Droga Freddie, naprawdę bardzo Cię przepraszam, że musiałaś
tyle czekać. Jak już mówiłam w poprzednim poście, zaczęłam ocenę Twojego bloga dość
dawno temu. W dokończeniu jednak przeszkodziły mi najpierw poważne problemy w
szkole, a potem wyjazd na bezinternetowe wakacje. Poza tym wciąż miałam okropne
uczucie, że przegapiłam coś bardzo ważnego – dlatego tyle zwlekałam. Mam
nadzieję, że jednak efekt mojej pracy w jakimkolwiek stopniu Cię
satysfakcjonuje.
I, uprzedzając zawczasu, nie mam absolutnie nic do Ciebie
osobiście i nie chcę, żebyś odebrała tę ocenę jako atak.
Mam nadzieję, że opinia sadystki nie przylgnie do mnie na
stałe. :<
Wielki Przedwieczny: die_Kreatur
Lokalizacja: http://oddech-milosci-hogwartu.blogspot.com/
Ofiara: ongiś
Freddie, teraz Forfeit
Na sam początek mam takie pytanko: czy w szablonie, adresie
i napisie na belce kryje się jakaś głębia (czy w ogóle myśl)? Zwłaszcza w
szablonie? Zwłaszcza w Hermionie rozpościerającej się gotyckim wnętrzem? W
trakcie oceniania przychodziły mi do głowy mniej, bardziej lub dużo bardziej
absurdalne teorie na ten temat, którym jednakowoż wolałabym się w tym momencie
nie dzielić, bo prawdopodobnie jestem mistrzem nadinterpretacji. Ale to tak
tylko z ciekawości, bez stresu.
Swoją drogą... zastanawiam się, po co masz na stronie
głównej tekst „opowiadanie jest parodią. Proszę podejść do niego z dystansem”. Na
parodię mi to nie wygląda i trochę nie wiem, do czego mam podejść z dystansem.
Nie, wiesz, tekst powinien mówić sam za siebie.
Będzie dużo odwołań do kanonu, bo chciałabym Ci dobrze
zilustrować Twoje błędy.
Dlaczego opko jest
niemożliwe, czyli przed użyciem zapoznaj się z ulotką dołączoną do oceny
Akcja dzieje się w wakacje po czwartym tomie, a te wakacje
Hermiona spędzała na Grimmauld Place,
więc nie było czasu ni okazji, żeby zdemoralizowała ją banda mugolskiej
młodzieży. Co więcej, Bliźniacy też siedzieli tam całe wakacje. To raz.
Dwa, że na takie
wydarzenia, jak opisałaś, w kanonie po
prostu nie ma miejsca, gdyż zachowanie Hermiony przez całą serię nijak nie wskazuje na posiadanie takich
doświadczeń. Zauważ, że Hermiona zawsze
jest grzeczna, kulturalna, pierwsza do nauki, że zawsze myśli o ewentualnym zagrożeniu (także wynikającym z
zażywania eliksirów i substancji niepewnego powodzenia, jak mamy w tomie V) i
stosuje się do zasad wytyczonych przez własny rozsądek. Hermiona wierzy w
siebie, opiera się na własnym rozeznaniu sytuacji i poniekąd wartościach
wyniesionych z domu – dzięki temu tak sprawnie działa w siódmym tomie.
Ty zaś zaprezentowałaś nam scenkę pt. „łamanie charakteru
Hermiony”. Abstrahując w tym momencie od tego, że zachowanie dziewczyny z
Twojego opowiadania nie ma nic wspólnego z zachowaniem Hermiony, owa scenka –
patrząc przez pryzmat V, VI i VIII tomu - nie mogła się wydarzyć. Rzeczy, do
których zmusili Hermionkę Alex i paczka, były skrajnie wbrew jej naturze i coś takiego musiało, po prostu
musiało poskutkować traumą, wyrzutami sumienia, wątpliwościami. Zauważ, że
Hermiona nie wraca do żadnej Mrocznej Przeszłości i cały czas akceptuje siebie.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam to dostatecznie jasno.
Ale mniejsza z tym, to tylko problem Twojego sumienia.
Dlaczego opko jest
bez sensu, czyli chyba fabuła
Zachodzę w głowę, dlaczego piszesz
potterowskiego fanfika – i dlaczego akurat o Hermionie. Główna bohaterka nie
jest Hermioną, mimo że się tak nazywa, Fred nie jest Fredem, wszystko dzieje
się w wakacje w otoczeniu mugolskiej młodzieży, magii i nawiązań do przygód
Harry’ego nie ma. Znaczy się, ja rozumiem doskonale, że sytuacje graniczne i
łamanie charakteru są fajne, ale a) żeby ruszało to, że omujcthulhu Hermionę zmusili do palenia szluga, Hermiona musi być
sobą, b) mogłabyś nie bawić się w dekoracje i napisać coś własnego. Czytanie o
jakichś koszmarnych karykaturach nie bawi i nie wciąga, co najwyżej irytuje,
gdyż totalnie odrealnione są postacie, sytuacja, relacja między Fredem a
Hermioną, no słowem wszystko – a i
tak wiadomo, jak opko się skończy. Ot, gdy nic się nie trzyma kupy, trudno
czerpać przyjemność z czytania.
Znaczy… ja chyba wiem, o co
chodziło. Hermiona miała się zmienić nie do poznania i w ogóle, i Fred też się
zmieni, i nie będą do siebie pasować, taki dramat. Jednakowoż jeśli żadne z
nich nie ma nic wspólnego z pierwowzorem, nie ma też związanych z tą aferą
emocji. Sad but true.
Już lepiej byś zrobiła,
konstruując własne, wzorowane na Twoich przyjaciołach postacie, a wtedy przynajmniej
odpadłoby nawracające a cokolwiek frustrujące pytanie „gdzie do diabła jest
prawdziwa Hermiona”. Mogłabyś również wówczas z czystym sumieniem praktykować
obserwację, wrzucać ich oryginalne słowa do dialogów, opisywać realne sceny
itp. Zawszeć to łatwiej niż pisać o w obcych realiach postaci fikcyjnej, na
dodatek wymyślonej przez kogoś innego.
Czy opowiadanie byłoby wtedy
ciekawsze? Pewnie nie. Mamy: romans skończonej chamki z skończonym bucem, średnio
interesujące spotkanie na piwo i aferę godną fotostory w niezastąpionym Bravo.
Prolog – tyle dużo dramy! Napięcie sięga zenitu, latają
ostre teksty, taka konfrontacja dwóch bojowych charakterów, od ciętych ripost
można się pokaleczyć, czekam, aż ktoś wyjmie zza pleców placek, żeby rzucić w
adwersarza. A przełączając się z trybu ironii na standardowy strumień
świadomości: przesadziłaś z pompowaniem atmosfery i wyzwiskami – wygląda to
trochę jak starcie dwóch czołgów, nie jak rozmowa inteligentnych, kulturalnych
ludzi na poziomie. Chciałabym więcej opisów ich reakcji, a mniej monologów
narratorskich, może humoru na rozładowanie tego nieznośnego, zahaczającego o
śmieszność napięcia. Ponadto od pierwszych zdań widać ten rys tragiczny
bohaterów… i koniec opowiadania. Niezbyt mi się podoba ta kompozycja klamrowa.
Nie, nie umiem tego prologu traktować na poważnie, ale może
przejęłam się słowami o parodii.
Przyjazd Alex jest odrealniony
tak, jak chyba tylko się dało. Podsumujmy: dziewczyny nie widziały się minimum
cztery lata („kiedyś Granger się z nią przyjaźniła, lecz gdy poszła do
Hogwartu, dziewczyna przeniosła się na osiedle po drugiej stronie miasta”), nigdzie nie było mowy o jakiejkolwiek
korespondencji, rodzice Hermiony nie zapytali się, co ona o tym sądzi, Alex ma
paczkę dobrych przyjaciół. Wtf?
Podejrzewam, że prawdziwa Hermiona
1. nie dałaby się namówić na ciuchy, które się jej nie
podobają (Hermiona normalnie nie zwraca uwagi na ubrania, co jednak nie
oznacza, że nie ma gustu i nie umie się ubrać – tom IV),
2. nie zrobiłaby niczego wbrew sobie, lecz podziękowała
grzecznie a stanowczo i ewentualnie odłączyłaby się od towarzystwa,
3. z którym więcej by się nie spotkała, chociaż obiecałaby
Alex, że jej nie wyda,
4. byłaby dla Alex miła i szukała innych tematów do
rozmowy/innych form spędzania czasu (bowiem Hermiona nie zwykła angażować się z
coś, do czego nie jest przekonana, patrz: Magiczne Dowcipy Weasleyów),
5. w ostateczności ignorując Alex lub rozmawiając z
rodzicami o odesłaniu jej do domu (co byłoby wykonalne, bo patrz wyżej).
Przyznasz, że w tej wersji ów epizod jest cokolwiek nudny i
nie nadaje się na motor akcji. Zresztą w ogóle nie rozumiem, dlaczego
poświęciłaś mu tyle rozdziałów, tak szczerze mówiąc. Na Twoim miejscu w ogóle
bym go wycięła i skupiłabym się na relacji Freda i Hermiony, ponieważ jak coś z
tego opowiadania ratować, to właśnie ją.
Bo wiesz, ten, no, nawet gdybyś w tym wariancie kwiat
mugolskiej młodzieży wymieniła na dzikie stado śmierciożerców chcących
Hermionkę przeciągnąć na stronę Sama-Wiesz-Kogo i miotających crucio
niby zwykłe accio, to dopóki
nie ogarniesz charakterów postaci, akcja będzie tak wcią…
Ojej, chyba mi się trochę przysnęło. Przepraszam.
Dobra, a teraz bez ironii: gdyby akcja się działa na
Grimmauld Place, to może by nawet Twoje opko miało ręce i nogi mimo
spotworzonych bohaterów. Konspiracyjny klimat kwatery głównej, wyrzuty sumienia
wobec Harry’ego, konieczność spędzenia dwóch miesięcy razem na współpracy, dużo
dziwnych, niebezpiecznych sprzętów (coś odurzającego dało się tam wepchnąć na
sto procent, a wtedy byś mogła przeprowadzić podobne sceny, tylko że z udziałem
swoich Weasleyów), dużo podejrzanych
czarodziejów i czarownic, którzy są świetnym obiektem do opisywania.
