poniedziałek, 11 listopada 2013

0049. niebo-skradzionych-slow.blogspot.com

Miejscówka przyzywającego: Niebo skradzionych słów
Przedwieczne: Gayaruthiel&Leleth


W kwestii technicznej – cień wokół liter wcale nie wygląda bardziej cool, a tylko zmniejsza czytelność i męczy czytelnika.

Prolog

Gwiazda? Owszem, określenie na G do niego pasuje, ale mam na myśli trochę inne słowo. – Nagła zmiana czasu, wcześniej był przeszły.

Pan spiker się zaśmiał, ja też. On z rozbawienia, ja z żalu. – Zazwyczaj ludzie nie śmieją się z żalu, tak jak i nie płaczą z zaskoczenia.

Rozdział pierwszy

Wrzucałam kolejne rzeczy do ogromnej, skórzanej walizki, która była już niemal załadowana po same brzegi. Wyciągnęłam z szafy najlepsze ubrania i kosmetyki, z trudem upychając je w pozostałym miejscu w bagażu. – Czyli najpierw spakowała te najgorsze? Czemu?

Zdałam sobie sprawę, że mam już dwadzieścia dwa lata na karku i kompletnie zero perspektyw. Zostałam oszukana, zdradzona, wykorzystana... – Hmm, a co robiła po ukończeniu szkoły średniej? Studia raczej odpadają, jakaś praca? Ma chociaż maturę?

Spojrzałam jeszcze raz na wnętrze swojego pokoju. Żółte ściany, pełno maskotek w każdym możliwym miejscu, plakaty różnych wokalistów, kolorowa pościel w kwiatki. Chyba naszedł czas, aby dorosnąć i to będzie ten dzień. – Hm? Dorosły człowiek nie może mieć kolorowych ścian/pościeli ani plakatów? Strasznie to stereotypowe.

Powinnam spokojnie dotrzeć, o ile te próchno (i nie mówię tu o pani obok) – Dlaczego nagle zmieniasz czas na teraźniejszy? I piszesz te zamiast to?

Rozdział drugi

Byliśmy na środku niczego, siedzimy w jakimś starym, zepsutym padle, a ja za godzinę miałam pociąg! (...) Mogłabym przekląć tysiąc razy, ale to nie przyniosłoby mi wcale ulgi, bo zwyczajnie byłam w de. – Szalejące czasy. Najpierw byliśmy, później siedzimy i na końcu miałam.
No i… w czym problem? Przecież Iga nie ma umówionego spotkania ani kupionego biletu (a nawet jakby miała, to przecież może oddać), nic się nie stanie, jeśli dotrze na miejsce później. Skąd więc ta drama i rozpacz? Jeśli dziewczyna nie radzi sobie z czymś tak prozaicznym jak pociąg, jak sobie poradzi z całą resztą życia? Tym bardziej, że:

Następnego dnia wstałam o szóstej rano. Musiałam zdążyć na jedyny autobus do Wrocławia, skąd miałam wsiąść w pociąg i jechać dalej, do Warszawy.
okazało się, że było już grubo po ósmej. (kiedy autobus się zepsuł)
(to akurat z pierwszego rozdziału)
I nagle:
Nie załapię się już na pociąg odjeżdżający z Wrocławia. – Przepraszam, chyba właśnie umarłam ze śmiechu. Tak, na pewno pomiędzy dwoma tak dużymi miastami jeździ jeden pociąg dziennie – przypominam, że jest ośma, więc nad wyraz wczesna godzina, w ciągu dnia z Wrocławia środków transportu będzie w cholerę. Let me use google for you –
Średnio co godzinę/pół. Jedyny problem, jaki może mieć Iga, to z dostaniem się do Wrocławia. A biorąc pod uwagę, że została jej do niego jakaś godzina drogi, a zaraz mają im podstawić zastępczy autobus… o co chodzi w ogóle?



Kamieniste podłoże kuło mnie w pośladki, jesienny wiatr muskał skórę, przyozdabiając ją w dreszcze – Dreszcz to uczucie, proces, więc raczej w gęsią skórkę. Ponadto, kłuło.

Co z tego, że jeździłam po tylu festiwalach, szukałam swoich szans, poznawałam multum ludzi i wymieniałam z nimi uśmiechy, zapewniając, że na pewno jeszcze kiedyś się odezwę? – Em, to raczej oni powinni się do niej odezwać, bo ona im łaski nie robi tym zapewnieniem, tylko jest stroną potrzebującą.

Kiedyś była jeszcze Anita, ale żal już o tym wspominać. – Tak, wiemy. Poświęciłaś temu zagadnieniu większość poprzedniego rozdziału i część tego. Nie trzeba o tym w kółko przypominać.

Nie chciałam obarczać ojca swoimi kłopotami. Absolutnie na to nie zasługiwał, lecz jaki niby miałam wybór? – Boru, ona się tylko spóźniła na pociąg. Skąd ta drama? Ojciec chyba nie dostanie zawału z tego powodu.

Był wysoki, ale bardzo szczupły. - Wysoki wzrost nie jest sprzeczny ze szczupłą budową, więc spójnik ale jest bez sensu.

Nie miałam w zwyczaju zadawać się z nieznajomymi mężczyznami ani tym bardziej z takowymi podróżować. – Uhm, w związku z czym noga jej nie postała w zbiorkomie, a w pociągu wybierała pusty przedział i natychmiast zasuwała zasłony. To, co brzmiałoby zupełnie normalnie w osiemnastym wieku, kiepsko pasuje do dwudziestego pierwszego.

Artur poprawił mi trochę humor, właściwie był przezabawny – Ten humor?

Oczywiście, czasem próbował ze mną flirtować – Dlaczego oczywiście? Iga jest taka oszałamiająca, czy też Artur podrywa wszystko, co się rusza?

Kilka razy zahaczył wzrokiem o mój biust. Nie bulwersowałam się z tego powodu, w końcu to facet, w dodatku spragniony doznań – Nie idź tą drogą.

Podróż mijała nam szybko, licznik wskazywał trzycyfrową prędkość przez prawie całą drogę, ale mnie to zupełnie nie przeszkadzało. Lubiłam prędkość i gorzej bym się czuła, gdyby pokonywał trasę w ślimaczym tempie. (...) Artur odbierał wiele telefonów, trochę przeklinał, trochę żartował. – On tak jedzie z ponad setką na liczniku i rozmawia przez telefon w tym czasie? Ktoś tu ma skłonności samobójcze. No chyba że ma słuchawki.

Przesłuchałam całą jego płytę, każdy utwór, każde słowo, każda melodia – wszystko było moje. – Kiedy to było i czemu Iga nie podała ich do sądu?

Twojej siostrze na pewno będzie raźniej, jeśli nie pójdzie sama, prawda? – Uśmiechnęłam się miło, ale w środku wszystko się we mnie telepało. Musiał się zgodzić, taka okazja nie zdarza się codziennie. Chociaż najpierw chciałam dorwać Anitę i dowiedzieć się, dlaczego i jak to wszystko zrobiła, nie mogłam przepuścić szansy spotkania tego gogusia. // - W sumie chyba masz rację… - odparł Artur, wlewając w moje serce tonę nadziei na to, że życie Igi Stachowskiej wcale nie będzie takie złe. – Nie bardzo łapię ciąg przyczynowo skutkowy. Dlaczego jakaś losowa dziewczynka miałaby iść na urodzinowe spotkanie akurat z Igą, a nie ze swoją matką, ciotką, kuzynką, przyjaciółką, czy choćby Arturem właśnie? Kto by ją puścił z obcą autostopowiczką?

Rozdział trzeci

Wypadałoby znaleźć sobie jeszcze jakieś miejsce do spania, bo na razie nie miałam żadnego pomysłu na to jak spędzę dzisiejszą noc. Plany zabicia Radeckiego i Anity całkowicie przysłoniły mi logiczne myślenie i nie załatwiłam tego wcześniej. – Trzeba być albo kompletnym idiotą, albo psychopatą, który myśli tylko o morderstwie, żeby zaniedbać tak podstawową sprawę.

Zanotowałam na papierze dziewięć dużych cyfr i drukowanymi literami napisałam ,,Zadzwoń jeśli będziesz kogoś potrzebował do umilenia czasu w podróży! IGA" – Zdajesz sobie sprawę z tego, jak to brzmi?

Dobrze, że mama zostawiła mi trochę oszczędności, bo nie wiem jakbym sobie bez nich poradziła. Wiedziałam jednak, że na życie w stolicy to jest za mało, nawet na te kilka miesięcy i będę musiała znaleźć chociażby dorywczą pracę. Obojętnie gdzie i co, bylebym miała jakiś grosz. // Po kilku minutach złapałam taryfę, która zawiozła mnie do samego centrum Warszawy. Oczywiście zapłaciłam jak za worek zboża, ale nie miałam innego wyjścia. – Bo zaraza wytłukła wszystkie autobusy i tramwaje? Bez jaj.

Nadchodził zmierzch, więc wszystko było pięknie oświetlone. – WHUT. http://goo.gl/maps/wB0Uv Z Wrocka do Wawy jedzie się cztery godziny, a wiemy, że Artur pędził ponad setką większość czasu. Nasza bohaterka jechała na spotkanie pociągu odjeżdżającego o ósmej. Ile stali w tym rowie? Nie więcej niż godzinę. Nawet gdyby wyjechali o dziesiątej, to i tak na miejscu byłaby po czternastej. I już zmierzcha? Zakrzywienie czasoprzestrzeni.

piesi biegali przez pasy tam i z powrotem – Ci sami...?

Było trochę po szóstej, a ja musiałam jeszcze przedostać się do centrum. (...) Warszawa budziła się w nocy do życia. – Ciężko mi znaleźć dzisiejsze standardy, według których szósta wieczorem to noc.

Nie na siłę, sama i bez braku wszystkiego – Podwójne przeczenie to potwierdzenie – bez braku, a zatem z dostatkiem.

Postanowiłam poszukać przyzwoitego noclegu. Wpadłam w jakąś boczną ulicę, mając nadzieję, że tam znajdę tani motel. – Powodzenia. O wiele większe szanse ma na znalezienie paczki dresów. Wyguglać nie łaska?

W środku budynek wyglądał znacznie lepiej niż z zewnątrz. Było dość skromnie, ale ja wcale nie szukałam żadnych luksusów i pięciogwiazdkowych hoteli z basenem. Kremowe ściany, dziwne obrazy na nich, płytki i kilka kwiatów - tak wyglądał hol. Stwierdziłam, że zostanę tutaj, bo ceny były dość korzystne, a to najbardziej mnie interesowało. Razem z moją walizką podeszłam do recepcji – Skąd wiedziała, jakie są ceny, zanim dotarła do recepcji? Były wywieszone na ścianie?

Miała dość wydatny biust, smukłą sylwetkę i trochę dziwny zgryz, którego żaden facet pewnie nawet by nie zauważył, przyglądając się jedynie jej piersiom. – Nie generalizuj, to bardzo niefajne.

Przystałam na to wszystko z wielkim entuzjazmem, bo podejrzewałam, że nigdzie taniej już nic nie znajdę. – Nie żeby czegokolwiek w jakikolwiek aktywny sposób szukała, ot, weszła w pierwsze lepsze miejsce, które tylko przypadkiem nie okazało się zamtuzem.

Kilka dni później nic nie wskazywało na to, że szanse odnalezienia się moich wrogów diametralnie się zwiększą. Ciągle nie miałam pojęcia, gdzie mogę zacząć ich szukać. Nie miałam dostępu do tego całego ,,vipowskiego" światka. Może byłoby inaczej, gdyby moje piosenki nadal były moje... – Może byłoby inaczej, gdyby zaczęła używać mózgu. Żeby dostać się do piosenkarza, wystarczy zazwyczaj wkręcić się do fanklubu albo opłacić spotkanie po koncercie. Przygotowanie którejkolwiek z opcji zajęło by jej piętnaście minut, gdyby skorzystała z internetu, który ma przecież w cenie pokoju. I jeszcze jedno – cudzysłowu się nie robi dwoma przecinkami.

Tymczasem podawałam kawę jakiejś parze w niewielkiej kawiarence przy centrum, gdzie udało mi się dostać pracę. Wiadomo, nie był to szczyt moich marzeń, ale z czegoś musiałam żyć, więc nie wybrzydzałam, a atmosfera, miłe szefostwo i załoga sprawiali, że chciałam tu przychodzić. – I dalej mieszka w hotelu, choćby i tak tanim (poważnie, dajcie mi namiary na hotel w centrum, choćby i w bocznej uliczce, z jedynką, która ma internet, telewizor i osobną łazienkę w cenie pokoju, za cztery dychy), wydając 1200 zł miesięcznie, zamiast poszukać jakiejś dwa razy tańszej stancji?

Dzwonię w sprawie tej wejściówki, którą obiecałem ci załatwić – Niczego jej nie obiecywał. Chciał załatwić wejściówkę swojej siostrze i osobie towarzyszącej siostrze. Naprawdę uznał, że losowa autostopowiczka to najlepszy wybór? Naprawdę?

No w porządku, nic się nie stało, dzięki, że próbowałeś - odpowiedziałam mętnym głosem. – Smętnym.

