Miejscówka
przyzywającego: Gang of rythym
Przedwieczna:
Broz-Tito
Na
dzień dobry fail językowy – nie rythym, a
rhythm. Słowniki nie gryzą.
Na
szablonie Kurt Cobain. Nie za bardzo wiem, co ma wspólnego z twoim
opowiadaniem. Cóż, pasuje tu równie dobrze, jak te wszystkie zdjęcia gwiazd w
zakładce „bohaterowie” (mówił już ktoś, że dodawanie zdjęć, szczególnie ludzi
znanych, w takich miejscach, to zbrodnia na wyobraźni czytelnika i bardzo dziwny
zabieg? Chyba nie. To ja mówię.). Poza tym szablon jest nawet ładny i nie razi
w oczy milionem elementów… Oprócz kilku postów na stronie. Wystarczyłby jeden,
to można łatwo zmienić w ustawieniach bloga. Czcionkę też nazwałabym kiepską, bo jest odrobinę za mała i
słabo widoczna na tym szarym tle. Przy okazji wypadałoby justować posty,
wyglądałoby to dużo porządniej.
Szukając
archiwum, odkryłam, że u dołu szablonu zadziały się jakieś bardzo złe rzeczy –
chodzi mi o te cytaty Marleya i Dylana: oba są na białym tle, które paskudnie
odcina się od szablonu. Czy te elementy naprawdę są niezbędne?
No,
dobrze, może nie rozwialiśmy wszystkich wątpliwości związanych z estetyką
bloga, ale już wolałabym przejść do treści.
Prolog
Shiiiiiiiiiiiiiit! - wrzasnęła na
cały głos – Moim skromnym zdaniem ten zabieg jest
wybitnie idiotyczny. Skoro bohaterka ma na imię Brooklyn, to możemy
podejrzewać, że akcja ma miejsce w Anglii/Ameryce, więc wtrącenie po angielsku
jest wybitnie nieprzydatne, skoro resztę tekstu piszesz w języku polskim.
Była to oznaka że coś jej nie
wyszło. – Przecinek przez że. To elementarna wiedza, ale jakbyś zapomniała zasad interpunkcji,
to służę linkiem: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629793
Okno u sąsiadów zapaliło się. – Borze,
Borze, samozapłon okna! A tak serio mówiąc, to chyba chodziło ci o to, że w
mieszkaniu sąsiadów ktoś zapalił światło, natomiast konstrukcja zdania sugeruje
pożar.
- Wiesz która jest godzina,
dziewczyno? - spytała zbulwersowana
- 5.22 - jak gdyby nigdy nic
odparła Brooklyn.
Brak
określenia podmiotu na początku w połączeniu z wcześniejszym zdaniem sugeruje,
że bohaterka sama siebie zapytała i sobie odpowiedziała. A poza tym w
opowiadaniach nie piszemy godzin/dat/innych liczb za pomocą cyfr, tylko
słownie. Plus przecinek przed która, to
również podstawowa zasada. Dodatkowo, w dialogach nie używamy dywizów, a pauz
lub półpauz, które można łatwo skopiować chociażby z tablicy znaków.
Nasze dzieci mają na jutro do
szkoły – Co mają na jutro do szkoły?
(...)poszła do łazienki. Położyła się
w łóżku z książką. – Ma łóżko w łazience?
Rozdział pierwszy
Do salonu wszedł Jasper z nie
zapiętą białą koszulą i jakaś rudo włosa dziewczyna. – Niezapiętą i
rudowłosa. Tutaj masz link do poradni
językowej: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?kat=1&szukaj=przymiotnikami, który
powinien rozwiać wszelkie wątpliwości pisowni „nie” z przymiotnikiem,
przysłówkiem, imiesłowem i innymi częściami mowy. A poza tym zdanie brzmi tak
jakby facet wszedł do mieszkania z samobieżną koszulą. Poprawne zdanie to do salonu wszedł Jasper w niezapiętej białej
koszuli. A jeszcze lepiej brzmiałoby po prostu rozpiętej koszuli.
Współlokator posłał mu jedno
znaczne spojrzenie – Znaczne nie równa się znaczące.
Po przejściu kilku przecznic. Już
chyba bardziej w Morris park wszedł do kiosku. – Po
przejściu kilku przecznic co? Coś urwało od zdania albo zamiast kropki powinien
być przecinek, wtedy brzmiałoby to sensowniej. Chociaż nie. Co to znaczy być bardziej w czymś? Nie chodziło tu
przypadkiem o bycie w pobliżu Morris
park? Bo jakoś tak kioski w parku mi nie pasują.
(…)do jednej z tych studenckich
barów w Zachodnim Bronksie – Jednego, ponieważ bar jest rodzaju męskiego.
Poza
tym zauważyłam, że oprócz używania dywizów zamiast pauz masz problem z
dialogami w ogóle. Otóż zasady pisania dialogów wcale nie są takie trudne.
Wszystko zależy od tego, czy zdanie po myślniku kończącym wypowiedź nadal go
dotyczy czy też nie. Tutaj: http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
więcej na ten temat.
Rozdział drugi
(…)dlatego marzył już o mieszkaniu
na Brooklynie. Brooklyn pomachała barmance. – Dobranie
tak nieszczęśliwego imienia bohaterce sprawia, że powtórzenia są aż śmieszne. Imię
naprawdę w tym przypadku mogłaś jakoś zastąpić.
Choć - rzuciła w stronę Bentleya
schodząc po marmurowych schodach. – Chodź od chodzić, nie choć. I przecinek przed schodząc,
chociaż link do zasad interpunkcji dałam już wcześniej.
Ale garaż nie wyróżniał się
atmosferą od baru – Różnił. Można się wyróżniać na tle czegoś, ale różnić od czegoś.
(…) i pankową spódniczkę – Nie
istnieje takie słowo jak pankowa. Zapewne
chodziło o punkową, chociaż też nie
wiem, co to ma do rzeczy, jeśli chodzi o spódnicę. Nie wiem, jak wygląda punkowa spódnica, powinnaś ją opisać.
Podszedł do jakiegoś chłopaka
flirtującego z wystrojoną dziewczyną. Miał akurat przy sobie gitarę basową. – Brak
dookreślenia podmiotu w drugim zdaniu sprawia, że nie wiadomo, kto miał w końcu
tę gitarę. Ten podchodzący czy ten flirtujący? I jaki to ma związek z
wystrojoną dziewczyną?
