Miejscówka
przyzywającego: Najmroczniejszy zmrok
Przedwieczna: Broz-Tito
Mam nadzieję, że
przetrwam, wystarczająco nie zrozumiem i sprawiedliwie przydzielę parę
Pomiocików.
Muszę przyznać, że szablon cudem blogaskowego dizajnu nie jest, ale przynajmniej jest czytelny. Już wiem,
że osiągnę etap niezbędnego niezrozumienia treści, by we właściwy sposób
indżoić lekturę Najromantyczniejszego Romansu z Krainy Jednorożców, któremu
towarzyszy cytat Piłsudskiego. Bór wie, czy w ogóle prawdziwy, pewnie nie, jak to
cytaty w Internecie. Jedyne, co może męczyć, to malutka, jasna czcionka na szarym
tle, ale to taki malutki minusik.
Podsumowując: Boru i
Jeżu, czego tu nie ma!
Zabijanie królików
szpilkami, facet z siekierą wbitą w dłoń, TARDIS, potencjalny Tru Laver i
quest. Czego chcieć więcej?
Może wytłumaczenia,
jaką funkcję spełniają kropki z wykrzyknikami. Chociaż nie zdziwiłabym się,
gdyby Maria Zuzanna naprawdę wykrzykiwała „Wielokropek, Wielokropek!”
Muszę przyznać, że
opowiadanie ma swój urok, lecz przed jego czytaniem zdecydowanie należy schować
mózg w najgłębszej kieszeni jaką akurat ma się pod ręką. Niemniej jednak to kompletnie nie
psuje odbioru Najmroczniejszego Zmroku. Fabuła cudnie zerżnięta z najgorszych
opek na podstawie gier, bardzo merysujska Maria Zuzanna rodem z blogasków
różnych poetess oraz głupi jak but Jason ze swoim „hue” zrobili mi dzień nie
gorzej niż Draco Malfoy i jego pierogi.
Poziom niezrozumienia
niezbędnego do indżojenia teksu: 1000, że tak przejmę twoje cyferki z trzeciego
rozdziału. Umrę na zakwik przed końcem tego opka, jak nic. Dobrze, kończę prywatne zachwyty, jestem poważną oceniającą. Od teraz, o:
Do rzeczy,
oceniajmy wreszcie rzetelnie i sensownie. Jeśli się da. Podoba mi się narrator
jako część fabuły. Bardzo lubię jego rozmowy z Marią Zuzanną i spodziewam się,
że w końcu Maria oberwie od niego strzałą w kolano. Albo tróloffem. Hue.
Wiedziała
doskonale, że zdolności rogatej przydadzą się i że prawdopodobnie jej pomoc
jest niezbędna do pokonania „końcowego Bossa”. Obawiała się spotkania znanych
jej postaci, lecz teraz lęk stopniowo ustępował. – a
w rozdziale czwartym wita mnie takie oto powtórzenie jej. A fe!
Nie, serio, na coś
sobie ponarzekam, w końcu jestem oceniającą. I nie, nie będę narzekać na długość
rozdziałów, które w większości są krótsze od tej szalenie merytorycznej oceny.
Rozumiem, czemu rozdziały są tak króciutkie, nie martw się. Serio, jakby ktoś
miał czytać dłuższe, to pewnie zgubiłby mózg już w połowie. Ale, kurczę, już
wiem, czego mi brakuje i co mnie jednak uwiera przy czytaniu. Malutko opisów,
dużo dialogów. Od czasu do czasu przydałoby się odwrócić proporcje, nie lubię
wszystkiego sprawdzać na innych stronach. Nie jestem gamerem, by wiedzieć od
razu, jak wygląda dany świat. Wszystkie przytyki względem opkolandu wyłapuję,
natomiast z grami gorzej. Ale to może jest mój problem, czy coś?
-
Mogę…? – zapytała niepewnie, po czym podeszła powoli.
-
Ależ oczywiście, milady – odparł i pokłonił się nisko.
Tu jednak wypadałoby
napisać, kto odparł, bo nie wiadomo, o co chodzi. Los? Koń? Jason-Romuald vel
Hue?
