Jutro wyjeżdżam i chciałam jeszcze przed wykopaliskami chociaż coś oddać...
Miejscówka przyzywającego: Story of Ramona
Miejscówka przyzywającego: Story of Ramona
Przedwieczna: Deneve
0001
Na początek może powiem, że
po początku pierwszego rozdziału bałam się tego, że zejdziemy „zbyt głęboko”,
już wyjaśniam, o co mi chodzi: obawiałam się możliwości popadnięcia przez
Ciebie w przesadne „coelhizmy” (vide: „liczyło się tylko tu i teraz, byle
odsunąć strach pod ścianę i zrobić sobie miejsce na arenie życia, próbując
przeżyć”). Na szczęście chwilę później się kończą. Nie zrozum mnie źle, to nie
tak, że będę wieszać na tobie psy z powodu tego typu tekstów, chodzi o to, że
balansujesz na dość cienkiej linie i obawiam się, że w pewnym momencie możesz
popłynąć z ilością takich wstawek nieco za bardzo.
Dalej:
„Mogłoby się wydawać, że
wizyta kogokolwiek, nawet wrzeszczącego na nią bez końca brata, poprawi jej
nastrój”
Skąd takie chore założenie?
Nie wiem, czy powinnam doszukiwać się tu jakiejś ironii, nie bardzo rozumiem,
dlaczego wrzeszczący brat miałby komukolwiek poprawiać nastrój (nieważne w tym
momencie jest to, czy mówimy o osobie zdrowej, czy chorej; to raczej naturalne,
że na krzyk reaguje się negatywnie).
„Była zła na niego, że
wywołał w niej emocje, których tak bardzo starała się pozbyć. I wściekła na
siebie, że wciąż jeszcze potrafiła się im poddać.”
Wcześniej mamy cały długi
wywód o tym, że w końcu nauczyła się być obojętna, a tu nagle byle pierdoła
sprawia, że niechciane emocje wracają. To jak to w końcu jest? Jeśli jest silna
tylko w swojej głowie, to wypadałoby to raczej jakoś zaznaczyć.
„Próbowała myśleć o czymś
innym, o czymś, co pozwoliłoby jej pokonać łzy,”
Zaimek niepotrzebny; wiemy,
że chodzi o nią, nie kogoś, kto stoi obok. A i niżej, w tym samym zdaniu:
„a to jej bynajmniej nie
pomagało”
Powtórzenie, też niepotrzebne
zresztą. Wiemy, o kogo chodzi, nie musisz tak często tego dookreślać.
Piszesz też, że myślenie o
domu „jej bynajmniej nie pomagało”, co pozwala mi sądzić, że bohaterka może mieć z
związane rodziną niezbyt przyjemne wspomnienia. Zresztą od samego początku Marc
wydaje mi się postacią niezbyt pozytywną, bo w końcu krzyczy na siostrę. Z
drugiej strony Ramona myśli o tym, by spojrzeć na brata i dać mu znać, że da
sobie radę, co zaprzecza temu, że Marc mógł być dla niej kimś złym. No i na sam
koniec pierwszego odcinka Ramona myśli o domu, o tym, czy ma do czego wracać…
To jak to jest w końcu? Myślenie o rodzinie, rodzinnych stronach sprawia jej
ból, czy w końcu planuje jakiś powrót? A może chodzi o to, że Ramona tak bardzo
tęskni i dlatego stara się o tym nie myśleć? Brzmi to trochę niejasno i
mogłabyś spróbować to jakoś przeredagować.
0002
Lubię twoje opisy. Są bardzo
płynne, nie ma w nich „szkolnej” sztywności (if you know what I mean). Nie
opisujesz pomieszczenia „z góry na dół”, powoli pokazujesz nam co i gdzie się
znajduje, wplatając to w narrację dalszych wydarzeń.
„Odgłos stąpania bosych stóp
po linoleum unosił się echem na wszystkich piętrach, odbijał od ścian
przepełnionych cel i wracał do swojego pana, tak jakby próbował zaznaczyć jego
obecność tu i teraz.”
Przecinek w „tak, jakby”, bo
po „jakby” jest czasownik, bez całego wtrącenia: „odbijał [te dźwięki] tak,
jakby próbował…”.
