środa, 6 listopada 2013

0048. edukacja-anny.blogspot.com

Miejscówka przyzywającego: Edukacja Anny
Przedwieczne: Gayaruthiel&Leleth


Zauroczenie

Ławki znały natomiast historię całego budynku. – Rozumiem, że budynek miał mniej niż sto lat?

Każda z nich nosiła znamiona świadczące o tożsamości minionego użytkownika. – A w zasadzie dużo mniej, około trzech lat ma ten budynek, skoro użytkownik był tylko jeden.

popękana nieco tablica kredowa – Tablica zrobiona z kredy?

Klamka ledwo dychająca w drzwiach – A gdyby nie była w drzwiach, oddychałaby całkiem sprawnie?

Czułam klasyczne motylki w żołądku i całe morze rozdętej przyjemności w moim podbrzuszu wirującej w rytmie falującego powietrza – Falujące powietrze w podbrzuszu. Czy to opowiadanie jest prowokacją?

Czułam klasyczne motylki w żołądku i całe morze rozdętej przyjemności w moim podbrzuszu wirującej w rytmie falującego powietrza.Jego feromony atakowały moje ciało i rozbrzmiewały weń jak wybuchające bomby atomowe. Czułam się dewastowana od wewnątrz biochemią własnego, nieznośnego organizmu.Żywy ogień wybuchnął w mojej klatce piersiowej – Detektory nadmiernej egzaltacji zaczęły popiskiwać niepokojąco.

Był męski, ale zadbany. – Bo prawdziwy mężczyzna wonieje niesprzątaną od pół roku oborą?

Z pewnością znał swoją wartość gdyż biła od niego ogromna pewność siebie. Rozdając plany lekcji udawał, że traktuje nas jak przyszłe numerki na liście bądź PESELe na kartach od matur – Był pewny siebie, bo traktował uczniów przedmiotowo?

Oczywiście tak myśli każda zadłużona młoda dziewczyna – Okej, to NIE MOŻE być pisane na poważnie. A przynajmniej nie przez studentkę przygotowującą się do roli nauczyciela. PS – słowo, o którym myślisz, to zadurzona.

urodzę mu setkę dzieci – Aaa… Um… Na pewno.

Miłość zakazana, ale czy gorsza od innych? Czy fakt, że nie dałam rady znaleźć szczęścia u boku rówieśnika powoduje, że jestem dziwadłem? Dlaczego ludzie widzą drzazgę w cudzym oku, a we własnym belki nie dostrzegają? Prawdopodobnie dlatego, że owa belka przesłania im ich własne przewinienia i błędy. – Aha. Nie ma jak robienie psychoanalizy obcych ludzi, którzy najprawdopodobniej nie są nawet świadomi istnienia dylematów i dramatów naszej bohaterki, na podstawie… w zasadzie nie wiadomo, na jakiej podstawie.

Zatapiamy się w szarym tłumie korytarzy, spoglądamy na zmęczonym i wypalonych nauczycieli. Straszny widok. Jak ich traktować? Wszak też są ludźmi – Nie, poważnie? Nie zamieniają się w ogry po trzydziestce? Zostać nauczycielem to jak dostać wyrok, najwyraźniej.

Jednakże ambicje i plany osoby szalenie zakochanej są odwrotnie proporcjonalne do uprzejmości otaczającego ją świata. – Tak? Prawda objawiona wzięta z czterech liter.

Mawia się w dodatku, iż nie da się pokochać kogoś, kogo nie znamy. Nie jest tak do końca. Szczególnie, kiedy nie wiemy jeszcze, czy jest to miłość, czy obranie sobie nauczyciela na autorytet i przewodnika życiowego. Kim dla nas jest taki ktoś? Pragnieniem milczącym? Mistrzem w swej dziedzinie? Dodatkowym rodzicem? Przyjacielem? – WHUT. Topię się w tej „głębi”.

Artur

Dotarło to do mnie, gdy kazał nam postawić karteczki z naszymi imionami, a on postąpił podobnie. Już drugą dobę nie docierało do mnie nic, co miał do powiedzenia – a) powtórzenie b) i tak dwie doby ciurkiem siedzi w tej ławce, w tej szkole?

Skupiałam się głównie na tym, aby jak najdokładniej wyobrazić sobie Jego bez tego, co miał na sobie. Jego oczy były koloru głębokiego, czekoladowego brązu. – Powtórzenie. Pierwszy zaimek po pierwsze nie powinien być pisany dużą literą, po drugie powinien brzmieć go.

Niestety owy urok osobisty bardzo mnie onieśmielał – Ów.

Nie ma chyba nic bardziej poniżającego niż dezaprobata miłosna – Dezaprobata miłosna, czyli brak aprobaty, który jest pełen miłości. Chyba jednak nie o to ci chodziło.

Był mistrzem ironii. Doskonałym szydercą i z wielką lubością demonstrował swą władzę despotyczną w klasie. – A skąd ona może to wiedzieć, skoro go nie słucha i ledwie udało jej się przyswoić jego imię?

Nigdy nie chadzał z uczniami na układy – A Anna wie, co ten człowiek robi nigdy lub zawsze, po zaledwie dwóch dniach znajomości. Aha.

Drgania powietrza wywołane przez jego struny głosowe pieściły przyjemnie moje bębenki słuchowe. – Bo napisać, że miał miły tembr głosu to jak cofnąć się do malunków naskalnych, nie?

Jednakże przemówił niczym duce na wiecu politycznym. To zwykłe zapytanie, ale wypowiedziane tonem godnym samego fuhrera. – Znaczy, wysokim, piskliwym i pełnym przesadnej ekscytacji? Miodzio. A może to znaczy, że krzyczał, parskał i pluł, trzymając jedną rękę opartą na biodrze, a drugą wymachiwał? W dodatku powinnaś oba te słowa napisać dużą literą. Frapuje mnie też nieco uwielbienie dla dyktatorów objawiające się w tym fragmencie. Hitler i Mussolini byli cool?

o obrzydliwie pooranej cerze niczym Księżyc w szczytowej fazie ataków meteorytowych i zadartym lekko świńskim nosku. – Skoro w szczytowej fazie ataku, to znaczy, że meteoryty nie zdążyły jeszcze wszystkie spaść, tworząc kratery, czyli z jego cerą nie było tak źle.

