Miejscówka przyzywającego: Respekt - opowieść Smoka
Przedwieczne: Gaya&Leleth
Szablon
jest hardkorowo minimalistyczny. Rozumiem, że twoje dzieło ma po prostu
bronić się samo? Nie ma sprawy, ale wiedz, że szablon nie zachęca do
zapoznania się z treścią bloga.
Pierwszy błąd widnieje już w nagłówku – powinna znajdować się tam pauza, a nie dywiz.
Na stronie głównej wita nas krótkie wprowadzenie:
„Respekt
to opowieść, między innymi, o trójce nastolatków” – z tego wynika, ze
Respekt jest opowieścią, ale nie tylko. Wystarczy przestawić jedną
literę, by zdanie nabrało sensu: „Respekt to opowieść o, między innymi,
trójce nastolatków”
„Czas akcji wybiega 10 lat w przód.” – Od kiedy?
Zarówno zakładka „o mnie", jak i „twórcy" tak naprawdę dotyczy tylko ciebie. Albo zredukuj ilość zakładek, albo zmień nazwę z „twórcy" na „bety" albo „podziękowania".
Strona
tytułowa – nie rozumiem, jaki jest cel jej istnienia. Ukazanie tej
wstrząsającej grafiki? Bo przecież nie podanie światu twoich
personaliów, skoro wykropkowałeś nazwisko.
Rozdział 1
Zaraz, zaraz, co? Najpierw piszesz: „ma
on zatrzymać wydzielanie komórek rozrodczych zarówno u mężczyzn, jak i u
kobiet. Będzie dodawany do większości produktów spożywczych" a potem: „pierwiastek
X istotnie powoduje zmniejszenie przyrostu naturalnego, jednak w
większym stopniu, niż się tego spodziewano." – No nie wiem, jak ty, ale
ja bym się nie spodziewała w ogóle żadnego przyrostu, skoro produkcja
komórek rozrodczych została zatrzymana. Możesz uratować sens, zmieniając
to słowo na „zmniejszona".
„Testy
laboratoryjne wykazują, że nie usuwa się z organizmu nawet w rok po
zaprzestaniu spożywania." – Ale skoro jest w jedzeniu, to, żeby przestać
go spożywać, należałoby w ogóle przestać jeść, czyli umrzeć z głodu.
„W
końcu oficjalne potwierdzenie - naukowcy stwierdzili, że pierwiastek X
działa na ludzki układ odpornościowy podobnie jak zespół nabytego
niedoboru odporności, zwany skrótowo AIDS.” – Ale jeśli tak, to powinny
być wzmianki o wzmożonej umieralności gdzieś wyżej w tekście, bo na
razie newsy dotyczą tylko bezpłodności.
„od niedawna dochodzą nas słuchy o przejawiających się innych umiejętnościach i cechach” – Innych niż co?
Rozdział 2
„należał do gatunku cichych i spokojnych chłopców, ale nie dał sobą pomiatać" – Skoro należał, to i nie dawał.
„Abe
bowiem należał do “mutantów”, jak nazywali wyjątkowo silne lub
inteligentne dzieciaki ludzie, którym się tak nie poszczęściło. Z powodu
prześladowań mutanci nauczyli się ukrywać swoje zdolności, w czym
bardzo pomagali im rodzice i nauczyciele.” – Jakich prześladowań? Przez
kogo? I wszyscy nauczyciele byli ludźmi tak absolutnie godnymi zaufania,
którzy nigdy nie zdradzili tajemnicy?
„dziewięciu
nauczycieli. Tamci ostatni z tęsknotą wspominali niedawne czasy, kiedy
uczniów było trzystu, a nauczycieli dwudziestu pięciu." – Tia. Pokaż mi
nauczyciela, który cieszy się z trzydziestoosobowych, przeludnionych
klas.
„Dorośli,
a także skrycie co bardziej dojrzałe dzieci, ze strachem rozmyślają o
momencie, w którym na świecie pozostaną tylko mutantci." – Wtem! Czas
teraźniejszy. Popraw też literówkę.
„zawołał
w przestrzeń Abe nie spodziewając się jakiejkolwiek odpowiedzi” –
Imiesłowy nieodmienne zawsze wydzielamy przecinkiem. W tym rozdziale,
jak i w późniejszych, ten błąd pojawia się jeszcze niejednokrotnie, ale
nie będę już o nim wspominać.
„Zaczytywał się tak bardzo, że aż nie słyszał głosu syna." – Że nawet nie słyszał.
„prezentował sobą skromne wrażenie" – Wrażenie można wywrzeć, prezentować można się.
„Przybył
Pete, najlepszy kumpel Abe’a. (...) // - Hejka, Abe. Co u ciebie? -
zagaił. // - Joł. Wszystko dobrze, nic nowego. Codziennie to samo. A u
ciebie? Gdzie zniknąłeś? // - Moi rodzice musieli jechać do Cowejump na
jakieś badania i nie chcieli zostawiać mnie samego w domu, więc przez
tydzień siedziałem w kempingowcu nudząc się jak mops, podczas gdy mama i
tata uganiali się za jakąś małą futrzastą kulką.” – Aha, czyli są
najlepszymi kumplami, ale Pete nie powiedział tego Abe’owi przed
wyjazdem, a jego to kompletnie nie interesowało do tej pory?
„To
Mary-Ann, nowa. Doszła w czwartek. Gadałem z nią, chyba jest w
porządku. Chodzi do naszej klasy” – Dziewczyna zmienia szkołę w połowie
czerwca? Chociaż, jak jest nieco dalej wspomniane, jej rodzice nie mieli
ku temu żadnych naglących powodów?
„Tylko
nie zaczynaj od razu smalić do niej cholewek" – Idź do dowolnej szkoły i
nagraj choć jednego chłopaka, który używa takich wyrażeń.
