Przedwieczne: Leleth&Delta
Miejscówka przyzywającego: Kraina Hadesa
Szablon nie jest uniwersalnie dostosowany – na jednym z używanych przez nas monitorów zdjęcie jest zbyt krótkie i powtarza się w pionie.
Szablon nie jest uniwersalnie dostosowany – na jednym z używanych przez nas monitorów zdjęcie jest zbyt krótkie i powtarza się w pionie.
http://oi58.tinypic.com/r2urs7.jpg
Prolog
Tysiące metrów pod ziemią, na której w tym czasie trwała wojna trzydziestoletnia, znajdował się inny świat. Świat, który śmiertelnicy wyobrażali sobie jako dobry i pełen harmonii. Nie lękali się śmierci, ponieważ wierzyli, że później znajdą się w miejscu idealnym. Tymczasem Hades był przepełniony lękiem i bólem, a takie pojęcie jak szczęście w nim nie istniało. – Mylisz pojęcia – względnie znajdujemy się w jakimś alternatywnym świecie, ale to powinnaś zaznaczyć. Bo w naszym nikt nie wyobrażał sobie Hadesu jako pełnej nirwany. Przypuszczam, że miałaś na myśli Pola Elizejskie, jedną z jego części. Ale poza tym istniał też Ereb, gdzie, według jednej z hipotez, przebywali ludzie niczym się nie wyróżniający, i Tartar, kraina wiecznych i bardzo wyszukanych mąk. Ludzie w twoim świecie musieli być wyjątkowo zadufani w sobie – albo po prostu głupi – aby jak jeden mąż wierzyć, że wszyscy znajdą się po śmierci w miejscu dla szczególnie zasłużonych. Oprócz tego, wiara w raj nie sprawia, że przestajesz bać się śmierci, popatrz choćby na świat współczesny, na najbliższe naszemu kręgu kulturowemu chrześcijaństwo. Widzisz powszechny pęd ku śmierci albo chociaż brak oporów przed nią? Ludzie, nieważne, jak wierzą w niebo, boją się umierać. Bo boją się nieznanego, choćby było niewyobrażalnie cudowne, boją się zostawiać to, co kochają, boją się, że nie okażą się dość dobrzy na raj, mają tysiące różnych powodów.
Prolog
Tysiące metrów pod ziemią, na której w tym czasie trwała wojna trzydziestoletnia, znajdował się inny świat. Świat, który śmiertelnicy wyobrażali sobie jako dobry i pełen harmonii. Nie lękali się śmierci, ponieważ wierzyli, że później znajdą się w miejscu idealnym. Tymczasem Hades był przepełniony lękiem i bólem, a takie pojęcie jak szczęście w nim nie istniało. – Mylisz pojęcia – względnie znajdujemy się w jakimś alternatywnym świecie, ale to powinnaś zaznaczyć. Bo w naszym nikt nie wyobrażał sobie Hadesu jako pełnej nirwany. Przypuszczam, że miałaś na myśli Pola Elizejskie, jedną z jego części. Ale poza tym istniał też Ereb, gdzie, według jednej z hipotez, przebywali ludzie niczym się nie wyróżniający, i Tartar, kraina wiecznych i bardzo wyszukanych mąk. Ludzie w twoim świecie musieli być wyjątkowo zadufani w sobie – albo po prostu głupi – aby jak jeden mąż wierzyć, że wszyscy znajdą się po śmierci w miejscu dla szczególnie zasłużonych. Oprócz tego, wiara w raj nie sprawia, że przestajesz bać się śmierci, popatrz choćby na świat współczesny, na najbliższe naszemu kręgu kulturowemu chrześcijaństwo. Widzisz powszechny pęd ku śmierci albo chociaż brak oporów przed nią? Ludzie, nieważne, jak wierzą w niebo, boją się umierać. Bo boją się nieznanego, choćby było niewyobrażalnie cudowne, boją się zostawiać to, co kochają, boją się, że nie okażą się dość dobrzy na raj, mają tysiące różnych powodów.
Poza tym, dlaczego w 1623 roku nadal miano by wierzyć w istnienie Hadesu? Doczekamy się jakiegoś wyjaśnienia?
Znudzona Persefona rozmyśla o tym, jak bardzo nie lubi przychodzących do niej po prośbie petent… dusz:
Znudzona Persefona rozmyśla o tym, jak bardzo nie lubi przychodzących do niej po prośbie petent… dusz:
Czy naprawdę jeszcze nikt nie zauważył, że żaden z pojawiających się problemów nie został nigdy rozwiązany? – No właśnie, dlaczego nie mieli by tego zauważyć? Też jestem ciekawa.
Gdy sala się przeludniła – Chyba wyludniła.
Mężczyzna zaczął powoli wyciągać do niej rękę z naznaczoną piętnem czasu zżółkniętą kopertą – Jaką kopertą. Koperty upowszechniły się w XIX wieku, kiedy zaczęto je robić maszynowo. List pochodzi z XVI. Wcześniej zazwyczaj się po prostu składało kartkę, a funkcję koperty – to jest uniemożliwienie łatwego oglądu komukolwiek poza adresatem – pełniła pieczęć. No i jak się zaczyna wyciągać? Po prostu powoli wyciągnął.
W jednej chwili to Ty trzymasz puchar, a w drugiej przeciwnik Ci go zabiera. – Ale taki puchar sportowy, symbol wygranej, tak? Trochę na to za wcześnie.
Gdy sala się przeludniła – Chyba wyludniła.
Mężczyzna zaczął powoli wyciągać do niej rękę z naznaczoną piętnem czasu zżółkniętą kopertą – Jaką kopertą. Koperty upowszechniły się w XIX wieku, kiedy zaczęto je robić maszynowo. List pochodzi z XVI. Wcześniej zazwyczaj się po prostu składało kartkę, a funkcję koperty – to jest uniemożliwienie łatwego oglądu komukolwiek poza adresatem – pełniła pieczęć. No i jak się zaczyna wyciągać? Po prostu powoli wyciągnął.
W jednej chwili to Ty trzymasz puchar, a w drugiej przeciwnik Ci go zabiera. – Ale taki puchar sportowy, symbol wygranej, tak? Trochę na to za wcześnie.
Chalices were given to winners of sporting events at least as early as the very late 1600s in the New World. For example, the Kyp Cup (made by silversmith Jesse Kyp), a small, two-handled, sterling cup in the Henry Ford Museum, was given to the winner of a horse race between two towns in New England in about 1699.
http://en.wikipedia.org/wiki/Trophy
Zresztą, cały list jest niespółmiernie współczesny – wygląda jak pisany przez dzisiejszą nastolatkę, nie arystokratkę z XVI wieku.
- Jak śmiesz przynosić mi takie wypociny?! – Epitet nie dość, że mało adekwatny do stopnia wściekłości, to w ustach antycznej bogini śmieszy współczesnością i potocyzmem.
- Ona nigdy tak naprawdę nie odejdzie... Będzie wiecznie żyła we wspomnieniach mojego syna, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Ma rację. Wygrała. Popatrz tylko… – List pochodzi z 1556, prolog to rok 1623. Od czasu jego napisania minęło więc sześćdziesiąt siedem lat. Naprawdę Persefona nie zdążyła zorientować się, że jej syn tęskni za A.B. i dopiero ten papier jej to uświadomił? Więcej, nie zdążyła po prostu przywyknąć, że potomek od pewnego czasu traktuje ją w odrobinę inny sposób?
Zresztą, cały list jest niespółmiernie współczesny – wygląda jak pisany przez dzisiejszą nastolatkę, nie arystokratkę z XVI wieku.
- Jak śmiesz przynosić mi takie wypociny?! – Epitet nie dość, że mało adekwatny do stopnia wściekłości, to w ustach antycznej bogini śmieszy współczesnością i potocyzmem.
- Ona nigdy tak naprawdę nie odejdzie... Będzie wiecznie żyła we wspomnieniach mojego syna, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Ma rację. Wygrała. Popatrz tylko… – List pochodzi z 1556, prolog to rok 1623. Od czasu jego napisania minęło więc sześćdziesiąt siedem lat. Naprawdę Persefona nie zdążyła zorientować się, że jej syn tęskni za A.B. i dopiero ten papier jej to uświadomił? Więcej, nie zdążyła po prostu przywyknąć, że potomek od pewnego czasu traktuje ją w odrobinę inny sposób?
Oprócz tego w liście padają słowa: Gwarantuję Ci, że nie minie tydzień od mojego zniknięcia, a odwróci się od Ciebie, tak samo jak wszyscy.
Czyli albo A.B. mocno się przeliczyła i chłopak nie odwrócił się od matki, albo też jest jej wrogiem i kobieta od dawna powinna być tego świadoma. Tymczasem cała scena wygląda tak, jakby od zniknęcia A.B. minęło raptem parę dni i konsekwencje wciąż pozostawały w sferze domysłów (choćby: „będzie wiecznie żyła” zamiast „nadal żyje we wspomnieniach”).
Chciała chwycić w dłoń pomięty list, jednak gdy to zrobiła, nie poczuła pod palcami żadnych zagnieceń. – I przez to przestało jej się chcieć? Słowo jednak nie ma tu racji bytu.
Drżącymi palcami odwróciła list na drugą stronę [...] - Skąd to się tu wzięło?! - warknęła, chwytając kartkę w palce i z zarówno rozdrażnieniem, jak i lękiem pokazując ją Platonowi. – Więc najpierw palcami chwyciła tę kartkę, następnie palcami odwróciła i później znów chwyciła w palce. Tylko że ani razu tej kartki nie odłożyła. Zagadka: ile palców ma Persefona?
Nie przemówił do mnie sposób pojawienia się wróżby. W tekście osadzonym w innym świecie nie zwróciłabym na to uwagi, ale tutaj… Starożytni Grecy mieli tyle wyroczni/sposobów na wróżenie, że zastąpienie tego kawałkiem tekstu na odwrocie listu wydaje się zamianą siekierki na kijek.
Co do treści przepowiedni – pozwolisz, że przekleję:
Nadejdzie czas istnienia,
Chciała chwycić w dłoń pomięty list, jednak gdy to zrobiła, nie poczuła pod palcami żadnych zagnieceń. – I przez to przestało jej się chcieć? Słowo jednak nie ma tu racji bytu.
Drżącymi palcami odwróciła list na drugą stronę [...] - Skąd to się tu wzięło?! - warknęła, chwytając kartkę w palce i z zarówno rozdrażnieniem, jak i lękiem pokazując ją Platonowi. – Więc najpierw palcami chwyciła tę kartkę, następnie palcami odwróciła i później znów chwyciła w palce. Tylko że ani razu tej kartki nie odłożyła. Zagadka: ile palców ma Persefona?
Nie przemówił do mnie sposób pojawienia się wróżby. W tekście osadzonym w innym świecie nie zwróciłabym na to uwagi, ale tutaj… Starożytni Grecy mieli tyle wyroczni/sposobów na wróżenie, że zastąpienie tego kawałkiem tekstu na odwrocie listu wydaje się zamianą siekierki na kijek.
Co do treści przepowiedni – pozwolisz, że przekleję:
Nadejdzie czas istnienia,
gdy wszystko nabierze znaczenia,
a ta, której pozbyć się wszyscy chcieli
w martwą istotę się zamieni.
Pod osłoną Nocy w wielki spisek wkroczy.
Przyjaciel będzie wrogiem, wróg przyjacielem.
Światło w ciemności zaświeci
i bieg rewolucji przyświeci.
A Ty, złowroga królowo, będziesz patrzeć,
jak Twe marzenia płoną.
Te częstochowskie rymy są po prostu straszne. Już nie mówiąc o tym, że to kalka kalki, popłuczyny po tysiącach młodzieżowych fantasy. Wierszowane przepowiednie to potwornie ograna klisza.
Rozdział I
Między kamieniczkami niósł się gwar rozmów oraz zapachy świeżo pieczonego chleba, dochodzące z licznych piekarni. – Raz, że zapach (nieważne, że chlebów było dużo, konkretny zapach był jeden, liczba mnoga mogła by być, gdyby były np. zapachy chleba i róż), dwa, że rozchodzące się.
Wstające słońce rozświetlało miasto, a w powietrzu było czuć woń nadchodzącego lata. – Znaczy co, ścieki od gorąca śmierdziały bardziej niż zwykle? Jeśli piszesz o czasach historycznych, zrób jakiś risercz. http://www.elondyn.co.uk/newsy,wpis,18551 Artykuł jest o chorobie, ale znajdziesz w nim też sporo informacji o warunkach higieniczno-sanitarnych. Obejrzyj pierwszy lepszy serial (BBC choćby) o miejskim życiu, zobacz, jak wyglądały dzielnice niereprezentacyjne (a nawet i w reprezentacyjnych nie było tak różowo – zresztą ty o takich raczej nie piszesz, skoro ktoś katuje dzieciaka na środku ulicy), jaki panował tam brud, smród i ubóstwo. Naprawdę jedną z ostatnich rzeczy, które przychodzą na myśl, są wonie lata i chlebka.
Rozpoczynający się kolejny dzień z wysokości kilkunastu metrów obserwowała Kayth. – Kayth wychowała się w kulturze angielskiej, dlaczego więc narrator w powiązanym z nią fragmencie używa systemu metrycznego?
Wstające słońce rozświetlało miasto [...] w blasku wstającego słońca miasto – Powtarzanie tej informacji nie jest konieczne.
- Czy mam na czole napisane "fundacja charytatywna"? - mruknęła do siebie, ale wielkodusznie podzieliła się z nimi swoją zdobyczą. – Raz: niepoprawne cudzysłowy. Dwa: organizacje charytatywne stały się popularne trochę później. Caritas to 1926 r., Emmaus 1949 r., Charity Organization Society jest trochę starsze, bo z 1869 r., ale to nadal nie 1820 r. Jasne, pod filantropię można podciągnąć choćby szkoły i szpitale, ale to się nijak ma do konkretnego sformułowania, które w tym czasie właściwie nie miało racji bytu jako popularne powiedzionko. Zresztą, tak jest w całym opowiadaniu – wielokrotnie posługujesz się współczesnym językiem i realiami, nie myśląc, że kompletnie nie mają przełożenia na świat, o którym piszesz.
Dalej bohaterka je ciastka z paczki. Jasne, luzem ich raczej nie niosła, ale znów mam dziwne wrażenie, że miałaś na myśli paczkę ciastek w takim kształcie, jaki spotyka się dzisiaj.
Zerwała się na nogi i podnosząc fałdy sukni, zbiegła na dół po schodach kamieniczki, odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami gołębi. – Schody z dachu na ulicę? Co to za cud architektury?
Krzyk rozpaczy wyrwał się z gardła jednej ze stojących na przodzie dam. // - Błagam, panie, nie rób tego! To tylko chłopiec! - zawodziła - Ukaż mnie, nie jego! – Dlaczego dama pozwala na takie zachowanie względem jej dziecka? Takie kobiety miały niezłą pozycję społeczną. No i błąd ortograficzny – ukaż od ukazać, ukarz od ukarać.
Oprawca stał nad dzieckiem z batem w ręku, przymierzając się do zadania kolejnego ciosu. – Mężczyzna miałby dostatecznie wiele miejsca, aby w zbiegowisku swobodnie używać bata? Nie potrzeba mu miejsca na zamach?
Jedna z kobiet, korzystając z okazji, doskoczyła do dziecka i odciągnęła je na bok, mówiąc do niego czule i uciskając rany. Jej palce błyskawicznie zabarwiły się na czerwono, a krew prysnęła na jej suknię. – No i po co ona pcha łapy w otwarte rany cięte na plecach? Rany się uciska, żeby zatamować krew, naprawdę nie trzeba mieć dyplomu z medycyny, żeby wiedzieć, że dzieciak z pleców się raczej nie wykrwawi, a, abstrahując już od zakażenia (zresztą tej wiedzy nie mieli prawa mieć, pierwsze poważniejsze publikacje w tej dziedzinie wypuścił Semmelweis, którego zresztą właściwie nikt nie słuchał, w latach 40. XIX wieku, odkrycia Pasteura i batalia Listera o sterylność to 60., a rozwój aseptyki dzięki Neuberowi – 80.), wpychanie tam palców nic nie da (zresztą, porównaj sobie powierzchnię dłoni i pleców), a tylko dziecko zaboli.
Poczuła wstręt do otaczających ich kobiet. W przeciwieństwie do niej były w stanie go powstrzymać, a jednak jedyne, co robiły, to pomagały zamoknąć trzymanym w rękach chusteczkom. – Czuję się trochę zagubiona. Dlaczego kobiety na tyle zamożne, aby nazywać je damami, używające chusteczek, nie mogą powstrzymać mężczyzny o nieustalonej pozycji społecznej? Szczególnie, że wprawa, z jaką ten wymachuje batem, przywodzi na myśl raczej woźnicę czy stangreta niż arystokratę. Przeczy temu słowo „pan”, jakiego użyła jedna z kobiet, a ona sama była już damą (choć jaka dama proponowałaby, żeby ją wychłostać?). Znowu Kayth nie zwróciła większej uwagi na to, jakby nie było to nic zaskakującego. Chodziło więc o brak siły fizycznej? Ale w otoczeniu chyba byli jacyś mężczyźni, którzy mogli im pomóc?
Na co właściwie umarło to dziecko? Na złamaną kość i rany na plecach? Serio? Bo o innych obrażeniach nie było ani słowa.
Te częstochowskie rymy są po prostu straszne. Już nie mówiąc o tym, że to kalka kalki, popłuczyny po tysiącach młodzieżowych fantasy. Wierszowane przepowiednie to potwornie ograna klisza.
Rozdział I
Między kamieniczkami niósł się gwar rozmów oraz zapachy świeżo pieczonego chleba, dochodzące z licznych piekarni. – Raz, że zapach (nieważne, że chlebów było dużo, konkretny zapach był jeden, liczba mnoga mogła by być, gdyby były np. zapachy chleba i róż), dwa, że rozchodzące się.
Wstające słońce rozświetlało miasto, a w powietrzu było czuć woń nadchodzącego lata. – Znaczy co, ścieki od gorąca śmierdziały bardziej niż zwykle? Jeśli piszesz o czasach historycznych, zrób jakiś risercz. http://www.elondyn.co.uk/newsy,wpis,18551 Artykuł jest o chorobie, ale znajdziesz w nim też sporo informacji o warunkach higieniczno-sanitarnych. Obejrzyj pierwszy lepszy serial (BBC choćby) o miejskim życiu, zobacz, jak wyglądały dzielnice niereprezentacyjne (a nawet i w reprezentacyjnych nie było tak różowo – zresztą ty o takich raczej nie piszesz, skoro ktoś katuje dzieciaka na środku ulicy), jaki panował tam brud, smród i ubóstwo. Naprawdę jedną z ostatnich rzeczy, które przychodzą na myśl, są wonie lata i chlebka.
Rozpoczynający się kolejny dzień z wysokości kilkunastu metrów obserwowała Kayth. – Kayth wychowała się w kulturze angielskiej, dlaczego więc narrator w powiązanym z nią fragmencie używa systemu metrycznego?
Wstające słońce rozświetlało miasto [...] w blasku wstającego słońca miasto – Powtarzanie tej informacji nie jest konieczne.
- Czy mam na czole napisane "fundacja charytatywna"? - mruknęła do siebie, ale wielkodusznie podzieliła się z nimi swoją zdobyczą. – Raz: niepoprawne cudzysłowy. Dwa: organizacje charytatywne stały się popularne trochę później. Caritas to 1926 r., Emmaus 1949 r., Charity Organization Society jest trochę starsze, bo z 1869 r., ale to nadal nie 1820 r. Jasne, pod filantropię można podciągnąć choćby szkoły i szpitale, ale to się nijak ma do konkretnego sformułowania, które w tym czasie właściwie nie miało racji bytu jako popularne powiedzionko. Zresztą, tak jest w całym opowiadaniu – wielokrotnie posługujesz się współczesnym językiem i realiami, nie myśląc, że kompletnie nie mają przełożenia na świat, o którym piszesz.
Dalej bohaterka je ciastka z paczki. Jasne, luzem ich raczej nie niosła, ale znów mam dziwne wrażenie, że miałaś na myśli paczkę ciastek w takim kształcie, jaki spotyka się dzisiaj.
Zerwała się na nogi i podnosząc fałdy sukni, zbiegła na dół po schodach kamieniczki, odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami gołębi. – Schody z dachu na ulicę? Co to za cud architektury?
Krzyk rozpaczy wyrwał się z gardła jednej ze stojących na przodzie dam. // - Błagam, panie, nie rób tego! To tylko chłopiec! - zawodziła - Ukaż mnie, nie jego! – Dlaczego dama pozwala na takie zachowanie względem jej dziecka? Takie kobiety miały niezłą pozycję społeczną. No i błąd ortograficzny – ukaż od ukazać, ukarz od ukarać.
Oprawca stał nad dzieckiem z batem w ręku, przymierzając się do zadania kolejnego ciosu. – Mężczyzna miałby dostatecznie wiele miejsca, aby w zbiegowisku swobodnie używać bata? Nie potrzeba mu miejsca na zamach?