Tak mogą myśleć półgłówki, które kierują się w życiu stereotypami, ja profesorze z zamiarem pójścia na historię – Co? Co mają stereotypy do kierunku studiów? I co się stało z gramatyką w tym zdaniu?

Chciałam na siłę wydać się inteligentniejszą niż jestem w rzeczywistości. Składałam słowa powoli tak, aby wśród błyskawic szalejących po moim umyśle znaleźć bardziej wysublimowane synonimy słów, które brzmią nieco typowo. – Widzę ją tak, jak bohaterów tego skeczu. Tylko, niestety, jest o wiele mniej zabawnie.

Papierosy

W tym wieku raczej ludzie bywają rozwodnikami. – Raczej ludzie, a nie żyrafy.

Łojezu, druga połowa tego odcinka jest wyjątkowo drętwa.

Przedział i płomienny wstyd

Owa dziewczyna, podobnie jak ja, nie była nietuzinkowej urody. Ciemne włosy i blada cera dodawały jej aury tajemniczości, a poezja, którą się zajmowała weszła jej w krew. Istotnie, była jakby wyjęta z onirycznej twórczości Witkacego. – Ale wiesz, że podwójne przeczenie to potwierdzenie i w tym fragmencie albo przeczysz sama sobie, albo obrażasz Witkacego?

Wiedziałam, że moi rówieśnicy w większości do zrównoważonych emocjonalnie osób nie należą. – Składnia

Anka, po co się zgodziłaś żebyśmy pojechały? Oni nas tak zjadą… – A...aha. A czemu mieliby...?

Nie zraniło mnie to do głębi, ale gest niemiły, zakrawający wręcz na wrogi. – I co ten gest? Uciekło orzeczenie.

Koleżanka opuściła mnie. – Teh drama i biblijna składnia.

Nawet nie miałam za bardzo z kim usiąść w przedziale, kiedy ruszaliśmy w góry. Tachając za sobą torbę podróżną zaglądałam do kolejnych pomieszczeń w pociągu. Niestety wciąż otrzymywałam odmowy. Koledzy sami postanowili mi wskazać miejsce w klasowej hierarchii. Znajdowało się ono ni mniej, ni więcej na poziomie zafajdanej szkolnej podłogi. Zrezygnowana, podążyłam do przedziału, gdzie miał siedzieć Artur i drugi opiekun wycieczki. Okazało się, że nie jako jedyna zostałam odrzucona przez klasową społeczność. Obok nauczycieli siedziało jeszcze dwóch nieznanych mi bliżej kolegów z klasy. Narażałam się na swego rodzaju ostracyzm, ale nie miałam innego wyboru. Usiadłam obok jednego z kolegów. – Kalego odrzucać – źle. Kali odrzucać – dobrze.

Jeden z nich był autorem niedawnej docinki w moim kierunku. – Docinek jest samczykiem. Ten docinek.

Integracja alkoholowa

W moim żołądku buzowała niemal cała tablica Mendelejewa – Neon, rad, hel ...

Pokiwałam twierdząco głową. – Nie trzeba dodawać, że twierdząco.

Wspominał także o tym, jak bardzo spokojna i ułożona zdawałam się mu dotychczas, kiedy nagle zrobiłam coś tak spektakularnego. – Schlanie się w trupa na popijawie jest zaiste spektakularne jak diabli.

- Tak jak wszyscy pojechali na wycieczkę. Jak ktoś się wyłamuje, ma przesrane! Ups! – zasłoniłam dłońmi usta. Nie dość, że przed kilkoma chwilami był świadkiem moich rewolucji żołądkowych i sam mało nie zwymiotował, gdy poczuł smród zwracanej treści żołądkowej, to jeszcze jako wisienkę na torcie, umieściłam między zdaniami przekleństwo. Nie twierdzę, że było to słowo wielce wulgarne, ale Artura oczy powiększyły się znacząco, gdy je wypowiedziałam. – A… Aha. Bo Artur jest niczym baranek nieskalany żadnym szlamem i słów brzydkich nigdy nie słyszał. Pracując w szkole. Nigdy.

- Na mnie już czas profesorze. Przepraszam za kłopot. Dobranoc – nieco sepleniłam z powodu nietrzeźwości, ale trzymałam się jakoś. Artur pomógł mi doczłapać się do pokoju. Uczniowie siedzieli już pod kołdrami. Jedni bardziej pijani, inni nieco mniej. Wszyscy jednakowo poobrażani na zdecydowane działanie wychowawców. – Zaraz, co? Wszyscy, cała klasa, śpią koedukacyjnie w jednym pokoju?



Ohydne pomówienie

położyłam się na łóżku w pozycji horyzontalnej. – Bo cała reszta ludzkości kładzie się pionowo, no tak.

Wzięłam najkrótszy prysznic w swoim życiu, a przepoconą sukienkę wrzuciłam bezpośrednio do pralki – Dopiero co spała w koszuli nocnej.

Czym prędzej ubrałam na siebie przypadkowe rzeczy i wybiegłam z domu. – Kalesony taty, sztuczną szczękę babci, ręcznik psa.

Julia opuściła mnie również w znaczeniu fizycznym. Przesiadła się do tyłu, do innych dziewczyn i z pogardą patrzyła teraz w moim kierunku. – Teh drama!

Było mi szalenie smutno, że Julia nie była już dla mnie kimś bliskim. – A wcześniej była bliska?