„Hm,
mam nadzieję, że nie naopowiadali ci o mnie niczego złego lub
nieprawdziwego. - uśmiechnął się gorzko Ave" – Gorzko? Reakcja nie
przystająca do sytuacji, chyba że koledzy regularnie obsmarowują go w
jak najgorszy sposób.
„Tak
to się właśnie kończy, że albo wagarują i się tym puszą, albo
wszczynają bójki, albo dokuczają innym. Momentami zachowują się jak
dzikie zwierzęta, którymi rządzą prawa dżungli... Nie przynudzam
przypadkiem?
-
Nie, mów dalej, to naprawdę interesujące, że potrafisz się w ten sposób
wypowiedzieć o kimś. Z tego, co na razie widziałam, chłopcy bardziej
skupiają się na wulgaryzmach i erotyce, niż na czymś naprawdę ciekawym."
– Nie żeby coś, ale on też jest chłopcem, więc sam siebie przedstawia
w negatywnym świetle.
Cała ta rozmowa brzmi sztucznie i mimo prób stylizacji nie przypomina konwersacji nastolatków.
„- Mi być może” – Na początku zdania zawsze stawiamy „mnie”. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=5375
„roześmiał się z siebie" – Nie.
Czemu podczas opisywania metod nauczania matematyka znów nagle wprowadzasz czas teraźniejszy?
Zdecyduj, czy piszesz o mutantach małą, dużą literą, czy w cudzysłowie i trzymaj się tego konsekwentnie. Podobnie rzecz ma się z klasowymi orłami.
„Abe,
co teraz mamy? // - Wejście smoka. Geografia." – Wyżej pisałeś, że
pomiędzy matematyką a geografią jest jeszcze angielski z panią Cook.
„Gdy
zadzwonił dzwonek, wszyscy wyszli z sali z taką prędkością, że nie
byłoby widać różnicy, gdyby się tam przeteleportowali.” – Tam, czyli
gdzie?
„wyglądających
na oryginały lub przynajmniej doskonałe kopie. Dla odmiany pokój Pete’a
wyglądał jak u typowego nastolatka.” – Powtórzenie „wyglądać”.
„Odpowiedzią
jest historia Maksa Provella. - zobaczył pytające spojrzenie Mary-Ann.
-Nie słyszałaś o nim? - dostał przeczącą odpowiedź.” – A dlaczego
miałaby słyszeć, skoro, jak dowiadujemy się w chwilę później, to lokalna
historia, a Mary-Ann dopiero się przeprowadziła?
„Póki
co każdy mój rówieśnik, który tu był, stwierdzał, że panuje tu surowy
wystrój i mieszkanie wygląda jak jakaś prestiżowa galeria sztuki
nowoczesnej.” – Znów ten naturalny, młodzieżowy język…
„zaczęli kierować się” – Wyjaśnij mi, jak wygląda „zaczynanie” kierowania się?
„Szybko zostawili w tyle grupę budynków, w których się znajdował i - ku zdziwieniu chłopaka - weszli w grupę bogatszych budynków.” – Powtórzenie.
„rozdrażnieni, bliżej niezidentyfikowani ludzie zaatakowali go dużą grupą" – To nie jest dobre określenie.
„Mów dalej, odejdźmy od jego tematu, okej?" – To mów dalej, czy przestań mówić? o.O
„Teraz
Abe zrozumiał, czemu wcześniej nie chciała mu podać swojego miejsca
zamieszkania. W New Hampshire panował nieoficjalny stan konfliktu
pomiędzy bogaczami a resztą mieszkańców." – Aha. Mimo że dziewczyna nic
nie wiedziała o konflikcie z mutantami, jest aż nazbyt świadoma
konfliktów klasowych.
„stoi
w towarzystwie tylko trzech zamieszkanych budynków, a reszta jest
opuszczona." – Fun fact: opuszczone budynki błyskawicznie tanieją.
Rozdział 3
„Tym
razem jednak poczuł jeszcze bardziej dogłębną niechęć do wybrania się
do Więzienia niż zwykle” – Boru, co za dzika składnia. „Tym razem
poczuł, jeszcze bardziej dogłębną niż zwykle, niechęć do wybrania się do
Więzienia”.
„po
krótkiej chwili stwierdził, że nie pójdzie do szkoły. Zdziwiło go to.” –
…to, że podjął decyzję? Rzeczywiście niecodzienny szok.
Skąd ta nagła zmiana czcionki?
„witania się z nieobecnym myślami tatą z kuchni.” – A później z tatą z łazienki, tatą z salonu i tatą z sypialni.
„Abe
zdecydowanie wolał lato i jego długie dnie, ciepło oraz wakacje,
oczywiście. Skierował się w stronę osiedla bogaczy.” – A drugie zdanie
ma takie powiązanie z pierwszym, że? Akapit.
„Rodzice wyszli jeszcze zanim się obudziłem” – Tu są dwa orzeczenia. Przecinek przed „jeszcze”.
„dla
nastolatki stojącej na małej werandzie drewnianego domu wyglądał na
idealnie prosty" – Czy staruszce stojącej na betonowym chodniku
wydawałby się pokrzywiony? Oraz „nastolatce”, a nie „dla nastolatki”.
„powiedział Pete tonem akwizytora tanich, bawełnianych skarpet." – To zdanie ci się udało.
„skończyli
rozłożeni na kanapie przy telewizorze z otwartym laptopem na stole.” –
Konia zrzędę temu, kto powie, gdzie właściwie co było.
„Dom
Abe’a stał niedaleko Beef Street, ale w wystarczającej odległości, żeby
zapewnić sobie jako-taką prywatność i pomieścić jeszcze dwa inne
budynki.” – Dom mieszczący jeszcze dwa budynki.
Czy to tak naprawdę była zakamuflowana T.A.R.D.I.S.?
„Wiesz,
nie żebym ja się nie przejmował, ale ona jest chyba bliska
stwierdzenia, że nie żyją. Strasznie panikuje." – Po pierwsze – minęło
dopiero kilka godzin, nie przesadzasz troszkę? Po drugie – czytelnik nie
widział żadnych dowodów tej paniki, dziewczyna zachowuje się raczej
spokojnie. Chyba że to Pete podle kłamie, tylko po co?
