czwartek, 21 listopada 2013

0051. xiaolin-iv-sezon.blogspot.com



Miejscówka przyzywającego: Xiaolin IVSezon
Przedwieczna: Broz-Tito

Zajmijmy się na początek stroną estetyczną. Nagłówek zabija. Zabija nadużyciem topazu i idiotycznym wtopieniem, z którego wynika, że nad domem jest zawieszona wielka pajęczyna, a z tej pajęczyny wyrasta rudowłosa bohaterka, która za plecami ma swoją mniejszą kopię. To, co zrobiono proporcjom na tym nagłówku, woła o pomstę do nieba – dom i kobieta są praktycznie na tym samym planie, a tymczasem ona jest dwa razy większa od budynku.
Och, po bliższym przyjrzeniu się zauważam, że jest jeszcze gorzej – kobieta zamiast nóg ma poplamiony krwią list – huh, serio?
Niemniej jednak największy ból sprawia mi tekst, który jest w ogóle pozbawiony polskich znaków. Poza tym kontrast między tłem a tekstem też pozostawia wiele do życzenia.

To tyle, jeśli chodzi o szatę graficzną, teraz zajmijmy się treścią.

Rozdział pierwszy
Z mojego niezawodnego, trzynastowiecznego poradnika o białogłowych – Białogłowach.
Rai'owi nie było już do śmiechu. – Bez apostrofu, bo w ten sposób zamiast „Raiowi” otrzymujesz „Raowi” – chyba nie o to chodziło, hm?
Oceniwszy, że nie ma większych uszkodzeń wyrzuciła – Jeszcze jeden przecinek po uszkodzeń. No i raczej wyrzuciła z siebie, bo potem następuje dialog. Chociaż nie wyrzucić z siebie raczej znaczy powiedzieć komuś swój sekret, zwierzyć się z problemów itp., więc może to wyrzuciła zastąpić chociażby… hm… bo ja wiem? Rzuciła?
Ciesz się, że ci zębów nie wybiłam, nie skrada się do samotnej w lesie laski z Klasztoru Xiaolin – Dziwna składnia… Nie skrada się w lesie do samotnej laski itd.?
Nie, chyba ominęła tę kwestie. – Jak tę, to znaczy, że jedną, czyli kwestię, nie kwestie.
Raimuno, drugi raz zaliczyłeś glebę – Raimundo.
Co jest Omi? – Przecinek po jest, ponieważ w dialogach imiona w wołaczu lub w mianowniku, ale w funkcji wołacza, oddzielamy od reszty zdania przecinkiem.

Rozdział drugi
przeciwnie, bo po pomimo małego pęknięcia – Niepotrzebne po się zaplątało.
Na mnie nie patrz młody – Tutaj ta sama zasada, co z imionami.
Raimundo? – Chwilę temu ten sam bohater nazywał się RaimOndo. Przyznam, że mam mętlik w głowie.
- Schodzimy?-upewniał się Rai.
- To chyba oczywiste, po to tu przyszliśmy-opowiedział mu Omi. - Kimiko oświetlisz nam drogę?
Nie zgadza ci się czas – masz upewniał (a przed tym zeżartą spację), a potem odpowiedział – zdecyduj się na jeden czas w całym opowiadaniu.
Kimiko szła  przodem, za nią Rai, Omi, na końcu Clay, musieli schodzić gęsiego bo wąsko ułożone ściany, nie pozwalały na większe manewry – Naaah, ściany nie mogą być wąsko ułożone, bo to by znaczyło, że są położone jedna na drugą. Wąskie może być przejście między nimi. I o nie tu chyba chodzi.
Po za tym Omi robiłby jej wymówki jakie to białogłowe są strachliwe – Poza tym, białogłowy. Już drugi raz widzę złą odmianę tego wyrazu, którego ty używasz jako zamiennika słowa kobieta (i słusznie), ale jednocześnie odmieniasz go jak przymiotnik (białogłowa, z jasnymi włosami itd.) tu  http://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82og%C5%82owa#pl znajdziesz najprostszą definicję tego wyrazu: jak widzisz, nie pochodzi od koloru włosów, a nakrycia głowy. Potrzebujesz zatem najzwyklejszej w świecie odmiany rzeczownikowej. Mała ściąga:
Białogłowa          Białogłowy
Białogłowy          Białogłów
Białogłowie         Białogłowom
Białogłowę          Białogłowy
Z białogłową       Z białogłowami
O białogłowie     O białogłowach
Białogłowo!         Białogłowy!
Chyba mam klaustrofobie kowboju – Jedną, nie wiele, więc klaustrofobię. I znów zgubiony przecinek przed kowboju – nie będę więcej wypisywać tego błędu, myślę, że trzy razy wystarczy, byś załapała zasadę i poprawiła kolejne błędy, jeśli takie się pojawią.
Wezcie Gwiazdę Hanabi – Weźcie.
Rai miał obawy czy tusza Claya się w nim zmieści – Serio, tusza? Wcześniej mowy nie było, że Clay prowadzi ze sobą świnię. A jeśli chodzi ci tylko o to, że Clay jest.. hm… otyły, to napisz to wprost, nie udziwniaj.
Nie głupi pomysł, przeszukajmy ściany. – Niegłupi. Nie z przymiotnikami piszemy łącznie.
Rzucili się do wyjścia, cokolwiek tam było zaczeka. – Przecinek po było, dwa czasowniki.