Jedna z kobiet, korzystając z okazji, doskoczyła do dziecka i odciągnęła je na bok, mówiąc do niego czule i uciskając rany. Jej palce błyskawicznie zabarwiły się na czerwono, a krew prysnęła na jej suknię. – No i po co ona pcha łapy w otwarte rany cięte na plecach? Rany się uciska, żeby zatamować krew, naprawdę nie trzeba mieć dyplomu z medycyny, żeby wiedzieć, że dzieciak z pleców się raczej nie wykrwawi, a, abstrahując już od zakażenia (zresztą tej wiedzy nie mieli prawa mieć, pierwsze poważniejsze publikacje w tej dziedzinie wypuścił Semmelweis, którego zresztą właściwie nikt nie słuchał, w latach 40. XIX wieku, odkrycia Pasteura i batalia Listera o sterylność to 60., a rozwój aseptyki dzięki Neuberowi – 80.), wpychanie tam palców nic nie da (zresztą, porównaj sobie powierzchnię dłoni i pleców), a tylko dziecko zaboli.
Poczuła wstręt do otaczających ich kobiet. W przeciwieństwie do niej były w stanie go powstrzymać, a jednak jedyne, co robiły, to pomagały zamoknąć trzymanym w rękach chusteczkom. – Czuję się trochę zagubiona. Dlaczego kobiety na tyle zamożne, aby nazywać je damami, używające chusteczek, nie mogą powstrzymać mężczyzny o nieustalonej pozycji społecznej? Szczególnie, że wprawa, z jaką ten wymachuje batem, przywodzi na myśl raczej woźnicę czy stangreta niż arystokratę. Przeczy temu słowo „pan”, jakiego użyła jedna z kobiet, a ona sama była już damą (choć jaka dama proponowałaby, żeby ją wychłostać?). Znowu Kayth nie zwróciła większej uwagi na to, jakby nie było to nic zaskakującego. Chodziło więc o brak siły fizycznej? Ale w otoczeniu chyba byli jacyś mężczyźni, którzy mogli im pomóc?
Na co właściwie umarło to dziecko? Na złamaną kość i rany na plecach? Serio? Bo o innych obrażeniach nie było ani słowa.
(A wystarczyłoby, żeby ten kopniak, który złamał kość, więc musiał być porządny, był w brzuch – już można by pokombinować coś z obrażeniami wewnętrznymi, chociaż też bardzo małe prawdopobieństwo natychmiastowej śmierci by było).
- Czy ja umarłem? - spytał, spoglądając na martwe ciało, które w ramionach trzymała rozhisteryzowana kobieta. - Nie czuję się martwy, ale moja mamusia... Umarłem, prawda? [...] - To był tylko chleb, żebyśmy mogli się wyżywić... - powiedział do siebie cicho. Po chwili melancholii spytał: - Czy teraz będę duchem? – Jak do tej pory zdecydowanie najdojrzalej ze wszystkich postaci wyraża się ośmiolatek. Niezbyt to dobrze świadczy o kreacji bohaterów.
- Do Hadesu? - spytała zdezorientowana. - To jakaś nowa nazwa nieba? Czy może piekła? [...] - Jesteś Tanatos - powiedziała nagle. Mężczyzna posłał jej rozbawione spojrzenie. - Czytałam kiedyś o tobie. – Nie widzisz, że to się kompletnie kupy nie trzyma? Dziewczyna nie wie, co to Hades, ale o Tanatosie już czytała?
Następny fragment przyprawił mnie o całkowity stupor. Otóż, jesteśmy w roku 1821, natomiast Kayth myśli, że królową jest Elżbieta I – czyli, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie żyje od dłuższego czasu, z dziwnych powodów nie wie, że XVI wiek minął. Nie wie, pomimo że codziennie obserwuje rzeczywistość na tym dachu. W ogóle jej nie dziwią inne stroje, inne obyczaje, inna architektura, cokolwiek? To przekracza granice absurdu.
- Muszę iść - jęknął mężczyzna, po czym wyrecytował dobrze znane pytanie: - Chcecie zejść do Hadesu po schodach, czy tam wskoczyć? – Komu dobrze znane? Nie im, bo pierwszy raz o Hadesie słyszą. Jeśli jemu, to a) czemu tego nie dookreśliłaś, b) po co w ogóle o tym wspominać, nie trzeba geniuszu, żeby wiedzieć, że Tanatos zna pytania, które zadaje.
Złapała chłopca za rączkę, chcąc dodać mu otuchy. Ten gest jednak nie wygonił przerażenia z jego oczu. – Jakim cudem widzi wyraz jego oczu, jeśli jest tak ciemno?
Dlaczego Charon, zamiast zajmować się swoją pracą, wyławia ludzi? I dlaczego woda jest słona? To rzeka, nie ocean.
- Przepraszam - Kayth zaczepiła przechodzącą obok kobietę o pustym wzroku i sukni, która mogła być modna kilkadziesiąt lat temu. - Dopiero tu przybyliśmy. Gdzie mamy iść? // - Idźcie się zameldować. Zabawnie to brzmi, prawda? Tak jakby to był jakiś hotel... – Skoro Kayth nie ma pojęcia (abstrahując na chwilę od idiotyzmu tego pomysłu), że jest XIX wiek i w ogóle minął jakiś czas, to zakładam, że kilkadziesiąt lat temu = kilkadziesiąt lat przed czasami elżbietańskimi. I kobieta z tej epoki używa takiego słownictwa jak hotel? Jasne, dusz był tygiel i mogła podłapać pewne słowa, ale instynktownie powinna użyć właściwych kręgowi kulturowemu, w którym się wychowała. A jeśli jest inaczej, powinnaś to wyjaśnić.
Mijał piąty rok, odkąd znaleźli się w Hadesie - a raczej jego poczekalni. Dni stawały się miesiącami, miesiące latami. Tutaj czas płynął całkowicie inaczej, niż na ziemi. Umarłych wciąż przybywało, a tylko nieliczni opuszczali to miejsce. – Persefona teoretycznie powinna spędzać przynajmniej połowę roku na ziemi. Czy przy różnym upływie czasu nie powoduje to komplikacji? Nie mówiąc już o takich drobnostkach, jak turyści (Orfeusz, Herakles), którym inny upływ czasu musiałby dać w kość po powrocie.
- Czy ja umarłem? - spytał, spoglądając na martwe ciało, które w ramionach trzymała rozhisteryzowana kobieta. - Nie czuję się martwy, ale moja mamusia... Umarłem, prawda? [...] - To był tylko chleb, żebyśmy mogli się wyżywić... - powiedział do siebie cicho. Po chwili melancholii spytał: - Czy teraz będę duchem? – Jak do tej pory zdecydowanie najdojrzalej ze wszystkich postaci wyraża się ośmiolatek. Niezbyt to dobrze świadczy o kreacji bohaterów.
- Do Hadesu? - spytała zdezorientowana. - To jakaś nowa nazwa nieba? Czy może piekła? [...] - Jesteś Tanatos - powiedziała nagle. Mężczyzna posłał jej rozbawione spojrzenie. - Czytałam kiedyś o tobie. – Nie widzisz, że to się kompletnie kupy nie trzyma? Dziewczyna nie wie, co to Hades, ale o Tanatosie już czytała?
Następny fragment przyprawił mnie o całkowity stupor. Otóż, jesteśmy w roku 1821, natomiast Kayth myśli, że królową jest Elżbieta I – czyli, chociaż zdaje sobie sprawę, że nie żyje od dłuższego czasu, z dziwnych powodów nie wie, że XVI wiek minął. Nie wie, pomimo że codziennie obserwuje rzeczywistość na tym dachu. W ogóle jej nie dziwią inne stroje, inne obyczaje, inna architektura, cokolwiek? To przekracza granice absurdu.
- Muszę iść - jęknął mężczyzna, po czym wyrecytował dobrze znane pytanie: - Chcecie zejść do Hadesu po schodach, czy tam wskoczyć? – Komu dobrze znane? Nie im, bo pierwszy raz o Hadesie słyszą. Jeśli jemu, to a) czemu tego nie dookreśliłaś, b) po co w ogóle o tym wspominać, nie trzeba geniuszu, żeby wiedzieć, że Tanatos zna pytania, które zadaje.
Złapała chłopca za rączkę, chcąc dodać mu otuchy. Ten gest jednak nie wygonił przerażenia z jego oczu. – Jakim cudem widzi wyraz jego oczu, jeśli jest tak ciemno?
Dlaczego Charon, zamiast zajmować się swoją pracą, wyławia ludzi? I dlaczego woda jest słona? To rzeka, nie ocean.
- Przepraszam - Kayth zaczepiła przechodzącą obok kobietę o pustym wzroku i sukni, która mogła być modna kilkadziesiąt lat temu. - Dopiero tu przybyliśmy. Gdzie mamy iść? // - Idźcie się zameldować. Zabawnie to brzmi, prawda? Tak jakby to był jakiś hotel... – Skoro Kayth nie ma pojęcia (abstrahując na chwilę od idiotyzmu tego pomysłu), że jest XIX wiek i w ogóle minął jakiś czas, to zakładam, że kilkadziesiąt lat temu = kilkadziesiąt lat przed czasami elżbietańskimi. I kobieta z tej epoki używa takiego słownictwa jak hotel? Jasne, dusz był tygiel i mogła podłapać pewne słowa, ale instynktownie powinna użyć właściwych kręgowi kulturowemu, w którym się wychowała. A jeśli jest inaczej, powinnaś to wyjaśnić.
Mijał piąty rok, odkąd znaleźli się w Hadesie - a raczej jego poczekalni. Dni stawały się miesiącami, miesiące latami. Tutaj czas płynął całkowicie inaczej, niż na ziemi. Umarłych wciąż przybywało, a tylko nieliczni opuszczali to miejsce. – Persefona teoretycznie powinna spędzać przynajmniej połowę roku na ziemi. Czy przy różnym upływie czasu nie powoduje to komplikacji? Nie mówiąc już o takich drobnostkach, jak turyści (Orfeusz, Herakles), którym inny upływ czasu musiałby dać w kość po powrocie.
Poza tym, jeśli do Hadesu przybywają tylko dzieci bogów… musisz mieć bardzo rozrywkowe bóstwa.
Dalej był tym ośmioletnim chłopcem – Czy Henry nie zmienia się również mentalnie? To dosyć interesujące.
Obol był zapłatą dla przewoźnika (sama zresztą wspominasz, że to Charon miał ich zabrać), dlaczego więc uspokaja Cerbera, który w mitologii wpuszczał chętnie, a dopiero uciekinierów zatrzymywał? Cerbera przekupywało się ciastkami.
Dalej był tym ośmioletnim chłopcem – Czy Henry nie zmienia się również mentalnie? To dosyć interesujące.
Obol był zapłatą dla przewoźnika (sama zresztą wspominasz, że to Charon miał ich zabrać), dlaczego więc uspokaja Cerbera, który w mitologii wpuszczał chętnie, a dopiero uciekinierów zatrzymywał? Cerbera przekupywało się ciastkami.
W mitologii wyglądało to mniej więcej tak:
– najpierw przechodzi się przez bramę do czegoś w rodzaju przedsionka,
– później płaci się Charonowi za przewiezienie przez Styks,
– przejście obok Cerbera,
– potem mamy oczekiwanie na sąd, czyli tę poczekalnię – ale ludzie tam się nie nudzą. Wojownicy ćwiczą, rolnicy uprawiają, zakochani się włóczą itd.,
– wreszcie jest sąd trzech królów.
W opku mamy najpierw wrzucenie do wody, z której wyławia Charon, później od razu poczekalnia, potem Cerber, którego obłaskawia obol (wut?), a następnie sąd i wreszcie znowu Charon, który wiezie nie wiadomo gdzie.
Scena sądu wywołała u mnie stupor. Z jakich pośladów wziął się tam Szekspir i dlaczego jest sędzią? Co tam robi Janus, to nawet nie jest bóstwo greckie, tylko staroitalskie. Sądzili Minos, Radamantys i Ajakos. Po co wprowadziłaś te zmiany? Żeby było fajniej? Nie jest, a ja bez żadnego wyjaśnienia trwam w wtf.
Oboje Minos i Janus – Które z nich jest kobietą? Obaj.
Dziecko trafi do Erebu. //- Nie - wyszeptała z przerażeniem, a jej serce się ścisnęło. W ciągu pięciu lat spędzonych w poczekalni zdążyła usłyszeć wiele o tym miejscu. Jego najbardziej przychylnym określeniem było "miejsce, gdzie spełniają się twoje najgorsze koszmary". – Co do Erebu, to w mitologii greckiej istnieją różne stanowiska. Jedno utożsamiało go z Hadesem i dzieliło na Elizjum i Tartar; drugie uważało za równoznaczne z Tartarem; wreszcie trzecie uważało za coś w rodzaju czyścca, miejsce dla ludzi nijakich, nie zasługujących ani na Tartar, ani na Pola Elizejskie. Niestety ty zdecydowałaś się na jeszcze inne, możliwie najgłupsze. Po co ludziom dwa piekła i jedno niebo? Albo ktoś jest kryształowo dobry, albo zły, albo… hm, bardziej zły? To tak nie działa. (I tak, wiem, że religie niekoniecznie mają sens i spójność, ale jako że opierają się na próbie uporządkowania świata, zwykle zawierają jakąś śladową logikę w tym względzie, poza tym jak się korzysta z określonego systemu wierzeń, to wypadałoby się go trzymać albo sensownie wyjaśnić zmiany).
- I właśnie dlatego nie trafi do Tartaru, choć popełnione przez niego grzechy go tam kwalifikują. – Zróbmy eksperyment, co? Przegląd niektórych mieszkańców Tartaru:
Scena sądu wywołała u mnie stupor. Z jakich pośladów wziął się tam Szekspir i dlaczego jest sędzią? Co tam robi Janus, to nawet nie jest bóstwo greckie, tylko staroitalskie. Sądzili Minos, Radamantys i Ajakos. Po co wprowadziłaś te zmiany? Żeby było fajniej? Nie jest, a ja bez żadnego wyjaśnienia trwam w wtf.
Oboje Minos i Janus – Które z nich jest kobietą? Obaj.
Dziecko trafi do Erebu. //- Nie - wyszeptała z przerażeniem, a jej serce się ścisnęło. W ciągu pięciu lat spędzonych w poczekalni zdążyła usłyszeć wiele o tym miejscu. Jego najbardziej przychylnym określeniem było "miejsce, gdzie spełniają się twoje najgorsze koszmary". – Co do Erebu, to w mitologii greckiej istnieją różne stanowiska. Jedno utożsamiało go z Hadesem i dzieliło na Elizjum i Tartar; drugie uważało za równoznaczne z Tartarem; wreszcie trzecie uważało za coś w rodzaju czyścca, miejsce dla ludzi nijakich, nie zasługujących ani na Tartar, ani na Pola Elizejskie. Niestety ty zdecydowałaś się na jeszcze inne, możliwie najgłupsze. Po co ludziom dwa piekła i jedno niebo? Albo ktoś jest kryształowo dobry, albo zły, albo… hm, bardziej zły? To tak nie działa. (I tak, wiem, że religie niekoniecznie mają sens i spójność, ale jako że opierają się na próbie uporządkowania świata, zwykle zawierają jakąś śladową logikę w tym względzie, poza tym jak się korzysta z określonego systemu wierzeń, to wypadałoby się go trzymać albo sensownie wyjaśnić zmiany).
- I właśnie dlatego nie trafi do Tartaru, choć popełnione przez niego grzechy go tam kwalifikują. – Zróbmy eksperyment, co? Przegląd niektórych mieszkańców Tartaru:
– Syzyf – zdrada boskich tajemnic, wykradanie ambrozji, uwięzienie boskiego wysłannika, wielokrotne zuchwałe oszustwa bogów,
– Tantal – zdrada boskich tajemnic, wykradanie ambrozji, podanie bogom do jedzenia ciała własnego zamordowanego syna,
– Iksjon – zabójstwo krewnego, próba uwiedzenia Hery,
– Tytios – próba gwałtu na Leto,
– Danaidy – morderstwo prawie pięćdziesięciu chłopa,
– Kronos (i inni Tytani) – przegrana walka o władzę nad światem, zjadanie własnych dzieci,
– Salmoneus – uważanie się za równego Zeusowi, przywłaszczanie sobie ofiar przeznaczonych dla niego,
– Henry, lat 8 – ?
Naprawdę nie uważasz, że to śmieszne? Co niby takiego zrobił ten dzieciak, co go kwalifikuje do Tartaru? No drugi Jean Valjean normalnie, raz w życiu ukradł chleb dla głodnej rodziny, to 19 lat galer, hańba, piętno, cierp całe życie i po, za chwilę Szekspir zacznie śpiewać Schyl kark.
- Tylko nie zanudź nas na śmierć - dodał Janus, po czym zwrócił się do kolegów: - Rozumiecie, panowie? Na śmierć! // Wybuchnął śmiechem, a Minos mu zawtórował. Shakespeare ukrył twarz w dłoniach.
- Tylko nie zanudź nas na śmierć - dodał Janus, po czym zwrócił się do kolegów: - Rozumiecie, panowie? Na śmierć! // Wybuchnął śmiechem, a Minos mu zawtórował. Shakespeare ukrył twarz w dłoniach.
Nie rozumiem, dlaczego w twoim opowiadaniu niemal wszyscy zachowują się jak banda niezbyt inteligentnych gimbusów o ujemnym poczuciu humoru.
- Candid? - podjął Minos - Ciekawe nazwisko. Mam nadzieję, że pasuje do twojego charakteru. – W jakim oni języku rozmawiają? Jeśli to koncept na kształt tego z Doktora Who i z marszu się wszystko przetłumacza w jedną i drugą stronę – czemu w takim razie nazwisko pozostało w oryginale? Bo chyba Minos nie wymiata po angielsku i pierwszym, co mu przychodzi na myśl, jest skojarzenie w tym języku?
- Kłamałam o tym, kim jestem - odparła w końcu i była to pierwsza prawdziwa rzecz, którą powiedziała w trakcie przesłuchania. – Do tej pory powiedziała włącznie z tą jedynie dwie rzeczy, więc ten dramat w podkreślaniu tego jest niepotrzebny i zwyczajnie głupi.
Rozdział II
Na jego [Charona] przybycie Kayth musiała czekać kilka długich lat. Okazało się, że nie była jedyną, która posiadała obola, a kolejka składała się z kilkuset chętnych. – To znaczy kilka lat oprócz tych spędzonych w poczekalni, tak? Nawet jeśli przed nią było kilkuset chętnych, to skąd te kilka lat, Charon stwierdził, że pieprzy, w takich warunkach robił nie będzie i przewoził jedną osobę tygodniowo? Problematyczne przy zwykłej umieralności…
- Candid? - podjął Minos - Ciekawe nazwisko. Mam nadzieję, że pasuje do twojego charakteru. – W jakim oni języku rozmawiają? Jeśli to koncept na kształt tego z Doktora Who i z marszu się wszystko przetłumacza w jedną i drugą stronę – czemu w takim razie nazwisko pozostało w oryginale? Bo chyba Minos nie wymiata po angielsku i pierwszym, co mu przychodzi na myśl, jest skojarzenie w tym języku?
- Kłamałam o tym, kim jestem - odparła w końcu i była to pierwsza prawdziwa rzecz, którą powiedziała w trakcie przesłuchania. – Do tej pory powiedziała włącznie z tą jedynie dwie rzeczy, więc ten dramat w podkreślaniu tego jest niepotrzebny i zwyczajnie głupi.
Rozdział II
Na jego [Charona] przybycie Kayth musiała czekać kilka długich lat. Okazało się, że nie była jedyną, która posiadała obola, a kolejka składała się z kilkuset chętnych. – To znaczy kilka lat oprócz tych spędzonych w poczekalni, tak? Nawet jeśli przed nią było kilkuset chętnych, to skąd te kilka lat, Charon stwierdził, że pieprzy, w takich warunkach robił nie będzie i przewoził jedną osobę tygodniowo? Problematyczne przy zwykłej umieralności…
No i – czemu w ciągu tych paru lat nie szukała Henry’ego? On też powinien czekać w kolejce. Co więcej – to dziewczyna dostała jednego obola i to ona nim zapłaciła Charonowi. Więc jak dzieciak miałby przedostać się na drugą stronę?
Już po chwili płynęli przez Styks z szybkością dorównującą parowozom. – Wie, kim jest Tanatos – nie ma pojęcia, co to Hades. Uważa, że królową Anglii jest Elżbieta I – świetnie zna parowozy. Jeśli nie jesteś w stanie zapamiętać czy przeanalizować tego, co piszesz, to może czas zacząć robić jakieś notatki?
