wtorek, 5 stycznia 2016

0094. liljam.blog.pl

Miejscówka przyzywającego: Liljam
Przedwieczna: Gayaruthiel

Rozdział 1

To chyba pierwszy raz w całej mojej Mackalnej karierze, gdy nie mam żadnych uwag do pierwszego rozdziału *mruga z niedowierzaniem*.

Rozdział 2

Lily czerwieniała i bladła na przemian. Przez chwilę było jej wstyd, że chłopcy mogli usłyszeć jej rozmowę z Remusem. – Dlaczego? Przecież nie powiedziała niczego okropnego.

- Ta… to znaczy nie! Ja mam na myśli… Oni powiedzieli mi tylko, że nie spotkamy się po tamtej stronie peronu, bo przyjadą wcześniej. I ja wtedy pomyślałem, że też bym może… Ale nie miałem pojęcia, że Ty… – i znaczącym ruchem głowy wskazał na Lily. – Tak sobie myślę, że nie rozumiem, czemu Remus poprosił o spotkanie na dworcu kolejowym, jeśli zależało mu na prywatności. Trudno wymyślić bardziej publiczną, pełną przypadkowych ludzi przestrzeń.

Rozdział 3

Lucjusz Malfoy, najwyraźniej drażnił się z zielonooką.Punkt 2.

James zatoczył się w tył i niemalże przewrócił. Czyjaś ręka jednak nie pozwoliła mu upaść. Podniósł głowę i zobaczył wpatrzoną w niego parę pięknych, zielonych oczu. – Przez to, że tak często podkreślasz tę cechę wyglądu Lily, zaczynam się zastanawiać, czy dziewczyna nie jest mangoludkiem z oczyma zajmującymi połowę twarzy albo czy nie poruszają się one samodzielnie na szypułkach. Z jakiegoś powodu w tym fragmencie padło justowanie. Parę akapitów dalej zmienia ci się nagle rozmiar czcionki.

Rozdział 4

-Prefekci! – krzyknęła, patrząc w kierunku zaskoczonego Lunatyka.- Prefekci czyli my! Remus, wstawaj! Od początku podróży powinniśmy być w wagonie dla prefektów. Naszym obowiązkiem było odebranie instrukcji i pilnowanie porządku w pociągu! Wstawaj, musimy znaleźć naszych prefektów naczelnych. – Um, oboje zapomnieli o takim drobiazgu jak to, że są prefektami? I nic im nie przyszło do łepetyny, kiedy rozdawano szlabany po bójce na dworcu? Malfoy nie miał oporów przed zaatakowaniem dwójki prefektów?

Podróż miała się ku końcowi. Do Hogwartu pozostało najwyżej pół godziny drogi. (...) - Adresowane do nas – wyszeptała, z przerażeniem patrząc na Remusa. – Napisali „Lily Evans i Remus Lupin, Hogwart Express, przedział pierwszy wagonu trzeciego”. To na pewno od naczelnych! – Jeśli tak, to nie wiem, dlaczego naczelni czekali tak długo z ogarnięciem podwładnych.

- Lily, muszę Cię poprosić o odrobinę zaufania. Zostań tu i na mnie poczekaj. Załatwię to – powiedział, po czym przytulił drżącą Gryfonkę. – Nie myśl o tym, będzie dobrze. – Dodał głaszcząc ją po rudych włosach. // - Nie, Remus, pójdę z Tobą. Proszę, ja… // - Nie, Lily. Błagam Cię, nie rób teraz scen i po prostu mi zaufaj. – „Nie rób scen” to taki wyższy poziom „nie denerwuj się”, kierowany do zdenerwowanej osoby. Dodatkowym smaczkiem jest to, że Remus kieruje je do świeżo zaklepanej ukochanej. Jak reaguje Lily? Wścieka się? Przypatruje się Remusowi z niedowierzaniem? A gdzieżby. Do tego przecież list był skierowany do nich obojga, więc ignorując go, Lily łamie kolejną regułę.