Rozdział czwarty
Bez skutecznie – Bezskutecznie.
Cowboy położył rękę na ramieniu swego przywódcy – Dopiero co pisałaś w spolszczeniu kowboj. Zdecyduj się, dziewczyno.
Powoli przypominała sobie co się stało – Dwa orzeczenia, więc potrzebujemy przecinka. Tym razem po sobie.
Tego o którego – Przecinek, przecinek. To ciekawe – z rozdziału na rozdział jest coraz gorzej z przecinkami.
pan rzuci piłeczkę albo weźmie smycz, i na polko – Pólko chyba, prawda? I co tam robi ten przecinek przed i?
Koci wojownicy okrążyli ją pozostawiając niewielkie kółeczko – Przed imiesłowami zakończonymi na łszy lub –ąc też stawiamy przecinek. No przecież znasz tę zasadę, stawiałaś je wcześniej!
Oczy dosłownie wbiły się w nią i o mało nie przewróciły – Chase ma oczy na wypustkach? Muszę przyznać, rozkoszny to obrazek.
Doskonale wiedział co ona myśli – Gubisz przecinki przed co.

Rozdział piąty
przez chwile milczał – Chwilę.
wybranie cie na przywódce – Cię, przywódcę.
Chodz jakby się nad tym zastanowić... – Choć. Jest zasadnicza różnica między choć a chodź.
No i oczywiście pytania o tym, jak wyobraża sobie dalszą edukacje – Pytania o to, edukację.
chodz uparty człowieczek – Choć, na bogów! Przecież nie chodzi o to, żeby bohater gdzieś poszedł, prawda?
skyp'e dzięki nie dawno założonemu internetowi. – Skype, niedawno, Internetowi.
Ja ciebie nie rozumiem – Długa forma zaimka jest tu kompletnie niepotrzebna, cię wystarczy.
Jak myślisz dlaczego? – Zgubiony przecinek po myślisz.

Rozdział szósty
Lata 40. XX wieku? Obyś poczytała przed napisaniem tego rozdziału, na nieścisłości związane z tym okresem jestem wyjątkowo cięta.
Chase Young żył tak przed wojną, jak i w czasie. – Tu chyba jednak chodziło o to, że Young żył tak samo przed i w czasie wojny, prawda? Bo teraz ze zdania wynika, że pan się urodził przed wojną i ją przeżył.
W trzecim roku wojny, w lesie nieopodal pałacu koci wojownicy wytropili intruza. – Yyy… Zależy, dla kogo w trzecim roku wojny. Bo na przykład dla Rosjan wojna zaczęła się w 1941, więc to nijak nie byłoby trzeci rok wojny, tylko pierwszy.
Dano im rozkaz, aby zabijali wszystkich mężczyzn w mundurach. Nie miało znaczenia czy nosili mundury Wehrmachtu, Aliantów, czy Armii Czerwonej - mieli ginąć. – No nie bardzo. Gdzie znajdował się wulkan Chase’a? We Włoszech? Chyba nie, gdyż otoczenie podpowiada Afrykę lub Azję, ewentualnie Amerykę Łacińską. O co mi chodzi? W dużym uproszczeniu: Wehrmacht zajął południe Europy i pół Rosji, Armia Czerwona doszła do Berlina (ale to pod koniec wojny), alianci zaś zajęli się zachodem i południem Europy (tak, tak, powinni być pisani małą literą). Natomiast na Pacyfiku wojska amerykańskie walczyły z Japończykami (ale głównie na wyspach i, ewentualnie, Indiach Holenderskich), więc za nic nie mogą być nazywani „aliantami” – GDZIE ŻYJE YOUNG, BY MIEĆ WSZYSTKIE TRZY SIŁY NA RAZ? Rozsądek podpowiada, że, pi razy drzwi, w centralnych lub południowych Niemczech, ale to niemożliwe, bo nie ma tam wulkanu i na pewno nie żyją tam na wolności tygrysy i gepardy.
Kotki miały w nawyku bawienia się swoją ofiarą – Kotki miały nawyk bawienia się swoją ofiarą.
skóra jej była smagana słońcem i wiatrem – I tak była smagana, podczas gdy kobieta leżała w łóżku, w pałacu? Coś tu nie gra z tym określeniem.
Ubrania były czyste, ale nieco znoszone i wypłowiałe od słońca, spódnica jej zanim wyblakła musiała mieć soczyście granatowy odcień. – Poza dziwną składnią i zbędnym zaimkiem: zdaje mi się, że modę tamtych czasów masz niezbyt dobrze obcykaną. Rozkloszowana spódnica? Do kolan? Być może, choć to odrobinę odważne jak na tamte czasy. To prędzej w latach 50., droga autorko.
- Kto vy? I chto ya zdes' delayu?  Posledneye, chto ya pomnyu byli zveri , tigry ... A kto vy*? – Ależ po co to zapisywać za pomocą międzynarodowego systemu? Polski alfabet jest w stanie oddać cyrylicę. Zapis mógłby zostać fonetyczny, ale z polskimi literami.
Och, jesteśmy w Chinach? Zatem widok kobiety o nieazjatyckiej urodzie nie powinien Younga dziwić. Chociaż mnie dziwi co innego: skąd Chase zna akurat jidysz, skoro to język Żydów aszkenazyjskich, którzy zamieszkują Europę Środkową, Wschodnią oraz częściowo Zachodnią? Ja wiem, że większość ludzi myśli, że Żydzi to Żydzi, ale są zasadnicze różnice pomiędzy tymi aszkenazyjskimi a sefardyjskimi – jest to między innymi język – ci drudzy mówią w ladino (oczywiście obie grupy posługują się również hebrajskim) i rytuał. Już prędzej spodziewałabym się po Youngu znajomości ladino, ponoć sporo Żydów sefardyjskich mieszkało kiedyś nawet w Turcji. Ale jidysz? Nie bardzo to się kupy trzyma.
która nie więcej niż minute – Minutę.

