niedziela, 27 grudnia 2015

0092. fairy-tail-historia-laxusa.blogspot.com

Miejscówka przyzywającego: Fairy Tail: Historia Laxusa
Przedwieczna: Delta

Z ogólnych uwag: choć szablon jest bardzo ładny, font zlewa się z tłem, co przeszkadza przy czytaniu. Spróbuj może trochę je rozjaśnić albo – odwrotnie – przyciemnić i użyć szarej czcionki. Muzyka nie powinna włączać się automatycznie, miej litość dla ludzi. Czasami używasz w dialogach poprawnych półpauz, jednak zwykle niepoprawnych dywizów.

00. "KIEDY SKOŃCZĘ Z ORACION SEIS, ZAJMĘ SIĘ TOBĄ"
Cudzysłów powyżej jest niepoprawny.

Mira nie wyrabiała z realizowaniem zamówień, a Natsu i ten ekshibicjonista Gray znów rzucili się do siebie z pięściami. Mają szczęście, że nie było nikogo, kto mógłby ich zatrzymać. –  Staraj się trzymać jednego czasu, skoro rzucili się, to i mieli szczęście.

Mają szczęście, że nie było nikogo, kto mógłby ich zatrzymać. Gdyby Mistgun był na miejscu, to może dałby się namówić na pojedynek, ale ten palant jak zwykle gdzieś polazł... Wkurzające. – To brzmi, jakby Mistgun miał ich rozdzielać, w dodatku za pomocą pojedynku.

Red, która wlepiała we mnie maślane spojrzenie piwnych oczu. Nie była brzydka, ot, czerwone włosy, jasna skóra, zgrabne ciało z odpowiednimi kształtami i całkiem miła dla oka twarz, która właśnie pokryła się czerwienią. Zawsze tak reagowała na mnie, dziwne. – W narracji pierwszoosobowej ciężko przedstawić czytelnikowi coś, co dla bohatera jest znajome, unikając przy tym wrażenia, że to wymuszona ekspozycja. No i tutaj masz właśnie ten problem: Laxus dziewczynę widział już pewnie wiele razy, więc to, że nagle komentuje w myślach jej walory, wygląda nienaturalnie – jak chcesz kogoś opisać, zacznij od tego, co faktycznie mogłoby przykuć, choć na moment, uwagę bohatera. Tutaj np. Red się czerwieni, nawet jeśli to dla niej typowe, jest to jednak jakaś zmiana i można ją wykorzystać.
Inna sprawa, to pewna niekonsekwencja: Laxus mówi, że Red robi do niego maślane oczy, więc, innymi słowami, patrzy na niego zakochanym wzrokiem – a nie rozumie, dlaczego ta się rumieni?

Ona” nie miała oporów, żeby mi przyłożyć, nawrzeszczeć lub szarpnąć za ucho jak jakiegoś dzieciaka, choć mieliśmy już po siedemnaście lat, a ja przewyższałem „ją” o głowę. – Okej, więc mamy rok x778, sześć lat przed akcją z anime i mangi. Mirajane jest trzynastolatką, więc wątpię, żeby już pracowała jako kelnerka, zwłaszcza przed niby-śmiercią Lisanny.

Dziewczyna, z którą przyjaźniłem się od czterech lat, a która od początku na mnie leciała, dlatego Red jej nie lubi. Za długo była w tym Shirotsume, mógłbym nawet uwierzyć, że zaszyła się w jakimś bunkrze, bo była strasznym tchórzem i panicznie bała się burzy, która trwała już czwarty dzień. Tylko gdzie ona była? – Podmioty, ajajaj. Wyszło mi, że Red siedziała w Shirotsume i niecnie psuła czasy w zdaniach, a Laxus dumał, gdzie się szlajała czterodniowa burza. Siała powtórzenia, Laxusie, oj siała.

Usłyszałem charakterystyczne skrzypnięcie drzwi i odwróciłem głowę od czerwonowłosej. – Bez czerwonowłosych, liliowookich i tęczowonosych poproszę. Źle brzmi to zwłaszcza przy narracji pierwszoosobowej, gdy bohaterowi siedzimy niejako w łepetynie. Bo i ile razy, widząc koleżankę, pomyślałaś: o, szatynka nadchodzi?

Podniosłem się nieświadomy, że Red dokładnie mnie obserwuje, po czym zaciska malinowe usta w wąską linię, a jej nienawistne spojrzenie kieruje się w stronę nowoprzybyłej. – Jak był nieświadomy, to nieświadomy też musi pozostać czytelnik, wyjątków nie ma.

Ciemne loki spływają kaskadą do szczupłej talii i przesłaniają połowę twarzy. Ma pochyloną głowę i ciężko oddycha, jakby długo biegła. [...] Z jej ramion i policzka cieknie krew, plamiąc ubranie, ściekając na deski podłogi. Ma na sobie ulubione, szerokie, zielone spodnie haftowane w błękitne kwiaty, a raczej to, co z nich zostało, bo ubranie jest nadpalone i odsłania długie nogi, aż do połowy ud, które noszą czerwone pręgi. Jej biały top trzyma się tylko na dwóch strzępach materiału, związanych na karku, brzuch ma owinięty bandażami przesiąkniętymi szkarłatem. – Miejże litość dla wyobraźni czytelnika. Kiedy coś opisujesz, zwłaszcza oczami bohatera, zacznij od rzeczy, które najbardziej się w oczy rzucają. Czyli – najpierw spalone, zniszczone, przesiąknięte krwią ubrania, później zadrapania na policzku. Bo ja tutaj muszę wolty umysłowe robić, żeby najpierw ze zdyszanej dziewczyny tworzyć dziewczynę z krwią na twarzy w haftowanych spodniach, a następnie dziewczę prawie bez spodni, za to z bandażami sugerującymi znaczną dziurę w brzuchu. Co ciekawe, Laxus zauważył szczupłą talię na samym początku, a że talia tak jakby niekompletna…? Oj tam, szczegół.

szum adrenaliny w żyłach – Krew jest dla słabych, w naszych żyłach płynie czysta adrenalina! :D

jej oczy za każdym razem mnie odnajdują, choćbyśmy stali w gęstym tłumie, te zielone oczy zawsze znajdą drogę. – I zamordowałaś mnie oczami na szypułkach dzielnie przedzierającymi się przez tłum. Metafora wyszła trochę zbyt dosłowna.

Nie może dostrzec wściekłych spojrzeń Erzy, Natsu, Graya, Miry i dziadka, którzy w napięciu czekają na to, co powiem. – Tylko, że Erza, Natsu, Gray i Mirajane to są jeszcze kompletne dzieciaki, które mają po dwanaście i trzynaście lat. Dwunastolatkowi taki siedemnastolatek imponuje, im głupsze rzeczy robi, tym bardziej. Zresztą, zostawmy kwestię wieku, bo niezależnie od niego – Natsu już by stał w drzwiach i płonął żądzą zemsty oraz ogniem jednocześnie. Znaczy, gdyby nie wiedział, gdzie jest Oracion Seis i zatrzymał się dopytać. Bo jakby wiedział, płonęłoby już OS.

Wyciągam rękę w stronę czerwonowłosej i łapię ją w miażdżącym uścisku za gardło. // – Laxus, opanuj się! – krzyczy Erza i stawia dwa kroki w moją stronę. – Reakcja otoczenia na tę scenę jest stanowczo za słaba, a szczególnie razi, że w ogóle nie zainterweniował mistrz. Próbuję patrzeć na tekst przez pryzmat konwencji anime, ale nawet w niej gest chwytania za gardło, szczególnie jedną ręką, jest jednym z tych kojarzonych z realną przemocą, w odróżnieniu od, powiedzmy, przemocy slapstickowej, której w FT pełno. Więc ta obojętność wydaje mi się nienaturalna, niepasująca do gildii.

Mam wrażenie, że zrównałaś wszystkich ważniejszych bohaterów wiekiem – jeśli w kolejnych rozdziałach nic się nie wyprostuje, to ten fakt zaakceptuje, bo nie ma sensu powtarzać ciągle tego samego. Trochę mi to odstępstwo od kanonu zgrzyta, a odmładzanie Laxusa też wydaje się niezbyt szczęśliwym pomysłem, choćby ze względów – ekhem – estetycznych.
Młody Dreyar wyglądał jakoś tak:

Ciężko uwierzyć, że taki chłopaczek dał radę złapać kogoś w miażdżącym uścisku za gardło, więc mam wrażenie, że pisząc tę scenę, miałaś przed oczami jednak jego starszą wersję.
I, jeśli dobrze kanon pamiętam, w tym wieku nie miał jeszcze aż tak spaczonego charakteru.

Rozumiem jednak, że jeśli chodzi o chronologię, to jesteśmy przed wydarzeniami z Phantom Lord (drugie piętro FT dostępne tylko dla magów klasy S), a po wylądowaniu Lisanny w Eldolas (Mirajane jako kelnerka)?

01. WNUK TYTANA.
W tytułach, również rozdziałów, kropek się nie stawia.

To nie mógł być kot, koty nie gadają! – Laxusa, który wychowywał się wśród magów, raczej zwykły gadający kot tak by nie poruszył. Poza tym dzieci też trochę inaczej podchodzą do niesamowitych zjawisk, więc prędzej spodziewałabym się reakcji w stylu: Ale czad, a ogniem zionie?

Jak mnie pokonasz, pokażę ci drogę do Fairy Tail. Jak nie, to nie będziesz mogła szukać gildii przez tydzień – postawiłem warunek, będąc pewnym zwycięstwa nad tą małą. // – Jeśli wygrasz, nie będę szukała gildii przez tydzień, ale jeśli ja wygram, zaniesiesz mnie do Fairy Tail na plecach, najdłuższą drogą – nakreśliła swoje zdanie [Naina]. – Ponieważ Laxusa na tym etapie lubić się nie da (ale skrycie liczę, że będzie ewoluował tak, jak w anime), sympatyzuję z Nainą. Trochę jednak boję się, że szybko przekształci się w merysujkę. Własny Przewyższający, przydomek Valkiria, Laxus, który wciąż podkreśla jej siłę i zadziorność – dużo tego, a jeszcze nie wyszłyśmy z pierwszego rozdziału. Z jednej strony połowa bohaterów FT jest mniej lub bardziej maryśna, więc można to chyba uznać za konwencję, z drugiej – nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wpychasz ją na miejsce Erzy.

Ryk smoka przeznaczenia. – No, zesmoczonej Erzy.

Moje nogi oderwały się od ziemi i nim się obejrzałem, leżałem na bruku ulicy z poobijanymi kolanami, otępiały. – Zaatakował ją od frontu, więc albo odrzuciło go do tyłu i powinien poobijane mieć zacne pośladki, albo – jeśli udało jej się stanąć za jego plecami – poleciał daleko do przodu i wylądował, optymistycznie zakładając, asekurując się rękami. W obu przypadkach to raczej nie kolana zostałyby uszkodzone najbardziej.

Nie miałem z nią szans, zdałem sobie z tego sprawę, bazując na opowieściach dziadka o Smoczych Zabójcach. Jednego miałem przed sobą i nie zapowiadało się, bym wyszedł z tego pojedynku bez szwanku. – Jeśli zrównujesz bohaterów wiekiem (patrząc po prologu), to Laxus powinien znać już Natsu i bazować nie tylko na opowieściach, ale i własnym doświadczeniu. Wygląda jednak, że w pierwszym rozdziale trzymasz się kanonu. Chyba.

Docierały do mnie dwa głosy, nieznane [...]  I co się ze mną stało? [...] Podniosłem się z ziemi do pozycji siedzącej i z radością stwierdziłem, że jestem na tej samej ulicy w Magnolii, tyle, że nie ma wrzeszczącej straganiarki, za to jest staruszka z laską, oglądająca wybite okna. – Więc nie pamięta, że walczył i z kim walczył, ale że na tej ulicy, to już tak? Coś się plącze w zeznaniach.

Wyciągnęła w stronę mojej blond grzywki szczupłą dłoń o długich palcach i coś mruknęła, sprawiając, że jej opuszki spowiła bladozielona mgiełka, a przyjemne uczucie chłodu zniwelowało ból głowy. – Teraz Naina jeszcze zastępuje Wendy?

Nie miała rękawiczek, pewnie zdjęła je wcześniej, ale nie sądziłem, że mają aż taką moc! Przybłęda z daleka jest Smoczym Zabójcą i używa Zapomnianej Magii Uzdrawiającej? Nikt mi nie uwierzy! – Czekaj, ty mi się tutaj sama analizujesz? ;) Te rękawiczki mnie zastanawiają, bo smocza magia nie potrzebuje akcesoriów, więc sugerowanie, że moc pochodzi od nich, jest nieco dziwne. No, ale Laxus może o tym jeszcze nie wiedzieć.

czekając w napięciu na jej [H1] słowa Nainy –  Coś zostało po poprawkach najwyraźniej.

a jej zielone tęczówki okolone długimi, czarnymi rzęsami wwiercały się w moją pamięć. – Ja wiem, że mangoludki mają nieraz dziwną fizjologię, ale w Fairy Tail jednak uwzględniano istnienie białek oczu.

a dziewczyna ze wschodu [Naina] – Po czym poznał, że jest ze wschodu? Po ubraniu, akcencie, imieniu? Dobrze by było to zaznaczyć.

Fairy Tail było jedyną gildią, powszechnie znaną i szanowaną, choć czasami magowie wzbudzali irytację przez swoje niszczycielskie zapędy, dlatego dziadek zabronił walk na terenie miasta. – A jego wnuk beztrosko ten zakaz złamał. Dziadek po wysłuchaniu relacji z walki z Nainą jakoś się tym jednak nie przejął – i nie wiem, czy to jeszcze przeoczenie, czy już nepotyzm.  

[Mistgun] Był młodszy o dwa lata, ale wcale na takiego nie wyglądał. Zachowywał się jak dorosły, prawie w ogóle się nie odzywał i miał dziwny tatuaż po prawej stronie twarzy, biegnący od czoła do połowy policzka, którego początek zasłaniała niebieska grzywka. – Nikt z gildii nie znał twarzy Mistguna, więc zwyczaj jej zasłaniania powinien mieć już w chwili dołączenia do Fairy Tail. Można kombinować, że ktoś później zmienił wspomnienia wszystkich członków (była bodajże jakaś osoba w anime, która miała taką moc), ale imho to raczej niepotrzebne komplikowanie sytuacji.

którym[H2]  jakim przywitała mnie na ulicy. – Znów coś zostało.

tłumacząc Mistowi i Grayowi na czym polega magia Smoczych Zabójców pierwszej generacji – Podział na generacje to wymysł Stinga i Rogue, więc Naina nie powinna o nim jeszcze słyszeć.

O dziwo, spod jej [Nainy] ręki zaczęły wychodzić dziwne znaki, kreślone coraz szybciej i płynniej. [...] – Co to jest? – wyrwało mi się. // – Bariera, teraz nikt nie będzie przeszkadzał – O, teraz zżyna od Freeda. Żadna moc się nie uchowa.

Hm, mam dziwne wrażenie, że pomiędzy prologiem a pierwszym rozdziałem zmienił ci się styl – tutaj mniej mieszasz czasy, myśli Laxusa są bardziej spójne, opisy dopracowane, mocniej trzymasz się kanonu. Sprawka tajemniczej bety, po której pozostały białe ślady? Niezależnie od powodu – skoro umiesz pisać lepiej, idź i przerabiaj prolog, zanim ci potencjalnych czytelników odstraszy ;).

Momentami miałam wrażenie wtórności – o ile Laxus tłumaczący nazwę gildii niemal słowo w słowo jak jego dziadek to przyjemne i całkiem logiczne nawiązanie, o tyle przy samym opisie Magnolii czy dołączenia Nainy do Fairy Tail mogłabyś odrobinę pomajstrować, bo momentami miałam wrażenie, że czytam o Lucy. Dziewczyna przyprowadzona przez innego członka gildii, jej reakcja na pieczątkę, reakcja na samą gildię zresztą, impreza powitalna. Rozumiem, że chciałaś zachować klimat i, hm, pewne typowe elementy mangi, ale balansujesz na granicy pomiędzy nawiązywaniem do kanonu a kopiowaniem go z drobnymi zmianami. Przy czym to nie jest szczególnie ostry zarzut i dużo w tym moich subiektywnych odczuć – więc jeśli stwierdzisz, że tak miało być, nie będę dyskutować.

02. PRAWO SILNIEJSZEGO.

Zdjąłem kartkę [...]  ale kartki nie oddałem – Odwiesiłem.

Mój przeciwnik zaczął emanować dziwną, przytłaczającą magią o mocnym, fioletowym kolorze. – Mistgun nie miał żadnej magii w swoim ciele, którą mógłby emanować. Może użyłaś tu jakiegoś skrótu myślowego?

pufnął w moją stronę – Co zrobił?

Dlaczego Naina nie ma choroby lokomocyjnej jak reszta Smoczych Zabójców? Wendy też nie miała (no, dopóki autor nie stwierdził, że zachoruje, bo tak), ale moc Nainy nie jest stricte lecznicza.

Nie opanowałem jeszcze zaklęć wyższego poziomu, chciałbym nauczyć się wykorzystywać Magiczne Przedmioty do mojej magii, żeby zwiększyć swoje możliwości… – Mistgun mógł czarować tylko za pomocą przedmiotów, ponieważ pochodził z Edolas.

Mistgun powiedział więcej niż pięć słów! – Nie pierwszy raz w twoim opowiadaniu. Jeśli chcesz zrobić z niego mruka, po prostu obetnij mu kwestie dialogowe, zamiast podkreślać, jak jego rozmowność jest nietypowa.

Prychnąłem pod nosem z pewnością dziecka, które ma przekonanie o swojej nieśmiertelności i dla którego prawdziwe kłopoty nie istnieją. – Czasami mam wrażenie, że Laxus opowiada swoją historię z perspektywy czasu – tak jak tutaj, gdy ocenia swoją postawę albo w końcówce prologu – ale większość akcji wydaje się być relacjonowana na bieżąco. Przez to narracja jest trochę niespójna.

Pułapka zastawiona przez łowców była głupia – skoro parę dzieciaków mogło ich pokonać bez większego trudu, tym bardziej zrobiliby to dorośli magowie. Plus, normalne osoby raczej nie zabierałyby na akcję (tym bardziej do pielenia ogródka) najlepszych ciuchów i biżuterii. Tym bardziej, że jak ktoś posiadał drogie ciuchy i biżuterię, to pewnie nie łapał się takich prac. Podsumowując – bandyci łatwiej i więcej by zarobili, gdyby siedzieli w krzakach przy drodze.
Przy czym sam pomysł fałszywego zlecenia nie jest zły i mógłby być wstępem do czegoś bardziej rozbudowanego.

przeszukała kieszenie jego spodni, znajdując kilka pierścionków z drogimi kamieniami. Kto normalny nosi coś takiego na co dzień? – Ano właśnie? Kojarzy mi się z cRPG i szczurami, z których wysypuje się złoto – lepiej takich rozwiązań nie przenosić do opowiadań.

03. NARODZINY SMOKA.

Scena, w której ojciec Laxusa i Makarov dyskutują o zwiększeniu mocy chłopca, wydaje mi się nieco nie pasować do kanonu. O ile chodzi o wszczepienie lakryny, zawsze miałam wrażenie, że to od niej pochodzi jego cała magia błyskawic – więc skoro już teraz Dreyar się nią posługuje, przedmiot musi być w jego ciele. Po drugie, chyba lakrymę ojciec wszczepił mu, gdy Laxus był małym dzieckiem, ponieważ urodził się słaby i chorowity. Po trzecie, nie widzę powodu, aby mężczyzna prosił o zgodę na zrobienie czegoś takiego – w końcu syna traktował jak swoją własność.  

Gray chachał się jak szalony – ...Co?

Laxus nie ma choroby lokomocyjnej, co sugeruje, że lakryna wciąż nie została wszczepiona do jego ciała – już wyżej pisałam, czemu uważam to za dziwne.

Dopiero teraz zauważyłem, że [kot] poruszał się na dwóch nogach, a nie na czterech – Nawet szachista współczułby mu refleksu. Lepiej tę uwagę przerzucić do rozdziału, w którym Laxus pierwszy raz kota spotyka.

Ten pociąg należy do handlarzy niewolników. – Więc w ostatnim, pasażerskim wagonie powinni chyba jechać strażnicy? Dlaczego więc był pusty? Czemu po tym, jak najwyraźniej zorientowali się, że mają dodatkowych pasażerów, żaden z nich do tego wagonu nie zajrzał? Ani nawet nie zablokował drzwi w przedostatnim – Laxus nie musiał się przecież włamywać.

szukając czegoś przydatnego do ochrony lub przerwania połączenia [pomiędzy wagonami] – Podejrzewam, że w pociągu zastosowano sprzęg śrubowy lub podobny. Błyskawica Laxusa powinna więc być dość gorąca, bo nadtopić ucho albo śrubę – a wtedy mechanizm przerwałby się sam.

Nainai ma dwa zbiorniki magiczne – Jak wszyscy? Chyba że chodzi mu o to, że z obu jest w stanie świadomie czerpać – co dokłada kolejną cegiełkę do jej maryśkowości. Literówka w Nainai.

Więc strażnicy siedzą w pierwszym, towarowym wagonie, a ostatni, pasażerski, jedzie sobie tak dla zmyłki? Gdyby to miał być wagon-pułapka, to powinni do niego sami przyjść. Zresztą, czarno widzę ten pomysł, bo ludzie mogliby się zorientować, że pasażerowie nie dotarli na miejsce (lakrymy komunikacyjne), a pociąg nie rydwan, z toru nie zjedzie.