Lily nie wiedziała co o tym myśleć, nie chciała jednak kłócić się z ukochanym. Patrzyła w jego pełne miłości oczy i zastanawiała się, jak Remus zamierza wyciągnąć ich z tarapatów. „To jest mój prawdziwy bohater – pomyślała. – Pójdzie i spróbuje załatwić sprawę jak cywilizowany człowiek. Porozmawia z kim trzeba w imieniu nas obojga. Być może stanie się cud i konsekwencje nie będą aż takie okropne? Mój cudowny mężczyzna idzie się o mnie walczyć. – Chryste Panie, Lily, kto ci wyprał mózg. Ukochany traktuje cię wyjątkowo protekcjonalnie, a ty doszukujesz się w tym aktów heroizmu? Lily wygląda tak, jakby na siłę chciała sobie wmówić uczucie do Remusa, podziw dla niego.

- Ann, czy Ty nie rozumiesz? Zawaliłam! Okazałam się niegodna zaufania. Wszystkich zawiodłam! Ciebie, Remusa, cały Gryffindor, profesora Dumbledora, siebie samą… – Bo zapomniała się przejść do przedziału prefektów? Węszę spore problemy psychologiczne u tej dziewczyny, tak się obwiniać przy takiej pierdołce?

- Remus! I co? – krzyknęła Lily, podbiegając do chłopaka i chowając twarz w jego klatce piersiowej. – Tak wewnątrz, między żeberkami, a pod sercem?

„Mogli odebrać mi odznakę za tak jawny brak dyscypliny – pomyślała. – A mój kochany mnie przed tym obronił! A teraz czeka nas wspólny szlaban. Może będzie chociaż troszkę romantycznie?” – Bożeszty, jakże ona go na siłę idealizuje. Romantyczne szorowanie kibli?

-Co!?! – rudowłosa zesztywniała, a jej policzki zapłonęły żywym ogniem. – Chcesz powiedzieć, że otrzymamy taką samą karę jak ten twój, nieumiejący zapanować nad agresją i chęcią poniżania innych, godny pożałowania przyjaciel? – w zielonych oczach można było dostrzec furię. – No właśnie, a co z Malfoyem? Nie oberwie mu się za atak na prefekta? Czy taki atak nie usprawiedliwia roztargnienia Lily i Remusa? Czemu nikt z naczelnych nie przyszedł sprawdzić, jak się mają, gdy nie przyszli do przedziału, czemu nikt nie pomyślał, że być może jakoś ucierpieli podczas konfrontacji?

Rozdział 5

dziewczyny należące do ich funclubu – Fanklubu, przecież piszesz po polsku. Zresztą po angielsku też nie zapisuje się tego słowa w ten sposób, fun oznacza zabawę, a nie wielbiciela.
Obaj Huncwoci mogli się pochwalić szeroką rzeszą fanek. Był to powód do licznych przechwałek. Nie potrafiliby jednak darzyć żadnej z nich szacunkiem – Okej, rozumiem z tego, że budujesz antybohaterów – bo jak inaczej nazwać postaci, które nie szanują innych ludzi, albo tracą szacunek tylko dlatego, że ktoś okazał im sympatię? Ślizgasz się tutaj po mało przyjemnym temacie, sugerując, że Syriusz i James należą do tych osób, które zakładają, że jeśli dziewczyna nie żyje jak mniszka, to się nie szanuje. Równocześnie nie stosują oni tej samej zasady do przedstawicieli płci męskiej. Przy czym uważam, że ta wada jak najbardziej pasuje do Jamesa i Syriusza, jakich znamy z kanonu, czyli strasznych dupków – po prostu chciałabym mieć pewność, że to świadoma kreacja, a nie coś, co wyszło przypadkiem.

Mów wreszcie, nie mogę już znieść tego uśmiechu na Twojej pokiereszowanej buźce. // James spochmurniał na chwilę, a jego ręka automatycznie powędrowała w kierunku oka. Opuchlizna nie była już taka duża, siniak jednak pozostał i przybrał ciemnofioletową barwę. – Czemu się nie uleczy? W świecie, w którym bezproblemowo pozbawia się ludzi kości albo przeciwnie, przyspiesza ich zrastanie, usunięcie byle siniaka nie powinno być dużym problemem.

- Oj Łapo Łapo, widzę, że umysł Ci zaćmiło. Cóż, Bellatrix, jako prefekt naczelny swojego domu, ma osobny pokój – W kanonie opisano jedynie osobne łazienki prefektów, istnienie osobnych pokoi nie zostało nigdy potwierdzone. Tak tylko wspominam.