Pomyślałam sobie, że to niesamowicie dziecinne podejście, ale z drugiej strony skutki drobnego nieporozumienia były drastyczne! Czułam się poniżona do bólu. – Drastyczne i poniżające przeniesienie się do innej ławki i rzucanie spojrzeń. Tak.

Rozejm

Pominę już fakt, że ludzie są zwykłymi kutafonami. – Potoczny kutafon wygląda wyjątkowo komicznie z tymi wszystkimi górnolotnymi frazami.

Opowiadałam jej bowiem o tym, że kocham nauczyciela, że bardzo mi się podoba, że mimo dwudziestu pięciu lat różnicy między nami działa na mnie niesamowicie. Rozgadywałam się na temat jego licznych zalet, z dbałością o szczegóły, opisywałam jej co bym najchętniej z nim zrobiła po lekcjach. – Nic dziwnego, że Julia się od niej odsunęła i podkablowała, Anna potrzebuje pomocy i to natychmiastowej.

Dziewczyny z klasy mówiły mi, że obgadywałaś mnie tam! – zarzucała Julia podczas konfrontacji. Artur jedynie przysłuchiwał się naszej potyczce słownej. Widziałam, że coś odnotowywał na kartce. // - One pieprzą… - tu na chwilę się zatrzymałam. Zapomniałam, że Artur jest w pobliżu. Nauczyciel odchrząknął i kazał mi kontynuować – mówią głupoty, zmyślają, chcą nas rozdzielić. Nie wiesz jak bardzo mi dokuczały! // Połączyłyśmy się po chwili w płaczliwym uścisku. – Scena jak z opery mydlanej najgorszego sortu. I ta składnia w pierwszym zdaniu… Zgroza.

Podwózka

Był taki rozentuzjazmowany, że nie zauważył nawet, kiedy odbił sobie ślady kredy na wysokości podbrzusza. Uczniowie wysmarowali mu bowiem uprzednio krawędź ławki, wiedząc, że historyk ma tendencję do opierania się o nią. Chodził ubrudzony przez cały dzień i pytał, z czego wszyscy się tak śmieją na korytarzu. – I żaden z innych nauczycieli, którzy musieli go przecież widzieć w pokoju nauczycielskim, nie zwrócił mu uwagi? To wygląda tak, jakby Artur i jego klasa byli zawieszeni w próżni, bez innych zajęć, bez innych ludzi.

Gdy znów siedziałam smutna w kącie toalety, zjawił się tam historyk. Stanął nade mną i podparł się jedną ręką o ścianę. – a) dziwna to szkoła, w której nauczyciel co i rusz biega po damskich toaletach b) skoro jest już po lekcjach, powinien się raczej spodziewać, że Anna już poszła do domu.

Ciągle tu przesiadujesz. Mi nie umknie w tej szkole żaden szczegół. // - Wiem, ale tutaj mi pan nie pomoże. // - Ja myślę, że jednak pomogę. Chodź! – wyciągnął w moim kierunku rękę. Odtrąciłam ją w niegrzeczny sposób. Artur westchnął głośno i chwycił mnie za koszulkę. // - Co pan robi?! Niech pan mnie nie dotyka! – krzyczałam. – Co to ma być? Tak złe na tak wielu poziomach. Nauczyciel nie powinien dotykać uczennicy z żadnego powodu, a już na pewno nie, kiedy ta głośno przeciw temu protestuje. Miało być romantycznie? Wyszło głupio.

Szukałam wzorkiem osób – Czym szukała?

W tym momencie mocno zahamował. Przestraszyłam się i automatycznie złapałam go za udo, a drugą ręką uwiesiłam się na uchwycie przy oknie. Dostrzegłam to dopiero, gdy stanęliśmy. Artur spojrzał na moją rękę i na mnie. Szybko zdjęłam ją z niego i zobaczyłam jak rumieniec pojawia się na jego twarzy. – WTF? Kto łapie kierowcę za udo podczas hamowania? Naciągane jak diabli.

Wlewało się owo milczenie do naszych uszu jak paląca lawa zalewająca nieszczęsne miasto. – Jakie miasto? oO Chyba Pompeje, ale nie wiem, co tam robią, a ponadto taka przesada jest niesmaczna.

Oplatała myśli pędzące we wszystkich kierunkach niczym spłoszone stado saren. Myśli jak owady, kąsały mnie dotkliwie. Skrzydełkami przywiewały wspomnienie karteczek – Tyle dużo egzaltacji i przesady.

A te gwiazdy to może moje mętne oczy spoglądające na niego, migoczące w rytm skołatanego serca? – Mętne oczy to raczej nie jest zachęcający widok. A migoczące oczy to widok zwyczajnie głupi.



Zostawiłam go z myślami, z pocałunkiem na policzku, z kołatającym sercem i krwią napływającą w coraz niższe partie jego ciała. – Jakoś mi umyka, skąd Anna posiada wiedzę, że na pewno mu stanie po buzi w policzek.



To było straszne. Rozegzaltowane, przedramatyzowane, mdłe, miałkie i nudne. Nie wiem, czy to miała być prowokacja, a jeśli tak, to nie wiem, co miała mieć na celu. Sprawdzenie naszej wrażliwości literackiej?

Jeśli jednak piszesz tak na serio, i na serio jesteś studentką, to ręce opadają.

Zastanawia mnie kreacja postaci drugoplanowych. Poza Julią, która po prostu miała wypełnić imperatyw narracyjny, rozpuszczając plotki z byle powodu, reszta zachowuje się w całkiem prawdopodobny sposób. Wytykają Annie jej przesadną drobiazgowość, mściwość i rozstrząsanie głupot. Nawet Artur zachowuje się tak, jak powinien nauczyciel nieświadom afektu uczennicy, traktuje ją jak jeszcze jedną szarą twarz z miliona.