Zrezygnowanie z tych wszystkich możliwości to prawdziwy strzał w stopę.
Przesłania wątku z Sarą i Fredem nie rozumiem, bo nie
rozumiem motywacji Freda, o czym za chwilkę. Natomiast mogę Ci powiedzieć, że
scenka ze wściekłą Sarą i zbiegającymi się ludźmi była nieco kuriozalna, bo
bardziej powierzchownie i na odwal się chyba już się tego napisać nie dało.
Sara ewidentnie jest dla Ciebie tylko pionkiem w grze z uczuciami Freda, w
ogóle nie starasz się wykrzesać z niej jakiegoś życia czy indywidualności.
Do sceny gwałtu (oraz prawie-gwałtu), i w ogóle scen w
klubie, nie mam zastrzeżeń od strony fabularnej. Jest ona logicznym następstwem
prowadzenia się Hermiony i Freda i bardzo cieszę się, że doprowadziłaś rzecz to
tego momentu. Jeśli chodzi o przebieg akcji, są to chyba najbardziej spójne
momenty w opowiadaniu. Pojawiają się też emocje, opisy i informacje o
zachowaniu bohaterów, i, uwaga, pewien realizm w ich zachowaniu.
Chwała Ci, że nie przedstawiasz gwałtu jako najpiękniejszego
przeżycia ever, tak trzymać.
Na osłodę powiem, że podoba mi się realizacja motywu
przewodniego, chociaż sceny z samodzielnie sięgającą po papierosy Hermioną są
najsłabsze. Zastanów się dobrze, czym są dla niej papierosy, po co to robi i
jakie emocje powinno to w niej wyzwalać. Opisuj te emocje oraz myśli
towarzyszące jej przy paleniu.
Wiesz co? W sumie widzę jakiś postęp.
Cieszę się, że masz jakiś plan i dążysz konsekwentnie do zacieśnienia akcji, że
zbierasz wątki. Jeśli porówna się rozdział szósty z prologiem, pod każdym
względem rozdział szósty miażdży. Nie wiem jednak, czy to tylko chwilowy skok
formy, czy raczej tendencja długofalowa. Spodziewaj się komci pod kolejnymi
dwoma rozdziałami, a co.
Co zrobiłaś źle albo
bohaterowie
Kim jest prawdziwa Hermiona? Zdolną
dziewczyną, mającą kochających, dbających o jej dobro rodziców (ktoś
zaakceptował to, że jest czarownicą, ktoś pozwalał jej jeździć do przyjaciół,
ktoś bez szemrania kupował jej – drogie! – nowe rzeczy do szkoły, ktoś z nią
wyjeżdżał za granicę; z całości książki możemy wywnioskować, że relacja między
nimi a Hermioną była dobra, bliska), którzy raczej nie zafundowaliby jej wizyty
gościa na całe wakacje bez konsultacji z
nią. Jest pewna siebie, lojalna wobec przyjaciół (do których notabene
zaliczają się bliźniacy, ale o tym później), nie boi się bronić własnego zdania
(przykładem zgłaszanie się na lekcjach, odcinanie się Malfoyowi, stowarzyszenie
W.E.S.Z., zapytanie się profesora Binesa o Komnatę Tajemnic), twardo stąpa po
ziemi, ma głowę na karku, nie waha się z zimną krwią łamać regulaminów i
kłamać, jeśli tego wymaga sytuacja. Lubi się uczyć, gdyż odnajduje w tym
przyjemność i najzwyczajniej w świecie ceni sobie wiedzę, ergo postępuje
zgodnie z własną hierarchią wartości. Robi to, co uważa za słuszne
(szantażowanie Rity Skeeter). Jednocześnie jednak ma w sobie bardzo dużo
empatii (przejęcie się losem skrzatów domowych), ciepła (traktowanie
Neville’a), taktu, jest dość elastyczna, wyrozumiała, ma ogładę i umie zachować
się na poziomie. Podsumowując: Hermiona nie ma problemów ze sobą i mimo że lubi
się uczyć, jest przyjacielska i jak najbardziej dostosowana do życia. Po prostu
nie jest typem duszy towarzystwa, lecz woli przebywać w małej grupce dobrych
przyjaciół, którzy ją akceptują taką, jaka jest, oraz rozwijać swoje
zainteresowania.
Twoja Hermiona jest przede wszystkim lekkomyślna, po drugie
chamska, po trzecie niestabilna emocjonalnie. Jest egoistką, patrzy tylko na
siebie, olewa lojalnych, sprawdzonych przyjaciół, „na pocieszenie” wchodząc w
podejrzaną paczkę (mój Cthulhu, jakimisiętokojarzy z akapitem ósmym tego dzieła...).
Nie ma za grosz poczucia własnej wartości, goni za jakimś ideałem. Z godną
podziwu konsekwencją zachowuje się fenomenalnie głupio na każdym kroku, gdyż w
jeden wieczór wymazała ostatnie piętnaście lat życia. I… w sumie jest coś
fascynującego w tej odmóżdżonej Mionsi, która robi się zua dla Freda, a potem
będzie szok. Tylko że, do wszetecznicy nędzy, czytanie o tym ni chory nie bawi,
bo dziewczę nie ma NIC wspólnego z Hermioną.
W ogóle to dlaczego Hermiona ani razu przez te sześć rozdziałów
nie pomyślała, że jest czarownicą i mogłaby to, to, tamto? Fred zresztą też nie używa czarów, chociaż już może.
Był to chyba ten przedmiot, w którym była
najgorsza. Radziła sobie doskonale z teorią, lecz mało ćwiczyła praktykę. (rozdział
czwarty)
Bzdura. Hermiona miała opanowane całkiem sporo zaklęć, a
najgorsza była we wróżbiarstwie – z którego się wypisała. OPCM nie sprawiało
jej kłopotów.
Po chwili przemierzały już zatłoczony peron miasteczka
Little Haness, wesoło rozmawiając i śmiejąc się z otaczających ich osób. Może
było to i wredne, lecz miały to gdzieś. Dobrze się bawiły i to się liczyło. (rozdział
piąty)
Hermiona, która zwykle troszczy się o Neville’a. Tak, na
pewno.
Alex jest naciągana, acz nawet realistyczna ze swoimi
prostackimi tekstami. Niezbyt podoba mi się to, że w pierwszej chwili zrobiłaś
z niej metala (gota? nie wiem, co Ci wówczas przyświecało), potem skejta, a
potem rzuciłaś wątek w cholerę i tyle o niej wiemy. Tak nie przedstawia się
bohaterów, no sorry. Notabene zastanawia mnie, o ile Alex była starsza od
Hermiony, skoro nawet obcy dla niej Fred zauważył, że Alex jest starsza; na
początku mamy informację o tym, że Alex jest malutka, a z mojego doświadczenia
wynika, że małe osoby wyglądają na młodsze przy wysokich (do których chyba
zaliczała się Hermiona, z tego co pamiętam).
Idąc dalej, trochę się gubię w tym, co pannica
zaprezentowała w rozdziale czwartym: najpierw roztrzaskanie wazonu ze złości na
koleżankę, potem brawurowy popis zazdrości (skądinąd dodawanie złym postaciom
Trałmy Z Dzieciństwa to takie pójście na łatwiznę, że ze wstydu powinnaś się
teraz schować pod biurkiem), następnie robi wyrzuty o to, że sama Hermionkę
stworzyła, a wszystko kończy się tak, iż Hermiona musi być w paczce i nie ma
nic do gadania. Znaczy… rozumiem zamysł, tylko do pełnego prześledzenia drogi
myśli Alex potrzeba mi opisu jej zachowania, mimiki, tonu głosu. Nie jestem w
stanie się połapać, co pcha ją do tak błyskawicznych zmian swojego stosunku do
Hermiony. Cały ten dialog jest za szybki. No i, kurczę, z jednej strony Alex
gra twardą, z drugiej już po jednym dniu znajomości (kiedy to głównie na
Hermionę narzekała) mamy „przyjaciółki”.
A teraz łap dziurę logiczną. Jak to się stało, że a) paczka
Alex się nie skapnęła, że Hermiona jest w jej ciuchach, b) te ubrania były
wszystkie tak po prostu dobre? Opko. *kiwa głową ze znawstwem*
Najbardziej niezrozumiałą dla mnie postacią jest jednak
opkowy Fred. Nie rozumiem go tak dalece, że aż chyba nie napiszę tej
charakterystyki. :( Kłóci się ze wszystkimi, jest wyprany z wartości, szuka
chyba sensu życia (ale nie wiem), nie
ma poczucia humoru, lubi kłamać, chce sobie sam udowodnić, że jest królem życia
(czy coś), ma zamiłowanie do łamania zasad,
bo tak, no i jest egoistą.
Ze wszystkich wyżej wymienionych kanonicznemu Fredowi
przypisałabym tylko to ostatnie, aczkolwiek na pewno nie w takim natężeniu, jak
zrobiłaś to Ty. Egoizm Freda a) utożsamia interes Freda z interesami duetu, b)
jest raczej łagodny i prowadzi bardziej do skupienia się na swoich sprawach i
sobie niż do nadmiernej empatii, c) nie powoduje konfliktów z otoczeniem.
(Niestety nie mam na podorędziu przykładów; wnioski wyciągnięte z
kilkunastokrotnej lektury całej serii.) Reszta Fredowego charakteru, coś mi się
widzi, została dopisana tylko po to, żeby zrobić z Freda badassa. Ubolewam nad
tym, ponieważ oryginalny Fred, choć łobuz i żartowniś, miał klasę, maniery,
ogromne poczucie humoru i był elastyczny w relacjach międzyludzkich, z kontaktem.
Nie ogarniam jego motywacji i całej tej nienawiści. Mam
nadzieję, że możliwie szybko uzasadnisz ten Imperatyw Narracyjny.
O Paczce Przyjaciół nie mam zdania. Są… nijacy. Kevin jest
pionkiem jak Sara, słabo go znamy. Z Jen, Emily i resztą, imion których to osób
nawet nie pamiętam, w ogóle się nie
zaznajomiłam. Myślę, że opowiadanie równie dobrze poradziłoby sobie bez nich –
no, chyba że w przyszłych rozdziałach planujesz rozbudować im rolę i dorobić
trochę indywidualnego charakteru, to zwracam honor. Póki co jednak robią
sztuczny tłum, a Ty, próbując znaleźć im zajęcie, dorabiasz bezsensowne wątki
(np. ten z wypadkiem był hiperbezsensowny), robiąc dłużyzny. Nie wprowadzaj
tylu bohaterów, jeśli nie zamierzasz ich przybliżać czytelnikowi.
