niedziela, 13 kwietnia 2014

0064. werewolf-fullmoon.blog.pl

Przedwieczna: Gaya
Miejscówka przyzywającego: Werewolf fullmoon

Nie ogarniam twojego spisu treści. Masz podział na rozdziały, co jest normalne, ale rozdziały te dzielisz jeszcze na chaptery, co jest dziwne, ponieważ chapter znaczy rozdział (albo kapituła, księga, uchwała parlamentu – wszystko bezsensowne w tym kontekście).

Bohaterowie

Jego rodzicami są Rosalio i Felipe Solano – Hiszpańskie rzeczowniki rodzaju męskiego, podobnie jak we włoskim, kończą się m.in. na -o, żeńskiego na -a, z nielicznymi wyjątkami od reguły. Istnieją żeńskie imiona zakończone na -o, nie tylko w formie zdrobniałej, np. Rosario (Charo), Consuelo (Chelo), Rocio - ale wiele ich nie ma. Rosalio to imię męskie.

Nie związał się nigdy na poważnie, z żadną dziewczyną. – To zdanie nie potrzebuje przecinka.

Przystojny, dowcipny jest duszą towarzystwa. – Przecinek po dowcipny. To dopiero opis bohaterów, a ja już czuję, że z przecinkami u ciebie będzie kiepsko.
Wilcza księga

Lykan ma bardzo dużo poczucie – Duże poczucie.

Jeśli wilkołak pozna swoją oblubienicę/oblubieńca jest zobowiązany bezzwłocznie powiadomić o tym fakcie alfę i związać się z ukochaną/-ym. – A co, jeśli uczucie bedzie jednostronne? Jak wtedy wilkołak wywiąże się z obowiązku związania się z taką osobą? Co mu zrobi Alfa, jeśli się nie wywiąże – i właściwie, dlaczego?

Pierwszy

Dla Javiera Solano przeprowadzka do małej mieściny niedaleko Oakland nie miała żadnego znaczenia. Rozumiał ojca, dla którego nowa inwestycja była najważniejsza. Julian, starszy brat Javiera, zniósł to dużo gorzej. Pewna pozycja w grupie przyjaciół, dobra dorywcza praca i studia były czymś, z czego stratą nie umiał się pogodzić. Nawet, jeśli oznaczało to zyski finansowe dla całej rodziny. – Dlaczego musiał rezygnować ze studiów? To nie ma sensu, zwłaszcza że z opisu bohaterów wiem, że Julian jest typowany na tego, który będzie przejmować firmę. Czy nie lepiej, by zrobił to wykształcony człowiek? No a skoro rodzina będzie teraz w lepszej sytuacji finansowej, dlaczego nie mogą mu opłacić miejsca na campusie? Albo wziąć kredytu studenckiego, jak robi to masa amerykańskich studentów?

Felipe zapłacił niewielką sumę amerykańskich dolarów za ogromną willę osadzoną w lesie w Mydale. – Bez jaj, kolesia stać na willę, a na wynajęcie pokoju dla syna już nie? Poza tym albo niewielką sumę, albo niewielką kwotę pieniędzy. Informacja o tym, że w Ameryce w użyciu są dolary jest zbędna.

Senior rodu był znanym w Nowym Jorku inwestorem (...) Jego racjonalne podejście do życia oraz gospodarki zaowocowało dorobieniem się fortuny, a także udanym życiem prywatnym. – Skoro był inwestorem z Nowego Jorku, to tym bardziej powinno mu zależeć na wykształceniu syna, i to na najlepszej uczelni. Póki co, racjonalnego podejścia brak.

Ten niewysoki mężczyzna o lśniące łysinie na czubku głowy pozostawał pogodnym człowiekiem, pomimo zdobytego bogactwa. – Lśniącej. Pomimo? Dlaczego bogactwo miałoby go martwić? Bogaci ludzie dostają na starcie +100 do zła i posępności?

Odznaczała się smukłą sylwetką o obfitych kształtach typowych dla Brazylijek. – Domyślam się, że chodziło ci o figurę klepsydry, ale wyszło głupio.

Nie był skory do nauki, jednak rodzice nie martwili się, że nie ukończy studiów. Lubił ekonomię, a papierek był potrzebny, żeby Rada Nadzorcza firmy ojca zgodziła się na zatrudnienie go na wysokim stanowisku. – Czyni to decyzję o zabraniu go z uczelni jeszcze bardziej kuriozalną.

Dziwactwem, z powodu którego Julian bardzo często mu dogryzał, było ubieranie się na codzień w koszule, swetry i kamizelki od garniturów – Ale… na raz? Co prawda w USA jest kilka miast o nazwie Oakland, ale to najbardziej popularne leży w Kalifornii, w której najniższa temperatura odnotowana w ciągu roku to plus sześć stopni. A piszesz o wrześniu. Czy Javier się nie przegrzewał? I co dzień, nie codzień.

po omacku sięgnął po okulary. Źle bez nich widział, miał na tyle poważną wadę, że bez nich nie potrafił rozróżnić kolegów w szkole. (...) Westchnął i po omacku, opuszkami palców wyszukał oprawki swoich czarnych Ray-banów. – Powtórzenie, to raz. A dwa, w jakim świecie czarne okulary (przeciwsłoneczne?) pomagają na wadę wzroku? Nie piszesz przeciez o czarnych oprawkach, a o oprawkach czarnych okularów.

Nieopodal jednoosobowego łóżka zamontowano od podłogi do sufitu półki, na których Solano trzymał niezliczone ilości książek, ramki ze zdjęciami, przeróżne pamiątki i kolekcję ulubionych filmów, a wśród nich Syriana, Złe Wychowanie, Zielona Mila i Skazani na Shawshank. – Dlaczego nie odmieniasz tytułów?

Rodzina Solano bardzo często jadała oddzielnie, ale wszyscy zgodnie zdecydowali, że będą spożywać posiłki w kuchni. Julian tłumaczył to tym, że w drodze do jadalni jedzenie by wystygło. Trudno było się z nim sprzeczać, gdy zarówno kuchnia jak i jadalnia były bardzo duże i dzieliła je znaczna odległość. – Kto projektował ten dom i co sobie myślał...?

Ojciec, który niezwykle racjonalnie inwestował każde zarobione pieniądze, tym razem dał wolną rękę Rosalio, a ta nie miała żadnych hamulców. Spełniła każdą artystyczną wizję jaka przyszła jej na myśl. – A, to już wiem, kto. Na studiach jej nie nauczyli, że wizja to jedno, a funkcjonalność drugie?

Spełniła każdą artystyczną wizję jaka przyszła jej na myśl. W tym również drewniana altanka oddalona od domu ponad trzysta metrów. – Albo drewniana altanka spełnia życzenia Rosalio, albo zacznij odmieniać rzeczowniki.

Teresa, ich gosposia, czekała na niego w kuchni z gotowym śniadaniem. (...) Dzień dobry, Tereso – odezwał się Javier, kładąc torbę na skórzanej kanapie w salonie – To w końcu salon czy kuchnia?

Dla dozorcyo – Kolejna literówka. Masz ich sporo, więc nie będę wszystkich wypisywać, pamiętaj, żeby czytać tekst przed publikacją, albo zaprzyjaźnić się z dobrą betą. Szczególnie, że takie błędy podkreśla nie tylko Word, ale i przeglądarki.

Po chwili do środka zaprosiła go elegancka starsza pani w modnej garsonce. // - Pan Solano z Nowego Jorku, zgadza się? – W przeciwieństwie do woźnego okazała się być uprzejma i pomocna. (...) Z sekretariatu Javier wyszedł dwie minuty przed dzwonkiem z obłędem w oczach. Nie wiedział, gdzie znaleźć salę, w której odbywają się zajęcia z angielskiego. – Zestawienie początku i końca akapitu wywołało u mnie napad śmiechu. Skąd ten obłęd, skoro rozmówczyni była uprzejma i pomocna? No i dlaczego nie mógł spytać jej o drogę?

Dziewczyna wzięła od niego plan, który mocno ściskał w dłoni, a towarzyszący jej uczeń wyciągnął rękę do Javiera. Był wysokim, szczupłym licealistą – Licealista? W liceum? Serio? Znajdź jakiś inny synonim.

Drugi

Szybko jednak specyficzny Stiles i stale kaszląca Bradley stali się jego bratnimi duszami. – Nie jestem pewna, czy można się stać czyjąś bratnią duszą, czy po prostu się nią jest.

W podzięce za okazaną mu życzliwość zaoferował się przyjechać po nich samochodem przed zajęciami we wtorek, a także odwieźć ich do domu po lekcjach. Przyjeżdżał i odwoził ich do końca tygodnia, choć Bennett i McGrove bardzo się przed tym wzbraniali. – Skoro się wzbraniali, to fajny ma koleś sposób na okazywanie wdzięczności.

Bradley napomknęła o Harrym Potterze. Javier bardzo lubił tę książkę. Czytał ją gdy miał siedem lat i to właśnie pani Rowling przekonała go do literatury. Zrozumiał, że na okrytych drukiem stronach nie ma granic, cierpienia i nieszczęścia. – Umm, a mordowanie mugoli, akcje śmierciożerców, wyniszczające bitwy ostatniego tomu...? Patrząc szerzej, co z literaturą wojenną, Chatą wuja Toma, Psem, który jeździł koleją?

Wszyscy i moja babcia wiedzą, że zamknięta grupa to oczywiście stado wilkołaków, ale nie wiem, czy uznać brak suspensu za niezgrabność, czy po prostu sprostanie konwencji gatunku.

Jestem dyrektorem szkoły, James Hallway. Wejdź, przedstawię cię klasie. – Przecież James już od ponad tygodnia chodzi do szkoły i zdążył nawet znaleźć kolegów. Jaki sens ma przedstawianie go z opóźnieniem?

[Javier czyta się Havier, a Javi - Havi przyp. autorka]. – Taki przypis miałby sens wtedy, kiedy po raz pierwszy pada imię bohatera. Nie pod koniec rozdziału drugiego, gdy zdążyłaś już odmienić je przez wszystkie przypadki. Zgrabniej też wyglądałby przypis z odnośnikiem w formie gwiazdki. A zresztą i tak powtarzasz tę informację w panelu z prawej strony bloga.