To wszystko sprawia, że opowiadanie może i mogło by być wiarygodne (choć wciąż nie porywające), gdyby nie to, jak wypowiada się Anna. Jasne, istnieją przesadnie egzaltowane nastolatki, najczęściej jednak wyrastają z tego w wieku okołolicealnym. Czytanie tego pamiętnika to droga przez mękę. Nadinterpretacje, sztuczne głębie, mniszkowatość wylewająca się z każdego zdania – dramat.

Ponadto, w tej szkole, oprócz klasy Anny i nauczyciela o imieniu Artur, nie pojawiają się żadni inni ludzie. Nie ma innych zajęć niż historia, nie ma innych belfrów, nie ma niczego.




Pozwól, że odnośnie metafor zacytuję ci profesora Bańko:

Tyle pisano o niebezpieczeństwie łączenia metafor, że poprzestaniemy na zacytowaniu dwóch przykładów (za Słownikiem języka niby-polskiego W. Pisarka): „Nuda zionąca z estrady wzbogaciła, być może, wachlarz jej odcieni, ale samej nie nadgryzła" i „Nie ma skuteczniejszego środka przeciwdziałania przestępczości niż tłumienie ognisk demoralizacji – zanim zdążą zaowocować zbrodnią". Zauważmy, że efekt łączenia metafor jest często przeciwny do zamierzonego. Piszącemu zależy na ożywieniu wypowiedzi, lecz w rzeczywistości eksponuje tylko szablony językowe. Co gorsza, czytelnikowi narzucają się nonsensowne wyobrażenia, np. nuda gryząca estradę lub owocujące ogniska. Zdarza się, że nawet jedna metafora, umieszczona w niewłaściwym kontekście, jest przyczyną niezamierzonego komizmu: „Dla wędkarstwa trzeba szerzej otworzyć bramy podmiejskich jezior" (z tego samego źródła). Najłatwiej jednak popsuć zdanie, biorąc słowo użyte przenośnie w cudzysłów lub dystansując się od niego w inny sposób, nр.: „W Lublinie mało jest ośrodków, gdzie można się za przeproszeniem rozerwać" (za książką Polszczyzna płata nam figle pod redakcją J. Podrackiego).

Zastanawiające jest, że błędy językowe, o ile się pojawiają, należą do gatunku tych najczęściej wyśmiewanych – jak choćby owy zamiast ów. Na ogół piszesz poprawnie, po czym wyskakujesz z czymś tak niewiarygodnym, jak zadłużenie zamiast zadurzenia. Naprawdę lepiej dla ciebie by było, gdyby to była prowokacja.

Na domiar złego fabuła też nie rzuca na kolana, wlecze się wszystko koszmarnie, a motyw miłości uczennicy do nauczyciela jest zgrany jak stara płyta. Jasne, każdy zgrany motyw da się opisać w interesujący sposób, ale u ciebie tego wyraźnie zabrakło. Jedyny skok fabuły następuje, kiedy Anna widzi nauczyciela – po raz pierwszy w życiu – i nagle BUM, zaczynają się ni stąd, ni zowąd wywody o Wyelkiej a Tragicznej Miłości. Poważnie, u Disneya widziałam lepiej i wiarygodniej poprowadzone wątki miłosne.

Główna bohaterka jest mitomanką z potwornymi skłonnościami do wyolbrzymiania – patrz wątek nagłej miłości. Jej fobia społeczna i niesprawiedliwe, pozbawione jakichkolwiek podstaw osądy urastają przez to do rozmiarów, na jakich etapie dziewczyna powinna się już leczyć.

U Artura widzę analogiczne zjawisko jak u fandomowego Snape’a – słynne CIS, czyli cynizm, ironia, sarkazm, właściwie niczym nie potwierdzone. Nie, to, że ktoś się zachowuje jak cham, nie jest równoznaczne z błyskotliwą ironią i nie jest powodem do zachwytu. Tym bardziej, że bez przerwy piszesz o rzekomych ciętych ripostach i surowości nauczyciela, a w rzeczywistości rzuca on kilka dość żałosnych odzywek, a poza tym jest dla Anny i innych miły – trzyma jej nawet głowę, gdy dziewczyna wymiotuje, nie wyciąga żadnych sankcji z powodu plotki o zauroczeniu, a nawet wzywa do szkoły jej ojca, bo widzi jej zachowanie i się o nią martwi. Po spiciu się uczniów na wycieczce ledwie rzucił parę zirytowanych zdań, nawet nikomu o tym nie wspomniał – to jest ten ubersurowy nauczyciel i doskonały szyderca?

Udało ci się napisać opowiadanie niemal pozbawione jakichkolwiek zalet. Kreacja bohaterów, prowadzenie akcji, styl, język, budowanie metafor, fabuła, wszystko leży. Jedyne, co się broni, to prawdopodobieństwo psychologiczne. Anna jest wiarygodna w swojej psychozie, tylko nie wiem, czy na pewno chciałaś przedstawić nam postać chorą i smutną.

Nie jesteśmy w stanie wystawić oceny wyższej niż jeden.


50 komentarzy:

  1. Witam! Cóż komentować? Jeśli opowiadanie jest pozbawione zalet, należy je zlikwidować. Pozdrawiam i życzę owocnej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świadoma stylizacja - sformułowanie jest popularne w internecie.

