sobota, 23 listopada 2013

0052. malinowe-wspomnienia.blogspot.com

Miejscówka przyzywającego: malinowe-wspomnienia.blogspot.com
Przedwieczna: Deneve

Mam nadzieję, że nie obrazisz się, iż posty oceniać będę alfabetycznie – tak, jak masz to w spisie, nie chronologicznie, bo trudno byłoby mi „przeklikać się” do samego początku bloga. Myślę jednak, że w przypadku bloga z recenzjami nie powinno to mieć większego znaczenia.

020. "7 razy dziś" Lauren Olivier
Sam stoi najwyżej na drabinie szkolnego społeczeństwa. Razem ze swoimi przyjaciółkami ustalają zasady licealnego społeczeństwa
Już na samym początku masz powtórzenie.

Mimo, że od początku wiemy, 
W „mimo że” nie stawiamy przecinka lub, jeśli wymaga tego sytuacja, umieszczamy go przed całym wyrażeniem.

Samantha potrzebowała czasu, by zrozumieć co naprawdę ważne, dopiero siódmego dnia udało się to jej w pełni.
Pierwszy człon zdania jest bez sensu. Podejrzewam, że brakuje tam „co jest naprawdę ważne” – wtedy od razu brzmi lepiej.

Ciekawa jestem, czy mnie zajęłoby to dłużej. 
Przecinek w zaznaczonym miejscu.

w pewnych momentach wolałabym poważniejszego języka.
Powinno być „wolałabym poważniejszy język” lub „żeby autorka użyła poważniejszego języka”.

W tej recenzji piszesz:
Z niewiadomego powodu dziewczyna w kółko przeżywa ten jeden dzień ze swojego życia. Czy dobrze wykorzysta ten niespodziewany dar od losu?
Ciekawi mnie ten punkt widzenia, ponieważ jest on bardzo jednoznaczny. Zastanawiam się, czemu nie spojrzałaś na to z drugiej strony – przeżywanie w kółko tego samego dnia, owszem, dla jednych może być darem, lecz dla drugich przekleństwem. Wnioskuję tak dlatego, że np. główna bohaterka, która, jak zaznaczasz, ginie na początku, ma świadomość tego, iż ten powtarzający się dzień jest zarazem jej ostatnim (tak zakładam, nie czytałam książki i nie wiem, czy faktycznie ma tę świadomość). Nie sądzisz, że mogłaby strasznie bać się ciągłego „przeżywania własnej śmierci”? – Pozostawiam to ot tak, do przemyślenia.

021. "Bezsenność we dwoje" Sarah Dessen
Książka jest głównie skierowana dla nastolatków, więc element dydaktyczny został sprytnie przemycony.
Zły szyk: jest skierowana głównie dla nastolatków.

Jedyna postać, która bardzo mnie irytowała był ojciec dziewczyny jednak na moje szczęście nie pojawiał się on zbyt często. W całej fabule jednak jedna rzecz pozostała niejasna
Pierwsze zdanie powinno wyglądać tak: Jedyną postacią, która bardzo mnie irytowała, był ojciec dziewczyny (źle zapisane dwa pierwsze słowa oraz przecinek przed „był”). A ponadto wytłuściłam powtórzenia.

Zastanawia mnie Twój pogląd na bezsenność bohaterki i rozmyślania nad tym, czy rodzice nie zauważyli nieobecności córki w domu. Twierdzisz, że to nierealne, a przecież ludzie zwykle w nocy śpią. Jeśli ktoś potrafi wyjść niepostrzeżenie z domu, to pewnie wróci też bez budzenia wszystkich lokatorów. Ponadto zwracasz uwagę na to, iż dziewczyna za chwilę idzie na studia – jej wiek wskazuje więc na to, że rodzice raczej nie kontrolują co pięć minut tego, czy śpi.

Zauważyłam, że nie w każdym poście masz wyjustowany tekst. Byłoby super, gdybyś również w tych wcześniejszych zastosowała ten zabieg. Nie wymaga to dużo pracy, to jakieś kilka minut z Twojego życiorysu, a co bardziej wymagający czytelnicy będą zadowoleni.

014. "Cierpienia młodego wampira" Tima Collinsa
Jednak nie zrażona tymi faktami, zaczęłam ją i niestety sparzyłam się ...
„Niezrażona” piszemy łącznie, ponadto przed wielokropkiem masz nadprogramową spację.

Książeczka stosunkowo młoda, w na polski przetłumaczona dopiero w tym roku
To „w” jest tam niepotrzebne, zakładam, że przerabiałaś to zdanie i niesforna literka tam została.

(kiedy te wydawnictwa zrozumieją, że opowiastki o wampirach już nikogo nie śmieszą?)
Nie powinnaś tak generalizować. Uwierz, jest naprawdę wiele fanek „Zmierzchu” i utworów pokrewnych. Dla wydawnictw to ciągle żyła złota.

 Autor próbuje wstrzelić się w młodzieżowy slang, ale zapomniał, że nie polega on na wciskaniu słowa „fajnie” gdzie tylko się da. 
Wina może nie leżeć wyłącznie po stronie autora, ale i kiepskiego tłumacza. Jako recenzentka książek powinnaś to wiedzieć. Często książka w oryginale jest dużo lepsza niż w przekładzie.

Tak jak i Twoi czytelnicy, nie potrafię zrozumieć, dlaczego wystawiłaś tak wysoką książce, w której nie znalazłaś prawie w ogóle pozytywów. Czwórka to jednak dość mocna ocena jak na tekst, który (jak sama twierdzisz) napisano prostackim wręcz językiem, powiela banalny schemat zakochanych wampirów, a logika uciekła w nim na drzewo.

024. Trylogia "Delirium" Lauren Oliver
W tej recenzji szaleje Ci tekst, raz jest mniejszy, raz większy, by po chwili znowu wrócić do swojego pierwotnego rozmiaru. Na początku jest wyjustowany, później nie. To tylko kosmetyka, ale miło, jeśli wszystko na blogu jest schludne.

Niby to ocena trylogii i zaznaczyłaś, że mogą być w niej spoilery, ale po ocenie pierwszego tomu i przejściu do drugiego, poczułam się zagubiona. Najpierw opowiadasz, że pierwsza książka w połowie jest opisem świata, w którym żyje bohaterka, później wspominasz coś o zauroczeniu i na tym kończy się recenzja pierwszej części. W drugiej od razu mamy informację o tym, że akcja dzieje się w lesie. Nie mówię, żebyś spoilerowała wszystkie wydarzenia, ale wydaje mi się, że powinnaś zachować jakąś spójność w opisach recenzowanych powieści. Po prostu poczułam się nieprzyjemnie zaskoczona, znajdując się nagle „w lesie”. Nie wiem teraz, czy wszystko od początku rozgrywało się w lesie, czy bohaterka ucieka do niego dopiero później itd.

011. "Dopóki mamy twarze" Clive Staples Lewisa
Jedna z ostatnich wędrujących książek, która przewinęła się przez mój dom, o wiele lepiej trafiła w moje gusta niż jej poprzedniczki. 
Przecinek w zaznaczonym miejscu.

czytaj: gdybym nie przeczytała tych mądrych słów w posłowiu, nie zauważyłabym tego
Przecinek.