Poczuła ukłucie bólu na wspomnienie o chłopcu, który miał się już nigdy nie przekonać, jak wyglądało to miejsce naprawdę. – No przecież ma go zamiar tam sprowadzić…
Gdzie podziali się ci dżentelmeni, których w dziewiętnastowiecznym Londynie było tak wielu? W Hadesie nie spotkała jeszcze żadnego. – O jeżu, jeszcze lepiej. Czyli laska wiedziała, że bytuje w XIX-wiecznej Anglii. Najwyraźniej wiedziała wszystko oprócz tak nieistotnej informacji, kto jest królową. Co za bzdury.
Snopy światła wpadały przez znajdujące się tysiące metrów nad nią podziurawione sklepienie groty. – A przez te dziury nie wpadało też od czasu do czasu coś innego? Pechowe zwierzęta, ludzie? Na pewno ubarwiali swoim przybyciem Elizejskie Pola.
Już po chwili płynęli przez Styks z szybkością dorównującą parowozom. – Wie, kim jest Tanatos – nie ma pojęcia, co to Hades. Uważa, że królową Anglii jest Elżbieta I – świetnie zna parowozy. Jeśli nie jesteś w stanie zapamiętać czy przeanalizować tego, co piszesz, to może czas zacząć robić jakieś notatki?
Poczuła ukłucie bólu na wspomnienie o chłopcu, który miał się już nigdy nie przekonać, jak wyglądało to miejsce naprawdę. – No przecież ma go zamiar tam sprowadzić…
Gdzie podziali się ci dżentelmeni, których w dziewiętnastowiecznym Londynie było tak wielu? W Hadesie nie spotkała jeszcze żadnego. – O jeżu, jeszcze lepiej. Czyli laska wiedziała, że bytuje w XIX-wiecznej Anglii. Najwyraźniej wiedziała wszystko oprócz tak nieistotnej informacji, kto jest królową. Co za bzdury.
Snopy światła wpadały przez znajdujące się tysiące metrów nad nią podziurawione sklepienie groty. – A przez te dziury nie wpadało też od czasu do czasu coś innego? Pechowe zwierzęta, ludzie? Na pewno ubarwiali swoim przybyciem Elizejskie Pola.
Z jednej strony magiczna kraina, a z drugiej pojawia się stwierdzenie, że jest tysiące metrów pod ziemią – czyli już jako tako fizycznie osadzona. Nie czepiałabym się, gdyby to było jakieś „światło nie wiadomo skąd” albo „niemożliwe słońce pod ziemią” czy coś w tym stylu, ale podziurawione sklepienie brzmi mi, jakby było… no właśnie podziurawionym sklepieniem z wyjściem do naszego świata.
Kobieta znalazła się na środku polany pełnej kolorowych kwiatów i krzewów, a w okolicy nie widziała żadnych budynków. Pałac Hadesa i Persefony musiał znajdować się daleko, skoro nie była w stanie dostrzec nawet jego zarysu. – Była na polanie, ergo w lesie http://sjp.pwn.pl/slownik/2503724/polana , jakoś nie dziwię się, że nie widzi zarysów pałacu.
Nowy mentor rzucił ją na głęboką wodę zmuszając, by zaczęła swoje życie w nowej krainie samodzielnie. – Nie przesadzasz z tym dramatyzmem? Dziewczyna jest w raju, ma znaleźć najbardziej charakterystyczny budynek, nie brzmi to strasznie.
Słysząc sformułowanie "ciemny las" mózg podsuwał najgorsze wyobrażenia tego, co mogło się zdarzyć podczas przeprawy przez niego. – Przeprawa przez mózg zaiste może być dziwna. Poza tym mam wrażenie, że to Kayth słyszała, a nie mózg.
Kobieta szła pośród drzew wydeptaną wcześniej przez tysiące stóp ścieżką. – A skąd ona niby to wie, może chodziła tędy jedna osoba, za to kilka razy dziennie.
Wokół niej panowała idealna cisza, której nie zakłócały nawet typowe dla lasów dźwięki, takie jak śpiew ptaków lub poruszane przez wiatr liście. W Hadesie nie było żadnej z tych rzeczy. – Jeśli nie trzymasz się mitologii, to chciałabym wiedzieć, dlaczego – bo na razie nie widzę żadnego celu. Na Polach Elizejskich były ptaki.
Kobieta znalazła się na środku polany pełnej kolorowych kwiatów i krzewów, a w okolicy nie widziała żadnych budynków. Pałac Hadesa i Persefony musiał znajdować się daleko, skoro nie była w stanie dostrzec nawet jego zarysu. – Była na polanie, ergo w lesie http://sjp.pwn.pl/slownik/2503724/polana , jakoś nie dziwię się, że nie widzi zarysów pałacu.
Nowy mentor rzucił ją na głęboką wodę zmuszając, by zaczęła swoje życie w nowej krainie samodzielnie. – Nie przesadzasz z tym dramatyzmem? Dziewczyna jest w raju, ma znaleźć najbardziej charakterystyczny budynek, nie brzmi to strasznie.
Słysząc sformułowanie "ciemny las" mózg podsuwał najgorsze wyobrażenia tego, co mogło się zdarzyć podczas przeprawy przez niego. – Przeprawa przez mózg zaiste może być dziwna. Poza tym mam wrażenie, że to Kayth słyszała, a nie mózg.
Kobieta szła pośród drzew wydeptaną wcześniej przez tysiące stóp ścieżką. – A skąd ona niby to wie, może chodziła tędy jedna osoba, za to kilka razy dziennie.
Wokół niej panowała idealna cisza, której nie zakłócały nawet typowe dla lasów dźwięki, takie jak śpiew ptaków lub poruszane przez wiatr liście. W Hadesie nie było żadnej z tych rzeczy. – Jeśli nie trzymasz się mitologii, to chciałabym wiedzieć, dlaczego – bo na razie nie widzę żadnego celu. Na Polach Elizejskich były ptaki.
Słowiki i inne śpiewaki leśne, unoszące się ponad nimi, zasypują ich, niby śniegiem, kwieciem, które zbierają swymi dzióbkami na sąsiednich łąkach. – Jan Parandowski.
Stwór leżał na grzbiecie, a jego całe ciało pokrywały łuski. Łypnął na nią czarnym okiem i zatrzepotał skrzydłami, próbując się podnieść. Jego wysiłki jednak na nic się zdały. // - Jesteś smokiem? - spytała Kayth, a strach w jej oczach został zastąpiony ciekawością. // - Smokiem! - prychnął z lekceważeniem - Cutie jest Zilantem, nie smokiem! Bardzo poważnym Zilantem! – Skąd w Hadesie Zilanty? To część tatarskiego i rosyjskiego folkloru, kompletnie nie ta mitologia. No i dlaczego Cutie nie umie wstać sam? Jest przecież czymś na kształt smoka/wiwerny, a nie żółwiem czy żukiem.
- Cutie prosić! Cutie umrzeć, jeśli pani się nie zgodzić! - zawodzić smok. – Widzę, że narrator też się wczuwa w stylizację.
I znów, smok nazywa się Cutie. Jakim językiem się tam właściwie wszyscy posługują? Jeśli, hm, uniwersalnym, to czemu, pisząc po polsku, używasz angielskich nazw? Skoro odchodzisz od greki czy czego tam, też się trzymaj tego uniwersalizmu, pisząc po polsku, bo angielski w tym świecie (pomijam tu fragmenty o wiktoriańskim Londynie) nie ma racji bytu.
Od ponurych myśli ratowało ją niekończące trajkotanie smoka, który leciał obok jej głowy. [...] Kobieta nie mogła się jednak skarżyć na samotność, mając za towarzysza umiejącego mówić smoka. [...] I nagle: Jeśli myślał, że przerwa od jego gadaniny będzie dla niej karą, grubo się mylił. – Ponownie, czytasz w ogóle to, co piszesz? Te zdania pojawiają się w obrębie kilkunastu linijek tekstu…
Pegaz był wielkości dorodnego konia – Pegaz to koń, tyle że skrzydlaty. Pisanie, że koń był wielkości konia, jakby mija się z celem. Widzę też kolejne odstępstwo od mitologii – Pegaz był jeden, po śmierci został przemieniony w konstelację. Czy u ciebie jest ich więcej? Chciałabym mieć jakieś informacje o tym świecie.
Mężczyzna siedzący na pegazie emanował mocą, a na jego twarzy wypisane było znużenie. Nawet taka mina nie była w stanie złagodzić jego ciężkich rysów twarzy. – Boru, co? Co to są ciężkie rysy twarzy, jak się je łagodzi i dlaczego miałoby to zrobić znużenie?
W Londynie nieznajomi zawsze zwracali się do siebie per pan lub pani i zachowywali względem siebie uprzejmie. – W Londynie to wszyscy zwracali się do siebie per you i szczerze wątpię, żeby zawsze dodawali po tym sir czy madam, zwłaszcza jeśli chodzi o niższe klasy społeczne, to bzdura. I jaki uprzejmy był ten facet, który skatował na śmierć Henry’ego! Raz, że w ogóle nie pamiętasz, co sama piszesz, dwa, że nie masz pojęcia o epoce. Poczytaj czy obejrzyj coś o XIX-wiecznym Londynie, o biedniejszych dzielnicach, od razu ci przejdzie to idealistyczne wyobrażenie. Choćby Ripper Street, Złodziejkę, Olivera Twista, mogę polecić więcej w razie potrzeby. Zresztą, nawet jeśli nie robisz researchu, to pamiętaj chociaż, co napisałaś kilka akapitów temu.
Stwór leżał na grzbiecie, a jego całe ciało pokrywały łuski. Łypnął na nią czarnym okiem i zatrzepotał skrzydłami, próbując się podnieść. Jego wysiłki jednak na nic się zdały. // - Jesteś smokiem? - spytała Kayth, a strach w jej oczach został zastąpiony ciekawością. // - Smokiem! - prychnął z lekceważeniem - Cutie jest Zilantem, nie smokiem! Bardzo poważnym Zilantem! – Skąd w Hadesie Zilanty? To część tatarskiego i rosyjskiego folkloru, kompletnie nie ta mitologia. No i dlaczego Cutie nie umie wstać sam? Jest przecież czymś na kształt smoka/wiwerny, a nie żółwiem czy żukiem.
- Cutie prosić! Cutie umrzeć, jeśli pani się nie zgodzić! - zawodzić smok. – Widzę, że narrator też się wczuwa w stylizację.
I znów, smok nazywa się Cutie. Jakim językiem się tam właściwie wszyscy posługują? Jeśli, hm, uniwersalnym, to czemu, pisząc po polsku, używasz angielskich nazw? Skoro odchodzisz od greki czy czego tam, też się trzymaj tego uniwersalizmu, pisząc po polsku, bo angielski w tym świecie (pomijam tu fragmenty o wiktoriańskim Londynie) nie ma racji bytu.
Od ponurych myśli ratowało ją niekończące trajkotanie smoka, który leciał obok jej głowy. [...] Kobieta nie mogła się jednak skarżyć na samotność, mając za towarzysza umiejącego mówić smoka. [...] I nagle: Jeśli myślał, że przerwa od jego gadaniny będzie dla niej karą, grubo się mylił. – Ponownie, czytasz w ogóle to, co piszesz? Te zdania pojawiają się w obrębie kilkunastu linijek tekstu…
Pegaz był wielkości dorodnego konia – Pegaz to koń, tyle że skrzydlaty. Pisanie, że koń był wielkości konia, jakby mija się z celem. Widzę też kolejne odstępstwo od mitologii – Pegaz był jeden, po śmierci został przemieniony w konstelację. Czy u ciebie jest ich więcej? Chciałabym mieć jakieś informacje o tym świecie.
Mężczyzna siedzący na pegazie emanował mocą, a na jego twarzy wypisane było znużenie. Nawet taka mina nie była w stanie złagodzić jego ciężkich rysów twarzy. – Boru, co? Co to są ciężkie rysy twarzy, jak się je łagodzi i dlaczego miałoby to zrobić znużenie?
W Londynie nieznajomi zawsze zwracali się do siebie per pan lub pani i zachowywali względem siebie uprzejmie. – W Londynie to wszyscy zwracali się do siebie per you i szczerze wątpię, żeby zawsze dodawali po tym sir czy madam, zwłaszcza jeśli chodzi o niższe klasy społeczne, to bzdura. I jaki uprzejmy był ten facet, który skatował na śmierć Henry’ego! Raz, że w ogóle nie pamiętasz, co sama piszesz, dwa, że nie masz pojęcia o epoce. Poczytaj czy obejrzyj coś o XIX-wiecznym Londynie, o biedniejszych dzielnicach, od razu ci przejdzie to idealistyczne wyobrażenie. Choćby Ripper Street, Złodziejkę, Olivera Twista, mogę polecić więcej w razie potrzeby. Zresztą, nawet jeśli nie robisz researchu, to pamiętaj chociaż, co napisałaś kilka akapitów temu.
A w ogóle, na bora, dlaczego dziewczyna, która uważa, że królową jest Elżbieta I, myśli o wiktoriańskim Londynie jako o swoim mieście rodzinnym.
Nie była już jednak w rodzinnym mieście. Zwyczaje w Hadesie mogły być inne. – Spędziła kilka lat w poczekalni, później następne kilka w kolejce, dalej nie wie, jakie tam są zwyczaje?
Obrzucił ją wzrokiem, skanując całe jej ciało, w tym brudną suknię – W narracji personalnej dotyczącej dziewczyny z czasów elżbietańskich/wiktoriańskich nie powinny się pojawiać tak współczesne określenia, jak skanując.
Gdyby nie był jedyną osobą, którą spotkała od ponad godziny, już dawno pożegnałaby i jego i jego przerośnięte ego. – Termin ego wprowadził do użycia Freud w latach 20. XX wieku, dziewczyna nie ma prawa go znać.
- Niech zgadnę. Platon po ciebie nie przyszedł? – To brzmi, jakby Platon był tam chłopcem na posyłki. Bo nawet jeśli obowiązkiem mentora jest robienie za przewodnika – to nieznajomy nie wie przecież, kim jest Kayth i kto jest jej mentorem, ergo zakłada, że Platon ma obowiązek biegać za wszystkimi. Względnie Platon jest mentorem każdego przybywającego do zamku, ale tyle roboty dla jednej osoby to też trochę absurd.
- Jeśli jednak pójdziesz dalej tą ścieżką, niedługo znajdziesz się w pałacu. Platona znajdziesz w pokoju numer 666. // - 666? - powtórzyła – W dialogach liczby powinno zapisywać się słownie, nawet numery pokojów. Poza tym co ma 666, symbol ewidentnie pochodzący z chrześcijańskiej mitologii (a to nie przypadek, bo u bohaterów budzi konkretne skojarzenia i podejrzenia), do Hadesu?
Wiem, że odniosłeś wrażenie, iż mam porażenie mózgowe, ale tak nie jest. – I znów, to nie jest termin, jakim w mowie potocznej posługiwałaby się kobieta z czasów wiktoriańskich/elżbietańskich.
Persefona ma uczulenie na łuski smoków. Przynajmniej tak twierdzi. – O alergii z kolei zaczęto mówić w 1906 roku.
W mitologii pałac Hadesa nie znajdował się na Polach Elizejskich. To by było zresztą bez sensu, skoro pod nim był Tartar. Dowiemy się kiedyś, czym się kierujesz, kreując swoją wizję? Poza tym nawet w twojej wersji średnio widzę sens takiego umiejscowienia – bo przychodziły tam dusze, które chciały coś załatwić. Pewnie z Erebu, bo raczej nie sądzę, aby ci w raju mieli wiele zażaleń. I co, mogli sobie tak wesoło wejść na tę wyspę i mieszać się z najczystszymi (teoretycznie, jak się przekonamy) duszami?
(Dla zainteresowanych opis pałacu Hadesa u Parandowskiego:
Nie była już jednak w rodzinnym mieście. Zwyczaje w Hadesie mogły być inne. – Spędziła kilka lat w poczekalni, później następne kilka w kolejce, dalej nie wie, jakie tam są zwyczaje?
Obrzucił ją wzrokiem, skanując całe jej ciało, w tym brudną suknię – W narracji personalnej dotyczącej dziewczyny z czasów elżbietańskich/wiktoriańskich nie powinny się pojawiać tak współczesne określenia, jak skanując.
Gdyby nie był jedyną osobą, którą spotkała od ponad godziny, już dawno pożegnałaby i jego i jego przerośnięte ego. – Termin ego wprowadził do użycia Freud w latach 20. XX wieku, dziewczyna nie ma prawa go znać.
- Niech zgadnę. Platon po ciebie nie przyszedł? – To brzmi, jakby Platon był tam chłopcem na posyłki. Bo nawet jeśli obowiązkiem mentora jest robienie za przewodnika – to nieznajomy nie wie przecież, kim jest Kayth i kto jest jej mentorem, ergo zakłada, że Platon ma obowiązek biegać za wszystkimi. Względnie Platon jest mentorem każdego przybywającego do zamku, ale tyle roboty dla jednej osoby to też trochę absurd.
- Jeśli jednak pójdziesz dalej tą ścieżką, niedługo znajdziesz się w pałacu. Platona znajdziesz w pokoju numer 666. // - 666? - powtórzyła – W dialogach liczby powinno zapisywać się słownie, nawet numery pokojów. Poza tym co ma 666, symbol ewidentnie pochodzący z chrześcijańskiej mitologii (a to nie przypadek, bo u bohaterów budzi konkretne skojarzenia i podejrzenia), do Hadesu?
Wiem, że odniosłeś wrażenie, iż mam porażenie mózgowe, ale tak nie jest. – I znów, to nie jest termin, jakim w mowie potocznej posługiwałaby się kobieta z czasów wiktoriańskich/elżbietańskich.
Persefona ma uczulenie na łuski smoków. Przynajmniej tak twierdzi. – O alergii z kolei zaczęto mówić w 1906 roku.
W mitologii pałac Hadesa nie znajdował się na Polach Elizejskich. To by było zresztą bez sensu, skoro pod nim był Tartar. Dowiemy się kiedyś, czym się kierujesz, kreując swoją wizję? Poza tym nawet w twojej wersji średnio widzę sens takiego umiejscowienia – bo przychodziły tam dusze, które chciały coś załatwić. Pewnie z Erebu, bo raczej nie sądzę, aby ci w raju mieli wiele zażaleń. I co, mogli sobie tak wesoło wejść na tę wyspę i mieszać się z najczystszymi (teoretycznie, jak się przekonamy) duszami?
(Dla zainteresowanych opis pałacu Hadesa u Parandowskiego:
Przez wiele krętych dróg, przez moczary i bagna, przez jeziora zastygłe i pustynie tchnące siarką idzie się do zamku pana tych włości Hadesa. Dookoła jeżą się strome skały. Pałac otaczają mury obronne trzykrotnym kręgiem. Pod murami płynie strumień ognisty, Pyriflegeton. Olbrzymia brama wspiera się na kolumnach diamentowych tak mocno, że żaden z bogów nie ruszyłby jej z zawiasów. Ponad nią dźwiga się żelazna baszta.
W przestronnej, czarnej sali stoi złoty tron, a na nim zasiada bóg Hades w zębatej koronie na głowie, z berłem w prawej dłoni, obok swojej małżonki, Persefony. Spiżowe ściany powtarzają głuchym echem wieczny płacz i jęki pokutujących w Tartarze).
Jako duch często chadzała do zamku Windsor, należącego do monarchów Anglii. – Lolciu. I przez trzy wieki nie zauważyła, że zmienił się monarcha?
Według usłyszanych pogłosek, był on największym pałacem świata – E, głupoty jej opowiadali. Większy był choćby zamek na Hradczanach, twierdza Mehrangarh i zamek w Malborku (tak, wiem, że to zamki, a nie pałace, ale dla ciebie to żadna różnica, przed chwilą używałaś w stosunku do tej samej budowli tego pierwszego). Wszystkie istniejące już za czasów elżbietańskich.
Poza tym nagminnie używasz słów zamek i pałac jako synonimów – one nimi bynajmniej nie są.
Jako duch często chadzała do zamku Windsor, należącego do monarchów Anglii. – Lolciu. I przez trzy wieki nie zauważyła, że zmienił się monarcha?
Według usłyszanych pogłosek, był on największym pałacem świata – E, głupoty jej opowiadali. Większy był choćby zamek na Hradczanach, twierdza Mehrangarh i zamek w Malborku (tak, wiem, że to zamki, a nie pałace, ale dla ciebie to żadna różnica, przed chwilą używałaś w stosunku do tej samej budowli tego pierwszego). Wszystkie istniejące już za czasów elżbietańskich.
Poza tym nagminnie używasz słów zamek i pałac jako synonimów – one nimi bynajmniej nie są.
Przed wykutą z żelaza bramą stał niewysoki człowieczek, zanurzony po kolana w małym stawie. Przy brodziku wyrastało drzewo, na którym rosły wszystkie gatunki owoców, jakie można było sobie wyobrazić. Na twarzy mężczyzny wymalowała się rezygnacja, gdy wyciągnął rękę, by chwycić zwisającego nad jego głową banana. Gałąź, na której znajdował się owoc cofnęła się, a do swego poprzedniego położenia powróciła dopiero wtedy, gdy postać wycofała rękę, wzdychając ciężko. [...] - Musisz podać Tantalowi owoc. Tylko ci, których sędziowie sumienia przydzielili do zamku są w stanie to zrobić. – Hę? Dlaczego Tantal stoi przed pałacem, a nie w Tartarze? Poza tym, czy jego kara nie polegała właśnie na tym, żeby nigdy nie jeść? Skoro w każdej chwili ktoś mu może podać owoc, jaki w tym sens?