Ale nie dałaś mi skończyć! Nie udało mi się załatwić wejściówek, ale mam dla ciebie inną propozycję. Potrzebują tam kelnerek na wieczór, jeśli byś chciała mogłabyś przy okazji zarobić… – Artur dzwoni do niej pierwszy raz, nie wie, że dziewczyna ma jakieś pojęcie o kelnerowaniu. A dlaczego ktoś na ważną imprezę miałby zatrudniać pierwszą lepszą dziewczynę z ulicy? Ale spokojnie, imperatyw narracyjny na pewno przyjdzie z pomocą.

Rozdział czwarty

najchętniej naplułabym mu w ten wypielęgnowany ryj i pobiła ze skutkiem śmiertelnym, ale nie… Wolałam, aby cierpiał, aby czuł się tak upokorzony i wykorzystany jak ja. Już wyobrażałam sobie te piękne dni, gdy idealny Mikołajek przechodzi katusze, emocjonalne, nie fizyczne. Ból psychiczny zgniata duszę, cielesny co najwyżej jaja. Ale on to ich chyba nawet nie ma – Zastanawiam się, dlaczego cała złość Igi skupia się na Mikołaju, a nie na Anicie? Przecież wykonawcy piosenek, zwłaszcza piosenek pop, w większości wypadków ani nie piszą sobie tekstów, ani melodii. Ot, wytwórnia podsuwa takiemu kilka opcji do wyboru i gwiazdka/gwiazdek śpiewa, co mu każą. Skoro Iga tak bardzo chce wejść w przemysł muzyczny, powinna mieć tego świadomość, zwłaszcza że to powszechnie znany fakt, a nie tajemnica służbowa. Ba, na płycie Mikołaja powinno być napisane, kto jest autorem tekstu, a kto muzyki.

Jak na kelnerkę przystało, upięłam włosy w schludny kok, ażeby żaden z gości nie napotkał w przystawce niespodzianki w postaci mojego włosa. Chociaż akurat Radecki mógłby się nim zadławić, zupełnie by mi to nie przeszkadzało. – Zadławić włosem? Raczej ciężko…

Iga Stachowska postanowiła zatem zrezygnować z tego luksusu i zemścić się z klasą.
oraz
Jesteś draniem, zerem, łajdakiem. Skurwielem? Nienawidzę cię, nie znoszę, nie cierpię. Rzygam tobą? Zapłacisz mi za to, skopię ci dupę, zniszczę każdy dzień. Rozpierdolę twój świat? Bezczelny kretynie, perfidny złodzieju, egoistyczny oszuście. Parszywa świnio? Ha, ha, ha… To proste, nie mogłabym powiedzieć mu tego w twarz. Zresztą, najchętniej naplułabym mu w ten wypielęgnowany ryj i pobiła ze skutkiem śmiertelnym, ale nie… Wolałam, aby cierpiał, aby czuł się tak upokorzony i wykorzystany jak ja. Już wyobrażałam sobie te piękne dni, gdy idealny Mikołajek przechodzi katusze, emocjonalne, nie fizyczne. Ból psychiczny zgniata duszę, cielesny co najwyżej jaja. Ale on to ich chyba nawet nie ma… – Wow, no niesamowity pokaz klasy, niesamowity. Rozumiem wściekłość Igi, ale któryś taki monolog z kolei jest zwyczajnie męczący i budzi podejrzenia co do zdrowia psychicznego dziewczyny (która zresztą równie często, już mniejsza o to, na ile poważnie, rozmyśla o morderstwie).

Stwierdziłam, że nie będę się męczyć, latając w szpilkach w tę i z powrotem, dlatego włożyłam wygodne, ciemne baleriny. – Pokaż mi profesjonalną kelnerkę, która biega w szpilkach.

Zawsze myślałam, że gdy spotkam kogoś sławnego, będę czuła się zaszczycona i stremowana. Tymczasem nie zrobiło to na mnie zbyt wielkiego wrażenia. Moja nienawiść do Radeckiego rozprzestrzeniała się w gigantycznie szybkim tempie na cały ten gwiazdorski świat. Mijałam w czasie wieczora aktorów z tych wszystkich genialnych polskich serialików, a także usługiwałam różnym wokalistom od siedmiu boleści. – Czyyyli… nienawidzi ich wszystkich, bo są popularni i osiągnęli sukces, a zarazem sama chce ten sukces osiągnąć? Albo zazdrość, albo masochizm.

Latałam jak durna ze sztucznym uśmiechem i pytałam kolejne sławne osoby, czy coś im podać. To ich takie lekceważące zachowanie, że niby popatrzą tak przyjemnie, a naprawdę uważają cię za nic nieznaczące tłuste i soczyste zero, cholernie mnie irytowało – Oczywiście, wszyscy powinni klękać przed kelnerką. Przecież nie tylko znani ludzie się tak zachowują, poza zdawkowymi uprzejmościami raczej nikt nie zastanawia się nad życiem wewnętrznym kelnerów, sprzedawców, urzędników etc., z którymi się styka. Iga pracowała już w kawiarni, nie rozumiem, dlaczego robi jej taką różnicę, że olewa ją znana twarz, a nie anonim.

Mikołaj Radecki wyglądał… no przystojnie, ale to nie miało znaczenia. Miał na sobie szary garnitur, który doskonale komponował się z czerwonym krawatem i białą koszulą. Jego ciemne włosy najchętniej bym obcięła, bo były trochę przydługie, lecz wtedy wyglądałby chyba jeszcze bardziej atrakcyjnie. Gdy pierwszy raz zobaczyłam jego zdjęcie w internecie, pomyślałam, że facet musi mieć jakieś włoskie korzenie. Wskazywała na to jego śniada karnacja i pełne usta, a także czekoladowe oczy i coś takiego… Trudno to nazwać, ale poruszał się z klasą, tak niby uwodzicielsko, i pewnie niejedna naiwna dziewczyneczka na to poleciała. Niestety, raczej moje przypuszczenia, co do włoskich korzeni, nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Chyba, że jakaś prababka dziadka babki była Włoszką. Takie tam moje głupkowate domysły… – W ogóle nie miało to znaczenia, dlatego poświęciłam rozpływaniu się nad jego urodą cały akapit, pewnie żeby pokazać, jak bardzo go nienawidzę.

Oczywiście, jakiś mercedesik. Ja nie mogłam sobie pozwolić nawet na rozklekotane Tico. – Aha, ale na życie w Warszawie przez kilka miesięcy już tak? Da się kupić Tico za tysiąc złotych, ale przeżyć miesiąc, rozbijając się po hotelach jak bohaterka, jest już trudniej. 40 zł za noc, 30 dni w miesiącu daje nam 1200 zł miesięcznie. To całkiem przyzwoite Tico. A to tylko koszt mieszkania, bez uwzględnienia jedzenia czy podstawowych kosmetyków, o sieciówce nie wspominając.

No sory – Sorry.

Blondynka odeszła, za pewne zdruzgotana – Zapewne.

Gdzie ty się włóczysz?! – krzyknął na mnie ten pacan kelner, jakbym była jakimś popychadłem. – Jest masa roboty, a ty sobie spacery urządzasz. Wszyscy pracujemy na pełnych obrotach i ty też powinnaś. – Nie wiem, skąd jej się bierze to przekonanie o własnej wyższości. Kelner ma całkiem uzasadnione pretensje. No i po raz kolejny, przecież wcześniej pracowała w knajpie, co, ani razu nikt jej tam nie popędzał?

czując kujący i palący ból w sercu – Kłujący.

Rozdział piąty

Nie po tym wszystkim, gdy zobaczyłam jacy ci celebryci byli. Obgadywali się wzajemnie, plotkowali, zdradzali, manipulowali, wykorzystywali... – Jak wszyscy ludzie, słonko. Masz dwadzieścia dwa lata, powinnaś dawno to wiedzieć.

Och, Radecki, ale ty jesteś pusty jak but! – Jak but można być głupim.

Wybacz, nie można nam rozmawiać z gośćmi – Nie wolno nam albo nie możemy.

Zamknęłam się w małej toalecie dla personelu, która znajdowała się zaraz przy kuchni i z trudem kucnęłam, bo nawet nie było tam dość miejsca, żeby się ruszyć, a musiałam opanować swoje skołatane nerwy. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam łkać. Tak naprawdę pierwszy raz, odkąd zostałam bezczelnie okradziona. Nie sądziłam, że udowodnienie swoich prawd będzie takie trudne, ale mogłam się tego spodziewać, przecież nie miałam już piętnastu lat. – To jak ona sobie w zasadzie wyobrażała to spotkanie i „dochodzenie praw”? I dlaczego nie pójdzie do sądu, jak człowiek?

Z drugiej strony zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego zawsze na takie stypy biorą tylko dziewczyny wyglądające jak modelki? – Jejku, ta dziewczyna nie ma mózgu. To naprawdę nie do pojęcia, dlaczego w zawodach, gdzie kluczowym warunkiem jest kontakt z klientem, wybiera się osoby ładne i kontaktowe, nie? Wot, zagwozdka.

W kuchni był największy ruch. Szef uwijał się ze wszystkimi posiłkami tak szybko jak tylko mógł, a jego pomocnicy latali tam i z powrotem po całym pomieszczeniu, obłożonym wzdłuż i w szerz białymi kafelkami i uzupełnionym sprzętem w metalicznym kolorze. Starałam się szybko stąd zniknąć, żeby nikogo nie potrącić, albo gorzej, żeby nikt mnie potrącił mnie. Rozumiałam, że to ich praca, ale to całe dogadzanie tym gwiazdeczkom zaczynało irytować. Bo niby kim oni byli? Tacy sami, zwykli ludzie jak my.Wszerz. Mam nadzieję, że Iga nigdy nie zostanie panią z poczty, urzędu czy dziekanatu.

Piętnaście minut przed czasem kończącym całe zbiegowisko zebraliśmy się wszyscy w kuchni razem z managerem, który od razu wszystkim wypłacił do ręki wynagrodzenie. Patrząc na jego elegancki, firmowy garnitur, drogie okulary, które miał na spiczastym nosie i zegarek Rolexa, mógł nam zapłacić o wiele, wiele więcej, ale dobre i to, co dostaliśmy. – I nie przyjdzie jej do głowy, że jest bogaty właśnie dlatego, że NIE płaci kokosów za jeden wieczór roboty osobom bez kwalifikacji? Poza tym, błędnie użyty imiesłów.

Tą sylwetkę – Tę.

Rozdział szósty

Artur… - zaczęłam i wywróciłam oczami, czując przytłaczający ciężar w piersiach, bo było mi tak cholernie trudno mówić o tym, co nieprzyjemne. – Wywracanie oczami nie pasuje do tej sceny, bo jest to gest okazujący lekceważenie, czyli zupełnie nie to, co Iga chce Arturowi przekazać.

- Artur mówił, że chciałaś poprosić o autograf dla koleżanki (...) - To dla kogo? – zapytał jeszcze raz. // - No dla koleżanki – powtórzyłam, bo chyba rzeczywiście był debilem. // - Ale jak ma na imię ta koleżanka? – W tej scenie to nie Mikołaj wychodzi na alternatywnie bystrego.

Anita – odparłam pewnie, a on na chwilę przestał się ruszać. Przełknął głośniej ślinę i kaszlnął. Cóż, to tylko imię, wiele dziewczyn mogło je nosić, ale ja wiedziałam, o kim on pomyślał. – Skąd wiedziała? Owszem, jego menedżerka ma tak na imię, ale dlaczego miałby ją skojarzyć z losową osobą w szpitalu?

- Owszem, znam – przyznał, a ja chrząknęłam. Gdyby tylko wiedział, że mówimy o tej samej osobie… Spieprzałby tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł. – Po raz kolejny, dlaczego? To nie ma sensu. Co go obchodzi, jakie życie towarzyskie prowadzi jego menedżerka? Są związani tylko służbowo, a nie prywatnie.

- W sumie masz rację – przytaknął, a potem zrobił tę swoją uwodzicielską minkę. – Ale zawsze oprócz tego podpisu mogę zostawić numer telefonu. // Ha! Radecki, nawet nie masz pojęcia w co się pakujesz! Próbujesz mnie poderwać? Chyba się za dużo filmów naoglądałeś. Kelnereczka na jedną nockę, a potem będziesz sobie używał innych? Ja nie jestem z takich, zapomnij! // - Tak, możesz zostawić numer telefonu, na pewno wszystkie pielęgniarki, które właśnie się na nas gapią, będą naprawdę szczęśliwe, a ty nieziemsko zadowolony – odpowiedziałam, dusząc jego ego – Iga to kretynka. Tak bardzo chciała mieć dostęp do typa, żeby aż wkręcić się na imprezę i sobie na niego popatrzeć, ale kiedy piosenkarz oferuje jej swój numer telefonu, i to z własnej, nieprzymuszonej woli, ona tym gardzi? Już nie mówiąc o tym, że mają już za sobą dwa spotkania oko w oko, a ani Iga, ani czytelnicy nie mają pojęcia, jak niby ta zemsta ma wyglądać. No i dlaczego mści się na bogu ducha winnym Mikołaju, a nie na Anicie?

Nie jedna fanka byłaby wniebowzięta – Niejedna.