Mistrzem Trzeciego Planu był jednak Roger, właściwa osoba na
właściwym miejscu.
Dlaczego to nie jest
parodia?
A powiedz Ty mi, co chciałaś w ten sposób sparodiować,
przepraszam bardzo? Przedzierając się przez opowiadanie, dopiski autorskie, a
nawet czasami zaglądając w komentarze, odnoszę niemiłe wrażenie, że Ty, droga
autorko, zwyczajnie nie wiesz, co
się za tym słowem kryje.
Pragnę też zauważyć, że nawet Bliźniakom odjęłaś poczucie
humoru, redukując tym samym element komediowy do zera.
Podoba się? Jeśli wolicie coś bardziej normalnego,
to nie tutaj. Mam dość nudnych Fremione, wciąż o tym samym. Cudowna miłość od
pierwszego wejrzenia (chociaż sama piszę już prawie rok Fremione i Dramione w
jednym). Rzygać mi się już chce od tych wszystkich blogów przepełnionych
miłością. Mam chęć, na coś innego.
Kontrowersje? Dziwne przypadki? Szara rzeczywistość
(ostro przesadzona xd) ?
Tak, to tutaj.
Dzie kontrowersje, no dzie? Kontrowersje to by były, gdyby
udało Ci się zrobić dobre Hassliebe z kanoniczną Hermioną i Fredem. Albo i nie,
bo wtedy mielibyśmy do czynienia ze pełnoprawnym opowiadaniem Z Pomysłem.
Oryginalnym, nie kontrowersyjnym.
Btw, „ostro przesadzona szara rzeczywistość” to oksymoron…? I bez przecinka między „chęć” i „coś innego”,
tam dalej przeca nie ma orzeczenia ani nic.
Gdybyś chciała napisać parodię, powinnaś zacząć wyłapania
absurdów schematu, który chcesz parodiować. Następnie pomyśl, jak skonstruować
fabułę, żeby te absurdy obnażyć przed czytelnikami i uczynić śmiesznymi. Może rozwiązaniem byłoby sięgnięcie po groteskę?
Jedną z dróg mogłaby być okazywana przez bohaterów wyraźna
pogarda dla standardowego scenariusza i próby bycia w tym szaleństwie sobą.
Drugi z przychodzących mi na myśl sposobów to napisanie o Wyelkiej Miłości
zgodnie z prawidłami blogasków (mogą być nawet chamskie Hermionki, wszak to też
element opkowego kanonu), ale zostawienie żywego, kanonicznego tła, które by
zachodziło w głowę, jaki urok rzucono na tych dwoje.
Dialogi, czyli
wrażenia z lektury
Klucz był taki: co mą wczonsło, to wkleiłam. Niestety
dialogi owe wstrząsnęły mną tak mocno, że wklejałam je bez adnotacji o
rozdziałach, ale że koniec końców powinnaś znać swoje opowiadanie, już sobie
darowałam wyszukiwanie. Zresztą chodzi tu o całokształt… Wiem, że ta część
oceny bardziej przypomina analizę, wyśmiewanie i kopanie leżącego, za co też
szczerze przepraszam, jednak niektórych fragmentów po prostu nie umiałam
skomentować sensowniej. Mam nadzieję, że będzie mi wybaczone. :)
Często się wściekał na dziewczynę i wszczynał
kłótnie, które prawie zawsze kończyły się ostrą awanturą.
Hermiona stała się bardziej agresywną, jednak nadal
solidnie broniącą przepisów osobą.
Wolał z nią nie zaczynać, bo wiedział, że to spore
ryzyko.
- To, że jestem młodsza, nie znaczy, że mniej
inteligentna niż ty!
Gryfonka zebrała się na odwagę, zacisnęła dłonie w
pięści, aż paznokcie zaczęły jej się wbijać w skórę. Odetchnęła głęboko i
wycedziła przez zaciśnięte zęby:
- Jesteś okropnym egoistą, cynikiem, dzieciakiem i
dupkiem, Weasley. Nie chcę cię więcej widzieć na oczy - powiedziała, a głos
miała opanowany, choć w jej wnętrzu wrzało.
…
…
…
Freddie, jeśli Cię to coś pocieszy, kolejne cytaty
przynajmniej umiem skomentować. Od czasu napisania prologu zrobiłaś duży postęp.
- I tak nie mam zamiaru odzywać się do kogoś tak
zarozumiałego, jak ty, szlamo -
powiedział spokojnie Fred.
A. Aha.
*trzy miesiące później*
- Nikt cię nie pytał o zdanie, ty nędzna szlamo –
warnął.
Harry poznał od razu, że Malfoy powiedział coś
wstrętnego, bo po jego słowach zakotłowało się, Flint rzucił się, by go zasłonić przez atakiem Freda i George’a,
Alicja krzyknęła: „Jak śmiesz!”, a Ron pogrzebał w fałdach szaty, wyszarpnął
różdżkę, wrzasnął: „Zapłacisz mi za to, Malfoy!” i pod łokciem Flinta wymierzył
w twarz Malfoya. (Harry’ego
Pottera i Komnatę Tajemnic)
W „Zakonie Feniksa” też są fragmenty – nie chce mi się szukać,
bo nie są aż tak wymowne, wybacz – jak Fred i George potępiają Stworka za
rzucanie „szlamami” i „zdrajcami krwi”.
Krótko mówiąc: to wyzwisko pasuje do Freda jak pięść do
nosa.
Niestety, czasu nie da się cofnąć. A nawet, gdyby
się dało, czy chciałby?
Dlaczego nie pomyślał o zmieniaczu czasu? To powinno być
dość naturalne dla pełnoletniego czarodzieja czystej krwi zbliżającego się do
końca edukacji. Przekładasz mugolskie realia do świata czarodziejów, który jest
zgoła inny.
- TY masz spokój. My zawsze go mieliśmy - rzekł
jego bliźniak z grymasem na twarzy.
Tak bardzo nie pasują do
bohaterów.
- O ile nasz kochany Ronuś albo siostrunia Ginny
nie zaproszą jej na wakacje.
- Coś wymyślimy. Nie ma siły, która przechytrzyła by bliźniaków Weasley i ich cudownego przyjaciela Lee Jordana - powiedział George, po czym każdy z każdym przybił piątkę.
- Coś wymyślimy. Nie ma siły, która przechytrzyła by bliźniaków Weasley i ich cudownego przyjaciela Lee Jordana - powiedział George, po czym każdy z każdym przybił piątkę.
O mój Cthulhu, co za konspiracja.
- Cieszę się, skarbie. Posłuchaj, mamy dla ciebie
jeszcze jedną niespodziankę.
- Jaką? - zapytała podekscytowana Hermiona.
Rozejrzała się z ciekawością po pomieszczeniu.
Pre-zent!
Pre-ZENT! PRE-ZENT!
Głębia opisu zabija. Dojrzałość na poziomie dziesięciolatki.
- Coś ci się we mnie nie podoba? - zapytała z
oburzeniem Hermiona.
Ten takt Hermiony. Powinna jeszcze dodać „śmierdzę czy co?”,
a karykaturalności stałoby się zadość.
- Nawet nie ma mowy! To i tak cud, że Alex wcisnęła
mnie w te ciuchy i pozwoliłam jej nałożyć na siebie tyle tapety - wybuchła
Hermiona.
O Wielki Cthulhu.
Pozwolę sobie zauważyć, że - czy chcesz ją przemieniać, czy
nie – Hermiona ma przeszłość zdeklarowanego kujona i od czterech lat mieszka w
szkole, w która w stosunku do świata mugoli zatrzymała się gdzieś w XIX wieku.
Do tego większość czasu ta dziewczyna spędza w bibliotece lub z równie odrealnionymi Harrym
i Ronem, a na część wakacji zawsze wyjeżdża z rodzicami. „Wcisnęła mnie w te
ciuchy” i „nałożyć na siebie tyle tapety” to nie są zwroty naturalne dla kogoś,
kto ma tak mało kontaktu ze światem normalnych nastolatek i tyle czyta. Nie i
już.
- To jak, zaciągniesz się mocniej? - zapytał Mike.
- No nie wiem. To już mój trzeci papieros, a do
tego trochę się boję... - Herm zaczęła wyłamywać sobie palce ze
zdenerwowania.
Ten dialog na tle pozostałych aż błyszczy, ale przytoczyłam
go, bo jest to wisienka na torcie kreacji Hermiony.
Hermiona by odmówiła i koniec, to po pierwsze. Po drugie,
zdenerwowanie objawiało się u Hermiony paniką, nie nieśmiałością – bo to były
te chwile, kiedy traciła grunt pod nogami. Hermiona działała zdecydowanie i nie
miała problemu z nieśmiałością, np. bez mrugnięcia okiem spetryfikowała
Neville’a w pierwszym tomie. Tak nigdy nie zachowałby się człowiek nieśmiały.
Poza tym kto jak kto, ale ona nie dałaby się namówić na nic, co jednocześnie
uważała za głupie i niebezpieczne.
- Nie lubię mocnego makijażu, kontrowersyjnych
ciuchów czy picia lub palenia, żeby zaimponować.
If you know
what I mean.
…nie, ja za dziękuję za recytację wierszyka. Nie umiesz
wykrzesać z Hermiony więcej życia? Jakiegoś, sama nie wiem, oburzenia? Jakichś
porad życiowych, że to nie jest jedyna droga?
- Wiem, że to wyznanie było dla ciebie trudne -
wyszeptała Hermiona, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki.
- Aczkolwiek dziękuję ci. Postanowiłam jednak się
trochę zabawić. Nie bój się, nie da rady zaciągnąć mnie do łóżka. Po prostu
trochę się zrelaksuję. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza? No wiesz, kiedyś
z nim byłaś... - tłumaczyła Gryfonka. Jej towarzyszka westchnęła tylko.