No i czemu stoi w wodzie tylko po kolana?
Z osób męczonych weźmy tu przykład Tantala (Tantalos). Starzec o spieczonych pragnieniem ustach stoi w wodzie sięgającej mu do podbródka, lecz ilekroć próbuje napić się, woda ucieka - dajmon osusza ją tak, że stopy pali spękany grunt. Z gałęzi nad głową Tantala zwieszają się cudowne owoce: granaty, jabłka, oliwki, figi, lecz kiedy zgłodniały po nie sięga, wiatr je podrywa do chmur – Zygmunt Kubiak.
Okrucieństwo kary polegało na tym, że Tantal miał wodę tuż obok ust – jeśli stałby w niej po kolana, sens zupełnie się zaciera, bo nie chodziło o to, że miał się od stania w stawie nabawić reumatyzmu.
Na dodatek Tantal jak na kogoś, kto tak okrutnie cierpi za winy, jest bardzo wyluzowany.
No i Grecy raczej nie jedli bananów. Ale je znali, więc niech będzie.
Pałac spowijał mrok, którego nie mogły rozświetlić nawet kolorowe dywany kwiatów. – Świecące kwiaty? Czarnobylskie? Bo chyba nie rosło tam wyłącznie to: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziwaczek_Jalapa
- Odsunąć się, gamonie! - krzyknął ze znużeniem do kłębiącego się tłumu. - Codziennie wam powtarzam, że przejść przez te wrota może tylko osoba, która zda test! [...] - Musisz podać Tantalowi owoc. Tylko ci, których sędziowie sumienia przydzielili do zamku są w stanie to zrobić. – A te tłumy petentów z prologu jak się do pałacu dostały?
zbliżyła do Tantala, ten westchnął teatralnie. //- Kolejna? - widząc owoc w jej dłoniach, poruszył znacząco brwiami. - Dasz mi dotknąć swojej pomarańczy, skarbie? // Wywróciła oczami. Z trudem powstrzymała się od wtrącenia komentarza o bananie, który nasunął jej się na myśl i wyciągnęła rękę.
Pałac spowijał mrok, którego nie mogły rozświetlić nawet kolorowe dywany kwiatów. – Świecące kwiaty? Czarnobylskie? Bo chyba nie rosło tam wyłącznie to: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dziwaczek_Jalapa
- Odsunąć się, gamonie! - krzyknął ze znużeniem do kłębiącego się tłumu. - Codziennie wam powtarzam, że przejść przez te wrota może tylko osoba, która zda test! [...] - Musisz podać Tantalowi owoc. Tylko ci, których sędziowie sumienia przydzielili do zamku są w stanie to zrobić. – A te tłumy petentów z prologu jak się do pałacu dostały?
zbliżyła do Tantala, ten westchnął teatralnie. //- Kolejna? - widząc owoc w jej dłoniach, poruszył znacząco brwiami. - Dasz mi dotknąć swojej pomarańczy, skarbie? // Wywróciła oczami. Z trudem powstrzymała się od wtrącenia komentarza o bananie, który nasunął jej się na myśl i wyciągnęła rękę.
Cóż za wspaniały, wyrafinowany gimnazjalny humor, w sam raz na poziomie dwojga dorosłych ludzi ciężko doświadczanych przez życie… czy śmierć.
I osobiście robienie akurat z Tantala elementu komicznego wydaje mi się po prostu niesmaczne. No ale – mój gust, facet, który podał na uczcie swojego syna, jakoś mnie nie bawi.
Przed nią roztaczały się dywany różnokolorowych kwiatów, układających się w fantazyjne wzory [...] Gdyby kiedykolwiek wyobrażała sobie pałac Pana Umarłych, wyglądałby on właśnie tak. Ogromny, tajemniczy i ponury – No te fantazyjne wzory kolorowych kwiatów musiały być strasznie ponure, zaiste.
- Bingo! - pisnął spod jej spódnicy Cutie – Słowo Bingo pochodzi od zniekształcenia słowa Beano, nazwy gry podobnej do Bingo, popularnej w latach 20. XX wieku. A mówi to tatarski/rosyjski smok z nie wiem, jakiej, epoki.
- Numer 666? Jest pani pewna, że to na pewno pokój, którego pani szuka? // Westchnęła ciężko. // - Zapewne nie. Jednak dostałam taką informację od pewnej osoby i jest ona w tej chwili jedyną wskazówką, jaką posiadam. – A zapytać, gdzie znajdzie Platona, nie mogła, bo…?
- Chętnie bym tam panią zaprowadził, ale właśnie dochodzę do punktu kulminacyjnego powieści. - Wydawał się naprawdę zawiedziony. – O jeżu, i co, uciekłaby mu ta powieść? Skoro był naprawdę zawiedziony, to mógł odłożyć lekturę na później, ona może poczekać, Kayth niekoniecznie zechce.
Kayth współczuła pokojówkom odpowiedzialnym za utrzymanie czystości w tym gmachu. – Dlaczego zakłada, że dla boga podziemi, w cholera wie jakich czasach i realiach, w magicznej krainie, pracują akurat pokojówki?
To, że tych wszystkich wiszących na ścianach wspaniałości nikt nie pilnował było nierealne. – Słonko, jesteś podobno w krainie, gdzie trafiają najbardziej prawi z prawych, srsly? Poza tym to pałac cholernego boga, nie sądzę, żeby miał wielkie problemy z ewentualnym odzyskaniem bogactw i zrobienia złodziejowi z dupy jesieni średniowiecza. No i po co cokolwiek kraść w raju?
Odwróciła się, by spojrzeć na niższego od niej o głowę młodzieńca, którego frak obszyty był diamentami, a na szyi lśniły złote łańcuchy. – Pewnie jeszcze nosił spodnie od dresu i cierpiał na brak szyi. Albo to Igor z Petersburga? Gust na podobnym poziomie.
Mam nieodparte poczucie, że zamek Hadesa projektował Bezdennie Głupi Johnson – korytarze są kilometrowe, na samym środku wielkiej sali stoją wywalone w kosmos schody, pokój 666 jest na trzecim piętrze, a 347 na drugim. Na dodatek, delikatnie mówiąc, dziwi mnie sposób funkcjonowania – jakiś urzędas, pokoje jak u nas w biurach – czy zamek nie powinien być w którymś ze stylów starogreckich? wtedy nie było takiego pojęcia pokoju jak dzisiaj – trafia się nawet pomieszczenie z, nazwijmy to wprost, burdelem, o czerwonych drzwiach i bordowych ścianach. Szczyt wysmakowania.
W ogóle co do funkcjonowania Hadesu – mam potworne skojarzenia z tą analizą.
- Mam nadzieję, że to nie jest centrum masażu? - wolała upewnić się Kayth. – Czy ktokolwiek poza mną, bo autorka na pewno nie, pamięta, kiedy Kayth umarła? I że nie powinna znać takich pojęć jak centrum masażu? Ponadto: ma nadzieję, że to nie centrum – to znaczy, że jednak chciałaby, żeby to się okazał burdel?
Zdążyła zastukać kołatką pięć razy – Kołatka do drzwi do pokoju? Zwykle wiesza się ją tylko na drzwiach wejściowych. (To nie rażący błąd, a luźna uwaga).
nie jest łatwo odnaleźć się w miejscu, w którym nie ma żadnych drogowskazów, a ludzi jest niewiele więcej, niż dinozaurów! – Termin „dinozaur” wprowadził Richard Owen w 1842 roku.
pustpustą karafkę – Coś ci się pokrzaczyło.
Słowo egocentryk w ustach Kayth również nie ma racji bytu. Jasne, mogła podłapać jakieś słownictwo od dusz w poczekalni, ale nie wspominasz o tym zupełnie nic, ba, Kayth się kilkukrotnie użala, jak to zupełnie nie miała kontaktu z ludźmi, poza tym w pierwszym rzędzie, w chwilach złości, powinna używać naturalnego dla siebie od zawsze.
Rozmowa z Platonem była kuriozalna. Kayth na wstępie rzuca się na człowieka, który mógłby jej pomóc – albo znać odpowiednich ludzi – z wyciągnięciem z Erebu Henry’ego. Zresztą, mam wrażenie, że zupełnie już o dzieciaku zapomniała, bo ani w tym rozdziale, ani w następnym, nie poświęca mu żadnej głębszej myśli, nie stara się aktywnie mu pomóc. Henry pokazał, jaka Kayth jest empatyczna, Henry może odejść.
Do tej pory Kayth myślała, że tajne schowki robiło się jedynie w ścianach lub podłodze. Kiedy kawałek sufitu się uchylił, a na ziemię upadła jakaś księga, zrozumiała, że się myliła. Ktoś bardzo sprytny zrobił schowek w suficie, który zamknięty zupełnie nie odznaczał się od reszty powierzchni. – Skrytka harpii? Bo nie widzę sensu w robieniu schowka w suficie. Szczególnie takiego, do którego chowa się pamiętnik – czyli coś, co jest używane bardzo często. Teoria o Bezdennie Głupim Johnsonie się potwierdza.
Znów nawiedził mnie koszmar, wspominający dzień mojej śmierci. – Koszmar wspominał dzień? Bardzo był… ożywiony.
Dlaczego datowanie w pamiętniku jest ziemskie, skoro w Hadesie czas podobno płynie inaczej? Czy Hades nie powinien mieć własnego kalendarza?
Niektóre myśli z pamiętnika są bardzo… coelhowskie. Choćby te:
Przed nią roztaczały się dywany różnokolorowych kwiatów, układających się w fantazyjne wzory [...] Gdyby kiedykolwiek wyobrażała sobie pałac Pana Umarłych, wyglądałby on właśnie tak. Ogromny, tajemniczy i ponury – No te fantazyjne wzory kolorowych kwiatów musiały być strasznie ponure, zaiste.
- Bingo! - pisnął spod jej spódnicy Cutie – Słowo Bingo pochodzi od zniekształcenia słowa Beano, nazwy gry podobnej do Bingo, popularnej w latach 20. XX wieku. A mówi to tatarski/rosyjski smok z nie wiem, jakiej, epoki.
- Numer 666? Jest pani pewna, że to na pewno pokój, którego pani szuka? // Westchnęła ciężko. // - Zapewne nie. Jednak dostałam taką informację od pewnej osoby i jest ona w tej chwili jedyną wskazówką, jaką posiadam. – A zapytać, gdzie znajdzie Platona, nie mogła, bo…?
- Chętnie bym tam panią zaprowadził, ale właśnie dochodzę do punktu kulminacyjnego powieści. - Wydawał się naprawdę zawiedziony. – O jeżu, i co, uciekłaby mu ta powieść? Skoro był naprawdę zawiedziony, to mógł odłożyć lekturę na później, ona może poczekać, Kayth niekoniecznie zechce.
Kayth współczuła pokojówkom odpowiedzialnym za utrzymanie czystości w tym gmachu. – Dlaczego zakłada, że dla boga podziemi, w cholera wie jakich czasach i realiach, w magicznej krainie, pracują akurat pokojówki?
To, że tych wszystkich wiszących na ścianach wspaniałości nikt nie pilnował było nierealne. – Słonko, jesteś podobno w krainie, gdzie trafiają najbardziej prawi z prawych, srsly? Poza tym to pałac cholernego boga, nie sądzę, żeby miał wielkie problemy z ewentualnym odzyskaniem bogactw i zrobienia złodziejowi z dupy jesieni średniowiecza. No i po co cokolwiek kraść w raju?
Odwróciła się, by spojrzeć na niższego od niej o głowę młodzieńca, którego frak obszyty był diamentami, a na szyi lśniły złote łańcuchy. – Pewnie jeszcze nosił spodnie od dresu i cierpiał na brak szyi. Albo to Igor z Petersburga? Gust na podobnym poziomie.
Mam nieodparte poczucie, że zamek Hadesa projektował Bezdennie Głupi Johnson – korytarze są kilometrowe, na samym środku wielkiej sali stoją wywalone w kosmos schody, pokój 666 jest na trzecim piętrze, a 347 na drugim. Na dodatek, delikatnie mówiąc, dziwi mnie sposób funkcjonowania – jakiś urzędas, pokoje jak u nas w biurach – czy zamek nie powinien być w którymś ze stylów starogreckich? wtedy nie było takiego pojęcia pokoju jak dzisiaj – trafia się nawet pomieszczenie z, nazwijmy to wprost, burdelem, o czerwonych drzwiach i bordowych ścianach. Szczyt wysmakowania.
W ogóle co do funkcjonowania Hadesu – mam potworne skojarzenia z tą analizą.
- Mam nadzieję, że to nie jest centrum masażu? - wolała upewnić się Kayth. – Czy ktokolwiek poza mną, bo autorka na pewno nie, pamięta, kiedy Kayth umarła? I że nie powinna znać takich pojęć jak centrum masażu? Ponadto: ma nadzieję, że to nie centrum – to znaczy, że jednak chciałaby, żeby to się okazał burdel?
Zdążyła zastukać kołatką pięć razy – Kołatka do drzwi do pokoju? Zwykle wiesza się ją tylko na drzwiach wejściowych. (To nie rażący błąd, a luźna uwaga).
nie jest łatwo odnaleźć się w miejscu, w którym nie ma żadnych drogowskazów, a ludzi jest niewiele więcej, niż dinozaurów! – Termin „dinozaur” wprowadził Richard Owen w 1842 roku.
pustpustą karafkę – Coś ci się pokrzaczyło.
Słowo egocentryk w ustach Kayth również nie ma racji bytu. Jasne, mogła podłapać jakieś słownictwo od dusz w poczekalni, ale nie wspominasz o tym zupełnie nic, ba, Kayth się kilkukrotnie użala, jak to zupełnie nie miała kontaktu z ludźmi, poza tym w pierwszym rzędzie, w chwilach złości, powinna używać naturalnego dla siebie od zawsze.
Rozmowa z Platonem była kuriozalna. Kayth na wstępie rzuca się na człowieka, który mógłby jej pomóc – albo znać odpowiednich ludzi – z wyciągnięciem z Erebu Henry’ego. Zresztą, mam wrażenie, że zupełnie już o dzieciaku zapomniała, bo ani w tym rozdziale, ani w następnym, nie poświęca mu żadnej głębszej myśli, nie stara się aktywnie mu pomóc. Henry pokazał, jaka Kayth jest empatyczna, Henry może odejść.
Do tej pory Kayth myślała, że tajne schowki robiło się jedynie w ścianach lub podłodze. Kiedy kawałek sufitu się uchylił, a na ziemię upadła jakaś księga, zrozumiała, że się myliła. Ktoś bardzo sprytny zrobił schowek w suficie, który zamknięty zupełnie nie odznaczał się od reszty powierzchni. – Skrytka harpii? Bo nie widzę sensu w robieniu schowka w suficie. Szczególnie takiego, do którego chowa się pamiętnik – czyli coś, co jest używane bardzo często. Teoria o Bezdennie Głupim Johnsonie się potwierdza.
Znów nawiedził mnie koszmar, wspominający dzień mojej śmierci. – Koszmar wspominał dzień? Bardzo był… ożywiony.
Dlaczego datowanie w pamiętniku jest ziemskie, skoro w Hadesie czas podobno płynie inaczej? Czy Hades nie powinien mieć własnego kalendarza?
Niektóre myśli z pamiętnika są bardzo… coelhowskie. Choćby te:
Jeśli będę wciąż żyła przeszłością, nie uda mi się cieszyć teraźniejszością.
wszystko, co sprawia ból, jest słabością i może zostać wykorzystane przeciw tobie
Głębia kałuży.
Rozdział III
Kayth zdążyła zaobserwować, że na Polach Elizejskich panowała podobna do londyńskiej hierarchia. Najbardziej cenione były osoby, które za życia były sławne lub zrobiły coś, dzięki czemu utrwaliły się w pamięci następnych pokoleń. – Więc w Londynie najbardziej ceniono nie arystokrację czy bogaczy, ale osoby sławne? Czyli właściwie kogo? Artystów, naukowców, skandalistów (zła sława to też sława)? Nie uważasz, że trochę idealizujesz? Szczególnie odnośnie tych osób, które zrobiły coś dla przyszłych pokoleń – czyli ci wszyscy biedacy, którzy zostali docenieni dopiero po śmierci, w twoim świecie nie istnieli?
która za życia nie była ważną osobowością. – Osobistością.
Dla nich liczył się jedynie prestiż. – I to były te dusze najczystsze z najczystszych. Coś się sędziowie nie sprawdzali. Zresztą jakoś się nie dziwię – już przesłuchanie Kayth było grandą.
Od czasu sprzeczki widziała się z Platonem zaledwie dwa razy, a i tak była to wina przypadku. Mentor całkowicie zignorował swoje obowiązki, woląc spędzać czas w towarzystwie śmietanki towarzyskiej, lub, jak głosiły plotki, samej Persefony. – Tak, to Platon jest winny temu, że wpadła do jego pokoju i mu nawrzucała. I ona się dziwi, że po tym facet nie chce jej znać? Poza tym, słowo wina zakłada, że to było coś niefortunnego, a Kayth raczej chciała się z nim widzić.
Przeważnie ludzie ją ignorowali, a gdy ktoś do niej zagadał, okazywało się, że był albo wariatem, albo kimś mającym w sercu tyle dobra, ile Matka Boska. Kayth nie interesowała znajomość z żadnym z tych typów osobowości. – Eee… czemu Kayth nie lubi dobrych ludzi? I dowiemy się w końcu, jak funkcjonują obok siebie różne religie?
Mając pełno wolnego czasu i zero przyjaciół, coraz częściej jej myśli zaczynały krążyć wokół jej przeszłości. – Nie jej myśli miały pełno wolnego czasu, tylko Kayth. Imiesłowów możesz używać, kiedy w obu częściach zdania masz ten sam podmiot.
Kolejny z nieskończonej liczby poranków, jakie miała przeżyć na Polach Elizejskich, Kayth spędzała na ogromnym patio. Przysiadła na jednej z wygodnych ławek i obserwowała nielicznych ludzi, którzy przechadzali się po przyległych do werandy ogrodach. – W tym mrocznym mrocznym zamku mieli patio, ławeczki i ogrody?
Przeważnie ją ignorowali, a gdy ich wzrok omyłkowo na niej spoczął, szybko go odwracali z wyrazem niesmaku na twarzy. Jesteś nikim, zdawały się mówić ich oczy. Co ktoś taki jak ty tu w ogóle robi? Coraz częściej sama zadawała sobie to pytanie. Chciała trafić do krainy szczęścia i miłości, a tymczasem znalazła się w replice angielskiego dworu. Jako duch miała szansę poznać ich styl życia i zawsze cieszyła się, że nie była jego częścią. Wieczne intrygi i konflikty przyprawiały ją o ból głowy, a liczne romanse za plecami żon bądź mężów o mdłości. Nienawidziła fałszywych uśmiechów, które domniemane przyjaciółki wymieniały ze sobą tylko po to, by następnie obgadywać się za plecami. Pogardzała mężczyznami, którzy obdarowywali swoje żony prezentami, by chwilę potem wylądować w sypialni kochanki. Najbardziej jednak nie znosiła tego, że teraz znalazła się w samym środku podobnego piekła. – Albo Kayth ma poważny problem z poczuciem własnej wartości i postrzeganiem świata, albo Hades z systemem sądownictwa i przyjmowania do raju. I czemu pałac, do którego trafiały dusze z całego świata z czasów od starożytności do XIX-wiecznej Anglii, przypomina akurat angielski dwór? Szczególnie, że najwięcej dusz powinno pochodzić właśnie z antyku, gdy wiara w Hades była najsilniejsza.
Rozdział III
Kayth zdążyła zaobserwować, że na Polach Elizejskich panowała podobna do londyńskiej hierarchia. Najbardziej cenione były osoby, które za życia były sławne lub zrobiły coś, dzięki czemu utrwaliły się w pamięci następnych pokoleń. – Więc w Londynie najbardziej ceniono nie arystokrację czy bogaczy, ale osoby sławne? Czyli właściwie kogo? Artystów, naukowców, skandalistów (zła sława to też sława)? Nie uważasz, że trochę idealizujesz? Szczególnie odnośnie tych osób, które zrobiły coś dla przyszłych pokoleń – czyli ci wszyscy biedacy, którzy zostali docenieni dopiero po śmierci, w twoim świecie nie istnieli?
która za życia nie była ważną osobowością. – Osobistością.
Dla nich liczył się jedynie prestiż. – I to były te dusze najczystsze z najczystszych. Coś się sędziowie nie sprawdzali. Zresztą jakoś się nie dziwię – już przesłuchanie Kayth było grandą.