Nie rozumiem, dlaczego uważasz za stereotyp stworzenie głównej postaci jako kobiety mądrej, silnej i w ogóle Mary Sue? Wydaje mi się raczej, że każdy dobry autor stworzy postać realną, nie idealną. Taką, która faktycznie będzie miała szanse na zaistnienie w prawdziwym świecie. Ten akapit, w którym to omawiasz, brzmi trochę tak, jakbyś niemal w każdej książce spotykała same bohaterki doskonałe i zdziwiło Cię to, że tym razem tak nie jest.

Przy „Cierpieniach młodego wampira” wystawiłaś czwórkę, mimo że książka Cię nie porwała. Tutaj książkę polecasz, twierdzisz, iż jest całkiem niezła (mimo zabiegu wymieszania początku z końcem), a ocena jest taka sama, jak w przypadku, Twoim zdaniem, gorszej książki?

017. "Dziewczyna z perłą" Tracy Chevalier
Historia napisana jest lekkim, przyjemnym języku.
Lekkim, przyjemnym językiem.

Książka podzielona jest na trzy długie części (każda część dzieje się w innym roku)
Druga „część” jest niepotrzebna, po jej wyrzuceniu unikniesz powtórzenia.

Skoro książka jest dosyć krótka, to jak mogła zostać podzielona na trzy długie części?

Ponadto z tej recenzji niewiele dowiaduję się o samym utworze. Wiem jedynie, że opisuje życie codzienne, akcja toczy się wolno i znam Twoją opinię na jego temat (w stylu: podoba Ci się lub nie). Wydaje mi się, że to trochę za mało. Pisane przez Ciebie recenzje są dość krótkie, więc coś tak niepozornego jak pierwszy akapit dotyczący historii powstania książki, a zarazem jej ekranizacji, zajmuje strasznie dużo miejsca. To prawie jedna czwarta tekstu, więc te fragmenty, które faktycznie poświęcasz powieści, to naprawdę mało.

026. "Dziewczyny z Hex Hall" Rachel Hawkins
W efekcie czekała ją przeprowadzka i lat dziewczyna zwiedziła 19 stanów przez 16 lat. 
To pierwsze „lat” raczej niepotrzebne.

Zastanawia mnie to, jak wielkiego musisz mieć pecha, skoro trafiasz na same książki, których autorzy piszą prostym, młodzieżowym językiem, nawet jeśli, Twoim zdaniem, nie są skierowane do tej grupy odbiorców.

Naprawdę można było polubić tą czarownicę.
Tę czarownicę.

Mówisz, że sarkazm bohaterki to coś, co wyróżnia ją spośród bohaterek romansów dla nastolatków – moim zdaniem niekoniecznie. W końcu wielu autorów sili się na to, by jego bohaterka, na początku memeja, przeistoczyła się w silną i wojującą sarkazmem osobę.

Muszę jednak przyznać, że czytając, poczułam się trochę, jakby ta historia była mi znana. Czytając recenzję „Dziewczyn z Hex Hall” na innych blogach dowiedziałam się, dlaczego.
Powtórzenia i przecinki w zaznaczonych miejscach.

028. "Felix, Net i Nika oraz Nadprogramowe Historie" Rafała Kosika
tą książkę mieć muszę.
Tę książkę.

ale też jest tam coś zupełnie nowego, a każde z nich okraszone jest tym specyficznym i tak kochanym przeze mnie humorem.
Powtórzenia.

szczęśliwi przyjaciele wracają z nad morza
Znad.

trafiają do dziwnych Wlon, w którym muszą
Skoro „dziwnych”, to „w których”.

Czuję niesmak po przeczytaniu tej recenzji. W zasadzie przy opisie każdego opowiadania wypowiadasz się jedynie na temat tego, że było śmieszne. Ewentualnie w wypadku jednego stwierdzasz, że było najsłabsze z całej serii. Zaledwie przy dwóch wysiliłaś się na dłuższy komentarz – przy jednym, jak to bohaterowie podróżują po snach innych postaci, a przy drugim o tym, że masz wrażenie wcześniejszego umiejscowienia tej historii w innym tomie całego cyklu. Moim zdaniem to za mało.

019. "Gejsza z Osaki" Józefa Gawłowicza
Wydaje mi się, że w tym tekście rozwodzisz się za bardzo nad zawartością książki w postaci obrazków i tego, kim był autor. Oczywiście to dobrze, że przybliżasz czytelnikom takie detale, ale… zajmują one połowę tego, co piszesz. W związku z tym zaledwie druga połowa jest recenzją. Nie zrozum mnie źle, po prostu Twoje recenzje są tak krótkie, że w wyniku takich zabiegów o samej „treściowej” zawartości książki rozpisujesz się zaledwie na pół strony. W zasadzie nie mam pojęcia, o czym jest ta książka, poza tym, że gdzieś w tle mamy Japonię i gejszę, a do tego obrotnego kapitana i opisy statków.

Jednak nie dziwię się panu Józefowi – gdybym miała na ten temat wiedzę i doświadczenie, też chętnie bym się nim chwaliła.
Przecinek w zaznaczonym miejscu.

029. "Heroizm dla początkujących" Johna Moore'a
Straszne masz skłonności do nadinterpretacji, bo dlaczego parodia to od razu niski gatunek literacki i kloaczne żarty? Skoro tak sądzisz, to widocznie nie trafiłaś na parodię, której autor potrafi wyśmiać coś na poziomie. Raczej oddzieliłabym grubą kreską ten gatunek od tego, co parodiami być próbuje. Sama zresztą uważasz, że J. Moore potrafi napisać to porządnie, więc nie wrzucaj wszystkich do jednego worka.

wszystkie cechy, które ponoszą status 
Podnoszą.

„Heroizm dla początkujących
Uciekł Ci cudzysłów.

016. "Imperium mrówek" Bernarda Werbera
Wydaje mi się też, że nie powinnaś skreślać autorów ze względu na własny gust. Rozumiem, że książka nie przypadła Ci do gustu, ale skoro, jak piszesz, omawiała niemalże naukowo życie mrówek, to może książka skierowana jest właśnie do takiego, a nie innego grona odbiorców i to właśnie w ich kręgach jest popularna? Piszesz też, że nie możesz z czystym sercem nikomu jej polecić, a może powinnaś zachęcić właśnie te osoby, które są zainteresowane taką tematyką?

W konstrukcji „chyba że” postępujemy tak samo jak przy „mimo że”.

006. "Jeździec miedziany" Paulliny Simons
Straszną zagadką pozostaje też dla mnie to, dlaczego w co drugiej recenzji piszesz, że masz dość bohaterów idealnych i dobrze, że w ostatnio przeczytanej przez Ciebie książce autor takiego nie wykreował. Myślę, że można przejeść się wspominaniem o tym co kawałek. Ponadto skoro tak często trafiasz na normalnych, realnych bohaterów, to chyba nie powinnaś mieć zbyt wielu powodów do narzekania.