Rozdział 6

Widzę, że Ann funkcjonuje jako samobieżne sumienie Lily, ale cieszę się, że istnieje jakiś ogranicznik, który nie pozwala głównej bohaterce za bardzo się zagalopować w swoich uczuciach. Pamiętaj jednak, żeby ta dziewczyna też miała jakiś swój charakter, swoje życie i zainteresowania, a nie stała się jedynie strzępem imperatywu krążącym wokół głównej bohaterki.

Rozdział 7

- Lily – niespodziewanie głos Syriusza wyrwał ją z zamyślenia. – Zauważyłaś, że Smarkerus ciągle się w Ciebie wpatruje. Myślałby kto, że się zakochał. // - Jego niedoczekanie Łapo, – James, którego Syriusz oddzielał od Lunatyka wychylił się przez stół. – Remi, powiedz tylko słowo a sprawimy, by już nigdy więcej nie odważył się spojrzeć na Twoją wiewiórkę. – Dlaczego oni nie wiedzą, że Lily przyjaźni się z Severusem? Przecież gdy po raz pierwszy ta para przyjechała do Hogwartu, była sobie bardzo bliska; czy pozostali uczniowie o tym zapomnieli?

- Nie obrażaj go! – krzyknęła zdenerwowana ruda. – To nie jego wina. Poza tym nie znasz go, on jest całkiem miły… // - Jest Ślizgonem i to wystarczy – przerwał jej Potter. – Poza tym nie możemy mu darować tego zaborczego spojrzenia którym Cię obrzuca. – James, budzisz we mnie odrazę. Gryfonki nie są twoją własnością i nic ci do tego, kto na nie patrzy. Ale znowu, punkt za budowanie postaci zgodnej z kanonem.

Prośba Lunatyka była dla niego świętościom – Świętością.

W Lily obudził się instynkt prefekta, postanowiła więc poczekać aż wszyscy wyjdą by móc zamknąć kolumnę uczniów i przypilnować, by nikt nie zboczył z drogi. – Tylko Lily podjęła nowe obowiązki? A co z Remusem?

- Czy powinienem być zazdrosny? – spytał Remus obejmując Lily w pasie. // Dziewczyna odpowiedziała mu uśmiechem. // - Odrobina zazdrości nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Przynajmniej będę wiedziała, że Ci zależy – mrugnęła do niego i ruszyli razem w kierunku wieży Gryffindoru. – Wyobrażam sobie, że Lily, przy takim wybuchowym charakterze, jaki tu opisujesz, słysząc identyczne słowa z ust Remusa, puściłaby parę uszami.

Rozdział 8

Lucjusz Malfoy siedział w pokoju wspólnym Slytherinu. Bardzo cenił swoją wysoką pozycję społeczną, tym razem ciążyły mu jednak związane z nią obowiązki. Musiał powitać przybyłych do Hogwartu nowych uczniów (...) - Witam – powiedział blondyn, podchodząc do stojącej pod ścianą jedenastolatki. (...) z pewnością mnie Pani kojarzy, mój ojciec również pracuje w Ministerstwie. Musieliśmy się spotkać na jednym z przyjęć u ministra. – Kto zabiera dzieci na służbowe przyjęcia?

Pani pozwoli, że przejdziemy na Ty? – Zwroty grzecznościowe w tekstach nie będących listami zapisuje się małą literą.

W pomieszczeniu pojawiły się głośniejsze tym razem krytyczne pomruki. Spędzenie kilku godzin ze „swoim” było do zniesienia. Jednak zmuszanie dajmy na to Ślizgona do współpracy z Gryfonem… to była sytuacja nie do zaakceptowania. – Wydawałoby się, że prefekci są wybierani po to, by świecić przykładem, powinni więc być ponad takie głupie podziały.

Zielonooka odwiedzała już pokój chłopaka wielokrotnie. Zazwyczaj jednak były to krótkie wizyty, najczęściej mające na celu uciszenie Syriusza i Jamesa. – Ale z jakiej paki, skoro dopiero teraz została prefektem?