Od czasu sprzeczki widziała się z Platonem zaledwie dwa razy, a i tak była to wina przypadku. Mentor całkowicie zignorował swoje obowiązki, woląc spędzać czas w towarzystwie śmietanki towarzyskiej, lub, jak głosiły plotki, samej Persefony. – Tak, to Platon jest winny temu, że wpadła do jego pokoju i mu nawrzucała. I ona się dziwi, że po tym facet nie chce jej znać? Poza tym, słowo wina zakłada, że to było coś niefortunnego, a Kayth raczej chciała się z nim widzić.
Przeważnie ludzie ją ignorowali, a gdy ktoś do niej zagadał, okazywało się, że był albo wariatem, albo kimś mającym w sercu tyle dobra, ile Matka Boska. Kayth nie interesowała znajomość z żadnym z tych typów osobowości. – Eee… czemu Kayth nie lubi dobrych ludzi? I dowiemy się w końcu, jak funkcjonują obok siebie różne religie?
Mając pełno wolnego czasu i zero przyjaciół, coraz częściej jej myśli zaczynały krążyć wokół jej przeszłości. – Nie jej myśli miały pełno wolnego czasu, tylko Kayth. Imiesłowów możesz używać, kiedy w obu częściach zdania masz ten sam podmiot.
Kolejny z nieskończonej liczby poranków, jakie miała przeżyć na Polach Elizejskich, Kayth spędzała na ogromnym patio. Przysiadła na jednej z wygodnych ławek i obserwowała nielicznych ludzi, którzy przechadzali się po przyległych do werandy ogrodach. – W tym mrocznym mrocznym zamku mieli patio, ławeczki i ogrody?
Przeważnie ją ignorowali, a gdy ich wzrok omyłkowo na niej spoczął, szybko go odwracali z wyrazem niesmaku na twarzy. Jesteś nikim, zdawały się mówić ich oczy. Co ktoś taki jak ty tu w ogóle robi? Coraz częściej sama zadawała sobie to pytanie. Chciała trafić do krainy szczęścia i miłości, a tymczasem znalazła się w replice angielskiego dworu. Jako duch miała szansę poznać ich styl życia i zawsze cieszyła się, że nie była jego częścią. Wieczne intrygi i konflikty przyprawiały ją o ból głowy, a liczne romanse za plecami żon bądź mężów o mdłości. Nienawidziła fałszywych uśmiechów, które domniemane przyjaciółki wymieniały ze sobą tylko po to, by następnie obgadywać się za plecami. Pogardzała mężczyznami, którzy obdarowywali swoje żony prezentami, by chwilę potem wylądować w sypialni kochanki. Najbardziej jednak nie znosiła tego, że teraz znalazła się w samym środku podobnego piekła. – Albo Kayth ma poważny problem z poczuciem własnej wartości i postrzeganiem świata, albo Hades z systemem sądownictwa i przyjmowania do raju. I czemu pałac, do którego trafiały dusze z całego świata z czasów od starożytności do XIX-wiecznej Anglii, przypomina akurat angielski dwór? Szczególnie, że najwięcej dusz powinno pochodzić właśnie z antyku, gdy wiara w Hades była najsilniejsza.
No i – któż to, ach któż, przed chwilą pisał, jak to w Londynie wszyscy byli wobec siebie uprzejmi? Nieodmiennie mnie bawi, jak nie pamiętasz własnych słów w obrębie kilkunastu akapitów.
Tereny pałacu były jedynym miejscem w Hadesie, do którego witała odrobina słońca, a one się przed nią broniły! – Co robiło słońce? Poza tym w poprzednim rozdziale słonecznie było też w lesie, dolinie…
Tak jak ostatnim razem, ubrana była w czarną szatę, a ogromny kaptur sprawiał, że jej twarz owiana była mrokiem, przez który nie dało się dojrzeć jej rysów – Och, jakiż cudownie opkowy kanon, mchrock i zuo, czarna czarna szata, czarny czarny kaptur, i rysy, których nie można dostrzec przez owianie mrokiem… co?
- Nikt cię nie uczył, że nie śmiecenie to brzydki zwyczaj? – Mnie tam uczyli odwrotnie, NIEśmiecenie było pochwalane.
Nie słyszałaś, że zatrudniamy dzieci, żeby sprzątały wszelakie zanieczyszczenia? – E? To element komiczny zaatakował czy co? Czemu Hades miałby zatrudniać dzieci do takiej roboty? Jeśli ktoś musi sprzątać, to ma pod ręką szkielety… Ktokolwiek pamięta jeszcze o szkieletach z prologu?
Była zła na siebie, że dała się tak podejść. Posługując się sposobem podawania wyników gier, takich jak chociażby popularny w Anglii football, mruknęła: // - Jeden - jeden. – „Reguły – zazwyczaj nieliczne – ustalano tuż przed meczem. Najstarsze znane zasady gry spisano w 1845 r. w Rugby School w środkowej Anglii. // Kluczowe dla rozwoju piłki nożnej okazały się reguły spisane w Cambridge w 1848 r. i w Sheffield w 1857 r. Od tego momentu można mówić o stopniowym oddzielaniu się piłki nożnej od rugby. Wówczas narastał też konflikt między zwolennikami i przeciwnikami grania ręką.”
Tereny pałacu były jedynym miejscem w Hadesie, do którego witała odrobina słońca, a one się przed nią broniły! – Co robiło słońce? Poza tym w poprzednim rozdziale słonecznie było też w lesie, dolinie…
Tak jak ostatnim razem, ubrana była w czarną szatę, a ogromny kaptur sprawiał, że jej twarz owiana była mrokiem, przez który nie dało się dojrzeć jej rysów – Och, jakiż cudownie opkowy kanon, mchrock i zuo, czarna czarna szata, czarny czarny kaptur, i rysy, których nie można dostrzec przez owianie mrokiem… co?
- Nikt cię nie uczył, że nie śmiecenie to brzydki zwyczaj? – Mnie tam uczyli odwrotnie, NIEśmiecenie było pochwalane.
Nie słyszałaś, że zatrudniamy dzieci, żeby sprzątały wszelakie zanieczyszczenia? – E? To element komiczny zaatakował czy co? Czemu Hades miałby zatrudniać dzieci do takiej roboty? Jeśli ktoś musi sprzątać, to ma pod ręką szkielety… Ktokolwiek pamięta jeszcze o szkieletach z prologu?
Była zła na siebie, że dała się tak podejść. Posługując się sposobem podawania wyników gier, takich jak chociażby popularny w Anglii football, mruknęła: // - Jeden - jeden. – „Reguły – zazwyczaj nieliczne – ustalano tuż przed meczem. Najstarsze znane zasady gry spisano w 1845 r. w Rugby School w środkowej Anglii. // Kluczowe dla rozwoju piłki nożnej okazały się reguły spisane w Cambridge w 1848 r. i w Sheffield w 1857 r. Od tego momentu można mówić o stopniowym oddzielaniu się piłki nożnej od rugby. Wówczas narastał też konflikt między zwolennikami i przeciwnikami grania ręką.”
A, i nie wiem, czemu football, a nie piłka nożna.
Jej nozdrzy doszedł intensywny zapach skóry i wody toaletowej, która idealnie pasowała do jego ciemnego charakteru.
Jej nozdrzy doszedł intensywny zapach skóry i wody toaletowej, która idealnie pasowała do jego ciemnego charakteru.
- Wolałbym, żebyś nie odpłacała mi się za tę komnatę, lecz w tej komnacie... słoneczko - mruknął cicho, kładąc dłoń na jej okrytym aksamitną spódnicą kolanie.
Kiedy już myślałam, że nic mnie nie zażenuje... Naprawdę taki tekst ostatni raz słyszałam w gimnazjum.
Zrobiwszy w głowie listę plusów i minusów, wyszła jej zdecydowana przewaga tych pierwszych. – Znów, niepoprawne użycie imiesłowu.
Podobnie jak w przypadku poprzedniego zapisku, tusz był rozmyty, sprawiając, że czytanie tekstu przyprawiało o ból głowy. Kayth pomyślała, że to duże poświęcenie na rzecz wiadomości od kogoś, kogo tożsamości nawet nie znała. – Boru, gość wyciągnął ją z poczekalni, w której spędziłaby pewnie wieczność. Dzięki jego radzie wylądowała na Polach Elizejskich. I ona uważa, że przeczytanie paru kartek na jego prośbę to duże poświęcenie? Nie dziwię się, że ludzie jej unikają.
Gdyby nie wyprawiany przez rodzinę królewską bal z okazji rozpoczęcia wakacji, nikt by nie wiedział, kiedy się zaczynały. – WUT? W Hadesie mają wakacje? Muszą odpocząć od… eee… nicnierobienia?
Bal przygotowuje pięćdziesiąt kobiet (dam), które w ogóle się na tym nie znają – fizycznie przygotowują, nie nadzorują prace. Czemu mam wrażenie, że to bardzo, bardzo głupi pomysł? Chyba że Hades wychodzi z założenia, że efekt jest nieważny, grunt, żeby duszyczki trochę poharowały.
Kiedy uporaliśmy się ze wszystkimi przygotowaniami, a sala była gotowa na przyjęcie gości, usiadłam przy jednym z wystawnie zastawionych stołów. Właśnie z tego miejsca piszę tę notatkę. – Bo wszędzie ze sobą nosiła opasłą księgę, kałamarz, pióro, piasek do posypania… ciekawe, czy pod notatką były jeszcze komcie.
Dla wiecznie znudzonych mieszkańców Pól Elizejskich każdy powód do świętowania był dobry, a przybycie do ich krainy postaci tak znanej, jak ja był ku temu idealną okazją. – No, właśnie chodzi o to, że w mitologii mieszkańcy Pól Elizejskich świętowali cały czas bez powodu. Czy raczej powodem było to, że za życia byli dobrzy. I nie musieli uczt przygotowywać.
Zrobiwszy w głowie listę plusów i minusów, wyszła jej zdecydowana przewaga tych pierwszych. – Znów, niepoprawne użycie imiesłowu.
Podobnie jak w przypadku poprzedniego zapisku, tusz był rozmyty, sprawiając, że czytanie tekstu przyprawiało o ból głowy. Kayth pomyślała, że to duże poświęcenie na rzecz wiadomości od kogoś, kogo tożsamości nawet nie znała. – Boru, gość wyciągnął ją z poczekalni, w której spędziłaby pewnie wieczność. Dzięki jego radzie wylądowała na Polach Elizejskich. I ona uważa, że przeczytanie paru kartek na jego prośbę to duże poświęcenie? Nie dziwię się, że ludzie jej unikają.
Gdyby nie wyprawiany przez rodzinę królewską bal z okazji rozpoczęcia wakacji, nikt by nie wiedział, kiedy się zaczynały. – WUT? W Hadesie mają wakacje? Muszą odpocząć od… eee… nicnierobienia?
Bal przygotowuje pięćdziesiąt kobiet (dam), które w ogóle się na tym nie znają – fizycznie przygotowują, nie nadzorują prace. Czemu mam wrażenie, że to bardzo, bardzo głupi pomysł? Chyba że Hades wychodzi z założenia, że efekt jest nieważny, grunt, żeby duszyczki trochę poharowały.
Kiedy uporaliśmy się ze wszystkimi przygotowaniami, a sala była gotowa na przyjęcie gości, usiadłam przy jednym z wystawnie zastawionych stołów. Właśnie z tego miejsca piszę tę notatkę. – Bo wszędzie ze sobą nosiła opasłą księgę, kałamarz, pióro, piasek do posypania… ciekawe, czy pod notatką były jeszcze komcie.
Dla wiecznie znudzonych mieszkańców Pól Elizejskich każdy powód do świętowania był dobry, a przybycie do ich krainy postaci tak znanej, jak ja był ku temu idealną okazją. – No, właśnie chodzi o to, że w mitologii mieszkańcy Pól Elizejskich świętowali cały czas bez powodu. Czy raczej powodem było to, że za życia byli dobrzy. I nie musieli uczt przygotowywać.
Poza tym czemu mam wrażenie, że u ciebie każdy mieszkaniec Pól Elizejskich = mieszkaniec pałacu?
Nigdy nie usłyszałam o nim złego słowa, choć było jasne, że miał wiele na sumieniu. Trzeźwiej myślące znajome ostrzegały mnie przed nim i jego gierkami. – Te dwa zdania jakby się wykluczają.
Towarzyszyła mu również nuta tajemniczości, która skradła moje serce. – A... aha.
Nigdy nie usłyszałam o nim złego słowa, choć było jasne, że miał wiele na sumieniu. Trzeźwiej myślące znajome ostrzegały mnie przed nim i jego gierkami. – Te dwa zdania jakby się wykluczają.
Towarzyszyła mu również nuta tajemniczości, która skradła moje serce. – A... aha.
- Zgubiła pani coś! //Odwróciłam się i zobaczyłam, że trzymał w ręku złoty kluczyk. //- On nie należy do mnie - odparłam, jednak Momos zamknął mi go w dłoni. Uśmiechnął się tajemniczo. // - To klucz do mojego serca. Od dzisiaj należy do pani.
Skąd bierzesz tak tanie teksty? Do tej pory widziałam je tylko w dowcipach albo harlekinach najgorszego sortu.
Kayth uśmiechnęła się z wysiłkiem i wysłuchała wypowiedzi kobiety o jej wspaniałym psie o dostojnym imieniu Byron i pragnieniu poznania Apollina, w którym się zadurzyła jeszcze jako młoda panienka. Po trwającym kilkanaście minut monologu kobieta pożegnała się ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy i poszła szukać informacji w innych komnatach. – Z tego wynika, że to kobieta, z którą rozmawiała Kayth, pożegnała się i poszła na rajd po komnatach.
Co więcej, twierdzili, że komnata numer 536 od zawsze stała pusta! – Losowi ludzie pamiętaliby dokładnie, że akurat ten jeden pokój był niezamieszkany? W tym potężnym pałacu, gdzie pokoi jest o wiele wiele więcej niż mieszkańców? Jakby zauważyła to jedna czy dwie osoby, to byłoby bardziej naturalne mimo wszystko.
Zdążyła obejść kilkanaście pokoi, których mieszkańcy nie byli w stanie odpowiedzieć na jej pytania. Istniały dwie możliwości: albo wszyscy kłamali, albo ktoś wymazał z ich pamięci wszystko, co wiązało się z tajemniczą autorką dziennika. – Albo jak ja – rozpoznawali ledwie kilka osób z imienia i niezbyt interesowali się sąsiadami. Albo przybyli tam później, kiedy autorka się już wyprowadziła. Ale to musi być spisek.
Choć niemal na każdym poziomie korytarze wyglądały tak samo, ten sprawiał wrażenie bogatszego od innych. Ramy porozwieszanych na ścianach obrazów wykonane były ze złota, a świece oświetlające pomieszczenie utrzymywały się na pokaźnych stojakach. Marmurowa podłoga była precyzyjnie wypolerowana, bez najmniejszej smugi. – I czym to się różniło od stosów kosztowności z poprzedniego rozdziału?
A tak z innej beczki: jeżu, jak tu nikt nie ma gustu. Kryształowe żyrandole, złote ramy obrazów, marmur, diamentowe fraki, po kilka złotych łańcuchów na szyjach… Postrzeganie bogactwa jak u nowych ruskich.
Poza tym zabawne, że oglądając obrazy, dziewczyna zwróciła uwagę wyłącznie na ich ramy.
Muszę nauczyć się rozróżniać, kiedy ktoś ze mnie drwi, zanotowała w pamięci Kayth. Przez cały okres bycia duchem praktycznie nie miała kontaktu z ludźmi, teraz więc często dawała im się nabierać. Zaczynało jej przeszkadzać, że wszyscy z niej żartowali. – Kilka lat w poczekalni, kilka lat w oczekiwaniu na Charona, jakiś czas w pałacu… Jeśli przez ten czas tak skrupulatnie odcinała się od kontaktu z ludzi, bardzo prawdopodobne, że ma jakieś zaburzenia psychiczne. Poza tym – przydałoby jej się trochę dystansu do siebie, serio. Świat się wokół niej nie kręci, wszyscy ludzie nie zaprzątają sobie nią głowy i nie myślą tylko, jakby tu jej dokuczyć.
- Przepraszam, że przerywam, ale jedna sprawa niezmiernie mnie intryguje... Jakim sposobem dostałaś się na Pola Elizejskie? // Kayth zaschło w gardle. // - Słucham? //- Wydajesz się bardzo miłą osobą - wytłumaczyła - Dlatego zastanawiam się, jakim cudem znalazłaś się w takim miejscu. Byłaś za życia jakąś królową? Miałaś romans z którymś z sędziów? A może z samym Hadesem? – Jak w paru zdaniach wywrócić całą mitologię do góry nogami. Zaraz się okaże, że najfajniejsi ludzie są w Tartarze.
A wystarczyłoby przestać używać Pól Elizejskich i Pałacu Hadesa jako synonimów. No dobra, nie wystarczyłoby, ale to byłby dobry początek.
- Dziękuję za informację... - Kayth nie podobała się nuta melancholii, która wkradła się do głosu Nadine oraz łatwość, z jaką tamta zmieniała temat. W poczekalni Hadesu miała szansę zobaczyć wielu wariatów, a zachowanie kobiety przypominało początkowe fazy ich szaleństwa. – Co? Odrobina melancholii w głosie i łatwość zmiany tematu to oznaki szaleństwa?
Kayth uśmiechnęła się z wysiłkiem i wysłuchała wypowiedzi kobiety o jej wspaniałym psie o dostojnym imieniu Byron i pragnieniu poznania Apollina, w którym się zadurzyła jeszcze jako młoda panienka. Po trwającym kilkanaście minut monologu kobieta pożegnała się ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy i poszła szukać informacji w innych komnatach. – Z tego wynika, że to kobieta, z którą rozmawiała Kayth, pożegnała się i poszła na rajd po komnatach.
Co więcej, twierdzili, że komnata numer 536 od zawsze stała pusta! – Losowi ludzie pamiętaliby dokładnie, że akurat ten jeden pokój był niezamieszkany? W tym potężnym pałacu, gdzie pokoi jest o wiele wiele więcej niż mieszkańców? Jakby zauważyła to jedna czy dwie osoby, to byłoby bardziej naturalne mimo wszystko.
Zdążyła obejść kilkanaście pokoi, których mieszkańcy nie byli w stanie odpowiedzieć na jej pytania. Istniały dwie możliwości: albo wszyscy kłamali, albo ktoś wymazał z ich pamięci wszystko, co wiązało się z tajemniczą autorką dziennika. – Albo jak ja – rozpoznawali ledwie kilka osób z imienia i niezbyt interesowali się sąsiadami. Albo przybyli tam później, kiedy autorka się już wyprowadziła. Ale to musi być spisek.
Choć niemal na każdym poziomie korytarze wyglądały tak samo, ten sprawiał wrażenie bogatszego od innych. Ramy porozwieszanych na ścianach obrazów wykonane były ze złota, a świece oświetlające pomieszczenie utrzymywały się na pokaźnych stojakach. Marmurowa podłoga była precyzyjnie wypolerowana, bez najmniejszej smugi. – I czym to się różniło od stosów kosztowności z poprzedniego rozdziału?
A tak z innej beczki: jeżu, jak tu nikt nie ma gustu. Kryształowe żyrandole, złote ramy obrazów, marmur, diamentowe fraki, po kilka złotych łańcuchów na szyjach… Postrzeganie bogactwa jak u nowych ruskich.
Poza tym zabawne, że oglądając obrazy, dziewczyna zwróciła uwagę wyłącznie na ich ramy.
Muszę nauczyć się rozróżniać, kiedy ktoś ze mnie drwi, zanotowała w pamięci Kayth. Przez cały okres bycia duchem praktycznie nie miała kontaktu z ludźmi, teraz więc często dawała im się nabierać. Zaczynało jej przeszkadzać, że wszyscy z niej żartowali. – Kilka lat w poczekalni, kilka lat w oczekiwaniu na Charona, jakiś czas w pałacu… Jeśli przez ten czas tak skrupulatnie odcinała się od kontaktu z ludzi, bardzo prawdopodobne, że ma jakieś zaburzenia psychiczne. Poza tym – przydałoby jej się trochę dystansu do siebie, serio. Świat się wokół niej nie kręci, wszyscy ludzie nie zaprzątają sobie nią głowy i nie myślą tylko, jakby tu jej dokuczyć.
- Przepraszam, że przerywam, ale jedna sprawa niezmiernie mnie intryguje... Jakim sposobem dostałaś się na Pola Elizejskie? // Kayth zaschło w gardle. // - Słucham? //- Wydajesz się bardzo miłą osobą - wytłumaczyła - Dlatego zastanawiam się, jakim cudem znalazłaś się w takim miejscu. Byłaś za życia jakąś królową? Miałaś romans z którymś z sędziów? A może z samym Hadesem? – Jak w paru zdaniach wywrócić całą mitologię do góry nogami. Zaraz się okaże, że najfajniejsi ludzie są w Tartarze.
A wystarczyłoby przestać używać Pól Elizejskich i Pałacu Hadesa jako synonimów. No dobra, nie wystarczyłoby, ale to byłby dobry początek.