Już po wszystkim, chyba odechce im się handlować ludźmi. – Jeśli handel ludźmi był nielegalny, używanie pociągu do transportu wydaje mi się średnio trafionym pomysłem, choćby z tego względu, że po zatrzymaniu na stacji, porwani mogli zacząć krzyczeć, żeby zwrócić na siebie uwagę. Wiem, że się bali – ale wystarczyłoby, żeby wyłamała się jedna czy dwie osoby, reszta zaczęłaby pewnie je naśladować. Jeśli zaś handel ludźmi nie był nielegalny (choćby w kraju docelowym i tym, skąd niewolnicy pochodzą) i pociąg przejeżdżał przez kraj za pozwoleniem odpowiednich władz – to Laxus prawdopodobnie zostałby uznany za złodzieja, możliwe że razem z całą gildią.

Swoją drogą, dlaczego nikt w Magnolii nie przeprowadził rewizji pociągu? Dlaczego nikt nie zareagował? Przecież musieli zobaczyć, kto był w wagonach towarowych i dlaczego! – O właśnie, to są dobre pytania. Mam nadzieję, że jeszcze do nich wrócisz.

Czarna energia wirowała, tworząc tornado, zniszczyła dwa wagony, zmieniając je niemal w proch, i sprawiła, że wagon z nieprzeciętną szybkością pomknął w stronę naszego miasta. – Em, Naina mogła choć sprawdzić, czy na pewno wszyscy ludzie już z wagonów wyszli. Trochę byłoby głupio, gdyby kogoś zabiła, bo nie chciałoby się jej iść piechotą.

O, zerknęłam do komentarzy i widzę, że już ci ktoś nieodpowiedni wiek Laxusa wytknął. Raczej nie musiałabyś opisywać całego dzieciństwa chłopca, gdybyś zachowała kanon – scenę spokojnie można by było umieścić na początku pierwszego rozdziału lub później, w retrospekcji. Ale jeśli chcesz, żeby był to w miarę świadomy wybór Laxusa – okej. Wciąż jednak uważam, że jego ojciec nie wspomniałby o tym mistrzowi. Poza tym warto byłoby pomyśleć, czy w tych początkowych rozdziałach nieco nie zmodyfikować magii chłopca (może musiałby pomagać sobie przedmiotami?), żeby czytelnik miał szansę domyślić się, że jeszcze Smoczym Zabójcą nie jest. Szkoda też, że – mimo tego, co twierdzi Laxus i jego ojciec – dzieciak bez lakryny wcale nie jest słaby, a przynajmniej nie pozwalasz czytelnikowi tego odczuć. Za szybko, za łatwo twoi bohaterowie radzą sobie z wrogami.

04. JAK ZOSTAĆ SMOCZYM ZABÓJCĄ, CZYLI NIC Z CIEBIE NIE BĘDZIE.

-Dziwnie się czuję – W tym rozdziale konsekwentnie ucinasz spacje po początkowych dywizach.

Skąd Naina wie, że Laxus został Smoczym Zabójcą? Na czole tego wypisane nie ma, w kanonie ani Natsu, ani Gajeel sami się nie zorientowali, więc pewnie nie chodziło o specyficzny zapach czy wygląd – tajemne moce merysujki jej powiedziały?

Wybacz, że tak często używam tego określenia, ale jak na realia FT Naina jest strasznie niezbilansowaną postacią – to, że nie przydaje się w czasie walki, nie przemawia na jej korzyść, a tylko dodatkowo mnie irytuje. Po co tej postaci tyle skilli, skoro, jak zaczyna się akcja, albo stoi sparaliżowana, albo leży nieprzytomna? Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby fabuła była trochę bardziej skomplikowana i dziewczyna mogła wykazać się na innych polach, ale jak dotąd w ich przygodach jest mniej przydatna od swojego kota.

przy niskim człowieku – Przy dziadku, mistrzu, Makarovie, wszystko brzmi naturalniej od niskiego człowieka.

Nie czułem się jakoś niezwykle po wszczepieniu lakrymy, pomimo wyciszenia przez Nainę hałasu, wciąż słyszałem więcej, niż wcześniej, nie mówiąc o tym, że czułem zapach każdego mijanego człowieka i bardzo wyraźnie widziałem maleńkie drobinki kurzu tańczące na wietrze w promieniach słońca, unoszące się na brukiem ulicy. Nie miałem pojęcia, że wszystko ma tak wyraziste barwy i zapachy, jedyne, niepowtarzalne, które sprawiały, że kręciło mi się w głowie. Wiatr niósł woń igieł sosnowych, słodkiej, ryżowej wódki z pobliskiej gospody, rumianku z herbaciarni trzy ulice dalej i czegoś jeszcze...  – Więc raczej czuł się niezwykle, to raz, dwa – nawet pomimo częściowego ogłuszenia, Laxus powinien cierpieć z powodu przeciążenia sensorycznego, właśnie z powodu zbyt dużej ilości bodźców wizualnych i zapachowych. Myślę, że lepiej byłoby, gdybyś poświęciła temu wątkowi trochę więcej czasu – nawet jeśli nie opisując go dokładnie, to sugerując, że ileś dni/tygodni/miesięcy musiało minąć, zanim wszystko się ustabilizowało.
Szczerze mówiąc, opis powyżej najbardziej skojarzył mi się z autyzmem – zerknij choćby na te filmiki klik, klik, klik – dlatego to, jak łatwo Laxus radzi sobie z nowym zestawem zmysłów, trochę mnie razi.
Wiem, że w anime nigdy nie wspominano o problemach Smoczych Zabójców po przemianie, ale we wszystkich opisanych przypadkach ich ciała przekształcono, gdy byli małymi dziećmi – a obserwujemy Zabójców już dorosłych.
(Moje drugie skojarzenie to Zmierzch i przemiana Belli, ale proszę, nie idź w tę stronę).

-Ty też masz inny zapach, niż wcześniej. Poza tym, Smocza Magia ma zupełnie inne natężenie mocy magicznej, przez co jej zapach jest przytłaczający, ale tylko na początku. – Drugie zdanie nadal gryzie mi się to trochę z kanonem. Jeśli dobrze kojarzę, Laxus i Cobra sami musieli przyznać się, że władają magią smoczych zabójców, przy Wendy chyba postacie zauważyły, że coś jest z małą nie tak – ale stwierdziła to np. Erza, która wybitnego węchu nie posiadała – a chłopcy z Sabertooth przechwalali się swoją mocą już od pierwszego spotkania. Ani razu więc nie było sytuacji, w której Natsu podszedł do kogoś i stwierdził: Tak, ty pachniesz jak Smoczy Zabójca. Chyba że o czymś zapomniałam?

-Najsilniejszy z młodszego pokolenia Fairy Tail! - Rozbrzmiało tak głośno, że prawie pękły mi bębenki w uszach, ale  poczułem rozpierającą mnie euforię, którą na próżno próbowałem stłumić, więc roześmiałem się głośno, słysząc, że dziadek i Naina ochoczo mi wtórują. – Ała. Skoro miał wyczulony słuch, to po prostu musiało zaboleć.

Naina podeszła do stołu [przecinek] na którym rozłożono kilka książek, których tytułami nie zawracałem sobie głowy, oraz spory plik kartek, kilka długopisów i ołówków, które nakreśliły szkice i teksty. – Długopisy i ołówki nakreśliły szkice? Powtórzenia.

podświadomie sygnalizując – Skoro Laxus zrobił coś podświadomie, nie powinien zdawać sobie z tego sprawy jako narrator.

A tak w ogóle, skąd masz drugi zbiornik magii? [...] ... to coś, co ma każdy mag, lecz jego uruchomienie wymaga bardzo ciężkiego treningu, o czym na pewno się przekonasz. [...] Wykształcenie tego zbiornika może zabrać ci najdłużej trzy miesiące. – Drugi zbiornik ma każdy od urodzenia, tylko go nie wykorzystuje – stąd mówienie o zdobyciu go czy wykształceniu jest nieco dezorientujące.

05. DWIE DEFINICJE POTĘGI.

-Poza węchem i słuchem jest też wzrok, ale wykorzystanie go w taki sposób, jak smoki, jest trudne. Ich oczy widzą inaczej, rozróżniają temperaturę ciała człowieka lub zwierzęcia, i są w stanie zrobić zbliżenie danemu obiektowi lub miejscu. – Yyy… jak mogą zrobić zbliżenie? Oczy musiałyby być wtedy wysuwane mechanicznie, podobnie jak obiektyw. Może skoncentrować wzrok na dalekich obiektach? No i jeśli widzą w ten sposób, jakim cudem smoczyca wychowująca Nainę potrafiła czytać i nauczyła tego dziewczynkę?

I widzę starszą kobietę otwierającą okno, podlewa kwiaty w doniczkach na parapecie, niebieskie irysy. –
Powodzenia w określaniu koloru irysów.

Majnu wylegiwał się w cieniu drzewa, do którego nie mogłem podejść przez ostatnie trzy godziny treningu – W sumie jaki sens ma zmuszanie człowieka do trenowania w pełnym słońcu i ryzykowaniu, że w międzyczasie padnie z odwodnienia albo nabawi się udaru? Jasne, Naina może podleczyć Laxusa w każdej chwili, ale to nie tłumaczy, po co w ogóle katuje go w ten sposób. Z tego co zrozumiałam, oni chcą szybko poprawić jego sprawność fizyczną, wydolność organizmu, etc. – a przy upale i w pełnym słońcu intensywność treningu na bank spadnie. Miałoby to sens, gdyby Naina chciała chłopaka zahartować psychicznie, zmuszając do pokonywania własnych słabości, ale jej zachowanie tego nie sugeruje – poza tym podejrzewam, że miałaby zbyt słaby autorytet, aby to na Laxusie wymusić.

Po raz pierwszy widziałem, jak kumuluje wokół siebie czarną, gęstą energię, tworząc kokon, który szczelnie zakrywał jej sylwetkę. Czułem, jak po plecach spływają mi stróżki potu, i wcale nie z powodu treningu, w lesie zrobiło się duszno od skoncentrowanej magii, nie było słychać śpiewu ptaków, a wiatr, który wywołała Naina, porywał w górę liście i szarpał za gałęzie drzew i krzaków. Wydawało mi się, że zgasło słońce, dookoła panowała ciemność, gdy kokon rozrósł się do monstrualnych rozmiarów, i wiedziałem, że osoba, która jest wewnątrz, to nie Naina. Zimna, nieludzka magia zmuszała do instynktownego działania, a instynkt wołał głośno „uciekaj!”. – Wygląda to jak opis działania klątwy Ankhseram, z którą zmagał się Zeref. Jeśli to Smocza Magia Nainy – jest zbyt podobna do tamtej. Jeśli dziewczyna kłamie i to rzeczywiście tamta klątwa, generuje to masę innych kłopotów. Ale o nich wspomnę, jeśli jeszcze coś innego potwierdzi moje przypuszczenia :).

każdego dnia wmawiano nam posłuszeństwo księciu – wmówić: 1. «skłonić kogoś do uwierzenia w to, co mu się mówi; też: skłonić kogoś do przyznania się do tego, co mu się przypisuje», SJP. Codziennie próbowali ich przekonać, że jednak są posłuszni?

Było wśród nas kilku zbuntowanych pięciolatków, którzy nie zamierzali pozwalać na takie traktowanie i jawnie się przeciwstawiali. – Hmm, nie. Dzieci się tak nie zachowują, tym bardziej te porwane. Mam wrażenie, że sugerujesz się wydarzeniami w Rajskiej Wieży, ale zobacz, że tam na początku nikt się jawnie nie przeciwstawiał: dzieci próbowały uciec i dopiero, gdy to się nie udało, Jellal i Erza zaczęli walczyć – ale było to działanie raczej desperackie, a nie typowe, to raz, dwa, Erzie w buncie pomagali dorośli. No i co tu dużo mówić, w anime taki motyw łatwiej przełknąć niż w opowiadaniu.

Widziałam wiele dzieci z wyłupionymi oczami, połamanymi rękami lub nogami, bez paznokci lub zębów, które wyrywano szczypcami… – A sens to miało taki, że? Książę porywał dzieci i je torturował, bo lubił, a poza tym naród miał rozleniwiony, niczym innym już nie mógł go do powstania popchnąć?

Chyba po prostu nie chciałem wierzyć, by Naina mogła posiadać drugie źródło magiczne, ponieważ to czyniłoby z niej… Stworzenie, którego nie potrafiłbym ogarnąć rozumem. – Hm, czytasz mangę? Jeśli tak: naprawdę ciężko w tym momencie uniknąć skojarzeń z E.N.D.

-Bo nie lubię, ale ostatnio ktoś mnie tak przestraszył, że… - [...] -… nie ważne. –  Koniec zdania powinien być zapisany inaczej. Półpauza lub pauza, spacja, wielokropek, brak spacji, nieważne razem i prawdopodobnie wielką (zostawiając małą literę sugerujesz, że koniec zdania to ktoś mnie tak przestraszył, że nieważne, co zbyt sensownie nie brzmi). Czyli w sumie tak: – ...Nieważne.

Podobała mi się rozmowa Laxusa z Bickslowem i późniejsza scena z całą dzieciarnią. Wypadły naturalnie i czytało się je przyjemnie.

Smoczej lak rymy – Autokorekta jest wredna.

-Dopóki ja jestem mistrzem, nikt nie będzie się nikogo pozbywał! Śmieci, o których mówisz, to pełnowartościowi ludzie, silni magowie którzy tworzą tę gildię, i nie pozwolę ci ich obrażać, ponieważ uważam ich, tak, jak ciebie, za swoje dzieci! Twoja głupota nie pozwala ci dostrzec prawdziwej siły tych ludzi! Ignorujesz coś, co masz przed nosem w imię nic niewartej siły fizycznej! Na co ci to, jeśli nikogo nie będziesz miał obok siebie!? Co zamierzasz z nią zrobić, nie mając nikogo!? – Przy rozmowie Makarova z Ivanem znowu mam wrażenie, że przekraczasz granicę pomiędzy nawiązywaniem a kopiowaniem z kanonu. Właściwie powtarzasz kłótnię Natsu i Laxusa, co tym bardziej boli, że to zbiór banałów. Jasne, Ivan to ten zły, bo uważa, że liczy się tylko potęga, jasne, Makarov to ten dobry, bo ceni sobie innych ludzi. Przez ten oczywisty podział dyskusja nudzi. Bo i jak się w nią wkręcić, skoro z góry wiadomo, że każdą kwestię Ivana można będzie zastąpić kreskówkowym muahahaha?  

Czy kiedykolwiek porzuciłbyś Laxusa tylko dlatego, że, według ciebie, jest słaby!? // -Jeśli zaszłaby taka potrzeba, to tak  – To jedyny ciekawy fragment, bo w konkretny sposób odnosi się do Ivana, a nie do każdego losowego złola.

nadal nie mogąc wyjść z podziwu nad bezwzględnością własnego dziecka. – Na pewno chodziło ci o podziw?

-Nic mnie nie obchodzi ta gildia, słyszysz!? Nie zamierzam zostawać jej mistrzem! Stworzę własną gildię, o wiele potężniejszą, ponieważ wiem o słabościach Fairy Tail! Przyjdzie czas, w którym będziesz patrzył, jak twoje dzieci giną, jedno po drugim!


W sercu starca raz po raz wzbierała fala zawodu i poczucia, że zawiódł całą swoją rodzinę. – Aż tak winny się czuł.  

06. BURZA JEST ZWIASTUNEM ZMIAN.

-Nie powiedziałaś mu – Znów ten sam błąd.

dwie papryki (które po chwili namysłu wróciły na swoje miejsce w chłodni) – Myślisz, że myślące papryki dogadałyby się z gadającymi kotami?

(jeden był z dziurami, ale został tylko jeden plasterek) – Takie powtórzenia naprawdę można samemu wyeliminować – czytając tekst po tygodniu czy miesiącu – a wyglądają okropnie.

Żując, rozglądałem się z nudów po jasnej kuchni, którą podobno umeblowała babcia jakieś czterdzieści lat temu (niektóre sprzęty rzeczywiście nosiły na sobie piętno czasu), ale później moja mama wszystko wymieniła, i został tylko duży żyrandol ze świetlnymi lakrymami i kafelki na piecu. – Skoro jego matka wymieniła wszystkie meble, jakim cudem te mogły wyglądać na bardzo stare?

Scena w kuchni w takiej formie wygląda na prawie doskonale zbędną. Zawiera dwie cenne informacje – że ojciec i dziadek Laxusa rzadko przebywają w domu oraz że kuchnię najpierw umeblowała babcia, później matka chłopca. Wszystko to jednak ginie pod rozbudowanym opisem tego, co Laxus miał w lodówce i jak to zjadł. Szkoda, bo można z takich momentów wyciągnąć więcej. Jako czytelnik chętniej dowiedziałabym się, jak kuchnia dokładnie wyglądała (wiem, że ściany były żółte, żyrandol duży, szafki drewniane – to mało), bo mogłoby to coś powiedzieć o matce chłopca. Oczywiście wraca problem, jak pokazać w narracji pierwszoosobowej coś, co jest bohaterowi doskonale znane – ale przemycenie paru szczegółów raczej nie powinno ci przysporzyć dużych trudności. A ciekawi mnie ta kobieta o tyle, że w kanonie praktycznie nie została wspomniana. Czy umarła? Czy odeszła? Jak? Kiedy? Dlaczego? Sporo pytań, z którymi można się pobawić.

Za dużo wtrąceń w nawiasach w tym rozdziale, w dodatku w większości niepotrzebnych. Po co piszesz na przykład odkryłem (wczoraj wieczorem) zamiast zwyczajnego wczoraj wieczorem odkryłem? Przy innych wtrąceniach trzeba by więcej pokombinować, ale chyba prawie wszystkie da się zapisać po przecinku lub stworzyć z nich nowe zdania. Co jest o tyle istotne, że nawiasy bardzo wybijają z rytmu przy czytaniu – stosowane w umiarze dają ciekawy efekt, ale w nadmiarze…
Miałem wszystkie płyty, zmusiłem się do kupienia i przeczytania biografii zespołu (od tamtego czasu nie tknąłem żadnej książki), i nawet kilka razy wszedłem w posiadanie „Czarodzieja”, popularnego magazynu (według mnie szmatławca, którego powinni zabronić wydawać, ale kim ja jestem, żeby o tym decydować), w którym były wywiady z Flashem i resztą. Na lakrymie (niewielkim krysztale mieszczącym się w dłoni) miałem zapisane wszystkie ulubione utwory i odkryłem (wczoraj wieczorem), że muzyka skutecznie zagłusza pozostałe dźwięki w mojej głowie.
Takie fragmenty musiałam czytać dwa razy – za drugim wywalając po drodze wszystkie wtrącenia, żeby w ogóle zrozumieć, o co chodzi.
Miałem wszystkie płyty, zmusiłem się do kupienia i przeczytania biografii zespołu – ostatniej książki, którą tknąłem z własnej woli – a nawet kilka razy wszedłem w posiadanie popularnego magazynu „Czarodziej”, bo były w nim wywiady z Flashem. (Samo czasopismo okazało się szmatławcem, którego wydawanie powinno być zabronione, ale kim ja jestem, żeby o tym decydować). Już dawno temu wrzuciłem na niewielką, mieszczącą się w dłoni lakrymę wszystkie ulubione utwory, a wczoraj wieczorem odkryłem, że muzyka skutecznie zagłusza pozostałe dźwięki w mojej głowie.
Mniej więcej tak bym ten fragment zredagowała, jakbym była twoją betą – a raczej ciebie zmusiła do tego – zostawiając jedno wtrącenie, ignorując za to dookreślenie, że lakryma jest kryształem, bo to normalne i do szóstego rozdziału czytelnicy powinni już się o tym dowiedzieć. Ucierpiał oczywiście styl, więc – jak ze wszystkim – sama musisz zdecydować, czy wolisz zachować wtrącenia kosztem czytelności, czy wywalić je, odejmując narratorowi trochę charakteru.

-Dziewczyna, jak każda inna. – Bez przecinka.

kazać im się wynieść z głupiego kaprysu? – Z powodu głupiego kaprysu, dla głupiego kaprysu. Ewentualnie z Głupiego Kaprysu, bo to całkiem niezła nazwa dla knajpy.

-Więc mnie też wyrzuć! Znajdę ojca i założymy inną gildię, najpotężniejszą, i wtedy zniszczymy Fairy Tail! – A temu skąd się wzięło nagle to niszczenie FT? Pół minuty wcześniej myślał: Chciał zniszczyć Fairy Tail? Nie, to się nie działo naprawdę! Mój ojciec nigdy  by nie wystąpił przeciw nam. On też kochał tą gildię, jak ja i dziadek! Mam wrażenie, że zabrakło jakiegoś zdania, które łączyłoby mój ojciec jest po stronie Fairy Tail z razem zniszczymy Fairy Tail.

ciskając błyskawice z oczu – Ponieważ opis dotyczy też Laxusa, mam naprawdę głupią wizualizację.

-Co jej powiedziałeś, ty nie umiejący krępować języka idioto? – wysyczał głosem ociekającym jadem. – Mało kto w złości siliłby się na tak rozbudowane wyzwisko, tym bardziej mrukliwy Mistgun.

-Nie musisz mnie lubić! Nie jestem ciastem z owocami! // -Nigdy nie lubiłbym cię tak, jak ciasto z owocami. Nikogo tak nie polubię – A ja za to lubię takie fragmenty.

07. OPERACJA: FUTRZAK.

Rozpierała mnie chęć użycia w poważnej walce trybu Smoczego Zabójcy – Tu mi zabiłaś ćwieka. Czy druga generacja mogła wchodzić w tryb Smoczego Zabójcy na życzenie? Trzecia generacja robiła to na pewno, pierwsza na pewno nie mogła... Chyba że chodzi ci o jego zmianę w arcu z festynem – ale zawsze miałam wrażenie, że był to tylko wizualny efekt, który miał podkreślić, jakim jest kozakiem, a nie włączenia trybu. Tak samo nie pamiętam, żeby używał go Cobra, nawet w walce ze smokiem.