Dziewczyna usłyszała szelest, tuż przy swoim uchu. // - Mam Cię! – krzyknął Rogacz i rzucił się w jej kierunku. Wylądowali oboje na jego łóżku, w pozycji, którą można określić przynajmniej jako dwuznaczną. // - Złaź ze mnie Potter! – krzyknęła zaczerwieniona ze złości i zażenowania dziewczyna, próbując wydostać się spod ciężaru chłopaka. // - Spójrz Evans, – Rogacz nie zwracał uwagi na jej krzyki. Podparł się na łokciu i pomachał jej przed nosem złotą piłeczką, którą trzymał w ręku. – To tak na wypadek gdybyś kiedyś zwątpiła w mój nieziemski refleks. // W tym momencie usłyszeli skrzypnięcie naciskanej klamki. W ciągu ułamka sekundy James zeskoczył z dziewczyny i pociągnął ją za rękę, by ona również wstała. W drzwiach pojawił się Remus, niosący tacę z przysmakami. – No jasne, że ich przyłapał w dwuznacznej, choć niewinnej sytuacji. Nie dość, że jest to ograna klisza, to jeszcze taka, której osobiście bardzo nie lubię. http://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/NotWhatItLooksLike

Po chwili ściągnął z siebie mokrą koszulkę, prezentując umięśnioną klatkę piersiową.(...) Muszę państwa zostawić, moje fanki czekają – rzucił, wyciągając z kufra czysty podkoszulek i zakładając go na siebie. – A to, że tors mu się lepi od kremowego piwa, już mu nie przeszkadza?

Rozdział 9

-Spokojnie skarbie, nikt nie chce sprawiać Remusowi przykrości. – powiedział James, rozbawiony reakcją dziewczyny. – Ale wiesz, trochę mieszasz nam szyki, odciągając Lunatyka od jego huncwockich obowiązków. Więc tak sobie pomyślałem, – urwał na chwilę napawając się widokiem utkwionych w nim, wściekłych, zielonych oczu. – Ja nie powiem Remusowi o Twoim nadmiernym wścibstwie, a Ty go nie będziesz od nas izolować. Myślę, że to uczciwy układ. // „Tylko tyle?” – pomyślała zdziwiona Lily. Myślała, że Potter będzie chciał zmienić jej życie w piekło. Może źle go oceniła i nie jest aż taki podły? Najwyraźniej po prostu nie chciał stracić przyjaciela. To ujęło rudowłosą bardziej niż by chciała. „Przyleciał tu, by się upewnić, że nie odseparuję Remusa od przyjaciół.” // -Zgoda – odpowiedziała bez wahania. – To jedna z wielu scen, w których kilka razy powtarzasz tę samą informację innymi słowami, tak jakbyś się bała, że czytelnik sam z siebie nie zrozumie przekazu.

Rozdział 10

- Rozumiem. Jeśli mógłbym coś zaproponować… nie godzi się przecież, żeby dziewczyna Twojego pokroju spędzała noc w Pokoju Wspólnym – powiedział i skłonił lekko głowę. – Może zechciałabyś skorzystać z jednego z wolnych łóżek w moim dormitorium? Sypialnię dzielę jedynie z Averym Parkinson. Ma się te przywileje – dodał z dumą w głosie. Był w końcu jedynym uczniem Slytherinu, który miał czteroosobowe dormitorium zapełnione tylko do połowy. Musiał przyznać, że zawdzięcza to między innymi dużej sympatii, którą darzył go profesor Slughorn. – Doceniam to, że próbujesz jakoś wybrnąć z naginania przepisów, ale i tak cała ta sytuacja wydaje mi się wątpliwa. No i jeśli o zachowanie pozorów chodzi, to chyba już lepiej spędzić noc w Pokoju Wspólnym niż w chłopięcej części.

Opadła bezsilnie na poduszki. „On mi wyznał miłość” – pomyślała – „Tymczasem ja nic mu nie odpowiedziałam. Taka byłam szczęśliwa i rozkojarzona. Głupia ja! Przecież on mógł pomyśleć, że ja nie czuję tego co on. Jest taki wrażliwy. Jak mogłam nic mu nie odpowiedzieć? Przecież go kocham!” // Z takimi myślami panna Evans zmagała się jeszcze dość długo, zanim udało jej się zapaść w niespokojny sen. Rozterki te były jednak całkiem zbędne. W tej samej wieży, pewien blondyn wspominał bowiem piękny uśmiech, pełen miłości i ciepła, który powiedział mu więcej o uczuciu, którym darzyła go rudowłosa, niż mogłyby wyrazić najpiękniejsze słowa. – Widzisz, przez to, że uparcie trzymasz się określania bohaterów poprzez kolor włosów, można pomyśleć, że wzmiankowanym blondynem jest Malfoy.

