Przedwieczna: Gayaruthiel
Autorka zażyczyła sobie, bym pochyliła się jedynie nad nowszymi rozdziałami, starsze pozostawiając bez komentarza.
Krótkie wprowadzenie dla
osób, które nie znają opowiadania, ale chciałyby przeczytać ocenę: Mirza Lothav
jest podgatunkiem maga, Władcą Luster. Jego rodzice zostali zamordowani przez
głównego antagonistę opowiadania – organizację Proteus. Mirza był ukrywany przed
nią w niemagicznym świecie aż do osiągnięcia pełnoletności, przez co nie bardzo
wychodzi mu magowanie, po czym został wysłany do Speculum, magicznego
uniwersytetu/organizacji dobrych magów, w którym wcześniej pracowali jego
rodzice. Źli próbują podbić świat, dobrzy go ratują, znacie ten schemat.
statut Władcy Luster/maga nieznany – Coś takiego pojawia się u ciebie w zakładce bohaterowie, a ja mam silne wrażenie, że jednak chodziło ci o status.
Rozdział jedenasty – Patrzę, ale nie widzę
jego zauroczenie w Nokii (o ile w ogóle mógł nazwać to zauroczeniem) opierało się jedynie na pociągu fizycznym – Zauroczenie – kim, czym? – Nokią.
A że podczas podobnych przemyśleń zawsze postanawiał coś w sobie zmienić, poszedł na spacer do Sceaflet, wstąpił do kosmetycznego oraz kupił farbę do włosów. I już po kilku godzinach paradował po siedzibie z rudą barwą na głowie. – Niezgrabnie podzieliłaś te zdania, spróbuj je przearanżować.
Zagłębiła go nawet w sztukę medytacji – Wprowadziła, zagłębiać się trzeba samemu.
Xavier jednak wyglądał, jakby podobne zdarzenie nigdy nie miało miejsca. – Licz się z tym, że jeśli nazywasz przywódcę ludzi o nietypowych umiejętnościach Xavierem, ciężko będzie opędzić się od skojarzeń z X-menami.
Speculum nie posiada tylko jednej siedziby. (...) Nasza jest główną, pozostałe trzy to maleńkie zrzeszenia, dzięki którym możemy po prostu mieć wgląd do różnych miejscowości. W największej z nich znajduje się dwóch magów drugiej klasy, w pozostałych jedynie po jednym. // – Mam jechać do którejś? – Mirza był ciekaw, kto nimi kieruje. // – Nie, to byłaby zbyt daleka droga. – Słucham? Cofnijmy się o tydzień w czasie akcji, do momentu, w którym Mirza wracał do Speculum z misji, którą odbywał na INNYM KONTYNENCIE: Nea, kiedy będziemy w Dreast? – spytał, nie odrywając wzroku od liter. // Dziewczyna zaczęła głośno liczyć: // – Dzisiaj jest czternasty? Jeżeli przepuszczą nas na granicy, w Tene będziemy w nocy. Nie wiem, czy uda nam się dotrzeć do Lustili wcześniej niż przed szesnastym, lepiej załóżmy, że nie. Do Belsethrick wjedziemy z szesnastego na siedemnastego, jeżeli nie będziemy robić długich postojów. I musimy jechać wzdłuż granicy, to najkrótsza droga. Na Belsethrick i Stary Lyom przypadają po dwa dni, to wielkie kraje. W takim razie rano dwudziestego pierwszego bylibyśmy w Dreast. Jeżeli dołożymy do tego postój w Scarlet, dwudziestego drugiego jesteśmy w Speculum. Ale lepiej napisz o dwudziestym trzecim. – Wynika z tego, że cały ten Dreast da się spokojnie przemierzyć w jeden dzień. W jakim sensie jest to zbyt daleko?
Miejsce waszego spotkania jest jednak przewidziane w Brunen, miejscowości znajdującej się dokładnie w środku między Sceaflet a Volhildą. (...) Podróż nie zajmie ci więcej niż dwa, trzy dni, więc weź niewiele rzeczy – Z tego wynika, że Dreast w jedną stronę jest malutkim krajem, ale w drugą już bez mała kontynentem.
Mirza kiwnął głową ze zrozumieniem, prostując się dumnie. Może i to nie było piekielnie trudne zadanie, jednak dzięki niemu mógł przysłużyć się organizacji. – Nie kupuję tej dumy, skąd się bierze, skoro chłopak został umieszczony w uniwerku na siłę, wbrew własnej woli, a do tego pozostaje w konflikcie z przełożonym?
Och, i nie spóźnij się. Wieczorem masz pociąg ze Sceaflet. // – Wszystko zaplanowałeś – zdziwił się Mirza. // Mistrz na te słowa się naburmuszył. Wciągnął głośno powietrze, przeczesał bródkę, aż wreszcie wydukał: // – A właśnie że nie wszystko. I to mnie martwi. – Dlaczego Mirza się dziwi, że wiekowy mag drugiej klasy, dyrektor uniwersytetu i zarazem przełożeny organizacji magicznej planuje swoje akcje? Dlaczego tenże mag się BURMUSZY? Czy to już starcze zdziecinnienie? Dlaczego nie pasują mu słowa podziwu? I dlaczego duka słowa, jakby to Mirza był nie wiedzieć jakim złodupcem, który go przyłapał na wpadce? Co jest takiego trudnego w sprawdzeniu rozkładu pociągów?
Nie znoszę, gdy dzieje się coś, czego nie przewidywałem – zasępił się. – Wczoraj postanowiłem, że to ty pojedziesz, i zwierzyłem się z tego zamiaru jednej czy dwóm osobom. Niestety, jakimś cudem dowiedziała się o tym Lula, przyszła do mnie i... – Urwał. // Mirza poczuł się, jakby cała krew nagle skumulowała się na jego twarzy. Nie wiedział, czy ze złości, czy z zaskoczenia. Uderzył łopatkami o oparcie krzesła. Ona nie odstąpi mnie na krok, prawda? // – Rozumiem, że możesz mieć jej dość, bo przebywasz z nią często, ale chyba zniesiesz ją podczas podróży, prawda? Polubiła cię. // Mirza zastanawiał się nad tym przez chwilę, jednak w końcu kiwnął głową. Pewnie i tak nie miał wyboru. – Dlaczego Xavier ma moc, by pomiatać całą swoją wyszkoloną kadrą, ale nie potrafi opanować jednej, słabej dziewczyny?
Nei na chwilę zabrakło śliny. Turniej. Cholera, jak czas leci. – Zaschło jej w ustach, brzmiałoby lepiej, bo nie sugerowałoby, że Nea podczas rozmowy z urzędniczką maniakalnie spluwa tabaką.
Tu jest napisane, że Speculum, z racji statutu najliczniejszej organizacji, dokonuje wpierw selekcji wśród magów, którzy mogą przystąpić do Turnieju. – Za każdym razem mylisz statut ze statusem, więc nie będę ci tego więcej wypisywać.
Chcę ubiegać się w jego imieniu o wydanie dwóch zezwoleń na wejście do Lasu Amiry. Oczywiście, jednorazowych, impersonalnych. – Impersonalnych? Na pewno o to słowo ci chodziło?
w jaki sposób chce się pani z nim skontaktować? // – Poślę po specjalistę od teleportacji. Myślę, że wszystko nie zajmie więcej niż dwadzieścia minut. Podejrzewam, że będziemy mogli nawet widzieć tę rozmowę, ponieważ przejdzie tam za pomocą innego wymiaru, więc może zostawić otwarty portal – mruknęła Suette, wyraźnie znudzona. – Telefon odpada, musimy widzieć jego twarz. Zresztą Rada nie używa takich rzeczy. Tutaj rządzi magia. – Posiadają telefony? Dlaczego wobec tego był taki wielki problem ze skontaktowaniem się z Yunem? Dlaczego próbowano wciąż i wciąż wysyłać liściki, które ginęły w drodze, zamiast po prostu zadzwonić? Dlaczego powrót z misji zajął tydzień samochodem, skoro można było się po prostu teleportować?
Kobieta położyła papier pod wiszącym dwadzieścia centymetrów nad biurkiem prostokątem z tworzywa sztucznego. Wklepała szybko jakąś formułkę na neonowych klawiszach, które pojawiły się na urządzeniu znikąd, a następnie poprawiła swoje włosy. Z prostokąta wypłynęła czarna strużka energii i zaczęła kreślić litery. Rada zawsze miała własne sposoby na podobne czynności. – Wow, ależ to urządzenie jest zbędne.
Z racji tego, że na terenie miejscowości leżało multum budynków, położona na skraju i na wzniesieniu duża rezydencja nie wzbudzała wielkiej ciekawości. Rada postarała się o to, aby najbliższe sąsiedztwo znajdowało się prawie kilometr dalej, a oficjalnie ogłosiła, że w budynku mieszka bogaty biznesmen, wynajmujący mieszkania znajomym znajomych znajomych i pracujący wśród ludzi, których oczywiście sprasza dzień w dzień do domu. Z pomocą gotówki takie wyjaśnienie okazało się jak najbardziej wiarygodne. – Skoro Rada dysponuje własnym budynkiem, dlaczego przeprowadza konferencje w mhrocznych, mhrocznych zamczyskach? A tego wytłumaczenia kompletnie nie rozumiem, to miał być taki żart...? Dlaczego właściwie w twoim uniwersum magowie kryją się przed ludźmi?
Dzisiaj z kolei postanowił pójść z nim do Sceaflet i pokazać miasto. // Gdy tylko wyszli na małe uliczki, Takeo rozdziawił usta i wybałuszył oczy. Zaczął leniwie wlec się za Raphą, zbyt oniemiały i zajęty podziwianiem budynków. Dial obserwował go kątem oka z wyraźnym zażenowaniem. Udaje, abym myślał, że Sceaflet wywarło na nim wrażenie? // – Takeo – zaczął powoli – Sceaflet chyba nie różni się aż tak od Phyady. // – Ależ różni! – odparł ten z zapałem. – Phyada jest ogromna, przez co na ulicach zawsze panuje gwar i ludzie wszędzie się przeciskają. W Sceaflet jest spokojniej, a domy nie są upchane jeden obok drugiego. Każdy posiada piękny ogródek i sklepy położone są w odpowiednich miejscach. – Okeeeej? Dlaczego mniejsze i mniej tłoczne miasto powoduje u Takeo szczenopad?
Rapha uniósł brwi i skierował się w stronę niewielkiego parku, którego największą atrakcją była fontanna z nagą kobietą. Woda tryskała z jej nabrzmiałych sutków, pożądliwie rozwartych ust i pozornie zakrytego łona. Rapha nie był pewien, czy Takeo się to spodoba, jednak sam czasami lubił usiąść na ławce obok i wpatrywać się tępo w strumienie. To go odprężało i sprawiało, że zapominał na jakiś czas o magii. – Odprężające wpatrywanie się w wodę ciurkającą z łona... to sporo mówi o twej postaci.
Clarea – Takeo zaświeciły się oczy – to cudowne miasto. Nic jej nie dorówna. W końcu założył ją Calarel. // Rapha się skrzywił. // – Według ludzi, miał na imię właśnie Clarea i był kobietą. Nie zapominaj, że historia w magicznym świecie różni się od tej w normalnym. – Możemy liczyć na jakieś uzasadnienie tych zmian?
Co do piękna, to może i bym się zgodził, gdyby nie fakt, że znajduje się tam Rada Magiczna. // – Na obrzeżach – poprawił go Takeo. // – Co za różnica? Ważne, że chodzi o Radę. – Czy to znaczy, że nowoczesny budynek, siedziba rady, jest tak wstrętny, że zaburza odbiór architektury na pięćdziesiąt kilometrów w głąb miasta?
Takeo kiwnął głową i rozsiadł się wygodnie na małej drewnianej ławeczce. Kiedy jednak zobaczył kamienną postać z przodu, ponownie rozdziawił usta, a jego uszy stały się czerwone. // – To… // – Kobieta. Nie mylisz się. // – Jest naga – stwierdził błyskotliwie Takeo. – Kto wpadł na taki pomysł? // – Nie wiem, ale jeszcze nie słyszałem, aby ktoś narzekał. To przyjemna okolica, można tu odpocząć. – No i znowu, jest okazja, żeby rzucić światło na kulturę i historię tego świata, a ty ją tak okropnie marnujesz. Czemu nagi posąg dziwi Takeo? Czy w twoim świecie w czasach antycznych nie tworzy się nagich posągów? Czy nikt nie malował aktów? Dlaczego nie? Jeśli nikt tego nie robił, dlaczego fontanna szokuje tylko Takeo? A jeśli przeciwnie, było to nagminne, dlaczego Takeo nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego?
Owszem. – Chłopiec wypiął dumnie klatkę piersiową. – Ta dziewczyna, niska, w okularach, ponoć nowa, jest dziwna. // – Lula – przypomniał mu Rapha. – I faktycznie jest. Należy do nas od niedawna, a już niewiele osób ją lubi. – A to nie jest normalne, że uwielbienie nie spada na członków nowych organizacji samoistnie, tylko trzeba na nie zapracować? To miałoby jakiś sens w zdaniu: Jest nowa, a już wiele osób jej nie lubi.
– Każdy z nas coś ukrywa. // – Ale ona coś niespotykanego, złego. – Takeo wyglądał na zaniepokojonego myślą, że jego słowa były niezrozumiałe. – Przybyła do Sceaflet w jakimś celu. // Raphę zaczynało to interesować. Będzie miał co opowiadać Mistrzowi, który ciągle obserwował Lulę. // – Domyślasz się może w jakim? // – To chyba jest związane z Mirzą – stwierdził po namyśle Takeo i spojrzał w niebo. Było błękitne, bez żadnych chmur, jak przystało na sam koniec kwietnia. // Biedny Mirza, przemknęło przez myśl Raphie, ta dziewczyna chodzi za nim bez przerwy. Żeby chociaż miała ładną figurę... – Żeby miała ładną figurę, to nie miałby żadnego problemu z przedwiecznym Złem skrywanym przez dziewczynę, tak? Ciekawe priorytety.
Do cukierni zaszli po niecałych dziesięciu minutach. Był to niewielki budynek, którego ściany tonęły w karmelu – W kontekście cukierni ten karmel kojarzy się w pierwszym rzędzie z jedzeniem, a nie z kolorem.
Magowie zagarnęli niezliczenie wiele ziem oraz skrzętnie obłożyli je czarami i złą reputacją, a nawet i często mamoną – Magowie okładający ziemię pieniędzmi to ciekawa wizualizacja. Kładzenie złej reputacji niestety nie wygląda lepiej.
Prócz tego, w jakiś zagadkowy, do dzisiaj niewyjaśniony sposób, w Lesie pojawiła się bogata, nieznana nikomu wcześniej roślinność o nowych, zaskakujących właściwościach. (...) Nigdy nie zapomni strachu, jaki towarzyszył jej, gdy Navid zagłębił się w tę gęstą zieloną puszczę i gdy przez trzy dni nie było z nim kontaktu. // Jednocześnie nigdy nie zapomni, jak opowiedział jej o cudownym kwiecie zwanym Laurelcorą, niezwykle rzadkim – To w końcu rosło tam zielsko nieznane, czy też znane, ale nieczęsto spotykane?
Chodźmy – szepnął, uśmiechając się. – Nie czuję, aby ktoś używał tu magii w ciągu ostatnich godzin. // Navid był świetny w wyłapywaniu cząstek energii, które wisiały w powietrzu. // – Co w związku z tym? – spytała, wysiadając z auta. // – Nikt z Rady się z nimi nie kontaktował. Nie dotarliby tu szybciej od nas, gdyby wybrali normalny środek transportu. Pozostaje im tylko magia, której ślady by tu zostały. – No chyba że, wiesz, ktoś postanowił po prostu zadzwonić do strażników.
Miała dumne spojrzenie i proste suche włosy. – Wydawałoby się, że suche włosy są cechą tak podstawową, że niewyróżniającą. Nie chodziło ci może o przesuszone?
gdzieniegdzie dało się dojrzeć jakąś sosnę, jodłę czy świerka – świerk
Gdzie ten kwiat? // Navid przytulił ją i uszczypał w policzek. – Uszczypnął.
– Wpierw ty mi powiedz, co zamierzasz zrobić, gdy już ci się uda go znaleźć i zrobić wywar? // – Wypić go. (...) Chcę mieć normalny wzrok, jak wszyscy! Jak ty, Yun, Rapha czy Mistrz! Chcę mieć świadomość, że to moje oczy patrzą, a nie to przeklęte Lustro! // – Widzisz normalnie – szepnął cicho – jak my wszyscy. Nie masz problemów z rozróżnieniem kolorów czy postaci, a z tego, co opowiadasz, wnioskuję, że wręcz dostrzegasz więcej barw i szczegółów, które na przykład mnie umykają. // Nea zacisnęła wąsko usta. Czy on nie rozumiał? Dlaczego teraz, kiedy zaszli tak daleko, zaczął mieć wątpliwości? // – Ale to nie są moje oczy – żaliła się. – Moje oczy to tylko martwe białe gałki z zielonymi kółeczkami. – What what whaaaaat? Dlaczego dowiadujemy się o tym znienacka w rozdziale jedenastym, skąd nagle wziął się im side quest z szukaniem lekarstwa, skoro o lesie wiedzą od paru lat, a o oczach od kilkunastu? Pominiecie wątku ślepoty w narracji prowadzi nie do zawiązania suspensu, a do podejrzeń, że nagle wpadłaś na pomysł nowego wątku i miałaś takie parcie na wprowadzenie go, że zupełnie zlekceważyłaś to, jaki ma wpływ na resztę opowieści. No i dlaczego pozyskanie tego leczącego kwiatu legalnymi kanałami było niemożliwe?
A jednocześnie to Lustro narzucało jej ograniczenia, powodowało cierpienie przy każdym użyciu mocy, a także pozbawiło ją namacalnych kontaktów z własną świadomością. – Co to są namacalne kontakty ze świadomością? Czy to subtelne nawiązanie do teorii Lacana? http://www.psychoanaliza.com.pl/?art=3&tab=mps&lang
Rozdział dwunasty – Zrujnowane plany
Jeżeli się dowiedzą, wyjdziemy stąd z niczym. // Beretta jarzyła się już do granic możliwości i drżała w dłoniach Navida, nie mogąc doczekać się ataku. A zmutowane stworzenie piszczało, jęczało, skowytało, tak strasznie skowytało, napinało swoje chuderlawe ciało oraz zapierało się pazurami w brudnej ziemi. – Skowyczało. Ale nie atakowało, żeby sportowo umożliwić bohaterom naradę.
Istota znów zrobiła kilka kroków i kłapnęła ziejącą smrodem paszczą. Była gotowa zabić dla pożywienia, zabić w najgorszy sposób, rozerwać tę dwójkę na maleńkie kawałeczki i chciwie pożreć, prawie się przy tym krztusząc. Była gotowa zniszczyć cały Las, gdyby jej zdobyczy udało się uciec, byleby tylko mogła łapczywie wyssać tę ciepłą gęstą krew, spróbować na nowo mięciutkiej skóry, która kryła za sobą skarb w postaci mięśni, schrupać te delikatne białe kosteczki, które w porównaniu z jej podskórnym pancerzem były niczym guma, aż w końcu byleby tylko mogła ponownie, och, nawet jeśli po raz ostatni w swym nędznym życiu, przełknąć w całości ten organ zwany sercem, przegryźć wystające z niego żyły, wessać się w aortę i upoić się zapachem gasnącego życia. Chciała napełnić swój rozdęty żołądek, który od tygodni, o ile nie dłużej, nie miał w sobie niczego prócz gorzkich hebanowych liści, jedynych nieposiadających zabójczej trucizny. (...) Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć; kościstą istotę rozjuszył nagły ruch. – Pierwsza część cytatu pochodzi z poprzedniego rozdziału. Jak się ma do drugiej części, która sugeruje, ze istota została rozjuszona dopiero teraz? Czym wobec tego był poprzedni opis?
Liczył się jej brat. Nie! Liczyła się Laurelcora! – Do diabła z bratem! Aż dziwne, że Nea nie rzuciła go potworowi na pożarcie.
Naraz zobaczył, jak jego siostra urywa właśnie ostatnią roślinę, która zacisnęła się na jej kostce. Wyczołgała się na ziemię i zmierzyła morderczo wzrokiem tułów istoty. Debilka. Nie, to ty byłeś debilem, każąc jej uciekać. Przecież nie może tego zrobić, pamiętasz? – Nie może uciekać? Dlaczego?
– Hej, ślicznotko! – krzyknęła półgłosem Nea, podnosząc się. – Ty chuderlawa dupo niewiadomej płci – chłopak automatycznie spojrzał na brudną skórę między udami istoty – chodź tu i mnie pożryj, pokrako, no dalej! Ja nie jestem łykowata, nie tak jak on! – a) przecież Nea dopiero co miała brata w zadzie, b) krzyknęła półgłosem, jak?
Złapał Neę za rękę i zniknął w zaroślach. Jak najdalej stąd. Jak najgłębiej czwartego rewiru. – Gramatyka nie bangla.
Próbując chociaż trochę oczyścić ubranie i cerę z ziemi – Może jednak twarz albo skórę? Cerę to sobie może najwyżej z pryszczy oczyścić.
wiedziała, krok po kroku, jak wycisnąć cały potrzebny miąższ z Laurelcory. – Do tej pory twierdziłaś, że Laurelcora jest kwiatem – gdzie kwiat ma miąższ?
nie dlatego, że Serce postanowiło się poświęcić i zagnieździć się w jej oczach – To w końcu drama polega na tym, że Serca nie ma, czy też że jest, ale w oczach?
Zaglądnęła do środka – Zajrzała – teoretycznie to jest poprawne, ale ja bym nie używała regionalizmów w narracji trzecioosobowej.
Był wielkości palca, calusieńki czarny, a biało-czerwone plamki na płatkach wyglądały, jakby ktoś chlapnął w to miejsce farbą. – Skoro miał plamki, to jednak nie był cały czarny.
Zdziwił się, że Brunen leżało tak daleko. Dreast, choć spore, można było przejechać wzdłuż w dwa-trzy dni. A tymczasem oni jechali tylko z południa na zachód. – On się dziwi, ja się dziwię, ale czy dostaniemy jakieś wyjaśnienie tej zamotanej geografii? Zwłaszcza, że w poprzednich rozdziałach cały kraj dało się przebyć samochodem w ciągu doby.
Na zewnątrz stała wystawna damulka – Jaka? Wystawne może być przyjęcie, człowiek postawny, ale te słowa mają zupełnie różne znaczenia.
Mirza, pieczołowicie przegryzając słodycz, westchnął cicho. – Dlaczego wykonuje zwykłą czynność z takim namaszczeniem?
Lula zaczęła bawić się opaską na rękę, którą Mistrz podarował jej poprzedniego dnia. Mirza miał identyczną – o ciemnym szarym odcieniu, z wyszytym czerwonym znakiem Speculum, czyli obojętną na wszystko maską. (...) Wolałby, żeby się śmiała, żeby płakała. Żeby po prostu okazała jakiekolwiek uczucia. – Ostatnio twierdziłaś, że maska na wpół śmieje się, a na wpół płacze. Sama sobie przeczysz.
Czasami żałuję, że nie można po prostu użyć magii, aby dać znak, że jest się już na miejscu – burknął. – Dlaczego nie? Przecież wiadomo, że w twoim świecie funkcjonują magiczne smsy w formie pyłu przesyłanego na dowolne odległości.
Co to ma być! Z Volhildy do Brunen jest lepsze połączenie niż ze Sceaflet! To i tak cud, że do nas zajeżdża w ogóle pociąg! // Do nas?, zastanowił się Mirza. Szybko potrafisz zasymilować się z jakimś miejscem, Lula. – No cóż, Lula zasymilowała się równie szybko, co Mirza, przy czym jej nikt nie porywał wbrew jej woli.
Już miał odpowiedzieć, gdy usłyszał cichy syk: // – Pst! // Mirza obrócił się zdezorientowany, jednak nikogo nie zauważył. // – Pst! Tutaj! // W tej samej chwili dobiegło ich stukanie w okno ratusza. Lula aż pisnęła ze strachu. – Dlaczego Lulę przeraża coś takiego? Lulę, która w tym samym rozdziale nie bała się zwyzywać i wyrzucić złodzieja z pociągu?
Kelnerka postawiła przed każdym z nich kubek gorącej herbaty, a następnie, wyraźnie zaciekawiona, oddaliła się za ladę. Mirza widział kątem oka, że tylko nadstawiała ucha, aby ich podsłuchać. (...) Mirza ze strachem spojrzał na kelnerkę, która nagle stwierdziła, że stolik położony obok jest brudny, a więc należy go wyczyścić. Zatkał usta Fio dłonią, po czym powiedział: // – Później będziesz się ganił. Na razie dokończ, co stało się z Ramielem. I mów cicho, jak Pana kocham, cicho, bo ktoś usłyszy... – Boże, co za łosie. Rozumiem z tej sceny, że są jedynymi klientami kawiarni, skoro budzą taką ciekawość obsługi. Dlaczego nie poszli do jakiegoś bardziej tłocznego miejsca? Dlaczego Mirza, widząc poczynania kelnerki, jest nimi przestraszony, a nie zirytowany? Dlaczego mimo iż wie, że jest bezczelnie podsłuchiwany, wciąż naciska na Fio, by dzielił się informacjami w tak nieprzyjaznym miejscu?
– Co odpowiedziała? – Lula upiła łyk herbaty. // – Że szukamy śmierci. O tak, pamiętam dokładnie, że wymówiła to słowo. Śmie-erć. A później uśmiechnęła się tak, tak... tak źle, przerażająco, jak diabeł, i wyszeptała: Chodźcie ze mną, a traficie tam, gdzie chcecie, chłopcy. Pomogę wam, tak, pomogę. // Mirza zastygł w bezruchu i spojrzał jak zahipnotyzowany w wiecznie otwarte wargi Fio. Ten akurat oblizał je niczym kot i kontynuował: // – W tym sęk, że ona chyba wiedziała, wiedziała, że... że my magię znamy. Bo widzicie, Ramiel – urwał na chwilę – Ramiel, Ramiel... Ramiel, jak już mówiłem, jest zafascynowany dziwnymi rzeczami, a więc gdy tylko usłyszał słowo śmierć, a zaraz potem dowiedział się, że ta kobieta wie, jak... jak przejść na drugą stronę, to… // – Co? – spytał Mirza. – Co? Co? Na drugą stronę? Jesteś pewny? Nie mylisz się, że tak dokładnie powiedziała? // Lothav wyprostował się, jakby trafił go piorun. Natychmiast przypomniał sobie o rodzicach, o matce, o ojcu, o swoim Lustrze (które – notabene – spakował do plecaka od razu po tym, gdy Mistrz powiedział mu o misji. Czuł teraz jego ciężar na kolanach, jak i czuł dziwne mrowienie w kościach), o świecie zmarłych, a także o Gran Mirall, o tym, że gdyby tylko miał w dłoniach to legendarne Zwierciadło, to… – Mirza jest idiotą takim, że olaboga. Kto normalny, słysząc w takim kontekście o przechodzeniu na drugą stronę, pomyśli o przechodzeniu przez lustro, a nie o zwyczajnej, nieodwołalnej śmierci? Rozumiem, że chłopak ma obsesję, ale bez przesady.
Powiedziałem: Idź, Ramiel, ja poczekam. Ten Mirza ma jeszcze czas, aby przyjechać, ma jeszcze czas. A następnie poklepałem go po ramieniu, a on zniknął za rogiem razem z tą przeklętą kobietą. – Wow. Just wow. Just... wow. Losowa kobieta grozi dwóm magom śmiercią, po czym jeden idzie z nią popatrzeć, a drugi, podobno przyjaciel, stwierdza idź dać się zabić, ja poczekam, aż wrócisz. Magowie powinni sobie zorganizować jakiś odpowiednik naszej nagrody Darwina.
Trzeba go poszukać. I to jak najprędzej – postanowiła Lula, dopijając herbatę. – Jak wygląda? A ta kobieta? Możemy się rozdzielić, pójdzie nam szybciej. – Rozdzielmy się! Co może pójść nie tak? Ech. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/LetsSplitUpGang
W dodatku nosiła się tak ekstrawagancko, kolorowo, jakby właśnie szła na jakąś zabawę! A jej skóra? A fe! Ni to blada, ni to ciemna. – Co jest wstrętnego w nie bladej i nie ciemnej, a zatem przeciętnej cerze?
Rozdział trzynasty – Zdrada
Navid próbował pocieszyć ją od dobrych kilkunastu minut. // – W gruncie rzeczy nie było tak źle. Trochę się powściekał, pomilczał wymownie, pouczył nas, po czym odprawił. Daj spokój, ja za coś takiego przykułbym do drzwi, staruszek ma dobre serce – wyszczerzył się. // Nea zacisnęła wąsko usta. Nav od zawsze sprawiał problemy i był niesforny, więc nie mógł zrozumieć, jak bardzo się wstydziła, gdy Mistrz, purpurowy ze złości, odbierał ich z rąk strażników Lasu. W przeciwieństwie do brata, wysoce ceniła sobie posłuszeństwo wobec Speculum i z bólem serca łamała jakiekolwiek przepisy, jeżeli nie służyło to wyższemu dobru. // Jednak w tym momencie to nie Mistrzem martwiła się najbardziej. // – Yun pewnie już wie – wymamrotała, tak że Nav ledwo ją usłyszał. – Że co? Złamali bardzo istotny przepis, a jedyną konsekwencją jest burczenie dyrektora szkoły i potencjalna nagana ze strony trólawera? Dlaczego w ogóle ich karą zajmuje się szkoła/pracodawca, a nie Rada?