Yyy… yyy… y. Taaaaak. W pierwszej kwestii zabija niezwykła
empatia, w drugiej… eee… całokształt. Hermiona mówi to tak, jakby była stałą
bywalczynią melanży i jakby odkąd ojciec alkoholik prawie jej nie zabił, nic
nie było jej obce. Dla przypomnienia: niewiele ponad tydzień temu jej najlepszy
przyjaciel wygrał najbardziej prestiżowy turniej w świecie czarodziejów i o
mało co nie został osobiście zamordowany przez największego czarnoksiężnika
wszechczasów. W powrót którego to czarnoksiężnika jako jedna z nielicznych
wierzy. Ale to wszystko jest wobec możliwości flirtowania z dwa dni wcześniej
poznanym chłopakiem, który nie ma i nigdy nie będzie miał pojęcia, w jakim
świecie żyje Hermiona? Jeno prochem nędznym.
Btw, na cholerę ten enter? Nie pierwszy i nie ostatni raz
robisz ten błąd. http://www.ekorekta24.pl/proza/130-interpunkcja-w-dialogach-czyli-jak-poprawnie-zapisywac-dialogi
- Sama nie wiem - odparła Granger. - Chyba mam dość
mojej nudnej tożsamości. Czuję, że potrzebuję czegoś nowego.
- Wiesz co to oznacza? - uśmiechnęła się łobuzersko
Wilson.
- Zakupy?
- Zakupy!
Hermiona była dziewczyną jednego z najsławniejszych graczy
Quidditcha świata, jest najlepszą przyjaciółką tego Harry’ego Pottera, brała udział w takich przygodach, o jakich
inni tylko mogą marzyć i nie, nie sądzę, żeby uważała siebie za nudną.
Rozumiałabym ten dialog o tyle, gdyby Alex i reszta wpędzili ją w kompleksy,
zmuszając do wejścia w „mugolską” hierarchię… ale to są przemyślenia, które
towarzyszyły Hermionie od dawna.
- Spałaś, więc cię brutalnie okradłam - stwierdziła
Hermiona z łobuzerskim uśmiechem.
Hermiona, która nie lubi łamać regulaminów. Okeej.
- Masz całą szafę ciuchów! Nie spotykamy się
dzisiaj z ekipą, więc możesz włożyć swoje ukochane jasne rureczki i różowy
sweterek - stwierdziła Wilson. Herm rzuciła jej mordercze spojrzenie.
Jeśli będzie biczfajt, to pójdę po popcorn.
- Wcale nie! Po prostu odkryłam, że lepiej czuję
się w nowym wcieleniu. Nie chcę, by ludzie wiecznie uważali mnie za głupią
kujonkę, nie zwracającą do tego uwagi na swój wygląd. Mam dość. Chcę wreszcie
poczuć się wolna, poczuć się sobą. Musisz mi pomóc...
Harry, Ron, profesorze Flitwick i Lupin, wiem, że uważacie
mnie za najinteligentniejszą czarownicę, jaką kiedykolwiek spotkaliście, ale to coś
próbuje przejąć kontrolę.
(Wiem, że to jest poniżej pasa i w ogóle, ale się
autentycznie załamałam.)
- Co zrobimy z ubraniami, w których nie będziesz
chodziła? - zapytała Lexi, tymsamym wyrywając Gryfonkę ze szponów
refleksji.
- Myślę, że oddam je małej Weasley. Nie przepadam
za nią, ale w końcu to siostra mojego przyjaciela - stwierdziła bez
ogródek.
- Kto? Co? - Wilson zdawała się być nie w temacie.
W tym momencie dotarło do Hermiony, że mimo ich więzi, Alex nie zna nawet jej
przyjaciół. (…)
- Rodzina Weasley'ów
jest wielodzietna.
Autorko, czy znasz kogokolwiek, kto by od tego zaczął
przedstawianie swoich przyjaciół? Cała opowieść o Weasleyach jest drętwa, a
przy takich sprawach załamania głosu nie pasują do Hermiony.
Bez apostrofu.
- Faktycznie, Potter miał nieciekawe dzieciństwo.
Czy Hermiona kiedykolwiek mówiła o swoich przyjaciołach po
nazwisku? Podpowiem: nie.
[Harry] Potrafi odstawiać głupie sceny, ale jest
słodki.
W walce z Sama-Wiesz-Kim powinien był się spisać lepiej i
uratować Cedrska, ale na szczęście tam sędziowie nie przyznawali punktów za
styl. „Ostawiać głupie sceny” to zresztą też wyrażenie typowo młodzieżowe –
lepiej byłoby „zachowywać się głupio”, to tak.
Najgorsze jest to, że Wiewióra miesza się wciąż w
nasze prywatne sprawy i twierdzi, że chce dobrze. Jest taka irytująca!
Mujcthulhu, nie. Nie. NIE.
Czy miła dla wszystkich (oprócz Malfoya) Hermiona przezywałaby tak
siostrę swojego najlepszego przyjaciela? Notabene Hermiona lubiła Ginny, nawet
powiedziała jej jako jedynej, że Krum zaprosił ją na bal. Ups.
- Tak, ale... dziwnie się czułem, opuszczając ją
bez słowa.
- Przecież zawsze tak robiłeś z każdą inną.
- Przecież zawsze tak robiłeś z każdą inną.
- Wiem, stary. Po prostu... zrobiło mi się jej żal?
Nie chciałem, by uznała, że jestem draniem.
A Hogwart nie huczał od plotek o reputacji Weasleyów, bo…?
- Och, Granger! To naprawdę ty? Nigdy bym cie nie
poznał w tych pozerskich ciuchach! - stwierdził głosem pełnym jadu.
Ale ten, przecież w Hogwarcie pod szatami nosili normalne
ubrania. A Fred nie był konserwatywny.
Ale, ale! Jest też dialog, który bardzo mi się spodobał.
Nadal uważam, że nie pasuje do Hermiony, jednak sam w sobie jest naprawdę
fajny.
- Palisz. Nigdy tego nie tolerowałaś. Nie musisz
udowadniać, że jesteś kimś wielkim dlatego, że jarasz. To nie jest coś, czym
można szpanować.
- To czemu ty właśnie to robisz? - zapytała,
rzucając jej rozbawione spojrzenie.
- Uzależnienie. Palę nałogowo od trzech lat. Moje
płuca zapewne są już czarne niczym popiół, a gdyby nie paski wybielające, zęby
miałabym żółte niczym mocz mojego zdechłego już kota - powiedziała z nutą
ironii.
Ta kwestia również jest niczego sobie:
- Wybacz, George. Jestem
po prostu wściekły - odparł, po czym mocno zaciągnął się dymem
tytoniowym.
Jest w nich coś życiowego, brzmią naturalnie, są nacechowane
indywidualnym językiem postaci i mają ciekawe opisy.
***
Po pierwsze i najważniejsze, zapoznaj się dokładnie z odmianą nazwisk obcych.
Szczególnie punkt o nazwiskach
i nazwach zakończonych na spółgłoskę i „y” wymawiane jak „j” polecam Twojej
uwadze.
Językowo nie ma masakry, ale z przykrością muszę stwierdzić,
że do mistrzostwa we władaniu słowem Ci daleko – nie masz za grosz wyczucia
językowego. W dialogach boli przede wszystkim brak wyczucia bohaterów, o czym
zresztą już pisałam, jednak opisy mimo to są level lub dwa niżej.
Najbardziej kuleją opisy świata przedstawionego, albowiem
ich w ogóle nie ma. O co opierali się Kevin i Hermiona, gdy się całowali? Czy
ściana była chropowata? Może kolorowe od kwiatów balkony bloków zlały się
Hermionie w jedno pasmo tęczy? I tak dalej, to wcale nie jest trudne. Czasami
jakiś akapit na temat wnętrza, pogody czy krajobrazu by nie zaszkodził, ale –
ważne – musisz pisać szczegółowo, sentymentalnie, wrażeniowo. Inaczej to będzie
bessęsu.
Na sam początek trochę o logice tego opka. Czy w ogóle
czytasz przed publikacją to, co napisałaś?
- Fred! Ty idioto, zostaw! - krzyknęła Sara, bijąc chłopaka po
dłoniach. (…)
- Na dole siedzą rodzice. Zaraz coś usłyszą - wyszeptała, śmiejąc
się, ponieważ chłopak błądził dłońmi pod jej bluzką. (rozdział trzeci)
Sorry, nie wmówisz mi, że tak
miało być i to element komiczny, nie ma siły. Gdyby to był element komiczny, to
rodzice zaraz wtargnęli by do pokoju. Uważaj na logikę, dobra?
Żeby nie było zbyt gwałtownego przeskoku, zacznijmy od
połączenia dialogów z opisami.
Granger drgnęła. Jennifer widząc to,
skinęła głową na Kevina, który dotąd nic nie mówił. Brunet zaciągnął się
papierosem, podszedł do szatynki i dmuchnął jej dymem prosto w twarz.
- Idioto! A jak moi rodzice wyczują?
Przecież uziemią mnie do końca życia! (rozdział trzeci)
W rozdziale trzecim jest sobie kilka takich wypowiedzi
niczyich, że po prostu tylko zrobić losy z imionami prawdopodobnych nadawców.
Problem zresztą wynika bezpośrednio z tego, że imć narrator tak się rzuca od
jednej osoby do drugiej, że już przy trzecim zdaniu w akapicie biedny czytelnik
traci w tym wszystkim orientację. Przede wszystkim radzę zatrzymywać się dłużej
przy jednej postaci i powiedzieć o niej coś konkretnego. Lub przynajmniej
unikaj podmiotów domyślnych i dziwnych synonimów, a już będziesz do przodu.
Chociaż, między Bogiem a prawdą, podjęłaś się cholernie
karkołomnego zadania: wprowadziłaś do opowiadania… jeden, dwa, trzy (tak, muszę
liczyć, bo ich nie kojarzę)… sześć nowych postaci naraz, a w rozdziale liczącym
sobie dwie strony Worda tmr 12 występuje jednocześnie siedem osób! Okej, powiedzmy
wprost, to się nie mogło skończyć dobrze. Powinnaś jakoś gdzieś wcześniej
umieścić o większości tych Ludzi Znikąd jakąś wzmiankę, serio, jakąkolwiek.
Mogłaś kilkoro z nich wrzucić w słowotok Alex (to jej przyjaciele, o
przyjaciołach się wspomina nawet mimochodem… a zwłaszcza, jak chce się ich
komuś przedstawić), mogłaś zrobić w którymś momencie we wcześniejszych
rozdziałach przebitkę na tą grupkę. Czy coś. Aczkolwiek i tak prawie na pewno
przy dwustronicowych rozdziałach powstałoby wrażenie tłumu nie do ogarnięcia.
