Miejscówka
przyzywającego: Fairy
Tail: Historia Laxusa
Przedwieczna:
Delta
Z ogólnych uwag: choć szablon jest bardzo ładny, font zlewa się z tłem, co przeszkadza przy czytaniu. Spróbuj może trochę je rozjaśnić albo – odwrotnie – przyciemnić i użyć szarej czcionki. Muzyka nie powinna włączać się automatycznie, miej litość dla ludzi. Czasami używasz w dialogach poprawnych półpauz, jednak zwykle niepoprawnych dywizów.
00.
"KIEDY SKOŃCZĘ Z ORACION SEIS, ZAJMĘ SIĘ TOBĄ"
Cudzysłów
powyżej jest niepoprawny.
Mira
nie wyrabiała z realizowaniem zamówień, a Natsu i ten
ekshibicjonista Gray znów rzucili się do siebie z pięściami. Mają
szczęście, że nie było nikogo, kto mógłby ich zatrzymać. –
Staraj się
trzymać jednego czasu, skoro rzucili
się, to i mieli
szczęście.
Mają
szczęście, że nie było nikogo, kto mógłby ich zatrzymać. Gdyby
Mistgun był na miejscu, to może dałby się namówić na pojedynek,
ale ten palant jak zwykle gdzieś polazł... Wkurzające. – To
brzmi, jakby Mistgun miał ich rozdzielać, w dodatku za pomocą
pojedynku.
Red,
która wlepiała we mnie maślane spojrzenie piwnych oczu. Nie była
brzydka, ot, czerwone włosy, jasna skóra, zgrabne ciało z
odpowiednimi kształtami i całkiem miła dla oka twarz, która
właśnie pokryła się czerwienią. Zawsze tak reagowała na mnie,
dziwne. – W
narracji pierwszoosobowej ciężko przedstawić czytelnikowi coś, co
dla bohatera jest znajome, unikając przy tym wrażenia, że to
wymuszona ekspozycja. No i tutaj masz właśnie ten problem: Laxus
dziewczynę widział już pewnie wiele razy, więc to, że nagle
komentuje w myślach jej walory, wygląda nienaturalnie – jak
chcesz kogoś opisać, zacznij od tego, co faktycznie mogłoby
przykuć, choć na moment, uwagę bohatera. Tutaj np. Red się
czerwieni, nawet jeśli to dla niej typowe, jest to jednak jakaś
zmiana i można ją wykorzystać.
Inna
sprawa, to pewna niekonsekwencja: Laxus mówi, że Red robi do niego
maślane oczy, więc, innymi słowami, patrzy na niego zakochanym
wzrokiem – a nie rozumie, dlaczego ta się rumieni?
„Ona”
nie miała oporów, żeby mi przyłożyć, nawrzeszczeć lub szarpnąć
za ucho jak jakiegoś dzieciaka, choć mieliśmy już po siedemnaście
lat, a ja przewyższałem „ją” o głowę. –
Okej, więc mamy rok x778, sześć lat przed akcją z anime i mangi.
Mirajane jest trzynastolatką, więc wątpię, żeby już pracowała
jako kelnerka, zwłaszcza przed niby-śmiercią Lisanny.
Dziewczyna,
z którą przyjaźniłem się od czterech lat, a która
od początku na mnie
leciała, dlatego Red jej nie lubi. Za długo była
w tym Shirotsume,
mógłbym nawet uwierzyć, że zaszyła się w jakimś bunkrze, bo
była
strasznym tchórzem i
panicznie bała się burzy, która
trwała już czwarty
dzień. Tylko gdzie ona była?
– Podmioty,
ajajaj. Wyszło mi, że Red siedziała w Shirotsume i niecnie psuła
czasy w zdaniach, a Laxus dumał, gdzie się szlajała czterodniowa
burza. Siała powtórzenia, Laxusie, oj siała.
Usłyszałem
charakterystyczne skrzypnięcie drzwi i odwróciłem głowę od
czerwonowłosej. – Bez
czerwonowłosych, liliowookich i tęczowonosych poproszę. Źle brzmi
to zwłaszcza przy narracji pierwszoosobowej, gdy bohaterowi siedzimy
niejako w łepetynie. Bo i ile razy, widząc koleżankę, pomyślałaś:
o, szatynka
nadchodzi?
Podniosłem
się nieświadomy,
że Red dokładnie mnie obserwuje, po czym zaciska malinowe usta w
wąską linię, a jej nienawistne spojrzenie kieruje się w stronę
nowoprzybyłej. –
Jak był nieświadomy, to nieświadomy też musi pozostać czytelnik,
wyjątków nie ma.
Ciemne
loki spływają kaskadą do szczupłej talii i przesłaniają połowę
twarzy. Ma pochyloną głowę i ciężko oddycha, jakby długo
biegła. [...] Z
jej ramion i policzka cieknie krew, plamiąc ubranie, ściekając na
deski podłogi. Ma na sobie ulubione, szerokie, zielone spodnie
haftowane w błękitne kwiaty, a raczej to, co z nich zostało, bo
ubranie jest nadpalone i odsłania długie nogi, aż do połowy ud,
które noszą czerwone pręgi. Jej biały top trzyma się tylko na
dwóch strzępach materiału, związanych na karku, brzuch ma
owinięty bandażami przesiąkniętymi szkarłatem. –
Miejże litość dla wyobraźni czytelnika. Kiedy coś opisujesz,
zwłaszcza oczami bohatera, zacznij od rzeczy, które najbardziej się
w oczy rzucają. Czyli – najpierw spalone, zniszczone,
przesiąknięte krwią ubrania, później zadrapania na policzku. Bo
ja tutaj muszę wolty umysłowe robić, żeby najpierw ze zdyszanej
dziewczyny tworzyć dziewczynę z krwią na twarzy w haftowanych
spodniach, a następnie dziewczę prawie bez spodni, za to z
bandażami sugerującymi znaczną dziurę w brzuchu. Co ciekawe,
Laxus zauważył szczupłą talię na samym początku, a że talia
tak jakby niekompletna…? Oj tam, szczegół.
szum
adrenaliny w żyłach –
Krew jest dla słabych, w naszych żyłach płynie czysta adrenalina!
:D
jej
oczy za każdym razem mnie odnajdują, choćbyśmy stali w gęstym
tłumie, te zielone oczy zawsze znajdą drogę. –
I zamordowałaś mnie oczami na szypułkach dzielnie przedzierającymi
się przez tłum. Metafora wyszła trochę zbyt dosłowna.
Nie
może dostrzec wściekłych spojrzeń Erzy, Natsu, Graya, Miry i
dziadka, którzy w napięciu czekają na to, co powiem. – Tylko,
że Erza, Natsu, Gray i Mirajane to są jeszcze kompletne dzieciaki,
które mają po dwanaście i trzynaście lat. Dwunastolatkowi taki
siedemnastolatek imponuje, im głupsze rzeczy robi, tym bardziej.
Zresztą, zostawmy kwestię wieku, bo niezależnie od niego – Natsu
już by stał w drzwiach i płonął żądzą zemsty oraz ogniem
jednocześnie. Znaczy, gdyby nie wiedział, gdzie jest Oracion Seis i
zatrzymał się dopytać. Bo jakby wiedział, płonęłoby już OS.
Wyciągam
rękę w stronę czerwonowłosej i łapię ją w miażdżącym
uścisku za gardło. // – Laxus, opanuj się! – krzyczy Erza i
stawia dwa kroki w moją stronę. –
Reakcja otoczenia na tę scenę jest stanowczo za słaba, a
szczególnie razi, że w ogóle nie zainterweniował mistrz. Próbuję
patrzeć na tekst przez pryzmat konwencji anime, ale nawet w niej
gest chwytania za gardło, szczególnie jedną ręką, jest jednym z
tych kojarzonych z realną
przemocą, w odróżnieniu od, powiedzmy, przemocy slapstickowej,
której w FT pełno. Więc ta obojętność wydaje mi się
nienaturalna, niepasująca do gildii.
Mam
wrażenie, że zrównałaś wszystkich ważniejszych bohaterów
wiekiem – jeśli w kolejnych rozdziałach nic się nie wyprostuje,
to ten fakt zaakceptuje, bo nie ma sensu powtarzać ciągle tego
samego. Trochę mi to odstępstwo od kanonu zgrzyta, a odmładzanie
Laxusa też wydaje się niezbyt szczęśliwym pomysłem, choćby ze
względów – ekhem – estetycznych.
Młody
Dreyar wyglądał jakoś tak:
Ciężko
uwierzyć, że taki chłopaczek dał radę złapać kogoś w
miażdżącym uścisku za gardło, więc mam wrażenie, że
pisząc tę scenę, miałaś przed oczami jednak jego starszą
wersję.
I,
jeśli dobrze kanon pamiętam, w tym wieku nie miał jeszcze aż tak
spaczonego charakteru.
Rozumiem
jednak, że jeśli chodzi o chronologię, to jesteśmy przed
wydarzeniami z Phantom Lord (drugie piętro FT dostępne tylko dla
magów klasy S), a po wylądowaniu Lisanny w Eldolas (Mirajane jako
kelnerka)?
01.
WNUK TYTANA.
W
tytułach, również rozdziałów, kropek się nie stawia.
To
nie mógł być kot, koty nie gadają! – Laxusa,
który wychowywał się wśród magów, raczej zwykły gadający kot
tak by nie poruszył. Poza tym dzieci też trochę inaczej podchodzą
do niesamowitych zjawisk, więc prędzej spodziewałabym się reakcji
w stylu: Ale czad, a
ogniem zionie?
– Jak
mnie pokonasz, pokażę ci drogę do Fairy Tail. Jak nie, to nie
będziesz mogła szukać gildii przez tydzień – postawiłem
warunek, będąc pewnym zwycięstwa nad tą małą.
// – Jeśli
wygrasz, nie będę szukała gildii przez tydzień, ale jeśli ja
wygram, zaniesiesz mnie do Fairy Tail na plecach, najdłuższą drogą
– nakreśliła swoje zdanie [Naina].
– Ponieważ
Laxusa na tym etapie lubić się nie da (ale skrycie liczę, że
będzie ewoluował tak, jak w anime), sympatyzuję z Nainą. Trochę
jednak boję się, że szybko przekształci się w merysujkę. Własny
Przewyższający, przydomek Valkiria, Laxus, który wciąż podkreśla
jej siłę i zadziorność – dużo tego, a jeszcze nie wyszłyśmy
z pierwszego rozdziału. Z jednej strony połowa bohaterów FT jest
mniej lub bardziej maryśna, więc można to chyba uznać za
konwencję, z drugiej – nie mogę oprzeć się wrażeniu, że
wpychasz ją na miejsce Erzy.
– Ryk
smoka przeznaczenia. –
No, zesmoczonej Erzy.
Moje
nogi oderwały się od ziemi i nim się obejrzałem, leżałem na
bruku ulicy z poobijanymi kolanami, otępiały. –
Zaatakował ją od frontu, więc albo odrzuciło go do tyłu i
powinien poobijane mieć zacne pośladki, albo – jeśli udało jej
się stanąć za jego plecami – poleciał daleko do przodu i
wylądował, optymistycznie zakładając, asekurując się rękami. W
obu przypadkach to raczej nie kolana zostałyby uszkodzone
najbardziej.
Nie
miałem z nią szans, zdałem sobie z tego sprawę, bazując na
opowieściach dziadka o Smoczych Zabójcach. Jednego miałem przed
sobą i nie zapowiadało się, bym wyszedł z tego pojedynku bez
szwanku. – Jeśli
zrównujesz bohaterów wiekiem (patrząc po prologu), to Laxus
powinien znać już Natsu i bazować nie tylko na opowieściach, ale
i własnym doświadczeniu. Wygląda jednak, że w pierwszym rozdziale
trzymasz się kanonu. Chyba.
Docierały
do mnie dwa głosy, nieznane [...] I co się ze mną stało?
[...] Podniosłem się z ziemi do pozycji siedzącej i z radością
stwierdziłem, że jestem na tej samej ulicy w Magnolii, tyle, że
nie ma wrzeszczącej straganiarki, za to jest staruszka z laską,
oglądająca wybite okna. –
Więc nie pamięta, że walczył i z kim walczył, ale że na tej
ulicy, to już tak? Coś się plącze w zeznaniach.
Wyciągnęła
w stronę mojej blond grzywki szczupłą dłoń o długich palcach i
coś mruknęła, sprawiając, że jej opuszki spowiła bladozielona
mgiełka, a przyjemne uczucie chłodu zniwelowało ból głowy. –
Teraz Naina jeszcze zastępuje Wendy?
Nie
miała rękawiczek, pewnie zdjęła je wcześniej, ale nie sądziłem,
że mają aż taką moc! Przybłęda z daleka jest Smoczym Zabójcą
i używa Zapomnianej Magii Uzdrawiającej? Nikt mi nie uwierzy! –
Czekaj, ty mi się tutaj sama analizujesz? ;) Te rękawiczki mnie
zastanawiają, bo smocza magia nie potrzebuje akcesoriów, więc
sugerowanie, że moc pochodzi od nich, jest nieco dziwne. No, ale
Laxus może o tym jeszcze nie wiedzieć.
czekając
w napięciu na jej [H1]
słowa Nainy – Coś
zostało po poprawkach najwyraźniej.
a
jej zielone tęczówki okolone długimi, czarnymi rzęsami wwiercały
się w moją pamięć. – Ja
wiem, że mangoludki mają nieraz dziwną fizjologię, ale w Fairy
Tail jednak uwzględniano istnienie białek oczu.
a
dziewczyna ze wschodu [Naina]
– Po czym poznał, że jest ze wschodu? Po ubraniu, akcencie,
imieniu? Dobrze by było to zaznaczyć.
Fairy
Tail było jedyną gildią, powszechnie znaną i szanowaną, choć
czasami magowie wzbudzali irytację przez swoje niszczycielskie
zapędy, dlatego dziadek zabronił walk na terenie miasta. – A
jego wnuk beztrosko ten zakaz złamał. Dziadek po wysłuchaniu
relacji z walki z Nainą jakoś się tym jednak nie przejął – i
nie wiem, czy to jeszcze przeoczenie, czy już nepotyzm.
[Mistgun]
Był młodszy o dwa
lata, ale wcale na takiego nie wyglądał. Zachowywał się jak
dorosły, prawie w ogóle się nie odzywał i miał dziwny tatuaż po
prawej stronie twarzy, biegnący od czoła do połowy policzka,
którego początek zasłaniała niebieska grzywka. –
Nikt z gildii nie znał twarzy Mistguna, więc zwyczaj jej
zasłaniania powinien mieć już w chwili dołączenia do Fairy Tail.
Można kombinować, że ktoś później zmienił wspomnienia
wszystkich członków (była bodajże jakaś osoba w anime, która
miała taką moc), ale imho to raczej niepotrzebne komplikowanie
sytuacji.
którym[H2]
jakim przywitała mnie na ulicy. – Znów
coś zostało.
tłumacząc
Mistowi i Grayowi na czym polega magia Smoczych Zabójców pierwszej
generacji – Podział
na generacje to wymysł Stinga i Rogue, więc Naina nie powinna o nim
jeszcze słyszeć.
O
dziwo, spod jej [Nainy]
ręki zaczęły
wychodzić dziwne znaki, kreślone coraz szybciej i płynniej. [...]
– Co to jest? – wyrwało mi się. // – Bariera, teraz nikt nie
będzie przeszkadzał –
O, teraz zżyna od Freeda. Żadna moc się nie uchowa.
Hm,
mam dziwne wrażenie, że pomiędzy prologiem a pierwszym rozdziałem
zmienił ci się styl – tutaj mniej mieszasz czasy, myśli Laxusa
są bardziej spójne, opisy dopracowane, mocniej trzymasz się
kanonu. Sprawka tajemniczej bety, po której pozostały białe ślady?
Niezależnie od powodu – skoro umiesz pisać lepiej, idź i
przerabiaj prolog, zanim ci potencjalnych czytelników odstraszy ;).
Momentami
miałam wrażenie wtórności – o ile Laxus tłumaczący nazwę
gildii niemal słowo w słowo jak jego dziadek to przyjemne i całkiem
logiczne nawiązanie, o tyle przy samym opisie Magnolii czy
dołączenia Nainy do Fairy Tail mogłabyś odrobinę pomajstrować,
bo momentami miałam wrażenie, że czytam o Lucy. Dziewczyna
przyprowadzona przez innego członka gildii, jej reakcja na
pieczątkę, reakcja na samą gildię zresztą, impreza powitalna.
Rozumiem, że chciałaś zachować klimat i, hm, pewne typowe
elementy mangi, ale balansujesz na granicy pomiędzy nawiązywaniem
do kanonu a kopiowaniem go z drobnymi zmianami. Przy czym to nie jest
szczególnie ostry zarzut i dużo w tym moich subiektywnych odczuć –
więc jeśli stwierdzisz, że tak miało być, nie będę dyskutować.
02.
PRAWO SILNIEJSZEGO.
Zdjąłem
kartkę [...] ale kartki nie oddałem – Odwiesiłem.
Mój
przeciwnik zaczął emanować dziwną, przytłaczającą magią o
mocnym, fioletowym kolorze. –
Mistgun nie miał żadnej magii w swoim ciele, którą mógłby
emanować. Może użyłaś tu jakiegoś skrótu myślowego?
pufnął
w moją stronę –
Co zrobił?
Dlaczego
Naina nie ma choroby lokomocyjnej jak reszta Smoczych Zabójców?
Wendy też nie miała (no, dopóki autor nie stwierdził, że
zachoruje, bo tak), ale moc Nainy nie jest stricte lecznicza.
Nie
opanowałem jeszcze zaklęć wyższego poziomu, chciałbym nauczyć
się wykorzystywać Magiczne Przedmioty do mojej magii, żeby
zwiększyć swoje możliwości… – Mistgun
mógł czarować tylko za pomocą przedmiotów, ponieważ pochodził
z Edolas.
Mistgun
powiedział więcej niż pięć słów! – Nie
pierwszy raz w twoim opowiadaniu. Jeśli chcesz zrobić z niego
mruka, po prostu obetnij mu kwestie dialogowe, zamiast podkreślać,
jak jego rozmowność jest nietypowa.
Prychnąłem
pod nosem z pewnością dziecka, które ma przekonanie o swojej
nieśmiertelności i dla którego prawdziwe kłopoty nie istnieją. –
Czasami mam wrażenie, że Laxus opowiada swoją historię z
perspektywy czasu – tak jak tutaj, gdy ocenia swoją postawę albo
w końcówce prologu – ale większość akcji wydaje się być
relacjonowana na bieżąco. Przez to narracja jest trochę niespójna.
Pułapka
zastawiona przez łowców była głupia – skoro parę dzieciaków
mogło ich pokonać bez większego trudu, tym bardziej zrobiliby to
dorośli magowie. Plus, normalne osoby raczej nie zabierałyby na
akcję (tym bardziej do pielenia ogródka) najlepszych ciuchów i
biżuterii. Tym bardziej, że jak ktoś posiadał drogie ciuchy i
biżuterię, to pewnie nie łapał się takich prac. Podsumowując –
bandyci łatwiej i więcej by zarobili, gdyby siedzieli w krzakach
przy drodze.
Przy
czym sam pomysł fałszywego zlecenia nie jest zły i mógłby być
wstępem do czegoś bardziej rozbudowanego.
przeszukała
kieszenie jego spodni, znajdując kilka pierścionków z drogimi
kamieniami. Kto normalny nosi coś takiego na co dzień? – Ano
właśnie? Kojarzy mi się z cRPG i szczurami, z których wysypuje
się złoto – lepiej takich rozwiązań nie przenosić do
opowiadań.
03.
NARODZINY SMOKA.
Scena,
w której ojciec Laxusa i Makarov dyskutują o zwiększeniu mocy
chłopca, wydaje mi się nieco nie pasować do kanonu. O ile chodzi o
wszczepienie lakryny, zawsze miałam wrażenie, że to od niej
pochodzi jego cała magia błyskawic – więc skoro już teraz
Dreyar się nią posługuje, przedmiot musi być w jego ciele. Po
drugie, chyba lakrymę ojciec wszczepił mu, gdy Laxus był małym
dzieckiem, ponieważ urodził się słaby i chorowity. Po trzecie,
nie widzę powodu, aby mężczyzna prosił o zgodę na zrobienie
czegoś takiego – w końcu syna traktował jak swoją własność.
Gray
chachał się jak szalony –
...Co?
Laxus
nie ma choroby lokomocyjnej, co sugeruje, że lakryna wciąż nie
została wszczepiona do jego ciała – już wyżej pisałam, czemu
uważam to za dziwne.
Dopiero
teraz zauważyłem, że [kot]
poruszał się na
dwóch nogach, a nie na czterech –
Nawet szachista współczułby mu refleksu. Lepiej tę uwagę
przerzucić do rozdziału, w którym Laxus pierwszy raz kota spotyka.
Ten
pociąg należy do handlarzy niewolników. – Więc
w ostatnim, pasażerskim wagonie powinni chyba jechać strażnicy?
Dlaczego więc był pusty? Czemu po tym, jak najwyraźniej
zorientowali się, że mają dodatkowych pasażerów, żaden z nich
do tego wagonu nie zajrzał? Ani nawet nie zablokował drzwi w
przedostatnim – Laxus nie musiał się przecież włamywać.
szukając
czegoś przydatnego do ochrony lub przerwania połączenia [pomiędzy
wagonami] – Podejrzewam, że w pociągu zastosowano sprzęg
śrubowy lub podobny. Błyskawica Laxusa powinna więc być dość
gorąca, bo nadtopić ucho albo śrubę – a wtedy mechanizm
przerwałby się sam.
Nainai
ma dwa zbiorniki magiczne –
Jak wszyscy? Chyba że chodzi mu o to, że z obu jest w stanie
świadomie czerpać – co dokłada kolejną cegiełkę do jej
maryśkowości. Literówka w Nainai.
Więc
strażnicy siedzą w pierwszym, towarowym wagonie, a ostatni,
pasażerski, jedzie sobie tak dla zmyłki? Gdyby to miał być
wagon-pułapka, to powinni do niego sami przyjść. Zresztą, czarno
widzę ten pomysł, bo ludzie mogliby się zorientować, że
pasażerowie nie dotarli na miejsce (lakrymy komunikacyjne), a pociąg
nie rydwan, z toru nie zjedzie.