Wydaje mi się też, że powinnaś zrobić jako-takie rozeznanie na temat realiów książki, którą recenzujesz. To, że dla Ciebie dana książka może brzmieć wiarygodnie, nie znaczy, że taka jest. Tym bardziej, że (jak sama mówisz) sprawdziany z historii zdawałaś z pomocą ściąg. Ani to chwalebne, ani mądre, ale to Twój wybór, tym niemniej byłoby fajnie, gdybyś chociaż trochę rozeznała się w epoce, której książka dotyczy.

Ponadto moim zdaniem recenzent nie powinien robić tego typu wycieczek osobistych – nie jest sprawą czytelnika to, czy ściągałaś na historii, czy nie. Dodatkowo, polecając tę książkę, sama na siebie rzucasz cień podejrzeń o to, że możesz nie być odpowiednią osobą do polecania tego typu literatury (na zasadzie „nie znam się, ale się wypowiem”).

W tym wypadku wkopujesz się bardzo, bo coś, co dla Ciebie jest wiarygodne, okazuje się banialukami. Autorka tejże książki porównuje z niemieckim Tygrysem (rzecz dzieje się w 1941 roku, uwaga, czołg w rzeczywistości powstał… rok później) czołg KW-60. Problem w tym, że czołg „KW-60”… nie istniał. Co więcej, Aleksander pisywał do swej lubej listy o takich treściach, że NKWD po ich przeczytaniu rozstrzelałoby go natychmiast (ewentualnie posłano by go do łagru). Oczywiście w tej książce podobnych głupot i bredni jest więcej, ale nie mogłaś tego wiedzieć, bo nawet nie wysiliłaś się, by sprawdzić choć część „faktów” w niej zawartych.

022. "Klocki szczęścia" Krzysztofa Andrijewa
Kolejny raz połową Twojej recenzji jest przedstawienie autora i krótka rozprawa o szczęściu. Właściwie trudno mi nazwać te teksty recenzjami właśnie. To raczej króciutkie omówienie tego, na co możemy natknąć się w książce. W dodatku niezbyt wiarygodne i praktycznie nierozbudowane. Ot, mówisz, o czym autor pisze i zwracasz jedynie uwagę na to, że zamiast rozdziałów stosuje podtytuły. Nie starasz się przedstawić innych pozytywów lub negatywów danej pozycji, kończąc na tym, co wymieniłam powyżej.

007. "Kochamy Harry'ego Potter'a", listy czytelników
Czytelnika recenzji naprawdę nie obchodzi to, że twoim ulubionym bohaterem nie jest Harry Potter, a temu właśnie poświęcasz cały akapit. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. Napychasz i tak krótki tekst informacjami zupełnie niezwiązanymi z książką, którą czytałaś. Tak samo nie powinnaś na siłę sugerować czytelnikom, że skoro Cedric umarł w „Czarze Ognia”, mógłby być ich ulubionym bohaterem. Każdy ma prawo wybrać to sobie sam, nie Twoja rola, by narzucać coś, co Tobie się podoba.

W zasadzie w trzech zdaniach streszczasz całe książki, często wspominasz ledwie o jednym fakcie, który Ci się spodobał. Powinnaś spróbować omówić jako-taką fabułę (oczywiście nie namawiam do spoilerowania), szepnąć coś o bohaterach i wziąć pod lupę to, czy książka jest napisana z sensem i logicznie. A jeśli nie potrafisz tego zrobić (jak w przypadku „Jeźdźca”) w przypadku nieznanych Ci realiów, to tego typu książki powinnaś omijać.

018. "Ksiądz Rafał" Macieja Grabskiego
Nie wiem, dlaczego kościelne kazanie miałoby przynosić dużo niezrozumiałych słów. Kazania księży są tworzone z myślą o prostych ludziach i właśnie tym, by dotarły do każdego, bez względu na wiek czy wykształcenie.

Generalnie czytając Twoje recenzje, mam wrażenie, że to zlepek komentarzy z „Lubimy czytać”. I to niekoniecznie tych rzetelnych i dobrych.

I „boży wysłannicy”, nie „bozi”. Do bozi to się można modlić.

009. "Lokatorka Wildfell Hall" Anne Bronte
Nie powinnaś też sugerować czytelnikowi, że książka, której być może nawet nie miał w rękach, go nuży. Stosujesz zabieg, gdzie mówisz: „do świata wprowadza nas sąsiad” i to jest okej, bo mówisz o fakcie, ale kiedy piszesz: „nuży nas opowieściami”, opisujesz swoje odczucia, a nie czytelnika. Skąd wiesz? Może właśnie te opowieści innemu czytelnikowi przypadłyby do gustu?

Tak samo czytelnika nie obchodzi to, że przez pół akapitu rozwodzisz się na temat tego, dlaczego nie przeczytałaś opisu z okładki książki. I nie interesuje go to, że nie odnalazłabyś się w XIX-wiecznej Anglii. Piszesz o książce, nie o sobie. Naprawdę. Takie wstawki obok recenzji nawet nie leżą.

Nie powinnaś też się dziwić, że na świecie istnieje coś takiego, jak powieść epistolarna (w szkole powinnaś się zetknąć choćby z „Cierpieniami młodego Wertera”…).

A, w XIX-wieku w Anglii normą było, że narzeczeni zwracali się do siebie po nazwisku.

008. "Lustrzane odbicie" Audrey Niffenegger
Dostając tą książkę 
Tę książkę.

Chwilę potem poznajemy też pogrążonego w rozpaczy Roberta, sąsiadów, a także siostrę zmarłej, mieszkającą na innym kontynencie, która, o dziwo, wielkiego żalu nie ma. 
Po pierwsze siostry mogły nie utrzymywać ze sobą kontaktów, już sam fakt mieszkania na innym kontynencie może na to wskazywać. Po drugie siostry też mogą szczerze się nienawidzić. Mogłabyś się dziwić, gdyby istniała między siostrami jakaś więź, która nagle w ten brutalny sposób została przez autora zerwana.

bliźniaczka zapisała mieszkanie w Londynie swoim (także bliźniaczym) siostrzenicą,
Liczba mnoga „siostrzenica” w celowniku: „komu? czemu?” – siostrzenicom.

Kilka zdań wprowadzających, a autorka molestuje nas zbędnymi opisami ponad 150 stron. 
To dość poważny zarzut. Dobrze byłoby, gdybyś miała coś na jego poparcie. Niestety nie masz, więc ciężko go uznać za poważny tylko dlatego, ze Ty tak uważasz.

Tak samo jest z końcowymi rozdziałami, skoro sądzisz, że są tragiczne, to może poprzyj to odpowiednimi argumentami?

Ponadto strzeliłaś sobie w kolano, spoilerując pojawienie się ducha w książce, który, jak mniemam, odgrywa w niej dość kluczową rolę.

Przy przedostatnim akapicie po prostu opadły mi ręce. Nie wydaje mi się, żeby tak prostackie słowa były charakterystyczne dla recenzenta. Wybacz, trudno mi inaczej je nazwać. Możesz powiedzieć mniej dosadnymi słowami, że coś ci się nie spodobało.