Taka była prawda, dla niego to tylko jedna, nieznacząca nic rozmowa, których miał tysiące. Nie rozumiałam kompletnie po co udawał miłego, skoro nawet o to nie zabiegałam. Był egoistycznym padalcem, ale chyba nauczył się doskonale udawać. Każdego dnia, od nowa, ten sam scenariusz. Miła twarz, zalotny uśmiech, iskrzące oczy, życzliwe słowa, a wewnątrz… zgnilizna. – W którym to odcinku jesteśmy? Szóstym? A bohaterka wciąż i w kółko wałkuje swoją niechęć do Mikołaja. Jest to na tyle uporczywe i przedstawiane na siłę, że coś mi mówi, że skończy się Wyelkim Óczóciem. Mam nadzieję, że się mylę.

Automatycznie wykrzyknęłam jego imię, a pielęgniarka, przechodząca obok mojego pokoju spojrzała na mnie pytająco. Poczułam nagły przypływ sił. Chociaż od wypadku mało się ruszałam z powodu potłuczeń, teraz nie było to dla mnie ważne. Dlaczego w ogóle chciałam go zatrzymać? Po co? Wygramoliłam się z łóżka, czując przeszywający ból pod pachą. Podniosłam się gwałtownie, ale ociężale stawiałam kolejne kroki, zbliżając się do drzwi. Wciąż wypowiadałam jego imię, coraz ciszej, bo się zmachałam tak jakbym przebiegła maraton. Spociłam się momentalnie i oparłam się o futrynę drzwi. Wzięłam głęboki wdech, bo kręciło mi się w głowie, a obraz zaczął się zamazywać. Zrobiło mi się niedobrze, w głowie szumiało. Poczułam, że nogi i ręce mi słabną. Mimowolnie osunęłam się na ziemię… Zemdlałam. – A ta pielęgniarka patrzyła i patrzyła, nie śmiąc w żaden sposób zareagować.

Rozdział siódmy

Rozdział wita nas ścianą tekstu. Podziel, proszę, ten pierwszy akapit na ze trzy mniejsze.

Jesteś bardzo dobrym pismakiem - stwierdziłam z aprobatą, a on butnie wypiął pierś do przodu. – Pismak to pejoratywne określenie, więc Artur nie ma się z czego cieszyć.

Widać było, że kochał swój zawód i był zadowolony ze swojego życia, pomimo braku żony i dzieci. – Iga w tym wieku powinna wiedzieć, że niektórzy NIE chcą mieć żony i dzieci, więc dlaczego automatycznie zakłada, że pomimo, a nie właśnie z tego powodu?

- Nie bój się, nie jestem psychopatą - powiedział i oparł łokcie na swoich kolanach. Doskonale wyczuł moje obawy i naprawdę nie wiedziałam już, czy miał szósty zmysł, czy wszyscy dziennikarze mieli takie zdolności i trochę mnie to deprymowało. – Boru, to, że dziewczyna się obawia, kiedy praktycznie obcy facet proponuje jej mieszkanie u siebie, jest normalne, i nie potrzeba szóstego zmysłu, a tylko inteligencji nieco wyższej niż u ameby, żeby to odgadnąć.

Która nie chciałaby z nim zamieszkać? A jednak Iga Stachowska potrzebowała się zastanowić. Byłam chyba najgłupszą kobietą świata – Nie, to się nazywa zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy.

Znowu skupiłam się na tajemniczych dokumentach i chęci odkrycia prawdy, ale znowu ktoś mi przeszkodził. Kurwa! Że też woźna nie miała kiedy podawać kolacji! Oczywiście jeśli można było tak to nazwać, bo co jak co, ale dwoma plasterkami szynki to ja na pewno się nie najadałam. Kobieta chyba pomyliła się z oddziałem dziecięcym, ale co zrobić jak wszędzie panuje ten cholerny kryzys. – WHUT. Woźna podaje jedzenie? Muszą mieć tam naprawdę spory kryzys.

Mimo wszystko podziękowałam, bo przecież to nie jej wina, że żarcie jest takie gówniane. Niektórzy nie mają wcale... Pocieszała mnie ta myśl – Urocza jest ta bohaterka. Pewnie relacje z Afryki poprawiają jej nastrój na cały dzień!

Czyżby Radecki miał jakieś problemy z nowotworem? Mniej więcej domyślałam się na czym polega ta choroba, bo kiedyś oglądałam program na Discovery. – Hm. Raka zna tylko z telewizji…? Szczęśliwa dziewczyna. Tyle że podobno jej matka też zmarła na raka, więc Iga chyba ma galopującą amnezję w kratkę.

Tam sprawiał wrażenie pełnego sił, a nie umierającego, a wyniki badań, które trzymałam w ręku były dosyć poważne i jednoznaczne. Może to jego kolejny chwyt marketingowy? Teraz będzie brał ludzi na litość! Bufon jeden, zakłamana, parszywa świnia.. – I dlatego, yyy, przekupił lekarzy, żeby wystawili mu fałszywe wyniki? Tak, na pewno. Wspominałam już, że nasza bohaterka to kretynka?

Dorwałam wypis ze szpitala, gdzie spodziewałam się znaleźć jakieś dane osoby, której to wszystko dotyczyło, ale o dziwo nie znalazłam nawet żadnego imienia. No tak... Mikołaj to wpływowy człowiek, a klinika chyba była prywatna, więc jaki to dla niego problem, aby prosić o anonimowość? -- Ale po co ktoś miałby prosić o anonimowość na SWOICH dokumentach, które lekarz może pokazać tylko jemu i ewentualnie osobom służbowo upoważnionym (przecież i bez tego obowiązuje go tajemnica lekarska)? Nie wiem, czy w ogóle istnieje taka opcja, przecież szpital musi mieć kopie dokumentacji.

Tylko jak to się miało do mojej wcześniejszej teorii - na litość? Już nic z tego nie rozumiałam. Radecki był większym oszustem niż się spodziewałam. – Świnia parszywa, bo choruje na raka, jak śmie.

Rozdział ósmy

Doskonale wiedziałam jak wygląda i jak zachowuje się człowiek, który walczy z nowotworem. Obserwowałam moją mamę przez całą jej straszliwą chorobę – No zaraz, a przed chwilą było o oglądaniu raka tylko w telewizji. Może zdecydujcie się na jedną, spójną wersję?

Znałam to wszystko doskonale, więc nie mogłam uwierzyć w chorobę Radeckiego. Niemożliwe, żeby tak wspaniale się maskował. – Czas przyznać Idze odznaczenie rozwielitki. Bo nijak nie może być tak, że Radecki nosi przy sobie wyniki członka rodziny, nie?


Po prostu się zastanawiałam. A jeśli to dopiero początek jego choroby? – Przecież ma przed sobą jego medyczną kartotekę, nie umie się zorientować, czy to początek, czy też trwa to już trochę czasu? Nawet rachunek za ośrodek rehabilitacyjny nic jej nie mówi?

Bałam się, że zostanę zwolniona, ale na szczęście nadal czekała. Ucięła mi pensję za wszystkie dni nieobecności, co na pewno nie polepszało mojej sytuacji materialnej. – Ale to nie jest wrogie postępowanie, tylko normalne wywiązywanie się z umowy. Czyżby Iga nie miała płacone za godzinę, tylko zbiorczo, za miesiąc? Nawet jeśli tak, to jeszcze nie wypracowała sobie płatnego urlopu. Jej gorzkie żale pokazują tylko, że niewiele wie o życiu i nie przeczytała nawet swojej własnej umowy o pracę – jeśli w ogóle jakąś dostała. Chyba że po prostu użyłaś złego słowa na opisanie sytuacji.

nie miałam potrzeby wsadzania sobie w oczodoły ogórków – No… to chyba dobrze, bo najpierw musiałaby sobie z nich wyjąć gałki oczne.

Te wszystkie kobiety ukrywały swoje niedoskonałości za mocnymi makijażami i eksponowały atuty, zakupując push-upy albo majtki wyszczuplające. – Wyszczuplające majtki i push-upy też kryją niedoskonałości, nie eksponują atutów.

Złapałam się za piersi, gdy obok auta przeszła wysoka szatynka o długich włosach, czerwonych ustach i ponętnym biuście. Spojrzałam w swój ubogi dekolt i westchnęłam pod nosem. – Ona się zachowuje tak, jak by była mężczyzną przerzuconym znienacka w ciało kobiety, a nie jak ktoś, kto zna swoje ciało od dwudziestu dwóch lat.

Artur był uczuciowym i dobrym facetem, domyśliłam się, że chce założyć rodzinę, znaleźć kobietę – Matko borsko, to, że facet jest miły dla innych, w żaden sposób nie implikuje, że ma aktualnie plany matrymonialne czy że w ogóle chce mieć rodzinę kiedykolwiek. To najwyżej dowodzi tego, że jest przyzwoitym człowiekiem.

Rozdział dziewiąty

Właśnie dlatego nie uważałam, że zemsta jest dla słabych. Gorsze było użalanie się nad sobą i sprawianie pozorów, że nam to nie przeszkadza. Gdyby od razu dał w pysk temu swojemu kumplowi od siedmiu boleści, na pewno poczułby się o niebo lepiej. Taka bezczynność wcale nie była lepsza. – Na pewno, bo przecież wszyscy ludzie, jeden w jednego, mają dokładnie taką samą mentalność i reakcje.

No co? - nie wytrzymałam w końcu jego nieustępliwego spojrzenia. // No już, gadaj co tam sobie znowu wymyśliłeś. Przeniosłam się do twojego mieszkania, ale do sypialni nie ma mowy kochaniutki! – TERAZ zaczęła myśleć o sypialni. TERAZ. A nie, kiedy zostawiała mu bardzo dwuznaczny liścik, wysiadając z samochodu.

W pierwszy dzień zapijał smutki, żeby potem wieczorem płakać ze śmiechu przy Kevinie, a dzisiaj od rana próbował mnie wyprowadzić z równowagi, najpierw dla żartu soląc mi herbatę, a później zabrał mi wszystkie ręczniki z łazienki, gdy byłam pod prysznicem. Dobrze, że przez kabinę nie było nic widać, a na następny raz miałam nauczkę, żeby się zamykać. Kawalarz jeden. Słyszałam jeszcze jak rechocze w korytarzu, gdzie ubierał kurtkę i buty przed wyjściem. – Jezus Mario. Jak autorka wyobraża sobie życie dorosłych ludzi.

Słyszałam jeszcze jak rechocze w korytarzu, gdzie ubierał kurtkę i buty przed wyjściem. – W co je ubierał?

Od razu przeszłam do mojego fiołkowego pokoju i schowałam kieckę na samo dno drewnianej szafy. Głośno westchnęłam i złapałam za zwykłe czarne, sztruksowe spodnie oraz niebieski sweter. Nie miałam zamiaru stroić się dla jakiegoś bęcwała. – Nie miałam zamiaru stroić się dla bęcwała, więc wydałam kasę na zupełnie nową, krwistoczerwoną sukienkę z dekoltem. Makes perfect sense.

Błądziłam po warszawskich starówkach w poszukiwaniu szyldu z nazwą restauracji, w której byliśmy umówieni. Co do samego rynku, nie było trudno tutaj dotrzeć, jednak znaleźć lokal to już inna sprawa. Zaczynały boleć mnie nogi i byłam już mocno spóźniona. – Jakdojade.pl i maps.google.pl gryzą? Pytanie przechodniów o drogę to skaza na honorze? Wreszcie zadzwonienie do osoby, z którą się spotykamy, i prośba o pomoc jest nie do pomyślenia? Nie wiem, jakim cudem ta ameba dożyła dwudziestych drugich urodzin. (Bohaterka wreszcie idzie po rozum do głowy i dzwoni do Radeckiego, ale sama przyznaje, że każdy normalny człowiek już dawno dałby sobie spokój z czekaniem i poszedł do domu).
Poza tym: w Warszawie jest jedna starówka, więc jeśli już, to po ulicach warszawskiej starówki.

Nie, do mojego samochodu. Niestety, tam gdzie byliśmy umówieni, zauważyło mnie już parę osób i trochę ciężko byłoby nam posiedzieć tam spokojnie - wyjaśnił. – Skoro przeszkadza mu zainteresowanie fanów, dlaczego umawia się w jednym z najbardziej publicznych miejsc w mieście?

wyciągnął dłoń i przejął aktówkę z lekkim westchnieniem, jednocześnie muskając swoimi palcami moje. // Trochę to niepokojące, ale przeszedł mnie dziwny dreszcz, którego nie umiałam zdefiniować. Może moje ciało tak reagowało przez odrazę do niego? Innego wytłumaczenia nie było. Szybko cofnęłam rękę i zauważyłam, że on też się zmieszał. – Tia, ona się nie domyśla, szkoda tylko, że chyba już każdy, najbardziej nawet niedomyślny czytelnik, rozgryzł to już dawno i teraz ma serdecznie dosyć tego tematu. Co za dużo, to niezdrowo.

Rozdział dziesiąty

Stał i patrzył na mnie jak debil. Co? Zatkało kakao? – Rozumiem niechęć Igi, a nawet jej nienawiść, ale to, jak ją prezentuje, stawia ją na poziomie przytępawego dresa.