– Już
po wszystkim, chyba odechce im się handlować ludźmi. – Jeśli
handel ludźmi był nielegalny, używanie pociągu do transportu
wydaje mi się średnio trafionym pomysłem, choćby z tego względu,
że po zatrzymaniu na stacji, porwani mogli zacząć krzyczeć, żeby
zwrócić na siebie uwagę. Wiem, że się bali – ale
wystarczyłoby, żeby wyłamała się jedna czy dwie osoby, reszta
zaczęłaby pewnie je naśladować. Jeśli zaś handel ludźmi nie
był nielegalny (choćby w kraju docelowym i tym, skąd niewolnicy
pochodzą) i pociąg przejeżdżał przez kraj za pozwoleniem
odpowiednich władz – to Laxus prawdopodobnie zostałby uznany za
złodzieja, możliwe że razem z całą gildią.
Swoją
drogą, dlaczego nikt w Magnolii nie przeprowadził rewizji pociągu?
Dlaczego nikt nie zareagował? Przecież musieli zobaczyć, kto był
w wagonach towarowych i dlaczego! – O
właśnie, to są dobre pytania. Mam nadzieję, że jeszcze do nich
wrócisz.
Czarna
energia wirowała, tworząc tornado, zniszczyła dwa wagony,
zmieniając je niemal w proch, i sprawiła, że wagon z nieprzeciętną
szybkością pomknął w stronę naszego miasta. –
Em, Naina mogła choć sprawdzić, czy na pewno wszyscy ludzie już z
wagonów wyszli. Trochę byłoby głupio, gdyby kogoś zabiła, bo
nie chciałoby się jej iść piechotą.
O,
zerknęłam do komentarzy i widzę, że już ci ktoś nieodpowiedni
wiek Laxusa wytknął. Raczej nie musiałabyś opisywać całego
dzieciństwa chłopca, gdybyś zachowała kanon – scenę spokojnie
można by było umieścić na początku pierwszego rozdziału lub
później, w retrospekcji. Ale jeśli chcesz, żeby był to w miarę
świadomy wybór Laxusa – okej. Wciąż jednak uważam, że jego
ojciec nie wspomniałby o tym mistrzowi. Poza tym warto byłoby
pomyśleć, czy w tych początkowych rozdziałach nieco nie
zmodyfikować magii chłopca (może musiałby pomagać sobie
przedmiotami?), żeby czytelnik miał szansę domyślić się, że
jeszcze Smoczym Zabójcą nie jest. Szkoda też, że – mimo tego,
co twierdzi Laxus i jego ojciec – dzieciak bez lakryny wcale nie
jest słaby, a przynajmniej nie pozwalasz czytelnikowi tego odczuć.
Za szybko, za łatwo twoi bohaterowie radzą sobie z wrogami.
04.
JAK ZOSTAĆ SMOCZYM ZABÓJCĄ, CZYLI NIC Z CIEBIE NIE BĘDZIE.
-Dziwnie
się czuję – W
tym rozdziale konsekwentnie ucinasz spacje po początkowych dywizach.
Skąd
Naina wie, że Laxus został Smoczym Zabójcą? Na czole tego
wypisane nie ma, w kanonie ani Natsu, ani Gajeel sami się nie
zorientowali, więc pewnie nie chodziło o specyficzny zapach czy
wygląd – tajemne moce merysujki jej powiedziały?
Wybacz,
że tak często używam tego określenia, ale jak na realia FT Naina
jest strasznie niezbilansowaną postacią – to, że nie przydaje
się w czasie walki, nie przemawia na jej korzyść, a tylko
dodatkowo mnie irytuje. Po co tej postaci tyle skilli, skoro, jak
zaczyna się akcja, albo stoi sparaliżowana, albo leży
nieprzytomna? Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby fabuła była trochę
bardziej skomplikowana i dziewczyna mogła wykazać się na innych
polach, ale jak dotąd w ich przygodach jest mniej przydatna od
swojego kota.
przy
niskim człowieku –
Przy dziadku, mistrzu, Makarovie, wszystko brzmi naturalniej od
niskiego człowieka.
Nie
czułem się jakoś niezwykle po wszczepieniu lakrymy, pomimo
wyciszenia przez Nainę hałasu, wciąż słyszałem więcej, niż
wcześniej, nie mówiąc o tym, że czułem zapach każdego mijanego
człowieka i bardzo wyraźnie widziałem maleńkie drobinki kurzu
tańczące na wietrze w promieniach słońca, unoszące się na
brukiem ulicy. Nie miałem pojęcia, że wszystko ma tak wyraziste
barwy i zapachy, jedyne, niepowtarzalne, które sprawiały, że
kręciło mi się w głowie. Wiatr niósł woń igieł sosnowych,
słodkiej, ryżowej wódki z pobliskiej gospody, rumianku z
herbaciarni trzy ulice dalej i czegoś jeszcze... –
Więc raczej czuł się niezwykle, to raz, dwa – nawet pomimo
częściowego ogłuszenia, Laxus powinien cierpieć z powodu
przeciążenia sensorycznego, właśnie z powodu zbyt dużej ilości
bodźców wizualnych i zapachowych. Myślę, że lepiej byłoby,
gdybyś poświęciła temu wątkowi trochę więcej czasu – nawet
jeśli nie opisując go dokładnie, to sugerując, że ileś
dni/tygodni/miesięcy musiało minąć, zanim wszystko się
ustabilizowało.
Szczerze
mówiąc, opis powyżej najbardziej skojarzył mi się z autyzmem –
zerknij choćby na te filmiki klik,
klik, klik
– dlatego to, jak łatwo Laxus radzi sobie z nowym zestawem
zmysłów, trochę mnie razi.
Wiem,
że w anime nigdy nie wspominano o problemach Smoczych Zabójców po
przemianie, ale we wszystkich opisanych przypadkach ich ciała
przekształcono, gdy byli małymi dziećmi – a obserwujemy Zabójców
już dorosłych.
(Moje
drugie skojarzenie to Zmierzch i przemiana Belli, ale proszę, nie
idź w tę stronę).
-Ty
też masz inny zapach, niż wcześniej. Poza tym, Smocza Magia ma
zupełnie inne natężenie mocy magicznej, przez co jej zapach jest
przytłaczający, ale tylko na początku. –
Drugie zdanie nadal gryzie mi się to trochę z kanonem. Jeśli
dobrze kojarzę, Laxus i Cobra sami musieli przyznać się, że
władają magią smoczych zabójców, przy Wendy chyba postacie
zauważyły, że coś jest z małą nie tak – ale stwierdziła to
np. Erza, która wybitnego węchu nie posiadała – a chłopcy z
Sabertooth przechwalali się swoją mocą już od pierwszego
spotkania. Ani razu więc nie było sytuacji, w której Natsu
podszedł do kogoś i stwierdził: Tak,
ty pachniesz jak Smoczy Zabójca.
Chyba że o czymś zapomniałam?
-Najsilniejszy
z młodszego pokolenia Fairy Tail! - Rozbrzmiało tak głośno, że
prawie pękły mi bębenki w uszach, ale poczułem rozpierającą
mnie euforię, którą na próżno próbowałem stłumić, więc
roześmiałem się głośno, słysząc, że dziadek i Naina ochoczo
mi wtórują. –
Ała. Skoro miał wyczulony słuch, to po prostu musiało zaboleć.
Naina
podeszła do stołu [przecinek]
na którym
rozłożono
kilka
książek, których
tytułami nie
zawracałem sobie głowy, oraz spory plik kartek, kilka
długopisów i
ołówków, które
nakreśliły szkice i
teksty. – Długopisy
i ołówki nakreśliły szkice? Powtórzenia.
podświadomie
sygnalizując –
Skoro Laxus zrobił
coś podświadomie, nie powinien zdawać sobie z tego sprawy jako
narrator.
A
tak w ogóle, skąd masz drugi zbiornik magii? [...]
... to coś, co ma
każdy mag, lecz jego uruchomienie wymaga bardzo ciężkiego
treningu, o czym na pewno się przekonasz. [...]
Wykształcenie tego
zbiornika może zabrać ci najdłużej trzy miesiące. – Drugi
zbiornik ma każdy od urodzenia, tylko go nie wykorzystuje – stąd
mówienie o zdobyciu
go czy wykształceniu
jest nieco dezorientujące.
05.
DWIE DEFINICJE POTĘGI.
-Poza
węchem i słuchem jest też wzrok, ale wykorzystanie go w taki
sposób, jak smoki, jest trudne. Ich oczy widzą inaczej, rozróżniają
temperaturę ciała człowieka lub zwierzęcia, i są w stanie zrobić
zbliżenie danemu obiektowi lub miejscu. – Yyy…
jak mogą zrobić zbliżenie? Oczy musiałyby być wtedy wysuwane
mechanicznie, podobnie jak obiektyw. Może skoncentrować
wzrok na dalekich obiektach?
No i jeśli widzą w ten sposób, jakim cudem smoczyca wychowująca
Nainę potrafiła czytać i nauczyła tego dziewczynkę?
I
widzę starszą kobietę otwierającą okno, podlewa kwiaty w
doniczkach na parapecie, niebieskie irysy. –
Powodzenia
w określaniu koloru irysów.
Majnu
wylegiwał się w cieniu drzewa, do którego nie mogłem podejść
przez ostatnie trzy godziny treningu – W
sumie jaki sens ma zmuszanie człowieka do trenowania w pełnym
słońcu i ryzykowaniu, że w międzyczasie padnie z odwodnienia albo
nabawi się udaru? Jasne, Naina może podleczyć Laxusa w każdej
chwili, ale to nie tłumaczy, po co w ogóle katuje go w ten sposób.
Z tego co zrozumiałam, oni chcą szybko poprawić jego sprawność
fizyczną, wydolność organizmu, etc. – a przy upale i w pełnym
słońcu intensywność treningu na bank spadnie. Miałoby to sens,
gdyby Naina chciała chłopaka zahartować psychicznie, zmuszając do
pokonywania własnych słabości, ale jej zachowanie tego nie
sugeruje – poza tym podejrzewam, że miałaby zbyt słaby
autorytet, aby to na Laxusie wymusić.
Po
raz pierwszy widziałem, jak kumuluje wokół siebie czarną, gęstą
energię, tworząc kokon, który szczelnie zakrywał jej sylwetkę.
Czułem, jak po plecach spływają mi stróżki potu, i wcale nie z
powodu treningu, w lesie zrobiło się duszno od skoncentrowanej
magii, nie było słychać śpiewu ptaków, a wiatr, który wywołała
Naina, porywał w górę liście i szarpał za gałęzie drzew i
krzaków. Wydawało mi się, że zgasło słońce, dookoła panowała
ciemność, gdy kokon rozrósł się do monstrualnych rozmiarów, i
wiedziałem, że osoba, która jest wewnątrz, to nie Naina. Zimna,
nieludzka magia zmuszała do instynktownego działania, a instynkt
wołał głośno „uciekaj!”. – Wygląda
to jak opis działania klątwy Ankhseram, z którą zmagał się
Zeref. Jeśli to Smocza Magia Nainy – jest zbyt podobna do tamtej.
Jeśli dziewczyna kłamie i to rzeczywiście tamta klątwa, generuje
to masę innych kłopotów. Ale o nich wspomnę, jeśli jeszcze coś
innego potwierdzi moje przypuszczenia :).
każdego
dnia wmawiano nam posłuszeństwo księciu – wmówić:
1. «skłonić kogoś do uwierzenia w to, co mu się mówi; też:
skłonić kogoś do przyznania się do tego, co mu się przypisuje»,
SJP.
Codziennie próbowali ich przekonać, że jednak są posłuszni?
Było
wśród nas kilku zbuntowanych pięciolatków, którzy nie zamierzali
pozwalać na takie traktowanie i jawnie się przeciwstawiali. –
Hmm, nie. Dzieci się
tak nie zachowują, tym bardziej te porwane. Mam wrażenie, że
sugerujesz się wydarzeniami w Rajskiej Wieży, ale zobacz, że tam
na początku nikt się jawnie nie przeciwstawiał: dzieci próbowały
uciec i dopiero, gdy to się nie udało, Jellal i Erza zaczęli
walczyć – ale było to działanie raczej desperackie, a nie
typowe, to raz, dwa, Erzie w buncie pomagali dorośli. No i co tu
dużo mówić, w anime taki motyw łatwiej przełknąć niż w
opowiadaniu.
Widziałam
wiele dzieci z wyłupionymi oczami, połamanymi rękami lub nogami,
bez paznokci lub zębów, które wyrywano szczypcami… – A
sens to miało taki, że? Książę porywał dzieci i je torturował,
bo lubił, a poza tym naród miał rozleniwiony, niczym innym już
nie mógł go do powstania popchnąć?
Chyba
po prostu nie chciałem wierzyć, by Naina mogła posiadać drugie
źródło magiczne, ponieważ to czyniłoby z niej… Stworzenie,
którego nie potrafiłbym ogarnąć rozumem.
– Hm, czytasz mangę? Jeśli tak: naprawdę ciężko w tym momencie
uniknąć skojarzeń z E.N.D.
-Bo
nie lubię, ale ostatnio ktoś mnie tak przestraszył, że… - [...]
-…
nie ważne.
– Koniec zdania powinien być zapisany inaczej. Półpauza
lub pauza, spacja, wielokropek, brak
spacji, nieważne
razem i prawdopodobnie wielką (zostawiając małą literę
sugerujesz, że koniec zdania to ktoś
mnie tak przestraszył, że nieważne, co
zbyt sensownie nie brzmi). Czyli w sumie tak: – ...Nieważne.
Podobała
mi się rozmowa Laxusa z Bickslowem i późniejsza scena z całą
dzieciarnią. Wypadły naturalnie i czytało się je przyjemnie.
Smoczej
lak rymy – Autokorekta
jest wredna.
-Dopóki
ja jestem mistrzem, nikt nie będzie się nikogo pozbywał! Śmieci,
o których mówisz, to pełnowartościowi ludzie, silni magowie
którzy tworzą tę gildię, i nie pozwolę ci ich obrażać,
ponieważ uważam ich, tak, jak ciebie, za swoje dzieci! Twoja
głupota nie pozwala ci dostrzec prawdziwej siły tych ludzi!
Ignorujesz coś, co masz przed nosem w imię nic niewartej siły
fizycznej! Na co ci to, jeśli nikogo nie będziesz miał obok
siebie!? Co zamierzasz z nią zrobić, nie mając nikogo!? – Przy
rozmowie Makarova z Ivanem znowu mam wrażenie, że przekraczasz
granicę pomiędzy nawiązywaniem a kopiowaniem z kanonu. Właściwie
powtarzasz kłótnię Natsu i Laxusa, co tym bardziej boli, że to
zbiór banałów. Jasne, Ivan to ten zły, bo uważa, że liczy się
tylko potęga, jasne, Makarov to ten dobry, bo ceni sobie innych
ludzi. Przez ten oczywisty podział dyskusja nudzi. Bo i jak się w
nią wkręcić, skoro z góry wiadomo, że każdą kwestię Ivana
można będzie zastąpić kreskówkowym muahahaha?
Czy
kiedykolwiek porzuciłbyś Laxusa tylko dlatego, że, według ciebie,
jest słaby!? // -Jeśli zaszłaby taka potrzeba, to tak – To
jedyny ciekawy fragment, bo w konkretny sposób odnosi się do Ivana,
a nie do każdego losowego złola.
nadal
nie mogąc wyjść z podziwu nad bezwzględnością własnego
dziecka. – Na
pewno chodziło ci o podziw?
-Nic
mnie nie obchodzi ta gildia, słyszysz!? Nie zamierzam zostawać jej
mistrzem! Stworzę własną gildię, o wiele potężniejszą,
ponieważ wiem o słabościach Fairy Tail! Przyjdzie czas, w którym
będziesz patrzył, jak twoje dzieci giną, jedno po drugim!
W
sercu starca raz po raz wzbierała
fala zawodu
i poczucia, że
zawiódł
całą swoją
rodzinę. – Aż
tak winny się czuł.
06.
BURZA JEST ZWIASTUNEM ZMIAN.
-Nie
powiedziałaś mu –
Znów ten sam błąd.
dwie
papryki (które po chwili namysłu wróciły na swoje miejsce w
chłodni) –
Myślisz, że myślące papryki dogadałyby się z gadającymi
kotami?
(jeden
był z dziurami, ale
został tylko jeden
plasterek) – Takie
powtórzenia naprawdę można samemu wyeliminować – czytając
tekst po tygodniu czy miesiącu – a wyglądają okropnie.
Żując,
rozglądałem się z nudów po jasnej kuchni, którą podobno
umeblowała babcia jakieś czterdzieści lat temu (niektóre sprzęty
rzeczywiście nosiły na sobie piętno czasu), ale później moja
mama wszystko wymieniła, i został tylko duży żyrandol ze
świetlnymi lakrymami i kafelki na piecu. –
Skoro jego matka wymieniła wszystkie meble, jakim cudem te mogły
wyglądać na bardzo stare?
Scena
w kuchni w takiej formie wygląda na prawie doskonale zbędną.
Zawiera dwie cenne informacje – że ojciec i dziadek Laxusa rzadko
przebywają w domu oraz że kuchnię najpierw umeblowała babcia,
później matka chłopca. Wszystko to jednak ginie pod rozbudowanym
opisem tego, co Laxus miał w lodówce i jak to zjadł. Szkoda, bo
można z takich momentów wyciągnąć więcej. Jako czytelnik
chętniej dowiedziałabym się, jak kuchnia dokładnie wyglądała
(wiem, że ściany były żółte, żyrandol duży, szafki drewniane
– to mało), bo mogłoby to coś powiedzieć o matce chłopca.
Oczywiście wraca problem, jak pokazać w narracji pierwszoosobowej
coś, co jest bohaterowi doskonale znane – ale przemycenie paru
szczegółów raczej nie powinno ci przysporzyć dużych trudności.
A ciekawi mnie ta kobieta o tyle, że w kanonie praktycznie nie
została wspomniana. Czy umarła? Czy odeszła? Jak? Kiedy? Dlaczego?
Sporo pytań, z którymi można się pobawić.
Za
dużo wtrąceń w nawiasach w tym rozdziale, w dodatku w większości
niepotrzebnych. Po co piszesz na przykład odkryłem
(wczoraj wieczorem) zamiast
zwyczajnego wczoraj
wieczorem odkryłem?
Przy innych wtrąceniach trzeba by więcej pokombinować, ale chyba
prawie wszystkie da się zapisać po przecinku lub stworzyć z nich
nowe zdania. Co jest o tyle istotne, że nawiasy bardzo wybijają z
rytmu przy czytaniu – stosowane w umiarze dają ciekawy efekt, ale
w nadmiarze…
Miałem
wszystkie płyty,
zmusiłem się do kupienia i przeczytania biografii zespołu (od
tamtego czasu nie tknąłem żadnej książki), i nawet kilka razy
wszedłem w posiadanie „Czarodzieja”, popularnego magazynu
(według mnie szmatławca, którego powinni zabronić wydawać, ale
kim ja jestem, żeby o tym decydować), w którym były wywiady z
Flashem i resztą. Na lakrymie (niewielkim krysztale mieszczącym się
w dłoni) miałem
zapisane wszystkie
ulubione utwory i odkryłem (wczoraj wieczorem), że muzyka
skutecznie zagłusza pozostałe dźwięki w mojej głowie.
Takie
fragmenty musiałam czytać dwa razy – za drugim wywalając po
drodze wszystkie wtrącenia, żeby w ogóle zrozumieć, o co chodzi.
Miałem
wszystkie płyty, zmusiłem się do kupienia i przeczytania biografii
zespołu – ostatniej książki, którą tknąłem z własnej woli –
a nawet kilka razy wszedłem w posiadanie popularnego magazynu
„Czarodziej”, bo były w nim wywiady z Flashem. (Samo czasopismo
okazało się szmatławcem, którego wydawanie powinno być
zabronione, ale kim ja jestem, żeby o tym decydować). Już dawno
temu wrzuciłem na niewielką, mieszczącą się w dłoni lakrymę
wszystkie ulubione utwory, a wczoraj wieczorem odkryłem, że muzyka
skutecznie zagłusza pozostałe dźwięki w mojej głowie.
Mniej
więcej tak bym ten fragment zredagowała, jakbym była twoją betą
– a raczej ciebie zmusiła do tego – zostawiając jedno
wtrącenie, ignorując za to dookreślenie, że lakryma jest
kryształem, bo to normalne i do szóstego rozdziału czytelnicy
powinni już się o tym dowiedzieć. Ucierpiał oczywiście styl,
więc – jak ze wszystkim – sama musisz zdecydować, czy wolisz
zachować wtrącenia kosztem czytelności, czy wywalić je, odejmując
narratorowi trochę charakteru.
-Dziewczyna,
jak każda inna. – Bez
przecinka.
kazać
im się wynieść z głupiego kaprysu? – Z
powodu głupiego kaprysu, dla głupiego kaprysu. Ewentualnie z
Głupiego Kaprysu, bo to całkiem niezła nazwa dla knajpy.
-Więc
mnie też wyrzuć! Znajdę ojca i założymy inną gildię,
najpotężniejszą, i wtedy zniszczymy Fairy Tail! –
A temu skąd się wzięło nagle to niszczenie FT? Pół minuty
wcześniej myślał: Chciał
zniszczyć Fairy Tail? Nie, to się nie działo naprawdę! Mój
ojciec nigdy by nie wystąpił przeciw nam. On też kochał tą
gildię, jak ja i dziadek! Mam
wrażenie, że zabrakło jakiegoś zdania, które łączyłoby mój
ojciec jest po stronie Fairy Tail
z razem zniszczymy
Fairy Tail.
ciskając
błyskawice z oczu – Ponieważ
opis dotyczy też Laxusa, mam naprawdę głupią wizualizację.
-Co
jej powiedziałeś, ty nie umiejący krępować języka idioto? –
wysyczał głosem ociekającym jadem. –
Mało kto w złości siliłby się na tak rozbudowane wyzwisko, tym
bardziej mrukliwy Mistgun.
-Nie
musisz mnie lubić! Nie jestem ciastem z owocami! // -Nigdy nie
lubiłbym cię tak, jak ciasto z owocami. Nikogo tak nie polubię –
A ja za to lubię takie fragmenty.
07.
OPERACJA: FUTRZAK.
Rozpierała
mnie chęć użycia w poważnej walce trybu Smoczego Zabójcy – Tu
mi zabiłaś ćwieka. Czy druga generacja mogła wchodzić w tryb
Smoczego Zabójcy na życzenie? Trzecia generacja robiła to na
pewno, pierwsza na pewno nie mogła... Chyba że chodzi ci o jego
zmianę w arcu z festynem – ale zawsze miałam wrażenie, że był
to tylko wizualny efekt, który miał podkreślić, jakim jest
kozakiem, a nie włączenia trybu. Tak samo nie pamiętam, żeby
używał go Cobra, nawet w walce ze smokiem.