Przy okazji: dialogi
zapisujemy nie z dywizami, a półpauzą lub pauzą. By tradycji wrzucania mądrego
linka z radą stała się zadość, podrzucam
Terezi
i Jason kłusowali spokojnie. Obok koni. Nie przejmowali się, że nie zdążą na
najciekawszą część spotkania. Nie było mowy o tym, żeby się spóźnili. Zamiast
tego delektowali się świeżym górskim powietrzem z lekką nutą spalenizny. Szli
we względnej ciszy. – to szli czy kłusowali (nawet obok
tych koni)? Bo się tak jakby zgubiłam.
I
znów dopadła ich teoretycznie dość niezręczna cisza, lecz żadna nie stron nie
wydawała się zbytnio zapeszona. – o ile wcześniej nie
było żadnych błędów językowych, to tu się pojawił. W każdym razie pierwszy raz
widzę, żeby ci od poprawności urwało. „Zapeszyć” a być „speszonym” to dwie
różne rzeczy. Chyba że do czegoś się tu odwołujesz. Jeśli tak, wycofam zarzut.
Podsumowując:
Opowiadanie
zdecydowanie dla tych, którzy są na bieżąco z analizami, blogaskami i Złym
Forum. I dla tych, który lubią ten typ humoru oraz kompletny brak sensu. Prawie
wszystko, co obiecujesz, w opowiadaniu jak najbardziej jest. To, czego nie ma,
to kucyponki. Trochę się zawiodłam, myślałam, że Jason-Romuald dostanie, co
lubi. Jakże to tak, Narratorze?
Kolejny serio zarzut: mało opisów. Rozdziały
króciuteńkie, wydarzenia i postacie wpadają do opowiadania i z niego wypadają
bez dłuższego przedstawienia. Ze światem przedstawionym też obchodzisz się niedelikatnie, opisujesz go raczej oszczędnie. I, co dziwne,
nie przeszkadzało mi to w zabawie. Co się pośmiałam, to moje. Odwołania do
Malfoya, Hermiony, pierogów, bloga znanej pisarki, samolotu i krwiożerczych
brzóz bardzo na plus, chociaż myślę, że ktoś postronny mógł żartu nie
zrozumieć. Z drugiej strony nie sądzę, byś nastawiała się na hordy fanów.
Jeśli chodzi o styl, to
jest on przyjemny i łatwy w odbiorze. Nie tworzysz przesadnie długich,
skomplikowanych zdań, do konwencji masz wręcz styl idealny. Powiedziałabym: lekki. Humor też
całkiem milusi, przynajmniej nie jest ciężki jak kowadło. Jedyne, co sprawiało mi
czasem problem, to wypowiedzi Terezi. I w ogóle, czy one muszą być na białym
tle czy to błąd HTML?
Bohaterowie. Tak.
Bohaterowie… Maria Zuzanna jest merysujska, ale ciągle nie dość merysujska,
choć ze swoją supermocą (mamut trochę mnie zaskoczył) wygrywa uścisk macki
Prezesa, czegoś takiego się nie spodziewałam nawet w tym opowiadaniu.
Jason-Romuald jest wystarczająco głupi i przystojny, by być jej Tru Laverem, ale obawiam się, że dopóki Maria
Zuzanna nie zamieni się w kucyponka, to nic z tego nie będzie. Szkoda.
Wypadałoby zrobić
podsumowanie podsumowania i rozdać Pomiociki.
Tak więc: opowiadanie, zgodnie z obietnicą,
sensu nie widziało, ale czyta się je całkiem przyjemnie, błędów praktycznie nie
znalazłam, humor też całkiem odpowiada mojemu poczuciu humoru, więc w sumie
znów jestem w kropce, ponieważ kompletnie nie wiem, jak to przyłożyć do tego,
co mi trochę przeszkadzało. Cóż, trzeba będzie opowiadanie zmierzyć miarą dla
parodii: bawiłam się całkiem dobrze, cztery mniej.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZa ten ostatni gif oceniam ocenę oceniającej na ocenę bardzo dobrą. <3
OdpowiedzUsuńZapamiętam i będę go wrzucać gdzie się da :)
UsuńDziękuję bardzo. Wyjątkowo uroczy... :D
UsuńBo Benedict w ogóle jest uroczy :D
Usuń