Wiesz, prawdę mówiąc, to osobista sprawa – stwierdził dość chłodno, a zarazem w dość przewidywalny sposób. – Nie czas i miejsce na takie rozmowy. Dziękuję jednak, że mi to oddałaś, bo to dość ważne. // Chyba sobie ze mnie kpisz, ty, ćwoku! To wszystko, co masz do powiedzenia? Przepraszam bardzo, ale skoro to takie ważne, to po co brałeś to ze sobą, po co zostawiłeś to u nieznajomej dziewczyny, dlaczego tego nie pilnowałeś? Nie trzymało się to wcale kupy. Brzmiał tak idiotycznie, tak niedorzecznie, jakby brakowało mu szarych komórek. // - A co, gdybym wyrzuciła to do śmieci? – zbulwersowałam się, a jego tęczówki się rozszerzyły. – WTF. Przecież on nie zaprzecza temu, że dokumenty są ważne, wręcz przeciwnie, podkreśla to. Wypowiedź Igi ma się nijak do treści wypowiedzi Mikołaja. Uparcie kreujesz ją na buca o umysłowości pierwotniaka. I jak tęczówki się mogą rozszerzyć?

Cóż, może nie miałam zbyt wielkiej charyzmy ani siły przekonywania. Może powinnam wypiąć w jego stronę piersi albo potrząsnąć pupą, żeby zmusić go do gadania? Takie głupie gesty działały na takich płytkich i dennych frajerów jak on. Ja nie wiedziałam jak sprawić, by cokolwiek mi powiedział. Byłam słaba w takich rzeczach. Chciałam go niby to poderwać, ogłupić, zakręcić wokół palca, ale moja nienawiść do niego stawała się z każdą sekundą coraz większa i czułam, że to za trudne. Być może inne dziewczyny nie miałyby oporów, by przejść do konkretów. Co powinnam zrobić? Wbrew sobie rzucić się na niego jak rozwścieczona tygrysica i udawać słodką kotkę? – Opadają mi ręce i w ogóle wszystko. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla rosnącej nienawiści. Nie kupuję tego. Nie wiem też, w jakim świecie kręcenie tyłkiem zachęca faceta akurat do pogaduszek. Sprzeczności zawartej w ostatnim zdaniu nawet nie skomentuję.

Nie chciałam brzmieć rozpaczliwie, czy też dociekliwie. Doszliśmy właśnie do czarnego mercedesa, on otworzył drzwi od strony pasażera i ruchem ręki zaprosił mnie do środka. Och, jakież to kulturalne… Radecki, jesteś taki schematyczny. – Dobrze, że nie do czarnej Wołgi. Od kiedy bycie uprzejmym jest schematyczne?

Teczkę ci już oddałam, nie ma potrzeby bym wsiadała do twojego auta. // Dlaczego tego chciał? Może marzył mu się jakiś gwałt, albo dzika przygoda z kolejną fanką? Nie miałam pojęcia, ale był dziwny. I to od samego początku. Na tej całej durnowatej imprezie gapił się na mnie i w dodatku zagadał, potem bez żadnych oporów przyszedł do szpitala, pamiętając że ja to ja. Miałam się bać? – *tłucze głową w biurko* Czy ta dziewczyna wychowywała się w piwnicy, zupełnie odizolowana od ludzi? Dlaczego nie wykształciła w sobie żadnych umiejętności socjalnych i traktuje innych przedstawicieli homo sapiens jak kosmitów? Rzeczywiście, dla istoty tak aspołecznej jak Iga najnormalniejsze, zwykłe, miłe ludzkie gesty muszą być przedziwne.

muszę cię o coś jeszcze zapytać, nie chcę tego robić tutaj. Zaraz dorwie nas jakiś fotograf. // Aaa, no tak. Katastrofa globalna by się stała, jakby cię ktoś ze mną zobaczył. Żałosne, ale te wszystkie gwiazdeczki pierdółki już tak mają. – Tia, a gdyby jej zdjęcie obiegło wszystkie gazety na pewno skakałaby pod sufit ze szczęścia. Co za wstrętne babsko, któremu nie da się w żaden sposób dogodzić.

Daj mi powód, żebym ci zaufała – poprosiłam całkiem naturalnie, podchodząc bliżej niego i uśmiechając się tajemniczo, ale chyba nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, bo odwrócił ostentacyjnie twarz. Była to jednak doskonała okazja, aby wrócić do pierwotnego wątku, jakim była teczka. // - Jaki? – zapytał uprzejmie, sądząc, że wymyślę coś błahego. // - Powiedz mi, do kogo należy ta teczka? – wypaliłam od razu, a moją niecierpliwość chyba było trochę słychać w wypowiadanych słowach. Byłam jednak dumna, że dał się tak zakręcić i teraz nie miał szans, by uciec od tematu. Punkt dla mnie. – Aaargh. A co mu szkodzi zostawić ją teraz w pełnej krasie jej bucostwa i odjechać w stronę zachodzącego słońca? Zupełnie nic.

No więc, słucham – powiedziałam tak dla przypomnienia, a on uruchomił silnik i ruszył z piskiem opon, co niezmiernie mnie rozwścieczyło. - Ej, co robisz? Miałeś powiedzieć! // Może zabrzmiałam jak zbulwersowana pięciolatka, której obiecano zabawkę, ale nie obchodziło mnie to teraz. Zacisnęłam mocniej pięść i uderzyłam Radeckiego w ramię. Przeklęłam pod nosem, a on ze stoickim spokojem kierował dalej autem, przeciskając się przez uliczne korki. Gdyby nie zaistniała sytuacja, pobiłabym go, naprawdę, tym razem na pewno. Nie zamierzałam jednak być osobą, przez którą dojdzie do jakiegoś wypadku i dałam sobie spokój. Oszukał mnie, kolejny raz już. Byłam naprawdę głupia i naiwna. Nie wiedziałam, gdzie jechał, czego ode mnie w ogóle chciał, przestało mnie to obchodzić. Zorientowałam się, że kierujemy się w stronę południowego wyjazdu z Warszawy. Nie odzywał się przez prawie dwadzieścia minut. Ciota zidiociała. – Ten fragment jest tak zły na wielu poziomach. Po pierwsze, dlaczego Iga używa odniesienia do czyjejś orientacji seksualnej jako obelgi? Po drugie, najpierw szantażuje kolesia emocjonalnie, a potem ma do niego pretensje i wyskakuje z rękoczynami? Po trzecie, koleś widzi, że laska czuje się wybitnie niekomfortowo w jego samochodzie, a mimo to ją uwozi w nieznane? Zniesmaczonam.

A więc tego się boisz. Wcale nie muszę być dziennikarką, żeby cię zniszczyć. Wystarczy, że jestem kobietą, a ty niby to facetem. – A co ma płeć do tego? Znowu mamy pokaz stereotypów.

Ale jesteś znajomą Artura, a on… - Spojrzał w moim kierunku z miną sugerującą, że powinnam posiadać pewną inteligencję i umiem się domyślić. - Sama wiesz. // Denerwował mnie. Był taki pewny siebie, nie chciał ustąpić, uważając, że wszystko mu się chyba należy. Musiałam go jakoś zgasić. – Wszystko mu się należy, bo ma uzasadnione podejrzenia? Aha. Peron bohaterce odjechał, coraz bardziej oddala się od psychologicznego prawdopodobieństwa.

Jesteś bardzo cięta na mnie. A przynajmniej mam takie wrażenie – stwierdził szczerze. // Wow, jakiś ty mądry, jakiś domyślny, jakiś inteligentny. Panie i panowie, wstańmy i bijmy brawo, bo o to zajaśniała nad nami gwiazda inteligencji… Debil by to wywnioskował. Czyli w sumie on akurat spełniał to kryterium w zupełności, a nawet ponad to. // - Nie lubisz takich dziewczyn? – wypaliłam głębokim głosem, odgarniając włosy do tyłu, ale to wyzwoliło w nim raczej falę rozbawienia, a nie pożądania. Naprawdę nie wiedziałam jak się za niego zabrać. – Jestem zażenowana tym fragmentem. Na pewno taką reakcję chciałaś wywołać u czytelnika?

Czułam się jakbym wlazła na Mount Everest i natychmiast z niego spadła… Więc to dlatego nie reagował na moje gesty, dlatego z niego taka ciapa, dlatego to wszystko…? Bo jest… Nie, no gdzież. On? On byłby… Ten Mikołaj Radecki, w którym kochają się prawie wszystkie dziewczyny w Polsce? Ten, który zniszczył mi życie? On miałby być… gejem? – Pomijając orientację Mikołaja, laska zachowuje się w tak odpychający sposób, że choćby był stuprocentowym hetero, dalej miałby pełne prawo do odsuwania się od niej ze wstrętem.

On miałby być… gejem? Tego to ja się nie spodziewałam i myślę, że nikt się tego kompletnie nie domyśla! Taka sensacja! I kto jest właścicielką takiej brutalnej wiadomości? No kto? No ja! Iga Stachowska właśnie znalazła gigantycznego haka na swojego wroga!!! Mimo iż ta informacja totalnie mnie zamurowała i dziwnie się poczułam, wchodząc w jej posiadanie, to chyba nic innego, lepszego przydarzyć mi się nie mogło! Ach, Iga, teraz tylko fiesta i wódka! – Szantażowanie kogoś z powodu jego orientacji seksualnej jest niskie i podłe.

Mikołaj wsiadł do auta, ale nie wsadził kluczyków do stacyjki. Włożył rękę do kieszeni, i różnie bym myślała, że może wyjąłby z niej prezerwatywę, ale w pobliżu nie było przecież żadnego chłopa! – Tak, bo geje to nic tylko się sekszo, panie. 24h na dobę. Już nie mówiąc o tym, że bohaterka ma porąbane w głowie z tym seksem, ona sobie wyobraża, że ktoś będzie chciał ją gwałcić na stacji benzynowej, gdzie wszyscy będą mogli sobie to obejrzeć, i że zrobi to człowiek, który panicznie unika fotoreporterów?

Tutaj jest w miarę spokojnie, więc możemy porozmawiać – stwierdził, a ja potrząsnęłam głową. Wywiózł mnie na stację benzynową, żeby pogadać? No, zero romantyzmu, ale już wszyscy przecież wiemy dlaczego. Dobrze, że się nie zbłaźniłam i nie założyłam tej wyzywającej czerwonej sukienki! – A dlaczego miałby być romantyczny, przecież to nie on chce ją podrywać, tylko ona jego.

Rozdział jedenasty

...w którym autorki pokazują nam, że mają czytelników za debili: Ze względu na to, iż rozdział dodawany był dwa tygodnie temu, przypomnę jego treść – Dwa tygodnie! To jak wieczność! Totalnie nikt nie będzie pamiętać już ani słowa!

Swoją drogą, kto normalny sprzedaje w takim miejscu, gdzie przewijają się praktycznie sami kierowcy procenty? – Składnia. Spróbuj przeczytać to zdanie na głos.

Logika to jednak rzadko spotykana rzecz w dzisiejszych czasach... – A szczególnie w tym opowiadaniu…

Zwłaszcza, że Mikołaj jednak wkroczył za mną do środka budynku, ale na szczęście zdążyłam się ukryć. Do damskiej toalety raczej by nie wszedł, chociaż kto go tam wie, w końcu był... gejem? Nie wiadomo, co nosił w spodniach. – *tłucze głową o biurko, aż huczy* – jest OGROMNA różnica pomiędzy gejami a transwestytami, a osobami transpłciowymi. Kim konkretnie miałby być Mikołaj?
Chyba że Iga uważa, że gejom penis odpada, transmutuje w waginę albo co. Obrzydliwe.

Z buta odczepiłam papier, który się do niego przykleił i dla pewności umyłam ręce w obitej umywalce. Warunki jak w jakimś burdelu. Chociaż pewnie tam byłyby większe luksusy. – Jezu, co ma wspólnego papier toaletowy z domem publicznym? Co jest nie tak z tą dziewczyną?

Coś mi tu nie grało, albo raczej nie potrafiłam oswoić się z myślą, że temu tępakowi, Radeckiemu mogłam się podobać. Czy ja w ogóle mogłam komuś wpaść w oko? Żenujące było to, że jak przyszło co do czego, to był to gej. – Żenujące jest raczej to pozowanie na szarą myszkę, kiedy co i rusz podejrzewa wszystkich o nastawanie na jej cnotę. Co jest żenującego w odmiennej orientacji? I skąd przekonanie, że ludzie uważają wszystkich nieleżących w kręgu ich zainteresowań seksualnych za obrzydliwych estetycznie?

Nie wiem dlaczego, ale ciągle próbowałam znaleźć w jego posturze jakieś cechy, które mogłyby dać mi pewność, że na sto procent woli facetów. – Boru, tak, miał stygmat gejostwa na czole i bruzdę dotykową, bo przecież homoseksualiści to całkiem inny gatunek.

Ciężko było mi się pogodzić z tą myślą, jednak przypomniała mi się sytuacja z balu, gdy odesłał z kwitkiem jakąś swoją przyjaciółkę, która łasiła się do niego. Już prędzej dopuszczałam do siebie fakt iż faktycznie był gejem niż to, że mógłby nie skorzystać z takiej okazji. – No jasne, bo jak facet, to gwałci wszystko, co się rusza, ma waginę i na drzewo nie ucieka. Inaczej gej. Nie ma opcji, żeby mógł być niezainteresowany jakąś kobietą czy zwyczajnie nie mieć ochoty na seks.

Na dodatek tego wszystkiego poczułam kilka drobnych kropel na swojej twarzy, co musiało zwiastować nadejście ulewy. – Musiało. Zupełnie nie mogła to być przelotna mżawka.