Podczas utworu ktoś jeszcze się do
nich dołączył. Pewnie kolejna gitara. – Ciekawy przypadek
bohatera niezdecydowanego, który patrzy i słucha, i nie jest pewien, w czym
uczestniczy.
Rozdział trzeci
Taksówka dopiero wjeżdżała na
Bronks stając właśnie Nowo Yorskim korku.
W nowojorskim korku. New
York po polsku nazywany jest Nowym Jorkiem. Robienie polsko-angielskiego combo
jest zbędne i błędne. Poza tym przecinek po Bronks.
Jo dude! Sorry, ale nie mogę
odebrać. – Serio, akcje jak w „Czasie honoru”,
gdzie niemieccy żołnierze raz mówią po polsku, a raz po niemiecku. Żeby
zachować ciągłość należałoby zastosować tak zwane zawieszenie niewiary, czyli
zdecydować się na jeden język i udawać, że twoi bohaterowie mówią po angielsku.
Autorko, dotarło do nas, że akcja dzieje się w Nowym Jorku, ale piszesz po
polsku. Wtręty po angielsku wyglądają głupio. A poza tym prędzej yo niż jo.
Jeszcze
jedna sprawa: Wyatt i Bentley rozmawiają przez telefon. Skąd Wyatt wie, że
Bentley się skrzywił? Ot, zagadka.
Bardzo przeżywali z lekka smutny
utwór Metallici " Unforgiven" – Metalliki. Przy
odmianie przez przypadki c zamienia się na k. A poza tym mamy tu zbędną spację przed
tytułem piosenki.
Wyatt starając się być wyluzowanym
podszedł do Bentleya. Każdy z tej trójki trzymał butelkę z piwem w ręce. – Bentley
występuje w trzech osobach?
Miał wrażenie, że inaczej
postrzegali świat. A szczególnie Brooklyn po pierwszym spojrzeniu zrozumiał że
życie dla niej było przywilejem i ta druga. – Przecinek
lub dwukropek po Brooklyn i przecinek
przed że. Niestety, chyba się nie
dowiemy, co ta druga, bo to i ta druga nie
ma tu w ogóle sensu. I takie moje
pytanie: kto co zrozumiał? Bo jeśli Brooklyn, to zrozumiała, a jeśli bohater płci męskiej, to wyraz zostaje, ale to
wtrącenie trzeba oddzielić przecinkami.
Dziewczyny zaciągnęły z szokowanego
– Zszokowanego
Ale ten gest był tak nie zauważalny
że chłopak nawet go nie zauważył – Niezauważalny. A
poza tym masz dwa razy powtórzenie nie
zauważyć – w drugiej części zdania wystarczyłoby to wymienić na choćby nie dostrzegł i już byłoby w porządku.
Rozdział czwarty
Dylan nie śpiesznie schował –
Niespiesznie
Rozdział piąty
Wyatt nie przejęty atmosferą mocno
z kimś korespondował na jego twarzy co kilka chwil pojawiały się przeróżne
emocje. – Nieprzejęty. A poza tym, w jaki sposób
korespondował? Pisał i wysyłał listy w ekspresowym tempie? Miał jakąś
nadnaturalną moc? Był telepatą?
Cześć syneczku. Wszystko dobrze u
Ciebie? – Cię, ciebie, ty,
wielką literą zapisujemy TYLKO w listach. W dialogach – nie. A poza tym
przecinek po cześć.
Dobra. Dasz radę, choć mecz się
zaczyna – Ponownie: chodź.
A poza tym po nim też powinien być przecinek, ponieważ to wtrącenie.
Rozdział szósty
Po ostatnim kliencie Amandy w
restauracji dziewczyna mogła spokojnie wyjść do domu. Po dokładnym zamknięciu
dziewczyna wyjęła telefon ze słuchawkami z motywem zebry o kolorze różowym w
czarne pasy poddała się muzyce – Powtórzenie dziewczyna. Poza tym brak dookreślenia
sugeruje, że ktoś zamknął tę dziewczynę, lub że sama się gdzieś zamknęła.
Kolejny brak przecinka sugeruje, że to słuchawki były z motywem różowej zebry.
Plus brak przecinka po pasy.
(…)granatowy samochód który z
wielkim rozpędem – Przecinek przed który. Rozpęd poza tym nie może być wielki. Rozpęd to rozpęd. Zapewne chodziło o dużą prędkość.
(…)kopnęła drzwi z buta,a raczej
glana. – Glany to też buty. Jeśli to dookreślenie miało
służyć za opis, to robisz to źle. Nie wiemy, jak wygląda Amanda poza tym, że
jest blondynką i nosi glany. Coś tu jest nie tak. Poza tym, po znakach
interpunkcyjnych powinna być spacja.
Co dziwne nawet nie był zmęczona, dlatego
włączyła telewizję. – Była. I zgubiony przecinek po
„dziwne”, ponieważ po raz kolejny
masz najzwyklejsze w świecie wtrącenie.
Rozdział siódmy
Stare kamienice stały spokojne i wyciszone
za oknem. – Trudno, żeby tańczyły kankana i śpiewały pieśni
kościelne. To budynki, nie żyją, więc poruszać się nie mogą.
(…)mruknął Bentley beznamiętnie
siadając na stole – Brak przecinka po beznamiętnie sprawia, że całe zdanie zmienia swój sens. Teraz to
wygląda tak, jakby nasz bohater beznamiętnie siadał na stole, a nie mówił.
Oj weź się uśmiechnij Ben – Przecinek
po oj i uśmiechnij. Przecinek przed imionami, nazwiskami i wszelkimi
określeniami osób w wołaczu jest niezbędny. Link z wyjaśnieniem: http://www.ekorekta24.pl/porady-jezykowe/2-porady-jezykowe/314-przecinek-przed-imionami-nazwiskami-czyli-przed-wyrazami-w-wolaczu
(…)płomienny śmiech Dylana –
Płomienny? Czyżby biedny Dylan rzygał ogniem za każdym razem,
kiedy się śmieje? To chyba nie jest najszczęśliwsze określenie.
Elegancko ubrany Bentley w
marynarce i kwiatami – Z kwiatami
Na twarzach rodziców pojawił się
promienny uśmiech. – Na dwóch twarzach jeden uśmiech? Musiało
to wyglądać wręcz makabrycznie. Chyba chodziło jednak o to, że pojawiły się promienne uśmiechy.