010. "Miasteczko Cold Spring Harbour" Richarda Yatesa
Jest to kolejna pozycja, o której mówisz „należy do literatury, którą można przeczytać raz, a potem szybko o niej zapomnieć”, a później wystawiasz jej wysoką notę. Nie rozumiem. Może powinnaś się zdecydować, czy książka podoba Ci się, czy też nie?

Odnoszę też wrażenie, że gdy jest więcej opisów, nie podoba Ci się to, zaś gdy jest ich mniej, też jest źle. Jeśli w książce autor umieścił dużo opisów, natychmiast piszesz, że jesteś znudzona. Teraz jest ich mniej, a Ty narzekasz na ich brak.

Przez ponad 200 stron śledzimy życie bohatera, który ani przez chwilę nie wzbudza naszego współczucia czy jakichkolwiek innych pozytywnych uczuć. 
Zaskoczę Cię, ale to Twojego współczucia i uczuć nie wzbudza bohater. Nie moich, czy „naszych”. W recenzji powinnaś mówić za siebie. Ty =/= wszyscy. Nie jesteś głosem pokolenia, żeby decydować o tym, co podoba się czytelnikowi. Recenzent w pewien sposób ma za zadanie kształtować gust odbiorcy, więc nie powinnaś wszystkiego skreślać tylko dlatego, że Ci się nie podoba. Powinnaś znaleźć zarówno dobre, jak i złe strony oraz przedstawić je możliwie obiektywnie. Niestety z Twoich tekstów subiektywizm aż bije po oczach.

Piszesz, że recenzja wyszła krótka. Rety. Wszystkie te recenzje takie są…

025. "Modliszka" Ireny Matuszkiewicz
Taka moja rada, żebyś czasami spójnik „i” spróbowała zamienić na jakiś inny (choćby „oraz”), bo w.w. powtarzasz nagminnie.

To jedna z Twoich lepszych recenzji, chociaż zdarza Ci się w niej zaprzeczać samej sobie. Najpierw piszesz, że kilka lat z życia Mileny opisanych jest całkiem zgrabnie, a później stwierdzasz, że nie potrafisz odpowiedzieć na pytanie „o czym jest ta książka?”. Kurczę, no nie rozumiem.

Ale dobrze, skupmy się na niewątpliwym plusie tej recenzji. W końcu zaczęłaś zwracać uwagę zarówno na zalety jak i wady książki, chociaż nadal ich jakość i ilość pozostawia naprawdę wiele do życzenia, ponieważ skupiasz się nie na samej treści, lecz na takich aspektach, jak brak podziału tekstu na rozdziały i faktami przeskoków w czasie lub retrospekcjami.

003. "Niechciana księżniczka i zaczarowany królik" Lyona De Camp Sprague i David'a Drake'a

miałam wrażenie, że czytam jedną z pierwszych książek Terry’ego Pratchetta, gdzie jeszcze to moje ulubione poczucie humoru nie zostało jeszcze w pełni jednak rozwinięte. Spojrzałam jednak na daty. 
Powtórzenia.

obecnie czytana książka została wydana po raz pierwszy w 1951 roku czyli w czasach, gdy fantastyka dopiero się rodziła.
To dość śmiałe stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że Tolkien „Hobbita” wydał w 1937 roku. Co więcej: to dość śmiałe stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że za fantastykę jako taką uznać można również mity.

Z kolei ta recenzja to ściana tekstu, z której prawie nic nie zrozumiałam. Dopiero po krótkim przejrzeniu Internetu zdałam sobie sprawę z tego, że chodzi o dwa osobne opowiadania. Jednak nadal nie wiem, co odnosiło się do czego. Trzy czwarte tekstu poświęciłaś „Niechcianej księżniczce”. Oczywiście rozumiem, że to w pewnym sensie przez to, iż drugi tekst jest znacznie krótszy, ale… kurczę, trzy zdania na krzyż to naprawdę żadna recenzja tekstu.

001. "Obcy ptak” Bente Pedersen, pierwszy tom sagi „Raija ze śnieżnej krainy”
Totalnie nie potrafię odgadnąć, co ma nazywanie bohatera po nazwisku do pompatyczności. Naprawdę. Nie mam pojęcia, dlaczego wysnułaś takie wnioski.

Wydarzenia, które podałaś jako zwarte w książce, wydają mi się niezmiernie ciekawie. Chciałabym poznać losy tej dziewczynki zmuszonej do „zmiany społeczeństw”, chociaż Ty twierdzisz, że to nieciekawe w ogóle. Nie wiem, może powinnaś dodać, że to nie trafia w Twoje gusta lub jest opisane nie tak, jak mogłoby Cię to zaciekawić?

Tak samo mam zastrzeżenia co do tego:
Tytułową Raiję poznajemy jako głodną ośmiolatkę, która, jak na dziecko przystało, marudzi. Jej ojciec podejmuje trudną decyzję (kto tam wie, czym umotywowaną) i wysyła dziewczynkę w świat do rodziny zastępczej.
Co rozumiesz pod pojęciem „marudzi”? (już pomińmy fakt, że dla recenzji to bardzo kolokwialne słowo) Skoro jest głodna, bo w domu bieda aż piszczy, to chyba oczywiste, że dziecko w końcu zwróci uwagę na swe podstawowe potrzeby.
Ponadto skoro, jak już wynotowałam wyżej, w domu Raiji panuje bieda, decyzję ojca o wysłaniu dziewczynki do rodziny zastępczej, motywuje to, żeby zapewnić jej lepsze życie. To bardzo oczywiste wnioski, które naprawdę powinny nasunąć się każdemu. Dlatego tym bardziej dziwi mnie Twój nieprzyjemny przytyk, który umieściłaś w nawiasie.

A teraz złapię Cię za słówka:
 Ja jedynie wymagam czegoś, co wciągnęłoby mnie w świat przestawiony, którego w tej książce zabrakło.
Świat przedstawiony to między innymi miejsce akcji. Dalej piszesz:
Jednak warto było przeczytać tą książkę z dwóch powodów. Pierwszy, ku przestrodze, a drugi by zanurzyć się w cudownych i zaśnieżonych krajobrazach Skandynawii, które niezależnie od fabuły, zawsze warto podziwiać.
To jak to jest z tym światem przedstawionym? Zabrakło go, czy mogłaś podziwiać krajobrazy Skandynawii?


013. "Oko czerwonego cara" Sama Eastlanda
Piszemy „stricte”, nie „strikte” (wypadałoby znać zapis tego typu słów, skoro już decydujesz się na ich użycie.

Na koniec przytoczę cytat, który utknął mi w głowie (nie jest to niestety dokładna kopia, gdyż książki niestety już nie mam u siebie)
Skoro nie przytaczasz dokładnego cytatu, to parafrazujesz słowa autora, nie cytujesz go.

Dowiadujemy się co nieco o bohaterach, ale to w zasadzie wszystko, co zawarłaś w tej recenzji. Brakuje mi kilku słów odnośnie fabuły, bo to, że część tekstu traktuje o czasach ówczesnych, a część o przeszłości jednego z bohaterów, mnie nie przekonuje.