Rozdział 11

Zdecydowanie nie była naszykowana na taki widok. – Przygotowana, naszykować możesz talerze na stole.

Rozdział 12

Spójrz tak, Krukonka, z którą Remus będzie patrolował. Znam ją. Jest brzydka jak noc. Przynajmniej nie musisz się martwić, że Ci chłopaka poderwie. – A co, jeśli ma ciekawy charakter albo zbieżne pasje? Albo korzysta z magicznej lub mugolskiej wersji makijażu?

Rozdział 13

Ann oddała się Syriuszowi w jeden wieczór, co automatycznie zaszufladkowało ją jako członkinię fanclubu chłopców i przekreśliło jej szansę u każdego z nich. (...) nie zaszczyci jej nawet rozmową wyjaśniającą, że jeden pocałunek nie czyni z nich pary. – Oddanie się komuś oznacza coś więcej niż tylko pocałunek.

ruszył w kierunku Lochów – Dlaczego dużą literą?

Rozdział 14

Um, rodzice Malfoya i Blackówny fatygują się osobiście do Hogwartu, bo Lucjusz zaprosił Narcyzę na jedną randkę? Nie przesadzasz troszeczkę? Ile czasu minęło, doba, dwie?

Zgromadzenie przerwał profesor Albus Dumbledore, który przybył na błonia i upomniał rodziców, że ich dzieci mają przecież zajęcia i nie powinni ich opuszczać, zwłaszcza pierwszego dnia szkoły. – Co tu się wyprawia? o.O A więc minęła tylko jedna doba, podczas której Lucjusz zaoferował nocleg Narcyzie – i już bam! zjazd rodzinny, planowanie ślubu, łączenie rodów i sam dyrektor fatyguje się do lasu, by rozgonić to towarzystwo?

Po tych słowach dwaj blondyni wrócili do pani Malfoy. Po krótkim pożegnaniu chłopak ruszył samotnie w kierunku zamku. Nie podobało mu się, że jest zmuszony utrzymywać swój związek z Narcyzą. Nie cieszyła go również perspektywa, że to ojciec wybierze jego przyszłą żonę. Miał jednak starannie zapisaną w głowie hierarchię wartości. Na pierwszym miejscu znajdowała się rodzina i jeśli tego się od niego wymagało to uszczęśliwi a nawet poślubi pannę Black, nawet za cenę własnego szczęścia. – A ten fragment mi się podoba, bo jest to bodaj pierwszy głębszy rys psychologiczny któregokolwiek z twoich bohaterów, i to rodzaj nieczęsto spotykany w opowiadaniach. Me gusta.

Rozdział 15

Remus spojrzał wyczekująco na Slughorna jakby niepewny, czy historia wywrze odpowiednie prażenie. – Ta literówka… :D

Nauczyciel najwidoczniej był w pełni zadowolony z wyjaśnień. Najwyraźniej słowa Remusa w zupełności go usatysfakcjonowały – Dwa zdania obok siebie, które przekazują dokładnie tę samą treść. Po co?

Lily nie wiedziała, czy jest bardziej zdziwiona czy zdenerwowana zachowaniem Remusa. Na jej oczach jeden z najpilniejszych i najodpowiedzialniejszych uczniów w Hogwarcie w obecności całej klasy okłamał nauczyciela i to bez mrugnięcia okiem. – Na którym są roku? Przecież Remus od zawsze był Huncwotem, można więc założyć, że nie pierwszy raz próbował wybronić przyjaciół.

W dniu dzisiejszym będziemy zaś zajmować się odpowiednim przygotowaniem kwiatów orchidei, które będą niezbędne w jego wykonaniu. Pewnie niektórzy z was się zastanawiają, do czego mogą nam się przydać zwyczajne kwiaty, które wielu mugoli hoduje w swoich ogródkach. – Orchidee w ogródkach, w Wielkiej Brytanii? Owszem, jest tam kilka rdzennych odmian, jak i w Polsce, ale one raczej rosną gdzieś na łąkach. Pozostałe trzyma się w domu, bo pochodzą z tropikalnego klimatu.