(…)ucieszyła się mamo – Mama
Rozdział ósmy
Brooklyn, Hilly i Dylan już stali
oparci o balustradę w deszczu. – Balustrada w deszczu?
Takie cuda to tylko w Nowym Jorku. Albo to po prostu błąd w szyku zdania i to
bohaterowie stali w deszczu, a nie balustrada.
To,
że nie oddzieliłaś retrospekcji w jakikolwiek sposób, chociażby spacją, wygląda
dziwnie i wprowadza zamęt. Jakby nagle mała dziewczynka weszła do baru z ojcem
i zamówili piwo. Trochę dziwnie, nieprawdaż?
Roześmiana twarz Brooklyn
zwieńczona bujnymi blond lokami okrzesanymi gumką – Gdzie
twarz ma zwieńczenie i dlaczego Brooklyn ma włosy na twarzy? A poza tym źle
dobrałaś słowa. Okrzesać znaczy tyle
co nauczyć kogoś właściwego zachowania lub ociosać. Gumka nie mogła zrobić
żadnej z tych dwóch rzeczy. Tym bardziej z włosami.
(…)czarna tunika zespołu Children
od Bodom. – Ta tunika należała do zespołu? Bo tak
brzmi to zdanie. Wystarczyło napisać tunika
z logo zespołu czy cokolwiek w tym stylu i już brzmiałoby to lepiej. I of, nie od.
A obok Dylan. Wyniosła twarz okryta
bujną czupryną brązowych włosów – O, Dylan to też
Chewbacca! I do tego z twarzą, która wybiła się na niepodległość i stwierdziła,
że teraz będzie wyniosła.
(…)trampki za kostkę w jasną kartkę
– Kratkę. Poza tym w tym fragmencie chyba ze cztery razy
powtarzasz słowo trampki. Dodatkowo,
pojęcia nie mam, co było w kratkę: wychodzi, że kostki
Rozdział dziewiąty
(…)radziła sobie świetni –
Świetnie.
(…)zaproponował jej stanowisko jako
sprzedawczyni w Cropp'ie – Poza tym, że apostrof jest tu
zbędny, Cropp to polska marka i nie
ma swoich sklepów w USA. Wystarczy wejść na ich stronę internetową, by to
sprawdzić. Było nie było, fail w researchu.
Ponadto,
w opowiadaniach nie linkujemy zdjęć, które mają udawać, że przedstawiają
naszego bohatera. W opowiadaniach opisujemy go za pomocą słów, tak samo jak
robią wszyscy inni pisarze.
Amanda nie mogła uwierzyć w tą
bolesną prawdę – Tę
Kolejny
fail w researchu – w USA po drugiej wojnie światowej zaczęto zamykać sierocińce
i zastępować rodzinnymi domami dziecka. Część obowiązków sierocińców przejęły
Residental Treatment Centers. Współcześnie sierocińce jako takie nie istnieją,
więc siłą rzeczy Nicole nie miała prawa trafić do sierocińca. Cóż, po raz
kolejny przekleiłaś polskie realia do amerykańskiego miasta. A wystarczyło
sprawdzić choćby na Wikipedii.
O,
trzeci raz przeklejenie: Nicole wysiada sobie przed pierwszą lepszą galerią
handlową w Nowym Jorku, w którym nigdy wcześniej nie była, po czym pyta obcych
ludzi, czy znają niejaką Amandę? Według statystyk w tym mieście mieszka ponad
osiem milionów ludzi, znalezienie ciotki w taki sposób graniczy z cudem.
Zresztą, nie sądzę, by nawet w polskim większym mieście udało się kogoś
odszukać, po prostu pytając przechodniów.
Lubisz Rocka? – nazwy
gatunków muzycznych zapisujemy małą literą. I rock zamiast rocka.
Rozdział dziesiąty
(…)zdziwiła się Brooklyn która nie
spodziewanie obróciła się – Przecinek przed która. Niespodziewanie piszemy łącznie.
I w tym momencie jak to zawsze
robili. – W tym momencie co? Coś tu ucięło od zdania.
Hooper zmienił podkład basu na
prawie nie słyszalne Intro Whiskey in the bar – Niesłyszalne, intro małą
literą. A poprawny tytuł tej piosenki to Whiskey
in the JAR.
Nie zgrywało się to zbytnio to też
– Toteż, bo chodziło ci o spójnik.
Po kolei każdy z tutaj obecnych
wpadł w niesamowity, nie równy kanon utworu – Nierówny. A
poza tym, jak można wpaść w kanon? Nawet jeśli chodzi ci o ten kanon związany z
muzyką, to kanon jest utworem, w którym linię melodyczną głosu rozpoczynającego
powtarzają kolejno pozostałe głosy. Jak to się ma do Whiskey in the jar?
Nie jeden z tutaj obecnych –
Niejeden.
(…)miały nie zły efekt – Niezły
Brooklyn zawsze grała tu ten utwór
zawsze sama – Powtórzenie zawsze plus brak przecinka po utwór
Rozdział jedenasty
Uprzedzając
pytanie: nie, nie linkujemy również zdjęć samochodów. W ogóle nie linkujemy w
opowiadaniu jakichkolwiek zdjęć, które mają zastępować opisy.
Na pierwszy odstrzał poszła – Albo
na odstrzał albo na pierwszy ogień. Połączenie tych dwóch związków frazeologicznych
brzmi po prostu głupio.
Poprawny
tytuł płyty Muse, o której piszesz, to The
Resistance.
A jak zatrzyma nas policja – Zgubiłaś
znak zapytania na końcu.
Rozdział dwunasty
Gdzie kolwiek - oznajmił Hooper –
Gdziekolwiek
(…)ciemne postacie w nie opisanym
śmiesznym krokiem – Nieopisanym. Chociaż ten fragment i
tak nie ma sensu. Winna jest zapewne fleksja, bo wystarczy zmienić na nieopisanie śmiesznym krokiem i już jest
sens.
(…)zaczął nie śmiało Bentley –
Nieśmiało
(…)za pewne zrozumiał co będą tam
robić. – Zapewne i przecinek przed co.
Po do piciu ostatniej butelki –
Dopiciu
(…)która kontrastowała wesoły
nastrój – Kontrastowała z wesołym nastrojem.
(…)zielono-fioletowe kanapy ze
stolikiem wystającym ze ściany. – Kanapa ze stolikiem?
Tak razem?
