Szablony

Oceniając blog, traktujemy szablon jako sprawę drugorzędną. Tekst ma być najważniejszy; prawda, co jednak zrobić, aby ktoś zechciał brnąć przez ów tekst i na widok bloga z krzykiem nie wyłączył monitora? Aby na wstępie nie zniechęcić czytelnika szatą graficzną?

1. Nieodpowiednia kolorystyka.
Wbrew pozorom, często stosowane połączenie czarnego tła i białej czcionki jest zabójcze dla oczu. Najlepiej czyta się tekst nie do końca czarny (np. ciemnoszary, grafitowy) na nie do końca białym (np. jasnoszarym, beżowym, jasnożółtym) tle tudzież na odwrót. Nie znaczy to oczywiście, że nie możesz wybrać dowolnego koloru tła czy tekstu – dopiero ich nieodpowiednie połączenie (np. czerni z czerwienią) sprawi, że bloga zwyczajnie nie da się czytać. Staraj się unikać intensywnych, jaskrawych barw. Mogą pojawiać się w formie akcentów, ale jako kolor dominujący błyskawicznie zmęczą oczy. Wzorzyste tekstury pod tekstem również raczej nie będą wyglądać dobrze.

W kwestii łączenia kolorów (nie tylko w kolumnie z tekstem, również na grafice nagłówka i w całokształcie szablonu) pomocne mogą być te linki:
Potocznie zwany czcionką, która de facto jest określeniem matrycy danego fontu. Wszelkie jego odmiany o wymyślnym kształcie, z rodziną script, po polsku pisankami, czyli wzorami imitującymi pismo ręczne, na czele, czyta się okropnie. O ile ze względu na niewielką ilość tekstu ujdą w tytułach i nagłówkach, to nigdy w treści właściwej.
Jeśli masz litość dla czytelnika, zrezygnuj też z tekstu pisanego wersalikami oraz cienia/poblasku wokół liter – nie, to nie wygląda ani nie czyta się dobrze.
Dla zainteresowanych polecam artykuł o typografii na stronach internetowych.

3. Widżety i inne bajery.
Wstaw spis treści lub przynajmniej archiwum, aby czytelnik mógł poruszać się wygodnie po tekście. Licznik odwiedzin, obserwatorzy itp. to kwestia tylko i wyłącznie twojego widzimisię, o ile zachowasz umiar – brokatowy kursor czy mrugające bannery nie są szczytem marzeń czytelnika. Przejrzystość i łatwość nawigacji zawsze będą się bronić.

4. Zgodność z prawem.
Jeśli sam wybierasz grafikę do szablonu, sprawdź, czy możesz nieodpłatnie ją wykorzystać (samo to, że „była w grafice google”, nie wystarczy). Podaj też szabloniarzowi źródło, z którego korzystasz, nie same linki do zdjęć. Jeśli zaś pozostawiasz wybór grafiki w jego gestii, on zaś nie zadaje sobie= trudu, by zapytać autora o zgodę, a jedyną formą wynagrodzenia jest umieszczenie (a często szabloniarz nie robi nawet tego) nazwiska/pseudonimu twórcy w linkach, warto zastanowić się nad zmianą osoby, u której zamawiasz. Szerzej na temat praw autorskich można poczytać tutaj. I tak, autorzy, wbrew pozorom, mogą wyciągać konsekwencje, a przeciętnego Kowalskiego może być nie stać na zapłatę odszkodowania.

5. Topaz (i wszystkie inne filtry stosowane w nadmiarze).
Ile osób umie użyć go tak, żeby wyglądał ładnie? Postacie przejechane tym filtrem wyglądają niezdrowo, często wręcz jak potraktowane kwasem, a całość obrazu traci głębię. Ze względu choćby na to, że topaz zaciera szczegóły, jego nadmierne użycie jest jak wywieszenie wielkiego transparentu „a bo ja nie wiem, jak to ładnie połączyć, to poudaję, że tak ma być”.

6. Szablony dostosowane do konkretnej rozdzielczości/przeglądarki.
To nie te czasy, kiedy zwalczało się IE dopiskiem „strona działa lepiej w Lisku”, a wszyscy mieli monitory 1024x768. Trzeba pamiętać o tym, że sztywny szablon będzie śmiesznie wyglądać na dużym monitorze – ucięta grafika w miejscu, gdzie miała zajmować całą stronę, całość niewycentrowana, zwisająca smętnie z lewej strony… Na małym zaś zaatakują nas cuda pokroju menu zachodzących na tekst czy suwaków, które mogą powodować, że tekst będzie mniej czytelny – szczególnie jeśli trzeba będzie przesuwać strzałki raz w prawo, raz w lewo, bo się kolumna z tekstem, ups, nie mieści.