-Troja. – Wszystko ładnie, tylko Troja należy do magii leczniczej Smoka Powietrza. Nawet jeśli założymy, że mogą jej używać również inni Smoczy Zabójcy, skąd miałaby ją znać wychowująca Nainę smoczyca?

ja byłem najsilniejszy w tej grupie, więc to ja powinienem – To nie moje pogrubienia wyjątkowo, musiały zostać po becie.

No naprawdę, kto widział, żeby statek nazwać imieniem kobiety? – Od razu widać, jaki z Laxusa wytrawny marynarz.

nie jedną historią – A trzy?

Towar, który mieliśmy ochraniać, był zapakowany w worki i leżał na dziobie. To było trochę niebezpieczne, bo ładunek wyglądał na ciężki, ale skoro kapitan tak chciał… – Rozumiem, co chcesz zasugerować, ale nawet osoba zupełnie nie zaznajomiona z żeglarstwem wpadłaby na to, żeby nie wrzucać całego ciężaru w jedno miejsce, a tym bardziej na przód – w tym momencie więc odrobinę przesadzasz. Może lepiej pokombinować z tym, że towar był rozłożony nierówno, więc statek przechylał się na którąś burtę? // Później okazuje się, że ten ciężki ładunek to trzy worki – tylko, skoro są cenne, czemu nie położyć ich blisko steru?

Ale nie zawracaj sobie takimi okropieństwami swojej ładnej główki, dziecinko. Takie widoki nie są dla dzieci - poradził niemal ojcowskim głosem. – Nie rozumiem. Kapitan wynajął ochronę właśnie z powodu tego morderstwa, prawda? Czemu więc do, jakby nie było, swoich ochroniarzy mówi coś takiego? Nawet jeśli łże, ciągle brzmi to głupio.

robiło mi się nie dobrze – Niedobrze.

-Ciekawe, gdzie teraz jest ojciec i co robi?- przemknęło mi przez myśl. – Istnieje parę sposobów na zapisywanie myśli bohatera, ale tak akurat się tego nie robi. (Oryginalnie w zdaniu pomiędzy dywizami jest użyta kursywa).

Majnu próbował pokonać swój strach i wychylił się za barierkę burty, by szukać szyb, co za szczur! – Szczur szukał szyb, a kapitan płakał, że mu reling podmienili.

Marynarze zeskoczyli z łodzi na płyciznę, a kapitan podawał im worki, wypakowane po brzegi, których okazało się, że było trzy. – A Laxus nie zauważył tego przez całą podróż, ponieważ?

Swoją drogą, wyobrażam sobie ten statek jako mały kuter. Jeśli poprawnie, może dobrze byłoby użyć tego słowa?

Faktycznie, żaden marynarz nie odpowiedziałby w ten sposób [na pytanie o odległość], oni zawsze posługiwali się milami morskimi na odległość i węzłami na szybkość, a ten chyba nawet nie wiedział o tych jednostkach. – Chyba że marynarz chciałby być miły dla laików, którym dwie godziny drogi powiedzą coś więcej niż piętnaście mil morskich ze średnią prędkością trzech węzłów ;).

miałem myśl, że facet chyba się domyślił naszej wyprawy – Choćby po tym, że cała czwórka była zziajana po biegu?

Nie mogę zrozumieć, dlaczego kapitan nie wynajął magów z jakiejś mrocznej gildii. Za drodzy byli? A jeśli chciał zastosować trik: najpierw płacę, później okradam… Ech, to działa tylko, gdy nie daje się ludziom powodów do bycia podejrzliwymi, a poświęcanie całego dnia na przetransportowanie trzech worków ryżu do najnormalniejszych działań nie należy.

08. PIERWSZY POWAŻNY RACHUNEK.
Oho, młodzi odkrywają uroki dzielnicy portowej?

-No i co z tego, że go zabrali? – Jeśli w następnym rozdziale zobaczę ten błąd, będę gryźć.

Wiedziałem, że jesteś tchórzem, ale zostawianie przyjaciół gdy akurat mają kłopoty to twoja nowa strona. – Dobra, zła strona kogoś, poznać kogoś od innej strony, nie znać kogoś od tej strony – ale nie twoja nowa strona, bo takie połączenie w języku polskim nie funkcjonuje.

Dobra, wiem, że jej przykro i w ogóle, ale trochę motywacji! Przecież to logiczne, że nie znajdziemy małego, rudego kota o dwa razy większej głowie niż naturalnie, który jedyne, co robi, to śpi, i na dodatek gada! – Przez sen? Połknęłaś chyba w drugim zdaniu w ten sposób, bo teraz brzmi aż nazbyt pesymistycznie jak na Laxusa.

Nie, no, przepraszam, ale z takim podejściem to my nawet na drugą stronę ulicy nie zajdziemy! – Lubię to zdanie. (Bez przecinka po nie).

poczekaj. – zamyśliła się – Zamyśliła z wielkiej.

Ci złodzieje to nie idioci, wywożą wszystko na Galunę, bo tu nie mają tego gdzie przechować w Hargeonie, ale nie mogą tam zostawiać worków zbyt długo. Dlatego przypływa większy statek i zabiera towar – Hmm, nie. Znaczy, sam pomysł z punktem przerzutowym jest dobry, ale wymaga dopracowania. Przede wszystkim osiem worków to nie jest duża ilość, od biedy zmieściłyby się pod łóżkiem. Za to zostawianie ich bez jakiejkolwiek ochrony jest ryzykiem o wiele większym niż przechowywanie pod ręką. Nawet jeśli złodzieje wiedzą, że mieszkańcy Galuny nie mogą zbliżać się do ruin – wciąż istnieje ryzyko, że ktoś z miasta ich przyuważy, niekoniecznie człowiek praworządny. Przewożenie małych ładunków tak daleko też, jak już wcześniej pisałam, jest dosyć podejrzane. Tutaj można by się upierać, że mała łódka nie zwróci większej uwagi, ba, większość obserwatorów nawet nie pomyśli, że płynie na Galunę – ale ta teoria sypie się przez ogłoszenia, które złodzieje porozsyłali do gildii. Które już same w sobie nie były zbyt mądre – czterej magowie do ochrony ryżu? Wszelkim okolicznym mafiozom i mrocznym gildią, które orientowały się w sytuacji w Hargeonie, powinno już coś delikatnie zaświtać…
No ale sam punkt przerzutowy na wyspie jest akurat sensowny, choć bardziej widziałabym to w ten sposób: towar jest na początku zbierany w Hargeonie, później przerzucany na tym samym statku co prawdziwe zaopatrzenie (za łapówkę pewnie parę dodatkowych worków i ludzi by się zmieściło), później czeka w ruinach góra dzień, najlepiej pod strażą (ktoś na stałe zakwaterowany w wiosce?), skąd jest zabierany dużym statkiem.   
Choć pozostaje pytanie, jak to było zorganizowane przed prośbą o pomoc przysłaną z wioski i czemu złodzieje, którzy musieli mieć wypracowaną metodę, zrezygnowali z niej na rzecz lipnego transportu ryżu.

-Ale nie mogą sobie zwyczajnie wejść do portu z wielkimi workami pełnymi kryształów. – Czemu nie? Worek to worek, w porcie najmniej podejrzana rzecz na świecie.

-Po to dali ogłoszenie. Mieliśmy udawać turystów, których oni wiozą na Galunę – Nie kupuję tego. Nie mogli po prostu pójść do jakiegoś hotelu i zgarnąć prawdziwych turystów? Spokojnie przenieśliby towar, kiedy tamci szwendaliby się po wyspie. A nawet jeśli im się nie chciało – samemu poudawać? Piszesz, że było ich kilkunastu, wszystkich szukano listami gończymi? Albo, nie wiem, podejść do najbliższej mordowni/płotu i wynająć kogoś na miejscu, tym samym nie ogłaszając tego całemu światu i nie angażując kłopotliwych magów?

-To by było logiczne, wywożą pieniądze w futrach na wyspę pod byle jakim pretekstem. –
Galuna – znany importer futer.

Musimy zapytać o „Matsuri” kapitana portu, jeśli wypłynęli znów, to na Galunie na pewno będzie Majnu – Jedno mi nie pasuje – jeśli Matsuri stale kursowała na Galunę, czemu jej kapitan nie wiedział, ile zajmie rejs?

Dotknąłem liny cumowniczej i posłałem przez nią na jacht wiadomość w postaci silnego wyładowania elektrycznego, które objęło swoim zasięgiem cały kadłub i maszt, rozrywając liny oraz płótno żagli. – Kurczę, bardziej współczuje właścicielowi tego jachtu – bo co biedak zawinił, burżujsko dopłacił za pilnowanie statku? – niż Manju i Nainie. Co jest problemem, bo znaczy, że wciąż te postacie są mi obojętne, to raz, a dwa, że nie czuję, aby Manju rzeczywiście groziło niebezpieczeństwo.

-A po co? Przecież używam elektrycznej magii – wzruszyłem ramionami i bez problemu uruchomiłem silnik. – Tylko że pojazdy w FT były napędzane magią – nieszczególnie znam się na mechanice, ale czy iskra nie jest potrzebna, aby doprowadzić do zapłonu paliwa, którego w tym świecie zwyczajnie nie używają? Ba, sama dwa zdania później wspominasz o lakrymach napędzających.

Gorące słońce pobudzało do życia wszystko, ptaki, ukryte w koronach drzew dających chłód, śpiewały głośno, radośnie ogłaszając wiosnę w pełni na Galunie. – Galuna wydawała się tropikalną wyspą, wątpię, żeby mieli na niej wiosnę.

Zaczynasz powoli przesadzać z motywem Laxus, który nie rozumie kobiet/dziewczyn. Zbyt często jest powtarzana ta fraza.

wiedząc, że narastający hałas ściągnie tu tego pasiastego durnia, i nie myliłem się.  Jego wyłupiaste, ciemne oczy zmierzyły nas, gdy wychylił się zza głazu, i uśmiechnął złowieszczo. – Dlaczego nikt u ciebie nie boi się magów? Najpierw tamci złodzieje, którzy wystawili fałszywe ogłoszenie, teraz ci złodzieje, którzy, eee, też wystawili fałszywe ogłoszenie – wszyscy olewają Laxusa i bandę. Ja rozumiem, że dzieci nie wyglądają zbyt poważnie, a magia jest bardzo powszechna – ale właśnie z tego względu zwykli ludzie powinni wiedzieć, że niebezpieczne mogą już być zupełne podrostki.

Poczuliśmy smród palonego ciała, więc cofnęliśmy się o kilka kroków, marynarz rzucał się
W [w] konwulsjach, a oczy uciekły mu w głąb czaszki. Dawka, którą mu zaserwowałem, mogłaby powalić Gorlana w około minutę, nic sobie z tego nie robiłem, trzeba było wyeliminować zagrożenie, więc się za to wziąłem z diabelną precyzją. // -Laxus, przestań – pisnęła Naina i szarpnęła mnie za rękę. Przerwałem atak, wiedząc, że mężczyzna nigdy nie odzyska dawnej sprawności fizycznej i prawdopodobnie zostanie z niego roślina, o ile ktoś go wyciągnie i zabierze do jakiejś medycznej jednostki, w co wątpiłem. // -Miałeś go tylko uciszyć [...] -I to zrobiłem, bardzo skutecznie – Podoba mi się ten fragment, więc pochwalę. Ogólnie dobrze wychodzi ci pokazywanie, jak w Laxusie rozwija się ta gorsza strona charakteru – choć mam wrażenie, że te momenty, gdy wykazuje się okrucieństwem wypadają dużo naturalniej niż te, w których myśli czy mówi o tym, jak ważna jest potęga. Może to efekt zamierzony – chciałaś pokazać, że poglądy na temat mocy zostały mu zaszczepione przez ojca, dlatego brzmią nieco sztucznie?

Standardowo, jeśli były błędy - wytknijcie mi je, bo inaczej wytknie mi je jakaś ocenialnia :D – Muahaha.

09. NIEBEZPIECZNE INFORMACJE.

-Nie żyjemy w świecie, w którym dzieci magów mają dzieciństwo – *Gryzie*

Naszego nowego członka rodziny! - dziadek był z siebie bardzo zadowolony – Dziadek z wielkiej. Już któryś raz widzę u ciebie ten błąd, więc łap zasady.

Ciemne oczy zetknęły się z zielonymi tęczówkami – ...To musiało boleć.

miała rzeźbę bogini Kali z dzbanem na głowie, a z niego tryskała wesoło woda różana – Nie pytam, skąd ta Kali, ale czemu wsadziłaś jej na głowę dzban? I czemu woda różana? Ani jedno, ani drugie nie jest jej atrybutem, a przy posągach bogów to istotne, bo takie szczegóły najczęściej mają jakieś znaczenie. Tu masz ściągawkę:
Naszyjnik z ludzkich czaszek (głów) symbolizuje pięćdziesiąt liter sanskryckiego alfabetu, każda będąca zaczątkiem wiedzy i mądrości. U jej pasa zwisają ludzkie ręce — podstawowe narzędzie pracy oznaczające działanie karmy i ciężar nagromadzonych czynów. Troje oczu oznaczają przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, a białe zęby — sattwę, świetlistość i lekkość umysłu, zaś zwisający czerwony język — radżas, energię sprawczą wyczerpującą się aż do inercji bezwładu, tamas. Kali ma najczęściej cztery ramiona, niekiedy tylko dwa, często sześć lub nawet osiem (jak Durga); w ręce lewej trzyma odciętą głowę, oznaczającą pokonanie zła uczynionego przez destrukcyjną siłę ego, w drugiej — naczynie z ogniem duchowym. Ręką prawą czyni gest uśmierzający strach, a w drugiej ręce — dzierży miecz przecinający więzy zniewolenia. Nie depcze leżącego Śiwy, lecz przywołuje go do istnienia i pobudza do życia, źródło.

Książę zmrużył na moment powieki, wszak oczekiwał jeszcze dwóch ludzi, nie tylko klęczącego przed nim Hamzy, szpiega, któremu polecał wypełniać najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne zadania. – Czemu rozmawia z nim w środku dnia na otwartym dziedzińcu, uprzednio bardzo podejrzanie odprawiając całą służbę?

-Gdzie pozostali? – zapytał bez wstępów spokojnym głosem, wiedząc, że jeśli przestraszy sługę, ten niechętnie udzieli właściwych informacji i ze strachu spróbuje coś ukryć. –
Najlepszy Szpieg Wschodu.

-Oto wysłałeś ich, panie, by eskortowali transport z setką ludzi, których przeznaczeniem była niewolnicza praca w naszej części kraju. Opłacono strażników i celników, a ci pozwolili jechać dalej – O, dobrze że wracasz do tamtej historii. Łapówka jest jakimś wytłumaczeniem, ale nadal całe przedsięwzięcie wydaje mi się bardzo ryzykowne – no i po kiego był ten ostatni, pasażerski wagon?

a w jego szarych oczach widziano głębię piekielną oraz zapowiedź kary za grzechy! – Mniemam, że strażnik w czasie bójki myślał tak: aaa, mordują mnie, aaa, moja twarz, aaa, jakie piękne szare oczy!

Wedle jego słów mierzyli się z Gromowładnym bogiem, Indrą – Zerknęłam do wiki, żeby zobaczyć, czym ten Indra jest, mój mózg połączył opisy ikonografii z Laxusem… Mózgu, why?

słowa Hamzy tchnęły w księcia zabobonny strach przed istotami wyższymi, sprawiły, że po plecach spłynęły stróżki potu a ręce zaczęły się trząść. – takie:


że syn bogów nie sprawuje władzy na daremno! – Nadaremno. Tylko dlaczego akurat o efektywności on teraz wspomina?

zapytał zdumiony Hamza, który wierzył w opowieść brata, ale nie specjalnie dawał temu wiarę, nie wierząc, by rzeczywiście bóg Indra objawił się w dziecku, które nie miało w sobie ani kropli krwi szlacheckiej. – ...Co?

10. GŁUPIEC. MAG. PUSTELNIK.

- Laxus… – JEST SPACJA!

W jej obecności poziom irytacji/zdenerwowania sięgał ponadprzeciętnej – Ukośnik w tekście literackim wygląda bardzo nieelegancko.

Znałam ją miesiąc, i tyle wystarczyło, bym poczuła czystą, definitywną niechęć, która do tej pory nie była mi znana z racji swojej intensywności. – Dlaczego niby Red miałaby być niezdolna do odczuwania intensywnych uczuć? Powtórzenie.

Na pierwszy rzut oka poznałam się na jej charakterze, była odpychająca z racji swojego przekonania, że wszystko wie najlepiej. WSZYSTKO! Począwszy od prawidłowej dykcji, przez kreślenie run magicznych, do znajomości istot, również magicznych. Żeby było mało, wpierała swoje racje każdemu, nawet ludziom, którzy wiedzieli więcej od niej, i nie miało dla niej znaczenia, że w wielu sprawach zwyczajnie się myliła. A jeśli ktoś "nie umiał" przyjąć jej racji, do przekonania go używała brutalnej siły, gróźb i czego to jeszcze nie wymyśliła, bo przecież nie wchodziło w grę by ona, wiedząca wszystko lepiej, mogła się mylić. – Mogę to przekleić do podsumowania? Bo jak na razie myślę o Nainie to samo, co Red, a i reaguję podobnie – najchętniej Przybłędę wpakowałabym do jakiegoś ładnego pudełeczka, dała zapas yokanu na drogę i wysłała w prezencie wrogowi.

Wyobraźcie sobie ton przemądrzałych osób – Do kogo ona mówi? Do czytelników? Oczywiście taki zabieg jest jak najbardziej poprawny – nadaje tekstowi gawędziarski ton – ale gdy stosujesz go po raz pierwszy w dziesiątym rozdziale, wygląda na zwyczajną niekonsekwencję w narracji. A przynajmniej ja poczułam się zbita z tropu.

Te karty, ogólnie, znaczą siłę, inteligencję i zbrodnię [...] Wiem też, że nie jesteś normalnym magiem, bo ta kombinacja... - pokręciłam przecząco głową - ...nie jest naturalna. I nigdy nie była. – Przyznam szczerze: spodobał mi się ten motyw, gdy czytałam rozdział pierwszy raz. Za drugim parsknęłam śmiechem, stwierdzając, że Red musi znać te same książki co ja – silny i inteligentny antagonista to rzeczywiście ewenement.

Wygładziłam rysy twarzy – ...zaprasowałam nos, wykrochmaliłam uszy.

Okej, informuję, że jak na razie to mój ulubiony rozdział. Narracja była dosyć chaotyczna – nawet bardziej niż wcześniej – ale śledzenie historii z punktu widzenia Red okazało się całkiem przyjemne. Podobały mi się niedopowiedzenia. Choćby to, że Red opowiadała tylko o wydarzeniach najważniejszych, pomijając sytuacje, które do nich doprowadziły. Przy dłuższym tekście takie poszatkowanie historii byłoby pewnie męczące, ale w pojedynczym rozdziale ładnie pozwoliło skupić uwagę czytelnika. Dobrze opisałaś też jej pojedynek z Nainą, nie odzierając ich magii z tajemniczości, ale na tyle dokładnie, aby można było go sobie wyobrazić. Najsłabsze chyba były początkowe fragmenty, w których Red tłumaczy, dlaczego Naina ją denerwuje – przede wszystkim razi łopatologia, ale też taki kompletny, w gruncie rzeczy logiczny (a przynajmniej uporządkowany) wywód nie pasuje mi do targanej silnymi emocjami trzynastolatki. Z jednej strony dzięki temu dostałam ładną, gotową charakterystykę Nainy, ale – no właśnie – taki fragment stanowczo lepiej wyglądałby w ocenie niż w opowiadaniu. Jeśli nie planujesz już więcej oddawać Red głosu – choć szkoda, dobrze sprawdza się jako epizodyczny narrator – to mogłabyś bardziej te przemyślenia rozbić, pozwolić, aby pojawiały się naturalnie przy kolejnych rozmowach i wydarzeniach.

11. GNIEW BOGINI.

Mist siedział naprzeciwko mnie z założonymi rękami i standardowo się nie odzywał, nie przeszkadzało mi to, był miłą odmianą od gadającego dzieciaka w obecności Przybłędy.  – W pierwszym momencie myślałam, że gadający dzieciak to Gray, ale chyba jednak chodzi ci o to, że Mistgun przy Nainie był bardziej gadatliwy? To zdanie jest bardzo niejasne.

- Frajer. Po miesiącu od ostatniej zabawy stać cię tylko na tyle? - splunąłem mu pod nogi z pogardą i nic sobie nie zrobiłem ze zdziwionego wzroku dziadka, siedzącego na kontuarze. [...] Ciekawe, że dziadek patrzył na to wszystko w ciszy, zapominając o winie, i tylko obserwował mnie spod krzaczastych, mlecznobiałych brwi.  – Makarov nie tak dawno wyrzucił z Gildii syna, ponieważ ten stał się niebezpieczny dla towarzyszy z gildii. Teraz jego wnuk wykazuje się zaskakującym okrucieństwem, ewidentnie przekracza granice przyjacielskiej walki i nie próbuje nawet tego ukryć – a mistrz w zasadzie nie reaguje? Nie wiem, co chciał sprawdzić. Jak daleko Laxus się posunie? Czy kto w końcu porządnie dzieciakowi wleje?

niemal w tym samym momencie, zostawiając po sobie wgniecenia w kształcie naszych stóp na deskach – Nope. To mogłoby jakoś wyglądać w anime, ale w opowiadaniu brzmi strasznie śmiesznie. Poza tym deska prędzej by pękła niż się wgniotła.