Noale wracając do opisów.
Opisy są ważną częścią świata przedstawionego i kreacji
bohaterów. Dzięki nim poznajemy ich zamiary, charakter, gust, tak jak
zachowanie świadczy o ludziach. Zastanów się dobrze, co chcesz przekazać i jak
usposobić czytelników do postaci. Najlepiej, zanim zasiądziesz do pisania,
spisz sobie na kartce, jaki kto jest, żeby nie pogubić się w swoim nastawieniu,
i sukcesywnie, drobnymi kroczkami, przez szczegóły „gdzieś w tle” maluj swoich
bohaterów.
No bo co ja mam myśleć o Hermionie, gdy czytam coś takiego?
[Hermiona] Przytuliła ją [swoją mamę]
mocno i zaczęła wypytywać o różne
sprawy. Po chwili pani Granger przerwała tok pytań. (rozdział drugi)
Ta uczuciowość bijąca z tego fragmentu… „Różne sprawy”
brzmią emocjonalnie jak jasna cholera – czy to oznacza, że Hermiona a) nie
lubiła rodziców, b) targały nią Silne Uczucia dotyczące Freda, c) nie ma uczuć?
W każdym razie wynika stąd, że Hermiona bredzi tak, że nawet jej mama jest w
szoku. Co nie byłoby złe same w sobie, tylko nie umiem tego złożyć do kupy z
resztą opowiadania i znaleźć przyczyny, więc koniec końców nie wiem, co
chciałaś nam o Hermionie w ten sposób powiedzieć.
Obawiam się, że trzeba więcej czytać, i to nie fanfików i inszych
opek, ale normalnych książek. Najlepiej dobrych. Może klasyka literatury?
Co więcej, strój, styl też świadczą o bohaterach. Co mam
myśleć o Alex?
1)
Dziewczyna miała czarne, farbowane włosy, ubrana
była w czarną koszulkę, czarne spodnie i glany. Na ręku nosiła bransoletkę z
ćwiekami. Jej makijaż był przerażający. Oczy pomalowane kredką i czarnym
cieniem, usta muśnięte szminką w tym samym kolorze. W nosie miała
kolczyk.
2)
Nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania, a w tej
chwili próbowała zmusić Gryfonkę do włożenia podobnych do jej ciuchów.
(…)Granger czuła się nieswojo w ciemnych dresach, skórzanej kurtce, czerwonej
bokserce i z full capem na głowie.
(Oba fragmenty pochodzą z rozdziału drugiego.)
Już na pierwszy rzut oka widać, droga autorko, że nie masz
za wiele wspólnego z mhhhrocznymi subkulturami. :D Ten strój – niespodzianka –
nie świadczy o ogólnej degrengoladzie, ale o przynależności do subkultury
i lubieniu określonej muzyki. Zatem
bynajmniej nie implikuje jeszcze bycia skończoną sucz, jest po prostu li i
jedynie wyrazem upodobań. I tutaj klops, bo szybko okazuje się, że ona się tak
ubrała, bo… bo… bo tak. Gdzie tu konsekwencja? Chyba że chciałaś z Alex zrobić
Kindera, ale błagam, bez przesady.
Poleciałaś w bolesny i zarazem mało prawdziwy schemat: Alex
jest zła, zua i epatuje biczyzmem, bo nawet
nosi glany i nawet ma czarne włosy,
łaaał.
W sumie to chyba boli mnie ten fragment. :<
Jak tak se myślę, to opisy stroju idą Ci szczególnie źle,
droga Freddie. Naprawdę niezbyt mnie interesuje, co miał na sobie który z
naszych milusińskich, gdy wymieniasz to łopatologicznie jednym ciągiem. Takie
opisy trzeba wprowadzać, no nie wiem, subtelnie, ukradkiem, przy okazji.
Zamiast
Miała na sobie czerwony stanik, na to
włożyła skórzaną, czarną kurtkę, luźne dresy i full cap. W pępku i nosie miała
kolczyki, umalowana była na czarno, nawet przefarbowała włosy. (rozdział
trzeci)
kilka razy na rozdział wolałabym coś w stylu „Zaczęło
zmierzchać. Gdy zapaliły się światła latarni, kolczyk, który miała w nosie,
błyszczał przy każdym ruchu głową”.
Czasami w ogóle chyba nie zdajesz sobie sprawy z
nacechowania pewnych słów. Widać to w drugim cytacie (czy dla Hermiony jej mama
będzie „panią Granger”?), ale mam jeszcze lepszy. Hermiona do Alex:
- Dobrze wiesz, że nie czuję się jak
królowa w tym wszystkim - powiedziała Gryfonka, wskazując na swój
strój. (rozdział czwarty)
No fajnie, tyle że Alex i jej przyjaciele nie mają prawa wiedzieć, że Hermiona
jest Gryfonką, więc ten synonim w tym momencie jest taki z lekka… no, nie na
miejscu. Teoria o rolach społecznych się kłania. Tak samo, jak nie widzę
uzasadnienia dla ciągłego nazywania Hermiony per „Granger”. No, ale z dwojga
złego lepsze to niż „Herm” w ustach narratora.
Druga rzecz, która tak bardzo mnie urzeka w tym cytacie, to
zestawienie „Gryfonki” i „swojego stroju”. Czy tylko mnie nasuwają się
skojarzenia z hogwarckimi szatami?
A tak w ogóle to „gryfoni” są z małej litery, tak dla
informacji. Litościwie zakładam, że „Gryfonka” robi tu za nazwę własną.
Zdarzają Ci się też błędy leksykalne, które jednak wynikają
stricte z bezmyślności i jakiegoś dziwnego braku świadomości, o czym właściwie
piszesz. Jak tak sobie myślę, chyba jedyne lekarstwo na tę przypadłość to
publikowanie swoich tekstów w miejscach, gdzie Ci ludzie uczciwie wytkną
potknięcia językowe, np. na Mirriel. Dobra byłaby też stara metoda „na
winiarza”, czyli odkładanie rozdziałów na jakiś czas do szuflady.
Jak już jesteśmy przy bezmyślnym używaniu słów. Tym, co
niesamowicie mnie w Twoim opowiadaniu drażni, są tzw. „opkoizmy”, czyli pewne
wyrażenia wchodzące już w kanon blogowej literatury, elementy do odhaczenia z
listy. Masz nawet gdzieś, na szczęście rozsądnie wykorzystane, nieśmiertelne
„schodzenie na śniadanie”. Ale przyjrzyjmy się przykładowi, gdyż znalazłam
naprawdę taki, że pierwsza klasa. Opis pokoju Sary, dziewczyny Freda:
Był mały i przytulny. Różowe ściany, niewielkie łóżko w rogu, stolik z dwoma miękkimi
fotelami, mahoniowe biurko i
puszysty dywan na środku. (rozdział trzeci)
Mahoniowe drzwi też tam gdzieś dalej są.
Ups?
Z tej samej kategorii, acz nieco w innym stylu:
Jej błękitne tęczówki świeciły się niczym gwiazdy
na nocnym niebie. (wciąż rozdział
trzeci, tak)
Ja nie mam słów i cierpliwości na wymyślanie argumentów,
więc przyjmij na wiarę, że to kicz przeokrutny i najbardziej oklepane
porównanie świata, że tęczówki nie są synonimem oczu, że nie powinno się
znienacka uderzać w sentymentalną nutę i w ogóle tak się nie robi, okej? Dzięki.
Na deser cytat, który mnie absolutnie ómarł.
Jennifer od dwóch tygodni leżała w szpitalu.
Hermiona nadal się martwiła o koleżankę. Siedziała właśnie u Kevina i oglądali
jakąś komedię.
Cóż za szalone uczucie, cóż za emocje, cóż za wyraz głębokiej
troski. Nie widzisz, jak bardzo, jak ogromnie, jak nieziemsko to do siebie nie
pasuje? Jakie to jest groteskowe? Jeśli chciałaś pokazać, że Hermiona przy
Kevinie ma wszystko gdzieś, trzeba było walnąć opis uczuć (tak, opisy uczuć
przy momentach stresu, nerwów, sytuacjach granicznych itp. są mile widziane)
lub monolog wewnętrzny z dylematami Hermiony, a nie –iść w najdurniejszy motyw
świata i skutecznie zabijać jakikolwiek realizm, resztki sympatii do bohaterów
oraz napięcie wytworzone pod koniec ostatniego rozdziału.
Prolog
- Harry wpatrywał się w jasny ogień tańczący w kominku. - Gryfon nic się nie zmienił. – Niby poprawne, ale jednak niefortunne. Automatycznie nasuwa się skojarzenie, że owo „gryfon nic się nie zmienił” jest obserwacją Harry’go. Najlepiej byłoby, imho, przeredagować to na „jej przyjaciel w ogóle się nie zmienił”.
- Często był wystawiany na próby, gdzie musiał wykazać się odwagą i męstwem. – [Czepialstwo:] lepiej brzmiałoby „w których”.
- Naprzeciwko niego siedział Ron, rudowłosy chłopak, który towarzyszył Potterowi w przygodach oraz okazał się wiernym i lojalnym przyjacielem. – [Styl:] zestawienie ze sobą tych dwóch rzeczy z jakiegoś powodu mnie boli; wygląda to tak, jakby „okazanie się wiernym i lojalnym przyjacielem” było czynnością czy elementem życiorysu. Może rozbić na dwa zdania i w drugim napisać, że Ron okazał się wiernym przyjacielem?
- [Ron] Często się denerwował z byle powodu i strasznie nienawidził pająków. Hermiona również była dla Harry'ego jak siostra, choć czarnowłosy może jeszcze wstydził się jej to okazać. – Ron też był dla Harry’ego jak siostra? Zresztą końcówka też jest cokolwiek bessęsu, bo albo Hermiona była Harry’emu jak siostra, ergo raczej w tej relacji nie było dużo miejsca na wstyd, albo nie.
- Otóż Fred i George Weasley'owie byli starszymi braćmi bliźniakami Ronalda i uwielbiali rozrabiać. – Za ten apostrof smaż się w piekle dla pisarzy, a poza tym z Twojej pisaniny wynika, że Ron był trzecim bliźniakiem, co jest oczywistym bluźnierstwem i bzdurą. Lepiej byłoby „otóż bliźniacy Fred i George”. Z kolei „uwielbiali rozrabiać” jest infantylne jak cholera – tak to możesz powiedzieć o siedmio-, ośmiolatkach, ale, na macki Cthulhu, nie o osiemnastolatkach!