Trzeci

Julian jak zwykle był przy rodzicach bardzo oszczędny w opowieściach. Potwierdził, że zaaklimatyzował się na uczelni, że ma fajnych znajomych i jutro idzie z kolegą do klubu Oakland. – Uczelnia? Uniwersytet w Koziej Wólce? Nie ma mowy. Chyba że próbujesz powiedzieć, że Julian codziennie do Oakland dojeżdża? Jakie odległości musi codziennie pokonywać? Czy biorąc pod uwagę koszty benzyny, nie wyszłoby mu taniej jednak wynająć mieszkanie przy poprzedniej uczelni? No i uniwerek w dziurze na pewno będzie mieć niższą renomę niż ten w Nowym Jorku, więc ojciec na wstępie spartaczył synowi szanse na dobry start w dorosłe życie. A pomijając to wszystko, w cytowanym na wstępie fragmencie pisałaś, że Julian musiał zrezygnować ze studiów, podczas gdy po prostu przeniósł się na inne.

Zamierzał się niedługo wyprowadzić i rodzice bardzo pochwalali ten pomysł. Felipe obiecał, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i Javier dostanie się do jednej z najlepszych uczelni w kraju, albo za granicą, on i Rosalio pokryją koszty jego studiów i utrzymania. – Dlaczego młodszy syn może się wyprowadzić, ale starszy już nie?

Miłym rozczarowaniem okazał się Starbucks – Rozczarowanie nie może być miłe.

Solano zakupił duży, winogronowy koktajl mleczny, a do tego tapiokę, strzelające kulki truskawkowe i mix galaretek. Specjalnie nie przepadał za słodyczami, ale Bubble Tea bardzo mu smakowała – Tapiokę osobno...? http://pl.wikipedia.org/wiki/Tapioka Poza tym bubble tea to herbata z tapioką, a nie koktail mleczny http://en.wikipedia.org/wiki/Bubble_tea Tak więc jeśli zamówił bubble tea, to nie musiał do tego domawiać tapioki, bo jest domyślnym składnikiem napoju.

Zgniótł puste opakowanie po Bubble Tea i wysiadł z auta. – To nie jest nazwa firmy, tylko nazwa napoju, jak oranżada – nie musisz pisać jej dużą literą.

Przyjazd rodziny Solano był dużym zastrzykiem finansowym dla miasta. – Felipe budował te centra, mosty i drogi z własnej kieszeni?

Czwarty

Gdy pozbył się starszego Solano, poszedł do swojego pokoju i usiadł przy biurku. Po obejrzeniu dziesiątek głupich filmów i przeczytania tuzina niezbyt wygórowanej literatury przyszła mu do głowy tylko jedna myśl – I te filmy i książki to tak w jedno popołudnie? Tuzin literatury nie brzmi zbyt zgrabnie.

Rzadko wdawał się z Julianem w dyskusje. Nigdy nie prowadziły do niczego i motywowane były nieuzasadnioną agresją, do której młodszy Solano miał awersję. Zgodnie z myślą „agresja rodzi agresję” Javier przez lata nauczył się ignorować brata. – Ale wiesz, że pasywna agresja to dalej agresja? Młodszy brat wyżera starszemu jedzenie i odmawia rekompensaty, trudno to uznać za pokojowe działanie.

Piąty

Po obejrzeniu horrorów sprawdzał na młodszym bracie jak wiarygodny jest strach. – Wiarygodny? Chyba nie o to słowo ci chodziło.

W ten samochód Javier włożył nie tylko wiele godzin pracy, ale także dużo serca. Emma też go lubiła. Bardzo często wspierała Solano i dziadka przynosząc im herbatę i pyszne, kruche ciastka. – W jaki sposób dziadek – o którym pierwszy raz mowa w tekście – wiąże sie z Emmą i samochodem?

Miał ochotę na obejrzenie jeszcze jedno – Tego filmu, jednego.

Ponownie pomyślał o tym, że podoba mu się to miejsce i po studiach mógłby tu wrócić. Oczami wyobraźni widział jak otwiera własny szpital. – A nie mógł się nająć w lokalnym szpitalu, bo...? Po co dwa szpitale w małym miasteczku?

Akcja, błagam o jakąś akcję, bo póki co jest koszmarnie, przerażająco nudno.

Szósty

Z jednej strony Javier jest w Mydale dopiero od dwóch tygodni, a z drugiej, gdy opisujesz jego stosunki z Bradley i Stilesem, używasz słów takich jak nigdy i zawsze. Javier nie może tego wiedzieć po tak krótkim czasie znajomości.

Siódmy

Dokładnie taka sama informacja, jak na początku rozdziału siódmego, znajduje się w zakładce Apel.

Myślałem, że akurat Ty będziesz mnie wspierał! Napisz do B. (Bradley dop. autorka) – Czytelnik nie jest idiotą (dop. przedwieczna).

Ten film był świetny – rzucił z uznaniem Stiles patrząc na napisy pojawiające się na końcu filmu Psychoza. Pierwszy jaki wyświetlono to była Rebeka. Oba równie dobre (...) Zachwycał go gust mieszkańców tak niewielkiego miasteczka jak Mydale. – Ale przecież Psychoza i Rebeka to raczej mainstream niż jakieś wysublimowane kino niezależne. Powiedziałabym, że to świadczy o normalnym guście.

Przypuszczał, że asfalt został odnowiony na polecenie burmistrza, tylko dlatego, że miał się tu sprowadzić jeden z większych filantropów w Ameryce. – No ale przecież to Felipe miał odnawiać drogi. Odnowiono drogę na przyjazd renowatora dróg?

Javier czuł taką samą niechęć do nieprawdziwego-Lance’a jak do prawdziego – Bez dywizu.

Ósmy

Fantastycznie – klasnął entuzjastycznie w dłonie, posyłając Javierowi kolejny uśmiech. – Masz GPS’a? // Gdy Javier przytaknął, Nicolas wyciągnął zeszyt z plecaka i szybko napisał na wolnej stronie adres swojego domu. Wyrwał kawałek kartki i podał ją Solano. – Hm, ale do GPSa bardziej pasują koordynaty geograficzne niż adres. To znaczy jasne, adres też można podać, ale żeby znaleźć czyjś dom nie jest potrzebny GPS, wystarczy mapa. Ale możliwe, że nie rozumiem dzisiejszych nastolatków.

Javier po raz kolejny tego dnia stracił oddech. Pozna wszystkich Wolfów jednego dnia, wątpił by ktokolwiek miał taką okazję. Tworzyli zamkniętą enklawę, do której on nieoczekiwanie uzyskał kartę wstępu. Na krótko, ale to miało duże znaczenie. – Dlaczego? Przedstawiasz ich jako bandę odludków, która w ogóle nie bierze udziału w życiu miasta, co to za zaszczyt z nimi przebywać?

Tato, to Javier Solano – przedstawił, a po chwili namysłu dodał: – Mój dobry kolega. Javier to mój tata Nathaniel – Brak przecinka sprawia wrażenie, że to Javier jest ojcem Nicka. Poza tym, tak przedstawiasz rodziców kumplom ze szkoły? Jadźka, to mój tata Mieczysław?

Dziewiąty

Gdy jego myśli nakierowały się na przestępczość zorganizowaną zupełnie niekontrolowanie w jego głowie zakiełkowała myśl, że Wolfowie mogą mieć coś wspólnego z legendarnymi satanistami. Pokręcił głową i szybko odsunął od siebie tę teorię. – Zamknięta grupka odludków nijak nie mogła budzić niczyich podejrzeń.

Dziesiąty

- Ona da radę! – odezwał się Nick. Ian spojrzał na niego marszcząc brwi. – Nie powiesz, że jest tak silna jak tata. Ukaż ją! – Paskudny ortograf.

Jedenasty

Javier? // - Cześć – wydusił, pocierając wierzchem dłoni nos. Poprawił okulary i oparł głowę o karoserię. – Sorry, że tak was wystawiłem. // - Nie ma sprawy, tylko napisz smsa następnym razem. Bradley naprawdę ześwirowała. Myśleliśmy, że ktoś cię porwał. – Cały dziesiąty rozdział Javier miał nadzieję, że przyjaciele dostrzegą jego nieobecność i podejmą w związku z tym jakieś działania. Tymczasem okazuje się, że martwili się tylko wewnętrznie i wystarczą ze dwa zdawkowe zdania, by wszystko wróciło do normy? Nie jestem przekonana. Poza tym wciska kumplom kit, że siedział w kawiarni. Jakiej kawiarni? Przecież nie szkolnej. Dlaczego zostawił samochód pod szkołą?
No i dlaczego właściwie Javier, będący świadkiem brutalnego pobicia, nie zgłosił niczego na policję?

Poza tym, na myśl o szpitalu robiło mu się słabo. – To świetnie świadczy o przyszłym chirurgu.

Nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby powiedzieć cokolwiek Bennett albo McGrove. Nie byłby w stanie. – Dlaczego? Przecież twierdzi, że są jego przyjaciółmi, ufa im i czuje się wśród nich naturalnie.

Javier wypuścił powietrze z płuc, patrząc z ulgą na jej pełną zaskoczenia twarz. Była piękna, nawet bez makijażu, w którym widywał ją codziennie w szkole. – Totalnie to właśnie jej uroda powinna w pierwszym rzędzie przyciągać jego uwagę, biorąc pod uwagę, że twarz dziewczyny pokrywają sińce po brutalnym pobiciu.

Dwunasty

Jej zaskoczony głos wyrwał go z zamyślenia. Miała podbite oko i wargę rozciętą na dwa centymetry. – No właśnie. Podbite oko musiało jej niesamowicie dodawać urody, zastępując zapewne makijaż.

Tłumacząc słowa Iana na bardziej zrozumiałe, chciał powiedzieć, że jeżeli nie ułoży mi się z tobą, to cię pobije – Mam nadzieję, że nie będziesz nawet próbować przedstawiać nam tego jako romantycznej wizji miłości. Zresztą, jaki w tym sens? Wilkołak wpaja się w człowieka, Alfa żąda związku między nimi. Jakie są szanse na związek, jeśli Alfa zakatuje człowieka? Alfa chyba nie jest najbystrzejszym sierściuchem w stadzie.