-Troja.
– Wszystko ładnie,
tylko Troja należy do magii leczniczej Smoka Powietrza. Nawet jeśli
założymy, że mogą jej używać również inni Smoczy Zabójcy,
skąd miałaby ją znać wychowująca Nainę smoczyca?
ja
byłem najsilniejszy
w tej grupie, więc to ja
powinienem –
To nie moje pogrubienia wyjątkowo, musiały zostać po becie.
No
naprawdę, kto widział, żeby statek nazwać imieniem kobiety? –
Od razu widać, jaki z Laxusa wytrawny marynarz.
nie
jedną historią – A
trzy?
Towar,
który mieliśmy ochraniać, był zapakowany w worki i leżał na
dziobie. To było trochę niebezpieczne, bo ładunek wyglądał na
ciężki, ale skoro kapitan tak chciał… – Rozumiem,
co chcesz zasugerować, ale nawet osoba zupełnie nie zaznajomiona z
żeglarstwem wpadłaby na to, żeby nie wrzucać całego ciężaru w
jedno miejsce, a tym bardziej na przód – w tym momencie więc
odrobinę przesadzasz. Może lepiej pokombinować z tym, że towar
był rozłożony nierówno, więc statek przechylał się na którąś
burtę? // Później okazuje się, że ten ciężki ładunek to trzy
worki – tylko, skoro są cenne, czemu nie położyć ich blisko
steru?
Ale
nie zawracaj sobie takimi okropieństwami swojej ładnej główki,
dziecinko. Takie widoki nie są dla dzieci - poradził niemal
ojcowskim głosem. –
Nie rozumiem. Kapitan wynajął ochronę właśnie z powodu tego
morderstwa, prawda? Czemu więc do, jakby nie było, swoich
ochroniarzy mówi coś takiego? Nawet jeśli łże, ciągle brzmi to
głupio.
robiło
mi się nie dobrze – Niedobrze.
-Ciekawe,
gdzie teraz jest ojciec i co robi?- przemknęło mi przez myśl. –
Istnieje parę
sposobów na zapisywanie myśli bohatera, ale tak akurat się
tego nie robi. (Oryginalnie w zdaniu pomiędzy dywizami jest użyta
kursywa).
Majnu
próbował pokonać swój strach i wychylił się za barierkę burty,
by szukać szyb, co za szczur! –
Szczur szukał szyb, a kapitan płakał, że mu reling
podmienili.
Marynarze
zeskoczyli z łodzi na płyciznę, a kapitan podawał im worki,
wypakowane po brzegi, których okazało się, że było trzy. –
A Laxus nie zauważył tego przez całą podróż, ponieważ?
Swoją
drogą, wyobrażam sobie ten statek jako mały kuter. Jeśli
poprawnie, może dobrze byłoby użyć tego słowa?
Faktycznie,
żaden marynarz nie odpowiedziałby w ten sposób [na
pytanie o odległość],
oni zawsze posługiwali się milami morskimi na odległość i
węzłami na szybkość, a ten chyba nawet nie wiedział o tych
jednostkach. – Chyba
że marynarz chciałby być miły dla laików, którym dwie godziny
drogi powiedzą coś więcej niż piętnaście mil morskich ze
średnią prędkością trzech węzłów ;).
miałem
myśl, że facet chyba się domyślił naszej wyprawy
– Choćby po tym, że cała czwórka była zziajana po biegu?
Nie
mogę zrozumieć, dlaczego kapitan nie wynajął magów z jakiejś
mrocznej gildii. Za drodzy byli? A jeśli chciał zastosować trik:
najpierw płacę, później okradam… Ech, to działa tylko, gdy nie
daje się ludziom powodów do bycia podejrzliwymi, a poświęcanie
całego dnia na przetransportowanie trzech worków ryżu do
najnormalniejszych działań nie należy.
08.
PIERWSZY POWAŻNY RACHUNEK.
Oho,
młodzi odkrywają uroki dzielnicy portowej?
-No
i co z tego, że go zabrali? – Jeśli
w następnym rozdziale zobaczę ten błąd, będę gryźć.
Wiedziałem,
że jesteś tchórzem, ale zostawianie przyjaciół gdy akurat mają
kłopoty to twoja nowa strona. –
Dobra, zła strona kogoś, poznać kogoś od innej strony, nie znać
kogoś od tej strony – ale nie twoja
nowa strona, bo
takie połączenie w języku polskim nie funkcjonuje.
Dobra,
wiem, że jej przykro i w ogóle, ale trochę motywacji! Przecież to
logiczne, że nie znajdziemy małego, rudego kota o dwa razy większej
głowie niż naturalnie, który jedyne, co robi, to śpi, i na
dodatek gada! –
Przez sen? Połknęłaś chyba w drugim zdaniu w
ten sposób, bo
teraz brzmi aż nazbyt pesymistycznie jak na Laxusa.
Nie,
no, przepraszam, ale z takim podejściem to my nawet na drugą stronę
ulicy nie zajdziemy! – Lubię
to zdanie. (Bez przecinka po nie).
poczekaj.
– zamyśliła się – Zamyśliła
z wielkiej.
Ci
złodzieje to nie idioci, wywożą wszystko na Galunę, bo tu nie
mają tego gdzie przechować w Hargeonie, ale nie mogą tam zostawiać
worków zbyt długo. Dlatego przypływa większy statek i zabiera
towar – Hmm, nie.
Znaczy, sam pomysł z punktem przerzutowym jest dobry, ale wymaga
dopracowania. Przede wszystkim osiem worków to nie jest duża ilość,
od biedy zmieściłyby się pod łóżkiem. Za to zostawianie ich bez
jakiejkolwiek ochrony jest ryzykiem o wiele większym niż
przechowywanie pod ręką. Nawet jeśli złodzieje wiedzą, że
mieszkańcy Galuny nie mogą zbliżać się do ruin – wciąż
istnieje ryzyko, że ktoś z miasta ich przyuważy, niekoniecznie
człowiek praworządny. Przewożenie małych ładunków tak daleko
też, jak już wcześniej pisałam, jest dosyć podejrzane. Tutaj
można by się upierać, że mała łódka nie zwróci większej
uwagi, ba, większość obserwatorów nawet nie pomyśli, że płynie
na Galunę – ale ta teoria sypie się przez ogłoszenia, które
złodzieje porozsyłali do gildii. Które już same w sobie nie były
zbyt mądre – czterej magowie do ochrony ryżu? Wszelkim okolicznym
mafiozom i mrocznym gildią, które orientowały się w sytuacji w
Hargeonie, powinno już coś delikatnie zaświtać…
No
ale sam punkt przerzutowy na wyspie jest akurat sensowny, choć
bardziej widziałabym to w ten sposób: towar jest na początku
zbierany w Hargeonie, później przerzucany na tym samym statku co
prawdziwe zaopatrzenie (za łapówkę pewnie parę dodatkowych worków
i ludzi by się zmieściło), później czeka w ruinach góra dzień,
najlepiej pod strażą (ktoś na stałe zakwaterowany w wiosce?),
skąd jest zabierany dużym statkiem.
Choć
pozostaje pytanie, jak to było zorganizowane przed prośbą o pomoc
przysłaną z wioski i czemu złodzieje, którzy musieli mieć
wypracowaną metodę, zrezygnowali z niej na rzecz lipnego transportu
ryżu.
-Ale
nie mogą sobie zwyczajnie wejść do portu z wielkimi workami
pełnymi kryształów. – Czemu
nie? Worek to worek, w porcie najmniej podejrzana rzecz na świecie.
-Po
to dali ogłoszenie. Mieliśmy udawać turystów, których oni wiozą
na Galunę – Nie
kupuję tego. Nie mogli po prostu pójść do jakiegoś hotelu i
zgarnąć prawdziwych turystów? Spokojnie przenieśliby towar, kiedy
tamci szwendaliby się po wyspie. A nawet jeśli im się nie chciało
– samemu poudawać? Piszesz, że było ich kilkunastu, wszystkich
szukano listami gończymi? Albo, nie wiem, podejść do najbliższej
mordowni/płotu i wynająć kogoś na miejscu, tym samym nie
ogłaszając tego całemu światu i nie angażując kłopotliwych
magów?
-To
by było logiczne, wywożą pieniądze w futrach na wyspę pod byle
jakim pretekstem. –
Galuna
– znany importer futer.
Musimy
zapytać o „Matsuri” kapitana portu, jeśli wypłynęli znów, to
na Galunie na pewno będzie Majnu – Jedno
mi nie pasuje – jeśli Matsuri stale kursowała na Galunę, czemu
jej kapitan nie wiedział, ile zajmie rejs?
Dotknąłem
liny cumowniczej i posłałem przez nią na jacht wiadomość w
postaci silnego wyładowania elektrycznego, które objęło swoim
zasięgiem cały kadłub i maszt, rozrywając liny oraz płótno
żagli. – Kurczę,
bardziej współczuje właścicielowi tego jachtu – bo co biedak
zawinił, burżujsko dopłacił za pilnowanie statku? – niż Manju
i Nainie. Co jest problemem, bo znaczy, że wciąż te postacie są
mi obojętne, to raz, a dwa, że nie czuję, aby Manju rzeczywiście
groziło niebezpieczeństwo.
-A
po co? Przecież używam elektrycznej magii – wzruszyłem ramionami
i bez problemu uruchomiłem silnik. –
Tylko że pojazdy w FT były napędzane magią – nieszczególnie
znam się na mechanice, ale czy iskra nie jest potrzebna, aby
doprowadzić do zapłonu paliwa, którego w tym świecie zwyczajnie
nie używają? Ba, sama dwa zdania później wspominasz o lakrymach
napędzających.
Gorące
słońce pobudzało do życia wszystko, ptaki, ukryte w koronach
drzew dających chłód, śpiewały głośno, radośnie ogłaszając
wiosnę w pełni na Galunie. – Galuna
wydawała się tropikalną wyspą, wątpię, żeby mieli na niej
wiosnę.
Zaczynasz
powoli przesadzać z motywem Laxus,
który nie rozumie kobiet/dziewczyn.
Zbyt często jest powtarzana ta fraza.
wiedząc,
że narastający hałas ściągnie tu tego pasiastego durnia, i nie
myliłem się. Jego wyłupiaste, ciemne oczy zmierzyły nas,
gdy wychylił się zza głazu, i uśmiechnął złowieszczo. –
Dlaczego nikt u
ciebie nie boi się magów? Najpierw tamci złodzieje, którzy
wystawili fałszywe ogłoszenie, teraz ci złodzieje, którzy, eee,
też wystawili fałszywe ogłoszenie – wszyscy olewają Laxusa i
bandę. Ja rozumiem, że dzieci nie wyglądają zbyt poważnie, a
magia jest bardzo powszechna – ale właśnie z tego względu zwykli
ludzie powinni wiedzieć, że niebezpieczne mogą już być zupełne
podrostki.
Poczuliśmy
smród palonego ciała, więc cofnęliśmy się o kilka kroków,
marynarz rzucał się
W
[w] konwulsjach,
a oczy uciekły mu w głąb czaszki. Dawka, którą mu zaserwowałem,
mogłaby powalić Gorlana w około minutę, nic sobie z tego nie
robiłem, trzeba było wyeliminować zagrożenie, więc się za to
wziąłem z diabelną precyzją. // -Laxus, przestań – pisnęła
Naina i szarpnęła mnie za rękę. Przerwałem atak, wiedząc, że
mężczyzna nigdy nie odzyska dawnej sprawności fizycznej i
prawdopodobnie zostanie z niego roślina, o ile ktoś go wyciągnie i
zabierze do jakiejś medycznej jednostki, w co wątpiłem. // -Miałeś
go tylko uciszyć
[...] -I to zrobiłem,
bardzo skutecznie – Podoba
mi się ten fragment, więc pochwalę. Ogólnie dobrze wychodzi ci
pokazywanie, jak w Laxusie rozwija się ta gorsza strona charakteru –
choć mam wrażenie, że te momenty, gdy wykazuje się okrucieństwem
wypadają dużo naturalniej niż te, w których myśli czy mówi o
tym, jak ważna jest potęga. Może to efekt zamierzony – chciałaś
pokazać, że poglądy na temat mocy zostały mu zaszczepione przez
ojca, dlatego brzmią nieco sztucznie?
Standardowo,
jeśli były błędy - wytknijcie mi je, bo inaczej wytknie mi je
jakaś ocenialnia :D – Muahaha.
09.
NIEBEZPIECZNE INFORMACJE.
-Nie
żyjemy w świecie, w którym dzieci magów mają dzieciństwo –
*Gryzie*
Naszego
nowego członka rodziny! - dziadek był z siebie bardzo zadowolony –
Dziadek
z wielkiej. Już któryś raz widzę u ciebie ten błąd, więc łap
zasady.
Ciemne
oczy zetknęły się z zielonymi tęczówkami – ...To musiało
boleć.
miała
rzeźbę bogini Kali z dzbanem na głowie, a z niego tryskała wesoło
woda różana – Nie
pytam, skąd ta Kali, ale czemu wsadziłaś jej na głowę dzban? I
czemu woda różana? Ani jedno, ani drugie nie jest jej atrybutem, a
przy posągach bogów to istotne, bo takie szczegóły najczęściej
mają jakieś znaczenie. Tu masz ściągawkę:
Naszyjnik
z ludzkich czaszek (głów) symbolizuje pięćdziesiąt liter
sanskryckiego alfabetu, każda będąca zaczątkiem wiedzy i
mądrości. U jej pasa zwisają ludzkie ręce — podstawowe
narzędzie pracy oznaczające działanie karmy i ciężar
nagromadzonych czynów. Troje oczu oznaczają przeszłość,
teraźniejszość i przyszłość, a białe zęby — sattwę,
świetlistość i lekkość umysłu, zaś zwisający czerwony język
— radżas, energię sprawczą wyczerpującą się aż do inercji
bezwładu, tamas. Kali ma najczęściej cztery ramiona, niekiedy
tylko dwa, często sześć lub nawet osiem (jak Durga); w ręce lewej
trzyma odciętą głowę, oznaczającą pokonanie zła uczynionego
przez destrukcyjną siłę ego, w drugiej — naczynie z ogniem
duchowym. Ręką prawą czyni gest uśmierzający strach, a w drugiej
ręce — dzierży miecz przecinający więzy zniewolenia. Nie depcze
leżącego Śiwy, lecz przywołuje go do istnienia i pobudza do
życia, źródło.
Książę
zmrużył na moment powieki, wszak oczekiwał jeszcze dwóch ludzi,
nie tylko klęczącego przed nim Hamzy, szpiega, któremu polecał
wypełniać najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne zadania. – Czemu
rozmawia z nim w środku dnia na otwartym dziedzińcu, uprzednio
bardzo podejrzanie odprawiając całą służbę?
-Gdzie
pozostali? – zapytał bez wstępów spokojnym głosem, wiedząc, że
jeśli przestraszy sługę, ten niechętnie udzieli właściwych
informacji i ze strachu spróbuje coś ukryć. –
Najlepszy
Szpieg Wschodu.
-Oto
wysłałeś ich, panie, by eskortowali transport z setką ludzi,
których przeznaczeniem była niewolnicza praca w naszej części
kraju. Opłacono strażników i celników, a ci pozwolili jechać
dalej – O, dobrze
że wracasz do tamtej historii. Łapówka jest jakimś
wytłumaczeniem, ale nadal całe przedsięwzięcie wydaje mi się
bardzo ryzykowne – no i po kiego był ten ostatni, pasażerski
wagon?
a
w jego szarych oczach widziano głębię piekielną oraz zapowiedź
kary za grzechy! – Mniemam,
że strażnik w czasie bójki myślał tak: aaa, mordują mnie, aaa,
moja twarz, aaa, jakie piękne szare oczy!
Wedle
jego słów mierzyli się z Gromowładnym bogiem, Indrą –
Zerknęłam do wiki,
żeby zobaczyć, czym ten Indra jest, mój mózg połączył opisy
ikonografii z Laxusem… Mózgu, why?
słowa
Hamzy tchnęły w księcia zabobonny strach przed istotami wyższymi,
sprawiły, że po plecach spłynęły
stróżki potu
a ręce zaczęły się trząść. – takie:
że
syn bogów nie sprawuje władzy na daremno!
– Nadaremno.
Tylko dlaczego akurat o efektywności on teraz wspomina?
zapytał
zdumiony Hamza, który
wierzył w opowieść brata, ale nie specjalnie dawał temu wiarę,
nie wierząc,
by rzeczywiście bóg Indra objawił się w dziecku, które nie miało
w sobie ani kropli krwi szlacheckiej. – ...Co?
10.
GŁUPIEC. MAG. PUSTELNIK.
-
Laxus… – JEST
SPACJA!
W
jej obecności poziom irytacji/zdenerwowania sięgał
ponadprzeciętnej –
Ukośnik w tekście literackim wygląda bardzo nieelegancko.
Znałam
ją miesiąc, i tyle
wystarczyło, bym poczuła czystą, definitywną niechęć, która do
tej pory nie była mi znana
z racji swojej
intensywności. – Dlaczego
niby Red miałaby być niezdolna do odczuwania intensywnych uczuć?
Powtórzenie.
Na
pierwszy rzut oka poznałam się na jej charakterze, była
odpychająca z racji swojego przekonania, że wszystko wie najlepiej.
WSZYSTKO! Począwszy od prawidłowej dykcji, przez kreślenie run
magicznych, do znajomości istot, również magicznych. Żeby było
mało, wpierała swoje racje każdemu, nawet ludziom, którzy
wiedzieli więcej od niej, i nie miało dla niej znaczenia, że w
wielu sprawach zwyczajnie się myliła. A jeśli ktoś "nie
umiał" przyjąć jej racji, do przekonania go używała
brutalnej siły, gróźb i czego to jeszcze nie wymyśliła, bo
przecież nie wchodziło w grę by ona, wiedząca wszystko lepiej,
mogła się mylić. –
Mogę to przekleić do podsumowania? Bo jak na razie myślę o Nainie
to samo, co Red, a i reaguję podobnie – najchętniej Przybłędę
wpakowałabym do jakiegoś ładnego pudełeczka, dała zapas yokanu
na drogę i wysłała w prezencie wrogowi.
Wyobraźcie
sobie ton przemądrzałych osób – Do
kogo ona mówi? Do czytelników? Oczywiście taki zabieg jest jak
najbardziej poprawny – nadaje tekstowi gawędziarski ton – ale
gdy stosujesz go po raz pierwszy w dziesiątym rozdziale, wygląda na
zwyczajną niekonsekwencję w narracji. A przynajmniej ja poczułam
się zbita z tropu.
Te
karty, ogólnie, znaczą siłę, inteligencję i zbrodnię [...]
Wiem też, że nie
jesteś normalnym magiem, bo ta kombinacja... - pokręciłam
przecząco głową - ...nie jest naturalna. I nigdy nie była. –
Przyznam szczerze: spodobał mi się ten motyw, gdy czytałam
rozdział pierwszy raz. Za drugim parsknęłam śmiechem,
stwierdzając, że Red musi znać te same książki co ja – silny i
inteligentny antagonista to rzeczywiście ewenement.
Wygładziłam
rysy twarzy –
...zaprasowałam nos, wykrochmaliłam uszy.
Okej,
informuję, że jak na razie to mój ulubiony rozdział. Narracja
była dosyć chaotyczna – nawet bardziej niż wcześniej – ale
śledzenie historii z punktu widzenia Red okazało się całkiem
przyjemne. Podobały mi się niedopowiedzenia. Choćby to, że Red
opowiadała tylko o wydarzeniach najważniejszych, pomijając
sytuacje, które do nich doprowadziły. Przy dłuższym tekście
takie poszatkowanie historii byłoby pewnie męczące, ale w
pojedynczym rozdziale ładnie pozwoliło skupić uwagę czytelnika.
Dobrze opisałaś też jej pojedynek z Nainą, nie odzierając ich
magii z tajemniczości, ale na tyle dokładnie, aby można było go
sobie wyobrazić. Najsłabsze chyba były początkowe fragmenty, w
których Red tłumaczy, dlaczego Naina ją denerwuje – przede
wszystkim razi łopatologia, ale też taki kompletny, w gruncie
rzeczy logiczny (a przynajmniej uporządkowany) wywód nie pasuje mi
do targanej silnymi emocjami trzynastolatki. Z jednej strony dzięki
temu dostałam ładną, gotową charakterystykę Nainy, ale – no
właśnie – taki fragment stanowczo lepiej wyglądałby w ocenie
niż w opowiadaniu. Jeśli nie planujesz już więcej oddawać Red
głosu – choć szkoda, dobrze sprawdza się jako epizodyczny
narrator – to mogłabyś bardziej te przemyślenia rozbić,
pozwolić, aby pojawiały się naturalnie przy kolejnych rozmowach i
wydarzeniach.
11.
GNIEW BOGINI.
Mist
siedział naprzeciwko mnie z założonymi rękami i standardowo się
nie odzywał, nie przeszkadzało mi to, był miłą odmianą od
gadającego dzieciaka w obecności Przybłędy. –
W pierwszym momencie myślałam, że gadający
dzieciak to Gray,
ale chyba jednak chodzi ci o to, że Mistgun przy Nainie był
bardziej gadatliwy? To zdanie jest bardzo niejasne.
-
Frajer. Po miesiącu od ostatniej zabawy stać cię tylko na tyle? -
splunąłem mu pod nogi z pogardą i nic sobie nie zrobiłem ze
zdziwionego wzroku dziadka, siedzącego na kontuarze. [...] Ciekawe,
że dziadek patrzył na to wszystko w ciszy, zapominając o winie, i
tylko obserwował mnie spod krzaczastych, mlecznobiałych brwi. –
Makarov nie tak
dawno wyrzucił z Gildii syna, ponieważ ten stał się niebezpieczny
dla towarzyszy z gildii. Teraz jego wnuk wykazuje się zaskakującym
okrucieństwem, ewidentnie przekracza granice przyjacielskiej walki i
nie próbuje nawet tego ukryć – a mistrz w zasadzie nie reaguje?