W końcu ktoś musi pomóc Xavierowi w wymierzeniu nam kary. // – Kary. – Jej głos był pełen trwogi. Reszty słów, zdawałoby się, nie usłyszała. // – A co myślałaś? Ech, siostrzyczko, średnia klasa też musi ponosić konsekwencje swoich wybryków. // Nea zaczęła zastanawiać się nad potencjalnymi zadaniami, jakie w ramach pokuty wyznaczy jej Mistrz. Stanęła przed nią wizja wysprzątania całej siedziby, wytępienia wszelkiego robactwa, posegregowania wszystkich książek w bibliotece, aż wreszcie zajęcia się przez jakiś czas ogromnym ogrodem na dziedzińcu. Oczyma wyobraźni widziała, jak Xavier, marszcząc te swoje krzaczaste brwi, ogranicza jej magiczną moc na czas kary. – Powiem to jeszcze raz, doszło do poważnego złamania przepisów bezpieczeństwa, za co w naszym świecie bohaterce groziłaby albo kosmiczna grzywna, albo pobyt w więzieniu. A ty serwujesz nam… co właściwie? Odpowiednik wojskowego skrobania ziemniaków? Zostania po lekcjach z nielubianym nauczycielem? No dramat, straszny dramat.
Gdy tylko strażnicy zobaczyli ją w tym dole, rozdygotaną, zapłakaną i brudną, dali sobie spokój z jakąkolwiek reprymendą. Po prostu pomogli jej się wydostać, wyprowadzili do wyjścia z Lasu, po czym zawiadomili Mistrza. – To serio wygląda, jakby woźny przyłapał dzieciaki palące w kiblu, a nie jak zachowanie militarnej jednostki rządowej, która znalazła ludzi bez przepustki na ściśle strzeżonym terenie.
Yun założył ręce na klatkę piersiową i odchylił się na krześle. Nea od razu przypomniała sobie swoje wcześniejsze myśli; przełknęła ślinę. Tak niezręcznie. – Z jednej strony widzę tu kalkę językową z so awkward, z drugiej nieszczególnie mi to przeszkadza. Mimo wszystko, czuję się w obowiązku o tym wspomnieć.
– Co powiedział Mistrz? // Yun założył ręce na klatkę piersiową i odchylił się na krześle. Nea od razu przypomniała sobie swoje wcześniejsze myśli; przełknęła ślinę. Tak niezręcznie. // – Jest zawiedziony. Musiał tłumaczyć się przed Radą. Ostatecznie stanęło na tym, że zrezygnuje z dodatkowej premii, jaką mieliśmy od nich dostać. To były szafiry przeznaczone dla wyższych klas. // Dziewczyna odetchnęła z ulgą. – Ja bym jednak na jej miejscu nie oddychała z żadną ulgą, bo będzie musiała stawić czoła rzeszy wściekłych, silniejszych magów. Wyobraź sobie, że z powodu przewinienia szeregowca wszyscy generałowie tracą premię. Widzisz ten mobbing? Tu jednak nikt nie czyni Nei żadnych wyrzutów, nikt też potem ani razu nie wspomina o obciętej pensji. Też mi kara, której nikt nie odczuwa.
Nie będziesz mogła wziąć udziału w Turnieju. Nie będziesz mogła wziąć udziału w Turnieju. Nie będziesz mogła… // Ponownie? To takie nieuczciwe! Zostanie w siedzibie, podczas gdy Rapha i inni będą zmagać się z tak wieloma zadaniami? Podczas gdy w jednym miejscu zbierze się tylu magów, tylu Władców Luster? // Najbardziej jednak wstrząsnęły nią pierwsze słowa przyjaciela. // – Razem z Xavierem? – wykrztusiła. – W takim razie ty też? – Niby dziewczyna jest już pełnoletnia, ale zachowuje się jak niedojrzała, wczesna nastka. Nie dociera do niej, że mogła wpaść w o wiele większe kłopoty? Zresztą, dlaczego tylko ona ma ponieść konsekwencje? Co z Navidem?
To żona tutejszego właściciela wszystkich sklepów na rynku – Dlaczego w jakimś zapyziałym mieście jedna osoba jest właścicielem wszystkich sklepów na rynku?
zasugerowała, żebyśmy sprawdzili w jedynej restauracji w mieście. To jakaś mała buda, tam, o, na prawo, ale podobno wszystkich przekrętów dokonuje się właśnie w tym miejscu – Ależ mają poukładany ruch przestępczy, jakie to wygodne.
Mirza spojrzał na przedmiot pod słońce. Oślepił go złoty połysk. // Kolczyk – stwierdził. – W dodatku duży. Wygląda na drogiego.– Na drogi kolczyk, a nie na drogiego kolczyka. Dlaczego Mirza ogląda metalową biżuterię pod słońce? Przecież tak jest o wiele trudniej. Nie mówiąc już o tym, że raczej oślepił go blask (choć w oślepiająco złoty kolczyk też wątpię) niż połysk.
Mirza już miał też ruszyć, ale kątem oka znów dostrzegł jakiś błysk. U schodów jednopiętrowego starego domu leżała kolejna ozdoba. Tym razem była to okrągła bransoletka z małymi złotymi liśćmi. – Mam nadzieję, że ta złodziejka celowo prowadzi ich do swojej jaskini, korzystając z baśniowych metod rozrzucania okruszków.
W obliczu Nie jestem tu sam, nie wymkniesz się! kolejna fraza, czyli Całkiem zapomniałem o tej dwójce! wypada zupełnie niewiarygodnie. Chyba że Mirza wraz z herbatą zwymiotował pamięć krótkotrwałą.
Wyczuliśmy magię – wtrącił się Fio. – Tę obrzydliwą, najgorszą, związaną z funkcjami biologicznymi. – To faktycznie brzmi obrzydliwie. Dobrze byłoby wiedzieć, jakie są pozostałe rodzaje, żeby uniknąć złych skojarzeń, bo obecnie czytelnik jest równie skołowany jak Mirza.
Nasaya, aby przypadkiem siostrzenica nigdzie nie uciekła, więziła ją przez kilka dni w domu, a w dodatku zaczynała unikać rozmów. Karmiła ją, tak, oczywiście, że karmiła, ale przecież Mirza widział, że tak czy siak była osłabiona, brudna i zaniedbana. – Jeśli Gracja była karmiona i trzymana w nienajgorszych warunkach w areszcie domowym, co u licha mogło ją w tak krótkim czasie osłabić i uczynić zaniedbaną?
Mirzie znów przyszło na myśl, że jak na przetrzymywaną dziewczyna była w gruncie rzeczy w niezłym stanie. – Zdecyduj się.
Rozdział czternasty – Nowy początek
Z ogromnym szacunkiem, zupełnie jakby właśnie koiła się u stóp samego Pana Kresów – Co robiła...?
Nasaya nabrała dużo powietrza swoim sękatym nosem – Jeśli trzymasz swój tekst w pliku worda, sprawdź, ile razy użyłaś słowa sękaty, a ile zbitki sękaty nos. Ja wiem tylko, że zdecydowanie zbyt często.
tłustej od potu – Mokrej? Pot nie jest tłusty. Pot ma 98% wody i tylko mały promil tłuszczu. Łój tak, ma kupę glicerydów, wosku, i samych w sobie kwasów tłuszczowych też trochę.
w jej ustach został kawałek okapującego krwią mięsa. – Kapiącego, spływającego.
Wypowiedzi Gracji to jedna wielka ekspozycja. Więcej o tym w podsumowaniu.
Nie było czasu na Lassore'a. Nawet gdyby jednak chciał walczyć, był na przegranej pozycji. – Dlaczego? Lula i Mirza, odwróceni do niego tyłem, zajmują się Gracją, a Fio raczej nie ma tyle sił, by zablokować silniejszego kolegę. Co go więc powstrzymuje?
Dopiero gdy Lula zaczęła krzyczeć i grozić jej swoimi pazurami, skarlecianka, drżąc ze strachu, zaczęła mówić o wszystkim, co wiedziała – Dlaczego wciąż określasz ją mianem skarlecianki, skoro wiadomo, że należała do Jaspisu?
Rodzice za młodu musieli prosić Jaspisa – Uparcie odmieniasz Jaspis tak, jakby było to imię, a nie nazwa kamienia.
Ach, ta lista!, przestraszyła się. Ta nieszczęsna lista. Gdyby nie ona, moja ciotka pewnie by żyła, o tak... A zaraz po tym nastąpiło niesamowicie długie łkanie, w którym Gracja narzekała na niesubordynację ciotki. Nasaya miała bowiem znaleźć, złapać, a najlepiej także i zabić wybranych Władców Luster z dziesięciu najsilniejszych (i oczywiście legalnych) organizacji magicznych. Wraz z rodziną, bo jak to tak – bez rodziny do grobu? (W tym momencie Mirza miał ochotę ją udusić, jednak Lula powstrzymała go w ostatniej chwili). – Ale tego wszystkiego można było domyślić się z poprzedniej sceny. Po co powtarzać dwa razy to samo? Choć słowa Ich albo ich potomków raczej sugerują, że rodzina obrywała tylko, gdy ofiara główna nie była dostępna.
Wiemy, że Gracja potrafiła się przemieścić do ciała ciotki, ale jak podczas takiej wycieczki zajmowała się własnym ciałem? Dlaczego ono wciąż oddychało, chodziło?
– To nie wasza sprawa, nie wasza. Nie ujawniłem się ani dla ciebie, ani dla tej kobiety, tylko dla niego, młodego adepta metamorfozy – przeniósł wzrok na Fio – mam zamiar od teraz ci towarzyszyć, a także uczyć cię magii, w której dość dobrze sobie radzisz jak na swój wiek. // Lula złapała się za głowę. // – Jesteś upadłym, lisem, jakąś dziwną krzyżówką zwierzęcia i człowieka! Fio, nie możesz się na to zgodzić. // Vritra jednak jej nie słuchał. Podszedł do Darnella, zadarł głowę oraz spojrzał mu smutno w oczy. // – Za-astąpisz mi Ramiela? – wyszeptał, tak że Mirza i Lula ledwo go usłyszeli. // Lis fuknął z zadowoleniem. // – Oczywiście, młodzieńcze. Ale w zamian za to – z trudem się trochę wyprostował – za parę lat, gdy zdobędziesz odpowiednią siłę, pomożesz mi odpłacić się Radzie za niesprawiedliwość, jaka mnie spotkała z jej strony. Och tak, pomożesz, pomożesz… // Fio, nie zastanawiając się nawet przez sekundę, kiwnął głową. Wystawił drżącą dłoń na znak zawarcia układu. – Moje zawieszenie niewiary trzasnęło z hukiem. Jaką Fio ma motywację, by dołączać do Darnella? Tylko to, że również umie zmieniać się w zwierzę? W dalszych rozdziałach twierdzisz, że to powszechna umiejętność. Dlaczego Fio nie boi się upadłego maga? Dlaczego nie woli towarzystwa Mirzy i Luli, którzy wielokrotnie tego dnia okazali mu wsparcie i są z tej samej organizacji?
Rozdział piętnasty – Właściwa droga
Prawdę mówiąc, nie lubił żadnego słowa, które pochodziło z ust Elefteriosa. Ba, ośmieliłby się nawet na stwierdzenie, że nie lubił jego samego! Pozorant, westchnął w myślach. Mam nadzieję, że kiedyś z twarzy zejdzie ci ten głupi uśmiech i dowiem się, jaki jesteś naprawdę. – Co u licha? To są myśli tego samego dwunastolatka, który nie był w stanie sklecić zdania złożonego w poprzedniej scenie?
Takeo odchrząknął i przejął opowieść. Jak zdążył się już przekonać, Rapha miał słabą pamięć, jeśli chodziło o świeże wydarzenia. // – Tak właściwie wszystko rozegrało się wczorajszego dnia. – I znowu opowiadasz, zamiast pokazywać.
Nasza siła wyrosła z nienawiści i chęci zemsty – przez Proteusa nasi rodzice i dziadkowie zginęli, mimo że wcale nie mieli zamiaru udzielać się w wojnie. Ocalały dzieci, bo – nie wiadomo dlaczego – Proteus je oszczędzał, a w dodatku starsi ukryli je w podziemiach. Zresztą na szczęście części dorosłych udało się ocaleć – Okej, skoro Proteus wychowywał sobie dzieci, dlaczego te, indoktrynowane od małego, nie zasiliły masowo szeregów organizacji? A jeśli ich nie wychowywał, to po jakie licho trzymał je w piwnicy, hodując sobie na łonie zaciekłych wrogów?
Wyobraź sobie, że nawet zwyczajni ludzie zaczęli coś podejrzewać! Proteus, aby wzbudzić zamęt, podrzucał zwłoki na ulice miast. Nie do wyobrażenia! Nigdy nie zrozumiem, czym się kierowali – zabicie dziecka jest według nich nieetyczne, tak, przyznam im rację, nigdy nie powinno się tego robić, ale ujawnienie się zwykłym ludziom jest już czymś akceptowalnym? – A dostaniemy jakieś wyjaśnienie, dlaczego akceptowalnym nie jest...? No i porównanie dzieciobójstwa do wymiany informacji jest dość niepokojące.
Nawet Atsu nie chciało dopuścić do tego, aby wojna wyszła poza obręby naszego tajemniczego świata, dlatego wszelkie bitwy był prowadzone w wyznaczonych miejscach. – Łał. A gdyby ktoś, no nie wiem, nie przyszedł?
– Racja! – Spojrzał na swoje notatki. – Powiedzieliście, że byłby bardzo wiarygodny, gdyby nie jedna sprawa… // – Tak – podchwycił Rapha – gdyby nie jedna sprawa, o tak, popełnił pewien błąd. Aby się nam przypodobać, zagadnął o opaskę Speculum, którą miałem na nadgarstku. Stwierdził, że motyw maski jest oryginalny, zwłaszcza że ona sama ni to się śmieje, ni to płacze. – Uśmiechnął się mimochodem. – Sęk w tym, że w tamtym momencie opaskę miałem założoną tak, że maska była skierowana w moją stronę, a w dodatku przez przypadek nasunął się na nią rękaw. Zegarmistrz mógł widzieć najwyżej oczy, ust już nie. Sam bym tego nie zauważył, gdyby nie jego słowa. Musiał znać wcześniej ten znak, a więc wiedział dość wiele o Speculum. – http://www.kobyla-gora.pl/asp/pliki/Aktualnosci_2014/maski-teatralne_106.jpg Takie maski różnią się jednak też wyrazem oczu, zwłaszcza że wcześniej chyba wspominałaś coś o kapiących łzach po smutnej połowie.
Uwierz, Lefter, że choć czułem od niego dziwną aurę, zachowywał się tak, jakby był jakimś magiem nieświadomym swojej mocy. – Takeo wyprostował się gwałtownie. – Możliwe, że to tykanie zegarów tak uśpiło naszą czujność. – Czy to znaczy, że magowie, niczym psy Pawłowa, są tresowani, żeby relaksować się w reakcji na konkretny bodziec?
– Masz pretensje do Yuna, Navida, Nei czy może do mnie, że nie powiedziałem im: Hej, chodźcie do Sceaflet, poużywajmy sobie tam magii, może spotkamy jakiegoś wroga? – Uchwycił Takeo za skrawek ubrania i postawił go do pionu. Zrobił to tak gwałtownie, że chłopak prawie wypluł kawałek jabłecznika. – Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nas tak nie lubisz. Co więcej – dlaczego okazujesz to tylko mnie? Gdy gadasz z tamtą trójką, jesteś normalny – syknął, a następnie odwrócił się na pięcie i odszedł, ciągnąc za sobą skarlecianina. // Takeo, ledwo nadążając, wysapał: // – Rapha! Poczekaj! Stój. – Nie rozumiem sceny irytacji Raphy. Siedzi trzech typów, Rapha, Lefter i Takeo, i prowadzą rozmowy o misjach i polityce. Wtem Rapha oburza się na Leftera, po czym rzuca oburz słowny do rozmówcy, ale przemoc fizyczną stosuje na bogu ducha winnym Takeo, w związku z czym nie mogłam przez dłuższą chwilę ogarnąć, kto co do kogo mówi i kto się na kogo obraża. A wszystko to zostało wywołane zupełnie niewinną uwagą. Ktoś tu jest solidnie przewrażliwiony.
Nie wiedziałem, że w Speculum wszyscy mogą mieć do nich dostęp, w końcu leżą na widoku. – Przy takim połączeniu części zdań, owe części powinny sobie przeczyć, a nie potwierdzać.
Poszukiwani upadli są silni, a wygnani – na tyle słabi, że bez organizacji mogą nie przetrwać. – Moja nie rozumieć. Są więc równocześnie słabi i silni...?
– Całe szczęście, że Lefter ma normalny gust. Nie dziwota, że ten mag z innej siedziby wolał uciec jak najdalej od ciebie. – Kto wypowiada te słowa? W każdym przypadku nie mają za bardzo sensu. Nawet jeśli mówi to Nokia, to dlaczego upodobania biustowe Mirzy miałyby w jakikolwiek sposób wpływać na Fio?
Darnell Cartel, dwadzieścia dziewięć lat, mag metamorfozy, były członek Rady Magicznej, w 3031 roku wyklęty i nazwany upadłym – Dwadzieścia dziewięć lat miał w '31, wtedy kiedy pisano notatkę (czyli nie wiadomo kiedy), czy teraz?
– Tak. – Nokia wzruszyła ramionami. – Uwierz mi, tak będzie lepiej. Porozmawiam z Lefterem, ty porozmawiaj z Lulą. Mistrz nie powinien o tym wiedzieć. Upadli magowie są kimś, z kim nikt nigdy nie chce mieć do czynienia. Nie sprawiaj kłopotu Speculum, i tak mamy ich już dosyć. – Ale może jednak to Mistrz powinien decydować, czy chce się mieszać, czy nie? Nokia uważa, że u staruszka rozum już nie ten czy ki diabeł?
użyłem Lustra bez dotykania tafli! (... ) Młodzi Władcy Luster przez kilka wiosen uczą się tylko tych umiejętności. Gdy są w wieku sześciu, siedmiu lat, i tak nikt nie oczekuje, a nawet nie chce, by używali Lustra do czegoś innego. Dlatego twoi znajomi to potrafią, a ty nie. Być może tobie uda się to opanować szybciej, bo jesteś już dojrzały, ale nie oczekuj cudów. Nie mogę ci za często pomagać bez twojej wiedzy – właściwie tylko w kryzysowych sytuacjach. – Dlaczego nie? Dlaczego Ama w ogóle to potrafi?
Z Japisa – powtórzył Mirza. – Jaspisu.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować, Roderic się wyprostował, po czym znów z całej siły kopnął zegarmistrza w głowę. Ten, pomiędzy jękami bólu, próbował jeszcze coś powiedzieć, jednak krew z rany na czole wdarła mu się do gardła. Rod uchwycił go za twarz i jednym ruchem skręcił mu kark. Zapanowała cisza, którą bał się przerwać nawet Navid. – Niepoczytalny członek organizacji lekką ręką morduje jeńca, który posiada cenne informacje, ale nikt nie próbuje go na serio powstrzymać albo chociaż zasugerować mu, że Zegarmistrz bardziej przyda się żywy. Nie uważasz tego za dziwne? Zawsze tak lekko podchodzi się tam do morderstw?
Rozdział szesnasty – W pośpiechu
Rafael – zaczął wyniośle, nie siląc się nawet na żeńską formę nazwiska – Obawiam się, że żeńska wersja nazwiska Rafael jest dokładnie taka sama, jak męska.
Zresztą, bez jaj! nijak skrzywdzisz ich tym uczestnictwem! – Zdanie ci się popsuło.
Odbąknął coś groźnie – Nie bardzo wyobrażam sobie groźne bąkanie, to trochę jak krzyczenie szeptem.
Ten mężczyzna kazał mi przekazać ci osobiście, z samego rana, jak tylko zwleczesz się z łóżka, że dzisiaj, pod wieczór, musisz (tak, dokładnie, on rozkazywał!) stawić się w Sceaflet w... w... w jednym z tych budynków, gdzie – zamyśliła się – leje się tyle złotego napoju… // – Pub? – podsunął Mirza. – Czy może Serce nazwało to karczmą? Oberżą? – Jak zdążył się przekonać, w tym środowisku używano tylko takich określeń. // – Możliwe! – Machnęła ręką. – Powiedział, że będziesz wiedzieć, o który budynek mu chodziło, bo jest tylko jeden na tyle duży, że mógłbyś pozostać w nim niezauważony. – Wtf, skąd nagle u Serca takie braki w słowniku? Skoro tak lubisz podkreślać, że są z Mirzą jednością, a Mirza zna, jak widać, aż parę określeń na knajpę, to Ama też powinna.
Coś zamówisz, napijesz się… // – Jestem niepełnoletni, nie będę w stanie. (...) niezwykle wygodne fotele i krzesła, rzecz, którą Mirza docenił, gdy był tu przed kilkoma tygodniami z Navidem, aby spróbować smaku wszystkich dostępnych piw po kolei. – To jak to w końcu jest z tym alkoholem?
Taka nierozłączna szósta – Szóstka.
Asha się otrząsnęła i przetarła pojedynczą łzę. – Mam nadzieję, że wiesz, że dzięki takim opisom ciężko jest brać emocje Ashy na poważnie, i że traktowałabym to raczej jako trop sugerujący nieszczerość tej postaci. Mam nadzieję, że to świadoma kreacja, a nie przypadek.
O, nie martw się, jestem stara baba! – Starą babą.
Czy podchodziłaby i wąchała każdą kobietę tylko dlatego, że była chorobliwie zazdrosna? (Tak, Mirza w tamtym momencie był przekonany, że przez Lulę przemawia najzwyklejsza zazdrość) – Czy ta łopatologia i traktowanie czytelnika jak idioty, który nie doda dwa do dwóch, są naprawdę niezbędne?
– Denuk nie żyje – oznajmił cicho, a następnie usiadł na najbliższym fotelu. Nie rozglądał się, wlepił swoje oczy w Neę. // Ta, wyraźnie zdziwiona, głęboko nad czymś myślała. W końcu chyba sobie przypomniała, kim był Denuk. // – Och – wysapała i złapała się za twarz – Tak?
statut Władcy Luster/maga nieznany – Coś takiego pojawia się u ciebie w zakładce bohaterowie, a ja mam silne wrażenie, że jednak chodziło ci o status.
Rozdział jedenasty – Patrzę, ale nie widzę
jego zauroczenie w Nokii (o ile w ogóle mógł nazwać to zauroczeniem) opierało się jedynie na pociągu fizycznym – Zauroczenie – kim, czym? – Nokią.
A że podczas podobnych przemyśleń zawsze postanawiał coś w sobie zmienić, poszedł na spacer do Sceaflet, wstąpił do kosmetycznego oraz kupił farbę do włosów. I już po kilku godzinach paradował po siedzibie z rudą barwą na głowie. – Niezgrabnie podzieliłaś te zdania, spróbuj je przearanżować.
Zagłębiła go nawet w sztukę medytacji – Wprowadziła, zagłębiać się trzeba samemu.
Xavier jednak wyglądał, jakby podobne zdarzenie nigdy nie miało miejsca. – Licz się z tym, że jeśli nazywasz przywódcę ludzi o nietypowych umiejętnościach Xavierem, ciężko będzie opędzić się od skojarzeń z X-menami.
Speculum nie posiada tylko jednej siedziby. (...) Nasza jest główną, pozostałe trzy to maleńkie zrzeszenia, dzięki którym możemy po prostu mieć wgląd do różnych miejscowości. W największej z nich znajduje się dwóch magów drugiej klasy, w pozostałych jedynie po jednym. // – Mam jechać do którejś? – Mirza był ciekaw, kto nimi kieruje. // – Nie, to byłaby zbyt daleka droga. – Słucham? Cofnijmy się o tydzień w czasie akcji, do momentu, w którym Mirza wracał do Speculum z misji, którą odbywał na INNYM KONTYNENCIE: Nea, kiedy będziemy w Dreast? – spytał, nie odrywając wzroku od liter. // Dziewczyna zaczęła głośno liczyć: // – Dzisiaj jest czternasty? Jeżeli przepuszczą nas na granicy, w Tene będziemy w nocy. Nie wiem, czy uda nam się dotrzeć do Lustili wcześniej niż przed szesnastym, lepiej załóżmy, że nie. Do Belsethrick wjedziemy z szesnastego na siedemnastego, jeżeli nie będziemy robić długich postojów. I musimy jechać wzdłuż granicy, to najkrótsza droga. Na Belsethrick i Stary Lyom przypadają po dwa dni, to wielkie kraje. W takim razie rano dwudziestego pierwszego bylibyśmy w Dreast. Jeżeli dołożymy do tego postój w Scarlet, dwudziestego drugiego jesteśmy w Speculum. Ale lepiej napisz o dwudziestym trzecim. – Wynika z tego, że cały ten Dreast da się spokojnie przemierzyć w jeden dzień. W jakim sensie jest to zbyt daleko?
Miejsce waszego spotkania jest jednak przewidziane w Brunen, miejscowości znajdującej się dokładnie w środku między Sceaflet a Volhildą. (...) Podróż nie zajmie ci więcej niż dwa, trzy dni, więc weź niewiele rzeczy – Z tego wynika, że Dreast w jedną stronę jest malutkim krajem, ale w drugą już bez mała kontynentem.
Mirza kiwnął głową ze zrozumieniem, prostując się dumnie. Może i to nie było piekielnie trudne zadanie, jednak dzięki niemu mógł przysłużyć się organizacji. – Nie kupuję tej dumy, skąd się bierze, skoro chłopak został umieszczony w uniwerku na siłę, wbrew własnej woli, a do tego pozostaje w konflikcie z przełożonym?
Och, i nie spóźnij się. Wieczorem masz pociąg ze Sceaflet. // – Wszystko zaplanowałeś – zdziwił się Mirza. // Mistrz na te słowa się naburmuszył. Wciągnął głośno powietrze, przeczesał bródkę, aż wreszcie wydukał: // – A właśnie że nie wszystko. I to mnie martwi. – Dlaczego Mirza się dziwi, że wiekowy mag drugiej klasy, dyrektor uniwersytetu i zarazem przełożeny organizacji magicznej planuje swoje akcje? Dlaczego tenże mag się BURMUSZY? Czy to już starcze zdziecinnienie? Dlaczego nie pasują mu słowa podziwu? I dlaczego duka słowa, jakby to Mirza był nie wiedzieć jakim złodupcem, który go przyłapał na wpadce? Co jest takiego trudnego w sprawdzeniu rozkładu pociągów?
Nie znoszę, gdy dzieje się coś, czego nie przewidywałem – zasępił się. – Wczoraj postanowiłem, że to ty pojedziesz, i zwierzyłem się z tego zamiaru jednej czy dwóm osobom. Niestety, jakimś cudem dowiedziała się o tym Lula, przyszła do mnie i... – Urwał. // Mirza poczuł się, jakby cała krew nagle skumulowała się na jego twarzy. Nie wiedział, czy ze złości, czy z zaskoczenia. Uderzył łopatkami o oparcie krzesła. Ona nie odstąpi mnie na krok, prawda? // – Rozumiem, że możesz mieć jej dość, bo przebywasz z nią często, ale chyba zniesiesz ją podczas podróży, prawda? Polubiła cię. // Mirza zastanawiał się nad tym przez chwilę, jednak w końcu kiwnął głową. Pewnie i tak nie miał wyboru. – Dlaczego Xavier ma moc, by pomiatać całą swoją wyszkoloną kadrą, ale nie potrafi opanować jednej, słabej dziewczyny?
Nei na chwilę zabrakło śliny. Turniej. Cholera, jak czas leci. – Zaschło jej w ustach, brzmiałoby lepiej, bo nie sugerowałoby, że Nea podczas rozmowy z urzędniczką maniakalnie spluwa tabaką.
Tu jest napisane, że Speculum, z racji statutu najliczniejszej organizacji, dokonuje wpierw selekcji wśród magów, którzy mogą przystąpić do Turnieju. – Za każdym razem mylisz statut ze statusem, więc nie będę ci tego więcej wypisywać.
