturalnej ściany? (Hah, jak to brzmi :P) Pytam z ciekawości, bo ja tak sobie wyobrażam mgłę. Jako przeszkodę do przeniknięcia, ale nie coś w czym się całemu jest jak w wodzie.
UsuńNo mi ciało nie kojarzy się w żadnym razie z czymś z automatu martwego. Jeśli napiszę na przykład opis przechodzenia przez pasy i będzie tam takie zdanie "Otarł się o czyjeś ciało." bez określenia "ludzkie, żywe ciało" to nie będzie od razu oznaczało, że jest martwe. Więc "uśmiercone ciało" nie jest pleonazmem.
Dlaczego miałabym kogokolwiek oskarżać?? XD (kolejny dowód na to, że brak emotek równa się agresywnym zamiarom, jak kropka na końcu SMS-a :D). Jest napisane, przynajmniej moim zdaniem, jak wół, że ten najgorszy wypadek to uśmiercenie człowieka. "Natychmiast podążyła w stronę ciała, które przed chwilą uśmiercił mężczyzna. Obawiała się najgorszego. Już w momencie uderzenia dopadło ją nieodparte wrażenie, że zwierzę, które wpadło na ich maskę, było... dwunożne.". I potem dalej "Jeśli nie człowiek, to pewnie jakiś jeleń, łania. W każdym razie coś dużego.
Nie. Kogo ona próbowała oszukać...? W życiu nie pomyliłaby jelenia z człowiekiem.". Nie bije z tego taka desperacja "oby nie człowiek, oby nie człowiek"? I to wcale nie dla mnie najgorszym było uśmiercenie człowieka, tylko dla Renaty. Tak sugeruje narracja prowadzona z jej perspektywy. Gdyby wstawić spójnik "bo" po "najgorszego", to sprawa byłaby całkiem jasna.
Zgadza się, odbiorcą jest albo tętnica, albo grupa krwi, albo... szyja. Raczej 0Rh+ nie, bo chyba nie ma rodzajnika żeńskiego?
Chm... ta kwestia co jedzą wilkołaki jednak wymaga pewnych wyjaśnień, bo pozostawienie tej kwestii luzem sprawia, że nawet docelowy nastolatek szukający czytadła może mieć różne dość mroczne domysły. Na przykład, że wilkołaki nie mają sumienia i nie mają nic przeciwko zabijaniu innych.
OdpowiedzUsuńGeneralnie choć mity zwykle podają, że wampiry żywiły się tylko krwią to nie spotkałem się z twierdzeniem, że wilkołaki jadły tylko ludzkie mięso. Niejednokrotnie wilkołaki oskarżano o napaści na zwierzęta hodowlane, zwłaszcza w sytuacji gdy inteligentnie uniknęły zasieków. Tak, że w tym przypadku dorabiasz im bardziej makabryczną naturę niż w ludowych opowieściach.