      Usuń
  3. Wasze błędy są świadomą stylizacją, natomiast cudze opisy (zapewne nie do końca zrozumiane przez Was) są już błędami niedopuszczalnymi. Jeśli chodzi o dotykanie uczniów - nauczyciel niekiedy musi dotknąć ucznia, jest masa takich sytuacji np. interwencja pedagogiczna. Tutaj do takiej dochodzi. Co do chodzenia po damskich łazienkach - pamiętam z czasów szkolnych patrole nauczycielskie, które wchodziły do łazienek pozbawionych do tego głównych drzwi. To w łazienkach dzieją się najgorsze rzeczy. Co do scen mydlanych - chodzi o tę z przytuleniem się - "Artur wzniósł oczy ku niebiosom", sama postać podeszła z litością do całej sceny. Czytelnik już nie musi. Słowa typu "kutafon" wynikają z natury narracji 1 osobowej. Co do setki dzieci - to również "powiedzonko", które nikt oprócz Ciebie nie potraktował w sposób dosłowny. Mogłabym tak bronić i wymieniać, ale zapewne podsumujesz to "świadomą oceną" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednakże blog jest w trakcie likwidacji, więc dalszy spór jest zbędny. :)

      Usuń
    2. Narracja pierwszoosobowa również musi być spójna. Anna jest potwornie rozegzaltowana i ciągle wyraża się podniośle, po czym nagle wyskakuje z czymś prostackim. Przeczytaj jeszcze raz fragment o metaforach, który ci zacytowałam. Nie chodzi o to, że poszczególne słowa są złe, chodzi o sposób, w jaki je łączysz.
      Uwierz mi, gdybyś w wypowiedziach bohaterów użyła internetowego, młodzieżowego slangu, bynajmniej bym się nie czepiała. Bo to by było naturalne i prawdopodobne w ustach nastolatków, w przeciwieństwie do obecnego sztucznego języka.

      Jeśli nie musi, a jednak podchodzi, to chyba coś nie wyszło. Poza tym w takim natłoku egzaltacji i hiperbolizacji najprostszych zdarzeń oraz niespójności psychologicznej (postać Artura cierpi na potężną rozbieżność między opisami a zachowaniem) ciężko powiedzieć, czy właśnie to miał na myśli.

      Usuń
  4. Widzisz, Leleth?! A na sznaucerku mówiłaś, że czujesz się dziwnie, bo osoby którym wystawiłaś jeden pomiocik dziękują ci i nie obrażają się. A tu proszę! W końcu ktoś się obraził za jeden. Czujesz się lepiej z tą myślą? :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przykrością stwierdzam, że chyba w ogóle się nie czuję nijak... :D Poza tym akurat tym razem większość ocenki napisała Gaya. (jeeeeżu, słodkiflirt, wróciłam do grania ostatnio :D)

      Usuń
    2. ...grasz w słodkiflirt? ;_;
      Myślałam, że tylko ja mam odwagę się do tego przyznawać. xD

      Usuń
    3. E tam, nie mam problemu z przyznaniem, że czytam Sandemo na równi z Marquezem czy kiedyś odmóżdżałam się (ostatnio w ogóle nie mam nastroju na czytanie czegoś poza opkami) paranormalami i harlekinami. Głupsza się od tego czy od nielubienia Joyce'a nie czuję :D. Słodki flirt fajnie odmóżdża. A ostatnio debilizm Pamiętników Wampirów pokonał mnie ostatecznie i rzuciłam, musiałam czymś wyrównać :D.

      Usuń
    4. Oh a który to odcinek TVD cię aż tak zniechęcił do całego serialu? :3

      Usuń
    5. Ja właśnie się tylko słodkim flirtem odmóżdżam, opka częściej mnie jednak denerwują, niż bawią. W ogóle lubię gry z gatunku visual novel, zwłaszcza takie z mocno rozbudowaną fabułą i możliwością zrujnowania bohaterce życia. xD

      Usuń
    6. TDV to ja już gdzieś od trzeciego sezonu oglądałam z kompletnie wyłączonym mózgiem, po prostu ostatnio czara się przelała.
      Też lubię, ale w tej akurat mogłoby być więcej odpowiedzi nie w stylu słodkiej idiotki...

      Usuń
    7. Ja osobiście nie miałabym nic przeciwko graniu postacią w stylu Violetty. Uważam, że jest urocza. <3
      Polecam "The Royal Trap", tylko że tutaj trzeba dobrze znać angielski, żeby się pobawić. Oprócz standardowej opcji z romansowaniem jest też całkiem ciekawa (chociaż zakręcona jak słoik z dżemem i angażującą, hm, księżniczkę z defektem XD) intryga polityczna.

      Usuń
  5. Grasz w słodki flirt?! Nigdy bym cię nie podejrzewała:3 którego chłopaka uwielbiasz? Ja Kastiela i Kentina <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu? :(
      Ja generalnie na celowniku mam Lysandra, ale zbieram wszystkie focie :D.

      Usuń
    2. Lysander też jest boski:3 kocham sceny zazdrości chłopaków:3 i tylko laeti mnie wkurza xD

      Usuń
    3. Lysander! <333
      Wolałam Kentina przed przemianą. Like really. Kiedyś lubiłam Nataniela, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że jest nudny i z innymi chłopakami mam szansę na ciekawszą fabułę. xD

      Usuń
    4. Nataniel jest potworny, ma kij w dupie, i tylko udaje miłego (dobra, bohaterka delikatnie mówiąc nie jest specjalnie inteligentna, ale nazywanie jej idiotką przy niej to przegięcie, tak samo jak samo jak wielkie zdziwko, że nie widać, że Melania na niego leci...).

      W ogóle opka użytkowniczek są niesamowite <3.

      Usuń
    5. Serio tak ją nazwał? Dałam sobie z nim spokój chyba przy czwartym odcinku i później jakoś nie zwracał uwagi na to, co mówi. xD
      Gdyby bohaterka była mądrzejsza, to chyba bym w to nie grała. 70% zabawnych sytuacji jest w końcu prowokowanych przez ograniczoną inteligencję Su, a te stricte romantyczne momenty już średnio mnie interesują. Chyba że z Kenem, rany, on jest taki słodziutki. <3
      Nie czytałam, podrzucisz jakichś swoich faworytów? :D

      Usuń
    6. To było w tym odcinku na plaży, nie wiem, czy go spotkałaś, ja przechodziłam chyba z 5 razy, żeby mieć każdą historię.
      Lubię tę o gejowskiej klątwie, Nakwa analizowała: http://niezatapialna-armada.blogspot.com/2012/09/193-w-poszukiwaniu-oberwoznego-czyli-w.html
      Jeszcze było takie absolutnie cudne histeryczne, ale nie zapisałam sobie i nie mogę znaleźć :(

      Usuń
    7. Na wersji niemieckiej trafiłam na Nataniela, a z moim niemieckim jest tak, że ich verstehe tak na styk i nie zawsze chciało mi się dokładnie tłumaczyć dialogi, jeśli miałam jakieś wątpliwości. xD
      Ale to Nataniel smarował bohaterce plecy? Bo na pewno zawiązywał jej stanik (to zresztą moim zdaniem najgłupszy rysunek, Su wygląda tak, jakby Nataniel robił dużo gorsze rzeczy, niż majstrowanie przy jej bikini xD).