Chcę ubiegać się w jego imieniu o wydanie dwóch zezwoleń na wejście do Lasu Amiry. Oczywiście, jednorazowych, impersonalnych. – Impersonalnych? Na pewno o to słowo ci chodziło?
w jaki sposób chce się pani z nim skontaktować? // – Poślę po specjalistę od teleportacji. Myślę, że wszystko nie zajmie więcej niż dwadzieścia minut. Podejrzewam, że będziemy mogli nawet widzieć tę rozmowę, ponieważ przejdzie tam za pomocą innego wymiaru, więc może zostawić otwarty portal – mruknęła Suette, wyraźnie znudzona. – Telefon odpada, musimy widzieć jego twarz. Zresztą Rada nie używa takich rzeczy. Tutaj rządzi magia. – Posiadają telefony? Dlaczego wobec tego był taki wielki problem ze skontaktowaniem się z Yunem? Dlaczego próbowano wciąż i wciąż wysyłać liściki, które ginęły w drodze, zamiast po prostu zadzwonić? Dlaczego powrót z misji zajął tydzień samochodem, skoro można było się po prostu teleportować?
Kobieta położyła papier pod wiszącym dwadzieścia centymetrów nad biurkiem prostokątem z tworzywa sztucznego. Wklepała szybko jakąś formułkę na neonowych klawiszach, które pojawiły się na urządzeniu znikąd, a następnie poprawiła swoje włosy. Z prostokąta wypłynęła czarna strużka energii i zaczęła kreślić litery. Rada zawsze miała własne sposoby na podobne czynności. – Wow, ależ to urządzenie jest zbędne.
Z racji tego, że na terenie miejscowości leżało multum budynków, położona na skraju i na wzniesieniu duża rezydencja nie wzbudzała wielkiej ciekawości. Rada postarała się o to, aby najbliższe sąsiedztwo znajdowało się prawie kilometr dalej, a oficjalnie ogłosiła, że w budynku mieszka bogaty biznesmen, wynajmujący mieszkania znajomym znajomych znajomych i pracujący wśród ludzi, których oczywiście sprasza dzień w dzień do domu. Z pomocą gotówki takie wyjaśnienie okazało się jak najbardziej wiarygodne. – Skoro Rada dysponuje własnym budynkiem, dlaczego przeprowadza konferencje w mhrocznych, mhrocznych zamczyskach? A tego wytłumaczenia kompletnie nie rozumiem, to miał być taki żart...? Dlaczego właściwie w twoim uniwersum magowie kryją się przed ludźmi?
Dzisiaj z kolei postanowił pójść z nim do Sceaflet i pokazać miasto. // Gdy tylko wyszli na małe uliczki, Takeo rozdziawił usta i wybałuszył oczy. Zaczął leniwie wlec się za Raphą, zbyt oniemiały i zajęty podziwianiem budynków. Dial obserwował go kątem oka z wyraźnym zażenowaniem. Udaje, abym myślał, że Sceaflet wywarło na nim wrażenie? // – Takeo – zaczął powoli – Sceaflet chyba nie różni się aż tak od Phyady. // – Ależ różni! – odparł ten z zapałem. – Phyada jest ogromna, przez co na ulicach zawsze panuje gwar i ludzie wszędzie się przeciskają. W Sceaflet jest spokojniej, a domy nie są upchane jeden obok drugiego. Każdy posiada piękny ogródek i sklepy położone są w odpowiednich miejscach. – Okeeeej? Dlaczego mniejsze i mniej tłoczne miasto powoduje u Takeo szczenopad?
Rapha uniósł brwi i skierował się w stronę niewielkiego parku, którego największą atrakcją była fontanna z nagą kobietą. Woda tryskała z jej nabrzmiałych sutków, pożądliwie rozwartych ust i pozornie zakrytego łona. Rapha nie był pewien, czy Takeo się to spodoba, jednak sam czasami lubił usiąść na ławce obok i wpatrywać się tępo w strumienie. To go odprężało i sprawiało, że zapominał na jakiś czas o magii. – Odprężające wpatrywanie się w wodę ciurkającą z łona... to sporo mówi o twej postaci.
Clarea – Takeo zaświeciły się oczy – to cudowne miasto. Nic jej nie dorówna. W końcu założył ją Calarel. // Rapha się skrzywił. // – Według ludzi, miał na imię właśnie Clarea i był kobietą. Nie zapominaj, że historia w magicznym świecie różni się od tej w normalnym. – Możemy liczyć na jakieś uzasadnienie tych zmian?
Co do piękna, to może i bym się zgodził, gdyby nie fakt, że znajduje się tam Rada Magiczna. // – Na obrzeżach – poprawił go Takeo. // – Co za różnica? Ważne, że chodzi o Radę. – Czy to znaczy, że nowoczesny budynek, siedziba rady, jest tak wstrętny, że zaburza odbiór architektury na pięćdziesiąt kilometrów w głąb miasta?
Takeo kiwnął głową i rozsiadł się wygodnie na małej drewnianej ławeczce. Kiedy jednak zobaczył kamienną postać z przodu, ponownie rozdziawił usta, a jego uszy stały się czerwone. // – To… // – Kobieta. Nie mylisz się. // – Jest naga – stwierdził błyskotliwie Takeo. – Kto wpadł na taki pomysł? // – Nie wiem, ale jeszcze nie słyszałem, aby ktoś narzekał. To przyjemna okolica, można tu odpocząć. – No i znowu, jest okazja, żeby rzucić światło na kulturę i historię tego świata, a ty ją tak okropnie marnujesz. Czemu nagi posąg dziwi Takeo? Czy w twoim świecie w czasach antycznych nie tworzy się nagich posągów? Czy nikt nie malował aktów? Dlaczego nie? Jeśli nikt tego nie robił, dlaczego fontanna szokuje tylko Takeo? A jeśli przeciwnie, było to nagminne, dlaczego Takeo nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego?
Owszem. – Chłopiec wypiął dumnie klatkę piersiową. – Ta dziewczyna, niska, w okularach, ponoć nowa, jest dziwna. // – Lula – przypomniał mu Rapha. – I faktycznie jest. Należy do nas od niedawna, a już niewiele osób ją lubi. – A to nie jest normalne, że uwielbienie nie spada na członków nowych organizacji samoistnie, tylko trzeba na nie zapracować? To miałoby jakiś sens w zdaniu: Jest nowa, a już wiele osób jej nie lubi.
– Każdy z nas coś ukrywa. // – Ale ona coś niespotykanego, złego. – Takeo wyglądał na zaniepokojonego myślą, że jego słowa były niezrozumiałe. – Przybyła do Sceaflet w jakimś celu. // Raphę zaczynało to interesować. Będzie miał co opowiadać Mistrzowi, który ciągle obserwował Lulę. // – Domyślasz się może w jakim? // – To chyba jest związane z Mirzą – stwierdził po namyśle Takeo i spojrzał w niebo. Było błękitne, bez żadnych chmur, jak przystało na sam koniec kwietnia. // Biedny Mirza, przemknęło przez myśl Raphie, ta dziewczyna chodzi za nim bez przerwy. Żeby chociaż miała ładną figurę... – Żeby miała ładną figurę, to nie miałby żadnego problemu z przedwiecznym Złem skrywanym przez dziewczynę, tak? Ciekawe priorytety.
Do cukierni zaszli po niecałych dziesięciu minutach. Był to niewielki budynek, którego ściany tonęły w karmelu – W kontekście cukierni ten karmel kojarzy się w pierwszym rzędzie z jedzeniem, a nie z kolorem.
Magowie zagarnęli niezliczenie wiele ziem oraz skrzętnie obłożyli je czarami i złą reputacją, a nawet i często mamoną – Magowie okładający ziemię pieniędzmi to ciekawa wizualizacja. Kładzenie złej reputacji niestety nie wygląda lepiej.
Prócz tego, w jakiś zagadkowy, do dzisiaj niewyjaśniony sposób, w Lesie pojawiła się bogata, nieznana nikomu wcześniej roślinność o nowych, zaskakujących właściwościach. (...) Nigdy nie zapomni strachu, jaki towarzyszył jej, gdy Navid zagłębił się w tę gęstą zieloną puszczę i gdy przez trzy dni nie było z nim kontaktu. // Jednocześnie nigdy nie zapomni, jak opowiedział jej o cudownym kwiecie zwanym Laurelcorą, niezwykle rzadkim – To w końcu rosło tam zielsko nieznane, czy też znane, ale nieczęsto spotykane?
Chodźmy – szepnął, uśmiechając się. – Nie czuję, aby ktoś używał tu magii w ciągu ostatnich godzin. // Navid był świetny w wyłapywaniu cząstek energii, które wisiały w powietrzu. // – Co w związku z tym? – spytała, wysiadając z auta. // – Nikt z Rady się z nimi nie kontaktował. Nie dotarliby tu szybciej od nas, gdyby wybrali normalny środek transportu. Pozostaje im tylko magia, której ślady by tu zostały. – No chyba że, wiesz, ktoś postanowił po prostu zadzwonić do strażników.
Miała dumne spojrzenie i proste suche włosy. – Wydawałoby się, że suche włosy są cechą tak podstawową, że niewyróżniającą. Nie chodziło ci może o przesuszone?
gdzieniegdzie dało się dojrzeć jakąś sosnę, jodłę czy świerka – świerk
Gdzie ten kwiat? // Navid przytulił ją i uszczypał w policzek. – Uszczypnął.
– Wpierw ty mi powiedz, co zamierzasz zrobić, gdy już ci się uda go znaleźć i zrobić wywar? // – Wypić go. (...) Chcę mieć normalny wzrok, jak wszyscy! Jak ty, Yun, Rapha czy Mistrz! Chcę mieć świadomość, że to moje oczy patrzą, a nie to przeklęte Lustro! // – Widzisz normalnie – szepnął cicho – jak my wszyscy. Nie masz problemów z rozróżnieniem kolorów czy postaci, a z tego, co opowiadasz, wnioskuję, że wręcz dostrzegasz więcej barw i szczegółów, które na przykład mnie umykają. // Nea zacisnęła wąsko usta. Czy on nie rozumiał? Dlaczego teraz, kiedy zaszli tak daleko, zaczął mieć wątpliwości? // – Ale to nie są moje oczy – żaliła się. – Moje oczy to tylko martwe białe gałki z zielonymi kółeczkami. – What what whaaaaat? Dlaczego dowiadujemy się o tym znienacka w rozdziale jedenastym, skąd nagle wziął się im side quest z szukaniem lekarstwa, skoro o lesie wiedzą od paru lat, a o oczach od kilkunastu? Pominiecie wątku ślepoty w narracji prowadzi nie do zawiązania suspensu, a do podejrzeń, że nagle wpadłaś na pomysł nowego wątku i miałaś takie parcie na wprowadzenie go, że zupełnie zlekceważyłaś to, jaki ma wpływ na resztę opowieści. No i dlaczego pozyskanie tego leczącego kwiatu legalnymi kanałami było niemożliwe?
A jednocześnie to Lustro narzucało jej ograniczenia, powodowało cierpienie przy każdym użyciu mocy, a także pozbawiło ją namacalnych kontaktów z własną świadomością. – Co to są namacalne kontakty ze świadomością? Czy to subtelne nawiązanie do teorii Lacana? http://www.psychoanaliza.com.pl/?art=3&tab=mps&lang
Rozdział dwunasty – Zrujnowane plany
Jeżeli się dowiedzą, wyjdziemy stąd z niczym. // Beretta jarzyła się już do granic możliwości i drżała w dłoniach Navida, nie mogąc doczekać się ataku. A zmutowane stworzenie piszczało, jęczało, skowytało, tak strasznie skowytało, napinało swoje chuderlawe ciało oraz zapierało się pazurami w brudnej ziemi. – Skowyczało. Ale nie atakowało, żeby sportowo umożliwić bohaterom naradę.
Istota znów zrobiła kilka kroków i kłapnęła ziejącą smrodem paszczą. Była gotowa zabić dla pożywienia, zabić w najgorszy sposób, rozerwać tę dwójkę na maleńkie kawałeczki i chciwie pożreć, prawie się przy tym krztusząc. Była gotowa zniszczyć cały Las, gdyby jej zdobyczy udało się uciec, byleby tylko mogła łapczywie wyssać tę ciepłą gęstą krew, spróbować na nowo mięciutkiej skóry, która kryła za sobą skarb w postaci mięśni, schrupać te delikatne białe kosteczki, które w porównaniu z jej podskórnym pancerzem były niczym guma, aż w końcu byleby tylko mogła ponownie, och, nawet jeśli po raz ostatni w swym nędznym życiu, przełknąć w całości ten organ zwany sercem, przegryźć wystające z niego żyły, wessać się w aortę i upoić się zapachem gasnącego życia. Chciała napełnić swój rozdęty żołądek, który od tygodni, o ile nie dłużej, nie miał w sobie niczego prócz gorzkich hebanowych liści, jedynych nieposiadających zabójczej trucizny. (...) Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć; kościstą istotę rozjuszył nagły ruch. – Pierwsza część cytatu pochodzi z poprzedniego rozdziału. Jak się ma do drugiej części, która sugeruje, ze istota została rozjuszona dopiero teraz? Czym wobec tego był poprzedni opis?
Liczył się jej brat. Nie! Liczyła się Laurelcora! – Do diabła z bratem! Aż dziwne, że Nea nie rzuciła go potworowi na pożarcie.
Naraz zobaczył, jak jego siostra urywa właśnie ostatnią roślinę, która zacisnęła się na jej kostce. Wyczołgała się na ziemię i zmierzyła morderczo wzrokiem tułów istoty. Debilka. Nie, to ty byłeś debilem, każąc jej uciekać. Przecież nie może tego zrobić, pamiętasz? – Nie może uciekać? Dlaczego?
– Hej, ślicznotko! – krzyknęła półgłosem Nea, podnosząc się. – Ty chuderlawa dupo niewiadomej płci – chłopak automatycznie spojrzał na brudną skórę między udami istoty – chodź tu i mnie pożryj, pokrako, no dalej! Ja nie jestem łykowata, nie tak jak on! – a) przecież Nea dopiero co miała brata w zadzie, b) krzyknęła półgłosem, jak?
Złapał Neę za rękę i zniknął w zaroślach. Jak najdalej stąd. Jak najgłębiej czwartego rewiru. – Gramatyka nie bangla.
Próbując chociaż trochę oczyścić ubranie i cerę z ziemi – Może jednak twarz albo skórę? Cerę to sobie może najwyżej z pryszczy oczyścić.
wiedziała, krok po kroku, jak wycisnąć cały potrzebny miąższ z Laurelcory. – Do tej pory twierdziłaś, że Laurelcora jest kwiatem – gdzie kwiat ma miąższ?
nie dlatego, że Serce postanowiło się poświęcić i zagnieździć się w jej oczach – To w końcu drama polega na tym, że Serca nie ma, czy też że jest, ale w oczach?
Zaglądnęła do środka – Zajrzała – teoretycznie to jest poprawne, ale ja bym nie używała regionalizmów w narracji trzecioosobowej.
Był wielkości palca, calusieńki czarny, a biało-czerwone plamki na płatkach wyglądały, jakby ktoś chlapnął w to miejsce farbą. – Skoro miał plamki, to jednak nie był cały czarny.
Zdziwił się, że Brunen leżało tak daleko. Dreast, choć spore, można było przejechać wzdłuż w dwa-trzy dni. A tymczasem oni jechali tylko z południa na zachód. – On się dziwi, ja się dziwię, ale czy dostaniemy jakieś wyjaśnienie tej zamotanej geografii? Zwłaszcza, że w poprzednich rozdziałach cały kraj dało się przebyć samochodem w ciągu doby.
Na zewnątrz stała wystawna damulka – Jaka? Wystawne może być przyjęcie, człowiek postawny, ale te słowa mają zupełnie różne znaczenia.
Mirza, pieczołowicie przegryzając słodycz, westchnął cicho. – Dlaczego wykonuje zwykłą czynność z takim namaszczeniem?
Lula zaczęła bawić się opaską na rękę, którą Mistrz podarował jej poprzedniego dnia. Mirza miał identyczną – o ciemnym szarym odcieniu, z wyszytym czerwonym znakiem Speculum, czyli obojętną na wszystko maską. (...) Wolałby, żeby się śmiała, żeby płakała. Żeby po prostu okazała jakiekolwiek uczucia. – Ostatnio twierdziłaś, że maska na wpół śmieje się, a na wpół płacze. Sama sobie przeczysz.
Czasami żałuję, że nie można po prostu użyć magii, aby dać znak, że jest się już na miejscu – burknął. – Dlaczego nie? Przecież wiadomo, że w twoim świecie funkcjonują magiczne smsy w formie pyłu przesyłanego na dowolne odległości.
Co to ma być! Z Volhildy do Brunen jest lepsze połączenie niż ze Sceaflet! To i tak cud, że do nas zajeżdża w ogóle pociąg! // Do nas?, zastanowił się Mirza. Szybko potrafisz zasymilować się z jakimś miejscem, Lula. – No cóż, Lula zasymilowała się równie szybko, co Mirza, przy czym jej nikt nie porywał wbrew jej woli.
Już miał odpowiedzieć, gdy usłyszał cichy syk: // – Pst! // Mirza obrócił się zdezorientowany, jednak nikogo nie zauważył. // – Pst! Tutaj! // W tej samej chwili dobiegło ich stukanie w okno ratusza. Lula aż pisnęła ze strachu. – Dlaczego Lulę przeraża coś takiego? Lulę, która w tym samym rozdziale nie bała się zwyzywać i wyrzucić złodzieja z pociągu?
Kelnerka postawiła przed każdym z nich kubek gorącej herbaty, a następnie, wyraźnie zaciekawiona, oddaliła się za ladę. Mirza widział kątem oka, że tylko nadstawiała ucha, aby ich podsłuchać. (...) Mirza ze strachem spojrzał na kelnerkę, która nagle stwierdziła, że stolik położony obok jest brudny, a więc należy go wyczyścić. Zatkał usta Fio dłonią, po czym powiedział: // – Później będziesz się ganił. Na razie dokończ, co stało się z Ramielem. I mów cicho, jak Pana kocham, cicho, bo ktoś usłyszy... – Boże, co za łosie. Rozumiem z tej sceny, że są jedynymi klientami kawiarni, skoro budzą taką ciekawość obsługi. Dlaczego nie poszli do jakiegoś bardziej tłocznego miejsca? Dlaczego Mirza, widząc poczynania kelnerki, jest nimi przestraszony, a nie zirytowany? Dlaczego mimo iż wie, że jest bezczelnie podsłuchiwany, wciąż naciska na Fio, by dzielił się informacjami w tak nieprzyjaznym miejscu?
– Co odpowiedziała? – Lula upiła łyk herbaty. // – Że szukamy śmierci. O tak, pamiętam dokładnie, że wymówiła to słowo. Śmie-erć. A później uśmiechnęła się tak, tak... tak źle, przerażająco, jak diabeł, i wyszeptała: Chodźcie ze mną, a traficie tam, gdzie chcecie, chłopcy. Pomogę wam, tak, pomogę. // Mirza zastygł w bezruchu i spojrzał jak zahipnotyzowany w wiecznie otwarte wargi Fio. Ten akurat oblizał je niczym kot i kontynuował: // – W tym sęk, że ona chyba wiedziała, wiedziała, że... że my magię znamy. Bo widzicie, Ramiel – urwał na chwilę – Ramiel, Ramiel... Ramiel, jak już mówiłem, jest zafascynowany dziwnymi rzeczami, a więc gdy tylko usłyszał słowo śmierć, a zaraz potem dowiedział się, że ta kobieta wie, jak... jak przejść na drugą stronę, to… // – Co? – spytał Mirza. – Co? Co? Na drugą stronę? Jesteś pewny? Nie mylisz się, że tak dokładnie powiedziała? // Lothav wyprostował się, jakby trafił go piorun. Natychmiast przypomniał sobie o rodzicach, o matce, o ojcu, o swoim Lustrze (które – notabene – spakował do plecaka od razu po tym, gdy Mistrz powiedział mu o misji. Czuł teraz jego ciężar na kolanach, jak i czuł dziwne mrowienie w kościach), o świecie zmarłych, a także o Gran Mirall, o tym, że gdyby tylko miał w dłoniach to legendarne Zwierciadło, to… – Mirza jest idiotą takim, że olaboga. Kto normalny, słysząc w takim kontekście o przechodzeniu na drugą stronę, pomyśli o przechodzeniu przez lustro, a nie o zwyczajnej, nieodwołalnej śmierci? Rozumiem, że chłopak ma obsesję, ale bez przesady.
Powiedziałem: Idź, Ramiel, ja poczekam. Ten Mirza ma jeszcze czas, aby przyjechać, ma jeszcze czas. A następnie poklepałem go po ramieniu, a on zniknął za rogiem razem z tą przeklętą kobietą. – Wow. Just wow. Just... wow. Losowa kobieta grozi dwóm magom śmiercią, po czym jeden idzie z nią popatrzeć, a drugi, podobno przyjaciel, stwierdza idź dać się zabić, ja poczekam, aż wrócisz. Magowie powinni sobie zorganizować jakiś odpowiednik naszej nagrody Darwina.
Trzeba go poszukać. I to jak najprędzej – postanowiła Lula, dopijając herbatę. – Jak wygląda? A ta kobieta? Możemy się rozdzielić, pójdzie nam szybciej. – Rozdzielmy się! Co może pójść nie tak? Ech. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/LetsSplitUpGang
W dodatku nosiła się tak ekstrawagancko, kolorowo, jakby właśnie szła na jakąś zabawę! A jej skóra? A fe! Ni to blada, ni to ciemna. – Co jest wstrętnego w nie bladej i nie ciemnej, a zatem przeciętnej cerze?
Rozdział trzynasty – Zdrada
Navid próbował pocieszyć ją od dobrych kilkunastu minut. // – W gruncie rzeczy nie było tak źle. Trochę się powściekał, pomilczał wymownie, pouczył nas, po czym odprawił. Daj spokój, ja za coś takiego przykułbym do drzwi, staruszek ma dobre serce – wyszczerzył się. // Nea zacisnęła wąsko usta. Nav od zawsze sprawiał problemy i był niesforny, więc nie mógł zrozumieć, jak bardzo się wstydziła, gdy Mistrz, purpurowy ze złości, odbierał ich z rąk strażników Lasu. W przeciwieństwie do brata, wysoce ceniła sobie posłuszeństwo wobec Speculum i z bólem serca łamała jakiekolwiek przepisy, jeżeli nie służyło to wyższemu dobru. // Jednak w tym momencie to nie Mistrzem martwiła się najbardziej. // – Yun pewnie już wie – wymamrotała, tak że Nav ledwo ją usłyszał. – Że co? Złamali bardzo istotny przepis, a jedyną konsekwencją jest burczenie dyrektora szkoły i potencjalna nagana ze strony trólawera? Dlaczego w ogóle ich karą zajmuje się szkoła/pracodawca, a nie Rada?
W końcu ktoś musi pomóc Xavierowi w wymierzeniu nam kary. // – Kary. – Jej głos był pełen trwogi. Reszty słów, zdawałoby się, nie usłyszała. // – A co myślałaś? Ech, siostrzyczko, średnia klasa też musi ponosić konsekwencje swoich wybryków. // Nea zaczęła zastanawiać się nad potencjalnymi zadaniami, jakie w ramach pokuty wyznaczy jej Mistrz. Stanęła przed nią wizja wysprzątania całej siedziby, wytępienia wszelkiego robactwa, posegregowania wszystkich książek w bibliotece, aż wreszcie zajęcia się przez jakiś czas ogromnym ogrodem na dziedzińcu. Oczyma wyobraźni widziała, jak Xavier, marszcząc te swoje krzaczaste brwi, ogranicza jej magiczną moc na czas kary. – Powiem to jeszcze raz, doszło do poważnego złamania przepisów bezpieczeństwa, za co w naszym świecie bohaterce groziłaby albo kosmiczna grzywna, albo pobyt w więzieniu. A ty serwujesz nam… co właściwie? Odpowiednik wojskowego skrobania ziemniaków? Zostania po lekcjach z nielubianym nauczycielem? No dramat, straszny dramat.
Gdy tylko strażnicy zobaczyli ją w tym dole, rozdygotaną, zapłakaną i brudną, dali sobie spokój z jakąkolwiek reprymendą. Po prostu pomogli jej się wydostać, wyprowadzili do wyjścia z Lasu, po czym zawiadomili Mistrza. – To serio wygląda, jakby woźny przyłapał dzieciaki palące w kiblu, a nie jak zachowanie militarnej jednostki rządowej, która znalazła ludzi bez przepustki na ściśle strzeżonym terenie.
Yun założył ręce na klatkę piersiową i odchylił się na krześle. Nea od razu przypomniała sobie swoje wcześniejsze myśli; przełknęła ślinę. Tak niezręcznie. – Z jednej strony widzę tu kalkę językową z so awkward, z drugiej nieszczególnie mi to przeszkadza. Mimo wszystko, czuję się w obowiązku o tym wspomnieć.
– Co powiedział Mistrz? // Yun założył ręce na klatkę piersiową i odchylił się na krześle. Nea od razu przypomniała sobie swoje wcześniejsze myśli; przełknęła ślinę. Tak niezręcznie. // – Jest zawiedziony. Musiał tłumaczyć się przed Radą. Ostatecznie stanęło na tym, że zrezygnuje z dodatkowej premii, jaką mieliśmy od nich dostać. To były szafiry przeznaczone dla wyższych klas. // Dziewczyna odetchnęła z ulgą. – Ja bym jednak na jej miejscu nie oddychała z żadną ulgą, bo będzie musiała stawić czoła rzeszy wściekłych, silniejszych magów. Wyobraź sobie, że z powodu przewinienia szeregowca wszyscy generałowie tracą premię. Widzisz ten mobbing? Tu jednak nikt nie czyni Nei żadnych wyrzutów, nikt też potem ani razu nie wspomina o obciętej pensji. Też mi kara, której nikt nie odczuwa.
Nie będziesz mogła wziąć udziału w Turnieju. Nie będziesz mogła wziąć udziału w Turnieju. Nie będziesz mogła… // Ponownie? To takie nieuczciwe! Zostanie w siedzibie, podczas gdy Rapha i inni będą zmagać się z tak wieloma zadaniami? Podczas gdy w jednym miejscu zbierze się tylu magów, tylu Władców Luster? // Najbardziej jednak wstrząsnęły nią pierwsze słowa przyjaciela. // – Razem z Xavierem? – wykrztusiła. – W takim razie ty też? – Niby dziewczyna jest już pełnoletnia, ale zachowuje się jak niedojrzała, wczesna nastka. Nie dociera do niej, że mogła wpaść w o wiele większe kłopoty? Zresztą, dlaczego tylko ona ma ponieść konsekwencje? Co z Navidem?
To żona tutejszego właściciela wszystkich sklepów na rynku – Dlaczego w jakimś zapyziałym mieście jedna osoba jest właścicielem wszystkich sklepów na rynku?
zasugerowała, żebyśmy sprawdzili w jedynej restauracji w mieście. To jakaś mała buda, tam, o, na prawo, ale podobno wszystkich przekrętów dokonuje się właśnie w tym miejscu – Ależ mają poukładany ruch przestępczy, jakie to wygodne.
Mirza spojrzał na przedmiot pod słońce. Oślepił go złoty połysk. // Kolczyk – stwierdził. – W dodatku duży. Wygląda na drogiego.– Na drogi kolczyk, a nie na drogiego kolczyka. Dlaczego Mirza ogląda metalową biżuterię pod słońce? Przecież tak jest o wiele trudniej. Nie mówiąc już o tym, że raczej oślepił go blask (choć w oślepiająco złoty kolczyk też wątpię) niż połysk.
Mirza już miał też ruszyć, ale kątem oka znów dostrzegł jakiś błysk. U schodów jednopiętrowego starego domu leżała kolejna ozdoba. Tym razem była to okrągła bransoletka z małymi złotymi liśćmi. – Mam nadzieję, że ta złodziejka celowo prowadzi ich do swojej jaskini, korzystając z baśniowych metod rozrzucania okruszków.
W obliczu Nie jestem tu sam, nie wymkniesz się! kolejna fraza, czyli Całkiem zapomniałem o tej dwójce! wypada zupełnie niewiarygodnie. Chyba że Mirza wraz z herbatą zwymiotował pamięć krótkotrwałą.
Wyczuliśmy magię – wtrącił się Fio. – Tę obrzydliwą, najgorszą, związaną z funkcjami biologicznymi. – To faktycznie brzmi obrzydliwie. Dobrze byłoby wiedzieć, jakie są pozostałe rodzaje, żeby uniknąć złych skojarzeń, bo obecnie czytelnik jest równie skołowany jak Mirza.
Nasaya, aby przypadkiem siostrzenica nigdzie nie uciekła, więziła ją przez kilka dni w domu, a w dodatku zaczynała unikać rozmów. Karmiła ją, tak, oczywiście, że karmiła, ale przecież Mirza widział, że tak czy siak była osłabiona, brudna i zaniedbana. – Jeśli Gracja była karmiona i trzymana w nienajgorszych warunkach w areszcie domowym, co u licha mogło ją w tak krótkim czasie osłabić i uczynić zaniedbaną?
Mirzie znów przyszło na myśl, że jak na przetrzymywaną dziewczyna była w gruncie rzeczy w niezłym stanie. – Zdecyduj się.