7. CSS.
Szabloniarz znający się na kodowaniu jest w cenie, ale nie trzeba udowadniać swoich umiejętności w każdej pojedynczej pracy; to jest projekt strony, na której będzie sporo czytania, czy billboard w Las Vegas? Jeśli linki po nasunięciu kursora jednocześnie zmieniają kolor, kształt, położenie, są podkreślone i rozstrzelone, migają i grają Marsyliankę, to twórca najwyraźniej zachłysnął się znajomością kodów.

8. Nagłówki.
Nierzadko łączące w sobie niemal wszystkie wyżej wymienione elementy: miliard efektów specjalnych, do tego w gryzących się kolorach. Nie, „nie mam co dać, więc walnę zegarek/schody donikąd/pajęczynę/wieżę Eiffla/inny popularny do womitów i bezsensowny motyw” to naprawdę nie jest dobry pomysł. Tak samo jak „o, ta postać będzie wyrastać z głowy tamtej, te będą bliźniakami syjamskimi, a jeszcze tę powtórzę trzy razy, najlepiej w różnych rozmiarach”. Zastanów się dziesięć razy, zanim postanowisz użyć wtopienia/nieudolne dokleić ogień/uszczęśliwić kogoś bohaterem opka w postaci narośli na głowie czy z uciętą połową tułowia. Wszystkie takie nagłówki mają tyle sensu i urody co to* czy to**. Rozpikselowane zdjęcia też bynajmniej nie wyglądają zachęcająco ani estetycznie.
Kolejną blogową modą jest sentencja (według niektórych, nie wiedzieć czemu, obowiązkowa) na nagłówku, nierzadko napisana (zapewne za pomocą translatora) tzw. ponglishem, czyli kulawym angielskim z domieszką polskiego (najczęściej objawiającym się w szyku zdania i przyimkach). Jeśli złota myśl musi się koniecznie znaleźć w nagłówku/na belce, lepiej zostawić ją w języku polskim, niż popisywać się kiepską znajomością angielskiego. Jeśli natomiast decydujecie się na język ojczysty, pamiętajcie, że font bez polskich znaków to naprawdę nie jest dobry pomysł. Jest różnica, czy robisz komuś łaskę, czy laskę.

9. Automatycznie włączana muzyka.
Dziękuję, mam swoją. Nieważne, czy twój gust muzyczny jest zbieżny z gustem czytelnika – nawet jeśli, to kiedy jedna z pięciuset pootwieranych zakładek zaczyna grać, nierzadko ogłuszająco, odbiorca może mieć ochotę urządzić autorowi festiwal nienawiści. Jeśli chcesz mieć na stronie odtwarzacz, nie ustawiaj włączania automatycznego.


Artykuł został napisany we współpracy z Ryszardem Rwie Serce.

*grafika wykonana przez Deneve
** grafika pochodzi z tej aukcji

13 komentarzy:

  1. Nikt nie zapytał mnie o możliwość wykorzystania mojego DZIEUA tutaj!!!!!!!!!!!!!!1111oneoneeleven ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytałam, rozwielitko, mam skriny! ;P

      Usuń
    2. Ale ja jestem śmiertelnie poważna, już przygotowałam pozew.

      Usuń
    3. Z gdańskim Advocaatem nie masz szans!!!!!!!11111oneoneeleven
      dawaj na gołe klaty!

      Usuń
    4. http://imageshack.us/a/img197/1905/h4y6.png

      Usuń
  2. Automatyczna muzyka, to najgorsze zło :c. I niektóre z tych punktów (np. o topazie czy kodach css) można wkleić na większość szabloniarni :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Macie ode mnie wielki, olbrzyyyyyymi plus za rozróżnianie fontu od czcionki <3 Mam zboczenie zawodowe i szlag mnie trafia, jak słyszę gdzieś "czcionka" :'D
    Świetny poradnik i przydatne źródła, oby wiele osób z tego skorzystało.
    PS. Przykładowe nagłówki made my day. Zdolniacha z Ciebie, Deneve! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, studiuję edytorstwo... ;)

      Usuń
    2. Wiem, dziękuję! Tworzenie nagłówków to jedno z wielu moich uzdolnień, ale z czystej wrodzonej skromności nie wymienię ich tu wszystkich... :D

      ;)

      Usuń
  4. Ten przykładowy nagłówek odmienił moje życie (nie mylić z rzycią) ;____;
    Ucz mnie, sensei Deneve, ucz...!

    Bardzo podoba mi się ten artykuł, wezmę sobie do serca :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że ten artykuł przeczyta mnóstwo osób. Strasznie mnie denerwuje na moim dużym monitorze, gdy jestem zmuszona powiększać ekran. I ta muzyka. Eghhh!

    OdpowiedzUsuń