„Cichy szum leniwie płynącego
strumyczka moczu, organizmu wyrwanego ze snu w godzinie, w której budzą się
upiory.”
Powtórzyłaś to zdanie
dwukrotnie, w tym jedno od nowego akapitu.
„i choć nigdy nie lubił się
bić, jeśli chciał zachować swoją pozycję, nie mógł ich uniknąć.”
Przecinek po „i”, bo wtrącasz
informację o tym, że nie lubił się bić.
Po pierwszym odcinku bałam
się, że będzie to opowieść o skrzywdzonej nastolatce, jakich wiele na
blogspocie. Myliłam się, bo już druga część zaskakuje mnie bardzo pozytywnie.
Nie dość, że przedstawiasz nam inną postać, to i całkiem różną sytuację.
Ponadto budujesz to w taki sposób, że nie sposób odmówić ci umiejętności
pisarskich.
0003
„Czuła ich śmiertelny oddech
na skórze, robiła krok w tył, otulali ją ciepłymi ramionami.”
Jeśli nadal mówisz o
upiorach, to: TE upiory, więc „otulały”. A poza tym niżej („próbowała ich
odepchnąć”) nie „ich”, lecz „je”. I dalej: nie „mówili” – „mówiły”, tak samo:
„pokazywały”.
W pewnym sensie zawiedziona
jestem trochę długością odcinków (WINCYJ, KURDE, WINCYJ), ale, powiedzmy sobie
szczerze, zdecydowanie wolę, żebyś nadal trzymała ten poziom i dodawała krótkie
posty, niż gdybyś miała pisać długo, ale w zasadzie o niczym.
„Gdzie był przez cały ten
czas, kurwa?”
Wydaje mi się, że ta „kurwa”
na końcu nie brzmi zbyt naturalnie. Osobiście wrzuciłabym ją gdzieś do środka
lub na przykład użyła w postaci: „ten cały kurewski czas”. Oczywiście to taka
uwaga „czysto kosmetyczna”.
„Mimo to chodzenie ją w
dziwny, niezrozumiały sposób uspokajało.”
To zdanie strasznie
niezręcznie brzmi. Chyba głównie przez ten zaimek. Wiemy, kogo uspokajało
chodzenie, nie trzeba tego dookreślać, a jeśli już koniecznie chcesz, to może
lepiej byłoby umieścić go przed
czasownikiem?
„mijała metalowy stół oraz
krzesło”
Hm, a na takim oddziale
zamkniętym nie powinno być mebli z mniej… e… mniej „szkodliwych” materiałów? O
kant metalowego stołu łatwiej zrobić sobie krzywdę, jest też cięższy od
chociażby plastiku.
0004
Drugi raz piszesz o kolorze
oczu (tym razem kota) i drugi raz zwracasz uwagę na to, że oczy/ślepia były
„intensywnie [nazwa koloru]”.
0005
Prawdę mówiąc, nie podobała
mi się ta część. Rzecz w tym, że Ramona w „pamiętniku” wydaje się o wiele
bardziej dziecinna, niż kiedy jest przedstawiana przez narratora. Wydawało mi się, że pisałaś
ten odcinek nieco na siłę. W moim odczuciu nie powinnaś rezygnować z narratora
w trzeciej osobie na rzecz pierwszej ani na chwilę. Bo o ile ta pierwsza
narracja jest w twoim wykonaniu bardzo dobra, o tyle druga wydaje się znacznie kuleć. Oczywiście rozumiem to, że
Ramona jest postacią dość sprzeczną i często robi inaczej, niż myśli, ale w tym wypadku
jej niespójność nie wynika z jej działań, lecz dziwnej kreacji, która jest
zaprzeczeniem na linii dwóch narracji.
0006
Wydaje mi się, że w tym
momencie akcja zaczęła pędzić nieco za szybko (ale może to tylko moje
wrażenie). Strasznie szybko doszło do tego przeniesienia do nowego pokoju,
jeszcze szybciej do bójki. W komentarzach wyczytałam, że starasz się pisać dość
odrębne historie w każdej części – nie wiem, czy to dobry pomysł. Odbieram to
trochę tak, jakbyś chciała upchnąć dużo informacji w jednej notce (przez co
akcja idzie za szybko w tak niewielkiej ilości tekstu), żeby przypadkiem nic
nie trzeba było dopowiedzieć w kolejnej części.