Rozdział czternasty – Nowy początek
Z ogromnym szacunkiem, zupełnie jakby właśnie koiła się u stóp samego Pana Kresów – Co robiła...?
Nasaya nabrała dużo powietrza swoim sękatym nosem – Jeśli trzymasz swój tekst w pliku worda, sprawdź, ile razy użyłaś słowa sękaty, a ile zbitki sękaty nos. Ja wiem tylko, że zdecydowanie zbyt często.
tłustej od potu – Mokrej? Pot nie jest tłusty. Pot ma 98% wody i tylko mały promil tłuszczu. Łój tak, ma kupę glicerydów, wosku, i samych w sobie kwasów tłuszczowych też trochę.
w jej ustach został kawałek okapującego krwią mięsa. – Kapiącego, spływającego.
Wypowiedzi Gracji to jedna wielka ekspozycja. Więcej o tym w podsumowaniu.
Nie było czasu na Lassore'a. Nawet gdyby jednak chciał walczyć, był na przegranej pozycji. – Dlaczego? Lula i Mirza, odwróceni do niego tyłem, zajmują się Gracją, a Fio raczej nie ma tyle sił, by zablokować silniejszego kolegę. Co go więc powstrzymuje?
Dopiero gdy Lula zaczęła krzyczeć i grozić jej swoimi pazurami, skarlecianka, drżąc ze strachu, zaczęła mówić o wszystkim, co wiedziała – Dlaczego wciąż określasz ją mianem skarlecianki, skoro wiadomo, że należała do Jaspisu?
Rodzice za młodu musieli prosić Jaspisa – Uparcie odmieniasz Jaspis tak, jakby było to imię, a nie nazwa kamienia.
Ach, ta lista!, przestraszyła się. Ta nieszczęsna lista. Gdyby nie ona, moja ciotka pewnie by żyła, o tak... A zaraz po tym nastąpiło niesamowicie długie łkanie, w którym Gracja narzekała na niesubordynację ciotki. Nasaya miała bowiem znaleźć, złapać, a najlepiej także i zabić wybranych Władców Luster z dziesięciu najsilniejszych (i oczywiście legalnych) organizacji magicznych. Wraz z rodziną, bo jak to tak – bez rodziny do grobu? (W tym momencie Mirza miał ochotę ją udusić, jednak Lula powstrzymała go w ostatniej chwili). – Ale tego wszystkiego można było domyślić się z poprzedniej sceny. Po co powtarzać dwa razy to samo? Choć słowa Ich albo ich potomków raczej sugerują, że rodzina obrywała tylko, gdy ofiara główna nie była dostępna.
Wiemy, że Gracja potrafiła się przemieścić do ciała ciotki, ale jak podczas takiej wycieczki zajmowała się własnym ciałem? Dlaczego ono wciąż oddychało, chodziło?
– To nie wasza sprawa, nie wasza. Nie ujawniłem się ani dla ciebie, ani dla tej kobiety, tylko dla niego, młodego adepta metamorfozy – przeniósł wzrok na Fio – mam zamiar od teraz ci towarzyszyć, a także uczyć cię magii, w której dość dobrze sobie radzisz jak na swój wiek. // Lula złapała się za głowę. // – Jesteś upadłym, lisem, jakąś dziwną krzyżówką zwierzęcia i człowieka! Fio, nie możesz się na to zgodzić. // Vritra jednak jej nie słuchał. Podszedł do Darnella, zadarł głowę oraz spojrzał mu smutno w oczy. // – Za-astąpisz mi Ramiela? – wyszeptał, tak że Mirza i Lula ledwo go usłyszeli. // Lis fuknął z zadowoleniem. // – Oczywiście, młodzieńcze. Ale w zamian za to – z trudem się trochę wyprostował – za parę lat, gdy zdobędziesz odpowiednią siłę, pomożesz mi odpłacić się Radzie za niesprawiedliwość, jaka mnie spotkała z jej strony. Och tak, pomożesz, pomożesz… // Fio, nie zastanawiając się nawet przez sekundę, kiwnął głową. Wystawił drżącą dłoń na znak zawarcia układu. – Moje zawieszenie niewiary trzasnęło z hukiem. Jaką Fio ma motywację, by dołączać do Darnella? Tylko to, że również umie zmieniać się w zwierzę? W dalszych rozdziałach twierdzisz, że to powszechna umiejętność. Dlaczego Fio nie boi się upadłego maga? Dlaczego nie woli towarzystwa Mirzy i Luli, którzy wielokrotnie tego dnia okazali mu wsparcie i są z tej samej organizacji?
Rozdział piętnasty – Właściwa droga
Prawdę mówiąc, nie lubił żadnego słowa, które pochodziło z ust Elefteriosa. Ba, ośmieliłby się nawet na stwierdzenie, że nie lubił jego samego! Pozorant, westchnął w myślach. Mam nadzieję, że kiedyś z twarzy zejdzie ci ten głupi uśmiech i dowiem się, jaki jesteś naprawdę. – Co u licha? To są myśli tego samego dwunastolatka, który nie był w stanie sklecić zdania złożonego w poprzedniej scenie?
Takeo odchrząknął i przejął opowieść. Jak zdążył się już przekonać, Rapha miał słabą pamięć, jeśli chodziło o świeże wydarzenia. // – Tak właściwie wszystko rozegrało się wczorajszego dnia. – I znowu opowiadasz, zamiast pokazywać.
Nasza siła wyrosła z nienawiści i chęci zemsty – przez Proteusa nasi rodzice i dziadkowie zginęli, mimo że wcale nie mieli zamiaru udzielać się w wojnie. Ocalały dzieci, bo – nie wiadomo dlaczego – Proteus je oszczędzał, a w dodatku starsi ukryli je w podziemiach. Zresztą na szczęście części dorosłych udało się ocaleć – Okej, skoro Proteus wychowywał sobie dzieci, dlaczego te, indoktrynowane od małego, nie zasiliły masowo szeregów organizacji? A jeśli ich nie wychowywał, to po jakie licho trzymał je w piwnicy, hodując sobie na łonie zaciekłych wrogów?
Wyobraź sobie, że nawet zwyczajni ludzie zaczęli coś podejrzewać! Proteus, aby wzbudzić zamęt, podrzucał zwłoki na ulice miast. Nie do wyobrażenia! Nigdy nie zrozumiem, czym się kierowali – zabicie dziecka jest według nich nieetyczne, tak, przyznam im rację, nigdy nie powinno się tego robić, ale ujawnienie się zwykłym ludziom jest już czymś akceptowalnym? – A dostaniemy jakieś wyjaśnienie, dlaczego akceptowalnym nie jest...? No i porównanie dzieciobójstwa do wymiany informacji jest dość niepokojące.
Nawet Atsu nie chciało dopuścić do tego, aby wojna wyszła poza obręby naszego tajemniczego świata, dlatego wszelkie bitwy był prowadzone w wyznaczonych miejscach. – Łał. A gdyby ktoś, no nie wiem, nie przyszedł?
– Racja! – Spojrzał na swoje notatki. – Powiedzieliście, że byłby bardzo wiarygodny, gdyby nie jedna sprawa… // – Tak – podchwycił Rapha – gdyby nie jedna sprawa, o tak, popełnił pewien błąd. Aby się nam przypodobać, zagadnął o opaskę Speculum, którą miałem na nadgarstku. Stwierdził, że motyw maski jest oryginalny, zwłaszcza że ona sama ni to się śmieje, ni to płacze. – Uśmiechnął się mimochodem. – Sęk w tym, że w tamtym momencie opaskę miałem założoną tak, że maska była skierowana w moją stronę, a w dodatku przez przypadek nasunął się na nią rękaw. Zegarmistrz mógł widzieć najwyżej oczy, ust już nie. Sam bym tego nie zauważył, gdyby nie jego słowa. Musiał znać wcześniej ten znak, a więc wiedział dość wiele o Speculum. – http://www.kobyla-gora.pl/asp/pliki/Aktualnosci_2014/maski-teatralne_106.jpg Takie maski różnią się jednak też wyrazem oczu, zwłaszcza że wcześniej chyba wspominałaś coś o kapiących łzach po smutnej połowie.
Uwierz, Lefter, że choć czułem od niego dziwną aurę, zachowywał się tak, jakby był jakimś magiem nieświadomym swojej mocy. – Takeo wyprostował się gwałtownie. – Możliwe, że to tykanie zegarów tak uśpiło naszą czujność. – Czy to znaczy, że magowie, niczym psy Pawłowa, są tresowani, żeby relaksować się w reakcji na konkretny bodziec?
– Masz pretensje do Yuna, Navida, Nei czy może do mnie, że nie powiedziałem im: Hej, chodźcie do Sceaflet, poużywajmy sobie tam magii, może spotkamy jakiegoś wroga? – Uchwycił Takeo za skrawek ubrania i postawił go do pionu. Zrobił to tak gwałtownie, że chłopak prawie wypluł kawałek jabłecznika. – Nigdy nie zrozumiem, dlaczego nas tak nie lubisz. Co więcej – dlaczego okazujesz to tylko mnie? Gdy gadasz z tamtą trójką, jesteś normalny – syknął, a następnie odwrócił się na pięcie i odszedł, ciągnąc za sobą skarlecianina. // Takeo, ledwo nadążając, wysapał: // – Rapha! Poczekaj! Stój. – Nie rozumiem sceny irytacji Raphy. Siedzi trzech typów, Rapha, Lefter i Takeo, i prowadzą rozmowy o misjach i polityce. Wtem Rapha oburza się na Leftera, po czym rzuca oburz słowny do rozmówcy, ale przemoc fizyczną stosuje na bogu ducha winnym Takeo, w związku z czym nie mogłam przez dłuższą chwilę ogarnąć, kto co do kogo mówi i kto się na kogo obraża. A wszystko to zostało wywołane zupełnie niewinną uwagą. Ktoś tu jest solidnie przewrażliwiony.
Nie wiedziałem, że w Speculum wszyscy mogą mieć do nich dostęp, w końcu leżą na widoku. – Przy takim połączeniu części zdań, owe części powinny sobie przeczyć, a nie potwierdzać.
Poszukiwani upadli są silni, a wygnani – na tyle słabi, że bez organizacji mogą nie przetrwać. – Moja nie rozumieć. Są więc równocześnie słabi i silni...?
– Całe szczęście, że Lefter ma normalny gust. Nie dziwota, że ten mag z innej siedziby wolał uciec jak najdalej od ciebie. – Kto wypowiada te słowa? W każdym przypadku nie mają za bardzo sensu. Nawet jeśli mówi to Nokia, to dlaczego upodobania biustowe Mirzy miałyby w jakikolwiek sposób wpływać na Fio?
Darnell Cartel, dwadzieścia dziewięć lat, mag metamorfozy, były członek Rady Magicznej, w 3031 roku wyklęty i nazwany upadłym – Dwadzieścia dziewięć lat miał w '31, wtedy kiedy pisano notatkę (czyli nie wiadomo kiedy), czy teraz?
– Tak. – Nokia wzruszyła ramionami. – Uwierz mi, tak będzie lepiej. Porozmawiam z Lefterem, ty porozmawiaj z Lulą. Mistrz nie powinien o tym wiedzieć. Upadli magowie są kimś, z kim nikt nigdy nie chce mieć do czynienia. Nie sprawiaj kłopotu Speculum, i tak mamy ich już dosyć. – Ale może jednak to Mistrz powinien decydować, czy chce się mieszać, czy nie? Nokia uważa, że u staruszka rozum już nie ten czy ki diabeł?
użyłem Lustra bez dotykania tafli! (... ) Młodzi Władcy Luster przez kilka wiosen uczą się tylko tych umiejętności. Gdy są w wieku sześciu, siedmiu lat, i tak nikt nie oczekuje, a nawet nie chce, by używali Lustra do czegoś innego. Dlatego twoi znajomi to potrafią, a ty nie. Być może tobie uda się to opanować szybciej, bo jesteś już dojrzały, ale nie oczekuj cudów. Nie mogę ci za często pomagać bez twojej wiedzy – właściwie tylko w kryzysowych sytuacjach. – Dlaczego nie? Dlaczego Ama w ogóle to potrafi?
Z Japisa – powtórzył Mirza. – Jaspisu.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować, Roderic się wyprostował, po czym znów z całej siły kopnął zegarmistrza w głowę. Ten, pomiędzy jękami bólu, próbował jeszcze coś powiedzieć, jednak krew z rany na czole wdarła mu się do gardła. Rod uchwycił go za twarz i jednym ruchem skręcił mu kark. Zapanowała cisza, którą bał się przerwać nawet Navid. – Niepoczytalny członek organizacji lekką ręką morduje jeńca, który posiada cenne informacje, ale nikt nie próbuje go na serio powstrzymać albo chociaż zasugerować mu, że Zegarmistrz bardziej przyda się żywy. Nie uważasz tego za dziwne? Zawsze tak lekko podchodzi się tam do morderstw?
Rozdział szesnasty – W pośpiechu
Rafael – zaczął wyniośle, nie siląc się nawet na żeńską formę nazwiska – Obawiam się, że żeńska wersja nazwiska Rafael jest dokładnie taka sama, jak męska.
Zresztą, bez jaj! nijak skrzywdzisz ich tym uczestnictwem! – Zdanie ci się popsuło.
Odbąknął coś groźnie – Nie bardzo wyobrażam sobie groźne bąkanie, to trochę jak krzyczenie szeptem.
Ten mężczyzna kazał mi przekazać ci osobiście, z samego rana, jak tylko zwleczesz się z łóżka, że dzisiaj, pod wieczór, musisz (tak, dokładnie, on rozkazywał!) stawić się w Sceaflet w... w... w jednym z tych budynków, gdzie – zamyśliła się – leje się tyle złotego napoju… // – Pub? – podsunął Mirza. – Czy może Serce nazwało to karczmą? Oberżą? – Jak zdążył się przekonać, w tym środowisku używano tylko takich określeń. // – Możliwe! – Machnęła ręką. – Powiedział, że będziesz wiedzieć, o który budynek mu chodziło, bo jest tylko jeden na tyle duży, że mógłbyś pozostać w nim niezauważony. – Wtf, skąd nagle u Serca takie braki w słowniku? Skoro tak lubisz podkreślać, że są z Mirzą jednością, a Mirza zna, jak widać, aż parę określeń na knajpę, to Ama też powinna.
Coś zamówisz, napijesz się… // – Jestem niepełnoletni, nie będę w stanie. (...) niezwykle wygodne fotele i krzesła, rzecz, którą Mirza docenił, gdy był tu przed kilkoma tygodniami z Navidem, aby spróbować smaku wszystkich dostępnych piw po kolei. – To jak to w końcu jest z tym alkoholem?
Taka nierozłączna szósta – Szóstka.
Asha się otrząsnęła i przetarła pojedynczą łzę. – Mam nadzieję, że wiesz, że dzięki takim opisom ciężko jest brać emocje Ashy na poważnie, i że traktowałabym to raczej jako trop sugerujący nieszczerość tej postaci. Mam nadzieję, że to świadoma kreacja, a nie przypadek.
O, nie martw się, jestem stara baba! – Starą babą.
Czy podchodziłaby i wąchała każdą kobietę tylko dlatego, że była chorobliwie zazdrosna? (Tak, Mirza w tamtym momencie był przekonany, że przez Lulę przemawia najzwyklejsza zazdrość) – Czy ta łopatologia i traktowanie czytelnika jak idioty, który nie doda dwa do dwóch, są naprawdę niezbędne?
– Denuk nie żyje – oznajmił cicho, a następnie usiadł na najbliższym fotelu. Nie rozglądał się, wlepił swoje oczy w Neę. // Ta, wyraźnie zdziwiona, głęboko nad czymś myślała. W końcu chyba sobie przypomniała, kim był Denuk. // – Och – wysapała i złapała się za twarz – Tak?
Rozdział siedemnasty – Coś
za coś
Powiadają, że Luther Markotny, władca Mocarstwa Południowego, był magiem i aby oddać cześć Naehowi, przyjął właśnie takie imię. – W jaki sposób nazwanie się markotnym oddaje cześć komukolwiek?
Jest wiele teorii, skąd dokładnie się wzięły – jedni twierdzą, że istnieje inny bóg, na równi z naszym, często nazywany bliźniaczym, który je zesłał, inni, że Lustra są pozostałością po jakiejś dawnej, zaawansowanej cywilizacyjnie rasie, która z niewiadomych powodów wyginęła przed naszym pojawieniem się. To by wskazywało na to, że lustra jako przedmioty towarzyszą nam dłużej niż cokolwiek innego – Dłużej niż maczugi i paleniska? Fascynuje mnie archeologia twojego świata.
Mówi się, że istota, która mieszkała w Gran Mirall, była żywą, inteligentną formą, mającą podobne narządy do człowieka. – Narządy w kształcie człowieka? To musiało być niewygodne.
Pamiętnik Nokii zabija cały suspens.
Chyba jako jedyna zachowuję spokój. – Jaki spokój? Ten wieloakapitowy bełkot to zapis spokoju?
Było za ciemno, aby mógł zauważyć cokolwiek, dlatego zdał się na inne zmysły – odliczał, ile domów już minął, chłonąc dźwięki dochodzące z każdego z nich i zapachy unoszące się z kuchni, czy też nawet smakował ziemi, aby dowiedzieć się, kiedy skończą się zabudowania, a zaczną pola uprawne. – Jadł ziemie, żeby się zorientować, czy jest we wsi, czy na polu? Aha.
– Wiem – odpowiedziała w końcu – znam cię, do jasnej, ach, znam, pamiętam! – Do jasnej! Motyla!
O, jak się zmieniłeś, Tius, niesamowicie. Tylko twarz ta sama... za wyjątkiem oczu. – Skoro twarz ma tę samą, to co się zmieniło? Drastycznie zmienił wagę?
– Skąd wiesz, że przyjechałam? // – Jak mógłbym nie wiedzieć – parsknął – skoro jestem drugiej klasy? Mam znajomości w Sceaflet. – A co ma do tego klasa? Magowie z trzeciej nie mogą rozmawiać z mieszkańcami miasteczka, czy co?
– Chcę z samego rana wrócić do Sceaflet, dlatego posłuchaj mnie, kobieto. // – To, że jesteśmy z jednej organizacji, nie oznacza, że ci pomogę i że możesz sobie pozwolić na taką poufałość. Odeszłam dawno ze Speculum – Kobietą mogą mnie nazywać tylko najbliżsi przyjaciele!
– Dla kogo potrzebujesz to Lustro? – Święta gramatyko. Tego lustra.
Xavier się wkurwił, przez co nie mam wpływu na Turniej i on sam będzie musiał czuwać nad przygotowaniami uczestników oraz ich pomocników. Podejrzewam, że w takim razie powierzy mi misje dla niskich klas, dzięki czemu mogę wysłać młodego, gdzie tylko zechcę, pod pretekstem zadania. – Zastanowił się. – Bo Lothav nie ma jeszcze średniej, prawda? – Średniej czego?
Ale najpierw daj mi się gdzieś wyspać, tylko gdzieś, gdzie nie będzie światła. Muszę rano wracać do Sceaflet. // – Jest czerwiec. Pierwszy bus odjeżdża, gdy już jest jasno. // – Naprawdę? – wyszczerzył się złośliwie. – W takim razie będziesz cieszyła się moim towarzystwem do późnego wieczora, Asho, che-che. – Nie rozumiem. Skoro niedługo odjedzie bus, dlaczego Rod nie chce z niego skorzystać?
– Jeszcze jedno – zaczął, gdy mógł już przełamać ból. – Wybierasz się do którejś z siedzib przed Turniejem? // – Pobocznych ze Speculum? // – Tak. // – W takim razie nie. – Asha zgasiła lampkę. – Nie rozumiem logiki tego dialogu.
Tius, czy chcesz jakiś okład na oczy? Wiem, że chorujesz, ale ten oczopląs, może coś pomoże… // – A bądź cicho, jaki znowu pieprzony okład? – fuknął tylko – Masochista...?
Darnell po raz pierwszy od wielu lat doświadczył pełnego człowieczeństwa, a także ograniczeń, z jakimi się to wiązało. // Fio, choć pełen podziwu dla swojego mentora, a także pełen zapału do pracy, nie był w stanie zrozumieć zwierzęcych gestów Cartela, gdy ten miał mu coś do przekazania, a już tym bardziej nie mógł znieść jego sposobu odżywiania się i wypróżniania w lisiej formie. Dlatego też upadły musiał na nowo nauczyć się stąpać na dwóch nogach, oddawać mocz na stojąco oraz jeść za pomocą rąk – Czy to znaczy, że lisy sikają na siedząco?
Z początku denerwował się też, że człowiecze ciało może być takie niezgrabne i niepraktycznie – nie mógł już zwinnie przedzierać się między krzakami, chronić się w norach – Rozumiem, że przeciwstawnych kciuków też nie umiał docenić?
Jeszcze pracując w Radzie, słyszał o sławetnej szajce ciemnych magów, którzy mieli wygodę w postaci nienależenia do Związku Południa – automatycznie zostawali więc wykluczeni z odwiecznej walki: Rada i jawne zrzeszenia czy Proteus wraz z pobratymcami? i stawali się neutralną masą ludzką, ścierwem, którym nie należy się przejmować, mogącym zarówno wybić pół swojego biednego kraju, jak i wynieść go ponad pozostałe leżące w Meridii. Słowem: od zawsze nosili miano niecywilizowanych czarodziejów, całkowicie innych od tych, z którymi Darnell przebywał na co dzień. – Nie rozumiem, dlaczego ktoś neutralny miałby z automatu stawać się ścierwem i barbarzyńcą.
Po Tene pozostawały mu dwie opcje: albo Rothesia, gdzie razem z Fio byliby całkowicie niewidoczni, albo Oroos, kolos, w którym zgubienie się na ulicach jednego z większych miast było kwestią paru minut. Pierwszą wykluczył jednak po tym, jak zdał sobie sprawę, że musiałby stać się antyzwiązkowcem, a to uniemożliwiłoby mu powrót do Dreast po kilku latach. Druga opcja wykluczyła się sama, a raczej przy pomocy ciamajdowatości Fiorenza, a także nieostrożności samego Cartela. Zresztą, co tu dużo mówić – przez to wszystko nawet Tene stanęło poza ich zasięgiem! (...) gdy później w pośpiechu razem z Fio zwijali swoje manatki, zdali sobie sprawę, że znikła rozpiska dotycząca tego, czym i kiedy mogliby przedostać się do Tene. – Dlaczego antyzwiązkowcy nie mogli odwiedzać Dreast? Dlaczego Darellowi to w ogóle przeszkadza, skoro i tak jest wyklęty i prześladowany w tym kraju? Dlaczego bez rozpiski nie dostaną się do Tene? Dlaczego nie dadzą rady wmieszać sie w tłum w wielkim mieście?
Zaskakująco, ogon nie był dla niego aż takim balastem. Od dnia, w którym przemienił się w człowieka i postanowił odrzucić lisią postać przynajmniej na czas treningu Fio, ta puchata kitka kurczyła się i obumierała coraz bardziej, przez co po jakimś czasie mógł ją już bez problemu chować w spodniach. Co więcej – to dzięki niej nauczył się na nowo łapać równowagę. – Dzięki ogonowi schowanemu w spodniach? Odważna teza, sugerująca, że z powodu dymorfizmu płciowego panowie ogółem łapią lepszą równowagę niż panie ;).
Po tych słowach Fio zbladł, wstał i uciekł w sobie tylko znaną stronę; a że akurat znajdowali się w lesie daleko na północ od Clarei, upadły był przekonany, że chłopaczyna po prostu zgubi się gdzieś między drzewami, po czym wróci nadąsany. // Owszem, wrócił, ale nie sam – razem z jakimiś dwoma przydupasami z Rady, którzy cholera wie skąd wzięli się w pobliżu. Darnell, zdębiały, w ostatniej chwili przemienił się w tego nieszczęsnego lisa. Podczas gdy magowie przeszukiwali ich prowizoryczny obóz w środku lasu, podkradł się za nich, wskoczył jednemu na plecy, po czym wgryzł mu się w tętnicę. Drugi, niestety, zdążył się ulotnić. Co więcej – gdy później w pośpiechu razem z Fio zwijali swoje manatki – Nie rozumiem, czy Fio specjalnie przyprowadził tych magów, żeby aresztowali Darnella – ale jeśli tak, to czemu nie pomógł im go obezwładnić? Jeśli zaś sami go tropili – dlaczego w ogóle wpadli na taki dziwny pomysł? Dlaczego potem ani słowem nie wracasz do maga, który zdołał uciec – czy nie złożył on żadnego raportu, nikt nie zaczął na nowo szukać Darnella? Dlaczego Fio nie wykorzystał tego całego zamieszania by uciec?
Od teraz sami musieli dbać o pożywienie, ale dla Darnella, który ponad dziesięć lat przeżył w zwierzęcej skórze, nie było to problemem. – Skoro tak, to dlaczego podkreślasz, że sami dbali o pożywienie dopiero od tej pory? Kto dbał o nie wcześniej?
I takim sposobem poczuł, jak wygląda prawdziwe życie na wsi – wśród krów, świń i kur, o które Darnell zadbał już w drugim dniu ich pobytu tutaj, a nawet i wśród wody z pobliskiego źródełka, wśród dzików, trudnych do upolowania według Fio, i leśnych roślin. – Świń? Masz pojęcie, ile paszy trzeba wepchnąć w świnię, żeby osiągnęła wagę odpowiednią do uboju? Skąd dwóch ubogich magów wzięłoby na to pieniądze? – Dziwię się też, że kury nie wywołały u Darnella żadnych lisich odruchów – największym koszmarem hodowcy jest lis w kurniku, który potrafi jednej nocy wymordować wszystkie ptaki, a zjeść tylko jednego. Jeśli oni trzymają drób luzem, poza kurnikiem, powinni już po paru dniach stracić je z powodu ataków kun i innych drapieżników. Jedynie krowy się jakoś bronią w tym zestawieniu. Dlaczego przed wodą jest nawet?
za każdym razem, gdy Darnell chciał mu wcisnąć świeże mleko czy brudne jajka, bez słowa uciekał na górę i tam podjadał to, co jeszcze miał. – Germofob w magicznym świecie? Nie mógł tych jaj, nie wiem, umyć, a mleka przegotować?
– Nienawidzę Rady. // Fio milczał, czekając. // – Poświęciłem dla nich życie, a tak mi się odwdzięczyli. Wiesz, o co dokładnie mnie oskarżyli? – Pyta Darnell, po czym usłużnie cytuje sążnisty akapit, który czytelnik już zna, bo pojawił się tu metodą kopiuj-wklej z poprzednich rozdziałów.
Rozdział osiemnasty – Zmieniam się
– Pisałem się na walkę z Radą, ale walkę w klasycznym tego słowa rozumieniu, nie na dziwną formację tworzącą zbzikowane teorie. // – Ostatnio zbyt się denerwujesz. Mam ci przypomnieć, jaką mieliśmy umowę? // – Mo-oje bezwzględne posłuszeństwo – odparł kwaśno Vritra. – Co właściwie Fio ma z tego układu? Uczy się zmiany w zwierzę, to fakt, ale czy postępy, które robi, są faktycznie tak niesamowicie wielkie, że nigdy nie osiągnąłby ich sam lub przy wsparciu magów Speculum? Owszem, Fio szukał towarzysza, ale czy towarzysz, który traktuje go tak źle, zaspokaja jego potrzeby emocjonalne? Czy Fio ma predyspozycje do pozostawania w patologicznych związkach? Czy ta kreacja jest celowa?
Kiedy patrzył na opętanego jakąś chorą myślą Darnella, pragnął zawrócić, wbiec z powrotem do tego pociągu, w którym zostawił Mirzę (co za wspaniały człowiek!) i Lulę, przeprosić ich, a następnie z nimi zostać, w Speculum, już na zawsze… // Gdyby tylko Ramiel mnie nie zdradził... Gdyby tylko nie pokazał mi, jaki świat potrafi być naprawdę, smucił się. – Nie rozumiem, dlaczego nie może zostawić Darnella i wrócić do Speculum, serio. W jaki sposób zdrada Ramiela go przed tym powstrzymuje?
Fio wreszcie zrozumiał, dlaczego wcześniej Darnell zabronił mu wydawać swoje oszczędności. // Z Lafer musieli wyruszyć do Clarei, skąd dopiero byliby w stanie pojechać w stronę Krwawej Rzeki, miejsca znanego pod tą nazwą tylko magom, gdzieś na wschodzie, wśród jednego z niewielu, ale za to największego skupiska gór w Dreast. Jednak że Darnell musiał na ten czas schować się pod postacią lisa w torbie Fio, chłopak był praktycznie sam – z marnej resztki pieniędzy, które mu zostały, kupił potrzebne bilety; na żaden nocleg już nie mógł sobie pozwolić. – A nie teleportują się, bo...?
powstał z ciemnego kamienia, który porastały bluszcz, powój i kokornak (choć ten, z racji niesprzyjającego klimatu, obumierał, odkąd tylko Darnell pamiętał) – Klimat nie mógł być taki najgorszy, skoro przez tyle lat kokornaku jeszcze całkiem szlag nie trafił.