Największą wadą twojego opowiadania jest to, że jest ono właściwie o niczym. Bohaterowie nie przeżywają przygód, nie spotyka ich nic niecodziennego, nie mają problemów, które należałoby pokonać, nie ma napięcia, ot, jest to mało interesujący zapis ich dnia powszedniego. Zastanawia mnie w związku z tym, po co piszesz, jeśli nie po to, by opowiedzieć ciekawą historię i wydaje mi się, że to po prostu daje ci dużą frajdę. Zgaduję też, że pewnego dnia zapragnęłaś jednak czegoś więcej, skoro zgłosiłaś się do ocenialni – i uważam to za bardzo dobrą decyzję. Nie dlatego, że uważam ocenialnię za ósmy cud świata, ale dlatego, że chcesz się rozwijać, a masz solidne podstawy, by zostać naprawdę przyzwoitą pisarką.

Po pierwsze i najważniejsze, masz bardzo przyjemny, lekki styl, który powoduje, że przez tekst się płynie – to pozwoliło mi na przeczytanie całego opowiadania w jeden dzień.
Po drugie, masz zmysł obserwacji ludzi, co jest u pisarza bardzo ważne – choć mam wrażenie, że póki co opisujesz ich jeszcze dość bezrefleksyjnie. Weźmy choćby Lily – ta jej paranoja, że potknięcie, które normalnie przeszłoby niezauważone, może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji, to, jak idealizuje Remusa, tworząc sobie w głowie jego wypaczony obraz, to, że obwinia innych o zachowania, których sama się dopuszcza; to wszystko są zachowania bardzo prawdziwe, występujące u osób, które zmagają się z problemami natury psychicznej, choćby z nerwicą. Mam wrażenie, że opisujesz tu taką właśnie osobę dość wiernie, by potem wzruszyć ramionami i dać jej łatkę typowej nastolatki. Musisz uważać, żeby nie wpaść tu w pułapkę, której czasem nie potrafią ominąć i doświadczeni, uznani autorzy – sytuacji, w której postać zachowuje się w sposób, którego narrator nie potrafi właściwie skomentować (jak w przypadku, gdy ewidentny przemocowiec jest opisywany jako wzór cnót wszelakich albo mameja jako ktoś bardzo dzielny).

Równie mocno podoba mi się to, jak opisujesz Lucjusza, jego priorytety, to, jak szanuje rodziców i liczy się z ich opinią – jest gotów poświęcić własne szczęście osobiste, by wzmocnić pozycję rodu. To świetnie, że nie postanowiłaś, jak wielu przed tobą, spłaszczyć mu charakter, przedstawiając go jako jednowymiarowego złola. U ciebie Lucjusz nie jest złym człowiekiem, ale jego wartości i przekonania stopniowo będą popychać go głębiej i głębiej w stronę Voldemorta – i to jest coś, w co jako czytelnik mogę bez wahania uwierzyć. A przecież o to w pisaniu chodzi, by czytelnik był przekonany, że to, o czym piszesz, mogło wydarzyć się naprawdę.

Co mnie boli, to to, że ta historia mogłaby się dziać w dowolnym liceum z internatem (no, może pomijając kwestie aranżowanych małżeństw). Prawie w ogóle nie korzystasz z możliwości, jakie daje osadzenie opowieści w magicznym świecie. Co więcej, czasem zbliżasz się niebezpiecznie do granic absurdu, jak z tą nagłą interwencją rodziny Blacków i Malfoyów, czy wybraniem Bellatrix na Naczelnego Prefekta – kto przy zdrowych zmysłach dałby jej taką władzę nad innymi uczniami, zwłaszcza że sama otwartym tekstem opisujesz ją jako najokrutniejszą dziewczynę w szkole? Do potknięć też zaliczam to, ze udało ci się upchnąć Hunctwotów w Hogwarcie razem z Lucjuszem i Bellą w chwili, w której Lily i Remus dostają odznakę prefekta – to się nie kalkuluje, bo Lucjusz był od Lily sześć lat starszy.