      Usuń
    8. Plecy to jej chyba wszyscy smarowali.

      Usuń
    9. Serio? Mi się kojarzyło, że tylko Nataniel się odważył na taki krok. xD

      Usuń
    10. Nie, sprawdziłam w solucji, zresztą to ilustracja uniwersalna, widać tylko ręce :D

      Usuń
  6. Proszę się odnieść również do reszty moich uwag :) Duszo, obraza to za wielkie słowo. Jeśli niezgodzenie się z większością punktów oceny jest dla Was oznaką obrazy, to Wam współczuję. Jeśli ktoś się płaszczy i bez próby obrony oddaje Wam hołd jest równy gość, a osoba, która odnosi się do poszczególnych Waszych uwag negatywnie, albo stara się wytłumaczyć jest fee...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tylko i wyłącznie twoja nadinterpretacja i nic więcej
      :3

      Usuń
    2. Nie napisałam, że się obraziłam. Szkoda, że nie widzę odnoszenia się do moich uwag. Wasza interpretacja: podważyła naszą ocenę - obraziła się! :P

      Usuń
    3. Nie rozumiem tego wymagania, skoro ty się do całości oceny nie odniosłaś, a dyskusję sama ucinasz słowami "blog będzie usunięty, nie mamy o czym gadać".

      Ale dobrze.
      Nie, interwencja pedagogiczna nie wymaga wyciągania ucznia za fraki z kibla. Anna nie robiła w tym momencie nic karygodnego. Dziwnego - owszem. Ale nie na tyle, żeby Artur musiał naruszyć jej nietykalność osobistą. Nie miał takiego prawa, jak chciała sobie posiedzieć w toalecie, to mogła.

      "Co do chodzenia po damskich łazienkach - pamiętam z czasów szkolnych patrole nauczycielskie, które wchodziły do łazienek pozbawionych do tego głównych drzwi." Współczuję, ktoś powinien to zgłosić.

      Usuń
    4. Czy ty widzisz Duszę w liczbie mnogiej? Bo ja nigdzie nie użyłam słów "obraza".

      Usuń
    5. Patrole wynikały z wysokiego współczynnika przemocy w szkole. W szkołach z dużą ilością aktów chuligaństwa (są szkoły w trochę gorszych dzielnicach, świetnie, że do takiej nie chodziłaś) patrole są normalne. Wyciąganie uczniów za fraki jest powszechne, jeśli uczeń stawia duży opór.

      Usuń
    6. Ale NIGDZIE nie napisałaś, że to taka szkoła. W twoim opowiadaniu w ogóle nie ma tła. Żadnego. I imaginuj sobie, że czytelnik nie będzie na wstępie snuł każdego możliwego przypuszczenie, żeby uzasadnić sytuacje, które są zazwyczaj nielogiczne.
      Anna NIE stawia dużego oporu, ona nie demoluje tej łazienki, nie ćpa w niej, nie robi NIC karygodnego! Ona sobie tam tylko siedzi. I Artur NIE ma prawa wobec tego jej wyciągać.

      Usuń
    7. Łowczynio nie jestem jedną z oceniających. Mowisz, że się nie obrazilaś, ale tak to wygląda z boku. Kiedy zakończyłaś dyskusję bo zawieszasz bloga mogłam pomyśleć, że się obrazilaś :3

      Usuń
    8. Jejku, czlowiek idzie spac, i tyle go omija. Pomijajac juz to, ze w zaden sposob nie sugerujesz, ze szkola, do ktorej chodzi Anna, jest problematyczna, to jeszcze jej samej przez ten czas edukacji, przez ktory mamy okazje ja obserwowac, nie spotyka nic zlego poza pomowieniem. Owszem, laski pala papierosy w damskiej toalecie, jakby nie umialy wymyslec, ze wystarczy wyjsc przed szkole jak normalni ludzie - i to ma byc ta patologia?

      Nie rozumiem tez, dlaczego do damskiej toalety nie pojdzie nauczyciel-kobieta, a do meskiej mezczyzna. Ale to pewnie dlatego, ze w wykreowanej przez ciebie szkole Artur jest jedynym nauczycielem jaki sie pojawia w tekscie.

      W mydlanej scenie akurat najgorsze jest lzawe rzucanie sie sobie w ramiona, reakcja Artura to przy tym maly pikus.

      Wiesz, po to w informacji o ocenie pisze, ze zapraszam do dyskusji, zeby autrka mogla obronic swoje dzielo, bo przeciez nie jestesmy nieomylne i zdarza nam sie przyznac tworcy racje :)

      Usuń
  7. Likwidacja (nie zawieszam bloga) jest ukłonem w Waszą stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi jest doskonale obojętne, co zrobisz z tym blogiem.

