Tu Leleth, zanim zaczniemy, kilka ogłoszeń:
Rezygnuję z oceniania. W dalszym ciągu będę betować, konsultować i wtrącać swoje uwagi do ocen, w największym stopniu Gayi, ale również innych, mój wkład nie będzie jednak na tyle duży, żebym miała figurować jako autorka, zwłaszcza że blogów czytać nie będę; również i w tej ocenie moja praca była niezbyt wielka. Wciąż będę również zajmować się administracją, zatem z ocenialnią się nie żegnam.
Kolejka Gayi została na krótką chwilę otwarta. Zaledwie jeden blog w kolejce ma również Ryszard, więc dla chętnych nie brakuje miejsca.
A teraz zapraszam na ocenę.
Miejscówka przyzywającego: Drugi Dom
Przedwieczne: Gaya, Leleth
Prolog
[Inspektor]
Dostrzegł w niewielkim tłumie dziennikarza z notatnikiem. Jednemu z
podwładnych rozkazał bezzwłocznie usunąć go. Jeśli jakimś cudem
gryzipiórek zauważy to samo, co inspektor i opisze w swojej gazecie,
wybuchnie panika. Pijacy polegli w burdach byli na porządku dziennym,
ale ofiary zabójstwa, których ciała celowo wystawiono na widok publiczny
już nie. – A utajnianie sprawy nie spowoduje wzrostu ciekawości i spekulacji o dwieście procent?
Rozdział I
Nie
wiem, czy to celowy zabieg, ale odnoszę wrażenie, że sposób myślenia
małego Briana udzielił się narratorowi – zdania są krótkie i proste, jak
z książki dla dzieci. W drugiej części rozdziału narracja wraca do
normy.
małżeństwo z naprzeciwka d teatru – Literówka.
Brakowało
mu mamy przekazującej Cecilii najnowsze wieści z miasteczka oraz taty,
który z racji zakazu opowiadania o pracy przy stole, przekomarzał się z
nim. – Tata przekomarzał się z zakazem?
Trudno
mi uwierzyć, że piastunka nie jest wampirzym agentem, odnoszę wrażenie,
że celowo rozbudza w chłopcu ciekawość, dziwnie się zachowując i robiąc
z niewinnego pytania wielką sprawę.
To jest mój chłopak! – Kalka z angielskiego That's my boy?
Rozdział II
krąży
plotka, legenda wręcz, o sekretnym pomieszczeniu, gdzie ma być ponoć
ukryty skarb pozostawiony przez ostatniego mieszkańca tej dawnej
rezydencji wykupionej przez Muzeum Główne. – To zdanie jest poprawne tylko w kontekście to dawna rezydencja, teraz szpital, ale w znaczeniu stara już nie.
Polecam
ci ten artykuł. Powinien cię zainteresować. // Współlokator Roberta
przeczytał nagłówek i niemal od razu ciśnienie mu podskoczyło. Kruk– współczesny wampir? // –
Żarty sobie ze mnie stroisz, Elseward?– spytał z trudem powstrzymując
się od podniesienia głosu. // – Ależ skąd!– zaprzeczył Robert–
Przepraszam, jeśli uznałeś to za obrazę. (...) Uznawszy, że rozmowa jest
już zakończona, Brian udał się do swojego pokoju. (...) Poza literaturą
z zakresu medycyny i albumem rodzinnym, leżała na niej gruba od
nagromadzonego w niej materiału teczka na dokumenty. Trzymał w niej
wszystko to, co udało mu się znaleźć na temat wampirów oraz zjawisk
mogących wyjaśnić ich powstanie w świadomości ludzkiej. // Dla niego
były one jedynie tworem zabobonnych ludzi niewiedzących wiele na temat
otaczającego ich świata. –
Zupełnie nie rozumiem reakcji Briana na słowa Roberta. Skoro sam nie
wierzy w wampiry i ma całą teczkę poświęconą artykułom na ich temat,
dlaczego podszedł do propozycji współlokatora tak emocjonalnie?