Grzmotnął pięścią o kafelkę – Od kiedy kafelki są płci żeńskiej?
Gdy był już nagi, puścił wodę nad wanną i wpierw zanurzył pod nią głowę. Grzmotnął pięścią o kafelkę, kiedy poczuł lodowatość na karku, ale chęć oczyszczenia się z tego gnoju była silniejsza od jakichkolwiek reakcji fizjologicznych. – Dlaczego nie napuścił sobie ciepłej wody? Mają kanalizację, ale ogrzewania już nie?
Synowie byli magami, którzy podlegali bezpośrednio Ojcu Dowódcy – było ich sześciu, tak jak jeszcze sześć Córek. – Zła gramatyka.
Ojciec Dowódca stworzył system, którzy po części zachwycał Darnella – ściśle oparty na zmyślonych więzach rodzinnych, absolutnym zaufaniu, a także apoteozie doświadczenia i wiedzy. Wszyscy byli między sobą blisko, swoje dobra – choć z założenia postrzegane jako własność prywatną – często uwspólniali z własnej woli, a jednocześnie posłusznie wykonywali wszelakie polecenia swoich zwierzchników, świadomi roli, jaką odgrywają aktualnie na świecie. Tutaj anarchia by się nie sprawdziła. – To tak bardzo nie ma sensu. Anarchia nie sprawdziłaby się u Proteusa, bo mają hierarchię. Równocześnie zadziałałaby w shierarchizowanej Radzie czy Speculum... bo tak.
– Spijemy ten nektar, Nell, obiecuję. Tylko pod inną postacią – szepnął tak cicho, że Darnell ledwo to usłyszał. – Spijemy ten nektar pod postacią ambrozji, taką zrobimy rewolucję!
Magiczny, ożywczy płyn brnął jednak przed siebie, dalej, do środka sali. – Jednak, a więc mimo czego? Mimo tego, że ktoś sobie szepcze?
Zabrał tę, która go interesowała, jednak jednocześnie rozejrzał się z podejrzeniem. – Podejrzliwie.
Zsunął się na drugą stronę łóżka, usiadł na nim ciężko i... zapadł się? // – O kurwa – szepnął zdumiony, badając pośladkami zagłębienie – nie wierzę... Mistrz Speculum i mag drugiej klasy ma skrytkę w łóżku! Stanął na równe nogi, ostrożnie odchylił pościel, a następnie wyjął dużą poduszkę, która została włożona w miejsce wyciętego kawałka materaca. Pod spodem była jeszcze tektura, a pod nią to, czego szukał – szkatułki z dwoma zamkami. Jedna całkowicie czarna, kolejna czerwona i trzecia z jasnego drewna. (...) Nie namyślając się długo, schwycił zawartość szkatułki. Nawet nie przyglądając się pierścieniowi, a jedynie go dotykając i wąchając, zaczął odtwarzać drugi taki sam. // Czarna szyna i aleksandryt... Łezka..., powtarzał sobie w duchu, pośpiesznie robiąc kopię. Nie wiedział, jakie jeszcze cechy mogła mieć ta konkretna Jiwa. Ponoć jest od Lustra, przemknęło mu przez myśl, ale ja nie jestem dobry w podrabianiu Luster! // Nagle, wśród tych ptasich wrzasków, usłyszał przekręcanie klucza. Zamarł na jakąś sekundę, po czym – z rozpaczą w myślach – przelał swoją energię do sztucznego pierścienia. I w tym samym momencie zakręciło mu się w głowie. Osunął się prawie cały na ziemię i złapał za skroń. // Gdy otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że nie widział kompletnie nic. Na oślep zaczął sprzątać, wrzuciwszy prawdziwą Jiwę do swojej kieszeni. (...) – Roderic? – usłyszał. – Co tu się, u diabła, dzieje? // Rod zadygotał i spuścił głowę. Nie przygotował sobie żadnej wymówki na prywatny pokój. Zanim jednak cokolwiek odpowiedział, Mistrz krzyknął: // – Łóżko! // Zginę. // – Na Pana, papuga obesrała mi łóżko! Kuźwa, dlaczego jej nie łapałeś! // – Jakie znowu łóżko? – wymamrotał, niewiele rozumiejąc. // – A czy ja mam dwa łóżka w pokoju? – Tius usłyszał, jak Xavier przeszedł obok. Rod nadal jednak został w miejscu, bojąc się, że Mistrz może coś wyczuć. – Moja biedna pościel... No co tak siedzisz? I w ogóle to czegoś tu szukał? – spytał groźnie. // Do Roderica powoli zaczęło docierać, że starzec niczego nie podejrzewał. – No sorry, ale nie ma szans, żebym dała radę w to uwierzyć. Roderic tłumaczy, że całe to zamieszanie wywołał atakujący go ptak, ale w żaden sposób nie wyjaśnia to poprzesuwanych materacy na łóżku. Mistrz byłby ciężkim idiotą, gdyby nie sprawdził swojej skrytki po takiej akcji. No i też ile czasu zajęło mu otwarcie drzwi, trzy dni? Nie ma mowy, by Roderic zdążył zamienić pierścienie, pochować skrytki, uprzątnąć bajzel i jeszcze dobiec do gabinetu. Do tego nie mogę pojąć, dlaczego Mistrz toleruje Roderica i jego zachowanie. Człowieka, który zwraca się do niego w taki sposób: – Kiedyś ci dupsko wrośnie w ten fotel, zobaczysz. Będziesz miał tam pierdolonego trującego grzyba – zdenerwował się wtedy Roderic; został natychmiast wyrzucony z gabinetu i nazwany cuchnącym niewdzięcznikiem. Człowieka, który parę dni temu bez powodu zamordował ważnego jeńca. Niebezpiecznego, niestabilnego psychopatę, mówiąc wprost.
Asha próbowała kiedyś wkręcić się do Kowali, choćby tylko do przekazywania Zwierciadeł rodzinom, jednak kiedy dowiedziała się, czego musiałaby się w życiu wyrzec, ile kontaktów zerwać, jakim odludkiem się stać... postanowiła nadal działać nielegalnie. – Okej, no to dlaczego ktokolwiek miałby się parać taką pracą? Sami masochiści w zawodzie?
Następnie uderzyła lustrem o kran; tafla rozprysnęła się na setki kawałeczków, jednak przy ramie nadal pozostały jakieś fragmenty. Właśnie tego nie cierpię... Stare czasami same odchodzą, westchnęła, odrywając resztki gołymi rękami. // Z oczyszczoną taflą i pokrwawionymi dłońmi przedostała się wreszcie do Fillina. – Nie mogła wyjąć małych kawałków szkła przez szmatkę, albowiem...?
Dlaczego Mirza pozwolił Rodericowi wykraść Jiwę, skoro i tak z użyciem jej chce czekać aż do lipca?
Słuchał tylko, jak jej oddech stawał się rzadszy, gdy zasypiała, i zastanawiał się, co powie Xavierowi, gdy – jednak całkiem ślepy – wróci następnego ranka. // Będzie musiała mnie odprowadzić, zdał sobie sprawę. Sam nie trafię... Już nigdzie sam nie trafię. – Ale dlaczego? Ostatnio świetnie sobie dawał radę w ciemnościach, jedząc ziemię i węsząc.
Rozdział dziewiętnasty – Tajemnica
non-stop przebijała sobie uszy, zdawszy sobie sprawę, że odczuwa wtedy słodki, nieuzasadniony ból. – Nieuzasadniony? Nie był uzasadniony, no wiesz, przebiciem ucha?
Asha uniosła jego głowę i posadziła na swoich kolanach. – Położyła.
Nikt mu nie odpowiedział, więc zaczął się powoli podnosić. Zakręciło mu się w głowie, przez co upadł na podłogę. – Powoli podnosząc się z łóżka, upadł na podłogę? Jak?
– Bracie – usłyszeli nagle Neę – posłuchaj ich. – Masz jakieś rodzeństwo albo znasz jakieś? Słyszałaś, żeby zwracali się do siebie per bracie i siostro?
– Waiber – zachichotał, żegnając się z Navem – tym razem to ty będziesz robił za służkę, nie? Przywieź mi na pamiątkę jakieś śmieszne ciuszki. – Biorąc pod uwagę, że pierwsza i ostatnia służka, jaką Mirza widział w Waiber, była malowniczo wyflaczona, dziwią mnie takie żarciki.
magia nadal pozostawała tajemnicą. Oczywiście, wiedział, czyja poniekąd była to zasługa – Lefter czy Nea wspominali nieraz o – nawet dość licznej – warstwie wiedzących o czarodziejskim świecie ludzi, zazwyczaj pochodzących z bogatych, inteligenckich rodzin i często pomagających Radzie w znajdywaniu miejsc, w których na spokojnie będzie można praktykować magię. – Okej, ale jaki interes w ukrywaniu magii mają ci ludzie?
– Nie mogę uwierzyć – zdenerwował się Mirza – że Serca wyznaczały granice! – Ale dlaczego Mirzę to denerwuje? Przecież nie ma to żadnego wpływu na jego obecne położenie, to tylko historyczna ciekawostka.
Na co im ciała, kiedy spotykają się we własnym gronie? Gdy rozmawiają ze swoimi panami – o tak, wtedy owszem! Muszą mieć przecież namacalny kontakt. Ale... gdy przebywają wśród siebie? Czy nie wystarczy, aby zderzały się ze sobą pod postacią czystej materii, zrzuciwszy tę ciążącą formę, i od razu wymieniały się wszystkim, co wiedzą? – Jesteś pewna, że miałaś na myśli materię, a nie energię?
W oddali w końcu zamajaczył mu niewielki lasek (...) Gdy doszli już na miejsce, Mirza miał wrażenie, że liście stworzyły jakiś własny system, według którego pozwalały słońcu przedostać się do środka. // – Dróżka – wykrztusił chłopak, patrząc w dół. // Pod nogami cicho szurały mu kolorowe kamyczki. – Dlaczego znalezienie dróżki w lesie jest takie szokujące?
Mirza dostrzegł pomiędzy nimi także takie, które dawały błękitny, żółtawy bądź fioletowawy poświat – Poświatę, rodzaj żeński.
Felipe stanął tuż obok, złapał go za ramiona i siłą posadził na trawie. Oboje z Ashą zaraz zrobili to samo – Czyli złapali się za ramiona i posadzili siłą na trawie?
Druga z kolei – wyróżniająca się na tle budynku swoim ciemnym kolorem – kończyła się skrzydłami anioła – Chrześcijaństwo w każdym uniwersum? Jak aniołowie mają się do Pana Kresów? Kto dał radę odciąć im skrzydła i po co?
– Ile osób od was przyjechało? – zagadnął Rapha, gdy ponownie zaczęli iść. // – O, nie wiem nawet. Popatrz, byłam tak zajęta własnymi przygotowaniami, że zapomniałam zapytać Kiriry. – Nie ma mowy. O Turnieju wiadomo od półrocza, plotkuje się o nim jeszcze wcześniej, większość frakcji magów liczy sobie tylko po kilkadziesiąt osób, tych zdolnych do wzięcia udziału w zabawie jest jeszcze mniej. Trzeba być ślepym i głuchym, żeby nie wiedzieć, kto jedzie.
– A wiecie cokolwiek o Turnieju? Jak będzie wyglądał? Po co te wyspy, budynki? Ellarel, czym jest? – zalał ich pytaniami Rapha. // – Dopiero co weszli, nie naciskaj tak... – upomniała go Nea, nieco przerażona jego głosem. – Tyle rozdziałów za nami, a czytelnik nie ma pojęcia, jakie są zasady zwycięstwa. Czy wygrywa tylko jedna osoba, czy kilka? Czy magowie z różnych frakcji mogą wymieniać się informacjami? Czy mają powody, by chcieć sobie pomóc?
Rozdział dwudziesty – Zgubna idea
W zamian za to Darnell przyniósł przynajmniej zdjęcia Szamanów. – Po pierwsze, po co nosić przy sobie potencjalnie niebezpieczne informacje? Po drugie, dlaczego zdjęcia, skoro wiadomo, że Darnell gardził technologią? Po trzecie, jak je przeniósł, skoro po siedzibie Proteusa przemieszczał się zmieniony w lisa?
Chłopak zauważył też pod jej oczami oraz na policzkach i brodzie jakieś kropki w różnych kolorach, być może tatuaże, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że Mya musi być zaklinaczką z krwi i kości. – Co mają tatuaże do zaklinania?
Zwątpił na nowo w sens istnienia Szamanów Wolności – A kiedy Fio w nich wierzył?
Z zewnątrz wyglądam już prawie jak orzeł – cieszył się chłopak – tylko dziób sprawia mi problem, ale niedługo to się zmieni. // – Najgorsze są organy wewnętrzne, Fio. Powiedz, zmieniałeś się kiedyś całkowicie w jakieś zwierzę? // – Nie. – Idiotyczne pytanie. Przecież gdyby potrafił to robić, nie potrzebowałby pomocy Darnella. Nie mówiąc już o tym, że takie podstawy ustalili sobie chyba już przy pierwszej rozmowie.
Kiedyś sądził, że dzięki tak powszechnemu talentowi będzie miał tylko łatwiej w życiu; teraz, gdy zrozumiał wreszcie, na czym polega perfekcja, zaczął zazdrościć magom z unikatowymi zdolnościami – Jeśli talent przemiany w zwierzęta jest taki powszechny, Fio wcale nie potrzebuje Darnella do nauki, bo w samym Speculum powinien bez trudu znaleźć z tuzin chętnych do pomocy osób.
W mieście, w którym ostatnio zatrzymał się Fio, była tylko jedna opcja na nocleg i właściwie trudno ją nazwać hotelem; chłopakowi przypominała ona bardziej jakąś starą gospodę, z utrudnionym dostępem do wszelakich mediów. – Jedna opcja noclegu. Mediów? Jakich mediów? Radio, internet, rozmowy z przodkami?
Siadajcie, siadajcie, nic już wam nie grozi, w tym hotelu są sami moi przyjaciele... – Czyli kto? Pozostali magowie Proteusa, czyli osoby, których Darnell powinien unikać? Niemagiczni ludzie?
zaczął nawet odbierać rzeczywistość także za pomocą jej zmysłów. Kiedy tylko chciał, patrzył na świat, jakby zlepiony był on z samych cząsteczek magicznych. Nie widział wtedy drzew, nie widział chmur, nie widział Ashy, a jedynie dochodziły do niego jakieś dziwne sygnały, które natychmiast kodował w głowie, a potem przetwarzał, dzięki czemu uzyskiwał realny obraz świata. – Chcesz powiedzieć, że obraz widziany ludzkimi oczyma był nierealny?
Chwilowo Mirzę to nie interesowało. – Mirzy.
przez kolejne dwie doby poświęcał kilkanaście godzin dziennie na przyswajanie się do Jiwy oraz czarowanie czy niszczenie pobliskich drzew. – Przyzwyczajanie może...? Niszczył święte drzewa i nikogo to nie zdziwiło?
W końcu był już w stanie normalnie porozumiewać się z Ashą, a także zaspokajać swoje potrzeby fizjologiczne bez uprzedniego ściągania pierścienia. – Chcesz powiedzieć, że nie mógł oddać moczu, gdy nosił pierścień? Dlaczego? Wydawało mi się, że nosił go na palcu...
– A prawdziwe Gran Mirall? Wierzysz, że ono istnieje? – spytał Mirza, choć bał się, że Felipe powie to co Yun. Ku jego zaskoczeniu, okazało się jednak inaczej: // – Oczywiście – powiedział ten twardo – nie ma żadnej opcji, aby nie istniało. – Niezgrabne to ostatnie zdanie.
– Twierdzisz więc, że wiara w głupie szkiełko, które z jakiegoś durnego, wymyślonego na potrzeby legend powodu miałoby być lepsze od innych szkiełek, jest mniej absurdalna? że skoro ludzkość nie potrafi pojąć istoty wszechbytu, to specjalnie dla niej powstało coś całkowicie materialnego, co da się schwycić w dłoń? Coś, co będzie ważyło kilkadziesiąt gramów, co będzie miało określony kolor, określony kształt, a mimo tego jakimś cudem będzie potrafiło w mgnieniu oka sprawić, że cały świat zniknie, ponieważ posiada nieograniczone możliwości? Jasna cholera, czego oni cię uczą w tym Speculum? // Mirzę zatkało. Próbował gorączkowo wymyślić jakąś odpowiedź, aż w końcu wysapał tylko: // – Ja... myślę po prostu, że... to głupie... Tyle starań, tyle spisków, aby spróbować zebrać coś, czego nie da się zebrać?... Magia miałaby być tożsama z Gran Mirall? // Ta teoria sprawiła, że jego marzenia o zobaczeniu rodziców runęły w jednej chwili. Być może na świecie istniał ktoś, kto potrafił porozumieć się ze światem zmarłych, ale co z tego, skoro sam Mirza nie był w stanie dosięgnąć tej umiejętności? – Egocentryzm Mirzy zapiera dech w piersiach. Dowiedział się właśnie fundamentalnej prawdy o swoim świecie, odpowiednika prawdy o Wielkim Wybuchu? Co z tego, najważniejsza jest jego prywatna wojenka!
Denuk nieźle narozrabiał podczas wojny, przez co sam sprowadził na siebie wyrok – I kto miał ten wyrok wykonać? Proteus? Rada? Speculum? Jeśli to Speculum uznało, że zasługuje na śmierć, dlaczego mieliby pozwolić takiemu człowiekowi wychowywać Mirzę? Dlaczego Mirza nie byłby bezpieczniejszy w Speculum? Z opisu można wywnioskować, że egzekutorem był Lefter, ten sam, który przyprawiał Takeo o dreszcze.
I co niby miałbym z tym Reveye zrobić? – tropił się Mirza. – Co robił...?
Odnalezienie i poskromienie Reveye ma jeden cel: odcięcie Proteusa oraz wszelkich wrogów od ich głupich idei o sztucznym Gran Mirall. Gdyby udało się odnaleźć to prawdziwe... a następnie w jakiś sposób je zapieczętować, ale tak, aby każdy wiedział, że ono jest jedyne… // – Jasna cholera, czy wy nie widzicie, ile ten... ten plan ma ubytków? W każdej, powtarzam wam, w każdej organizacji znajdzie się ktoś, kto będzie chciał to Gran Mirall przejąć i wykorzystać! Takiego Lustra... takiego Lustra nie można nikomu pokazywać! (...) Nie wiem nawet, jak mogę zacząć szukać tego Reveye, więc jak mam pomóc? // Kobieta wskazała na Jiwę, którą trzymała w dłoni podczas całej tej rozmowy. Podała ją Mirzie. // – Od tego, kochany. – Tia. Mirza uważa, że szukanie wielkiego lustra nie jest najlepszym pomysłem, ale wystarczy mu wskazać metodę, by mimo tego wziął się do roboty. Co nim kieruje?
wiem przynajmniej, że ze Speculum wystartowało dziewięciu: ja, Rapha, Alexis, Kia, Mersilla, a także czterech z pozostałych trzech siedzib. – No właśnie. Jeśli ze Speculum, największej organizacji, tylko dziewięć osób wzięło udział w turnieju, z innych musiało pojechać ich mniej. I ja mam uwierzyć, że ze Scarlet przyjechały jakieś nieprzeliczone rzesze?
Zastanawia mnie też jedna sprawa: czy codziennie będą dodawali mi nowy, obrzydliwy tatuaż na prawą rękę? Tak w ramach bezpieczeństwa, aby nikomu, kto nie przeszedł przez któreś z zadań, a mimo to jakimś cudem zaszył się w Ellarerze, nie przyszło do głowy oszukać Rady? Cóż, mam nadzieję, że nie, bo szczerze mówiąc – ani trochę mi się ten głupi rysuneczek na skórze nie podoba! Jak to wygląda, co? I dlaczego akurat symbol Rady? Naprawdę musieli go tu wcisnąć? – Skoro to Rada organizuje turniej, czyj symbol miałaby umieszczać na tatuażach?
Nea, choć zgodziła się na to, tak naprawdę nie miała zamiaru posłuchać; to był taki mały, głupi odwet za to, że w zeszłym roku to przez nich, przez Yuna i Nava, nie mogła jechać na Turniej. Postanowiła pomóc Raphie, choćby miała codziennie mdleć ze zmęczenia. – Bardziej mnie dziwi, dlaczego Nea do tej pory nie wypytała ich o powody takiego postępowania i wciąż przyjaźni się z ludźmi, którzy wyrządzili jej jawne świństwo.
– Wyjechał z głównej siedziby Speculum tak wcześnie, nawet go za dobrze nie pamiętałam – bąknęła. – Wiesz, jak trudno mi go rozpoznać? (...) Miał bardzo bladą cerę, jasne rzęsy, a także dwie charakterystyczne cechy, które mocno zapadały w pamięć: niewielkie znamię typu myszka na prawym policzku oraz heterochromię (...) Głównie to po tym Nea go rozpoznała – włosy nie dość że zapuścił, to w dodatku przefarbował, przez co z tyłu byłby dla niej całkowicie obcym człowiekiem. – Ciężko mi wyobrazić sobie bardziej zapadającą w pamięć i łatwiejszą do rozpoznania fizjonomię. Chłopak równie dobrze mógłby chodzić z wielką strzałką nad głową z napisem TU JESTEM.
Arkir jest też absolutnie jedyną osobą z koordynatorów, z którą możecie rozmawiać. Oczywiście, nie jest to możliwe w każdej chwili, dlatego lepiej dobrze zastanówcie się, zanim do niego pójdziecie. – Dlaczego nie jest możliwe? Jeśli odezwą się o dwa razy zbyt często, odgryzie im głowę?
Arkir zdecydowanie miał już czterdzieści lat, na co wskazywały mysie, szarawe włosy. – Miał ich czterdzieści, niczym słojów na pniu? Osiwieć można równie dobrze, mając lat dwadzieścia, jak i osiemdziesiąt.
Z twarzy był nawet przystojny – Ale już plecy miał odpychające? Co innego mógł mieć przystojnego oprócz twarzy?
Nea zrobiła niepewnie kilka kroków. Jej buty zaszurały nieprzyjemnie po chropowatej powierzchni. Będzie trudno biegać, stwierdziła. – Dlaczego? Ciężko to się biega po piachu. Chropowata nawierzchnia zazwyczaj zapewnia przydatną w biegu przyczepność.
Faktycznie, z każdym nowym rozdziałem twój warsztat zyskuje na jakości. Robisz mniej głupich błędów, coraz większe fragmenty tekstu czyta się płynnie. W obecnej chwili to, czego w mojej opinii brakuje ci najbardziej, to plan. Mam silne wrażenie, że pisząc Odbicie, nie bardzo wiedziałaś, co właściwie chcesz przekazać, na którym wątku się skupić. W efekcie powstał wielki bałagan, w którym nieistotne fragmenty są wyolbrzymione ponad miarę, a kamera podąża za losowymi osobami. Zastanów się, co jest w tej historii najważniejsze? Droga życiowa Mirzy? Wątek Gran Mirall? Coś jeszcze innego?
Brakuje mi pewnej ciągłości. Najpierw skupiasz się na Mirzie i jego inicjacji w Speculum. Kiedy ten temat ci się nudzi, przeskakujesz na Neę i jej marzenia o normalnym wzroku. Następnie porzucasz i to, by dla odmiany zająć się Rodem i jego turniejową obsesją. Gdzieś w tle wracasz czasem do Fio i Proteusa. Mam wrażenie, że czytam zbiór opowiadań osadzonych w jednym uniwersum, a nie dopracowaną, zgraną całość.
Tworzysz niektóre wątki po to, żeby je porzucić na wieki. Po co pisałaś o niechęci Takeo, Nokii i Roda do Leftera, skoro temat ten już nigdy później nie wrócił i niczemu nie służył? Co z magiem, który odkrył kryjówkę Darnella i uciekł? Jak ukarano Navida po wycieczce do lasu? Chyba nie do końca panujesz nad tym żyjącym własnym życiem tekstem.
Jednak największy problem twojego opowiadania to twoje podejście do opisywania akcji. Lwia część jest streszczana w dialogach, co po którymś kolejnym razie doprowadza do szału. Ciągle o ważnych zdarzeniach dowiadujemy się z czyichś rozmów, weź sobie do serca zasadę Show, don’t tell.
Informacje umieszczone w zakładce bohaterowie powinny raczej znajdować się w twoich prywatnych notatkach niż na blogu. Szczególnie, że podział pierwszo- i drugoplanowych bohaterów słabo się ma do czasu antenowego, który im poświęcasz – Nokii dostało się go o wiele mniej niż takiemu Fio.
Mirza to nowy typ bohatera – bohater funkcjonujący niechcący (©Delta). Mimo że nominalnie jest podobno główną postacią i osią opowieści, sam nie podejmuje żadnych decyzji, żadnej inicjatywy. Ciągle ktoś po przesuwa, popycha, przemieszcza, transportuje – Mirza mógłby równie dobrze być meblem. Nawet w sytuacji, w której dyrektor z sobie tylko znanego powodu zabiera mu jedyną pamiątkę po ojcu, pierścień o potężnej magicznej mocy, Mirza owszem, strzela focha dnia pierwszego, ale już po tygodniu następuje taka oto scenka:
Powiadają, że Luther Markotny, władca Mocarstwa Południowego, był magiem i aby oddać cześć Naehowi, przyjął właśnie takie imię. – W jaki sposób nazwanie się markotnym oddaje cześć komukolwiek?
Jest wiele teorii, skąd dokładnie się wzięły – jedni twierdzą, że istnieje inny bóg, na równi z naszym, często nazywany bliźniaczym, który je zesłał, inni, że Lustra są pozostałością po jakiejś dawnej, zaawansowanej cywilizacyjnie rasie, która z niewiadomych powodów wyginęła przed naszym pojawieniem się. To by wskazywało na to, że lustra jako przedmioty towarzyszą nam dłużej niż cokolwiek innego – Dłużej niż maczugi i paleniska? Fascynuje mnie archeologia twojego świata.
Mówi się, że istota, która mieszkała w Gran Mirall, była żywą, inteligentną formą, mającą podobne narządy do człowieka. – Narządy w kształcie człowieka? To musiało być niewygodne.
Pamiętnik Nokii zabija cały suspens.
Chyba jako jedyna zachowuję spokój. – Jaki spokój? Ten wieloakapitowy bełkot to zapis spokoju?
Było za ciemno, aby mógł zauważyć cokolwiek, dlatego zdał się na inne zmysły – odliczał, ile domów już minął, chłonąc dźwięki dochodzące z każdego z nich i zapachy unoszące się z kuchni, czy też nawet smakował ziemi, aby dowiedzieć się, kiedy skończą się zabudowania, a zaczną pola uprawne. – Jadł ziemie, żeby się zorientować, czy jest we wsi, czy na polu? Aha.
– Wiem – odpowiedziała w końcu – znam cię, do jasnej, ach, znam, pamiętam! – Do jasnej! Motyla!
O, jak się zmieniłeś, Tius, niesamowicie. Tylko twarz ta sama... za wyjątkiem oczu. – Skoro twarz ma tę samą, to co się zmieniło? Drastycznie zmienił wagę?
– Skąd wiesz, że przyjechałam? // – Jak mógłbym nie wiedzieć – parsknął – skoro jestem drugiej klasy? Mam znajomości w Sceaflet. – A co ma do tego klasa? Magowie z trzeciej nie mogą rozmawiać z mieszkańcami miasteczka, czy co?
– Chcę z samego rana wrócić do Sceaflet, dlatego posłuchaj mnie, kobieto. // – To, że jesteśmy z jednej organizacji, nie oznacza, że ci pomogę i że możesz sobie pozwolić na taką poufałość. Odeszłam dawno ze Speculum – Kobietą mogą mnie nazywać tylko najbliżsi przyjaciele!
– Dla kogo potrzebujesz to Lustro? – Święta gramatyko. Tego lustra.
Xavier się wkurwił, przez co nie mam wpływu na Turniej i on sam będzie musiał czuwać nad przygotowaniami uczestników oraz ich pomocników. Podejrzewam, że w takim razie powierzy mi misje dla niskich klas, dzięki czemu mogę wysłać młodego, gdzie tylko zechcę, pod pretekstem zadania. – Zastanowił się. – Bo Lothav nie ma jeszcze średniej, prawda? – Średniej czego?
Ale najpierw daj mi się gdzieś wyspać, tylko gdzieś, gdzie nie będzie światła. Muszę rano wracać do Sceaflet. // – Jest czerwiec. Pierwszy bus odjeżdża, gdy już jest jasno. // – Naprawdę? – wyszczerzył się złośliwie. – W takim razie będziesz cieszyła się moim towarzystwem do późnego wieczora, Asho, che-che. – Nie rozumiem. Skoro niedługo odjedzie bus, dlaczego Rod nie chce z niego skorzystać?
– Jeszcze jedno – zaczął, gdy mógł już przełamać ból. – Wybierasz się do którejś z siedzib przed Turniejem? // – Pobocznych ze Speculum? // – Tak. // – W takim razie nie. – Asha zgasiła lampkę. – Nie rozumiem logiki tego dialogu.