„To
przełamało barierę smutku, za którą skryła się Mary-Ann. Płacz zelżał” –
Skoro coś przełamało barierę smutku, to znaczy, że smutek przedostał
się zza bariery na zewnątrz. A skoro tak, to płacz raczej by się wzmógł
niż zelżał.
„Płacz zelżał, zmienił się w szloch i wkrótce ucichł” – Czyli najpierw
płakała spokojnie, potem intensywnie, a potem przestała? Na pewno to
właśnie chciałeś ukazać?
Cała
aktywność Mary-Ann sprowadza się do tego, że martwi się, szlocha, a
potem wyczerpana zasypia. Ta dziewczyna ma czternaście lat – a tymczasem
takie zachowanie pasowałoby raczej do pięciolatki.
„Abe
stał w progu salonu i patrzył na nich z powagą. Nie spodziewał się po
przyjacielu tego rodzaju zabiegów, ale z drugiej strony był z niego
dumny, a siebie się wstydził. Robił sobie wyrzuty, że stoi jak słup soli
i nie pomaga w żaden sposób. Inna sprawa, że gdyby dołączył, bardziej
by niezamierzenie przeszkadzał niż pomagał. Wobec takich rozbieżności
postanowił więc zostać na swoim miejscu i nie wychylać się, aż sytuacja
się uspokoi. Pete był mu za to wdzięczny.
Siedzieli tak w uścisku już kwadrans, gdy Pete poczuł, że jego koleżanka zaczyna mu ciążyć.
-
Mary..? - spytał cicho. Nie slysząc odpowiedzi, odchylił się lekko do
tyłu i popatrzył na nią, ze zdziwieniem zauważając, że zasnęła mu w
ramionach. Odwrócił głowę w stronę kolegi i bezgłośnie poruszył ustami,
układając bezgłośne oznajmienie: Śpi. Abe'owi lekko rozszerzyły się
oczy, ale w ułamku sekundy opanował się i po cichu wszedł do pokoju
gościnnego, żeby przygotować łóżko dla Mary-Ann." – I, tego… Abe przez
te piętnaście minut stał w drzwiach salonu?
„Nazywam
się Mark Whippet i, jak widzicie, jestem, a raczej byłem, skautem. Mam
piętnaście lat.” – Jak mogą się nie znać? Przecież, skoro jest tak mało
szkół czynnych w okolicy, powinni chodzić do jednej, a skoro pomiędzy
nimi jest tak mała różnica wieku, powinni się kojarzyć choćby z
widzenia.
Rozdział 4
„Mark
ukucnął i zaczął powoli przesuwać się po śniegu, uprzednio nim się
obsypując dla kamuflarzu. Mary-Ann, Pete i Abe rzucili mu pełne szacunku
spojrzenie. Gdy był około 15 metrów od najbliższego budynku, padł
plackiem. Od tamtej pory czołgał się po białym puchu. Dopełzł do
pierwszego domu, powoli wstał i zajrzał przez okno.”
Naprawdę
chciałam to jakoś inteligentnie i konstruktywnie skomentować, ale nie
mogę. Za każdym razem, kiedy wyobrażę sobie faceta pełznącego po śniegu i
równocześnie obsypującego się nim „dla kamuflarzu” (btw to kamuflaż,
nie kamuflarz), a na dodatek to, że ktoś mógłby na to patrzeć z
szacunkiem, a nie dogłębnym wtf, mózg mi się resetuje. Mark chyba za
dużo durnych filmów sensacyjnych się naoglądał. Mam tylko nadzieję, że
nie złapie zapalenia płuc...
„Pełna niepokoju na myśl tego, co znajdzie w środku” – Co najwyżej „na myśl o tym”.
„Pete
od razu do niej podszedł i odstawił kolejne uspokajające koleżankę
widowisko” – To jest złe na kilku poziomach. Po pierwsze, zakłada, że
koleżanka jest nie w pełni sił umysłowych, skoro trzeba odstawiać
szopki, żeby ją uspokoić. Po drugie, pokazuje, że coś, co dla większości
ludzi jest normalne, choćby zwykłe poklepanie po plecach, gdy ktoś
cierpi, dla tego chłopaka jest czymś kompletnie obcym, co nazywa
„widowiskiem”.
„śpiwora, ani namiotu” – Zbędny przecinek.
Kolejne niekontrolowane zmiany czcionki.
Dlaczego
woźny nie idzie z chłopakami, skoro to podobno najlepsze wyjście? I w
dodatku siedzi we własnym domu, czyli najgorszej kryjówce wszechczasów?
„przedstawił się siedzący przy meblu elegancko ubrany brunet po podniesieniu słuchawki” – Znowu koszmarny szyk zdania.
„czytelnym
z daleka napisem FBI. Niżej mniejszymi literami były wypisane
rozwinięcie skrótu Federal Biuro of Investigation (pl. Federalne Biuro
Śledcze)” – Serio? Gdybyś pisał o ZUSie, też byś rozwijał ten skrót?
„Ani razu jednak nie usnął, gdyż budziły go telefony.” – Skoro go budziły, to usnął. Nie dawały mu zasnąć co najwyżej.
„Dziękuję, dyrektorze. - Zasługujesz” – Na co? Zasłużył na to, by dziękować?
„Anser wziął łyk i od razu poczuł się lepiej. // - Dziękuję, od razu lepiej.” – Powtórzenia.
„Zacznij
w ciągu dwóch, najwyżej trzech dni. - oświadczył. - Do tego czasu idź
na urlop, wypocznij.” – Duże słowa, jak na jeden dzień wolnego.