Poza
tym, picie w miejscach publicznych jest w USA zakazane poza Nowym Orleanem i
Vegas, a i tam jest dopuszczalne tylko pod pewnymi warunkami. Sądzę, że po
prostu po raz kolejny przeniosłaś polskie złe zwyczaje na amerykańską ziemię. Po
drugie nie sądzę, by wieczorem Manhattan się wyludniał do tego stopnia, że nasi
bohaterowie nie spotkali kompletnie nikogo.
Rozdział trzynasty
Bentley obudził się kanapie. Była
beżowa, aksamitna kanapa. – Powtórzenie kanapa. A poza tym to drugie zdanie nie
ma sensu. Gdzie była ta kanapa? A może powinno być Była TO beżowa, aksamitna kanapa?
Nad nim lekko schylał się strop w
różowo-szarym kolorze tak jak reszta ścian – Reszta ścian też
się schylała? Czyżby Bentley trafił na plan „Gabinetu doktora Caligari”?
Poczuł delikatny dywan w kolorze
kanapy – Magia, ani chybi! Jak facet czuje kolory, to muszą
być czary.
(…)błyszczał odtwarzać –
Odtwarzacz.
Zastał kurtynę indyjskich frędzlów
– Zastał
ją gdzie i przyłapał na czym? In flagranti? A może zastał ją pociągającą
ukradkiem z sziszy? A, co gorsza, poległaś przy odmianie frędzli
Miał rozległe łóżko w szafie za
zasłonami było puste, a kurtyny otwarte – Miał łóżko w
szafie? Poza tym, kurtyny nie mogą być otwarte, tylko odsłonięte lub zasunięte.
Zresztą, kurtyny to w teatrze, raczej chodziło o kotary.
Dopiero teraz zauważył drzwi z
plakatem Nirvany, były uchylone. Wszedł i cicho zapukał. Wyszła z nich Brooklyn
w samym ręczniku. – Najpierw wszedł, a dopiero później
zapukał? Myślałam, że robi się odwrotnie. A ostatnie zdanie sugeruje, że
Brooklyn wyszła z drzwi, nie z pokoju.
(…)spytał Bentley zdziwionym tym – Przecinek
po Bentley. Zdziwiony, a nie zdziwionym.
Popytam, po sprawdzam – Posprawdzam
(…)tego roczny festiwal rockowy –
Tegoroczny
Mamy nie całą godzinę! – Niecałą
Rozdział czternasty
Logika
ostatecznie uciekła: najpierw napisałaś, że Jasper schodził ze schodów, a na
zakończenie dialogu wyskoczyłaś z informacją, że jednak zniknął na górze. To co, jednocześnie schodził, wchodząc? A poza
tym na bank w samochodzie, który długo stał w garażu, wszystko lśni, prawie nie
ma kurzu i da się go łatwo odpalić. Tak. Na pewno.
Wnętrze było nie naruszone –
Nienaruszone.
dla tego tak jedziemy – Dlatego
iPhone i iPod, nie I-phone i I-pod.
(…)otoczoną lasem trzy pasmówkę. –
Trzypasmówkę.
Rozdział piętnasty
Amerykańskie
stepy w Pensylwanii. Nie mam pytań. Krajobraz jest jednocześnie zalesiony, ale
to step. Jeśli nie pamięta się takich rzeczy ze szkoły, to wystarczy sprawdzić
w Internecie, że stepy charakteryzują się tym, iż nie rosną tam drzewa.
(…)charakter z urodzenia
buntowniczy – Charakter nie może być jakiś z urodzenia, bo charakter po prostu się
ma.
W sumie to oboje mieli racje – Była
to rozmowa dwóch facetów, a więc obaj i
rację, nie racje.
Nasi
bohaterowie przejechali przez cztery stany. Powinna już dawno być noc, albo i
następny dzień, a kierowca raczej padałby na pysk z wyczerpania, niż spokojnie
jechał sobie dalej. Stany mają prawie dziesięć milionów kilometrów
kwadratowych, a Polska nieco ponad trzysta tysięcy kilometrów kwadratowych,
więc proporcje są nieco inne. Jazda z Nowego Jorku do Kolorado (nie piszesz,
gdzie dokładnie) nie może być porównana z jazdą chociażby z Warszawy do
Gdańska.
Serial,
o którym piszesz, to nie The Walking
Death tylko The Walking DEAD.
(…)w którym usneli spokojnie –
Usnęli
Rozdział szesnasty
Po
raz kolejny przekręciłaś nazwę własną. Zespół o którym piszesz, to nie With Tempetion, ale WITHIN TEMPTATION.
(…)wykupujemy karnet na trzy
koncert – Trzy koncerty jeśli już. Ale na festiwalach
karnety wykupuje się na dni, nie na liczbę koncertów.
(…)wiele osób wiera Depeche Mode –
Wybiera
Choć stał pod prysznicem napawał
się jej orzeźwiającym chłodem. – Jego, ponieważ prysznic jest
rodzaju męskiego. Chyba że miało być napawał
się orzeźwiającym chłodem wody.
Wyatt wytrzasnął z kąś termos z
kawą.
No na bogów, skądś,
nie z kąś. Ja wiem, że jak ktoś
mówi niewyraźnie, to tak to brzmi, ale poprawnie jest skądś.
Czy ty uregulowałeś zapłatę z
miejscówę? – Za
Poza
tym znowu urwało ci od realizmu i prawdopodobieństwa zdarzeń: NIKT nie
wpuściłby twoich bohaterów na pole namiotowe bez biletów i wykupionego miejsca
na tymże polu. NIKT. Bo, muszę cię zdziwić, takie rzeczy się sprawdza, a wejście
na pole namiotowe jest zamknięte dla ludzi z ulicy.
Rozdział siedemnasty
Musimy wpłacić kaucje – Kaucję, liczba
pojedyncza, nie mnoga. Rzeczowniki w liczbie pojedynczej kończą się na –ę, nie
–e.
Ja chce do Argentyny! – Chcę. Ja
– chcę, on/ona/ono – chce.
Oczywiście wcześniej ustalili co,
każdy mówi, więc zeznania były podobne – Ten przecinek
raczej przed co niż po nim.
Nie
wiem, czy tylko ja nie rozumiem żartu, ale niezbyt sensowne wydaje mi się to,
że ze stanu Nowy Jork jechali do Kolorado samochodem, teraz chcą jechać do
Kalifornii, ale jednak decydują się na samolot. Po co, skoro już mają samochód?