Sama scena ataku na Ramonę
jest ciekawa i ładnie napisana. Mam pewne wątpliwości co do tego, jak bohaterka
przeskoczyła z jednej kabiny do drugiej, a dokładnie co do tego, czy spłuczka
(zapewne niezbyt solidna, skoro mówimy o zakładzie poprawczym) wytrzymałaby na
tyle długo ciężar Ramony.
0007
„Ogarnęła wzrokiem kuchenny
bałagan bezskutecznie próbując powstrzymać następne łzy.”
Przecinek przed
„bezskutecznie”.
„Obrus, jeszcze do niedawna
biały, leżał teraz zmięty, poszarzały, pod przewróconym w szale stołem.”
W jaki sposób tak szybko
poszarzał? (wiem, czepiam się)
Nie mam zbyt wiele do
powiedzenia o tej części. Trudno odnieść się do tak krótkich kawałków tekstu.
Nie dość, że rozdziały są naprawdę krótkie (ok. dwie strony w Wordzie), to
jeszcze poszatkowanie tekstu na trzy różne sytuacje nie wydaje się w tej
sytuacji dobrym pomysłem. Bo, kurczę, poświęcanie lekko wyrwanym z kontekstu
sprawom trochę ponad pół strony to naprawdę za mało.
Na tę chwilę wydaje mi się,
że Ramona jest najlepiej wykreowaną postacią. Wygląda na najwyraźniejszą na tle
reszty. Inni przemykają mi gdzieś w tle, ale to o uczuciach głównej bohaterki
dowiadujemy się najwięcej. Jasne, właśnie dlatego, że jest główną bohaterką,
powinniśmy wiedzieć o niej więcej niż o innych – to logiczne. Problem w tym, że
reszta bohaterów jest, moim zdaniem, nieco za bardzo zepchnięta na bok.
Kilkukrotnie przyłapałam się na tym, że, czytając, musiałam szukać po kilka
razy imienia bohatera, żeby wiedzieć, o kim dokładnie mowa, bo ich postaci nie
zapadły mi w pamięć.
0008
Zastanawiają mnie rozterki
Ramony. Z jednej strony zarzuca w myślach kobiecie, z którą rozmawia, że nie ma
pojęcia o życiu w Spofford, a chwilę później jest zła o to, że przez to, że nie
wie o sprawie z Miriam, przez co wysłała ją na dołek zamiast pomóc. Idąc tym tropem – skoro nie
wie, to dlaczego Ramona jej nie uświadomiła? Ja wiem, że za bycie kapusiem jest
w takich miejscach kara, ale… no. Niech bohaterka będzie konsekwentna w tym, co
robi i mówi. Nie powinna mieć pretensji o to, że ktoś czegoś nie wie, skoro nie
miał jak się o tym dowiedzieć.
0009
Czegoś nie rozumiem, albo to
ja nie nadążam, albo Ramona ma spaczone poczucie czasu. Nie odnajduję się w tym, że najpierw czytam, jak to
„dawno o nim nie śniła”, by dwie linijki niżej zobaczyć, że tak naprawdę
chodziło ledwie o „kilka dni spokoju” – czy to w odczuciu bohaterki „dawno”?
Za to pochwalić muszę opis
snu (czy też raczej koszmaru) Ramony. Jest opisany bardzo realistycznie, na
tyle, że jestem w stanie uwierzyć w to, że taki sen może przyśnić się każdemu.
0010
Chwilę zajęło mi
przyswojenie, że tym razem chodzi o Nicole, nie Ramonę. Zastanowiła mnie ta
nagła zmiana perspektywy, przez chwilę ciężko było mi się w tym odnaleźć. Może
dlatego, że, jeśli chodzi o twój tekst, ciężko odgadnąć, kiedy zdecydujesz się
na taki ruch.
Sytuacja Nicole wydaje się mi
nieco niewiarygodna. Chodzi mi o to, że nie wygląda to na typowy toksyczny
związek, bo, jak dowiadujemy się z tekstu, gdyby Nicole miała telefon, pewnie
poskarżyłaby się na tragiczną sytuację rodzeństwu. No dobrze, nie ma telefonu,
więc dlaczego nie zechce skorzystać z pomocy choćby policji? Przecież wyjechała
z Nowego Jorku do Londynu – może więc bez problemu się porozumieć.