Rozdział 5
„ - Mi też. - dodała Mary-Ann.” – Na początku zdania zawsze stawiamy „mnie”. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=5375
„Szkoda
tylko, że nikt nas wcześniej nie poinformował. Świetna robota w Kansas,
agencie Anser.” – Co za bullshit. Ja wiem, że niektóre filmy
przestawiają funkcjonariuszy jako idiotów i lubią skupiać się na
niechęciach między wydziałami, ale nie idź tą drogą. Nie ma możliwości,
żeby pozostali agenci nie byli poinformowani o przyjeździe Ansera, bo
byłby to organizacyjny strzał w kolano.
„Odpalił
pocztę mailową i ujrzał 1337 nieodebrane wiadomości. Większość z nich
była zwykłym spamem, ale jedna pochodziła od jego narzeczonej, Katie
Edwards, dwie od szefostwa i jedna od jego kolegi z wydziału, agenta
Roba Wilkinsa.” – Większość przedsiębiorstw zakłada pracownikom
służbowe skrzynki mailowe. Zazwyczaj oczekuje się, że pracownicy nie
będą z nich korzystać do celów prywatnych. Poważne spółki mają świetnie
działające filtry antyspamowe, więc to, co się dzieje w skrzynce naszego
agenta to cuda i dziwy.
„Kochanie,
odpisz koniecznie, gdy dojedziesz. Powiedz, jak tam jest? Gdzie
mieszkasz? Jak współpracownicy? Czekam, xoxo.” – Jak długo są razem?
Normalna narzeczona powinna już przyswoić, że agent podczas akcji nie
może ujawniać takich informacji. Nikomu.
„Z góry były tylko standardowe informacje" – Z góry czego? Gdzie? To już nowy mail, czy dalej ten od Roba?
„Przebrał się w za jedną” – Bez tego „za”.
„jakby po mieszkańcach przetoczyła się plaga jakiejś choroby, lub jakby musieli uciec przed kataklizmem” – Zbędny przecinek.
„Świece.
- powiedziała Mary-Ann. - W kuchni jest ich spory zapas. - Mark
pstryknął palcami. // - Dobry pomysł. - stwierdził. Chwilę później w
różnych miejscach stało rozstawionych kilkanaście świec, po dwie w
każdym pomieszczeniu." – I uważasz, że takiego oświetlenia nie będzie
widać z daleka?
„tależe” – Argrrrrh! Talerze.
„Weźmiemy
też dla nich, dlatego cztery. - wyjaśnił, widząc spojrzenie przyjaciela
krążące po naczyniach" – Czy Abe jest idiotą, czy też skrajnym egoistą,
że trzeba mu mówić takie rzeczy? Spojrzenie krążące po naczyniach to
też nie najbardziej fortunny zwrot.
„Wcisnął
przycisk włączania i ekran czterdziestocalowego LCD rozjaśnił się
kolorami." – Po dwie świece w każdym pokoju – nawet w tych, w których
nikogo nie ma – i ogromny telewizor. Nikt ich nie zauważy. Nikt.
„Dobrze
chociaż, że federalni coś robią w tym kierunku, przynajmniej się
bronimy" – Aha. Federalni są dobrzy, więc uciekacie przed nimi, bo?
Byłoby
miło, gdybyś wspomniał, kto właściwie się buntuje i przeciw czemu, bo
dzieciaki wydają się zorientowane w temacie, w przeciwieństwie do
czytelników.
„Nie był przecież na wakacjach, tylko w pracy. W terenie, ale na rozkaz." – Aha. Popraw te zdania.
„Według
szacowań, pojmanych zostało cztery miliony i dwieście trzydzieści pięć
tysięcy osób, zakładając, że około tysiąc wciąż jest na wolności." – Ta
historia się kupy nie trzyma. Według twoich założeń, czynnik X trafił do
masowej produkcji w 2007 roku. Akcja opowiadania dzieje się zaś w 2023
roku, co daje 16 lat działania czynnika. Obecnie, w prawdziwym świecie, w
Wirginii żyje ok. osiem milionów ludzi. Jest tam około stu szpitali.
Założyłeś, że rodzi się dwójka dzieci na szpital na kwartał, co daje nam
roczny przyrost około ośmiuset dzieci rocznie.
Śmiertelność
w USA wynosi 8,26 zgonów na 1000 mieszkańców dziennie. Przy ośmiu
milionach mieszkających w Wirginii, daje to około 66 tys. zgonów. Pomnóż
to przez szesnaście lat plagi (oczywiście powinno się uwzględnić coraz
mniejszą ilość zgonów jako procent z coraz mniejszej liczby ludności,
ale tu upraszczamy) i okazuje się, że od 2007 do 2023 zginęło około
milion osób. Czyli powinno zostać siedem milionów, nie cztery.
Ale ok, zakładając, ze trzy miliony popełniły samobójstwo z rozpaczy... Gdzie pomieścili cztery miliony osób i kto ich pilnuje?
„Pokazuje
to, jak niezwykła jest siła skoordynowanych w konkretnym celu oddziałów
wojskowych" – Zaraz zaraz, czyli wojsko to źli rebelianci, a FBI to ci
dobrzy, próbujący przywrócić porządek, tak? Dobrze wiedzieć.
Opis
generała jest pełen niezręczności w stylu: „Nie przedstawia on typu
ludzi lubianych i sympatycznych”, „od kilku lat jest wybierany w swojej
jednostce jako przykład żołnierza idealnego”, „Nagle wyskoczył z niego
charyzmatyczny przywódca”. Do poprawy.
Fragment
o chytrym planie generała tak mi rozwalił system, że przez cztery dni
nie mogłam wrócić do pisania oceny – przy każdej próbie opadały mi ręce.
Wojsko brutalnie porywa miliony osób i więzi je nie wiadomo gdzie.
Podczas uwięzienia namawia ludzi, by głosowali na generała, gdyż jest
nieskazitelnie uczciwym człowiekiem. Tych, którzy grzecznie obiecają, że
zagłosują, wojsko wypuszcza, jak gdyby nigdy nic.