Nie łatwiej im było od razu wybrać się samolotem? Argumentu o braku funduszy
nie przyjmuje, gdyż na lot do Kalifornii jakoś pieniądze mają. Jeszcze głupsze
jest to, że sugerujesz, że chcą wywieźć Finna do innego stanu: tym bardziej
logiczne jest użycie samochodu, ponieważ na lotniskach sprawdzają dokumenty.
Rozdział osiemnasty
W końcu z nie zadowoloną miną
oddała – Niezadowoloną.
Czy to możesz mieć coś innego niż
bagaż podręczny – Ty nie to.
Plus znak zapytania na końcu zdania.
(…)wcisnąć im pudełko czekoladek,
jakiś nudny , płytę – Jakieś nudne co? Znów coś urwało od
zdania. Mam też nadzieję, że ta spacja przed przecinkiem to wypadek przy pracy.
(…)a nasi bohaterowi spojrzeli się
na siebie. – Bohaterowie. Plus zdanie brzmi tak, jakby każdy
z tych bohaterów popatrzył na samego siebie. Można spojrzeć, ale nie spojrzeć
się.
Jeszcze
jedna uwaga techniczna: nie wierzę, że na kontrolowanym i obserwowanym przez
kamery lotnisku jakiś gość tak po prostu wyjmuje z plecaka czy kieszeni
DZIESIĘCIOCENTYMETROWĄ paczkę marihuany i jakby nigdy nic wyrzuca ją do kosza.
Podsumowując
Głównym
problemem tego opowiadania jest to, że jest ono chaotyczne i nieskładne. Zdaje
się, że kompletnie nie masz przemyślanego pomysłu na fabułę, zapisujesz scenki,
które przyjdą ci do głowy i, bez wcześniejszego sprawdzenia błędów i sensu,
publikujesz je na blogu. Nie jestem pewna, co jest osią tego opowiadania:
przyjaźń, muzyka, Bistro 24?
Jeśli
osią miałaby być przyjaźń twoich bohaterów, to przydałoby się ją w jakikolwiek
sensowny sposób pokazać i zaznaczyć, że ona w ogóle istnieje, ukonstytuować
jakoś. Jak do tej pory relacje naszych bohaterów wyglądają w ten sposób, że
część facetów mieszka sobie razem w wesołej komunie, a dziewczęta spotykają się
czasem w Bistro. Większego znaczenia dla fabuły to absolutnie nie ma, ponieważ
wszystkich tych ludzi stykasz ze sobą albo na mocy niewiarygodnego przypadku
albo Imperatywu Blogaskowego, a wszelkie wydarzenia, które się w twoim
opowiadaniu rozgrywają, można wytłumaczyć jedynie za pomocą dwóch słów: BO TAK.
Przykład?
Finn: pojawia się tuż przed tym, jak bohaterowie docierają na festiwal w Colorado
Springs. Zabierają go z drogi, ale już tej samej nocy dzielą z nim namiot, a
nawet wpłacają za niego kaucję, by mógł wyjść z aresztu. O prawdopodobieństwie
zdarzeń za chwilę, ale teraz zastanawia mnie jedno: czemu, ach czemu,
postawiłaś na przyjaźń instant? Oni tego faceta poznali poprzedniego dnia, jest
dla nich całkiem obcy! Podwieźli go tylko, dalej jego los niespecjalnie
powinien ich interesować. Może trochę, ale nieprawdopodobne jest, że już teraz
zachowują się jak przyjaciele na śmierć i życie.
Jeśli
zaś osią opowiadania miałaby być muzyka, to też jest jej zbyt mało, by
cokolwiek na ten temat powiedzieć. Wybrałaś sobie taki dziwny schemat, w którym
każdy bohater ma jakiś związek z muzyką: albo grał na jakimś instrumencie, albo
gra w dalszym ciągu. Jeśli gra – to tylko dla przyjemności i na tym nie
zarabia. Jeśli nie gra – nie silisz się nawet na tłumaczenie, co takiego mu się
przytrafiło, że przestał ćwiczyć. Kompletnie nie rozwijasz tego tematu,
ograniczając się do wspomnień, że ktoś tam zaczął nagle ni z gruchy ni z
pietruchy grać jakąś piosenkę, po czym dajesz w środku opowiadania link do
utworu na YT, by każdy mógł jej sobie wysłuchać. Czasem zdarza ci się napisać,
jakiego sprzętu dany bohater używa, ale to chyba tylko raz czy dwa na
dziewiętnaście notek. Inna sprawa, że w ogóle nie piszesz o tym, jak dana osoba
gra i jak przyjmują to słuchacze. Ba, najczęstszą sytuacją w twoim opowiadaniu
jest ta, w której ABSOLUTNIE NIKT nie zwraca uwagi na występujących bohaterów,
ergo nie bardzo rozumiem, jaki sens mają ich spontaniczne występy w Bistro 24.
Właśnie,
Bistro – jako oś opowiadania sprawdza się równie słabo, co poprzednie dwa
pomysły. Jest to po prostu miejsce, w którym spotykają się bohaterowie, bez
historii i bez jakiegokolwiek klimatu. Nie pokusiłaś się o wytłumaczenie,
dlaczego jest to tak chętnie odwiedzany lokal.
W
zasadzie najbardziej prawdopodobne jest, że chciałaś zrobić właśnie z tego
muzykowania głównych bohaterów oś swojego opowiadania, ale nie poprowadziłaś
historii w taki sposób, by miało to jakikolwiek wpływ na wydarzenia, które
opisujesz.
Jeśli
mogę dać ci dobrą radę: przed napisaniem czegokolwiek najpierw spokojnie usiądź
i zrób szczegółowy plan wydarzeń: po kolei wypisz wszystkie swoje pomysły,
dodaj wątki poboczne, sprawdź wszystkie informacje, wymyśl sobie bohaterów oraz
ich w miarę szczegółowe charakterystyki. Z biegiem czasu możesz dodawać pomysły
lub rezygnować z określonych wniosków, ale musisz pisać tak, by całość wciąż
miała ręce i nogi, a nie była zbiorem kompletnie ze sobą niepowiązanych scenek
rodzajowych.