Ciężko mi też odnaleźć się w
nieco enigmatycznych wstawkach – „to była już trzecia próba i tym razem Michael
wkurzył się nie na żarty”; trzecia próba czego? Rozstania się z nim? Rozmowy w
celu naprawienia ich związku?
O Ramonie dowiadujemy się
wiele, o innych bohaterach, jak Nicole, piszesz „z zaskoczenia” i raczej
niewiele. Byłoby to nawet dobre, gdyby wszystko dało się połączyć w całość.
Póki co jest raczej ciężko.
0011
We wcześniejszych rozdziałach
myśli bohaterów nie zaznaczałaś kursywą, w tym rozdziale to robisz – pamiętaj o
konsekwencji w zapisie!
Trochę nie potrafię uwierzyć
w to, że zupełnie obcy facet poprosił zupełnie nieznaną (i kompletnie pijaną!)
dziewczynę o to, by pomogła mu szukać jego siostry po całym mieście. Ponadto
młodsza wtedy Nicole „podrywała go”, co widocznie mu się nie spodobało. I
serio, nawet wtedy nie wysadził jej z tego samochodu w najbliższym możliwym
miejscu?
0012
Nie rozumiem zachwytów nad
tym, że piszesz dość bezpośrednio. A właściwie nie rozumiem, dlaczego „tyłek”
to temat tabu, a o „penisie” nikt chyba na blogaskach nie słyszał. Takie
upupianie nie jest dobre, więc proszę, nie daj sobie wmówić, że pisanie
bezpośrednio o pewnych sprawach jest inne i lepsze – jest normalne; to właśnie
nazywanie narządów płciowych „tym” jest w tekście niepotrzebną tabuizacją i
dziecinadą, a użycie właściwej nazwy wcale nie jest wulgarne czy niestosowne.
Jest enigmatycznie, czasem aż
za bardzo. Na jedne tematy piszesz dużo, inne traktujesz dość po macoszemu,
dlatego, mimo że o Miriam mówi się już wcześniej, dopiero w tej części
dowiadujemy się, że… jest strażniczką. Wcześniej byłam w stu procentach przekonana,
że chodzi o jakąś mieszkankę ośrodka poprawczego, która jest po prostu wyżej
postawiona.
Zastanawia mnie nieco pobyt
Ramony na oddziale psychiatrycznym. No, była tam… i co? W zasadzie to nic. Nie
odzywała się i tyle z tego wiemy. Skoro została tam wysłana, musiał być w tym
jakiś cel, a lekarze/opiekunowie/itp. powinni dostać za zadanie pracę z nią. Z
tego, co wiemy, Ramona niezbyt chciała współpracować, a z tym pewnie wiąże się
to, że brak efektów równa się konieczności dłuższej pracy z pacjentem. A z opowiadania
wynika, że Ramona po prostu została tam umieszczona na jakiś czas, posiedziała
tam sobie chwilę i wyszła. A przynajmniej tyle zostało przekazane czytelnikowi.
0013
Dlaczego Nathalie również
była zwolniona z gimnastyki? Niejasne jest to przez sposób, w jaki o tym
piszesz. Bo zobacz: „Ze względu na jej stan dziewczynę również omijała
gimnastyka” – JEJ stan, to znaczy czyj? Ramony czy Nathalie? I tu rodzą się kolejne
pytania: bo dlaczego Nathalie miałaby omijać gimnastykę przez to, że Ramona ma
złamaną rękę? A jeśli nie ze względu na Ramonę, to co takiego stało się
Nathalie (a o czym znowu się nie dowiedzieliśmy), że została zwolniona z
gimnastyki?
Po czasie dowiadujemy się też
o skręconej kostce Ramony. Wcześniej nie wyglądało na to, żeby miała problemy z
chodzeniem.
„Kolejka zmniejszała się
szybko i sprawnie, czarne dziewczyny odwalały niezłą robotę. Dziewczyna przypomniała sobie, że jeszcze przed chwilą pracowała razem z
nimi, pod rozkazami Ravi…”
Powtórzenie.