Wykonał
ją jego prapradziad dla swego pierworodnego, która potem była
przekazywana z pokolenia na pokolenie najstarszemu synowi. Krasnoludy,
wcale nie mniej niż inni ludzie, były bardzo przywiązanie do wartości
rodzinnych. –
Hmm? To nie jest taka ksywka, on naprawdę jest krasnoludem? Pierwsze
zdanie jest niezgrabne, wykonał ją pradziad, która była przekazywana?
Drugie też, bo sugeruje, że krasnoludy to podgatunek ludzi, czyli są
ludzie-ludzie i ludzie-krasnoludy.
Rozdział IV
Czy ma przyjąć zaproszenie? Ponownie dopadły go obawy. – Popraw formatowanie.
Rozdział V
Pod jednym z dębów lekarz znalazł ławkę. Przycupnął na niej, gdyż jeszcze była wilgotna. – Usiadł na niej, ponieważ była mokra? http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2511900
Jednakże może usiądziemy wcześniej?- Zrobili tak – Od momentu przycupnięcia na ławce nie wspomniałaś ani razu, by lekarz z niej wstał.
Albert Ruffle zdawał się nie interesować tym dlaczego interesuje go owa osoba – Nie dość, że powtórzenie, to jeszcze pomieszane podmioty.
Lord Westmore jest rzeczywiście interesującą jeśli nie intrygującą. – Interesującą czym/kim?
W kwestii pożaru Albert Ruffle nie kłamał. – A kłamał w innych? Bo jeśli nie, to po co o tym wspominać...?
W
bibliotece, nie licząc przerwy na obiad, który zjadł w pobliskiej
restauracji, spędził czas do późnego popołudnia, czyli tyle samo ile
przebywał w szpitalu. – Tyle samo czego? Czas masz wcześniej nieodmieniony, więc powinnaś przeredagować to zdanie.
skłonności do paplania większe i mniej przyjemnie niż u Alberta Ruffle’a.
– Nie wspomniałaś wcześniej, że Alfred lubił paplać, przeciwnie,
napisałaś, że doktor przeprowadził z nim interesującą konwersację.
I
cóż pan na to poradzi, doktorze?- zapytała panna Findale na
zakończenie. // - To co zwykle, dobra sąsiadko- odpowiedział opanowany-
Panny stan jest ciekawy, lecz niepoważny.
– Umm, domyślam się, że chciałaś powiedzieć, że stan nie jest poważny,
ale wyszło raczej zabawnie – panna Findale powinna się była obrazić.
Ku swej uldze. Pani Redwood nic dzisiaj nie wyprowadziło z równowagi. – Losowa kropka. Chodzi ci o ulgę pani Redwood czy doktora Stalkera? Jak swej, to jej… ale z kontekstu bym wnioskowała, że chodzi o doktora.
Rozdział VI
Doktor nic nie powiedział na to. – Zła składnia.
Rozdział VII
Jak
to było? Przecież przechodził przez to wiele razy. Najpierw jest
zaprzeczenie, potem gniew, następnie chyba negocjacje, po nich depresja,
na końcu akceptacja.
– Ponieważ piszesz o alternatywnym wszechświecie, w którym występują
krasnoludy i gnomy, nie odnosiłam się dotąd do szczegółów świata
przedstawionego. Nie pytałam, jaką mamy epokę – choć wydaje mi się, że
jest to koniec dziewiętnastego wieku lub początek dwudziestego; istnieją
już pociągi, ale jeszcze nie komputery i telefony. Mimo to odnosisz się
do teorii Elisabeth Kübler-Ross o pięciu etapach psychologicznych,
która została opracowana dopiero w 1969 roku.
Patrząc
na kredowobladego, siwego mężczyznę z nienaturalnie szybko marszczącą
się pod wpływem słońca skórą, który w półmroku wyglądał na młodszego niż
o nim mówią, doktor Stalker bronił się przed przejściem do ostatniego
etapu. – Czyli był w depresji, tak?
Swoją egzystencją ta kreatura podważała prawdziwość słów doktora jego ojca. – Kim był doktor jego ojca?
To był pierwszy i. jak sądzę, ostatni raz. – Po raz kolejny przecinki zamieniają ci się w kropki.