Rozdział siódmy
Dziewczyna ułożyła usta w dziobek – Dziubek.
Mierzyli się wzrokiem, aż do momenty – Momentu.
Uniósł brwi w sardoniczny sposób i pociągnął ją za ramię, tak że znów wylądowała obok niego. - http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2519355 da się w ogóle sarkastycznie lub ironicznie unieść brwi? Nie sądzę. Tym bardziej, że według korpusu języka polskiego słowo sardoniczny występuje w połączeniu z uśmiech, rzadziej grymas lub ton.
nie przyjemności – Nieprzyjemności.
nigdy tego parszywego zakapiora, o nic nie poproszę – Po co ci ten przecinek, przecież masz jedno orzeczenie.
Jak będziesz tyle jadła, stracisz linie – Linię.
zawsze szanował, to gdy mówiła mu – Ten przecinek dopiero po to, nie przed.
Realia Rosji sowieckiej – robisz to źle. Historia pana Sokowa jest, hm, jakby to ująć? Złagodzona i przerobiona na baśń? Tak, to chyba dobre określenie. A teraz pozwól, że ci wyjaśnię: nie, to, że pan nauczyciel nie mówił dobrze o ustroju, nie wiązało się z tym, że on i jego rodzina byli narażeni na towarzyski ostracyzm w małej, irkuckiej społeczności – normalnie pan Sokow zostałby pewnego pięknego dnia zaproszony przez smutnych panów w prochowcach do czarnej wołgi (a pojawiliby się oni, bo ktoś by na pana nauczyciela doniósł) i uwieziony w siną dal, a potem już nikt nigdy by o nim nie słyszał. Podobnie niespodziewanie, po cichu, zniknęłaby jego żona i dzieci, a jeszcze potem wszyscy razem pewnie pomarliby w łagrach, bo zostaliby osądzeni jako wrogowie ludu. Serio, serio. Jeśli w ogóle pan Sokow rzeczywiście miałby tyle odwagi, by głośno mówić, że nie lubi sowieckiej ojczyzny.
W 1941 wybucha Wielka Wojna Ojczyźniana – nie sądzę, by rodzinie naszej tajemniczej bohaterki udało się, ot tak, kupić bilety na pociąg do Paryża – tym bardziej, że musieliby przejechać przez calutką Rzeszę i dostać się do państwa Vichy.
z nadąsaną buzią – Nadąsaną to można mieć minę.
trzy pokojowe mieszkanie – Trzypokojowe.
Bilet, dokumenty, lusterko, zapałki a nawet słodka bułkę – Czemu nagle zmieniasz przypadek?
Choć miała wielu adoratorów hołubiących jej urodę  -http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2560693  na pewno o ten wyraz chodziło?
Łzy cisnęły jej się na oczy – Do oczu.
Kiedy wreszcie stanęła przy pierwszym z domków, przeszył ją dreszcz. Nie dobiegło ją nawet wesołe brzęczenie sztućców, a była to przecież pora obiadowa! 

http://25.media.tumblr.com/02db817f24c86dc7896ed32e9d2a24b9/tumblr_mvs70y54VP1stu03io1_500.gif

Drewno nie brzęczy – a chłopi nie mogli mieć w tych czasach sztućców, które by brzęczały – nawet panienka z dobrego domu powinna to wiedzieć.
SKLEP NA WSI?! W 1941?! NA ROSYJSKIEJ WSI?  I to takiej, gdzie diabeł mówi dobranoc? Absolutnie nie, nie i jeszcze raz nie.