Nie wiem, co chciał sprawdzić. Jak daleko Laxus się posunie? Czy
kto w końcu porządnie dzieciakowi wleje?
niemal
w tym samym momencie, zostawiając po sobie wgniecenia w kształcie
naszych stóp na deskach –
Nope. To mogłoby jakoś wyglądać w anime, ale w opowiadaniu brzmi
strasznie śmiesznie. Poza tym deska prędzej by pękła niż się
wgniotła.
Dziadyga!
Wreszcie zdecydował się interweniować? –
Ano właśnie, dziwnie późno. Mogłabym jeszcze przyjąć, że
zachowanie wnuka zszokowało go na tyle, że dopiero teraz się
otrząsnął – ale, hm, niezbyt mi to pasuje do tej postaci.
Początkowe zaskoczenie, owszem, ale nie to, że pozwolił zranić
paru swoich ludzi, zanim zareagował.
-
Krzywdzenie wrogów, a krzywdzenie swoich, to dla ciebie czyny tej
samej wartości? - Dziadek chyba był w szoku. – Eee,
Makarov chyba wyciągnął najgorszy możliwy argument – nawet
jeśli rzeczywiście to w tej sprawie go szokuje najbardziej – bo
dzieciak może go zbyć prostym każdy,
kto mnie atakuje, jest moim wrogiem.
Nie jest to zarzut do ciebie, bo Makarov może być beznadziejnym
wychowawcą i nic mi do tego, ale pozwól, że jako czytelnik przez
chwilę pozałamuję nad nim ręce.
Zrezygnowałem
z poczucia winy,
bo według samego siebie to oni byli winnymi.
– Według mnie a
nie samego siebie,
nie tyle zrezygnował, co przestał czuć się winny i powtórzenie.
Ty
jesteś o wiele silniejszy, niż oni. Jesteś o wiele silniejszy, niż
pewnie większość. – Te
przecinki są niepotrzebne, bo używasz niż
do porównania, a nie wprowadzenia zdania składowego, SJP.
Ech,
Naina się pojawia – rani Laxusa mocniej, niż ten pozostałą
bandę – znika. Primo, jak się to ma do jej zapewnień, że nie
potrafi walczyć, bo nie chce krzywdzić ludzi, secundo, czemu
Makarov znowu nie zareagował? Roboczo przyjmę, że w pierwszym
przypadku puściły jej nerwy, bo Laxus uderzył Graya – ale czemu
nie zdarzyło się to wcześniej, na przykład w pociągu, gdy
chłopcu groziło realne niebezpieczeństwo? W drugim… Nie, po
prostu tego nie rozumiem. Czemu dziadek walnął chłopcu całe
kazanie tylko po to, aby zaraz po tym dzieciak w praktyce przekonał
się, że to on miał rację – silny może przylać słabszemu i
przynależność do gildii nic wtedy nie znaczy? To już nie jest
niepedagogiczne, to po prostu głupie.
-
Hamowała się - syknął Mist - Zamierzała zniszczyć źródło
magiczne, ale dziadek interweniował. –
...Czyli najpierw stał i patrzył, jak dziewczyna katuje jego wnuka,
a zareagował dopiero, gdy pojawiła się szansa, że zrobi z niego
kalekę? To dosyć… okrutne.
-
A kto mnie obandażował? // - Zaniosłem cię do Polyushki. -
Odwrócił wzrok. –
Polyuska była genialnym medykiem, ale czy naprawdę Fairy Tail nie
miało kogoś, kto potrafił zająć się obrażeniami na miejscu?
Posiadali przecież coś w rodzaju wewnętrznego szpitala. Poza tym
przenoszenie poranionego chłopaka najpierw z gildii do Polyushki, a
później od niej do domu wydaje się też niezbyt dobrym pomysłem.
Ech,
no ale poważnie, dlaczego Nainy tak długo nie było? Gdy zobaczyła,
co zrobił
głupi Laxus, zrobiła
się bardzo wściekła,
pobiła go, wyleczyła Ryu i mnie, a później wyszła. I dalej jej
nie było. Jutro pójdę od jej mieszkania i zobaczę, może źle się
czuje, albo jest chora? –
Przypominanie wydarzeń, które rozegrały się w tym samym
rozdziale, jest zbędne. Poza tym, czemu – jeśli Gray wie, gdzie
Naina mieszka – nie poszedł do niej wcześniej?
-
Zachowaj się jak dorosła. Musisz być ponad emocjami, ponad
wszelkimi aspektami życia ludzkiego i ludzką namiętnością. Jako
Smocze Dziecko masz obowiązek stać na czele, być kimś więcej niż
magiem i człowiekiem. Twym zadaniem jest przewodzić, chronić i
sądzić. Jeżeli będziesz pozwalała, by rządziły tobą emocje,
zginiesz. –
Strasznie to patetyczne i trochę śmieszne, kiedy zna się kontekst
– bo owszem, smoki swoich wychowanków prawdopodobnie kochały, ale
to, że przygarnęły dzieci i przekształciły ich ciała w jednym,
konkretnym celu, komplikuje sytuację. Bo i owszem, cel szlachetny,
ale metoda kontrowersyjna. Swoją drogą, jesteś na bieżąco z
mangą?
słodki
zapach róż pustynnych –
Uprawiasz? :) Szukałam informacji, czy adenium faktycznie pachnie
(tak, ale nadal nie wiem, czy słodko), jednak przy okazji
dowiedziałam się, że to bardzo toksyczna roślina – jesteś
pewna, że dziewczynom przystrojonym w, bądź co bądź, truciznę,
pozwolono by kręcić się wśród gości?
wyglądała
na szesnastolatkę, góra osiemnaście [...] Jak na piętnastolatkę
– Po drodze nie
przyznała się do faktycznego wieku, skąd więc ta zmiana?
Mężczyzna,
wysoki, postawny dwudziestoośmioletni brunet o spokojnym,
sympatycznym
usposobieniu
zmierzył dziewczynę
pożądliwym spojrzeniem ciemnych oczu i pogratulował sobie wyboru.
– Poszedł
sympatyczny facet do burdelu i kupił piętnastolatkę… Nope, po
prostu nope.
Rozległ
się huk tłuczonego szkła, Sajin osunął się na podłogę wśród
swojej własnej krwi, której kolor miała na sobie ta dziewczyna. –
Wszyscy z burdelu zlecieli się, żeby zobaczyć, co to za hałasy,
dziewczyna została obezwładniona, do Sajina przybiegła galopem
okoliczna uzdrowicielka – a ta sytuacja ostatecznie dowiodła, że
do szpiegowania nie nadają się narwane nastolatki. O.
-
Gdzie znajdę Hamzę? [...]
- Idź do diabła…
– Dzięki
przekłutemu płucu mężczyzna nagle wyzwolił się spod działania
narkotyku?
12.
PIERWSZY KROK DO ZNISZCZENIA DUMY.
Wrzask
i huk tłuczonego szkła odbił się echem od cienkich ścian,
powleczonych złocistym brokatem. – Wiki
twierdzi, że echo przy temperaturze pokojowej powstaje, gdy
przeszkoda oddalona jest o minimum 17 metrów od źródła dźwięku.
Oczywiście nie trzeba być aż tak precyzyjnym, ale fakt faktem –
gdy użyłaś tego słowa wyobraziłam sobie duże pomieszczeniu (co
już zgrzytało z cienkimi ścianami) i – siłą rzeczy – duży
rozbijany obiekt. Z kontekstu za to wychodzi, że pokój był
przeciętnych wymiarów.
Ręcznie
malowany klosz wylądował na posadzce, roztrzaskując się w drobny
mak, ubarwiając podłogę milionem błyszczących kawałeczków,
mieniących się niczym diamenty, u stóp starszej kobiety, której
niewzruszony wyraz twarzy zaczął denerwować Hamzę.
– Radziłabym unikać ci konstrukcji, w których podmiot i
dopełnienie dzielą tak obszerne wtrącenia, bo zwyczajnie trudno
się to czyta. Ręcznie
malowany klosz wylądował na posadzce u stóp starszej kobiety,
roztrzaskując się w drobny mak i ubarwiając podłogę milionem
mieniących się niczym diamenty kawałeczków. Jej niewzruszony
wyraz twarzy zaczął denerwować Hamzę.
Kolejna
sprawa, dotycząca już nie techniki, a logiki – Hamza dopiero
zaczął się denerwować? Więc klosz tłukł, będąc spokojnym
jako ten lotos na tafli jeziora?
Mężczyzna
miotał się po pokoju reprezentacyjnym jednego z najlepszych burdeli
w Al-Karibie, mając przed sobą kierowniczkę i bardzo wpływową
kobietę, –
Burdelmama brzmi brzydko, ale kierowniczka – w tym kontekście i
świecie – dziwacznie. Może użyj któregoś z synonimów,
stwórz własne określenie albo zwyczajnie załatw sprawę opisowo?
I
wyszedł z jedną z twoich dziwek, która go zabiła! – Oni
chyba w zeszłym rozdziale razem z burdelu nie wychodzili…?
Już
wcześniej wspominałam, że zabójczyni dyskretna nie była, nic też
nie wspomniałaś o ewentualnym wyciszeniu pokoju – dlatego, o ile
rozumiem, czemu burdelmama chciała ukryć morderstwo, tak nie mam
pojęcia, w jaki sposób mogłaby to zrobić.
Dwóch
ludzi Hamzy nie stanowiłoby problemu dla ochrony, którą
dysponowała Alia, a która była gotowa zabić w imię interesów
pracodawczyni. Zresztą aktualnie na Wschodzie każdy robił tak, jak
było mu wygodnie, wszelkie ośrodki sprawiedliwości zostały dawno
pogrzebane wraz ze zmarłym starym księciem. Wiedzieli o tym i on, i
ona. – Ośrodki
sprawiedliwości? Znaczy, sądy rozwiązali, sędziów zakopali? Poza
tym ochroniarze mają chronić, im skuteczniej, tym lepiej –
jeszcze niedawno mistrz rozgrzeszał podobnymi słowami Laxusa po
tym, jak ten zamordował kilkunastu ludzi. Czy w Al-Karibie ludzie
mieli mentalność podobną do naszej i stosowali pojęcie
przekroczenia granic ochrony koniecznej? Czy też Alia wykorzystywała
ochroniarzy do innych niecnych celów? Jedno zdanie, tyle
zamieszania.
-Jeśli
cokolwiek sobie przypomnisz, wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Z tymi
słowami mężczyzna wyszedł, a za nim dwaj postawni gwardziści w
książęcych barwach. –
Czekaj, moment, ci ludzie mieli na sobie pałacowe mundury, a Alia i
tak ich spławiła? Ej no, bez jaj. Albo kreujesz księcia na
bezwzględnego tyrana, który dla zabawy porywa dzieci i obcina im
uszy b o m o ż e, albo na sierotę, której barwy nie robią
wrażenia nawet na prostytutkach. Alia powinna się pocić ze strachu
na sam ich widok, nieważne, jak liczną ma ochronę, bo książę ma
armię. I jak będzie nie w humorze, to jej najlepszy burdel w
Al-Karibie jutro może spłonąć do fundamentów, a ona zobaczy
swoje najpiękniejsze dziewczęta z poderżniętymi gardłami, a i to
przelotnie, bo właśnie będą ją wieźć na trzydziestoletnią
katorgę.
jego
podejrzenia mogą być problemem dla jej zakładu. – ...Mistrzyni
eufemizmów.
-
Mam trzynaście lat, chyba nie powinienem stawać przed takimi
decyzjami jak zabić, czy nie –
Wydaje mi się, że dziecko z FT nie powinno myśleć w ten sposób:
mam tylko tyle lat,
więc nie powinienem doświadczać tego a tego…
Bo to wiąże się z naszym dość współczesnym rozumieniem
dzieciństwa jako okresu, w którym trzeba osobę przed pewnymi
rzeczami szczególnie chronić. W Fairy Tail dzieci normalnie
pracują, walczą, czasami żyją same jak Natsu – są traktowane
jak dorośli, tylko słabsi fizycznie, magicznie czy posiadający
mniejsze umiejętności.
Znowu
zjadasz spacje w tym rozdziale.
Bycie
Smoczym Zabójcą nie polega na demonstrowaniu swojej siły, łapiesz?
// -Jak chcesz mi wygło… // -Powiedziałam, że masz się zamknąć,
nie? - Trzepnęła mnie w łeb, aż mi w oczach pociemniało. –
Mogę się wyżalić? Koszmarnie irytują mnie sceny, w których
Naina mówi o tym, że siła Smoczych Zabójców nie powinna służyć
do ranienia innych, a zaraz po tym – albo i w trakcie – bije
Laxusa. Już nawet nie jej hipokryzja mnie boli, a fakt, że Laxus,
więc niestety i narrator, nigdy nie zwraca na to uwagi. Ani nikt
inny. Ech, gdzie jest perspektywa Red, gdy jej potrzeba?
zakwalifikowałeś
się ty, Mistgun, Ryu, Red i Bickslow – Hm,
trzech trzynastolatków, dwie osoby niewiele starsze? To dziwne, w
kanonie większość uczestników miała około osiemnastu –
dwudziestu lat, jeśli dobrze kojarzę, tylko Wendy była tak młoda.
na
dodatek uważam twoje zachowanie za osobistą porażkę, bo w końcu
to ja cię uczę i wyszło na to, że przekazałam ci złe wartości.
– Ego tej
dziewczyny (a w zasadzie dziewczynki) jest wręcz fascynujące.
Rodzina, gildia, sytuacja życiowa, furda – to ja strzelałam
rówieśnikowi za mało umoralniających gadek, więc zszedł na złą
drogę.
I
coś jeszcze. Jeżeli spróbujesz znów podnieść rękę na Graya,
nie będę się wstrzymywać, Laxus, i choćby to miał być
pojedynek na śmierć i życie, zapłacę ci za każde uderzenie
siedemdziesiąt siedem razy. –
A reszta osób z gildii, którym przywaliłeś, to w sumie mnie gówno
obchodzi, ale Gray to mój pupilek, więc od niego wara. I ona się
dziwi, że przekazała
złe wartości.
Ty
to se zawsze [...]
Niech se baba –
Skąd się
przyplątało to se?
Wcześniej nie stylizowałaś w ten sposób wypowiedzi Laxusa.
Cofnął
się o krok, nie spuszczając ze mnie wzroku ciemnych oczu, w których
zaświeciły pierwsze łzy – Gray,
który, jeszcze przed dołączeniem do gildii, próbował w pojedynkę
pokonać Deliorę
teraz
płacze na widok nastolatka, który raz go uderzył.
...Serio?
13.
NIKT NAM NIE POWIEDZIAŁ...
Naina
wydawała się otwartą i sympatyczną osobą, z uśmiechem
wysłuchiwała innych, ale osobiście milczała na temat swoich
przeżyć w Al-Karibie, nie powiedziała ani słowa na temat dawnego
życia nawet Majnu, który z całego grona znał ją najdłużej. –
Początek zdania –
lepiej to w tekście pokazać, bo takie odgórne narzucanie
interpretacji przez narratora często wzbudza w czytelnikach
sprzeciw. Dalej, nie osobiście
milczała a sama
milczała, wreszcie,
nie ma potrzeby precyzować dwa razy, o jakim okresie nie wspominała.
-A
jaka wygadana i bystra! Na Indrę, byłabyś wspaniałym wezyrem,
trzymałabyś w szachu wszystkich mężczyzn, na każdy ich argument
mając jeden "zamknij się". – ...Wezyr?
Myślałam, że Al-Kariba to księstwo, a wezyrowie pojawiają się w
kalifacie. Oczywiście rozmówczyni może odnosić się do ustroju
innego państwa, ale wtedy dobrze by było, jakby dziewczynka jakoś
zareagowała, dopytała się, co znaczy to słowo – żeby nie
mieszać tak czytelnikowi w głowie.
Słońce
prawdopodobnie prażyło z natężeniem czterdziestu
siedmiu i
trzech dziesiątych stopni [...] chociaż tych czterdziestu
trzech nie
odpuszczała w myślach –
Coś jej się myśli plątały od tego upału.
Młodsza
z dziewczyn poruszyła się niespokojnie na plecionej macie i
zamoczyła nogi w chłodnej wodzie oazy, ku niezadowoleniu starszej.
– Trzynastolatka
nie ma dość rozumu, żeby nie brudzić jedynego źródła wody w
czort wie jakim promieniu? Z tą chłodną wodą też bym nie
szarżowała przy takiej temperaturze.
-Zawsze
to w cholerę i jeszcze trochę niż lata świetlne czy coś… –
Mogę przymknąć oko na dokładne odległości, odliczanie czasu w
minutach czy określanie temperatury w stopniach – mimo wszystko FT
to nie średniowiecze, skoro mają prysznice i magiczne lodówki, to
mogą i liczyć sobie mury w metrach – ale lata świetlne? Dotarli
już do poziomu obliczania prędkości światła i odmierzania w
ten sposób odległości w kosmosie? Po co magowie mieliby się tym
zajmować? A niemagowie, cóż – technologia niemagiczna w FT ssie
– zerknij choćby na wyposażenie normalnych ludzi w ostatnich
rozdziałach mangi.
Wiele
lat temu w Minstrel pojawiły się stworzenia, które z niewiadomych
powodów wzięły sobie za cel wyniszczyć ludzką rasę. Polowały
na ludzi, pożerając i niszcząc ich skupiska bez opamiętania. Nikt
nie wiedział dlaczego, bo nie potrafiły mówić. Potem ludzie
wybudowali wewnętrzne państwo, potężny teren odgrodzili wysokim
murem, kilka staj dalej znów wybudowali mur, tyle że ten okrąg
miał mniejszą powierzchnię. A jeszcze później dobudowali trzeci
mur, zdaje się, że to jest ziemia dla elit, wiesz, książęta i
generałowie, no i oczywiście król. Przez cały czas walczyli z
dziwnymi stworzeniami, które przypominały wyglądem ludzi, tyle że
o wiele większych, no to nazwali ich Tytanami. W Minstrel
wykształciła się elitarna organizacja do walki z tymi kreaturami,
tak zwani Zwiadowcy. Nigdy ich nie widziałam, ale chyba nie są zbyt
skuteczni, skoro do teraz ich lud żyje za murami. –
OMG, Shingeki no Kyojin. Kiedy już myślałam, że żaden crossover
mnie nie zaskoczy :D.
-Bo
ludzie w Minstrel nie potrafią posługiwać się magią. Dlatego raz
na jakiś czas, gdy ataki Tytanów są częstsze niż zazwyczaj, rząd
kraju prosi o pomoc najlepszych magów z sąsiednich krajów. Zapłata
jest bardzo wysoka ale walka z Tytanami to ciężka praca. I bardzo,
bardzo niebezpieczna. –
To ja tak głupio zapytam: czemu Minstrel nie zatrudni magów, żeby
pomogli im się przesiedlić w okolice, w których nie ma tytanów?
Najwyżej te potwory rozlezą się po innych krajach – gdzie ludzie
znają magię, więc pewnie będą mogli sobie lepiej z nimi poradzić
– ale nie sądzę, żeby z tego względu altruistycznie dusili się
w klatce, czekając, aż w końcu tytani przelezą przez mury.
jesteśmy
najsilniejsze w całym Fiore!
[...] a ja jestem
odważna, gdy zachodzi potrzeba, czyli gdy chcą ci obciąć łapy za
kradzież bo dałaś się złapać jak ostatnia ofiara. –
W Fiore obcinają dłonie za kradzież?
całą
resztę traktując z cynizmem wynikającym z przeświadczenia, że
jest najsilniejszym magiem na całym Wschodzie. Nikt jej tego zresztą
nie bronił, skoro w wieku ośmiu lat wymknęła się z Podziemia,
prowadząc za rękę sześcioletnią Nai, a za plecami mając kolejną
dziesiątkę uciekinierów. –
Uważała się za najsilniejszego maga, bo była dobra w uciekaniu?
Rincewind approved.
Znów
patrole, ci uparci ludzie nie dadzą za wygraną, nawet w tyle lat po
ich ucieczce! – Okej,
może książę jest szalony, uparty, zabobonny i nie może znieść
myśli, że jakieś dzieci uciekły – ale podejrzewam, że któryś
z jego ludzi już dawno wpadłby, że może zgarnąć dowolnego
dzieciaka z Podziemi, byleby się płeć i wiek mniej więcej
zgadzał, i w ten sposób wymigać się od patroli w
pięćdziesięciostopniowym upale. Bo mam niby uwierzyć, że książę
wiedział, jak wyglądają wszystkie porwane dzieci, ba, potrafił
sobie jeszcze wyobrazić, jak będą wyglądać za siedem lat? A
jakby się dziewczynka zapierała, że to nie ona – ot smarkula
kłamie, żeby uniknąć kary. I po sprawie.
ciemne
oczy śmigały z jednego miejsca do drugiego – Na
nibynóżkach.
~Zjawiłyśmy
się w porę, naprawdę. [...]
Kurwa!~ –
Nie, tak myśli też się nie zapisuje.
robiła
niewybredne uwagi co do krwi ciężko spierającej się z
kaszmirowych płaszczy żołnierzy. – Taki
żołnierz w Podziemiu to praca idealna – od czasu do czasu
jakiemuś dziecku nogę uciąć dla wykazania zaangażowania, a przez
resztę dnia rżnąć, ale w karty z kumplami – no bo co niby on
może mieć jeszcze do roboty? A wypłata taka, panie, że tylko
kaszmiry kupować.
Zaczynam
zastanawiać się, jak wyglądała rozmowa przy poborze:
–
Możemy
pana wysłać na front, gdzie, jak się trafi obcy mag, to pluton
wybije w pół godziny, albo do lochów.
– A
co mam robić w lochach?
– Bić
dzieci.
– …
–
Płacimy
dwa razy więcej.
–
Biorę.
Zaznaczenie
tak długiej retrospekcji kursywą nie było najszczęśliwszym
pomysłem – zwłaszcza jeśli ma ona ciągnąć się przez parę
rozdziałów.
14.
NIKT NAM NIE POWIEDZIAŁ...II
ludzie
byli ubrani trochę inaczej niż na Wschodzie (nikt chyba nie słyszał
o długich chustach, tunikach i szarawarach) – W
ten sposób dowiedziałam się, jak nie byli ubrani, ale nadal nie
wiem, jak ich sobie wyobrażać – nawet jeśli zakładasz, że
wszyscy twoi czytelnicy oglądali i FT, i SnK, warto takie szczegóły
przypominać. Primo, unikniesz sytuacji, gdy takie sieroty jak ja
będą szukały screenów z cywilami, secundo, opowiadanie będzie
sprawiać wrażenie bardziej kompletnego.