Sama nie do końca wiedziałam jak mogę wykorzystać tego newsa przeciwko niemu, ale Kosak to zawodowiec. W końcu dziennikarze wiedzą najlepiej, co zrobić z takimi nowinkami. A może nawet napisze o tym artykuł... Właściwie zapewne zrobiłby furorę. Już wyobrażałam sobie ten tytuł: "Bożyszcze nastolatek gejem!". Och, cóż za rozczarowanie... Ha ha ha. Zaśmiałam się szydersko pod nosem i w tym samym momencie usłyszałam przekręcający się klucz w zamku od drzwi. To musiał być Arczi, nikt inny. Wielce podekscytowana podbiegłam do niego, żeby od razu zwierzyć mu się z mojego odkrycia. Taka sensacja! Może ja też powinnam zostać dziennikarką? – Jeżu, to jest takie złe na tylu poziomach, że nie wiem, od czego mam zacząć.
Iga nie ma absolutnie ŻADNEGO dowodu, że Mikołaj jest gejem – liścik, w którym Karol dziękował mu za bycie z nim „tamtej nocy” nie świadczy o NICZYM. Karol może być jego dziesięcioletnim kuzynem, z którym Radecki oglądał kreskówki. Może być bratem, który ma wspomniany nowotwór, i „tamtej nocy” Mikołaj go pocieszał psychicznie. Może być przyjacielem, z którym chlał w nocy w klubie po tym, jak go rzuciła dziewczyna. Może być, kurde, chomikiem! I jestem właściwie pewna, że tak będzie, a Mikołaj okaże się Prawdziwą Miłością Igi. Mimo to dziewczyna nie dopuszcza do siebie żadnej innej myśli – poważnie, ona coś ma z tym seksem, o koszmarnej głupocie nie wspominając – i napala się na swoje rzekome odkrycie jak szczerbaty na suchary.
Po drugie, może nie jesteśmy najbardziej tolerancyjnym społeczeństwem, ale jednak kamienowania i śmierci męczeńskiej za coming out – tak, wśród celebrytów – nie zauważyłam, więc o co chodzi?
Po trzecie – a gdzie tam, popularność wśród nastek mu wcale nie spadnie. Wystarczy popatrzeć, jaką karierę robią opowiadanka yaoi ze znanymi osobami.
Po czwarte, wykorzystywanie czyjejś orientacji i życia prywatnego przeciw komuś jest głęboko obrzydliwe.

Nie teraz Iga, nie mam czasu na takie bzdury - wszedł mi w zdanie i zniszczył moją radość z tak zajmującego faktu z życia Radeckiego. Że co proszę? Bzdury? Och, taki jesteś! Chłopie, gdybyś ty wiedział to, co ja wiem! Z miną naburmuszonego dziecka zostawił mnie samą przy wysepce w kuchni i poszedł do swojego pokoju, mocno trzaskając za sobą drzwiami. // Był zły? Smutny? Wściekły? Zmęczony? Okej każdemu zdarza się gorszy dzień, ale to nie powód, żeby wyżywać się na mnie... Przecież rano humor mu dopisywał idealnie, co się stało? Czasami bywał bardziej zmienny niż kobieta w ciąży, serio. Nie miałam pojęcia jak ja to wytrzymam, ale dobra, zapamiętam sobie to. Łaski bez... – Kalizm. Iga ma zmienne nastroje i miota się jak tygrys w klatce? Wporzo. Współlokator robi to samo? Foch. Królowa może być tylko jedna, tak? A Artur spotkał swoją byłą ostatnio i tak, był przygnębiony z tej okazji, znowu amnezja?

Rozdział dwunasty

Nigdy, naprawdę nigdy, nie chciałam nikogo znienawidzić. Sądziłam, że ludziom należy wybaczać, nawet jeśli popełnili katastrofalny błąd. – Chyba że są homoseksualistami. To wtedy nie.

Każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Moje nakreśliła Anita, dobierając sobie za towarzysza tę tępą dzidę Mikołaja. – Aha, czyli to nie kradzież kompozycji była tu największym problemem? Ach, te priorytety.

Spotkajmy się jutro o 21:00 przy kawiarni Czekolada, adres znajdziesz w Internecie – Jesteście pewne, że w takim mieście jak Warszawa jest jedna kawiarnia o tak banalnej nazwie, nie wspominając o tym, jak ciężko po takich słowach to znaleźć?

To przez nią potrącił mnie samochód i wylądowałam w szpitalu. Właściwie wszystko, co złe, było przez nią. – Tak, matka Igi też umarła przez nią, a w ogóle to Anita sadziła brzozy w Smoleńsku i przygotowywała zamach z Ali Agcą.

Martwiłam się o niego, lecz w sumie faceci nie rozumieją takich rzeczy. – Nie, faceci w ogóle nie mają uczuć. Dziwne tylko, że Artur był wcześniej opisywany jako przemiły, opiekuńczy, empatyczny i martwiący się o Igę.

Ludzie tak nie postępują. Śmiem wątpić, czy zwierzę by się do czegoś takiego posunęło… – Nie wiem, dlaczego zakłada, że zwierzęta są gorsze w moralnym sensie od ludzi.

Pierdolić ich. Albo lepiej nie, skoro Radecki zalatuje ciotą. (...) Ej, ej, nie rozpędzaj się tak wyrafinowany zboczku. Jedyne, co muszę to zniszczyć twoje życie i nie mam zamiaru ci nic mówić… – Jak ostatnio sprawdzałam, homoseksualizm nie był dewiacją. I co ma do tego wyrafinowanie?
Nie jestem w stanie nawet wyrazić, jak głębokim niesmakiem napełnia mnie Iga. Co takiego zrobili jej ludzie o odmiennej orientacji, że żywi wobec ich taką nienawiść i agresję za sam fakt istnienia?

Już bardziej byłabym skłonna uwierzyć, że poddała go hipnozie i wmówiła mu, że posiada jakikolwiek talent. – Kto ma ten talent posiadać, Anita, Mikołaj, Iga?

Bardzo mnie zdziwiło, gdy usłyszałam pukanie do moich drzwi, zanim zdążyłam podnieść się z łóżka. Szybko przeczesałam palcami włosy, zwilżyłam śliną wargi i poprawiłam ułożenie bokserki na ciele. Kipiącym seksem może nie byłam, ale bywało gorzej. – Ona ma obsesję. Artur ani razu nawet nie próbował jej podrywać.

Kiwnęłam potwierdzająco głową – Da się kiwnąć przecząco?

A co, będziesz tęsknić? – zażartował, co całkowicie kłóciło się z jego wczorajszym wisielczym humorkiem. Gorzej niż baba z okresem. – Kolejny krzywdzący stereotyp. Nie każda kobieta zamienia się w Godzillę podczas okresu, a nawet nie robi tego większość.

Wiesz, Iga, jest kryzys, więc trochę wzmogła się konkurencja i każdy martwi się o swój stołek. Mamy teraz taki trochę konkurs o przetrwanie. // - Ale ty na pewno nie wylecisz, jesteś za dobry, wręcz świetny! – wykrzyknęłam, dotykając pokrzepiająco jego ramienia. – Pocieszenie z czterech liter wzięte, bo przecież Iga nie ma pojęcia nawet, jakiego rodzaju Artur jest dziennikarzem, nie przeczytała ani jednego jego tekstu. Nie ma pojęcia, czy jest dobry, średni czy do kitu.

Zazwyczaj mające coś do ukrycia osoby, wszystko ci wyśpiewają, bylebyś dała im spokój. – Bo mają pięć lat i do głowy im nie przyjdzie, że rozmówca może kłamać w sprawie dania spokoju, a informacje wykorzysta.



ten prostak to po prostu ukryty gej, który wykorzystuje ludzi i udaje amanta całej Polski. – Jakby był hetero, to też by nie był amantem całej Polski, bo, o dziwo, żyją w niej homoseksualiści. I heteroseksualni mężczyźni.

Ile razy marzyłam o tej chwili? Ile razy? No ile?! Zacisnęłam pięści i szczękę. Zbliżała się w moją stronę, a ja przymknęłam na moment oczy. Zaczęłam iść w jej kierunku i gdy była już blisko krzyknęłam: // - Ty, kurwo! (...) - Możesz mi powiedzieć, po co przyjechałaś do Warszawy? – zapytała ironicznie, posyłając mi lekceważące spojrzenie. // - Głupie pytanie – burknęłam od niechcenia. – Zniszczę cię, zobaczysz! – Wiem, powtarzam się, ale Iga to kretynka. Nie ma to jak wyjawić wrogowi całą strategię prosto w twarz, ołje.



No cóż, na początku, kiedy zaczęłam czytać to opowiadanie, miałam nadzieję, że będę mogła wystawić chociaż trzy. Język jest przyzwoity, chociaż błędów interpunkcyjnych, a czasem i ortograficznych trafia się sporo (polecam również poczytać o zapisie dialogów), historia wprawdzie zapowiadała się banalnie, ale były szanse na to, że się rozkręci. Niestety, im dłużej czytałam opowiadanie, tym gorzej się robiło.

Cały tekst usiany jest stereotypami krzywdzącymi raz mężczyzn, a raz kobiety. Faceci w tym tekście myślą wyłącznie penisem, kobiety są irracjonalne, chaotyczne i grają seksem, aby osiągnąć swe cele. No a potem przyszedł gwóźdź do trumny, czyli horrendalna homofobia.

Główną cechą wyróżniającą Igę jest jej kosmiczna głupota. Nie wyobrażam sobie wyjazdu do innego miasta choćby na tydzień bez zarezerwowanego wcześniej noclegu, nasza bohaterka jednak przeprowadza się, jak stoi, bez żadnego planu. Najwyraźniej też była chowana w jakiejś klatce, bo spóźnienie się na pociąg wywołuje u niej reakcję godną Armageddonu, nawet nie przychodzi jej do głowy, że mogłaby pojechać następnym. W interakcje wchodzi głównie z mężczyznami i traktuje ich jak ufoków. Próbuje odgadywać, co też takiego może dziać się w tych ich dziwnych głowach, całkiem, jakby badała zupełnie obcą dla siebie kulturę. Kompletnie nie rozumiem też jej niechęci do Mikołaja. Nie rozumiem, dlaczego nie skupia się na osobie, która wyrządziła jej faktyczną krzywdę, czyli na Anicie, a w zamian mści się na bogu ducha winnym odtwórcy. Owszem, Iga jest na tyle tępa, żeby wierzyć, że to piosenkarze sami piszą wszystkie teksty i komponują muzykę, ale przecież, do diabła, to miało być jej hobby i sens życia. Jak można tak niewiele wiedzieć o przemyśle, którym jest się żywo zainteresowanym? Denerwująca jest też ta jej pogarda do otoczenia, ocenianie ludzi na podstawie tylko kilku przesłanek. Żywi pogardę wobec zadbanych kobiet ze stolicy i czuje się lepsza, bo ma tylko zeschnięty lakier do paznokci. Gardzi celebrytami, bo nie padają przed nią na kolana, kiedy pracuje jako kelnerka. Gardzi szefem, który śmie ją zaganiać do roboty, za którą jej płaci.

Szczerze mówiąc, w czasie czytania tego opowiadania było mi zwyczajnie przykro. Przykro, bo dawka nienawiści do ludzi i świata jest uderzeniowa i po prostu straszna. O ile poniekąd jestem w stanie zrozumieć wściekłość Igi na Mikołaja i Anitę, to uczucia, jakie żywi względem innych, są, co tu dużo mówić, chore – dziewczyna albo ma problemy psychiczne, albo jest o krok o wpadnięcia w nie, i to bardzo poważnie. Przeraża mnie ilość nienawiści i negatywnych emocji, jakie w sobie nosi. Jest mi niedobrze i smutno, kiedy o tym czytam. Iga wielu ludzi nienawidzi za sam fakt istnienia, za to, że są tacy a nie inni czy przynależą do określonej grupy społecznej – podejrzewam, że jest osobą wierzącą (Odruchowo się przeżegnałam i zamknęłam oczy), czy nakazy jej religii nie każą jej szanować każdego człowieka? Zresztą, abstrahując od delikatnych kwestii wiary, dlaczego nie nakazuje jej tego zwykła ludzka przyzwoitość? Jej zachowanie nie jest normalne. Jasne, każdy żywi negatywne emocje, czasem z takich czy innych powodów sporo więcej, ale Iga, delikatnie mówiąc, przesadza. Podsyca w sobie swoją nienawiść, już nie tylko wobec Anity i Mikołaja, ale przenoszącą się na niemal każdego, bezustannie obraca ją w myślach, snuje odrażające, wulgarne, przepełnione wyzwiskami monologi i plany zemsty. Oprócz tego, mimo tego, że uważa się za nienajatrakcyjniejszą, ma obsesję na punkcie seksu – i nie chodzi mi tu o nimfomanię, a o to, że multum jej wniosków dąży do jednego – a facetów traktuje jak chodzące penisy, nastające na cnotę.