- Dba o ciągłość rodów. Dawniej wilkołaki osiągnąwszy wiek średni i nie poznawszy swojej drugiej połowy najczęściej popełniały samobójstwa. Teraz nie jesteśmy tacy radykalni, ale żadne z nas nie założy rodziny z osobą, której nie kocha. A to oznacza, że nie narodzą się dzieci. Wataha może zniknąć. – Uhm, bo najlepszą metodą kontroli nastolatków jest przymus, tak. Zwłaszcza ten dotyczący życia intymnego. Moim zdaniem zmuszanie nastolatków do rozpłodu JEST radykalne, a metody Alfy brutalne i głupie.

Zresztą w ogóle cała ta pogadanka jest jak strzał w kolano, bo rodzina Wolf nie ma powodów podejrzewać, że Javier nie skieruje swoich kroków prosto na komisariat policji, a wystarczyłoby, by służby zwiedziły piwnice ich domu, żeby wszystko skończyło się bardzo nieprzyjemnie. Dziwi mnie to, że Javier, kreowany na zimnego naukowca, który nie wierzy w bzdury, przyjął wilkołactwo dziewczyny tak po prostu. Nawet jeśli jest on opętany imperatywem narracyjnym i po prosu MUSI zachowywać się tak, jak chce tego fabuła, co z tymi wszystkimi innymi ludźmi? Klan wilkołaków jest spory, nigdy żaden oblubieniec ich nie wsypał na początkowym etapie znajomości? Nie wierzę.

Trzynasty

Ile razy już u mnie byłaś? // Aleja zawahała się i śledząc uważnie jego reakcję odpowiedziała: // - Codziennie. Od kiedy cię poznałam. (...) Przepraszam, martwiłam się – powtórzyła szybko, oblizując wargę. Kiedy to robiła, albo ją zagryzała Javier czuł delikatne ssanie w dole brzucha. – Nie mam twojego numeru telefonu. – To wyjaśnienie nie ma sensu. O co się martwiła? Jeśli się spodziewała, że Javier nagle udusi się poduszką, telefon by jej nijak w tym nie pomógł.

Czternasty

Spodziewał się, że pojawi się więcej przedmiotów sugerujących wilczą naturę członków rodziny. Nic z tych rzeczy. Tylko przed telewizorem ustawiono playstation. – Co ma playstation do wilkołactwa?

Podobnie jak Amanda, nie wykazywała zbytniego entuzjazmu przybyciem Javiera. – Okazywanie entuzjazmu cudzym przybyciem? Nie.

Piętnasty

ta dziewczyna to najlepsze co mi się w życiu przytrafiło. (...) Nikt nie będzie cię kochał tak, jak Alejandra. Związek zwykle zamienia się w rutynę, po ilu? Dwóch, trzech, góra czterech latach. A ona zawsze będzie na ciebie patrzyła tak, jak zakochana nastolatka. Zawsze. Jeśli karzesz jej poderżnąć sobie gardło, to ona tylko spyta jak? Od lewej do prawej, czy od prawej do lewej? – Yyy... taaaak, to najlepsze określenie prawdziwej miłości, jakie umiem sobie wyobrazić. Kto by nie chciał związku z bezmózgim zombie bez własnego zdania, zawsze oczadziałym hormonami? Plus kolejny paskudny ortograf.

Wiem, że teraz ciężko ci się zaadoptować – Zaadaptować.

W jego kierunku, energicznym krokiem szła Amanda. Stanęła przed nim, krzyżując ręce na piersi. Spojrzenie miała srogie i rozdrażnione. James uśmiechnął się i pocałował ją w czoło. Gdy to nie zadziałało klepnął ją w pośladek i przyciągnął do siebie. // - Martwiłaś się, złośnico? // - Oczywiście, że tak. Wychodzicie nie mówiąc nic nikomu! – warknęła – Tak reaguje kochająca dziewczyna na to, że jej chłopak odchodzi od stolika, by zamówić napój i pogadać z kumplem. Patologia.

Po mimo wysokich obcasów – Pomimo.

Westchnął, zmuszając każdą komórkę w swoim ciele do pracy. – Słucham?

Wilkołakiem, po prostu wilkołakiem – poprawiła go ponownie, uśmiechając się z dezaprobatą. Javier zrozumiał, że cieszy ją iż wspólnie pokonują tą trudną drogę. Tylko we dwoje. – I skąd ta dezaprobata, z radości?

ona była tak zjawiskowa, że nikt nie brał go pod uwagę, jako jej chłopak – Chłopaka.

Twoi bohaterowie śpią pod kołdrą w swetrze i dresach, co jest dość dziwne.

Rozemocjonowany nastolatek, który zasypia, gdy tylko obiekt jego westchnień pakuje mu się do łóżka? Nie kupuję tego.

Przepraszam, że wyszłam bez słowa, ale nie lubię Cię budzić. Przynajmniej we śnie, sprawiasz wrażenie rozluźnionego. (...) Obiecał sobie, że zapyta ją o to, czy na codzień wygląda na spiętego, skoro w nocy tak nie jest. – Nie jesteśmy przesadnie bystrzy, co?

Twarz Juliana lewitowała nad stolikiem. Z perspektywy Javiera głowa jego brata trzymała się nad stołem dzięki jakiś paranormalnym zjawiskom. Uśmiechnął się do siebie i zasiadł obok Juliana. Dopilnował by krzesło ogrodowe odpowiednio skrzypnęło o podłogę. // - Cześć – odezwał się wprost do jego ucha, mając na uwadze również to, by jego głos nie był zbyt cichy. – Choć narrator twierdzi, że to Julian jest dupkiem, zachowanie braci, które opisujesz, świadczy o czymś zupełnie przeciwnym.

Siedzący obok niego Solano rzucił mu mordercze spojrzenie – Wszyscy, którzy obok niego siedzą, to Solano. Równie dobrze mogłabyś napisać człowiek siedzący obok niego i tyleż by to powiedziało.

Gdyby nie miał pieniędzy, dawno by go sprzedał. Często musiał robić przeglądy, zmieniać olej w różnych miejscach maszyny i kupować coraz to nowsze części. Bez spadku po dziadku Solano, na pewno nie mógłby sobie pozwolić na zatrzymanie mercedesa. – A jednak jego starszy brat, choć również nie kala się pracą, może sobie pozwolić na nowe auto i motocykl? Uwierzyłabym może w to, że rodzice pompują kasę tylko w jednego syna, gdyby nie fakt, że wcześniej pisałaś, że proponowali już Javierovi wymianę samochodu na nowszy. Nie da rady kreować postaci równocześnie biednej i bogatej.

Osiemnasty

Gdy podchodził do laptopa usłyszał, że Aleja bierze prysznic. Ogień w dole podbrzusza rozrósł się opanowując każdy skrawek jego ciała. Zaschło mu w ustach, a przed oczami pojawiły się mroczki. By okiełznać nieprzyjemne dolegliwości chwycił książkę od biologii i otworzył drzwi balkonowe. Zimny wiatr smagał bezlitośnie jego policzki, sukcesywnie obniżając temperaturę jego krwi. – Aha. Ale kiedy leżała obok niego w łóżku, to po prostu zasnął?

Dziewiętnasty

Owładnięty dobrym humorem nie wyłączył radia nawet wtedy, gdy samochód wypełniły skoczne dźwięki hitu tego lata Gungam Style – Gangnam Style.

Przyznaj, że po prostu wolałeś grać w Counter Strike’a, niż się uczyć – żachnęła się Bradley – Z jednej strony akcja dzieje sie w 2012 (Gangnam Style), ale z drugiej piszesz o Counter Strike'u, który przeżywał lata świetności dekadę temu. Jasne, może Stiles lubi pograć w stare gry, ale nic w tekście na to nie wskazuje.

Bradley mówiła Javierowi, że pan Stuart to emerytowany wojskowy, a do tego wdowiec, a więc najgorsza możliwa mieszanka u mężczyzny. – Umiem sobie wyobrazić kilka gorszych.

Nie był nigdy ofiarą przemocy, więc zachowanie szkolnego gwiazdora zupełnie go oszołomiło. – Nie był? A te wszystkie wcześniejsze opowieści o byciu prześladowanym przez brata co robią w tekście?

Dwudziesty

Wziął z półki sześć piw i zapłacił za nie. (...) Otworzył drzwi, cofnął siedzenie i otworzył pierwszą butelkę. Gryzący napój palił go w gardło, gdy wlał go do ust. Spodziewał się, że mocny trunek przyniesie mu ulgę, ale poczuł coś zupełnie innegorosnącą w sercu złość. – Mocne, gryzące, palące piwo? Co to, piwo chrzczone spirytusem?

Czując znużenie alkoholowe, po zbyt małej ilości wypitego alkoholu wjechał na posesję. – Co to za znużenie, które wywoływane jest przez umiarkowane picie?

Gdy był już na ich szczycie z pokoju wynurzyła się głowa starszego z braci. Przyjrzał się młodemu Solano dokładnie i z zaciekawioną miną syknął: // - Ty weź się nie rozbij na żadnym drzewie, dobra? (...) Nie kłam – syknęła, krzyżując ręce na piersi. Javier w tym momencie poczuł się bardziej zmęczony, niż podczas całego dnia, jaki miał za sobą. – Czuję od ciebie alkohol. // Przypomniał sobie, że jego dziewczyna nie jest taka zwyczajna i powinien był przewidzieć, że jej nadludzki węch go wyda. – Jeśli jego brat też się zorientował, to chyba nie trzeba być nadczłowiekiem, by zauważyć, że pił.

Dwudziesty drugi

Jak to jest, że Aleja jest tak… zjawiskowa? (...) Chciałeś zapytać, czy to sprawa wilczych genów, że Aleja jest taka ładna? – Gdy Javier przytaknął, dodał: – Nie. W pakiecie wszelkich umiejętności nie dostajemy urody, niestety. Alejandra miała szczęście. – Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że wyjaśnisz ten fenomen jakimiś wilkołaczym feromonem, który ogłupia wszystkich facetów. Nie uwierzę, że panna Wolf była w guście absolutnie wszystkich samców na planecie.