Oni
ewidentnie pchali się w stronę dwóch dziewczyn ze Wschodu, a ich
miny nie wróżyły niczego dobrego, chociaż ani Malika ani Naina
wróżbom nie wierzyły, same udawały kiedyś dzieci medium, żeby
wyłudzić trochę pieniędzy od ludzi z bogatszych dzielnic
Al-Kariby. Skończyło się to na obiciu dwóch strażników,
zwinięciu piętnastu tysięcy kryształów i ze stłuczoną ręką,
ale o tym innym razem. –
Tak mocno biła, że sobie rękę stłukła? Ojej.
Ale
ten fragment cytuje z innego powodu – jest chaotyczny. I to
nieładnie chaotyczny. Nawet lubię nieuporządkowaną narrację,
pełną dygresji czy skojarzeń, ale ale – ją też trzeba potrafić
dobrze poprowadzić, a najlepiej: konsekwentnie. Jeśli nie w obrębie
całego utworu, to przynajmniej perspektywy jednej postaci. U ciebie
takie fragmenty pojawiają się znienacka i mają – chyba –
bawić, ale moją pierwszą reakcją po przeczytaniu tych dwóch zdań
było: moment… co?
Przy
okazji: zerknij na drugie zdanie, jest niegramatyczne.
-Zastanów
się, jeśli ludzie usłyszą, że twoja młodsza siostra przybyła
tu zza Muru, reakcji nikt nie może przewidzieć. Mogą ją
rozszarpać, uznać za bóstwo, ukamienować za herezję... - kapral
rozłożył bezradnie ręce, dając znak, że nikt w tej sytuacji nie
będzie mógł interweniować. –
Czyli ludzie za murami nie wiedzą, że istnieją magowie, którym
byle tytan nie podskoczy? W takim razie jak dawno to państwo
oddzieliło się od innych? Kto zdecydował się utrzymywać cywili w
niewiedzy i dlaczego? (Ta, pewnie, żeby uniknąć kłopotliwego
pytania: to my może
sobie stąd pójdziemy?).
Kto w takim razie z magami się komunikuje? I jak? Przez lakrymy? A
przede wszystkim – serio, żaden mag nie stwierdził, że przy
okazji polowania pozwiedza sobie obce miasta?
-
Godzinę i czterdzieści siedem minut temu, dwie i pół staje na
północ dostrzeżono siedmiometrowego Tytana. W niecałe piętnaście
minut później, dokładnie czternaście i dwadzieścia dwie sekundy,
zaobserwowano dziwne zjawisko. –
No… nie. Znaczy, serio, Zwiadowcy notują czas co do sekundy? Po
co? To ma sens, kiedy przeciwnik używa rakiet ziemia-powietrze czy
coś w tym stylu, ale nie w świecie, w którym szczytowym
osiągnięciem technologicznym jest armata. Tym bardziej
groteskowo wygląda to obok tak orientacyjnej jednostki miary jak
staja.
Strażnicy
wpuścili was, akceptując wasze kłamstwo, jakobyście nie zauważyły
Tytana… – I
najwyraźniej w ogóle nie dziwiąc się, że poza murem znajduje się
ktokolwiek, kto nie ma na sobie munduru Zwiadowcy. Czy wszyscy
żołnierze wiedzieli, że istnieją inne państwa? (Dla osób
nieznających kanonu: w SnK otoczone murami miasta były ostatnim
przyczółkiem ludzkości). W takim razie czemu przybycie kogoś
obcego miało wywołać tak histeryczną reakcję u ludzi? Skoro
istnieją inni, to raczej naturalne, że ktoś w końcu z tych innych
może przyleźć. I nie kupuję wytłumaczenia, że tylko żołnierze
byli wtajemniczeni – bo to po prostu zbyt istotna informacja, aby
tak wiele osób zdołało ją utrzymać w tajemnicy.
Malika
zareagowała natychmiast i uderzyła pięścią w skroń chyba
dwudziestoletniego chłopaka. Człowiek poleciał w lewo, oszołomiony
z jękiem wylądował na kamiennej posadzce, a pozostali zamilkli. –
I umarł. SnK
starało się być w miarę realistyczne, jeśli chodzi o obrażenia
(no, jak na anime), za to w FT postacie posiadały zwykle nieludzką
siłę. Jeśli połączyć to ze sobą i dodać, że uderzyła w
skroń – jednego bohatera mniej.
-Ktokolwiek
się do niej zbliży na więcej niż dwa metry, będzie martwy a ja
nie poniosę z tego powodu żadnych konsekwencji. –
Wyobraziłam sobie, jak Naina idzie po ulicy, a wokół niej kółeczko
zwiadowców ostrzegających ludzi, żeby nie weszli w strefę
śmierci.
~Nie
zapytali o nic konkretnego, niby chcieli się dowiedzieć, po co tu
przyszłyśmy, ale tak faktycznie chodziło o ustalenie, czy jesteśmy
magami, czy nie. A decyzja, żebym tymczasowo wstąpiła do
Zwiadowców, została pewnie podjęta, jak tylko zobaczyli moją
magię z obserwatoriów na murach. Skurwysyny, wszystko sobie
zaplanowali. Nainę będą trzymać pod kluczem, i w razie czego po
prostu mnie zaszantażują.~ –
Jeszcze nie tak dawno pisałaś, że ten kraj wynajmuje magów. Czemu
więc, kiedy tacy się pojawiają w mieście, robi wszystko oprócz,
em, zaproponowania im wypłaty? Dlaczego oni w ogóle rozważali inne
opcje niż tę najprostszą: że dziewczyny przyszły tu zarobić i
się ucieszą, że pracodawca sam je znalazł? Okej, kapral mógł od
razu wspomnieć, że szukają tu matki – ale skoro oni nie wiedzą,
że Lenorah jest smokiem, muszą myśleć, że jest magiem, no bo
innych obcokrajowców tutaj nie ma. A co może robić tu mag?
Pracować w Zwiadowcach. Czyli wracamy do punktu wyjścia: dziewczyny
przyszły, bo mają do nich sprawę. Dlaczego więc są tak wrogo
nastawieni?
Szczerze
mówiąc, w ogóle nie zrozumiałam tej sceny.
-Jesteś
wzywana jutro o godzinie trzynastej przed bramę. Wyrusza siódmy
oddział patrolujący, wszystkie szczegóły… // -A może jakieś
„dzień dobry”? I od kiedy my jesteśmy per ty, co, ważniaku?
Moja prababka znała damę dworu królowej Fiore, ty z byle kim nie
rozmawiasz! Odrobinę szacunku! –
Malika jest niemal tak samo irytująca jak Naina. Niech będzie, że
to miało być humorystyczne – widzę tę przesadę – ale
naprawdę żal mi tego żołnierza. Nawet prostej informacji nie może
przekazać w spokoju, bo jakiś żółtodziób zaczyna na niego
krzyczeć.
-Dos...dostarczono
mundur? // -Ta, coś tu przyszło, ale uprzedź tych twoich dowódców,
ze tego na siebie nie założę. Mam swój własny mundur, o wiele
wytrzymalszy niż te wasze śmieszne kurteczki. Odmaszerować! –
A w ogóle jestem taka pro i lepsiejsza we wszystkim, co pokażę,
wyżywając się na randomowym szeregowcu.
A
bóstwa nie umierają nigdy. – A
Zabójcy Bogów tak naprawdę są niszowym boysbandem.
Zielone
oczy napotkały baczne spojrzenie czarnych tęczówek –
Gdyż albowiem tęczówki też miały oczy.
Blisko,
o wiele za blisko, zobaczyła postać biegnącego Tytana i zdała
sobie sprawę, ze nie zdążą zamknąć bram. – W
okolicy zewnętrznego muru nie było lasów, żołnierze powinni więc
zobaczyć tytana już z daleka i zareagować wcześniej. Strasznie
naginasz logikę świata, byle tylko dorzucić postaciom parę traŁm,
zresztą niepotrzebnie. Gdyby zamknięto bramę przed tymi ze
zwiadowców, którzy zostali w tyle, byłoby to chyba nawet bardziej
dramatyczne.
wypuszczając
ciężkie, groźnie wyglądające harpuny z potężnych kusz. –
Czemu zastąpiłaś armaty kuszami? Nie widzę w tym większego
sensu, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę biologię tytanów.
Dziewczynka
przymknęła oczy i spróbowała sięgnąć każdej kuszy, niestety,
swoim zasięgiem objęła jedynie cztery po prawej i siedem po lewej,
bo stały najbliżej, i rozsypały się w pył bez najmniejszego
szelestu. – Eee, a
tym młodocianym geniuszom nie przyszło do głowy, że ludziom
przydałaby się broń tak na wypadek, gdyby one zginęły albo po
prostu walczyły w innym miejscu i nie miały szans wrócić na czas?
Jeszcze do Nainy jakoś to pasuje, ale Malikę starałaś się
kreować na rozsądniejszą.
15.
NIKT NIE ZROBI TEGO LEPIEJ.
Spodziewał
się mnie, w hotelu, w którym wynajmował pokój czekała milusia
pułapka, która prawie odrąbała mi łeb
[...] -Ogłoszenie
napisane w trochę innym języku, więc ci przeczytam. Nie jest tego
dużo, na pewno zapamiętasz wszystko. Ehem... Laxus "Gromowładny"
Dreyar, żywy lub martwy, czterysta tysięcy kryształów nagrody. –
Spodziewał się,
ale ogłoszenia oczywiście nie zabrał. To jest zbyt wygodne dla
bohaterów, żeby zrzucić to na karb roztargnienia łowcy głów.
Poza tym: skąd to martwy?
Okej, mogę przyjąć, że książę średnio wierzył w to, że
dziecko jest wcieleniem boga, ale mimo wszystko chciał to sprawdzić
(-Ten dzieciak nie
będzie przeze mnie uznany za wcielenie Indry wszechpotężnego, póki
nie zobaczę go na własne oczy i póki mi tego nie udowodni,
rozdział 9), a wątpię, że ryzykowałby robienie sobie z niego
wroga przed uzyskaniem pewności, zwłaszcza że bogów się obawiał
(słowa Hamzy tchnęły
w księcia zabobonny strach przed istotami wyższymi, sprawiły, że
po plecach spłynęły stróżki potu a ręce zaczęły się trząść,
rozdział 9).
-Ani
słowa! Szukają mnie, bo Tytan to mój dziadek? – A
wiesz, że po przeczytaniu tej retrospekcji jakoś pseudonim Makarova
inaczej mi brzmi? Dziwne, że Laxus nie zwrócił na to uwagi.
Najstarsza,
Mirajane, zdążyła się rozgościć, poczuć jak u siebie w domu i
dokazywała na okrągło. – No
niezupełnie, Mirajane akurat potrzebowała trochę czasu, żeby się
zaaklimatyzować, a przede wszystkim pogodzić ze swoim wrodzonym
talentem. Choć później faktycznie wszystkim dawała popalić ;).
Przybłęda
była w zdecydowanie zbyt bojowym nastroju, a mnie było wszystko
jedno, więc popatrzyłem, jak w końcu w gębę dostaje ktoś inny
(cieszyłem się jak kretyn przy tym) –
Ona nie miała być z tych, co to przed wrogami stoją sparaliżowani?
Naina
parę dni temu widziała jakąś bajkę – W
Fairy Tail mieli telewizję?
16.
STRACH MA BARWĘ ZIELENI.
Ogromny,
ozdobiony zakrzywionymi rogami łeb spoczywał na twardej ziemi,
ukryty w ciemności jaskini, nawet podczas snu eksponując morderczy
arsenał broni w postaci szponów i kłów. – Łeb
ze szponami? To dopiero dziwo.
Dla
postronnego obserwatora istota spała, lecz ten nie miałby pojęcia
że stworzenie jest świadome wszystkiego, co dzieje się dookoła,
bez otwierania oczu potrafi ocenić siłę przeciwnika i szanse
przeżycia w wale. Lecz obserwatorem nie był, zdaje się, nikt obcy.
Zbliżająca się do jaskini postać albo nie miała pojęcia, co w
niej jest, albo była zbyt głupia, by się bać, a w obu tych
przypadkach powinno się to skończyć śmiercią. –
No, jakby myślał, że istota śpi, to naturalne, że zakładałby
jej nieświadomość – przynajmniej częściową – bo na tym sen
tak jakby polega. I też bym była zaskoczona, że zwierz jest w
stanie ocenić bez otwierania oczu szansę przeżycia w wale. Wały
są zdradliwe. A dalej to już zupełnie nie wiem, co się dzieje –
obserwator nie jest ani postronny, ani obcy, ale i tak nie ma
pojęcia, co jest w jaskini. Albo było ich tam dwóch – nieobcy,
świadomy, że smok się zgrywa, siedział i gapił się na idiotę,
który lazł do jaskini. Dobrze zgadłam?
...Okej,
przestaję się już znęcać. Ale właśnie takie fragmenty –
zagmatwane, niejasne – najbardziej utrudniają czytanie.
Z
gardła popłynął basowy, głęboki głos, jakby niedowierzający
swoim oczom, ale zadowolony z napotkanego widoku. –
Były już tęczówki z oczami, to czemu nie głos.
-Lenory
nie będzie przy gildii zawsze. –
Lenorah?
Lakrymy
w pomieszczeniu zamrugały kilkakrotnie, reagując na magię, którą
przesłałem kablami, nieumiejętnie ukrytymi w tynku –
Mam wrażenie, że stawiasz znak równości pomiędzy magią i
energią elektryczną – w innym wypadku Naina nie potrzebowałaby
akurat Laxusa, a i kable to sugerują – co nieszczególnie pasuje
do FT.
-Dobrze
byłoby przeczekać, ale jutro chyba powiadomią wszystkie stacje
kolejowe i będą przeszukiwali bagaże. –
Czemu jutro, a nie od razu? I akurat przy jej kieszeniach próżniowych
– tak to się nazywało? – sprawdzaniem bagaży chyba nie muszą
za bardzo się przejmować.
Ktoś
może nas rozpoznać, przez Majnu. –
Który nie może polecieć do Magnolii na własnych skrzydłach, bo?
I po co w ogóle go brali na akcję? Już pomijając fakt, w jaki
sposób strażnicy rozpoznali kota w dwunożnym stworzeniu o
nienaturalnie wielkiej głowie owiniętym bandażami.
I
tak, mogła. Lenorah może wszystko. –
Ja wiem, że na słowa bohatera trzeba brać poprawkę, szczególnie
tak zapatrzonego w idola… ale i tak sobie jęknę.
ale
potknęła się o śpiącego Majnu (kiedy on zdążył zasnąć?!) –
I czemu nie obudziła go przylatująca wiwerna? Czy to
kot-narkoleptyk?
Przy
tej walce coś sobie uświadomiłam – czemu oni tak rzadko
korzystają z czegokolwiek poza smoczym rykiem? Laxus mógł się
jeszcze innych ataków nie nauczyć – ale Naina? Rozumiem, że ryk
pozwala atakować z dystansu, co może dziewczynie pasować, jednak z
punkty widzenia mojego, czytelnika znaczy – jego ciągłe używanie
sprawiło, że potyczki stały się monotonne. Zmuś Nainę, żeby
sięgnęła po resztę swojego arsenału.
17.
KOSZMARY LAXUSA, MARZENIE NAINY
-Iskierko,
jestem... Hmm, wyjęta spod prawa od dnia, w którym skończyłam
trzy lata. Naprawdę, niewiele rzeczy robi na mnie wrażenie, a już
na pewno nie przestępstwo na skalę narodową czy międzynarodową.
– No, wcześniej
mieli na głowie tylko polujących na Laxusa łowców głów –
teraz będą mogli ganiać za nimi wszyscy z absolutnym przyzwoleniem
Fiore. Naprawdę nieźle mu pomogła. Ja czasem już nie wiem, czy
Naina jest zbyt głupiutka, żeby zauważyć, że zawaliła – czy
też przyznanie się do błędu uważa za coś poniżej swojej
godności?
-Ma
swoją teorię, jej głowa pracuje na najwyższych obrotach by
zapewnić bezpieczeństwo tobie i gildii. // -I dlatego zakosiła
skarb narodowy? Żeby ściągnąć nam na łeb strażników, Radę i
rodzinę królewską? - zadrwiłem, nie przyznając jej motywom
faktycznego znaczenia. // -Właśnie dlatego, Laxus. Doceń to i ucz
się wszystkiego, co ci każe. –
Nie, nadal nie rozumiem, jak to może pomóc. Po prostu podniesienie
umiejętności magicznych nie wydaje mi się warte ryzyka – bo na
każdego mocnego znajdzie się ktoś mocniejszy. A już na pewno
sprytniejszy. Poza tym ciekawi mnie jedno – co zrobi Makarov, tak
radośnie akceptujący tę głupotę, kiedy Rada zjawi się
aresztować jego wnuka i Nainę? Wyda ich? Zmieni FT w mroczną
gildię? Czy umyje ręce? A może jeszcze gorzej: sam da się z nimi
zaaresztować? Czy też naprawę wierzy, że dwóch trzynastolatków
jest w stanie ukraść dwa skarby narodowe i nie zostawić żadnych
śladów?
-A
podobno wybrałaś się do Oak żeby gwizdnąć jakiś drogi kamień
i śmieszną książkę. I podobno przez ciebie na Laxusa polują
łowcy głów, a gildia odpowie za skradzione rzeczy w twoim imieniu.
Naprawdę jesteś taka głupia i samolubna, że musisz nas pakować w
swoje bagno? [...]
-Czy jest tu ktoś,
kto myśli podobnie jak Mirajane? –
Ja ja ja! *podskakuje*
-Naina
to buntowniczka. Jedna z piętnastu ocalałych. Jakaś dziewczyna i
ona wyprowadziły więźniów z Podziemi, dlatego na nią polują. –
Znaczy, obecnie tych buntowników jest piętnastu? W tym Naina,
trzynastolatka, która swój straszny czyn popełniła w wieku lat
sześciu?
...Może
oni nazywają państwem jakieś miasteczko wielkości chustki do
nosa, takie na dwustu mieszkańców? To by nadało tej sytuacji
jakikolwiek sens.
Okej,
wiem, że w FT było Oracion Seis, które miało sześciu członków
– a i tak kontrolowało jedną trzecią mrocznych gildii
podlegających Sojuszowi Balam. To pokazuje, jak silnych i wpływowych
może być parę osób… Ale jak dotąd nie opisałaś niczego, co
choćby sugerowało, że buntownicy tworzą podobną strukturę.
Malika i Naina w retrospekcjach przebywają najwyżej z Lenorah, a
zajmują się głównie drobnymi kradzieżami i nauką. To nie są
potężni magowie zaplątani w polityczne sieci, dążący do
zniszczenia państwa od środka – to dwójka dzieciaków. A skoro
są nazywane buntownikami, można sądzisz, że reszta prezentuje
podobny poziom. I jak tu brać na poważnie kraj, który w ogóle te
pchły zauważa?
-Będą
wściekli i będą rzucali przekleństwa, bo są tylko ludźmi,
nierozumiejącymi niczego, co ma miejsce wokół nich, a podejmowane
przez nich próby zmieniają ich światopogląd na negatywny. Wyprą
się jej towarzystwa, niektórzy jej istnienia, jeszcze inni jej
imienia, bo nie rozumieją motywów, które wiodą ją ku jej
przeznaczeniu. Nie rozumieją jej samej. –
Z moich obserwacji wynika, że jest bardzo naiwną trzynastolatką o
dosyć rozdmuchanym ego, której nikt nigdy nie wytłumaczył, że
tragiczna przeszłość nie sprawia, że jest lepsza – czy tez
gorsza – od swoich rówieśników. I bardzo znielubiłam Lenorah
(bo to ona mówi, prawda?) po tym fragmencie. Co z tego, że smok –
nie cierpię, jak ktoś obraża ludzi jako gatunek, w dodatku z tak
absolutną pewnością, że to nie on się myli. Bo, kurczaczki, na
tych paru geniuszy, którzy urodzili się w złych czasach, przypada
masa ludzi docenianych za życia – może czasem tylko przez parę
osób, ale jednak. No i niestety, jak od kogoś naprawdę wszyscy się
odwracają, to zwykle nie jest niestety niezrozumiałym bohaterem
tragicznym, a zwykłą gnidą.
Przesada
zresztą króluje w całym tym końcowym dialogu:
-Ponieważ
życie, które zostało jej dane, nie niesie ze sobą szczęścia ani
umiejętności jego tworzenia.
Znaczy,
w oazie z siostrą albo w Fairy Tail z Laxusem – Naina była
wiecznie nieszczęśliwa? Toż to nawet Werter by ją wysłał do
psychologa.
18.
DLACZEGO MAM WALCZYĆ?
Z
pyska zaglądały dwa olbrzymie kły po obu stronach, a z nozdrzy
kłębił się dym, rozpływający w powietrzu. –
Wystawały i wydobywał się (kłębić
się może coś w
a nie z).
-Fairy
Tail jest złe, tak, tak. Mówią, że Naina specjalnie ukradła. –
A ona akurat przechodziła i jakoś tak samo wyszło, nie żeby
specjalnie.
Ale
jak? Jak, jeśli członkowie tej gildii nie chcieli jej? Bali się?
Myśleli, że ukradła dla siebie ten kamień i książkę. A prawda
była bardziej prozaiczna. Ona, Naina, po prostu chroniła Fairy
Tail, na swój sprawdzony sposób. I jedynie Lenorah wiedziała, czy
było to skuteczne, czy nie. –
I nadal jej przez myśl nie przejdzie, że może ludzie z gildii mają
rację? Że nie jest nieomylna i mogła popełnić błąd? Zwłaszcza
że klejnot ukradła, bo się świecił? I jak na razie tylko ona
książki używa, a o swoich motywach twardo milczy – no to co
ludzie mają myśleć? To tak jakby twoja hipotetyczna młodsza
siostra nagle przyznała się, że ukradła ferrari, stoi w waszym
wspólnym garażu, a poza tym to YOLO, idę sobie bez słowa
wyjaśnienia. No i poszła – do przyjaciółki – żalić się, że
rodzina t a k b a r d z o jej nie rozumie.
Serio,
jedyne zarzuty to może mieć do Makarova, że się za nią nie
wstawił, bo znowu dziwnie zwlekał i zrobił to dopiero, jak wyszła.
Ech,
ja wiem, że ma trzynaście lat i muszę brać na to grubą poprawkę,
ale odnoszę wrażenie, że sama uważasz jej działania za mądre i
konieczne – akceptują je Makarov i Lenorah, czyli autorytety,
krytykujący ją ludzie są ganieni, Laxusa dręczą wyrzuty
sumienia, że ma wątpliwości – przez co trudno czytać takie
zdania bez irytacji.