Dziadyga! Wreszcie zdecydował się interweniować? – Ano właśnie, dziwnie późno. Mogłabym jeszcze przyjąć, że zachowanie wnuka zszokowało go na tyle, że dopiero teraz się otrząsnął – ale, hm, niezbyt mi to pasuje do tej postaci. Początkowe zaskoczenie, owszem, ale nie to, że pozwolił zranić paru swoich ludzi, zanim zareagował.

- Krzywdzenie wrogów, a krzywdzenie swoich, to dla ciebie czyny tej samej wartości? - Dziadek chyba był w szoku. – Eee, Makarov chyba wyciągnął najgorszy możliwy argument – nawet jeśli rzeczywiście to w tej sprawie go szokuje najbardziej – bo dzieciak może go zbyć prostym każdy, kto mnie atakuje, jest moim wrogiem. Nie jest to zarzut do ciebie, bo Makarov może być beznadziejnym wychowawcą i nic mi do tego, ale pozwól, że jako czytelnik przez chwilę pozałamuję nad nim ręce.

Zrezygnowałem z poczucia winy, bo według samego siebie to oni byli winnymi. – Według mnie a nie samego siebie, nie tyle zrezygnował, co przestał czuć się winny i powtórzenie.

Ty jesteś o wiele silniejszy, niż oni. Jesteś o wiele silniejszy, niż pewnie większość. – Te przecinki są niepotrzebne, bo używasz niż do porównania, a nie wprowadzenia zdania składowego, SJP.

Ech, Naina się pojawia – rani Laxusa mocniej, niż ten pozostałą bandę – znika. Primo, jak się to ma do jej zapewnień, że nie potrafi walczyć, bo nie chce krzywdzić ludzi, secundo, czemu Makarov znowu nie zareagował? Roboczo przyjmę, że w pierwszym przypadku puściły jej nerwy, bo Laxus uderzył Graya – ale czemu nie zdarzyło się to wcześniej, na przykład w pociągu, gdy chłopcu groziło realne niebezpieczeństwo? W drugim… Nie, po prostu tego nie rozumiem. Czemu dziadek walnął chłopcu całe kazanie tylko po to, aby zaraz po tym dzieciak w praktyce przekonał się, że to on miał rację – silny może przylać słabszemu i przynależność do gildii nic wtedy nie znaczy? To już nie jest niepedagogiczne, to po prostu głupie.

- Hamowała się - syknął Mist - Zamierzała zniszczyć źródło magiczne, ale dziadek interweniował. – ...Czyli najpierw stał i patrzył, jak dziewczyna katuje jego wnuka, a zareagował dopiero, gdy pojawiła się szansa, że zrobi z niego kalekę? To dosyć… okrutne.

- A kto mnie obandażował? // - Zaniosłem cię do Polyushki. - Odwrócił wzrok. – Polyuska była genialnym medykiem, ale czy naprawdę Fairy Tail nie miało kogoś, kto potrafił zająć się obrażeniami na miejscu? Posiadali przecież coś w rodzaju wewnętrznego szpitala. Poza tym przenoszenie poranionego chłopaka najpierw z gildii do Polyushki, a później od niej do domu wydaje się też niezbyt dobrym pomysłem.

Ech, no ale poważnie, dlaczego Nainy tak długo nie było? Gdy zobaczyła, co zrobił głupi Laxus, zrobiła się bardzo wściekła, pobiła go, wyleczyła Ryu i mnie, a później wyszła. I dalej jej nie było. Jutro pójdę od jej mieszkania i zobaczę, może źle się czuje, albo jest chora? – Przypominanie wydarzeń, które rozegrały się w tym samym rozdziale, jest zbędne. Poza tym, czemu – jeśli Gray wie, gdzie Naina mieszka – nie poszedł do niej wcześniej?

- Zachowaj się jak dorosła. Musisz być ponad emocjami, ponad wszelkimi aspektami życia ludzkiego i ludzką namiętnością. Jako Smocze Dziecko masz obowiązek stać na czele, być kimś więcej niż magiem i człowiekiem. Twym zadaniem jest przewodzić, chronić i sądzić. Jeżeli będziesz pozwalała, by rządziły tobą emocje, zginiesz. – Strasznie to patetyczne i trochę śmieszne, kiedy zna się kontekst – bo owszem, smoki swoich wychowanków prawdopodobnie kochały, ale to, że przygarnęły dzieci i przekształciły ich ciała w jednym, konkretnym celu, komplikuje sytuację. Bo i owszem, cel szlachetny, ale metoda kontrowersyjna. Swoją drogą, jesteś na bieżąco z mangą?

słodki zapach róż pustynnych – Uprawiasz? :) Szukałam informacji, czy adenium faktycznie pachnie (tak, ale nadal nie wiem, czy słodko), jednak przy okazji dowiedziałam się, że to bardzo toksyczna roślina – jesteś pewna, że dziewczynom przystrojonym w, bądź co bądź, truciznę, pozwolono by kręcić się wśród gości?

wyglądała na szesnastolatkę, góra osiemnaście [...] Jak na piętnastolatkę – Po drodze nie przyznała się do faktycznego wieku, skąd więc ta zmiana?

Mężczyzna, wysoki, postawny dwudziestoośmioletni brunet o spokojnym, sympatycznym usposobieniu zmierzył dziewczynę pożądliwym spojrzeniem ciemnych oczu i pogratulował sobie wyboru. – Poszedł sympatyczny facet do burdelu i kupił piętnastolatkę… Nope, po prostu nope.

Rozległ się huk tłuczonego szkła, Sajin osunął się na podłogę wśród swojej własnej krwi, której kolor miała na sobie ta dziewczyna. – Wszyscy z burdelu zlecieli się, żeby zobaczyć, co to za hałasy, dziewczyna została obezwładniona, do Sajina przybiegła galopem okoliczna uzdrowicielka – a ta sytuacja ostatecznie dowiodła, że do szpiegowania nie nadają się narwane nastolatki. O.

- Gdzie znajdę Hamzę? [...] - Idź do diabła… – Dzięki przekłutemu płucu mężczyzna nagle wyzwolił się spod działania narkotyku?

12. PIERWSZY KROK DO ZNISZCZENIA DUMY.

Wrzask i huk tłuczonego szkła odbił się echem od cienkich ścian, powleczonych złocistym brokatem. – Wiki twierdzi, że echo przy temperaturze pokojowej powstaje, gdy przeszkoda oddalona jest o minimum 17 metrów od źródła dźwięku. Oczywiście nie trzeba być aż tak precyzyjnym, ale fakt faktem – gdy użyłaś tego słowa wyobraziłam sobie duże pomieszczeniu (co już zgrzytało z cienkimi ścianami) i – siłą rzeczy – duży rozbijany obiekt. Z kontekstu za to wychodzi, że pokój był przeciętnych wymiarów.

Ręcznie malowany klosz wylądował na posadzce, roztrzaskując się w drobny mak, ubarwiając podłogę milionem błyszczących kawałeczków, mieniących się niczym diamenty, u stóp starszej kobiety, której niewzruszony wyraz twarzy zaczął denerwować Hamzę. – Radziłabym unikać ci konstrukcji, w których podmiot i dopełnienie dzielą tak obszerne wtrącenia, bo zwyczajnie trudno się to czyta. Ręcznie malowany klosz wylądował na posadzce u stóp starszej kobiety, roztrzaskując się w drobny mak i ubarwiając podłogę milionem mieniących się niczym diamenty kawałeczków. Jej niewzruszony wyraz twarzy zaczął denerwować Hamzę.
Kolejna sprawa, dotycząca już nie techniki, a logiki – Hamza dopiero zaczął się denerwować? Więc klosz tłukł, będąc spokojnym jako ten lotos na tafli jeziora?

Mężczyzna miotał się po pokoju reprezentacyjnym jednego z najlepszych burdeli w Al-Karibie, mając przed sobą kierowniczkę i bardzo wpływową kobietę, – Burdelmama brzmi brzydko, ale kierowniczka – w tym kontekście i świecie – dziwacznie. Może użyj któregoś z synonimów, stwórz własne określenie albo zwyczajnie załatw sprawę opisowo?

I wyszedł z jedną z twoich dziwek, która go zabiła! – Oni chyba w zeszłym rozdziale razem z burdelu nie wychodzili…?

Już wcześniej wspominałam, że zabójczyni dyskretna nie była, nic też nie wspomniałaś o ewentualnym wyciszeniu pokoju – dlatego, o ile rozumiem, czemu burdelmama chciała ukryć morderstwo, tak nie mam pojęcia, w jaki sposób mogłaby to zrobić.

Dwóch ludzi Hamzy nie stanowiłoby problemu dla ochrony, którą dysponowała Alia, a która była gotowa zabić w imię interesów pracodawczyni. Zresztą aktualnie na Wschodzie każdy robił tak, jak było mu wygodnie, wszelkie ośrodki sprawiedliwości zostały dawno pogrzebane wraz ze zmarłym starym księciem. Wiedzieli o tym i on, i ona. – Ośrodki sprawiedliwości? Znaczy, sądy rozwiązali, sędziów zakopali? Poza tym ochroniarze mają chronić, im skuteczniej, tym lepiej – jeszcze niedawno mistrz rozgrzeszał podobnymi słowami Laxusa po tym, jak ten zamordował kilkunastu ludzi. Czy w Al-Karibie ludzie mieli mentalność podobną do naszej i stosowali pojęcie przekroczenia granic ochrony koniecznej? Czy też Alia wykorzystywała ochroniarzy do innych niecnych celów? Jedno zdanie, tyle zamieszania.

-Jeśli cokolwiek sobie przypomnisz, wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Z tymi słowami mężczyzna wyszedł, a za nim dwaj postawni gwardziści w książęcych barwach. – Czekaj, moment, ci ludzie mieli na sobie pałacowe mundury, a Alia i tak ich spławiła? Ej no, bez jaj. Albo kreujesz księcia na bezwzględnego tyrana, który dla zabawy porywa dzieci i obcina im uszy b o  m o ż e, albo na sierotę, której barwy nie robią wrażenia nawet na prostytutkach. Alia powinna się pocić ze strachu na sam ich widok, nieważne, jak liczną ma ochronę, bo książę ma armię. I jak będzie nie w humorze, to jej najlepszy burdel w Al-Karibie jutro może spłonąć do fundamentów, a ona zobaczy swoje najpiękniejsze dziewczęta z poderżniętymi gardłami, a i to przelotnie, bo właśnie będą ją wieźć na trzydziestoletnią katorgę.

jego podejrzenia mogą być problemem dla jej zakładu. – ...Mistrzyni eufemizmów.

- Mam trzynaście lat, chyba nie powinienem stawać przed takimi decyzjami jak zabić, czy nie – Wydaje mi się, że dziecko z FT nie powinno myśleć w ten sposób: mam tylko tyle lat, więc nie powinienem doświadczać tego a tego… Bo to wiąże się z naszym dość współczesnym rozumieniem dzieciństwa jako okresu, w którym trzeba osobę przed pewnymi rzeczami szczególnie chronić. W Fairy Tail dzieci normalnie pracują, walczą, czasami żyją same jak Natsu – są traktowane jak dorośli, tylko słabsi fizycznie, magicznie czy posiadający mniejsze umiejętności.

Znowu zjadasz spacje w tym rozdziale.

Bycie Smoczym Zabójcą nie polega na demonstrowaniu swojej siły, łapiesz? // -Jak chcesz mi wygło… // -Powiedziałam, że masz się zamknąć, nie? - Trzepnęła mnie w łeb, aż mi w oczach pociemniało. – Mogę się wyżalić? Koszmarnie irytują mnie sceny, w których Naina mówi o tym, że siła Smoczych Zabójców nie powinna służyć do ranienia innych, a zaraz po tym – albo i w trakcie – bije Laxusa. Już nawet nie jej hipokryzja mnie boli, a fakt, że Laxus, więc niestety i narrator, nigdy nie zwraca na to uwagi. Ani nikt inny. Ech, gdzie jest perspektywa Red, gdy jej potrzeba?

zakwalifikowałeś się ty, Mistgun, Ryu, Red i Bickslow – Hm, trzech trzynastolatków, dwie osoby niewiele starsze? To dziwne, w kanonie większość uczestników miała około osiemnastu – dwudziestu lat, jeśli dobrze kojarzę, tylko Wendy była tak młoda.

na dodatek uważam twoje zachowanie za osobistą porażkę, bo w końcu to ja cię uczę i wyszło na to, że przekazałam ci złe wartości. – Ego tej dziewczyny (a w zasadzie dziewczynki) jest wręcz fascynujące. Rodzina, gildia, sytuacja życiowa, furda – to ja strzelałam rówieśnikowi za mało umoralniających gadek, więc zszedł na złą drogę.  

I coś jeszcze. Jeżeli spróbujesz znów podnieść rękę na Graya, nie będę się wstrzymywać, Laxus, i choćby to miał być pojedynek na śmierć i życie, zapłacę ci za każde uderzenie siedemdziesiąt siedem razy. – A reszta osób z gildii, którym przywaliłeś, to w sumie mnie gówno obchodzi, ale Gray to mój pupilek, więc od niego wara. I ona się dziwi, że przekazała złe wartości.

Ty to se zawsze [...] Niech se baba – Skąd się przyplątało to se? Wcześniej nie stylizowałaś w ten sposób wypowiedzi Laxusa.

Cofnął się o krok, nie spuszczając ze mnie wzroku ciemnych oczu, w których zaświeciły pierwsze łzy – Gray, który, jeszcze przed dołączeniem do gildii, próbował w pojedynkę pokonać Deliorę
teraz płacze na widok nastolatka, który raz go uderzył.
...Serio?

13. NIKT NAM NIE POWIEDZIAŁ...

Naina wydawała się otwartą i sympatyczną osobą, z uśmiechem wysłuchiwała innych, ale osobiście milczała na temat swoich przeżyć w Al-Karibie, nie powiedziała ani słowa na temat dawnego życia nawet Majnu, który z całego grona znał ją najdłużej. – Początek zdania – lepiej to w tekście pokazać, bo takie odgórne narzucanie interpretacji przez narratora często wzbudza w czytelnikach sprzeciw. Dalej, nie osobiście milczała a sama milczała, wreszcie, nie ma potrzeby precyzować dwa razy, o jakim okresie nie wspominała.

-A jaka wygadana i bystra! Na Indrę, byłabyś wspaniałym wezyrem, trzymałabyś w szachu wszystkich mężczyzn, na każdy ich argument mając jeden "zamknij się". – ...Wezyr? Myślałam, że Al-Kariba to księstwo, a wezyrowie pojawiają się w kalifacie. Oczywiście rozmówczyni może odnosić się do ustroju innego państwa, ale wtedy dobrze by było, jakby dziewczynka jakoś zareagowała, dopytała się, co znaczy to słowo – żeby nie mieszać tak czytelnikowi w głowie.

Słońce prawdopodobnie  prażyło z natężeniem czterdziestu siedmiu i trzech dziesiątych stopni [...] chociaż tych czterdziestu trzech nie odpuszczała w myślach – Coś jej się myśli plątały od tego upału.

Młodsza z dziewczyn poruszyła się niespokojnie na plecionej macie i zamoczyła nogi w chłodnej wodzie oazy, ku niezadowoleniu starszej. – Trzynastolatka nie ma dość rozumu, żeby nie brudzić jedynego źródła wody w czort wie jakim promieniu? Z tą chłodną wodą też bym nie szarżowała przy takiej temperaturze.

-Zawsze to w cholerę i jeszcze trochę niż lata świetlne czy coś… – Mogę przymknąć oko na dokładne odległości, odliczanie czasu w minutach czy określanie temperatury w stopniach – mimo wszystko FT to nie średniowiecze, skoro mają prysznice i magiczne lodówki, to mogą i liczyć sobie mury w metrach – ale lata świetlne? Dotarli już do poziomu obliczania prędkości światła i odmierzania  w ten sposób odległości w kosmosie? Po co magowie mieliby się tym zajmować? A niemagowie, cóż – technologia niemagiczna w FT ssie – zerknij choćby na wyposażenie normalnych ludzi w ostatnich rozdziałach mangi.

Wiele lat temu w Minstrel pojawiły się stworzenia, które z niewiadomych powodów wzięły sobie za cel wyniszczyć ludzką rasę. Polowały na ludzi, pożerając i niszcząc ich skupiska bez opamiętania. Nikt nie wiedział dlaczego, bo nie potrafiły mówić. Potem ludzie wybudowali wewnętrzne państwo, potężny teren odgrodzili wysokim murem, kilka staj dalej znów wybudowali mur, tyle że ten okrąg miał mniejszą powierzchnię. A jeszcze później dobudowali trzeci mur, zdaje się, że to jest ziemia dla elit, wiesz, książęta i generałowie, no i oczywiście król. Przez cały czas walczyli z dziwnymi stworzeniami, które przypominały wyglądem ludzi, tyle że o wiele większych, no to nazwali ich Tytanami. W Minstrel wykształciła się elitarna organizacja do walki z tymi kreaturami, tak zwani Zwiadowcy. Nigdy ich nie widziałam, ale chyba nie są zbyt skuteczni, skoro do teraz ich lud żyje za murami. – OMG, Shingeki no Kyojin. Kiedy już myślałam, że żaden crossover mnie nie zaskoczy :D.

-Bo ludzie w Minstrel nie potrafią posługiwać się magią. Dlatego raz na jakiś czas, gdy ataki Tytanów są częstsze niż zazwyczaj, rząd kraju prosi o pomoc najlepszych magów z sąsiednich krajów. Zapłata jest bardzo wysoka ale walka z Tytanami to ciężka praca. I bardzo, bardzo niebezpieczna. – To ja tak głupio zapytam: czemu Minstrel nie zatrudni magów, żeby pomogli im się przesiedlić w okolice, w których nie ma tytanów? Najwyżej te potwory rozlezą się po innych krajach – gdzie ludzie znają magię, więc pewnie będą mogli sobie lepiej z nimi poradzić – ale nie sądzę, żeby z tego względu altruistycznie dusili się w klatce, czekając, aż w końcu tytani przelezą przez mury.

jesteśmy najsilniejsze w całym Fiore! [...] a ja jestem odważna, gdy zachodzi potrzeba, czyli gdy chcą ci obciąć łapy za kradzież bo dałaś się złapać jak ostatnia ofiara. – W Fiore obcinają dłonie za kradzież?

całą resztę traktując z cynizmem wynikającym z przeświadczenia, że jest najsilniejszym magiem na całym Wschodzie. Nikt jej tego zresztą nie bronił, skoro w wieku ośmiu lat wymknęła się z Podziemia, prowadząc za rękę sześcioletnią Nai, a za plecami mając kolejną dziesiątkę uciekinierów. – Uważała się za najsilniejszego maga, bo była dobra w uciekaniu? Rincewind approved.

Znów patrole, ci uparci ludzie nie dadzą za wygraną, nawet w tyle lat po ich ucieczce! – Okej, może książę jest szalony, uparty, zabobonny i nie może znieść myśli, że jakieś dzieci uciekły – ale podejrzewam, że któryś z jego ludzi już dawno wpadłby, że może zgarnąć dowolnego dzieciaka z Podziemi, byleby się płeć i wiek mniej więcej zgadzał, i w ten sposób wymigać się od patroli w pięćdziesięciostopniowym upale. Bo mam niby uwierzyć, że książę wiedział, jak wyglądają wszystkie porwane dzieci, ba, potrafił sobie jeszcze wyobrazić, jak będą wyglądać za siedem lat? A jakby się dziewczynka zapierała, że to nie ona – ot smarkula kłamie, żeby uniknąć kary. I po sprawie.

ciemne oczy śmigały z jednego miejsca do drugiego – Na nibynóżkach.

~Zjawiłyśmy się w porę, naprawdę. [...] Kurwa!~ – Nie, tak myśli też się nie zapisuje.

robiła niewybredne uwagi co do krwi ciężko spierającej się z kaszmirowych płaszczy żołnierzy. – Taki żołnierz w Podziemiu to praca idealna – od czasu do czasu jakiemuś dziecku nogę uciąć dla wykazania zaangażowania, a przez resztę dnia rżnąć, ale w karty z kumplami – no bo co niby on może mieć jeszcze do roboty? A wypłata taka, panie, że tylko kaszmiry kupować.
Zaczynam zastanawiać się, jak wyglądała rozmowa przy poborze:
Możemy pana wysłać na front, gdzie, jak się trafi obcy mag, to pluton wybije w pół godziny, albo do lochów.
A co mam robić w lochach?
Bić dzieci.
– …
Płacimy dwa razy więcej.
Biorę.  

Zaznaczenie tak długiej retrospekcji kursywą nie było najszczęśliwszym pomysłem – zwłaszcza jeśli ma ona ciągnąć się przez parę rozdziałów.

14. NIKT NAM NIE POWIEDZIAŁ...II

ludzie byli ubrani trochę inaczej niż na Wschodzie (nikt chyba nie słyszał o długich chustach, tunikach i szarawarach) – W ten sposób dowiedziałam się, jak nie byli ubrani, ale nadal nie wiem, jak ich sobie wyobrażać – nawet jeśli zakładasz, że wszyscy twoi czytelnicy oglądali i FT, i SnK, warto takie szczegóły przypominać. Primo, unikniesz sytuacji, gdy takie sieroty jak ja będą szukały screenów z cywilami, secundo, opowiadanie będzie sprawiać wrażenie bardziej kompletnego.