- Dziękuję za informację... - Kayth nie podobała się nuta melancholii, która wkradła się do głosu Nadine oraz łatwość, z jaką tamta zmieniała temat. W poczekalni Hadesu miała szansę zobaczyć wielu wariatów, a zachowanie kobiety przypominało początkowe fazy ich szaleństwa. – Co? Odrobina melancholii w głosie i łatwość zmiany tematu to oznaki szaleństwa?
Żyjemy wobec tego wśród niemal samych wariatów.
Rozdział IV
Przemierzał Pola Elizejskie na czarnym jak jego dusza pegazie.
Rozdział IV
Przemierzał Pola Elizejskie na czarnym jak jego dusza pegazie.
Czuję się, jakbym czytała serię „Lords of the underworld” albo inne „The Cold Desire” czy „Romans z szejkiem”. Kiepskie, śmiechowe harlekiny.
Deltus mierzył prawie dwa metry wysokości, a jego rozpostarte skrzydła widać było z odległości kilku kilometrów. W rozdziale drugim było: Gdyby rozłożył skrzydła miałby ponad trzy metry szerokości. – Eee… zrób może eksperyment w realnym świecie, co? Bo za cholerę nie rozumiem, dlaczego coś o wymiarach dwa na trzy metry miałoby być tak niesamowite, żeby było je widać z odległości kilku kilometrów.
Mieszkańcy Podziemia byli przyzwyczajeni do widoku kobiet ubranych w okazałe suknie oraz mężczyzn w spodniach i szustokorach. Panowały tu bowiem niepisane zasady, by wyglądem upodabniać się do mody panującej na ziemi. – Em… ale szustokory wyszły z mody jakieś 90 lat przed aktualnym czasem twojego opowiadania. Mężczyźni mogli nosić surduty, kamizelki, redingoty, nawet pateloty, jeśli naciągnąć trochę czas, ale szustokory? I okazałe suknie? Na początku XIX wieku to noszono coś, co prędzej można by nazwać koszulami nocnymi niż czymś okazałym.
Deltus mierzył prawie dwa metry wysokości, a jego rozpostarte skrzydła widać było z odległości kilku kilometrów. W rozdziale drugim było: Gdyby rozłożył skrzydła miałby ponad trzy metry szerokości. – Eee… zrób może eksperyment w realnym świecie, co? Bo za cholerę nie rozumiem, dlaczego coś o wymiarach dwa na trzy metry miałoby być tak niesamowite, żeby było je widać z odległości kilku kilometrów.
Mieszkańcy Podziemia byli przyzwyczajeni do widoku kobiet ubranych w okazałe suknie oraz mężczyzn w spodniach i szustokorach. Panowały tu bowiem niepisane zasady, by wyglądem upodabniać się do mody panującej na ziemi. – Em… ale szustokory wyszły z mody jakieś 90 lat przed aktualnym czasem twojego opowiadania. Mężczyźni mogli nosić surduty, kamizelki, redingoty, nawet pateloty, jeśli naciągnąć trochę czas, ale szustokory? I okazałe suknie? Na początku XIX wieku to noszono coś, co prędzej można by nazwać koszulami nocnymi niż czymś okazałym.
Obejrzyj sobie pierwszą lepszą ekranizację Austen albo Gaskell. I błagam, nie pisz bezrefleksyjnie o czasach, o których kompletnie nie masz pojęcia.
Mężczyzna natomiast miał na sobie czarną, opiętą koszulę i luźne spodnie, tak niepodobne do popularnych kalesonów. – Jeżu, co? Jakich kalesonów? Masz na myśli culotte?
Mężczyzna natomiast miał na sobie czarną, opiętą koszulę i luźne spodnie, tak niepodobne do popularnych kalesonów. – Jeżu, co? Jakich kalesonów? Masz na myśli culotte?
Kalesony to bielizna! Nic dziwnego, że spodnie były do niej niepodobne.
Aż do końca XIX wieku wszelkiej maści gatki „pod kieckę” uważane były za nieprzyzwoite. Tolerowano je tylko na podatnych na przeziębienia staruszkach i nieatrakcyjnych służących. Oraz na kurtyzanach, aktorkach i tancerkach rzecz jasna. Tym ostatnim noszenie kalesonów nakazano oficjalnie (na mocy królewskiego dekretu z 1762 roku), aby nie siały zgorszenia, jeśli w tańcu podwinie się im sukienka. Cesarzowa Józefina miała prawie 500 koszul, 676 sukien, pół tysiąca par butów i tylko dwie pary majtek! Dopiero moda na higienę i sport (koniec XIX wieku) przekonała płeć piękną, że majtki są cieplejsze, wygodniejsze i lepsze niż zestaw kilku wykrochmalonych halek.
Z panami sprawy miały się podobnie. Najpierw nie nosili pod ubraniem nic, potem aż do XIX wieku nosili, ale się wstydzili. O kalesonach mówiono „ineksprymable”, czyli „niewymowne” (od fr. „inexprimable”). Żaden facet nie chciał, żeby zobaczono go w bieliźnie, dlatego od samego początku zaczęto ją wyposażać w kolejne rozcięcia i klapki umożliwiające „zrobienie wszystkiego, co trzeba” bez konieczności striptizu.
A luźne spodnie nijak nie były wtedy niczym dziwnym.
Culotte wywodzące się z XVIII stulecia, wiek XIX zastąpił pantalonami – sięgającymi początkowo do pół łydki, potem wydłużonymi, zapinanymi na guziki przed kostką. Zarówno w Anglii, jak i we Francji równocześnie funkcjonowały dwie formy spodni: długie, obcisłe (w Anglii nazywane „smart” i uważane za bardziej eleganckie) oraz spodnie z nogawkami luźnymi, prostymi (określane mianem „trousers”). We Francji obie te formy określano słowem „pantalon”. Spodnie wydłużały się, aż sięgnęły butów. Aby nadać materii gładkości i naprężenia stosowano strzemiączka przechodzące pod butami. Culotte nie zanikły jednak, były nadal używane w stroju dworskim, a pantalony były w użyciu do połowy XIX w. w stroju wieczorowym. Krój spodni stopniowo ulegał uproszczeniu, nogawki początkowo sięgające przed kostkę - poszerzeniu. Spodnie o długich nogawkach, nachodzących na buty były w powszechnym użyciu w męskim ubiorze dziennym od końca lat trzydziestych XIX w. Wtedy też pojawiła się moda na kraciaste spodnie. Nadal stosowano naprężające strzemiączka, z czasem zaczęto naszywać usztywniające lampasy. Krój nogawek nieco się zmieniał – bardziej przylegające do ud, rozszerzały się od kolan w dół.
http://www.buw.uw.edu.pl/wystawy/modameska/ryshistoryczny.html
Jednego nauczył się w swoim długim życiu - przyjaźń jedynie sprawiała ból. – Czyli niczego się nie nauczył. Bo to nie jest postawa dojrzałego mężczyzny, tylko zbuntowanego nastolatka.
Scar rozkoszował się władzą, którą posiadał. Wiedział, że mógł zrobić wszystko i był całkowicie bezkarny, dlatego często nadużywał swojej pozycji, przez co nie był powszechnie lubiany. To mu jednak zupełnie nie przeszkadzało. Wolał, by ludzie się go bali, niż go lubili. Jednego nauczył się w swoim długim życiu - przyjaźń jedynie sprawiała ból.
Jednego nauczył się w swoim długim życiu - przyjaźń jedynie sprawiała ból. – Czyli niczego się nie nauczył. Bo to nie jest postawa dojrzałego mężczyzny, tylko zbuntowanego nastolatka.
Scar rozkoszował się władzą, którą posiadał. Wiedział, że mógł zrobić wszystko i był całkowicie bezkarny, dlatego często nadużywał swojej pozycji, przez co nie był powszechnie lubiany. To mu jednak zupełnie nie przeszkadzało. Wolał, by ludzie się go bali, niż go lubili. Jednego nauczył się w swoim długim życiu - przyjaźń jedynie sprawiała ból.
[...] Był typem osoby, która nie miałaby nic przeciwko codziennie grającemu na fujarce sąsiadowi. Uwielbiał, gdy wokół niego się coś działo, niestety jego rodzina nie podzielała jego upodobań i zakazała zwykłym mieszkańcom wchodzenia do ich domu. – A wyciąganie wniosków przyczynowo-skutkowych przychodzi mu z trudem, co? Nie masz wrażenia pewnej sprzeczności? Uwielbiał, kiedy się wokół niego coś działo i chciał mieć sąsiadów, ale nie przeszkadzało mu, że nikt go nie lubi i chciał, żeby wszyscy się go bali?
W tylnym skrzydle zamku, które wyglądało niczym oddzielny pałac, panował bezgłos i chłód. – Nie sądzę, żebyś miała na myśli to słowo. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2443789 Przestań udziwniać, bo nie masz wystarczającej sprawności językowej, żeby to robić. Panowała cisza.
Scar często odnosił wrażenie, że w Tartarze było przyjemniej, niż w jego własnym lokum. – Był synem szefa, nie mógł dostać innego mieszkania?
Minąwszy lokaja, którego imienia od dekad nie mógł zapamiętać – To już jest jakieś zaburzenie.
Komnata zajmowała całe piętro, tworząc z niego niezależne mieszkanie Scara. – Dzieło współczesnego projektanta wnętrz czy Bezdennie Głupiego Johnsona? Całe piętro w tym wywalonym w kosmos pod względem wielkości zamku, tak? A Scar miał chociaż przepierzenie przy łazience czy musiał już biegać do niej po schodach?
Gdy Tanatos wyciągnął po niego rękę, mężczyzna cofnął swoją i wystarczył mu jeden łyk, by kieliszek pozostał pusty. – To zdanie jest potwornie niezgrabne.
nota bene – Po polsku się to pisze razem.
Czy Scar przed chwilą nie narzekał, że jego mieszkania nikt nie odwiedza i tak wokół pusto? A jak ktoś się przypałętał, to robi wszystko, aby odwiedzającego się pozbyć?
Mój czas to życie i nie chcę go marnować na ciebie. – Chwila, co? Mój czas to życie?
- Wątpliwe, ponieważ jej odpowiedzi były... krystaliczne. Tak jakby kłamstwem chciała zapewnić sobie pobyt na Polach Elizejskich – Krystalicznie czyste kłamstwa? Nie wiem, co chciałaś przez to powiedzieć, ale brzmi co najmniej dziwnie.
Jestem niemal pewny, że ta kobieta zasługuje na Tartar, a nie na Pola Elizejskie. // - Więc chcesz, bym ją sprawdził - podsumował Scar - Zdajesz sobie sprawę z tego, o co mnie prosisz? Chcesz, bym sprzeciwił się decyzji sędziów i znalazł dowód na to, że pomylili się w osądzie – Dlaczego Tanatosowi tak zależy na zesłaniu Kayth do Tartaru? Tym bardziej że, sądząc z tego, jak urocze duszyczki przebywały na Polach, wcale nie była jego najgorszym mieszkańcem.
- Ale ty nie jesteś człowiekiem - przypomniał Tanatos - A Hades prędzej uściskałby Zeusa, niż wysłał cię do Tartaru. – Więc w tym opowiadaniu Hades i Zeus są wrogami? To dosyć poważne odstępstwo od mitologii. Disney co prawda rozpowszechnił takową wersję, ale o tym, że było inaczej, można przeczytać nawet na wikipedii: Hades był dobrym mężem i bratem. Raczej nie buntował się przeciwko Zeusowi. Częste ataki i próby zdobycia tronu niebios podejmował natomiast Posejdon, który nie mógł pogodzić się z tym, że to jego młodszemu bratu przypadło niebo. W kinematografii pokutuje jednak wizerunek Hadesa jako władcy krnąbrnego i spiskującego przeciwko Zeusowi, co jest dalekie od wyobrażeń starożytnych.
Na ziemi panowała tradycja cotygodniowego zbierania się na obiad w rodzinnym gronie. – Yyy, tak? Gdzie panowała? Kiedy?
Kiedy Scar był mały, jego rodzice byli w siebie wpatrzeni jak w obrazek. Czuć było między nimi niemal namacalną chemię – Aha, na pewno właśnie chemią nazywano to w antyku. Czy w XIX wieku, przyjmując, że Scar zaktualizował słownictwo.
W każdą niedzielę brali syna na przejażdżki po Polach Elizejskich i pokazywali mu ich najpiękniejsze miejsca. – Czemu w niedzielę? Bogowie przyjęli chrześcijaństwo czy też w dni powszednie zasuwali na dwa etaty?
Hades chciał uczyć je stanowczości i zaradności, natomiast Persefona widziała w nich małe aniołki, które musiała chronić przed podłością otaczającego świata. Wbrew woli męża, zabierała je na ziemię i oprowadzała po najpiękniejszych ogrodach świata, by pokazać im, że nie wszystko na świecie było tak złe, jak chciał im wpoić przeświadczony o wyższości swego królestwa Hades. – Nie powinno być na odwrót? Wyprowadzanie dzieci z bezpiecznego pałacu na podły (który za chwilę się okazuje wcale nie taki zły) świat wydaje się dziwną formą ochrony, za to całkiem dobrze może nauczyć zaradności.
Mężczyzna od lat zastanawiał się, co było powodem rozstania rodziców. Miłość, jaka ich łączyła, nie mogła zakończyć się tak po prostu. Scar wiedział o tym z własnego doświadczenia. – Jeżu, facet ma kilka setek lat, a naiwny jak dzieciak. Nawet największą miłość potrafią zabić nieporozumienia, wypalenie i proza życia.
Uwielbiali ośmieszać się nawzajem na oczach świadków - stało się to ich prywatnym hobby. Cały czas wymyślali nowe docinki, a ich pełne sarkazmu kłótnie były słynne w całym Podziemiu. //- Pochwal się, Persefono, ile dzieci ostatnio gnębiłaś? // Dobiegło go smutne westchnienie. // - Niestety niewiele, Hadesie, ponieważ niemal wszystkie wysyłasz do Tartaru… // - Może to znak, że też powinnaś się tam znaleźć. // - Gdy cię widzę, sama zaczynam się nad tym zastanawiać… – Ośmieszali się – owszem. Ale nie nawzajem, tylko cienkim jak dupa węża poziomem tych ripost. I tylko gdzie tu sarkazm, nie rozumiem.
Scar wszedł do sali, a jego rodzice zarejestrowali jego obecność dopiero wtedy, gdy trzasnęły za nim drzwi. // - Momos! - zawołała piękna, wyglądająca na około trzydzieści lat kobieta – Hm? Dlaczego Scar to Momos? TEN Momos? Momos (gr. Μῶμος Mō̂mos, łac. Momus, Querella) – w mitologii greckiej oraz mitologii rzymskiej bóg i uosobienie sarkazmu, żartów, kpin, drwin, a także niezasłużonej krytyki. Syn Nyks. Z powodu ciągłego wyśmiewania i krytykowania innych bogów, został wygnany z Olimpu. W sztuce przedstawiany zwykle jako starzec z maską w jednej ręce i laską błazna w drugiej.
Mimo że nie widzieli się cały rok, nie mieli wielu tematów do rozmów. – Mieszkają w tym samym pałacu i nigdy nie widzą się nawet przypadkiem?
Zastanawiał się, jak ta dwójka zdołała ze sobą wytrzymać tak długo. – Yyy… bo wyżej pisałaś, że bardzo się kiedyś kochali?
Dwudziestoletnia kobieta wpadła do środka niczym błyskawica – Scar ma kilka setek lat, rodzice się rozstali podczas jego nastolęctwa, ale dwadzieścia lat temu postanowili mu spłodzić siostrę? Aha. Nie chodziło ci o to, że wyglądała na dwadzieścia lat?
Scar nieczęsto widywał się z rodzicami. – Wiemy. Raz na rok. Nie ma potrzeby tego powtarzać.
Hades proponował im wyciągnięcie z otchłani w zamian za dozgonną pracę przy jego boku. – Dozgonna praca? Przecież oni już są martwi. Poza tym – cóż – zatrudnienie osób, które niedawno skazało się na najgorsze męczarnie, wydaje się kiepskim pomysłem. Szczególnie, jeśli Hades naprawdę chce mieć armię. Co niby przeszkodzi szkieletom w przejściu na stronę wroga, choćby tylko po to, aby odegrać się na swoim kacie?
Z ortografią jest raczej w porządku, błędy się pojawiają, ale sporadycznie. Gorzej z interpunkcją, polecam porządnie powtórzyć sobie zasady, no i oczywiście dużo czytać (tylko dobrych książek, nie blogasków). Pod innymi względami język też kuleje: zdarzają się powtórzenia, czasami nie znasz dobrze znaczenia wyrazów, których używasz, czy łączysz je w związki, które nie mają racji bytu – bo nie wszystkie słowa mogą funkcjonować w swoim sąsiedztwie. Od czasu do czasu pojawiają się też powtórzenia, które można by wyeliminować przy uważniejszym czytaniu, jak choćby takie:
W tylnym skrzydle zamku, które wyglądało niczym oddzielny pałac, panował bezgłos i chłód. – Nie sądzę, żebyś miała na myśli to słowo. http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2443789 Przestań udziwniać, bo nie masz wystarczającej sprawności językowej, żeby to robić. Panowała cisza.
Scar często odnosił wrażenie, że w Tartarze było przyjemniej, niż w jego własnym lokum. – Był synem szefa, nie mógł dostać innego mieszkania?
Minąwszy lokaja, którego imienia od dekad nie mógł zapamiętać – To już jest jakieś zaburzenie.
Komnata zajmowała całe piętro, tworząc z niego niezależne mieszkanie Scara. – Dzieło współczesnego projektanta wnętrz czy Bezdennie Głupiego Johnsona? Całe piętro w tym wywalonym w kosmos pod względem wielkości zamku, tak? A Scar miał chociaż przepierzenie przy łazience czy musiał już biegać do niej po schodach?
Gdy Tanatos wyciągnął po niego rękę, mężczyzna cofnął swoją i wystarczył mu jeden łyk, by kieliszek pozostał pusty. – To zdanie jest potwornie niezgrabne.
nota bene – Po polsku się to pisze razem.
Czy Scar przed chwilą nie narzekał, że jego mieszkania nikt nie odwiedza i tak wokół pusto? A jak ktoś się przypałętał, to robi wszystko, aby odwiedzającego się pozbyć?
Mój czas to życie i nie chcę go marnować na ciebie. – Chwila, co? Mój czas to życie?
- Wątpliwe, ponieważ jej odpowiedzi były... krystaliczne. Tak jakby kłamstwem chciała zapewnić sobie pobyt na Polach Elizejskich – Krystalicznie czyste kłamstwa? Nie wiem, co chciałaś przez to powiedzieć, ale brzmi co najmniej dziwnie.
Jestem niemal pewny, że ta kobieta zasługuje na Tartar, a nie na Pola Elizejskie. // - Więc chcesz, bym ją sprawdził - podsumował Scar - Zdajesz sobie sprawę z tego, o co mnie prosisz? Chcesz, bym sprzeciwił się decyzji sędziów i znalazł dowód na to, że pomylili się w osądzie – Dlaczego Tanatosowi tak zależy na zesłaniu Kayth do Tartaru? Tym bardziej że, sądząc z tego, jak urocze duszyczki przebywały na Polach, wcale nie była jego najgorszym mieszkańcem.
- Ale ty nie jesteś człowiekiem - przypomniał Tanatos - A Hades prędzej uściskałby Zeusa, niż wysłał cię do Tartaru. – Więc w tym opowiadaniu Hades i Zeus są wrogami? To dosyć poważne odstępstwo od mitologii. Disney co prawda rozpowszechnił takową wersję, ale o tym, że było inaczej, można przeczytać nawet na wikipedii: Hades był dobrym mężem i bratem. Raczej nie buntował się przeciwko Zeusowi. Częste ataki i próby zdobycia tronu niebios podejmował natomiast Posejdon, który nie mógł pogodzić się z tym, że to jego młodszemu bratu przypadło niebo. W kinematografii pokutuje jednak wizerunek Hadesa jako władcy krnąbrnego i spiskującego przeciwko Zeusowi, co jest dalekie od wyobrażeń starożytnych.
Na ziemi panowała tradycja cotygodniowego zbierania się na obiad w rodzinnym gronie. – Yyy, tak? Gdzie panowała? Kiedy?
Kiedy Scar był mały, jego rodzice byli w siebie wpatrzeni jak w obrazek. Czuć było między nimi niemal namacalną chemię – Aha, na pewno właśnie chemią nazywano to w antyku. Czy w XIX wieku, przyjmując, że Scar zaktualizował słownictwo.
W każdą niedzielę brali syna na przejażdżki po Polach Elizejskich i pokazywali mu ich najpiękniejsze miejsca. – Czemu w niedzielę? Bogowie przyjęli chrześcijaństwo czy też w dni powszednie zasuwali na dwa etaty?