Podczas następnej pełni, przemienisz się, prawda? – zapytał ostrożnie, pilnym wzrokiem śledząc reakcję przyjaciela. Nick skrzywił się. // - Tak będzie dopóki nie odnajdę tej jedynej. // - Nawet gdybyś miał pięćdziesiąt lat? // - Nie życz mi tak źle! – zaśmiał się Nick i atmosfera między nimi rozluźniła się. Javier wyczuł, że Wolf bardzo zazdrości siostrze tego, że znalazła swojego oblubieńca. – Ale to prawda. Do końca życia będę się przemieniał podczas pełni, jeśli nie znajdę mojej ukochanej. Jak skończę siedemdziesiątkę to transformacja mnie zabije. – Statystycznie rzecz biorąc, to nie ma sensu. Albo wilki powinny wyginąć dawno temu, bo ich ukochana to rdzenna chińska wieśniaczka czy aborygen, albo jednak kilka różnych osób jest potencjalnymi oblubieńcami jednego wilka. No bo jakie są szanse, żeby wszystkie te wyjątkowe osoby orbitowały dokoła mikroskopijnego Mydale w Stanach?

Wilkołaki, jeśli nie znajdą wsparcia u jakiejś watahy, to muszą sobie radzić same. Trzy, cztery dni po pełni, mogą zacząć funkcjonować. Pierwsza doba po przemianie to podobno prawdziwe katusze. – Podobno? Przecież sam jesteś wilkołakiem, jak możesz tego nie pamiętać?

Gdyby którekolwiek z nas ugryzło człowieka, to zniszczyłoby nam życie. Wyobraź sobie, że bierzesz ślub z Aleją i przez jeden tydzień w miesiącu musisz kogoś pilnować. To może zniszczyć życie rodzinne. – Jasne, to brzmi uciążliwie, ale zdecydowanie nie jak najgorsza tragedia.

Dwudziesty trzeci

Aleja miała rację. Rosalio dostałaby zawału, gdyby nagle przyprowadził dziewczynę i oświadczył, że będzie u nich zostawała na noc. Pamiętał wyraz jej twarzy, bardzo dokładnie, gdy po raz pierwszy Emma została u nich. Przyszli po szkole, zjedli obiad i zamknęli się w jego pokoju. Mama w dalszym ciągu widziała w nim małego chłopca, więc zamiast zostawić ich samych ciągle przynosiła im jakieś smakołyki. Gdy w końcu na komodzie i na biurku nie było miejsca, poprosił ją, żeby już nic dla nich nie przygotowywała. Był pewien, że do północy stała pod drzwiami i nasłuchiwała. Wtedy akurat nic między nimi nie zaszło, obejrzeli film, poprzytulali się trochę i poszli spać. Z tego też powodu, Emma do tej pory jest ulubienicą pani Solano. – Z Alejandrą przecież też nie sypia, więc to jest raczej drama dla dramy. Nie wiem, dlaczego nie może jej po prostu zaprosić, zwłaszcza, że wcześniej zaprosił Bradley i nie doszło do Armageddonu. I to pomimo tego, że jego matka sądziła, że są z Bradley parą.

Brat wyszedł z domu, tylko po to, by oprzeć się o framugę otwartego okna w mercedesie i powiedzieć: // - Masz pięć razy więcej kasy niż ja. Przynajmniej miałeś. Mógłbyś sobie kupić jakieś cacko, a nie wozisz się po tej wsi tym rzęchem. – Javier ma więcej kasy? No to o co chodziło w zrzędzeniu z poprzednich rozdziałów?

Pomagał konstruować ten samochód, umiał wykonać kilka prostych napraw, ale dla swojego mercedesa nic już nie mógł zrobić. – Pomagał konstruować ten samochód? Gdzie, w fabryce Mercedesa? Przecież on go tylko naprawiał.

Dwudziesty czwarty

Nie chciałam cię w to wciągać – wydusiła Aleja, podchodząc do niego szybko. (...) Nie mieliśmy nikogo innego… – dodał cicho Nick, klepiąc go w ramię. (...) Raz na kilkadziesiąt lat występuje anomalia, zaćmienie księżyca. To zaćmienie nie jest takie jak inne. To coś wyjątkowego, niespotykanego w przyrodzie, jak czterolistna koniczyna. My wilki znosimy to bardzo źle. Zmieniamy się. Wszyscy (...) Przypniemy się łańcuchami do ściany, zamkniesz nas w klatkach, a potem klatki obwiążesz łańcuchami z kufra, rozumiesz? – Przecież ich matka, Ellen, nie jest wilkiem, dlaczego to ona nie może ich związać? Dlaczego Javier jest jedyną osobą? Co, gdyby się okazało, że Javier nie umie strzelać? Cały misterny plan szlag by trafił?

Gdzie Ellen? – wydusił po chwili, rozglądając się po piwnicy, jakby kobieta gdzieś tu się schowała. // - Musi pomóc mojego bratu i mamie. Lily by sobie nie poradziła – Witamy imperatyw narracyjny i krzywą gramatykę.

Weź kłódki z kufra, te duże, stare. Szczep losowo kilka kółek od łańcuchów. Spróbuj nawet sczepić je z kratami – Dlaczego nie zorganizują sobie nowych dużych kłódek? Żeby te stare mogły malowniczo pękać?

Solano złapał za strzelę, która była przeznaczona dla Nicolasa. – Czyli były trzy różne strzelby, po jednej na każdego, tak? A co, gdyby dwa wilki uwolniły się równocześnie? 


A co, jeśli trzy wilki uwolnią się z klatek? Czym będzie trzymać trzecią broń?


Dwudziesty piąty

Nie wniesiemy go. Jest za ciężki – wycharczał Javier i wskazał na prześcieradło. On złapał materiał pod lewą ręką, a ona pod prawą. – Musimy to robić powoli, bo odbijemy mu nerki. // - Wyleczy się, zaufaj mi. Po prostu go wciągnijmy – sapnęła i wspólnie odliczając, rozpoczęli wędrówkę po schodach. – Dlaczego odbicie nerek jest lepszym pomysłem niż zostawienie Nathaniela w spokoju na piwnicznej podłodze? Gdzie tu jakakolwiek miłość, empatia?

Przeciągnijmy go do salonu. Nie damy rady wnieść go na kanapę, ale rozłożyłam kołdrę na dywanie. – Dopiero co pisałaś o tym, że ciała wilkołaków są rozgrzane po przemianie, i to na tyle, że jeden z nich leży teraz w wannie, w lodowatej wodzie. Na kiego grzyba wobec tego kołdra i dlaczego nie zostawić seniora w przyjemnie chłodnej piwnicy?

Kompresy. Zimne kompresy – wydusił Javier, obracając się w stronę Ellen. Kobieta zamarła, a po chwili jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. // - Nie mam. Ostatnie zużyliśmy po pełni… // - Czy jest gdzieś apteka całodobowa? – Żeby zrobić zimny kompres wcale nie trzeba biec do apteki, wystarczy zawinąć mięso z zamrażarki w torbę foliową.

Kompresy. Zimne kompresy (...) - Czy jest gdzieś apteka całodobowa? // - Tak w nowej części Mydale, (...)- Zaraz wracam – rzucił krótko i puścił się biegiem w stronę drzwi. Gdy był w progu, krzyknął przez ramię: – Okładaj ich zimnymi ręcznikami! // Wybiegł z domu, kierując się do swojego samochodu. Było chłodno, jego oddech zamienił się w bladziutki obłoczek, który zaraz rozmył się w powietrzu. Bardziej niż zimno, dokuczała mu wilgotność. – Javier to człowiek, który nie umiałby znaleźć drzewa w lesie.

Ręce pewnie ściskały kierownicę, choć okulary zsuwały mu się po mokrym nosie. – Poci się ze zdenerwowania, ale tylko na nosie, dłonie ma suche? Co to za mutant?

Przez kilka długich minut szukał wzrokiem aptekę. – Szukał – kogo, czego – apteki.

zaparkował na zakazie i wbiegł do środka, nie zamykając auta. // - Poproszę zimne kompresy. // - Żelowe czy… – Zaczęła rzeczowym głosem farmaceutka, wyraźnie oburzona jego brakiem kultury i wyglądem. – Ponieważ farmaceutki zupełnie nigdy nie spotykają się z alarmowymi sytuacjami.

Z rozdrażnieniem obserwował jak aptekarka niespiesznym krokiem wychodzi na zaplecze, a po długiej chwili wraca z kartonem. – Aha, aha. Lekarze w tym świecie też wychodzą na fajkę podczas resuscytacji?

Dwudziesty szósty

Wziął gazetę ze stojaka na makulaturę i stanął w rozkroku nad panem Wolfem. Ignorując potęgujące zmęczenie, zaczął go wachlować wczorajszym wydaniem The Mydale Time. – O tak, bo to na pewno dużo da. Czemu po prostu nie otworzy okna, skoro na zewnątrz ziąb? No i co oni, mieszkają w Kalifornii w wypasionym domu i nie mają klimatyzacji?

Nastał świt, więc otworzył okna i drzwi frontowe. Chłodne podmuchy wiatru zbijały temperaturę Alejandry i Nate’a, a od Javiera skutecznie odpędzały sen. – Nie mógł zrobić tego, gdy było ciemno, ponieważ...?

Rosalio mnie wykończy, pomyślał z rozdrażnieniem, opierając się plecami o ścianę. – Kiedy myślisz o swoich rodzicach, nazywasz ich imieniem , a nie mama i tata?

Wpakowałem Nickowi chyba pół litra środka uspakajającego – zironizował Javier, przecierając palcem wskazującym i kciukiem oczy. – Co w tym jest ironicznego?

Dwudziesty siódmy

prawdziwy mężczyzna musi zarabiać tyle, by móc spędzać z żoną i dziećmi dużo czasu, a także tyle by w domu niczego nie brakowało. – Ale to sobie nieco przeczy, bo by dużo zarabiać, trzeba zazwyczaj dużo pracować.

Po prostu, to wszystko jest dla mnie nowe… Ty jesteś dla mnie nowa, twoje życie jest dla mnie nowe, lykanie to coś nowego… Potrzebuję czasu, żeby się z tym oswoić. Nie jestem przyzwyczajony do tego, żeby moje życie zmieniało się w tak ekspresowym tempie. – To była najgorsza odpowiedź, jakiej mógł udzielić. Nie zdążył się ugryźć w język, zanim wypowiedział te słowa. // - Może obejrzymy jakiś film? – Poczuł się zupełnie zbity z pantałyku, gdy usłyszał jak lekko i szybko zmienia temat. – Ok, nie rozumiem. Dlaczego to była najgorsza odpowiedź? Przecież dziewczyna nawet się z nim nie kłóci.