Lekarz
szybko zerknął na siedzącego obok niego kamerdynera. Od razu
stwierdził, że to z całą pewnością człowiek. Nie był tak blady jak jego
pan i nie reagował w żaden sposób na światło. –
Jeszcze parę minut temu lekarz nie miał pojęcia o istnieniu wampirów, w
jaki więc sposób może z całą pewnością stwierdzić człowieczeństwo innej
postaci, wyłącznie na niego patrząc? Dziwi mnie jego pewność siebie w
tych okolicznościach.
Will obawiał się, że za chwilę znowu straci przytomność. – A może jednak obawiał się, że to doktor straci przytomność?
Doktor
Stalker stał pod latarnią i właśnie zapalał papierosa. Lord stanął z
boku i obserwował go. Wyraźnie widział jak drżą mu ręce. Przy wkładaniu
papierosa do ust patrzył na niego, zapewnie w obawie, że go upuści.
Zaciągnął się parę razy niespiesznie, ignorując wszystko wokół siebie.
Wkrótce był całkowicie pogrążony we własnych myślach. Lord zapragnął
uwiecznić tę scenę, ale wspomnienie przyczyny zaistnienia takiego obrazu
odwiodło go od tego pomysłu.
– Uwiecznić – jak? Rozstawić sztalugi, jakby nigdy nic? Wyjąć aparat
fotograficzny? Nadzaimkoza, za to kompletny brak określania podmiotów,
kto na kogo patrzy, kto się zaciąga, a komu drżą ręce, mogę domyślać się
tylko z kontekstu. Poza tym wspomnienie przyczyny zaistnienia obrazu jest nadmiernym, pretensjonalnym udziwnieniem.
-
Bałem się, że… zrobisz sobie krzywdę. // Lekarz rozejrzał się na boki
aby upewnić się, że nikt ich nie podsłuchuje. // - Niepotrzebnie-
powiedział skierowawszy wzrok ponownie na lorda- Twój kamerdyner zalecił
mi, abym nie robił głupot. // Dziękuję, Harry- pomyślał wampir sięgając
do kieszeni. – Gdyby kamerdyner tego nie zalecił, czy doktor poszedłby rzucić się z mostu?
Rozdział VII
masz więcej lat niż żaden inny człowiek. – Niż każdy inny – a w zasadzie, skoro mowa o potworze, to niż jakikolwiek człowiek.
Od długiego unoszenia pośladków mając nadal zgięte kolana rozbolały go nogi. – Przecinek przed mając i przed rozbolały. Imiesłów
musi być zgodny z podmiotem w obu częściach zdania. A tu wychodzi na
to, że nogi miały zgięte kolana, co może samo nie jest takie złe, ale ja
uważam, że jednak o faceta chodziło.
Rozdział VIII
W
tym samym momencie na ścieżce prostopadłej do tej, z której wyjechał
profesor Woodthorn pojawiła się grupka dżentelmenów pochłoniętych
rozmową. Zobaczywszy ich, wykładowca zaczął znów popadać w stan paniki.
Lord rozpoznał w nich uczonych. // - To pańscy koledzy, profesorze?-
zapytał. // Mężczyzna skinął głową – Dlaczego naukowiec popada w panikę na widok kolegów po fachu?
Kilka dni później, będąc po raz kolejny w mieście, lorda oraz jego kamerdynera zaskoczył deszcz. – Deszcz był po raz kolejny w mieście, tak?
Rozdział IX
Wtedy
też zauważył lorda. Arystokrata gestem poprosił go do siebie.
Wykładowca podszedł nie informując kolegów zbyt zajętych dyskusją między
sobą. – Może lepiej nie przepraszając, bo też i o czym miałby ich informować?
Ufam tobie w tej kwestii, doktorze – Jezu, ufam tobie. Jeśli zaimek osobowy nie jest pierwszym słowem zdania, stosuje się ci. Ufam ci, po prostu.
Ponieważ ta część miasta usytuowana na zboczu Długiego Wzgórza, określenie „udali się w dół ulicy” można było wziąć dosłownie. – Usytuowana została.
Widzisz, z pragnieniem krwi jest z apetytem u ludzi. – Jest jak z.
Rozdział X
Pan Henrego – Henry'ego.