Tius, czy chcesz jakiś okład na oczy? Wiem, że chorujesz, ale ten oczopląs, może coś pomoże… // – A bądź cicho, jaki znowu pieprzony okład? – fuknął tylko – Masochista...?
Darnell po raz pierwszy od wielu lat doświadczył pełnego człowieczeństwa, a także ograniczeń, z jakimi się to wiązało. // Fio, choć pełen podziwu dla swojego mentora, a także pełen zapału do pracy, nie był w stanie zrozumieć zwierzęcych gestów Cartela, gdy ten miał mu coś do przekazania, a już tym bardziej nie mógł znieść jego sposobu odżywiania się i wypróżniania w lisiej formie. Dlatego też upadły musiał na nowo nauczyć się stąpać na dwóch nogach, oddawać mocz na stojąco oraz jeść za pomocą rąk – Czy to znaczy, że lisy sikają na siedząco?
Z początku denerwował się też, że człowiecze ciało może być takie niezgrabne i niepraktycznie – nie mógł już zwinnie przedzierać się między krzakami, chronić się w norach – Rozumiem, że przeciwstawnych kciuków też nie umiał docenić?
Jeszcze pracując w Radzie, słyszał o sławetnej szajce ciemnych magów, którzy mieli wygodę w postaci nienależenia do Związku Południa – automatycznie zostawali więc wykluczeni z odwiecznej walki: Rada i jawne zrzeszenia czy Proteus wraz z pobratymcami? i stawali się neutralną masą ludzką, ścierwem, którym nie należy się przejmować, mogącym zarówno wybić pół swojego biednego kraju, jak i wynieść go ponad pozostałe leżące w Meridii. Słowem: od zawsze nosili miano niecywilizowanych czarodziejów, całkowicie innych od tych, z którymi Darnell przebywał na co dzień. – Nie rozumiem, dlaczego ktoś neutralny miałby z automatu stawać się ścierwem i barbarzyńcą.
Po Tene pozostawały mu dwie opcje: albo Rothesia, gdzie razem z Fio byliby całkowicie niewidoczni, albo Oroos, kolos, w którym zgubienie się na ulicach jednego z większych miast było kwestią paru minut. Pierwszą wykluczył jednak po tym, jak zdał sobie sprawę, że musiałby stać się antyzwiązkowcem, a to uniemożliwiłoby mu powrót do Dreast po kilku latach. Druga opcja wykluczyła się sama, a raczej przy pomocy ciamajdowatości Fiorenza, a także nieostrożności samego Cartela. Zresztą, co tu dużo mówić – przez to wszystko nawet Tene stanęło poza ich zasięgiem! (...) gdy później w pośpiechu razem z Fio zwijali swoje manatki, zdali sobie sprawę, że znikła rozpiska dotycząca tego, czym i kiedy mogliby przedostać się do Tene. – Dlaczego antyzwiązkowcy nie mogli odwiedzać Dreast? Dlaczego Darellowi to w ogóle przeszkadza, skoro i tak jest wyklęty i prześladowany w tym kraju? Dlaczego bez rozpiski nie dostaną się do Tene? Dlaczego nie dadzą rady wmieszać sie w tłum w wielkim mieście?
Zaskakująco, ogon nie był dla niego aż takim balastem. Od dnia, w którym przemienił się w człowieka i postanowił odrzucić lisią postać przynajmniej na czas treningu Fio, ta puchata kitka kurczyła się i obumierała coraz bardziej, przez co po jakimś czasie mógł ją już bez problemu chować w spodniach. Co więcej – to dzięki niej nauczył się na nowo łapać równowagę. – Dzięki ogonowi schowanemu w spodniach? Odważna teza, sugerująca, że z powodu dymorfizmu płciowego panowie ogółem łapią lepszą równowagę niż panie ;).
Po tych słowach Fio zbladł, wstał i uciekł w sobie tylko znaną stronę; a że akurat znajdowali się w lesie daleko na północ od Clarei, upadły był przekonany, że chłopaczyna po prostu zgubi się gdzieś między drzewami, po czym wróci nadąsany. // Owszem, wrócił, ale nie sam – razem z jakimiś dwoma przydupasami z Rady, którzy cholera wie skąd wzięli się w pobliżu. Darnell, zdębiały, w ostatniej chwili przemienił się w tego nieszczęsnego lisa. Podczas gdy magowie przeszukiwali ich prowizoryczny obóz w środku lasu, podkradł się za nich, wskoczył jednemu na plecy, po czym wgryzł mu się w tętnicę. Drugi, niestety, zdążył się ulotnić. Co więcej – gdy później w pośpiechu razem z Fio zwijali swoje manatki – Nie rozumiem, czy Fio specjalnie przyprowadził tych magów, żeby aresztowali Darnella – ale jeśli tak, to czemu nie pomógł im go obezwładnić? Jeśli zaś sami go tropili – dlaczego w ogóle wpadli na taki dziwny pomysł? Dlaczego potem ani słowem nie wracasz do maga, który zdołał uciec – czy nie złożył on żadnego raportu, nikt nie zaczął na nowo szukać Darnella? Dlaczego Fio nie wykorzystał tego całego zamieszania by uciec?
Od teraz sami musieli dbać o pożywienie, ale dla Darnella, który ponad dziesięć lat przeżył w zwierzęcej skórze, nie było to problemem. – Skoro tak, to dlaczego podkreślasz, że sami dbali o pożywienie dopiero od tej pory? Kto dbał o nie wcześniej?
I takim sposobem poczuł, jak wygląda prawdziwe życie na wsi – wśród krów, świń i kur, o które Darnell zadbał już w drugim dniu ich pobytu tutaj, a nawet i wśród wody z pobliskiego źródełka, wśród dzików, trudnych do upolowania według Fio, i leśnych roślin. – Świń? Masz pojęcie, ile paszy trzeba wepchnąć w świnię, żeby osiągnęła wagę odpowiednią do uboju? Skąd dwóch ubogich magów wzięłoby na to pieniądze? – Dziwię się też, że kury nie wywołały u Darnella żadnych lisich odruchów – największym koszmarem hodowcy jest lis w kurniku, który potrafi jednej nocy wymordować wszystkie ptaki, a zjeść tylko jednego. Jeśli oni trzymają drób luzem, poza kurnikiem, powinni już po paru dniach stracić je z powodu ataków kun i innych drapieżników. Jedynie krowy się jakoś bronią w tym zestawieniu. Dlaczego przed wodą jest nawet?
za każdym razem, gdy Darnell chciał mu wcisnąć świeże mleko czy brudne jajka, bez słowa uciekał na górę i tam podjadał to, co jeszcze miał. – Germofob w magicznym świecie? Nie mógł tych jaj, nie wiem, umyć, a mleka przegotować?
– Nienawidzę Rady. // Fio milczał, czekając. // – Poświęciłem dla nich życie, a tak mi się odwdzięczyli. Wiesz, o co dokładnie mnie oskarżyli? – Pyta Darnell, po czym usłużnie cytuje sążnisty akapit, który czytelnik już zna, bo pojawił się tu metodą kopiuj-wklej z poprzednich rozdziałów.
Rozdział osiemnasty – Zmieniam się
– Pisałem się na walkę z Radą, ale walkę w klasycznym tego słowa rozumieniu, nie na dziwną formację tworzącą zbzikowane teorie. // – Ostatnio zbyt się denerwujesz. Mam ci przypomnieć, jaką mieliśmy umowę? // – Mo-oje bezwzględne posłuszeństwo – odparł kwaśno Vritra. – Co właściwie Fio ma z tego układu? Uczy się zmiany w zwierzę, to fakt, ale czy postępy, które robi, są faktycznie tak niesamowicie wielkie, że nigdy nie osiągnąłby ich sam lub przy wsparciu magów Speculum? Owszem, Fio szukał towarzysza, ale czy towarzysz, który traktuje go tak źle, zaspokaja jego potrzeby emocjonalne? Czy Fio ma predyspozycje do pozostawania w patologicznych związkach? Czy ta kreacja jest celowa?
Kiedy patrzył na opętanego jakąś chorą myślą Darnella, pragnął zawrócić, wbiec z powrotem do tego pociągu, w którym zostawił Mirzę (co za wspaniały człowiek!) i Lulę, przeprosić ich, a następnie z nimi zostać, w Speculum, już na zawsze… // Gdyby tylko Ramiel mnie nie zdradził... Gdyby tylko nie pokazał mi, jaki świat potrafi być naprawdę, smucił się. – Nie rozumiem, dlaczego nie może zostawić Darnella i wrócić do Speculum, serio. W jaki sposób zdrada Ramiela go przed tym powstrzymuje?
Fio wreszcie zrozumiał, dlaczego wcześniej Darnell zabronił mu wydawać swoje oszczędności. // Z Lafer musieli wyruszyć do Clarei, skąd dopiero byliby w stanie pojechać w stronę Krwawej Rzeki, miejsca znanego pod tą nazwą tylko magom, gdzieś na wschodzie, wśród jednego z niewielu, ale za to największego skupiska gór w Dreast. Jednak że Darnell musiał na ten czas schować się pod postacią lisa w torbie Fio, chłopak był praktycznie sam – z marnej resztki pieniędzy, które mu zostały, kupił potrzebne bilety; na żaden nocleg już nie mógł sobie pozwolić. – A nie teleportują się, bo...?
powstał z ciemnego kamienia, który porastały bluszcz, powój i kokornak (choć ten, z racji niesprzyjającego klimatu, obumierał, odkąd tylko Darnell pamiętał) – Klimat nie mógł być taki najgorszy, skoro przez tyle lat kokornaku jeszcze całkiem szlag nie trafił.
Grzmotnął pięścią o kafelkę – Od kiedy kafelki są płci żeńskiej?
Gdy był już nagi, puścił wodę nad wanną i wpierw zanurzył pod nią głowę. Grzmotnął pięścią o kafelkę, kiedy poczuł lodowatość na karku, ale chęć oczyszczenia się z tego gnoju była silniejsza od jakichkolwiek reakcji fizjologicznych. – Dlaczego nie napuścił sobie ciepłej wody? Mają kanalizację, ale ogrzewania już nie?
Synowie byli magami, którzy podlegali bezpośrednio Ojcu Dowódcy – było ich sześciu, tak jak jeszcze sześć Córek. – Zła gramatyka.
Ojciec Dowódca stworzył system, którzy po części zachwycał Darnella – ściśle oparty na zmyślonych więzach rodzinnych, absolutnym zaufaniu, a także apoteozie doświadczenia i wiedzy. Wszyscy byli między sobą blisko, swoje dobra – choć z założenia postrzegane jako własność prywatną – często uwspólniali z własnej woli, a jednocześnie posłusznie wykonywali wszelakie polecenia swoich zwierzchników, świadomi roli, jaką odgrywają aktualnie na świecie. Tutaj anarchia by się nie sprawdziła. – To tak bardzo nie ma sensu. Anarchia nie sprawdziłaby się u Proteusa, bo mają hierarchię. Równocześnie zadziałałaby w shierarchizowanej Radzie czy Speculum... bo tak.
– Spijemy ten nektar, Nell, obiecuję. Tylko pod inną postacią – szepnął tak cicho, że Darnell ledwo to usłyszał. – Spijemy ten nektar pod postacią ambrozji, taką zrobimy rewolucję!
Magiczny, ożywczy płyn brnął jednak przed siebie, dalej, do środka sali. – Jednak, a więc mimo czego? Mimo tego, że ktoś sobie szepcze?
Zabrał tę, która go interesowała, jednak jednocześnie rozejrzał się z podejrzeniem. – Podejrzliwie.
Zsunął się na drugą stronę łóżka, usiadł na nim ciężko i... zapadł się? // – O kurwa – szepnął zdumiony, badając pośladkami zagłębienie – nie wierzę... Mistrz Speculum i mag drugiej klasy ma skrytkę w łóżku! Stanął na równe nogi, ostrożnie odchylił pościel, a następnie wyjął dużą poduszkę, która została włożona w miejsce wyciętego kawałka materaca. Pod spodem była jeszcze tektura, a pod nią to, czego szukał – szkatułki z dwoma zamkami. Jedna całkowicie czarna, kolejna czerwona i trzecia z jasnego drewna. (...) Nie namyślając się długo, schwycił zawartość szkatułki. Nawet nie przyglądając się pierścieniowi, a jedynie go dotykając i wąchając, zaczął odtwarzać drugi taki sam. // Czarna szyna i aleksandryt... Łezka..., powtarzał sobie w duchu, pośpiesznie robiąc kopię. Nie wiedział, jakie jeszcze cechy mogła mieć ta konkretna Jiwa. Ponoć jest od Lustra, przemknęło mu przez myśl, ale ja nie jestem dobry w podrabianiu Luster! // Nagle, wśród tych ptasich wrzasków, usłyszał przekręcanie klucza. Zamarł na jakąś sekundę, po czym – z rozpaczą w myślach – przelał swoją energię do sztucznego pierścienia. I w tym samym momencie zakręciło mu się w głowie. Osunął się prawie cały na ziemię i złapał za skroń. // Gdy otworzył oczy, zdał sobie sprawę, że nie widział kompletnie nic. Na oślep zaczął sprzątać, wrzuciwszy prawdziwą Jiwę do swojej kieszeni. (...) – Roderic? – usłyszał. – Co tu się, u diabła, dzieje? // Rod zadygotał i spuścił głowę. Nie przygotował sobie żadnej wymówki na prywatny pokój. Zanim jednak cokolwiek odpowiedział, Mistrz krzyknął: // – Łóżko! // Zginę. // – Na Pana, papuga obesrała mi łóżko! Kuźwa, dlaczego jej nie łapałeś! // – Jakie znowu łóżko? – wymamrotał, niewiele rozumiejąc. // – A czy ja mam dwa łóżka w pokoju? – Tius usłyszał, jak Xavier przeszedł obok. Rod nadal jednak został w miejscu, bojąc się, że Mistrz może coś wyczuć. – Moja biedna pościel... No co tak siedzisz? I w ogóle to czegoś tu szukał? – spytał groźnie. // Do Roderica powoli zaczęło docierać, że starzec niczego nie podejrzewał. – No sorry, ale nie ma szans, żebym dała radę w to uwierzyć. Roderic tłumaczy, że całe to zamieszanie wywołał atakujący go ptak, ale w żaden sposób nie wyjaśnia to poprzesuwanych materacy na łóżku. Mistrz byłby ciężkim idiotą, gdyby nie sprawdził swojej skrytki po takiej akcji. No i też ile czasu zajęło mu otwarcie drzwi, trzy dni? Nie ma mowy, by Roderic zdążył zamienić pierścienie, pochować skrytki, uprzątnąć bajzel i jeszcze dobiec do gabinetu. Do tego nie mogę pojąć, dlaczego Mistrz toleruje Roderica i jego zachowanie. Człowieka, który zwraca się do niego w taki sposób: – Kiedyś ci dupsko wrośnie w ten fotel, zobaczysz. Będziesz miał tam pierdolonego trującego grzyba – zdenerwował się wtedy Roderic; został natychmiast wyrzucony z gabinetu i nazwany cuchnącym niewdzięcznikiem. Człowieka, który parę dni temu bez powodu zamordował ważnego jeńca. Niebezpiecznego, niestabilnego psychopatę, mówiąc wprost.
Asha próbowała kiedyś wkręcić się do Kowali, choćby tylko do przekazywania Zwierciadeł rodzinom, jednak kiedy dowiedziała się, czego musiałaby się w życiu wyrzec, ile kontaktów zerwać, jakim odludkiem się stać... postanowiła nadal działać nielegalnie. – Okej, no to dlaczego ktokolwiek miałby się parać taką pracą? Sami masochiści w zawodzie?
Następnie uderzyła lustrem o kran; tafla rozprysnęła się na setki kawałeczków, jednak przy ramie nadal pozostały jakieś fragmenty. Właśnie tego nie cierpię... Stare czasami same odchodzą, westchnęła, odrywając resztki gołymi rękami. // Z oczyszczoną taflą i pokrwawionymi dłońmi przedostała się wreszcie do Fillina. – Nie mogła wyjąć małych kawałków szkła przez szmatkę, albowiem...?
Dlaczego Mirza pozwolił Rodericowi wykraść Jiwę, skoro i tak z użyciem jej chce czekać aż do lipca?
Słuchał tylko, jak jej oddech stawał się rzadszy, gdy zasypiała, i zastanawiał się, co powie Xavierowi, gdy – jednak całkiem ślepy – wróci następnego ranka. // Będzie musiała mnie odprowadzić, zdał sobie sprawę. Sam nie trafię... Już nigdzie sam nie trafię. – Ale dlaczego? Ostatnio świetnie sobie dawał radę w ciemnościach, jedząc ziemię i węsząc.
Rozdział dziewiętnasty – Tajemnica
non-stop przebijała sobie uszy, zdawszy sobie sprawę, że odczuwa wtedy słodki, nieuzasadniony ból. – Nieuzasadniony? Nie był uzasadniony, no wiesz, przebiciem ucha?
Asha uniosła jego głowę i posadziła na swoich kolanach. – Położyła.
Nikt mu nie odpowiedział, więc zaczął się powoli podnosić. Zakręciło mu się w głowie, przez co upadł na podłogę. – Powoli podnosząc się z łóżka, upadł na podłogę? Jak?
– Bracie – usłyszeli nagle Neę – posłuchaj ich. – Masz jakieś rodzeństwo albo znasz jakieś? Słyszałaś, żeby zwracali się do siebie per bracie i siostro?
– Waiber – zachichotał, żegnając się z Navem – tym razem to ty będziesz robił za służkę, nie? Przywieź mi na pamiątkę jakieś śmieszne ciuszki. – Biorąc pod uwagę, że pierwsza i ostatnia służka, jaką Mirza widział w Waiber, była malowniczo wyflaczona, dziwią mnie takie żarciki.
magia nadal pozostawała tajemnicą. Oczywiście, wiedział, czyja poniekąd była to zasługa – Lefter czy Nea wspominali nieraz o – nawet dość licznej – warstwie wiedzących o czarodziejskim świecie ludzi, zazwyczaj pochodzących z bogatych, inteligenckich rodzin i często pomagających Radzie w znajdywaniu miejsc, w których na spokojnie będzie można praktykować magię. – Okej, ale jaki interes w ukrywaniu magii mają ci ludzie?
– Nie mogę uwierzyć – zdenerwował się Mirza – że Serca wyznaczały granice! – Ale dlaczego Mirzę to denerwuje? Przecież nie ma to żadnego wpływu na jego obecne położenie, to tylko historyczna ciekawostka.
Na co im ciała, kiedy spotykają się we własnym gronie? Gdy rozmawiają ze swoimi panami – o tak, wtedy owszem! Muszą mieć przecież namacalny kontakt. Ale... gdy przebywają wśród siebie? Czy nie wystarczy, aby zderzały się ze sobą pod postacią czystej materii, zrzuciwszy tę ciążącą formę, i od razu wymieniały się wszystkim, co wiedzą? – Jesteś pewna, że miałaś na myśli materię, a nie energię?
W oddali w końcu zamajaczył mu niewielki lasek (...) Gdy doszli już na miejsce, Mirza miał wrażenie, że liście stworzyły jakiś własny system, według którego pozwalały słońcu przedostać się do środka. // – Dróżka – wykrztusił chłopak, patrząc w dół. // Pod nogami cicho szurały mu kolorowe kamyczki. – Dlaczego znalezienie dróżki w lesie jest takie szokujące?
Mirza dostrzegł pomiędzy nimi także takie, które dawały błękitny, żółtawy bądź fioletowawy poświat – Poświatę, rodzaj żeński.
Felipe stanął tuż obok, złapał go za ramiona i siłą posadził na trawie. Oboje z Ashą zaraz zrobili to samo – Czyli złapali się za ramiona i posadzili siłą na trawie?
Druga z kolei – wyróżniająca się na tle budynku swoim ciemnym kolorem – kończyła się skrzydłami anioła – Chrześcijaństwo w każdym uniwersum? Jak aniołowie mają się do Pana Kresów? Kto dał radę odciąć im skrzydła i po co?
– Ile osób od was przyjechało? – zagadnął Rapha, gdy ponownie zaczęli iść. // – O, nie wiem nawet. Popatrz, byłam tak zajęta własnymi przygotowaniami, że zapomniałam zapytać Kiriry. – Nie ma mowy. O Turnieju wiadomo od półrocza, plotkuje się o nim jeszcze wcześniej, większość frakcji magów liczy sobie tylko po kilkadziesiąt osób, tych zdolnych do wzięcia udziału w zabawie jest jeszcze mniej. Trzeba być ślepym i głuchym, żeby nie wiedzieć, kto jedzie.
– A wiecie cokolwiek o Turnieju? Jak będzie wyglądał? Po co te wyspy, budynki? Ellarel, czym jest? – zalał ich pytaniami Rapha. // – Dopiero co weszli, nie naciskaj tak... – upomniała go Nea, nieco przerażona jego głosem. – Tyle rozdziałów za nami, a czytelnik nie ma pojęcia, jakie są zasady zwycięstwa. Czy wygrywa tylko jedna osoba, czy kilka? Czy magowie z różnych frakcji mogą wymieniać się informacjami? Czy mają powody, by chcieć sobie pomóc?
Rozdział dwudziesty – Zgubna idea
W zamian za to Darnell przyniósł przynajmniej zdjęcia Szamanów. – Po pierwsze, po co nosić przy sobie potencjalnie niebezpieczne informacje? Po drugie, dlaczego zdjęcia, skoro wiadomo, że Darnell gardził technologią? Po trzecie, jak je przeniósł, skoro po siedzibie Proteusa przemieszczał się zmieniony w lisa?
Chłopak zauważył też pod jej oczami oraz na policzkach i brodzie jakieś kropki w różnych kolorach, być może tatuaże, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że Mya musi być zaklinaczką z krwi i kości. – Co mają tatuaże do zaklinania?
Zwątpił na nowo w sens istnienia Szamanów Wolności – A kiedy Fio w nich wierzył?
Z zewnątrz wyglądam już prawie jak orzeł – cieszył się chłopak – tylko dziób sprawia mi problem, ale niedługo to się zmieni. // – Najgorsze są organy wewnętrzne, Fio. Powiedz, zmieniałeś się kiedyś całkowicie w jakieś zwierzę? // – Nie. – Idiotyczne pytanie. Przecież gdyby potrafił to robić, nie potrzebowałby pomocy Darnella. Nie mówiąc już o tym, że takie podstawy ustalili sobie chyba już przy pierwszej rozmowie.
Kiedyś sądził, że dzięki tak powszechnemu talentowi będzie miał tylko łatwiej w życiu; teraz, gdy zrozumiał wreszcie, na czym polega perfekcja, zaczął zazdrościć magom z unikatowymi zdolnościami – Jeśli talent przemiany w zwierzęta jest taki powszechny, Fio wcale nie potrzebuje Darnella do nauki, bo w samym Speculum powinien bez trudu znaleźć z tuzin chętnych do pomocy osób.
W mieście, w którym ostatnio zatrzymał się Fio, była tylko jedna opcja na nocleg i właściwie trudno ją nazwać hotelem; chłopakowi przypominała ona bardziej jakąś starą gospodę, z utrudnionym dostępem do wszelakich mediów. – Jedna opcja noclegu. Mediów? Jakich mediów? Radio, internet, rozmowy z przodkami?
Siadajcie, siadajcie, nic już wam nie grozi, w tym hotelu są sami moi przyjaciele... – Czyli kto? Pozostali magowie Proteusa, czyli osoby, których Darnell powinien unikać? Niemagiczni ludzie?
zaczął nawet odbierać rzeczywistość także za pomocą jej zmysłów. Kiedy tylko chciał, patrzył na świat, jakby zlepiony był on z samych cząsteczek magicznych. Nie widział wtedy drzew, nie widział chmur, nie widział Ashy, a jedynie dochodziły do niego jakieś dziwne sygnały, które natychmiast kodował w głowie, a potem przetwarzał, dzięki czemu uzyskiwał realny obraz świata. – Chcesz powiedzieć, że obraz widziany ludzkimi oczyma był nierealny?
Chwilowo Mirzę to nie interesowało. – Mirzy.
przez kolejne dwie doby poświęcał kilkanaście godzin dziennie na przyswajanie się do Jiwy oraz czarowanie czy niszczenie pobliskich drzew. – Przyzwyczajanie może...? Niszczył święte drzewa i nikogo to nie zdziwiło?
W końcu był już w stanie normalnie porozumiewać się z Ashą, a także zaspokajać swoje potrzeby fizjologiczne bez uprzedniego ściągania pierścienia. – Chcesz powiedzieć, że nie mógł oddać moczu, gdy nosił pierścień? Dlaczego? Wydawało mi się, że nosił go na palcu...
– A prawdziwe Gran Mirall? Wierzysz, że ono istnieje? – spytał Mirza, choć bał się, że Felipe powie to co Yun. Ku jego zaskoczeniu, okazało się jednak inaczej: // – Oczywiście – powiedział ten twardo – nie ma żadnej opcji, aby nie istniało. – Niezgrabne to ostatnie zdanie.
– Twierdzisz więc, że wiara w głupie szkiełko, które z jakiegoś durnego, wymyślonego na potrzeby legend powodu miałoby być lepsze od innych szkiełek, jest mniej absurdalna? że skoro ludzkość nie potrafi pojąć istoty wszechbytu, to specjalnie dla niej powstało coś całkowicie materialnego, co da się schwycić w dłoń? Coś, co będzie ważyło kilkadziesiąt gramów, co będzie miało określony kolor, określony kształt, a mimo tego jakimś cudem będzie potrafiło w mgnieniu oka sprawić, że cały świat zniknie, ponieważ posiada nieograniczone możliwości? Jasna cholera, czego oni cię uczą w tym Speculum? // Mirzę zatkało. Próbował gorączkowo wymyślić jakąś odpowiedź, aż w końcu wysapał tylko: // – Ja... myślę po prostu, że... to głupie... Tyle starań, tyle spisków, aby spróbować zebrać coś, czego nie da się zebrać?... Magia miałaby być tożsama z Gran Mirall? // Ta teoria sprawiła, że jego marzenia o zobaczeniu rodziców runęły w jednej chwili. Być może na świecie istniał ktoś, kto potrafił porozumieć się ze światem zmarłych, ale co z tego, skoro sam Mirza nie był w stanie dosięgnąć tej umiejętności? – Egocentryzm Mirzy zapiera dech w piersiach. Dowiedział się właśnie fundamentalnej prawdy o swoim świecie, odpowiednika prawdy o Wielkim Wybuchu? Co z tego, najważniejsza jest jego prywatna wojenka!
Denuk nieźle narozrabiał podczas wojny, przez co sam sprowadził na siebie wyrok – I kto miał ten wyrok wykonać? Proteus? Rada? Speculum? Jeśli to Speculum uznało, że zasługuje na śmierć, dlaczego mieliby pozwolić takiemu człowiekowi wychowywać Mirzę? Dlaczego Mirza nie byłby bezpieczniejszy w Speculum? Z opisu można wywnioskować, że egzekutorem był Lefter, ten sam, który przyprawiał Takeo o dreszcze.
I co niby miałbym z tym Reveye zrobić? – tropił się Mirza. – Co robił...?
Odnalezienie i poskromienie Reveye ma jeden cel: odcięcie Proteusa oraz wszelkich wrogów od ich głupich idei o sztucznym Gran Mirall. Gdyby udało się odnaleźć to prawdziwe... a następnie w jakiś sposób je zapieczętować, ale tak, aby każdy wiedział, że ono jest jedyne… // – Jasna cholera, czy wy nie widzicie, ile ten... ten plan ma ubytków? W każdej, powtarzam wam, w każdej organizacji znajdzie się ktoś, kto będzie chciał to Gran Mirall przejąć i wykorzystać! Takiego Lustra... takiego Lustra nie można nikomu pokazywać! (...) Nie wiem nawet, jak mogę zacząć szukać tego Reveye, więc jak mam pomóc? // Kobieta wskazała na Jiwę, którą trzymała w dłoni podczas całej tej rozmowy. Podała ją Mirzie. // – Od tego, kochany. – Tia. Mirza uważa, że szukanie wielkiego lustra nie jest najlepszym pomysłem, ale wystarczy mu wskazać metodę, by mimo tego wziął się do roboty. Co nim kieruje?
wiem przynajmniej, że ze Speculum wystartowało dziewięciu: ja, Rapha, Alexis, Kia, Mersilla, a także czterech z pozostałych trzech siedzib. – No właśnie. Jeśli ze Speculum, największej organizacji, tylko dziewięć osób wzięło udział w turnieju, z innych musiało pojechać ich mniej. I ja mam uwierzyć, że ze Scarlet przyjechały jakieś nieprzeliczone rzesze?
Zastanawia mnie też jedna sprawa: czy codziennie będą dodawali mi nowy, obrzydliwy tatuaż na prawą rękę? Tak w ramach bezpieczeństwa, aby nikomu, kto nie przeszedł przez któreś z zadań, a mimo to jakimś cudem zaszył się w Ellarerze, nie przyszło do głowy oszukać Rady? Cóż, mam nadzieję, że nie, bo szczerze mówiąc – ani trochę mi się ten głupi rysuneczek na skórze nie podoba! Jak to wygląda, co? I dlaczego akurat symbol Rady? Naprawdę musieli go tu wcisnąć? – Skoro to Rada organizuje turniej, czyj symbol miałaby umieszczać na tatuażach?