Hasło do komputera to solanojavier9102013. // Chłopak zamarł z dłonią nad klawiaturą. Obrócił głowę, nie próbując ukryć zdumienia. // - Pisane cyframi – dodała mylnie interpretując jego zdziwienie. Widząc, że nie drgnął nawet o milimetr dodała z szelmowskim uśmiechem: – To dzień, w którym się w tobie zakochałam, głuptasie. – Hm, czy wy też zmieniacie hasło do komputera w dniu poznania partnera? Czy Alejandra ma jakiś powód, by regularnie zmieniać zabezpieczenia w komputerze? Nic wcześniej nie było o jej paranoi na tle danych, nie wiem też, co nastolatka mogłaby mieć tajnego na osobistym sprzęcie, kilka ściągniętych filmów, muzykę, zdjecia, ewentualnie porno? Po co jej system zabezbieczeń rodem z korporacji, gdzie hasło zmienia się co miesiąc?

Dusił się. W takich chwilach, jak ta, kiedy podawała mu hasło do swojego komputera zaczynał się dusić. Ona go dusiła. Swoim uczuciem, zaangażowaniem, tyranią i władczością. // Oparł policzek o jej mokre włosy i przełknął cicho ślinę. Nie obejrzał nawet minuty filmu, zasnął niemal od natychmiast. – Kolejna postać, która zasypia pod wpływem wielkich emocji. Bardzo to popularne u niedoświadczonych autorów. Bardzo wygodne.

Dwudziesty ósmy

Jest pół do szóstej – Jest wpół do szóstej.

Alejandra podeszła do niego, po czym delikatnie wyjęła śpiocha z jego lewego oka. Uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. – Nie wiem, czy to miało być słodkie, ale jest nieco niesmaczne. Chyba że to zabieg podkreślający psychopatyzm postaci.

Zrobię z ciebie mężczyznę… au! – Jego wywód przerwała siostra, która bez grama subtelności i zrozumienia dla jego stanu zdrowia uderzyła go w udo. Masował obolałe miejsce, szczerząc się do niej promiennie. // - Javier jest mężczyzną. – Jej głos nie znosił sprzeciwu. // Solano nie miał siły tłumaczyć jej, że to tylko takie przekomarzanie. Tym bardziej nie miał siły tłumaczyć jej, że potrafi się sam bronić. Policzył do pięciu, by nieco stłumić irytację. – Ciekawa jestem, kiedy Javier zorientuje się, że seks to nie wszystko, a brak poczucia humoru potrafi zatruć życie.

Wiedział, że Bradley uśmiecha się w geście zwycięstwa. – Uśmiech to nie gest, to mimika.

Dwudziesty dziewiąty

Zagłębiony w rozmyślaniach na temat wilków, zupełnie zapomniał o jednym z problemów, które dokuczały mu ostatnio najbardziej – Lance. – Lance odmienia się jak Joyce:
Joyce [Dżojs], z Joyce’em, o Joysie;
Lance, z Lance’em, o Lansie

Zajęcia upłynęły mu, na bezmyślnym rozwiązywaniu zadań z chemii organicznej – Udało mu się je rozwiązać bez myślenia?

Chcąc nie chcą – Literówka.

ocknął się z letargu w jaki tkwił – Kolejna.

W świetle minionych zdarzeń, wyjazd na Oxford nie wydawał mu się złym pomysłem. // Przekręcił kluczyk w stacyjce i wrócił na drogę. Co się stanie, jeśli jednak dostanie się na wymarzoną uczelnię? Aleja nie wyjdzie z Mydale. Wiedział o tym doskonale, nie musiał jej nawet o to pytać. – Ale czytelnik chciałby wiedzieć. Czemu nie wyjedzie? Rodziny mieszkają sobie na głowach do końca życia? Jeśli tak, to w domu Wolf powinien być jeszcze co najmniej jeden zestaw dziadków.

Jesteśmy sami w domu, oprowadzić cię? (...) Czuję się trochę jak księżniczka – odezwała się w końcu Alejandra. Stała przed absurdalnie drogim obrazem namalowanym przez współczesnego artystę, który zdaniem Javiera nie przejdzie nigdy do historii. Dziewczyna marszczyła drobny nosek, przekrzywiając głowę to w jedną, to w drugą stronę, jak mały ptaszek. Uśmiechnął się lekko. Zrezygnowała ze zrozumienia intencji malarza i podjęła na nowo wędrówkę po salonie. – Czuje się jak księżniczka, bo patrzy na drogi, niezrozumiały obraz? Nie powinna raczej czuć się jak w muzeum…?

Ok, czas na dłuższy fragment:

Mama lubi przepych. Tata też nie stroni od luksusów – wyjaśnił, wzruszając ramionami. // - A ty jeździsz starym mercedesem i jakoś nie szastasz pieniędzmi – zauważyła z rozbawieniem, biorąc ostrożnie filiżankę z porcelanowej zastawy. Javier nie umiał przywołać okazji, na której używali by tych naczyń. Był niemal przekonany, że brane były do ręki jedynie, gdy Teresa sprzątała rezydencję. // - Julian też się nie obnosi z bogactwem – odpowiedział po chwili i przysiadł na krańcu kanapy. // - Twój brat przynajmniej kupił sobie nowy motor i ubiera się raczej w ekskluzywnych sklepach. Ostatnio kiedy sprawdzałam Hugo Boss i Calvin Klaine nie należeli do najtańszych marek. // - Do czego zmierzasz? – westchnął, przyglądając się plecom Wolf. Obróciła się w jego stronę z zainteresowaniem wypisanym na twarzy. // - Skąd ta różnica? Twoi rodzice uwielbiają wydawać pieniądze, Julian też się nie wstydzi swojego statusu, a ty… Jesteś taki… normalny. – Cedziła każde słowo, obserwując jego reakcję. // - Kiedy ja i Julian byliśmy dziećmi spędzaliśmy dużo czasu z dziadkami. To właśnie dziadek Solano założył firmę i z przedsiębiorcy stał się milionerem. Umiał żyć oszczędnie, tak samo jak babcia. Uczyli nas wielu wartości, których nie przekazali nam rodzice. Nie widzieli takiej potrzeby. Julian lubi sobie kupić jakieś nowe rzeczy, ale jest bardzo szczodry. Nigdy nie żałuje pieniędzy dla przyjaciół. Ja raczej nie widzę potrzeby wydawania pieniędzy i życia ponad stan. Dziwnie bym się czuł przyjeżdżając do szkoły nowym BMW. – Podszedł do Alejandry i przestawił dzbanuszek na niższą półkę. Nie było specjalnego powodu by to zrobić. Stojąc kilka centymetrów od niej, obdarzył ją lekkim uśmiechem. Odpowiedziała mu tym samym. // - Jesteś bardzo tajemniczy, Javierze Solano. // - I kto to mówi? – a) co jest takiego niesamowicie tajemniczego w opowieści Juliana? Nie mam pojęcia. b) przez dobór słów, które wkładasz w usta Alejandry, odnoszę wrażenie, jakby ganiła oszczędność Javiera i leciała na blichtr i pieniądze. Kiedy mówi o jego normalności, cedzi słowa tak, jakby to była obelga. Jakby miała nadzieję, że Javier jednak pójdzie w ślady brata i rodziców, i pokocha blichtr. Osiągnęłaś, jednym słowem, efekt odwrotny od zamierzonego. c) co jest złego w kupowaniu drogich rzeczy, kiedy człowieka stać na nie? Wszystkie ekskluzywne marki powinny się zwinąć z rynku ze wstydu?

Trzydziesty

Na ogromnej półce poukładanych było co najmniej sto win, kilka miejsc, losowo pozostawiono pustych. – Dlaczego? Takie sformułowanie zdania sugeruje celowość działania.

Usta Alejandry smakowały winem, były twarde i chłodne. – Chłodne? Nie wspominałaś wcześniej, że wilki mają wyższą temperaturę ciała niż ludzie? No i dlaczego usta, zasadniczo pozbawione kości, miałyby być twarde? Czy Aleja to siostra-bliźniaczka marmurowego Edwarda ze Zmierzchu?

Po godzinie znów leżeli wtuleni w siebie na wąskim łóżku. Javier w duchu zastanawiał się, czy nie powinien kupić większego łóżka. – Boi się powiedzieć rodzicom, że się z kimś spotyka, ale uważa, że kupno dużego łoża przejdzie bez echa?

Obejmując ją ramieniem, doszedł do wniosku, że i tak będzie zasypiała w jego objęciach, więc nie ma to najmniejszego sensu. – Tak tylko przypomnę, że wilki śpią ułamek tego, co ludzie: Czy ty w ogóle śpisz? – Poprawił kołdrę zły na siebie, że nie włożył czegoś innego, niż dres. Czuł się idiotycznie. // - Mało. Nie potrzebuję wiele snu. Jedna noc na cztery dni mi wystarcza

Mówiąc to Julian rzucił brat porozumiewawcze spojrzenie, jakby chciał dodać: Jasne, ze znajomymi. Mimo wszelkich docinków milczał. Nie wydał Javiera przed rodzicami i ten był mu za to dozgonnie wdzięczny. – Kolejny dowód na to, że Julian wcale nie jest takim dupkiem, na jakiego kreuje go narrator. No i literówka

Rodzice Solano kłocą się o metody wychowawcze, ojciec pragnie większej niezależnosci dla dzieci, matka przeciwnie:

To jeszcze dziecko! A ty się zachowujesz tak, jakby on i Julian miał zasiąść zaraz obok ciebie w firmie! // - Otóż informuję cię, że twój starszy syn za dwa lata skończy studia i zasiądzie w mojej firmie na stanowisku zastępcy dyrektora – objaśnił oschle, po czym wskazał brodą na Javiera. – A on za niecały rok wyjedzie do Anglii. // - Właśnie! Za rok! // - I wtedy wypuścisz go spod maminej spódnicy?! Wypuścisz na świat młodego mężczyznę, który przed każdą życiową decyzją będzie dzwonił do matki – warknął Felipe i po raz kolejny wprawił swoim zachowanie wszystkich w zdumienie. Rosalio i Javier zamarli. Młody Solano nie przypominał sobie, by ojciec kiedykolwiek mówił do ukochanej żony takim tonem. Przełknął ślinę, zdając sobie sprawę z tego, jak nisko ocenia go ojciec. W gardle chłopaka urosła gula goryczy i rozczarowania. Wiedział, że ojciec był szczególnie dumny z Juliana, ale nigdy nie myślał, że jego uważa za maminsynka. [...] W głowie huczały mu słowa ojca, który stanął po jego stronie, ale zranił go tak, jak jeszcze nikt w jego życiu. Javier zamknął za sobą drzwi i opadł na łóżko. Zdjął okulary i zacisnął powieki. Miał ochotę płakać, ale nie z żalu, a ze złości, że w przeciągu tygodnia zdał sobie sprawę, że jest beznadziejnym przyjacielem i synem-zakałą. – Kiedy nie masz powodów do angstu, wymyśl je sobie. Serio, czy ktoś widzi w wypowiedzi Felipe coś, co mogłoby wywołać aż taką reakcję w synu? Przecież w ogóle nie odnosi się do niego, tylko do hipotetycznej przyszłości.