Po
pierwsze – ludzie przestali się rodzić, wojsko się zbuntowało, FBI
próbuje jakoś ogarnąć sytuację – jak sobie w takich warunkach wyobrażasz
demokratyczne wybory? Skoro wojsko i tak trzyma za mordę większość
narodu, co im przeszkadza fizycznie sięgnąć po władzę? Generał jest
nieskazitelnie uczciwy – tacy ludzie nie korzystają z przemocy, żeby
zmusić ludzi do głosowania na siebie. Ponadto powiedz mi, czy uznałabyś
kogoś, kto cię porwał brutalnie z własnego domu i uwięził, za idealnego
kandydata na którego oddasz swój głos? Wypuszcza wolno tych, którzy
obiecali, że zagłosują na niego? A co przeszkadza więźniom powiedzieć „taaaaak, na pewno, słowo skauta", a potem pójść do domu i zająć się własnymi sprawami?
Idiotyzm na idiotyźmie.
„Bez
mrugnięcia okiem uwierzył im, że zarządzona została kwarantanna i
wszyscy muszą zostać zebrani w jednym miejscu. Doskonale wiedział, że
nie o to chodzi." – Uwierzył, ale wiedział, że nie o to chodzi. To może
raczej udawał, że uwierzył?
„takich, jak on” – Bez przecinka.
„Stephen
wyszedł z salki konferencyjnej niczym chmura gradowa” – Nie wychodzi
się jak chmura gradowa. Można być ponurym/nachmurzonym/etc. jak chmura
gradowa.
„Ujrzał,
jak na podjeździe w - nowo przybyłym - przydziałowym, szarym
Chevrolecie kierowca gasi silnik.” – Te pauzy są zbędne. Poza tym szyk
zdania kuleje.
„Stał teraz tyłem do okna, pochylony i grzebał w szafkach.” – Przecinek przed „i”, to wtrącenie.
„Przypomniawszy
sobie to, Abe wyprostował się i, zaniedbując wszelkie środki
ostrożności, wparował do środka chatki." – Ten chłopak to idiota. Mało
to ludzi ma jasnokremowe kurtki? A co, gdyby nauczyciel współpracował z
wojskiem? W normalnych warunkach bym się nie czepiała, ale ktoś tu nam
próbował wmówić, że to są superinteligentne mutanty.
„Tak, jak i wy. Gdzie nogi poniosą." – Aha. Matematyk, czyli, zdawałoby się, człowiek poważający logikę, a do tego dorosły, idzie, gdzie go oczy poniosą, bez żadnego planu?
„W jego kierunku zmierzał niewysoki, łysy mężczyzna w okularach. Nad wargą widniał bujny wąs.” – Nad jego wargą.
„Derrek
Myth nie sprawia kłopotów, ale nie jest też zamknięty w sobie.” – To
nie jest przeciwstawne, więc spójnik „ale” nie jest odpowiedni.
„Opowiedzieli o sobie wzajemnie - John oczywiście opowiadał historię swojej postaci, nie swoją” – Powtórzenie.
„Dla
ludzi przyzwyczajonych do codziennego dostępu do telewizji i internetu
brak mediów wywoływał straszliwą nudę. Włączyli chociaż prąd i
wodociągi. Nieliczni byli szczęśliwymi posiadaczami rzutek lub
entuzjastami gier wideo, całkiem sporo osób dużo czytało. Ludzie
praktycznie pożyczali sobie wzajemnie rozrywkę w najróżniejszych
formach." – Ciekawa jestem, co jedli. Bo wiesz, skoro wszyscy są
zamknięci, to nikt nie produkuje jedzenia, wiec jeszcze trochę, a
sklepowe zapasy się skończą. Ponieważ nikt nie pracuje, nikt nie dostaje
też wypłaty – co zrobią za miesiąc? Myślisz, że wojsko ma tyle zapasów,
by wykarmić miliony ludzi przez nieograniczoną ilość czasu? I jacy oni
„włączyli”? I nie było żadnych rozrób…? Nawet przy wojskowym reżimie i
tak jakieś by były, nie ma bata. Problemy z zaopatrzeniem, strach,
niepewność jutra = walka o zapasy, zezwierzęcenie.
„przygotował
się do rzutu i wypuścił strzałkę pewnym ruchem ręki. Wbiła się w drugie
najlepiej punktowane pole, czyli dwudziestkę piątkę. W ciągu ostatnich
kilku dni obaj nieźle się wyćwiczyli w grze. Druga zatrzymała się na
dziewiątce.” – Ta gra się zatrzymała?
„Szli
szosą, w każdej chwili gotowi do skoku wgłąb rowu. Mark szedł przodem” –
Powtórzenie. Oraz: http://sjp.pwn.pl/slownik/2535535/w_g%C5%82%C4%85b
"Pan
nazywa się Melvin Freehook? - wymieniony skinął głową i już otworzył
usta, by coś odpowiedzieć, ale żandarm był szybszy. - To ja tu jestem od
zadawania pytań." – Jestem od zadawania pytań, a nie od słuchania
odpowiedzi! Dżizas.
Akcja
tajnego agenta to jakaś farsa. Po pierwsze, daje się złapać niemal
natychmiast. Po drugie, nie ma żadnego planu awaryjnego na wypadek,
gdyby ktoś przejrzał jego fałszywą tożsamość. Jego działania wyglądają
raczej na spontaniczną akcję człowieka, który się zbyt wielu filmów
naoglądał. I co właściwie ta jego akcja przyniosła wydziałowi? Nic.
O co chodzi z miniaturowym rozdziałem siódmym? Wrzucasz niedopracowane fragmenty tekstu, zanim napiszesz całość? Nie wstyd ci?
Tekst
sformatowany jest bardzo niechlujnie, font i interlinia skaczą
niemożebnie na przestrzeni wszystkich rozdziałów. Wcięcia akapitowe raz
są, raz ich nie ma, o wyjustowaniu można zapomnieć.