Zastanawia mnie też to, czy
nikogo nie obchodzi to, że jakaś dziewczyna na stołówce nie zje śniadania? To szansa na chorobę, a
przecież w Spofford raczej nie chcą robić sobie z nimi dodatkowych problemów,
hm?
0014
„Musiała od niego kasę
POŻYCZAĆ.”
Osobiście przeredagowałabym
na: „Musiała POŻYCZAĆ od niego kasę” –
bo w twojej wersji brzmi to nienaturalnie.
Tego typu odcinki są dobre,
bo historia, mimo że w pewnym sensie wyrwana z kontekstu, pozwala nam dowiedzieć
się więcej o rodzinie Ramony, o sytuacji, jaka w niej panuje. Szkoda tylko, że
wszystko zakrawa o tak wielką patologię, mimo wszystko miło byłoby mieć jakąś
odskocznię, ale kto wie, może jeszcze zaskoczysz czymś czytelników.
0015
Podoba mi się wielowątkowość
twojego tekstu. Lubię też to, że całość mimo wszystko nie kręci się tylko wokół
samej Ramony, że zdajesz sobie sprawę z potrzeby budowania tła oraz
konieczności dokonywania wyborów i wynikających z nich konsekwencji choćby
Nathalie, mogła okazać się bardzo jednowymiarowa, a przecież jest pozornie
lojalna wobec Big Mamy i oszukuje też Ramonę, mami wszystkich, kiedy tak
naprawdę jedna i druga strona jest potrzebna jej do przetrwania w Spofford. To
z kolei wskazuje na złożoność jej charakteru. Nie jest więc dla głównej
bohaterki „pomocą” w przebrnięciu dalej przez tekst. Mam nadzieję, że
rozumiesz, o co mi chodzi (często w opowiadaniach pojawiają się poboczni
bohaterowie, którzy mają być po prostu tłem dla blasku zajebistości głównej
postaci – tutaj tak nie jest i to jest super!).
Niestety, ale bohaterowie,
poza samą Ramoną, wydają mi się trochę bezpłciowi (zaskakująco dobrze na ich
tle wypada Nathalie). Owszem, reagują czasem wściekłością, czują bezsilność i
inne trudne uczucia, ale to do głowy Ramony „wchodzimy” najczęściej.
Wspominałam już, że zdaję sobie sprawę z bycia przez dziewczynę główną
bohaterką, ale sądzę, że dobrym pomysłem byłoby poświęcenie nieco więcej uwagi
na rozbudowanie tego, co dzieje się we wnętrzu umysłu innych bohaterów.
Sama historia jest bardzo
ciekawa (może dlatego, że inna od blogaskowych romansów, nie wiem). Wciąga.
Jest świetnie napisana, masz dobry styl. Nie jest on do końca prosty, zwykle
unikasz kolokwializmów, wprowadzasz też odpowiednie słownictwo
charakterystyczne dla czasów i sytuacji, w jakich znajdują się twoi
bohaterowie; najpewniej ze względu na niecodzienną tematykę, jaką poruszasz
(chodzi mi o to, że w zupełnie inny sposób byłby napisany romans dla
nastolatek), ale to nie wada, to dobrze, że twój styl wyróżnia się na tle
innych! Poza tym zauważyłam, że
robisz research do swoich tekstów, to bardzo dobrze. Co więcej – dla laika
wszystko wygląda dość wiarygodnie, a podejrzewam, że i osoba bardziej znająca
się na rzeczy nie polemizowałaby z wersją rzeczywistości, jaką przedstawiasz.
Nie wiem, jak u ciebie z
poprawnością, bo Nearyh wymiata 99% błędów w tekście (wiem po sobie!), ale
dobrze byłoby, żebyś dzięki jej pracy rozwinęła się, jeśli wcześniej miałaś
jakieś poważniejsze problemy choćby z interpunkcją – zauważyłam na swoim
przykładzie, że dzięki jej uwagom można znacznie poprawić swój warsztat.
Mocne cztery.