Trzydziesty pierwszy

Javier zaparkował w nowej części miasta, mając nadzieję, że spacer pomoże mu przegonić posępne myśli. Sens słów ojca jeszcze nie do końca do niego dotarł, zapewne dlatego, że usilnie starał się wymazać poranną rozmowę z pamięci. – Nie zrozumiał wypowiedzi, ale mimo to strzelił focha?

Na drugim końcu wąskiej alejki stał wilk. Czarny, ze świdrującymi ciemnymi oczami wbitymi w jedyne osoby, jakie znajdowały się w tej niewielkiej alejce między starymi kamienicami. Solano przeraził nie tyle fakt, że stanęli oko w oko z dzikim, leśnym zwierzęciem, co to, że basior był tak wielki, iż bez podnoszenia się na tylnych łapach mógł zajrzeć do wielkiego, metalowego kontenera, którego wieko chwilę wcześniej zatrzasnął masywnym cielskiem. – Mhm, a Solano po zaobserwowaniu przemiany trzech różnych wilkołaków dalej uważa, że to, na co patrzy, to dzikie, leśne zwierzę?

Javier! – Głos Alejandry go otrzeźwił. Wpadł prosto w jej ramiona. Przerażonym wzrokiem wodziła po jego oczach. // - Nic mi nie jest. Bradley chyba dostała ataku. Musimy jechać do szpitala. // - Matt już poszedł po samochód – odpowiedziała szybko, rozglądając się dookoła. Po chwili jej twarz stężała. – To on, już jest. // Javier nie czuł już dawno takiej ulgi, jak teraz, gdy wciśnięty na tylne siedzenie obok Stilesa jechał w stronę szpitala. Bradley oddychała płytko, ale dużo spokojniej, zwinięta w pozycji embrionalnej w ramionach McGrove. Czuł, gdzieś w duchu, że Bennett nic nie grozi. Jej miarowy oddech uspokajał ostatnie, nadszarpnięte przez minione tygodnie, nerwy chłopaka. Ciężar wszystkich kłamstw i złość Stilesa przestały istnieć. Rozpłynęły się w powietrzu, gdy Tayler pokazał się im w połowie przemieniony w lykana. Stiles już wiedział. – Koleżanka dusi się i bez interwencji lekarza może umrzeć? Co za ulga, że w tej sytuacji nikt nie będzie pamiętać, że okłamałeś swojego przyjaciela. Javier, jesteś dupkiem.

Trzydziesty drugi

Ian przyjechała do szpitala wielkim, terenowym jeepem. – Literówka.

Podziwiał ją za spokój, jaki potrafiła zachować. I wtedy na klatce i teraz, w samochodzie. – Wtedy, kiedy walczyła z atakiem paniki, była taka spokojna.

Trzydziesty trzeci

Zaatakował nas – szepnęła cichutko Bradley, a po wypowiedzianych słowach zaraz wzięła kilka głębokich wdechów przez maskę tlenową. // - Bo był głodny. Samotny osobnik sam musi o siebie dbać, a wy przypominaliście mu stado saren! – krzyknął alfa, uderzając otwartą dłonią w blat szafki. Bennett podskoczyła i cofnęła się o pół kroku. – Byłem w tej alejce, zaraz po telefonie od was. Znam zapach wszystkich członków watahy. Wszystkich! To był zwykły wilk! – Yyyy... Ale skąd zwykły wilk w środku miasta? Jakim cudem Ian próbuje zaprzeczyć aż trzem świadkom naocznym? Kogo chroni? Kupy się to nie trzyma.

Silver uniósł pałkę i skinął głową na Taylera. Javier miał wrażenie, że śni. Ian próbował wymóc na nich posłuszeństwo przemocą, jak niegdyś na czarnych niewolnikach. To nie był sen, to był koszmar. // Jasnowłosy ściągnął koszulkę, ukazując pokryte tatuażami ciało. Oparł przednie ręce o przyśrubowany do podłogi stół. W uszach Javiera pobrzmiewał stłumiony krzyk Bradley, gdy Ian raz za razem wymierzał uderzenia w nagie plecy swojego brata. Instynktownie ścisnął dłonie Alei, gdy ta oplotła go w pasie rękoma. Czuł, jak skrywa twarz w jego szyi i podryguje za każdym razem, gdy dochodził do nich dźwięk zetknięcia metalu z ciałem. – Jaka logika stoi za takim postępowaniem? Nawet jeśli wewnątrz klanu wilkołaki mają takie a nie inne zasady, dlaczego robią popis okrucieństwa przed zupełnymi outsiderami? Dlaczego Ianowi tak zależało na tym, żeby Bradley i Stiles zobaczyli, jak karze się głupawe wilkołaki?

Panno Bennett, Panie McGrove – zaczął, odgarniając włosy z twarzy. Oboje spojrzeli na niego przerażeni, ale zignorował to. – To co się wydarzyło w alejce pozostaje tylko i wyłącznie do naszej wiadomości. – Dlatego też pokazałem wam naszą tajną jaskinię, wszystkich członków klanu i brutalne metody wymierzania sprawiedliwości – bo im więcej tematów macie do przemilczenia, tym łatwiej zapewne wam pójdzie.

Muszę chwilę posiedzieć – wydusił Tayler, postukując palcami w blat. Uniósł bladą twarz, patrząc wprost na Javiera. – Nie żałuję, Javier. Dostałem cięgi i Ian będzie się na mnie wyżywał jeszcze kilka tygodni, ale nie żałuję. Gdyby naprawdę groziło ci niebezpieczeństwo, a ja bym nie zareagował… Wtedy bym żałował. – Tu widać, jaki niesamowity efekt wychowawczy przynoszą kary stosowane przez Iana.

Zadecydowała, że Javier odwiezie Bradley i Stilesa, a ona, jeśli zdąży, zobaczy się z nim w nocy, u niego. (...) Javier z ociąganiem przystał na jej plan. Raz, że bardzo chciał wreszcie porozmawiać ze Stilesem, a dwa – Alejandra nie była w nastroju, w którym mógłby z nią negocjować. – Dlaczego z ociąganiem, skoro plan był po jego myśli?

To ich kodeks, którego ja nie rozumiem – wydusił po chwili namysłu. – Nie wiadomo, kto wypowiada te słowa.

- To wszystko jest strasznie popieprzone – rzucił Stiles i krzyknął krótko: Bradley przechyliła się do przodu i uszczypnęła go w ramię. // - Powinniśmy wracać do domu. Dość na dzisiaj. – Co krzyknął Stiles? Albo zabrakło ci zdania, albo drukropek jest nie na miejscu.


Co jakiś czas pod postem nie ma odnośnika do następnego odcinka, co jest nieco irytujące.

Choć wymieniasz wiele tytułów książek i filmów, które oglądasz, nie padają dwa, które najwyraźniej zainspirowały twoje opowiadanie: Zmierzch (wpojenie wilkołaków) i Teen Wolf (przyjaciel bohatera o imieniu Stiles, rezerwowy w szkolnej drużynie).

Aż do dziesiątego rozdziału nie dzieje się zupełnie nic. Napięcie pojawia się na chwilę, by potem ustąpić znów miejsca wszeogarniającej nudzie. Opowiadanie jest tragicznie przewidywalne. Wiem, że rodzina Wolf to wilkołaki, wiem, że Alejandra wpoiła się, używając zmierzchowej terminologii, w Javiera, spodziewam się też scen zazdrości ze strony Stilesa. Jakiekolwiek napięcie, zwroty akcji, interesująca fabuła, nie mają miejsca. Bardzo trudno było mi napisać tę ocenę, ponieważ nie czułam żadnego zainteresowania kolejnymi rozdziałami.

Trudno mi uwierzyć w porażające wrażenie, jakie Alejandra wywołuje na wszystkich ludziach. Przypomina tym o wiele bardziej wile z Pottera niż wilkołaka. Ludzie mają różny gust, nie istnieje taka kobieta na świecie, która podobałaby się każdemu mężczyźnie (i odwrotnie). A poza urodą, Alejandra nie prezentuje zbyt wielu zalet – nie jest sympatyczna, nie socjalizuje się z rówieśnikami, żyje na uboczu. Mgła tajemnicy, która będzie rozbudzać wyobraźnię jednych, innych znudzi i zniechęci.

Chyba żadna z opisanych przez ciebie postaci nie sprawia wrażenia żywego człowieka. Wszyscy mają swój zestaw cech, o których starasz się pamiętać, ale wszystko to jest jakieś takie sztuczne w odbiorze. Trudno się z twoimi bohaterami identyfikować, trudno przejąć ich losem.

Nawet główny bohater, kreowany na nerda Javier, jest niesamowicie mdły. Jego znajomych wyobrażam sobie dobrze nie dzięki twoim opisom, a dzięki temu, że odnosisz się do wyświechtanych, popkulturowych klisz. Wrogi kapitan drużyny jest, oczywiście, chodzącym złem na sterydach, okularnicy i rezerwowi to najsympatycznijesze postaci z całej szkoły, a klika nadętych buców to klub, do którego każdy pragnie się dostać.