Tak
sobie myślę, że wyznajesz zasadę, iż research jest dla słabych, przez co
opowiadanie pełne jest nielogicznych, głupich wręcz scen, kompletnie niepasujących
do miejsca, o którym piszesz. Przed napisaniem opowiadania należy sprawdzić
informacje, które chce się w nim zawrzeć. Nie można wyjść z założenia „to
fikcja!” i radośnie przeszczepiać polskie realia na amerykański grunt. Mnie
sprawdzenie tych wszystkich informacji o sierocińcach, mechanizmach
wypuszczania za kaucją czy nawet tych nieszczęsnych stepów (o sieci Cropp nie
wspominając!) zajęło mniej niż pięć minut, myślę, że ty również nie straciłabyś
na tym zbyt wiele czasu, a opowiadanie stałoby się bardziej atrakcyjnie właśnie
dzięki zachowaniu zasad i praw panujących w Stanach Zjednoczonych.
Koszmarem
straszliwym są błędy w nazwach własnych, które nagminnie popełniasz: a to
zapomnisz słowa w tytule płyty, a to przekręcisz inne w tytule serialu lub
piosenki albo w ogóle stworzysz nową nazwę dla dosyć znanego zespołu. Na
wszystkich bogów, sprawdzenie takich rzeczy w wyszukiwarce to przecież kilka
sekund, które cię nie zbawią, a przy okazji nie narazisz się na śmieszność.
Napisałam
wcześniej, że opowiadanie jest chaotyczne i nieskładne. W większości przypadków
nie ma związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy wydarzeniami w kolejnych
rozdziałach. Pojawia się on dopiero wtedy, kiedy przyjaciele wybierają się na
festiwal muzyczny. Było nie było, to tylko jeden plus. Większość rozdziałów to
wyrwane z kontekstu scenki, które zaczynają się i kończą w dowolnie, jeśli nie
losowo, wybranym momencie. Tak to przynajmniej wygląda, jeśli chodzi o
wydarzenia w Bistro 24. Ktoś do kogoś podchodzi, o czymś rozmawia, ale nie jest
to nic istotnego, rozdział wygląda jak zwykły zapychacz. Naprawdę, nie musisz
wrzucać nowych rozdziałów kilka razy w tygodniu. Każde wydarzenie trzeba
przemyśleć. Rozdział dłuższy, ale raz w tygodniu byłby zdecydowanie lepszym
rozwiązaniem. Przynajmniej uniknęłabyś tych błędów logicznych (sierociniec, marihuana,
prawie że cross country w jedno popołudnie). Fabuła tych krótkich (pół strony,
strona w Wordzie) rozdziałów nie wygląda na przemyślaną: dużo się dzieje, ale
ani jedno wydarzenie nie ma konsekwencji ani kontynuacji w rozdziale następnym.
Co
gorsza, zdarzają ci się dziury fabularne. Niech jeszcze raz za przykład posłuży
nam aresztowanie Finna na festiwalu. Opisałaś sytuację w ten sposób: oto na
polu namiotowym mamy pełno policji, pewien teren jest ogrodzony taśmą
policyjną, którą zwykle w filmach oznacza się miejsce zbrodni, a zarzuty wobec
Finna brzmią wręcz absurdalnie: zostaje aresztowany, bo akurat przechodził obok
i był blisko broni. Nie napisałaś natomiast, skąd wzięła się tam ta broń i czy
rzeczywiście jest ona narzędziem zbrodni, czy została znaleziona przy nim, czy
w pobliżu zagrodzonego terenu. Nie wyjaśniłaś, czy do kogoś strzelano, czy
kogoś zabito (ani słowa o ewentualnych rannych czy trupie, tylko ta tajemnicza
taśma policyjna rozwieszona dokładnie w powietrzu). Jest za to niemiły
policjant, który po raz kolejny jest jedynie narzędziem Imperatywu
Blogaskowego: aresztuje Finna, BO TAK. Co zabawne, Finn wychodzi już tego
samego dnia za kaucją. Kaucję zwykle ustala prokurator i cała procedura trwa
zdecydowanie dłużej niż jedno popołudnie. Najpierw trzeba aresztowanemu w ogóle
postawić zarzuty, czego w twoim opowiadaniu nikt nie robi.
Kolejną
sprawą są opisy, kulejące równie mocno, co logika i konsekwencja. W sumie
łatwiej byłoby mi napisać, że opisy praktycznie nie istnieją. Rozdziały
opierają się głównie na dialogach, a jak pojawia się jakiś opis, to zamyka się
w dwóch, maksymalnie trzech zdaniach. Co gorsza, czasem rezygnujesz z opisu na
rzecz zdjęć, które linkujesz w tekście, podobnie jak piosenki. Rezygnując z
opisów, nie rozwijasz swojego warsztatu, nie pozostawiasz niczego swoim
czytelnikom. Nie pozwalasz im wyobrażać sobie twoich bohaterów, a więc zabijasz
nie tylko swoją wyobraźnię, kreatywność i kiełkujące talenty, ale to samo
robisz z wyobraźnią czytelników. Aż chciałoby się napisać coś o nieobecności
zdjęć w książkach, ale się powstrzymam. Napiszę natomiast to, że brak
jakichkolwiek dłuższych opisów sprawia, że te obecne aż roją się od powtórzeń.
Sądzę, że więcej treningu oraz więcej wprawek pomogłoby ci także powiększyć
zasób słownictwa, bo wyraźnie widać, że czasem brakuje ci słów, by coś dobrze opisać.
Poza
tym, jeśli już jakieś opisy się jednak pojawiają, to są one bardzo niedokładne.
Wszystko wygląda tak, jakbyś bardzo chciała już przejść do dialogu, który jest
istotą rozdziału, i nie bardzo zastanawiała się, co piszesz, czy dobrze
przedstawiasz wydarzenie, które akurat sobie wymyśliłaś. Niech za przykład
posłuży nam ta scena, co do której wydawało mi się, że jeden z bohaterów
występował w trzech osobach. Otóż chodziło o to, że najpierw napisałaś, iż
Bentley stał gdzieś tam i inny bohater do niego podszedł, WTEM obok Bentleya
wyrosło stadko dziewcząt, o którym wcześniej nie było mowy. Tak mi się wydaje,
że ty doskonale wiedziałaś, że one tam powinny być, ale tego nie napisałaś. Na
to jest jedna rada: nie pisz i nie publikuj na hurra! Posty trzeba sprawdzać.
Uniknęłabyś połowy błędów, gdyby chciało ci się przejrzeć notkę. Zawsze możesz
zgłosić się po pomoc do bety, musisz tylko sprawdzić, czy dana osoba naprawdę
nadaje się do takiej roboty.