Hades chciał uczyć je stanowczości i zaradności, natomiast Persefona widziała w nich małe aniołki, które musiała chronić przed podłością otaczającego świata. Wbrew woli męża, zabierała je na ziemię i oprowadzała po najpiękniejszych ogrodach świata, by pokazać im, że nie wszystko na świecie było tak złe, jak chciał im wpoić przeświadczony o wyższości swego królestwa Hades. – Nie powinno być na odwrót? Wyprowadzanie dzieci z bezpiecznego pałacu na podły (który za chwilę się okazuje wcale nie taki zły) świat wydaje się dziwną formą ochrony, za to całkiem dobrze może nauczyć zaradności.
Mężczyzna od lat zastanawiał się, co było powodem rozstania rodziców. Miłość, jaka ich łączyła, nie mogła zakończyć się tak po prostu. Scar wiedział o tym z własnego doświadczenia. – Jeżu, facet ma kilka setek lat, a naiwny jak dzieciak. Nawet największą miłość potrafią zabić nieporozumienia, wypalenie i proza życia.
Uwielbiali ośmieszać się nawzajem na oczach świadków - stało się to ich prywatnym hobby. Cały czas wymyślali nowe docinki, a ich pełne sarkazmu kłótnie były słynne w całym Podziemiu. //- Pochwal się, Persefono, ile dzieci ostatnio gnębiłaś? // Dobiegło go smutne westchnienie. // - Niestety niewiele, Hadesie, ponieważ niemal wszystkie wysyłasz do Tartaru… // - Może to znak, że też powinnaś się tam znaleźć. // - Gdy cię widzę, sama zaczynam się nad tym zastanawiać… – Ośmieszali się – owszem. Ale nie nawzajem, tylko cienkim jak dupa węża poziomem tych ripost. I tylko gdzie tu sarkazm, nie rozumiem.
Scar wszedł do sali, a jego rodzice zarejestrowali jego obecność dopiero wtedy, gdy trzasnęły za nim drzwi. // - Momos! - zawołała piękna, wyglądająca na około trzydzieści lat kobieta – Hm? Dlaczego Scar to Momos? TEN Momos? Momos (gr. Μῶμος Mō̂mos, łac. Momus, Querella) – w mitologii greckiej oraz mitologii rzymskiej bóg i uosobienie sarkazmu, żartów, kpin, drwin, a także niezasłużonej krytyki. Syn Nyks. Z powodu ciągłego wyśmiewania i krytykowania innych bogów, został wygnany z Olimpu. W sztuce przedstawiany zwykle jako starzec z maską w jednej ręce i laską błazna w drugiej.
Mimo że nie widzieli się cały rok, nie mieli wielu tematów do rozmów. – Mieszkają w tym samym pałacu i nigdy nie widzą się nawet przypadkiem?
Zastanawiał się, jak ta dwójka zdołała ze sobą wytrzymać tak długo. – Yyy… bo wyżej pisałaś, że bardzo się kiedyś kochali?
Dwudziestoletnia kobieta wpadła do środka niczym błyskawica – Scar ma kilka setek lat, rodzice się rozstali podczas jego nastolęctwa, ale dwadzieścia lat temu postanowili mu spłodzić siostrę? Aha. Nie chodziło ci o to, że wyglądała na dwadzieścia lat?
Scar nieczęsto widywał się z rodzicami. – Wiemy. Raz na rok. Nie ma potrzeby tego powtarzać.
Hades proponował im wyciągnięcie z otchłani w zamian za dozgonną pracę przy jego boku. – Dozgonna praca? Przecież oni już są martwi. Poza tym – cóż – zatrudnienie osób, które niedawno skazało się na najgorsze męczarnie, wydaje się kiepskim pomysłem. Szczególnie, jeśli Hades naprawdę chce mieć armię. Co niby przeszkodzi szkieletom w przejściu na stronę wroga, choćby tylko po to, aby odegrać się na swoim kacie?
Z ortografią jest raczej w porządku, błędy się pojawiają, ale sporadycznie. Gorzej z interpunkcją, polecam porządnie powtórzyć sobie zasady, no i oczywiście dużo czytać (tylko dobrych książek, nie blogasków). Pod innymi względami język też kuleje: zdarzają się powtórzenia, czasami nie znasz dobrze znaczenia wyrazów, których używasz, czy łączysz je w związki, które nie mają racji bytu – bo nie wszystkie słowa mogą funkcjonować w swoim sąsiedztwie. Od czasu do czasu pojawiają się też powtórzenia, które można by wyeliminować przy uważniejszym czytaniu, jak choćby takie:
Kayth poczuła przerażenie na myśl o tym, co by było, gdyby musieli tę drogę pokonywać schodami. Jeśli byłoby na nich tak ciemno, jak było w tym tunelu, katastrofa dopadłaby ich na pierwszym kroku.
jakby spędziła na korytarzu więcej czasu, niż spędziła w poczekalni Hadesu
Żeby nie powtarzać po raz kolejny własnych słów – odsyłam również do punktów 2, 3, 4, 6 i 13 w Necronomiconie, bo z poruszanymi w nich kwestiami masz problem, choć i przeczytanie całości nie zaszkodzi.
Reasumując, nie jest tragicznie, ale mogłoby być znacznie lepiej. Jest na to potencjał, w każdym razie, jeśli będziesz sporo ćwiczyć, tak pisanie, jak czytanie.
Kreacja świata w twoim opowiadaniu to dramat. W zasadzie mogłabym powtórzyć to, co pisałam w poprzedniej ocenie – bierzesz garść akurat potrzebnych ci rekwizytów z dowolnych epok i wrzucasz je do swojego uniwersum, nie bacząc, czy mają jakikolwiek sens, spójność i rację istnienia. Na dodatek z niezrozumiałych dla mnie powodów wybrałaś jako tło realia, na których zupełnie się nie znasz, ba, gorzej, bo to nie byłoby przeszkodą, gdybyś postanowiła się z nimi zaznajomić – ale po efektach widać, że nie postanowiłaś. O wiktoriańskiej Anglii kompletnie nie masz pojęcia (właściwie, tak myślałam do czwartego rozdziału. Po nim doszłam do wniosku, że masz pojęcie ujemne. Bo coś ci się najwyraźniej kojarzy z tymi czasami, szkoda tylko, że zupełnie nie ma związku z prawdą), z mitologią jest niewiele lepiej. Dopuszczam możliwość, że postanowiłaś pewne realia zignorować, jasne, nie mam nic przeciwko autorskiej koncepcji – ale to się robi po coś. A ja nie mam bladego pojęcia, dlaczego twoja wizja mitologii jest tak różna od przyjętej. Nie wiem, jak ten świat funkcjonuje, nie wiem, dlaczego tak a nie inaczej, nie wiem, jaką rolę pełnią poszczególne elementy, nie wiem, dlaczego skąpisz czytelnikom podstawowych informacji odnośnie realiów. I nie, opisy krajobrazu czy architektury od czasu do czasu nie są wystarczające. Bo dobrze, że je wprowadzasz, bo dodają kolorytu, kreują świat, ale nie mówią o kardynalnych zasadach panujących w tym uniwersum.
Kreacja świata w twoim opowiadaniu to dramat. W zasadzie mogłabym powtórzyć to, co pisałam w poprzedniej ocenie – bierzesz garść akurat potrzebnych ci rekwizytów z dowolnych epok i wrzucasz je do swojego uniwersum, nie bacząc, czy mają jakikolwiek sens, spójność i rację istnienia. Na dodatek z niezrozumiałych dla mnie powodów wybrałaś jako tło realia, na których zupełnie się nie znasz, ba, gorzej, bo to nie byłoby przeszkodą, gdybyś postanowiła się z nimi zaznajomić – ale po efektach widać, że nie postanowiłaś. O wiktoriańskiej Anglii kompletnie nie masz pojęcia (właściwie, tak myślałam do czwartego rozdziału. Po nim doszłam do wniosku, że masz pojęcie ujemne. Bo coś ci się najwyraźniej kojarzy z tymi czasami, szkoda tylko, że zupełnie nie ma związku z prawdą), z mitologią jest niewiele lepiej. Dopuszczam możliwość, że postanowiłaś pewne realia zignorować, jasne, nie mam nic przeciwko autorskiej koncepcji – ale to się robi po coś. A ja nie mam bladego pojęcia, dlaczego twoja wizja mitologii jest tak różna od przyjętej. Nie wiem, jak ten świat funkcjonuje, nie wiem, dlaczego tak a nie inaczej, nie wiem, jaką rolę pełnią poszczególne elementy, nie wiem, dlaczego skąpisz czytelnikom podstawowych informacji odnośnie realiów. I nie, opisy krajobrazu czy architektury od czasu do czasu nie są wystarczające. Bo dobrze, że je wprowadzasz, bo dodają kolorytu, kreują świat, ale nie mówią o kardynalnych zasadach panujących w tym uniwersum.
Piszesz choćby, że czas w Hadesie biegnie inaczej – to znaczy jak? Dziesięć razy szybciej, pięć razy wolniej, wstecz? Nie możesz rzucać tak istotnych informacji bez wyjaśniania czegokolwiek. Nie mam pojęcia wobec tego, co będzie w tym świecie anachroniczne. Nie wiem, czy Hades przystosowuje się do upływu czasu, zmienia diametralnie, czy jest tyglem wszystkich epok, czy może, jako odcięty od ziemi, powinien pozostać od antyku stosunkowo niezmieniony?
Nie wiadomo też nic o reszcie mitologicznego świata. Hades ponoć tworzy armię – ale po co? Aby walczyć z Zeusem? Pojawiło się jedno zdanie sugerujące, że stosunki między nimi są napięte, w dodatku wypowiedziane żartobliwie. Poza tym nic nie sugeruje, aby Hades miał jakiekolwiek problemy. Inna sprawa: skąd na ziemi tylu herosów, aby dusze musiały czekać w kilkuletnich kolejkach do Charona? Czy twoi bogowie aż tak się mnożą? To znaczy, że przebywają cały czas w świecie ludzi? Mówisz o małżeństwach politycznych, które wydają się zupełnie bezsensowne w przypadku takich bogów, jakich przedstawia mitologia. Dlaczego nieśmiertelni przejmują się statusem przyszłych małżonków ich dzieci? Przecież potomkowie i tak nie będą dziedziczyć po swoich rodzicach, bo ci najpierw musieli by umrzeć. Chyba że starsi zrzekają się swoich domen na rzecz młodszych – ale w tej sytuacji Hadesem powinien rządzić Scar. Po co bogom w ogóle armie? Toczą z kimś wojny? Między sobą? Co z Olimpem? Co z Demeter? Nie interesuje się swoją córką?
Tak, wiem, że to dopiero początek opowiadania – ale przez te cztery rozdziały i prolog nie mogłam się pozbyć wrażenia, że przegapiłam kawałek tekstu, który dałby mi choć podstawy do poruszania się w twoim świecie. I, niestety, nie była to mitologia.
Ponadto, choć w twoim opowiadaniu występują postacie ze wszystkich możliwych epok, o różnej płci, pozycji społecznej, zawodzie, charakterze, absolutnie wszyscy, jak jeden mąż, mówią jak współczesne nastolatki. No, oprócz Henry’ego. Henry, ośmiolatek, mówi jak współczesny dorosły.
Boli również fakt, że mając do dyspozycji tak różnych ludzi, ograniczasz się do kopiowania angielskiego dworu z XIX wieku. Nie jest to błąd oczywiście, ale niewykorzystany potencjał. Skoro już w tle pojawia się Platon, mógłby przynieść ze sobą odrobinę starożytności.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, nad którą zastanawiałam się przy czytaniu. Co z ludźmi innych wiar, którzy trafili do Hadesu z powodu pochodzenia? Wszyscy przyjęli to spokojnie? A gdyby nie byli boskimi dziećmi, gdzie by się znaleźli? Czy obok Hadesu istnieją inne zaświaty, a więc inne religie i inni bogowie?
Co do bohaterów…
Scar jest po prostu koszmarny. Z powodzeniem mógłby zilustrować kilka haseł w słowniku – takich jak „klisza”, „taniość”, „mroczny buc, z niezrozumiałych powodów uznawany za idealnego amanta”, „główny bohater harlekina”, „tandetny pozornie zły”.
Ponadto, choć w twoim opowiadaniu występują postacie ze wszystkich możliwych epok, o różnej płci, pozycji społecznej, zawodzie, charakterze, absolutnie wszyscy, jak jeden mąż, mówią jak współczesne nastolatki. No, oprócz Henry’ego. Henry, ośmiolatek, mówi jak współczesny dorosły.
Boli również fakt, że mając do dyspozycji tak różnych ludzi, ograniczasz się do kopiowania angielskiego dworu z XIX wieku. Nie jest to błąd oczywiście, ale niewykorzystany potencjał. Skoro już w tle pojawia się Platon, mógłby przynieść ze sobą odrobinę starożytności.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, nad którą zastanawiałam się przy czytaniu. Co z ludźmi innych wiar, którzy trafili do Hadesu z powodu pochodzenia? Wszyscy przyjęli to spokojnie? A gdyby nie byli boskimi dziećmi, gdzie by się znaleźli? Czy obok Hadesu istnieją inne zaświaty, a więc inne religie i inni bogowie?
Co do bohaterów…
Scar jest po prostu koszmarny. Z powodzeniem mógłby zilustrować kilka haseł w słowniku – takich jak „klisza”, „taniość”, „mroczny buc, z niezrozumiałych powodów uznawany za idealnego amanta”, „główny bohater harlekina”, „tandetny pozornie zły”.
Robi głupawe aluzje do seksu, który kojarzy mu się z najzwyklejszymi czynnościami – większość ludzi przestaje tak się zachowywać w okolicach ukończenia gimnazjum – oraz na każdym kroku przekonuje się nas, jak to jest owiany mrokiem.
No nie jest.
Bo wiesz, jak się zachowuje ten facet? Nie jak kandydat na amanta, nie jak ktoś żyjący setki lat. Jak rozpuszczony bachor, zbuntowany gimnazjalista, jak podręcznikowy przykład buca. Jest tak niedojrzały, że to, że jeszcze chodzi po świecie, przypisuję tylko temu, że jest synem Hadesa. Jego odzywki są na poziomie „Podręcznika dla podrywaczy spod damskiego kibla” czy innego poradnika typu „Jak poderwać atrakcyjną i niegrubą laskę”. Poważnie, tak się nie wyraża dojrzały mężczyzna. To nie jest dowcipne, mroczne, czy co tam. To jest wyłączne niesmaczne. I nieziemsko wręcz tanie. Tak samo jak nieziemsko tanie i w koszmarnie złym guście jest ciągle wspominanie o otaczającym go mroku. To są najgorsze możliwe harlekinowe wzory. Dojrzała, świadoma swojej wartości kobieta spuściłaby takiego palanta na drzewo już przy pierwszej odzywce tego rodzaju.
Na dodatek, duh, żeby wykorzystać jak najwięcej klisz z kiepskich romansów, Scar przeżywa traumę z powodu swej utraconej miłości. Pewnie jeszcze w głębi serca tak naprawdę jest wrażliwy i nie dostał dość ciepła w życiu.
Najsmutniejsze jest jednak to, że – jak na razie – Scar jest nikim. Ma potężnego ojca i to wykorzystuje, ale bez Hadesa… Cóż:
O Kayth można powiedzieć właściwie niewiele. Jest gotowa ryzykować w obronie słabszych, to dosyć typowe dla bohaterów młodzieżówek. Kiedy jednak Henry znika jej z oczu, magicznie o nim zapomina. Przebywając w pałacu Hadesa zbyt jest zajęta krzyczeniem na ludzi, którzy mogliby jej pomóc (Platon) albo traktowaniem ich jak osoby gorsze (wszystkie porównania do dworu, staruszka), żeby choć próbować uratować chłopca. Boli również świadomość, że w sprawę znalezionego pamiętnika angażuje się o wiele mocniej, niż w walkę o dziecko, z którym spędziła kilka lat nie-życia. Zresztą, nie szukała Henry’ego nawet w kolejce do Charona, choć przecież wiedziała, że nie ma on czym zapłacić za przejazd. Z tego powodu wydaje się, że chłopiec powstał tylko po to, aby pokazać, że Kayth jest dobrą osobą. Cóż, wyszło odwrotnie.
Oprócz tego Kayth sprawia wrażenie człowieka o niesłychanie niskim poczuciu własnej wartości. Stale uważa, że działania innych są wymierzone przeciwko niej i usiłuje sobie owo poczucie podbudować, traktując innych z wysoka i z góry zakładając ich najgorsze intencje i instynkty. Tacy ludzie zwykle idą w kontaktach z innymi albo w nieśmiałość, albo w agresję (albo oba) – u Kayth widzimy to drugie, vide pyskowanie Platonowi czy nawet bezsensowne rozmowy ze Scarem.
Inna sprawa, która irytuje, to sposób mówienia. Jest bardzo współczesny, często zawiera anachronizmy.
W dodatku, czytając o niej, ciągle zapominałam, że ma być dorosłą kobietą. Zachowuje się, myśli i mówi jak współczesna nastolatka. Taka, która uwielbia marudzić (bo Platon po mnie nie wyszedł, bo tusz w pamiętniku taki rozmazany).
Zupełnie niejasna jest dla mnie kwestia funkcji Kayth w pałacu Hadesa. Zrozumiałam, że trafiła tam w nagrodę za dobre życie – ale czego w takim razie ma ją Platon uczyć, że jest jej mentorem? Pokazać jej, gdzie jest kuchnia, a gdzie łazienka? Bardzo nisko go cenią. Ale nie, bo Platon mówi też:
Zupełnie niejasna jest dla mnie kwestia funkcji Kayth w pałacu Hadesa. Zrozumiałam, że trafiła tam w nagrodę za dobre życie – ale czego w takim razie ma ją Platon uczyć, że jest jej mentorem? Pokazać jej, gdzie jest kuchnia, a gdzie łazienka? Bardzo nisko go cenią. Ale nie, bo Platon mówi też:
- Więc posłuchaj mnie, Kayth. Od kazań w tym pałacu jestem ja, a wszystko co robię ma jakiś cel. Nieprzyjście po ciebie miało sprawdzić, jak zaradna jesteś.
To wygląda, jakby miał ją testować, a testuje się… do czegoś. Test na zaradność do życia w luksusie?
Henry jest rekwizytem. Jedyną cechą charakterystyczną chłopca jest to, że wypowiada się zbyt dorośle jak na swój wiek. Wątpię nawet, czy dorośli w jego otoczeniu wyrażali się tak składnie – to w końcu chłopiec z nizin społecznych. Poza tym jest do bólu standardowy – oczywiście próbuje chronić Kayth, bo to urocze, bawi się w odpowiednich momentach i boi w innych. Istnieje jednak tylko po to, aby Kayth miała cel. Później znika nawet z jej myśli.
Persefona to chyba najmniej dojrzała postać ze wszystkich. Niezłe osiągnięcie. Obecnie jej relacje ze wszystkimi są niezrozumiałe. Przejmuje się, że jakaś śmiertelniczka zrazi do niej syna, którego… ogląda raz w roku? Jest zakochana w Platonie, który traktuje ją jak rozpuszczoną nastolatkę? Choć ten związek może być tylko wymysłem Scara, bo w prologu nic nie sugerowało, aby Platona choć lubiła. W dodatku w prologu zajmuje się petentami (którzy jakimś cudem znaleźli się w pałacu), ale w ogóle nie kontaktuje się z Hadesem, więc właściwie co robi? Wysyła mu notatki służbowe z przebiegu audiencji? Jest uzurpatorką? Czy też Hadesa kompletnie nie interesuje, co dzieje się w jego królestwie? Zresztą cała sprawa z A.B. jest bardzo… szkolna. List od rywalki. Straszne.
Henry jest rekwizytem. Jedyną cechą charakterystyczną chłopca jest to, że wypowiada się zbyt dorośle jak na swój wiek. Wątpię nawet, czy dorośli w jego otoczeniu wyrażali się tak składnie – to w końcu chłopiec z nizin społecznych. Poza tym jest do bólu standardowy – oczywiście próbuje chronić Kayth, bo to urocze, bawi się w odpowiednich momentach i boi w innych. Istnieje jednak tylko po to, aby Kayth miała cel. Później znika nawet z jej myśli.
Persefona to chyba najmniej dojrzała postać ze wszystkich. Niezłe osiągnięcie. Obecnie jej relacje ze wszystkimi są niezrozumiałe. Przejmuje się, że jakaś śmiertelniczka zrazi do niej syna, którego… ogląda raz w roku? Jest zakochana w Platonie, który traktuje ją jak rozpuszczoną nastolatkę? Choć ten związek może być tylko wymysłem Scara, bo w prologu nic nie sugerowało, aby Platona choć lubiła. W dodatku w prologu zajmuje się petentami (którzy jakimś cudem znaleźli się w pałacu), ale w ogóle nie kontaktuje się z Hadesem, więc właściwie co robi? Wysyła mu notatki służbowe z przebiegu audiencji? Jest uzurpatorką? Czy też Hadesa kompletnie nie interesuje, co dzieje się w jego królestwie? Zresztą cała sprawa z A.B. jest bardzo… szkolna. List od rywalki. Straszne.