Zastanawiam się, czy kreujecie Igę na osobę tak chorą i smutną celowo, czy przypadkowo, bo bardzo rzadko spotykam się na blogach z główną bohaterką jako zamierzenie negatywną (zapewne ma to związek z tym, że jest ona często w jakiejś części projekcją autorek). Jeśli tak, no cóż, udało się, bohaterka jest przekonująca w swojej psychozie. Jeśli nie, jestem przerażona.
Są fragmenty, które wzbudzają we mnie niejaką nadzieję, że to nie tak miało być, jak choćby te:
Zmieniałam się, czułam to, przeobrażałam się w bestię, której jedynym celem było zło. Nie mogłam temu zapobiec i nie chciałam, choć bałam się tego, kim się staję i nie byłam w stanie przewidzieć do czego się posunę. W mojej głowie pojawiało się tyle okrutnych myśli i przerażało mnie, że kompletnie mi one nie przeszkadzały…
(...) W ostatnich tygodniach zrobiłam się tak niemiła, że aż współczułam ludziom, którzy mieli ze mną do czynienia.
ale było ich za mało i nie na tyle przekonujące, by rozwiać moje wątpliwości.

Sam Radecki na razie budzi moje współczucie. Biedne chłopię nie zrobiło nikomu nic złego, toleruje wybryki narwanej antyfanki z cierpliwością świętego. Na pierwszy rzut oka wydaje się być porządnym facetem, tym trudniej też czyta się litanię wyzwisk, które ciągle obraca w głowie Iga. Odwiedza rzekomą fankę w szpitalu, a nawet, jeśli robi to pod publiczkę – a nic na to nie wskazuje – jest wobec niej przemiły nawet, kiedy ta go obraża. I nie tylko wtedy, zawsze, kiedy się spotykają. Nawet jeśli Iga wierzy w jego winę, to cierpi na niesamowitą umiejętność ignorowania rzeczywistości, bo każde, nawet najniewinniejsze i najsympatyczniejsze słowo Mikołaja to dla niej dowód, jakim jest strasznym bucem oraz kłamcą, i kolejny gwóźdź do trumny. No kardynał Richelieu normalnie. Jeżeli dasz mi sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka i tak znajdę w nich przyczynę do powieszenia go.
Lubię Mikołaja. Tym bardziej, im bardziej Iga go nienawidzi. I chciałabym wierzyć, że Iga się zmieni, bo, jak wspomniałam, podejrzewam, że Mikołaj będzie na nią skazany, ale nawet jeśli tak się stanie, nie wiem, na ile to będzie wiarygodne przy tak antypatycznym obecnie charakterze dziewczyny.

Artur jest interesujący o tyle, że można się zastanawiać, czy będzie czarnym, czy białym bohaterem. Równie dobrze może pomagać Idze z dobrego serca, jak i po to, by wykorzystać ją do własnych celów, z czym raczej nie miałby żadnych problemów.

O Anicie powiedzieć można bardzo mało, może tylko to, że jest niezrównoważona psychicznie (nasyłanie zbirów? Poważnie?) i że m0żliwe, że nowotwór z dokumentów Mikołaja należy do niej (chudsza, wyniszczona, cienie pod oczami). Poza tym jest stereotypowym i papierowym czarnym charakterem, któremu zależy wyłącznie na pieniądzach i wyrządzaniu podłości.

Sama fabuła i sposób prowadzenia opowieści nadawałby się na scenariusz jednego z polskich seriali (o których nie mam wysokiej opinii). Nie jest bardzo zła, ale nie jest też porywająca, ciekawa. Nie będę się budzić po nocach i zastanawiać, co też nowego się u Igi wydarzyło. Oderwanie od realiów też do polskich seriali pasuje, jestem sobie w stanie nawet wyobrazić ślicznych i drętwych aktorów w rolach głównych. Co więcej, akcja jest przewidywalna – jestem niemal pewna, że Mikołaj wcale nie jest gejem, tylko Prawdziwą Miłością Igi oraz jest niewinny, bo zmanipulowała go i okłamała zła Anita. Nie wystarczy napisać, że Mikołaj jest potworem, trzeba to jeszcze pokazać. Tymczasem mamy tylko zalew nienawiści ze strony Igi, który szybko się nudzi, i który nijak nie przekłada się na opisywaną rzeczywistość. Po pewnym czasie jej wywody budzą już tylko zniecierpliwienie i ogromny niesmak.

Mimo wszystko, opowiadanie ma też swoje zalety. Podobała mi się nazwa zeszytu z tekstami i kompozycjami – Tworzysław jest uroczy. Bardzo ładnie też została opisana relacja Igi z ojcem, ich kłopoty komunikacyjne, przywiązanie, troska. Bardzo się cieszę, że nie uśmierciłyście staruszka, byłoby go bardzo szkoda. Uczucie między córką a jej ojcem to chyba jedyny zdrowy i wartościowy związek opisany w tym opowiadaniu.

Powstrzymujemy się od wystawienia końcowej oceny, ponieważ nie wiemy, czy kreujecie główną bohaterkę w taki a nie inny sposób celowo czy przypadkowo.

24 komentarze:

  1. Dziękujemy za ocenę! Nie wiem, co powie Charlize, ale ja wyrażę swoją opinię na temat tej oceny. Prawdę mówiąc, czułam, że ocena nie będzie zbyt "wesoła", nie wiem jak to do końca ująć. W każdym razie, gdybym to nie ja pisała to opowiadanie, a zobaczyła je u kogoś innego, prawdopodobnie miałabym podobne odczucia. Iga jest bardzo wściekła i przede wszystkim ZAGUBIONA. Nie myśli racjonalnie i kieruje się impulsami. Prawie nigdy nie skłania się ku zwykłym normalnym przemyśleniom, ale... Chcę tutaj zaznaczyć, że piszemy w pierwszej osobie, dlatego ciężko jest oddać wszystko, co kreuje jej świat. Ona sama PÓKI CO nie ma pojęcia o wielu sprawach, które jej dotyczą. Poczuła się mocno zraniona i totalnie się zmieniła. Znienawidziła świat pod każdym względem. Wszystko ją obrzydza i przez to, że ktoś wybił się na jej ciężkiej pracy, w którą włożyła serce, teraz krzyczy o większą uwagę i chciałaby poczuć się doceniona. Dlatego nie raz zbyt szybko ocenia ludzi, gdy ktoś na moment się od niej odwróci (tak jak w pewnym momencie Artur) wpada w panikę i nie chce znów poczuć się odrzucona. Odnośnie jej skrzywionych poglądów na świat - miała dobrą relację z mamą, w wieku dojrzewania ją straciła, może nie nauczyła się zbyt wiele o świecie, może przez wyizolowanie jej ojca, nikt nie był w stanie przekazać jej pewnych rzeczy, poza tym pochodzi ze wsi, wsie bywają różne, ale czasem chodzi tam dużo plotek i stereotypowych poglądów, Iga zawsze miała oparcie w Anicie, była dla niej najbliższą osobą po śmierci mamy, więc gdy i to straciła, przestała wierzyć w dobro i sama zaczęła kierować się złem. Ona sama jeszcze o tym wszystkim nie wie, tak naprawdę jest samotna, a boi się otworzyć na ludzi, i sama tylko pogłębia to zło, które się w niej rozwija. Gdy pojawia się jakiś mały promyk nadziei na to, że będzie mogła zrobić coś, by się zemścić, sądząc, że przyniesie jej to jakąkolwiek radość, zaczyna koloryzować i nakręca temat - jak np. orientacja Mikołaja. Dlaczego nie poszła do sądu? Dlatego, że nie miałaby żadnych dowodów. Skupia swoją nienawiść najbardziej na Mikołaju, może dlatego, że to głównie z nim ma styczność, fakt jego pojawiania się w tv i na imprezach, ciągle przypomina Idze w bolesny sposób, ile osiągnął dzięki jej nieszczęściu, Anity mimo wszystko tak nie widać. Co do logiki niektórych rzeczy - ja przyznaję rację. Nie chciałyśmy tworzyć banalnej postaci. Iga jest BARDZO niestabilna emocjonalnie i rzeczywiście przydałaby jej się wizyta u psychologa. W swojej głowie ma bałagan, ale nie ma się co przejmować, bo z czasem wszystko się u niej poprawi. Bo Iga nie tyle, co nienawidzi gejów, co nienawidzi Mikołaja. A że, być może omyłkowo, utożsamiła tę orientację z jego osobą, sprawiło, że niezbyt miło, a wręcz okrutnie się odnosi do tego tematu. I tak jest z większością rzeczy. Podam taki przykład - gdy ktoś ma ojca alkoholika, to często widząc osobę, która pije, nawet niewiele, sytuacja ta od razu wzbudza w nim negatywne emocje. Nie generalizuję, ale czasem tak bywa. Różni są ludzie. Iga rzuciła się w nienawiść i ma w sobie wiele sprzeczności. Szuka akceptacji, docenienia, troski, a z drugiej strony, gdy coś takiego zaczyna się pojawiać, ona panikuje i robi z tego nie wiadomo co. Tak, ciężko ją zadowolić, lecz to dlatego, że Iga chyba sama nie do końca rozumie, czego tak naprawdę chce i gdzie ma szukać szczęścia. Boi się, a przez to robi totalne głupoty. Nie wiem, czy w jakikolwiek sposób mój wywód choć trochę przekona Cię do jej postaci. Mam nadzieję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc! Szczerze mowiac, kupuje to wyjasnienie. Jesli kreujecie ja w ten sposob swiadomie i celowo, opowiadanie jak najbardziej ma rece i nogi. Pamietajcie tylko, ze osoba z tak powaznym zaburzeniem postrzegania rzeczywistosci nie wyjdzie z niego z pstryknieciem palcow w tydzien. Dla pelni realizmu przydalaby sie jakas wizyta u psychologa :)

      Dlaczego nie poszła do sądu? Dlatego, że nie miałaby żadnych dowodów. -- W to, niestety, nie moge uwierzyc. Bez przerwy ludzie pozywaja sie o melodie i o teksty i te pozwy czesto wygrywaja. Anita powie, ze Tworzyslaw jest jej? No to niech zapisze jakas melodie na pieciolinii, albo niech powie co jest na pietnastej stronie drobnym druczkiem - Nigdzie nie bylo wspomniane, ze Anita potrafi pisac muzyke, wiec raczej nie dalaby rady, co ujawniloby jej klamstwo przed sadem. Na pewno tez duzo dalby do myslenia fakt, ze Iga ma komponowanie w malym palcu, a i Tworzyslawa powinna znac na pamiec. Do tego dochodza zeznania swiadkow, chocby ojca dziewczyny, moze jakies zapiski jej matki, z pierwszymi wercjami piosenek. Sprawa jest do wygrania. Ale moge uwierzyc, ze Iga nie wierzy w sady i dlatego postanawia wymierzyc "sprawiedliwosc" wlasnymi rekoma. Tylko dobrze bylby cos o tym napomknac w tekscie :)

      Usuń
    2. Na wszystko przyjdzie czas i Iga z pewnością przemyśli wiele rzeczy, może pewne sytuacje uświadomią jej niektóre rzeczy. Na pewno nie stanie się to wszystko z pstryknięciem palców, spokojnie, a o psychologu pomyślimy. Mamy bardzo dużo rzeczy zaplanowanych na to opowiadanie, co doda większego sensu niektórym sprawom.
      Może dlatego, że ja osobiście w sądy nie wierzę, to i Iga w nie nie wierzy. Gdyby uważała, że ma choć cień szansy na wygranie sprawy, zapewne by się gdzieś z tym zgłosiła.
      Krytyka mnie zawsze bardzo buduje i mobilizuje do roboty, dlatego dziękuję za każde słowo zawarte w ocenie, bo choć czasem aż zabolało, to rozumiem Wasze spojrzenie na postać Igi. ;)

      Usuń
    3. Ciesze sie, ze do czegos sie przydalysmy :) Wbrew pozorom nie piszemy ocen po to, zeby kogos zglanowac, ale po to, by uwypuklic problemy, ktorych autor byc moze nie zauwazyl. Powodzenia z dalszym pisaniem, trzymam kciuki :)

      Usuń
  2. No cześć! ;) A ja tu jestem, żeby wyjaśnić kilka spraw... Po pierwsze pociąg - chodziło o to, że z wioski Igi jeździł tylko jeden autobus dziennie do Wrocławia, a nie że z Wrocławia jedzie jeden pociąg ( i wiem o czym, mówię na podstawie własnych doświadczeń - to jest możliwe ;p) albo np. same dopowiedziałyście sobie, że Iga kupiła nową sukienkę specjalnie na spotkanie z Mikołajem, choć nigdzie nie było nic takiego napisane. No bo przecież mogła mieć tę sukienkę już wcześniej, prawda? To tylko takie szczegóły, gdzieś tam zauważyłam jeszcze jedną rzecz, ale to już nie ważne... Swoją drogą często wspominałyśmy, że Iga nie myśli racjonalnie. Myślę, że macie racje też w niektórych aspektach, np. że jej ciągłe wyzwiska mogą być męczące. Może to już z przyzwyczajenia tak pisałyśmy zamiast pchnąć akcje do przodu? Nie wiem... Może trochę źle zaczęłyśmy to wszystko, choć z dobrymi zamiarami. Myślę, że to co już stworzyłyśmy ma jakiś tam potencjał i dziękuję za ocenę, bo czasem ciężko coś z własnej perspektywy zauważyć. Z drugiej strony trochę się cieszę, że Iga budzi aż tyle emocji, nawet tych negatywnych. Mam nadzieję, że uda nam się wyprostować niektóre rzeczy. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc! :) Nie neguje tego, ze z malej wioski moze jezdzic tylko jeden autobus dziennie, ale Iga rozpacza, ze spozni sie na pociag, i co wtedy? No i nic wtedy, bo zlapie nastepny. Przeciez nie zostanie w tym rowie do konca zycia, firma podstawi nowy autobus, nawet gdyby miala czekac na niego piec godzin, to i tak tego samego dnia jeszcze trafi do Warszawy. Panika tych rozmiarow, ktora przezywa Iga jest nieuzasadniona. Wpasowuje sie jednak we wszystko to, co dzieje sie potem - jesli dla kogos odjazd pociagu jest kleska zyciowa, nie dziwi mnie, ze nie potrafi sobie niczego zaplanowac, ani nawet zorganizowac lokum. Iga jest niezaradna zyciowo w stopniu hard.