      Usuń
    2. Nie moja droga. Likwidacja jest po prostu dowodem że słabo przyjmujesz krytykę. Sama się zgłosiłaś. Nikt cię nie zmuszał :3

      Usuń
  8. Wiem, że krytyka może być ciężka do przyjęcia i w ogóle, ale trochę nie rozumiem tego świętego "oburzu" dlatego, że komuś nie podoba się czyjś blogasek .______.

    nie ómnem w żeczywizdoźdź

    OdpowiedzUsuń
  9. Łowczyni, każdy ma prawo się z czymś nie zgodzić, Ty również, ale kasowanie z tego powodu bloga jest najgorszą decyzją xD Poczekaj tydzień, daj uspokoić się emocjom i wtedy spójrz jeszcze raz na całą ocenę. Autor zawsze ma przeświadczenie, że jego tekst jest wyjątkowy, ale tą pewność może mieć jeśli podparta jest ona doświadczeniem w pisaniu. Daj sobie szansę i nie podejmuj tak pochopnych decyzji, bo tylko Ty na tym stracisz.

    Muszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Autor zawsze ma przeświadczenie, że jego tekst jest wyjątkowy, ale tą pewność może mieć jeśli podparta jest ona doświadczeniem w pisaniu" - Huh, nie :D Nie będę wymieniać nazwisk, ale znam niesamowicie zapatrzonych w siebie pisarzy, taśmowo produkujących gnioty - albo wręcz takich, którzy po świetnych książkach zaczęli produkować gnioty, wciąż przekonani o ich świetności - tak, wydawane. Doświadczenie czy staż to nie wszystko, to wręcz bardzo mało. Przede wszystkim przyda się zdrowy dystans i rozsądek. I umiejętność przyjęcia krytyki. Czy zgodzenia się z nią, to już inna sprawa.

      Usuń
    2. Oczywiście, że są i tacy autorzy, ale mi chodziło o tą drugą grupę, mającą warsztat i na tym opierającą swoją pewność. Chciałam przekazać Łowczyni, że trzeba brać pod uwagę ile ma się jeszcze przed sobą pracy i nie zamykać się na uwagi innych.


      Muszka

      Usuń
  10. Woah, woah, spokooojnieee... Kasowanie bloga tylko dlatego, że spotkałaś się z krytyką? Moim zdaniem... dziwne. Szczerze? Ja bym nie mogła. Za bardzo przyzwyczaiłam się do mojej kolorowej bandy, żeby ich tak po prostu unicestwić. Moim zdaniem powinnaś ochłonąć, przemyśleć sprawę na spokojnie i zastanowić się, co dalej. Chcesz mimo wszystko pisać jak pisałaś? Twoje prawo. Ale musisz liczyć się z tym, że nie do każdego ten styl trafia. Tak po prostu. Owszem, uderzysz w jakąś tam grupę czytelników, którym Twoje opowiadanie się spodoba i którzy będą je chcieli czytać mimo nadmiernej kwiecistości zdań, ale miej świadomość, że nie dogodzisz każdemu.
    Krytyka to nie jest atak na Ciebie, tylko dokładna analiza utworu. No dobra, zabrakło mi na koniec słów zachęty, jakie były np. w poprzedniej recenzji, ale to nie powód, żeby od razu się tak załamywać i wywalać godziny pracy do kosza. Po prostu nie.
    Ja ostatnio wygrzebałam swoje stare zeszyty z opowiadaniem i powiem szczerze, że boję się ich otworzyć, bo pamiętam dokładnie co pisałam, o czym i w jaki sposób. Być może za jakiś czas podejdziesz do tego tak samo. Mi osobiście lektura tego bloga dużo pomaga, widzę błędy u siebie, których wcześniej nie dostrzegałam, i czekam tylko na odrobinę czasu, by móc je poprawić. A przecież mogłabym strzelić focha, tupnąć nogą i powiedzieć, że ja się tak nie bawię, że przecinki są guzik warte a dialogi się zapisuje jak się chce. Ale jeżeli naprawdę jesteś przywiązana do wykreowanego świata, to będziesz czuła wewnętrzną potrzebę rozbudowywania go i polepszania - bo to coś, co nie daje Ci spać i wraca do Ciebie za każdym razem, gdy zamkniesz oczy. I nie ma w tym złości, tylko ewentualną mieszaninę smutku i motywacji, bo jednak gdzieś zawiodłam, ale wiem też co polepszyć.
    Ale cóż, chcesz kasować bloga, to Twoja sprawa. Tylko czy naprawdę warto...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Aj tam, się przejmujecie tym kasowaniem. Osiągnęła, co chciała: napisała prowokację i dostała ocenę. Tylko gównoburzy jej się nie udało wywołać, pech. Teraz już jej ten blogaś do niczego potrzebny nie jest przecież.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, czy w tym przypadku nalezy bronic bloga - moim zdaniem wlasnie najlepiej byloby go skasowac i napisac od nowa, bo bledow jest tak duzo, ze poprawiania sobie w ogole nie wyobrazam. Dlatego nie bylo slow zachety, bo nie byloby to uczciwe wobec autorki. Co ciekawe, z komentarzy wynika, ze to jest druga wersja tego opowiadania, a poprzednie bylo na onecie (?). Ciekawa jestem, czy to jest druga wersja-ulepszona, czy tez po prostu przeklejona?

    I zgodze sie z Sileana, dalej nie wiem, czy to nie byla prowokacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie bloga nie bronie, albo przynajmniej nie miałam takiego zamiaru, jezeli zabrzmiało inaczej :) chodzi mi o to, ze autorka moze zrobic z ta ocena co chce. Rownie dobrze moze olac sprawe i udać, ze krytyki nie było, jezeli tak bardzo godzi to w jej ego. Mimo wszystko zachowanie typu "kasuje blogaska bo dostałam jeden pomiocik" jest na poziomie gimnazjum, a z opisu autorki wynika, ze ma wiecej niz te 14-15 lat (pomijając fakt, ze tworzenie własnego świata polega chyba na czymś innym, niz czekanie na owacje ze strony czytelników). Co do samej recenzji - możliwe, ze powinnam przeczytać ja jeszcze raz, bo nie do konca wychwyciłam sens zakończenia. Rozumiem, ze opko do objawen literackich nie należy, ale mimo wszystko delikatne dodanie slow otuchy typu "najlepiej będzie, jak przemyslisz wszystko od nowa i spróbujesz jeszcze raz. Poki co nie mozemy wystawić wyżej niz jeden" nikomu by nie zaszkodziło. Przepraszam, ze sie tak mądrze, po prostu jestem z tych, ktorzy nawet byle co skrytykuja, a na koniec pociesza, żeby na wredote nie wyjsc XD Przyznam też, ze nie do konca pojmuje idee prowokacji, o ktorej mówicie, tzn. nie rozumiem w jakim celu ktos zadałby sobie tyle trudu, by napisac opko i co chciałby w ten sposob uzyskać. Wyjasnicie mi? :c przepraszam za brak polskich znaków, pisze z telefonu.