Rozdział ósmy
Kiedy zrozumiała, że nie ma sensu, pozostać w opuszczonym miasteczku – Pozostawać brzmi bardziej po polsku.
Gdziekolwiek spojrzała, nie dostrzegła najmniejszego majaku, który mógłby dochodzić z domostwa.
http://sjp.pwn.pl/slownik/2480608/majak, http://pl.wikipedia.org/wiki/Majak mam dziwne wrażenie, że w ogóle nie o to słowo ci chodziło.
Sofa w chłopskim domu, w latach czterdziestych… 

 http://24.media.tumblr.com/d9e65c657d2475c1944eab20da0ab28b/tumblr_mw34f3ycbT1subix3o1_500.gif

Nie, już nie mogę komentować takich w sumie drobnych, ale znaczących potknięć. Niech za komentarz służy to, że nie bardzo jest to w ogóle możliwe. Jak tam mieli łóżko, a nie spali na przypiecku, to było już całkiem nieźle, wiesz?
Zakłopotana Karina, nie wiedziała co ma odpowiedzieć – A ten przecinek jest tu, bo…? Powinien być dopiero przed co.
wycinanie ostu ze zboża i ziemniaków, których nie brakowało, co skutkowało poparzeniami – Wychodzi na to, że ziemniaków było dużo, więc ją parzyły. Chyba chodziło o oset, ale głowy nie dam, bo ostem nie da się poparzyć.
Pewnego czerwcowego dnia tenże wiatr, zrobił jej podły żart. – Przecinek od czapy strikes back!
Na wsi, pozytywistyczne hasła pracy u podstaw nabierały prawdziwego sensu. – I znów! A poza tym widzę, że nie zdajesz sobie sprawy, że pozytywizm rozumiany jako praca u podstaw to zjawisko, które występowało właściwie tylko w Polsce i było związane z zaborami.
Jakiś stary chłop, śmiał,  uderzyć w jej godność jako arystokratki i jako kobiety! – W tym zdaniu w ogóle nie powinno być przecinków.
Wszystko co wiem o świecie i o polityce nauczył mnie mój ojciec – Wszystkiego. No i przecinek przed co.
Mój ojciec ukończył uniwersytety w Bolonii i Paryżu. – W sensie, że je budował? Dobrze się trzymał jak na kilkusetlatka. Bo jeśli nie, to pewnie chodziło ci o to, że ukończył studia na tych uniwersytetach.
gościł na Europejskich salonach – Małą literą, to w końcu tylko przymiotnik.
patrzyła na nich na nich – Coś ci się zapętliło.
Twarz pana Irynov – Czemu nagle w zmieniłaś niepotrzebnie na v?
pijany na umór – Na umór to można pić, a nie być pijanym.
Pewnie miał jakieś zapasy, schowane przede mną – Zbędny przecinek.
Opowiem ci co rok temu, zrobił mój kuzyn. – Ten przecinek to powinien być po ci.
w między czasie będą – Międzyczasie.
Z dopisków odautorskich widzę, że geografię oraz tajniki rolnictwa postanowiłaś jednak ogarnąć – wszystko fajnie i bardzo się chwali, ale wiesz, pięć minut dłużej w Internecie i nie byłoby takich obyczajowo-historycznych zgrzytów. Nie rozumiem, dlaczego tu chciałaś być dokładna, ale historię, ówczesne obyczaje, zwyczaje i styl życia już uznałaś za takie elementy, które można naciągać jak gumę w majtkach.

Rozdział dziewiąty
Po dwóch dniach podróży, połowa z nich była zielona na twarzy – Niepotrzebny przecinek.
W samym rogu siedział drobny mężczyzna, łypiący groźnie oczyma na pozostałych. – Skoro łypał, to wiadomo, że oczyma.
by przyjrzeć się tamtejszym kobietą – Kobietom, liczba mnoga.
Stary żołnierz relacjonujący swe życie, opiewające w waleczne czyny na polu bitwy – To życie opiewało te waleczne czyny? Nie sądzę: http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2495583
W Rosji radzieckiej nie obowiązywało coś takiego jak „dowód osobisty”, był to „paszport wewnętrzny” – to naprawdę były dwie minuty guglania:
Karinie żołądek podszedł do gardła, kiedy tak wszyscy zbierali się, aby opuścić powóz – Powóz to nie to samo, co wóz, o którym piszesz na początku rozdziału. To czym się poruszali bohaterowie?
Okoliczne dziewczęta nie były skore, do podjęcia tej pracy – Znów przecinek od czapy.
No jakoś nie chce mi się wierzyć, że bogacz postawił sobie pałacyk i wcale a wcale, ani razu, absolutnie nigdy chociażby go nie pobielił albo co, tylko tak straszył ludzi gołą cegłą – przecież taki dom to jak półprodukt!
Rozglądała się wówczas po swoim nowym pokoju z grymasem. – Ten pokój miał grymas. Aha.
opierający się o futrynie – Futrynę.
Andrei'a – Oj boru, chyba dostałam jakichś palpitacji. Błędna transliteracja zrobiła z tego imienia potworka, którego nie wiesz, z której strony ugryźć. Niepotrzebny apostrof sprawił, że otrzymujemy Andrea. Nie prościej było zapisać to polskim alfabetem? Andriej odmienia się przecież dużo łatwiej (Andriej, Andrieja itd.)
Rodzeństwo ubłagało matkę na to, by zabrała je ze sobą – Bez na to.
To był obrzydliwe, ohydne – Było.
Mam byś szpiegiem? – Być.