Oni ewidentnie pchali się w stronę dwóch dziewczyn ze Wschodu, a ich miny nie wróżyły niczego dobrego, chociaż ani Malika ani Naina wróżbom nie wierzyły, same udawały kiedyś dzieci medium, żeby wyłudzić trochę pieniędzy od ludzi z bogatszych dzielnic Al-Kariby. Skończyło się to na obiciu dwóch strażników, zwinięciu piętnastu tysięcy kryształów i ze stłuczoną ręką, ale o tym innym razem. – Tak mocno biła, że sobie rękę stłukła? Ojej.
Ale ten fragment cytuje z innego powodu – jest chaotyczny. I to nieładnie chaotyczny. Nawet lubię nieuporządkowaną narrację, pełną dygresji czy skojarzeń, ale ale – ją też trzeba potrafić dobrze poprowadzić, a najlepiej: konsekwentnie. Jeśli nie w obrębie całego utworu, to przynajmniej perspektywy jednej postaci. U ciebie takie fragmenty pojawiają się znienacka i mają – chyba – bawić, ale moją pierwszą reakcją po przeczytaniu tych dwóch zdań było: moment… co?
Przy okazji: zerknij na drugie zdanie, jest niegramatyczne.

-Zastanów się, jeśli ludzie usłyszą, że twoja młodsza siostra przybyła tu zza Muru, reakcji nikt nie może przewidzieć. Mogą ją rozszarpać, uznać za bóstwo, ukamienować za herezję... - kapral rozłożył bezradnie ręce, dając znak, że nikt w tej sytuacji nie będzie mógł interweniować. – Czyli ludzie za murami nie wiedzą, że istnieją magowie, którym byle tytan nie podskoczy? W takim razie jak dawno to państwo oddzieliło się od innych? Kto zdecydował się utrzymywać cywili w niewiedzy i dlaczego? (Ta, pewnie, żeby uniknąć kłopotliwego pytania: to my może sobie stąd pójdziemy?). Kto w takim razie z magami się komunikuje? I jak? Przez lakrymy? A przede wszystkim – serio, żaden mag nie stwierdził, że przy okazji polowania pozwiedza sobie obce miasta?

- Godzinę i czterdzieści siedem minut temu, dwie i pół staje na północ dostrzeżono siedmiometrowego Tytana. W niecałe piętnaście minut później, dokładnie czternaście i dwadzieścia dwie sekundy, zaobserwowano dziwne zjawisko.  – No… nie. Znaczy, serio, Zwiadowcy notują czas co do sekundy? Po co? To ma sens, kiedy przeciwnik używa rakiet ziemia-powietrze czy coś w tym stylu, ale nie w świecie, w którym szczytowym osiągnięciem  technologicznym jest armata. Tym bardziej groteskowo wygląda to obok tak orientacyjnej jednostki miary jak staja.

Strażnicy wpuścili was, akceptując wasze kłamstwo, jakobyście nie zauważyły Tytana… – I najwyraźniej w ogóle nie dziwiąc się, że poza murem znajduje się ktokolwiek, kto nie ma na sobie munduru Zwiadowcy. Czy wszyscy żołnierze wiedzieli, że istnieją inne państwa? (Dla osób nieznających kanonu: w SnK otoczone murami miasta były ostatnim przyczółkiem ludzkości). W takim razie czemu przybycie kogoś obcego miało wywołać tak histeryczną reakcję u ludzi? Skoro istnieją inni, to raczej naturalne, że ktoś w końcu z tych innych może przyleźć. I nie kupuję wytłumaczenia, że tylko żołnierze byli wtajemniczeni – bo to po prostu zbyt istotna informacja, aby tak wiele osób zdołało ją utrzymać w tajemnicy.

Malika zareagowała natychmiast i uderzyła pięścią w skroń chyba dwudziestoletniego chłopaka. Człowiek poleciał w lewo, oszołomiony z jękiem wylądował na kamiennej posadzce, a pozostali zamilkli. – I umarł. SnK starało się być w miarę realistyczne, jeśli chodzi o obrażenia (no, jak na anime), za to w FT postacie posiadały zwykle nieludzką siłę. Jeśli połączyć to ze sobą i dodać, że uderzyła w skroń – jednego bohatera mniej.

-Ktokolwiek się do niej zbliży na więcej niż dwa metry, będzie martwy a ja nie poniosę z tego powodu żadnych konsekwencji. – Wyobraziłam sobie, jak Naina idzie po ulicy, a wokół niej kółeczko zwiadowców ostrzegających ludzi, żeby nie weszli w strefę śmierci.

~Nie zapytali o nic konkretnego, niby chcieli się dowiedzieć, po co tu przyszłyśmy, ale tak faktycznie chodziło o ustalenie, czy jesteśmy magami, czy nie. A decyzja, żebym tymczasowo wstąpiła do Zwiadowców, została pewnie podjęta, jak tylko zobaczyli moją magię z obserwatoriów na murach. Skurwysyny, wszystko sobie zaplanowali. Nainę będą trzymać pod kluczem, i w razie czego po prostu mnie zaszantażują.~ – Jeszcze nie tak dawno pisałaś, że ten kraj wynajmuje magów. Czemu więc, kiedy tacy się pojawiają w mieście, robi wszystko oprócz, em, zaproponowania im wypłaty? Dlaczego oni w ogóle rozważali inne opcje niż tę najprostszą: że dziewczyny przyszły tu zarobić i się ucieszą, że pracodawca sam je znalazł? Okej, kapral mógł od razu wspomnieć, że szukają tu matki – ale skoro oni nie wiedzą, że Lenorah jest smokiem, muszą myśleć, że jest magiem, no bo innych obcokrajowców tutaj nie ma. A co może robić tu mag? Pracować w Zwiadowcach. Czyli wracamy do punktu wyjścia: dziewczyny przyszły, bo mają do nich sprawę. Dlaczego więc są tak wrogo nastawieni?
Szczerze mówiąc, w ogóle nie zrozumiałam tej sceny.

-Jesteś wzywana jutro o godzinie trzynastej przed bramę. Wyrusza siódmy oddział patrolujący, wszystkie szczegóły… // -A może jakieś „dzień dobry”? I od kiedy my jesteśmy per ty, co, ważniaku? Moja prababka znała damę dworu królowej Fiore, ty z byle kim nie rozmawiasz! Odrobinę szacunku! – Malika jest niemal tak samo irytująca jak Naina. Niech będzie, że to miało być humorystyczne – widzę tę przesadę – ale naprawdę żal mi tego żołnierza. Nawet prostej informacji nie może przekazać w spokoju, bo jakiś żółtodziób zaczyna na niego krzyczeć.

-Dos...dostarczono mundur? // -Ta, coś tu przyszło, ale uprzedź tych twoich dowódców, ze tego na siebie nie założę. Mam swój własny mundur, o wiele wytrzymalszy niż te wasze śmieszne kurteczki. Odmaszerować! – A w ogóle jestem taka pro i lepsiejsza we wszystkim, co pokażę, wyżywając się na randomowym szeregowcu.

A bóstwa nie umierają nigdy. – A Zabójcy Bogów tak naprawdę są niszowym boysbandem.

Zielone oczy napotkały baczne spojrzenie czarnych tęczówek – Gdyż albowiem tęczówki też miały oczy.

Blisko, o wiele za blisko, zobaczyła postać biegnącego Tytana i zdała sobie sprawę, ze nie zdążą zamknąć bram. – W okolicy zewnętrznego muru nie było lasów, żołnierze powinni więc zobaczyć tytana już z daleka i zareagować wcześniej. Strasznie naginasz logikę świata, byle tylko dorzucić postaciom parę traŁm, zresztą niepotrzebnie. Gdyby zamknięto bramę przed tymi ze zwiadowców, którzy zostali w tyle, byłoby to chyba nawet bardziej dramatyczne.

wypuszczając ciężkie, groźnie wyglądające harpuny z potężnych kusz. – Czemu zastąpiłaś armaty kuszami? Nie widzę w tym większego sensu, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę biologię tytanów.

Dziewczynka przymknęła oczy i spróbowała sięgnąć każdej kuszy, niestety, swoim zasięgiem objęła jedynie cztery po prawej i siedem po lewej, bo stały najbliżej, i rozsypały się w pył bez najmniejszego szelestu. – Eee, a tym młodocianym geniuszom nie przyszło do głowy, że ludziom przydałaby się broń tak na wypadek, gdyby one zginęły albo po prostu walczyły w innym miejscu i nie miały szans wrócić na czas? Jeszcze do Nainy jakoś to pasuje, ale Malikę starałaś się kreować na rozsądniejszą.

15. NIKT NIE ZROBI TEGO LEPIEJ.

Spodziewał się mnie, w hotelu, w którym wynajmował pokój czekała milusia pułapka, która prawie odrąbała mi łeb [...] -Ogłoszenie napisane w trochę innym języku, więc ci przeczytam. Nie jest tego dużo, na pewno zapamiętasz wszystko. Ehem... Laxus "Gromowładny" Dreyar, żywy lub martwy, czterysta tysięcy kryształów nagrody. – Spodziewał się, ale ogłoszenia oczywiście nie zabrał. To jest zbyt wygodne dla bohaterów, żeby zrzucić to na karb roztargnienia łowcy głów. Poza tym: skąd to martwy? Okej, mogę przyjąć, że książę średnio wierzył w to, że dziecko jest wcieleniem boga, ale mimo wszystko chciał to sprawdzić (-Ten dzieciak nie będzie przeze mnie uznany za wcielenie Indry wszechpotężnego, póki nie zobaczę go na własne oczy i póki mi tego nie udowodni, rozdział 9), a wątpię, że ryzykowałby robienie sobie z niego wroga przed uzyskaniem pewności, zwłaszcza że bogów się obawiał (słowa Hamzy tchnęły w księcia zabobonny strach przed istotami wyższymi, sprawiły, że po plecach spłynęły stróżki potu a ręce zaczęły się trząść, rozdział 9).

-Ani słowa! Szukają mnie, bo Tytan to mój dziadek? – A wiesz, że po przeczytaniu tej retrospekcji jakoś pseudonim Makarova inaczej mi brzmi? Dziwne, że Laxus nie zwrócił na to uwagi.

Najstarsza, Mirajane, zdążyła się rozgościć, poczuć jak u siebie w domu i dokazywała na okrągło. – No niezupełnie, Mirajane akurat potrzebowała trochę czasu, żeby się zaaklimatyzować, a przede wszystkim pogodzić ze swoim wrodzonym talentem. Choć później faktycznie wszystkim dawała popalić ;).

Przybłęda była w zdecydowanie zbyt bojowym nastroju, a mnie było wszystko jedno, więc popatrzyłem, jak w końcu w gębę dostaje ktoś inny (cieszyłem się jak kretyn przy tym) – Ona nie miała być z tych, co to przed wrogami stoją sparaliżowani?

Naina parę dni temu widziała jakąś bajkę – W Fairy Tail mieli telewizję?

16. STRACH MA BARWĘ ZIELENI.

Ogromny, ozdobiony zakrzywionymi rogami łeb spoczywał na twardej ziemi, ukryty w ciemności jaskini, nawet podczas snu eksponując morderczy arsenał broni w postaci szponów i kłów. – Łeb ze szponami? To dopiero dziwo.

Dla postronnego obserwatora istota spała, lecz ten nie miałby pojęcia że stworzenie jest świadome wszystkiego, co dzieje się dookoła, bez otwierania oczu potrafi ocenić siłę przeciwnika i szanse przeżycia w wale. Lecz obserwatorem nie był, zdaje się, nikt obcy. Zbliżająca się do jaskini postać albo nie miała pojęcia, co w niej jest, albo była zbyt głupia, by się bać, a w obu tych przypadkach powinno się to skończyć śmiercią.  – No, jakby myślał, że istota śpi, to naturalne, że zakładałby jej nieświadomość – przynajmniej częściową – bo na tym sen tak jakby polega. I też bym była zaskoczona, że zwierz jest w stanie ocenić bez otwierania oczu szansę przeżycia w wale. Wały są zdradliwe. A dalej to już zupełnie nie wiem, co się dzieje – obserwator nie jest ani postronny, ani obcy, ale i tak nie ma pojęcia, co jest w jaskini. Albo było ich tam dwóch – nieobcy, świadomy, że smok się zgrywa, siedział i gapił się na idiotę, który lazł do jaskini. Dobrze zgadłam?
...Okej, przestaję się już znęcać. Ale właśnie takie fragmenty – zagmatwane, niejasne – najbardziej utrudniają czytanie.

Z gardła popłynął basowy, głęboki głos, jakby niedowierzający swoim oczom, ale zadowolony z napotkanego widoku. – Były już tęczówki z oczami, to czemu nie głos.

-Lenory nie będzie przy gildii zawsze. – Lenorah?

Lakrymy w pomieszczeniu zamrugały kilkakrotnie, reagując na magię, którą przesłałem kablami, nieumiejętnie ukrytymi w tynku – Mam wrażenie, że stawiasz znak równości pomiędzy magią i energią elektryczną – w innym wypadku Naina nie potrzebowałaby akurat Laxusa, a i kable to sugerują – co nieszczególnie pasuje do FT.

-Dobrze byłoby przeczekać, ale jutro chyba powiadomią wszystkie stacje kolejowe i będą przeszukiwali bagaże. – Czemu jutro, a nie od razu? I akurat przy jej kieszeniach próżniowych – tak to się nazywało? – sprawdzaniem bagaży chyba nie muszą za bardzo się przejmować.

Ktoś może nas rozpoznać, przez Majnu. – Który nie może polecieć do Magnolii na własnych skrzydłach, bo? I po co w ogóle go brali na akcję? Już pomijając fakt, w jaki sposób strażnicy rozpoznali kota w dwunożnym stworzeniu o nienaturalnie wielkiej głowie owiniętym bandażami.

I tak, mogła. Lenorah może wszystko. – Ja wiem, że na słowa bohatera trzeba brać poprawkę, szczególnie tak zapatrzonego w idola… ale i tak sobie jęknę.

ale potknęła się o śpiącego Majnu (kiedy on zdążył zasnąć?!) – I czemu nie obudziła go przylatująca wiwerna? Czy to kot-narkoleptyk?

Przy tej walce coś sobie uświadomiłam – czemu oni tak rzadko korzystają z czegokolwiek poza smoczym rykiem? Laxus mógł się jeszcze innych ataków nie nauczyć – ale Naina? Rozumiem, że ryk pozwala atakować z dystansu, co może dziewczynie pasować, jednak z punkty widzenia mojego, czytelnika znaczy – jego ciągłe używanie sprawiło, że potyczki stały się monotonne. Zmuś Nainę, żeby sięgnęła po resztę swojego arsenału.

17. KOSZMARY LAXUSA, MARZENIE NAINY

-Iskierko, jestem... Hmm, wyjęta spod prawa od dnia, w którym skończyłam trzy lata. Naprawdę, niewiele rzeczy robi na mnie wrażenie, a już na pewno nie przestępstwo na skalę narodową czy międzynarodową. – No, wcześniej mieli na głowie tylko polujących na Laxusa łowców głów – teraz będą mogli ganiać za nimi wszyscy z absolutnym przyzwoleniem Fiore. Naprawdę nieźle mu pomogła. Ja czasem już nie wiem, czy Naina jest zbyt głupiutka, żeby zauważyć, że zawaliła – czy też przyznanie się do błędu uważa za coś poniżej swojej godności?

-Ma swoją teorię, jej głowa pracuje na najwyższych obrotach by zapewnić bezpieczeństwo tobie i gildii. // -I dlatego zakosiła skarb narodowy? Żeby ściągnąć nam na łeb strażników, Radę i rodzinę królewską? - zadrwiłem, nie przyznając jej motywom faktycznego znaczenia. // -Właśnie dlatego, Laxus. Doceń to i ucz się wszystkiego, co ci każe. – Nie, nadal nie rozumiem, jak to może pomóc. Po prostu podniesienie umiejętności magicznych nie wydaje mi się warte ryzyka – bo na każdego mocnego znajdzie się ktoś mocniejszy. A już na pewno sprytniejszy. Poza tym ciekawi mnie jedno – co zrobi Makarov, tak radośnie akceptujący tę głupotę, kiedy Rada zjawi się aresztować jego wnuka i Nainę? Wyda ich? Zmieni FT w mroczną gildię? Czy umyje ręce? A może jeszcze gorzej: sam da się z nimi zaaresztować? Czy też naprawę wierzy, że dwóch trzynastolatków jest w stanie ukraść dwa skarby narodowe i nie zostawić żadnych śladów?

-A podobno wybrałaś się do Oak żeby gwizdnąć jakiś drogi kamień i śmieszną książkę. I podobno przez ciebie na Laxusa polują łowcy głów, a gildia odpowie za skradzione rzeczy w twoim imieniu. Naprawdę jesteś taka głupia i samolubna, że musisz nas pakować w swoje bagno? [...] -Czy jest tu ktoś, kto myśli podobnie jak Mirajane? – Ja ja ja! *podskakuje*

-Naina to buntowniczka. Jedna z piętnastu ocalałych. Jakaś dziewczyna i ona wyprowadziły więźniów z Podziemi, dlatego na nią polują. – Znaczy, obecnie tych buntowników jest piętnastu? W tym Naina, trzynastolatka, która swój straszny czyn popełniła w wieku lat sześciu?
...Może oni nazywają państwem jakieś miasteczko wielkości chustki do nosa, takie na dwustu mieszkańców? To by nadało tej sytuacji jakikolwiek sens.

Okej, wiem, że w FT było Oracion Seis, które miało sześciu członków – a i tak kontrolowało jedną trzecią mrocznych gildii podlegających Sojuszowi Balam. To pokazuje, jak silnych i wpływowych może być parę osób… Ale jak dotąd nie opisałaś niczego, co choćby sugerowało, że buntownicy tworzą podobną strukturę. Malika i Naina w retrospekcjach przebywają najwyżej z Lenorah, a zajmują się głównie drobnymi kradzieżami i nauką. To nie są potężni magowie zaplątani w polityczne sieci, dążący do zniszczenia państwa od środka – to dwójka dzieciaków. A skoro są nazywane buntownikami, można sądzisz, że reszta prezentuje podobny poziom. I jak tu brać na poważnie kraj, który w ogóle te pchły zauważa?

-Będą wściekli i będą rzucali przekleństwa, bo są tylko ludźmi, nierozumiejącymi niczego, co ma miejsce wokół nich, a podejmowane przez nich próby zmieniają ich światopogląd na negatywny. Wyprą się jej towarzystwa, niektórzy jej istnienia, jeszcze inni jej imienia, bo nie rozumieją motywów, które wiodą ją ku jej przeznaczeniu. Nie rozumieją jej samej. – Z moich obserwacji wynika, że jest bardzo naiwną trzynastolatką o dosyć rozdmuchanym ego, której nikt nigdy nie wytłumaczył, że tragiczna przeszłość nie sprawia, że jest lepsza – czy tez gorsza – od swoich rówieśników. I bardzo znielubiłam Lenorah (bo to ona mówi, prawda?) po tym fragmencie. Co z tego, że smok – nie cierpię, jak ktoś obraża ludzi jako gatunek, w dodatku z tak absolutną pewnością, że to nie on się myli. Bo, kurczaczki, na tych paru geniuszy, którzy urodzili się w złych czasach, przypada masa ludzi docenianych za życia – może czasem tylko przez parę osób, ale jednak. No i niestety, jak od kogoś naprawdę wszyscy się odwracają, to zwykle nie jest niestety niezrozumiałym bohaterem tragicznym, a zwykłą gnidą.

Przesada zresztą króluje w całym tym końcowym dialogu:
-Ponieważ życie, które zostało jej dane, nie niesie ze sobą szczęścia ani umiejętności jego tworzenia.
Znaczy, w oazie z siostrą albo w Fairy Tail z Laxusem – Naina była wiecznie nieszczęśliwa? Toż to nawet Werter by ją wysłał do psychologa.

18. DLACZEGO MAM WALCZYĆ?

Z pyska zaglądały dwa olbrzymie kły po obu stronach, a z nozdrzy kłębił się dym, rozpływający w powietrzu. – Wystawały i wydobywał się (kłębić się może coś w a nie z).

-Fairy Tail jest złe, tak, tak. Mówią, że Naina specjalnie ukradła. – A ona akurat przechodziła i jakoś tak samo wyszło, nie żeby specjalnie.

Ale jak? Jak, jeśli członkowie tej gildii nie chcieli jej? Bali się? Myśleli, że ukradła dla siebie ten kamień i książkę. A prawda była bardziej prozaiczna. Ona, Naina, po prostu chroniła Fairy Tail, na swój sprawdzony sposób. I jedynie Lenorah wiedziała, czy było to skuteczne, czy nie. – I nadal jej przez myśl nie przejdzie, że może ludzie z gildii mają rację? Że nie jest nieomylna i mogła popełnić błąd? Zwłaszcza że klejnot ukradła, bo się świecił? I jak na razie tylko ona książki używa, a o swoich motywach twardo milczy – no to co ludzie mają myśleć? To tak jakby twoja hipotetyczna młodsza siostra nagle przyznała się, że ukradła ferrari, stoi w waszym wspólnym garażu, a poza tym to YOLO, idę sobie bez słowa wyjaśnienia. No i poszła – do przyjaciółki – żalić się, że rodzina  t a k  b a r d z o  jej nie rozumie.
Serio, jedyne zarzuty to może mieć do Makarova, że się za nią nie wstawił, bo znowu dziwnie zwlekał i zrobił to dopiero, jak wyszła.
Ech, ja wiem, że ma trzynaście lat i muszę brać na to grubą poprawkę, ale odnoszę wrażenie, że sama uważasz jej działania za mądre i konieczne – akceptują je Makarov i Lenorah, czyli autorytety, krytykujący ją ludzie są ganieni, Laxusa dręczą wyrzuty sumienia, że ma wątpliwości – przez co trudno czytać takie zdania bez irytacji.