Opowiadanie nie jest skończone, więc nie wiem jeszcze dokładnie, o co chodzi z Ianem, ale póki co widzę dwie opcje:
– Jest disneyowskim czarnym charakterem, złym, bo tak, bo ktoś musi być zły i padło na niego;
– Jest tym wilkiem, który stoi za zniknięciem tych wszystkich osób w miasteczku, czego jakimś cudem nikt się nie domyśla.
Jego postępowanie jest nielogiczne i głupio brutalne. Na dłuższą metę terror nie sprawdza sie w zarządzaniu grupami ludzi, a twoje wilkołaki nie mają na tyle odmiennej od ludzkiej psychiki, żeby nagle ten system miał nabrać więcej sensu. Dziewczyna zakochała sie w chłopaku? Trzeba ją pobić na jego oczach, zeby wyznała mu miłość, bo to jedyny sposób na zawiązanie pary i rozmnożenie jej. A jeśli to nie wyjdzie, to trzeba pobić chłopaka! Powiedz mi, gdzie w tym sens, gdzie logika?

Wszystko to pogłębia moje wrażenie, że zdarzenia popychające akcję do przodu dzieją się na siłę, a imperatyw narracyjny szaleje. Wymyślasz albo przerabiasz znane z popkultury pojedyncze sceny, a potem próbujesz je sklecić w jedną całość, nie dbając o prawdopodobieństwo psychologiczne czy jakiekolwiek inne. Potrzebujesz, by bogata rodzina trafiła do małej mieściny, więc piszesz coś o inwestycjach budowlanych, nie wgłębiając się w nie przesadnie. Równocześnie chciałabyś, żeby Javier był zwykłym chłopakiem, więc dopisujesz mu niechęć do rodzinnego bogactwa, które raz się pojawia, a raz znika (Javiera nie stać na naprawę starego samochodu, ale na kupno nowego merca już tak). Javier chce być lekarzem, żeby było szlachetnie, ale zamiast pomyśleć o pracy w wioskowym szpitalu, będzie chciał zbudować własny szpital w tej samej wiosce, bo tak. Myśl o pracy w już istniejącej jednostce podrzuci mu dopiero wilkołak, po raz kolejny, bo to wygodne dla fabuły.

Twój świat przedstawiony również musi naginać się do fabuły, małe miasteczko (żeby było wygodnie mało ludzi) ma jednak wielką inwestycję i uniwersytet. Nawet pogodzie nie darujesz, dla twojego komfortu pisania jesień w Kalifornii jest zaskakująco chłodna.

Do tego naprawdę przydałoby ci się odświeżyć zasady interpunkcji i nauczyć się poprawnego zapisywania dialogów. Polecam ci lekturę naszego Necronomiconu. 

Nie jest dobrze, ale tak całkiem tragicznie też nie. Wydaje mi się, że masz starannie zaplanowaną fabułę i prowadzisz ją z morderczą precyzją. Może przez to miałam momentami wrażenie, że czytam listę kontrolną – rozdział fafnasty: pocałunek i trup w szafie, odhaczone, można przejść do następnego punktu – stąd jak podejrzewam brało się poczucie pewnej sztuczności i wymuszoności. Widać jednak poprawę między pierwszymi i ostatnimi rozdziałami, które czytało się o wiele płynniej, były też bardziej zajmujące. Niestety, obawiam się, że wielu czytelników mogło znudzić się monotonią początku i nie dotrwać do tego etapu.

Dwa.

23 komentarze:

  1. Witam serdecznie!

    Chciałam ogromnie podziękować za tak szczegółową ocenę mojego bloga. Nie ukrywam - czekałam na nią z zapartym tchem.
    Zacznę od tego, że Werewolf Fullmoon nie jest żadnym ogromnym projektem i marzę o jego wydaniu. Absolutnie tak nie jest. Na WF chcę się nauczyć poprawnego pisania - zarówno pod względem stylistycznym, logicznym i gramatycznym. Fabuły również. Dlatego tak ważna była dla mnie wasza ocena. Mając już coś co się napisało, a potem otrzymać uwagi do tego tekstu pozwoli mi na znalezienie moich słabych stron a przede wszystkim - na ich poprawienie.

    Masz rację co do fabuły - nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko mam zaplanowane z "morderczą precyzją". A Twoja uwaga, że jest to lista... Cóż... Jest bardziej prawdziwa i właściwa niż bym tego chciała. Skupiona na tym by nie popełnić fabularnego błędu, trochę zbyt szczegółowo to wszystko planowałam. A może zbyt mocno się tego trzymałam.

    Na "mdły" początek zwróciły mi już uwagę co odważniejsze (szczere) osoby. I po przeczytaniu go ostatnio przyznaję rację. Tak bardzo chciałam zbudować dobrą fabułę, że aż przesadziłam ze szczegółowością i tempem akcji. Mój błąd :)

    Cieszy mnie jedno: że po mimo "disneyowskich postaci" i "gotowych scen posklejanych z popkulturowych tworów" (parafrazuję) nie odgadłaś o co chodzi z Ianem, a co za tym idzie co będzie dalej (chodzi mi o wilka atakującego ludzi). Więc może nie jest tak źle i kilka fragmentów można uznać za dobre, a przynajmniej nie popkulturowe :)
    Jeśli zaś chodzi o zachowanie Iana... Trafiony i zatopiony - jego zachowanie jest bezsensowne i na takie chciałam by wyglądało. O "kodeksie" wilkołaków wspomnę w późniejszych rozdziałach. Można powiedzieć, że ich zachowanie (posłuszeństwo wobec Iana, jego zachowanie wobec podległych mu wilków) jest uwarunkowane kulturowo i wpojone przez rodziców, a tym przez dziadków, etc. Będę o tym pisać.


    Reasumując:
    Niezmiernie mnie cieszyć, że chociaż opowiadanie nudziło Cię bardzo to przebrnęłaś przez nie i nie odmówiłaś oceny. Bardzo, bardzo dziękuję :)
    Kolejną sprawą, która mnie raduje jest poprawa między pierwszymi a ostatnimi częściami - morderczo też staram się poprawiać wszystko. Napięcie, bohaterów, styl... Cieszę się, że choć malutkie kroczki są.
    Mam wielkie, wielkie, wielkie problemy z interpunkcją. Czytam dużo, poprawiam to co napisałam, piszę sobie wskazówki, ale długa droga przede mną jeszcze :) Domyślam się również, że przez problemy przecinkowe, moje zdania mogą być czasem nielogiczne i chaotyczne.
    Pracuję nad tym :)


    Dziękuję za ocenę, zaraz ją sobie drukuję i analizuję. Bardzo wiele z tej oceny muszę sobie wziąć do serca :) Dwa pomiociki nieco mnie zasmuciły, ale cóż zrobić? ^.^

    Pozdrawiam ciepło,
    Tosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!

      Cieszę się, że wyciągnęłaś coś z oceny, bo szczerze mówiąc, nie byłam z niej bardzo zadowolona, mam poczucie, że nie umiałam wgryźć się w twój tekst odpowiednio głęboko.

      Myślę, że WF spełnia swoją rolę jako tekst uczący pisania, a nawet, że jest do uratowania - musiałabyś "tylko" poskracać kilkanaście pierwszych rozdziałów, a może wręcz napisać je od nowa. Zamiast jednak rzucać opowiadanie, by zabrać się za poprawki, radziłabym ci raczej doprowadzić najpierw historię do końca, potem odłożyć ją na kilka tygodni/miesięcy do szuflady, a dopiero potem przeczytać od początku do końca - wtedy sama zauważysz dłużyzny i nierówności.

      Pamiętasz, jak wspominałam o zbyt dużym wpływie imperatywu narracyjnego? Najsilniej rzucał się w oczy w scenie w piwnicy: Matki nie ma, żeby Javier mógł stawić sytuacji sam czoła, kłódki są przerdzewiałe, żeby mogły łatwiej pęknąć, łańcuchy sczepiane losowo, żeby wilkołaki łatwiej mogły się z nich wyplątać, trzy strzelby, żeby Javier łatwiej mógł je pomylić.

      Trudno jest opanować balans pomiędzy wprowadzajacymi opisami a akcją, najczęściej ludzie skupiają się na akcji i lekceważą opisy, możesz więc uznać, że jesteś nieco oryginalna ;)

      Checklisty to bardzo dobry sposób na opanowanie rozłażącej się w szwach fabuły, więc nie rezygnuj z nich całkiem. Potraktuj ten pierwszy rys opowiadania jako rozbudowany plan działania, a jak odleży w szufladzie, o której wspominałam wcześniej, łatwiej będzie ci go przystrzyc/rozwinąć w odpowiednich miejscach. Jeśli będziesz czuć taką potrzebę, możesz się zgłosić do mnie ponownie z drugą wersją tekstu za tych kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt miesięcy. Jeśli nie przejedzie mnie do tego czasu samochód, chętnie rzucę okiem, podejrzewam, że ocena będzie wyższa niż dziś :)

      Polecam twojej uwadze wszystkie podpunkty naszej zakładki Necronomicon, myślę, że możesz znaleźć tam kilka przydatnych informacji.

      Usuń
    2. Ten imperatyw narracyjny to zdecydowanie coś nad czym muszę popracować. Obawiam się, że gdy mam scenę akcji przed oczami to już całkiem popuszczam wodze fantazji i gubię rozsądek. Jest on faktycznie zbyt duży. Jeśli oznacza on to co myślę - mówiąc szczerze: pierwszy raz spotykam się z tym określeniem właśnie tutaj, teraz :)
      Jeśli chodzi o Necronomicon to także się w niego zagłębię - pomoc wszelaka zawsze mile widziana. Zwłaszcza w przecinkach, awww... Ale także wiele innych ciekawostek (łączenie nie- też jest nadal dla mnie problemem...)

      I masz rację - bez sensu poprawiać ten tekst. Skupię się na Twoich uwagach w kolejnych częściach opowiadania i z ogromną przyjemnością zgłoszę się do Ciebie za kolejnych x części. Nie chce urywać i kończyć teraz tego opowiadania, zwłaszcza, że spełnia ono swoją rolę :) Uczę się. Powoli i w bólach, ale doceniam to co jest. I bardzo chętnie przeczytam Twoją ocenę po kilkudziesięciu kolejnych częściach - będę celowała do Ciebie, bo jestem będę niezmiernie ciekawa czy będzie jakaś poprawa.