015. "Papla" Meg Cabot
W tej recenzji piszesz, że należy Ci się odpoczynek od literatury ambitnej… zaraz, czy „Cierpienia młodego wampira” nie były przypadkiem mało ambitną literaturą…?

Tutaj na dobrą sprawę o samej książce piszesz… jakieś dziesięć zdań. Nie uważasz, że to trochę mało? Skupiasz się na ogólnikach, które nie są wystarczające, by zachęcić lub odradzić czytelnikowi sięgnięcie po omawianą książkę.

004. Piernikowe makabreski Fluke Joanny, Levine Laury oraz Meier Leslie
Nie powinnaś mieć tych samych oczekiwań co do trzech różnych opowiadań trzech różnych autorek. W związku z tym nie na miejscu jest Twoje niezadowolenie dotyczące tego, że w ostatnim tekście autorka nie podaje przepisów na pierniczki tylko dlatego, iż w pierwszym opowiadaniu właśnie tak robiła.

Tak samo w Twoich recenzjach za bezcelowe uważam rozwodzenie się nad tym, że w drugim oraz trzecim kryminale tytułowy „piernik” nie pojawiał się zbyt często. Tytuł może być bardzo symboliczny, więc nie wydaje mi się, że między innymi z tego powodu powinnaś obniżać ocenę tekstu.

012. "Przepiórki w płatkach róży" Laury Esquivel
Zbyt wiele czasu poświęcasz bohaterom, którzy budzą w Tobie skrajne emocje. Dlatego albo dowiaduję się ogólników, albo przedstawiasz mi przez całą recenzję Twój pogląd o dwóch, maksymalnie trzech postaciach. Na pewno nie jest to czymś, co chciałabym przeczytać w recenzji.

Nie Tobie też oceniać tradycję innego państwa, a przynajmniej nie w recenzji. Chyba że jest to świat świadomie i samodzielnie wykreowany przez autora, wtedy to co innego. Powinnaś więc odnosić się do tekstu samego w sobie, nie do tradycji innego kraju. Jeśli tak bardzo nie podoba Ci się coś, co nie jest bezpośrednio związane z książką, może powinnaś napisać to na osobnym blogu, forum, czy coś, ale na pewno nie zawierać tak osobistych uczuć w recenzji, która powinna być przecież obiektywna i nieprzesycona historyjkami/anegdotkami z Twojego życia.

005. "Przez starą szafę: Przewodnik dla miłośników Narnii" Ryken Leland i Mead Marjorie Lamp

Złapał mnie też mały szok, gdy przeczytałam zdania krytyków. Niektórzy oskarżali Lewisa o rasizm, seksizm i pochwałę przemocy. Jeszcze to ostatnie potrafię zrozumieć (bitwy, walki), ale dwa pierwsze? Miałam ochotę znaleźć tych krytyków i popatrzeć na nich z politowaniem, jak pięknie udaje im się nadinterpretować dzieło literackie. (Ciekawe co by powiedzieli o Kubusiu Puchatku? Może homofobia i satanizm?)
Interpretacje krytyków mogą być różne, to po pierwsze (bo przecież niebieskie zasłony mogą symbolizować tęsknotę za ojczyzną…). Po drugie – czy zdania krytyków zawierały się w książce? Bo tylko to może uzasadnić obecność tego akapitu w Twojej recenzji. Jeśli nie są częścią przewodnika, to po co je omawiasz?
Ponadto tekst o „Kubusiu Puchatku” bym sobie darowała, brzmi bardo dziecinnie i jest naprawdę nie na miejscu.

027. "Skazani na Shawshank" Stephena Kinga
O wiele bardziej rozpoznawalne i lubiane są ich filmowi braci. 
Bracia.

I tak jak niewielu wie, że „Ojciec chrzestny” czy „Forrest Gump” najpierw wydano w papierowej wersji
… Serio?

Historia opowiadana jest z perspektywy więźnia, Rudy’ego
Rudego. Rudy to ksywka, a nie jego imię.

Do tej pory nigdy nie czytałam książki, której ekranizacja byłaby tak wierna.
Tak, szczególnie, że Rudy w książce był Irlandczykiem, a skórę miał koloru białego, gdzie w filmie przedstawiono go jako czarnoskórego mężczyznę.
Poza tym niżej sama piszesz, że:
ekranizacja przewyższyła książkę, wzbudzając więcej emocji niż zbyt nieczuły pierwowzór.
Skoro w ekranizacji zawarto więcej emocji, to było to niezgodne z założeniem książki, czyż nie?
Trochę zaprzeczasz sama sobie.

002. "Szósta klepka" Małgorzaty Musierowicz
Cięlęcina (swoją drogą, zabiłabym rodzinę za takie przezwisko) jest dość naiwna, co irytowało mnie przez całą książkę. Cicha szara myszka, która nie wadzi nikomu, chętnie posprząta i zrobi obiad dla całej rodziny. Do tego zaprzyjaźnia się z najgorszym leniem w szkole i usiłuje mu pomóc.
Chyba chodziło o „cielęcinę”, to po pierwsze. Po drugie – co ma bycie naiwną do bycia szarą myszką, która nikomu nie wadzi i gotuje obiadki? Naiwność to zupełnie inna cecha.

Wydaje mi się również, że powinnaś trzymać się pewnego schematu. Jeśli piszesz o bohaterach, wypadałoby kolejno ich omówić, a dopiero później przejść do kwestii językowych. Takie skakanie od jednego bohatera do języka nie jest dobre.

023. "Tam gdzie śpiewają drzewa" Laury Gallego
Już przy innej recenzji zwróciłam Ci uwagę na to, że zaspoilerowałaś istotne wydarzenia z tekstu. Tak zrobiłaś i tym razem, bo wiemy, że po ataku barbarzyńców królestwo upada.

Coś więcej powiedziałaś jedynie o głównej bohaterce. O dwóch innych bohaterach napisałaś dwa zdania, po jednym na każdego (gdzieś wyżej wspomniałaś jedynie o istnieniu ojca księżniczki i o jej narzeczonym). Nie uważasz, że to trochę za mało?

„Stosików”, podsumowań, „rozdawajki” i innych nie oceniam z oczywistych powodów.

Podsumowanie:
– brak researchu! (dużo wypowiedzi „nie znam się, więc się wypowiem);
– czytelnik nie dowiaduje się prawie niczego o recenzowanej książce;
– skłonności do streszczania (do trzech zdań) całej książki;
– zarówno słabe jak i dobre Twoim zdaniem książki mają szansę na otrzymanie czwórki, co jest bez sensu;
– pomijanie przecinków przed imiesłowami;
– pisanie w stylu: ja = wszyscy;
– powtórzenia;
– kiepska estetyka tekstu (różne jego wielkości, różne fonty, raz wyjustowany, raz nie).

Gdybym trafiła na Twojego bloga nie z powodu oceny, lecz szukając czegoś do czytania, z pewnością przejrzałabym dwie ostatnie recenzje i wyszła, by w sieci znaleźć bloga, na którym recenzje są bardziej obszerne, zawierają więcej informacji, a ponadto ich autor zna się na tym, co czyta i wyraża się w dojrzalszy sposób.