Po pierwsze i najważniejsze: bardzo, bardzo dziękuję Ci za czas poświęcony na ocenkę :). Wszystko idzie do przemyślenia i poprawy, będę miała co robić w najbliższych dniach. Za pochwały dziękuję i się uśmiecham, za krytykę posypuję głowę popiołem.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wrzeszczącego brata, to miałam na myśli to, że w tej samotności widok jakiejkolwiek znajomej twarzy powinien poprawić Ramonie nastrój, nie o samo wrzeszczenie, muszę to sprecyzować w takim razie ;).
"Wcześniej mamy cały długi wywód o tym, że w końcu nauczyła się być obojętna, a tu nagle byle pierdoła sprawia, że niechciane emocje wracają. To jak to w końcu jest? Jeśli jest silna tylko w swojej głowie, to wypadałoby to raczej jakoś zaznaczyć."
Tak, oczywiście masz rację :)
"To jak to jest w końcu? Myślenie o rodzinie, rodzinnych stronach sprawia jej ból, czy w końcu planuje jakiś powrót? A może chodzi o to, że Ramona tak bardzo tęskni i dlatego stara się o tym nie myśleć? Brzmi to trochę niejasno i mogłabyś spróbować to jakoś przeredagować."
Cóż, szczerze mówiąc chodzi o jedno i drugie ;). Myślenie o rodzinie sprawia jej ból i jednocześnie nie ma innego miejsca, do którego mogłaby pójść, dom rodzinny jest całym jej światem ;). Ramona jest wciąż jeszcze dwunastoletnim dzieciakiem, stąd nieco dziur w jej myśleniu. Ale pomyślę nad tym (cała trudność polega właśnie na tej jej dziecinności pomieszanej z wymuszonym przez otoczenie poczuciem odpowiedzialności, ale się wpakowałam...).
Pierwszy rozdział pisałam dość dawno i noszę się z zamiarem przerobienia go trochę, teraz wiem, co idzie pod nóż xD.
Co za wstrętne zdanie powtórzyło się dwa razy, ale fstyd :c.
"Hm, a na takim oddziale zamkniętym nie powinno być mebli z mniej… e… mniej „szkodliwych” materiałów? O kant metalowego stołu łatwiej zrobić sobie krzywdę, jest też cięższy od chociażby plastiku."
To jest zakład psychiatryczny mieszczący się w poprawczaku, więc doszłam do wniosku, że i meble są podobne, hmmm, być może błędnie... Muszę zriserczować :).
"Drugi raz piszesz o kolorze oczu (tym razem kota) i drugi raz zwracasz uwagę na to, że oczy/ślepia były „intensywnie [nazwa koloru]”."
Ups...
"Prawdę mówiąc, nie podobała mi się ta część. Rzecz w tym, że Ramona w „pamiętniku” wydaje się o wiele bardziej dziecinna, niż kiedy jest przedstawiana przez narratora. Wydawało mi się, że pisałaś ten odcinek nieco na siłę. W moim odczuciu nie powinnaś rezygnować z narratora w trzeciej osobie na rzecz pierwszej ani na chwilę. Bo o ile ta pierwsza narracja jest w twoim wykonaniu bardzo dobra, o tyle druga wydaje się znacznie kuleć. Oczywiście rozumiem to, że Ramona jest postacią dość sprzeczną i często robi inaczej, niż myśli, ale w tym wypadku jej niespójność nie wynika z jej działań, lecz dziwnej kreacji, która jest zaprzeczeniem na linii dwóch narracji."
Okej, spróbuję to ogarnąć, nie zauważyłam, że mi się tam coś rozjeżdża... Prawdę mówiąc fragmenty pamiętnika pisze mi się czasem nawet lepiej niż te trzecioosobowe :P. Pomyślę i nad tym, zasiałaś we mnie wątpliwości :).
Za szybka akcja? Hmmm, wydawało mi się, że w ciągu jednego dnia to nie będzie za szybko, z samego rana przenosiny, w drugiej części dnia bójka... Psychiatryk celowo pokazałam tylko w ostatnich dniach, pobytu w poprawczaku też jej dużo już nie zostało ;).
"Mam pewne wątpliwości co do tego, jak bohaterka przeskoczyła z jednej kabiny do drugiej, a dokładnie co do tego, czy spłuczka (zapewne niezbyt solidna, skoro mówimy o zakładzie poprawczym) wytrzymałaby na tyle długo ciężar Ramony."