Naprawdę
mocno zbulwersowały mnie dialogi. Trzeba chyba naprawdę długo myśleć,
żeby znaleźć sposób ich zapisywania, który w absolutnie każdej sytuacji
jest niepoprawny.
Każdą wypowiedź w dialogu kończysz kropką, a następne zdanie zaczynasz małą literą, np:
„Chodzi do naszej klasy. - ostatnie zdanie Abe dodał z naciskiem.”
„- Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt sześć. - odparła Mary-Ann”
W języku polskim funkcjonują natomiast dwa sposoby zapisywania dialogów, zależnie od ich rodzaju.
Pierwszy przypadek to taki, kiedy komentarz po wypowiedzi dotyczy bezpośrednio mówienia (powiedział, odrzekł, stwierdził, zapytał, zaprzeczył
etc.) W takich przypadkach kropkę dajemy dopiero po słowie (czy też
frazie) określającym wypowiedź, je same zaś piszemy małą literą.
– Nic innego nam nie zostało – odparł.
– Nic innego nam nie zostało – stwierdził Robert z ponurym uśmiechem.
– Czy zostało nam coś innego? – zapytał.
Drugi
przypadek dotyczy właściwie wszystkich innych określeń i opisów.
Stawiamy wtedy kropkę po wypowiedzi postaci, komentarz narratora
zaczynamy zaś wielką literą.
– Nic innego nam nie zostało. – Robert uśmiechnął się ponuro.
– Nic innego nam nie zostało. – Po jego słowach w pomieszczeniu zapadła ponura cisza.
– Nic innego nam nie zostało. – Z twarzy Roberta nie można było wyczytać żadnych emocji.
Poza tym: nigdy nie stawiamy przecinka w połączeniach typu: chyba że, mimo że, tylko że, właśnie gdy, podczas gdy etc. http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629776
Używasz
także niepoprawnych cudzysłowów. W języku polskim wyróżniamy ich trzy
typy: zewnętrzny: „”, wewnętrzny: << >> (używany z reguły do
cytatów w cytacie) oraz definicyjny: ‘ ’ (np. dla tłumaczeń; NIE MOŻE
być stosowany jako zamiennik zewnętrznego). Nie funkcjonuje w nim coś
takiego: “ “.
Liczby w opowiadaniu zapisujemy słownie, a dialogi za pomocą pauzy lub półpauzy, nie dywizu.
Właśnie,
dialogi. Są sztywne i nienaturalne. Nie ma niemal żadnego zróżnicowania
stylów wypowiedzi poszczególnych osób – oprócz agentów FBI, którzy
brzmią jak wyjątkowo drętwy lektor z kiepskiego serialu. Wygląda to tak,
jakbyś za dużo oglądał telewizji, a za mało czytał książek.
Przekładanie języka ekranowego na papier rzadko kończy się dobrze.
Ponadto nie wiadomo, kto wypowiada poszczególne kwestie, co wyjątkowo
intensywnie rzuca się w oczy w rozdziale szóstym. Zresztą nie tylko
dialogi kuleją, całość tekstu jest pisana bardzo niezręcznym stylem.
Szyk zdań bywa co najmniej dziwny, konstrukcje są nienaturalne, a
ponadto wśród tego topornego, często potocznego języka nagle wyskakujesz
ze sformułowaniami w stylu „smalenie cholewek” czy „wprzódy”. Często
opisujesz zupełnie nieistotne czynności, na dodatek w telegraficznym
skrócie („Wstała, poszła do przedpokoju, ubrała się i wyszła na
ośnieżoną werandę.”), co tym bardziej rodzi pytanie o ich celowość. Masz
też manię podawania co chwilę dokładnej godziny. To jest zbędne.
Na
początku powieści zaznaczyłeś, że Abe i Pete to mutanci, obdarzeni
wyjątkowymi mocami. Niestety, nigdzie potem nie dzieje się nic, co
ugruntowałoby to twierdzenie. Mutanci są albo bardzo silni, albo bardzo
inteligentni, tak? Nasza parka silna nie jest, bo inaczej nie
wymiękałaby podczas podróży przez śnieg. Mieliby więc być wyjątkowo
bystrzy? Niestety, nie okazują tego ani razu poprzez żadne swoje
działanie, nawet poprzez komentarz narratora. Jedyną osobą, która w
jakikolwiek sposób przejawia swoje moce, jest Mary-Ann, ale tylko na
lekcji matematyki. Od momentu zniknięcia rodziców nie zrobiła ani nie
powiedziała nic błyskotliwego.
Abe
i Pete niczym się od siebie nie różnią. Mógłbyś pozamieniać ich imiona w
połowie scen i nikt nie zauważyłby różnicy. Jasne, mają różnych ojców,
wystrój mieszkania i jeden z nich przytula Mary-Ann, ale to wszystko są
czynniki zewnętrzne. Charaktery obaj mają tak samo bezbarwne. To samo z
agentem Anserem i agentką Anderson. O Mary-Ann i skaucie też niewiele
wiemy, a postacie poboczne różnią się chyba tylko imionami. Musisz
popracować nad głębią charakteru swoich postaci bohaterów. Wczuć się w
ich sytuację.
Ogólne
wrażenie mam takie, że kompletnie nie przemyślałeś szczegółów swojego
opowiadania. Masz ogólny zarys fabuły, ale przez te drobne rzeczy
wszystko się sypie. Opisanie świata postapokaliptycznego wraz ze
wszystkimi procesami, które w tym świecie zachodzą, to nie jest łatwa
sprawa. Zupełnie nie wziąłeś pod uwagę demografii – postawiłeś na „wydaje
mi się, że powinno być tak a tak", co w efekcie prowadzi do wzrostu
stężenia głupoty w tekście. Nie pomyślałeś o ekonomii, całkiem jakbyś
był jednym z tych ludzi, którzy sądzą, że mleko produkuje mleczarz albo
sklep. Przez brak porządnego researchu w tekście roi się od dziur
logicznych, a najgorszą – jak dotąd – było podsumowanie planów generała
przejęcia władzy nad światem.