- Właśnie promienieli radością na tle czarnej od sadzy ściany. – [Styl.] A-ha. Aura radości odznaczała się od czerni ściany jak aureola świętych na ikonach?
- Znów urządzacie pokaz wybuchu bomb, czy sprawdźcie jak będzie wyglądał Pokój Wspólny w czarnym kolorze?! - http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-czy#c
- Tylko testujemy nasz nowy wynalazek - uśmiechnął się George. – Ja bym napisała „uśmiechnął” z dużej litery, bo to tło dla dialogu jest, nie sposób wypowiedzi. Aczkolwiek to przypadek z lekka kontrowersyjny, więc jak wolisz.
- rzekła Granger, swoim zarozumiałym tonem. – Przecinek w, dziwnym miejscu. Mamy do czynienia bodajże z okolicznikiem sposobu (no, w każdym razie z jakimś okolicznikiem zdania pojedynczego).
- - Chyba nie wiesz, jak to jest, gdy komuś grozimy, ale chętnie możemy na tobie udowodnić (…) – To uwodnij!– Niby mówi to bohater i tak dalej, więc nie powinnam się czepiać, ale… co robi w tym miejscu „udowodnić”? Za PWN: „udowadniać «wykazać prawdziwość czegoś, przytaczając dowody»”. Co dziwne, słowo podchwyciła Hermiona, która ze swoją wiedzą, inteligencją i skłonnością do poprawiania błędów innych powinna raczej jakoś to skomentować.
- George wycofał się powoli do tyłu. – Klasyczny pleonazm. Jak nie chciałaś krótkiego zdania, mogłaś napisać „z dyskusji”.
- Przysłuchiwał się jej gotowy powstrzymać brata, przed rzuceniem się na Gryfonkę. – „Przysłuchiwał się jej, gotowy powstrzymać brata przed rzuceniem się na Gryfonkę.” Pierwszy przecinek jest dlatego, że część od „gotowy” odpowiada na pytanie zdania złożonego – jaki? Drugiego przecinka nie ma, bowiem nie ma tam żadnego orzeczenia.
- Freddie'mu – Freddiemu. Ponieważ apostrof odcina fonetycznie ostatnią literę, Twoją wersję czytałoby się „Fredimu”.
- 'zbyt mądra' – Zły cudzysłów. Gdy używasz cudzysłowu ze względów stylistycznych, Jedyny Słuszny wygląda tak: „”. Amen.
- Zacisnęła zęby i przymknęła powieki, aby się nie rozpłakać, jak w pierwszej klasie w toalecie. – Nie, bez przecinka przy „jak”. To porównanie.
- Spojrzała prosto w jego brązowe tęczówki. – [Styl.] Spojrzała w tęczówki, starannie omijając wzrokiem źrenicę i białka, tak, na pewno. Proszę, bardzo proszę, nie używaj tego zwrotu NIGDY. Już pal licho, że jest niemiłosiernie kiczowaty i zęby od niego bolą – on po prostu uwłacza logice. Zwłaszcza że za moment piszesz „zdawało jej się, że przez chwilę zauważyła w nich współczucie zmieszane ze smutkiem” – TAK, W TĘCZÓWKACH. *facepalm*
- Stało na niej zdjęcie całej jego rodziny z Harry'm – Harrym.
- Przecież ta przemądrzała, nadęta i zarozumiała Hermiona Granger, sama się o to prosiła. – Nie, nie, nie. W pierwszej części nie ma orzeczenia, więc jest to zdanie pojedyncze, więc nie ma prawa być przecinka.
Rozdział 1
- wreszcie szczerze porozmawiali popijając Ognistą Whisky. – Przecinek przed „popijając”, bo to imiesłów przysłówkowy. Przy imiesłowach przysłówkowych zawsze przecinek.
- Już od tygodnia nie odzywał się z Granger – Można tylko nie odzywać się DO kogoś.
- Z drugiej jednak, nękały go lekkie wyrzuty sumienia. – Ja bym tu nie wstawiała przecinka, bo mi nie brzmi, ale da się go obronić, więc rób, co uważasz.
- Wstał, jeszcze zaspany, i zszedł do Pokoju Wspólnego. – Sytuacja jak wyżej. To naprawdę nie brzmi i nie wygląda mi na wtrącenie.
- Hermiona siedziała już w fotelu z podręcznikiem do Numerologii w ręku i czekała na Rona i Harry'ego. – [Styl.] Nie sądzisz, że lepiej by było uniknąć powtórzeń, zamieniając „i czekała” na „czekając”? Nawiasem mówiąc, ja bym od tego zdania zrobiła nowy akapit, bo wcześniej było tylko o Fredzie.
- Słysząc kroki na schodach, spojrzała w jego stronę. – [Styl.] Składniowo jest poprawnie, ale. Fred, o którego tutaj chodzi, pojawia się w tekście dużo wcześniej niż Harry i Ron, na których Hermiona też czekała, wobec czego zdanie wcale nie jest takie oczywiste. Po drugie, brzmi toto cokolwiek topornie. Może „Słysząc kroki Freda na schodach, spojrzała w jego stronę”? Albo „Słysząc kroki na schodach, spojrzała w ich stronę”?
- Jej wzrok z ciekawskiego zmienił się natychmiast na nienawistny. – [Logika.] Dlaczego? Przecież wiedziała, że to Fred idzie i bez patrzenia. (Chyba że wybierzesz wariant drugi z poprzedniego punktu, wtedy to ma sens.)
- Usiadł między Lee, a Angeliną. – Bez przecinka. http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-a#c
- - Co słychać braciszku? - zapytał George. – Przecinek przed „braciszku”. Zwroty do kogoś (i w ogóle wszystko, co w wołaczu) wydzielamy przecinkami.
- Powiedziałem co to tym myślę i nie zmienię zdania. – Przecinek przed „co”. Zdanie podrzędne, dwa orzeczenia.
- odpowiedziała jego kopia we własnej obronie. – [Czepialstwo.] To nie zabrzmiało fortunnie. http://pl.wikipedia.org/wiki/Kopia_%28bro%C5%84%29 Może wyrzuć „we własnej obronie”?
- Nie ma siły, która przechytrzyła by bliźniaków – „Przechytrzyłaby” lub „by przechytrzyła”, ale: można by.
- To jak Hermiono? – Przecinek przed „Hermiono".
- Jasne Ginns, Nie mógłbym odmówić waszej mamie - uśmiechnął się Potter. – „Jasne, Ginns. Nie mógłbym (…). – Uśmiechną się Potter.”
- zapytał Neville znudzony rozmową przyjaciół. – Przecinek przed „znudzony”, gdyż w elipsie jest „który był”.
- Wszyscy się zgodzili, oprócz Ginny. – Nie mogłam się doszukać na to zasad, jednak ja bym tutaj przecinka nie postawiła – to nie brzmi jak dopowiedzenie.
- Za szybą przemykał krajobraz pól i lasów, skąpany w blasku zachodzącego słońca. – Bez przecinka przed imiesłowami przymiotnikowymi („skąpany”).
Rozdział drugi
- Hermiona wniosła bagaże do swojego domu. – [Logika.] Imho Hermiona nie jest taką herod-babą, żeby sobie samej nosić superciężkie kufry z masą oprawionych w skórę książek. Jest na to trochę zbyt dziewczęca.
- Wszędzie wisiały obrazy, a po jej prawej stronie stał wieszak, a obok lusterko. – [Styl, logika.] Lusterko jest, w odróżnieniu od „lustra”, raczej małe, więc musiało stać na czymś, skoro nie wisiało. Po drugie to paralelizm składniowe są lekko groteskowe, więc uważaj.
- - Mama! - krzyknęła uradowana, na widok swojej rodzicielki. – [Styl.] To ni cholery nie pasuje to Hermiony. „Rodzicielka” jest ironiczne, bądź co bądź wskazuje na pewien dystans. Hermiona szanuje rodziców (decyzja o wysłaniu ich do Australii).
- Nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi, a przecież nie możesz mieć zmarszczek, bo jedziesz jutro do Sary - puścił mu oko. – Kropka po „Sary” i „puścił” z wielkiej litery. Czemuż to tak? Bo „puścił” nie jest nowym zdaniem, opisem zachowania, a nie sposobem wypowiedzi.
- krzyknął jego brat i z wyrazem triumfu poszedł do kuchni na lody waniliowe. – [Czepialstwo.] „Z wyrazem triumfu na twarzy”, nie?
- Kiedyś Granger się z nią przyjaźniła, lecz gdy poszła do Hogwartu, dziewczyna przeniosła się na osiedle po drugiej stronie miasta. Teraz, gdy wróciła, znów miały szansę na poprawę stosunków. –
- - Wkładaj to, bo się z tobą nie pokażę przy moich kumplach - rzuciła sarkastycznie. – A teraz zapoznamy się z definicją sarkazmu. http://sjp.pwn.pl/slownik/2574878/
- Pod starym blokiem, ozdobionym różnego rodzaju graffiti, stała grupa kilku osób. Wszystkie były ubrane podobnie do dziewczyn. – To ciekawy sposób na oddanie urody oraz gustu Kevina, Mike’a i Adama.
- - Cześć wam! – Ave!
Rozdział 3
- - Ej, co jest? - zapytał Mike - blondyn, całkowicie ubrany w czarny dres, pijący właśnie jakiś trunek z butelki koloru miedzianego. – Nie. Zamiast myślnika powinien znaleźć się tu przecinek, bo teraz to wygląda jak kontynuacja dialogu. Myli.
- Miała na sobie czerwony stanik, na to włożyła skórzaną, czarną kurtkę, luźne dresy i full cap. – Wszystko to włożyła na ten stanik? Z czapką włącznie? AHA. No i pytanie dnia: skoro tyle rzeczy włożyła na stanik, jakim cudem wciąż go było widać?
- W pępku i nosie miała kolczyki, umalowana była na czarno, nawet przefarbowała włosy. W tym momencie zrobiła wielkiego balona z truskawkowej gumy, który po chwili pękł z trzaskiem. – W tym momencie, czyli wtedy, gdy przefarbowała włosy? No i powinno być chyba „zrobiła wielki balon”, bo zrobić kogo? co?, nie kogo? czego?...