Ale
muszę przyznać, że Lenorah trochę się zrehabilitowała.
-Zapal
ogień, do rana przeczytam książkę a później nauczysz mnie
praktyki. Mam mniej więcej pięć dni na naukę. Czy istnieje
szansa, że w tym czasie opanuję magię wtórną na tyle, aby z jej
pomocą pokonać naszych przeciwników? –
Skoro Lenorah najwyraźniej zna tę magię, w dodatku od strony
praktycznej – po co im w ogóle była ta książka?
Nie
rozumiem też, czemu Makarov – gdy zagrożona jest cała gildia –
opiera swój plan na jednym dziecku, zamiast wtajemniczyć w to
wszystkich i ułożyć jakąś rozsądną strategię. Fairy Tail
zawsze działało wspólnie, to jest jakby esencją tego anime. No i
nie można zapominać, że wciąż mają w zapasie jedno z
najpotężniejszych czarów tego uniwersum – Prawo Wróżek –
zwłaszcza że w kanonie wszyscy o nim zapominają. Co w sumie jest
dziwne, skoro nigdy nie zostały wspomniane jego ograniczenia, a i o
cenie, jaką zapłaciła Mavis za użycie tego zaklęcia, przez
większość czasu bohaterowie nie wiedzą.
Ktoś
napadł na naszą Magnolię i z furią wbijał kołek śmierci w nasz
spokój i naszą codzienność. –
Bo to byli łowcy, ale wampirów!
gdzieś
w tym tłumie jest Naina, co znalazło potwierdzenie w donośnym
zawołaniu "Ryk smoka przeznaczenia" i kilkadziesiąt
budynków zostało zmiecionych od strony, z której napierali
wrogowie. [...]
-Ryk
gromowładnego smoka! –
No i znowu ryk. Tu
na dole masz rozpiskę ataków Natsu (niektóre po polsku brzmią
idiotycznie, no ale) – bierz i korzystaj.
Wyleciała
na ulicę Magnolii, na której kłębili się ludzie, z płaczem i
krzykiem dopraszając się miłosierdzia i litości, na które
trzynastolatka niemal splunęła z pogardą. Na ustach miała "nikt
wam tego nie okaże, walczcie!", lecz rozumiała, że mieszkańcy
kierują te słowa do Fairy Tail, w której pokładali nadzieje. –
A to FT ich
atakowało, że błagali tę gildię o litość?
Szkoda,
że Xander został tak szybko pokonany – zapowiadał się na
większego bossa, wroga z przeszłości etc. – a padł, zanim
zdążył się rozkręcić na dobre.
Ale
pojawienie się Maliki wypadło całkiem całkiem.
19.
JESTEŚ MOJĄ SIOSTRĄ.
Lecz
mimo usilnych chęci, by zachować powagę i naturalny luz –
Jak ktoś jest poważny, to najczęściej niewyluzowany. Pomijając
fakt, że naturalny
luz w narracji brzmi
śmiesznie.
ale
wyostrzony słuch zaalarmował informacją o zbliżającym się
batalionie magów i łowców. –
Usłyszeli zbliżający się.
Prawdopodobnie
to wyładowanie przywołało łowców, którzy tłumnie zbiegli się
na ulicę, widząc nie jedną, a trzy poszukiwane listem gończym
osoby, zatarli ręce i z pewnością siebie wystąpili do przodu, nie
reagując na coraz większy przepływ magii, jeszcze niepewnie
zdzierającej dachy z budynków. –
Ja bym się nawet chciała przejmować tymi potyczkami, ale wrogowie
u ciebie zachowują się tak bardzo nieludzko, że po prostu się nie
da – to jak walki z NPC :D.
Nim
ktoś zdążył zareagować, Malika wyciągnęła rękę w stronę
najbliższej stojącego łowcy, a jej dłoń przebiła się bez
dźwięku przez ciało na wysokości serca. Mężczyzna otworzył
usta i próbował złapać powietrze, ale wtedy dziewczyna cofnęła
kończynę, ściskając w ręce narząd pompujący krew. –
Łii,
Killua!
-
Puszczą ludzi na zwiad, Tytani ich wyżrą i o kilka rodzin mniej do
żywienia, a majątki, jakie by nie były, do zgarnięcia! –
No… nie. Bo akurat ci, co mają jakąś kasę, wykupują sobie
miejsca w Korpusie Żandarmerii (dobsz, idą do niego najlepsi
kadeci, ale no – nie łudźmy się), poza tym Zwiadowcy od zawsze
byli najmniej liczną grupą – należenie do nich nie dawało
żadnych znaczących profitów, a niemal na pewno kończyło się
śmiercią – więc zgłaszali się do nich, dobrowolnie, sami
postrzeleńcy. Ale nawet jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście komuś
trzymanie ludzi w obrębie murów się opłacało – to na pewno nie
Zwiadowcom, więc czemu akurat oni mieliby zastawić pułapkę?
-No
właśnie Naina! Rada! Dziesięciu Świętych! Ten świat dysponuje
potęgą, która zmiotłaby Tytanów w ciągu minuty! - podkreśliła.
- Gdyby odpalili Etherion, jedną z największych broni magicznych,
to po tych wybrykach natury nie zostałby najmniejszy pieprzony
skrawek! A oni udają ślepych! Wpuszczają tam raz na dekadę
najlepszych magów z których udaje się przeżyć może dwójce! –
Bo ja wiem? Etherion to broń punktowa, potężna, jasne, ale
kiepska, jeśli chce się wybić coś na dużym terytorium –
zwłaszcza że w samym centrum są miasta. Poza tym Malika
plącze się w zeznaniach. Raz mówi, że magowie są na tyle
potężni, aby zmieść tytanów z powierzchni ziemi, ale zaraz –
że w bezpośredniej walce ci najlepsi padają jak muchy. Że niby
wszystkich wybija Mroczny Spisek Zwiadowców?
-Kto
z kim przestaje, ten kracze jak wrony. - Wygłosiła z filozoficzną
miną Przybłęda i pokiwała głową, nie mając pojęcia o
przekręceniu porzekadła. –
Ostatni człon zdania jest zbędny i psuje efekt.
U
nas nazywają ją Valkirią, dostała ten tytuł jako dziesięciolatka
i jest najmłodszą znaną w historii jego dziedziczką. W skrócie,
bo to długa opowieść, wołają tak na nią bo zabiła tysiąc
żołnierzy. Jednym rykiem. – O,
aż się cofnęłam do kanonu, żeby sprawdzić – Natsu za jednym
zamachem wyeliminował 973 – swoją drogą manga też traktuje
żołnierzy jak NPC, brr, jakoś mroczni magowie nigdy nie ginęli –
czyli Naina w wieku dziesięciu lat przebiła jedną z kilku
najbardziej wymaksowanych postaci uniwersum. A Malika ma być od niej
silniejsza. I to zasadniczo jest pewien problem, bo pozostawia bardzo
niewielkie grono przeciwników, którzy mogliby im zagrozić –
Zeref, pewnie któryś z jego magów, Acnologia, Dziesięciu Świętych
Magów, a i to pewnie nie wszyscy. Czyli, żeby uwikłać je w jakąś
porządną walkę, musiałabyś stworzyć kogoś równie
niebezpiecznego – no, niech to będzie parę osób, organizacja,
niekoniecznie jeden człowiek. A taka siła po prostu musi jakoś
oddziaływać na świat, nie może wyskoczyć pod koniec jak królik
z kapelusza. Zeref to dobry przykład – pierwsze wzmianki o nim
pojawiły się już na samym początku anime, na długo zanim
osobiście wkroczył do akcji. Acnologia – ciut gorszy – ale i
tak został zapowiedziany z wyprzedzeniem. A u ciebie jak na razie
nie pojawiła się żadna sugestia, że Al-Kariba – czyli główny
wróg – posiada taką siłę. Okej, po prologu można wywnioskować,
że będzie nią Oracion Seis – ale ono już w tej chwili jest zbyt
słabe, bo kanonicznie zebrało łupnia od postaci dużo słabszych
od tego duetu.
Przy
czym oczywiście wiem, że sytuacja nie jest tak prosta jak w
równaniach matematycznych i można fajnie się bawić indywidualnymi
zdolnościami postaci – ale i tak, tworząc takie potwory,
strasznie utrudniasz sobie pracę.
...Choć
wciąż nie tracę nadziei, że to Malika będzie głównym złym.
I
nie wydaje mi się, by szybko wróciła. –
A ta znowu ma jakieś napady jasnowidzenia? Lenorah już wcześniej
znikała i wracała, czemu więc dziewczyna uważa, że tym razem
będzie inaczej?
20.
PRZECZUCIA.
-
Zasady magii są ogólne i teoretyczne, nikt nie powiedział, że nie
ma od nich ustępstw.
– Odstępstw lub wyjątków.
Regularne
"pyk, pyk, pyk" zrobiło się przez chwilę mniej
regularne, ale zaraz wrócił dawny rytm.
– Lubię takie zdania, drobiazgi, które wbrew pozorom przekazują
wiele informacji.
-
Małpie dziecko włada zniszczeniem, odziedziczyła tę magię po
swoim ojcu. Znasz człowieka, który używa tego samego gatunku. –
Błagam, niech to
nie będzie Zeref… *Chwila namysłu* Niech to będzie Zeref! Ja go
chcę w tym opku! :D
bo
kopalnia była czynna przez dwadzieścia cztery na tydzień –
Dwadzieścia cztery
na siedem, jeśli już lecimy skrótem myślowym – choć to nadal
brzmi dziwnie – albo dwadzieścia
cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu.
Facet
zamknął buzię –
...To bardzo źle brzmi.
-
Boję się… - Słyszałem, że płakał –
Aż zerknęłam na wspomnienia Graya związane z Deliorą i owszem,
wtedy płakał – ale nie ze strachu, a dlatego że Ur zdecydowała
się poświęcić, żeby zapieczętować demona. Dlatego mam
wrażenie, że za bardzo wzięłaś sobie do serca jego wiek i to,
jak dziecko powinno się zachowywać – przez co uciekł ci gdzieś
kanon, jego zawziętość, jego, nomen omen, demony.
-
To jest lewiatan, bardzo rzadki okaz, będzie miał ze sto lat.
– Lewiatan mimo wszystko bardziej kojarzy się z morzem niż wężami
jako takimi.
21.
KILKA SŁÓW PRAWDY.
Nie
sądzę, żeby co roku były te same zadania na egzaminie – a już
zwłaszcza szukanie grobu – bo wtedy Cana nie miałaby z tym
zadaniem kłopotu.
Między
filarami kręcił się Ryu z niezadowoloną miną którą zamienił
na jadowity uśmiech widząc mnie. – Łee,
chciałam walkę Laxus-Red *marudzenie czytelnika* Choć może i
dobrze, bo by dziewczyna czaru z siebie nie wykrztusiła. W sumie
Red-Mistgun też bym nie pogardziła…
-
Dziecko które zamordowało własną matkę i niemal wszystkie dzieci
w Al-Karibie… –
Coraz mocniej wietrzę Ankhseram.
-
Jeśli z tobą wygram, nikt się o niczym nie dowie –
Tym bardziej nikt by się nie dowiedział, gdyby mu o wszystkim nie
powiedział. Poza tym, gdyby Ryu zabił kogoś na egzaminie – co na
wyspie jest niemożliwe, ale mógł o tym nie wiedzieć – to i tak
zostałby wywalony. Nie ogarniam motywów tego człowieka, serio,
pomimo że sam o nich mówi. Okej, możliwe, że jego zachowanie nie
miało być logiczne – że dręczyły go wyrzuty sumienia, do
których nie potrafił przyznać się nawet przed sobą, że pragnął,
aby Laxus go poparł, bo w ten sposób zrzuciłby na niego część i
tak dalej, i tak dalej – ale to wszystko może być tylko moją
nadinterpretacją. Bo ja nic nie wiem o Ryu – tyle tylko, że nie
lubił Laxusa z wzajemnością i, według Dreyara, miał paskudny
charakter.
22.
LIST. CICHE POŻEGNANIE.
Zostało
w tym rozdziale jeszcze trochę niepoprawionych ze,
losowych dużych liter i dziwnej autokorekty. Nie wypisuję, sama
wyłapiesz ;)
Chcąc,
nie chcąc –
Bez przecinka.
Od
Nainy wiedziałem o drugim zbiorniku, który w moim wypadku został
otworzony na dwa dni przed przypłynięciem na Wyspę Wilka, więc
byłem w gorszym położeniu. –
Nadal będę się upierać, że Mistgun wrodzonej magii zwyczajnie
nie posiadał.
Patrzę
i patrzę na ten opis magii wtórnej i nijak nie rozumiem, jak ona
miała pomóc w chronieniu Magnolii i Fairy Tail przed najazdem.
Jeśli służy do wyszukiwania celów, to w przypadku zbyt wielu
wrogów i tak nie pomoże, bo wtedy odszukanie ich nie jest głównym
problemem. Jeśli pozwala na bardzo dokładne ataki – w sumie daje
taki sam efekt jak Prawo Wróżek.
Swoją
drogą Laxus miał szczęście, że nie użył magii wtórnej, gdy na
wyspie siedział Zeref – traŁma gwarantowana.
No
i koniec części pierwszej.
Dzieci
Podziemia (seria druga)
23.
CZEKALIŚMY [II]
O,
w końcu bez kropki. Tylko ta dwójka w nawiasie trochę myląca –
chwilę szukałam rozdziału CZEKALIŚMY [I], pewna, że coś
pominęłam, zanim skojarzyłam, że to oznaczenie drugiej serii.
Może lepiej zacząć odliczanie znów od jedynki?
wracając
po, kilku godzinach –
Zbędny przecinek.
– Nie
czujesz tego? – Panika w cienkim głosie była niemal namacalna,
zresztą Natsu cały się trząsł, co trochę mnie zaniepokoiło. –
Natsu
i panika? Jego problem polegał raczej na tym, że n i e b
a ł się wtedy, gdy powinien.
-
Nie, Laxus, ty nie wiesz. To smok! Wielki smok i ma złą magię.
Zimną! Obrzydliwie smakuje! Ja… - Maluch zacisnął szczęki i
pokręcił się w miejscu pod moim karcącym spojrzeniem.. –
I niby czemu Natsu miałby bać się smoka? Raczej poleciałby
wypytywać o Igneela, olewając zupełnie, jaką magią bestia włada.
I znowu, piszesz reakcję naturalną dla dziecka, ale niepasującą
do kanonicznej postaci – bo Natsu, nawet gdyby był przerażony, i
tak pobiegłby do źródła. Tak samo, jak wtedy, gdy zaatakował
Zerefa czy Acnologię – bo to jego sposób na radzenie sobie ze
strachem, mierzenie się z jego przyczyną. I wątpię, żeby jako
dziecko był inny.
-
Dziewczyny w ogóle takie są. Na przykład Erza. – Wzruszył
ramionami, ale rozejrzał się znów w obawie, czy rudy mag podmiany
nie stoi i nie podsłuchuje niedaleko nas. –
Ale to kupuje bez zastrzeżeń.
24.
ROZUMIELIŚMY [II]
Dziwnie
mi czytać o Mistgunie, który siedzi w gildii w tym wieku, nawet
jeśli jest sam. Wydawało mi się, że już wtedy ciągle
podróżował, żeby zamykać Animy – choć chyba nie jest to
sprecyzowane w kanonie.
Gray
miał z nią kontakt od pierwszych dni, powinnam więc mieć małe
wsparcie. – A skąd
ona o tym wie?
-Będę
mówiła otwarcie i wybacz, jeśli zabrzmi to okrutnie. Moim zdaniem
twój brat miał do czynienia z magią. Bardzo potężną i bardzo
mroczną - zniżyłam głos, nie czując się pewnie w ciemnym
pomieszczeniu, bo jak na złość odgłosy zabawy z miasta ucichły,
a wcześniej dodawały mi odwagi. - Myślę, że to było opętanie.
– Tylko skąd ona
mogła to wiedzieć? Jellal odsłonił swoją prawdziwą twarz tylko
przed Erzą, z którą Naina jeszcze nie rozmawiała. Inne dzieci,
które mogły zauważyć zmianę, zostały na wyspie. Dorośli
odpłynęli, jasne – ale coś szczerze wątpię, aby w czasie
powstania któryś z nich miał dosyć czasu, żeby analizować
zmiany w psychice obcego dzieciaka, a tym bardzie wyrokować, czy
mogły nastąpić z powodu tortur czy nie. Szczególnie że objawy
tego opętania (A gdy
z niej wyszedł, zachowywał się jak pewny siebie dorosły, jakby
był przekonany o... O swojej sile? O nietykalności?) można
równie dobrze zrzucić na karb szoku i adrenaliny związanej z
toczoną właśnie walką.
-
To tylko moje przypuszczenia w oparciu o relacje strażników –
A oni ze zostali przypadkiem wyrżnięci w pień? Ale zakładając,
że jacyś się uchowali – Naina musiałaby mieć niezłe
szczęście, żeby przepytać akurat takich, którzy w czasie buntu w
ogóle zwrócili uwagę na tego siedmiolatka, w dodatku wiedzieli,
jak zachowywał się przed zamknięciem w celi, ba, że w ogóle
został tam zamknięty za karę.
Obawiam
się, że oddając pieniądze ze sprzedaży szmaragdu gildii, Naina
wyświadczyła Fairy Tail niedźwiedzią przysługę. Bo załóżmy,
że strażnicy nie są idiotami – kiedy odrzucą tezę, że ktoś
zwinął szmaragd, bo lubił szmaragdy i trzyma go teraz sobie w
chatce na kominku, pozostaje jedna możliwość: zwinął kamień na
zlecenie kogoś lub żeby sprzedać go na czarnym rynku. W obu
przypadkach złodziej nagle i znacząco by się wzbogacił, nie
potrafiąc wykazać źródła swojego dochodu. Co dzieje się z FT po
kradzieży przedmiotu? W tajemniczy sposób zawsze ma kasę na
spłacanie swoich długów, choć odszkodowania często wielokrotnie
przekraczają zarobki poszczególnych magów.
Okej,
powiedzmy, że strażnicy najpierw szukaliby wśród mrocznych gildii
i w ogóle w przestępczym półświatku – ale nie wierzę, że
ktoś w końcu nie powiązałby faktów. Zwłaszcza że na początku
anime FT było gildią uważaną za kłopotliwą, nielubianą przez
Radę – ba, swego czasu dorobili się nawet szpiega, który
próbował wygrzebać u nich jakiekolwiek brudy – w każdym razie
patrzono im na ręce.
25.
DZIECI PODZIEMIA [II]
Wschodnia
część kraju Fiore była jednym z najbezpieczniejszych miejsc, mimo
że okalające ją piaski pustyni sprawiały inne wrażenie. –
Czyli w zasadzie Al-Kariba to prowincja Fiore?
Wedle
tych samych przekazów boski ojciec miał sprawować ochronę nad
swoimi synami i czynił ich nieśmiertelnymi, zobowiązał się
jednak, by karać ich gdyby czynili krzywdę poddanym. –
No, tylko że każdy władca w końcu umierał, więc – według tej
legendy – każdy okazywał się beznadziejny i niegodny sprawowania
władzy. Trochę sobie strzelali w stopę tą opowieścią, tak na
oko.
Stolicą
została Al-Kariba –
Aaa, czyli to określenie wyłącznie na miasto. Trochę żałuje, że
te informacje nie pojawiły się wcześniej, jeszcze w poprzedniej
części. Wspominałaś o Wschodzie,
ale w zasadzie nie byłam pewna, czy traktować to jako wschodnią
część Fiore, czy państwo (państwa?) graniczące z Fiore na
wschodzie. A biorąc pod uwagę fabułę i pewną autonomię tej
prowincji (księstwa?), stawałabym raczej na to drugie.
W
zasadzie to nigdzie nie było drugiego takiego dziecka, a
przynajmniej Cornelia o nikim takim nie słyszała. Gdyby córka
wyróżniała się wybitnymi umiejętnościami jak śpiew, to
nic dziwnego by w tym nie było. [...]
Ale cecha, dzięki
której dziewczynka odbiegała od pozostałych, nazywana była magią.
[...] Cornelia
spotkała się z wieloma matkami, których dzieci wyczyniały cuda:
jedne budowały zamki z piasku ruchem ręki, inne zmieniały kolor
rzeczy znajdujących się wokół, jeszcze inne zmieniały same
rzeczy w to, co podpowiadała im wyobraźnia. Ostatecznie magia była
na porządku dziennym. –
Najpierw sugerujesz, że to magia odróżniała Nainę od innych
dzieci, później mówisz, że w gruncie rzeczy magicznych dzieci
było pełno. Dopiero później wspominasz, że chodziło o rodzaj
magii, ale średnio to kupuję – w FT jest tyle różnych mocy, że
dziwne byłoby, gdyby dublowały się w najbliższym otoczeniu.
Potrafiła
za to zniszczyć studnię i kominek bez szczególnego wysiłku, a
niszczyła w taki sposób, że wszystko dzieliło się na kwadraty i
na tym zasadzał się problem Cornelii. –
Łee, jednak Gildarts.
W
dumnej postawie było coś, co sprawiało, że inne dzieci patrzyły
na nią z ciekawością i chętnie słuchały nowych propozycji zabaw
– Dumna postawa u
trzylatki?
Typ
to był niebanalny, który zwróciłby uwagę nawet w tłumie nie
przez samą urodę, ale przez coś szczególnego, co malowało się
na twarzy dziewczynki, a czego przeciętny obserwator nie potrafił
określić. Była to siła. –
U t r z y l a t k i?!
Odpoczywająca
Lenora miała w sobie coś majestatycznego i przerażającego, a
arsenał broni, jaką mimowolnie prezentowała, nakazywał mieć się
na baczności. –
Zawsze przy smoczycy piszesz o arsenale broni. Zresztą, cały ten
opis wydaje mi się łudząco do tego z pierwszej części.
Osiemnastoletni
chłopak był pieszczony przez całe życie, zepsuty do szpiku a w
jego postępowaniu można było dostrzec pierwsze objawy tyranii, do
której ludzie Wschodu byli przyzwyczajeni, ale której starali się
za wszelką cenę uniknąć. –
I nikt nie spróbował nieco pomóc Indrze i źle zapowiadającemu
się księciu dosypać to i owo? Rozumiem, że chłopak nie miał
rodzeństwa, ale chyba istnieli jacyś inni krewni, kuzyni, którzy
chętnie przejęliby tron? Zwłaszcza że…
-
Venetio, wróć do domu. Książę jest pijany, zaraz rozpocznie się
szczucie niedźwiedzia, któremu później rzucą pewnie jakąś
niewolnicę. Nie oglądaj tego. –
...jeśli jeden z gości, doradca, bez skrępowania obraża księcia
pod jego własnym dachem, wśród tłumu ludzi, to książę tyranem
jest co najwyżej aspirującym, żadnej grozy w wyższych sferach nie
budzi.