Rozdział dziesiąty
jakoby książę i Rosjanka mają się ku sobie – Mieli, nie mają. Chyba że zostawić mają, ale wtedy zrezygnować z jakoby.
powstrzymywało zazdrosną lwice – Lwicę. Jedną, prawda?
że ich czarnowłosy pan zechce na moment, zdjąć z nich kocią powłokę – Niepotrzebny przecinek, zdjąć masz przecież w bezokoliczniku.
ustępując miejsca potężnym kocim łapą – Łapom. Kilku, nie jednej, prawda?
Rozejrzała się po mrocznym pokoju, oświetlanym przez kilkanaście świec. – To w końcu mrocznym czy jednak oświetlonym? Bo to się wyklucza.
Jeden ze sługów Chase'a Young'a – Sług lub sługusów, przy czym druga opcja jest nacechowana negatywnie. I bez apostrofu w Younga.

Rozdział jedenasty
wychodzącego, z wiecie, którego pokoju – Czkawka przecinkowa. Tu w ogóle ich nie powinno być.
Nie wielu – Niewielu.
Dwie z trzech pozostałych kocic się zaśmiało. – Skoro dwie, to zaśmiały.
kontynuowała dalej – Skoro kontynuowała, to wiadomo, że mówiła dalej.
zwrócił obliczę – Oblicze.
Piran'a – Apostro’fy w przypa’dkowy’ch miejscac’h.
oraz uznanie, dla grającej – Ech, co tu robi ten przecinek?
Chase nie dawał jej jednak spokoju i pił temat dalej. – Słucham? Pił? A nie przypadkiem drążył?
topniały w zaskakująco szybkim tępię – Tempie, od tempo, nie tępić.

Rozdział dwunasty
bo wtedy miał okazję, być świadkiem wybuchu – Znów zbędny przecinek.
co siedzi jej na sercu – Fraza brzmi: coś leży komuś na sercu.
Pewne nie jedną noc – Niejedną.
zdolną wyrwać się z pod ich kontroli – Spod.
nie była miejscem, skupiającym pozytywne uczucia – NO ŻESZ PO CO TEN PRZECINEK? Przecież skupiającym to przymiotnik.
Tego wieczora Chase zadał jej najboleśniejsze cierpienie, jakie w swym krótkim życiu doznała. – Jakiego.

Rozdział trzynasty
Okres ten najgorzej znosiła Eme. Ponieważ profesja młodej lwicy polegała na czymś innym niż reszty kocich sług – Profesja nie może polegać na czymś, ponieważ profesja=wykonywany zawód. Brzmi kulawo.
Była to jedna z niewielu ekstrawagancji, którą Chase z zazdrością praktykował. W przeszłości złamanie zasady oznaczało surową karę dla delikwenta, ośmielającego się zawiesić na niej wzrok na dłużej niż pięć sekund. – Pierwsze zdanie nie bardzo ma sens: bo jeśli jest to ekstrawagancja li i jedynie Chase’a, to po co właściwie praktykuje ten proceder? I czemu z zazdrością? Da się w ogóle praktykować z zazdrością? Natomiast drugie zdanie – pozbawione podmiotu, sugeruje, że na każdego, kto zawiesił wzrok na zasadzie, nie na Eme, czekała kara.
Dziewczyna bez wahnięcia zaczęła schodzić stromymi schodami – Wahania. Wahnięcie sugeruje, że nie zachwiała się, stając na krawędzi schodów.
Popis agresji i siły trwał krótko; w mgnieniu oka zakończył się brutalnym odepchnięciem nerwowego tygrysa. Jego klęskę dopełniły szydercze chrzęsty pozostałych. – Matko kochana, dlaczego te tygrysy chrzęszczą?
Może chodziło ci o chrząknięcia? Chociaż też nie wiem, jak można szyderczo chrząkać.
Dobył do schodów i w parę chwil znalazł się na korytarzu. – WHUT?! http://pl.wiktionary.org/wiki/doby%C4%87
Brak podróż do odległych krajów – Podróży.
w przeciwieństwie do siedzącej blisko grupce kobiet – W przeciwieństwie do (kogo? czego?) grupki kobiet.