Dobry pomysł, Harry. Przyjemnej przechadzki. // Henry ponownie skłonił się – Harry czy Henry?
Zapytany odwrócił się do niego. // - Widziałem już dużo. Może schowamy go z powrotem? – Dużo, ale czy wystarczająco?
Nie zgodził się na to, żeby Will także przejrzał dokumenty policyjne. Wypierał się klauzurą tajności – Zasłaniał się. Klauzura i klauzula to dwie różne rzeczy http://sjp.pwn.pl/slownik/2563565/klauzura
Morderstwach wampir z Cambford myślał niemal przez cały czas. – O morderstwach.
Również
i ten przekazał lekarzowi za pośrednictwem Henrego. Tym razem jednak
powrócił on jak przesłuchania, gdyż postanowił oddać list sąsiadce
lekarza, na co ona zareagowała zasypując go lawiną pytań typową dla
wścibskich plotkar. Oboje stwierdzili jednak, że nie odważy się otworzyć
koperty, ponieważ Will dokładnie ją zakleił i jakiekolwiek próby
manipulacji będą od razu widoczne.
– Po raz pierwszy opisałaś nam to z perspektywy doktora, po raz drugi
podczas spotkania z Henrym, czy jest potrzeba opisywania tych samych
wydarzeń trzeci raz?
Rozdział XI
Pogładził
kciukiem rękojeść. Umieszczono na niej metalową płytkę z napisem
zrobionym na zamówienie. Po jakimś czasie od wykonania lekarz usiłował
wszelkimi sposobami pozbyć się go. Traktował go dłutem i żrącymi
substancjami, ale ślady liter wciąż były widoczne. // Ciekawe, czy Will
tego dokonał. – Dokonał czego? Usunięcia napisu? Gładzenia płytki?
Otworzył
kopertę. Ojciec patrzył na niego z małego zdjęcia umieszczonego w
wewnętrznej części klapki. Lekarz uważał ten portret za wyjątkowy, gdyż
doktor Stalker senior uśmiechał się na nim, co w fotografii nie zdarzało
się zbyt często. – Dokładnie to samo zdanie, kropka w kropkę, pojawiło się we wcześniejszym rozdziale.
Tego lipcowego dnia akurat nie było nic do roboty w sadzie. Pan Smith dał mu swój klucz od furtki do sadu, który miał oddać, jak wróci. – Powtórzenie.
Nie był zobaczywszy widząc połyskującą wilgoć na palcach. – Hm?
Will
wyjaśnił, że organizm człowieka po przemianie w wampira nastawia się na
spożywanie krwi. Normalne jedzenie i płyny też jest w stanie przyjąć,
ale ponieważ dolna część układu pokarmowego przestaje działać, zalegają
one w żołądku, najdalej w jelicie grubym, gdzie zaczynają gnić. Lord był
w stanie pić normalne napoje, gdyż poddał się zabiegowi usunięcia
zbędnych organów
– Mam problem z tym wyjaśnieniem. O ile dobrze rozumiem, sugerujesz, że
wampiry nie mogły wydalać kału, a być może i moczu. Lord jest
wyjątkiem, bo usunął sobie niesprawne organy… co to oznacza właściwie?
Wyciął jelita i cały układ moczowy wraz z penisem? W jaki wobec tego
sposób odprowadza wypity płyn, ma podłączony cewnik do żołądka?
Kontroluje to w jakiś sposób, czy też płyn wlewany do paszczy wycieka
pięć minut później nogawką? No i co z wypijaną krwią, co z nią się
dzieje, gdzie się odkłada? W człowieku jest ok 4-5 litrów krwi, w
żołądku mieści się 2-4 litry pożywienia. Zakładając, że wampir osusza
człowieka do ostatniej kropli, wypełnia sobie krwią cały żołądek i
przełyk, co dzieje się potem? Czym on ją trawi, wchłania? Czy, skoro nie
wydala, oznacza to, że przyswaja całe pięć litrów? Gdzie, jak?
Dopadł go zanim policja trafiła na jego trop – Kto dopadł kogo?