Najczęściej popełniane przez ciebie błędy językowe to literówki, brak pytajników i uparte pisanie -ą zamiast -ął (jak w popłyną zamiast popłynął) – wszystko to da się wypracować przy odrobinie uwagi. Garść przykładów:

Rozumiesz, – dodała, przywołując na twarz najsłodszy z możliwych uśmiechów,- nie mogę jej zostawić – Dzikie przecinki.
nie mając szlabany na głowie
w pełni okazać zaangażowanie w omawiana sprawę
Czyżby słowa rudej nie przypadły mu do gustu. – Pytajnik.
Osąd ten nie przeszkadzał mu jednak w pomaganiu przyjaciołom, jeśli tylko potrzebowali porady technicznej, od jednego z najzdolniejszych uczniów, jakimi mógł pochwalić się Hogwart. – Zbędny przecinek po technicznej.
Widok zapierał dech w piersiach, nie tylko nowych uczniów. – Nie tylko nowym uczniom. Zbędny przecinek po piersiach.
Lucjusz był jedynakiem, a więc jedynym następcom
będę musiał poprosić ojca by pociągną za odpowiednie sznurki
Lucjusz zorientował się, że właśnie unikną śmierci
W tym momencie przezwał monolog
Lucjusz odetchną z ulgą
Po tych słowach pociągną Lucjusza za rękę
profesor Slughorn machną różdżką

Leży też zapis dialogów – pkt 1 w Necronomiconie.

Temu opowiadaniu wystawiam solidne trzy – czyta się łatwo i przyjemnie, ale jest obciążone dość solidnymi błędami. Mam nadzieję, że za jakiś czas wrócisz do nas z materiałem, który pokaże twój rozwój.

16 komentarzy:

  1. Wreszcie łocenka blogaska potterowskiego! <3 Przeczytałam CAŁĄ, CAŁĄ, powiadam. A to się nie zdarza często.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Czytelnicy dbają o to, by mi ego za bardzo nie urosło :D Coś mi mówi, że powody czytania ocenek ustawione procentowo wyglądałyby jakoś tak:
      - czytam, bo oceniono moje opko: 99%
      - bo oceniono opko, które czytam: 50%
      - bo krótkie: 80%
      - bo fandom, który lubię: 50%
      - bo muszę, jestem tu betą: 5%
      - bo pisała Gaya: 1%

      :D

      Usuń
    2. Ale za to masz 285% procent czytelniczej normy! :D

      Usuń
    3. Jesteś jak gwiazda mi tak lśnisz na niebie mym,
      I pulsujący mocno wulkan mój to Ty,
      Jak motyl fruniesz tak przez całe życie mi,
      Merci, że jesteś tu,
      GAJA, że jesteś tu.

      Usuń
    4. No dobra, cytaty tak łokiem tylko przeleciałam, ale resztę przeczytałam. Czyli wychodzi na to, że przeczytałam to, co ważne - opinię Gaiy. Może być? :D
      GAJA, ŻE JESTEŚ TU.
      *odpala apkę-zapalniczkę na smartfonie*

      Usuń
    5. Przekręcić odmienienie nicku w takiej wiadomości <3. To potrafię tylko ja.

      Usuń
    6. :D Wydrukuję i powieszę nad łóżkiem, by odczytywać za każdym razem, gdy zadaję sobie pytanie "czy nie mogłabym sobie znaleźć lepszego hobby". :D

      Usuń
    7. "Ale za to masz 285% procent czytelniczej normy! :D"
      Prawie jak Putin, u nich też chyba frekwencja w wyborach wynosiła 114% xD

      Usuń
    8. 1% bo liczy na odnalezienie babci. <3

      Usuń
    9. Ja czytałam zanim dostałam własną ocenkę. Drogie Bravo, czy przynależy mi się order "czytałam Mackalnię zanim to było modne"? :3

      Usuń
    10. Chyba właśnie na początku było modne, bo wtedy byliśmy tró kątrofersyjni :D.

      Usuń
    11. No ale wtedy Mackalnia była Kontrowersyjna, a teraz jest Renomowana i Profesjonalna, więc ludzie czytają ocenki żeby poszerzać horyzonty, wiedzę o świecie i tak dalej. Gdyby mieli w Hogwarcie internet, to Hermiona by czytała do poduszki wasze ocenki zamiast Historii Hogwartu.

      Usuń
    12. To jest najpiękniejszy komć jaki w życiu dostałam, Niof.

      Usuń
    13. Wypraszam sobie, ja tu intensywnie pracuję na zanizenie poziomu tej ocenialni... xD

      Usuń