Tempo,
w jakim rozwija się historia, jest nierówne, są momenty, w których jest
mnóstwo zbędnych elementów (pierwsze sceny w szkole, łatwo było
przysnąć), i są też takie, w których wszystko dzieje się na raz i bez
sensu – jak akcja tego agenta pod przykrywką, który pod kołderką spędził
cały jeden dzień, zanim go nie znaleźli. Agent jak z koziego zadka
trąba.
Zapis
tytułów się powtarza, możesz to łatwo rozwiązać, w tytule dając numer
rozdziału (czyli tak, jak jest teraz), a w podtytule tylko nazwę
rozdziału, już bez numeru.
Podsumowując, będzie cienka dwójka.
"„dla nastolatki stojącej na małej werandzie drewnianego domu wyglądał na idealnie prosty" – Czy staruszce stojącej na betonowym chodniku wydawałby się pokrzywiony? Oraz „nastolatce”, a nie „dla nastolatki”." - Jak już "nastolatce", to może raczej "wydawał się". Jak brzmiałoby: "Nastolatce stojącej na [...]werandzie[...]wyglądał na idealnie prosty"? (Swoją drogą, kompletnie nie rozumiem tego zdania, ale może lepiej uznam, że po prostu zostało wyrwane z kontekstu)
OdpowiedzUsuń"Poza tym: nigdy nie stawiamy przecinka w połączeniach typu: chyba że, mimo że, dlatego że, tylko że, właśnie gdy, podczas gdy etc. http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629776" - akurat "dlatego że" to zły przykład, bo tutaj zależy od kontekstu, nacisku na niektóre słowa (http://portalwiedzy.onet.pl/140195,,,,dlatego_dlatego_bo_dlatego_ze,haslo.html).
Ciekawa ocenka, a bardzo wnikliwie czytacie tekst, bo zwracacie czasami uwagę na takie błędy logiczne czy merytoryczne, których podczas "luźnego" czytania się nie zauważa.
Pozdrawiam :)
Ou, bez tego "a" między "ocenka" i "bardzo".
UsuńMasz rację. Całe zdanie brzmiało "Na bezchmurnym niebie z łatwością można było dojrzeć kilka konstelacji, w tym wspaniałą Andromedę i Pas Oriona, który dla nastolatki stojącej na małej werandzie drewnianego domu wyglądał na idealnie prosty".
UsuńStaramy się być wnikliwe, nawet gdy tekst broni się przed zrozumieniem wszystkimi siłami - ogromnie się cieszę, że ci się podobało :)
UsuńA - no i zapomniałam podziękować, poprawiłam :).
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDrogie Przedwieczne, odnośnie komentarza, który pojawił się na sznaucerze - dużo w nim racji. No bo przyznajcie, tak czy siak leciałyście od razu z plagiatem regulaminu na sznaucera, "żeby tym się zajął", robiąc publiczną aferę. Komentarz o Ferhorze autorstwa die_Kreatur też śmiedzi mi attentionwhoryzmem.
OdpowiedzUsuńYyy... Bynajmniej nie wypieram się bycia attention whore, ale, na Macki Cthulhu, o którym komentarzu mówimy?
UsuńDżiz, czemu pod moją ocenką... Droga Sepi, myślę, że nasze racje i motywacje wyjaśniłyśmy już w wielu miejscach. Aha, mimo wszystko upraszam o nietraktowanie nas jako świadomość zbiorową.
UsuńA, już wiem, olśniło. Nie wiem no, bawi mnie kiepski trolling i nie rozumiem, co Ferhora ma na celu? Szczerze mówiąc, to ja też bym wolała, żeby Mackalnia słynęła z ocen, a nie z afer, ale jeśli pojawia się u nas coś upojnego, to dlaczego tego nie przekazać dalej?
UsuńA w sprawie komcia o plagiat na Sznaucerku to do Sileany.
Nie traktuję was jako świadomość zbiorową, ale jesteście na jednej ocenialni i ją reprezentujecie, czyż nie? Może nie... Jeśli nie, jeśli każda z was to wolny strzelec, to wybaczcie, przepraszam najmocniej. (Ale serio, to żadna ironia). Napisałabym na priv, ale żadnego maila nie znalazłam. :(
UsuńKomentarz w nakarm sznaucerka na sznaucerze, die_Kreatur.
Reprezentujemy ją głównie na ocenialni - mnie raczej rzadko ktoś się zwierza, co ma zamiar zrobić w internetach, no cóż. Chociaż w większych sprawach dotyczących ocenialni się konsultujemy.
UsuńTo "pod ocenką" to było takie ogólne westchnienie do wszechświata :P Załatwimy maila :).
Cześć! Cóż, dziękuję za zajęcie się Respektem. Spodziewałem się trochę wyższej oceny (3), ale mimo to dziękuję - dowiedziałem się o wielu błędach. ^^ Nie ze wszystkimi punktami się zgadzam, nie wszystkie buble zależą ode mnie (tylko np. od upośledzonego softu na blogspocie - mówię tu o wyboldowaniu czy zmianach fonta), ale ogólnie - rozumiem i zgadzam się. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli z czymś się nie zgadzasz, chętnie podyskutujemy :) Co do blogspota - no cóż, inni użytkownicy mimo wszystko sobie radzą.
UsuńZ czym się nie zgadzasz?
UsuńFormatowanie najłatwiej usunąć przeklejając tekst do notatnika, a dopiero potem obrabiając go w wordzie czy blogspocie.
Albo klikając na taką niepozorną ikonkę w bloggerowym notatniku jak przekreślone T.
UsuńHej!