Rozdział XII
Urwał,
gdyż dostrzegł kelnera z ich zamówieniem. Młody chłopak postawił przed
Willem parującą zupę jarzynową, a przed Henrym kotlet z serem i grzybami
oraz podsmażane ziemniaki i surówkę. (...) Sam także zabrał się za
swoje danie. Starannie nabierał łyżką z zupy płyn omijając większe
kawałki. Nie przeszkadzało mu, że była gorąca. // Jak powiedział
doktorowi Stalkerowi, bardzo cieszyło go to, że jest zdolny do
przyjmowania cieczy innych niż krew. Usunięcie żołądka, jelita grubego i
większej części cienkiego oraz połączenie resztki tego ostatniego z
przełykiem okazało się świetnym pomysłem. Zupa była wyborna.
– O lol, więc jednak żołądka też nie ma. Przełyk łączy mu się
bezpośrednio z jelitem cienkim. Tylko gdzie mieści napoje, gdzie mieści
talerz zupy, gdzie, wreszcie, mieści pięć litrów krwi ludzkiej?
Popatrzył
na siedzącego przed nim Henrego (...) poszukiwanie wampira mającego w
poważaniu zasady to nie to samo co pospolite wyjście na miasto z Harrym.
– To jak on w końcu ma na imię?
Inspektor był bardzo młodym wampirem; gdyby nie przemieniono go wcześniej w wampira, nadal by żył. – Powtórzenie.
Nie jestem pewna, czy nazwisko na liście miało mnie zszokować, więc na wszelki wypadek powiem, że spodziewałam się tego już od pierwszej informacji o śmierci doktora.
Rozdział XIII
Scena
nad jeziorem jest urocza i ładnie opisana. Zarówno zachowanie
dziewcznyny jak i chłopaka jest naturalne, ich zachowanie wdzięczne i
żywe.
Rozdział XIV
O dziwo, z tymi śladami [stóp na podłodze] poradził sobie trochę lepiej niż z wymiocinami. – Co w tym dziwnego?
Publiczne
egzekucje potencjalnych spiskowców i innych drobnych przestępców były
tak częste, że aby nadążyć z pochówkami, zaczęto wszystkich, niezależnie
od ich stanu, chować w zbiorowych mogiłach – To ilu ludzi żyło w tej prowincji, że dało się przeprowadzić takie akcje?
Zastanawiał
się, czy jednak się nie pomylił twierdząc, że to Mały Demon Rosanno
jest tym wampirem, który wtargnął tej nocy do jego domu. To niemożliwe,
żeby rozwiązanie zagadki, która miała taki wpływ na historię krainy
odległej od Imperium znalazło się właśnie tutaj, w dodatku takie
fantastyczne.
– I jakie to wygodne, że odpowiedź na to pytanie znalazła się akurat w
tej książce, akurat w tym pokoju, akurat w tych okolicznościach.
Historia
z Giovannim jest niesamowicie naciągana. Jeden zbieg okoliczności
pogania drugim, a jedyne dwa wampiry, o których doktor znajduje wzmianki
w tekście, są oczywiście tymi samymi jedynymi wampirami, które sam zna.
Nie rozumiem, jakim cudem rozpoznał w Giovannim Willa, bo z opisu w
starej legendzie wydaje się mieć podobny charakter? A to, że ilość
kończyn się nie zgadza, to już można zignorować? Nie kupuję tego.
To
jeden z tych drugich?– zapytał Henry nagle zdjęty trwogą. // – Ktoś
znacznie gorszy, mój drogi– odparł jego pan beznamiętnie. // – Kto?–
Kamerdyner nie był pewien, czy chce poznać odpowiedź na to pytanie. //
Jego pan ponownie spojrzał na niego. Musiał wyczytać z jego twarzy lęk,
bo przez chwilę milczał, jakby rozważał, czy powinien udzielić
odpowiedzi na to pytanie. Wreszcie powiedział jedno słowo, które
sprawiło, że serce niemłodego sługi zaczęło szybciej bić: // – Rosanno.
// – Nie może być!– sprzeciwił się Henry. // Lord Westmore smutno
pokiwał głową. // – Niestety, ale to prawda. Sam nie mogłem w to
uwierzyć. // – Ale...– głos uwiązł kamerdynerowi w gardle– Gdzie on
teraz jest?!