Nie
chce ci się również zbyt szczegółowo opisywać wyglądu wnętrz i bohaterów.
Ograniczasz się do wyliczeń strojów, kolorów włosów i oczu. Wnętrza zaś
określasz, głównie podając ich liczbę i ogólny wygląd, w tym przypadku kolor
ścian oraz znajdujące się w nich sprzęty. Problem w tym, że albo jest to z
reguły po prostu (na przykład) „kanapa”, w porywach szału twórczego „jakaś
kanapa”. Ani mała, ani duża, ani wygodna, ani niewygodna. Po prostu kanapa. To
zbyt mało jak na opowiadanie.
Jak
już przy opisach jesteśmy, wypadałoby skreślić kilka słów na temat stylu. Cóż,
z poprzednich akapitów można wywnioskować, że i tu nie jest najlepiej. Przede
wszystkim twoją piętą Achillesową są powtórzenia: na przykład wytknięty gdzieś
wcześniej „trampek” czy „kanapa”. Często powtarzasz również imiona bohaterów,
głównie w dialogach.
Poza
tym innym twoim problemem jest swoista niemożność tworzenia zdań złożonych.
Czasem nawet zamiast spokojnie postawić przecinek, stawiasz kropkę, w wyniku
czego zdania kompletnie tracą sens.
Często
nie dookreślasz również podmiotu w kolejnych zdaniach, co wywołuje
konsternację, bo już nie wiadomo co, kto i dlaczego. Zestawiając kilka rzeczy
lub osób w jednym zdaniu, a do tego nie stawiając przecinków, sama kopiesz pod
sobą dołki, odbierasz logikę i sens opowiadaniu. Potem dostajemy takie kwiatki,
jak przyłapane na czymś indyjskie frędzle.
Kolejna
sprawa to zwroty po angielsku, których używasz bez żadnego uzasadnienia: to nie
ma znaczenia, że akcja twojego opowiadania rozgrywa się w Ameryce, a twoi
bohaterowie są Amerykanami. Używając w polskim tekście angielskich zwrotów
sugerujesz, że są oni bardziej angielscy od Anglików. A poza tym takie wtręty
wyglądają zwyczajnie głupio w polskim tekście.
Ponadto,
nie używasz języka literackiego, posługujesz się tylko i wyłącznie językiem
potocznym. O ile w dialogach ma to rację bytu (bohaterowie to ludzie młodzi), o
tyle w opisach należałoby się posługiwać polszczyzną cokolwiek bardziej, hm,
książkową. Inna sprawa, że po jakimś czasie ćwiczeń, doskonalenia warsztatu, pokusiłabym
się na twoim miejscu o stylizację, bo jak na razie każdy bohater mówi dokładnie
to samo oraz w ten sam sposób. Żaden z nich nie ma swoich powiedzonek czy
oryginalnego sposobu mówienia, który pozwalałby na rozróżnianie bohaterów bez
potrzeby wypisywania co chwilę ich imion, a także uatrakcyjniałby postaci.
Co
jeszcze nam zostało? Bohaterowie. Tak… Co by tu powiedzieć o bohaterach? Po
pierwsze to, że niczym się od siebie nie różnią. Przeczytałam opowiadanie od
deski do deski, a nie umiem wymienić nawet pięciu cech charakterystycznych
któregokolwiek z nich. Myli mi się Gavin z Jasperem, Dylan z Bentleyem… Im
dalej w tekst, tym to coraz bardziej wszystko jedno, ponieważ bohaterowie zdają
się dzielić wspólną jaźń. Ewentualnie być jak dziwna grupa bliźniaków: myślą
tak samo/to samo, mówią tak samo, ubierają się podobnie, słuchają tej samej
muzyki…
Wszyscy
też są płascy jako te naleśniki, koszmarnie papierowi i nie mają absolutnie
żadnego życia wewnętrznego (co jest winą braku opisów). Rzadko okazują jakiekolwiek
emocje, przez co niektóre sytuacje wyglądają wręcz groteskowo.
Przykład?
Ależ proszę bardzo: Amanda dowiaduje się, że jej siostra została zamordowana, a
mimo to kompletnie na to nie reaguje. Dialog między nią a Nicole wygląda mniej
więcej tak:
–
Mama została zamordowana.
–
Napijesz się herbaty?
Wybacz, ale jeden z pierwszych komentarzy, jakie przychodzą mi do głowy, to własnie ten:
Ja
rozumiem, że Amanda mogła być w szoku i dlatego tak zareagowała, ale to nie ja
jestem od domyślania się twoich intencji, to ty jesteś od tego, by przekazać
czytelnikowi informacje w zrozumiały sposób. Nie robisz tego, więc wydźwięk
sceny jest następujący: Amanda ma to absolutnie w nosie.
Co
gorsza, chwilę potem dowiaduje się, że obca jej dziewczyna będzie z nią
mieszkać: ani przez chwilę nie zastanawia się nad tym, że będzie musiała zmienić
swoje życie, czy sobie poradzi, jak zapanuje nad niewiele młodszą od niej Nicole.
Zachowuje się tak, jakby nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji. Zamiast tego
z radością wręcz zabiera Nicole do Vegas, by dopełnić wszystkich formalności.
Co
chcę powiedzieć? Tylko to, że takie zachowania są zwyczajnie nieprawdopodobne
psychologicznie. Nawet tak młodzi ludzie, o jakich piszesz, mają w końcu jakieś
przemyślenia. Czasem naprawdę używają mózgów. Twoi wręcz przeciwnie. Czółka
mają absolutnie żadną myślą nieskażone. Po prostu robią, co tylko chcą, pieniądze
mają nie wiadomo skąd, żyją chwilą i decyzją Imperatywu Blogaskowego.
Moja
diagnoza jest następująca: porwałaś się z motyką na słońce. Wydaje mi się, że
to jedno z pierwszych twoich opowiadań, dlatego uważam, że łatwiej byłoby ci
napisać opowiadanie w innych, bliższych ci realiach, z mniejszą liczbą
bohaterów pierwszoplanowych. Zredukowanie liczby do dwóch, góra czterech
bohaterów ważnych, z dopracowanymi charakterami, na pewno byłoby dla ciebie
łatwiejsze, niż usilne starania rozróżnienia bohaterów co najmniej dziesięciu,
które za każdym razem kończą się niepowodzeniem. Mogłabyś stworzyć również
grupkę bohaterów drugoplanowych, nawet w tym opowiadaniu. Uwierz mi, naprawdę
nie zawsze wszystkie postaci muszą być jednakowo ważne i otrzymać taką samą
liczbę rozdziałów. W twoim opowiadaniu jest po prostu tłoczno. Próbując to
jakoś ogarnąć, trzaskasz kolejne rozdziały, akcja leci na łeb, na szyję,
przenosisz się z miejsca na miejsce bez wyraźnego celu, byle tylko pokazać
wszystkich bohaterów w możliwie jak największej liczbie miejsc, by przynajmniej
w ten sposób mogli się konstytuować oraz mieli jako taką rację bytu.