Okej,
wiem, że rozpuszczony, okrutny, młody władca to nośny temat w
fantastyce, ale no – żeby utrzymać tron, dzieciak musi mieć
jeszcze inne cechy. Jakiś spryt, polityczną przebiegłość,
umiejętność manipulowania ludźmi wykraczające poza wlewaniu we
wszystkich zainteresowanych hektolitrów wina, zaufanych podwładnych
– bo po prostu samo pochodzenie i bajeczka o Indrze immunitetu mu
nie zapewnią. Okej, może też tych cech nie posiadać, ale być
marionetką kogoś lepiej zorganizowanego. Wszystko kupię, serio,
poza tyranem-idiotą, który rządzi, bo tak.
Druga
sprawa, że państwo nie posypie się z dnia na dzień. Poprzedniego
księcia przedstawiasz jako dobrego władcę, choć nie określasz
dokładnie, w jaki sposób rządził. Ale zakładam, że otaczał się
odpowiednimi ludźmi, ich obsadzał na stanowiskach, ich trzymał
blisko siebie. I oni też przebywali w pałacu lub przybyli do niego
uczcić objęcie tronu przez dziedzica. Tymczasem
Venetia
założyła szal na głowę, wyminęła kilku służących o
zmęczonych, poszarzałych twarzach, i przyśpieszyła kroku, nie
chcąc zostawać dłużej w pałacu, który stał się świątynią
pijaństwa, cudzołóstwa i śmierci.
pałac
w dwa tygodnie zmienia się w jakieś ciepłe piekiełko dla
wszelkiego podejrzanego elementu i tylko stary doradca z żoną kręci
nosem. Ja rozumiem, że nowy książę mógł mieć paru znajomych o
podobnym charakterze, że też wśród starej arystokracji nie
wszyscy byli idealni – ale serio, gdzie się podziała reszta
porządnych ludzi?
Kolejna
sprawa: gdzie delegacja z Fiore? Jeśli wschód jest wyłącznie
prowincją, a nie suwerennym państwem, to – wybacz – władcą
może sobie ogłosić nawet lamę, ale rządzić będzie ten, kogo
zaakceptuje król. Brakuje mi w tym wszystkim złożenia przysięgi
wierności, brakuje wytłumaczenia, jakim cudem w części Fiore
wciąż legalne jest niewolnictwo – co jest możliwe prawnie,
jasne, ale średnio pasuje mi do kanonu – brakuje też reakcji
delegacji na okrucieństwo wobec niewolnic.
Ludzie
na ulicach prowadzili zwyczajny tryb życia, nie musieli świętować
przez całe dwa tygodnie, zresztą wielu z nich po prostu nie było
na to stać. – A
co, świadomość zbiorowa podszepnęła im, że następny władca
będzie beznadziejny, więc do świętowania się zmuszali? Czy też
tak szybko całe miasto dowiedziało się o sprawie z niewolnicami?
(I jeszcze wszystkich to obeszło? Jeśli tak, jakim cudem w ogóle
niewolnictwo nie zostało zniesione, skoro najwyraźniej moralność
ludzie mają tam współczesną?).
Weszła
po schodach na piętro, w którym mieścił się harem, część
przeznaczona tylko dla kobiet, do której wstęp mieli jedynie mąż
i synowie. – Harem
to prywatna część domu przeznaczona dla rodziny jako takiej, o
czym sama wspominasz na końcu zdania, stąd to: część
przeznaczona tylko dla kobiet brzmi
nieco myląco.
-Malika?
- zapytała kobieta, a siedząca pośrodku pokoju dziewczynka
podniosła się i spojrzała na matkę zawstydzona. Jej bogato
haftowane, fioletowe szarawary zdobyły dziwnym trafem tłuste plamy
i dziurę na kolanie, z prawego łokcia spływała stróżką krew,
efekt niebezpiecznej zabawy na dworze, którą pewnie sama wymyśliła,
a wokół twarzy miała falującą linię kurzu, której nie zdążyła
domyć. – I co,
dziewczynka nie ma żadnej opiekunki, która – jeśli nawet nie
zdołała jej upilnować – to przynajmniej opatrzyłaby ją, umyła
i przebrała? Przecież to córka książęcego doradcy, pięcioletnia
w dodatku, kto w ogóle zostawiłby ją samą choć na moment?
Zwłaszcza że najwyraźniej jej matka zdaje sobie sprawę, że
dziewczynka do spokojnych dzieci nie należy.
Dopilnuj,
by wszystkie dzieci do dwóch lat zostały zamordowane. Na całym
Wschodzie. A reszta do lat dziesięciu ma zostać zabrana do mojego
pałacu, do podziemi. Będziesz też głównym nadzorcą rozbudowania
tej części… –
A czemu po prostu nie wymorduje dzieci do lat dziesięciu? Trzy czy
pięciolatki i tak na niewiele się przydadzą w ewentualnej pracy, a
karmić je trzeba, pilnować, w dodatku też rodziny mogą w akcie
desperacji jakoś się razem zorganizować – bo dzieci wciąż żywe
przecież da się uwolnić, martwe najwyżej opłakiwać… Wiem, że
bez tego fabuły by nie było, a przynajmniej tej części dotyczącej
przeszłości dziewczynek, ale nie bardzo rozumiem, po co książę
tak wszystko skomplikował.
I
co najważniejsze: co na tę decyzję król Fiore?
-
To moja siostra. Przysięgam, będę jej bronić do ostatniego
oddechu i nie pozwolę, by zginęła - zapewniła mnie.
– Takie słowa bardzo nie pasują do pięciolatki. Pal licho treść,
sama forma jest zbyt klarowna, skomplikowana. Uszłaby w ustach
dziecka dziesięcioletniego, może ciut młodszego.
Podniosłam
się i wyjrzałam przez okno na dół, po ulicach biegali żołnierze,
dookoła słychać było płacz dzieci, lamenty kobiet i krzyki
mężczyzn, którzy stawali w obronie swoich pociech. Płonęły
pochodnie, domy, namioty, materiały, a wszystko to przemieszane z
krzykami tworzyło obraz piekła. – Żołnierze
wyskoczyli znienacka? Kobieta powinna usłyszeć zamieszanie jeszcze
przed pojawieniem się Maliki, bo dziewczynka mówiła zbyt krótko,
aby mogło w tym czasie powstać takie zamieszanie.
Podeszłam
do drzwi i czekałam, wiedząc, że Malika, dzielna dziewczynka,
wyprowadziła moją Nainę na dach niższego budynku, i ostrożnie,
niczym koty, przemykały ponad głowami żołnierzy. –
Czemu kobieta nie ucieka z dziewczynkami? Noc jest ciemna, pożar
raczej oślepiałby żołnierzy niż oświetlał dachy, więc gdyby
nie szła blisko krawędzi i trzymała się zgięta, nie powinna
rzucać się w oczy. Jasne, to jest jakieś ryzyko, ale mniejsze niż
puszczanie pięciolatki z trzylatką samych, zwłaszcza że na
dachach mogą być inni uciekinierzy lub żołnierze.
Czyli
wygląda na to, że nie tyle Naina zabiła te dzieci, co z jej powodu
je zabito – ech, a już Ryu narobił mi smaka na jakąś fajną
traŁmę na tle moralnym.
Historia
też nie do końca zgadza się z wersją z pierwszej części, bo
Naina wspominała wtedy, że została znaleziona na pustyni, nie
dachu – nie wiem, czy to celowa rozbieżność, czy po prostu się
pomyliłaś.
Pozostaje
też kwestia kanonu – konkretnie 465 rozdziału mangi, który
trochę mówi o pochodzeniu Smoczych Zabójców – ale że to
najświeższe informacje, nie będę zbytnio marudzić. Choć gdzieś
później można wspomnieć, czemu Lenorah zdecydowała się wyłamać
i wybrać te dwie dziewczynki ;).
Właśnie,
Lenorah czy Lenora?
Podsumowanie
Jest
dobrze.
Czepiałam
się przez poprzednie czterdzieści stron, więc dla odmiany powiem
coś miłego: przyjemnie czytało mi się twoje opowiadanie.
Interesuje mnie ta historia. Potrafisz opowiadać.
A
to niezła podstawa – resztę można wyszlifować, nauczyć się.
Jasne, roboty będziesz miała z tym sporo, ale myślę, że i tak
jesteś w lepszej sytuacji niż osoby, które piszą teksty bardziej
dopracowane, logiczniejsze, ale po prostu nudne. Ty, nawet kiedy
piszesz głupoty, przynajmniej robisz to ciekawie ;).
Pochwalę
cię też za postępy, bo to kolejna istotna sprawa. Pomiędzy
pierwszymi a ostatnimi rozdziałami widać różnicę, zwłaszcza
styl znacznie ci się polepszył – przez co część moich uwag się
zdezaktualizowała. Zostawiłam je jednak na wypadek, gdybyś chciała
poprawić początkowe rozdziały.
To,
z czym nadal masz problem, to przede wszystkim interpunkcja. PWN ma
ładny dział o przecinkach,
przestudiuj go raz a porządnie, zwłaszcza część o spójnikach,
bo wykładasz się na naprawdę prostych konstrukcjach. Możesz też
zerknąć do Nekronomiconu, na pewno ci to nie zaszkodzi. Wciąż też
zdarzają ci się powtórzenia, choć zdecydowanie rzadziej, i bywa,
że używasz słów, które w danym kontekście brzmią
nienaturalnie, śmiesznie (kierowniczka burdelu, facet z buzią).
Pilnuj też narratora, bo biedak czasem gubi się we własnych
myślach – co jest w porządku, dopóki czytelnik nie musi czytać
fragmentu dwukrotnie, aby odnaleźć zagubiony wątek.
Zastanawiam
się też, co zeżarło ci te spacje w dialogach – brakuje ich w
większości rozdziałów, później po prostu przestałam o tym
wspominać – ale naprawdę ich brak odstrasza. Większość
edytorów ma opcję znajdź
i zmień, w docsie
włącza się ją skrótem Ctrl+H, więc naprawienie tego błędu nie
powinno zająć ci dużo czasu. A przy okazji mogłabyś podmienić
dywizy na półpauzy.
Okej,
to teraz ta bardziej skomplikowana część.
Trochę
zastanawiałam się co i jak tu napisać, bo widzisz – stety czy
niestety – sama tworzę fanfik przygodowy, choć do innego kanonu.
Też z przesadzonym bohaterem, mhroczną przeszłością,
przepowiedniami i całą resztą stuffu. Więc z jednej strony
chciałabym podrzucić ci parę sztuczek, z drugiej, taki ze mnie
autorytet jak z koziej rzyci organki, więc boję się, że bardziej
bym ci zaszkodziła niż pomogła.
Może
umówmy się tak: reszta oceny to będzie zlepek opisów problemów,
które zauważyłam w twoim tekście, i sposobów, w jakie ja bym je
rozwiązała. A ty to przeczytasz ze dwa razy i wybierzesz te, które
brzmią dla ciebie rozsądnie, a resztę zignorujesz. W ten sposób
nie będzie mnie gryzło sumienie, że narzucam ci swój sposób
pisania.
No
to lecimy.
1.
Twój świat jest tylko tłem dla historii.
Co
jest normalne, bo do tego zwykle w powieściach potrzeba świata –
żeby bohaterowie nie łazili po białych plamach w umysłach
czytelnika – ale zazwyczaj trzeba oszukiwać, że wcale tak nie
jest. A w przygodówce takiej jak twoja, to praktycznie niezbędne.
Opowiadasz
o czymś, co zaczęło się z powodu konkretnej sytuacji w konkretnym
świecie, co nie wydarzyłoby się, gdyby nie masa innych drobnych
zdarzeń i zależności, co przebiegło w ten sposób, ponieważ twoi
bohaterowie urodzili się w konkretnym miejscu, czasie,
społeczeństwie, kulturze i mogli zrobić to lub to, bo na to im
pozwalała ta konkretna rzeczywistość. Czyli mówiąc po ludzku:
nie piszesz o przygodnie uniwersalnej, piszesz o przygodzie w Fiore.
Ten kraj – świat w ogóle – jest równie ważny jak bohaterowie,
bo to dzięki niemu ma szansę dziać się cokolwiek. Ba, jakby Naina
i Laxus zginęli w pierwszym rozdziale, historia mogłaby toczyć się
dalej. Jakby cały świat poszedł w pizdu, można byłoby tworzyć
co najwyżej strumienie świadomości bohaterów uwięzionych w
niebycie. Ale to by był inny gatunek prozy.
A
podkreślam to tak dobitnie, bo przez całą pierwszą część
opowiadania całkowicie podporządkowujesz Fiore i okolice historii
głównych bohaterów. Fiore, Wschód, Minstrel – nic nie istnieje
autonomicznie, nic się nie przenika, nic na siebie nie wpływa. Te
miejsca pojawiają się tylko, gdy są potrzebne do opowiedzenia
kolejnego fragmentu historii – gdy spełnią swoje zadanie, lądują
w fabularnej dziurze. Nie chodzi mi o to, że zapominasz o tym, co
się w nich wydarzyło – o pociągu z niewolnikami, który Laxus
zatrzymał w Fiore, wspominasz na wschodzie, smoczyca najpierw znika
z oazy, później pojawia się obok Magnolii, pod tym względem
wszystko jest w porządku. Ale zapominasz, że w tych krajach powinno
dziać się o wiele więcej, pomijasz konsekwencje pośrednie, echa
ech – czyli te wszystkie drobiazgi, dzięki którym można oszukać
czytelnika, że ma do czynienia nie z dekoracjami, a kompletnym
światem, którego obserwuje jedynie drobny wycinek.
Wróćmy
do sytuacji z pociągiem niewolników. Opisujesz bezpośrednie
konsekwencje – książę stracił pieniądze, wysłał listy gończe
za Laxusem. A gdzie reszta? Wschód podlega pod Fiore, właśnie
zatrzymano potężny, n i e l e g a l n y transport niewolników,
który do niego jechał – to przecież gruba afera. Bo przecież
nie jest tak, że jak wolny człowiek z zachodu pojedzie na wschód,
to go tam od razu capną, oznakują i zrobią niewolnikiem – muszą
istnieć jakieś zasady kogo i jak można wziąć w niewolę. A skoro
istnieją zasady, musi istnieć jakiś organ, który pilnuje ich
przestrzegania, który odpowiada za to właśnie, żeby nikt nie mógł
nałapać losowych ludzi i sprzedać ich jak bydło – bo wolność
tym ludziom gwarantuje Fiore. Inaczej nikt by Laxusowi nie gratulował
zatrzymania tego pociągu, tylko palnęliby go w łeb, że nie miesza
się do interesów państwowych. Ale wracając do pociągu – skoro
taki transport jechał, to można logicznie założyć, że gildia
tych ludzi planowała sprzedać, że miała jakieś własne kanały
zbytu w Al-Karibie, ba, wypadałoby założyć, że to nie jest
jednorazowy incydent, a obicie paru mord strażników wcale szajki
nie rozbije. I to książę, jego ludzie znaczy, powinni zająć się
rozpracowywaniem tych przemytników, nielegalnego, czarnego rynku i
tak dalej – bo przestępcy przynajmniej częściowo muszą pracować
na jego terenie – a przynajmniej w mniejszym lub większym stopniu
współpracować ze strażnikami z Fiore. Okej, czytelnicy wiedzą,
że sam książę za ten transport odpowiada, domyśla się też tego
część postaci, ale zakładam – znowu muszę coś zakładać, bo
pomijasz tę kwestię – że nie wie tego król, nie ma dość
dowodów, aby te powiązania wykazać, dość powodów, aby to
podejrzewać. Więc książę musi udawać, że się tym zajmuje,
musi odczuwać jakieś naciski ze strony reszty kraju, musi wisieć
nad nim jakieś widmo konsekwencji, coś musi się dziać w bebechach
tej opowieści. Nawet jakby Al-Kariba była całkowicie odrębnym
krajem, książę powinien stawić na rzęsach, żeby udowodnić, że
nie miał z tym nic wspólnego – bo inaczej przestanie to być
sprawa na poziomie mroczna gildia-straż, a stanie się konfliktem
międzypaństwowym. A jak wiemy – trochę zbyt późno, bo jest to
określone dopiero w drugiej części – Wschód podlega Fiore, więc
książę jest w sytuacji jeszcze mniej komfortowej. A mimo tego, gdy
pojawia się fragment z nim, gdy sprawa pociągu zostaje wyciągnięta
– książę myśli głównie o Laxusie i tym, że dzieciak pozbawił
go paru groszy. Wydaje mi się, że przy reszcie problemów, które
powinien mieć w tej chwili na głowie, akurat trzynastolatek
najmniej by go obchodził. Wtrącił się, przestraszył ludzi, może
być wcieleniem Indry – spoko, rzućcie za nim list gończy, a
teraz Hamzo, dzielny szpiegu wschodu, zdaj mi raport o rzeczywistych
kłopotach, psach Fiore kręcących się po Al-Karibie, ostatnich
działaniach buntowników i takich tam.
Okej,
z punktu widzenia fabuły ten list gończy za Laxusem jest
najważniejszy, jasne, zgadzam się, że o całej reszcie mogli
rozmawiać wcześniej/później/kiedy indziej – ale ponieważ
zaprezentowałaś tylko ten kłopot (i zniknięcie smoka, też ważne
dla głównych bohaterów), wygląda to tak, jakby naprawdę
najistotniejszym problemem Wschodu był dzieciak, który przypadkiem
wpakował się do pociągu. A to brzmi ciut, cóż, niepoważnie.
Kolejny
przykład – buntownicy. W pierwszej części wspominasz o nich
tylko przy okazji Nainy i Maliki. Trzynastolatki i piętnastolatki. I
wybacz, takie z nich buntowniczki, jak ze mnie mistrz kierownicy –
one są przestępcami. I nic tu do rzeczy nie ma to, że prawo jest
złe, sądy przekupne, a władza okrutna, ponieważ w tej historii
one nigdy przeciwko władzy nie występują – wieją, kradną,
oszukują, zabijają tudzież siedzą u smoka i uczą się magii.
Tylko że żadne z tych działań nie jest wymierzone w księcia jako
takiego, dziewczyny nie planują przewrotu, nie myślą o tym, jak
się go pozbyć, nie podejmują żadnych działań w tym kierunku.
Jedyne, co przy dużej dozie dobrej woli mogłabym pod to podciągnąć,
to zabicie żołnierzy przez Nainę. Ale ponieważ miała wtedy
dziesięć lat, podejrzewam, że to raczej
tak wyszło, a nie
było efektem cwanego planu. A innych buntowników – mówię wciąż
o pierwszej części – po prostu nie ma. Okej, że nie ma ich
osobiście, to rozumiem. Ale nie ma ich w ogóle w świecie. Nie
działają, nie są wspominani, nie myśli o nich Naina, nie myśli
Makarov – który przecież powinien mieć jakieś rozeznanie –
nie myśli Hamza, książę, smok, kot ani myślące papryki. Cały
ten wątek wydaje się czekać, aż Naina czy też Malika wygrzebie
go z piachu, otrzepie i uczyni przydatnym dla fabuły. A oni powinni
istnieć niezależnie od Laxusa czy dziewczyn, to nie plastikowane
żołnierzyki, które można wyciągnąć w dowolnym momencie. Nie
wykorzystujesz nawet tych okazji, gdy wplątanie o nich wzmianek jest
wręcz naturalne: czemu u Alii, gdy ginie książęcy sługa, nikt
nie podejrzewa kobiety o konszachty z buntownikami? Czemu książę
nie próbuje zrzucić na nich odpowiedzialności za transport ludzi –
że chcieli w ten sposób zdobyć pieniądze do walki z nim? Jakby
pokombinować, to można by powiązać ich nawet z wydarzeniami mniej
oczywistymi. Ginie skarb narodowy, książka, która pozwala na
poznanie w ciul niebezpiecznej magii – podejrzenia mogą paść
na mroczne gildie, Sojusz Balam, który wtedy się chyba tworzył,
ale równie dobrze podejrzenia mogą paść na buntowników. Skoro w
tamtej części Fiore jest niespokojnie, władza ciągle nie może
wytłuc robactwa,
konflikt narasta – i nagle znika potężna broń, to raczej ktoś
pomyślałby, że pewnie tam się odnajdzie. Ale o tym też nikt nie
wspomina. Ba, nikt nie myśli w ogóle o tym, co na Wschodzie się
dzieje – a przecież to część Fiore, nie żadne dalekie kraje,
to raz, dwa, pojawienie się Przybłędy powinno jakieś refleksje
sprowokować. Choćby o tragedii w Al-Karibie sprzed dziesięciu lat,
bo coś nie chce mi się wierzyć, że udało się tak sprytnie zabić
wszystkie plotki o tym. Zwłaszcza że Al-Kariba sporo eksportuje,
nie jest wcale odizolowane jak Minstrel – coś musiało wyciec.
Rozumiem,
że dla Laxusa czy innych dzieci to zamierzchła przeszłość, że
to go po prostu nie interesuje – ale masz też narratorów
dorosłych, zwłaszcza Makarova, masz całą gildię, masz wreszcie
fragmenty z Al-Kariby, słowem: masz możliwości, żeby takie
drobiazgi, aluzje po tekście upychać.
Wrócę
jeszcze do kradzieży tych skarbów narodowych – odniosłam
wrażenie, że wszyscy przestali się tym przejmować po odparciu
ataku łowców na gildie. Wspominasz później, że kamień został
sprzedany, okej, ale pomijasz całą resztę. Zbrodnia doskonała i
po ptakach, można przejść do reszty fabuły. No tak, tylko że
nie. Magnolia jest tylko jednym miastem – z punktu widzenia państwa
atak na nie nie ma nic wspólnego z kradzieżą, to po prostu sprawa
pomiędzy gildiami. Czyli, powtórzę, nadal ktoś ma książkę z
instrukcją, jak używać potężnej magii – prawdopodobnie ktoś,
kto równocześnie ma złe zamiary – ale nikt się tym nie
niepokoi, nie ma zebrania rady, nie ma listów do mistrzów gildii,
poddenerwowanej straży, nie martwi się tym Hamza. Po prostu null –
ładnie ogarniasz bezpośrednie konsekwencje, reakcję gildii,
wątpliwości Laxusa – ale to wciąż za mało.