To, że przeczytasz książkę, powiesz o niej trzy słowa i stwierdzisz, czy spodobała Ci się, czy też nie, nie czyni z Ciebie dobrej recenzentki. Musisz dużo popracować, na szczęście na przestrzeni kolejnych recenzyjek widzę postępy, dlatego nie poddawaj się. Poczytaj teksty znanych recenzentów, sprawdź, na co zwracają uwagę, na co kładą największy nacisk, a czego starają się unikać. Byłoby też dobrze, gdybyś zaprzyjaźniła się z jakąś betą, bo sama często nie wyłapujesz powtórzeń i braków w gramatyce oraz interpunkcji.

Dwa i pół

 

17 komentarzy:

  1. "Zły szyk: jest skierowana głównie dla nastolatków" - a właściwie nie powinno być "do"? "Dla" kogoś chyba może być najwyżej przeznaczona?...

    "To dość śmiałe stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że Tolkien „Hobbita” wydał w 1937 roku. Co więcej: to dość śmiałe stwierdzenie, biorąc pod uwagę fakt, że za fantastykę jako taką uznać można również mity." - chyb troszkę się czepiasz. Fakt, autorka mogła doprecyzować, że chodzi jej o współczesną fantastykę czy nawet fantasy, ale wydaje mi się, że przekaz jest tu dość oczywisty.

    "domu Raiji panuje bieda, decyzję ojca o wysłaniu dziewczynki do rodziny zastępczej, motywuje to, żeby zapewnić jej lepsze życie. To bardzo oczywiste wnioski, które naprawdę powinny nasunąć się każdemu." - tutaj tak tylko offtopnę, że z tego, co pamiętam, ojciec Raiję de facto sprzedał, więc bardziej poprawiał los tych, którzy zostali w domu, niż jej (w tej rzeczywistości takie "adopcje" nie miały dobrej opinii).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pierwszego się zgodzę - moje niedopatrzenie.

      Co do drugiego: recenzent jest osobą kształtującą gusta odbiorców, jeśli autorka ocenianego bloga myśli o tym poważnie, to takie czepianie się było jak najbardziej na miejscu :P autor takich tekstów powinien mieć pojęcie na temat tego, co mówi ;)

      Trzecie: książki nie czytałam, w każdym razie autorka przedstawia to tak, jakby ojciec właśnie odesłał córkę do rodziny zastępczej, stąd moje wnioski. Nie miałam pojęcia, że zwyczajnie sprzedał dziecko.

      Usuń
    2. Co do drugiego, mimo wszystko mam wątpliwości - mnie takie doprecyzowywanie wszystkiego i wszędzie zawsze kojarzyło z traktowaniem czytelnika jak debila. Ale trochę racji masz - myślę, że kluczowe jest tutaj, do kogo kierujemy teksty: do laików (i wtedy doprecyzowywanie ma sens) czy do osób trochę w temacie obeznanych (i wtedy sensu nie ma).

      Co do trzeciego, to przepraszam, mój błąd. Pieniądze brał pośrednik, który dostarczał dzieci "adopcyjnym" rodzicom (często kupującym sobie tanią siłę roboczą), a nie rodzice biologiczny.

      PS. Deneve, nie byłabyś zainteresowana oceną mojego blogaska? Chciałabym zmienić oceniającą.

      Usuń
    3. Powiem Ci szczerze, że uważam się raczej za kiepską oceniającą, jeśli chodzi o blogi z recenzjami książek - głównie dlatego, że interesuje mnie dość zawężony typ literatury, w związku z czym często mam braki (co pewnie widać i w tej ocenie oraz w tym, jak "wąsko" wypowiadałam się nt. danych recenzji - nie będę tłumaczyć się tym, że te recenzje były naprawdę króciutkie :P chociaż to też miało wpływ na to, że nie rozpisałam się specjalnie). Na tego bloga zgodziłam się akurat dlatego, że jego autorka tak naprawdę nie omawiała książek zbyt trudnych, a i tematyka niektórych była mi co najmniej znana.

      Poza tym trochę przeraża mnie fakt długości Twojego bloga :P nie zrozum mnie źle, ale naprawdę trochę poczekałabyś na tę ocenę. Po pierwsze minęłoby sporo czasu, zanim przeczytałabym wszystko i doszkoliła się, jeśli miałabym w.w. braki, po drugie dodatkowy czas zszedłby na sensowny komentarz. Stawiając sprawę jasno: nie wiem, czy otrzymałabyś ocenę do końca tego roku. Poza Twoim blogiem mam jeszcze trochę życia poza Internetami i swoich blogów oraz ogólnie większą część czasu zjadają mi studia, więc nie mogłabym podać Ci konkretnego terminu napisania oceny.

      Ale jeśli Ci to nie przeszkadza, to jasne, nie ma sprawy :)

      Usuń
    4. Nawet jeśli ocenka ukaże się pod koniec stycznia, to prawdopodobnie i tak będzie szybciej, niż mogę liczyć teraz, tak że ten.;)

      I od razu chcę uspokoić, że nie zależy mi na ocenie całego bloga. Recenzje to nie opowiadanie, nie trzeba czytać całości bloga, żeby ocenić, a mnie chodzi o to, żeby ktoś mi powiedział raczej, jak sprawy mają się teraz, niż jak się zmieniały na przestrzeni dziejów. A do tego w zupełności wystarczą jak myślę notki z ostatniego roku.:)

      Usuń
    5. O, super, w takim razie zapraszam :)

      Usuń
    6. W takim razie prosiłabym administratorstwo o przeniesienie mojego bloga kronikakiazkoholika.blogspot.com z kolejki Nefariel do Deneve *idzie na wszelki wypadek powielić posta w "Rytuale przyzwania"*

      Usuń
  2. Przepraszam, muszę się wypowiedzieć, chociaż się nigdy nie wypowiadam.
    1) Mit może co najwyżej zawierać elementy fantastyczne (chociaż nam wchodzi problem tego, że ludzie tworzący/opowiadający mity czy też słuchający mitów - bo mówisz o opowieściach, prawda? - wierzyli, że tak było/jest). Nazwanie mitu fantastyką to serio spore nadużycie.
    2) Czy mogę zapytać, dlaczego uważasz, że recenzja powinna być obiektywna?

    Pozdrawiam
    lel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad. 2. A to nie jest tak, że recenzja z definicji powinna być możliwie obiektywna? Subiektywna może być opinia.