- Siedząca pod ścianą Emily prychnęła, spoglądając wrogo na Hermionę. Właśnie paliła jointa. Ona była nieco inna. Granatowa bluza, z kapturem zarzuconym na głowę, przykrywała jej jaskrawe, czerwone włosy opadające na ramiona, aż do pokaźnego biustu, który zaprezentowała, zakładając zieloną bokserkę z dużym dekoltem. Czarne rurki i air maxy pasowały idealnie do jej figury. Nie była bardzo szczupła, ale też nie gruba. Coś w niej przyciągało. Może to jej buntowniczy charakter? A może specyficzny wygląd? – O kim to? Nie mam zielonego pojęcia, serio-serio.
- - Spokojnie słońce – Przecinek przed „słońce”, bo zwrot do adresata.
- Chłopak wyjął zapalniczkę, oraz paczkę Marlboro i otworzył ją. – Są dwie opcje. a) „Chłopak wyjął zapalniczkę, oraz paczkę Malboro, i otworzył ją” – chłopak otwiera zapalniczkę po wyjęciu paczki Malboro; b) „Chłopak wyjął zapalniczkę oraz paczkę Malboro i otworzył ją” (chociaż lepiej brzmiałoby „którą zaraz otworzył”) – chłopak wyjmuje zapalniczkę i paczkę Malboro, następnie otwiera paczkę.
- - Na co czekasz? - zapytała podniecona Alex. Czy udało jej się przekonać współlokatorkę? – Alex nie jest współlokatorką Hermiony, tylko jej gościem (no, chyba że zamieszkała u państwa Granger na stałe, ale o tym nic nie wiemy). Słowo-klucz to właściwie samo „lokator”.
- - No bo... chyba nie umiem palić - zawstydziła się Gryfonka. – Kropka i „zawstydziła” z dużej litery.
- Chętnie cię nauczę - brunet puścił jej oko, a ona zaczerwieniła się. – Jak wyżej. Dialogi naprawdę nie są trudne w zapisie. http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
- Podkochiwała się w nim od trzeciej klasy, a teraz sen, stał się jawą. – Nigdy, nigdy, powtarzam Ci, NIGDY nie rozdzielaj podmiotu z orzeczeniem w mojej obecności.
- powiedział Kevin łapiąc Gryfonkę w pasie. – Przecinek przed „łapiąc”, jak to z imiesłowami przysłówkowymi zwykle bywa.
- Przysunęła się do bruneta, chowając twarz w jego torsie. – Jak sobie to wyobrażasz?
Rozdział 4
1.
Woda ochlapała farbę tworząc zacieki, a kwiaty,
wraz ze szczątkami, posypały się w drobny mak. – Przecinek przed „tworząc” (imiesłów
przysłówkowy), [logika] kwiaty nie mogły posypać się w dobry mak, bo kwiaty nie
mają takich zwyczajów. Trza było dodać, że one zasuszone były.
2.
- Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi? – Przecinek przed „o co”, bo to wprowadza zdanie
podrzędne.
3.
Głęboko odetchnęła i usiadła na łóżku – [Styl.] Bezpieczniej byłoby zmienić „głęboko” i
„odetchnęła” kolejnością, bo tak to sobie można dopowiedzieć, że także na łóżku
usiadła głęboko.
4.
- Oni chyba lubią cię bardziej, niż mnie! – Bez przecinka. http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-niz
Może to nie jest najlepsza pora na tę uwagę, ale: swoich ocenach nagminnie
robisz ten błąd.
5.
Nie zapominaj czyje ciuchy nosisz – Przecinek przed „czyje”. Zdanie
podrzędne, dwa orzeczenia.
6.
- Palisz. Nigdy tego nie tolerowałaś. – [Czepialstwo, logika.] Alex pali od trzech lat,
dziewczyny nie widziały się od czterech, gdy pada to zdanie, są ze sobą trzecią
dobę. Dla obrony sytuacji – i dla uwiarygodnienia ich przyjaźni – można by tu
wstawić jakąś historię o palaczach, wspomnienie z czasów, kiedy się
przyjaźniły.
7.
Jej styl
wypowiedzi w pewnym sensie przypominał jej Dracona Malfoy'a.
8.
Jej styl wypowiedzi w pewnym sensie przypominał jej
Dracona Malfoy'a. Zawsze mówił z
kpiną w głosie. Byli swoimi sobowtórami,
z tą różnicą, że Alex nie była czarownicą, oraz dało się z nią normalnie gadać.
Tamta blondwłosa fretka to największa oferma, jaką znał Hogwart. – Malfoy był panią Malfoyową? Następne zdanie też
nie rozwiewa wątpliwości. Bez apostrofu.
9.
- Nie jestem pewna, czy ci to mówić... - zawahała
się Wilson. – „Zawahała” z
wielkiej litery.
10.
Nic na tym nie stracisz - posłała jej uśmiech – „Posłała” z wielkiej.
11.
kpiny Malfoy'a
na temat jej sfery uczuciowej, -
Bez apostrofu.
12.
Nie chciała się zmieniać na siłę - chciała pokazać,
że może być kimś innym, niż nudną kujonicą. – Bez przecinka, gdy nie ma orzeczenia.
13.
Zupełnie odmienne, niż z każdą poprzednią. – Jak wyżej.
14.
Niechybna
śmierć nadchodzi wielkimi krokami! - dziewczyna teatralne podniosła ręce w
górę, przyciągając sylaby. – „Dziewczyna” z wielkiej litery.
15.
rzuciła beztrosko wiedząc, że jej towarzyszka się
zdenerwuje. – Beztrosko wiedząc,
fajnie. „Rzuciła beztrosko, wiedząc” i łap Mądrego Linka, punkt b.
16.
- Co masz na myśli królewno? - Przecinek przed „królewno”, bo zwrot do
adresata.
17.
Z resztą, dzisiaj
uzupełnię zapasy odzieży. – GIŃ. http://filolozka.brood.pl/zreszta-czy-z-reszta/
18.
Znam
całkiem niezłą halę z milionem stois, gdzie markowe ciuchy są mega tanie. – Literówka, stoisk. I ortograf,
supertanie. http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=8121Poza tym [logika] Hermiona
nie była tam od co najmniej roku (w ferie świąteczne był bal), heloł. No i czy
rodzice Hermiony, którzy jako jedyni mogli jej tą halą pokazać, mając z racji
zawodu dość dużo pieniędzy, aby na pewno chcieliby, żeby ich córka chodziła w
podróbkach? (Nie, takich cudów jak supertanie markowe ciuchy w wielkiej hali
nie ma – nawet jeśli miałaś na myśli outlety, sto czy dwieście złotych to
całkiem normalne ceny. Albo mamy inne rozumienie „supertanie".)
19.
Otworzyła swoją szafę i jak gdyby nigdy nic
wyrzuciła z niej wszystkie ciuchy. Lexi zrobiła wielkie oczy. - Sporo tego
masz. – [Logika.] Przypomnę
tylko, że Hermiona przyjechała z kuframi z odzieżą na cały rok nie dalej niż
tydzień temu. Co się stało z tymi rzeczami? Co z szatami z Hogwartu?
20.
George jest przesympatyczny i pełen energii, tak
samo jak i... Fred - mina dziewczyny zmarkotniała. – Kropka na końcu i „mina” z wielkiej
litery.
21.
- Nie, nic - na twarz Hermiony wpłynął sztuczny
uśmiech. – Jak wyżej.
22.
Wychowywali go Dursley'owie,
jego wujostwo – Bez apostrofu.
23.
Ronald jest najmłodszym synem Weasley'ów. – Bez
apostrofu.
24.
Od pierwszej klasy jest zakochana w Harry'm. – Bez apostrofu.
25.
Wziął pierwszą, lepszą książkę – w napadzie dysguglii nie umiem znaleźć źródła na
potwierdzenie, więc, uwaga, moja polonistka w gimnazjum wpajała mi, że jeśli
coś jest pierwsze i lepsze od reszty,
to przecinek, a jeśli pierwsze-lepsze, to nie.
26.
Leżał na boki
i podpierał się łokciem, żeby lepiej widzieć brata. – Literówka. „Na boku”.
27.
George widząc twierdzące spojrzenie brata, ciągnął
dalej. – „Widząc twierdzące
spojrzenie brata” to wtrącenie, więc jeszcze przecinek na początku.
28.
- Wiem, ale czuję, że zależy mi na niej bardziej,
niż na innych - chłopak opuścił wzrok na okładkę książki o Quidditchu, którą
miał w dłoni. – Kropka na
końcu i „chłopak” z wielkiej litery. Po namyśle przecinka przez „niż” się nie
czepiam, bo to brzmi jak celowe
zaakcentowanie wypowiedzi.
Rozdział 5
1.
- Ten idiota zepsuł mi cały, ostatni miesiąc roku
szkolnego. – Ostatni miesiąc
jest cały, taki jest sens tych przymiotników. Więc bez przecinka.
2.
- Czy to nie Hermiona Granger? - zapytała na
przywitanie. Była wściekła. Stała z rękami opartymi na biodrach, a jej oczy
ciskały błyskawice. – [Styl]
Kicz, przerysowanie, zero realizmu w zachowaniu.
3.
- Jasne. Już myślałam, że nas zatrzymają - odparła
Gryfonka, kładąc ręce na kolanach i szybko oddychając. – [Logika] Czy chcesz powiedzieć, że
Hermiona w ogóle nie ma kondycji? One tylko przebiegły przez pociąg, hej.
4.
Weszli przez mosiężne
drzwi wyrwane z zawiasów. – Teraz chwila
refleksji. Jak myślisz, ile takie drzwi by ważyły, ile by kosztowały, dlaczego
nikt ich nie ukradł na skup złomu i jak wyobrażasz sobie używanie takich w
domu?
5.
Ach! Emily, uważaj jak chodzisz! – Przecinek przed „jak”, bo to zdanie złożone
jest.
Rozdział 6
- - Co robisz braciszku? – Przecinek przed „braciszku”, zwrot do adresata.
- Przekrzywił głowę widząc grymas na twarzy jego kopii. – Przecinek przed „widząc”, imiesłów przysłówkowy. [Czepialstwo] Może „klona”…? :D
- - Myślę - odparł niewzruszony – Zjadło kropkę po „niewzruszony”.
- Wybacz Freddie, - Musi być przecinek oddzielający wołacz. Teraz mamy tryb rozkazujący, a zdanie ma sens „musisz wybaczyć jakiejś Freddie”.