W
drugiej części jest odrobinę lepiej, bo pojawiają się listy –
choć wszystkie związane z Laxusem, to jednak trochę ten świat
rozszerzające – pojawia się opis Al-Kariby, nakreślasz też
stosunki pomiędzy miastem a Fiore. Tylko czemu tak późno i cóż,
w tak znikomej ilości? Pojawia się też kolejny opisany buntownik,
sztuk jeden, Ace, który nawet ma jakieś obowiązki na Wschodzie,
czyli – w domyśle – posiada jakieś życie. Tylko czemu nie mówi
wprost, jakie to obowiązki, jakie zadania, jakie zobowiązania? To
dwudziesty trzeci rozdział, niech ktoś w końcu wykrztusi, czym
zajmują się buntownicy, bo – jeśli mam być szczera –
wyobrażam ich sobie jako bandę niezorganizowanych nastolatków,
którzy myślą, że są naprawdę ważni, a reszta nie ma serca
wyprowadzać ich z błędu. Ale, okej, przestanę się już nad nimi
pastwić.
Kolejna
sprawa, która strasznie pomniejsza twój świat, to brak postaci,
które nie są bezpośrednio związane z głównymi bohaterami – to
jest Nainą i Laxusem. Niemal wszyscy są ich przyjaciółmi lub
wrogami, a przynajmniej towarzyszami z Gildii. Hamza? Odpowiedzialny
za pochwycenie Laxusa. Xander? Stary wróg Nainy. Nawet przy księciu
odnoszę wrażenie, że jest nimi szczególnie zainteresowany – a
przecież to książę, główny boss, co go smarkateria obchodzi? Z
całej pierwszej części potrafię wymienić tylko trzy osoby, które
wyłamywałyby się ze schematu wróg/przyjaciel i nie byłyby tylko
ruchomymi dekoracjami: Alia, wspomniana w jednej scenie, Yajima i ten
pedofil o sympatycznym usposobieniu, którego zarżnęli w burdelu. A
co do ostatniego też nie mam pewności, bo jednak za Laxusem ganiał.
Biednie, bo jeśli wszystkie istotne dla historii postaci kręcą się
wokół dwójki dzieciaków, to opowieść naprawdę traci na
rozmachu. Nie mówię o tym, żeby wprowadzać multum statystów,
żeby tylko zapełnić tło – ale przyjaciele mają swoich
przyjaciół i wrogów, wrogowie takoż. Niech o nich myślą, niech
o nich wspominają, niech jakoś żyją swoim życiem, a nie tylko
materializują się wokół Nainy i Laxusa.
I
znów, w drugiej części – choć to tylko trzy rozdziały –
udaje ci się trochę to naprawić. Pojawiają się rodzice Maliki,
wspominasz o reszcie jej rodziny, Gray myśli o Ur, pojawia się
prorok, pojawia się żona księcia, ba, nawet żołnierze wydają
się ludźmi, a nie botami z gry. To dobrze, gorzej, że mówimy o
trzech rozdziałach z dwudziestu pięciu – więc przed nimi jest
masa tekstu, w których tego świata zwyczajnie brakuje. Wynotowałam
sobie specjalnie z 20 rozdziału jeden jedyny akapit, który –
oprócz sceny z Alią w burdelu – sugeruje, że uniwersum FT to coś
więcej niż Laxus, Naina i najbliższe dwadzieścia metrów:
Stary
Yajima wspominał kiedyś o buncie na Wschodzie, o rebeliach, o
dziwnych, ciemnych interesach tamtejszego władcy, ale Dreyar
nieszczególnie poświęcał temu uwagę. Na głowie miał wtedy
niepokornego syna i małego wnuka oraz prowadzenie gildii, a to były
bliższe sprawy. Teraz, w świetle aktualnych wydarzeń i informacji,
urywki z zebrań Rady Magicznej wydawały się być na wagę złota.
Tego
się trzymaj, bo to dobry trop.
2.
Przesadzasz.
Naina
to Smocza Zabójczyni, wychowana przez smoka przeznaczenia, całkiem
możliwe, że dziecko z przepowiedni, Valkiria, zabiła w wieku
dziesięciu lat tysiąc osób, dzieciństwo spędziła w Podziemiu,
gdzie smarkaterię torturowano, bo tak, wiszą na niej listy gończe,
jest buntowniczką, kleptomanką i to taką, że bez trudu potrafi
zwinąć dwa skarby narodowe za jednym zamachem, ma własnego
przewyższającego, była na polowaniu w Minstrel, zna magię
leczniczą – w tym Troję, zaklęcie smoka powietrza – to mól
książkowy, łamie szyfry dla zabawy, zna się na runach, ma
otworzony drugi zbiornik magii, złamała prawo magii, uczy się
magii wtórnej, mistrz mrocznej gildii specjalnie fatygował się,
żeby z nią powalczyć, łowcy głów olali konflikty wewnętrzne i
utworzyli armię, bo taka niebezpieczna, Gray ją wielbi, Makarov
złego słowa nie powie, a fiordy to pewnie jedzą jej z ręki. A, i
przez większość opowiadania ma trzynaście lat.
Ty
nie tylko przeskakujesz rekina – ty go przeskakujesz wierzchem na
Godzilli przy akompaniamencie ukulele.
I
chyba to jedyne, co ratuje Nainę, fakt, że nie sposób ją wziąć
na poważnie. I w sumie myślę, że FT dałoby radę wchłonąć
nawet taką postać – ten kanon ma wysoką tolerancję na
przekokszonych bohaterów – ale trzeba mu trochę pomóc.
Pierwsza
sprawa łączy się bezpośrednio z moim wywodem o świecie – Naina
nie może stać w jego centrum. Nawet jeśli ona rzeczywiście jest
siłą napędową tej historii, dzieckiem z przepowiedni i tak dalej:
robiąc z niej tak jawnie oś, strasznie szkodzisz fabule. Bo Naina
ma trzynaście lat. Jest dzieckiem, jak dziecko się zachowuje, nie
ma wpływu na nic szczególnie istotnego – dlatego za każdym
razem, gdy wspominasz o listach gończych, o tym, jak to łowcy się
specjalnie na nią zasadzali, a Xander tylko z jej powodu ruszył
zacne cztery litery – zaczynałam się zastanawiać, czy ci ludzie
serio nie mają ważniejszych rzeczy do roboty.
...Ale
jakby spojrzeć na to z drugiej strony, to oni znowu starają się za
mało. Bo Naina zabiła żołnierzy – prawdopodobnie, o ile Malika
mówiła prawdę – a żołnierze należeli do wschodniej armii,
która podlegała Fiore. Czyli, w skrócie, zabiła tysiąc żołnierzy
Fiore. Przecież ona w tym państwie – całym – nie powinna móc
nawet wystawić nosa z kryjówki. Tym bardziej, że gdyby książę
podejrzewał, że może być t y m dzieckiem, to powinien
wykorzystać przeciwko niej każdą sytuację. Czemu nie zrobi z niej
drugiego Zerefa? Nawet jej magia by mu w tym pomogła –
niszczycielska, zimna, zła.
Więc
albo albo – albo od razu zacznij z grubej rury, albo w pierwszej
części pozwól głównym mieć własne, ważniejsze kłopoty, a
Nainą czy Laxusem zajmować się najwyżej przy okazji. Tylko wtedy
musisz jakoś rozwiązać sprawę tego ludobójstwa, bo ono nie
powinno minąć bez echa, ale jakoś funkcjonować w ogólnej
świadomości – ale to znowu kwestia konstrukcji świata.
Szczerze
mówiąc, po prostu przesunęłabym je w czasie i umiejscowiła w tej
przerwie pomiędzy pierwszą a drugą częścią opowiadania – bo
to wydarzenie w pierwszej części i tak wydaje się nie mieć
znaczenia. Naina boi się krzywdzić ludzi, ale gdy pojawia się
Malika, nagle jej przechodzi, Ryu wspomina o dzieciach, nie o
żołnierzach, świata – jak wspominałam – w ogóle ta zbrodnia
zdaje się nie obchodzić, Laxus też szybko sobie radzi z
szokującymi nowinami. Trochę przerobić trzeba by było fragmenty z
najazdem, ale myślę, że oderwanie uwagi Xandera i łowców od
dziewczynki, a skupienie ich na samej gildii, wyszłoby tym scenom na
dobre. No i przede wszystkim miałabyś zbrodnię świeżą, gorącą,
dokonaną przez osobę, którą Laxus poznał i polubił – nie
kiedyś tam, ale t e r a z – co mogłoby dać fabule
niezłego kopniaka. Tylko, jak już mówiłam wyżej – to luźna
propozycja, nie wiem, jak potoczy się fabuła i czy akurat
umiejscowienie tego zdarzenia w przeszłości nie będzie istotne –
więc nie przejmuj się nią za bardzo ;).
A
właśnie: sprawa druga. Niech Naina wreszcie oberwie.
Serio,
przez całą fabułę jedyny moment, w którym dziewczyna
rzeczywiście miała kłopoty, to walka z Red w 10. Reszta wydarzeń?
Pierwsze fałszywe ogłoszenie – złoczyńcy zdjęci bez problemów.
Walka w pociągu – Laxus przyszedł i pozamiatał. Owszem, Gray
trochę oberwał, ale żadnego żalu do Nainy za to nie miał, ba, po
paru dniach znowu był wesoły jak szczygiełek i gdyby nie
marudzenie Red, nie byłoby żadnych konsekwencji. Przemytnicy –
Manju nic się nie stało, straŁmował się Laxus, bo to on zabijał.
Kradzież – bez problemów. Wiwerna – po wiwernie. Najazd łowców
– pojawia się Malika i już. Kopalnia z lewiatanem – po
lewiatanie jeno skórka została.
Wrzuciłaś
wszystkie możliwe nieszczęścia do przeszłości Nainy – śmierć
matki, lochy, ucieczkę, niby-śmierć siostry, mordy i pożogi –
ale w czasie trwania akcji masz opory przed zrobieniem jej
jakiejkolwiek krzywdy. A wydarzenia z przeszłości mają jeden
mankament – czytelnik wie z góry, że Naina wyjdzie z nich cało,
znajdzie sobie w przyszłości nowy dom i przyjaciół, jakoś sobie
poradzi. Jasne, główny bohater zazwyczaj przeżywa przynajmniej do
ostatniego rozdziału, ale pozostaje te pół procent szans, że
przeżyje bez nogi, ręki, oka i połowy wnętrzności, dlatego
śledzenie wydarzeń aktualnych
jest zawsze ciut bardziej emocjonujące. Nie twierdzę, że
odkrywanie przeszłości nie jest ciekawe, ale trzeba wszystko
wyważyć – zwłaszcza że im bardziej podkreślasz, jakie piekło
dziewczyna przeżyła, tym bardziej nienaturalnie wygląda to, jak
wszystko teraz jej się udaje.
Trzecia
sprawa: pozwól jej nie wiedzieć. Pozwól się mylić. Tak po
prostu.
Naina
nie musi od razu wiedzieć, że Laxus się zesmoczył – może
wyczuć zmianę i drążyć mu dziurę w brzuchu tak długo, aż sam
się przyzna. Może powiedzieć Mistgunowi, że jedyne, co udało się
jej dowiedzieć, to to, że jego brat zachowywał się dziwnie. Po co
od razu wyskakuje ze – słuszną, a jakże – teorią o opętaniu?
Hej, nawet jeśli jedyną informacją, jaką udałoby jej się
zdobyć, była ta, że Erza pochodzi z Rajskiej Wieży – to już
byłoby dużo. Miałabyś punkt zaczepienia do dalszej fabuły, a ja
nie musiałabym się głowić, który ze strażników tak namiętnie
stalkował Jellala. Poza tym, kiedy masz możliwość, pokazuj, skąd
ona te rzeczy wie. Choćby festiwal w Oak i książka o magii
wtórnej. Levy od miesiąca mogła ekscytować się tym w gildii, ba,
sama wybierać na ten festiwal i próbować kogoś na niego zaciągnąć
– ona przecież kocha książki równie mocno.
W
końcu, po czwarte: częściej oddawaj głos komuś, kto jest trochę
rozsądniejszy i bardziej sceptyczny od Laxusa. Może to być Red,
może kto inny – ale naprawdę, nie ma nic bardziej irytującego
niż siedzenie w głowie bohatera, który uwielbia inną postać.
Naina
miała też swoje dobre momenty, jasne. Wypadła naturalnie, kiedy
było jej przykro, bo gildia się za nią nie ujęła, czy też
wtedy, gdy dręczyły ją wyrzuty sumienia z powodu Graya, żeby już
tak całkiem nie psioczyć. W sumie nie wiem, czy w czasie
opowiadania stała się mniej irytująca, czy też ja do niej po
prostu przywykłam – w każdym razie najgorzej czytało mi się o
niej na początku.
Reszta
bohaterów pozytywnych jest skonstruowana o wiele lepiej, szczególnie
widać to przy Laxusie, nad którym masz chyba większą kontrolę –
a przynajmniej potrafisz dać mu w łeb, kiedy staje się wyjątkowo
denerwujący. Gray i Natsu wypadli trochę niekanonicznie, ale to w
sumie kwestia paru zdań, nawet nie scen. Polubiłam bardzo Red, bo
ma multum wad, jest wredna, tchórzliwa, a przy Laxusie nie umie
sklecić porządnego zdania – i wypada przez to bardzo ludzko.
Cieszę się, że jednak zrobiłaś z niej silnego maga, bo będzie
miała szansę dotrzymać kroku reszcie bandy. Makarov ujdzie –
czasami na niego marudziłam, ale w gruncie rzeczy to dobrze
poprowadzony bohater.
Najsłabiej
zarysowaną postacią jest dla mnie Malika. Czy też może:
najbardziej przeźroczystą. Wpasowuje się w schemat potężnego
pozytywnego drania, który wrogowi urwie łeb, przyjaciela nie da
tknąć, a na każde zdanie wroga ma dwie gotowe odzywki. I stylówkę
ukradła Hellsingowi, przynajmniej w jednym rozdziale. Właściwie to
tyle – lubię ten schemat, więc Malika mnie nie denerwowała, ale
też sceny z nią szczególnie mnie nie ciekawiły i chyba wolałabym,
gdy była tylko wspominana, bo wtedy ten, hm, brak cech szczególnych
tak nie rzucał się w oczy. Trochę lepiej ją opisujesz w 25
rozdziale, ale znowu w nim przesadzasz – Malika mówi i zachowuje
się jak dziecko przynajmniej o parę lat starsze.
3.
I chyba bardzo nie lubisz swoich antagonistów.
Spoko,
też ich nie lubię, poza Hamzą, ale to nie powód, aby traktować
ich tak po macoszemu. Większość tych złych nie doczekała się
nawet imienia, nie mówiąc o jakimkolwiek backgroundzie. Ot, mięso
do posiekania. Skupię się więc na tych, którzy zostali chociaż
nazwani.
Książę
Rahul – główny boss, zły, okrutny, zabobonny, jako dziecko był
rozpieszczany, nie ruszyła go śmierć ojca, najwyraźniej lubuje
się w gore.
Xander
– ...zły? Ma własną mroczną gildię i handluje ludźmi w każdym
razie.
Hamza
– mój ulubieniec, wydaje się, że po prostu próbuje przeżyć
wśród reszty wariatów.
Ryu
– Laxus go nie lubi, zdrajca.
Tyle
mogę powiedzieć o nich po dwudziestu pięciu rozdziałach, a
większość informacji o Rahulu wyciągnęłam z ostatniego. Te
postacie nie są tajemnicze – one są po prostu strasznie
niedopracowane. Już wcześniej wspominałam, że motywy Ryu są
niejasne, nie wiem, jakim cudem Rahul utrzymał się na tronie, a
Xander znika równie bezsensownie, jak się pojawia – nie będę
tego powtarzać. Tylko Hamza jest w tym gronie w miarę sensowny,
choć, szczerze, i tak za dużo o nim powiedzieć nie potrafię.
Przydałoby się ich trochę rozbudować, dopieścić, albo lepiej
opisać, albo odsunąć w cień i pokazywać tylko konsekwencje ich
działań. W każdym razie: coś z nimi zrobić. Bo teraz nie
spełniają swojej roli. Są nie tyle antagonistami, co, bo ja wiem,
obowiązkowym elementem wystroju pałacu grozy. I, żeby było jasne,
nie chcę, żebyś dorzuciła każdemu dziesięć retrospekcji o
trudnym dzieciństwie, tragicznie zmarłą kochankę i dylematy
moralne na trzy strony – bo to też byłoby okropne rozwiązanie.
Po prostu zacznij opisywać ich jak normalnych bohaterów. Bo jak na
razie Laxus jest najlepiej wykreowaną postacią z zadatkami na tego
złego.
(A
tak całkiem na marginesie – po prostu nie mogę przestać sobie
wyobrażać Xandera jako męską wersję księżniczki Xeny. W takim
męskim, żelaznym bikini. Pewnie dlatego tak mi utkwił w pamięci,
skubany).
No
i pozostaje jeszcze jedna sprawa – całkowicie zgubiłaś Oracion
Seis. Nawet nie wiem, czy zmieniła ci się koncepcja, czy po prostu
nie są jeszcze potrzebni – ale coś krążysz wokół Rajskiej
Wieży, więc druga opcja jest całkiem możliwa. Ale jeśli
faktycznie chcesz do nich wrócić: znowu odsyłam do kreacji świata,
oni już muszą zostać w tej historii uwzględnieni.
Pozostaje
jeszcze jedna rzecz, w sumie drobiazg w porównaniu z powyższymi
punktami. Często w opowiadaniu nawiązujesz do religii i mitologii z
naszego świata. Kanon też to robi, ale na poziomie, hm, bardziej
metatekstowym niż w treści jako takiej. Istnieje klątwa Ankhseram,
zaklęcie Satan Soul, są Święci Magowie i demony, nawet dwa
rodzaje. Ale to wszystko obdarte jest z religijnej otoczki. Demony to
określenie na konkretny gatunek istot, demony Zerefa to wytwory
czarnej magii, święty znaczy tyle co potężny. Istnieją pogrzeby,
cmentarze, ale w zasadzie kanon nigdy nie precyzuje, w co wierzą
postacie.
A
przede wszystkim: istnieją Zabójcy Bogów.
Więcej,
Natsu z jednym z bogów walczy w mandze i nie jest to żadna wielka
sprawa. Więc
czymkolwiek są oni w świecie Fairy Tail – nie są tym samym, co u
nas. Dlatego Laxus mówiący o Chrystusie (Chryste,
dlaczego jest tak zimno i ciemno w całej gildii? [...] Jezu Chryste,
coś mnie rozrywało od środka! [...] Jezusie, potrafi być
upierdliwa i wredna [...] Chryste w niebie)
czy powołujący się na wszystkich świętych, wygląda, jakby się
– no cóż – z choinki urwał. Bo w FT cuda może robić
średniowykwalifikowany mag. Nawet wskrzeszenie jest w Fairy Tail
możliwe – Natsu jest przecież wskrzeszeńcem – tylko, cóż,
absolutnie zakazane.
W
gruncie rzeczy ten świat ma zamienniki, które łatwo wstawić w
typowe powiedzonka: zamiast wszyscy
święci – święci
magowie, zamiast
córka szatana –
córka demona,
zamiast Jezu Chryste
– dowolne,
brzmiące dostatecznie bosko słowo.
A
właśnie, bo bym zapomniała. Czasami Laxus faktycznie mówi o
Nainie córka demona,
również przy Grayu. Czemu chłopiec w ogóle nie reaguje? Nie mówię
o panice, ale mógłby choć się skrzywić, zaprotestować – w
końcu demon zabił jego rodzinę, w pewien sposób również Ur, ma
dość powodów, aby takie określenie na Nainę go odrzucało. Ale
tu znów wracamy do konstrukcji świata i braku tych pośrednich
konsekwencji.
Przejrzałam
tez one shoty, ale dam sobie spokój z dokładnym komentowaniem, bo
nie mają nic wspólnego z główną historią, a i wydaje mi się,
że pisałaś je mocno for
fun. LaxMist to nie
moja broszka, GaLevy czytało mi się przyjemnie ;).
Podsumowując
to wszystko – myślę, że trójka będzie w porządku.
Początek
jest bardzo słaby i naprawdę przydałoby się przepisać prolog,
ale ostatnie rozdziały to właśnie takie mocne średniaki – dobre
pod względem prowadzenia akcji, ładnie opisane, ale kulejące,
jeśli chodzi o konstrukcję świata czy logikę wydarzeń.
...Mam
wrażenie, że zabrzmiało to okropnie, no ale. Po prostu myśl
więcej o bebechach świata, pozwól podejmować antagonistom
rozsądne decyzje i wywal wszystko, co powstało tylko po to, abyś
mogła bardziej dokopać głównym bohaterom. Reszta to kwestia
praktyki.
(I
serio chcę Zerefa – takiego jak w arcu z egzaminem. Pożądam
sceny, w której siedzi i angstuje z Nainą, że życie jest nie
fair, ludzie to potwory, a najbliżsi ewidentnie pragną cię zabić).
Szczęśliwego
Nowego Roku!
Witam w gronie ludzi, którzy napisali licencjat z ocenkologii!
OdpowiedzUsuńNie strasz, że mnie jeszcze magisterka czeka :D
UsuńNo, a co Ty myślisz, 120 stron minimum!
UsuńDelto, dwa razy napisałaś NCP. Jakby to był raz, złożyłabym to na karb literówki, ale dwa razy to już dla mnie błąd :) Chodziło ci o NPC, czyli Non-Playable Character, czy tam Not-Player Character. Niby nic, ale zabolało. Przekręciłaś też imię Mavis na Mevis, chociaż może to ze względu na to, gdzie czytasz mangę. Oprócz tego miło się czytało, chociaż mi osobiście mocno zazgrzytała Naina i crossover z Shingeki no Kyojin. Na tyle, że chyba sobie odpuszczę lekturę bloga :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, znam rozwinięcie skrótu, ale i tak ten błąd strasznie mocno mi się zakodował - i to, i Mavis już poprawiłam :)
UsuńHm, w sumie jak tak patrzę na ostatnie rozdziały, to druga część może okazać się całkiem zjadliwa - przynajmniej warsztatowo - choć Naina ciągle pozostaje dużym problemem.