Nea, choć zgodziła się na to, tak naprawdę nie miała zamiaru posłuchać; to był taki mały, głupi odwet za to, że w zeszłym roku to przez nich, przez Yuna i Nava, nie mogła jechać na Turniej. Postanowiła pomóc Raphie, choćby miała codziennie mdleć ze zmęczenia. – Bardziej mnie dziwi, dlaczego Nea do tej pory nie wypytała ich o powody takiego postępowania i wciąż przyjaźni się z ludźmi, którzy wyrządzili jej jawne świństwo.
– Wyjechał z głównej siedziby Speculum tak wcześnie, nawet go za dobrze nie pamiętałam – bąknęła. – Wiesz, jak trudno mi go rozpoznać? (...) Miał bardzo bladą cerę, jasne rzęsy, a także dwie charakterystyczne cechy, które mocno zapadały w pamięć: niewielkie znamię typu myszka na prawym policzku oraz heterochromię (...) Głównie to po tym Nea go rozpoznała – włosy nie dość że zapuścił, to w dodatku przefarbował, przez co z tyłu byłby dla niej całkowicie obcym człowiekiem. – Ciężko mi wyobrazić sobie bardziej zapadającą w pamięć i łatwiejszą do rozpoznania fizjonomię. Chłopak równie dobrze mógłby chodzić z wielką strzałką nad głową z napisem TU JESTEM.
Arkir jest też absolutnie jedyną osobą z koordynatorów, z którą możecie rozmawiać. Oczywiście, nie jest to możliwe w każdej chwili, dlatego lepiej dobrze zastanówcie się, zanim do niego pójdziecie. – Dlaczego nie jest możliwe? Jeśli odezwą się o dwa razy zbyt często, odgryzie im głowę?
Arkir zdecydowanie miał już czterdzieści lat, na co wskazywały mysie, szarawe włosy. – Miał ich czterdzieści, niczym słojów na pniu? Osiwieć można równie dobrze, mając lat dwadzieścia, jak i osiemdziesiąt.
Z twarzy był nawet przystojny – Ale już plecy miał odpychające? Co innego mógł mieć przystojnego oprócz twarzy?
Nea zrobiła niepewnie kilka kroków. Jej buty zaszurały nieprzyjemnie po chropowatej powierzchni. Będzie trudno biegać, stwierdziła. – Dlaczego? Ciężko to się biega po piachu. Chropowata nawierzchnia zazwyczaj zapewnia przydatną w biegu przyczepność.
Faktycznie, z każdym nowym rozdziałem twój warsztat zyskuje na jakości. Robisz mniej głupich błędów, coraz większe fragmenty tekstu czyta się płynnie. W obecnej chwili to, czego w mojej opinii brakuje ci najbardziej, to plan. Mam silne wrażenie, że pisząc Odbicie, nie bardzo wiedziałaś, co właściwie chcesz przekazać, na którym wątku się skupić. W efekcie powstał wielki bałagan, w którym nieistotne fragmenty są wyolbrzymione ponad miarę, a kamera podąża za losowymi osobami. Zastanów się, co jest w tej historii najważniejsze? Droga życiowa Mirzy? Wątek Gran Mirall? Coś jeszcze innego?
Brakuje mi pewnej ciągłości. Najpierw skupiasz się na Mirzie i jego inicjacji w Speculum. Kiedy ten temat ci się nudzi, przeskakujesz na Neę i jej marzenia o normalnym wzroku. Następnie porzucasz i to, by dla odmiany zająć się Rodem i jego turniejową obsesją. Gdzieś w tle wracasz czasem do Fio i Proteusa. Mam wrażenie, że czytam zbiór opowiadań osadzonych w jednym uniwersum, a nie dopracowaną, zgraną całość.
Tworzysz niektóre wątki po to, żeby je porzucić na wieki. Po co pisałaś o niechęci Takeo, Nokii i Roda do Leftera, skoro temat ten już nigdy później nie wrócił i niczemu nie służył? Co z magiem, który odkrył kryjówkę Darnella i uciekł? Jak ukarano Navida po wycieczce do lasu? Chyba nie do końca panujesz nad tym żyjącym własnym życiem tekstem.
Jednak największy problem twojego opowiadania to twoje podejście do opisywania akcji. Lwia część jest streszczana w dialogach, co po którymś kolejnym razie doprowadza do szału. Ciągle o ważnych zdarzeniach dowiadujemy się z czyichś rozmów, weź sobie do serca zasadę Show, don’t tell.
Informacje umieszczone w zakładce bohaterowie powinny raczej znajdować się w twoich prywatnych notatkach niż na blogu. Szczególnie, że podział pierwszo- i drugoplanowych bohaterów słabo się ma do czasu antenowego, który im poświęcasz – Nokii dostało się go o wiele mniej niż takiemu Fio.
Mirza to nowy typ bohatera – bohater funkcjonujący niechcący (©Delta). Mimo że nominalnie jest podobno główną postacią i osią opowieści, sam nie podejmuje żadnych decyzji, żadnej inicjatywy. Ciągle ktoś po przesuwa, popycha, przemieszcza, transportuje – Mirza mógłby równie dobrze być meblem. Nawet w sytuacji, w której dyrektor z sobie tylko znanego powodu zabiera mu jedyną pamiątkę po ojcu, pierścień o potężnej magicznej mocy, Mirza owszem, strzela focha dnia pierwszego, ale już po tygodniu następuje taka oto scenka:
Wysyłam cię na
pierwszą oficjalną misję! Żadnego dołączania się do Navida, żadnego
tajemniczego znikania! Nie, koniec z tym. Tym razem nie będę musiał główkować,
co wpisać do papierów. Wyjdziesz z tego budynku jako pełnoprawny członek z
zadaniem do wykonania – rzekł Mistrz z wyraźną dumą w głosie. // Mirza zapadł
się w krześle. Może i słowa Xaviera były ekscytujące, jednak zabiły resztki
jego nadziei. // – Co mam zrobić?
Co właściwie każe Mirzie pomagać Xavierowi? Dlaczego nie podejmie choćby próby szantażu (nie pójdę na misję, dopóki nie odzyskam Jiwy)? Nie wiadomo, ale prawdopodobnie z podobnych przyczyn Mirza zgadza się wypełniać polecenia Felipe i Ashy. Nawet tak ważny przedmiot jak Jiwę zdobył właściwie niechcący, przenosząc się przypadkiem z biblioteki na drugi koniec świata.
Na domiar złego Mirza jest niestabilny emocjonalnie, co chwila denerwują go zupełnie niewinne sprawy, obsesyjnie powraca do prób kontaktu z rodzicami. Mimo że dobrze wie, że Serce jego lustra jest esencją jego matki, nie zastanawia się nad tym w żaden sposób, nie wypełnia to jego luki emocjonalnej w najmniejszym stopniu, tak samo nie wpływa na niego kontakt z duszą ojca zawartą w Jiwie. Skoro więc nie próbuje zbliżyć się do tych resztek osobowości rodziców, do których ma dostęp, na co mu rozmowa z umarłymi? Co właściwie chciałby im powiedzieć, co usłyszeć? Nie wiadomo.
Nie rozumiem, dlaczego Mirza aż do siedemnastego roku życia był trzymany wśród zwykłych ludzi i zupełnie odcięty od magii. W jaki sposób miało to utrudnić wrogom jego znalezienie? Przecież Proteus nie stroni od nowinek technicznych, takich jak CCTV, ich baza jest nimi usiana. Zamiast chronić Mirzę, wprowadzenie w życie tego planu tylko go osłabiło, bo nie potrafił wyczarować nawet najprostszego płomyka. Dlaczego uznano, że w Speculum nie byłby bezpieczny? A skoro nie był, dlaczego uznano, że w siedemnaste urodziny już można go zacząć narażać? Dlaczego Mirza został porwany i odurzony, nie dało się go w jakiś bardziej humanitarny sposób odstawić na uniwerek?
Lula jest niezłą postacią, niejednoznaczną, nie można do końca być pewnym, po czyjej stronie stoi. Jedna rzecz mnie zastanawia, jej lustro ma być przeciwieństwem lustra Mirzy, tak? Gdy obserwujemy lustro Mirzy w akcji, pożera ono armatę, a potem ukazuje mu wspomnienia innych ludzi. Gdy obserwujemy zwierciadło Luli, wciąga ono Nokię do środka i pokazuje jej wspomnienia właścicielki. Nie nazwałabym tych działań przeciwieństwami, raczej innymi aspektami tego samego spektrum.
Lustro Luli pozwalało podróżować w jej wspomnieniach. I miało moc przeciwną do wchłaniania. To ono wysyłało sygnały, nie pożerało inne.
Mimo wielu zastrzeżeń, jakie żywię odnośnie Mirzy, uważam, że to Takeo jest najgorzej skonstruowaną postacią. Nie czujesz dzieci, raz każesz mu zachowywać się jak pięciolatkowi, innym razem wkładasz mu w usta wyrażenia godne dorosłego człowieka. Nie wiem też do końca, po co w ogóle wprowadziłaś jego wątek. Przyjechał do Speculum na parę tygodni Erasmusa, wyłapał dwóch zdrajców, wypełnił umysł wieloma nie do końca uformowanymi podejrzeniami i wyjechał. Nie ma żadnych konsekwencji tych akcji, temat zdrajców Speculum czy złych przeczuć Takeo już nie powraca.
Najlepiej za to oceniam Roda – pod względem konstrukcji, bo ogółem szuja z niego jest straszna. Jest bardzo konsekwentny w swoich działaniach, jego sposób wypowiedzi wiernie oddaje jego charakter, nie wiem tylko, z jakiego powodu nikt nie ma do niego pretensji o jego zachowanie. Zabił z zimną krwią człowieka na oczach uczniów, czy to naprawdę nic nie znaczy? Niestety, w konsekwencji ukazuje to Mistrza, czyli szefa Roda, jako całkowicie papierową, płaską postać, które jest wyprana z jakiegokolwiek charakteru. Nie wywiera on żadnego wpływu na swojego potencjalnego następcę, nie temperuje go, najczęściej po prostu lekceważy. Na ogół nie wiadomo, co kieruje Xawierem, o co mu w życiu chodzi.
O ból głowy przyprawiały mnie imiona, jakie postanowiłaś nadać swoim pacynkom:
Kia oraz Nokia, wraz ze swoimi pomocnikami, także miały przybyć do Waiber
Rafael, Rapha, Rod, Nokia, Nea, Navid – jak już się uprzesz na jakąś głoskę, to nie ma zmiłuj. Z tego tłumu pozytywnie wybijał się głównie Mirza, Xavier i Fio.
Nie do końca łapię zasady konstrukcji twojego świata. Mimo że czas akcji to trzydziesty wiek, nie widać zaawansowania technologicznego. Jasne, mamy samochody i telefony, ale już nie komputery i internet. Nie wiadomo, na jakiej zasadzie magowie dobierają sobie wynalazki, z których łaskawie godzą się korzystać. Nie wiemy nawet, od czego liczy się tu czas i dlaczego akurat od tej daty. Nie wiadomo, dlaczego ludzie nic nie wiedzą o magii, mimo że dopiero co skończyła się wielka wojna, której uczestnicy nie byli przesadnie dyskretni.
W początkowych rozdziałach widać spory problem z opisami, z którymi na szczęście potem radzisz sobie coraz lepiej. Nie wszystko musi wyglądać jak notatka z encyklopedii. Jeśli ktoś ze Speculum opowiada o wojnie, w której wyrżnięto jego organizację niemal w pień, to nie będzie się rozwodził nad nazwą i kolorem kamienia, ale raczej nad samą zdradą:
Właśnie w dwudziestym czwartym rozpoczęła się walka. To stało się ósmego sierpnia, dlatego ten ciąg bitew nazwano rubinowym latem. – Uśmiechnął się błogo. – Rubinowym, bo rubin jest piękny i potrafi zachwycić niejedno oko, a jego szlachetna, czerwona barwa wzbudza pożądanie.
Jeśli chodzi o wprowadzenie postaci, odradzam ci trzymanie się twardo schematu postura -> kształt twarzy -> kolor oczu – warto to jakoś urozmaicić.
Dobrze wychodzą ci sceny koszmarów – ta z obrzydliwą matką Mirzy wywarła na mnie wrażenie, była plastyczna i odpowiednio paskudna.
Wszystkie postacie wypowiadają się w bardzo podobny sposób, poza Fio, który do tego się jąka. W późniejszych rozdziałach próbujesz to różnicować, co widać po wypowiedziach Ashy, ale przede wszystkim Roda.
Czasem masz kłopoty z odmianą rzeczowników, czasem z prawidłową gramatyką, nie jest to nic, w czym nie pomogłaby ci dobra beta.
W takiej formie, w jakiej funkcjonuje obecnie, opowiadanie zasługuje na trzy. Uważam, że przepisanie go od nowa jest świetnym pomysłem i może z tego wyjść coś bardzo dobrego, bo sam koncept jest mocny i daje szerokie pole do popisu. Podoba mi się oryginalność twojego pomysłu, tak jak i rozmach i wyobraźnia użyte do stworzenia całego nowego świata luster. Trzymam za ciebie kciuki.
Co właściwie każe Mirzie pomagać Xavierowi? Dlaczego nie podejmie choćby próby szantażu (nie pójdę na misję, dopóki nie odzyskam Jiwy)? Nie wiadomo, ale prawdopodobnie z podobnych przyczyn Mirza zgadza się wypełniać polecenia Felipe i Ashy. Nawet tak ważny przedmiot jak Jiwę zdobył właściwie niechcący, przenosząc się przypadkiem z biblioteki na drugi koniec świata.
Na domiar złego Mirza jest niestabilny emocjonalnie, co chwila denerwują go zupełnie niewinne sprawy, obsesyjnie powraca do prób kontaktu z rodzicami. Mimo że dobrze wie, że Serce jego lustra jest esencją jego matki, nie zastanawia się nad tym w żaden sposób, nie wypełnia to jego luki emocjonalnej w najmniejszym stopniu, tak samo nie wpływa na niego kontakt z duszą ojca zawartą w Jiwie. Skoro więc nie próbuje zbliżyć się do tych resztek osobowości rodziców, do których ma dostęp, na co mu rozmowa z umarłymi? Co właściwie chciałby im powiedzieć, co usłyszeć? Nie wiadomo.
Nie rozumiem, dlaczego Mirza aż do siedemnastego roku życia był trzymany wśród zwykłych ludzi i zupełnie odcięty od magii. W jaki sposób miało to utrudnić wrogom jego znalezienie? Przecież Proteus nie stroni od nowinek technicznych, takich jak CCTV, ich baza jest nimi usiana. Zamiast chronić Mirzę, wprowadzenie w życie tego planu tylko go osłabiło, bo nie potrafił wyczarować nawet najprostszego płomyka. Dlaczego uznano, że w Speculum nie byłby bezpieczny? A skoro nie był, dlaczego uznano, że w siedemnaste urodziny już można go zacząć narażać? Dlaczego Mirza został porwany i odurzony, nie dało się go w jakiś bardziej humanitarny sposób odstawić na uniwerek?
Lula jest niezłą postacią, niejednoznaczną, nie można do końca być pewnym, po czyjej stronie stoi. Jedna rzecz mnie zastanawia, jej lustro ma być przeciwieństwem lustra Mirzy, tak? Gdy obserwujemy lustro Mirzy w akcji, pożera ono armatę, a potem ukazuje mu wspomnienia innych ludzi. Gdy obserwujemy zwierciadło Luli, wciąga ono Nokię do środka i pokazuje jej wspomnienia właścicielki. Nie nazwałabym tych działań przeciwieństwami, raczej innymi aspektami tego samego spektrum.
Lustro Luli pozwalało podróżować w jej wspomnieniach. I miało moc przeciwną do wchłaniania. To ono wysyłało sygnały, nie pożerało inne.
Mimo wielu zastrzeżeń, jakie żywię odnośnie Mirzy, uważam, że to Takeo jest najgorzej skonstruowaną postacią. Nie czujesz dzieci, raz każesz mu zachowywać się jak pięciolatkowi, innym razem wkładasz mu w usta wyrażenia godne dorosłego człowieka. Nie wiem też do końca, po co w ogóle wprowadziłaś jego wątek. Przyjechał do Speculum na parę tygodni Erasmusa, wyłapał dwóch zdrajców, wypełnił umysł wieloma nie do końca uformowanymi podejrzeniami i wyjechał. Nie ma żadnych konsekwencji tych akcji, temat zdrajców Speculum czy złych przeczuć Takeo już nie powraca.
Najlepiej za to oceniam Roda – pod względem konstrukcji, bo ogółem szuja z niego jest straszna. Jest bardzo konsekwentny w swoich działaniach, jego sposób wypowiedzi wiernie oddaje jego charakter, nie wiem tylko, z jakiego powodu nikt nie ma do niego pretensji o jego zachowanie. Zabił z zimną krwią człowieka na oczach uczniów, czy to naprawdę nic nie znaczy? Niestety, w konsekwencji ukazuje to Mistrza, czyli szefa Roda, jako całkowicie papierową, płaską postać, które jest wyprana z jakiegokolwiek charakteru. Nie wywiera on żadnego wpływu na swojego potencjalnego następcę, nie temperuje go, najczęściej po prostu lekceważy. Na ogół nie wiadomo, co kieruje Xawierem, o co mu w życiu chodzi.
O ból głowy przyprawiały mnie imiona, jakie postanowiłaś nadać swoim pacynkom:
Kia oraz Nokia, wraz ze swoimi pomocnikami, także miały przybyć do Waiber
Rafael, Rapha, Rod, Nokia, Nea, Navid – jak już się uprzesz na jakąś głoskę, to nie ma zmiłuj. Z tego tłumu pozytywnie wybijał się głównie Mirza, Xavier i Fio.
Nie do końca łapię zasady konstrukcji twojego świata. Mimo że czas akcji to trzydziesty wiek, nie widać zaawansowania technologicznego. Jasne, mamy samochody i telefony, ale już nie komputery i internet. Nie wiadomo, na jakiej zasadzie magowie dobierają sobie wynalazki, z których łaskawie godzą się korzystać. Nie wiemy nawet, od czego liczy się tu czas i dlaczego akurat od tej daty. Nie wiadomo, dlaczego ludzie nic nie wiedzą o magii, mimo że dopiero co skończyła się wielka wojna, której uczestnicy nie byli przesadnie dyskretni.
W początkowych rozdziałach widać spory problem z opisami, z którymi na szczęście potem radzisz sobie coraz lepiej. Nie wszystko musi wyglądać jak notatka z encyklopedii. Jeśli ktoś ze Speculum opowiada o wojnie, w której wyrżnięto jego organizację niemal w pień, to nie będzie się rozwodził nad nazwą i kolorem kamienia, ale raczej nad samą zdradą:
Właśnie w dwudziestym czwartym rozpoczęła się walka. To stało się ósmego sierpnia, dlatego ten ciąg bitew nazwano rubinowym latem. – Uśmiechnął się błogo. – Rubinowym, bo rubin jest piękny i potrafi zachwycić niejedno oko, a jego szlachetna, czerwona barwa wzbudza pożądanie.
Jeśli chodzi o wprowadzenie postaci, odradzam ci trzymanie się twardo schematu postura -> kształt twarzy -> kolor oczu – warto to jakoś urozmaicić.
Dobrze wychodzą ci sceny koszmarów – ta z obrzydliwą matką Mirzy wywarła na mnie wrażenie, była plastyczna i odpowiednio paskudna.
Wszystkie postacie wypowiadają się w bardzo podobny sposób, poza Fio, który do tego się jąka. W późniejszych rozdziałach próbujesz to różnicować, co widać po wypowiedziach Ashy, ale przede wszystkim Roda.
Czasem masz kłopoty z odmianą rzeczowników, czasem z prawidłową gramatyką, nie jest to nic, w czym nie pomogłaby ci dobra beta.
W takiej formie, w jakiej funkcjonuje obecnie, opowiadanie zasługuje na trzy. Uważam, że przepisanie go od nowa jest świetnym pomysłem i może z tego wyjść coś bardzo dobrego, bo sam koncept jest mocny i daje szerokie pole do popisu. Podoba mi się oryginalność twojego pomysłu, tak jak i rozmach i wyobraźnia użyte do stworzenia całego nowego świata luster. Trzymam za ciebie kciuki.
Wow. Obszerna analiza. Mam wrażenie że wielu profesjonalnym pisarzom brakuje czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńChetnie napisze ocene i profesjonalnemu pisarzowi, jesli kiedys jakis sie zglosi. :D
UsuńCześć!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz bardzo przepraszam, że tak późno komentuję ocenę, ale jak pisałam Ci w mailu – miałam utrudniony dostęp do komputera.
Dziękuję serdecznie za czas i nerwy, które mi poświęciłaś, mam nadzieję, że mój komentarz będzie w miarę zwięzły i bez błędziochów, bo piszę na bieżąco. :)
statut Władcy Luster/maga nieznany – Coś takiego pojawia się u ciebie w zakładce bohaterowie, a ja mam silne wrażenie, że jednak chodziło ci o status. - o matko, jaka wtopa zaraz na początek. :D Ale tak, zawsze mi się te dwa słowa mieszały, pisząc jedno, mam na myśli drugie i odwrotnie.
Xavier jednak wyglądał, jakby podobne zdarzenie nigdy nie miało miejsca. – Licz się z tym, że jeśli nazywasz przywódcę ludzi o nietypowych umiejętnościach Xavierem, ciężko będzie opędzić się od skojarzeń z X-menami. - nie oglądałam X-menów (wiem, dziwne, ale nigdy mnie nie kręciły podobne filmy), dlatego nie bardzo wiem, o co chodzi. Jest tam bohater o tym samym imieniu, jak zgaduję?
Chcę ubiegać się w jego imieniu o wydanie dwóch zezwoleń na wejście do Lasu Amiry. Oczywiście, jednorazowych, impersonalnych. – Impersonalnych? Na pewno o to słowo ci chodziło? - po prostu nie przypisanych konkretnej osobie z imienia i nazwiska. Być może źle to określiłam.
w jaki sposób chce się pani z nim skontaktować? // – Poślę po specjalistę od teleportacji. Myślę, że wszystko nie zajmie więcej niż dwadzieścia minut. Podejrzewam, że będziemy mogli nawet widzieć tę rozmowę, ponieważ przejdzie tam za pomocą innego wymiaru, więc może zostawić otwarty portal – mruknęła Suette, wyraźnie znudzona. – Telefon odpada, musimy widzieć jego twarz. Zresztą Rada nie używa takich rzeczy. Tutaj rządzi magia. – Posiadają telefony? Dlaczego wobec tego był taki wielki problem ze skontaktowaniem się z Yunem? Dlaczego próbowano wciąż i wciąż wysyłać liściki, które ginęły w drodze, zamiast po prostu zadzwonić? Dlaczego powrót z misji zajął tydzień samochodem, skoro można było się po prostu teleportować? - nigdy nie wspomniałam, że mają przenośne telefony (w tym fragmencie bardziej wygląda to tak, jakby mieli, hm, stacjonarne, ale i tak nie chcieli z nich korzystać?); Nea i Mirza nie potrafią się teleportować, Yun by ich nie zostawił, sama Suette mówiła, że do kontaktu z Xavierem zawoła jakiegoś tam specjalistę.
Rapha uniósł brwi i skierował się w stronę niewielkiego parku, którego największą atrakcją była fontanna z nagą kobietą. Woda tryskała z jej nabrzmiałych sutków, pożądliwie rozwartych ust i pozornie zakrytego łona. Rapha nie był pewien, czy Takeo się to spodoba, jednak sam czasami lubił usiąść na ławce obok i wpatrywać się tępo w strumienie. To go odprężało i sprawiało, że zapominał na jakiś czas o magii. – Odprężające wpatrywanie się w wodę ciurkającą z łona... to sporo mówi o twej postaci. - cóż, ten fragment pokazuje, że Rapha serio może mieć jakąś dewiację seksualną, nie wykluczam tego.
Takeo kiwnął głową i rozsiadł się wygodnie na małej drewnianej ławeczce. Kiedy jednak zobaczył kamienną postać z przodu, ponownie rozdziawił usta, a jego uszy stały się czerwone. // – To… // – Kobieta. Nie mylisz się. // – Jest naga – stwierdził błyskotliwie Takeo. – Kto wpadł na taki pomysł? // – Nie wiem, ale jeszcze nie słyszałem, aby ktoś narzekał. To przyjemna okolica, można tu odpocząć. – No i znowu, jest okazja, żeby rzucić światło na kulturę i historię tego świata, a ty ją tak okropnie marnujesz. Czemu nagi posąg dziwi Takeo? Czy w twoim świecie w czasach antycznych nie tworzy się nagich posągów? Czy nikt nie malował aktów? Dlaczego nie? Jeśli nikt tego nie robił, dlaczego fontanna szokuje tylko Takeo? A jeśli przeciwnie, było to nagminne, dlaczego Takeo nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego? - fontanna szokuje Takeo, bo widocznie nie jest on przyzwyczajony do widzenia jakiejkolwiek golizny gdziekolwiek. Być może z racji wieku, być może usposobienia. Pamiętam, jak w podstawówce na plastyce dzieciaki w tym wieku z zawstydzeniem odwracały wzrok od nagich posągów, które w książce pokazywała nam nauczycielki, wzorowałam się trochę na tym.
Usuń– Każdy z nas coś ukrywa. // – Ale ona coś niespotykanego, złego. – Takeo wyglądał na zaniepokojonego myślą, że jego słowa były niezrozumiałe. – Przybyła do Sceaflet w jakimś celu. // Raphę zaczynało to interesować. Będzie miał co opowiadać Mistrzowi, który ciągle obserwował Lulę. // – Domyślasz się może w jakim? // – To chyba jest związane z Mirzą – stwierdził po namyśle Takeo i spojrzał w niebo. Było błękitne, bez żadnych chmur, jak przystało na sam koniec kwietnia. // Biedny Mirza, przemknęło przez myśl Raphie, ta dziewczyna chodzi za nim bez przerwy. Żeby chociaż miała ładną figurę... – Żeby miała ładną figurę, to nie miałby żadnego problemu z przedwiecznym Złem skrywanym przez dziewczynę, tak? Ciekawe priorytety. - dla Raphy, który jest estetą do kwadratu, niestety takie są. To ogarnięty człowiek, ale zbyt dużą uwagę przywiązuje do wyglądu kogokolwiek/czegokolwiek.
Prócz tego, w jakiś zagadkowy, do dzisiaj niewyjaśniony sposób, w Lesie pojawiła się bogata, nieznana nikomu wcześniej roślinność o nowych, zaskakujących właściwościach. (...) Nigdy nie zapomni strachu, jaki towarzyszył jej, gdy Navid zagłębił się w tę gęstą zieloną puszczę i gdy przez trzy dni nie było z nim kontaktu. // Jednocześnie nigdy nie zapomni, jak opowiedział jej o cudownym kwiecie zwanym Laurelcorą, niezwykle rzadkim – To w końcu rosło tam zielsko nieznane, czy też znane, ale nieczęsto spotykane? - niezwykle rzadkim w tym obszarze (bo tylko w Lesie Amiry był spotykany), zwłaszcza w porównaniu do innych, też nowych, roślin.
Chodźmy – szepnął, uśmiechając się. – Nie czuję, aby ktoś używał tu magii w ciągu ostatnich godzin. // Navid był świetny w wyłapywaniu cząstek energii, które wisiały w powietrzu. // – Co w związku z tym? – spytała, wysiadając z auta. // – Nikt z Rady się z nimi nie kontaktował. Nie dotarliby tu szybciej od nas, gdyby wybrali normalny środek transportu. Pozostaje im tylko magia, której ślady by tu zostały. – No chyba że, wiesz, ktoś postanowił po prostu zadzwonić do strażników. - naprawdę nigdzie nie wspomniałam po przenośnych telefonach + sama Suette mówiła, że Rada nie lubi takich rozwiązań.
What what whaaaaat? Dlaczego dowiadujemy się o tym znienacka w rozdziale jedenastym, skąd nagle wziął się im side quest z szukaniem lekarstwa, skoro o lesie wiedzą od paru lat, a o oczach od kilkunastu? Pominiecie wątku ślepoty w narracji prowadzi nie do zawiązania suspensu, a do podejrzeń, że nagle wpadłaś na pomysł nowego wątku i miałaś takie parcie na wprowadzenie go, że zupełnie zlekceważyłaś to, jaki ma wpływ na resztę opowieści. No i dlaczego pozyskanie tego leczącego kwiatu legalnymi kanałami było niemożliwe? - zgodzę się, że wątek został nieumiejętnie wprowadzony; nie było możliwe najpewniej dlatego, że: a) był rzadki, a rzadkich roślin nie wydają byle komu, b) Rada chciałaby wiedzieć, do czego był potrzebny, a Nea nie chciała wyjawić swojego celu.