Dziewczyna nie waży dużo, a przechodzenie z kabiny do kabiny pamiętam jeszcze z późnej podstawówki, kiedy z dziewczynami robiłyśmy z tego zawody :P. I w sumie tylko raz czy dwa spłuczka nie wytrzymała ciężaru i to właśnie dlatego, że ktoś po niej skakał ;).
"W jaki sposób [obrus] tak szybko poszarzał? (wiem, czepiam się)"
Ale masz całkowitą rację, kwiknęłam xD.
"Nie mam zbyt wiele do powiedzenia o tej części. Trudno odnieść się do tak krótkich kawałków tekstu. Nie dość, że rozdziały są naprawdę krótkie (ok. dwie strony w Wordzie), to jeszcze poszatkowanie tekstu na trzy różne sytuacje nie wydaje się w tej sytuacji dobrym pomysłem. Bo, kurczę, poświęcanie lekko wyrwanym z kontekstu sprawom trochę ponad pół strony to naprawdę za mało."
UsuńTakie miałam założenie, żeby było krótko, bo nie umiem w długie rozdziały :c. I zdaję sobie sprawę, że tekst lepiej by wyglądał pewnie całościowo, ale jakoś je podzielić muszę, a że piszę na bieżąco, czasem może źle wypaść... Ale ostatnio coś mi te strony w wordzie dochodzą do 5-7, dziwnie mi z tym xD.
"Kilkukrotnie przyłapałam się na tym, że, czytając, musiałam szukać po kilka razy imienia bohatera, żeby wiedzieć, o kim dokładnie mowa, bo ich postaci nie zapadły mi w pamięć."
To mega ważne dla mnie, muszę popracować nad opisem postaci w taki razie :). Więcej o nich będzie jeszcze w miarę postępu akcji opka, ale chyba faktycznie się trochę zamotałam ;).
"Zastanawiają mnie rozterki Ramony. Z jednej strony zarzuca w myślach kobiecie, z którą rozmawia, że nie ma pojęcia o życiu w Spofford, a chwilę później jest zła o to, że przez to, że nie wie o sprawie z Miriam, przez co wysłała ją na dołek zamiast pomóc. Idąc tym tropem – skoro nie wie, to dlaczego Ramona jej nie uświadomiła? Ja wiem, że za bycie kapusiem jest w takich miejscach kara, ale… no. Niech bohaterka będzie konsekwentna w tym, co robi i mówi. Nie powinna mieć pretensji o to, że ktoś czegoś nie wie, skoro nie miał jak się o tym dowiedzieć."
Cóż mogę powiedzieć, to cała Ramona... Która w dodatku nie tylko boi się kapowania, ale też nie ufa dorosłym, zwłaszcza tym, którzy mają jakąś przewagę nad nią (strażniczki, naczelniczka, nauczyciele, gliniarze). Może kiedyś dorośnie do bycia konsekwentną ;).
"Czegoś nie rozumiem, albo to ja nie nadążam, albo Ramona ma spaczone poczucie czasu. Nie odnajduję się w tym, że najpierw czytam, jak to „dawno o nim nie śniła”, by dwie linijki niżej zobaczyć, że tak naprawdę chodziło ledwie o „kilka dni spokoju” – czy to w odczuciu bohaterki „dawno”?"
Tak, dla Ramony kilka dni ciągnie się jak guma do żucia i tak po raz drugi, że ma spaczone poczucie czasu (zresztą, nie tylko czasu :P).
Jeśli chodzi o sytuację Nicole, to chyba wyłazi tutaj ogólna nieufność całego rodzeństwa do organów władzy. No i dziewczyna ma o kogo się martwić, skoro nie ma niczego, a Michael posiada i warunki, i pieniądze do wychowania syna...
"O Ramonie dowiadujemy się wiele, o innych bohaterach, jak Nicole, piszesz „z zaskoczenia” i raczej niewiele. Byłoby to nawet dobre, gdyby wszystko dało się połączyć w całość. Póki co jest raczej ciężko."
To się powinno dać połączyć w całość za jakiś czas ;).
"We wcześniejszych rozdziałach myśli bohaterów nie zaznaczałaś kursywą, w tym rozdziale to robisz – pamiętaj o konsekwencji w zapisie!"