– Żeby się przejąć w jakiś sposób tą rewelacją, musiałabym wiedzieć, co
Rosanno zrobił Henry'emu/Harry'emu. Nie mam pojęcia, dlaczego służący
reaguje aż takim przestrachem.
Zapis
jest niechlujny, tekst niewyjustowany, chwilami używasz poprawnych
półpauz, chwilami niepoprawnych dywizów, ale wszędzie robisz ten sam
błąd:
– Nie może być!– sprzeciwił się Henry.
W dialogu przed drugą i każdą kolejną pauzą dajemy spację. Twój zapis, zwłaszcza na dłuższą metę męczy i utrudnia czytanie.
Brakuje sporo przecinków, czasem w bardzo podstawowych miejscach (choćby przed dlaczego, który, co),
inne są postawione niewłaściwie, nierzadko pojawiają się też błędy
wynikające z niechlujstwa, jak zgubione kropki czy literówki, które bez
problemu można by wyeliminować przy uważniejszym czytaniu. Często
mieszają ci się też podmioty. Na domiar złego zdarza ci się gubić całe
słowa. Radzę znaleźć sobie betę.
Styl
również masz jeszcze cokolwiek chropowaty, momentami niepotrzebnie
skomplikowany, innym razem zapisujesz milion krótkich urwanych zdań –
ale to pokazuje tylko, że rozwijasz się, testując różne rozwiązania. Im
więcej będziesz pisać, tym lepiej będzie ci szło.
Wprowadzenie
głównego wątku wydaje mi się pourywane, jedna migawka pokazuje nam
małego chłopca, kolejna studenta, a następna już czterdziestoletniego
lekarza. Etapy te nie są ze sobą powiązane żadnym zgrabnym przejściem.
Nie jestem też pewna, czy opowiadanie nie zyskałoby po zmianie
restrospekcji w normalną chronologię, ale to już kwestia indywidualnego
gustu.
Nie
rozumiem, po co ci elementy fantastyczne wprowadzone w początkowych
rozdziałach – wykładowca-krasnolud i zbójeckie gnomy. Nie mają żadnego
wpływu na dalszą akcję, po co więc na siłę udziwniać?
Sprytnie
unikasz podania jakichkolwiek danych o miejscu akcji. Nie wiemy, w
jakim kraju żyje doktor Stalker, nie wiemy, skąd pochodzi Rosanne. Mogę
się tylko domyślać na podstawie imion i obyczajów, że bazowałaś na
dziewiętnastowiecznej Anglii i Włoszech. Imię królowej sugeruje jednak,
że nie jest to znajoma nam Ziemia. Czy masz jakiś cel w tajeniu tych
informacji? Czy też jest to zagranie raczej asekuranckie – im mniej
podasz szczegółów, tym mniejsza szansa, że się na jakimś wyłożysz?
Niestety, taki świat będzie ubogi, frustrujący czytelnika i nieciekawy, chyba że jesteś mistrzem pióra na niespotykaną skalę.
Nie mam żadnych uwag do kreacji bohaterów – są wiarygodni w swoich zachowaniach, przemyśleniach i reakcjach.
Większych
błędów logicznych – poza biologią wampirów, która nie ma sensu – nie
stwierdzono. Samo opowiadanie określiłabym chyba jako poprawne, ani nie
odpycha głupotą, ani nie zapiera tchu zaskakującymi zwrotami akcji.
Widać, że poświęciłaś sporo czasu rozmyślaniom nad fabułą, że wszystko
masz ładnie rozplanowane.
Zasłużyłaś na solidne trzy plus.
Bardzo Wam dziękuję za ocenę, a zwłaszcza za wskazanie błędów maści wszelkiej.
OdpowiedzUsuńCo mogę o nich powiedzieć? Cóż, część z nich (ale nie wszystkie) wynika z faktu, że w momencie rozpoczęcia pisania oceny byłam w trakcie poprawiania tekstu, co musiałam przerwać, aby nie robić zamieszania. Z tego samego powodu nawet chciałam poprosić o wstrzymanie się z oceną końcową. Bardziej niż na pomiocikach zależało mi na wytknięciu błędów. Nie znaczy to jednak, że ostateczny wynik mi nie odpowiada. Jestem z niego zadowolona.