A jednocześnie to Lustro narzucało jej ograniczenia, powodowało cierpienie przy każdym użyciu mocy, a także pozbawiło ją namacalnych kontaktów z własną świadomością. – Co to są namacalne kontakty ze świadomością? Czy to subtelne nawiązanie do teorii Lacana? http://www.psychoanaliza.com.pl/?art=3&tab=mps&lang - nie, to nie było żadne nawiązanie. O teorii Lacana poczytam sobie na spokojnie w ciągu paru dni, dziękuję za linka, może mi w czymś pomoże. :)
Naraz zobaczył, jak jego siostra urywa właśnie ostatnią roślinę, która zacisnęła się na jej kostce. Wyczołgała się na ziemię i zmierzyła morderczo wzrokiem tułów istoty. Debilka. Nie, to ty byłeś debilem, każąc jej uciekać. Przecież nie może tego zrobić, pamiętasz? – Nie może uciekać? Dlaczego? - bo Navid chciał ją zaciągnąć jak najgłębiej, aby mieć pewność, że Mistrz zabroni jej brać udział w Turnieju.
– Hej, ślicznotko! – krzyknęła półgłosem Nea, podnosząc się. – Ty chuderlawa dupo niewiadomej płci – chłopak automatycznie spojrzał na brudną skórę między udami istoty – chodź tu i mnie pożryj, pokrako, no dalej! Ja nie jestem łykowata, nie tak jak on! – a) przecież Nea dopiero co miała brata w zadzie, b) krzyknęła półgłosem, jak? - czyli po prostu niegłośno.
Usuńwiedziała, krok po kroku, jak wycisnąć cały potrzebny miąższ z Laurelcory. – Do tej pory twierdziłaś, że Laurelcora jest kwiatem – gdzie kwiat ma miąższ? - ups, fakt. Miałam na myśli po prostu rozdrobnienie roślinki.
nie dlatego, że Serce postanowiło się poświęcić i zagnieździć się w jej oczach – To w końcu drama polega na tym, że Serca nie ma, czy też że jest, ale w oczach? - w sumie drama Nei polega na tym, że ona w ogóle żyje, ale tak stricte, to w tym, że jest ono w oczach i że nie może się z nim skontaktować. Gdyby dziewczyna w ogóle nie była Władcą, to jej drama polegałaby na tym, że jest zwykłym magiem. Nea po prostu narzeka.
Zdziwił się, że Brunen leżało tak daleko. Dreast, choć spore, można było przejechać wzdłuż w dwa-trzy dni. A tymczasem oni jechali tylko z południa na zachód. – On się dziwi, ja się dziwię, ale czy dostaniemy jakieś wyjaśnienie tej zamotanej geografii? Zwłaszcza, że w poprzednich rozdziałach cały kraj dało się przebyć samochodem w ciągu doby. - chyba Ci pisałam w mailu kiedyś tam, że jeżeli chodzi o zarysowanie świata, to wszystko leży i kwiczy, przepraszam... :P
Lula zaczęła bawić się opaską na rękę, którą Mistrz podarował jej poprzedniego dnia. Mirza miał identyczną – o ciemnym szarym odcieniu, z wyszytym czerwonym znakiem Speculum, czyli obojętną na wszystko maską. (...) Wolałby, żeby się śmiała, żeby płakała. Żeby po prostu okazała jakiekolwiek uczucia. – Ostatnio twierdziłaś, że maska na wpół śmieje się, a na wpół płacze. Sama sobie przeczysz. - maska ma być obojętna na wszystko, nie pamiętam, gdzie się machnęłam z tym i płaczem, i śmianiem się, ale dzięki, będę na to uważać teraz.
Czasami żałuję, że nie można po prostu użyć magii, aby dać znak, że jest się już na miejscu – burknął. – Dlaczego nie? Przecież wiadomo, że w twoim świecie funkcjonują magiczne smsy w formie pyłu przesyłanego na dowolne odległości. - magiczne smsy <3 Mirza chyba jeszcze nie ogarnął, jak przemienić kartkę w pyłek.
Że co? Złamali bardzo istotny przepis, a jedyną konsekwencją jest burczenie dyrektora szkoły i potencjalna nagana ze strony trólawera? Dlaczego w ogóle ich karą zajmuje się szkoła/pracodawca, a nie Rada? - Mistrz powiedział Radzie, że to on ich wysłał (być może wspomniał o tym, że kazał im przejść na dalszy rewir nawet mimo zakazu), przez co jeżeli były jeszcze jakieś konsekwencje – nie wspomniał o tym, tylko sam się nimi zajął.
Nasaya, aby przypadkiem siostrzenica nigdzie nie uciekła, więziła ją przez kilka dni w domu, a w dodatku zaczynała unikać rozmów. Karmiła ją, tak, oczywiście, że karmiła, ale przecież Mirza widział, że tak czy siak była osłabiona, brudna i zaniedbana. – Jeśli Gracja była karmiona i trzymana w nienajgorszych warunkach w areszcie domowym, co u licha mogło ją w tak krótkim czasie osłabić i uczynić zaniedbaną? - trochę dziwię się, że nie usunęłaś tego fragmentu po przeczytaniu dalszych rozdziałów; Gracja = martwa Nasaya, więc de facto nie było żadnego aresztu.
Dopiero gdy Lula zaczęła krzyczeć i grozić jej swoimi pazurami, skarlecianka, drżąc ze strachu, zaczęła mówić o wszystkim, co wiedziała – Dlaczego wciąż określasz ją mianem skarlecianki, skoro wiadomo, że należała do Jaspisu? - ależ do Scarlet oficjalnie też należała, tylko po prostu miała złe intencje. Nikt nie wiedział, że była z Jaspisu.
Jaką Fio ma motywację, by dołączać do Darnella? Tylko to, że również umie zmieniać się w zwierzę? W dalszych rozdziałach twierdzisz, że to powszechna umiejętność. - powszechną umiejętnością jest zmiana swojego wyglądu, ale niewielka, nie aż całego ciała i wnętrzności. Fio nie spotkał się jeszcze z kimś, kto potrafiłby przemienić się całkowicie w zwierzę.
UsuńOkej, skoro Proteus wychowywał sobie dzieci, dlaczego te, indoktrynowane od małego, nie zasiliły masowo szeregów organizacji? A jeśli ich nie wychowywał, to po jakie licho trzymał je w piwnicy, hodując sobie na łonie zaciekłych wrogów? - starsi w sensie nie z Proteusa, tylko starci z legalnych organizacji.
http://www.kobyla-gora.pl/asp/pliki/Aktualnosci_2014/maski-teatralne_106.jpg Takie maski różnią się jednak też wyrazem oczu, zwłaszcza że wcześniej chyba wspominałaś coś o kapiących łzach po smutnej połowie. - kapiące łzy na opasce na rękę? Nie, tego na pewno nie wprowadzałam. Maska powinna być obojętna na wszystko, wcześniej wspomniałam, że się faktycznie z tym machnęłam.
Poszukiwani upadli są silni, a wygnani – na tyle słabi, że bez organizacji mogą nie przetrwać. – Moja nie rozumieć. Są więc równocześnie słabi i silni...? - poszukiwani upadli = ci, którzy uciekli, unikając kary (np. Darnell), wygnani = karą dla nich było wygnanie (przez które nie mogli np. wstąpić w szeregi żadnej innej organizacji). To dwa różne typy.
Darnell Cartel, dwadzieścia dziewięć lat, mag metamorfozy, były członek Rady Magicznej, w 3031 roku wyklęty i nazwany upadłym – Dwadzieścia dziewięć lat miał w '31, wtedy kiedy pisano notatkę (czyli nie wiadomo kiedy), czy teraz? - wtedy, kiedy pisano notatkę.
Rafael – zaczął wyniośle, nie siląc się nawet na żeńską formę nazwiska – Obawiam się, że żeńska wersja nazwiska Rafael jest dokładnie taka sama, jak męska. - miałam na myśli Rafaelównę (Rafaelową w przypadku mężatki), choć faktycznie, być może w przypadku obcych nazwisk to tak nie funkcjonuje.
Zresztą, bez jaj! nijak skrzywdzisz ich tym uczestnictwem! – Zdanie ci się popsuło - widywałam często w książkach (w różnych wydawnictwach) taką konstrukcję z tym wykrzyknikiem zamiast przecinka, a następnie ciągnięciu dalej zdania od małej litery, ale niestety, nigdy o tym nie czytałam, to Ci nie wkleję żadnego linka, nawet nie umiem nic znaleźć.
– Denuk nie żyje – oznajmił cicho, a następnie usiadł na najbliższym fotelu. Nie rozglądał się, wlepił swoje oczy w Neę. // Ta, wyraźnie zdziwiona, głęboko nad czymś myślała. W końcu chyba sobie przypomniała, kim był Denuk. // – Och – wysapała i złapała się za twarz – Tak? Nie, nie tak. :D Nie rozumiem, co jest dziwnego w „złapaniu się za twarz” (nie napisałam, że zaczęła nią potrząsać). Po prostu ujęła policzki w dłonie.
Powiadają, że Luther Markotny, władca Mocarstwa Południowego, był magiem i aby oddać cześć Naehowi, przyjął właśnie takie imię. – W jaki sposób nazwanie się markotnym oddaje cześć komukolwiek? - nie, to nie tak. Naeh założył organizację Liuter. Luther nazwał się Lutherem, aby oddać cześć założycielowi tej organizacji (z tego wynika, że wcześniej nazywał się inaczej). Co do Markotnego – nie jest wyjaśnione, czy sam sobie nadał ten przydomek, czy nadali go potomni, ale z racji pejoratywnego wydźwięku można stawiać na to, że był tak nazywany przez pokolenia.
O, jak się zmieniłeś, Tius, niesamowicie. Tylko twarz ta sama... za wyjątkiem oczu. – Skoro twarz ma tę samą, to co się zmieniło? Drastycznie zmienił wagę? - mógł być wcześniej chudzielcem, a potem zacząć częściej ćwiczyć i nabrać mięśni (Rod jest opisywany jako postawny).
– Skąd wiesz, że przyjechałam? // – Jak mógłbym nie wiedzieć – parsknął – skoro jestem drugiej klasy? Mam znajomości w Sceaflet. – A co ma do tego klasa? Magowie z trzeciej nie mogą rozmawiać z mieszkańcami miasteczka, czy co? - nie, Rod po prostu jest dumny ze swojej klasy, przez co lubi się tym chełpić. „Jestem drugiej klasy, to oczywiste, że ktoś posiadający taką pozycję ma na tyle znajomości, że może wiedzieć o wszystkim!”
– Dla kogo potrzebujesz to Lustro? – Święta gramatyko. Tego lustra. - „Dla kogo potrzebuj tego lustra”? Potrzebujesz kogo, co? To lustro. O wiele nienaturalniej brzmi dla mnie „potrzebujesz tego lustra”...
UsuńAle najpierw daj mi się gdzieś wyspać, tylko gdzieś, gdzie nie będzie światła. Muszę rano wracać do Sceaflet. // – Jest czerwiec. Pierwszy bus odjeżdża, gdy już jest jasno. // – Naprawdę? – wyszczerzył się złośliwie. – W takim razie będziesz cieszyła się moim towarzystwem do późnego wieczora, Asho, che-che. – Nie rozumiem. Skoro niedługo odjedzie bus, dlaczego Rod nie chce z niego skorzystać? - jest późny wieczór, ostatni bus już odjechał, następny jest rano, a nie niedługo; Rod nie chce jechać, gdy jest jasno, więc czeka na kolejny wieczór (tylko już nieco wcześniejszy).
Z początku denerwował się też, że człowiecze ciało może być takie niezgrabne i niepraktycznie – nie mógł już zwinnie przedzierać się między krzakami, chronić się w norach – Rozumiem, że przeciwstawnych kciuków też nie umiał docenić? - być może umiał, ale jak widać po takim czasie bardziej doceniał zwierzęce atuty.
Nie rozumiem, czy Fio specjalnie przyprowadził tych magów, żeby aresztowali Darnella – ale jeśli tak, to czemu nie pomógł im go obezwładnić? Jeśli zaś sami go tropili – dlaczego w ogóle wpadli na taki dziwny pomysł? Dlaczego potem ani słowem nie wracasz do maga, który zdołał uciec – czy nie złożył on żadnego raportu, nikt nie zaczął na nowo szukać Darnella? Dlaczego Fio nie wykorzystał tego całego zamieszania by uciec? - sami go wytropili. Na razie tylko do wątku tego maga nie wracam. Nie zaczęli na nowo szukać Darnella, bo nie mieli przecież pojęcia, że Darnell jest razem z Fio – dlaczego mieliby podejrzewać, że z dziwnym jąkałą z lasu przebywa upadły? Darnell ma wpisane w kartotekach „mag metamorfozy”, ale nie jest uściślone, że Rada wie, jaka forma metamorfozy jest jego ulubioną – być może nikt nie wie, że uciekł jako lis. Fio nie chciał uciec – pokłócił się z Darnellem i pobiegł przed siebie, aby przez parę minut pobyć sam, po czym nadział się na magów.
Co właściwie Fio ma z tego układu? Uczy się zmiany w zwierzę, to fakt, ale czy postępy, które robi, są faktycznie tak niesamowicie wielkie, że nigdy nie osiągnąłby ich sam lub przy wsparciu magów Speculum? Owszem, Fio szukał towarzysza, ale czy towarzysz, który traktuje go tak źle, zaspokaja jego potrzeby emocjonalne? Czy Fio ma predyspozycje do pozostawania w patologicznych związkach? Czy ta kreacja jest celowa? - tak, taka kreacja jest celowa. Fio nie do końca widzi, że sam robi postępy, a nawet jeżeli już coś zauważa, to właściwie i tak wierzy, że gdyby Darnell go nie wziął od Mirzy i Luli, to nic by nie osiągnął.
Kiedy patrzył na opętanego jakąś chorą myślą Darnella, pragnął zawrócić, wbiec z powrotem do tego pociągu, w którym zostawił Mirzę (co za wspaniały człowiek!) i Lulę, przeprosić ich, a następnie z nimi zostać, w Speculum, już na zawsze… // Gdyby tylko Ramiel mnie nie zdradził... Gdyby tylko nie pokazał mi, jaki świat potrafi być naprawdę, smucił się. – Nie rozumiem, dlaczego nie może zostawić Darnella i wrócić do Speculum, serio. W jaki sposób zdrada Ramiela go przed tym powstrzymuje? - Ramiel go zraził do magów z organizacji; w którymś momencie jakoś raz wspomniałam, że Fio od małego powtarzali, że ma mały rozumek, przez co nie lubił ludzi ze Speculum – Ramiel był wyjątkiem; jak go Ramiel zdradził, Fio najwyraźniej bał się, że z Mirzą i Lulą może być podobnie, a że Darnell był sam jak palec i także został zdradzony przez przyjaciela – Fio łudził się, że skoro są w podobnej sytuacji, to obaj doskonale się zrozumieją.
Fio wreszcie zrozumiał, dlaczego wcześniej Darnell zabronił mu wydawać swoje oszczędności. // Z Lafer musieli wyruszyć do Clarei, skąd dopiero byliby w stanie pojechać w stronę Krwawej Rzeki, miejsca znanego pod tą nazwą tylko magom, gdzieś na wschodzie, wśród jednego z niewielu, ale za to największego skupiska gór w Dreast. Jednak że Darnell musiał na ten czas schować się pod postacią lisa w torbie Fio, chłopak był praktycznie sam – z marnej resztki pieniędzy, które mu zostały, kupił potrzebne bilety; na żaden nocleg już nie mógł sobie pozwolić. – A nie teleportują się, bo...? - bo nie umieją.
Usuńpowstał z ciemnego kamienia, który porastały bluszcz, powój i kokornak (choć ten, z racji niesprzyjającego klimatu, obumierał, odkąd tylko Darnell pamiętał) – Klimat nie mógł być taki najgorszy, skoro przez tyle lat kokornaku jeszcze całkiem szlag nie trafił. - a tak, pamiętam, miałam tutaj wspomnieć o tym, że kokornak sadzili na nowo, chociaż w tym momencie powstaje pytanie – po kiego, skoro zawsze obumierał? ;)
No sorry, ale nie ma szans, żebym dała radę w to uwierzyć. Roderic tłumaczy, że całe to zamieszanie wywołał atakujący go ptak, ale w żaden sposób nie wyjaśnia to poprzesuwanych materacy na łóżku. Mistrz byłby ciężkim idiotą, gdyby nie sprawdził swojej skrytki po takiej akcji. - ano nikt nie powiedział, że Mistrz nie zauważył... ;) Rod ma taką nadzieję, ale nie miał jak tego sprawdzić.
Dlaczego Mirza pozwolił Rodericowi wykraść Jiwę, skoro i tak z użyciem jej chce czekać aż do lipca? - Asha chciała, aby została wykradziona; widocznie bała się, że coś może się z nią stać. Zresztą gdyby nie udało się jej wykraść, mieliby więcej czasu na ogarnięcie innego sposobu, niż gdyby robili to tuż przed Turniejem. Co więcej – Asha obiecała zrobić Lustro tylko w zamian za Jiwę, więc sam Roderic (któremu było bardzo spieszno do dostatnia Lustra i który lubi działać szybko) chciał ją od razu wykraść.
Okej, ale jaki interes w ukrywaniu magii mają ci ludzie? - być może mogą zwrócić się do wysoko postawionych magów z problemami, w których rozwiązaniu ci będą mogli pomóc.
Tyle rozdziałów za nami, a czytelnik nie ma pojęcia, jakie są zasady zwycięstwa. Czy wygrywa tylko jedna osoba, czy kilka? Czy magowie z różnych frakcji mogą wymieniać się informacjami? Czy mają powody, by chcieć sobie pomóc? - bo to wszystko miało zostać wyjaśnione w 21. rozdziale, kiedy odpadną uczestnicy z pierwszego dnia, pod wieczór.
Chłopak zauważył też pod jej oczami oraz na policzkach i brodzie jakieś kropki w różnych kolorach, być może tatuaże, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że Mya musi być zaklinaczką z krwi i kości. – Co mają tatuaże do zaklinania? - być może Mirzie się z tym kojarzą.
Kiedyś sądził, że dzięki tak powszechnemu talentowi będzie miał tylko łatwiej w życiu; teraz, gdy zrozumiał wreszcie, na czym polega perfekcja, zaczął zazdrościć magom z unikatowymi zdolnościami – Jeśli talent przemiany w zwierzęta jest taki powszechny, Fio wcale nie potrzebuje Darnella do nauki, bo w samym Speculum powinien bez trudu znaleźć z tuzin chętnych do pomocy osób. - powszechna jest sama metamorfoza, ale ta aż tak, hm, „potężna” (złe słowo, ale nie chce mi się myśleć nad innym), aby przemienić się w zwierzę – już nie.
przez kolejne dwie doby poświęcał kilkanaście godzin dziennie na przyswajanie się do Jiwy oraz czarowanie czy niszczenie pobliskich drzew. – Przyzwyczajanie może...? Niszczył święte drzewa i nikogo to nie zdziwiło? - one nie były znowu takie święte, święte było to jedno z kolorowymi listkami.
W końcu był już w stanie normalnie porozumiewać się z Ashą, a także zaspokajać swoje potrzeby fizjologiczne bez uprzedniego ściągania pierścienia. – Chcesz powiedzieć, że nie mógł oddać moczu, gdy nosił pierścień? Dlaczego? Wydawało mi się, że nosił go na palcu... - bo nie widział normalnie. Łopatologicznie mówiąc – nie wiem, czy byłby w stanie wyjąć penisa z majtek i skupić się na sikaniu, podczas gdy magia by go rozpraszała.
I co niby miałbym z tym Reveye zrobić? – tropił się Mirza. – Co robił...? - tropić się = dręczyć się czymś, martwić.
UsuńArkir jest też absolutnie jedyną osobą z koordynatorów, z którą możecie rozmawiać. Oczywiście, nie jest to możliwe w każdej chwili, dlatego lepiej dobrze zastanówcie się, zanim do niego pójdziecie. – Dlaczego nie jest możliwe? Jeśli odezwą się o dwa razy zbyt często, odgryzie im głowę? - nie, ale zazwyczaj o wszelkich zakazach mówi się o wiele surowiej, niż później ich przestrzega w rzeczywistości (przykład, przynajmniej z mojego doświadczenia = studniówka i alkohol na niej wniesiony przez uczniów; przed imprezą dyrekcja wręcz grozi natychmiastowym wykreśleniem z listy uczniów, jeżeli ktoś ośmieli się przynieść chociaż ociupinkę, w praktyce... w praktyce min. ¼ uczniów była nachlana jak cholera, mimo że nauczyciele mieli stoliki na antresoli i nie sposób było nie widzieć, jak ktoś zamienił wodę na wódkę czy coś sobie dolewał).
W efekcie powstał wielki bałagan, w którym nieistotne fragmenty są wyolbrzymione ponad miarę, a kamera podąża za losowymi osobami. Zastanów się, co jest w tej historii najważniejsze? Droga życiowa Mirzy? Wątek Gran Mirall? Coś jeszcze innego? - mimo wszystko nie lubię skupiania się tylko na jednym wątku, a poruszam ich kilka naraz, ale dziękuję za uwagę, postaram się jakoś zgrać je w całość i zrobić tak, aby zazwyczaj jeden fragment chociaż częściowo odnosił się do drugiego. :)
Tworzysz niektóre wątki po to, żeby je porzucić na wieki. Po co pisałaś o niechęci Takeo, Nokii i Roda do Leftera, skoro temat ten już nigdy później nie wrócił i niczemu nie służył? - niechęć Nokii? Masz na myśli pamiętnik? A nie, to miało powrócić (niekoniecznie w formie pamiętnika). A niechęć Roda do Leftera to kiedy się przejawiła?
Informacje umieszczone w zakładce bohaterowie powinny raczej znajdować się w twoich prywatnych notatkach niż na blogu. Szczególnie, że podział pierwszo- i drugoplanowych bohaterów słabo się ma do czasu antenowego, który im poświęcasz – Nokii dostało się go o wiele mniej niż takiemu Fio. - nie bardzo rozumiem, co jest tam złego. Fakt, być może niektórych źle na razie podzieliłam, jeśli chodzi o pierwsz- i drugoplanowych, ale ogółem, nie ma tam nic, co by jakoś wyprzedzało fabułę (chyba że niechcący wpisałam zarówno imię i nazwisko, mimo że w opowiadaniu było tylko jedno).
O ból głowy przyprawiały mnie imiona, jakie postanowiłaś nadać swoim pacynkom:
Kia oraz Nokia, wraz ze swoimi pomocnikami, także miały przybyć do Waiber
Rafael, Rapha, Rod, Nokia, Nea, Navid – jak już się uprzesz na jakąś zgłoskę, to nie ma zmiłuj. Z tego tłumu pozytywnie wybijał się głównie Mirza, Xavier i Fio. - imiona to naprawdę dla mnie sprawa „setnorzędna” i myślę, że to najmniej ważne, do czego można się w KO przyczepić, a przyczepić można się do wielu rzeczy, temu nie zaprzeczam. :D Są, jakie są, przynajmniej – w mojej opinii – łatwo je zapamiętać (może oprócz Elefteriosa).
Nie do końca łapię zasady konstrukcji twojego świata. Mimo że czas akcji to trzydziesty wiek, nie widać zaawansowania technologicznego. Jasne, mamy samochody i telefony, ale już nie komputery i internet. Nie wiadomo, na jakiej zasadzie magowie dobierają sobie wynalazki z których łąskawie godzą sie korzystać. Nie wiemy nawet, od czego liczy się tu czas i dlaczego akurat od tej daty. Nie wiadomo, dlaczego ludzie nic nie wiedzą o magii, mimo że dopiero co skończyła się wielka wojna, której uczestnicy nie byli przesadnie dyskretni. - bo, jak Ci pisałam, KO to improwizacja i niestety nie przemyślałam kompletnie świata przedstawionego. Nad tym będę pracować, obiecuję.
Dziękuję jeszcze raz za ocenę! Bardzo mi pomogła i jest mi naprawdę miło, że aż tak się rozpisałaś. Wezmę sobie te rady do serca i spróbuję kiedyś tam sklecić coś lepszego (tym razem może już z jakimś planem). Na razie lecę, gdyby mi się jeszcze coś przypomniało, to tu powrócę! :)
Pozdrawiam gorąco
CriminalEye
Na taki tlusty komentarz warto bylo poczekac :D
Usuń"Jest tam bohater o tym samym imieniu, jak zgaduję?" - Tamten co prawda ma Xawier na nazwisko, ale tez jest dyrektorem szkoly dla ludzi o niezwyklych zdolnosciach :)
"naprawdę nigdzie nie wspomniałam po przenośnych telefonach" - Ale przeciez telefony nie musialyby byc przenosne. Jeden stacjonarny w budce straznika, drugi w biurze Suette. Oni musieli miec jakas metode szybkiego kontaktu w tak niebezpiecznym miejscu, przeciez z tego lasu w kazdej chwili moglo cos wybiec, cos, o czym trzebaby natychmiast kogos zawiadomic.
"krzyknęła półgłosem, jak? - czyli po prostu niegłośno" - Sek w tym, ze krzyk jest glosny z definicji :)
"o ciemnym szarym odcieniu" - kurcze, przegapilam, tam powinno byc "ciemnoszarym" albo "ciemnym, szarym".
"Mirza chyba jeszcze nie ogarnął, jak przemienić kartkę w pyłek." - A jego rozmowca?
"trochę dziwię się, że nie usunęłaś tego fragmentu po przeczytaniu dalszych rozdziałów" - Masz racje, umknelo mi przy edycji. Moj blad! :)
"Okej, skoro Proteus wychowywał sobie dzieci, dlaczego te, indoktrynowane od małego, nie zasiliły masowo szeregów organizacji? A jeśli ich nie wychowywał, to po jakie licho trzymał je w piwnicy, hodując sobie na łonie zaciekłych wrogów? - starsi w sensie nie z Proteusa, tylko starci z legalnych organizacji." - Nie rozumiem :P
"- widywałam często w książkach (w różnych wydawnictwach) taką konstrukcję z tym wykrzyknikiem" - Nie wykrzyknika sie czepiam, a brakujacego przeczenia :) Powinno byc "nijak nie skrzywdzisz".
"Nie rozumiem, co jest dziwnego w „złapaniu się za twarz”" - To nienaturalna konstrukcja, w tym wypadku bardziej pasuje "schowala twarz w dloniach", czy cos w ten desen.
"Luther nazwał się Lutherem, aby oddać cześć założycielowi tej organizacji" - Przekonstruuj wiec ten fragment tak, zeby to jasno wynikalo z tekstu.
"Potrzebujesz kogo, co? To lustro." - Potrzebujesz, kogo, czego? Tego lustra :) Popatrz: Potrzebujesz tej odpowiedzi, aby ukonczyc poziom, a nie "potrzebujesz ta odpowiedz". Tej odpowiedzi, tego lustra, tego mezczyzny, tych drzwi. Przeciez nie "potrzebujesz ten mezczyzna" :P
"po kiego, skoro zawsze obumierał?" - Moga, na przyklad, probowac znalezc odpowiednie nawozy, zeby jednak zaczal im sie utrzymywac (moze sam jest waznym skladnikiem do magicznych wywarow), co roku probuja roznych mieszanek, poki co z marnym skutkiem? :P
"Dlaczego Mirza pozwolił Rodericowi wykraść Jiwę, skoro i tak z użyciem jej chce czekać aż do lipca? - Asha chciała, aby została wykradziona;" - No tak, ja rozumiem, jaka motywacje maja Asha i Roderic, ale pytalam o motywacje Mirzy :D
"Okej, ale jaki interes w ukrywaniu magii mają ci ludzie? - być może mogą zwrócić się do wysoko postawionych magów z problemami, w których rozwiązaniu ci będą mogli pomóc." - Gdyby magia byla jawna, mogliby rozwiazywac te problemy o wiele latwiej.
"one nie były znowu takie święte, święte było to jedno z kolorowymi listkami." - Dlaczego wiec miejsce nazywa sie Swietym Gajem? Gaj to wiecej niz jedno drzewo :P
"tropić się = dręczyć się czymś, martwić." - Ojej, jestes Slazaczka? :D Google mowi, ze to slowo wystepuje w slaskiej mowie :)
"A niechęć Roda do Leftera to kiedy się przejawiła?" - Nigdy, chodzilo mi o Raphe :P
"nie bardzo rozumiem, co jest tam złego" - Nie jest to zaden blad, po prostu forma, w jakiej te informacje sa podane przypomina bardziej notatki na marginesie zeszytu.
Trzymam kciuki za twoje dalsze proby literackie. Mysle, ze masz potencjal, i jesli tylko zdecydujesz sie szlifowac warsztat, masz spore szanse napisac cos naprawde wartosciowego :)
Raczej autorka po prostu nie rozróżnia "trapić się" i "tropić się", jak "statutu" i "statusu". ;). To pierwsze rzeczywiście znaczy "martwić się", drugie zupełnie coś innego.
Usuń