Ale muszę przyznać, że Lenorah trochę się zrehabilitowała.

-Zapal ogień, do rana przeczytam książkę a później nauczysz mnie praktyki. Mam mniej więcej pięć dni na naukę. Czy istnieje szansa, że w tym czasie opanuję magię wtórną na tyle, aby z jej pomocą pokonać naszych przeciwników? – Skoro Lenorah najwyraźniej zna tę magię, w dodatku od strony praktycznej – po co im w ogóle była ta książka?

Nie rozumiem też, czemu Makarov – gdy zagrożona jest cała gildia – opiera swój plan na jednym dziecku, zamiast wtajemniczyć w to wszystkich i ułożyć jakąś rozsądną strategię. Fairy Tail zawsze działało wspólnie, to jest jakby esencją tego anime. No i nie można zapominać, że wciąż mają w zapasie jedno z najpotężniejszych czarów tego uniwersum – Prawo Wróżek – zwłaszcza że w kanonie wszyscy o nim zapominają. Co w sumie jest dziwne, skoro nigdy nie zostały wspomniane jego ograniczenia, a i o cenie, jaką zapłaciła Mavis za użycie tego zaklęcia, przez większość czasu bohaterowie nie wiedzą.

Ktoś napadł na naszą Magnolię i z furią wbijał kołek śmierci w nasz spokój i naszą codzienność. – Bo to byli łowcy, ale wampirów!

gdzieś w tym tłumie jest Naina, co znalazło potwierdzenie w donośnym zawołaniu "Ryk smoka przeznaczenia" i kilkadziesiąt budynków zostało zmiecionych od strony, z której napierali wrogowie. [...] -Ryk gromowładnego smoka! – No i znowu ryk. Tu na dole masz rozpiskę ataków Natsu (niektóre po polsku brzmią idiotycznie, no ale) – bierz i korzystaj.

Wyleciała na ulicę Magnolii, na której kłębili się ludzie, z płaczem i krzykiem dopraszając się miłosierdzia i litości, na które trzynastolatka niemal splunęła z pogardą. Na ustach miała "nikt wam tego nie okaże, walczcie!", lecz rozumiała, że mieszkańcy kierują te słowa do Fairy Tail, w której pokładali nadzieje.  – A to FT ich atakowało, że błagali tę gildię o litość?

Szkoda, że Xander został tak szybko pokonany – zapowiadał się na większego bossa, wroga z przeszłości etc. – a padł, zanim zdążył się rozkręcić na dobre.

Ale pojawienie się Maliki wypadło całkiem całkiem.

19. JESTEŚ MOJĄ SIOSTRĄ.

Lecz mimo usilnych chęci, by zachować powagę i naturalny luz – Jak ktoś jest poważny, to najczęściej niewyluzowany. Pomijając fakt, że naturalny luz w narracji brzmi śmiesznie.

ale wyostrzony słuch zaalarmował informacją o zbliżającym się batalionie magów i łowców. – Usłyszeli zbliżający się.

Prawdopodobnie to wyładowanie przywołało łowców, którzy tłumnie zbiegli się na ulicę, widząc nie jedną, a trzy poszukiwane listem gończym osoby, zatarli ręce i z pewnością siebie wystąpili do przodu, nie reagując na coraz większy przepływ magii, jeszcze niepewnie zdzierającej dachy z budynków. – Ja bym się nawet chciała przejmować tymi potyczkami, ale wrogowie u ciebie zachowują się tak bardzo nieludzko, że po prostu się nie da – to jak walki z NPC :D.

Nim ktoś zdążył zareagować, Malika wyciągnęła rękę w stronę najbliższej stojącego łowcy, a jej dłoń przebiła się bez dźwięku przez ciało na wysokości serca. Mężczyzna otworzył usta i próbował złapać powietrze, ale wtedy dziewczyna cofnęła kończynę, ściskając w ręce narząd pompujący krew.
Łii, Killua!

- Puszczą ludzi na zwiad, Tytani ich wyżrą i o kilka rodzin mniej do żywienia, a majątki, jakie by nie były, do zgarnięcia! – No… nie. Bo akurat ci, co mają jakąś kasę, wykupują sobie miejsca w Korpusie Żandarmerii (dobsz, idą do niego najlepsi kadeci, ale no – nie łudźmy się), poza tym Zwiadowcy od zawsze byli najmniej liczną grupą – należenie do nich nie dawało żadnych znaczących profitów, a niemal na pewno kończyło się śmiercią – więc zgłaszali się do nich, dobrowolnie, sami postrzeleńcy. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście komuś trzymanie ludzi w obrębie murów się opłacało – to na pewno nie Zwiadowcom, więc czemu akurat oni mieliby zastawić pułapkę?

-No właśnie Naina! Rada! Dziesięciu Świętych! Ten świat dysponuje potęgą, która zmiotłaby Tytanów w ciągu minuty! - podkreśliła. - Gdyby odpalili Etherion, jedną z największych broni magicznych, to po tych wybrykach natury nie zostałby najmniejszy pieprzony skrawek! A oni udają ślepych! Wpuszczają tam raz na dekadę najlepszych magów z których udaje się przeżyć może dwójce! – Bo ja wiem? Etherion to broń punktowa, potężna, jasne, ale kiepska, jeśli chce się wybić coś na dużym terytorium – zwłaszcza że w samym centrum są  miasta. Poza tym Malika plącze się w zeznaniach. Raz mówi, że magowie są na tyle potężni, aby zmieść tytanów z powierzchni ziemi, ale zaraz – że w bezpośredniej walce ci najlepsi padają jak muchy. Że niby wszystkich wybija Mroczny Spisek Zwiadowców?

-Kto z kim przestaje, ten kracze jak wrony. - Wygłosiła z filozoficzną miną Przybłęda i pokiwała głową, nie mając pojęcia o przekręceniu porzekadła. – Ostatni człon zdania jest zbędny i psuje efekt.

U nas nazywają ją Valkirią, dostała ten tytuł jako dziesięciolatka i jest najmłodszą znaną w historii jego dziedziczką. W skrócie, bo to długa opowieść, wołają tak na nią bo zabiła tysiąc żołnierzy. Jednym rykiem. – O, aż się cofnęłam do kanonu, żeby sprawdzić – Natsu za jednym zamachem wyeliminował 973 – swoją drogą manga też traktuje żołnierzy jak NPC, brr, jakoś mroczni magowie nigdy nie ginęli – czyli Naina w wieku dziesięciu lat przebiła jedną z kilku najbardziej wymaksowanych postaci uniwersum. A Malika ma być od niej silniejsza. I to zasadniczo jest pewien problem, bo pozostawia bardzo niewielkie grono przeciwników, którzy mogliby im zagrozić – Zeref, pewnie któryś z jego magów, Acnologia, Dziesięciu Świętych Magów, a i to pewnie nie wszyscy. Czyli, żeby uwikłać je w jakąś porządną walkę, musiałabyś stworzyć kogoś równie niebezpiecznego – no, niech to będzie parę osób, organizacja, niekoniecznie jeden człowiek. A taka siła po prostu musi jakoś oddziaływać na świat, nie może wyskoczyć pod koniec jak królik z kapelusza. Zeref to dobry przykład – pierwsze wzmianki o nim pojawiły się już na samym początku anime, na długo zanim osobiście wkroczył do akcji. Acnologia – ciut gorszy – ale i tak został zapowiedziany z wyprzedzeniem. A u ciebie jak na razie nie pojawiła się żadna sugestia, że Al-Kariba – czyli główny wróg – posiada taką siłę. Okej, po prologu można wywnioskować, że będzie nią Oracion Seis – ale ono już w tej chwili jest zbyt słabe, bo kanonicznie zebrało łupnia od postaci dużo słabszych od tego duetu.
Przy czym oczywiście wiem, że sytuacja nie jest tak prosta jak w równaniach matematycznych i można fajnie się bawić indywidualnymi zdolnościami postaci – ale i tak, tworząc takie potwory, strasznie utrudniasz sobie pracę.
...Choć wciąż nie tracę nadziei, że to Malika będzie głównym złym.

I nie wydaje mi się, by szybko wróciła. – A ta znowu ma jakieś napady jasnowidzenia? Lenorah już wcześniej znikała i wracała, czemu więc dziewczyna uważa, że tym razem będzie inaczej?

20. PRZECZUCIA.

- Zasady magii są ogólne i teoretyczne, nikt nie powiedział, że nie ma od nich ustępstw.  – Odstępstw lub wyjątków.

Regularne "pyk, pyk, pyk" zrobiło się przez chwilę mniej regularne, ale zaraz wrócił dawny rytm. – Lubię takie zdania, drobiazgi, które wbrew pozorom przekazują wiele informacji.

- Małpie dziecko włada zniszczeniem, odziedziczyła tę magię po swoim ojcu. Znasz człowieka, który używa tego samego gatunku. – Błagam, niech to nie będzie Zeref… *Chwila namysłu* Niech to będzie Zeref! Ja go chcę w tym opku! :D

bo kopalnia była czynna przez dwadzieścia cztery na tydzień – Dwadzieścia cztery na siedem, jeśli już lecimy skrótem myślowym – choć to nadal brzmi dziwnie – albo dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.

Facet zamknął buzię – ...To bardzo źle brzmi.

- Boję się… - Słyszałem, że płakał – Aż zerknęłam na wspomnienia Graya związane z Deliorą i owszem, wtedy płakał – ale nie ze strachu, a dlatego że Ur zdecydowała się poświęcić, żeby zapieczętować demona. Dlatego mam wrażenie, że za bardzo wzięłaś sobie do serca jego wiek i to, jak dziecko powinno się zachowywać – przez co uciekł ci gdzieś kanon, jego zawziętość, jego, nomen omen, demony.

- To jest lewiatan, bardzo rzadki okaz, będzie miał ze sto lat. – Lewiatan mimo wszystko bardziej kojarzy się z morzem niż wężami jako takimi.

21. KILKA SŁÓW PRAWDY.

Nie sądzę, żeby co roku były te same zadania na egzaminie – a już zwłaszcza szukanie grobu –  bo wtedy Cana nie miałaby z tym zadaniem kłopotu.

Między filarami kręcił się Ryu z niezadowoloną miną którą zamienił na jadowity uśmiech widząc mnie. – Łee, chciałam walkę Laxus-Red *marudzenie czytelnika* Choć może i dobrze, bo by dziewczyna czaru z siebie nie wykrztusiła. W sumie Red-Mistgun też bym nie pogardziła…

- Dziecko które zamordowało własną matkę i niemal wszystkie dzieci w Al-Karibie… – Coraz mocniej wietrzę Ankhseram.

- Jeśli z tobą wygram, nikt się o niczym nie dowie – Tym bardziej nikt by się nie dowiedział, gdyby mu o wszystkim nie powiedział. Poza tym, gdyby Ryu zabił kogoś na egzaminie – co na wyspie jest niemożliwe, ale mógł o tym nie wiedzieć – to i tak zostałby wywalony. Nie ogarniam motywów tego człowieka, serio, pomimo że sam o nich mówi. Okej, możliwe, że jego zachowanie nie miało być logiczne – że dręczyły go wyrzuty sumienia, do których nie potrafił przyznać się nawet przed sobą, że pragnął, aby Laxus go poparł, bo w ten sposób zrzuciłby na niego część i tak dalej, i tak dalej – ale to wszystko może być tylko moją nadinterpretacją. Bo ja nic nie wiem o Ryu – tyle tylko, że nie lubił Laxusa z wzajemnością i, według Dreyara, miał paskudny charakter.

22. LIST. CICHE POŻEGNANIE.

Zostało w tym rozdziale jeszcze trochę niepoprawionych ze, losowych dużych liter i dziwnej autokorekty. Nie wypisuję, sama wyłapiesz ;)

Chcąc, nie chcąc – Bez przecinka.

Od Nainy wiedziałem o drugim zbiorniku, który w moim wypadku został otworzony na dwa dni przed przypłynięciem na Wyspę Wilka, więc byłem w gorszym położeniu. – Nadal będę się upierać, że Mistgun wrodzonej magii zwyczajnie nie posiadał.

Patrzę i patrzę na ten opis magii wtórnej i nijak nie rozumiem, jak ona miała pomóc w chronieniu Magnolii i Fairy Tail przed najazdem. Jeśli służy do wyszukiwania celów, to w przypadku zbyt wielu wrogów i tak nie pomoże, bo wtedy odszukanie ich nie jest głównym problemem. Jeśli pozwala na bardzo dokładne ataki – w sumie daje taki sam efekt jak Prawo Wróżek.

Swoją drogą Laxus miał szczęście, że nie użył magii wtórnej, gdy na wyspie siedział Zeref – traŁma gwarantowana.

No i koniec części pierwszej.

Dzieci Podziemia (seria druga)

23. CZEKALIŚMY [II]
O, w końcu bez kropki. Tylko ta dwójka w nawiasie trochę myląca – chwilę szukałam rozdziału CZEKALIŚMY [I], pewna, że coś pominęłam, zanim skojarzyłam, że to oznaczenie drugiej serii. Może lepiej zacząć odliczanie znów od jedynki?

wracając po, kilku godzinach – Zbędny przecinek.

Nie czujesz tego? – Panika w cienkim głosie była niemal namacalna, zresztą Natsu cały się trząsł, co trochę mnie zaniepokoiło. – Natsu i panika? Jego problem polegał raczej na tym, że  n i e  b a ł  się wtedy, gdy powinien.

- Nie, Laxus, ty nie wiesz. To smok! Wielki smok i ma złą magię. Zimną! Obrzydliwie smakuje! Ja… - Maluch zacisnął szczęki i pokręcił się w miejscu pod moim karcącym spojrzeniem..  – I niby czemu Natsu miałby bać się smoka? Raczej poleciałby wypytywać o Igneela, olewając zupełnie, jaką magią bestia włada. I znowu, piszesz reakcję naturalną dla dziecka, ale niepasującą do kanonicznej postaci – bo Natsu, nawet gdyby był przerażony, i tak pobiegłby do źródła. Tak samo, jak wtedy, gdy zaatakował Zerefa czy Acnologię – bo to jego sposób na radzenie sobie ze strachem, mierzenie się z jego przyczyną. I wątpię, żeby jako dziecko był inny.

- Dziewczyny w ogóle takie są. Na przykład Erza. – Wzruszył ramionami, ale rozejrzał się znów w obawie, czy rudy mag podmiany nie stoi i nie podsłuchuje niedaleko nas. – Ale to kupuje bez zastrzeżeń.

24. ROZUMIELIŚMY [II]

Dziwnie mi czytać o Mistgunie, który siedzi w gildii w tym wieku, nawet jeśli jest sam. Wydawało mi się, że już wtedy ciągle podróżował, żeby zamykać Animy – choć chyba nie jest to sprecyzowane w kanonie.

Gray miał z nią kontakt od pierwszych dni, powinnam więc mieć małe wsparcie. – A skąd ona o tym wie?

-Będę mówiła otwarcie i wybacz, jeśli zabrzmi to okrutnie. Moim zdaniem twój brat miał do czynienia z magią. Bardzo potężną i bardzo mroczną - zniżyłam głos, nie czując się pewnie w ciemnym pomieszczeniu, bo jak na złość odgłosy zabawy z miasta ucichły, a wcześniej dodawały mi odwagi. - Myślę, że to było opętanie. – Tylko skąd ona mogła to wiedzieć? Jellal odsłonił swoją prawdziwą twarz tylko przed Erzą, z którą Naina jeszcze nie rozmawiała. Inne dzieci, które mogły zauważyć zmianę, zostały na wyspie. Dorośli odpłynęli, jasne – ale coś szczerze wątpię, aby w czasie powstania któryś z nich miał dosyć czasu, żeby analizować zmiany w psychice obcego dzieciaka, a tym bardzie wyrokować, czy mogły nastąpić z powodu tortur czy nie. Szczególnie że objawy tego opętania (A gdy z niej wyszedł, zachowywał się jak pewny siebie dorosły, jakby był przekonany o... O swojej sile? O nietykalności?) można równie dobrze zrzucić na karb szoku i adrenaliny związanej z toczoną właśnie walką.

- To tylko moje przypuszczenia w oparciu o relacje strażników – A oni ze zostali przypadkiem wyrżnięci w pień? Ale zakładając, że jacyś się uchowali – Naina musiałaby mieć niezłe szczęście, żeby przepytać akurat takich, którzy w czasie buntu w ogóle zwrócili uwagę na tego siedmiolatka, w dodatku wiedzieli, jak zachowywał się przed zamknięciem  w celi, ba, że w ogóle został tam zamknięty za karę.

Obawiam się, że oddając pieniądze ze sprzedaży szmaragdu gildii, Naina wyświadczyła Fairy Tail niedźwiedzią przysługę. Bo załóżmy, że strażnicy nie są idiotami – kiedy odrzucą tezę, że ktoś zwinął szmaragd, bo lubił szmaragdy i trzyma go teraz sobie w chatce na kominku, pozostaje jedna możliwość: zwinął kamień na zlecenie kogoś lub żeby sprzedać go na czarnym rynku. W obu przypadkach złodziej nagle i znacząco by się wzbogacił, nie potrafiąc wykazać źródła swojego dochodu. Co dzieje się z FT po kradzieży przedmiotu? W tajemniczy sposób zawsze ma kasę na spłacanie swoich długów, choć odszkodowania często wielokrotnie przekraczają zarobki poszczególnych magów.
Okej, powiedzmy, że strażnicy najpierw szukaliby wśród mrocznych gildii i w ogóle w przestępczym półświatku – ale nie wierzę, że ktoś w końcu nie powiązałby faktów. Zwłaszcza że na początku anime FT było gildią uważaną za kłopotliwą, nielubianą przez Radę – ba, swego czasu dorobili się nawet szpiega, który próbował wygrzebać u nich jakiekolwiek brudy – w każdym razie patrzono im na ręce.

25. DZIECI PODZIEMIA [II]

Wschodnia część kraju Fiore była jednym z najbezpieczniejszych miejsc, mimo że okalające ją piaski pustyni sprawiały inne wrażenie. – Czyli w zasadzie Al-Kariba to prowincja Fiore?

Wedle tych samych przekazów boski ojciec miał sprawować ochronę nad swoimi synami i czynił ich nieśmiertelnymi, zobowiązał się jednak, by karać ich gdyby czynili krzywdę poddanym. – No, tylko że każdy władca w końcu umierał, więc – według tej legendy – każdy okazywał się beznadziejny i niegodny sprawowania władzy. Trochę sobie strzelali w stopę tą opowieścią, tak na oko.

Stolicą została Al-Kariba – Aaa, czyli to określenie wyłącznie na miasto. Trochę żałuje, że te informacje nie pojawiły się wcześniej, jeszcze w poprzedniej części. Wspominałaś o Wschodzie, ale w zasadzie nie byłam pewna, czy traktować to jako wschodnią część Fiore, czy państwo (państwa?) graniczące z Fiore na wschodzie. A biorąc pod uwagę fabułę i pewną autonomię tej prowincji (księstwa?), stawałabym raczej na to drugie.

W zasadzie to nigdzie nie było drugiego takiego dziecka, a przynajmniej Cornelia o nikim takim nie słyszała. Gdyby córka wyróżniała się  wybitnymi umiejętnościami jak śpiew, to nic dziwnego by w tym nie było. [...] Ale cecha, dzięki której dziewczynka odbiegała od pozostałych, nazywana była magią. [...] Cornelia spotkała się z wieloma matkami, których dzieci wyczyniały cuda: jedne budowały zamki z piasku ruchem ręki, inne zmieniały kolor rzeczy znajdujących się wokół, jeszcze inne zmieniały same rzeczy w to, co podpowiadała im wyobraźnia. Ostatecznie magia była na porządku dziennym. – Najpierw sugerujesz, że to magia odróżniała Nainę od innych dzieci, później mówisz, że w gruncie rzeczy magicznych dzieci było pełno. Dopiero później wspominasz, że chodziło o rodzaj magii, ale średnio to kupuję – w FT jest tyle różnych mocy, że dziwne byłoby, gdyby dublowały się w najbliższym otoczeniu.

Potrafiła za to zniszczyć studnię i kominek bez szczególnego wysiłku, a niszczyła w taki sposób, że wszystko dzieliło się na kwadraty i na tym zasadzał się problem Cornelii. – Łee, jednak Gildarts.

W dumnej postawie było coś, co sprawiało, że inne dzieci patrzyły na nią z ciekawością i chętnie słuchały nowych propozycji zabaw – Dumna postawa u trzylatki?

Typ to był niebanalny, który zwróciłby uwagę nawet w tłumie nie przez samą urodę, ale przez coś szczególnego, co malowało się na twarzy dziewczynki, a czego przeciętny obserwator nie potrafił określić. Była to siła. – U  t r z y l a t k i?!

Odpoczywająca Lenora miała w sobie coś majestatycznego i przerażającego, a arsenał broni, jaką mimowolnie prezentowała, nakazywał mieć się na baczności. – Zawsze przy smoczycy piszesz o arsenale broni. Zresztą, cały ten opis wydaje mi się łudząco do tego z pierwszej części.

Osiemnastoletni chłopak był pieszczony przez całe życie, zepsuty do szpiku a w jego postępowaniu można było dostrzec pierwsze objawy tyranii, do której ludzie Wschodu byli przyzwyczajeni, ale której starali się za wszelką cenę uniknąć. – I nikt nie spróbował nieco pomóc Indrze i źle zapowiadającemu się księciu dosypać to i owo? Rozumiem, że chłopak nie miał rodzeństwa, ale chyba istnieli jacyś inni krewni, kuzyni, którzy chętnie przejęliby tron? Zwłaszcza że…

- Venetio, wróć do domu. Książę jest pijany, zaraz rozpocznie się szczucie niedźwiedzia, któremu później rzucą pewnie jakąś niewolnicę. Nie oglądaj tego. – ...jeśli jeden z gości, doradca, bez skrępowania obraża księcia pod jego własnym dachem, wśród tłumu ludzi, to książę tyranem jest co najwyżej aspirującym, żadnej grozy w wyższych sferach nie budzi.