      Mam pytanie, a raczej prośbę - czy mogłabyś mi powiedzieć kilka słów/wskazać gdzie mogę znaleźć informacje o tym imperatywie narracyjnym? Cóż to jest, jak tego nie stosować, po co i dlaczego.
      Byłabym ogromnie wdzięczna :)

      Usuń
    3. Imperatyw narracyjny to z góry narzucony przez autora przymus, który musi zostać spełniony bez względu na ogólną logikę tekstu. Na przykład autor zakłada sobie, że główna bohaterka musi zostać królową balu, więc choćby nie umiała tańczyć, a jej rywalce trzeba wrzucić do herbaty z odwłoka wzięty cyjanek, rzeczona bohaterka zdobędzie koronę, bo autor się uparł. Chodzi o naginanie do granic możliwości własnego kanonu, by popchnąć fabułę w z góry ustawionym kierunku, tak, by bohaterowie zajęli odpowiednie miejsca na figuratywnej szachownicy.

      Myślę, że nieźle to widać w analizach Intruza pisanych przez Beige i Maryboo http://lokator-czyli-intruz-oczami-anty.blogspot.no/ , w których autorka łamie zasady własnego świata po to, by uzyskać pewien zamierzony efekt. Jak możesz sobie wyobrazić, nie wychodzi jej to najlepiej, oględnie mówiąc.

      Nie wiem, czy widziałaś film 2012, tam imeratyw narracyjny walił po oczach - historia opisywała jak rozwiedzione małżeństwo radzi sobie z kataklizmem. Kobieta zdążyła się przed akcją właściwą związać z innym człowiekiem, który nie był bucem, a film miał się skończyć pojednaniem i happy endem. Scenarzysta musiał zabić tego biednego człowieka, by rozwiedzeni małżonkowie mogli sobie bez wyrzutów sumienia paść w ramiona.

      Tak samo (ale nie tak bezczelnie) jest u ciebie - potrzebowałaś samotnego Javiera w piwnicy i potrzebowałaś dramatycznej sceny zerwania łańcuchów, jednak nagromadzenie przypadków prowadzących do tej sytuacji sprawia, że trudno było mi utrzymać zawieszenie niewiary, uwierzyć, że to realna sytuacja.

      Mam nadzieję, że udało mi się to przedstawić w zrozumiały sposób :)

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że Ci się udało :) Skopiowałam sobie Twoje tłumaczenie i w najbliższym czasie zasiądę do sceny z piwnicy. Zastanowię się, jak zrównoważyć te przypadki, żeby imperatyw narracyjny mi nie wyszedł, a żeby udało się osiągnąć taki stan równowagi, że czytelnik jest w stanie uwierzyć w tę sytuację.
      Cieszy mnie, że "mój imperatyw" jest lepszy niż w podanych przez Ciebie przykładach! :) Oglądałam 2012 i widziałam Intruza... Obie te twórczości zupełnie mi nie podchodzą. Więc sprawiłaś mi komplement, w pewien pokrętny sposób :)

      Dziękuję raz jeszcze za ocenę i wytłumaczenie - za kilka miesięcy się odezwę z ciuchutką prośbą byś rzuciła okiem na kolejne części Werewolf Fullmoon :)

      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    5. Zanim zasnelam, przyszlo mi do glowy cos jeszcze - ludzie, ktorzy na samym poczatku maja zaplanowana koncowke, czasem nie pozwalaja swoim bohaterom dojrzec. Dwa popularne przyklady do zakonczenie Harego Pottera, ktore podobno powstalo na dlugo przed napisaniem ostatniego tomu i zakonczenie serialu How i met your mother (ktorego nie ogladalam, ale naczytalam sie w sieci). Piszac rozwijasz sie, a wraz z toba rozwijaja sie bohaterowie. Czasem rozwijaja sie w nieprzewidzianych kierunkach i moze sie okazac, ze decyzje, ktore dla nich przewidzialas, albo sposob dojrzewania do tych decyzji byc moze powienien sie zmienic. W przytoczonych przeze mnie przykladach, tworcy zignorowali to, w efekcie wywolujac rozczarowanie fanow, ktorzy oczekiwali czegos zupelnie innego, czeos, co wynikaloby z doswiadczen i charakterow postaci.

      Ot, taka luzna mysl na dzien dobry, bo za wczesnie jest by powiedziec, czy ta pulapka ci grozi :)

      Usuń
    6. Każda luźna myśl związana z WF jest dla mnie bardzo ważna :)

      Być może u mnie ciężko powiedzieć, bo mam ogólny pomysł na zakończenie, ale bez szczegółów i konkretów. Powiedziałaś mi więc o tym w dobrym momencie - mam czas by się nie wpakować w coś takiego.

      Usuń
    7. Dzizas, Harry'ego, nie Harego. Nie wiem, gdzie byl moj mozg, gdy to pisalam...

      Powodzenia w dalszym pisaniu! :)

      Usuń
    8. Zapomniałam o jednej rzeczy, ale to już tak niemal zupełnie poza oceną:
      Fragment o Bubble Tea - tutaj akurat opisałam mój ulubiony napój, w ulubionej kawiarni. Bubble Tea może być herbatą (zieloną/czarną) ale w tej konkretnej kawiarni (Bubble Tea 7) można zamówić także koktajl mleczny/jogurtowy. Zarówno do koktajli, jak i do herbat dodatki typu tapioka zamawia się oddzielnie - nie jest to domyślnym składnikiem :) To co wybrał Javier jest moim ulubionym napojem :)

      To już tak dla ciekawostki :)

      Usuń
    9. Hm, to jest sprzeczne z moimi doswiadczeniami i wikipedia :P

      http://en.wikipedia.org/wiki/Bubble_tea The term "bubble" is an Anglicized imitative form derived from the Chinese bōbà (波霸) meaning "large breasts," slang for the large, chewy tapioca balls commonly added to the drink.

      Jesli nazwa bubble tea pochodzi od kulek tapioki, sprzedawanie herbaty bez niej to... to po prostu sprzedawanie herbaty, nie?:)
      W kazdym razie jak zamawialam toto w azjatyckiej knajpce, dostalam od razu z kulkami, bez domawiania.

      Usuń
    10. To chyba zależy od kawiarni po prostu :) Ja zamawiałam tylko w Bubble Tea 7 i jeśli chciałam tapiokę to musiałam powiedzieć (i dopłacić za dodatki).

      I na logikę to co mówisz to racją - to po prostu herbata (bez tapioki), ale skoro sprzedają tam koktajle mleczne to chyba Koreanka, która jest właścicielką BT 7 trochę unowocześniła/zmieniła to wszystko :)

      Usuń
    11. Że tak zapytam Gayu: co było nie tak z zakończeniem Pottera? Bo myślę i myślę i jakoś nie mogę wykombinować... :(

      Usuń
    12. Choćby to, że każdy (no, minus Draco, ale on to inna bajka) się chajta ze swoją nastolatkową miłością... Bo nie do pomyślenia, że ludzie dojrzewają, a w ogóle to mogą mieć inne prawdziwe miłości poza gronem najbliższych przyjaciół.
      I zawsze mnie rozpieprzało, jakie Harry imiona nadał swoim dzieciom. Taka pieczątka zrobiona z ziemniaka. Harry chyba nigdy do końca nie przepracował pewnych kwestii.

      Usuń
    13. Och mnie chajtanie z nastolatkowymi miłościami akurat nie przeszkadzało :)
      Ale imiona... tak, były dosyć okropne.
      W sumie wystarczyło tylko nie dodawać tego rozdziału 19 lat później i wszystko byłoby ok :D
      Dzięki za wyjaśnienie ;)

      Usuń
  2. Zawsze myślałam, że nie pisze się "z Lance’em", tylko po prostu Lancem. Najwyraźniej byłam w błędzie :).
    Co do tego: "wpół do szóstej" i "pół do szóstej", czy obie wersje nie są poprawne? W książkach ("Harrym Potterze" bodajże) spotykałam się z tą drugą, dlatego się zastanawiam.
    A ocenka dobra jak zawsze :). W najbliższym czasie będą jeszcze jakieś? Pytam, bo gdzieś Leleth wspominała, że będzie ich dużo. Żeby nie było, że pośpieszam ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięć w miesiącu to chyba całkiem sporo, nie? :D Nie mam pojęcia, kiedy będzie nasza następna.

      Lance'em też mnie zdziwił, ale nie czuję się na siłach kłócić się ze słownikiem PWN.

      Usuń
    2. O pisowni "pół": http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629471

      Usuń
    3. No sporo jak na Waszą ocenialnię.
      Dzięki, Leleth *^*.

      Usuń
  3. Chciałam zapytać się Deneve czy może za jakiś czas otworzy kolejkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deneve rezygnuje z oceniania po wyczyszczeniu kolejki.

      Usuń
    2. Zawsze można napisać prywatnie i zapytać, choćby przez gg: 5100923 lub mail: deneve.den[at]gmail.com, ale nie obiecuję, że odpiszę od razu i nie obiecuję też, że od razu lub w ogóle podejmę się zerknięcia na dany tekst, bo po powrocie z przerwy świątecznej na studia znowu nie bardzo będę mieć dostęp do Internetu i pewnie różnie będzie u mnie z czasem. No. Ale jak komuś chce się czekać długo, długo i jeszcze dłużej, to może napisać. :P

      Usuń
  4. Nie tylko wilkołacze zwyczaje godowe opisane w tym opowiadaniu są ze "Zmierzchu" - spanie w dresie i swetrze, mówienie o rodzicach po imieniu, podekscytowanie zaproszeniem do "elitarnej" rodzinki, zasypianie obok ukochanej bez mrugnięcia okiem i zasypianie zaraz po silnych emocjach też. W ogóle usunięcie "Zmierzchu" z tego tekstu byłoby bardzo inwazyjnym zabiegiem chirurgicznym, którego pacjent prawdopodobnie by nie przeżył.

    A lekarz wychodzący na fajkę podczas resuscytacji mnie umarł.

    OdpowiedzUsuń