      Usuń
    2. 1) zaskoczę Cię, ale mity i legendy są pełnoprawną częścią fantastyki, dokładniej fantasty. Może z perspektywy naszych przodków to było coś, co miało być realne i faktycznie dla nich takie było, ale co nam, ludziom współczesnym, przeszkadza, żeby podpiąć to pod fantastykę? Tak naprawdę to na mitach i legendach zbudowano dużą część dzisiejszej fantastyki. (i nie, naprawdę nie wzięłam sobie tego z kosmosu)

      2) Nic nie jest do końca obiektywne poza suchymi faktami tak naprawdę. Tym niemniej recenzent powinien dążyć do możliwie największej obiektywności. Jeśli nie lubi literatury wampirycznej, nie powinno rzutować to na ocenę czytanej przez niego treści (to chyba oczywiste). A jeśli nie potrafi tego zrobić, cóż, chyba nie powinien się za to brać :P

      Usuń
    3. 1) Ciężko mnie zaskoczyć. To że zbudowano, nie oznacza, że tym jest. Nie mam pojęcia, kiedy byśmy się umówiły na powstanie fantastyki jako gatunku i wejścia do obiegu czytelniczego podobnego do naszego. Bo na przykład powieść gotycka powstała raczej na bazie romantyzmu i legend, nawet wydarzeń historycznych. Fantastykę zbudowano też na mnóstwie innych rzeczy - teoriach naukowych choćby ("Trylogia księżycowa" Żuławskiego, nie znam się na science fiction, ale, po lekturze "Nowej Fantastyki, strzelałabym, że tak jest). Także fantastykę w naszym dzisiejszym rozumieniu - tak na chłopski rozum nawet, znając przykłady - zbudowano na wielu, wielu filarach, to nie jest takie proste. W ogóle - nie wiem, czy wiesz - ale na mitach (greckich/rzymskich) i na Biblii zbudowana jest cała nasza kultura. Także twój argument mnie nie przekonuje. A raczej sobie tak nie możemy włączać w nasze współczesne myślenie rzeczy, których nie rozumiemy, z prostej przyczyny relatywizmu kulturowego. A to tylko jedna przyczyna.
      2) Może rzeczywiście mam jakieś bardzo restrykcyjne definicje subiektywności i obiektywności. Ale! Recenzja to chyba wydawanie opinii, prawda? Wydaje mi się, że lepiej niż o obiektywizmie mówić o podparciu opinii mocnymi argumentami (na zasadzie "nie podoba mi się, bo..."). Bo jeśli ktoś z góry nie znosi wampirów i zabiera się za recenzję książki o wampirach to to nie jest recenzja - to jest pomyłka. Widziałam mnóstwo recenzji subiektywnych (ba!, pisanych pod wpływem emocji - mam na myśli recenzję "Idy" z "Krytyki Politycznej" bardzo dobrych, więc takie trzymanie się regułek chyba jednak zubaża punkt widzenia.

      Usuń
    4. Deneve, mity to NIE fantastyka i NIE powstawały z tych powodów, dla których powstaje fantastyka. Kwalifikowanie mitów do fantastyki to omówienie religioznawstwu racji bytu.

      Usuń
    5. Dalej ten anonimowy24 listopada 2013 12:09

      Fantastyka jest fikcją, mit historią świętą. Fantastyka ma bawić, mit ma tłumaczyć ważne elementy życia. Mity i fantastyka mają różne funkcje, w efekcie różne struktury. Ktoś kto Ci to powiedział, jest rażąco niedouczony w zakresie religioznawstwa. :)

      Usuń
    6. lel:
      1) przecież nigdzie nie napisałam, że fantastykę zbudowano na SAMYCH mitach :P (to bardzo brzydka nadinterpretacja moich wypowiedzi :c)
      Co do samej kultury, jasne, jest zbudowana na Biblii, na mitach, jest zbudowana na literaturze wszystkich kolejnych epok i tak samo budowana jest teraz, przez obecnych twórców (nie tylko fantastyki). Spłycanie całej kultury do tak odległych czasów też mnie nie przekonuje, bo gdyby ta kultura nie miała na czym wyewoluować, to do dziś kamieniowalibyśmy ludzi.

      2) O, z tym jak najbardziej się zgodzę. Mogłam się inaczej wyrazić. Tak, jak to przedstawiłaś jest o wiele bliższe temu, co miałam na myśli :)
      A mnie się wydaje, że jeśli ktoś z góry nie znosi wampirów, ale jest w stanie dostrzec inne walory książki, to dlaczego miałby nie recenzować? Jest wielu recenzentów, którzy wznoszą się ponad swoje uprzedzenia (patos mode off). Gdzieś wyżej wspomniałam już, że nic nie jest do końca obiektywne (poza faktami) i od nikogo nie wymagam, żeby był w stu procentach obiektywny, ale byłoby fajnie, gdyby każdy recenzent w pewnym stopniu do tego dążył, bo w sumie - czym jest bardzo (oczywiście mówię o pewnych przypadkach, nie o dobrych recenzentach, którzy, jak piszesz, potrafią napisać dobrą recenzję, mimo że ta nadal będzie subiektywna) subiektywna recenzja, jeśli nie przelaniem "na papier" pewnych swoich uprzedzeń?

      Anonimowy z 12:04
      To, że dla niektórych Jedi i Latający Potwór Spaghetti to religia, nie znaczy, że dla mnie też nią będzie. A co do samych mitów - nigdzie nie napisałam, że powstały z tych samych powodów, co fantastyka sama w sobie. Może inaczej: mity obecnie pełnią funkcję budowniczego kultury (literatura fantastyczna też, bo czemu nie?), bawią (j.w.), są fikcją (j.w.), bo przecież z obecnego punktu widzenia trudno uznać mitologię za prawdziwą (huh, ale kto wie? może za X lat przyjdzie ktoś, kto wymyśli nowe wierzenia i obecnie dominujące religie też będą czymś, co trudno będzie uznać za prawdziwe?).
      Fantastyka JEST fikcją mity BYŁY historią świętą dla ludzi im ówczesnych. No, chyba że dla kogoś tutaj są one święte...? No i co, jeśli ktoś też uznaje jakiś element fantastyki za coś, co mogłoby definiować elementy jego życia?
      Poza tym jedno nie wyklucza drugiego, dlaczego religioznawstwo miałoby nie zajmować się czymś, co dawniej uważano za wierzenia, ale obecnie podpada to pod element fantastyczny?


      (pewnie zamotałam powyższy komentarz, bo dopiero wstałam, jak coś jest nie jasne, to chętnie rozwieję wątpliwości, jak już ogarnę herbatę w zasięgu rąk :P)