      Huh, zwracam honor, bylam przekonana, ze przy krwistej sukience stoi slowo "nowa", nie mam pojecia skad mi sie to wzielo. Niemniej dobor takiego stroju na spotkanie, podczas ktorego tylko oddaje sie teczke jest mocno zastanawiajacy, troche jak pojscie w sukni balowej do dentysty.

      Usuń
    2. Myślę, że Carla wyjaśniła poniekąd tą niezaradność, więc ja nie będę już nic dodawać od siebie. Co do sukienki to racja, dlatego ostatecznie z niej zrezygnowałyśmy. Na nasze szczęście.
      Ogólnie rzecz biorąc, trzeba będzie "ogarnąć" Igę, bo dzięki tej ocenie wiem, że nasze opowiadanie może być lepsze.

      Usuń
  3. Wtrącę się co do pociągu :D
    W te wakacje pierwszy raz wybyłam w podróż pociągiem (tak, tak, dziecko z buszu i te sprawy). Najpierw w Rybniku wsiadłam w autobus do Gliwic, z których to dopiero odjeżdżałam do domu. I muszę powiedzieć, że bałam się spóźnić jak nie wiem co, ale tylko dlatego, że bilet miałam kupiony z góry już w Rybniku, na przejazd o 16.15 czy jakoś tak. Autobus mi się spóźnił a ja nie miałam pojęcia, co się stanie, jak nie zdążę na pociąg - czy bilet mi całkowicie nie przepadnie, czy będę musiała kupić nowy, na który nie miałam za bardzo pieniędzy, czy też może będę musiała czekać na następny pociąg (który zamiast sześciu godzin miał jechać jedenaście z przesiadkami w środku nocy) i w ogóle. Więc poniekąd rozumiem rozterki bohaterki, zwłaszcza, jeżeli ona sama jest mało stabilna emocjonalnie. Podróże, zwłaszcza dla kogoś nieobytego w temacie, mogą być bardzo stresującym przeżyciem. No i Iga pchała się na żywioł, więc to dodatkowo w jakiś sposób mogło obciążyć jej poszarpane nerwy.
    Bardzo miło czytało mi się te recenzje, choć kreacja bohaterki z każdym akapitem budziła we mnie coraz więcej wątpliwości. Osobiście ciężko mi było uwierzyć w to, że ktoś może wymyślić postać tak pełną jadu i nienawiści. Na szczęście autorki przyznały, że to celowy zabieg. Jeżeli tak, to myślę, że opowiadanie ma w sobie potencjał, zwłaszcza, jeżeli Igę czeka wewnętrzna przemiana na lepsze :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za mini obronę. Iga zdecydowała się wyjechać nagle, pod wpływem impulsu, ale nie chciała martwić ojca, gdyby zawróciła może zacząłby o coś pytać, a ona nabrałaby wątpliwości, nie chciała się już cofać.
      I myślę, że to nie jest też tak, że ona jest taka zła i w ogóle tylko nienawiść w niej siedzi. Pod wpływem zranienia taka się stała, ale to nie znaczy, że nie ma w sobie w ogóle dobra. Poza tym w ocenie są zacytowane te najmocniejsze fragmenty, ale przecież ona nie w każdym zdaniu pała gniewem.
      Poza tym dlaczego większość głównych bohaterów zawsze jest dobra, szlachetna, taka cudowna? Niech będzie dla odmiany coś innego! :D A poza tym jeszcze się dużo u nas wydarzy.
      I tak odnośnie dokumentów, dlaczego były bez nazwiska i w ogóle cała sprawa z tym szpitalem i chorobą rozwiąże się niedługo, bo to wszystko też było celowe. :)

      Usuń
  4. Jeśli autorki muszą tłumaczyć zachowania bohaterki, to moim zdaniem już jest coś źle w opowiadaniu. Niestety Iga jest wykreowana w bardzo zły sposób, skoro pierwsze wrażenie jakie nam daje to niezrównoważonej psychicznie. Ok, każdy ma chwile kiedy wyolbrzymia, robi awantury itp, ale cały czas? Iga w mojej głowie, z każdym kolejnym słowem oceny, wyglądała jakby zalewała się własną pianą nienawiści. Jeśli to ma być celowe, to serio powinien pojawić się motyw terapii, albo konkretne wyjaśnienie skąd ta dosłowna fala nienawiści do wszystkiego. W tak nagromadzonej negatywnej energii, dziwie się, że inni bohaterowi jakoś nie zareagowali. W tych fragmentach jest wyłącznie opis jej złości, niezadowolenia, nieufności, pogardy dla wszystkiego i wszystkich. Jakby przez całe swoje życie żadnych innych uczuć nie czuła. Przez to jest nienaturalna i ciężko wzbudzić sobie nawet, nie nić sympatii, ale chociażby empatii.

    Muszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Przeczytałaś nasze opowiadanie? Śmiem wątpić, dlatego dziwię się, że wysuwasz wnioski tylko na podstawie oceny, w której są przywołane jedynie niektóre fragmenty, i to te najmocniejsze. Przede wszystkim dostrzec można też inne uczucia, niż nienawiść, aczkolwiek ona jest najbardziej podkreślona. My nie tłumaczymy zachowania bohaterki, tylko przedstawiamy inny punkt widzenia względem jej zachowania, ponieważ piszemy w pierwszej osobie, więc nie wszystko da się doskonale odczuć. Chyba gorzej by było, gdyby Iga zachowywała się tak niestabilnie, rozumiejąc wszystko, co robi i czuje. Niestety, jest pogubiona, ale ciężko jej tak szczerze otworzyć się na ludzi, przez co nikt na razie w niczym jej nie pomoże. To jeszcze nie koniec naszego opowiadania, więc wiele przed nami i na wszystko przyjdzie czas. Ona nie jest złą osobą, tylko zamknęła się w sobie, kumulując całą złość w sercu i przekształcając ją w nienawiść do świata. I takie rzeczy w życiu się zdarzają, bo z tych dyskusji tutaj wychodzi na to, że dla niektórych jest ona jak przybysz z dzikiej planety.

      Usuń
    2. A i jeszcze jedno, bo napisałaś tak: "Jeśli to ma być celowe, to serio powinien pojawić się motyw terapii, albo konkretne wyjaśnienie skąd ta dosłowna fala nienawiści do wszystkiego." Iga zauważy pewne rzeczy, ale przecież nie o to chodzi w opowiadaniu, by od razu wszystko się naprawiło w pierwszym rozdziale, prawda? A co do drugiej części wypowiedzi - konkretne wyjaśnienie skąd ta nienawiść - przeczytałaś TYLKO ocenę, więc nie znasz odpowiedzi na to pytanie, gdybyś przeczytała opowiadanie to zrozumiałabyś znacznie więcej, ponieważ nienawiść jest tam uzasadniona. I zarzucanie braku empatii też mnie rozbawiło, ponieważ Iga ma w sobie dobre uczucia, chociażby względem ojca, czy Artura.

      Usuń
    3. No nie wiem, wydaje mi się, że w ocenie wspomniałyśmy tak o tych dobrych uczuciach, względem ojca choćby, jak i o powodzie nienawiści wielokrotnie - kradzież piosenek. Innego powodu, żeby tak mocno nienawidzić ludzi - a i tutaj chodzi tylko o Mikołaja i Anitę - Iga nie ma. A niestety tak robi.
      I tak, przywołane są niektóre fragmenty - owszem, pominęłyśmy niektóre, w których Iga ma niejakie wątpliwości co do swojego postępowania, ale pominęłyśmy też sporo z bezustanną eskalacją tej nienawiści właśnie.
      Iga nie jest z obcej planety, ale jest chora i smutna - naprawdę, dziewczyna ma ewidentne problemy psychiczne, i nic dziwnego, że ludzie, którzy funkcjonują w społeczeństwie normalnie, mogą ją odbierać jako istotę nieprzystosowaną czy wręcz, abstrahując chwilowo od tego, jak to czasem krzywdzące, zagrożenie. Uważam, co zresztą powiedziałam, że za mocno wałkujecie ten motyw nienawiści - monologi Igi po pewnym czasie robią się już nie chodzi o to, że obrzydliwe, ale męczące i potwornie powtarzalne. Na dodatek ciężko o komentarz odautorski - jasne, przy bohaterce-narratorce to wygląda nieco inaczej, ale tak naprawdę nie miałam pojęcia, do czego dążycie, Wasz utwór jest raz, że mocno monofoniczny, dwa, że dążący do behawioryzmu. Przydałoby się, gdybyście pokazały inne punkty widzenia.
      A moje wątpliwości wynikały w pewnej mierze również z tego, że w komentarzach sporo Waszych czytelniczek odbiera Igę pozytywnie albo co najwyżej obojętnie. I to mnie bardzo zasmuca.
      "Niestety Iga jest wykreowana w bardzo zły sposób, skoro pierwsze wrażenie jakie nam daje to niezrównoważonej psychicznie. " - No jeśli tak miało być, to nie jest źle wykreowana ;).

      Usuń
    4. Jeśli w opowiadaniu są jakieś wyjaśnienia, to czemu oceniająca ich nie zauważyła i dopiero wasze tłumaczenie wniosło nowe fakty? To tylko pokazuje, że fabuła skupia się bardziej na tych negatywnych emocjach i one są podkreślone, a te dobre wręcz ginął w ich natężeniu. Najwidoczniej nie dałyście czytelnikowi konkretów, którymi mógłby wytłumaczyć sobie zachowanie Igi.

      Pisanie w pierwszoosobowej narracji nie zwalnia z tego, aby podać pewne fakty z życia bohatera. W końcu to tekst, historia, którą chcecie przedstawić. I w tej narracji są pewne reguły, które umożliwią czytelnikowi zapoznanie się z przyczynami i skutkami.

      Nie napisałam, że lepiej jakby była wzorem normalności. Z całej oceny wynika, że przesadziłyście z negatywnymi emocjami bohaterki i one dominują. Nakreśliły ją one w złym świetle, nawet jeśli pojawiają się sceny pozytywne. Może przez to, że za bardzo skupiłyście się na jej zemście, krzywdzie, przez przypadek wyszło to na główny plan. I nie mówię, że takich osób nie ma, są, ale u Was brakuje przekonania w tym, realizmu. Bo idąc tym tropem, osoba o takich skłonnościach, z czasem nienawidzi wszystkiego i doszukuję się wszędzie problemu. Przecież to łatwo prowadzi do samobójstwa.

      Dobrze, że Iga zauważy pewne rzeczy, ale powinnyście jakieś drobne poprawy w jej zachowaniu nakreślić nieco wcześniej, a może dzięki temu stałaby się bardziej realna i naturalna.

      Fajnie, że macie w planach wyjaśnienia jej nienawiści, ale zauważ, że zanim czytelnik dojdzie do tego, to może w nim nie zostać ani kropla empatii. Jestem osobą empatyczną, nawet do przesady, ale kreacja Igi jest dla mnie poprowadzona nieumiejętnie. Myślę że nawet jeśli bym przeczytała opowiadanie, nadal upierałabym się przy swojej opinii oraz popierała to co oceniająca Wam przedstawiła.