Jak
to wszystko zebrać ze sobą, wychodzi na to, że opowiadanie jest nie najlepsze.
Żeby nie powiedzieć, że całkiem kiepskie. Przede wszystkim jesteś na bakier z
zasadami pisowni, dialogami, sensem, logiką zdań, researchem. Po drugie bardzo
nie lubisz się również z opisami oraz tworzeniem sympatycznych, zróżnicowanych,
choć trochę prawdopodobnych bohaterów. W związku z tym otrzymujesz tylko jeden
Pomiocik.
Jedno pytanie co do rady.
OdpowiedzUsuń"Jeśli mogę dać ci dobrą radę: przed napisaniem czegokolwiek najpierw spokojnie usiądź i zrób szczegółowy plan wydarzeń(...)."
Poważnie? ;_; To wtedy pisanie ma sens?
Piękne gify z Supernatral. Zachwycające, zwłaszcza po obejrzeniu kilku odcinków z rzędu.
Nie chodziło mi o sens, chodzi mi o to, że to opowiadanie wygląda jak zbiór niezwiązanych ze sobą wydarzeń, które powiązane są ze sobą dopiero wtedy, gdy autorka sobie o tym przypomni. To taka sugestia, że być może plan wydarzeń by jej pomógł.
UsuńO, to ja tak mam, ale ponoć wygląda to na przemyślane. Zgłosiłabym się, ale widzę, że macie zapchane kolejki. Chociaż...
UsuńPo za tym, wiecie co mi się strasznie podoba w Waszej ocnialni? Fakt, iż przeterminowane są dopiero te blogi, na których post nie pojawił się od pół roku, a nie miesiąc - dla przykładu.
Jejciu, oczywiście, że ma sens ._. Przecież między te punkciki można włożyć wiele smaczków stworzonych pod wpływem weny - ale tworzenie wszystkiego nagłym zrywem często kończy się logicznymi dziurami...
UsuńPrzepraszam za wtrącenie, ale stanowiska planów bronię z zapałem godnym lepszej sprawy, bo mnie denerwuje świat, wmawiając mi, że niby nie mam przyjemności z pisania :<
Nie, nie. Nie powiedziałam, że nie masz przyjemności z pisania. Czy nie ma sensu. Potraktuj to jako moją subiektywną opinię, że wówczas nie czerpię przyjemności z tworzenia, bo jestem w karbach planu. Jeśli lubisz; okej. Nie przejmuj się. Po prostu mnie coś takiego by nie bawiło w żadnym stopniu.
UsuńWedług mnie, warto spróbować. Kiedyś też pisałam bez planów, ale przejechałam się na tym wystarczająco wiele razy (pozdrowienia dla mojej postępującej sklerozy), by się przekonać. I się okazało, że zabawa nadal jest, a i fakty nie umykają ^^
UsuńAle jak próbowałaś i kicha, to rzeczywiście nie ma co strugać bohatera, no.
Piszę z planem na nadchodzące może 2 rozdziały i parę wydarzeń poza tym. Inaczej - mogę próbować, nie wyjdzie. xD
UsuńBroz, ukradłaś mi gify! Miałam takie same w folderze "do ocenek" :D.
OdpowiedzUsuńNie chciałam, tak wyszło :)
UsuńDziękuje za poświęcony, ocena była całkiem przydatna. Jednakże mam kilka zastrzeżeń do oceny. Lecz nie chce rozpoczynać na ten temat dyskusji. Na moim blogu pojawiła się chyba wyjaśniająca notka. Mam tylko i wyłącznie jedno pytanie, na, które chciałabym poznać odpowiedź ponad wszystko w ocenie, ale tego punktu akurat zabrakło. Spodziewam się, więc otrzymać na nie odpowiedź tutaj - w komentarzu. Co sądzisz o oryginalności tematyki bloga?
OdpowiedzUsuńOryginalność? Jak dla mnie to kolejne opowiadanie o nastolatkach w wielkim mieście. Wyróżniają ich natomiast spotkania w Bistro 24. Należałoby to podkreślić, tak samo jak charaktery postaci. Wtedy na pewno byłby to jakiś plus.
UsuńBroz-Tito
PS. Jeśli masz zastrzeżenia, to ja chętnie bym się dowiedziała jednak jakie.
Pogadamy przez maila. Napisz: alexsis.castel@gmail.com
UsuńOryginalność? Pierwsi z brzegu "Friends" albo nieco bardziej współczesne "How I met your mother". Bah, w "Glee" też jest knajpka i muzyka, tylko miasteczko na "krańcu świata".
UsuńDzięki, że mi uświadomiłaś. Bo nie oglądałam niczego z powyższych tytułów
UsuńNieno, powiedzmy sobie szczerze: ze wszystkiego można wycisnąć oryginalność, tylko trzeba umieć pisać. Czasami o oryginalności decyduje "ten klimat", czasami intrygujący bohaterowie, czasami po prostu nietuzinkowi podejście do oklepanego tematu i zrobienie dekonstrukcji schematu. Oczywiście w drugą stronę też można - naprawdę niewiele trzeba, żeby zarżnąć najlepszy, najbardziej błyskotliwy pomysł.
UsuńWłaśnie dlatego tak ważny jest dobry warsztat, research, plan fabuły, zachowanie prawdopodobieństwa i realizmu, dbałość o szczegóły. To smaczki i ogólne dopracowanie decydują o jakości powieści/opowiadania.
Pozdrawiam,
Kreatur
Btw, Broz, pjenknie to wygląda, gdy podpisujesz się jako Broz-Tito i legitymujesz podobizną Lenina. :D
Właśnie to próbuję autorce wytłumaczyć, ale jakoś nie mogę.
UsuńNo nie? Specjalnie dla ciebie zrobię to jeszcze raz. Taki cudny ten dysonans <3