      Usuń
  3. To teraz ja się wypowiem i mam nadzieję, że odniosę się do wszystkiego co chciałam, więc:
    W „Cierpieniach młodego wampira” faktycznie mogłam przesadzić z wysokością oceny, w sumie nie wiem, co mną kierowało, może miałam dobry humor? Chyba faktycznie muszę zmienić.
    W „Delirium” wiem, że tekst zwariował i zupełnie nie mam pojecia dlaczego, co więcej skubany nie chce się zmienić, ale jeszcze muszę chyba nad nim posiedzieć.
    W „Dziewczynach z Hex Hall” ten sarkazm był od początku, nawet przy tej memejowatości, a nie dopiero po zmianach, to było bardziej niespotykane niż sam sarkazm.
    W „Imperium mrówek” zachęciłam dokładnie te osoby, które się tym interesują, musiałaś to przeoczyć.:)
    A teraz tutaj będzie dłużej. „Jeździec miedziany”. Wiem jakie błędy popełniła pani Simmons, naczytałam się o tych czołgach i innych, ale jestem osobą, której to naprawdę nie interesuje. Książka błędy ma, fakt, ale dla mnie to nie powód żeby obniżać jej ocenę. Ja oceniam historię opowiedzianą w książce, a nie zgodność z faktami historycznymi. Dlatego też ostrzegłam w recenzji, że fanom historii może się nie spodobać właśnie przez te nieścisłości, ale wymienianie ich, chociaż gdybym nie przeczytała wypowiedzi na forum historycznym, nawet bym nie zauważyła mijało się z celem.
    W „Kochamy Harry’ego...” fabuły nie dało się streścić, bo jej po prostu nie było. Ani bohaterów. To książka z listami, więc co to streszczać? Chyba, że ta uwaga była ogólna, to wtedy zwracam honor.
    W „Lokatorce...”: aż musiałam zerknąć czy wyraziłam zdziwienie odnośnie takiej formy książki i nie mogę się go dopatrzyć. Zasadniczo tylko o tym wspomniałam.
    W „Lustrzanym odbiciu” pojawienie się ducha nie było żadnym spoilerem. Kluczową rolę odgrywa, owszem, ale pojawia się na... czwartej/piątej stronie? Byłoby ciężko opowiedzieć o czym jest książka, gdyby pominąć ten fakt.
    Myślę, że bardzo mała część populacji pomyśli o mitach jako początkach fantastyki. A 1937 nie jest tak daleko od daty wydania książki.
    Dalej, nie każdą książkę, którą czytam recenzuję. O ile dobrze pamiętam, to przed „Paplą” czytałam „Inny świat” Grudzińskiego
    W przewodniku o Narnii zdania krytyków oczywiście były zawarte w książce, dlatego je omówiłam.
    Film nigdy nie odda w 100% książki, a wygląd aktora w stosunku do całej fabuły to naprawdę rzecz najmniej ważna. Podobnie z tymi emocjami. Nie napisałam, że film był doskonałym odwzorowaniem, ale najwierniejszym jakie do tej pory widziałam.
    W „Szóstej klepce”: a nie można być i naiwnym i szarą myszką?
    I w „Tam gdzie śpiewają drzewa” znowu nie zgodzę się co do spoilera, bo fakt, że królestwo upada wiemy już na pierwszej stronie! Wszystko przez typ rodziałów, które na wstępie opisują co w nim będzie (coś podobnego było w „Opowieściach z Narnii”) Czyli np. „Rozdział 1, w którym królestwo upada”. A co do bohaterów: jeśli główny bohater jest jeden to po co mam rozpisywać się o ojcu, który UWAGA SPOILER umrze w kolejnym rozdziale? W połowie książki pojawia się ważny bohater, ale jakiekolwiek słowo o nim byłoby wielkim spoilerem, gdyż cała jego postać była tajemnicą do ostatnich stron.
    I na koniec: zarzucasz moim recenzją subiektywizm. Ale na tym polega recenzja. I, posiłkując się ciocią Wikipedią, moje recenzje tonajwyraźniej recenzje felietony: „traktuje omówienie tekstu jako punkt wyjścia do skrajnie subiektywnej oceny dzieła i uwag o aktualnych zjawiskach podejmowanych przez utwór lub z nim związanych, posługuje się stylem potocznym”
    Za ocenę i wytknięcie błędów oczywiście bardzo dziękuję, odwaliłaś kawał dobrej roboty. Cała reszta, do której się nie odniosłam zostanie zapamiętana/poprawiona i zastosowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - w "Dziewczynach z HeX Hall" można odnieść wrażenie, że sarkazm bohaterka otrzymała dopiero później. Odniosłam takie wrażenie przez to, że najpierw pisałaś o tej memejowatości,a dopiero potem wspomniałaś: "dostała sarkazm", ale skoro było inaczej, to okej, rozumiem :)

      - wypadałoby mimo wszystko o tych błędach wspomnieć i na koniec zaznaczyć, że książkę czytało Ci się dobrze jako fikcję literacką (chociaż tutaj miałybyśmy co do tego bardzo różne opinie :P), a nie jako książkę z tłem historycznym - od razu zabrzmiałoby lepiej niż samo wspomnienie, że nie wiesz, czy książka przypadłaby do gustu czytelnikom zainteresowanych również historią.

      - uwaga była ogólna, miejscami dopisywałam coś, co niekoniecznie było związane z treścią konkretnej recenzji, przepraszam, jeśli odebrałaś to w taki sposób, a ja wyraziłam się niejasno.

      - "Lokatorka" - Cytuję: "Jednak najbardziej podziwiam adresata całej lektury (cała książka jest tak naprawdę listem do przyjaciela sąsiada pani Graham, tak prawie jak „Moda na sukces”), że nie przeklął nadawcy i nie rzucił tej korespondencji w diabły." - to zdanie zasugerowało mi, że być może nie miałaś do czynienia z formą epistolarną.

      - "Lustrzane Odbicie", a nie byłoby lepiej, gdybyś nie wspomniała o duchu wprost, a powiedziała, że w domu zaczynają dziać się dziwne (np. nadprzyrodzone) rzeczy? :) to tylko taka propozycja

      - Fakt, nie jest, mogłaś jednak nie strzelać w konkretną datę, a poszerzyć ramy czasowe choćby do dwudziestego wieku.

      - O, wybacz, w takim razie z tymi recenzowanymi ksiażkami to moja znaczna nadinterpretacja.

      - Co do Narni - okej, rozumiem, w takim razie już się nie czepiam.

      - Myślę, że jednak umieszczanie czarnoskórego aktora dla postaci białoskórej jest znacznym rozminięciem się z pierwowzorem :P ale ile głów, tyle poglądów, szanuję Twoje.

      - Odniosłam wrażenie, że naiwność wynikała z bycia szarą myszką lub odwrotnie (musiałabym jeszcze raz przeczytać recenzję), oczywiście można być i jednym i drugim.

      - nie czytałam wszystkich recenzowanych przez Ciebie książek, nie miałam pojęcia, że to aż tak oczywisty fakt przedstawiony już na początku, w takim razie chowam honor do kieszeni. Co do bohaterów, jeśli w książce główny bohater jest jeden, a w tle dwudziestu innych, to nie poświęcisz im choćby kilku słów więcej niż to, że są? Nie wiedziałam też, że jej ojciec tak szybko umiera, stąd pojawiła się sugestia, że mogłabyś powiedzieć o nim coś więcej, ale skoro umarł, to faktycznie byłoby to raczej niewykonalne :P

      - recenzjOM (przepraszam, że tak bezczelnie czepiam w komentarzu), bo to celownik w lmn.
      co innego tak skrajny subiektywizm, przez który oceniasz coś przez pryzmat swoich upodobań (taki przykład z kosmosu wzięty: nie podobają mi się wilkołaki, więc książka jest do bani - oczywiście w tym momencie bardzo generalizuję, bo nie piszesz recenzji aż tak spłyconych) i ocena jest taka, a nie inna ze względu na to, że coś lubisz, a czegoś nie.

      - nie ma za co i również dziękuję :)

      Usuń