Jeśli Persefona ma być głównym przeciwnikiem w opowiadaniu, jest kiepsko. Jeśli to tylko element komiczny – cóż, niezbyt udany, ale nie tragiczny.
Tajemnicą jest również dla mnie, dlaczego Hades nie odesłał swej żony na ziemię, kiedy ich związek się rozpadł. Czyżby nadal ją kochał? Ich wspólny obiad nawet tego nie sugeruje.
Najbardziej z całej tej gromady polubiłam Platona, który wydaje się podchodzić do innych w jedyny możliwy sposób: z dystansem. Widocznie przywykł, że otaczają go mentalni gimnazjaliści.
Na plus na pewno pomysł, dość oryginalny w zalewie młodzieżowych romansów z wampirami i celebrytami oraz sztampowych fantasy o elfach, krasnoludach i wybrańcach. Niestety, wykonanie go pogrąża.
Dwa.
Najbardziej z całej tej gromady polubiłam Platona, który wydaje się podchodzić do innych w jedyny możliwy sposób: z dystansem. Widocznie przywykł, że otaczają go mentalni gimnazjaliści.
Na plus na pewno pomysł, dość oryginalny w zalewie młodzieżowych romansów z wampirami i celebrytami oraz sztampowych fantasy o elfach, krasnoludach i wybrańcach. Niestety, wykonanie go pogrąża.
Dwa.
Któraś z Was też ma XP? :oo Jezu, ja tak kocham ten system operacyjny, a dzisiaj Windows przestał go supportować [*]
OdpowiedzUsuńDelta, ja na jesieni przeszłam na 8 - jest ok, ale po zainstalowaniu nakładki, żeby wyglądała jak 7 :P. Ale xp miałam do tej jesieni prawie od jego wyjścia, chwaliłam sobie. Zresztą wszystko jest lepsze od visty :P.
UsuńXP 4 life :D. Musimy trzymać się razem!!!
UsuńŁo rany boskie, zacne opko, aż mię serce zabolało, bom miłośniczką kultury antycznej Grecji była jakiś czas temu (inaczej płynący)... A anachroniczne wypowiedzi to jest zdecydowanie coś, co dostarcza mi najwięcej fejspalmów, gdy czytam opka i - niestety - drukowane książki "historyczne".
OdpowiedzUsuńOcenka oczywiście także zacna, w tym dobrym znaczeniu. Ale się czepnę kawalątka, bo tak:
Wytykacie - słusznie - zamienne używanie słów pałac i zamek, ale dla obalenia "faktu" ze zdania o największym pałacu - przywołujecie zamki. Konsekwencji! :P
(Poza tym Malbork to krzyżacki czort, a nie rodzimy, że teraz w granicach Polski stoi, to insza inszość).
I jeszcze - nie wiem, czy dobrze zrozumiałam - odnośnie kwestii masażu. Wytykacie całość ("centrum masażu") czy sam masaż? Bo ten to akurat - prawdopodobnie - od greckiego "ugniatania" się wziął, w starożytności popularny był, medycznie zalecany, takie pseudo centra masażu przy gimnazjonach (później w Rzymie - w termach) jak najbardziej istniały. Może niepojętym sposobem bohaterka posiadała tę wiedzę... skoro wiedziała, kim jest Tanatos - mimo zdziwienia wobec Hadesu?:D
W sumie dobrym mottem bądź hasłem przewodnim opowiadania byłoby z Dantego wzięte, jak już przy piekłach jesteśmy: lasciate ogni speranza, voi ch'entrate!
PS Vista jest wporzo!
Ale to nie ma znaczenia. W tym akurat zdaniu jest pałac, ale ogólnie autorka używa też słowa zamek. Więc jak najbardziej można obalać tezę, przywołując zamki, bo autorka też go tak nazywa.
UsuńCentrum masażu, oczywiście, masaż przecież w takiej czy innej formie istniał od niepamiętnych czasów ;).
(ale doprecyzowałam, w razie czego. btw rodzimy to też właściwy danemu krajowi, nie tylko pochodzący z niego)
UsuńVista nie jest wporzo, sto razy pyta, czy na pewno chce się coś zrobić, najmniejszą pierdołę, argrrrh.
Dziękuję za ocenę, skomentuję ją popołudniu :)
OdpowiedzUsuńNajwięcej zastrzeżeń pojawiło się odnoście mojego humor - poczucie humoru to sprawa indywidualna i nie wszystkich śmieszą te same sprawy. Według mnie akurat te teksty są zabawne, ale rozumiem, że nie każdemu muszą się podobać :)
Czytałam ocenkę w środku nocy i mogę się mylić, ale chyba najwięcej zastrzeżeń było akurat do konstrukcji świata przedstawionego, nie do humoru.
UsuńHumor to akurat rzecz najmniej istotna tutaj (chociaż również musisz się liczyć z tym, że im mniej wyfarinowany humor, tym więcej osób będzie nim zażenowana bądź zniesmaczona, a tego chyba nie chcesz). Twoim głównym problemem są dziury w wiedzy, na której opierasz całą budowę tego świata. Przed pisaniem _zawsze_ należy robić research dotyczący nawet najbardziej błahych rzeczy (takich jak np ta nieszczęsna koperta). Kolejną kwestią są błędy w logice i nietrzymanie sie tego, co się wcześniej napisało.
UsuńZamiast usprawiedliwiać się różnicami w poczuciu humoru, radzę wziąć powyższe rady do serca. Ocena jest napisana bardzo rzeczowo i gdybym to ja była autorką tego opowiadania, stanowiłaby dla mnie istną skarbnicę wiedzy oraz porad.
Pzdr,
Kinka
Co to jest humor wyfarinowany?
UsuńNie wiem, napisałam "mniej wyrafinowany" tylko dlatego, że nie lubię określenia "gimnazjalny".
UsuńNie napisałaś :)
UsuńUm, zechcesz wyjasnić, o co Ci chodzi? Czy czepiasz się dla samego czepiania? :D
UsuńO przestawienie sylab. Ale również nie rozumiem rozdmuchiwania zwykłej literówki.
UsuńKinka - mój humor podoba się i mi, i wielu czytelnikom, więc to jest rzecz której nie będę (a nawet gdybym chciała, nie mogę) zmieniać. Dziury w wiedzy rzeczywiście są problemem i dziękuję oceniającym za ich wytknięcie. Postaram się na przyszłość robić research :) Oczywiście rady wezmę sobie do serca, więc nie musisz mnie pouczać.
UsuńCo do oceny to myślę, że zrobiłam duży błąd, zgłaszając opowiadanie do oceny już po 4 rozdziałach. To są dopiero początki, a one są zawsze najtrudniejsze i nienapakowane akcją, przez co mogą się wydawać nieco nudne. Wiele niedopowiedzeń będzie wyjaśniało się w przyszłych rozdziałach, więc nie jest tak, że je zostawię bez wyjaśnienia. Dla Henry'ego również mam już zaplanowane "życie". Kayth o nim nie zapomniała, ale nie jest w swojej obecnej sytuacji w stanie zrobić niczego, co może mu pomóc. Zmieni się to dopiero w przyszłych rozdziałach. Często się plączę w czasach, w których rozgrywa się opowiadanie i jest to coś, nad czym muszę popracować. Co do bohaterów to oni też się rozwiną, a sam Scar... Jest to bohater, którego ja osobiście bardzo lubię, podobnie jak wiele innych osób i nie będę go zmieniać, aczkolwiek rozumiem, że nie wszyscy lubią takie czarne charaktery. I nie, on się nie stanie potem miły - to nie jest przyszłość, jaką mu zaplanowałam.
Sam świat jest przedstawiony w sposób, w jaki ja go sobie wyobrażam - nie posługuję się standardami mitologicznymi, ponieważ mitologia jest dla mnie podstawą pod historię, a wszystko inne tworzę i wymyślam sama.
Nie wiem, co więcej mogłabym napisać, bo dopiero teraz widzę, jak dużym błędem było zgłaszanie opowiadania do oceny, gdy to są dopiero jego początki. To nigdy na dobre nie wychodzi, bo nie mogę w zaledwie czterech rozdziałach przekazać wizji świata i bohaterów, jakich tworzę. Z drugiej strony wyszło to na plus, bo teraz będę wiedzieć, na co zwracać uwagę i co poprawić.
Dziękuję! (:
Ale nie chodzi o to, czy humor ci się podoba. Mnie nie musi, na pewno nie obniżałabym za to oceny, że coś nie jest w moim guście. Chodzi o to, że on jest kolejną rzeczą, która pogrąża jakiekolwiek prawdopodobieństwo psychologiczne postaci. Kiedy ludzie żyjący od setek lat, wszyscy, absolutnie wszyscy - ludzie mają różne poczucie humoru i sposób wypowiedzi, wiesz? o ile przeszłoby w przypadku jednej czy dwóch postaci, to bez przesady - zachowują się jak gimnazjaliści i to jest najwyraźniej zupełnie normalna postawa według narratora... to naprawdę jest coś nie tak.
UsuńJasne, że nie musisz robić infodumpu na samym początku, ba, nawet nie powinnaś. Ale niektórych rzeczy po prostu nie można zostawiać do wyjaśniania na później. Poruszać się po świecie czytelnik powinien od początku. I kompletnie nie ma tu nic do rzeczy, ile masz rozdziałów.
"Kayth o nim nie zapomniała, ale nie jest w swojej obecnej sytuacji w stanie zrobić niczego, co może mu pomóc." - Ok, ale ona o nim nawet na myśli. A normalny, niesocjopatyczny człowiek powinien myśleć i martwić się o bliskich, nawet kiedy im nie może pomóc.
Nie wszyscy lubią czarne charaktery? :D Uśmiałam się. Scar wcale nie jest czarnym charakterem! Bardzo lubię dobrze skonstruowane czarne charaktery, ale Scar to dla mnie... no właśnie, zbuntowany. niedojrzały gimnazjalista z żenującymi odzywkami. Nie ma w nim absolutnie nic mrocznego.
"Sam świat jest przedstawiony w sposób, w jaki ja go sobie wyobrażam - nie posługuję się standardami mitologicznymi, ponieważ mitologia jest dla mnie podstawą pod historię, a wszystko inne tworzę i wymyślam sama." - Ale takie rzeczy trzeba przeprowadzać z głową i po coś, wyjaśniając czytelnikom, co, jak i dlaczego. U ciebie można się co najwyżej domyślać powodu "bo to fajne". Nie, w takim wydaniu fajne nie jest. Nie mam nic przeciwko zmianom, ale, jak już wiele razy napisałam w ocenie, przeciw ich przeprowadzeniu owszem.
Scar na razie może się wydawać niedojrzały, ale taki nie jest i z pewnością nie będzie. Potrzebuję po prostu czasu (czyt. rozdziałów), by go należycie wykreować. W obecnej sytuacji nawet trudno mi się jakkolwiek bronić, ponieważ choć w głowie mam obmyślony cały plan jego charakteru to czytelnicy na razie poznali go z tej gorszej (choć w tym wypadku to z niepasujące sformułowanie) strony. Kayth nie myślała o Henrym jedynie w trzecim rozdziale, ponieważ nie chciałam, by było coś w stylu "o ja biedna, biedny Henry, straciłam go, wszyscy jesteśmy biedni" :D
UsuńRozumiem, że mogło Ci się nie podobać i w pełni to szanuję. Postaram zastosować się do rad i mam nadzieję, że następne rozdziały już będą miały należyty poziom, a bohaterów uda mi się wyprowadzić na prostą :)
"Kayth nie myślała o Henrym jedynie w trzecim rozdziale, ponieważ nie chciałam, by było coś w stylu "o ja biedna, biedny Henry, straciłam go, wszyscy jesteśmy biedni" :D"
UsuńWłaśnie to się rzuciło w oczy, cóż, strasznie. Bo właśnie na samym początku, gdy wciąż jest nadzieja, że uda się sprawę szybko załatwić - powinno być najwięcej tej gorączkowej aktywności, tego szukania sposobów na pomoc :) Kayth, jako postać, nie może w i e d z i e ć, że nie jest w stanie nic zrobić - bo nie zna fabuły przecież - dopóki nie spróbuje.
Jeśli chodzi o Scara, argh. Mnie chyba najbardziej bolały w nim dwie rzeczy: kliszowość i fakt, że cała jego mroczność opiera się na tatusiu ("To jego pozycja i władza przerażały wszystkich mieszkańców, a zła sława go wyprzedzała." - pozycja syna szefa znaczy). Ogólnie do złych postaci mam ciągoty właśnie z tego względu, że obserwowanie, jak pomimo/dzięki podłości radzą sobie w życiu, jest na swój sposób fascynujące. Ponieważ Scar do niczego dochodzić nie musiał (nie musi nawet władzy utrzymywać. Ba, nie było ani jednego słowa o jego obowiązkach) sprawia wrażenie rozpuszczonego smarkacza. I to raczej nie zmieni się, chyba że życie porządnie po nim przejedzie - bo ja optymistycznie zakładam, że nawet z tak antypatycznej postaci da się zrobić interesującego bohatera :)
(chociaż ten kluczyk do serca, oj boru, ciężka sprawa)
To może jeszcze coś dodam o mitologii: opierając się na niej, musisz pamiętać, że ludzie też będą się na niej opierać. Więc jak pojawia się odstępstwo, to ono musi z czegoś wynikać. Tak np. nie przeszkadza mi Tanatos w wersji biurokratycznej, bo widzę związek: facet zbierający dusze + unowocześniający się świat = gość wypełniający magiczne akty zgonu :> Ale już przy Cerberze i obolu związku nie dostrzegłam. Bo wiadomo, trzygłowy pies, wielki potwór - pierwsze skojarzenie: będzie trzeba go karmić mięsem, może ludziną. Ale niespodzianka, okazuje się, że bestia jest łasa na miodowe ciastka - czyli już na etapie mitologicznym była jakaś "zabawa skojarzeniami" i odwracanie roli. U ciebie jednak zamiast ciastek jest obol - więc pojawia się pytanie: jaki związek ma pies z pieniędzmi? Czemu on ma się uspokajać akurat na widok metalowego krążka? Dlaczego to ma być lepsze niż kanoniczna wersja?
Okej, mam nadzieję, że to jakoś rozjaśnia ewentualne wątpliwość :D
I życzę powodzenia przy pisaniu!
A ja będę najlepszym komętatożem evur i powiem, że szablon na ocenianym blogu nie powtarza się w pionie. Nie tylko. http://oi60.tinypic.com/9fxsnp.jpg Wklejam, coby się pożalić, że mojej rozdzielczości blogaski na blogspocie nie lubią - najczęściej te szabloniki są za małe i się brzydko milion razy skalują, albo robią się takie kafelki. :C A na starym monitorze znów większość mi się nie mieściła i ujadało kawał. :C Cóżem uczyniła blogasiowym b(l)ogom, że mnie tak karzą? :C
OdpowiedzUsuń(wow, tyle wnieść do dyskusji, tak bardzo skomentować ocenkę)
Mam to samo, to kwestia dania obrazka w tle na "background-repeat:repeat". Trzeba zrobić z tego "no-repeat" i jako kolor tła dać coś, co mogłoby się zlać z krawędziami.
UsuńTró, u mnie (obrazek był na przykładzie Delty) normalnie jest ok, ale po użyciu ctrl - się powtarza nie w pionie, a w poziomie. Te szablony są po prostu bezsensownie robione. Nie rozumiem np. tendencji do sklejania obrazków z tłem w programie graficznym i wstawiania jako całość, kiedy można to zrobić w kodzie jako oddzielne elementy.
UsuńU mnie wyświetla się bardzo dobrze, ale oczywiście poproszę szabloniarkę, by to poprawiła :)
UsuńA jak już jesteśmy przy kwestiach technicznych - czy tylko mi linki otwierają się tylko wtedy, kiedy najedzie się na pierwszą literę? Przez dłuższy czas nie mogłam kliknąć w link "muzyka" na stronie głównej, póki nie zauważyłam dlaczego. A w "linkach" łącza nie pokazują się, kiedy najeżdżam na ostatnie słowo, mimo że podkreśla się całość.
UsuńAch, już wiem - prawa kolumna mi najeżdża, nie mogę np. zaznaczać tekstu, klikając z prawej strony. Już kiedyś na innym blogu miałam taką sytuację i ciekawa jestem, czy to tak działa tylko na moim laptopie.
UsuńNiestety również mam to samo... Zupełnie nie znam się jednak na grafice, więc muszę poprosić szabloniarkę o poprawkę (:
UsuńA czy komuś robi się jeszcze tak? http://oi60.tinypic.com/rs8klf.jpg (Uprasza się o nie zwracanie uwagi na samego blogaska - wiekopomne dzieuo Venetii - to drugi, jaki przyszedł mi na myśli z rozkraczonym szablonem, bo pierwszy - Shiibuya - ma już inny, powiedzmy, że normalny szablonik). I nie wiem już, co gorsze. Atak pikselozy czy pokafelkowany szablon. :/ W sumie zależy od kolorów, ale bardzo często ta pierwsza pokraka jest w ogóle nieczytelna, druga w sumie najczęściej jest jedynie nieestetyczna.
UsuńPjuda: wolny internet + ogromny obrazek, ktory się nie chce wczytać, bo autorka szablonu nie ma pojęcia o tworzeniu layoutów.
UsuńAle tak robi się tylko w Chromie, IE, Firefox i Safari ładnie wczytują. :< I ja płaczę nad swoimi szalonymi 5Mb/s i często im złorzeczę, ale mimo wszystko chyba nie jest jakoś tragicznie wolny (no dobra, jest :< ). Poza tym te obrazki mi się wczytują, dopiero potem się rozjeżdżają. :<
UsuńBardzo dobra, konkretna ocenka. Niesamowicie podoba mi się to, że podajesz całą masę linków do artykułów na tematy dotyczące opowiadania (autor od razu może uzupełnić braki w riserczu, a zwykły czytelnik poszerzyć wiedzę). Jedyne, co mi zgrzytnęło, to opis pegaza (bezpośrednio pod kucyponkiem). Tu akurat uwaga do autorki bloga: W jaki sposób coś, co ma 2m wysokości i 3m rozpiętości skrzydeł miałoby wznieść się w powietrze, zakładając, że waga przeciętnego konia tego wzrostu wynosi około 800kg, jak nie więcej (skrzydła też swoje ważą)? Nie za małe ma te skrzydła?
OdpowiedzUsuńHm, wydaje mi się, skoro zaczynamy już to rozważać, że najlepszym przykładem na to, iż nie ma znaczenia, jaką rozpiętość będą miały te skrzydła, byle to jakoś z grubsza realnie wyglądało (lub nie, zależy od konwencji), jest fakt, że pegazy w realnym świecie nie istnieją i nie mają prawa zaistnieć. Bo to błędne koło jest: im cięższy organizm, tym większe skrzydła, tym cięższy organizm, tym większe skrzydła itd. itd. ;) Poza tym nie ma też ssaków o trzech parach kończyn, więc samą budową ciała - pomijając już całkowicie proporcje - pegazy chędożą prawa natury ;)
UsuńEj, w teorii to pszczoły nie powinny latać. :D
UsuńMirza: magia. Tak samo jak w przypadku samolotów. Do dzisiaj nie ogarniam, jak taka metalowa skrzynka wznosi się w powietrze.
Nie pszczoły, tylko trzmiele, i owszem, powinny :P http://rationalwiki.org/wiki/Bumblebee_argument
UsuńCo do samolotów, proszę : https://www.youtube.com/watch?v=bv3m57u6ViE :)
A propos mitologii to, na podstawie tego co przeczytałam w ocenie, autorka nie tyle bazuje na starogreckich wierzeniach, a raczej na tym co w serii o Percym Jacksonie przedstawiał Riordan, a przynajmniej na to wskazuje choćby Szekspir jako sędzia i szkielety przed pałacem Hadesa. Zachowanie Persefony też jakoś tam przekłada się na jej postać w filmie na podstawie pierwszej części serii.
OdpowiedzUsuńTak to niestety jest wśród młodzieży - wolą bazować na wtórnych tworach popkultury, aniżeli na właściwych źródłach. I potem wychodzą takie babole...
UsuńA czy u Riordana było cokolwiek o Szekspirze i szkieletach? o.O
UsuńCzytałam to już tak dawno temu, że nawet nie pamiętam, nie mówiąc już o filmie... I nie, nie bazuję na Percym Jacksonie, wszystko wymyślam sama ;)
"drugi Jean Valjean normalnie, raz w życiu ukradł chleb dla głodnej rodziny, to 19 lat galer"
OdpowiedzUsuńGwoli ścisłości: Valjean za kradzież dostał pięć lat, resztę mu dołożyli za próby ucieczki.
Wiem, Nędznicy to jedna z moich ulubionych książek. Za duży skrót myślowy.
UsuńO, a ja jeszcze chciałam dodać, że Henry nie został zesłany do Erebu za kradzież chleba (naprawdę mnie macie za takiego potwora? o.o) tylko za poważniejszą zbrodnię, która wyjaśni się w przyszłych rozdziałach ;)
Usuń