      Usuń
    2. No tak, tu masz racje, moze faktycznie powinnam byla cos takiego dopisac... Strasznie ciezko sie te ocene pisalo, strasznie ciezko sie przez to opowiadanie brnelo, a czytanie tego kwiecistego stylu wypaczalo mi moje wlasne mysli. Sama uwazam, ze nie jest to bynajmniej najlepsza ocena w moim zyciu. Kiedy cos jest tak zle z kazdej strony, nie do konca wiadomo, jak to ugryzc, zeby niczego nie pominac.

      Tez nie mam pojecia, po co ktos mialby pisac prowokacje, ale wiem, ze takie osoby istnieja. Po prostu ciezko mi ogarnac, ze osoba bedaca na drugim roku historii, czyli generalnie majaca cos w glowie, robi bledy na poziomie "zadluzyc sie w kims" i opisuje ckliwe romanse w takim strasznym stylu. No nie rozumiem tego. Normalnym jest popelnienie jednego bledu, kiedy dopiero zaczyna sie pisac - albo lezy gramatyka, ale tresc trzyma poziom, albo odwrotnie, tresc lezy, ale przynajmniej jest napisana przyzwoitym jezykiem. A tutaj polozono wszystko, i nie moge sie opedzic od wrazenia, ze polozono to specjalnie.

      A z jeszcze innej strony mialam niepokojace wrazenie, ze to faktycznie moze byc opis rzeczywistych sytuacji, wspomnien autorki, bo umiem sobie wyobrazic, ze takie osoby jak Anna istnieja, i faktycznie odbieraja rzeczywistosc w tak zakrzywiony sposob. I gdyby autorka przedstawila to jako dramat psychologiczny chorej dziewczyny, to nawet byloby OK, ale wydaje mi sie, ze jednak chce zrobic z tego romantyczna historie, ktora mamy sie zachwycac, ktora ma topic serca. A to, delikatnie mowiac, nie wzbudza mojego entuzjazmu, tak, jak nie wzbudza go Edward-socjopata, stawiany jako przyklad chlopaka idealnego.

      Usuń
    3. Dlatego Was podziwiam, bo jak mi jakiś blog się nie podoba, to go po prostu zamykam i nie martwię się niczym. A Wy nie dość, że musicie się przedzierać przez różne wypociny, to jeszcze napisać o nich recenzje. Mnie by chyba coś trafiło.
      I niestety, możliwe że zniszczę Twoją wiarę w ludzkość, ale istnieją osoby, które będąc na studiach mają mentalność gimnazjalisty. Osobiście znam co najmniej jedną :/
      Nie przejmuj się, Wasza recenzja trzyma poziom tej ocenialni i miło mi się ją czytało. No i gify, kocham gify! <3 Szkoda tylko reakcji autorki, która zachowała się jak sfochana dziewczynka. Może masz rację, może opowieść ma głębsze, osobiste tło. Nie wiem, nie mnie to oceniać, ale mimo wszystko... cóż, dziwna sprawa.

      Usuń
    4. No wiesz, w końcu robimy to dobrowolnie, nie mam poczucia, że dzieci w Afryce stracą dostęp do wody i edukacji, jak przestanę. ;) Plus, jeśli kogoś jakiś blog absolutnie przerasta, może odmówić oceny.

      Huh, studiuję polonistykę, i inteligencja tudzież błędy niektórych ludzi z mojego roku to temat rzeka, powiem jedno, przestałam dziwić się światłości niektórych nauczycieli czy dziennikarzy...

      Zdaję sobie sprawę, że jeśli jest się przywiązanym do czegoś, może być trudniej przyjąć krytykę, ale myślę, że w takim wypadku naprawdę lepiej przemyśleć, czy nie pisać pewnych rzeczy tylko do szuflady. Bo to jest normalne, że negacja czegoś związanego z osobistymi przeżyciami może, choćby irracjonalnie, boleć, ale ostatecznie wystawia się sobie samemu laurkę - na mnie na pewno dużo większe wrażenie robi powiedzenie "tak, zawaliłam, dzięki, więcej tego nie zrobię", czy zwyczajne "nie zgadzam się, ale chcę o tym podyskutować na spokojnie, bo wydaje mi się/mam argumenty takie i takie". Ciężko byłoby, gdyby każdy pisarz palił wszystkie egzemplarze swojej książki, kiedy tylko ktoś ośmieli się powiedzieć o niej negatywne słowo :).

      Usuń
    5. Marzycielko, mentalność to jedno, ale umiejętność wypowiadania się na piśmie to drugie. Wyobrażam sobie, że studenci nauk humanistycznych muszą ją posiadać! (Niestety, mój przyjaciel, który wykłada na UAMie cyklicznie rozwiewa moje nadzieje, noale). Autorka chwali się, że pisze monografię, jeśli pisze ją takim samym językiem jak opowiadanie, to współczuję recenzentom. Ale może jednak w pracach naukowych unika kwiecistości, która potem znajduje ujście w prywatnych tekstach? Mam nadzieję. Niemniej, autorce zdarza się używać niewłaściwych słów, co jeśli podobne błędy popełnia pisząc prace zaliczeniowe?

      Usuń