*kaja się*
"Trochę nie potrafię uwierzyć w to, że zupełnie obcy facet poprosił zupełnie nieznaną (i kompletnie pijaną!) dziewczynę o to, by pomogła mu szukać jego siostry po całym mieście. Ponadto młodsza wtedy Nicole „podrywała go”, co widocznie mu się nie spodobało. I serio, nawet wtedy nie wysadził jej z tego samochodu w najbliższym możliwym miejscu?"
Nie chodziło o całe miasto, tylko o okolice Soundview, Południowego Bronxu, którego Michael nie znał ani trochę, bo to nie jego świat. Nicole wydawała mu się najmniejszym złem - słaba dziewczyna, która zna interesujące go okolice i którą wpuściliby nawet na okoliczne imprezy, gdyby musiał szukać na nich siostry, wygodne :).
Dziękuję, dziękuję, po stokroć dziękuję za pogląd, że używanie takich słów jak "tyłek" czy "penis" jest normalne, raźniej mi teraz :). Zachwyty mnie zdziwiły, teraz przywykam, choć wciąż nie do końca rozumiem, noale xD.
UsuńWidzę, że muszę się skupić na dopracowaniu pewnych rzeczy. Ech, za dużo mam w głowie, za mało na papierze, jak widzę, spróbuję ogarnąć :).
Tak samo jak z tym psychiatrykiem, powinnam napisać fragment, w którym wyjaśniłabym cel jej pobytu i opowiedziałabym, za co tam trafiła…
„Dlaczego Nathalie również była zwolniona z gimnastyki?”
Znów zbyt niejasno napisałam o jej ciąży, auć, zaraz poprawiam ;).
„Po czasie dowiadujemy się też o skręconej kostce Ramony. Wcześniej nie wyglądało na to, żeby miała problemy z chodzeniem.”
Mój błąd :c.
„Zastanawia mnie też to, czy nikogo nie obchodzi to, że jakaś dziewczyna na stołówce nie zje śniadania?”
Nope, raczej ich nie obchodzi ;). Jeśli zdarzyło się raz czy dwa, to sorry Winnetou, jej problem. Oczywiście masz rację, gdyby zaczęło to być regułą, to by się zainteresowali, ale jeszcze nie czas na to :).
Mój szyk przestawny, a kysz… Nearyh mnie ciągle za niego tłucze, nie wiem, jak to ustrojstwo się uchowało :P.
„Niestety, ale bohaterowie, poza samą Ramoną, wydają mi się trochę bezpłciowi (zaskakująco dobrze na ich tle wypada Nathalie). Owszem, reagują czasem wściekłością, czują bezsilność i inne trudne uczucia, ale to do głowy Ramony „wchodzimy” najczęściej. Wspominałam już, że zdaję sobie sprawę z bycia przez dziewczynę główną bohaterką, ale sądzę, że dobrym pomysłem byłoby poświęcenie nieco więcej uwagi na rozbudowanie tego, co dzieje się we wnętrzu umysłu innych bohaterów.”
Chciałam dotrzeć do tego później, ale jak zwykle chyba zabieram się od d strony :P. W każdym razie spróbuję się poprawić :).
„Poza tym zauważyłam, że robisz research do swoich tekstów, to bardzo dobrze. Co więcej – dla laika wszystko wygląda dość wiarygodnie, a podejrzewam, że i osoba bardziej znająca się na rzeczy nie polemizowałaby z wersją rzeczywistości, jaką przedstawiasz.”
Ach, jak dobrze usłyszeć, że moje wysiłki nie idą na marne :). Na research faktycznie poświęcam dużo czasu, nie zniosłabym naciągania rzeczywistości :).
Nearyh pomaga mi się rozwijać, to prawda, staram się od niej uczyć :). Zwłaszcza jeśli chodzi o interpunkcję :).
Jeszcze raz dziękuję za ocenę, za miłe słowa i wskazanie tego, co powinnam poprawić, zakasam rękawy i biorę się do roboty :).
Zostałam miotłą <3
OdpowiedzUsuńJestem dumna, ramonciu, skoro Denko pochwaliło, to jest naprawdę dobrze! To czepliwa baba xD
Moja ulubiona beto ty :D
UsuńGratuluje :)
OdpowiedzUsuń