- Zeszła zbyt gwałtownie, gdyż mocno zakręciło jej się w głowie. – Bessęsu, przyczyna-skutek się pomieszały. „Mocno zakręciło się jej w głowie, ponieważ zeszła zbyt gwałtownie” (mój gust gratis).
- Po kolejnych trzech drinkach, Granger powoli zaczęło mieszać się w głowie. – Bez przecinka, jest tylko jedno orzeczenie.
- Nagle starszy o pięć lat mężczyzna pociągnął ją za rękę i przepchnął się z nią przez tłum ludzi do jakiegoś obskurnego korytarza, następnie za brudne, ciemne drzwi. – [Logika.] Ja przepraszam, ale skoro ona już nie kontaktuje, to skąd niby wie, o ile on był od niej starszy?
- Wyciągnął portfel i wetknął jej w stanik dwieście funtów. – [Logika] W przeliczeniu na złotówki około dziewięciuset pięćdziesięciu złotych, na bogato.
- nałożył dokładnie na nią lekko zsuniętą, koronkową bieliznę i posadził na zamkniętej muszli klozetowej. – Dzięki za precyzyjny opis, teraz już mam pewność, że dokładnie na nią, a nie na stojącą tuż obok szczotkę do kibla. Zbędne doprecyzowywania są zbędne, albowiem rozpoczynają proces overthinkingu.
- Cudowny zapach lawendowych perfum uderzył do jego nozdrzy gdy całował namiętnie młodszą dziewczynę. – Przecinek przed „gdy”
- O czemu niesiesz Hermionę? – Przecinek po „o”, bo „o” jest w wołaczu, a wyrazy w wołaczu się odprzecinkowuje, jednak [styl] najzgrabniej byłoby to „o” wyrzucić na zbity pysk.
Podsumowując. Przeczytaj Harry’ego
Pottera raz jeszcze, albo lepiej dwa razy, i zrób sobie na jakiś czas odwyk
od blogasków, jeśli chcesz się wyciągnąć z tego bagna.
Po bardzo, bardzo, ale to naprawdę bardzo długim namyśle
daję jeden pomiocik. Gdybyśmy tu
mieli normalną skalę ocenową, pewnie dostałabyś 2-. Dno to nie jest, ale… Yhm,
no właśnie, ale. Tych „ale” jest tak nieskończenie dużo, że rozważając sprawę
wielokrotnie, doszłam do wniosku, iż może jeden pomiocik jakoś otworzy Ci oczy
na to, że napisałaś nie lada kuriozum, tylko oprawione w eleganckie ramy.
Witam, piszę w sprawie oceny Czerwona-Krolowa. Poproszono mnie, abym wyłączyła blokadę kopiowania. Niestety, kiedyś ktoś mądry mi ją na blogu umieścił (dobra koleżanka, tak...) i teraz nie potrafię tego wyłączyć. Grzebałam w samym szablonie, bo z tego co pamiętam, kod od blokady umieszczała w gadżecie html. Niestety, gadżetu tego dawno już nie ma w blogu po licznych przeróbkach szablonu. W samych opcjach dodawania kodu css również nie ma komendy o blokowaniu. Próbowałam więc znaleźć dany problem, edytując kod html całego szablonu, ale i tam nie mogę znaleźć danej opcji.
OdpowiedzUsuńZatem prawdę mówiąc, choć już dawno chciałam ów opcji się pozbyć, nie mogę, bo teoretycznie jej tam nie ma... Szukałam w sieci różnych fraz, pod jakimi mogłabym wyszukać ów nieszczęsny kod w całym opisie szablonu w języku html, ale on tam rzekomo nie istnieje.
Dlatego nie wiem już, jak się pozbyć tej opcji, jeśli oceniające znają jakiś sposób na to, a będą miały życzenie mi powiedzieć, czym prędzej spróbuję to zrobić...
Pozdrawiam i przepraszam za kłopot.
Czesc! Dziekuje za odpowiedz. Z tego co widze w sieci, jest kilka roznych skryptow, ktore wywoluja ten sam efekt, np taki: http://mybloggersworld.blogspot.no/2013/02/disable-right-click-on-your-blog-to.html albo taki: http://www.stramaxon.com/2012/07/disable-right-click-without-using.html - moze ten, ktorego szukalas u siebie w kodzie to nie jest ten, ktory ci tam wpisano...?
UsuńHm, a może masz tekst bloga w pliku tekstowym? Mogłabyś nam wysłać ewentualnie.
UsuńNiestety tamte kody także nie podziałały. Ale pogrzebałam jeszcze w htmlu i znalazłam ten nieszczęsny widżet odpowiedzialny za cały bałagan - choć nie było go w całym układzie, nie nazywał się jakoś szczególnie, ale jakimś cudem go znalazłam w końcu. Usunęłam go z kodu i udało mi się skopiować kawałek tekstu na blogu, powinno być zatem już wszystko ok. W razie problemów, będę szukać, czy gdzieś jeszcze coś jest nie tak.
UsuńDziękuję za pomoc. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńnie umiesz oceniać to sie za to nie bież
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ta wiadomość nie została posklejana z wyciętych z gazet liter i przesłana mackalni pocztą... wyglądałaby lepiej.
Usuńweź wypierdalaj ktoś się pomylił i już sie dojebałeś gramatyczny nazisto sam pewnie lepiej nie piszesz
UsuńKiedy mogę liczyć na głowę konia?
UsuńE, w tym wypadku możesz liczyć najwyżej na dorsza owiniętego w gazetę (ryby też się wysyłało, o ile pamiętam - pamiętam?). Ja z kolei mogę się zachwycać odpowiedzią mego anonimowego pobratymca, tym razem w stylu telegramu (na własny użytek w miejsca nieistniejących przecinków wstawiam sobie "stop").
UsuńJak dorsza, to ja chcę, uwielbiam rybę po grecku, omnomnomnommmm :D
Usuńtacy jesteście mądży, że aż ochocho i nie bądźcie tacy do przodu bo wam sznurówki zostaną tylko pierdolić potraficie a sami pewnie lepiej niepiszecie
Usuńkozak w necie pizda w świecie
O, widzę, że Anonimowy się podpisał :D
UsuńO, kolejny liścik z pogróżkami! Czy może raczej "pogruszkami"...
UsuńA dorszyk gdzie? Albo niech już będzie ten koński łeb.
http://farm4.staticflickr.com/3231/2292845390_ddc5ae2ef6_z.jpg
UsuńA kozaki zwykle nie mają sznurówek, więc weź się zdecyduj.
*mdleje*
UsuńPowinnaś mi zafundować terapię, serio.
Jest! Nareszcie! :D
UsuńA co zrobimy z konskim lbem? Bedziemy lowic wegorze?
UsuńUch, nie przypominaj mi "Blaszanego bębenka".
UsuńPo długim czasie niebytu, odpowiadam - jeśli to nie kłopot, chciałabym zapytać o szybkość ocenienia mojego bloga, gdyż, choć jest pierwszy u Orszulki, termin był na maj. xD
OdpowiedzUsuńJeśli Q nie ma nic przeciw, a Orszula jest na urlopie, chętnie oddam bloga w ręce Q. ;)
To właśnie chcieliśmy zaproponować - wydaje się, że Q wystosował jakiś czas temu odpowiednią wiadomość, a blog tkwił w mojej kolejce tylko do czasu otrzymania odpowiedzi, który to warunek niniejszym uznaję za spełniony. Sileaaaaanoooo! Przeprowadzka! :D
UsuńWitaj die_Kreature ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym tylko napisać, że przeczytałam ocenę, lecz skomentuję ją na dniach, ponieważ klawiatura strasznie mi się zacina i nie jestem w stanie teraz się rozpisać.
Pozdrawiam - Forfeit (Freddie) ;)
Nic mi nie wiadomo o tym, żeby Kreaturka zmieniała nick.
UsuńE tam, literówka zwykła.
UsuńA bo ja wiem? Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz widzę taką wersję na oczy. Szczerze mówięc, niezbyt mi się to dodatkowe "e" podoba. I fokle dziękuję anonimowi.
UsuńCholera, bardzo przepraszam za błąd ;/
UsuńCześć. Nie szkodzi, że czekałam na ocenę. Wiem, że powinnam się rozpisać, ale ocenę przeczytałam kilka dni temu i zapewne większość myśli uleciała z mojej głowy. Dlaczego napisałam to o Hermionie? Chyba wiadomo, że jeśli jest jakieś fanfiction, przyciąga fanów sagi. O wiele łatwiej znaleźć czytelników. Chciałam ostro odstawać od fabuły, bo kreowanie Hermiony tak, jak w książce, jest już dla mnie nudne, choć naprawdę niewiele osób potrafi przedstawić ją jak zrobiła to Rowling. Masz rację, źle ujęłam kwestię opowiadania. To nie jest parodia, a czysty absurd. I chcę, aby taki był. Wyobrażam sobie bohaterów w zupełnie innych charakterach i sytuacjach. Otworzyłaś mi oczy na to, co robię źle i… Chyba chcę to dokończyć. Ot tak łamię schematy. Spodziewałam się jedynki na koniec, a ta historia jest pisana po to, aby ćwiczyć pisanie, choć, jak chyba widać, jestem raczej umysłem ścisłym. Masz również zupełną rację jeśli chodzi o czytanie blogów. Zaniedbałam książki i stoję w miejscu. Mam dość czytania opowiadań w internecie i irytowania się, gdy widzę liczne błędy. Sama oczywiście je popełniam, ale nie jestem przecież wyjątkiem i ćwiczę. Zgłosiłam się do oceny z czystej ciekawości. Wiedziałam, że dasz mi cenne rady. Wiem, że wielu kwestii tu nie uwzględniłam, ale możesz być pewna, że bardzo mi pomogłaś.
OdpowiedzUsuńSagę czytałam 5 razy, lecz odejście od kanonu było celowe.
Ja również uważam, że ostatni rozdział był lepszy od poprzednich, bo pisany po długiej przerwie i dokładniej ogarnięty.
Dziękuję za poświęcony czas i pracę nad oceną.
Zwykle rozpisuję się bardzo długo, lecz teraz... nie umiem. Nie mam nad czym, ponieważ masz całkowitą rację.
Jeśli chodzi o to, czy mam się obrazić za Twoją ironię - nie. Czytałam to z uśmiechem na ustach :)
Pozdrawiam.