Teraz chciałabym się skupić na kilku istotniejszych uwagach.
Po pierwsze– kreacja świata. Od początku zamierzałam umieścić akcję w innym świecie, ale nie byłam w stanie wpleść o nim informacji tak, żeby nie wyglądało to jak wklejanie na siłę. Jeszcze przed oceną wpadłam na pomysł jak to rozwiązać, który zaczęłam realizować pisząc nowe pierwsze rozdziały.
Druga sprawa, czyli wątek Rosanno i Giovanniego. Pierwotnie chciałam go zachować do jednej z następnych części (której pierwowzór powstał przed tym opowiadaniem), ale nie byłam w stanie wymyśleć czegoś innego i sensownego, więc w ostateczności wzięłam ten, przez co wydaje się być naciągany. Na ten problem również mam pewne rozwiązanie.
Kolejna rzecz– biologia wampirów. Usunięcie żołądka wymyśliłam, aby wyjaśnić to, w jaki sposób są one w stanie pić normalne płyny. Dzięki Wam widzę jednak, że to bez sensu. Będę musiała pomyśleć nad czymś innym.
Ostatnia sprawą, jaką chciałabym poruszyć jest imię kamerdynera. Raz go nazywam Henry, a raz Harry, gdyż to drugie imię funkcjonuje jako zdrobnienie pierwszego (oraz Harolda).
To tyle, jeśli chodzi o błędy. Chciałabym skomentować jeszcze zalety.
Jestem trochę zaskoczona tym, iż zostałam pochwalona za ogólną kreację bohaterów, bo miałam pewne obawy w tej kwestii, szczególnie odnośnie zachowania współpracowników doktora, osobowości pani Redwood i postępowania Willa.
To na razie tyle. Jeszcze raz dziękuję Wam za ocenę mojego opowiadania. Będę musiała nad nim jeszcze popracować.
Pozdrawiam.
Chciałabym jeszcze poinformować tych, co chcieliby wejść na mojego bloga, a nie mogą, że zmieniłam adres.
UsuńNowy to http://memuary-rodziny.blogspot.com/ .
Jeszcze raz pozdrawiam.
Witam!
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu wysłałam swoje zgłoszenie. W związku z tym, że było bodaj troje oceniających, którzy zrezygnowali/odeszli/wzięli urlopy, nie zostałam oceniona. Minął niemal rok, hehe. :) Czy byłaby możliwość ocenienia mojego bloga? Nie wiem, do kogo się zwrócić, bo osoby, w których zakresie byłoby yaoi, maja zablokowane kolejki. Pozostała tylko Gayaruthiel - choć nie jestem pewna, czy para się taką tematyką.
Mój blog: http://fantazje-skrzata.blogspot.com
Czesc!
UsuńJuz ocenialam wczesniej Yaoi, jesli jestes ciekawa jak wyszlo, rzuc okiem na te ocene: http://pomackamy.blogspot.no/2013/12/0054-vviciouswordpresscom.html
Zalezy ci na ocenie ktoregos konkretnego opowiadania, czy raczej wszystkich?
To już zależy od Ciebie. Początkowe opowiadania są dosyć... stare i roi się w nich od błędów - wiadomo, początki są ekscytujące i wyobraźnia działa jak procesor po uruchomieniu kilku przeglądarek, ale gorzej z ubraniem tego w słowa. Najnowszymi są z kolei dwa ostatnie. Powiem tak: mam 3 luźnie opowiadania, trylogię i dwa luźne. Jest tego bardzo dużo, więc może lepiej okroić to wszystko do dwóch ostatnich, bo nie chce Cię zmaltretować tragizmem moich początkowych wypocin, hehe. ;)
UsuńBardzo dziękuję za tak szybką odpowiedź.
OK. A te dwa ostatnie jakie maja tytuly?
Usuń"Translate it to me..." oraz "Właściwa droga" - to opowiadanie jest jeszcze nieskończone.
UsuńOK :)
UsuńProszę w takim razie zgłosić się formalnie.
Usuń