Okej, wiem, że rozpuszczony, okrutny, młody władca to nośny temat w fantastyce, ale no – żeby utrzymać tron, dzieciak musi mieć jeszcze inne cechy. Jakiś spryt, polityczną przebiegłość, umiejętność manipulowania ludźmi wykraczające poza wlewaniu we wszystkich zainteresowanych hektolitrów wina, zaufanych podwładnych – bo po prostu samo pochodzenie i bajeczka o Indrze immunitetu mu nie zapewnią. Okej, może też tych cech nie posiadać, ale być marionetką kogoś lepiej zorganizowanego. Wszystko kupię, serio, poza tyranem-idiotą, który rządzi, bo tak.
Druga sprawa, że państwo nie posypie się z dnia na dzień. Poprzedniego księcia przedstawiasz jako dobrego władcę, choć nie określasz dokładnie, w jaki sposób rządził. Ale zakładam, że otaczał się odpowiednimi ludźmi, ich obsadzał na stanowiskach, ich trzymał blisko siebie. I oni też przebywali w pałacu lub przybyli do niego uczcić objęcie tronu przez dziedzica. Tymczasem
Venetia założyła szal na głowę, wyminęła kilku służących o zmęczonych, poszarzałych twarzach, i przyśpieszyła kroku, nie chcąc zostawać dłużej w pałacu, który stał się świątynią pijaństwa, cudzołóstwa i śmierci.
pałac w dwa tygodnie zmienia się w jakieś ciepłe piekiełko dla wszelkiego podejrzanego elementu i tylko stary doradca z żoną kręci nosem. Ja rozumiem, że nowy książę mógł mieć paru znajomych o podobnym charakterze, że też wśród starej arystokracji nie wszyscy byli idealni – ale serio, gdzie się podziała reszta porządnych ludzi?
Kolejna sprawa: gdzie delegacja z Fiore? Jeśli wschód jest wyłącznie prowincją, a nie suwerennym państwem, to – wybacz – władcą może sobie ogłosić nawet lamę, ale rządzić będzie ten, kogo zaakceptuje król. Brakuje mi w tym wszystkim złożenia przysięgi wierności, brakuje wytłumaczenia, jakim cudem w części Fiore wciąż legalne jest niewolnictwo – co jest możliwe prawnie, jasne, ale średnio pasuje mi do kanonu – brakuje też reakcji delegacji na okrucieństwo wobec niewolnic.

Ludzie na ulicach prowadzili zwyczajny tryb życia, nie musieli świętować przez całe dwa tygodnie, zresztą wielu z nich po prostu nie było na to stać. – A co, świadomość zbiorowa podszepnęła im, że następny władca będzie beznadziejny, więc do świętowania się zmuszali? Czy też tak szybko całe miasto dowiedziało się o sprawie z niewolnicami? (I jeszcze wszystkich to obeszło? Jeśli tak, jakim cudem w ogóle niewolnictwo nie zostało zniesione, skoro najwyraźniej moralność ludzie mają tam współczesną?).

Weszła po schodach na piętro, w którym mieścił się harem, część przeznaczona tylko dla kobiet, do której wstęp mieli jedynie mąż i synowie. – Harem to prywatna część domu przeznaczona dla rodziny jako takiej, o czym sama wspominasz na końcu zdania, stąd to: część przeznaczona tylko dla kobiet brzmi nieco myląco.

-Malika? - zapytała kobieta, a siedząca pośrodku pokoju dziewczynka podniosła się i spojrzała na matkę zawstydzona. Jej bogato haftowane, fioletowe szarawary zdobyły dziwnym trafem tłuste plamy i dziurę na kolanie, z prawego łokcia spływała stróżką krew, efekt niebezpiecznej zabawy na dworze, którą pewnie sama wymyśliła, a wokół twarzy miała falującą linię kurzu, której nie zdążyła domyć. – I co, dziewczynka nie ma żadnej opiekunki, która – jeśli nawet nie zdołała jej upilnować – to przynajmniej opatrzyłaby ją, umyła i przebrała? Przecież to córka książęcego doradcy, pięcioletnia w dodatku, kto w ogóle zostawiłby ją samą choć na moment? Zwłaszcza że najwyraźniej jej matka zdaje sobie sprawę, że dziewczynka do spokojnych dzieci nie należy.

Dopilnuj, by wszystkie dzieci do dwóch lat zostały zamordowane. Na całym Wschodzie. A reszta do lat dziesięciu ma zostać zabrana do mojego pałacu, do podziemi. Będziesz też głównym nadzorcą rozbudowania tej części… – A czemu po prostu nie wymorduje dzieci do lat dziesięciu? Trzy czy pięciolatki i tak na niewiele się przydadzą w ewentualnej pracy, a karmić je trzeba, pilnować, w dodatku też rodziny mogą w akcie desperacji jakoś się razem zorganizować – bo dzieci wciąż żywe przecież da się uwolnić, martwe najwyżej opłakiwać… Wiem, że bez tego fabuły by nie było, a przynajmniej tej części dotyczącej przeszłości dziewczynek, ale nie bardzo rozumiem, po co książę tak wszystko skomplikował.
I co najważniejsze: co na tę decyzję król Fiore?

- To moja siostra. Przysięgam, będę jej bronić do ostatniego oddechu i nie pozwolę, by zginęła - zapewniła mnie. – Takie słowa bardzo nie pasują do pięciolatki. Pal licho treść, sama forma jest zbyt klarowna, skomplikowana. Uszłaby w ustach dziecka dziesięcioletniego, może ciut młodszego.

Podniosłam się i wyjrzałam przez okno na dół, po ulicach biegali żołnierze, dookoła słychać było płacz dzieci, lamenty kobiet i krzyki mężczyzn, którzy stawali w obronie swoich pociech. Płonęły pochodnie, domy, namioty, materiały, a wszystko to przemieszane z krzykami tworzyło obraz piekła. – Żołnierze wyskoczyli znienacka? Kobieta powinna usłyszeć zamieszanie jeszcze przed pojawieniem się Maliki, bo dziewczynka mówiła zbyt krótko, aby mogło w tym czasie powstać takie zamieszanie.

Podeszłam do drzwi i czekałam, wiedząc, że Malika, dzielna dziewczynka, wyprowadziła moją Nainę na dach niższego budynku, i ostrożnie, niczym koty, przemykały ponad głowami żołnierzy. – Czemu kobieta nie ucieka z dziewczynkami? Noc jest ciemna, pożar raczej oślepiałby żołnierzy niż oświetlał dachy, więc gdyby nie szła blisko krawędzi i trzymała się zgięta, nie powinna rzucać się w oczy. Jasne, to jest jakieś ryzyko, ale mniejsze niż puszczanie pięciolatki z trzylatką samych, zwłaszcza że na dachach mogą być inni uciekinierzy lub żołnierze.

Czyli wygląda na to, że nie tyle Naina zabiła te dzieci, co z jej powodu je zabito – ech, a już Ryu narobił mi smaka na jakąś fajną traŁmę na tle moralnym.

Historia też nie do końca zgadza się z wersją z pierwszej części, bo Naina wspominała wtedy, że została znaleziona na pustyni, nie dachu – nie wiem, czy to celowa rozbieżność, czy po prostu się pomyliłaś.

Pozostaje też kwestia kanonu – konkretnie 465 rozdziału mangi, który trochę mówi o pochodzeniu Smoczych Zabójców – ale że to najświeższe informacje, nie będę zbytnio marudzić. Choć gdzieś później można wspomnieć, czemu Lenorah zdecydowała się wyłamać i wybrać te dwie dziewczynki ;).

Właśnie, Lenorah czy Lenora?

Podsumowanie

Jest dobrze.
Czepiałam się przez poprzednie czterdzieści stron, więc dla odmiany powiem coś miłego: przyjemnie czytało mi się twoje opowiadanie. Interesuje mnie ta historia. Potrafisz opowiadać.
A to niezła podstawa – resztę można wyszlifować, nauczyć się. Jasne, roboty będziesz miała z tym sporo, ale myślę, że i tak jesteś w lepszej sytuacji niż osoby, które piszą teksty bardziej dopracowane, logiczniejsze, ale po prostu nudne. Ty, nawet kiedy piszesz głupoty, przynajmniej robisz to ciekawie ;).
Pochwalę cię też za postępy, bo to kolejna istotna sprawa. Pomiędzy pierwszymi a ostatnimi rozdziałami widać różnicę, zwłaszcza styl znacznie ci się polepszył – przez co część moich uwag się zdezaktualizowała. Zostawiłam je jednak na wypadek, gdybyś chciała poprawić początkowe rozdziały.
To, z czym nadal masz problem, to przede wszystkim interpunkcja. PWN ma ładny dział o przecinkach, przestudiuj go raz a porządnie, zwłaszcza część o spójnikach, bo wykładasz się na naprawdę prostych konstrukcjach. Możesz też zerknąć do Nekronomiconu, na pewno ci to nie zaszkodzi. Wciąż też zdarzają ci się powtórzenia, choć zdecydowanie rzadziej, i bywa, że używasz słów, które w danym kontekście brzmią nienaturalnie, śmiesznie (kierowniczka burdelu, facet z buzią). Pilnuj też narratora, bo biedak czasem gubi się we własnych myślach – co jest w porządku, dopóki czytelnik nie musi czytać fragmentu dwukrotnie, aby odnaleźć zagubiony wątek.
Zastanawiam się też, co zeżarło ci te spacje w dialogach – brakuje ich w większości rozdziałów, później po prostu przestałam o tym wspominać – ale naprawdę ich brak odstrasza. Większość edytorów ma opcję znajdź i zmień, w docsie włącza się ją skrótem Ctrl+H, więc naprawienie tego błędu nie powinno zająć ci dużo czasu. A przy okazji mogłabyś podmienić dywizy na półpauzy.
Okej, to teraz ta bardziej skomplikowana część.
Trochę zastanawiałam się co i jak tu napisać, bo widzisz – stety czy niestety – sama tworzę fanfik przygodowy, choć do innego kanonu. Też z przesadzonym bohaterem, mhroczną przeszłością, przepowiedniami i całą resztą stuffu. Więc z jednej strony chciałabym podrzucić ci parę sztuczek, z drugiej, taki ze mnie autorytet jak z koziej rzyci organki, więc boję się, że bardziej bym ci zaszkodziła niż pomogła.
Może umówmy się tak: reszta oceny to będzie zlepek opisów problemów, które zauważyłam w twoim tekście, i sposobów, w jakie ja bym je rozwiązała. A ty to przeczytasz ze dwa razy i wybierzesz te, które brzmią dla ciebie rozsądnie, a resztę zignorujesz. W ten sposób nie będzie mnie gryzło sumienie, że narzucam ci swój sposób pisania.
No to lecimy.

1. Twój świat jest tylko tłem dla historii.
Co jest normalne, bo do tego zwykle w powieściach potrzeba świata – żeby bohaterowie nie łazili po białych plamach w umysłach czytelnika – ale zazwyczaj trzeba oszukiwać, że wcale tak nie jest. A w przygodówce takiej jak twoja, to praktycznie niezbędne.
Opowiadasz o czymś, co zaczęło się z powodu konkretnej sytuacji w konkretnym świecie, co nie wydarzyłoby się, gdyby nie masa innych drobnych zdarzeń i zależności, co przebiegło w ten sposób, ponieważ twoi bohaterowie urodzili się w konkretnym miejscu, czasie, społeczeństwie, kulturze i mogli zrobić to lub to, bo na to im pozwalała ta konkretna rzeczywistość. Czyli mówiąc po ludzku: nie piszesz o przygodnie uniwersalnej, piszesz o przygodzie w Fiore. Ten kraj – świat w ogóle – jest równie ważny jak bohaterowie, bo to dzięki niemu ma szansę dziać się cokolwiek. Ba, jakby Naina i Laxus zginęli w pierwszym rozdziale, historia mogłaby toczyć się dalej. Jakby cały świat poszedł w pizdu, można byłoby tworzyć co najwyżej strumienie świadomości bohaterów uwięzionych w niebycie. Ale to by był inny gatunek prozy.
A podkreślam to tak dobitnie, bo przez całą pierwszą część opowiadania całkowicie podporządkowujesz Fiore i okolice historii głównych bohaterów. Fiore, Wschód, Minstrel – nic nie istnieje autonomicznie, nic się nie przenika, nic na siebie nie wpływa. Te miejsca pojawiają się tylko, gdy są potrzebne do opowiedzenia kolejnego fragmentu historii – gdy spełnią swoje zadanie, lądują w fabularnej dziurze. Nie chodzi mi o to, że zapominasz o tym, co się w nich wydarzyło – o pociągu z niewolnikami, który Laxus zatrzymał w Fiore, wspominasz na wschodzie, smoczyca najpierw znika z oazy, później pojawia się obok Magnolii, pod tym względem wszystko jest w porządku. Ale zapominasz, że w tych krajach powinno dziać się o wiele więcej, pomijasz konsekwencje pośrednie, echa ech – czyli te wszystkie drobiazgi, dzięki którym można oszukać czytelnika, że ma do czynienia nie z dekoracjami, a kompletnym światem, którego obserwuje jedynie drobny wycinek.
Wróćmy do sytuacji z pociągiem niewolników. Opisujesz bezpośrednie konsekwencje – książę stracił pieniądze, wysłał listy gończe za Laxusem. A gdzie reszta? Wschód podlega pod Fiore, właśnie zatrzymano potężny, n i e l e g a l n y transport niewolników, który do niego jechał – to przecież gruba afera. Bo przecież nie jest tak, że jak wolny człowiek z zachodu pojedzie na wschód, to go tam od razu capną, oznakują i zrobią niewolnikiem – muszą istnieć jakieś zasady kogo i jak można wziąć w niewolę. A skoro istnieją zasady, musi istnieć jakiś organ, który pilnuje ich przestrzegania, który odpowiada za to właśnie, żeby nikt nie mógł nałapać losowych ludzi i sprzedać ich jak bydło – bo wolność tym ludziom gwarantuje Fiore. Inaczej nikt by Laxusowi nie gratulował zatrzymania tego pociągu, tylko palnęliby go w łeb, że nie miesza się do interesów państwowych. Ale wracając do pociągu – skoro taki transport jechał, to można logicznie założyć, że gildia tych ludzi planowała sprzedać, że miała jakieś własne kanały zbytu w Al-Karibie, ba, wypadałoby założyć, że to nie jest jednorazowy incydent, a obicie paru mord strażników wcale szajki nie rozbije. I to książę, jego ludzie znaczy, powinni zająć się rozpracowywaniem tych przemytników, nielegalnego, czarnego rynku i tak dalej – bo przestępcy przynajmniej częściowo muszą pracować na jego terenie – a przynajmniej w mniejszym lub większym stopniu współpracować ze strażnikami z Fiore. Okej, czytelnicy wiedzą, że sam książę za ten transport odpowiada, domyśla się też tego część postaci, ale zakładam – znowu muszę coś zakładać, bo pomijasz tę kwestię – że nie wie tego król, nie ma dość dowodów, aby te powiązania wykazać, dość powodów, aby to podejrzewać. Więc książę musi udawać, że się tym zajmuje, musi odczuwać jakieś naciski ze strony reszty kraju, musi wisieć nad nim jakieś widmo konsekwencji, coś musi się dziać w bebechach tej opowieści. Nawet jakby Al-Kariba była całkowicie odrębnym krajem, książę powinien stawić na rzęsach, żeby udowodnić, że nie miał z tym nic wspólnego – bo inaczej przestanie to być sprawa na poziomie mroczna gildia-straż, a stanie się konfliktem międzypaństwowym. A jak wiemy – trochę zbyt późno, bo jest to określone dopiero w drugiej części – Wschód podlega Fiore, więc książę jest w sytuacji jeszcze mniej komfortowej. A mimo tego, gdy pojawia się fragment z nim, gdy sprawa pociągu zostaje wyciągnięta – książę myśli głównie o Laxusie i tym, że dzieciak pozbawił go paru groszy. Wydaje mi się, że przy reszcie problemów, które powinien mieć w tej chwili na głowie, akurat trzynastolatek najmniej by go obchodził. Wtrącił się, przestraszył ludzi, może być wcieleniem Indry – spoko, rzućcie za nim list gończy, a teraz Hamzo, dzielny szpiegu wschodu, zdaj mi raport o rzeczywistych kłopotach, psach Fiore kręcących się po Al-Karibie, ostatnich działaniach buntowników i takich tam.
Okej, z punktu widzenia fabuły ten list gończy za Laxusem jest najważniejszy, jasne, zgadzam się, że o całej reszcie mogli rozmawiać wcześniej/później/kiedy indziej – ale ponieważ zaprezentowałaś tylko ten kłopot (i zniknięcie smoka, też ważne dla głównych bohaterów), wygląda to tak, jakby naprawdę najistotniejszym problemem Wschodu był dzieciak, który przypadkiem wpakował się do pociągu. A to brzmi ciut, cóż, niepoważnie.
Kolejny przykład – buntownicy. W pierwszej części wspominasz o nich tylko przy okazji Nainy i Maliki. Trzynastolatki i piętnastolatki. I wybacz, takie z nich buntowniczki, jak ze mnie mistrz kierownicy – one są przestępcami. I nic tu do rzeczy nie ma to, że prawo jest złe, sądy przekupne, a władza okrutna, ponieważ w tej historii one nigdy przeciwko władzy nie występują – wieją, kradną, oszukują, zabijają tudzież siedzą u smoka i uczą się magii. Tylko że żadne z tych działań nie jest wymierzone w księcia jako takiego, dziewczyny nie planują przewrotu, nie myślą o tym, jak się go pozbyć, nie podejmują żadnych działań w tym kierunku. Jedyne, co przy dużej dozie dobrej woli mogłabym pod to podciągnąć, to zabicie żołnierzy przez Nainę. Ale ponieważ miała wtedy dziesięć lat, podejrzewam, że to raczej tak wyszło, a nie było efektem cwanego planu. A innych buntowników – mówię wciąż o pierwszej części – po prostu nie ma. Okej, że nie ma ich osobiście, to rozumiem. Ale nie ma ich w ogóle w świecie. Nie działają, nie są wspominani, nie myśli o nich Naina, nie myśli Makarov – który przecież powinien mieć jakieś rozeznanie – nie myśli Hamza, książę, smok, kot ani myślące papryki. Cały ten wątek wydaje się czekać, aż Naina czy też Malika wygrzebie go z piachu, otrzepie i uczyni przydatnym dla fabuły. A oni powinni istnieć niezależnie od Laxusa czy dziewczyn, to nie plastikowane żołnierzyki, które można wyciągnąć w dowolnym momencie. Nie wykorzystujesz nawet tych okazji, gdy wplątanie o nich wzmianek jest wręcz naturalne: czemu u Alii, gdy ginie książęcy sługa, nikt nie podejrzewa kobiety o konszachty z buntownikami? Czemu książę nie próbuje zrzucić na nich odpowiedzialności za transport ludzi – że chcieli w ten sposób zdobyć pieniądze do walki z nim? Jakby pokombinować, to można by powiązać ich nawet z wydarzeniami mniej oczywistymi. Ginie skarb narodowy, książka, która pozwala na  poznanie w ciul niebezpiecznej magii – podejrzenia mogą paść na mroczne gildie, Sojusz Balam, który wtedy się chyba tworzył, ale równie dobrze podejrzenia mogą paść na buntowników. Skoro w tamtej części Fiore jest niespokojnie, władza ciągle nie może wytłuc robactwa, konflikt narasta – i nagle znika potężna broń, to raczej ktoś pomyślałby, że pewnie tam się odnajdzie. Ale o tym też nikt nie wspomina. Ba, nikt nie myśli w ogóle o tym, co na Wschodzie się dzieje – a przecież to część Fiore, nie żadne dalekie kraje, to raz, dwa, pojawienie się Przybłędy powinno jakieś refleksje sprowokować. Choćby o tragedii w Al-Karibie sprzed dziesięciu lat, bo coś nie chce mi się wierzyć, że udało się tak sprytnie zabić wszystkie plotki o tym. Zwłaszcza że Al-Kariba sporo eksportuje, nie jest wcale odizolowane jak Minstrel – coś musiało wyciec.
Rozumiem, że dla Laxusa czy innych dzieci to zamierzchła przeszłość, że to go po prostu nie interesuje – ale masz też narratorów dorosłych, zwłaszcza Makarova, masz całą gildię, masz wreszcie fragmenty z Al-Kariby, słowem: masz możliwości, żeby takie drobiazgi, aluzje po tekście upychać.
Wrócę jeszcze do kradzieży tych skarbów narodowych – odniosłam wrażenie, że wszyscy przestali się tym przejmować po odparciu ataku łowców na gildie. Wspominasz później, że kamień został sprzedany, okej, ale pomijasz całą resztę. Zbrodnia doskonała i po ptakach, można przejść do reszty fabuły. No tak, tylko że nie. Magnolia jest tylko jednym miastem – z punktu widzenia państwa atak na nie nie ma nic wspólnego z kradzieżą, to po prostu sprawa pomiędzy gildiami. Czyli, powtórzę, nadal ktoś ma książkę z instrukcją, jak używać potężnej magii – prawdopodobnie ktoś, kto równocześnie ma złe zamiary – ale nikt się tym nie niepokoi, nie ma zebrania rady, nie ma listów do mistrzów gildii, poddenerwowanej straży, nie martwi się tym Hamza. Po prostu null – ładnie ogarniasz bezpośrednie konsekwencje, reakcję gildii, wątpliwości Laxusa – ale to wciąż za mało.
W drugiej części jest odrobinę lepiej, bo pojawiają się listy – choć wszystkie związane z Laxusem, to jednak trochę ten świat rozszerzające – pojawia się opis Al-Kariby, nakreślasz też stosunki pomiędzy miastem a Fiore. Tylko czemu tak późno i cóż, w tak znikomej ilości? Pojawia się też kolejny opisany buntownik, sztuk jeden, Ace, który nawet ma jakieś obowiązki na Wschodzie, czyli – w domyśle – posiada jakieś życie. Tylko czemu nie mówi wprost, jakie to obowiązki, jakie zadania, jakie zobowiązania? To dwudziesty trzeci rozdział, niech ktoś w końcu wykrztusi, czym zajmują się buntownicy, bo – jeśli mam być szczera – wyobrażam ich sobie jako bandę niezorganizowanych nastolatków, którzy myślą, że są naprawdę ważni, a reszta nie ma serca wyprowadzać ich z błędu. Ale, okej, przestanę się już nad nimi pastwić.
Kolejna sprawa, która strasznie pomniejsza twój świat, to brak postaci, które nie są bezpośrednio związane z głównymi bohaterami – to jest Nainą i Laxusem. Niemal wszyscy są ich przyjaciółmi lub wrogami, a przynajmniej towarzyszami z Gildii. Hamza? Odpowiedzialny za pochwycenie Laxusa. Xander? Stary wróg Nainy. Nawet przy księciu odnoszę wrażenie, że jest nimi szczególnie zainteresowany – a przecież to książę, główny boss, co go smarkateria obchodzi? Z całej pierwszej części potrafię wymienić tylko trzy osoby, które wyłamywałyby się ze schematu wróg/przyjaciel i nie byłyby tylko ruchomymi dekoracjami: Alia, wspomniana w jednej scenie, Yajima i ten pedofil o sympatycznym usposobieniu, którego zarżnęli w burdelu. A co do ostatniego też nie mam pewności, bo jednak za Laxusem ganiał. Biednie, bo jeśli wszystkie istotne dla historii postaci kręcą się wokół dwójki dzieciaków, to opowieść naprawdę traci na rozmachu. Nie mówię o tym, żeby wprowadzać multum statystów, żeby tylko zapełnić tło – ale przyjaciele mają swoich przyjaciół i wrogów, wrogowie takoż. Niech o nich myślą, niech o nich wspominają, niech jakoś żyją swoim życiem, a nie tylko materializują się wokół Nainy i Laxusa.
I znów, w drugiej części – choć to tylko trzy rozdziały – udaje ci się trochę to naprawić. Pojawiają się rodzice Maliki, wspominasz o reszcie jej rodziny, Gray myśli o Ur, pojawia się prorok, pojawia się żona księcia, ba, nawet żołnierze wydają się ludźmi, a nie botami z gry. To dobrze, gorzej, że mówimy o trzech rozdziałach z dwudziestu pięciu – więc przed nimi jest masa tekstu, w których tego świata zwyczajnie brakuje. Wynotowałam sobie specjalnie z 20 rozdziału jeden jedyny akapit, który – oprócz sceny z Alią w burdelu – sugeruje, że uniwersum FT to coś więcej niż Laxus, Naina i najbliższe dwadzieścia metrów:
Stary Yajima wspominał kiedyś o buncie na Wschodzie, o rebeliach, o dziwnych, ciemnych interesach tamtejszego władcy, ale Dreyar nieszczególnie poświęcał temu uwagę. Na głowie miał wtedy niepokornego syna i małego wnuka oraz prowadzenie gildii, a to były bliższe sprawy. Teraz, w świetle aktualnych wydarzeń i informacji, urywki z zebrań Rady Magicznej wydawały się być na wagę złota.
Tego się trzymaj, bo to dobry trop.