      Muszka

      Usuń
    5. Dobrze, ale ja mimo wszystko nie uważam, żeby ona nienawidziła wszystkich. O Arturze wyraża się ciepło, tak samo o tacie, i to samo we wspomnieniach o mamie. Wspomniałyśmy też o tym, że polubiła swoją szefową w pracy. Czasem owszem nie zachowuje się racjonalnie, ale przez to, że jest "przesiąknięta" nienawiścią, zdarza jej się wsadzać tę nienawiść tam, gdzie nie trzeba. Ale są takie momenty, jak np. wtedy, gdy rozmawiała z Arturem na temat zemsty, że pokazujemy to, że jest z nią coś nie tak, bo Artur miał o wiele lepsze poglądy niż ona. Tylko, że Iga tłamsi to wszystko w sobie, oprócz momentu, w którym krzyknęła na Anitę, nie pokazuje nikomu ile tak naprawdę złego się w niej dzieje, dlatego to narasta. Przyjdzie taki moment, że zwyczajnie już nie wytrzyma. Wtedy może rozszerzy nam się pole działania i będziemy mogły ukazać też inne punkty widzenia. Poza tym w ostatnim rozdziale, gdy skrzywdziła fizycznie drugiego człowieka, mimo że w obronie własnej, pojawiły się u niej pozytywne odczucia - wyrzuty sumienia, strach itd. Co prawda, starała się zaraz to w sobie zagłuszyć, ale tak jak pisałam we wcześniejszych komentarzach, nic się nie stanie z pstryknięciem palcami, byłoby to w ogólnie niewiarygodne. Myślę, że skoro nasze opowiadanie jest jeszcze w toku, zdołamy rozjaśnić nieco nasze intencje. Bo kreacja Igi nie jest przypadkowa. Chcemy coś przez to opowiadanie pokazać, ale nie mogę jeszcze nic powiedzieć, bo zdradzę fabułę, a nie o to chyba chodzi. :D Skoro Iga wzbudza aż takie uczucia, to ja się cieszę. A co do czytelników wypowiadać się za bardzo nie będę, bo oni w większości chyba po prostu boją się cokolwiek skrytykować, dlatego zależało nam na ocenie, która będzie naprawdę szczera :D

      Usuń
    6. Do Muszki: Oceniająca napisała: "Zastanawiam się, czy kreujecie Igę na osobę tak chorą i smutną celowo, czy przypadkowo, bo bardzo rzadko spotykam się na blogach z główną bohaterką jako zamierzenie negatywną (zapewne ma to związek z tym, że jest ona często w jakiejś części projekcją autorek). Jeśli tak, no cóż, udało się, bohaterka jest przekonująca w swojej psychozie. Jeśli nie, jestem przerażona." Chyba należało wyjaśnić, że jest to celowy zamiar, prawda?
      Ok, może dawka nienawiści jest naprawdę przeogromna, ale spokojnie, skoro wszystko w Idze wzrasta, to normalnie człowiek z takimi negatywnymi uczuciami sobie wreszcie nie poradzi i o to tutaj chodzi.
      Nie chcę za bardzo odnosić się do Twojej opinii, dlatego, że ja nigdy bym nie osądzała opowiadania na podstawie czyjeś oceny. Każdy jest inny i w każdym budzą się inne odczucia, gdy coś czyta.
      Poza tym ostatni rozdział, a właściwie jego końcówka, będzie pewnego rodzaju przełomem, dlatego, że sytuacja z nożem bardzo wpłynie na Igi zachowanie i na jej przemyślenia.
      Nawet jeśli ktoś odczuł, że jest zbyt wiele nienawiści w Idze, uważam, że tak to wszystko poprowadzimy, że zdołamy w tym opowiadaniu pokazać także wiele dobra, które mimo wszytko i tak się gdzieś pojawia.

      Usuń
    7. Nie, nie nienawidzi wszystkich, jasne, ale jest tego po prostu za dużo. Nie ma sensu tego punktu wałkować, zgadzamy się w nim :).
      No cóż, trzymam kciuki, żeby udało Wam się wiarygodnie poprowadzić dalszą część :) Pewnie zajrzę czasem, żeby zobaczyć, jak idzie.

      Usuń
    8. Może i celowy zamiar, ale jak wspomniała Leleth jest tego za dużo i to po prostu przytłacza. A to, że ocena zawiera w większości te mocne fragmenty, najwidoczniej świadczy o tym, że właśnie to rzuca się w oczy. Nadmiar czegoś, w tym przypadku, sprawił, że czytelnikowi może wychodzić to uszami.

      Oceniam Wasze opowiadanie na podstawie oceny, ponieważ ufam autorkom. Mają pewną wiedzę i zauważyły niezgodności, które się u Was pojawiają. Do swojej opinii dorzucam garść własnego doświadczenia i po analizie stwierdzam, że nie byłabym w stanie tego czytać. Po prostu ciężko mi uwierzyć, że znalazłabym cokolwiek co sprawiłoby, że przestałabym patrzeć na Igę jak na... przepraszam idiotkę. Zawsze mnie interesują problemy psychiczne bohaterów i poważnie do tego podchodzę. Rozumiem to bardzo dobrze, a przynajmniej takie postacie mają u mnie pewien pakiet zaufania na początek. Bo doskonale wiem, że za ich zachowaniem kryje się coś dramatycznego i poruszającego. Niestety, to jak wyraża się Iga w swoich myślach, sprawia, że nie potrafię uwierzyć w powagę jej przeżyć, które ukształtowały ją na taką osobę jaką jest. Brzmi to jak monolog sfrustrowanej nastolatki. Opieracie jej zachowanie pod kątem psychologicznym na jakiś materiałach? Czy jest to po postu pisanie postaci z takimi problemami na własnej, niepełnej wiedzy o tym? Pytam się serio, bo dla mnie to wygląda jak komicznapsychoza, że tak to ujmę.


      Muszka

      Usuń
    9. Ok, nie będę wnikać w to, że oceniasz opowiadanie po ocenie i też nie zależy mi zbytnio, abyś przeczytała opowiadanie. Nie mam z tym problemu, aczkolwiek nie rozumiem za bardzo Twojego podejścia, bo gdybym Cię poprosiła o streszczenie wszystkich wątków z tego opowiadania, raczej na podstawie oceny nie umiałabyś tego zrobić. W każdym razie podyskutowałam z autorkami oceny na temat charakteru Igi, zgadzam się z pewnymi kwestiami, inne należało wyprostować.
      A co do Twojego pytania - interesuję się psychologią, przeczytałam bardzo dużo różnych książek, może Cię zdziwię, ale napisałam też parę referatów, artykułów, coś takiego, które były sprawdzane przez fachowców, rozmawiałam też z wieloma osobami na takie tematy, i bardzo wiele w życiu widziałam i doświadczyłam zetknięcia z różnymi problemami. Nie lubię za bardzo tykać tematów, których kompletnie nie znam, więc o to możesz być spokojna.

      Usuń
    10. @Carla
      Nie wiem po co mi streszczanie wątków, wystarczy mi to co zostało zawarte w ocenie. Nie chodzi tylko o to, że postać Igi uważam za słabą. Ale i tak to nieważne, bo przecież nie czytałam całości, więc moja opinia się nie liczy ;) Nie na każdej ocenie można wyrobić sobie zdanie o danym opowiadaniu. A tutaj o dziwo tak właśnie jest, bo poruszono konkrety.

      Cóż, bardzo dobrze, ze macie materiały. Czy spokojna? Nie wiem. Po tym co tu zaprezentowano ciężko mi stwierdzić czy jedno wynika z drugiego. Dla mnie nie jest to nadal przekonujące, nie widzę podparcia wiedzą. Może pojawi się to w nowszych rozdziałach.

      @Charlize
      Tak powtarzam się tak samo jak Ty się powtarzasz. Pisałam już wcześniej, że nigdzie nie powiedziałam, że Iga jest nudna, zła itp bo ma takie, a nie inne problemy i że na pewno zabłyśnie jeśli dorzucicie jej garść miłości i czułości. Nie mam nic do Waszego pomysłu, tylko do tego jak to pokazałyście i tyle. Jest niedopracowany. Dostałyście rady od dziewczyn i wiecie co robić. Życzę Wam, aby historia się poprawiła i była jeszcze lepsza. Podzieliłam się tylko z Wami uwagami i tyle.

      Muszka

      Usuń
  5. Muszko, po to są ocenialnie, żeby się zgłosić i dostać ocenę, która rzetelnie zobrazuje całą naszą pracę. Nie czekałyśmy na oklaski, ale liczyłyśmy się także z krytyką. Wiemy już z czym przesadziłyśmy, a czego jest za mało i to jest najważniejsze, bo na tym nam najbardziej zależało, dlatego nie musisz tego powtarzać. ;) Mi osobiście znudziło się pokazywanie dobrych i idealnych bohaterów, myślę, że Carli też, dlatego właśnie taka jest Iga. Smutne jest to, że gdyby Iga była spokojna i normalna, zostałaby uznana za nudną i bez własnej osobowości. Podejrzewam, że wytknąłby nam ktoś, że jest za mało charakterystyczna, a gdy pokazałyśmy ją w taki sposób w jaki pokazałyśmy, uważana jest za jeszcze gorszą postać. No, ale o gustach chyba się nie dyskutuje. ;) I jak powiedziała Carla nasze opowiadanie jeszcze trwa, więc pewnie zostanie ujętych dużo wątków, których do tej pory nie było. Może nawet wątek psychologa. Jeżeli ciebie ta ocena zniechęciła no to trudno, są różne grupy czytelników, do kogoś trafi nasz przekaz. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. (Zgadzam się z tym, co napisała Muszka. Plus, w ramach ewentualnych zarzutów pt. "nie czytałaś tekstu źródłowego", przeczytałam całe opowiadanie i sądzę, że ocena Mackalni oddaje mu sprawiedliwość, trafnie informując, z jakim rodzajem głównej bohaterki mamy do czynienia.)

    Nawet jeśli kreacja głównej bohaterki na niezrównoważoną, nierozgarniętą, zaślepioną własną nienawiścią homofobkę była stuprocentowo celowa, nie uważam tej kreacji za udaną. Co z tego, że Iga w końcu zacznie się zmieniać (kiedy już doda dwa do dwóch i zauważy, że „dziwne” doznania cielesne w obecności Mikołaja oraz zachwyty nad jego powierzchownością to przejaw i skutek truloffu), jeśli do tego momentu czytelnik zdąży tę bohaterkę całkiem znienawidzić i porzucić lekturę bloga? Nie wiem, jak innym, ale mnie ciężko jest czuć sympatię do postaci, która emanuje przede wszystkim pogardą i nienawiścią, a gros jej „zarzutów” skierowany jest przeciwko Bogu ducha winnej osobie, Radeckiemu. Choć i tak bardziej od „nienawiści” Igi dobiło mnie jej nieogarnięcie życiowe: dziewczyna non-stop myśli o zemście, ale nie potrafi ułożyć nawet cienia planu; z rzeczy pomniejszych: do Warszawy trafia kompletnie bez przygotowania, a będąc na miejscu, nie potrafi nawet dojechać do centrum autobusem/tramwajem (za to świetnie jej wychodzi narzekanie na drogą taksówkę), nie mówiąc już o wpadnięciu na pomysł, że hotele na peryferiach bywają tańsze od tych w samym centrum... Plus, irytujące jest to, że to zemsta steruje Igą, a nie Iga zemstą, i to w takiej formie, że świat zsyła wszystko bohaterce z nieba: podwózkę do Warszawy, wpływowego opiekuna z mieszkaniem, wejściówkę na imprezę z idolem, jego prywatną kartotekę medyczną... Iga o nic właściwie nie musi się starać, może tylko w kółko nawijać o swojej nienawiści, trudno więc nawet podziwiać jej konsekwencję.

    IMHO negatywną kreację postaci byłoby łatwiej przełknąć, gdyby wywody Igi równoważyły: jakiś neutralny narrator, wydarzenia niezwiązane bezpośrednio z wątkiem „zemsty”, pozwalające pokazać bohaterkę od innej, lepszej strony, albo opinie takie jak ta Artura („zemsta jest dla słabych”). Tych dwóch ostatnich jest jednak w tekście za mało, a pierwszoosobowa narracja nie pozwala oderwać się od chorego punktu widzenia Igi.

    Btw, nieszczególnie mogę się dopatrzyć realizmu psychologicznego w tym, że bohaterka nienawidzi Radeckiego z całego serca (chce niszczyć, mordować i w ogóle), a jednocześnie „po cichu” się w nim zakochuje. („Przecież on był pusty do potęgi entej, zadufany w sobie i na dodatek był złodziejem! Nie interesowała mnie głębia jego oczu, przecudowny uśmiech, zmysłowy głos i inne takie pierdoły!” – Nieee, skądże, dlatego co chwila o nich myślę. ^^) Pomijam już, że to, że dana bohaterka początkowo „gardzi” jakimś celebrytą (aktorem, piłkarzem, najpopularniejszym chłopakiem w szkole etc.), żeby potem zakochać się w nim z wzajemnością, to motyw zgrany do ostatniego tchu.
    I jeszcze, tak na zupełnym marginesie, pomyślałam, że ciekawe i dość realistyczne byłoby następujące zagranie: Iga wypiera fakt, że została zdradzona przez najbliższą przyjaciółkę (ponieważ ta myśl za bardzo ją boli), więc tworzy sobie iluzję, że to Radecki „omotał” Anitę i zmusił ją do przekazania pochopnie wykradzionych utworów (pochopnie – w wyniku zwykłej przyjacielskiej kłótni). Dopiero później, w wyniku kolejnych wydarzeń znanych z Waszego tekstu, Iga powoli zaczyna łapać kontakt z rzeczywistością: Radecki nie jest złem wcielonym, tylko fajnym facetem (i można się w nim zakochać), na zemstę zasługuje Anita, ale czy naprawdę warto się mścić? – i tak dalej, i tak dalej. (No ale to już luźna uwaga, niezupełnie związana z resztą krytyki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Limit znaków w poście wkroczył do akcji, więc kończę tutaj:

      Mój generalny wniosek jest taki, że macie, dziewczyny, całkiem fajny pomysł (żałosna bohaterka, która po części zdaje sobie sprawę z własnego popaprania, a po części tkwi w świecie chorych, negatywnych emocji), ale w Waszym opowiadaniu brakuje trochę równowagi, zdystansowania od w/w emocji. Nadal stoicie natomiast przed szansą sensownego ukazania sposobu, w który bohaterka zacznie się w końcu ogarniać, oraz skutków tego (najlepiej długotrwałego) procesu. Też myślę, że bez psychologa, ewentualnie naprawdę MOCNEGO szoku, który Igę otrzeźwi, się nie obędzie. :) Serio, jestem ciekawa, co wymyślicie w tej kwestii.

      Pozdrawiam serdecznie i weny życzę,
      Lenn

      Usuń