UsuńCóż, co do formatowania - pisałem sobie czasem na Google Docs, a czasem w Wordpadzie (zależnie od możliwości). Stąd zmiany czcionki, lenistwo nie pozwoliło mi uporządkować tego od razu - myślałem, że się uda na Blogspocie. I co? Nie da się. Czcionka wciąż jest taka sama, nawet w niektórych miejscach - cholera wie, z jakiego powodu - wyboldowana. Do tego zanikają mi myślniki rozpoczynające wypowiedź i akapity.
Co do layoutu bloga - po prostu bez bajerów. Przedstawiam opowieść, a nie wspaniałe umiejętności webdesignu. Widziałem już zbyt dużo przebajerzonych blogów i chcę tego uniknąć, nawet idąc w drugą skrajność, czyli masakryczny minimalizm.
W sprawie np. tego, że Mary-Ann wie o różnicach klasowych, a nie wie o problemach z mutantami - jest to wyjaśnione. ;) Tam, gdzie mieszkała, ludzie nie mieli problemów z mutantami. Różnice klasowe za to są wszędzie.
Zgadzam się, że postacie są płaskie lub takie same - cóż, pierwsza opowieść od czterech lat tak się kończy. Ale dobrze, to jest zdecydowanie do poprawy i dziękuję za przypomnienie. ;) Interpunkcja czy orty to rzeczywiście problem. A już myślałem, że zdążyłem to wyeliminować. Również dzięki. :)
Cóż, na razie to tyle ode mnie. Nie chcę pisać kilometrów tekstu, w którym będzie zawarta moja akceptacja lub nieakceptacja punktów. :D
Pozdro. ;)
„dziewięciu nauczycieli. Tamci ostatni z tęsknotą wspominali niedawne czasy, kiedy uczniów było trzystu, a nauczycieli dwudziestu pięciu." – Tia. Pokaż mi nauczyciela, który cieszy się z trzydziestoosobowych, przeludnionych klas.
OdpowiedzUsuńZ tego, co mi wiadomo, to 300 dzielone przed 25, daje nam 12, a nie 30. :) Jeśli czegoś nie zrozumiałem, to przepraszam.
Ups, nie zauważyłam, jakoś w obliczeniach matematycznych przyjmuję na wiarę słowa innych :P Postaram się następnym razem patrzeć dokładniej. Anyway, to akurat fragment Gayi, a ona jest obecnie w podróży, ale niedługo na pewno wyjaśni :).
UsuńAle dlacezgo jeden nauczyciel = jedna klasa? Takie rzeczy tylko na początku podstawówki. Tutaj raczej Gayi chodziło o to, że jest 10 klas po 30 uczniów, a 25 nauczycieli na całą szkołę.
UsuńCześć Maćku! Trzydzieści osób wzięło się nie z tekstu, a z moich osobistych doświadczeń - w czasach, kiedy chodziłam do szkoły było właśnie tylu uczniów a nauczyciele dostawali cholery. Z tekstu wynika, że nauczyciele tęsknią za ludnymi klasami, co kłóci się nieco z rzeczywistością :) A resztę wytłumaczył Anonim, któremu serdecznie dziękuję.
UsuńChodziło mi o to, że już woleli mieć te 30 osób, niż teraz po - przyjmijmy - 12, gdy większość się, hm, wykruszyła. Nigdy wcześniej nie myśleli, że będzie im tego brakowało - a jednak.
UsuńMaćku, mam nadzieję, że nie masz do mnie pretensji o odmowę - piszę tutaj, bo obawiam się, że w Rytuale możesz nie zobaczyć. Na Twój blog tylko rzuciłam okiem, bez zagłębiania się, ale po prostu nie czuję się odpowiednią osobą do oceniania takiej tematyki i boję się, że mogłoby to być przeżycie niekoniecznie miłe dla obu stron. Nie wiem, na ile byłabym obiektywna, nie dlatego, że bym nie chciała, ale, hm, nie miałabym do tego... kwalifikacji. Poza tym onet z niewyjaśnionych powodów działa mi koszmarnie, zwykle muszę po kilka razy przeładowywać jedną stronę, żeby zaskoczyła. Postaram się jednak przejrzeć parę ostatnich notek pod kątem poprawności i na pewno przeczytam ocenę przed publikacją.
UsuńOk, nie gniewam się. 8DDD W porządku, nic się nie dzieje. :)
UsuńTo już kolejna analiza, w której zwracacie uwagę (wy, ocenialnia, przepraszam, że zwracam się tak ogółem) na sztywny język nastolatków i zastanawiam się, jakie wskazówki mielibyście dla kogoś, kto ma z tym problemy. Sama piszę przeważnie o nastolatkach i dzieciach i po przeczytaniu tej analizy zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, czy aby nie porobiłam z nich starych maleńkich. Jak więc należałoby pisać, by kwestie nastolatków brzmiały naturalnie?
OdpowiedzUsuńE.
Ja mam o tyle łatwiej, że piszę o epoce wiktoriańskiej, więc nie zastanawiam się nad tym szczególnie :).
UsuńNo cóż, poradziłabym przede wszystkim to, co ważne i przy innych aspektach pisania - obserwację otoczenia, może pisanie krótkich scenek naśladujących tylko konkretne zjawisko. No i różnicowanie stylów wypowiedzi, przyglądanie się idiolektom. Sama miałam kiedyś fazy, kiedy nagminnie mówiłam... eee, no nie wiem, "masakra", "dzizaz", używanego jako słowo-klucz, oznaczającego rozmaite emocje. No i przydałoby się wprowadzać cechy charakterystyczne dla języka mówionego, w stylu "no nie?", "taa", "uhm" itede, itepe. Byle nie przesadzać, bo tutaj łatwo przeholować.
This, no i w druga strone, nie wpychac im w usta wyrazen, ktore pasuja sedziwym profesorom, typu wspomniane "smalone cholewki", "jak bonie dydy", "motyla noga" ;)
UsuńLeleth, Gayo, dziękuję za odpowiedź, a zwłaszcza za wspomnienie o idiolektach. Chyba właśnie one do tej pory mi umykały. Dzięki raz jeszcze! :)
UsuńE.