2. Przesadzasz.
Naina to Smocza Zabójczyni, wychowana przez smoka przeznaczenia, całkiem możliwe, że dziecko z przepowiedni, Valkiria, zabiła w wieku dziesięciu lat tysiąc osób, dzieciństwo spędziła w Podziemiu, gdzie smarkaterię torturowano, bo tak, wiszą na niej listy gończe, jest buntowniczką, kleptomanką i to taką, że bez trudu potrafi zwinąć dwa skarby narodowe za jednym zamachem, ma własnego przewyższającego, była na polowaniu w Minstrel, zna magię leczniczą – w tym Troję, zaklęcie smoka powietrza – to mól książkowy, łamie szyfry dla zabawy, zna się na runach, ma otworzony drugi zbiornik magii, złamała prawo magii, uczy się magii wtórnej, mistrz mrocznej gildii specjalnie fatygował się, żeby z nią powalczyć, łowcy głów olali konflikty wewnętrzne i utworzyli armię, bo taka niebezpieczna, Gray ją wielbi, Makarov złego słowa nie powie, a fiordy to pewnie jedzą jej z ręki. A, i przez większość opowiadania ma trzynaście lat.
Ty nie tylko przeskakujesz rekina – ty go przeskakujesz wierzchem na Godzilli przy akompaniamencie ukulele.
I chyba to jedyne, co ratuje Nainę, fakt, że nie sposób ją wziąć na poważnie. I w sumie myślę, że FT dałoby radę wchłonąć nawet taką postać – ten kanon ma wysoką tolerancję na przekokszonych bohaterów – ale trzeba mu trochę pomóc.
Pierwsza sprawa łączy się bezpośrednio z moim wywodem o świecie – Naina nie może stać w jego centrum. Nawet jeśli ona rzeczywiście jest siłą napędową tej historii, dzieckiem z przepowiedni i tak dalej: robiąc z niej tak jawnie oś, strasznie szkodzisz fabule. Bo Naina ma trzynaście lat. Jest dzieckiem, jak dziecko się zachowuje, nie ma wpływu na nic szczególnie istotnego – dlatego za każdym razem, gdy wspominasz o listach gończych, o tym, jak to łowcy się specjalnie na nią zasadzali, a Xander tylko z jej powodu ruszył zacne cztery litery – zaczynałam się zastanawiać, czy ci ludzie serio nie mają ważniejszych rzeczy do roboty.
...Ale jakby spojrzeć na to z drugiej strony, to oni znowu starają się za mało. Bo Naina zabiła żołnierzy – prawdopodobnie, o ile Malika mówiła prawdę – a żołnierze należeli do wschodniej armii, która podlegała Fiore. Czyli, w skrócie, zabiła tysiąc żołnierzy Fiore. Przecież ona w tym państwie – całym – nie powinna móc nawet wystawić nosa z kryjówki. Tym bardziej, że gdyby książę podejrzewał, że może być  t y m  dzieckiem, to powinien wykorzystać przeciwko niej każdą sytuację. Czemu nie zrobi z niej drugiego Zerefa? Nawet jej magia by mu w tym pomogła – niszczycielska, zimna, zła.
Więc albo albo – albo od razu zacznij z grubej rury, albo w pierwszej części pozwól głównym mieć własne, ważniejsze kłopoty, a Nainą czy Laxusem zajmować się najwyżej przy okazji. Tylko wtedy musisz jakoś rozwiązać sprawę tego ludobójstwa, bo ono nie powinno minąć bez echa, ale jakoś funkcjonować w ogólnej świadomości – ale to znowu kwestia konstrukcji świata.
Szczerze mówiąc, po prostu przesunęłabym je w czasie i umiejscowiła w tej przerwie pomiędzy pierwszą a drugą częścią opowiadania – bo to wydarzenie w pierwszej części i tak wydaje się nie mieć znaczenia. Naina boi się krzywdzić ludzi, ale gdy pojawia się Malika, nagle jej przechodzi, Ryu wspomina o dzieciach, nie o żołnierzach, świata – jak wspominałam – w ogóle ta zbrodnia zdaje się nie obchodzić, Laxus też szybko sobie radzi z szokującymi nowinami. Trochę przerobić trzeba by było fragmenty z najazdem, ale myślę, że oderwanie uwagi Xandera i łowców od dziewczynki, a skupienie ich na samej gildii, wyszłoby tym scenom na dobre. No i przede wszystkim miałabyś zbrodnię świeżą, gorącą, dokonaną przez osobę, którą Laxus poznał i polubił – nie kiedyś tam, ale  t e r a z  – co mogłoby dać fabule niezłego kopniaka. Tylko, jak już mówiłam wyżej – to luźna propozycja, nie wiem, jak potoczy się fabuła i czy akurat umiejscowienie tego zdarzenia w przeszłości nie będzie istotne – więc nie przejmuj się nią za bardzo ;).
A właśnie: sprawa druga. Niech Naina wreszcie oberwie.
Serio, przez całą fabułę jedyny moment, w którym dziewczyna rzeczywiście miała kłopoty, to walka z Red w 10. Reszta wydarzeń? Pierwsze fałszywe ogłoszenie – złoczyńcy zdjęci bez problemów. Walka w pociągu – Laxus przyszedł i pozamiatał. Owszem, Gray trochę oberwał, ale żadnego żalu do Nainy za to nie miał, ba, po paru dniach znowu był wesoły jak szczygiełek i gdyby nie marudzenie Red, nie byłoby żadnych konsekwencji. Przemytnicy – Manju nic się nie stało, straŁmował się Laxus, bo to on zabijał. Kradzież – bez problemów. Wiwerna – po wiwernie. Najazd łowców – pojawia się Malika i już. Kopalnia z lewiatanem –  po lewiatanie jeno skórka została.
Wrzuciłaś wszystkie możliwe nieszczęścia do przeszłości Nainy – śmierć matki, lochy, ucieczkę, niby-śmierć siostry, mordy i pożogi – ale w czasie trwania akcji masz opory przed zrobieniem jej jakiejkolwiek krzywdy. A wydarzenia z przeszłości mają jeden mankament – czytelnik wie z góry, że Naina wyjdzie z nich cało, znajdzie sobie w przyszłości nowy dom i przyjaciół, jakoś sobie poradzi. Jasne, główny bohater zazwyczaj przeżywa przynajmniej do ostatniego rozdziału, ale pozostaje te pół procent szans, że przeżyje bez nogi, ręki, oka i połowy wnętrzności, dlatego śledzenie wydarzeń aktualnych jest zawsze ciut bardziej emocjonujące. Nie twierdzę, że odkrywanie przeszłości nie jest ciekawe, ale trzeba wszystko wyważyć – zwłaszcza że im bardziej podkreślasz, jakie piekło dziewczyna przeżyła, tym bardziej nienaturalnie wygląda to, jak wszystko teraz jej się udaje.
Trzecia sprawa: pozwól jej nie wiedzieć. Pozwól się mylić. Tak po prostu.
Naina nie musi od razu wiedzieć, że Laxus się zesmoczył – może wyczuć zmianę i drążyć mu dziurę w brzuchu tak długo, aż sam się przyzna. Może powiedzieć Mistgunowi, że jedyne, co udało się jej dowiedzieć, to to, że jego brat zachowywał się dziwnie. Po co od razu wyskakuje ze – słuszną, a jakże – teorią o opętaniu? Hej, nawet jeśli jedyną informacją, jaką udałoby jej się zdobyć, była ta, że Erza pochodzi z Rajskiej Wieży – to już byłoby dużo. Miałabyś punkt zaczepienia do dalszej fabuły, a ja nie musiałabym się głowić, który ze strażników tak namiętnie stalkował Jellala. Poza tym, kiedy masz możliwość, pokazuj, skąd ona te rzeczy wie. Choćby festiwal w Oak i książka o magii wtórnej. Levy od miesiąca mogła ekscytować się tym w gildii, ba, sama wybierać na ten festiwal i próbować kogoś na niego zaciągnąć – ona przecież kocha książki równie mocno.
W końcu, po czwarte: częściej oddawaj głos komuś, kto jest trochę rozsądniejszy i bardziej sceptyczny od Laxusa. Może to być Red, może kto inny – ale naprawdę, nie ma nic bardziej irytującego niż siedzenie w głowie bohatera, który uwielbia inną postać.
Naina miała też swoje dobre momenty, jasne. Wypadła naturalnie, kiedy było jej przykro, bo gildia się za nią nie ujęła, czy też wtedy, gdy dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu Graya, żeby już tak całkiem nie psioczyć. W sumie nie wiem, czy w czasie opowiadania stała się mniej irytująca, czy też ja do niej po prostu przywykłam – w każdym razie najgorzej czytało mi się o niej na początku.
Reszta bohaterów pozytywnych jest skonstruowana o wiele lepiej, szczególnie widać to przy Laxusie, nad którym masz chyba większą kontrolę – a przynajmniej potrafisz dać mu w łeb, kiedy staje się wyjątkowo denerwujący. Gray i Natsu wypadli trochę niekanonicznie, ale to w sumie kwestia paru zdań, nawet nie scen. Polubiłam bardzo Red, bo ma multum wad, jest wredna, tchórzliwa, a przy Laxusie nie umie sklecić porządnego zdania – i wypada przez to bardzo ludzko. Cieszę się, że jednak zrobiłaś z niej silnego maga, bo będzie miała szansę dotrzymać kroku reszcie bandy. Makarov ujdzie – czasami na niego marudziłam, ale w gruncie rzeczy to dobrze poprowadzony bohater.
Najsłabiej zarysowaną postacią jest dla mnie Malika. Czy też może: najbardziej przeźroczystą. Wpasowuje się w schemat potężnego pozytywnego drania, który wrogowi urwie łeb, przyjaciela nie da tknąć, a na każde zdanie wroga ma dwie gotowe odzywki. I stylówkę ukradła Hellsingowi, przynajmniej w jednym rozdziale. Właściwie to tyle – lubię ten schemat, więc Malika mnie nie denerwowała, ale też sceny z nią szczególnie mnie nie ciekawiły i chyba wolałabym, gdy była tylko wspominana, bo wtedy ten, hm, brak cech szczególnych tak nie rzucał się w oczy. Trochę lepiej ją opisujesz w 25 rozdziale, ale znowu w nim przesadzasz – Malika mówi i zachowuje się jak dziecko przynajmniej o parę lat starsze.

3. I chyba bardzo nie lubisz swoich antagonistów.
Spoko, też ich nie lubię, poza Hamzą, ale to nie powód, aby traktować ich tak po macoszemu. Większość tych złych nie doczekała się nawet imienia, nie mówiąc o jakimkolwiek backgroundzie. Ot, mięso do posiekania. Skupię się więc na tych, którzy zostali chociaż nazwani.
Książę Rahul – główny boss, zły, okrutny, zabobonny, jako dziecko był rozpieszczany, nie ruszyła go śmierć ojca, najwyraźniej lubuje się w gore.
Xander – ...zły? Ma własną mroczną gildię i handluje ludźmi w każdym razie.
Hamza – mój ulubieniec, wydaje się, że po prostu próbuje przeżyć wśród reszty wariatów.
Ryu – Laxus go nie lubi, zdrajca.
Tyle mogę powiedzieć o nich po dwudziestu pięciu rozdziałach, a większość informacji o Rahulu wyciągnęłam z ostatniego. Te postacie nie są tajemnicze – one są po prostu strasznie niedopracowane. Już wcześniej wspominałam, że motywy Ryu są niejasne, nie wiem, jakim cudem Rahul utrzymał się na tronie, a Xander znika równie bezsensownie, jak się pojawia – nie będę tego powtarzać. Tylko Hamza jest w tym gronie w miarę sensowny, choć, szczerze, i tak za dużo o nim powiedzieć nie potrafię. Przydałoby się ich trochę rozbudować, dopieścić, albo lepiej opisać, albo odsunąć w cień i pokazywać tylko konsekwencje ich działań. W każdym razie: coś z nimi zrobić. Bo teraz nie spełniają swojej roli. Są nie tyle antagonistami, co, bo ja wiem, obowiązkowym elementem wystroju pałacu grozy. I, żeby było jasne, nie chcę, żebyś dorzuciła każdemu dziesięć retrospekcji o trudnym dzieciństwie, tragicznie zmarłą kochankę i dylematy moralne na trzy strony – bo to też byłoby okropne rozwiązanie. Po prostu zacznij opisywać ich jak normalnych bohaterów. Bo jak na razie Laxus jest najlepiej wykreowaną postacią z zadatkami na tego złego.
(A tak całkiem na marginesie – po prostu nie mogę przestać sobie wyobrażać Xandera jako męską wersję księżniczki Xeny. W takim męskim, żelaznym bikini. Pewnie dlatego tak mi utkwił w pamięci, skubany).
No i pozostaje jeszcze jedna sprawa – całkowicie zgubiłaś Oracion Seis. Nawet nie wiem, czy zmieniła ci się koncepcja, czy po prostu nie są jeszcze potrzebni – ale coś krążysz wokół Rajskiej Wieży, więc druga opcja jest całkiem możliwa. Ale jeśli faktycznie chcesz do nich wrócić: znowu odsyłam do kreacji świata, oni już muszą zostać w tej historii uwzględnieni.

Pozostaje jeszcze jedna rzecz, w sumie drobiazg w porównaniu z powyższymi punktami. Często w opowiadaniu nawiązujesz do religii i mitologii z naszego świata. Kanon też to robi, ale na poziomie, hm, bardziej metatekstowym niż w treści jako takiej. Istnieje klątwa Ankhseram, zaklęcie Satan Soul, są Święci Magowie i demony, nawet dwa rodzaje. Ale to wszystko obdarte jest z religijnej otoczki. Demony to określenie na konkretny gatunek istot, demony Zerefa to wytwory czarnej magii, święty znaczy tyle co potężny. Istnieją pogrzeby, cmentarze, ale w zasadzie kanon nigdy nie precyzuje, w co wierzą postacie.
A przede wszystkim: istnieją Zabójcy Bogów.
Więcej, Natsu z jednym z bogów walczy w mandze i nie jest to żadna wielka sprawa. Więc czymkolwiek są oni w świecie Fairy Tail – nie są tym samym, co u nas. Dlatego Laxus mówiący o Chrystusie (Chryste, dlaczego jest tak zimno i ciemno w całej gildii? [...] Jezu Chryste, coś mnie rozrywało od środka! [...] Jezusie, potrafi być upierdliwa i wredna [...] Chryste w niebie) czy powołujący się na wszystkich świętych, wygląda, jakby się – no cóż – z choinki urwał. Bo w FT cuda może robić średniowykwalifikowany mag. Nawet wskrzeszenie jest w Fairy Tail możliwe – Natsu jest przecież wskrzeszeńcem – tylko, cóż, absolutnie zakazane.
W gruncie rzeczy ten świat ma zamienniki, które łatwo wstawić w typowe powiedzonka: zamiast wszyscy święciświęci magowie, zamiast córka szatana – córka demona, zamiast Jezu Chryste – dowolne, brzmiące dostatecznie bosko słowo.
A właśnie, bo bym zapomniała. Czasami Laxus faktycznie mówi o Nainie córka demona, również przy Grayu. Czemu chłopiec w ogóle nie reaguje? Nie mówię o panice, ale mógłby choć się skrzywić, zaprotestować – w końcu demon zabił jego rodzinę, w pewien sposób również Ur, ma dość powodów, aby takie określenie na Nainę go odrzucało. Ale tu znów wracamy do konstrukcji świata i braku tych pośrednich konsekwencji.

Przejrzałam tez one shoty, ale dam sobie spokój z dokładnym komentowaniem, bo nie mają nic wspólnego z główną historią, a i wydaje mi się, że pisałaś je mocno for fun. LaxMist to nie moja broszka, GaLevy czytało mi się przyjemnie ;).

Podsumowując to wszystko – myślę, że trójka będzie w porządku.
Początek jest bardzo słaby i naprawdę przydałoby się przepisać prolog, ale ostatnie rozdziały to właśnie takie mocne średniaki – dobre pod względem prowadzenia akcji, ładnie opisane, ale kulejące, jeśli chodzi o konstrukcję świata czy logikę wydarzeń.
...Mam wrażenie, że zabrzmiało to okropnie, no ale. Po prostu myśl więcej o bebechach świata, pozwól podejmować antagonistom rozsądne decyzje i wywal wszystko, co powstało tylko po to, abyś mogła bardziej dokopać głównym bohaterom. Reszta to kwestia praktyki.

(I serio chcę Zerefa – takiego jak w arcu z egzaminem. Pożądam sceny, w której siedzi i angstuje z Nainą, że życie jest nie fair, ludzie to potwory, a najbliżsi ewidentnie pragną cię zabić).


Szczęśliwego Nowego Roku!




5 komentarzy:

  1. Witam w gronie ludzi, którzy napisali licencjat z ocenkologii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie strasz, że mnie jeszcze magisterka czeka :D

      Usuń
    2. No, a co Ty myślisz, 120 stron minimum!

      Usuń
  2. Delto, dwa razy napisałaś NCP. Jakby to był raz, złożyłabym to na karb literówki, ale dwa razy to już dla mnie błąd :) Chodziło ci o NPC, czyli Non-Playable Character, czy tam Not-Player Character. Niby nic, ale zabolało. Przekręciłaś też imię Mavis na Mevis, chociaż może to ze względu na to, gdzie czytasz mangę. Oprócz tego miło się czytało, chociaż mi osobiście mocno zazgrzytała Naina i crossover z Shingeki no Kyojin. Na tyle, że chyba sobie odpuszczę lekturę bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, znam rozwinięcie skrótu, ale i tak ten błąd strasznie mocno mi się zakodował - i to, i Mavis już poprawiłam :)
      Hm, w sumie jak tak patrzę na ostatnie rozdziały, to druga część może okazać się całkiem zjadliwa - przynajmniej warsztatowo - choć Naina ciągle pozostaje dużym problemem.

      Usuń