Rozdział czternasty
Znów bawiłeś się w zestaw małego czarodzieja? – Nie można bawić się w zestaw, co najwyżej zestawem.
chciała trwać, i utrzymywać – Przed i NIE stawiamy przecinka (chyba że się powtarza w tym samym zdaniu, oczywiście).
Ich widok nieznacznie łagodzący surowy wygląd korytarza. – Ich widok co? Bo przy formie łagodzący wygląda, jakby coś urwało od zdania. Zmień to na łagodził i już nie musisz nic dopisywać.
W dniu ceremonii zdecydowanej większości nadal nerwowo drgała dolna powieka, jak wtedy, gdy doszła do ich uszu owa wieść. – Um… Ta tajemnicza większość miała wspólną powiekę? Aha.
Parę tygodni przed ślubem, którego poprzedziły kilka miesięcy – Który poprzedziło.
słyszeć głośne: "eureka!", które wstrząsnęło pałacem w posadzkach, Chase wyszedł z kawałkiem papieru w dłoni. – Posadach, nie posadzkach.

Podsumowując:
Zaczniemy, tradycyjnie, od stylu. Twój jest… Prosty. Dosyć przystępny, choć zdarza ci się używać błędnie niektórych wyrażeń (np. siedziało na sercu, zamiast leżało itp.) lub w ogóle słów, które nie pasują do kontekstu (vide: chrzęszczące tygrysy  czy dobywanie do schodów). Masz również ogromny problem z przecinkami, które stawiasz, jakbyś miała czkawkę: wszędzie, gdzie się da, czasem bezsensownie rozdzielając zdania. Z drugiej strony nie stawiasz ich wcale tam, gdzie znaleźć się powinny, czyli przed imiesłowami. Radzę dokładną powtórkę zasad polskiej interpunkcji: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629734. Inny, ale równie palący problem stanowią apostrofy, które pakujesz do niemal każdego obcego imienia i nazwiska, szczególnie tam, gdzie są zupełnie niepotrzebne. Te wszystkie apostrofy robią ze słów potworki, na których wymowie można sobie zawiązać język na supeł (przykładem Andriej). Z również zupełnie nieznanych dla mnie powodów jesteś kompletnie niezdecydowana, jak zapisywać nazwy własne czy imiona i nazwiska – i mówię tu szczególnie o tych rosyjskich, gdzie mamy państwa Sokow, ale już chwilę później państwa Irynov. Gwarantuję ci, że polski alfabet świetnie sobie radzi z cyrylicą i transliteracja jest dużo łatwiejsza niż w systemie międzynarodowym.

Krótko na temat kreacji świata i bohaterów – krótko przede wszystkim dlatego, że większość fatalnych potknięć logicznych lub dziur wypisałam ci przy okazji bety. Pierwsze rozdziały są, co tu dużo mówić, straszne: krótkie, mało treściwe, dialogiem stojące. Nie wiem czemu, ale chyba przyjęłaś zasadę, że skoro to ficzek, to opisy osób oraz świata przedstawionego są dla słabych oraz lamerów, którzy nie znają fandomu, więc ty im w tym nie pomożesz. Pozwól, że wyprowadzę cię z błędu: OPISY SĄ WAŻNE. W każdym rodzaju tekstu, czy to ficzek, czy opko autorskie, musisz umieć przedstawić statystycznemu, potencjalnemu czytelnikowi świat, który sobie wykreowałaś lub który wykorzystujesz do swoich celów. U ciebie to się kompletnie nie pojawia, a przynajmniej do momentu, w którym zaczynasz retrospekcję smutnych przypadków Chase’a Younga.
Sama konstrukcja świata jest dosyć, hm, jakby to określić… filmowa. I opiera się na dramatycznym schemacie, który każe wciskać dramę w każde możliwe miejsce. Nie zaskakujesz absolutnie niczym, lecisz wyświechtanym schematem tak, że to aż boli: w sposób ładny i całkiem wciągający, ale to ciągle schemat. I tak w jednym opowiadaniu przewija nam się cała lista najbardziej zgranych motywów świata: Evil Overlord okazuje się ojcem dobrej bohaterki (nie rozumiem, po co zostawiać taki cliffhanger, taż na rozwój tej akcji w ogóle się nie czeka, bo przyćmiewa go zgrabne poprowadzenie wątków w latach 40.), biedna, słodka dziewczynka zostaje rozdzielona z rodziną, a potem osierocona, pracuje jako guwernantka, a dom, w którym pracuje, musi być obowiązkowo stary, wielki i straszny, potem czeka ją próba gwałtu itd. – to wszystko są schematy po tysiąckroć wykorzystywane tak i w literaturze, jak i w kinematografi: nie dodajesz od siebie tak naprawdę nic nowego, nic świeżego i nic zaskakującego.
Z drugiej strony muszę przyznać, że ta barwna filmowość jest miłą odmianą od nijakości oraz ubóstwa pierwszych rozdziałów, które jak na razie nic do historii nie wniosły. Nie wniosły też to niego nic postacie kanoniczne. Trójkąt przebiegły Chase – niewinna Karina – zazdrosna Eme to postaci najlepiej w całym opku przedstawione. Mają charakter, można ich lubić lub nie, ale przede wszystkim nie są tak koszmarnie papierowi jak Kimiko czy Rai, których przedstawianiem nawet się nie trudziłaś. Mam wrażenie, że są tam po to, by Chase mógł  odstawić Luke-I’m-your-father-scenkę. Myślę jednak, że, na przykład, zamienienie tych rozdziałów kolejnością nie zrobiłoby wielkiej różnicy temu opowiadaniu. Jego części składowe są bowiem nierówne – rozbudowana część wspomnieniowa bogactwem wydarzeń, scenerii oraz bohaterów absolutnie przyćmiewa część poprzednią, przez co wspomniany cliffhanger zupełnie nie spełnia swojej roli – szczerze mówiąc ja nawet zapomniałam, że w tym opowiadaniu są jacyś inni bohaterowie niż Karina i Chase.
Żeby nie było jednak za słodko, że w sumie wątek drugowojenny jest superaśny, tylko odrobinę zbyt filmowy, muszę powiedzieć, że popełniłaś szereg fatalnych błędów: zaczynając od kompletnego rozminięcia się z prawdą, jeśli chodzi o realia Rosji radzieckiej, poprzez pakowanie sofy do wiejskiej chaty czy sklepu do malutkiej wsi, na drobnostkach takich jak odrobinę przykrótka jak na tamte czasy spódnica Kariny kończąc. Zdaje mi się, że również potężnie zagięłaś czasoprzestrzeń, to znaczy: panna Sokow zbyt szybko dotarła do granicy rosyjsko-chińskiej. Tym bardziej takie historyczno-obyczajowe potknięcia rażą przy twojej dokładności, jeśli chodzi o cykl wegetacji roślin czy dosyć dokładnie podawanych danych geograficznych. 

Zbierając to wszystko zusammen do kupy: opowiadanie jest bardzo nierówne i nie bardzo widzę jego motyw przewodni, który gdzieś chyba zgubił się po drodze wśród tych wszystkich wspomnień. Nie bardzo też widzę sens umieszczania dramatycznej historii Kariny w realiach drugowojennych: wydaje mi się, że jest to zrobione tylko po to, by historia była jeszcze bardziej wstrząsająca, przy czym zupełnie w opowiadaniu tej grozy wojny nie widać, bo ginie ona gdzieś między ględzeniem o tym, że czasy ciężkie (ale wszyscy mają wszystkiego pod dostatkiem i mogą wyjechać z ZSRR, kiedy chcą i gdzie chcą!) a creepypastą o strasznym dworzyszczu oraz zgraną kliszą o mężczyznach nastawających na dziewczęcą cnotę, więc tak jakby przez ten zabieg nie osiągasz, hm, niczego. Słownictwo, choć całkiem bogate, a także przyjemny, płynny styl, giną pod przecin- i apostofofozą oraz niezgrabnościami językowymi.
A zatem, w związku z tym, że ani nie bardzo widzę cel, ani nie dostrzegam motywu przewodniego opowiadania, podobnie jak nie widzę sensu pakowania opowieści w dramatyczną, historyczną otoczkę, skoro w zasadzie okres, w jakim rozgrywa się nasz romans, nie ma niemal żadnego znaczenia dla akcji, gdyż lwia jej część toczy się w oderwanym od rzeczywistości pałacu Younga, otrzymujesz dwa pomiociki z plusem. 

 


6 komentarzy:

  1. A poza tym nie "twarz pana Irynov", tylko "twarz pana Irynowa" (tak jak Puszkina, Miedwiediewa, itd.), takie nazwisko po polsku się odmienia. Wiem, że żyjemy w czasach, kiedy telemarketerzy najwyraźniej mają kłopot nawet z polskimi nazwiskami, bo często zaczynają rozmowę, pytając "Czy rozmawiam z panem Janem Nowak?", ale to jeszcze nie powód, żeby przejmować ich obrzydliwą manierę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, dziękuję bardzo za ocenę! Od razu powiem, że uświadomiłaś mi błędy, o których w życiu bym siebie nie podejrzewała. Niestety nie mam teraz czasu ani warunków, aby zebrać myśli i skomentować, myślę więc, że najpóźniej w poniedziałek powinna się tu pojawić dokładniejsza wypowiedź :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, dorwałam komputer, mogę się wypowiedzieć.
    Powtórzę się – dziękuję za ocenę tego mojego dzieła. W ogóle dziękuję za wytknięcie błędów zwłaszcza w tej drugiej części opka. Wiesz, do tej pory dziewczyny, które mnie oceniały,
    wychwalały właśnie część z Kariną, więc praktycznie nie wiedziałam, jakie robię tam błędy. Tak jak podejrzewałam, jest ich co niemiara ^^”
    Katastrofa, ile błędów i przekłamań o_o nie no, wiedziałam, że na potrzeby opowiadania naciągnęłam trochę faktów z historii, ale nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle. Zaczynając od kiecki Kariny a kończąc na żołnierzach niemieckich na drugim końcu świata. Aż dziwię się, że nie wpakowałam tam jeszcze Armii Krajowej >.<”
    No cóż, Chase jest nieśmiertelnym obieżyświatem i w sumie niż zdziwiłabym się, gdyby te odmiany jidysz nie były mu obce. Ale fakt, nie zdawałam sobie dotąd sprawy, ze takie odmiany w ogóle istnieją.
    Zaskoczyłaś mnie tym – sklep tam gdzie diabeł mówi dobranoc – jaka ja naiwna jestem xP
    Ech, fragmenty z Rosją pisałam na długo przed zapoznaniem się w szkole z historią tego kraju w okresie II wojny. Wyszłam z założenia, że skoro lubię historię, nie potrzebna mi pomoc – pfff... znów naiwna ja x.x Ze zbożem i geografią to już wolałam się upewnić.
    Do wczoraj nie wiedziałam, że mogę zapisywać obco brzmiące imienia bez apostrofu. Dobrze wiedzieć :D
    Ortografia i przecinki to moja zmora. Ta część oceny nie wymaga dłuższego komentarza, gdy tylko będę mogła poprawię wszystko.
    Chrzęsty tygrysów – taa... ^^” nie byłam pewna jakim słowem określić śmiech ludzi przemienionych w tygrysy.
    Sam fakt, że retrospekcja dzieje się akurat w czasie II wojny szczególnego znaczenia dla fabuły nie ma, to fakt, no ale że ten okres jest według mnie jednym z ciekawszych w historii, wyszło jak wyszło.
    Hahaha, nie miałam pojęcia, że ta opowieść jest tak bardzo schematyczna, ale cieszy mnie, że udało mi się ją pokazać w (jak to ładnie określasz) filmowy sposób.
    Karina dobrze przedstawiona? o.O A ja się bałam, że niechcący zrobiłam z niej Mary Sue.
    A co do części właściwej opowiadania, która została przyćmiona przez część ze wspomnieniami, to przyznam szczerze, że najchętniej bym ją usunęła i napisała od nowa. Ale nie zrobię tego. Gdy zakończę opowieść o Karinie, postacie kanoniczne i świat ich przedstawiony czeka gruntowna odnowa :)
    Jeszcze raz powtórzę, dziękuję za ocenę, sporo z niej wyniosłam i... ALE JAJA! Dwa pomiociki! I to jeszcze z plusem :V
    serio, nastawiałam się na jednego, a o jakimś plusie nawet myśleć nie śmiałam xP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ dlaczego jednego od razu? Opowiadanie samo w sobie mi się podobało, odłóżmy na bok nieścisłości historyczne. Nawet ta filmowość tak nie razi, jak się spojrzy na całość (bo w scenach z Andriejem razi bardzo, po prostu nie trzeba za bardzo zgadywać, co zaraz się wydarzy). Mimo że korzystasz ze schematów i nie nadajesz im świeżości, to czyta się wszystko dosyć przyjemnie.
      Co do jidysz - nie widzę problemu, by obieżyświat mógł się takim językiem posługiwać, trzeba tylko to jakoś uzasadnić: skąd go zna, dlaczego widząc Karinę zdecydował się go użyć, skoro ze względu na jako-taką bliskość geograficzną mógłby zaryzykować z ladino? Z tym jidysz to jest tak, że jego użycie wydaje mi się fatalnie nieuzasadnione (Karina zresztą nie ma typowej żydowskiej urody, by przynajmniej przez to komuś tak zaskoczonemu przyszło na myśl użyć jidysz). Ot i tyla.
      Nie, Karina nie jest Mary Sue (jeszcze, nie wiem, jak chcesz ją poprowadzić). Jest cudownie zupełnie inna od Eme i to w tym doceniam - masz dwie całkiem silne i całkiem ważne postaci kobiece, które są od siebie różne - to się ceni.

      Usuń
    2. Biorąc pod uwagę słabą pierwszą część, moją chorobę przecinków i nie spójności, naprawdę nie liczyłam na nic więcej ^^
      Ok, rozumiem. Jakoś dookreślę to, skąd Chase zna ten język.
      A Karina czasami wydaje mi się zbyt idealna, nierealna. Bo taka ładna, odważna, niewinna, miła, dobra, a w efekcie udaje jej się usidlić księciuna ciemności. Ale skoro uważasz, że jest ok, mogę spać spokojnie.
      Cieszy mnie, że opowiadanie mimo tych wszystkich Ci się podobało. To naprawdę buduje i daje motywacje do pisania! :)

      Usuń
    3. * tych wszystkich błędów

      Usuń